Bane - 16 Kwiecień 2018, 21:54 - Wiesz, dzisiaj Ordynator, a może jutro Dyrektor? Kto wie, kto wie... - zaśmiał się - A tak serio, po prostu uznałem, że w tym świecie przyda mi się jakakolwiek umiejętność walki. Ot, po to by obić ryja jak mnie ktoś zaczepi po nocy. Już kilka razy próbowano mnie okraść na ulicy... - skrzywił się - Ale to chyba normalne w każdym ze światów. Tyle, że ja nie lubię kablować Gwardzistom. Wolę sam rozwiązywać takie sprawy, jeszcze mi tu Mundurowych brakuje.
Za każdym razem gdy Gopnik zjawiał się w Klinice, przynosił ze sobą ogromną dozę humoru i rozluźnienia. Dlatego był tak dorbym kompanem do picia i rozmawiania, nie drążył tematów, nie dociekał, nie wyciągał na siłę sekretów. Kiedy już pytał o szczegóły, robił to nienachalnie i kulturalnie.
- Podobno ta wariatka jest transplantologiem. - powiedział popijając alkohol - Przyda mi się tutaj ktoś o takich umiejętnościach. Chcę jej zaproponować pracę na zlecenie, na normalnych warunkach. - dodał z powagą - Jestem ciekaw jak zareaguje i czy będzie panować nad sobą w pracy, jeśli oczywiście przyjmie ofertę. Zwykły biznes, nic ciekawego. - wzruszył ramionami. Nie chciał zanudzać Ruska gadaniem o pracy, przecież Gopnik był o niebo lepszym bajarzem. Jego historie zawsze były ciekawe i niejednokrotnie rozśmieszały przez sposób w jaki były opowiadane.
Nie dociekał w temacie Tulki i Bane był mu za to bardzo wdzięczny. Mało tego, zmienił temat schodząc na luźniejsze tory. Medyk zaśmiał się słysząc o jego preferencjach.
- No widzisz, to mamy podobne podejście do życia, haha! - zaśmiał się szczerze i stuknął szklanką o jego naczynie - Nie mów mi nic o Luci. Też do niej wzdychałem jeszcze w Świecie Ludzi. Ale nie poznałem jej nigdy osobiście. Tylko jej brata. - skrzywił się na wspomnienie dziwnej nocy spędzonej w towarzystwie Lusiana i odruchowo pomacał udo w miejscu gdzie kiedyś został ugryziony.
Roześmiał się kiedy Kapelusznik wspomniał o ssaniu. Doskonale rozumiał o czym on mówił, Bane sam też zabawiłby się z Rosie. Może była zdrowo kopnięta, ale była też łatwa jeśli szło o zainicjowanie seksu. Sama właziła do łóżka albo, jak to w przypadku Cyrkowca, sama rozłożyła nogi w Izolatce. I jeszcze cholera jedna moczyła się jak dzika, kiedy ją dusił.
Aż mu się inaczej ułożyło w spodniach kiedy tak sobie o niej pomyślał, dlatego zarzucił jedną nogę na drugą i poprawił się na siedzisku. Podejrzewał, że przy Gopciu nie musi się kryć, ale lepiej nie afiszować się z popędem seksualnym. Jeszcze sobie Rusek pomyśli, że Bane na niego leci.
- Co, nie wytrzymali picia z tobą? - zaśmiał się i wychylił by klepnąć towarzysza w zdrowie ramię - Chyba tylko we mnie masz godnego rywala, chociaż nie powiem, czasami chciałbym się tak nawalić... - uderzył pięścią o drugą rękę, zaznaczając jak bardzo mu się tego chce - Tak wiesz. Nie na niewinny helikopter. Tak żeby leżeć i trzeźwieć przez następny tydzień, haha.
Kiedy Kapelut odsłonił ramię, Medykowi ukazała się rana po ugryzieniu. Była ładnie zszyta, ale nikt nie usunął szwów. Co prawda jeszcze nie zagoiła się, ale przy umiejętnościach Blackburna, będzie to trwało kilka sekund.
Przeprosił na chwilę i poszedł po nożyczki i pincetę lekarską o zakrzywionym końcu. Od razu zaleczy ranę i wyjmie szwy, nie będą one już więcej potrzebne.
Usiadł obok niego i nie czekając ani chwili, przetarł skórę wacikiem namoczonym w płynie odkażającym i podleczył ranę przytrzymując ją rękoma by ładnie się zasklepiła. Przerwał w połowie i zabrał się za przecinanie szwów. Powyjmował wszystkie denerwujące nici i dokończył leczenie. Po chwili na ramieniu Gopnika pozostała lekka blizna, niewymagająca usuwania chirurgicznego bo nie miała paskudnych zrostów. Pewnie za jakiś czas sama zblednie i będzie ledwo widoczna.
