To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Szkarłatna Brama - Karminowe Wrota

Ben - 15 Październik 2015, 21:09

*huff, huff* Jakim cudem Charles ma w sobie tyle energii? To pewnie przez jakąś jego herbatę. W końcu to zawsze jakaś kofeina, nie? A znając Kapelusznika - chociaż tak krótki czas - mógłby się po nim spodziewać, że pod tym płaszczem ma jakąś kroplówkę z nią. A do niej ma podczepioną jeszcze jedną, ze skondensowaną kofeiną. Ale to tylko w mniemaniu Bena.

Wreszcie przeszli przez Karminowe Wrota. Ugh... Nie przepadał za tym chłodem w Otchłani. Aż miał ochotę zapytać Kapelusznika, czy nie ma może w swoim cylindrze jakiegoś swetra.

- Wow. Dzięki za miłe słowa, Charles... - powiedział cicho, lekko urażony uwagą Charlesa o ręce. Nie musiał mu ciągle przypominać o swojej wadzie. Swoją drogą, co to Kansas? I jaka Dorotka? A zresztą, pewnie dowie się tego potem. Albo się nie dowie. Mniejsza. Bez dalszej zwłoki, podążył spokojnym krokiem za Kapelusznikiem, patrząc czasem na Otome, czy się aby gdzieś nie zgubiła.

Otome - 16 Październik 2015, 22:37

Podczas podróży Otome nie była zbyt rozmowna, co mogło się wydawać podejrzane biorąc pod uwagę, że wcześniej była istną lawiną pytań. Zjawa nic jednak nie planowała, wręcz przeciwnie - w jej głowie panowała absolutna pustka. Poza tym, nikt nie był po drodze specjalnie rozmowny więc nie było też i nad czym myśleć.
Wrota wywarły na niej ogromne wrażenie. Szkarłatne ruiny oraz czarno-biała posadzka przypadły jej do gustu, do tego stopnia, że jej oczy stały się plątaniną czerni i bieli.
W podziwianiu wrót przeszkodził jej Charles który mówił coś jakiejś Dorotce i Kansas, z czego Otome rzecz jasna nic nie zrozumiała. możesz Kansas to jakiegoś miejsce w Szkarłatnej Otchłani? Cóż, wkrótce się tego dowie.

Soph - 17 Październik 2015, 17:49

Dziewczyna, która na sporym wilkorze wkroczyła, a w sumie wjechała do świątyni chwilę po naszych protagonistach, trzymała przed sobą także dwa kartonowe pudełka, sporo dumy i całkiem pokaźne ilości dobrej miny do złej gry. I ona, i bagaż mieściły się na szerokim grzbiecie Likyusa o rdzawej gwieździe na pysku bez większego problemu. Przeszli przez pierwsze lustro bez pośpiechu, a raczej to Bestia uważała, żeby za bardzo nie trząść towarzyszką: skrzywioną na twarzy, z włosami w nieładzie i z gniewnym spojrzeniem. Ogon zwierzęcia zamiatał podłogę z polerowanego kamienia.

Gdy Sophie ujrzała we wnętrzu Bramy innych, w tym mężczyznę robiącego za przewodnika, stwierdziła, że dosyć.
Dosyć trzymania się na wodzy, przemykania niezauważonym, pod zakurzonym teraz Bolerkiem Niewidkiem. Skoro zwykli Ludzie mogli wchodzi do Otchłani jak na wycieczkę krajoznawczą, nie zamierzała odpuścić. Domaga się swoich praw. Swojego bezpieczeństwa.
Zrobi im takie przedstawienie, że Lustro albo pokochają miłością zazdrosną i szaleńczą, albo uciekną jak szczeniaki, którymi wobec wieku Krainy są.
- Orem, wystarczy, stój - zabrzmiało z cicha, niskim altem z odrobiną chrypy. Wzrok zwrócony ku obcym był twardy, ton nawykły do wydawania komend, ale tym razem wydobywał się z gardła nastolatki z pewną dozą wysiłku. - Czy którekolwiek z was posiada zdolności medyczne?

