To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Różany pałac

Anonymous - 30 Styczeń 2011, 09:59

- Ależ oczywiście. - rzekła Neko.
Wcześniej myślała, że nikt z nią nie zatańczy, lecz się pomyliła. Była zawstydzona i oblana rumieńcem. Po chwili popatrzyła na niego i uśmiechnęła się. Nie wiedziała jak zacząć taniec i zamyśliła się na chwilę. Po minucie rzekła:
- Czekałam na osobę, która ze mną zatańczy, ale nikt się nie zjawiał. Do tej pory, aż przyszedłeś ty.
Podeszła do niego powoli i popatrzyła na niego. Tak bardzo by chciała mieć takiego przyjaciela jak on, ale pewnie jej nie polubi. Była zła na siebie, że nie ma żadnych przyjaciół. Wszystko okaże się później, kiedy z nim zatańczy. Ciągle myślała o jego męskości, która od nie pawała. Nie mogła przestać o nim myśleć. Nawet na chwilę nie odrywała od niego wzroku. Po prostu tak jej się spodobał, że zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Gdy tak na niego patrzyła to poleciała jej łza z oka, po czym szybko ją wytarła. Czekała na reakcję mężczyzny (chłopaka).

Tyk - 30 Styczeń 2011, 11:56

<Bez komentarza>

Agasharr nie śpieszył się z dotarciem na bal. Kroki jego były powolne, często przerywane by spojrzeć na gości. Czasem nawet do rozmów jakiś się wdawał, choć niezbyt długich aby ciągnięty i tak już ponad plan bal nie przeciągał się jeszcze bardziej. Podajmy jeszcze jedną, bardzo istotną cechę owych rozmów. Wszystkie odbywały się idąc, nie zaś stojąc w jednym miejscu, co pozwala dojść do stwierdzenia, iż w każdej chwili szedł jednak ku schodom, gdzie miał wygłosić przemowę. Amry już zaczęła grać gdy on znalazł się na schodach. Tam po raz ostatni głowę do ludu skierował, na twarzy jego pojawił się delikatny uśmiech. Wciąż jeszcze tańczyli, a przecież niebawem im muzyka ukradnie, lecz nie teraz niech skończą grać. Nie oczekiwał tego momentu pokonując kolejne stopnie. Dopiero gdy znalazł się u szczytu schodów Stał w milczeniu oczekując. Nie to, żeby się niecierpliwił. Wsłuchiwał się w muzykę, choć ta jako taneczna oczywiście starała się go usilnie zaprosić do tańca. Mimo wszystko Rosarium odmówił i gdy tylko muzycy skończyli grać zaczął mówić.
- Zabawa aby nie stała się codziennością nie może trwać wiecznie. Oczywiście wielu jest zdolnych negować moje słowa, lecz czas kończyć, choć jeszcze nie skończyć. Różnica jest znamienna. Nie wyrzucam nikogo, ani też nie przybyłem wam mówić, że bal należy opuścić. Jeśli chcecie zostańcie choćby do rana. Możecie więc spytać po co niepokoje was tuż po tańcu, gdy uczucia wasze czym innym są spętane.
Na chwilę przerwał i się rozejrzał. Blaise już był na górze zaprowadzony przez jednego z ludzi, lecz Amry wciąż nie było jeszcze widać. Oczywiście została zaproszona przez jednego z zamaskowanych ludzi <jakby byli niezamaskowani>, lecz przez chwilę Rosarium martwił się, że nie będzie chciała zostawić muzyków, lub w końcu gdy zrozumie co ją czeka po prostu ucieknie. Musiał jednak kontynuować mowę, odgonił więc myśli związane z kotkiem i nie starał się jej wypatrzyć wśród tłumów. Przestał przejmować się tym co widzi i mówił dalej.
- Wyjaśnić wam trzeba, że gdy dobrze się bawiliście, bądź pochłonięci byliście rozmową, kilka osób zajmowała się obserwacją was. Nie są to żadni mordercy czy krytycy, a sędziowie konkursu, który rozstrzygnę w nietypowy sposób. Ich zadaniem było wybrać tych, którzy bawili się najlepiej, bądź rzucali się w oczy. Oczywiście mowa o jakże typowym konkursie na króla i królową balu, którą wygrała dwójka osób stojących obok mnie, jak się zresztą zdążyliście spostrzec.
Oczywiście w międzyczasie do mówiącego Rosarium dotarł pewien kotek, którego imię brzmi oczywiście Amry (W skrócie). Blaise już od dłuższego czasu tam stoi biedaczek. Mówiąc prościej wszystko jest gotowe do rozpoczęcia.