- Gotowe. - powiedział i odniósł narzędzia do zlewu, będzie je musiał zdezynfekować ale to potem bo teraz wrócił na swoje miejsce i chwycił szklankę - Ciekawi mnie kto cię tak sprawnie połatał, przyjacielu? Bo o ugryzienie nie pytam, sam lubiłem kiedyś tak poszaleć. - wyszczerzył zęby i upił spory łyk.Gopnik - 16 Kwiecień 2018, 23:27 - A to tak, umiejętność walki to i mi by się przydała. - przyznał rację koledze - Bo póki co to mi się udaje machanie rozbitą butelką, ha ha. I to tylko na postrach! - zaśmiał się. - A ja akurat znam jednego Gwardzistę. Elegancki, szykowny, jak każdy Upiorny Arystokrata. Taki trochę mroczny, ale powiem ci, dogadalibyście się, ha ha! Też lubi wypić, uwierz mi, a i chyba dziewczynki lubi.
Michaił zachłysnął się, gdy usłyszał o profesji Rosemary. Prędzej spodziewałby się po niej tancerki go-go, aktorki porno albo zwykłej ladacznicy. Dodatkowo ta powaga, Bane nie mógł kłamać.
- Pizdisz! Ona lekarką? Przecież prędzej ona zje pacjenta niż go wyleczy. Wcześniej gwałcąc. - wreszcie powiedział niemal oburzony. Nie mógł sobie wyobrazić tego faktu. No, ale najwyraźniej Blackburn nie żartował - Tylko Bane, kamracie. Uważaj na nią w pracy, by to się jakąś tragedią nie skończyło. - dodał już spokojniej, ale aż nazbyt poważnie jak na niego. Sam nie chciałby mieć operowanej wątroby przez tę psycholkę.
Temat na szczęście przeszeł na luźny tor. Zaśmiał się, gdy usłyszał o westchnieniach do Luci. - No, to widzę, że i tu się zgadzamy, ha ha! A co do jej brata, Lucka, to też go znam. Nawet zdążyłem mu auto rozbić, ha ha. No, przygód to ja miałem! - znów parsknął śmiechem. Gopnik miał niebywałe szczęście do wpadania w kłopoty, ale niemal zawsze wychodził obronną ręką.
- No wiesz, nie każdy ma tak mocną głowę, jak ja! - stwierdził dumnie, jakby to był jakiś powód do chwały. - Ale tobie współczuję tego, że nie możesz po prostu się najebać, ha ha! - zaśmiał się, a potem wpadł na cudowny pomysł - Ty a może jednak się spróbuję z tobą zmierzyć. Co prawda przegram, ale to i tak żadna przegrana. Będę szczęśliwy, ha ha - zaśmiał się, wyjmując z kapelusza flaszkę. Odkręcił korek i powąchał - ostry zapach zakręcił w nosie Ruskowi tak, że aż kichnął. To z pewnością był spiryt. Kichnął jeszcze raz i zapytał - To co, konkurencja pierwsza?
Cieszył się, że ranę miał już zasklepioną. Teraz nic go już nie bolało. Bardzo dobrze. Blizną, nawet jeśli by jakaś pozostała, nie przejmował się.
- No, taki rudy jegomość o dziwnych oczach z czarnym tym białym. Lubi śliwowicę, ale za mną chyba nie przepada. Powiedziałem kilka słów za dużo o Cieniach i niemal dostałem za to po ryju, no ale potem załatwiłem z nim sprawę po swojemu i teraz nie jesteśmy wrogami! Ja to mam sposoby, co nie? - zaśmiał się znów, unosząc do góry butelkę.Bane - 18 Kwiecień 2018, 13:41 Wzrok Cyrkowca nagle stał się jakby ostrzejszy. Zmrużył oczy i przyglądał się Gopnikowi, sącząc alkohol.
- Znasz Gwardzistę? Upiornego Arystokratę, mówisz? - zagadnął ale bez entuzjazmu - Cóż za zbieg okoliczności, mamy tu takiego jednego... Może to ten sam? - uśmiechnął się samymi kącikami ust - Ale jeśli to ten o którym mówisz, to niestety nie przypadliśmy sobie do gustu. Za to chyba zaprzyjaźnił się z Dyrektorem. - skrzywił się - Mówią w podobnym języku, używając tych... drętwych słów. Jak prawdziwa, nadęta arystokracja.
Widać było, że Bane nie kłamie. Nie spodobał mu się ten cały rogaty czaruś, może dlatego, że Julię coś z nim łączyło? Nie chciała się przyznać, ale pewnie jej się podobał. To nawet nie chodziło o to, że Medyk jest zazdrosny, po prostu Upiorni nie należeli do najlepszych kompanów. Wszyscy, bez wyjątku, byli śliscy jak węże. Prowadzili swoje gierki nie zważając na ofiary ich idiotycznych zabaw. Byli uzależnieni od władzy i obnosili się z nią jak pawie. Nawet ten Gwardzista! Przybył tutaj ubrany jak Pan i Władca, po co? To nie wybieg ani nie bal na którym wypada pokazać się w bogatym stroju. No i podobno zapłacił za leczenie naprawdę ładną, okrągłą sumką... Bogaty, ślepy dureń.
Temat Rosie również był drażliwy ale nie dla Bane'a. Gdyby nie to, że Gopnik dopytywał, mogliby spokojnie przejść do rozmowy o czymś przyjemniejszym, ale najwidoczniej i Kapelusznikowi specjalnie ten temat nie przeszkadzał. Mimo, że Wampirzyca zdemolowała mu dom.
