To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Ogrody Rozalii - Altanka

Viper - 31 Październik 2011, 13:48

Jesień. Kolorowała świat na złoto. Pomarańczowe, czerwone, żółte i brązowe plamy siadały na liściach zabarwiając je, a potem, przeciążone intensywnością barwy listki opadały na ziemię, wirując w powietrzu jak baletnica wykonująca swój ostatni, przed zakończeniem kariery, solowy występ. Viper przepadał za tą porą roku. Nie towarzyszył jej być może radosny nastrój żadnych świąt, ani nie kojarzono jej z długim okresem wolnego. Z całą pewnością nikt nie myślał o niej z ciepłym nastawieniem. Nikt z wyjątkiem jego. Melancholijny nastrój odpowiadał bowiem mężczyźnie, który zwykle właśnie w takim cichym smutku był pogrążony. To było dość interesujące w jego przypadku. Bo Viper był pełen życia i zapału. Typowy aktywista, który nie znosił stagnacji i marazmu. Na zewnątrz. Bo w środku był właśnie takim smutnym panem, który mógłby godzinami przesiadywać w deszczu, zaczytując się w Hemingway'a i słuchając chopinowskich nokturnów. Jesień miała więcej zalet. Podczas zimna i pluchy ludzie chowali się do domów, kawiarni. Wszystkie pomieszczenia były po brzegi wypełnione, ale ulice pustoszały. W tym czasie zmniejszała się więc liczba zaskoczonych i pełnych ciekawości spojrzeń, posyłanych w stronę jego pokaźnej sylwetki.
Dlatego też nie protestował, gdy jego nastoletnia towarzyszka zaproponowała park jako miejsce do którego mieliby się udać. Był może nieco zaskoczony, bo o ile sam był zupełnie niewrażliwy na niskie temperatury i mógł chodzić po dworze w krótkim rękawku bez odczuwania najmniejszych tego konsekwencji, to jednak większość ludzi nie znosiła uczucia zmarznięcia. Grzała swoje czerwone nosy, naciągała na głowy wełniane czapki i usiłowała zakryć się jak największą ilością garderoby. Tego popołudnia nie padało, ale wiatr nie pieścił policzków dziewczyny toteż Viper co jakiś czas, z cieniem obawy zerkał na nią, by upewnić się, że nie zamieniła się jeszcze w sopel lodu.
-Jeśli będzie ci zimno, daj znać, dam Ci swoją bluzę-zaoferował, bo przecież jemu była zupełnie do niczego nie potrzebna. Nagle, kątem oka spostrzegła altankę. Była może niewielka i wyglądała dość smętnie, gdy oplatające ją różane krzewy zamieniły się w przypominającą pajęczą sieć plątaninę gałęzi, ale z całą pewnością była nieco osłonięta przed wiatrem.
-Chodźmy tam-zaproponował i udali się w tamtą stronę. Swoją drogą, maszerowanie z nią za rękę było potwornie niewygodne. Po pierwsze, ona cały czas musiała maszerować z ręką maksymalnie wyciągniętą do góry, a stawiane przez niego kroki, przypominały bardziej tip-topy niż faktyczny chód. No, ale skoro ona nalegała, to on nie śmiał jej odmówić. Posadził ją na jednej z ławek, po czym sam usiadł obok.
-Co robiłaś sama w tym centrum handlowym?-spytał po chwili milczenia-Wydawało mi się, że nastolatki nigdzie nie chodzą same. Zawsze wędrujecie całymi stadami-podzielił się swoją socjologiczną obserwacją. Fakt, dziewczyny nie potrafiły nawet same iść do łazienki, a co dopiero do centrum handlowego na zakupy! Czyżby ta mała nie miała żadnych przyjaciółek? To było aż nie do wiary, bo przecież była tak uroczą i miłą istotką.
-Tak, w ogóle... Jestem Viper-przedstawił się i wyciągnął w jej stronę otwartą dłoń.

Anonymous - 31 Październik 2011, 23:18

Małej Ir kolory jesieni od razu przypadły do gustu, a co za tym szło na jej twarzy zawitał wesoły już nie wymuszony uśmiech, tak samo jak i on wolała tą porę roku, niż na przykład wiosnę. Fakt, faktem nie było może tak ciepło jak na lato, lecz o wiele ładniej, a krajobrazy nie raz przyciągały nie jednego wielbiciela trybu życia domowego, jak wiadomo telewizja nie pokarze całego uroku jesieni, tego trzeba samemu doświadczyć, a ona uwielbiała wprost to robić. Dziewczyna, często się rozglądała się w poszukiwaniu czegoś ciekawego i od czasu do czasu puszczała chłopaka by podnieść jakiś liść, czy coś na wzór liścia, bo nie wszystkie okazy można nimi nazwać. Jednak faktem było to,że pogoda nie była za łaskawa, pomimo braku deszczu, faktycznie było jej lekko zimno, czego dowodem było pojawienie się gęsiej skórki na jej ręce. Jednak starała się tego nie okazywać, w końcu już dużo dla niej zrobił, a ona nie widziała sensu by ten marznął, bo oddał jej ubranie. No na jej nieszczęście chwile potem chłopak dosłownie jej to zaproponował, a ta zrobiła się czerwona, a na jej twarzy spełzł wyraz zakłopotania, a nawet mały rumieniec.
- Nie trzeba, mi na....
I w tym czasie kiedy coś mówiła, a raczej chciała powiedzieć z jej małych ust wydał się odgłos kichnięcia, a ta szybko zakryła usta rękami, bo nie wypadało na kogoś kichać, czy też nie zakryć ust podczas tego owego czynu.
- Nie naprawdę nie trzeba....
I ona dostrzegła altankę, początkowo gdy ten jej zaproponował wejście do środka, lekko się wzdrygał lecz szybko przyszedł jej moment zaufania i postanowiła wejść z nim do środka, skoro ją uratował teraz chyba nic jej nie zrobi, prawda? Jednak, jak nie patrząc jest tu pusto, więc nikt by mu nie przeszkodził. Dziewczyna jednak, szybko otrząsnęła się z owych myśli, bo przecież już mogła stwierdzić, że nic jej nie zrobi.
- Od razu lepiej.
Stwierdziła siedząc na ławce i machając nogami, lecz jego następne pytanie lekko ją zdziwiło, faktem miał trochę racji, bo nie powinna sama chodzić do centrum, lecz nie miała z kim iść. Oluś ja olewał, a rodziców nie było, więc co miała począć.
- Co robiłam? Musiałam kupić nowe ubranie dla siebie i jakieś nowe zabawki, bo stare mi się znudziły.
Nad następnym pytaniem chwilę się zastanawiała, bo faktycznie nie znała tu nikogo, kogo by mogła nazwać przyjacielem.
- A no, tak jakoś wyszło.
W końcu, chwilę potem poznała imię swojego wybawcy, co tez sprawiło, że ochoczo uścisnęła jego dłoń i się uśmiechnęła. Po czym zeskoczyła z ławki i lekko się ukłoniła.
- Irvette La Corux.
Wypowiedziała z dumą,. lecz ściszając przy nazwisku. Nazwisko same świadczyło o jej pochodzeniu, a nie chciała by on brał ją za rozpieszczone dziecko, które nic nie potrafi bez pieniędzy rodziców, oraz bez tuzina służących, które nawet ubrać się jej pomagają czy coś.

Viper - 1 Listopad 2011, 00:00

To prawda. Spacer po parku jesienią mógł być źródłem wielu ciekawych pamiątek. Nie tylko wielobarwnych liści, ale także, chociażby kasztanów. Sam Viper niczego z ziemi nie zbierał, ale nie raz widział jak roześmiane dzieci biegały po trawie w poszukiwaniu ciemnych kuleczek, z których potem, przy pomocy rodziców budowały luziki, czy inne kształty. Na te wszystkie sceny, rudowłosy patrzył zawsze z pewną nutką fascynacji. Sam, podobnych doświadczeń nie posiadał. Od najmłodszych lat uczono go jak trzymać broń, jak celnie rzucać sztyletem, jak rozpoznać dobrze wykonany miecz... Jak odbierać życie. Nikt nigdy nie pokazał mu jak ulepić ludzika z kasztanów i nie potrafiłby tego zrobić. Tak samo, jak nie potrafiłby złożyć kartki papieru w samolocik, ani puścić latawca. Wiedział jedynie, że dzisiejszy dzień był idealny do puszczania latawcy, bo wietrzny, ale nie umiałby tego zrobić. Patrzył więc z niejaką ciekawością na energiczną Irvette. Dawał jej jakieś czternaście lat, może mniej. Była wesoła i żywa. Podziwiał to, jak szybko pozbyła się myśli o tym, co spotkało ją w centrum handlowym, to jak szybko znów zaczęła cieszyć się życiem. Głównie dlatego, że sam, pomimo szczerych chęci, nie umiał zapomnieć o przeszłości. Była wciąż obecna w jego życiu, chociaż chciałby ją odciąć tak jak odcina się gnijącą kończynę. Bo podobnie jak gangrena rozprzestrzeniająca się z jątrzącej się rany, te wspomnienia i przeszłość nie pozwalały Viperowi wieść normalnego, spokojnego życia, którego by dla siebie chciał. A może... Może wcale go nie chciał? Może wbrew temu co lubił myśleć, przepadał za tym co robi? Teraz przynajmniej nadał temu jakiś cel, wierzył, że walczy o lepszą przyszłość. Teraz jednak warto było skupić się na teraźniejszości, w której jego młoda towarzyszka powoli zamarzała. Uśmiechnął się lekko gdy kichnęła, próbując mu odmówić.
-Na zdrowie-powiedział zdejmując bluzę i zarzucając ją jej na ramiona-Wybacz, wiem, że nie jest ci zimno i w ogóle, ale wolałbym nie mieć Twojego zdrowia na sumieniu. A o mnie się nie martw. Poza tym, że jestem nienaturalnie wielki, jestem też zupełnie odporny na zimno, więc mi nie przeszkadza-uspokoił ją w razie, gdyby miała się przejmować jego marznięciem. Nie bez powodu miał przecież przydomek Sub Zero. Dobrze, że nie wiedział iż dziewczyna obawiała się, że mógłby ją skrzywdzić. Byłoby mu z pewnością przykro, gdyby w jakiś sposób do tego doszedł. W końcu chciał dla niej jak najlepiej i pomógł jej. Dlaczego niby miałby jej pomagać, gdyby miał jej zaraz potem robić krzywdę? Wojna gwałcicieli? Nie, nie, nie, nic z tych rzeczy. Viper nie robił krzywdy nikomu, kto w jego mniemaniu na to nie zasłużył.
-Stare Ci się znudziły...-no tak. Rozpieszczone dziewczątko-Wiesz, ja nigdy nie miałem nawet jednej zabawki i jakoś żyję... Ale też nikt mnie nigdy nie napadł w centrum handlowym-nie można powiedzieć, że te rzeczy nie były ze sobą powiązane. Kto wie, czy gdyby nie uprowadzono go jako niemowlaka, nie zostałby małym, rudym, irlandzkim cieciem, któremu w szkole zabierano czekoladowe mleko? Choć miał problem z tym, by wyobrazić sobie podobną scenę, bo nawet jako początkujący asasyn, był najlepszy w swojej grupie. Samorodny talent.
-Powinnaś na siebie bardziej uważać. Nie zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie mógł ci pomóc...-ostrzegł ją spokojnym, niemal ojcowskim głosem-Może powinnaś nauczyć się samoobrony? Znam kilka prostych chwytów, którymi bez problemu rozłożyłabyś tego oprycha na łopatki-uznał to za dobry pomysł. Bo przecież nie będzie za nią wiecznie łaził jako osobisty bodyguard, ale mógł się upewnić, że następnym razem, blondynka sama będzie potrafiła o siebie zadbać.
-Irvette-powtórzył-Ładne imię... Ja jestem po prostu Viper... Nic więcej.-czasami zastanawiał się jak miał naprawdę na imię. Jak nazwali go rodzice i jakie nosił nazwisko. Ale nie miało to sensu. Nigdy się tego nie dowie więc po co w ogóle zawracać sobie tym głowę?