Anonymous - 30 Styczeń 2011, 12:02

Vash uśmiechnął się promienniej, gdy Neko się zgodziła.
- Cóż, po prostu pewnie byli trochę Tobą onieśmieleni. Poza tym wielu arystokratów z tego co mi wiadomo przybyło tutaj już ze swoimi partnerkami, więc pewnie by się im za to dostało. - odparł spokojnie mężczyzna z humorystyczną nutką w głosie. W tym momencie zaczęła grać nowa muzyka. Widać ktoś miał dobre wyczucie czasu. Teraz tylko pozostawał pewien problem - jak do tego powinno się tańczyć. Mężczyzna spojrzał na parę znajdującą się za Neko. Widać było, że raczej była to dość snobistyczna arystokracja sztywno tańcząca po parkiecie. Vash odetchnął lekko i jeszcze trochę przybliżył się do dziewczyny.
- Mam nadzieję, że wybaczysz mi mój brak obycia, ale szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie tańczyłem, a posiadanie takiej ładnej partnerki jeszcze dodatkowo mnie onieśmiela - szepnął jej do ucha. Cóż, to było prawdą, że Vash już nie pamiętał czy kiedykolwiek w swoim życiu tańczył. Nie miał nigdy na to sposobności. Gdy inni jego rówieśnicy się bawili, prowadząc beztroskie życie, on był trenowany na chodzącą maszynę do zabijania. Jednakże jak widać nie był on do końca tak bezduszny jakby się wydawało i chciał też doświadczyć tych prostych, życiowych przyjemności, których nigdy nie miał okazji poznać. Vash złapał prawą ręką lewą dłoń Neko, lekko podnosząc ją, po czym swoją lewą rękę położył mniej więcej na prawej łopatce dziewczyny. Uśmiechnął się do niej jeszcze, po czym dość nieśmiało zaczął próbować odtwarzać to, jak tańczyły inne pary znajdujące się na balu.

Anonymous - 30 Styczeń 2011, 13:53

Neko onieśmielona uśmiechnęła się do Vasha. Po chwili spytała :
- Jak ty masz na imię??
Dziewczyna wolną ręką złapała mężczyznę za talię. Po tej chwili uśmiechnęła się nie śmiało. Znowu powiedziała skromnie :
- Dobrze tańczysz jak na osobę, która tańczy pierwszy raz w życiu.
W myślach wmawiała sobie, żeby chłopak uznał to za komplement. Teraz tylko musiała czekać na odpowiedź Vasha. Jeżeli w ogóle odpowie. Taką miała nadzieję.

Anonymous - 30 Styczeń 2011, 14:08

Vash uśmiechnął się do siebie. Co prawda nawet gdyby powiedział dziewczynie swoje imię ona i tak pewnie nie wiedziałaby kim jest.
- Cóż, po cóż miałbym zakładać maskę skoro od razu zdradzałbym swą tożsamość. Co prawda może ulegnę wdziękowi tak pięknej dziewczyny i powiem Ci swe imię ... O ile wytrzymasz moje towarzystwo do końca balu. - powiedział mężczyzna. Gdy usłyszał komplement zdziwił się nieco. Sądził, że porusza się zbyt sztywno i mogłoby to przeszkadzać Neko. Jak widać nie było jednak tak źle.
- Dziękuję. Kto wie, może to tylko dlatego, że tańczę z Tobą. - powiedział posyłając Neko promienny uśmiech. Vash na chwilę spojrzał w stronę organizatora imprezy. Ogłosił można by rzec króla i królową balu. Gość, wraz z którym grał na scenie i dziewczyna będąca jednym z muzyków. Cóż, dobrze że nie wybrali jego.