- Taa... Podobno nieźle sobie radzi z przeszczepianiem. - powiedział - Uwierz mi, gdyby nie braki kadrowe które naprawdę nam doskwierają, nie zwróciłbym na nią swoich oczu. Wiem jaka jest niebezpieczna. Mnie niby nie ugryzie i o dziwo, wariatka od razu wyczuła, że nie powinna zatapiać kłów w moim ciele, ale mimo wszystko będę ją miał na oku. Z resztą... zamierzam zatrudnić ją na zlecenie. Czyli nie będzie tutaj cały czas. - wyjaśnił Ruskowi, mając nadzieję, że go tym uspokoi.
Na propozycję małej rywalizacji uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową. Gopnik był niemożliwy! Wiedział doskonale, że nie przebije Cyrkowca odpornego na wszelkie substancje trujące czy psychoaktywne przyjmowane drogą pokarmową, a jednak chciał stawać w szranki. Dobrze więc, kimże byłby Bane gdyby odmówił!
- No to dawaj! - pochylił się, żeby stuknąć się z nim naczyniem - Ale jak zarzygasz mi mieszkanie... Następnym razem przyniesiesz zapas spirytusu ekstra, dla mojego własnego użytku!
I zaczęli. Nie pili na wyścigi, ale polewali hojniej. Nie było hamulców. Medyk przyglądał się Kapelutowi i śmiał się gdy tamten wlewał w siebie kolejne szklanki wódki.
A więc pozszywał go rudy Cień? I znowu zbieg okoliczności. Bane zastanowił się na chwilę nad nowymi informacjami. Gawain Keer nie należał do najspokojniejszych, a przynajmniej nie był spokojny gdy był tu ostatnio. Bane kiedyś go ratował, pamiętał te oczy. Cóż, chyba trzeba będzie wybrać się i do niego, bo skoro ma jakieś umiejętności z pogranicza medycyny, może się przydać.
- Na zdarowie! - zakrzyknął Bane naśladując ruski akcent i podniósł swoje szkło.Gopnik - 19 Kwiecień 2018, 11:00 - A znam! Tylko że ten się potrafił dogadać nawet ze mną! A może to ja potrafiłem się dogadać z nim... W każdym razie, ani trochę nie przypominał nadętego buca - wręcz przeciwnie, był luzakiem. Może to dlatego, że nie był w pracy, ha ha! A ten tutaj czemu w zasadzie jest? - spytał zaciekawiony. Z drugiej strony nie wykluczał, że ten tutaj to Cierń. Może... Ale tylko może coś się tu stało i Thorn zbiera zeznania. Albo po prostu doznał kontuzji i uznał, że przez to, że ranny został na misji, będzie się w szpitalu zachowywał, jak na misji. Choć pewnie to tylko zbieg okoliczności, duża część Arystokratów jest wojskowymi.
Gopnik mógł gadać o wszystkim. I akurat jeżeli kogoś nie lubił, nie czuł problemu, jeżeli chodzi o wspominanie o tym kimś. Ba, mógł wręcz wyładować dzięki wygadaniu się swą złość, a potem zapić ją wódką. Tak, jak dziś.
- No, czyli też jest jakimś tam dochtórem. Ciekawie, nie wiedziałem! - przyznał z uznaniem. Zajście za skórę lekarzowi jest niebezpieczne. W końcu oni tak dobrze znają się na ciele, więc żadnym problemem nie jest dla nich pewnie szybkie zabójstwo, które wygląda na wypadek, czy jakieś następstwo choroby. - No to będziesz jej widocznie musiał dobrze pilnować na czas większych zabiegów, by zarówno dobrze zrobiła robotę, a i nie zjadła pacjenta po drodze, ha ha! Swoją drogą, szczwana bestyja, że ciebie nie gryzie. Wie, że ty niezdarowy. - rzekł, trochę się śmiejąc. Toksyny Doktorka są dobrą obroną przeciwku każdemu wampirokowi.
- Nie wygram, ale to nie znaczy, że nie warto próbować, ha ha! - wyjaśnił motywy. Ot, chciał po prostu się schlać, kto mu zabroni. A raczej nie narobi syfu u Bane'a. Rzadko zdarzało mu się wymiotować po wódzie. U niego raczej alkohol się wchłaniał i dopiero potem robił pustki w ciele Kapelusznika. Tak, czy owak dziś był dzielny.
Po kilku szybkich kolejkach Ruskowi już się nieźle kręciło w głowie. A on, wykorzystując gorszą koordynację, jeszcze zrobił sobie zabawę, bujając się na boki. Wyraźnie sprawiało mu to jakąś dziwną radość. Pijacka bujawka! Gdy Bane zakrzyknął, Kapelut odpowiedział i wlał w siebie kolejną dawkę alkoholu. Cały dzień pracy jednak zaczął dawać o sobie znać i Michaił zaczynał być senny. Co prawda nie zasypiał jeszcze, ale powieki powoli nabrały jakby ciężkości.Bane - 22 Kwiecień 2018, 18:18 Właściwie nie powinien mówić Gopnikowi o Arystokracie którego leczyli. Obowiązywała go tajemnica lekarska i inne te pierdoły. Ale przecież jeśli powie ogólnikami, to nic nikomu się nie stanie, prawda? Zwłaszcza, że z tego co wiedział, w mieści plotkowano o Upiornym. Mieszkańcom gęba się nie zamykała, to czemu jemu ma się zamknąć?