Charles - 17 Październik 2015, 18:28

Mimo swych słów o przygodzie, Charles liczył na spokojną podróż. Piechotą, ewentualnie wynajętym latającym pojazdem. Liczył, że ominą ich piraci, rozbójnicy, gwałciciele, klauni i poborcy podatkowi - słowem, na wieczór w lunatycznych woluminach i księgach. Niestety, słowa o przygodzie okazały się zgubne. Najpierw nikt nie ogarnął zbytnio jego nawiązania do ludzkiej literatury dziecięcej. Charles UWIELBIAŁ takie nawiązania, wydawały mu się ironiczne i głębokie na wszystkie możliwe sposoby. Kapelusznik ogólnie preferował literaturę dla dzieci, czytując je na zasadzie komedii opartych na parodii. Smutne, dorosłe książki nie interesowały go wcale. A ponadto nie miały obrazków.
A teraz, w chwili, w której tajemnicza dziewczyna opuściła ramy portalu, wpadła wichura, centaur na wilczych łapach o włosiu rozwianym oraz sukience koronkowej i podartej. Zjawisko omiotło ruiny niebieskimi oczętami i zacharczało jak denat. Zapewne coś powiedziało. Chyba. Może. Charles złapał się za serce w geście obronnym, przerażony nie tyle dziewczyną (po chwili szoku zdał sobie sprawę, że jest to po prostu humanoid siedzący na wilkopodobnym zwierzu) co nagłością owego wtargnięcia. O mało nie dostał zawału!
- Heheheh... - zarechotał nerwowo. Ciekawe, jak zareaguje tamta. No cóż, codzienność, serdecznie witamy w Krainie Luster, tu masz stryczek a tu cyjanek! Jeżeli tamta nie ucieknie ile sił w nogach, to już będzie prawdziwy cud. Odwrócił się w kierunku przybyłej, lustrując ją dokładnie - była w stanie raczej kiepskim. No tak, przecież domagała się medyka. Zaciekawił go gwizdek na jej uchu. Nie posiadają żadnych oporów w komentowaniu wyglądu innych bąknął:
- Fajny gwizdek. Ten... ja nie znam takich czarów. Proszę Pani. - dodał prędko, gdyż poczuł iż ma przed sobą kogoś, do kogo należałoby się tak zwracać. Godność promieniowała z jej sylwetki niczym aureola.

Ben - 17 Październik 2015, 21:29

Podróż wydawała się dość spokojna. Aż się chłopak lekko uśmiechnął. Lubi spokojne podróże. Generalnie lubi podróże, ale takie spokojniejsze jeszcze bardziej.

W pewnej chwili wszyscy z jego składu, że się tak wyrażę, ujrzeli jakąś dziewczynę. Ujeżdżającą na wielkim wilkowatym czymś. Ben w jednej chwili, czysto profilaktycznie, zrobił jeden wielki krok za Charlesa. Co to za jedna? Jakie ma zamiary wobec nich? Głównie te dwa pytania miał teraz w głowie. Choć takie nagłe pojawienie się oraz twardy, wręcz władczy wzrok nie wróżyły dobrze. Przynajmniej w oczach Bena.

- Uh... A kim pani jest? - zapytał cicho, uprzejmie, idąc metaforycznym tropem Kapelusznika. Chyba w takiej sytuacji warto zachować grzeczność, kiedy masz przed sobą kogoś takiego z takim zwierzakiem, prawda? - Eee... Jeśli jest pani Marionetką, może będę w stanie pomóc. - dodał, choć ta dziewczyna raczej nie była przedstawicielką wspomnianej rasy. Wyglądała dość... miękko.