Anonymous - 30 Styczeń 2011, 14:39

Po słowach Vasha dziewczyna powiedziała :
- Jeśli jesteś człowiekiem to i tak nadal z tobą będę tańczyć, bo mi się podobasz.
Zawstydzona Neko schowała twarz w jego ramionach. Mimo to, że jej rodzice zginęli przez ludzi, to i tak czuła coś do Vasha. Był tak męski, że nigdy by mu się nie oparła.
Po chwili zastanowienia rzekła z większym naciskiem :
- Pytam Cię jeszcze raz jak masz na imię?? Chcę wiedzieć z kim tańczę!
Nie wiedziała czy dobrze robi mówiąc takim tonem, lecz była pewna, że on jest człowiekiem. Jeśli jej nie powie imienia to się na niego obrazi. Nie zastanawiając się powiedziała :
- Muszę wiedzieć jak masz na imię jeśli chcesz być moim przyjacielem!!

Anonymous - 30 Styczeń 2011, 14:53

- Czyżbyś miała jakiś uraz do ludzi ? W sumie sam niezbyt ich lubię, co jest dość ciekawą ironią losu, biorąc pod uwagę, że jestem jednym z nich. - mówił uśmiechając się lekko. Cóż, dla niego to co powiedział było dość zabawne. W sumie teraz Vash nie zdziwiłby się, gdyby dziewczyna wyrwałaby się i przestała z nim tańczyć. W końcu najwyraźniej niezbyt lubiła ona ludzi. Dało się to odczytać z jej wypowiedzi. Ciekawe dlaczego. Przez wojnę ? Może.
- W sumie skoro tyle już Ci powiedziałem, to nie zaszkodzi zdradzić, jak mam na imię. Mówią na mnie Vash. Tak nazwali mnie ludzie, którzy ukształtowali to, czym teraz jestem. Kiedyś me imię brzmiało inaczej i miałem to ... jak to się nazywało ? Ach tak, nazwisko. Ale teraz niestety już go nie pamiętam. - odparł mówiąc takim tonem, jakby nie obchodziła go utrata jego prawdziwego imienia i nazwiska, co w sumie było prawdą. Jak to napisał pewien dramatopisarz " Róża pod inną nazwą równie słodko by pachniała ".
- Ciekawa z Ciebie osoba. Nawet nie wiesz kim jestem i już chcesz, abym został Twoim przyjacielem ? Przyznam szczerze dość beztroski dobór ... - powiedział dodając do swej wypowiedzi odrobinę żartobliwego tonu.

