To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Herbaciana Rzeka

Anonymous - 24 Styczeń 2013, 21:10

Dziewczyna spokojnym krokiem spacerowała sobie w okolicy. Możliwe, że to jakaś niewidzialna siła skłoniła ją do udania się nad herbacianą rzekę. Zwykli ludzie nazwali by to pewnie zrządzeniem losu, jednak ktoś kto od dziecka obserwuje wszystkie światy by w to uwierzył? Lunatyczka obserwowała trwającą nad rzeką akcję przez parę minut zanim zdążyła podejść na odległość do dwóch metrów od herbacianego stwora. Możliwe, że sama zignorowała by całą sytuację gdyby nie fakt, całej jej dziwaczności. W końcu przez całe swoje mimo, że krótkie życie nigdy nie widziała podobnej anomalii jaka miała miejsce w obecnej chwili.
Dziewczyna trzymając rozłożony parasol w jednej ręce wyciągnęła spod spódnicy sztylet, który był przyczepiony do paska na jej prawym udzie. Powoli podeszła parę kroków i rzuciła nim w dziwnego, stwora przypominającego kobietę. Zastanawiała ją reakcja owej istoty, a dzięki swojemu działaniu mogła przynajmniej jakoś pomóc tej parce obcych.
Pytanie brzmi, czemu chciała im właściwie pomagać skoro ich nie znała. Cóż Light była z natury zbyt dobra i lekkomyślna przez co często pakowała się w podobne kłopoty starając się pomagać ludziom. Mniej jednak ciekawiło ją czym też jest otwór, który wyłonił się z rzeki.

Kejko - 24 Styczeń 2013, 21:27

Na tyle na ile ciało kotki mogło się jeszcze poruszać, wychyliła się ona z kupki rzeczy i rozejrzała wokół. Jej towarzysz leżał teraz na ziemi niedaleko od niej zaś w stronę jej samej zmierzała teraz herbaciana istota. Jej postawa wskazywała iż jest rodzaju żeńskiego jednak wzrostem dorównywała nie jednemu mężczyźnie. Kocie ślepia były szeroko otwarte a cienkie czarne źrenice wbiły się nagle w ziemię a dokładniej w poruszające się na niej krople herbacianej cieczy. Na dodatek uszy kotki kolejny raz zostały zaatakowane przez te natrętne głosy, dziwne dźwięki chwilami brzmiały jak jakiś szaleńczy śpiew… Dla kotki zdecydowanie nie należało to do przyjemnych doznań. Jakby tego było mało to teraz nawet nie była w stanie się poruszyć, czuła jak paraliż coraz bardziej przybierał na sile… Bardzo ją to niepokoiło. Zwróciła łepek w stronę Kruka, nie wiedziała czy za chwilę będzie miała szanse to uczynić czy też może jej ciało zupełnie skamienieje… Miała tylko nadzieję, że tylko ona stała się ofiarą tego dziwnego zjawiska. Czuła ,że herbaciana ‘dama’ coraz bardziej się do nich zbliża, to również tylko podsycało jej niepokój. Z kociego pyszczka dobiegało teraz ciche aczkolwiek stanowcze złowrogie syczenie. Takie jakie powszechnie można usłyszeć po tym jak zbyt natrętnie dokuczało się jakiemuś kotu…
Anonymous - 24 Styczeń 2013, 22:31

Wszystko to, co teraz się stało wymknęło się kompletnie pod moją kontrolą. Nawet jakby chciał wytrącić mi huragan, nawet jakby cyklon planował sięgnąć po broń... Nie powinienem na to pozwolić, nie powinienem dać się pokonać własną bronią, jak obusiecznym mieczem. Dyshonor, naruszona ma godność w tak krótkiej chwili, w jednym momencie. Jeśli posiadałbym duszę, wykonałaby typowe wycie, które sygnalizowałoby gniew. Gniew na istotę? Bez wątpliwości, ale to samo kieruje do siebie samego. Nie pamiętam jak wszystko się zaczęło, skąd naprawdę się wziąłem. Wiem jedno, że moje umiejętności posiadam, że szlifowałem je przez wiele swojego żywota. Osoby mojego pokroju, za tak haniebne, popełniały samobójstwo, czy ja również powinienem tego dokonać? Co jeśli jeszcze własną bronią uszkodziłbym swoją towarzyszkę, czy to niewystarczalny powód do dokonania własnej egzekucji? Nie mogłem póki co zagłębić się dłużej w tak dziwnej myśli, w tak dziwnej egzystencji myślowej. Dlatego na ten moment, pozostawiam to by skupić się na aktualnej chwili.

Co się stało? Broń połamała mi nogę, upadłem. Przez chwilę przyglądałem się, nie wiedząc jak zareagować. Czułem nieprzyjemny ból, jakbym pierwszy raz coś doznał podobnego i nie wiedziałem jak powinienem na to zareagować. Wiem, że tłumiło to mój zdrowy rozsądek działania. Wiem, że powinienem przestać o tym myśleć i skupić się na tym, co dzieje się wokół. Ale noga ciągle chciała by uwaga została skupiona na nią, trzeba było zagryźć wargi pod bandażami by działać dalej. Byłem w pozycji siedzącej, w końcu z złamaną nogą nie jestem w stanie ustać. Ledwo zauważyłem przychodzącego potwora herbacianego określając go mianem, samicy owego gatunku, a tu już zaraz leci sztylet. Kejko? Nie, jakaś panienka o którą bym nigdy nie posądził o posiadanie takiego, a nie innego narzędzia.