- Ciekawa sprawa, bo gdy do nas trafił, miał strzaskane żebra, złamaną rękę i uszkodzony kręgosłup. - powiedział ogólnikowo - Zastanawialiśmy się z Dyrektorem jak on w ogóle jest w stanie mówić czy oddychać, a co dopiero chodzić o własnych siłach podpierając się na cieniutkiej laseczce. - skrzywił się na wspomnienie, bo nie podobało mu się, że rogacz zgrywa męskiego bohatera - Ale już wszystko jest w porządku. Wróci na ulicę i będzie mógł dalej rozdawać mandaty. - zakpił i upił solidny łyk.
Może nie dogadali się bo sam Bane na niego niepotrzebnie naskoczył? Cóż, Cyrkowiec miał ostatnio ciężko okres. Wszyscy mieli do niego jakieś pretensje mimo, że wszystko co robił miało głębszy sens. Ani Julia ani Anomander nie potrafili docenić, że mścił się na Rosie. Może to płytkie, ale za to skuteczne bo odeszła. Cóż za ironia, że Blackburn będzie musiał się do niej zwrócić z propozycją pracy.
- Oj wie wie. - potwierdził - Chyba czuje to nosem. Jest w końcu dzikuską. Pewnie bliżej jej do zwierzęcia, stąd dobry węch. A że ma na tyle rozumu by nie atakować kogoś kto nie pachnie zdrowo... - wzruszył ramionami - Dla mnie tym lepiej, bo mogę ją karać do woli bez strachu, że rzuci się na mnie z zębiskami. - wyszczerzył się w złośliwym uśmiechu.
Zaczęli pić. Bane naprawdę żałował, że nie może się z nim upić. Gopnik jako jedyny nie robił mu wyrzutów, można było pogadać z nim na każdy temat.
Po jakimś czasie Medyk zauważył jak Rusek się buja i zaśmiał się, widząc jak ciążą mu powieki. Sięgnął po jego szklankę i napełnił ją, po czym pchnął ją w jego stronę.
- Coś wymiękasz, stary. - chciał go sprowokować do dalszego chlania - Może pościelę ci tu, na dole? - wypił całą zawartość swojej szklanki.
Na widok pijanego Kapelusznika poczuł się... sfrustrowany. Też chciałby odlecieć, ale nie mógł przecież pozwolić sobie na taki stan bo miał nad sobą Kuratora. Z jednej strony bał się jego gniewu i raportu jaki Jan wysmaruje gdy przyłapie go nietrzeźwego... a drugiej jednak czuł pokusę. I to silną. Przecież Sebastian nie był aż taki zły, może wybaczy mu jeśli Bane jutro będzie grzecznie z nim trenował?
Szkoda tylko, że Cyrkowiec nie miał na własny użytek żadnych środków psychoaktywnych. A przecież nie będzie podbierał z Magazynu, bo życie mu miłe.Gopnik - 24 Kwiecień 2018, 21:14 Gopnik wyraźnie przejął się stanem zdrowia Arystokraty. Zresztą, on by się zmartwił chorobą nawet Rosemary, a co dopiero kompana, z którym udało mu się wypić w miłej atmosferze. Wysłuchując całości wypowiedzi odetchnął jednak z ulgą.
- Do zwierzęcia? Heh - zaśmiał się zgryźliwie - Jak dla mnie to ona jest bestyją. Wredną! - dodał głośno. - Zębiskami może nie, ale pazurami to pewnie by cię rozczłonowała, ha ha! - parsknął już o wiele bardziej wesoło.
Wybudził się z połączenia alkoholowego otępienia i niemal narkotycznej fazy z czerpania radości ze stanu upojenia i krzyknął równie głośno, co bełkotliwie:
- Cuo? Ja wymiękam? Ja nie dam radyy? No to pasz! Chlup! - po czym od razu wlał w siebie całą zawartość szklanki. Był już nieźle zrobiony. Coś szybko, jak na niego. Za szybko, ale to nic takiego. Ot, zwykłe połączenie przemęczenia, niewyspania, szybkiego tempa i zabalowanej poprzedniej nocy. To musiało tak się skończyć. A że Gopnik za kołnierz nie wylewał...
Popatrzył na Bane'a. Lekarza cieszyło to spotkanie, zdecydowanie, ale zarazem Michaiłowi zdawało się, że zauważył subtelną nutkę zazdrości. Subtelną na tyle, że pijany Rusek ją jednak zauważył. Pewnie trzeźwą osobę by to waliło w gały, ale w tym stanie...
- Bane... Ty to mie zazdrościsz. Może se jebnij jednak te halunacje. Tfu, blać, in-nahlacje. Widzę, żeś się chopie mełczysz. - rzekł wyraźnie rozbawiony. Alkohol dobrze działał. Teraz oprócz przyprawienia dobrego humoru stał się jednak także środkiem nasennym. Kapelusznikowi chciało się tak spać, jak nigdy dotąd. Nie brakowało mu jednak kurażu, dlatego sam sobie jeszcze polał i rzekł:
- Nu, to dawaj. Pijemy! - po czym wlał kolejną dawkę alkoholu w siebie.