Anonymous - 30 Styczeń 2011, 15:07

Jak można było się spodziewać, znalazł się jeden śmiałek który pomógł kotce dokończyć piosenkę. Ten sam szatyn co towarzyszył jej przy pierwszym tangu, teraz też przejął rolę partnera nie tylko w śpiewie, ale i w tańcu. Nie wypłynęli jednak na parkiet. Obejmował dziewczynę, przyciskając nieco pierś do jej pleców. Odpowiedziała na to jedynie uśmiechem i sama zaczęła się kołysać w takt, rezygnując z tanecznych kroków. Niestety, nie było czasu, a i powietrze ciężej złapać gdy się tańczy. Na szczęście więcej par ich wyręczyło, tworząc malowniczą mozaikę sukni i uśmiechów na parkiecie. Niemal wszyscy wirowali w takt, co zapewne bardzo ucieszyłoby Amarylis gdyby właśnie patrzyła w kierunku widowni. Nie zrobiła tego jednak, bo melodia akurat się skończyła. Została jeszcze przymuszona do eleganckiego obrotu i spoczęła niemal na piersi Nocnego Muzykanta. Oczywiście prędko pojawił się rumieniec, a zaraz za nim kilka gwałtownych kroków w tył.
Zdradliwe jest jednak chodzenie bez patrzenia. Za nią już czekał zamaskowany mężczyzna z symbolami Rosarium. Co mówił Agasharr? Ach, obserwowali ich, a teraz albo jej się oberwie, albo... Nie, wolała myśleć pozytywnie. Ten mężczyzna chciał ją poprosić do tańca! Nawet się ukłonił, choć żadne słowo nie wypłynęło z jego warg. No nic, nie przeszkadzało jej to. Pozwoliła się poprowadzić przez salę prosto na parkiet. Jednak nie dotarli do parkietu tylko skręcili w stronę schodów. Pomijając Tyka ktoś jeszcze czekał na górze, co sprawiło że serce dziewczyny zabiło mocniej. Że niby... król i królowa? Miała nie narzekać, fakt, ale to musiała być jakaś pomyłka skoro teraz okazała się najlepiej bawiącą istotą z tłumu. Musiał być ktoś jeszcze, była pewna! No ale jednak, huh.
Wspinając się po stopniach straciła niemal całą swoją grację. Nogi jej się plątały, zaś czerwona smuga przecinała całą twarz, co kontrastowało z oliwkową maską. Dlatego też opuściła głowę najniżej jak mogła i wpatrywała się we własne stopy. Szczęście, że obserwator nadal ją prowadził, bo pewnie miałaby już przynajmniej trzy spotkania z glebą podczas swojej drogi krzyżowej. Dotarła jednak i stanęła obok organizatora, pozwalając sobie na zerknięcie w stronę wszystkich zebranych gości, którzy wydawali się teraz nieco mniejsi. Sama też musiała wyglądać nie najlepiej, taka zarumieniona i niewielka w towarzystwie dwóch mężczyzn.
Teraz trzeba było tylko poczekać na werdykt, choć nawet to nie wydawało się takie proste przy trzęsących się kolanach. Ogon wydawał się zaraz wyskoczyć spod kloszowej spódnicy tak bardzo się kołysał, a same uszy były położone po sobie jak u zbitego psa. No nieźle, jeszcze zawału brakuje.

Anonymous - 30 Styczeń 2011, 19:18

Jak mości sztukmistrz spędził całą resztę balu (tj okres od mojego ostatniego postu do teraz)? Różnorako. Przede wszystkim spacerując, przechadzając się pośród gości, rozmawiając z nimi, jedząc, pijąc, popalając, nierzadko też tańcząc... Miny arystokratek, gdy ich stopy odrywały się od kamiennej posadzki, były doprawdy bezcenne, do tej pory chichotał pod nosem, przypominając je sobie, choć fakt faktem, niektórym paniom trzeba było oddać sprawiedliwość - po chwilowej jak najbardziej uzasadnionej panice szybko się opanowywały i kontynuowały taniec, z właściwym sobie wdziękiem pozwalając prowadzić się w powietrzu, zapewne absolutnie nieświadome, że przechodzącym nieopodal, a nawet zupełnie pod nimi, mężczyznom wystarczyło jedynie spojrzeć w górę, by pod przepięknymi sukniami ukazały się w całej krasie ich... Ale może nie zgłębiajmy za bardzo tego tematu i wróćmy do sztukmistrza, któremu to w czasie, gdy my rozprawialiśmy sobie o tych eleganckich damach, zdążył się już nieco znudzić bal. Tak, tak, ciągłe zamieszanie i radosny cyrkowy chaos rozpuściły nieco Tsaia, ciągle trzeba mu było zajęcia, przedstawienie zaś do najciekawszych nie należało, dla niego przynajmniej, cały bal zresztą też. Nie była to jednak wina gospodarza, boże uchowaj, skąd - w ogóle nie była to niczyja wina, sztukmistrz po prostu do takiego towarzystwa nie pasował i był tego w pełni świadom. Chadzał na bale, bankiety i inne tego typu imprezy jedynie po to, by usłyszeć, o czym to teraz plotkuje śmietanka Krainy Luster, a wywiedziawszy się tego, zazwyczaj znikał rychło. Tak też było i tym razem - usłyszawszy wyniki konkursu na króla i królową balu, uśmiechnął się pod nosem, po czym zmył się uprzejmie, nie czekając, aż bal skończy się na dobre.