A teraz, czas na moje działanie, zamknąłem oczy, ale tylko na chwile, by po chwili zerknąć uważnie na nowo przybyłą.
- Panienko... Bierz Dachowca i szybko udaj się z dala od tego miejsca, dam ci teraz na to moment. Byłbym niezmiernie wdzięczny za spełnienie tej prośby.
Moje białka zakryły czerń na ten krótki moment, wyłoniły się z mojego cienia wszelkie szpikulce. Umbrakineza, czas ją zacząć. Szpikulce wydają się jakby chciały spowić owe istoty, jakby chciały się w nie wchłonąć. Jeśli miałyby w swoich herbacianych ciałach smak, odczułyby bardzo gorzki posmak. Z pewnością przeczące herbacianemu. Wszystko to ma za zadanie zniechęcić je do ataku, bądź może nawet zachęcić do wpadnięcia z powrotem do herbacianej rzeki.

Noritoshi - 26 Styczeń 2013, 21:27

//Ku niedomówieniom: herbacianą postać mam jedną, więc nie wiem czemu, Kruku używasz liczby mnogiej.

Sztylet.... Czy czegoś podobnego już raz nie przerabialiśmy? Łańcuchy - przebiły się (a raczej istota odsunęła się im, ustępując miejsca na obranej przez nie trajektorii) przez niemal sam środek swego ciała. Teraz sytuacja była podobna, tylko że broń mniejszych wymiarów, ale i zaciekawienie nią mniejsze. Skutkiem tego było prawdziwe przebicie się sztyletu w miejscu gdzie normalni ludzie mają żebra. Wyżłobiła się dziura na wylot, oderwała cześć ciała, a wiele kropel opadło na ziemie. Sam stwór zatrzymał się też na ułamek sekundy, aby chwile później dalej podążać prosto ku swej ofierze.

Idźmy dalej...
krok za krokiem herbacianej,
w rytm dobrze znanej wam...
pieśni o przegranej!

Lecz na moment zatrzymać się nastał czas, bowiem oto przed oczyma barykadą stał się mrok. Mrok - czym właściwie to, a może On, jest? Krukowi udało się wyrzeźbić ze swego cienia przestrzenne, ostre szpikulce, które nacierały prosto w herbacianą postać, przechodzącą nieopodal niego. Kolejna próba fizycznego zranienia mej ulubienicy - właśnie, kolejna. Ale tutaj zaznaczmy, że choć wyglądało to ciekawie i groźnie, to naszemu przedstawicielowi razy Cieni udało się tylko usunąć fale światła widzialnego w tych miejscach, w których sobie tego zapragnął – usunąć w czterech wymiarach – przestrzennie i wraz z postępem czasu.
To jednak nie mogło wystarczyć. Ale swoje co nieco zadziałało - postać odskoczyła w bok w obawie że znów ucierpi, ale i tak i tak ucierpiała - tak jej się przynajmniej zdawało. Jakież jej jednak było zdziwienie, gdy zauważyła, ze nic się jej nie stało... zaraz, jednak stało się - straciła kawałek swego ciała - mrok nie pozwalał na ujrzenie go. Zwolniła kroku, ale gdy odczuła posiadanie wszystkich elementów swego ciała posiada, ruszyła dalej, tym razem znacznie szybciej, bo biegnąc, wprost na kotkę, która... oj, czyżby jedną nogą mogła już co nieco poruszyć? Ale to nadal tylko jedna i ograniczone ruchy, a jeszcze jest druga, zastana niczym kamień...

Podsumowując, działania naszej trójki nijak pozwoliły w pełni zatrzymać herbacianego stwora, ale pozwoliły dać sobie te kilka sekund. Kilka sekund na ujrzenie tej sytuacji, na zbadanie pękniętej kości, na zlokalizowania siebie, uznanie za wrogów tudzież sprzymierzeńców i, przede wszystkim, na użycie mózgów do czegoś więcej niż tylko prób zakończonych niepowodzeniem.


Ale nie tak prędko, moi mili.
Krople, które zmierzały w stronę kotki, dotarły do niej i zaczęły się formować dookoła niej w pierścień, ledwo zauważalny wzrokiem, bo o małej średnicy, rzędu kilku kropel.
Długie włosy postaci roztrzepały się na wietrze, a, przede wszystkim, na wzgląd jej szybkiego biegu i wcześniejszych odskoków, odsłaniając twarz. Tak, twarz, najzupełniej ludzką tyle tylko... że jak całe jej ciało, pozbawione drobnych szczegółów, a jedynie uformowane na kształt człowieczego ciała. A jeśli już mowa o ciele, to powoli zaczynało się odbudowywać w miejscu, w którym oberwało sztyletem. Jednak niektóre krople nadal upadały na ziemie, a te, które upadły, próbowały pełznąć za swym właścicielem, jednak nie dotrzymywały mu tempa.

Wkrótce potem istota zatrzymała się przed ciuchami, wśród których dostrzegła cel tej całej wizytacji nad brzegiem rzeki. Zmierzyła go wzrokiem, po czym wyciągnęła rękę przed siebie, a z tej zaczęły opadać, prosto na kotkę, krople wody. Utworzony wcześniej pierścień zaczynał wrzeć, promieniując parą wodną wokoło, na kształt okrągłej półprzezroczystej ściany, obejmującej swym wnętrzem mą postać oraz dachowca. Ten zaś mógł poczuć jak traci przytomność, a resztki swojej świadomości wykorzystać do tego, by odczuć jak coś z ciałem się dzieje - ze skórą i mięśniami pod nią spoczywającymi. Na tym jednak zakończył swój kontakt ze światem, na te chwile przynajmniej. Rytuał dobiegł pełni.