Anonymous - 1 Listopad 2011, 00:24

Ludziki z kasztanów, to robić umiała lecz nie mogła powiedzieć, że dzięki rodzicom, bo oni to nigdy nie mieli czasu na zabawę z dzieckiem, jedynymi osobami które się z nią bawiły, byli jej służący. Jednak, jak nie patrząc i tak nie robili tego z chęci samej zabawy z nią, czy też z powodu, że dziecko nie mogło polegać na rodzicach, lecz za samą zapłatę jaką płacili im rodzice małej Ir, by ta nie nudziła się, lub by ktoś robił za jej niby rodziców, którzy tak ciężko pracowali, co spowodowało iż nigdy nie mieli dla niej czasu, nawet na najgłupsza zabawę w chowanego, czy coś. Więc czy ona mogła tak twierdzić, że miała rodziców? Może lepszym stwierdzeniem by było, że miała ludzi którzy mieli robić to co jej rodzice powinni. Prawdą, było jednak, że przydałby się im latawiec, to z chęcią by go nauczyła jak to się robi, a co do samolotów z kartek papieru, no niestety też go nie nauczy bo nie posiada papieru przy sobie. Trafiając jej wiek raczej się pomylił, ale tak samo i ona zapewne by zrobiła, lecz wiedziała o tym od swojego nauczyciela dobrych manier, że nie wypada pytać o wiek ludzi, a raczej coś takiego zapamiętała z tych nudnych lekcji z owym osobnikiem.
To nie tak, że całkowicie zapomniała o tym co ją spotkało w centrum handlowym, lecz jej umysł całkowicie to wyparł owe zdarzenie, tak jakby nigdy nie miał miejsca, ani nie miało ogólnie się zdarzyć, lub po prostu wiedziała, że póki on jest przy niej nic jej się nie stanie takiego. Kiedy chwilę po tym poczuła ciepło jego bluzy na sobie, po prostu się rozpłynęła od razu zrobiło się jej cieplej, ale skoro on sam stwierdził, że nie jest mu zimno i raczej nie będzie, jej obawy o to, że przez nią będzie się potem źle czuł, lub coś w tym stylu szybko minęły. Teraz opatuliła się jego bluzką, by po chwili ją ubrać na siebie. Co prawda wyglądało to lekko komicznie, bo można powiedzieć, że prawie si.ę utopiła w niej, lecz dawało to pewnego uroku, na swój sposób.
- Dziękuję jesteś bardzo miły.
Fakt, początkowo myślała coś o tym, że mógłby jej coś zrobić lecz jak sama się skarciła, to jest nie możliwe, a teraz dając jej bluzkę jeszcze bardziej ją w tym uświadomił, że nie każdy facet na tym świecie jest zły i pragnie tylko jednego, a dokładnie tego co nie jest dla niej ani, dla innej dziewczyny dobre. No przynajmniej nie, jeśli sama tego nie chce, a jest jej to zabierane siłą.
- Nie, nie znudziły po prostu były już zniszczone i się rozwalały.
Jednak, druga wypowiedź lekko, no dobra dość mocno ją zdziwiła, bo fakt jak ktoś mógł nie mieć zabawek, przecież po to je produkowali no nie? By dzieci mogli się nimi bawić. Ir zrobiło się lekko smutno, lecz już coś wymyśliła.
- Proszę.
Powiedziała wręczając mu nowego pluszaka, był to różowy królik. Nie był on dość zwykły, bo jego futro przypominało coś bardzo przyjemnego, jakby ktoś dotykał najbardziej puszystą owcę.
- Nie lubię przemocy, przemoc jest zła, a zło prowadzi do wojen.
W jej oczach nagle zrobiła się pustka, a w jej umyśle przybrały obrazy za jej dzieciństwa, w których to nie potrafiła zapanować nad swoją mocą i niewinne pluszaki rzucały się na ludzi robiąc im krzywdę. Jej zawieszenie jednak nie trwało długo, po chwili znów się uśmiechnęła.
- Dziękuję za troskę.
Jego imię ją intrygowało, pierwszy raz słyszała takie imię, lecz była ciekawa czy to jego prawdziwe imię, czy tylko tak je podał, lecz nie miała zamiaru jak zwykle dociekać jak na razie, na pierwszym spotkaniu.
- Twoje imię też jest ładne.
Zeskoczyła znów z ławki i podeszła, a po chwili siedziała obok niego.

Viper - 6 Listopad 2011, 11:39

Zabawne. Na świecie istniało tak wiele wzorców i form, w które jakieś konkretne rzeczy miały się wpasowywać, ale rzadko kiedy dochodziło do faktycznego dopasowania. Na przykład rodzina. Powinna być kochająca, opiekuńcza i zawsze się wspierać, a niejednokrotnie wyglądała tak jak w przypadku Irvette. Lub, co gorsza, popadała w jakąś patologię, w której uzależnieni od alkoholu (czy innych środków) rodzice zapominali zupełnie o spoczywających na nich obowiązkach. Rodzina przestała być prawem każdego człowieka, była jakimś idyllicznym obrazem, który zawsze cierpiał na jakieś niedostatki. Bo jeśli nie brakowało miłości, to brakowało pieniędzy, a gdy pieniędzy było w bród, zwykle nie było czasu na rozwój uczucia i w takim błędnym kole generowane były kolejne pokolenia spaczonych ludzi, którzy mimo składanych sobie obietnic, z uporem maniaka powtarzali błędy starszego pokolenia. Viper zastanawiał się więc, czy kiedykolwiek, komukolwiek udało się znaleźć i stworzyć doskonałą harmonię, czy może ludzie zbyt byli egoistyczni i różni, by dało się spreparować coś, co stanowiłoby wzorzec domowego ogniska na miarę dzisiejszych czasów? Rzecz jasna, on sam prawdopodobnie nie pogardziłby nawet nazbyt zajętymi bądź obojętnymi rodzicami, bo wydawało mu się, że każda forma rodzicielskiej opiekuńczości byłaby lepsza niż to co zostało mu ofiarowane. Z drugiej strony, być może skończyłby jako beztalencie żebrzące pod kościołem na klęczkach o łaskę innych, bo przecież jedynym prawdziwym talentem sztukmistrza była zdolność do zadawania szybkiej i gwałtownej śmierci w sposób, którego niejeden towarzysz z klanu zabójców, mógł mu pozazdrościć. Może więc po prostu tak miało być i powinien w końcu przestać użalać się nad sobą? Spojrzał na uśmiechniętą dziewczynę, rozglądającą się energicznie po ozłoconym jesienią parku. Spoglądał na nią, dyskretnie, w nieco nadopiekuńczy sposób śledząc uważnie każdy krok. Może powinien wziąć z niej przykład? Bo nawet jeżeli wydarzenia z centrum handlowego wciąż czaiły się gdzieś w jej podświadomości, to nie pozwalała im sobą zawładnąć. Z drugiej strony, dużo łatwiej zapomnieć o tym co się nie stało niż o czymś, co miało miejsce i co było o wiele bardziej drastyczne niż gwałt. Zwłaszcza taki, do którego nie doszło.
Oddał jej swoją bluzę samemu kontrolując temperaturę swojego ciała i czyniąc się niewrażliwym na panujący chłód. Wolał, by się dodatkowo nie przeziębiła, choć w zasadzie nie miał zupełnie pojęcia dlaczego to miało jakiekolwiek znaczenie. Może po prostu miał słabość do niewinnych, bezbronnych istotek? Być może. Uśmiechnął się lekko, gdy dziewczę zatopiło się w o wiele za dużej bluzie. Nie przeszkadzało mu, że niemal szura rękawami po ziemi, a ściągacz, który zwykle znajdował się gdzieś na poziomie jego bioder, zamiata liście z ulicy.
-Nie ma za co-odpowiedział, bo w rzeczywistości nie było dla niego żadnym problemem zrezygnowanie z czegoś, co właściwie nosił tylko po to, by ludzie gapili się nieco mniej. Olbrzym paradujący w krótkim rękawku na mrozie jest mimo wszystko dużo ciekawszy niż... Po prostu olbrzym. A może tak mu się tylko zdawało? Uznał, że nie ma to większego znaczenia i podsumował te rozważania wzruszeniem ramion tuż przed tym, jak znaleźli się oboje w altance, gdzie usiedli.
Skinął lekko głową akceptując jej wyjaśnienie. Trudno powiedzieć, czy jej uwierzył czy nie. Z jego punktu widzenia była tylko dzieckiem i miała prawo zarówno do niewinnych, nikomu nie szkodzących kłamstewek, jak do odrobiny próżności i rozrzutności. Dzieciom generalnie pozwala się na znacznie więcej tłumacząc to tym właśnie, że są po prostu dziećmi.
Z zaskoczeniem spojrzał na pluszaka, którego mu wręczała.
-Chyba jestem na to trochę za stary, ale bardzo dziękuję...-odpowiedział nieco zakłopotany całą sytuacją. Nie, nie chciał wziąć pluszaka, ale fakt, że otrzymywał go od dziewczynki, która tonęła w jego bluzie niósł ze sobą pewną dawkę środka rozczulającego, który sprawił, że na moment zakręciło mu się w nosie. Ostatnio chyba strasznie zdziadział. Musiał się wziąć za siebie i zaangażować się w jakąś konkretną rzeź. Będzie wesoło.
-Bywa, że przemoc jest jedynym środkiem do rozwiązania konfliktu-odpowiedział spokojnie. Łatwo było wyznawać ideały pokoju, gdy nigdy nie próbowało się go zaprowadzić-No tak, pewnie wyglądałabyś... Dziwnie zakładając komuś nelsona...-stwierdził po chwili. Nie da się ukryć, że dziewczynka o złocistych puklach okalających jasną twarzyczkę wyglądałaby groteskowo wymierzając napastnikowi cios w splot słoneczny. Bardzo skuteczny swoją drogą. Ech, dlaczego słodkość zawsze wygrywała batalię z rozsądkiem?
-Czy ja wiem? Niesie ze sobą dość dziwne znaczenie-stwierdził, gdy skomplementowała jego imię. Bo właściwie oznaczało, że osoba, która go uprowadziła i zamordowała jego rodziców była dostatecznie nierozgarnięta, by nie pamiętać imienia węża, którego użyła, a jednak wystarczająco zwinna, by dopuścić się tego wszystkiego całkiem bezkarnie. Szlag by to trafił.