[zt]

Anonymous - 31 Styczeń 2011, 18:50

Miał rację w pewien sposób, że miała uraz do ludzi, lecz jego od razu polubiła. Jeśli na jego myśli nasunęła się wojna to miał rację. Po chwili dziewczyna odparła :
- To przez wojnę nie lubiłam ludzi. Na tej bitwie zginęli moi rodzice. - mówiąc te słowa pociekła jej łza.
Zastanawiała się co on o niej myśli. Skoro Vash zdradził swoje imię ona też postanowiła to zrobić. Od razu mruknęła :
- Ja nazywam się Neko.
Uśmiechnęła się do mężczyzny i spowolniła tempo tańca, iż muzyka stała się wolna i romantyczna. Ona nie chciała nic innego jak przyjaciela, który by jej pomógł. Nigdy go nie miała, lecz gdy go znalazła nie wiedziała jak się zachować. Nagle szepnęła mu do ucha :
- Może zechciałbyś po balu odprowadzić mnie do domu ?? - po chwili dodała - Nocą boję się chodzić sama po okolicy, chociaż ją znam.
Zrobiła błagalską minkę i czekała na odpowiedź Vasha.

Anonymous - 1 Luty 2011, 05:23

Wesoło stałam gdzieś z boku i przyglądałam się wszystkiemu z daleka byłam szczęśliwa mogąc być w takim miejscu jak to nawet nie zorientowałam się jak ten czas szybko leciał. Wszystko co tu się działo było dla mnie bardzo ciekawe, aż nie mogłam wytrzymać by czegoś nie zrobić, więc powolnym krokiem postanowiłam już wyjść by nie zepsuć nikomu zabawy. Cały czas jeszcze obserwowałam wszystkich tu zgromadzonych, będąc prawi koło wyjścia nie chciało mi się tracić czasu na chodzenie więc użyłam swojej mocy i teleportowałam się do miejsca w którym już wcześniej byłam...a raczej gdzie spędzam większość czasu czyli do swojego domu.

[z.t]

Anonymous - 1 Luty 2011, 17:07

Ichiro dopiero teraz zrozumiał, że trwał on w zamyśleniu zbyt długo. Gdy jego alternatywna rzeczywistość ustąpiła miejsca realiom chłopak zauważył, iż zdecydowana większość gości zniknęła już z sali balowej. Nie dostrzec też swoich kuzynek. W obecnej sytuacji chyba nie miał czego tu szukać. Jeszcze tylko raz zatrzymał czas, aby oddać maskę, którą wcześniej wyrwał z ręki jakiejś starszej pani. Co dziwne stałą wciąż w tym samym miejscu... Ta impreza przypominała mu teraz stypę. Dokoła ludzie w kolorowych maskach, którzy jednak nie tryskali życiem. Większość zajęta była samym sobą, tylko nieliczni rozmawiali w parach, lub większych grupach. Niestety muzyka stała się cichsza i nudniejsza, a tańce ustały. To zdecydowanie nie były klimaty dla Ichiro, postanowił więc opuścić to miejsce. Gdy był już przy głównej bramie obejrzał się za siebie i z niedowierzaniem stwierdził, że nikt nawet nie zwrócił uwagi na wychodzącego chłopaka. Coś wisiało tutaj w powietrzu, albo to tylko chory umysł Ich'a płatał mu figle. Mimo wszystko najlepszym rozwiązaniem było jak najszybsze opuszczenie tego domu. Na dworze było już dosyć ciemno dlatego dom nabrał mrocznego klimatu. Ta pora była idealna na jak najszybszą kapitulację. Chłopak chciał tylko zrobić jeden, ostatni test i krzyknął:
- Odmeldowuję się - i jak najszybciej odleciał w niebo. Ku jego zaskoczeniu zerknęło na niego tylko kilka osób, lecz i tak po chwili powrócili do swoich dotychczasowych zajęć...