- Bejn, a ty bogaty byłeś tam, tam? W tamtym żywjocie? Pewnie dziewuszki same skakały ci do łuszka, co nie? Oj blaaaać... Jak ja bym tak chciał, wsie krasoty jebać i ebbebebe... - próbował mówić, jednak w pewnym momencie jego głowa przechyliła się mocno do przodu, a Gopnik, wsparty łokciami na kolanach, zaczął chrapać.Bane - 25 Kwiecień 2018, 20:00 Pijany Gopnik... to Pocieszny Gopnik.
Bane ze śmiechem wysłuchiwał bełkotu Kapelusznika i było mu naprawdę miło, że Rusek wpadł się napić. Przecież mógł zaprosić na chlanie każdego bo chyba tylko głupi odmówiłby Kapelutowi z taką mocą, a wybrał Medyka. To naprawdę miłe.
Przytakiwał mu kiedy należało i śmiał się z niego, serdecznie. Lubił tego typa, można było z nim konie kraść. Co prawda nie znali się długo, ale złapali wspólny język. Połączył ich alkohol.
Zachęta do inhalacji była całkiem kusząca, ale Cyrkowiec musiał pamiętać o Kuratorze. Jan zawsze zjawiał się w najmniej oczekiwanym momencie. Niby Bane był już po godzinach pracy, ale obiecał być grzecznym przynajmniej na terenie Kliniki. Dlatego machnął ręką na słowa Gopa, zbywając je.
- Mną się nie martw, stary. Dawaj, pijemy dalej bo widzę, że zostałeś w tyle. - zaśmiał się i klepnął towarzysza w ramię. Było to dość niebezpieczne bo Kapelusznik chwiał się już na boki. Był zdrowo nawalony. Bane będzie musiał pamiętać o sprawdzeniu mu wątroby rano, bo przecież nie chciał, żeby kumplowi stało się coś niedobrego.
Wlali w siebie naprawdę ogromną ilość wódki. Bane nawet przestał liczyć, bo po co miałby to robić? Przecież konkurs w piciu był tylko zachętą, wiadomym było kto wygra. I najsmutniejsze jest to, że Medyk wcale nie cieszył się z wygranej. Wolałby odpaść jako pierwszy. Zwalić się pod stół bez życia i obudzić się dopiero rano. Już nawet wytrzymałby kaca!
Ponownie zaśmiał się na pytanie Gopa ale zrobił to tylko po to by ukryć, że wspomnienia 'poprzedniego życia' są dla niego naprawdę trudne. Wtedy żyło mu się łatwiej. Owszem, teraz też nie narzekał ale wtedy...
- Byłem Panem Życia i Śmierci, bracie. - powiedział wypijając wódkę - Miałem wszystko. Pieniądze, drogie samochody, apartament, własną Klinikę, sławę i co noc inną kobietę! - w głosie pobrzmiał jakiś żal, dlatego Bane zakaszlał by ukryć gorycz wypowiedzi.
Nagle wypowiedź Kapeluta stała się nieskładna dlatego białowłosy zaśmiał się. Kapelut swoim pijaństwem poprawiał mu humor, mimo, że Blackburn mu trochę zazdrościł.
Kiedy tamten zaczął chrapać, Bane śmiejąc się pod nosem wstał i zebrał naczynia ze stołu. Umył je dokładnie i poszedł na górę po jakiś koc dla gościa.
Wrócił i ułożył go na sofie najdelikatniej jak umiał, dbając by tamten się nie obudził. Zdjął mu też Kapelusz i pamiętając jak ta rzecz jest dla Kapeluszników ważna, położył go na stole, na widoku by Gop jutro od razu go znalazł.
Nakrył go kocykiem i jeszcze przyniósł mu butelkę wody którą położył obok sofy. Gdy skończył go oporządzać, stanął nad nim chwytając się pod boki i uśmiechnął się.
- Słodkich snów, ty cholerny alkoholowy cudotwórco. - zaśmiał się i poszedł na górę, do siebie.
Długo jeszcze nie spał, nasłuchując czy z Gopnikiem wszystko jest okej. Kilka razy schodził i sprawdzał czy facet oddycha i czy ma normalną temperaturę ciała. Nie chciał by mu Kapelut wykitował.
Wreszcie poszedł spać ale sen miał płytki, by w razie czego szybko zareagować.
Obudził się pierwszy i wziął szybki prysznic. Jak zwykle był nie do życia. Wyglądał jak wyjęty krowie z gardła, nawet mimo prysznica. Ubrany w dres zszedł i zaparzył kawy. Nie budził Gopa, uznał, że Kapelut ma prawo się wyspać po nocnej libacji.
Popijając kawę patrzył na słodko śpiącego Ruska. Gopcio wyglądał tak uroczo... Szkoda, że pachniał przetrawioną wódą na kilometr.
Wywietrzenie pomieszczenia trochę zajmie, ale i tego Bane nie miał mu za złe.