Całość tego przedstawienia zamknęła się obrębie dosłownie kilkudziesięciu miliardów okresom przejścia atomu cezu między podpoziomami energetycznymi f=3 oraz f=4, czyli po prostu kilku sekund. Gdy swoje się dokonało, zwróciła się w stronę Kruka, patrząc na niego z zauważalnym uśmieszkiem. To pierwsza ludzka reakcja – emocja – jaką można ujrzeć w tym tworze.
Co z Krukiem? Cóż, w jego pobliżu także znalazły się krople, a z tych powstał drugi pierścień, która zdaje się, że miał za zadanie spełniać rolę bariery, bo właśnie zaczął emitować parą wodną wokoło Kruka. Light, czyżbyś była tu na pomoc tej dwójce?

Anonymous - 26 Styczeń 2013, 22:04

Trafiła i dzięki temu zdobyła parę sekund. Następne, ważne dla niej sekundy podarował jej ten nieznany mężczyzna. Co przez ten czas mogła zrobić? Stać jak grzeczna dziewczynka i czekać aż ten herbaciany stwór i ją zaatakuje? Raczej bym w to szczerze wątpiła, mimo wyglądu panienki umiała się ona bardzo dobrze bronić.
W paru skokach dobiegła do kotka i porwała go razem z ubraniami, które po chwili puściła na ziemię. Zdążyła zanim herbaciana istota wyciągnęła po niego swoje łapy. Jednak nie zatrzymała się tylko biegła dalej trzymając kotka na rękach. Zatrzymała się dopiero paręnaście metrów dalej już poza zasięgiem herbacianego potwora. Postawiła kotka na ziemi i zostawiła pod jego opieką swoją torbę.
-Popilnujesz prawda? I nie ruszaj się lepiej stąd nieważne co by się nie działo.
Dziewczyna uśmiechnęła się do zwierzaczka, chwilę później odwróciła się i ruszyła zaś biegiem w stronę leżącego mężczyzny. Stanęła na drodze między nim a dziwną istotą zbudowaną z cieczy.
-Zostaw go Zagubiona.
Nie mówiła tego groźnie jak można było by przewidywać wcześniej. Jej głos był delikatny i uspokajający, a w oczach widniało współczucie. Stała spokojnie ze złożonym parasolem w lewej dłoni obserwując w miarę swoich możliwości nie tylko stwora stworzonego z herbaty, jak także te małe i jak już zdążyła zauważyć niebezpieczne kawałki jego czy tez jej ciała.
-Potrafisz się ruszyć? Odsuń się stąd choćby na rękach, ale ma cię tu nie być.
W mimo, że nadal łagodnym głosie dziewczyny dało się usłyszeć pewne zniecierpliwienie i swego rodzaju rozkaz z jej strony. Jeśli istota stojąca przed nią chodź w maleńkim stopniu posiadała ludzkie emocje to Lili miała szansę rozwiązać tą całą sytuację w pokojowy sposób.
-Czemu tak ich poturbowałaś?
Mówiła delikatnie i z troską tak jak mówi się do małego dziecka, kiedy pocieszało się je, bo upadło na ziemię. Nie chciała walczyć, chociaż sprawy mogły by przybrać ciekawy obrót przy jej mocach. Mimo wszystko nie zamierzała uciekać się do przemocy puki nie było to aż nazbyt potrzebne.

Kejko - 26 Styczeń 2013, 23:03

Wszystko działo się tak szybko… Wiedziała ,że ktoś się tu jeszcze pojawił ,że najwidoczniej usiłował im pomóc. Przez krótką chwilę kotka odniosła wrażenie iż może poruszyć jedną z łap, jednak nie była pewna czy to aby nie złudzenie. Słyszała słowa Kruka skierowane do nowo przybyłej postaci, jednak nim sama zdążyła wyrazić słowa sprzeciwu znalazła się już na rękach nieznajomej. Mimo iż nic zrobić nie mogła to nie chciała by jej towarzysz pozostał sam na polu walki… Stało się to w porę bo kotka zauważyła iż to właśnie ona, nie wiedzieć czemu stała się obiektem zainteresowania herbacianego stwora. Gdy dziewczyna położyła ją na ziemi tylko podniosła na nią spojrzenie by zaraz znów skupić uwagę na poczynaniach dziwnej istoty. Nie było czasu na zbędne rozmowy, jasnowłosa dziewczyna która to obdarzyła ich pomocą szybko ruszyła spowrotem ku ‘polu walki’. Atak, który wymierzył kruk niestety nie zdołał zatrzymać stwora… Błękitne kocie ślepia wpatrywały się teraz w istotę, która zakłóciła ich wyprawę. W spojrzeniu kotki malowała się jednocześnie złość ale i strach. Wrogość wobec atakującej ich istoty ale i strach przed nią jak i przed własną bezsilnością w tej chwili. Ciało w ogóle nie chciało się jej słuchać chociaż instynkt kazał mu brać nogi za pas….te nadal nie chciały się poruszyć.
Noritoshi - 27 Styczeń 2013, 09:10

Z racji wystąpienia wersji alternatywnej, zajmę się ustaleniem tej właściwej, z racji że nie zabawiamy się w piąty wymiar i opisujemy tylko jeden ciąg wydarzeń, następujących po sobie i bezpośrednio między sobą zależnych.