Otome - 18 Październik 2015, 16:46

Otome czekała aż Kapelusznik poprowadzi ich dalej, jednak nagle pojawiła się przed nimi jakaś nowa postać. Z początku Zjawa myślała, że to jest ten cały czarnoksiężnik o którym wspominał Charles, jednak z wymiany zdań między nimi domyśliła się, że mężczyźni nie znają tamtej dziewczyny. Otome przyjrzała się jej. Była od niej dużo wyższa, do tego miała bardzo poważny wyraz twarz, dlatego wydawała się o wiele dojrzalsza, Otome miała jednak wrażenie że fizycznie są w podobnym wieku. Oczywiście chodziło tu tylko o wiek ciała.
Poza tym, tak samo jak Charles i Ben, wyglądała niemal zupełnie jak zwykły człowiek, jednak skoro tu przebywała to należała do którejś z "magicznych" ras.
Dużo większe wrażenie zrobił na niej wielki wilk którego dosiadała tamta dziewczyna. W przeciwieństwie do Bena który najwidoczniej przestraszył się stworzenia, Otome ruszyła w jego stronę z wyciągniętymi rękoma aby go pogłaskać. Do tej pory żadne zwierze, nawet wyśnione, nie zrobiło jej krzywdy dlatego najzwyczajniej w świecie nie zdawała sobie sprawy z tego, że to co robi jest śmiertelnie niebezpieczne. Jej instynkt samozachowawczy też chyba nie funkcjonował teraz poprawnie.
Na pytanie dotyczące jej zdolności medycznych nie odpowiedziała, ponieważ zafascynowana wilkiem nawet go nie usłyszała. Ale jeśli już o tym mowa, to Otome pewnie nie potrafiła by nawet założyć poprawnie plastra.

Soph - 19 Październik 2015, 22:44

O ile reakcja mężczyzn po pojawieniu się niemal dwukrotnie większego od zwyczajnego wilka Orema była zrozumiała, to nagły bieg dziewczynki, godny U. Bolta, zwyczajnie Sophie zaskoczył. Nie zdążyła jeszcze wydać żadnej komendy, gdy Orem sam zareagował na nacierającą na nich, w jego mniemaniu, istotę. Zatańczył w miejscu i nagle jego ciało się cofnęło, a szyja wyciągnęła w kierunku dziewczynki, z paszczą wielką jakby dała radę na raz połknąć głowę Zjawy i odpowiednio długimi, wilgotnymi zębami. Rozwarty pysk Bestii zatrzymał się ostrzegająco dookoła głowy Otome i ani drgnie. No, chyba że sama zainteresowana czy jej towarzysze zechcą coś zadziałać.
– A nessun patto! – odbiło się od pokruszonych ścian. A potem niebieskooka powtórzyła, bo zdarzało jej się używać języków potencjalnie dostępnych tylko dla niej i drugiej jaźni, Folly. Choć tamta odpowiadała zwykle z czystej przewrotności po węgiersku. – Orem! Co to, to nie!

Jeśli sytuacja nie rozwinęła się w jakiś bardzo dramatyczny sposób, Akrobatka najpierw zrzuciła lekko pudła, krzywiąc się przy pochyleniu, a później zsunęła się z lekkim tąpnięciem z wilkora, przytrzymując mocno jego sierści.
– Jestem kimś, kto potrzebuje dwóch dodatkowych rąk. – Jasnoniebieskie spojrzenie spoczęło na najbliższym mężczyźnie, który, biedaczek, nie miał za kim się schować, czyli na naszym Kapeluszniku. – Podejdź tutaj – skinęła ręką, a później poczynając od karku zaczęła rozpinać wszystkie malutkie, misterne guziczki sukienki. Po trzech pierwszych na chwilę przerwała, zsunęła zębami rękawiczki, i już tylko długimi, dziwnie zgrabnymi jak na tyle stawów palcami dokończyła dzieła, w mniej niż pół minuty pozostając w samym prostym, kremowym staniku rozmiaru B (czyli nic nadzwyczajnego). Gors sukienki jak kwiat rozkwitł dookoła akrobatkowych bioder. Wtedy też Sophie ponownie zwróciła wyczekujący wzrok na Charlesa.