Abdio - 26 Listopad 2011, 17:35

Nieświadomy całego poprzedniego zamieszanie i zamyślony nad sprawami, które już wcześniej miał w główce, przybył w to miejsce. Jak się tu znalazł nie miał zupełnie pojęcia. Zaczynając od tego, że szedł przez siebie. Tylko wtedy podniósł oczy z zeszytu wszystkowiedzy i rozglądał się zaciekawiony, gdy uderzywszy o jakąś przeszkodę został zmuszony do zmiany kierunku. Oczywiście mając na myśli kierunek pod każdym, nie tylko fizycznym względem, więc równie dobrze mógł zawrócić. Nad czym jednak tak rozmyślał? Wcale nie nad tym czy na dnie czekoladowego jeziora o właściwościach morza leży ogromny żelek, od którego odrywają się malutkie misie, owoce czy jakiekolwiek inne kształty smacznych pseudo-kamyczków. Widząc to stworzenie można oczekiwać najróżniejszych bardzo filozoficznych przemyśleń, jednak to tylko złudzenie. Pozorna powaga wymalowana na wesołej zwykle twarzy i błękitne oczy skierowane na książkę, nie mające chwili odpoczynku w przeszukiwaniu tekstu, były tylko złudzeniem prawdziwych rozmyśleń. Miał w głowie coś zupełnie błahego, a tylko przez zamyślenia, które go ogarnęło, tak wielce skupił się na swoim celu. Zresztą mruczał cichutko każdą swoją myśl aby, usłyszawszy ją w doskonałych uszach, lepiej zapamiętać. Słowa jego nie były jednak słyszalne, chyba, że ktoś z uchem pod same zęby byłby zdolny podejść. W skrócie jednak można oznajmić, iż zastanawiał się nad problemami dobrych ludzi i złych ludzi. Zobaczył w jakiejś gazecie nagłówek o włamywaczu, który kogoś zabił. Zaczął się zastanawiać czemu chciał coś ukraść. Jednak jako, iż sam będąc kotem czasem brał rzeczy do niego nie należące pomyślał o tym, że złodziej na pewno zauroczony pięknem przedmiotu chciał go pożyczyć. (Oczywiście nie przewidział kot, że nie wszyscy jak coś ukradną to później oddają, oraz tego, że niektórzy kradną pieniądze.) Mruk jednak nie potrafił zrozumieć po co ludki zabijać. Przecież ludki trzeba kochać! Tak samo posągi! Kotek uważał, że wszystkich trzeba kochać, dlaczego więc ludzie robią takie złe rzeczy? Zatroskany tak o dobro świata, który powinien być miejscem gdzie wszyscy się kochają po prostu szedł i w dziwne zaszedł miejsca. W końcu jednak uznał, że to wszystko jest wina czekoladek. Tak! Ludzie za mało ich jedzą i nie mając tego jakże ważnego składnika codziennego szczęścia po prostu nie są wstanie funkcjonować prawidłowo! To wszystko wina właśnie czekoladki! Gdyby było jej więcej, takiej pysznej, a nie takiej co ją rozdają na każdym rogu za dwie monety, to ludzie byliby szczęśliwsi, a gdyby ludzie byli szczęśliwsi to by nie robili źle! Wymyśliwszy tak wspaniałą teorię krzyknął wesoło coś po kociemu, po czym jednak dłonią lewą, która nie była zajęta przytrzymywaniem grubego zeszytu, zakrył swoje usta i rozejrzał się. Nieszczęście! Zauważył przed sobą dwie istotki, a do jego głowy wpadła kolejna myśl. To było dziwne. Tak, było to bardzo dziwne. Co teraz biedny kot ma zrobić. Czy wybrać dalsze przemyślenia i pójść tropem jego złych myśli jak kradzież herbatki, czy też wytłumaczyć się z tego krzyczenia i tym samym zapewne zapomnieć o całej sprawie. Jednak nie mógł długo nad tym myśleć. Właściwie bez jego wiedzy usta otworzył się szeroko wypuszczając nie strumyczek czy potoczek, lecz całą rzekę słów, przy czym większość z nich została użyta tak, że pomimo sensu pojedynczego wyrazu całość była chaotyczna i pozbawiona w większości treści.
-Miaaau kotek przeprasza! Kotek nie wiedział, że ktoś tu jest i nie chciał przeszkadzać. Mru i w ogóle to wszystko wina tego złodzieja! Tak, nie kotka bo kotek wcale nie robił źle! Kotek tylko się - Jeszcze raz rozejrzał się by potwierdzić to co już wcześniej zauważył -Kotek tylko się gdzieś zagubił jak rozmyślał! Tak, to nie wina. Tylko nuu i dlatego! I wtedy kotek odkrył, że ... A właśnie i kotek przeprasza! Bo kotek wcale nie chciał nuu. I to. um cukierka?
Oczywiście jak zwykle się pogubił w swojej przemowie i nie wiedząc już sam co on właściwie mówił zaproponował jak zawsze coś do jedzenia. On by tylko ciągle jadł i chodził. Z drugiej jednak strony mówił na tyle szybko, robiąc przerwy trwające po dziesięć sekund, że zrozumienie go graniczyło z cudem. Co więcej niemałą uwagę mogły wzbudzić ręce, którymi robił chyba wszystko. Ot kreślenia w powietrzu wielkich kół do pakowania ich ze zdenerwowania. Zgubił się i jeszcze komuś przeszkodził, a co jak ci ludzie chcą go zjeść? Z drugiej strony to wcale nie jego wina, że był przewrażliwiony i jak zwykle przesadzał.

Viper - 26 Listopad 2011, 19:07

No proszę, a to ciekawe. Viper bowiem dość często poddawał się przeróżnym rozmyślaniom natury filozoficznej. Skupiał się na sensie istnienia, na relacji między przeszłością, teraźniejszością, a przyszłością... Ale nigdy nie myślał o czekoladowym jeziorze i o możliwości spoczywania na jego dnie wielkiego żelka, od którego odrywałyby się inne żelki... Jeśli jednak jest taki wielki żelek, a zdaje się, że jest całkiem spora grupa wyznawców podobnej teorii to jakim jest on żelkiem? Czy jest to żelkowy miś? Czy może jakiś wielki owoc? A może wielki żelek nie ma kształtu i jest po prostu wielką żelkową kulą? Pewnie nigdy się nie dowiemy, chyba, że ktoś dzielny uda się na samo dno czekoladowej otchłani by dowieść tej teorii lub udowodnić jej niesłuszność. Viper niestety nie miał podobnego zamiaru (choć to całkiem dobry pomysł na event).
Mężczyzna siedział w altance obok nieco może dziwnej nastolatki i czuł się w tej sytuacji umiarkowanie komfortowo. Głównie dlatego, że ogólnie niespecjalnie potrafił obchodzić się z płcią piękną, a płeć piękna a wydaniu nastoletnim była kilkukrotnie bardziej niebezpieczna niż ta dojrzała. Strach cokolwiek powiedzieć, żeby nie wywołać niepożądanych efektów. Poza tym trochę się bał... Bo czytał ostatnio jakąś książkę, w której to bohaterka zakochała się w mężczyźnie, który ją ocalił bez względu na to, że był sporo starszy od niej. Jeśli była jakaś rzecz, której cyrkowiec naprawdę bardzo nie chciał, to uganiająca się za nim, zauroczona nastolatka, bo takim ciężko przełożyć w sposób delikatny brak zainteresowania. Nie zamierzał niewinnej istotki niszczyć psychicznie, ale ponoć innego sposobu na pozbycie się takiej fanki nie było. Mężczyzna zerkał więc co jakiś czas na królową przytulanek z pewną dozą obawy. W sumie, może nie powinien był oddawać jej bluzy? Mogła ten gest źle zinterpretować... No, ale było jej zimno... A poza tym, teraz już jej przecież bluzy nie zabierze! Westchnął ciężko i pochylił się, przeczesując palcami gęste rude włosy. Życie potrafiło być nad wyraz kłopotliwe.
Z tych rozmyślań o własnych potencjalnych tarapatach wyrwał go jakiś dziwny okrzyk. Poderwał się więc z ławki. Niestety altanka nie była przewidziana dla typów jego wzrostu więc zarył łbem w belkę pod sufitem. Syknął z bólu i rozmasował obite miejsce, po to by zająć się po chwili lokalizowaniem źródła okrzyków. Nie był bowiem pewien, czy ktoś potrzebował pomocy, czy może raczej to Irvette będzie musiał chronić. Syndrom samca alfa? Na szczęście, źródłem dźwięku okazała się postać nie wymagająca żadnej interwencji. Teoretycznie. Bo zaraz wylał się z niej taki potok słów, że Viper jedynie uniósł nieznacznie brwi do góry i w zdumieniu słuchał pozbawionego sensu wywodu. Jedynie puenta zapisała się jakoś trwalej w jego głowie, bo akurat był głodny. Nie zamierzał rzecz jasna ograbiać dachowca z jego halloweenowych zapasów słodyczy, ale był głodny, o czym też przypomniał mu skręcający się żołądek.
-Nie, dzięki-odpowiedział szybko w kwestii cukierka. Rzecz jasna, mimo głodu nie zamierzał go zjadać. Nie był Verną, ale wybrałby się do jakiejś restauracji. No, ale teraz zaczął zastanawiać się nad tym co jeszcze powiedział młody kociak. Było chyba coś o zgubieniu się.
-Dobrze zrozumiałem, że się zgubiłeś?-to była doskonała okazja dla samca alfa! Czyżby kolejny ratunek tego dnia?-Pomóc Ci?