Anonymous - 1 Luty 2011, 18:24

Kot od momentu zakończenia się przedstawienia stał pod ścianą obserwując Amry. Nie wiedział na sali nic innego wartego jego uwagi, lecz i ona po pewnym czasie zniknęła mu z oczu. Właściwie nie tylko jemu, ale to bez znaczenia. Trudno stwierdzić co dachowca trzymało tu nadal, możliwe, że nie chciał zwracać na siebie uwagi przedwczesnym opuszczeniem sali, a może po prostu zatrzymały go słowa Kociego Wirtuoza informujące, że wróci. Czas mu się dłużył niemiłosiernie. Przyglądał się tańczącym parą, od czasu do czasu wyszukując wzrokiem przedstawicielki jego rasy w nadziei, że już wróciła. W końcu i ten moment nastąpił. Właściwie to nie zauważył jej, tylko usłyszał. Właściwie dobrze się stało, gdyby zobaczył jej partnera do śpiewu nie byłby zadowolony. Nic więc dziwnego, że gdy ujrzał jakiegoś mężczyznę prowadzącego ją na parkiet jego ogon został wprawiony w ruch. Uspokoił się dopiero, w chwili kiedy para skręciła ku schodom. Jego niezadowolenie zostało zastąpione zdziwieniem. Aczkolwiek takim o pozytywnym znaczeniu.
Więc została wybrana na królową balu, hm?
Bartimaeus zerknął jeszcze w stronę króla i gospodarza, a następnie po sali. Niewiele osób pozostało, a nie chciał wyjść jako ostatni. Uśmiechnął się do Amry, choć wątpił w to, że go dostrzeże i niespiesznie opuścił Willę Anielskiej Róży.
<z/t>

Anonymous - 1 Luty 2011, 18:29

- Cóż, wojna też zmieniła całe moje życie, jednakże nie straciłem w niej rodziny. W końcu czy można stracić coś, czego nigdy się nie miało ? - zapytał używając swojego żartobliwego tonu. Według Vash'a jego żarty powiązane z przeszłością i tym co musiał przeżywać są śmieszne. Cóż, jak widać raczej nie posiadał on zbytnio rozwiniętego poczucia humoru.
- Jeśli chcesz, to mogę Cię odprowadzić. W końcu pewnie pełno jest tutaj pijanych arystokratów i aż wole nie myśleć, co by było, gdyby któryś z nich Cię by się na Ciebie zaczaił, w czasie, gdy wracałaś. - odrzekł spokojnie. W tym, co mówił Vash była prawda. Impreza trwała w najlepsze, a co za tym idzie przelało się już pewnie może wina. Vash sam nic nie pił. Spożywał alkohol tylko w określonej sytuacji. Nie lubił jego smaku i zapachu, ale to dużo lepsze od głosów, które gdy się do niego odzywają wydają się mieć siłę, by rozsadzić mu czaszkę. Ale mniejsza o to. Vash postanowił pomóc swojej nowej znajomej - Neko. Dodatkowo w końcu i tak musiałby się stąd zbierać. Jest jeszcze jeden powód, ale nie warto teraz o tym wspominać.

Anonymous - 1 Luty 2011, 19:17

Neko zadowolona odpowiedzią Vash'a uśmiechnęła się. Przytuliła się do niego, gdyż tempo muzyki stało się bardzo wolne. Po chwili powiedziała :
- Strasznie fajny jesteś jak na człowieka. Tylko szkoda, że taki "zamknięty w sobie". No cóż podobnie jak ja.
Mruknęła pod nosem i skierowała twarz na mężczyznę. Ciągle myślała czy zgodził by się na pocałunek, ale to raczej to nie było możliwe. Neko uważała, że jest brzydka i nudna. A może jednak Vash myśli o niej inaczej. Tego nie wiedziała, a pytać o takie rzeczy nie będzie. Długo zastanawiała się czemu się zgodził ją odprowadzić. Może jest pedofilem lub jakimś innym psycholem. Szkoda, że jest taka młoda, bo gdyby była młodsza to może by ją pocałował na koniec balu. Chociaż nigdy nic nie wiadomo. Patrzyła mu w oczy, cierpliwie czekając na odpowiedź jej jedynego przyjaciela.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group