Light miała trochę czasu na dotarcie do kotki, a jeśli się na prawdę pośpieszyła i zaczęła to nim herbaciany potwór oswoił się z ich atakami - to z pewnością zdążyła. I taki też bieg wydarzeń przyjmiemy. Ale z tego też powodu czyny mej istoty uległy zmianie, gdyż zabrano jej obiekt rytuału sprzed nosa. Skoro Light biegła dalej, nie zatrzymując się, to bardzo prawdopodobnym iż nie zauważyła jak dość prędko potwór obrócił się na pięcie i ruszył biegiem do Kruka, któremu zaprezentował swoje przedstawienie. W momencie gdy Light się już zatrzymała, mgła ujrzeć jak tam, gdzie był cień pozostała tylko walcowata półprzezroczysta ściana pary wodnej, za którą Kruk właśnie tracił przytomność, tudzież bronił się.

Z racji iż Kruk nie może się zbytnio poruszać, pozostają mu trochę marne szanse na obronienie się, a te pozwalam mu rozwinąć w poście poniżej. Natomiast z racji, że Kruk znajdował się kilka dobrych metrów od dachowca, co jest krótkim dystansem, uważam że mojej akcji, ujętej do tego momentu, nie może przeszkodzić.

//Prosiłbym o traktowanie tego postu jako uzupełnienie poprzedniego za sprawą obrony Light, a nie mój drugi post, więc teraz, wedle kolejki, czas na odpis Kruka, następnie mój.

Anonymous - 27 Styczeń 2013, 11:13

/// Napisanie w nieodpowiedniej liczbie wychodziło z błędnego odczytania postu, ale wszystko już zrozumiałe.

Kiedy Light dokonała tego na co liczyłem, w końcu mogłem w pewnym sensie odetchnąć. Ona była najbardziej tutaj poszkodowana, miałem teraz nadzieje że w końcu udadzą się z dala. A ja co dokonam? W sumie nic konkretnego, nie mam żadnych nadprzyrodzonych umiejętności które by mnie stąd wyniosły. Zostałem kompletnie zblokowany nieznaną mi techniką. Nie posiadam żadnej ofensywnej specjalnej zdolności, moje umiejętności spoczywają na kiepskich defensywach. Wiedziałem, że w końcu coś się ze mną stanie i nie miałem planów na podjęcie tutaj konkretnej akcji. Zostaje mi oczekiwać na reakcje jakąś z zewnątrz, w ten czas usiadłem tak jakby po turecku. Musiałem obejrzeć nogę, jeśli stracę przytomność lub coś podobnego, to niech chodziaż się tym zajmę. Wykorzystałem łańcuch by usztywnić silnym wiązaniem nogę, to jedyne co mogłem zrobić, bo nieznana jest mi wszelka medycyna. Został mi jeszcze sztylety których mam od cholery, ale na nic mi w takiej sytuacji coś takiego. Spowiłem się bardziej bandażami, tyle mogłem najwyżej zrobić. Patrzyłem na stwora z spokojem, tak jak pełen skruchy więzień oczekuje na swoją egzekucje. Nie, raczej zły podałem przykład. Przymknąłem oczy by po prostu oddać się owemu osądowi. Mogłem zawsze zakryć się ciemnością, ale to tylko zdezorientuje mojego przeciwnika, na krótką chwilę. Mało to przydatne, prawda? Mieszały mi się odczucia obecnej sytuacji, po prostu zostaje w oczekiwaniu.

Noritoshi - 29 Styczeń 2013, 09:41

Zazwyczaj akcja tworzy reakcje, a każda kolejno dziedziczy to prawo z poprzedniej. Są momenty, gdy niektóre akcje okazują się martwymi punktami, które poza pokazem weny, zamiarów i umiejętności nic, zupełnie nic, fabularnego nie wnoszą. Dzieje się to tym częściej, im walka jest bardziej zacięta, a żadne nie chce przegrać. Jak każda reguła, tak i brak reguły posiada wyjątki. Dzisiaj nie pochłonę się myślą „co by było gdyby”, lecz pójdziem krok dalej i postawię za tezę: „gdyby uczynili inaczej”.

Zaczynając alfabetycznie, pierwszą mamy Kejko. Niegdyś milcząca panienka, urodna, zaciekawiona i być może jak jej właścicielka – myśląca o sushi z płetwy. W swoim zachowaniu wykazała się strachem, który najwidoczniej nie pozwolił jej zdziałać więcej niż uniknąć jednego ataku, co tak właściwie do prostych manewrów nie należało. Następnie miał spotkać ją niechlubny los, którego jednak nie dane było jej poznać, a to dzięki interwencji osoby trzeciej.
Light! Jak miło, że wpadłaś oświecić nas swą jasnością, tylko szkoda, że sztylet, który ci wypadł, nie uczynił tego samego. Kilka sekund to jednak bardzo cenny czas, którego nie omieszkałaś pozytywnie wykorzystać i tutaj może warto gdybać, co było innymi możliwymi ścieżkami niesienia pomocy. Czujne oko wypatrzyło w stercie ubrań żywą istotkę, która stała się celem herbacianej i którą jasnowłosa tak chętnie obrała za cel pomocy – kota! – zamiast pomagać mężczyźnie, który, sądząc po łańcuchach, umiał walczyć, mężnie i odważnie. A gdyby tak zamiast ewakuować kogokolwiek, spróbować przeciwstawić się bestii? Choćby samemu, w pojedynkę, wszak ma się drygi w wodzie…
Kruku, co tak sobie leżysz, czyżbyś właśnie znalazł nowy gatunek trawy? Sztylety – jeden już jej skrawek ciała zabrał, a ty masz ich więcej. Cień – niemoc widzenia celu jest wielkim brzemieniem, splugawieniem na spragnionej ofiar… Ach nie!, noga cię nie chce słuchać, ojej… koślawcy z was, nogi wam zabrać i nic nie potrafią! Ino trzeba im wszystko na talerzu podawać, najlepiej jeszcze przyprawione odpowiednio do gustu i w kawałki pokrojone, by za dużo nie trzeba było się sztućcem namachać!