Abdio - 26 Listopad 2011, 21:36

Żelek jest nieskończonym bezkresem żelkowatości. Sam nie przybrawszy określonego kształtu wiecznie będzie rodzić malutkie żelki najróżniejszego typu. Nie posiada również żadnego smaku. Żaden twór nie jest od niego trwalszy, chyba, że wieczny. Nie jest jednak żadnym zatraceniem i nikt kto zawędruje do jego wielkiego żelka nadziei porzucać nie musi! Wprost przeciwnie, powinien radować się z odkrycia tego centrum wszechświata i osi krainy luster. Na tym jednym tworze bez kształtu, barwy czy rozmiary spoczywały tajemnice wszystkich istot tej krainy i każdej cząstki dziwów. Istnieje nawet legenda, że ten kto posiądzie tajemnice wielkiego żelka będzie wstanie zrobić co zechce z całą krainą luster. W strachu przed Strasznornicami nikt jednak nie odważył się tam jeszcze zapuścić, toteż pozostaje to w sferze legend. Kotek o tej legendzie nie miał nawet pojęcia, jednak widok dużego człowieczka był dziwny. Duży człowieczek na dodatek nie chciał cukierka. To było dziwne! On na pewno ma jakieś złe zamiary. To jest niemal pewne gdyż... gdyż kto normalny nie chce cukierka? Może myśli, że kotek ma ich więcej i chce dostać wszystkie? Białowłosy przyglądał się tylko z zaciekawieniem i jakoś dziwnie bez lęku. Przecież dobrze wiedział, że ten człowiek tak szybko do niego nie dojdzie, więc będzie mógł uciec, a wydaje się, że nie jest z tych co się rzucają. Tak! Taką właśnie myśl przyjął za prawdziwą. Była to kalkulacja tak chłodna jak rwące rzeki wypływające z wulkanów. Ruszył uszkiem. Nie wiedział, że spotkały się dwie osoby o durnych problemach. On o tym czemu to złodzieje kogoś zabijają (Oczywiście ani złodzieja, ani nawet wydarzenia nie znał. Nawet nie potrafiłby sobie przypomnieć, w której z gazet widział nagłówek). Z drugiej strony człowiek, który martwi się o ludzi jednocześnie będąc przerażonym na myśl, że ktoś się może w nim zakochać. Z drugiej strony lepiej mieć takie dziwne i zabawne zarazem problemy niż poważne! Tak, bo takie problemy to najwyżej niewielkie dziurki, a większe to prawdziwe klify i kaniony. Z drugiej strony Abdio był szczerze zaciekawiony jak można chcieć mu ukraść cukierki, których nie ma! Przecież on może zrobić, ale tak to nie ma bo skąd niby miałby mieć cukiereczki? Z drugiej strony może po prostu myślał, że kotek to coś złego? Może nawet chciał się zemścić? Przecież jak kotek zauważył to on się w głowę uderzył i to pewnie bolało. Nawet aż z tego wszystkiego, poczuwszy ból jakby to jego głowa o coś uderzyła, położył dłoń na swoich białych włosach. Przez chwilę trwał w tej pozycji aż do czasu gdy przemówił.
-Miaaau... Nie! Kotek nie potrzebuje. Kotek musi tylko trochę pochodzić i znajdzie domek. Kotek wcale nie uważa, że chcesz kotkowi ukraść cukierki! Kotek po prostu jeszcze nie chce wracać!
Jak zawsze wyjawił też swoje prawdziwe intencje, chociaż nie był tego świadomy. Cała komiczność jednak polegała na tym, że mówiąc to skierował oczy na swoje dłonie, które musiały wydać mu się niezwykle interesującym tworem. Po tym wszystkim jednak podniósł swoje oczy w kierunku nieznajomego i od razu się szeroko uśmiechnął. Oczywiście przy okazji sztucznie. Z drugiej strony to czy jakakolwiek pomoc mogłaby tu mieć miejsce? Oczywiście kot nie pomyślał, że on naprawdę nie wie gdzie mieszka. Może jedynie znów opowiadać o tym co mijał po drodze, jednak czy na pewno? Zajęty rozmyślaniem ani przez chwilę nie był świadomy tego co go otaczało. Jak już wspominałem dopiero uderzywszy się o coś zmieniał kierunek i robił to bez zastanowienia. Dlatego też nie było tu mowy o żadnej pomocy no chyba, że ktoś wie o Abdio więcej niż on sam. Kot nagle jednak zapragnął poruszyć pewną kwestię, która dotąd pozostała tajemnicą. To bardzo niegrzecznie jest się nie przedstawić prawda? Dlatego też postanowił naprawić błąd chociaż ten człowiek przed nim chciał mu zabrać wszystkie cukierki.
-Kotek się nazywa Abdio! Tak, tak brzmi kotka imię i kotek mówi bo kotek słyszał, że trzeba się przedstawiać i dlatego no bo jakby się kotek nie przedstawił to byłoby źle!
Znów oczywiście zdanie nieco chaotyczne, ale wypowiedziane spokojnie, więc znacznie łatwiejsze do zrozumienia.

Viper - 27 Listopad 2011, 00:13

Żelek, czy nie żelek, Vipera też specjalnie nie interesowało jego istnienie. Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej się z taką absurdalną teorią nie spotkał toteż w ogóle nie miał zdania i z całą pewnością nie miał w planach tracenia czasu na poszukiwanie domniemanego stwórcy całego tego bałaganu jakim była Kraina Luster. Tym bardziej, że jakoś trudno było mu postawić żelek w roli demiurga. Z resztą, najchętniej nie miałby nic wspólnego z tym nieszczęsnym magicznym światem. Na dobrą sprawę, zniknąłby z wielką chęcią z powierzchni obu. Zdaje się, że jedyne co go przy nich trzymało to świadomość, że pewna grupka ludzi na niego liczyła i potrzebowała go. To poczucie, że ktoś jeszcze jest dla nas ważny, a nie tylko my sami chroniło przed zimną samotnością, przed pustką, która wcześniej wypełniała go jakkolwiek sprzecznie to brzmi. Bo zanim powstali Anarchs, zanim zaczął walczyć o swoje idee, wciąż czuł się niezrozumiany. Teraz przynajmniej to jedno nie było problemem. Jeśli zaś chodzi o błahe problemy... Cóż, można chyba powiedzieć, że Viper szukał ich, by na moment chociaż zapomnieć o tych poważniejszych. Jak przykładowo powrót Fausta, o którym dowiedział się skądinąd. To co prawda napawało go jednocześnie obawą i radością. Z jednej strony, wiedział, że nekromanta będzie w stanie szybko pozbierać MORIĘ do kupy i postawić ją na nogi... Co mogło stanowić zagrożenie dla jego ostatniego planu, jakim było włamanie się do magazynu broni tejże organizacji. Z drugiej strony, był nieco rozczarowany i podminowany odkąd mężczyzna, którego wybrał sobie na nemesis zniknął i podejrzewano jego śmierć, a miałby nie zginąć z jego ręki. Teraz więc znów miał możliwość by zemścić się za to co zostało mu zrobione, bo nawet jeżeli Faust nie był potworem odpowiedzialnym za przemianę Żmii w cyrkowca, to jednak był ponad tą osobą, co jako wydającego rozkazy, czyniło go w stu procentach odpowiedzialnym za tę abominację.
Wracając jednak do kotka. Oczywiście, Irlandczyk nie miał najmniejszego zamiaru wyrządzać mu krzywdy, ale też nie miałby mu za złe podobnych podejrzeń. Nie wyglądał na osobę łatwą w obejściu, a większość nieznajomych uważała, że po prostu wyglądał groźnie. Może coś w tym było? Fakt, faktem, wielkie pokryte bliznami ciało nie było zbyt zachęcającym widokiem jeśli ktoś poszukiwał towarzysza to zjadania cukierków.
Kolejna chaotyczna wypowiedź stworka, utwierdziła rudowłosego w przekonaniu, że jest on typem, któremu trudno sklecić sensowne zdanie i który niemożliwym znajduje powiedzenie czegokolwiek bez miauknięcia, albo mruknięcia. Jednak dachowce były bardzo różne. Niektóre zachowywały się niemal całkiem jak ludzie i gdyby nie uszy i ogony trudno byłoby znaleźć różnice, a inne postępowały właśnie tak jak ten typek tutaj, przypominając bardziej zwierzę i to takie niesforne kociątko, a nie dorosłego kocura.
-Nie chodzi o to, że chcę Ci ukraść cukierki. Ja po prostu nie przepadam za słodkościami. Z resztą, czy wyglądam na fana cukierków?-spytał, bo to na moment go zastanowiło. Zawsze sądził, że osoby ogólnie postrzegane jako niebezpieczne nie wyglądają na takie, które lubią wsuwać tonami czekoladę. Wzruszył lekko ramionami wskazując na bezcelowość własnych rozważań, jednocześnie postanawiając, że skoro kociak pomocy nie chce i nie potrzebuje, to może sobie spokojnie usiąść na ławce i wrócić do rozmyślań na temat Irvette, która siedziała spokojnie, pogrążona w świecie własnych maskotek. Na raz jednak kot znów się odezwał. Tym razem postanowił się przedstawić i Viper nie musiał nawet zbyt długo składać jego wypowiedzi do kupy. Uśmiechnął się lekko.
-Miło mi Cię poznać-odpowiedział, bo mimowolnie nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że jest to istota nad wyraz urocza-Ja jestem Viper, a to jest Irvette, która... Cóż, w tej chwili chyba można powiedzieć, że znajduje się w swoim dziewczęcym świecie-odparł przedstawiając siebie i swoją towarzyszkę, która faktycznie niewiele sobie robiła z całego zamieszania wywoływanego przez krzykliwego uchatka.

Abdio - 27 Listopad 2011, 12:54

Ha! A jednak kotek dobrze poznał ludzi wiedząc, że Viper jest złodziejem. Co prawda nie cukierków jak błędnie przypuszczał, a broni. Dla niego nie jest to jednak wielka różnica, gdyż najchętniej wszystko zredukowałby do cukierków. Wyobraźmy sobie ulice ciągnąc się od jednego świata do drugiego wykonane nie z kamienna, który jest zły, a z wspaniałego słodkiego bruku cukierkowego! Zamiast mieczy wielkie lizaki. Tylko drzewa owocowe pozostałyby takie same. Dlatego, że ów kotek uznaje je za słodycze pomimo, że prawnie mają zupełnie inną kwalifikacje. Wracając jednak do wspaniałej wizji cukierkowego świata. Zamiast deszczu spadałyby słodkie kropelki soczków! Dla każdego w jemu odpowiednim smaku. Długopisy były by zrobione w części z lizaczków, dzięki czemu ludzie i tak zbyt często gryzący końcówki od wszelkich pisadeł, mogliby z pożytkiem dla swoich ust pisać listy. Również papier powinien być zjadany! To wszystko dla szpiegów. Skoro tacy muszą niszczyć swoje notatki gdy zostaną złapani to czemu nie mogą robić tego z przyjemnym smaczkiem pod języczkiem. No właśnie! Świat wypełniony do połowy cukierkami jest nie tylko doskonałą alternatywą, ale również miejsce tysiąckrotnie lepszym od tego co ich otacza. Tutaj nawet nie można zjeść listka! Kotek raz próbował i mu nie smakował, a przecież kotek kiedyś jadł i listek tak herbatkowo smakował. W takiej utopijnej rzeczywistości nie byłoby miejsca na wojny, rewolucje czy w końcu zemsty. Całe bowiem zło jakie jest w głowie Vipera jest powodowane przez rewolucję, a ostatnio nawet zemstę połączoną z rewolucją. W końcu czym innym jak nie rewolucją jest zabawa istotkami? Wszystko wina tych durnych dzieci Robespierre'a i Lenina. Każda rewolucja jest zła! Nawet świat cukierków wprowadzony przez ogólnoświatową rewolucję byłby zły. Na wszystko potrzebny jest czas i powolne reformy. Reform potrzeba też aby Abdio przestał mówić "kotek" co każde zdanie. Próbowano go nawet straszyć czy przekupować, lecz nic nie dawało efektu. Gdyby tak jednak ktoś postarał się dłużej niż jeden tylko raz zapewne miałoby to zupełnie inny efekt. Z drugiej strony dla tego stworzenia normalne było powtarzanie w każdym zdaniu kotek, a niechęć do cukierków była czymś wynaturzonym. Uważał, że nawet Kain musiał uwielbiać słodycze! Dla niego nawet terroryści wesoło zajadali się cukierkami planując kolejny zamach. Toteż gdy usłyszał słowa nieznajomego to ręce mu opadły. Otworzył delikatnie swoje usta ze zdziwienia. Oczy w zdziwieniu były niemal cały czas skierowane ku temu dużemu człowieczkowi. Właściwie poza cichym i niesłyszalnym niemal zdaniem nie zdołał nic powiedzieć.
Miau, jak można nie lubić cukierków?
Trwał w tej pozycji aż do następnej wypowiedzi. Jego nieopisane zdziwienie było tym większe, że przecież taki duży człowiek potrzebuje ze względu na swój rozmiar dużo cukierków. Tak! Bo słodycze dają szczęście, a gdyby była czekoladka to nikt by nie był dla żyjątek niemiły. Jego ogon poruszył się raz podczas rozmyślań. Później nic tylko krótkie wyczekiwanie w zdziwieniu aż do kolejnego słowa, na które uśmiechnął się wesoło. Poruszył uszkiem. Wykonał lekki ukłonik jak to przy przedstawianiu się zwykle robił. Tak, spóźnił się nieco. Kotek spojrzał na Irvette, której dotąd nie zauważył bo Viper był tak duży, że całą uwagę mruka sam zajął. Szybko jednak spojrzał na nielubiącego cukierki gdyż jak zrozumiał ona teraz pewnie ma jakiś sen i zatopiona w swoich wizjach nie będzie wstanie odpowiedzieć.
-Miaaau kotkowi też miło! Kotek by się chciał spytać czy.... może Irette chce cukierka? - Zważając na to jaki ma słuch oraz na bliskość wspomnienia jakim było usłyszenie imienia, można się dziwić skąd te przekręcenie miana trzeciej persony. Abdio jednak jeszcze nie skończył bo chciał wyjaśnić, że uważa, że cukierki się powinno jeść!
-Kotek uważa, że cukierki mają dobry wpływ na ludki! Jak nie jedzą to na kotka krzyczą, a później chcą kotka pacnąć, a kotek chciał tylko pomóc! To nie kotka wina, że zniszczył prawda?
O czym on mówił? Jedno jest istotne, że nie ma to żadnego związku z Viperem i nie będzie on wstanie przyporządkować tego żadnej konkretnej sytuacji.