Wredotek ostrożnie wspiął się na śpiącego i usiadł mu na piersi. Wystawił nos w kierunku jego ust i fuknął czując alkohol. Ale nie miał zamiaru schodzić. Najwidoczniej śpiący Gop był naprawdę dobrym siedziskiem według Niechniurki.Gopnik - 26 Kwiecień 2018, 09:00 Z trudem otworzył swoje powieki. Uderzyło go jasne światło, więc zmrużył oczy. Próbował się podnieść, bardzo powoli, ale jego ciało tak ciążyło, a świat wirował. Po chwili zdał sobie sprawę, że to nie wszystko. Łeb go bolał, jakby całą noc słuchał jęków Katiuszy odpalanych na sowieckich stepach. Okropieństwo.
Dodatkowo coś mu przyciskało pierś. Spojrzał na siebie i zobaczył to królikopodobne stworzonko. Nie pamiętał, jak to się zowie. Postanowił go przepłoszyć, mówiąc "Sio, wypad" itp. a jeśli to nie dało rezultatu, po prostu zepchnął zwierzę. Nie miał humoru, bolała go głowa, w brzuchu miał mikser i chciało mu się pić.
Nie wiedział jak i kiedy zasnął. Nie miał pojęcia, ile razem wypili. Ze wspomnień zostały mu rozmowy o Rosemary, opowieść o zrujnowaniu warsztatu, trening Bane'a i pogaduchy o kobitkach - głównie pewnej aktorce. Nie pamiętał nawet, że próbował stawać w szranki z lekarzem, jeżeli chodzi o picie.
Wstał. Ledwie. Po czym cofnął się i znów siedział na łóżku. Podjął drugą próbę. Stał. Rozejrzał się po pokoju, jednak nie było tu nic, czego mógłby się napić. Nic polanego ani w butelce.
- Bejn, daj mnie wody, pażałsta. - rzekł, po czym spróbował podejść do kranu. Spróbował to dobre słowo, bo raz - kołysał się jak diabli, dwa - potknął się o stolik i runął jak długi na ziemię.Bane - 2 Maj 2018, 00:08 Zgoniona Niechniurka czmychnęła z piersi Gopnika i wzbiła się w powietrze. Podleciała do swojego właściciela i usiadła na barku, tam gdzie lubiła przesiadywać najbardziej.
Bane trzymając w jednej dłoni filiżankę kawy, uniósł drugą i pogładził pierś stworka. Na to ten zamruczał zadowolony i objął jego głową skrzydełkiem. Taka mała pieszczota. Krótka, bo Wredotek nie należał do najmilszych zwierzątek, ale Medyk doceniał gest. Pogłaskał istotkę i upił łyk kawy.
Z zaciekawieniem obserwował Kapelusznika. Chciało mu się śmiać gdy widział jego próby wstania, ale oprócz uśmiechu nie pozwolił sobie na nic więcej. Nie wolno wyśmiewać się z pijanego. Przecież w tym nie ma nic śmiesznego. Zwłaszcza, że razem pili.
Jaka szkoda, że Bane nie jest dzisiaj w podobnym stanie.
Jego prośba była dziwna, zważając, że obok sofy stała pełna butelka wody. Cyrkowiec uniósł jedną brew i już miał wskazać Gopnikowi butelkę, gdy tamten potknął się i runął na podłogę.
Bane zaśmiał się cicho. Wredotek sfrunął z jego ramienia i czmychnął na najwyższe, otwarte okno. Stamtąd będzie mu się dobrze obserwowało całe otoczenie.
Białowłosy podszedł do leżącego Kapeluta kręcąc głową i chichocząc cicho. To nie tak, że wyśmiewał Ruska. Po prostu facet był tak sympatyczny i pocieszny, że trudno było pozostać poważnym w jego towarzystwie.
Dźwignął go za ramiona w górę i pociągnął na sofę. Niech sobie facet posiedzi, tak będzie dla niego bezpieczniej.
Medyk po usadzeniu go wręczył mu butelkę wody i poklepał go przyjaźnie po ramieniu.
- Masz, przyjacielu. - powiedział i nawet odkręcił mu korek. Poczekał aż tamten spokojnie się napije po czym ponownie go poklepał.
- Lepiej? - zapytał mimo, że doskonale wiedział, że kac nie ma litości - Nie potłukłeś się za bardzo? - zaśmiał się przyjaźnie.Gopnik - 4 Maj 2018, 20:41 Gopnik nie ogarniał, co się wokół niego dzieje. Nadal czuł szum poprzedniej nocy. Widocznie musiał zabalować i to ostro. Nie miał pojęcia, co się działo i co wyczyniał, ale obolały łeb mu podpowiadał, że było grubo.
- Spasiba, bratan. Co bym bez ciebie zrobił. - rzekł po usadzeniu na sofie. Jego mowa była nadal bełkotliwa, jednak w przeciwieństwie do wieczora już nie było w niej nawet iskry energii.
Wziął łyk wody...
- Tfu... Blać... Co ty mi dałeś, masz wódę? - odparł niemal z bulwersem, jak rasowy alkoholik. Tak naprawdę nie miał żalu o to, po prostu czyste H2O nie miało dla niego smaku oraz (w jego mniemaniu) ani trochę nie mogło mu pomóc. Nie miał niestety sił ani ochoty, by to przemieniać w alkohol, toteż, wbrew sobie, po chwili wewnętrznej walki, wychlał łapczywie całą zawartość butelki.