Charles - 20 Październik 2015, 14:53

Charles nie skomentował nijak rasy przybyłej dziewczyny. Jeśli nawet była Marionetką, to zbyt wysokiej klasy by zauważyć jakąkolwiek rozbieżność z rodzajem ludzkim. Nie znał się na tym zbytnio, ale słyszał o modelach tak ściśle otoczonych iluzjami, że wydawały się być istotą ludzką aż do chwili, gdy wyjęto z ich ciał kluczyk. Za to Otome zapewne kuliła się ze... jasna dżumo owrzodziała czy ONA POSTRADAŁA ZMYSŁY???? Charles kompletnie zgłupiał widząc, jak mała, wesoła czarnowłosa osóbka pomknęła radośnie w stronę wilczyska, który tylko rozwarł paszczękę w oczekiwaniu na posiłek. No przecież nawet malutkie dzieci potrafią zrozumieć, iż wielkie i zębate zwierzęta należą do grupy tych niebezpiecznych. Gdziekolwiek znajdował się jej świat, było to miejsce, w którym istoty inteligentne można było policzyć na palcach jednej ręki mańkuta, gdyż zapewne cała populacja zmiennookich została pożarta przez lokalne potworności, spadła z klifów lub zatruła się grzybami "w takim ślicznym czerwonym kolorze". No ale przynajmniej były tu osoby bardziej ogarnięte w przeżywaniu niebezpieczeństw Krainy Luster. Nowo przybyła chyba też próbowała ją powstrzymać, krzycząc do niej w jakimś dziwnym, nieznanym Charlesowi języku. Może były to zaklęcia, albo rozkazy dla bestii - dość że nic zbytnio się nie stało. Kapelusznik poczuł, że musi wziąć sprawy we własne ręce.
Nerwowo poruszył palcami, bełkocąc cicho pod nosem - nie było mu to potrzebne, ale pozwalało się skupić. Rozbrykana zjawa została pochwycona przez niewidzialną rękę gdzieś w połowie talii i gwałtownie odsunięta od źródła zagrożenia. Wisiała jeszcze przez chwilę w powietrzu, zanim Kapelusznik odstawił ją tuż obok nich.
- Mała informacja - jeśli coś ma takie kły jak ten egzemplarz, to jest drapieżnikiem. A drapieżniki zjadają takie panienki jak ty. Chaps! I ciebie nie ma! - wycedził przez równie spiczaste zęby. Miał serdeczną nadzieję, że weźmie to sobie do serca, bo inaczej zabranie jej za drugą stronę lustra byłoby jednym, wielkim, kardynalnym błędem.
Wywołany przez tajemniczą dziewczynę, podszedł do niej bardzo powoli, cały czas dyskretnie łypiąc na jej przemiłego zwierzaczka i śledząc jej każdy, nawet najdrobniejszy ruch. Kiedy znalazł się wystarczająco blisko jego pani, burknął stanowczo a jednocześnie wystarczająco cicho, aby bestyja nie zwróciła w jego stronę trójkątnego łba:
- Mogłaby Pani lepiej wychowywać swojego... psa? Likyusa? - nareszcie przypomniał sobie nazwę tej łakomej kreatury - Jeszcze chwila i tamta nie miałaby głowy! Jest... nietutejsza. Tak nietutejsza, jak to tylko możliwe. - dodał, licząc, że zrozumie aluzję. A tamta zaczęła się rozbierać. No kurde, jeśli tak pojmowała wszystkie aluzje wysyłane w jej stronę, to musiała mieć nieciekawą opinie na swoim osiedlu. Oczywiście, reagując tak skrajnie na badanie brzucha przez Otome, wyobraźcie sobie tylko, drogie dzieci, jak bardzo zaczerwienił się widząc Sophie w negliżu. Był to piękny, dumny kolor dojrzałych wiśni, przetykany jaskrawo-czerwonymi żyłkami i rozjaśniony warstewką potu. Jego puls był nieomal widoczny pod skórą.
- Przepraszam - zapytał, starając się za wszelką cenę jednocześnie patrzeć w inną stronę i wyglądać naturalnie. Teraz to on chrypiał jak denat - Ale czego pani ode mnie oczekuje...?

Ben - 20 Październik 2015, 15:47

Ben aż wstrzymał oddech, ujrzawszy, jak Otome - w swej niewiedzy - biegnie do tego olbrzyma, zupełnie tak samo jak małe dziecko, które dawno nie widziało pieska. Z jednej strony chciał ją do siebie przyciągnąć, ale z drugiej... no, bał się o samego siebie. A przecież pierwsza zasada pomocy to samemu czucie się bezpiecznym. A koło tego tu wielkiego wilkołakoczegoś raczej było to niemożliwe. Na całe szczęście właścicielka owego wilkołakoczegoś zabrała głos i powstrzymała go przed pożarciem Zjawy jakąś zupełnie dla Bena niezrozumiałą sentencją. Kamień z serca, dziewczyno...