Viper - 28 Listopad 2011, 18:12

Gdyby świat faktycznie był wykonany w całości z cukierków, Viper prawdopodobnie dawno już zaniechałby i tak już upierdliwej czynności jaką było po prostu egzystowanie. Biorąc pod uwagę fakt, że niemal namacalnie czuł własną nieprzystawalność do obu światów, trudno było sobie wyobrazić co czułby, gdyby światy te były tak przesłodzone. Zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że z oczywistych względów, on sam niósł ze sobą raczej gorzkawy posmak. Niemniej jedno trzeba przyznać, długopisy wykonane po części z czegoś jadalnego, to doprawdy świetny pomysł. Obgryzane ołówki, czy pióra, czy kredki, czy pisaki, nie wyglądały zbyt apetycznie, ale gdyby tak były zrobione z czegoś smakowitego? Problem, zdaje się, rodził się w chwili, gdy na konto lizania końcówki pisadła, zaniechalibyśmy pisania... Z resztą, teraz i tak większość pisaniny odbywa się drogą elektroniczną i jedynie dzieci w szkołach korzystają jeszcze z kreślenia kresek, celem komunikowania się.
Viper chodzącym złem? Nie, to chyba nie było najlepsze określenie. Z punktu widzenia osoby, która w głowie miała jedynie cukierki, mogło to rzecz jasna tak wyglądać, ale sprawa była przecież znacznie bardziej złożona. A może nie? Może wszystko było jedynie serią usprawiedliwień stworzonych po to, by odepchnąć od siebie oczywistą prawdę jaką było proste i dziecinne wręcz stwierdzenie, że zemsta, że śmierć i odbieranie komuś życia jest po prostu złe i niemoralne? Może rewolucja była jedynie środkiem i wymówką pozwalającą mu na zaspokojenie własnej żądzy krwi? Nie, niemożliwe, bo przecież nigdy nie skrzywdził niewinnej istoty. Niewinnej w jego mniemaniu. A jednak, dlaczego ktoś miałby mieć prawo do wyrządzenia mu bezkarnie krzywdy, a on miał zostać pozbawiony prawa do zemsty? To nie fair. W świecie nie było sprawiedliwości, więc trzeba ją było wprowadzić... Siłą, tak było najlepiej i najskuteczniej. Bo reformy, jak widać, nie sprawdzały się wcale. System kapitalistyczny zastępował kolejny system, który ostatecznie dążył do takiej samej formy wyzysku biedoty i królowania bogaczy... Nic się nie zmieniało. Poprzednie rewolucje się nie udały, ale może warto spróbować kolejny raz zamiast płakać nad czymś nie raczkując nawet w kierunku postępu?
-Ano można.-odpowiedział na pytanie kotka w pełni świadom, że było retoryczne... Chyba. Tak, czy inaczej, nie zamierzał mu tłumaczyć dlaczego nie lubi słodkości. Przecież nie wszyscy muszą lubić to samo i... Szczerze powiedziawszy jeśli wziąć pod uwagę to jak 'zdrowe' są cukiereczki nie widział nic złego w preferowaniu normalnej żywności. Bo jakby nie patrzeć otyłość i problemy z uzębieniem nie były jakoś szczytem jego marzeń... Czy, czyichkolwiek. Jeśli zaś Abdio faktycznie wcinał jedynie cukier, to jakim cudem miał jeszcze wszystkie zęby?
Viper uśmiechnął się na widok drzemiącej Irvette. W sumie, zaliczyła tego dnia sporo wrażeń, nic dziwnego, że tak po prostu usnęła. Jemu co prawda rzadko zdarzało się tak po prostu odpłynąć, ale mógł to zrozumieć.
-Pewnie by chciała, ale lepiej jej nie budzić-odpowiedział na pytanie kociaka, powracając przy tym wzrokiem do jego postaci. Starał się przy tym traktować jego wypowiedź możliwie poważnie i nie wybuchnąć śmiechem. To nie było łatwe zadanie, zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę zawarte w tej wypowiedzi treści.
-Myślę, że niejeden lekarz miałby wręcz odwrotne zdanie jeśli chodzi o cukierki i ich pozytywny wpływ na ludzi. Przecież cukier jest potwornie niezdrowy... No i, jeśli ktoś na Ciebie krzyczy to z całą pewnością nie dlatego, że je za mało cukierków, a dlatego, że jest gburem... Niektórzy ludzie po prostu taki mają charakter i nawet hektolitry gorącej czekolady niczego w tej materii nie mogłyby zmienić-zapewnił go pobłażliwym tonem z niemal ojcowskim uśmiechem na twarzy.

Abdio - 30 Listopad 2011, 19:07

Oczywiście świat nie byłby przesłodzony, a jedynie bardziej użyteczny! Wiele rzeczy można by po prostu skonsumować nie martwiąc się o zdrowie. Bo trzeba szczerze powiedzieć, że obgryzanie takich ołówków nie jest wcale korzystniejsze od zjedzenia pewnej ilości cukru. Z drugiej strony nie można też zaprzeczyć, iż mimo wszystko jest to w pewnym stopniu szkodliwe. Nawet jeśli ten dziwny kot uważa owoce za słodycze to wcale go nie ratuje. Właściwie jedynie dlatego przez kilka małych szczegółów jego zęby są i będą całe. Z drugiej zaś strony spożywanie tak wielkiej ilości cukru nie pozostaje bez swojego wpływu na tego kota, jednak o tej negatywnej stronie Abdio nie wie. Może nawet lepiej go nie uświadamiać? Kto wie jak zachowa się gdy zburzy się jego cały dotychczasowy światopogląd i brutalnie pchnie w zdrowotną rzeczywistość.
-Miaaaau
Tylko tyle zdołał wypowiedzieć obserwując z szeroko otwartymi oczami jak ktoś mówi, że cukier jest niezdrowy. Trudno było jednoznacznie orzec czy jego oczy wyrażają oburzenie czy przerażenie, nie było to jednak nic dobrego. Na szczęście szybko zniknęło i zmieniło się w szczere zaciekawienie.
-Miaau tak uważasz? Kotek tak o tym nie myślał! Kotek będzie musiał to przemyśleć, ale na pewno czekoladka pomaga! Tak, na pewno! Tylko, że nie cudownie... Bo nic nie działa cudownie prawda? Dlatego człowiekowie - Krótka pauza, w której kot skierował swoje spojrzenie na dłonie i mruczał coś niewyraźnie. W końcu jednak wrócił do wypowiedzi. -Ludzie, tak ludzie, powinni być mili! Bo wtedy to byłoby fajnie prawda? Kotek stara się być miły! Mru
Widać, że Abdio miał swoją wizję i nawet teraz próbował patrzeć na świat z najlepszej ze stron. Oczywiście prawdą było, że świat jest niesprawiedliwy. Oczywiście nie dlatego, że taki jest z natury. To ludzie czynią go piekłem i wszelkie skargi mogą być kierowane tylko w stronę "złych" ludzi. Jeśli jednak chodzi o rewolucję to śmiało można powiedzieć, że zawsze jest zła. Historia bowiem pokazuje, że niezależnie od szczytnych celów wszystkie wielkie powstania uciemiężonych zakończyły się jeśli nie klęską to koszmarem. Przykładem może być chociaż burżuazyjna francuska, gdy ścięto króla, który więził w bastylii niewielką garstkę szaleńców, a na jego miejsce wszedł Robespierre będący największym katem własnego narodu, a nawet własnych współpracowników. Nawet Ludwik XIV nie dopuścił się takich zbrodni przy wprowadzeniu monarchii absolutnej. Co więcej wspomniany król "spacyfikował" szlachtę w sposób pokojowy. Inny przykład to rewolucja bolszewicka, która co prawda zniosła carat lecz wprowadziła Rosję w jeszcze większą ruinę niż za rządów Romanowów. Nawet potężne militarnie ZSRR nie było silne gospodarczo. Ludziom, których nowa władza kontrolowała na każdym kroku nie było w cale lepiej niż za niewol carskiej. Pozostała ta sama bieda, lecz dodano inwigilację. Na Syberię wysyłano znacznie więcej ludzi niż zostało tam zesłanych nakazem imperatora. Dlatego można śmiało uznać, że z rewolucji nigdy nie wynika nic dobrego. Co więcej samo hasło sprawiedliwości nie może być wprowadzone siłą. To tak samo jakby chciano indoktrynować ludzi na etyczne zachowanie. Sprawiedliwość wprowadzona siłą szybko zamieni się w okrutną dręczycielkę bo co uznamy za sprawiedliwe? Jest wiele definicji. Z drugiej strony nie oznacza to wcale pogodzenia się, a właśnie przemyślaną reformę zbrojną. Bo nikt nie twierdzi, że Viper nie ma prawa siłą wynegocjować swoich praw. Wyraźnie jednak musi zaznaczyć, że nie robi tego dla świata czy dla sprawiedliwości, a jako walkę z ludźmi nieprawymi, których eliminacja będzie dobra dla wszystkich oraz osobistą zemstę. Nie wolno ukrywać się za wielkimi hasłami gdy działanie jest podyktowane nienawiścią. Na zakończenie nie zapomnijmy, że rewolucja jako gwałtowna jest nie do opanowania, a więc nikt nie jest zdolny przewidzieć jej skutków. Nigdy też robotnicy nie powinni zajmować się rządzeniem bo nie to jest ich zadaniem. Kotek spojrzał na śpiącą istotkę, a następnie na dużego człowieka. Skoro by chciała to trzeba dać prawda? Dlatego też Abdio machnął rękami i zapytał wesoło:
-To może kotek zostawi cukiereczka obok i jak się obudzi to zje?
Tak, znakomita myśl lecz nie ostatnia. Szybko bowiem, nim jeszcze zdążył wziąć oddech już rozpoczął kolejną przemowę, tym razem znacznie inną treściowo. Bo uznał, że ma przed sobą mądrego człowieka i chciał spytać o to nad czym tak się długo głowił.
-Kotek ma pytanie! Bo jak ktoś kogoś zabije to jest źle prawda? Nuu to kotek wie, ale co jak ktoś chce ukraść i kogoś zabije? Mru... Bo kotek nie rozumie! Przecież kradzież jest mniej zła niż zabicie więc po co. I kotek nie wie!