Świat wirował, słońce świeciło, jakby było ich pięć, a na dodatek zagrycha była nieświeża... O ile jakaś w ogóle była. Musiała być, inaczej by go tak nie mieliło w żołądku.
- Ni chuja, nie pomogło. Ale i tak, spasiba. - odparł z głową skierowaną w dół, z zamkniętymi oczami, wsparty na ramionach. Czuł się okropnie.
Jedyny plus tego upojenia był taki, że nie czuł bólu. No, poza tego w głowie. Odrzekł więc lekarzowi.
- Nie, przynajmniej... Nie, nic nie czuję. Tylko bania... Ale to tam, przejdzie. Poza tym nie mógłbyś mi wyleczyć jakoś tego kaca? Zresztą i tak miałeś obadać wątrobę... - mówiąc to lekko uniósł głowę, ale jak tylko skończył mówić, jego czoło znów powędrowało w dół.
Nadal nie zauważył, że nie ma na głowie kapelusza.Bane - 4 Maj 2018, 21:25 Gopnik na kacu wyglądał strasznie. Bane'owi było go tak żal, że gdyby mógł, zabrałby od niego tego kaca. Nawet kosztem zdychania przez miesiąc.
Wesoły Kapelusznik zmienił się w cierpiącą istotę, która samym wyglądem błagała o dobicie. I pewnie gdyby trafił na Jana Sebastiana, Merionetka ukończyłaby jego męki jednym sprawnym ruchem. Okularnik lubił wszystko brać bardzo dosłownie...
Woda wykrzywiła mu mordę ale już po chwili wychlał wszystko co było w butelce. Pewnie gdyby się dało, wycisnąłby ją jak szmatę by złapać jeszcze jedną kroplę.
Wódki Cyrkowiec mu nie da. On mógł chlać ile wlezie i śmierdzieć alkoholem nawet tygodniami bez przerwy, ale jego nie łapało upojenie. A ten tutaj, Rusek, zaraz zdechnie na kaca.
Westchnął słysząc pytanie. Chciałby pomóc w ten sposób, naprawdę, ale nic nie mógł poradzić w tym temacie. A wątroby nie sprawdzi jeśli Gopnik jest w takim stanie. To po prostu nie ma sensu.
- Uwierz, stary. Gdybym mógł, zamieniłbym się z tobą miejscami. - powiedział szczerze - Wczoraj obaj daliśmy popalić i szkoda, że ja też nie mam kaca. - zmarszczył brwi - Przynajmniej nie byłbyś z tym sam, przyjacielu.
Kapelusznik naprawdę wyglądał mizernie. Bane mógł mu pomóc tylko w jeden sposób. I ten sposób z pewnością nie spodoba się samemu Ruskowi, ale chyba to była jedyna nadzieja na normalne funkcjonowanie.
Wstał i pociągnął mężczyznę za ramię w górę. Podtrzymał go by się nie chwiał.
- Chodź. Zaraz coś zaradzimy. - powiedział i nie czekając na pozwolenie czy protesty, szarpnął go i zarzucił sobie jego rękę na barki, tak by go przytrzymać. Poprowadził go po schodach na górę, ciągając i ubezpieczając by facet nie fiknął w tył.
Zaciągnął go do łazienki i puścił przy toalecie. Pchnął go i nakazał pochylić się nad muszlą. Sam natomiast wziął szklankę stojącą na umywalce i nalał do niej wody.
- Pij. - powiedział, wręczając mu naczynie - Bez dyskusji.
Jeśli Kapelut wypił wodę, Medyk podał mu kolejną porcję. I kolejną. I kolejną. Aż do porzygu, dosłownie.
Chodziło o to, by Gopnik wyrzucił z siebie te zatrważające ilości wódy które wczoraj w siebie wlał. Bez tego nie wyjdzie z zatrucia alkoholowego.
Bane poklepał go po plecach, zmuszając by pochylił się jeszcze niżej.
- Pij, bratan. Do dna. - zachęcał - Za chwilę powinno być ci lepiej.
Czekał aż Gopnik się porzyga. Cóż, nie był to wymarzony poranek dla Blackburna, ale może przynajmniej w ten sposób pomorze koledze.Gopnik - 4 Maj 2018, 21:43 Bane troszczył się o Kapeluta, jakby byli wieloletnimi przyjaciółmi. Ruskowi zrobiło się ciepło na sercu, że ktoś tak o niego dba.
- A daj spokój, kto by mnie dziś ogarniał, heh... - rzekł cicho, uśmiechając się lekko. Cóż, taka była prawda. Wtedy obaj by pewnie leżeli wywróceni i nie mogliby powstać. Dobrze było mieć takiego kompana do picia, z którym można było dać w palnik do nieprzytomności i który rano pomoże wrócić do żywych.
Gopnik nie spodziewał się tak nagłego podniesienia z sofy. Posłusznie jednak szedł z Banem, chociaż to kołysanie nie działało na niego dobrze. Szedł zresztą to za dużo powiedziane - powłóczył nogami w stronę, w którą go kierował Blackburn. Potem został pchnięty przed muszlę klozetową. Michaił już wiedział, co się teraz będzie działo.