I nagle po wywołaniu Charlesa, który był chłopaka jedyną tarczą... tajemnicza przybyszka zaczęła się rozbierać! Twarz młodego w jednej chwili nabrała czerwonej barwy, a on sam - choć naprawdę chciał - nie był w stanie oderwać od dziewczyny wzroku. To nie Marionetka. To z całą pewnością nie jest Marionetka

- Tooo... Może się odwrócę? Tak dla zachowania jakiejś prywatności? - zaproponował, żeby nie było, że tak bezczelnie ją obczaja. Odwrócił się do towarzystwa plecami, oczywiście nie mogąc się powstrzymać i od czasu patrząc na poczynania Charlesa i dziewczyny. Bądźmy szczerzy, męskie odruchy zawsze pozostaną męskimi odruchami, nawet jeśli mężczyzna je mający jest taki cichy i nieśmiały.

Otome - 21 Październik 2015, 13:38

Gdy Otome zobaczyła jak wilk cofa się i dziwnie napina, przez głowę przemknęła jej myśl, że może jednak powinna zachować się spokojniej bo może zaskoczyć i przestraszyć lub zdenerwować nowo przybyłych, tak jak wcześniej innych w Świecie Ludzi. Zatrzymała się więc gwałtownie, jednak jako że była rozpędzona to prześlizgnęła się jeszcze kawałek po posadzce i zatrzymała tuż przed rozwartą paszczą zwierzęcia. Ale nawet teraz nie odczuła strachu - raczej lekki dyskomfort bo zwierzęciu niezbyt miło pachniało z pyska. Z ciekawością przyglądała się wielkim i ostrym zębiskom. Nie dano jej jednak na to zbyt dużo czasu - Zjawa poczuła jak coś złapało ją w pasie i pociągnęło do tyłu, jednak gdy spojrzała w dół nic nie zobaczyła. Po chwili stała już koło mężczyzn a niewidzialna ręka wolnego rynku zniknęła.
- Jak to zrobiłeś? - Otome spojrzała na Charlesa, przekrzywiając głowę tak jak robiła to za każdym razem gdy coś ją zaciekawiło. A ciekawiło ją niemal wszystko, więc robiła to bardzo często. Oby sobie w końcu czegoś w karku nie przetrąciła.
Oczywiście Otome nie wiedziała czy rzeczywiście zrobił to Charles, ale po prostu stał z przodu więc to jego zapytała. No chyba, że to Ben wydłużył swoją rękę Gadżeta. Dobrze że nie umiał czytać w myślach, bo mógłby się obrazić...
Tymczasem kobieta zaczęła się rozbierać i przywoływać do siebie Charlesa. W przeciwieństwie do swych towarzyszy, nie zawstydziła się ani trochę, właściwie to chętnie przyjrzałaby się nieznajomej z bliska... zrezygnowała jednak z tego pomysłu, przynajmniej na razie, mając na uwadze co stało się przed chwilą. Zamiast tego usiadła sobie po turecku na ziemi i przyjęła bardzo poważny wyraz twarzy, co świadczyło że jest teraz niesamowicie na czymś skupiona.

Anastasia - 22 Październik 2015, 12:27

/Nie przeszkadzajcie sobie, nie przejmujcie się mną. Ale nie mam jak inaczej przejść, więc uznajmy, że jestem tu po/przed Waszą fabułą./

Całą drogę do Wrót dręczyły ją myśli o Revi. Nie dała już oznak życia, może spotkała ją kolejna niemiła przygoda? Nie. Wtedy by chociaż krzyknęła… W takim razie musiała uciec jak najdalej od kociej wariatki, nyahaha. Uwagę starała się skupić na Reille i jego bezpiecznym, niezauważalnym przetransportowaniu z powrotem do magicznego świata. Co prawda nie miała zamiaru za rączkę prowadzić go prosto na Cukierkową Ulicę, ponieważ sama miała nieco inne plany, jednak była przekonana, że dostarczenie go do Krainy Luster w zupełności wystarczy.
Dlatego, gdy przekroczyli we trójkę próg lustra, na najróżniejsze metody zachęciła puchatego do przejścia przez drugie, gdzie powinien poradzić sobie zdecydowanie lepiej niż w Świecie Ludzi. Miał tego chyba idealne dowody.
I kiedy się z nim rozstała, sama ruszyła na Szkarłatną Otchłań. Do domu. Nie czując już w głowie szaleństwa, które się bezprawnie panoszyło.