Viper - 2 Grudzień 2011, 00:57

Czy obgryzanie ołówków jest bardziej szkodliwe niż wsuwanie kilogramów cukierków? Wątpliwe, ale Viper na szczęście z całą pewnością nie zamierzał biednemu kotkowi tłumaczyć, że jego ukochane słodkości są po prostu szkodliwe. Mógł mu to powiedzieć, oznajmić, ale drążyć tematu z całą pewnością nie zamierzał. Strach pomyśleć o reakcji dentysty, który miałby okazję zajrzeć mu do tej paszczęki wyżartej cukrem. Mało tego? Co jeśli się nabawi cukrzycy? Ponoć to możliwe? Nie wspominając o problemach z krwią i w ogóle... Na pewno jedzenie takich ilości smakołyków nie było najlepszym sposobem na życie, ale w opinii rebelianta (o dziwo) znacznie skuteczniejsze byłoby, zamiast zakazywać mu i straszyć go czarną przyszłością związaną z czekoladą, spróbować wyperswadować, że inne posiłki też są okej. Może gdyby kotek zaczął jeść także warzywa i mięso chociaż ograniczyłby spożywanie innych, mniej zdrowych produktów? Pozostawało mieć taką nadzieję, choć na razie wyraźnie poziom ich zażyłości nie osiągnął takiego poziomu, by rudowłosemu zabójcy chciało się poświęcać czas i energię na tego nieopierzonego huncwota. Nawet jeśli miał w sobie coś uroczego i relaksującego, co wywoływało cień uśmiechu na piegowatej, jasnej twarzy.
-No, pomyśleć nie zaszkodzi.-stwierdził i spróbował się przeciągnąć, ale niestety jak wyprostował ręce to mógł je oprzeć na suficie altanki więc z wyciągania kręgosłupa nici. Skrzywił się mimowolnie i powrócił spojrzeniem do kociaka, który najwyraźniej uważał cukier i wszelkie inne słodkości za boski dar.
-Cóż, czekolada jest okej.. Tak sądzę. Zwłaszcza gorąca, taka do picia... No wiesz, jak jest zimno... Z bitą śmietaną może nawet-na moment się rozmarzył, bo fakt iż nie odczuwał zimna tak jak inni nie oznaczał, że nie lubił gorącej czekolady zimą. Każdy lubił gorącą czekoladę zimą, a jak nie to był mutantem i tyle! Nawet mutant by mu to powiedział, taki jak Viper na przykład! Chociaż jemu akurat ta czekolada kojarzyła się raczej z przyjemnym, romantycznym nastrojem, może miłym towarzystwem jakiejś dziewczyny? Z randką na którą nigdy nie miał okazji zabrać swojej ukochanej. Tak, z tym właśnie kojarzyła mu się gorąca czekolada z bitą śmietaną, bo pamiętał jak Czarna Mamba, czy może raczej Danaerys wspominała, że jej marzeniem było takiej właśnie rozkosznie słodkiej substancji napić się w zimowy wieczór. Wtedy gdy oboje byli jeszcze normalnymi ludźmi wrażliwymi na chłód, a którym zabronione było spożywanie czegokolwiek innego niż ryżu. W dodatku, w niezbyt wyszukanych formach. Z dodatkiem wody na popitkę, chyba, że ktoś się akurat krztusił własną krwią.
-Ludzie z pewnością powinni być mili-stwierdził z nutką zamyślenia w głosie-Ale z równą pewnością, mogę powiedzieć iż większość nie jest. Dobrze jednak, że Ty starasz się zachowywać jak należy. To dobra cecha-posłał w jego stronę drobny uśmiech. W sumie, zawsze przepadał za dachowcami. Mieli w sobie tyle ciepła, co dziwne bo ogólnie kotów nie lubił. To znaczy, wolał psy, bo wiadomo, że nie chodził po parku i nie kopał miauczących sierściuchów. Jednak cenił sobie wierność i oddanie psów, którymi koty, biegające zawsze własnymi drogami, pochwalić się nie mogły. Choć widział także okazywane przez koty uczucia... Mruczenie i pomiaukiwania z tęsknoty za właścicielem. Jakby się nad tym zastanowić, każdy zwierzak był lepszy niż człowiek. Może dlatego dachowcy byli tacy? Łączyli w sobie dobre cechy jednego i drugiego? Choć też nie stanowiło to żadnej reguły.
Źli ludzie. Ktoś by powiedział, że nie ma czegoś takiego. Są ludzie którzy błądzą. Bo rzadko kiedy człowiek robi coś z zamierzeniem popełnienia złego czynu, a nawet jeżeli tak właśnie postępuje to robi to dlatego, że w jego mniemaniu, będzie to miało dobre skutki w dalszej perspektywie. Można prowadzić debaty moralne na temat tego, czy człowiek powinien mieć prawo do decydowania o tym co jest dobre, a co nie, jednak w tej kwestii można powiedzieć, że Viper poniekąd zgadzał się z tymi filozofami, którzy twierdzili, że ktokolwiek zdolny jest do podjęcia działań realizujących jego cele, jest usprawiedliwiony. Bo działanie samo w sobie zawsze było dobre. Rzecz jasna naginał później te teorie gdy myślał o złoczyńcach tego świata, takich jak Stalin, czy Hitler, upojonych podobnymi myślami, ale szybko uznawał, że Ci dwaj panowie nie mogli być zdrowi na umyśle. Oczywiście, szanowny pan Żmija znał dobrze historie wielkich rewolucji i wielkich upadków ludzkości. Jednak coś kazało mu myśleć, że sam może działać inaczej. Bo faktem jest, że teraz nie chodziło już tylko o jego osobistą zemstę. Jasne, jej zaspokojenie było częścią... Częścią walki o coś więcej. Bo w jego mniemaniu świat nie powinien funkcjonować tak jak teraz... I w mniemaniu jego popleczników też nie. Dlaczego niby jakiś tajemniczy Loki, albo inny Faust, o którym świat niewiele wiedział poza tym jaki ma pseudonim miał innym mówić co mają robić, jak żyć? Szantażować strachem i własnymi jakimiś szatańskimi wizjami i marzeniami o wielkiej władzy? Biedny Viper nawet nie zdawał sobie sprawy, że był jedynie narzędziem w czyichś rękach. Po raz kolejny. Po raz kolejny służył komuś jako maszynka do zabijania ewentualnych przeciwników i pozyskiwania wpływów. Zawsze tak było... Z tym, że teraz zupełnie nie zdawał sobie z tego faktu sprawy. Pytanie, czy kiedykolwiek nadejdzie taki moment, gdy samodzielnie podejmie jakąś decyzję? Poważniejszą niż to jaką koszulkę na siebie założyć? A może faktycznie, niektórzy ludzie nie rodzili się po to, by samymi o sobie decydować i wszelkie dyktatury Korei Północnej i innych wspaniałych państw, miały wszelkie prawo i logikę popierającą takie właśnie traktowanie ludzkiej masy? Wolał tak o tym nie myśleć. Człowiek był istotą myślącą i mógł myśleć sam, jeśli tylko miał ochotę i sposobność.
-Dobry pomysł-uznał odpowiadając na pytanie Abdio. Nie wątpił, że Irvette nie pogardzi słodkością. Może myślał tak tylko dlatego, że przyłapał ją na kupowaniu ton przytulanek, a może dlatego, że cała wydała mu się słodka? Nie potrafił w niej dostrzegać dziewczęcia owładniętego chęcią schudnięcia, wymiotującego po każdym posiłku. O właśnie. Jakim prawem ktoś mówił tym nieszczęsnym dziewczynom, że nie mogą wyglądać tak, a mają tak? To było chore! Choć akurat za tę jedną rzecz, żadna z organizacji nie była odpowiedzialna.
Nagłe pytanie o zabójstwo nieco zbiło Vipera z tropu. Miał problemy z odpowiadaniem na podobne zagadnienia. W jego mniemaniu zabijanie było czymś normalnym. Robił to, tak jak jakaś kobieta sprzedawała bułki. Odruchowo, machinalnie i bez zastanowienia. Tak jak go tego nauczono.
-Nie wiem. Są różne powody by zabijać. W przypadku złodzieja, podejrzewałbym panikę. Może włamał się, ktoś przyłapał go na tym, a on w popłochu, nie wiedząc co ma zrobić po prostu pociągnął za spust? Tak to się zazwyczaj odbywa w podobnych sytuacjach, choć oczywiście zabójstwo nie jest żadnym rozwiązaniem. Ale w takich momentach człowiek przestaje myśleć i działa bez zastanowienia. Jest jak przerażone dzikie zwierzę, które atakuje by przeżyć nawet jeśli przeciwnik jest znacznie silniejszy od niego-nie miał pojęcia, czy cokolwiek z tego wykładu dotrze do chłopca. Czy zostanie zrozumiany. Nigdy nie miał specjalnego podejścia do dzieci. Nie posiadał tej tajemniczej zdolności tłumaczenia czegoś w sposób przystępny i łatwy do zrozumienia. Gdyby miał komuś na przykład opowiedzieć o porodzie to prawdopodobnie zawarłby w opisie zwroty pod tytułem 'trudny do opisania ból i hektolitry krwi' bo nie miał w tym żadnego doświadczenia, a mniej więcej tak to wyglądało w jego głowie. Biedne dziecko, które go kiedyś zapyta skąd się biorą dzieci, bo na pewno nie usłyszy żadnej opowieści o kapuście, czy bocianie.