Nie dyskutował. Wypił łyk, dwa, lecz teraz jego żołądek odmówił posłuszeństwa. Haft poleciał wprost do morskiego oka. Kapelut zaklął szpetnie, splunął, zamknął oczy, wział kilka wdechów, po czym znów z jego ust zaczęła wylewać się treść żołądka. Tym razem jednak ochalapał trochę sedes. Posprząta, obiecał to sobie, że posprząta.
Chciał przepłukać usta, wypluł wodę, potem wział kolejny łyk wody. Ten jednak sprowokował kolejne wymioty. Miał już dość, ale wiedział, że to pomoże.
Jeszcze kilka razy rzygał, aż po wszystkim przepłukał usta wodą ze szklanki wypluł, po czym napił się trochę.
- Dziękuję. Już już trochę lepiej, mniej w żołądku kręci. Spasiba... - powiedział wreszcie, wypluwając ślinę przez posmak kwasu solnego.Bane - 6 Maj 2018, 19:27 Poklepywał go spokojnie po plecach kiedy Kapelut wymiotował. Rzyganie nigdy nie należało do najprzyjemniejszych czynności ale w tej chwili było najlepszym rozwiązaniem.
Czekał aż Gopnik wyrzuci z siebie cały na wpół przetrawiony alkohol. W łazience śmierdziało jak w melinie i nos Bane'a naprawdę cierpiał, ale nie dyskutował. Przyjaciel był ważniejszy.
Nie trwało to długo. Rusek pił dzielnie i nie marudził. Trochę napaskudził przy drugim bełcie, ale przecież Blackburn nie będzie mu robił wyrzutów. Nie była na to pora.
Ukradkiem spojrzał na zegarek. Nie chciał wyrzucać Gopcia, ale chyba czarnowłosy będzie musiał się zmywać. Zbliżała się pora rozpoczęcia pracy, Medyk musiał zrobić obchód. Klinika ostatnimi czasy nie miała wielu pacjentów, ale mimo wszystko należało zająć się tymi którzy tu przebywali.
Ostatnie dni były dla Bane'a naprawdę ciężkie i miał nadzieję, że wpadnie w rytm pracy i zapomni o przykrościach.
Dziwiło go, czemu nie przyszedł po niego Jan. Ale może i Marionetka potrzebowała czasami odrobinę odpoczynku? Pewnie zajął się rachunkowością, raczej wątpliwym było to, by wylegiwał się w fotelu. Jan Sebastian po prostu taki nie był.
Bane doprowadził Gopnika do ładu. Zabrał od niego szklankę i dźwignął go w górę, by nie wisiał nad obrzyganym kiblem. Wziął jeden z małych ręczników przeznaczonych do twarzy, zmoczył go i podał Kapelutowi by ten przetarł sobie twarz.
- Wybacz, przyjacielu, ale na ciebie już czas. - powiedział i wyprowadził go z łazienki - Mam dzisiaj sporo pracy, nie chcę zaniedbywać obowiązków. - dodał - A skoro o tym mowa. - chwycił jego ramię i użył swojej mocy. Kaca co prawda nie wyleczy, ale jeśli Rusek ma gdzieś jakieś ranki czy zadrapania, znikną w ciągu kilku sekund. Przy okazji dokopał się do wątroby ale ciężko było określić jej stan po tym, jak wczoraj ostro popili.
Cyrkowiec westchnął puszczając kompana.
- Przyjdź do mnie jak będziesz trzeźwy to zbadam cię lepiej. - powiedział - Jeśli coś będzie nie tak, wiesz gdzie mnie szukać. Tylko nie teleportuj się więcej wprost do mojego mieszkania. Było nie było, oprócz gabinetu mam tutaj też przestrzeń prywatną. - uśmiechnął się i klepnął Gopnika.
Zeszli razem na dół. Oczywiście Bane podtrzymywał go na schodach. Medyk poprowadził go pod drzwi i przystanął. Wyjął z kieszeni sporą garść pieniędzy i wręczył mu ją.
- To za spirytus. - powiedział uśmiechając się do niego - Butelki zwrócę, jeśli chcesz, przy następnej dostawie.
Kapelusznik w końcu przyniósł spirytus który ma być używany przez Lekarzy do celów z grubsza medycznych. Należała mu się zapłata.
- Ach, byłbym zapomniał! - cofnął się i przyniósł kapelusz. Oddał go z uśmiechem, pokazując, że nie miał żadnych niecnych zamiarów względem skarbu Ruska.
- Bywaj w zdrowiu, przyjacielu. - klepnął go na do widzenia - I wpadnij do mnie jeszcze. Miło się piło. - zaśmiał się.
Pożegnał Kapelusznika, bo musiał wziąć się do pracy. Jeśli chce zachować pracę, niestety musi być grzeczny przynajmniej przez trzy lata.
Po wyjściu gościa, posprzątał łazienkę i resztę pomieszczeń ukrywając butelki - dowody zbrodni. Następnie odświeżył się, ubrał w elegancki zestaw i kitel, po czym ruszył na obchód.