Nie moi drodzy, wcale was nie krytykuję, to tylko subtelny posmak tego, co ma miła rybio-płetwa miała okazję odczuć. Miała was za nic, moi drodzy, za nic! Trzy istotki, wśród których upatrzone dwie i ani pół więcej jej nie interesuje.
A pamiętacie jak zwykłem zwać ją per Nikt? Miss Nikt – uroczo i jakże nieadekwatnie do zamieszania tu powstałego, a może jednak tędy była droga..


Akcja!, bo bez niej nie ma nic.
Light nie zdołała znaleźć się między ich dwójką – zbyt wiele sobie dystansu do pokonania obrała, by zdołać to uczynić. Kruk zaś nie działał sobie zbyt szczególnie na korzyść – prowizoryczna pierwsza pomoc nie pomogła mu w zmianie zamiarów herbacianego stworka – ów skutecznie sobie wystawił nad nim rękę i zmusił do utraty świadomości. W sekundę głowa spoczęła na trawie.
Nie zapomnijmy jednak o dwóch pozostałych graczach tej bitwy – ta jedna, co jak gwiazdka z nieba im spadła, miała najwyraźniej zapał do walki, którego chyba za ich trójkę z powodzeniem próbuje użyć. W tym celu trzeba pamiętać o kilku przesłankach do tego wiodących – przede wszystkim tej, która oznajmia użyteczność Light w działaniach bojowych. Nie ma jednak tak prosto, a mówiąc kolokwialnie, byłoby to zbyt banalne.
Pamiętacie jak za setki przemawiał kilkukrotnie tu jakże (nie)miły głos? Obraliście za jego źródło wysoką, długowłosą, kobietę herbacianą. Teraz dane było Wam potwierdzić swe przypuszczenia, gdyż jej usta poruszały się zgodnie ze słowami:

- Kto raz błąd popełnił, nie dane będzie, aby swe zachcianki czynił.
Który zaś rwie się pierwszy przed szeregi straconym zostanie.
…których ubarwienie wskazywało na przemawianie średnio liczebnego chóru kościelnego. Zaiste adekwatne do słów o charakterystycznym wydźwięku dla t e j księgi, jednakże z niej nie pochodzące.
Owe słowa były odpowiedzią na dialog się tu poprzednio pojawiający, lecz zbyt wiele konkretnych informacji nie wnosił. Równolegle z nimi, a tuż po zakończeniu Rytuału, Light doznała psychicznego uszczerbku na rozumie – odtąd zagasły w niej, tu podpowiem, na niedługi w zamierzeniu okres czasu, emocje, instynkty i uczucia, które świadomie sobie w ostatnich minutach wykreowała. Pozbawiona motywacji do działań zmuszona była do przerwania co robiła – a biegła na pole bitwy – właściwie to na nim już była, w pobliżu Kruka – i pozostania w bezruchu. Ta chwila zadumy w otoczeniu pustki, jakby jej ktoś przywiązał nogi do podłoża. Czas ten herbaciana postać wykorzystała na zabranie na ramię Cienia, a następnie, wraz z nim, podbiegnięcie do kota, który odzyskał pełne czucie w swojej jednej nodze (druga nadal była… przywiązanym patykiem). Niewielki dystans ich dzieli, powiedzmy że ledwo kilka kroków.
Zapytacie zapewne dlaczego z Light to się stało. Otóż, zaraz po eliminacji Kruka, istota skierowała wzrok nienawiści w stronę Lunatyczki, zaś od jej ciała zaczęły odpadać liczne krople wody, parując w powietrzu – oto efekt użycia kolejnego rytuału. Utraciła trochę swej cieczy, jej wzrost zmniejszył się o dobrych kilkanaście centymetrów, lecz nadal była w stanie Cienia ponieść.
Teraz, tutaj swe pierwsze skrzypce odgrywać może Kejko. Dziewczyny, rzucajcie kostką i ruszajcie swoje pionki gdzie tam zamierzacie, może z powodzeniem coś ugracie…