Abdio - 7 Grudzień 2011, 00:30

<Już kotek piszę, już, już!>

Szkodliwych jest wiele rzeczy, a jeśli taki człowieczek zbyt będzie szukał idealnego zdrowia to całe jego życie minie tak jakby był zwykłą roślinką. Zatem kotek wolał jeść cukierki i cieszyć się z tego niż dla kilku lat życia dłużej musieć cierpieć, tym bardziej, że cukierki to nie było nic zakazanego, a jeśli nie mówią, że nie wolno to wolno ot co! Dlatego też nie prawdą jest, że cukierki są takie szkodliwe jak to pewien buntownik mówi. Oczywiście nie oznacza to, że Abdio nie je innych posiłków poza samymi słodyczami. To byłoby po prostu nierealne. On przecież zjada bardzo dużo. Tutaj należy się zastanowić nad powodem. Wystarczy jedno spojrzenie aby zrozumieć, że przy jego trybie życia musi jeść dużo. On niemal ciągle przed czymś ucieka, a jak nie ucieka to mówi machając rękoma. Mimo wszystko stwierdzenie o czekoladzie było niezwykle nieprzemyślane, a to dlatego, że Abdio teraz oczywiście się rozgada. Nim to jednak zrobił to miał okazję się zdziwić. Nie zrozumiał bowiem gestu wyciągnięcia ręki, który był zaczątkiem do nieudanego przeciągnięcia się. Szybko jednak jego myśl wyparła rozkosz picia czekoladki. Tak, kotek się po prostu zamyślił. Zamknął swoje oczy i podnosząc łapkę do góry jakby naprawdę trzymał kubek, wyobraził sobie, że właśnie teraz pije właśnie taką lekko cieplutką czekoladkę. Bowiem gorącej nigdy nie lubił, zawsze dmuchał aż będzie można zanurzyć nos i nie wyjąć go z krzykiem. On jednak miał nieco inne pojęcie na temat czekoladki, którą pijał nie na mrozie, a w ciepłym kąciku pokoju. Dla niego do pełni zadowolenia musiały być doskonałe warunki. Poza tym był nieco niewyedukowany i nie wiedział, że ta czekolada nie zamarznie jak woda jeśli wystawi się ją na mróz. Przynajmniej nie natychmiast. Mówienie też, że koty nie są wierne to zwykłe kłamstwo. Przynajmniej w wypadku Abdia i niektórych kotów. On jest po prostu zbyt zabiegany żeby wiedzieć gdzie mieszkają mili ludzie. Ile to osób zna i chciałby spotkać ale nie ma jak bo pomimo bycia w ich domu po prostu nie pamięta drogi. Tak może być nawet jeśli ktoś go przygarnie bo kot po prostu zapomni lub po wyjściu na spacer gdzieś ucieknie ot! Psy natomiast są straszne, przynajmniej dla Abdia. Bo szczekają. Nie chodzi nawet o fakt, że mogą ugryźć ale dla wrażliwych uszu kota ich złowrogie głosy są niczym anielskie trąby. Było to przerażające i tyle! Z drugiej strony Abdio zawsze kochał psy, byle tylko się do niego nie zbliżały. Stop! Czy kotka właśnie pochwalono? Otworzył nagle swoje oczy i ukazał białe ząbki w szczerym uśmiechu. Również w oczach było widać szczerą radość z tej pochwały. Oczywiście za szczerym wyrazem szczęścia poszły również słowa, ale dopiero po chwili, po której kot nacieszył się pochwalą.
-Kotek dobrze robi? Kotek kuje... znaczy nie! Nie! Kotek dziękuje. Tak, kotek dziękuje tak to kotek chciał powiedzieć.
Z tej całej radości pomylił słowa, a raczej użył formy, którą często wypowiadał gdy mu się śpieszyło... czyli zawsze. Tyle, że forma ta była dla znających mruka, nie zaś dla innych ludzi, którzy zapewne by źle zrozumieli. Kotek bowiem wydedukował, że kuje oznacza coś zupełnie innego. Oznacza to, że nie wolno używać bo ktoś nie zrozumie! Kotek jednak jako zwolennik absolutyzmu moralnego nie może się zgodzić o relatywizmie etyki. Dlatego też kotek podda to małej krytyce. Najpierw jednak co o złych ludziach. Nie ma czegoś takiego? Weźmy pod uwagę, że czyn zły jest czynem złym. To nie podlega wątpliwości, a czy osoba zła to nie taka, która dokonuje złych czynów? Nawet jeśli robi to nieświadomie to nie oznacza, że nie jest zła! Poza tym wystarczy zastanowienie i trochę starania by zrozumieć co jest dobre, a co złe, a zdaniem Sokratesa to już wystarczy aby nie czynić źle. Oczywiście wszyscy to skrytykują, ale trudno zaprzeczyć, że osoba o rozwiniętej moralności, świadoma co robić należy, a czego nie, jest mniej skłonna do złych czynów. W polityce również można powiedzieć, że historię piszą zwycięzcy, ale legendy tworzą sprawiedliwi. Nie wolno nikomu decydować o tym co jest dobre, a co złe, a samo przyzwolenie na to już jest przyzwoleniem na czynienie zła. Co więcej cytując tutaj antycznych, którzy w wielu sprawach od współczesnych byli mądrzejsi "Oddajmy się w niewolę prawa aby zachować wolność." Nieograniczona wolność może być porównana do nieograniczonego wzrostu populacji. Początkowo prowadzi do czegoś dobrego, później gdy jest jej za dużo i człowiek może decydować co jest dobre, a co złe, znajdują się charyzmatyczne jednostki, które korzystając z wolności odbierają ją innym. Natomiast jeśli chodzi o rewolucję, to zawsze niosą za sobą kontrrewolucję. Przypomnijmy tutaj powstanie w Wandei, gdzie zabito 200 tysięcy rojalistów. Trudno szukać takiej zbrodni nawet w dobie pełni absolutyzmu francuskiego. Nawet wypędzenie hugenotów nie było mordem, a jedynie wypędzeniem. Oczywiście Robiespierre nie myślał, że przyjdzie mu walczyć z własnymi "towarzyszami", on również chciał zmienić świat na lepsze. Nie można jednak zapomnieć, że rewolucja wymienia jeden reżim na drugi, często jeszcze bardziej krwawy. Co nie oznacza, że ze światem trzeba się zgadzać. Czym innym jest jednak reforma i ewentualna walka z dobrym przygotowaniem, a czym innym niemal spontaniczna rewolta, której nikt nie kontroluje, i w której osoby nie znające się na wojnie, ani nie mające gotowego planu dają masom nadzieję na poprawę ich losu. Wykorzystują po prostu masy zamiast przygotować konkretny plan, stworzyć nowy świat nim zburzy się stary i na tym właśnie polega różnica między Wielką Reformą, a Rewolucją. Zastosujmy tutaj porównania do budowy parlamentu. Reformatorzy najpierw zbudują nowy parlament, do czasu ukończenia budowy obradując w starym. Rewolucjoniści uznają, że stary jest zły i po prostu go zburzą, a później będą się martwić o pieniądze, plany nowego budynku czy o miejsce obrad. Samo też porównanie totalitaryzmu do indywidualizmu jest błędne. Bowiem taki kotek. Jest grzeczny i stara się robić dobrze, lecz mimo to potrzebuje wskazania drogi. Gdyby tego nie było robiłby wiele rzeczy źle. Tak jest z każdym. Całkowita wolność wprowadzi do stworzenia mas w miejsce indywidualistycznych społeczeństw, w których każda jednostka jest sobą, a nie kolejną cyfrą w statystykach. Przykład Korei północnej jest jednak świetny! Bardzo dobrze pokazuje do czego prowadzi rewolucja i "Wyrównanie wszystkich" można tutaj nawet wspomnieć o pewnym micie gdzie to ludzi przycinano gdy byli za niscy, bądź obcinano gdy okazali się zbyt wysokimi. To właśnie jest rewolucyjne wyrównanie społeczeństw. Na dodatek człowiek zawsze jest zależny od otoczenia. Nigdy nie jest w pełni samodzielny i jest to jak z drogą. Teoretycznie każdy może iść do sąsiada przez pole minowe. Teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie. Z drugiej jednak strony nie można mu na to pozwolić, choćby droga była dłuższa. Tak samo z samobójcami. Czy wolno pozwalać się im zabijać? Nie! To właśnie są granice wolności, których przekroczyć nie wolno. Nie oznacza to jednak, że sami samobójcy czy chodzący przez pole minowe są źli. Złe jest jedynie pozwalanie na to, ale tak samo złe jest ocenianie takich ludzi z góry. Czasami do takich decyzji pcha nie zdrowy rozsądek, a uczucia, z którymi człowiek nie może walczyć. Dla niektórych lepiej jest odebrać sobie życie niż stracić honor i takich trzeba jak najbardziej szanować, chociaż czy wolno im pozwalać albo ich do tego zmuszać? Nie gdyż ich decyzja opiera się na emocjach. O takim czynie nie można też nigdy mówić jako o dobrym. Nazywajmy go heroicznym, czy desperackim, ale nigdy nie dobrym. Natomiast sam fakt czym było zabójstwo dla Vipera jest przykładem relatywizacji wartości moralnych. Kotek jednak był zadowolony nie wiedząc, że ma przed sobą taką złą istotkę, a więc radośnie podszedł do śpiącej na stojąco i położył gdzieś obok, bądź też wsunął jej w dłoń cukierek. Gdy skończył to wrócił na swoje poprzednie miejsce w trzech skokach. Odwrócił się akurat na wykładzik, którego słuchał z wielkim przejęciem. Oczywiście samego złodzieja nie można nazwać dobrym człowiekiem, nawet jeśli zabójstwo było przypadkiem. Ponieważ kradł, a to już go w oczach Abdia dyskryminuje. Jednak słysząc słowa Vipera przygryzł wargę i zaczął się zastanawiać, aż w końcu po minucie krzyknął niemal.
-To znaczy, że on nie chciał? Przestraszył się? Kotkowi smutno bo to znaczy, że on zrobił źle przez przypadek, ale i tak jest zły prawda? Bo kradł! Kto dobry kradnie! Kotek nigdy nie kradnie! Tylko czasem pożycza, ale zawsze grzecznie oddaje! Bo kotkowi czasem się coś spodoba i weźmie, a później się orientuje, że to czyjeś ale nie kradnie! Bo kotek jest dobry! prawda?
Ostatnie słowo wypowiedział niepewnie, dlatego, że był świadom, że on bardzo łatwo wpada w panikę. Może i on byłby zdolny kogoś zabić? Szybko poruszył głową, chociaż na zewnątrz nie było wiadomo dlaczego wykonał przeczący gest. Właściwie był teraz przerażony, że mógłby zrobić coś takiego jak zabić kogoś. Oczywiście Abdio nie był całkowicie dzieckiem, bardziej zwierzątkiem, które nie ogarniało trudnego świata ludzi. Jednak gdyby jego zapytać skąd się biorą dzieci to powiedziałby krótko "Kotek nie pamięta skąd jest..."