zt

Soph - 22 Październik 2015, 22:00

Półnaga nastolatka zupełnie swobodnie wzięła się pod boki, eksponując jeszcze wyraźniej nadprogramowe stawy w palcach i rysujące się pod bladą skórą żebra. Pępek był niewielkim wgłębieniem, a strzegły go dwie wystające znad kremowego materiału kości biodrowe. Dziewczę było chude, naprawdę chude, a większość jej masy stanowiły mięśnie, przyjemnie rysujące się tam, gdzie powinny, i dające jej siłę i sprawność taką, jaką powinny. W chwilach, gdy nie była potrącona przez samochód, naturalnie.
– Bestii się nie wychowuje i nie tresuje. Jesteś głupcem, jeśli twierdzisz, że da się je do czegoś bezapelacyjnie zmusić. – Zmarszczyła brwi, bo widywała takie sytuacje na dworze la Corix. – Możesz Bestię złamać i zdobyć jej posłuszeństwo, ale nigdy nią nie zawładniesz w ten sposób, by okazała ci lojalność. A w każdym innym przypadku przy nadarzającej się okazji zrzuci cię z grzbietu i pogruchocze żebra.
Absolutnie nie ogarniała dlaczego i jeden, i drugi mężczyzna tak się speszyli. Nie widziała w swoim obnażaniu się niczego zdrożnego, nieprzyzwoitego czy zawstydzającego. Czy któryś z nich nie widział nigdy skóry? Przecież mają swojej prawie dwa metry kwadratowe, czego tu się bać, o jakiej prywatności mowa?
A potem Sophie uświadomiła sobie, że reakcja mężczyzn nie dotyczyła jej skóry, tylko prawdopodobnie samego faktu, że była Cyrkowcem. Dłuższa niż typowo „łabędzia” szyja niezakryta teraz stójką sukienki, zbyt wydłużone kończyny górne, talia bardziej jak u osy czy klepsydry niż u zwyczajnej nastolatki. Pewnie, że mieszaniec jak żywo. No i dłonie o pajęczych, zawsze nieco zgiętych przez tyle stawów palcach.
Gdzieś w żołądku zaczynał szaleć huragan. Już uprzednio nie była dziś w szampańskim nastroju, także Folly siedziała jej zaraz pod powierzchnią skóry. Akrobatka zacisnęła blade usta i zwróciła się do Kapelusznika z całkowitą pewnością w głosie, niemal napawając się brutalną prawdą słów:
– Gdyby Orem chciał, żeby skończyła bez głowy – tak by się stało. Ale Bestie miewają więcej rozumu i inteligencji od niektórych istot. – Spojrzenie jak tafle lodu spoczęło na ułamek sekundy na siedzącej dziewczynce, a później wróciło do mężczyzny przed nią. Następnie nie przejmując się tym, że Kapelusznik za chwilę pewnie dostanie wylewu, skinęła kilkukrotnie dłonią na naszą Zjawę.
– Podejdź no bliżej, dziewczyno. Nikt nie zrobi ci krzywdy. – Po prawdzie, to Otome miała największe szanse, gdyby Sophie wpadła w szał, bo była teoretycznie mentalnie dzieckiem, a jakiekolwiek dzieci Bugs wyjątkowo hołubiła. Prócz Królewicza Potworów, Oleandra. Nadal żałowała, że przy ostatniej nadarzającej się okazji nie nakarmiła go jego osobistą, wyjątkowo dziewczęcą, kościaną broszą. – Co chciałaś przedtem zrobić? Skąd jesteś, że nikt jeszcze nie nauczył cię nie rzucać się na pierwszą lepszą, nieznajomą osobę? Gdzie twoi opiekunowie? – Charles zaś otrzymał jedynie zmrużone spojrzenie. No i jeszcze wyciągniętą dłoń z wyłowionym z torby bandażem elastycznym, także wyraźnie ludzkiego pochodzenia. Nikt jeszcze nie wymyślił w KL elastanu. Prawdopodobnie. Należy poczekać na następny wymysł Rosarium i wtedy powiedzieć „hop”.
– Jeśli zabrałeś ją do Krainy, to powinieneś jej też pilnować. I zawołajże tą drugą piwonię, która nie bała się patrzeć na mnie, gdy jeszcze wydawałam jej się Marionetką.– Przymknęła na chwilę oczy. – Potrzebuję, żebyś zawiązał mi supeł dookoła lewego ramienia, a potem zabandażował ciasno żebra. Z potłuczonych kości to one zawsze najbardziej mi doskwierają, więc naprawdę poproszę mocno.