Anonymous - 29 Styczeń 2013, 19:26

Cóż, dlaczego nie dokonałem żadnego konkretnego ruchu? Bo cóż, miałem rzucić się na to niezrozumiałe zaklęcie jakiego dokonała nieznana mi istota? Wolałem już poczekać aż dokona tego, czego chciała. Pewnie zadowolona z wygranej, czyż nie? Powaliła tego co groźnie wygląda i łańcuchami miota, czyż nie? W dodatku istoty które miały mu uciec, wykazały się głupotą i zostały, to dopiero ma szczęście! Dokładnie tak pomyślałem, a zaraz w trakcie tego widziałem tylko jak dokonuje istota jakiegoś... Gestu? Wszystko wydawało się powoli tak niewyraźne, że nawet nie mogłem tego do końca sprecyzować. Schodziłem na ziemie swoim żywym cielskiem i to w dosłownym tego znaczeniu. Mogłem co najwyżej liczyć, że istota weźmie co chciała, dokona tego co zamierzała i odejdzie. Albo, że w jakiś sposób jakich to by komplikacji nie było, kobiety poradzą sobie. Ale tyle z mojej działalności... Bo wszystko mi się już w cholerę zmyło... Mogłem jeszcze tylko poczuć szczątkami świadomości, jak ktoś mnie podnosi...
Anonymous - 29 Styczeń 2013, 19:48

//Kejko możesz odpisać i nie bójcie się mój post i reakcja mojej postaci jest ustalona z Nori.

Lunatyczka biegła z wyciągniętym ostrzem z parasolki w stronę herbacianej postaci. Chciała jej odciąć sprawnym ruchem głowę i sprawdzić jej możliwości regeneracji. Po co? By zdobyć czas i osłonić mężczyznę, który jak podejrzewała już się poddał i nie zamierzał walczyć. Jednak kiedy już była z wyciągniętym ostrzem gotowa do zamachu poczuła coś dziwnego. Poczuła jak jej uczucia i cel po co biegła w danym kierunku nagle przestały istnieć. Jednak przecież biegła w konkretnym celu prawda? Nigdy nie biegła by z obnażoną bronią dla samej radości biegania. Jedynie co mogła teraz z tego rozumieć to to, że któraś z postaci była jej wrogiem. Znała siebie dostatecznie dobrze by to wywnioskować. Nietrudne teraz już było domyślić się, że była nim dziwna postać przypominająca kobietę stworzona z cieczy. Spojrzała na postać poruszającą się w stronę małego kotka, który siedział przy jej torbie. Tak, przecież miała go uratować, nie rozumiała po co ale pamiętała, że miała to zrobić.
Pobiegła najszybciej jak tylko umiała w stronę herbacianego stwora. Mimo wszystko domyślenie się i częściowe zrozumienie całej sytuacji zajęło jej parę cennych minut. W biegu wyciągnęła przed siebie rękę u skupiła się na głowie postaci będącej z każdą sekundą bliżej niej. Wciągnęła głęboko powietrze i zacisnęła pięść. Głowa nieznanej istoty powinna eksplodować, ale z racji że jej ciało nie składało się z samej wody, w najgorszym wypadku owa istota może poczuć jak część cieczy będąca jej głową jest jakby miażdżona. O ile jednak istota odczuwa coś prawda? Nawet jeśli ból jej nieznany to cząsteczki wody będące składem jej ciała powinny przez chwilę się poruszać co raczej powinno zwrócić jej uwagę na napastnika.
Light teraz zrodziła w sobie nowe uczucie, z racji, że zgasła w niej chęć pomocy to zrodziła się czysta nienawiść. Wściekłość na istotę, która odważyła się igrać z jej cennymi dla niej emocjami. Były dla niej jedyną liczącą się rzeczą, to one ją tworzyły i nie zamierzała ich tak łatwo komuś oddawać.
-Nikt mi nie zabierze uczuć.-powiedziała to cicho, jakby tylko do siebie-Nikt! W szczególności ty!
Krzyknęła z pasją w głosie, ta nienawiść aż sączyła się z niej jakby przybrała formę płynną. Napięcie jej mięśni, przyśpieszony oddech, głos, spojrzenie. Całą jej osobę wypełniały szczere emocje, którymi dawała się owładnąć.

Kejko - 29 Styczeń 2013, 22:17

Przypatrywała się wszystkiemu ogarnięta niepokojem. Kruk stracił najwyraźniej świadomość i teraz herbaciana postać od tak zabrała go sobie i zarzuciła przez ramię po czym swe kroki ponownie wymierzyła w jej kierunku. Kotka czując iż odzyskała władzę nad jedną z swych tylnych kończyn stanęła teraz i wzrok wbiła w postać ,która to się do niej zbliżała. Strach… mimo iż dalej go odczuwała stał on się pożywką na instynktów i wspomógł znacząco wytwarzanie się adrenaliny. Mimo iż jedna z łap zdawała się dalej bezużyteczna, kotka nie przejmowała się tym. Czworonogi pozbawiane nawet całkowicie jednej z swych kończyn potrafiły dobrze funkcjonować przy użyciu pozostałych. Zapewne rozsądniejszym wyjściem było by teraz uciec, jednak kotka zamiast się tego ruszyła naprzeciw herbacianemu stworowi. W tej samej chwili doszły do niej słowa jasnowłosej po czym odniosła wrażenie iż coś dziwnego zaczęło dziać się z stojącym naprzeciw niej stworem. Nawet jeśli było to jedynie jej mylne spostrzeżenie to Kejko nie zamierzała teraz siedzieć bezczynie czekając na kolejny ruch napastniczki. Gdy kotkę a istotę dzielił już zupełnie nieznaczny dystans, dachowiec odbił się mocno od ziemi by skoczyć wprost na klatkę piersiową herbacianego oprawcy. Jednak to nie było wszystko co zrobiła w tym momencie, bo w chwili gdy tylko zetknęła się z ową istotą jej forma zmieniła się błyskawicznie. To też teraz już nie maleńki i lekki kotek uderzył z impetem o stwora, a już naga dziewczyna która mimo iż posiadała dość delikatną posturę to wiadomym było iż swój ciężar posiadała. A jako że stwór już teraz był obciążony niezłym balastem ,który stanowił jej nieprzytomny towarzysz, to też dachowiec liczył iż jego własny ciężar oraz impet uderzenia zaowocują w utratę równowagi u ich przeciwnika. Teraz to instynkt nasuwał jej takie a nie inne zachowanie, co prawda broń którą miała w zwyczaju się posługiwać znajdowała się wśród kupki rzeczy to i tym w chwili obecnej dziewczyna nie przejmowała się zbytnio. Jeśli będzie musiała to posłuży się własnymi pazurami by wyjść z opresji. Całe to zajście musiało wyglądać co najmniej dziwnie… nagi dachowiec rzucający się na stwora niosącego na ramieniu nieprzytomnego mężczyznę. Cóż nagość… nie było teraz czasu na to by móc się nią przejmować, jednak ogon kotki obwinął się szczelnie wokół jej bioder. To stało się już typowym dla niej odruchem, kiedy to przemieniała się z kota w swą bardziej ludzką postać. Co prawda w tej formie paraliż jednej z kończyn był bardziej uciążliwy jednak dziewczyna miała nadzieję iż ustąpi on tak jak stało się to w przypadku drugiej całkiem sprawnej już kończyny.
Noritoshi - 2 Luty 2013, 19:47