Viper - 8 Grudzień 2011, 22:03

Fakt, pogląd głoszący, że wszystko co jest w życiu czegokolwiek warte, a raczej co nadaje życiu sens i smaczek jest albo niemoralne, albo niezdrowe, albo po prostu nielegalne. Gdyby wychodzić z takiego założenia, można by po prostu od razu skoczyć z mostu i pożegnać się ze światem, ale przecież to nie ma najmniejszego sensu. Wszystko zależy od tego jak często i z jakich pobudek pozwalać sobie będziemy na te małe występki. Wszystko jest dla ludzi, jak mawiają, ale konieczne jest zachowanie stosownego umiaru. Uzależnienie od seksu, może być tak samo przyczyną śmierci jak uzależnienie od papierosów, gdy nie wie się kiedy przestać. Viper słyszał kiedyś nawet o jednym facecie, który zmarł na zawał podczas odbywania stosunku z jakąś biedaczką. Przesadził i tak samo można przesadzić ze słodyczami, gdy się je spożywa w nadmiernych ilościach. Z resztą, rozumowanie które mów, że jeśli coś nie jest zakazane, to jest dobre, nie ma za wiele wspólnego z logiką. Picie alkoholu też nie jest zakazane, a jednak ile osób rocznie ginie zamarzając, bo nie mogli dostać się do domu w stanie upojenia lub co gorsza, żadnego domu nie mają, ale nie mogą udać się do schroniska, w którym obowiązuje zakaz spożywania trunków? A papierosy? Też całkiem legalne, a jak wielu ludzi rocznie ginie z powodu raka płuc, który to być może nigdy nie złapałby ich w sidła gdyby nie palenie tytoniu w zatrważających ilościach? To jasne, że nikt na cukierku nie napisze ‚uwaga szkodliwa substancja’, ale prawda jest taka, że ilość sztucznych substancji chemicznych w jednym nieszczęsnym żelku, czy innym batonie mrozi krew w żyłach, nie wspominając już o zawartości tłuszczu, co później prowadzi do otyłości, czy o cholesterolu zapychającym żyły. Tak, czy inaczej, słodkości z całą pewnością nie powinny stanowić podstawy diety i dobrze, że mały abdio zdawał sobie z tego sprawę. Rzeczywiście, postać tak ruchliwa jak on, która do każdego niemal zdania dodawała oprawę setek przeróżnych, bardzo szybkich gestów musiała bez cienia wątpliwości pochłaniać bardzo duże ilości przeróżnych potraw, by dostarczyć ciału dostatecznej ilości energii. Sam Viper dobrze to rozumiał, bo również jadł naprawdę sporo, choć nie słodyczy, a przeróżnych potraw... Głównie mięsnych. No właśnie, tak się przed chwilą rozwodził w myślach nad niesłusznością konsumpcji nadmiernej ilości słodkości, a mięso przecież też było w zbyt dużych ilościach niezdrowe. A przecież, czy wyobrażał ktoś sobie pana żmiję jedzącego na obiad sałatkę? Sałatka była dla niego jak przystawka! Po pierwsze, wystarczy rzucić okiem na masywność jego sylwetki. Był ogromny. To logiczne, że potrzebował więcej jedzenia niż mężczyzna mierzący nawet 180 centymetrów, bo sam, miał ich 250. W dodatku ciągła aktywność fizyczna w postaci nieustających treningów i ćwiczeń, pozwalała mu na szybkie spalenie pochłoniętego tłuszczu i kształtowanie atrakcyjnego zarysu mięśniowego, którego akurat w tej chwili nie można było podziwiać. Oczywiście, trudno orzec jak miałyby się sprawy, gdyby mężczyzna każdego dnia oddawał się grzesznej rozkoszy picia gorącej czekolady za którą tak przepadał. To zabawne w jaki sposób rodzą się w nas sentymenty. Bo choć Viper nie przepadał za słodkim smakiem, to woń czekolady przywodziła mu na myśl ukochane złociste pukle, których nie dane mu będzie kiedykolwiek oglądać, a posmak napoju pozwalał mu marzyć o tym, co by było gdyby nie odebrano jej cennego daru życia. Z drugiej strony w chwili, gdy napój się kończył, a mężczyzna konfrontowany był z niemal namacalną samotnością, co z kolei pobudzało znów do życia całą nienawiść jaką żywił do tych, którzy to uczynili go takim jakim jest teraz. Pustym w środku narzędziem emocji, które targały nim jak chciały. Czy kogoś takiego można nazwać złym? To było z pewnością zbytnie uproszczenie. Co z resztą widać było dość wyraźnie po jego stosunku do istot pozornie przynajmniej delikatnych i niewinnych takich jak Irvette, czy Kotek właśnie. Przecież nigdy by ich nie skrzywdził, może nawet gdyby okazało się, że służą w którejś z organizacji? Uznałby pewnie, że są ofiarami manipulacji. Bo przecież jego celem tak naprawdę byli przywódcy, a nie podwładni, którzy jedynie wykonywali rozkazy... Jednak ci drudzy z uporem maniaka stawali mu na drodze.
Uśmiechnął się lekko do dachowca, który to z niemałym trudem podziękował mu za pochwałę, na którą przecież zasłużył sobie w pełni... Należało być miłym, kiedy było to możliwe i Viper absolutnie się z tym zgadzał. To, że sam nie zawsze potrafił być milusi, wcale nie oznaczało, że uważał bycie ciepłym za wadę. Chciałby być taki... Beztroski i uroczy, ale życie ukształtowało go inaczej.
-Jasne, że dobrze robisz-odpowiedział wzruszając ramionami-Trzeba być miłym dla innych jeśli to możliwe.-dodał kiwając do tego głową z wyrazem aprobaty. Nie był sadystą. Potrafił nim być, gdy zamieniał się w nienawistne zwierzę, ale przecież nie był nim cały czas. Było prawie tak, jakby w jednym potężnym ciele zmieściły się dwie osoby, przenikające się bez przerwy. Rudzielec zdążył już zauważyć, że kociak miał poważne problemu z prawidłowym posługiwaniem się swoim niewątpliwie kulejącym zasobem leksykalnym, jednak nie przeszkadzało mu to zbytnio. Rozumiał go, a raczej, wydawało mu się, że rozumiał więc to wystarczało. Nie zamierzał go przecież na siłę zmieniać, choć taki stan rzeczy sprawiał iż zastanawiał się, czy ktokolwiek w ogóle zajmuje się tym biednym dzieciakiem? Wyglądało na to raczej, że szwęda się z punktu A do B bez większego celu, zaczepiając przechodniów i łaknąc odrobiny troski i uwagi. Mógł się mylić, to przecież nieuniknione gdy jest się człowiekiem, ale takie właśnie odnosił wrażenie. Tak, czy owak chętnie sam zaoferowałby dachowcowi jakiś dach nad głową, ale wątpił, czy warunki które mógł mu zaproponować dobrze wpłynęłyby na jego psychikę. Po pierwsze, mieszkanie w przyczepie pośród skrzywdzonych przez życie mutantów z całą pewnością nie stanowiło przyjaznego środowiska... Nie wspominając o rewolucyjnej atmosferze i często przewijających się przez kampus zakrwawionych postaciach. Może Verna mogłaby się nim zająć? Musiałby z nią porozmawiać, ale przecież wcale nie było powiedziane, że Abdio chciał wylądować pod czyimkolwiek dachem. Był w końcu kotem, najwyraźniej w bardzo dużym stopniu... Może potrzebował i chciał swojej swobody?
Swobody, której wielu ludziom odmawiano, na co przecież Viper nie mógł się po prostu godzić. Sam nie chciał być jednym z nich i wielu łączyło się z nim w podobnych przekonaniach, choć czasami gdy patrzył na swoich towarzyszy, odnosił wrażenie, że to po prostu grupa zbuntowanych nastolatków, którzy w jego idei znaleźli sobie sposób na zabicie nudy. Jasne, byli i tacy, których reżim w jakiś sposób ubódł. Jak na przykład marionetka Cleaver, tak potwornie skrzywdzona przez swojego twórcę i jemu podobnych. Nikt nie powinien mieć prawa do zabawy czymś, co posiadało uczucia i rozwiniętą emocjonalność. Przecież marionetki miały własną wolę i być może nie chciały być traktowane jak przedmioty? Teraz niby co nieco się zmieniło i potrzeba było kontraktu, by marionetka zamieniła się w narzędzie swojego twórcy, ale ci i tak niejednokrotnie nadużywali swoich możliwości i posługiwali się nimi jak bronią. Czy to nie było złe? Czy to nie było gorsze niż walka o sprawiedliwość? Bo w takich czasach o sprawiedliwości nie mogło być mowy. Z resztą, relatywność etyki... Cóż, nie można zapomnieć o tym, co kształtuje daną jednostkę, a zapis genetyczny stanowi w takich sytuacjach jedynie ułamek całości. Przede wszystkim były to życiowe doświadczenia. Dlatego też Vipera nie można nazwać złym człowiekiem. Zły człowiek, co to jest zły człowiek? Zły człowiek to ktoś kto podejmuje złe decyzje, ale to jaką decyzję podejmujemy nie zawsze jest zależne tylko i wyłącznie od nas. Jest wiele zewnętrznych czynników, przeszłych i obecnych wpływających na to jak działamy. Nie chodzi tu też o to, że działanie Żmii było jego osobistą zemstą, tak było kiedyś... Teraz było to jednak działanie, które wydawało mu się w pełni słuszne, bo walczył o to, by nikt już nie musiał przechodzić przez to czego sam doświadczył. Zamierzał zakończyć produkcję takich właśnie jak on emocjonalnych wynaturzeń zdolnych jedynie do nienawiści i cierpienia, nie znających uczucia ciepła i miłości, które to zostały im brutalnie odebrane. Nie sposób postawić się w sytuacji kogoś takiego, jeśli samemu nie miało się na koncie podobnych przeżyć. Z resztą, ludzka moralność też jest względna. To co ją buduje to społeczna świadomość, poczucie ciągłej inwigilacji, obecność prawa i jego egzekwowania. W sytuacji pozbawienia tych wszystkich hamulców, człowiek stawał się zwierzęciem skonfrontowanym z samym tylko sumieniem, a sumienie zawsze znajdowało sporo ścieżek pobocznych, zbaczających na tory niekoniecznie dobre. Jednak nie ma sensu rozprawa na ten temat, skoro chociażby Joseph Conrad w swoim ‚Jądrze ciemności’ uwzględnił wszystkie te przemyślenia nadając im jeszcze dodatkowo atrakcyjnych kształtów. Dlatego też rewolucjonistom nie chodziło też o to, by całkowicie się prawa pozbyć. Chcieli je zmienić, ale by do tego mogło dojść, trzeba je było najpierw złamać. Nie chodziło o to, by każdy mordował i kradł kiedy mu się spodoba. Celem powstania było jedynie zapewnienie tym, którzy dźwigali na barkach czyjeś zachcianki i ambicję możliwość walki o własne ambicje i marzenia. Czy to było złe? Nie, idea była dobra i wcale nie było gwarancji, że tym razem nie uda się jej wprowadzenie. Bo dlaczego niby nie? Viper nie był Robespierrem.. Nie był też dyktatorem z Korei Północnej. Był sobą i miał swoje idee, których wyprzeć z niego nie będzie można dopóki nie polegnie w walce za nie. Z resztą, idee są nieśmiertelne. Dowodzi tego fakt, że tyle lat po śmierci Robespierra i Marksa, ich pomysły wciąż są żywe i rozwijają się w kolejnym człowieku, marzącym o równości. Równości w sensie uprawnień. Bo teraz nie wszyscy byli przecież równi wobec prawa. Bo czy przywódcy organizacji nie zabijali swoich przeciwników bezkarnie, bez zmrużenia oka? Czy zadaniem Czarnej Róży i MORII nie było dosłownie wyżynanie się? A wszystko to pod czujnym okiem matki sprawiedliwości? Dlaczego tylko Anarchs byli w tej sytuacji zabójcami i potworami?
Ta ‚zła do szpiku’ istota podrapała się po karku zupełnie nie czując się złym stworzeniem i wysłuchała jak zwykle wątpliwej jakości wypowiedzi Abdia.
-Nie wiem co myślał-odpowiedział wzruszając ramionami-Sądzę jednak, że to całkiem prawdopodobne...-dodał po chwili. Spojrzał na kociaka i przekręcił głowę-Dlaczego właściwie zawracasz sobie tym głowę? Decyzje jakie podejmują inni ludzie to ich sprawa, powinieneś skupić się na tym, czy ty postępujesz dobrze i zachowywać się tak, by żyć w zgodzie z własnym sumieniem. Wtedy czyjeś błędy nie będą musiały cię w ogóle gnębić-orzekł spokojnie, zerkając przy tym przelotnie na drzemiącą Irvette. Nic dziwnego, że usnęła. Musiała być wycieńczona tym całym doświadczeniem w centrum handlowym. Mógł sobie tylko wyobrażać co czuła dziewczyna cudem i w ostatniej chwili ocalona przed gwałtem. Sam przynajmniej tego jednego przykrego doświadczenia nie posiadał na koncie... Choć zdaje się, że miał jeszcze czas prawda? Nie, nikt już nigdy więcej nie zabierze mu czegoś wbrew jego woli... Ani jemu, ani nikomu innemu!



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group