Charles - 23 Październik 2015, 13:51

Dziewczyna była nader pewna siebie. W pewien sposób wręcz bezczelna. Charles zaczynał wyczuwać w sobie pewną niechęć do niej. Co innego, gdyby powiedziała "jestem ranna, potrzebuję pomocy", a nie wskoczyła znikąd i zaczęła rozstawiać wszystkich po kątach. I się rozbierać. Znaczy wiadomo - założenie bandaża na ubranie miało w sobie tyle sensu co przyklejanie znaczków pocztowych do mydlanych baniek, ale mimo wszystko mogła powiedzieć od razu o co chodzi. Po co silić się na tajemniczość? Mimo wszystko starał się zachować spokój i dobry humor. Rzekł z lekkim uśmiechem.
- Może faktycznie źle się wyraziłem. Ale moim zdaniem lepiej jest obwiązać gałąź bez czynienia jej krzywdy i nakierować w dobrym kierunku, zamiast łamać i modlić się, żeby się zrosła... No, ale z drugiej strony nigdy nie opiekowałem się tak wielkim i groźnym stworzeniem. Mam tylko rawnara i też czasem szaleje... - dodał, pozornie fascynując się gamą czerwieni pokrywających niebo.
Co do anormalnej budowy rebeliantki, to została przez Charlesa całkowicie zignorowana. Na ogół w kilka sekund wyłapałby wszystkie dziwaczne szczegóły, powytykał palcem, popukał, poklepał, rozpytał się niczym w litanii Jasnogórskiej skąd to, za co, kto to zrobił, czy masz tak od zawsze itp. Ale szczegóły te nie były schowane pod ubraniem, lecz wystawione na pokaz, przez co paradoksalnie nie mógł na nie patrzeć. W jego mniemaniu lepiej było odwrócić wzrok niż patrzeć się na nią jak wygłodniały zwierzak, lub idiota i zostać posądzonym o perwersję. A Sophie wyglądała, jak gdyby była w stanie zabić go na miejscu za podobne spojrzenie.
Ale skoro nie patrzył zbytnio na Sophie, nie znaczyło to, że również jej nie słuchał i zastanawiał się lekko, czy jej słowa o inteligencji miały na celu obrażenie go. Pewnie raczej nie - w końcu Lustrzane Bestie były dużo mądrzejsze od zwierząt z ludzkiego świata, ale posiadały też dzikie instynkty, których (w przeciwieństwie do Lustrzan) nigdy nie próbowały opanowywać i wiązać. Choć w sumie, czy powinniśmy narzucać im zasady, którymi sami się kierujemy? Ale to już wyższa filozofia...nie o filozofii i podobnych sprawach... nieee, myślenie o czymkolwiek co raczyło wpaść mu do głowy kompletnie odrywało go od rzeczywistości, sprawiało, że zaczynał odpłyyyywaaaaaać.......
Niebieskooka coś powiedziała. Coś do niego. Co to mogło być? NO CO? Myślemu do głowy odrywało go od rzeczywistości. Chciał czy nie, musiał rzucić okiem w stronę strefy zakazanej. Bandaż. Ładny i biały. No tak, przecież mówiła o pomocy medycznej. Czemu jego durny mózg nie chciał skojarzyć tych dwóch faktów? Nie, przecież skojarzył. Chwilę wcześniej, ale chyba zapomniał. I coś jeszcze. Coś z kwiatami... A tak...
- Ben, mógłbyś tu podejść? Panienka prosi... - zawołał słabym głosem. Króliku, teraz musi jej jeszcze dotykać. Mama, gdyby tu była, sprała by mu skórę. No ale przecież sama tego prosiła, prawda? Nie było w tym nic zdrożnego, skoro prosiła. W sumie domagała. Nieważne.
Powoli i nieumiejętnie zaczął obwiązywać bladą, napiętą skórę jej ramienia i klatki piersiowej, dopiero teraz zauważając długość jej kończyn i wystające żebra. No i te upiornie długie, powyginane palce. Cyrkówka jak nic, ale w sumie co go to obchodziło? Nacja jak każda inna, może z wyjątkiem Kanibali, ale nie dostrzegł u niej długich, spiłowanych zębów drapieżnika.
- Nie będzie to nietaktem pytać, co się pani stało? Z tym bólem w żebrach i wszystkim? - dodał, mocno zawiązując materiał wokół ychch... talii
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że czarnowłosa również się go o coś pytała. No tak, o magię. Kapelusznik westchnął tylko:
- Użyłem czarów, tak samo jak ty wtedy. To jest telekineza, czyli przenoszenie obiektów siłą woli. Niektórym to przychodzi samo, inni muszą się tego uczyć. Każdy zazwyczaj ma do dyspozycji dwa do trzech zaklęć i muszą chwilę odpocząć po ich użyciu.