Ostatnimi postami łatwo zauważyć jak prędko herbaciany stwór biegał miedzy swymi celami, chcąc je wykończyć. Raz któryś go zwodziły, innym razem na coś oczekiwał i tak się to przeciągało. Teraz jednak udało mu się pojmać Kruka - i to bez większego wysiłku, ot od pstryknięcia palcem miał na sobie ciężar sił wroga.
"domyślenie się i częściowe zrozumienie całej sytuacji zajęło jej parę cennych minut." - te parę minut niewątpliwie cennymi było. Biegnący kot był jednocześnie zagrożeniem i sprzyjającym losem - pierwsze, bo herbaciana była pewna, że coś się stanie, a drugie dlatego, że może zyskać na czasie gdy to ofiara sama do niej przyjdzie. Gdy znalazła się zbyt blisko, zwaliła Kruka na ziemie i próbowała zastawić się rękami przed pazurami kota, a następnie chwycić go nawet i brutalnie. Sama korzysta z mocy transformacji, widziała że przeciwnik też, lecz jakoś nie udało jej się przed tym skutecznie uchronić - ciężar nagiej kobiety spoczął na jej ciele i zmusił do upadku. Część kończyn w wyniku uderzenia plusnęła wodą, lecz nie tym się twór przejął - próba zgniecenia głowy była dobrym pomysłem - wszak to tutaj tkwiły oczy i tkwiły włosy - jedyne wytwory niebędące cieczą. Głowę spotkał niemiły los - część herbaty trysnęła w powietrze, kształt się całkiem zatracił, a po chwili w kałuży herbaty tkwiła... ryba o tych samych oczach, spękanych łuskach i włosach, otulających jej całe ciało, przez co ciężko było określić kontur identyczny z charakterystycznym dla ryb. Zaplanowały atak na mego stwora okazał się niewątpliwie ostrzem na piętę Achillesową. Ale akcja toczy się nadal!

Ryba zaczęła pluskać w kałuży herbaty i próbować się odbudować - to jednak zajmuje sporo czasu, dlatego też po chwili ustała to czynić - w mgnieniu oka zamiast ryby pojawiła się średniego wzrostu, o długich, szorstkich czarnych włosach, kobieta, przybrana w stare łachmany. Twarz posiadła zmarszczki - czwóreczka z przodu w polu oznaczonym jako wiek jest tu wskazana. Ciało nie należało do piękniejszych spośród kobiecych, a liczne blizny - bardzo liczne - tylko potwierdzały tezę o tym, że mamy do czynienia z średniowieczną wiedźmą, być może kiedyś już spaloną na stosie za swe praktyki wodne.

- Łachudry niewdzięczne... Potępiciele kwaśno dyszące. A tobie zabiorę wszystek - wszystek co mogłabyś nędznym życiem wyplatać! - Przemówiła lekko ochrypniętym głosem, w przerwach plując herbatą, zaś niektóre kwestie wypowiadając na tyle ekspresywnie, by mogły przerażać.
Cofnęła się od nich w moment, zaś zza ubrań wyciągnęła gamę czterech dwójek (tj. bliźniaczych) sztyletów, czyli takich o wspólnej rękojeści. Niezbyt standardowa broń, a jej ilość może sugerować łatwość posługiwania się nimi. Kolejne kroki poczyniła w tył, starając się znaleźć w pobliżu Kruka.

- Pozwolicie mi z nim odejść... Albo pozwolicie mi wziąć całą waszą trójkę. Wyrażam się jasno?!!! - Wykrzyknienie jak poprzednio - było godne podsycenia strachu wśród zebranych. Pozbawiona swej wodnej formy, co nie znaczy, że pozbawiona ran - zderzenie z Kejko odbiło się licznymi sińcami na ciele, a działalność Light powinna także znaleźć swoje miejsce wśród obrażeń - i tak tez było - z nosa pociekły dwie strugi krwi, z ust tez. Mały krwotok wewnętrzny? Czemu nie... I być może z drogami oddechowymi ma sporo wspólnego, ale mimo to naszej czarownicy zapału do walki nie brakuje.