Ben - 23 Październik 2015, 17:12

- Huh? - odwrócił się... i ujrzał Sophie w swojej pełnej, cyrkowej krasie. Aż się skrzywił, kiedy przez głowę przemknęła mu wizja dostawania samemu takich... detali... Dreszcz przeszedł mu wyraźnie wzdłuż kręgosłupa. - Yyy... Pewnie. Już idę.

Podszedł niepewnie do Charlesa i Cyrkówki. Nie myśląc nad fizjonomią nowo poznanej, zaczął pomagać Kapelusznikowi w udzielaniu pierwszej pomocy. Co jakiś czas patrzył na jej nadprogramowe stawy w palcach. Ugh... Upiornie... Nie myśl o tym teraz, Ben! Wiąż te żebra...

- Sssssswoją drogą... - zaczął cicho i niepewnie. No co? To jego pierwsze spotkanie z Cyrkowcem. Nie chciał palnąć nic głupiego, za co dostałby liścia w twarz. Albo kosę pod żebra. Choć liść wydawał się znacznie bardziej prawdopodobny. - Jak panience na imię? - dokończył po chwili swoje pytanie. Jeśli stres miewa gęstość, to ten jego trzeba by było kroić siekierą.

Otome - 24 Październik 2015, 18:00

Tak jak Charlesowi, Zjawie nie podobało się, że nieznajoma im rozkazuje. W dodatku owinęła sobie Bena i Kapelusznika w okół swojego przydługie palca. Nie żeby Otome była zazdrosna czy coś w tym kobiecym stylu, takich myśli czy też odczuć nie miała, ale zwyczajnie się jej to nie podobało. Dlatego zignorowała polecenie kobiety, a jej pytania skwitowała krótkim "phi" i ostentacyjnym skierowaniem twarzy w inną stronę, po czym zignorowała ją i wróciła do wcześniejszego zajęcia, podczas gdy mężczyźni byli kompletnie zajęci pomaganiem wysokiej kobiecie.
Otome siedząc na ziemi wpatrywała się usilnie w kamyk przed sobą. Wyobraziła sobie jak przedmiot ten się podnosi i skupiła na tym całą swoją uwagę, odcinając się kompletnie od tego co działo się w okół. I po dłuższej chwili... kamień naprawdę zaczął się unosić. Otome zaskoczyło to tak bardzo że kompletnie straciła kontrolę i kamyk spadł. Za drugim razem jednak była uważniejsza. Siłą woli podniosła niewielki przedmiot i sprawiła że zaczął krążyć w okół niej.
-Yey! Charles zobacz! - Zjawa zaczęła machać do Kapelusznika i pokazała mu na palcem na lewitujący kamyk. - Ja też tak potrafię!
Oczywiście nie była to jej naturalna zdolność. Otome po prostu nieświadomie skopiowała moc Charlesa.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group