A co z naszymi bohaterkami? Cóż, paraliż u jednej zniknął, a uczuciowość u drugiej powoli wracała. Herbata, która była składnikiem ciała rybio-płetwej, wsiąkała w glebę. Najwidoczniej nie zamierza jej wykorzystać - a może wręcz przeciwnie - właśnie coś z nią czyni?

Anonymous - 3 Luty 2013, 10:41

Light spojrzała na dziewczynę, teraz gołą i uśmiechnęła się w duchu. Przynajmniej teraz nie walczyła sam na sam z tym dziwnym stworem. Jednak uważnie obserwowała rybkę przybierającą z powrotem ludzką postać. Najwidoczniej jej atak zadziałał mimo, że już czuła lekkie skutki uboczne wykonywania o na taką odległość to zadowoliło ją przynajmniej to, że wyrządziła poważne szkody w ciele istoty. Szybkim ruchem zdjęła z siebie spódnice przykrywając jej materiałem ramiona dziewczyna a sama zostając w bieliźnie.
-Niestety nie mogę zgodzić się na twe warunki pani. Moja duma nie pozwala pozwolić ci wykraść tego młodzieńca, jeśli takie jest twe życzenie wpierw będziesz musiała mnie pokonać.
Mówiąc to podeszła parę kroków bliżej a woda, która wcześniej była herbatą zaczęła wychodzić z ziemi i zbierać się w ogół ostrza, który był trzonem parasola dziewczyny. Ona sama mówiła spokojnie jednak już wiedziała, że ta walka nie może trwać długo. Powinna ją zakończyć puki sama ma dość dużo siły. Gdy dostatecznie dużo wody zebrało się w ogół ostrza zatrzymała się naprzeciw czarownicy w odległości nie mniejszej niż metr i wymierzyła ostrze prosto w nią. Po sekundzie cieniutkie jak igły i ostre krople wody kierowały się z niesamowitą szybkością w stronę jej twarzy. Raczej nikłe prawdopodobieństwo, że czarownica była by w stanie odeprzeć ten atak. Mimo wszystko Light wyciągnęła przed siebie też drugą rękę i koncentrując się zacisnęła pięść powtarzając swój poprzedni atak.
Już nie patrząc na skuteczność ataku dziewczyna opadła zdyszana na kolana. Ataki z tej odległości naprawdę ją męczyły. Mimo wszystko lepiej było nie ryzykować by wiedźma wykonała swój ruch, nie znały jej możliwości a wyglądały one na naprawdę rozległe. Lunatyczka powoli podniosła się z ziemi stając na ugiętych nogach.

Kejko - 3 Luty 2013, 16:03

Gdy wraz z stworem i kocia dziewczyna runęła na ziemię szybko ułożyła się tak by wszystkie jej kończyny wylądowały na ziemi. Podobnie jak to w kociej formie można by rzec ,że spadła na cztery łapy by szybko odbić się od ziemi i odskoczyć do tyłu na całkiem sporą odległość. Wszak dachowce słynęły z swej kociej zwinności, sposób poruszania się Kejko znacznie różnił się od dotychczasowego. Ruchy stały się szybsze ale i miały w sobie więcej drapieżności. Kocie oczy były wbite w miejsce w którym to powinna znajdować się herbaciana, jednak ta jakby rozsypała się a jej miejsce zajęła...ryba. Kotce nie było dane przyglądać się długo łuskowatemu stworzeniu ,gdyż w jego miejscu pojawiła się nagle sędziwa kobieta. Blizny i zmarszczki pokrywały jak i szpeciły całe jej ciało. Kiedy z ust wiedzmy padły słowa naszpikowane jadem twarz Kejko przybrała oznaki gniewu. Jednak nim kotka zdążyła sama coś powiedzieć nagle poczuła na swych ramionach jakaś tkaninę a zaraz i potem słowa które padły z ust jasnowłosej. Przez chwilę zwróciła wzrok ku panience która przybyła im z odsieczą jednocześnie posłała jej swój uśmiech.
-Żadno z nas z Tobą nie odejdzie.
Skierowała te słowa do staruchy,po czym rzuciła spojrzenie na swego nieprzytomnego towarzysza.Teraz kiedy to nieznajoma postanowiła zaatakować dachowiec pośpiesznie ruszył w kierunku swych rzeczy. Nie pozwoliła sobie jednak na spuszczenie wzroku z ich przeciwniczki. Kejko chciała odzyskać swą broń czyli sztylety tkwiące pośród ubrań, jednak teraz każda chwila była cenna to też postanowiła spróbować czegoś jeszcze... W chwili gdy zaczęła się cofać w kierunku swych ubrań Kejko zaczęła śpiewać. Wszak przydomek z którego była znana nie wziął się bez powodu. Słodka melodia ,której każdy najmniejszy dźwięk przesycony był słodyczą, spokojem i ciepłem...które to wpędzały słuchaczy w błogą i nagłą senność. Jednak moc czaru kołysanki została skierowana jedynie w wiedźmę. Kota nie wiedziała czy jej działania przyniosą pożądane efekty, jednak miała nadzieję iż jeśli nie uda jej się uśpić staruchy to chociaż spowolni to znacznie jej reakcje. W czasie swego śpiewu dotarła do kupi ubrań z których wydobyła swą broń i teraz spowrotem pospiesznie ruszyła w kierunku walczących. Oczywiście w trakcie tego jej kołysanka nadal zatruwała ciszę a może raczej odgłosy walki?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group