To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Lisia norka

Thorn - 6 Maj 2017, 21:23

Alden bez problemu odnalazł kryjówkę Luci. I to nie tak, że dostał od swojego Pana dokładne wytyczne... Alden miał wiele talentów. Znał Krainę Luster jak własną kieszeń, już nie raz zanosił poselstwo, paczki czy listy.
Był w końcu zaufanym Sługą Thorna.
Lusiana napotkał przed wejściem do nory, w Malinowym Lesie. Nigdzie nie zauważył Luci, ale jego pan opowiadał mu, że kobiety może akurat nie być w domu.
Miał przekazać paczkę Gawainowi. Albo Luci. W ostateczności Lusianowi, którego Cierń przedstawił Aldenowi jako brata lisicy.
Czerwonowłosy zbliżył się bezszelestnie do uszatego.
- Witam. - powiedział krótko - Paczka od Pana Ciernia. - powiedział i wręczył Lusianowi zawiniątko, nie czekając na jego reakcję - Pan Cierń kazał przekazać pozdrowienia i zaproszenie do swojej rezydencji dla Pana i Pana siostry, Panny Luci. - skłonił się i odwrócił na pięcie, po czym rzucił się pędem w swoją stronę.

Paczuszka nie była wielka, przypięty był do niej liścik w fioletowej kopercie. Widniało na niej imię i nazwisko: Gawain Keer.
Jeśli Lusian zdecydował się otworzyć przesyłkę, jego oczom ukazał się niewielki sztylet w pięknej, czarnej, zdobionej srebrem pochewce. Po wyjęciu broni oczom Lusiana ukazało się ostrze z damasceńskiej stali, którego charakterystyczne wzory słojów układały się we wzór pióra.
Samo ostrze również miało kształt zbliżony do pióra, rękojeść wykonana była z czarnego, twardego materiału z cienką, srebrną linią przechodzącą przez całą długość.
Idealnie leżał w dłoni, ale czy Lusian to sprawdził?

Treść listu brzmiała następująco:
Jaskółka czarny sztylet, wydarty z piersi wiatru...
Nagła smutku kotwica, z niewidzialnego jachtu.
Jaskółka siostra burzy, żałoba fruwająca...
Ponad głowami ludzi, w których się troska błąka.
Przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła...
Jaskółka czarny brylant, wrzucony tu przez diabła.
Na wieczne wirowanie, na bezszelestną mękę...
Na gniazda niezaznanie, na przeklinanie piękna.


A pod cytatem ujętym w zgrabny cudzysłów, widniała jedynie samotne, pięknie wykaligrafowane litery: "AV" wpisane w różę, okoloną cierniami.


ZT

Yako - 6 Maj 2017, 23:15

- Bo jakiś ktoś uznał, że nie można pokazywać intymnych miejsc, czyli kobiecych piersi i krocza zarówno męskiego jak i damskiego....bo są to miejsca, które są często używane przy kopulacji, dlatego nie można ich pokazywać. Ale nie powiem Ci kto wpadł na taki pomysł. - wzruszył ramionami.
Gdy kotka wyszła z kąpieli, aż kichnął czując jej zapach - czy Ty wylałaś na siebie całą butelkę płynu? - zapytał kręcąc głową - wystarczy tak tylko trochę...nie dziwię się, że tak długo tam siedziałaś - westchnął. Widział jak kotka cieszy się ze słownika. Dobrze, że nie była całkowitą dzikuską, co wtyka swoje palce wszędzie tylko nie tam gdzie powinna.
Siedział w piwnicy całą noc. Ćwiczył intensywnie, po kolei każdą partię mięśni. Nawet z Naginatą chwilę poćwiczył. Ale chciał też poćwiczyć na świeżym powietrzu. Wolał jednak nie robić tego przy Lani. Nie wiedział jak zareaguje na widok broni no i jeszcze się nie upomniała o toporki. Miał nadzieję, że jak na razie o nich zapomniała.
Postanowił więc, że następnego dnia wybierze się na mały spacer. Gdzieś do lasu, albo gdzieś dalej, żeby odpocząć od wszystkiego. Ale zabierze Naginatę, żeby, o ile będzie miał okazję, potrenować nią w jakimś zacisznym miejscu, gdzie nikt i nic nie będzie mu przeszkadzać.
W przerwach od ćwiczenia, słyszał jak na górze Lani powtarza słówka. Brzmiało to dość zabawnie, bo dość koślawo wypowiadała słowa, jednak był z niej dumny. Będzie musiał kiedyś sprawdzić czy faktycznie nauczyła się czegoś czy tylko słówek, co nie jest do końca przydatne. W słowniku była też gramatyka, więc miała też okazję nauczyć się tego.
Ćwiczył do rana. W końcu jednak uznał, że starczy. Wziął prysznic w piwnicy po czym poszedł się ubrać. Wziął ze sobą broń. Wziął też specjalną uprząż, która posiadała kilka małych torebek, jakby chciał coś drobnego kupić. Nie wiedział w końcu gdzie go nogi poniosą.
Lani mogła zauważyć, że jego muskulatura się trochę zwiększyła. Możliwość zmiany ciała była przydatna, ale pomagało w tym też to, że nie potrzebował snu więc mógł ćwiczyć spokojnie przez kilka godzin nie martwiąc się o nic.
Gdy już się ubrał, podszedł do kotki - wychodzę i nie wiem kiedy wrócę. Pilnuj nory, jak zgłodniejesz to myślę, że możesz już spokojnie polować, ale pamiętaj, że nie na ludzi - upomniał ją - przyniosę Ci jakąś nagrodę, ale dostaniesz ją tylko jeśli faktycznie będziesz pilnować - powiedział z uśmiechem - Jak będziesz wychodzić na polowanie czy spacer to zasuwaj za sobą drzwi, żeby żaden obcy tu nie wszedł i czegoś nie ukradł. Jeśli ktoś się włamie, wejdzie bez zgody to zrób z nim co chcesz. A...i możesz czytać każdą książkę jaka jest w domu. - dodał jeszcze i wyszedł z domu, zamykając frontowe drzwi.
Odwrócił się i stanął jak wryty. Alden! Ale co on tu....
Przyjął paczkę od czerwonowłosego mężczyzny - proszę przekaż nasze podziękowania, oraz że również zapraszamy, gdy Cierń będzie miał trochę czasu - pożegnał Aldena i stał tak chwilę, patrząc na paczkę. Był tak bardzo ciekaw co jest w środku, ale na liściku widniało imię Gawa....nie...nie może! Schował szybko paczkę do jednej z torebek i ruszył przed siebie. Uznał, że lepiej nie zostawiać tego w domu bo jeszcze Lani z ciekawości zajrzy, a może to być coś ważnego.
Ruszył przed siebie zostawiając za sobą swoją norkę i nie podejrzewając nawet jakie przygody go spotkają.

ZT

Lani - 21 Wrzesień 2017, 10:22

Lucek sobie idzie. I zostawia jej swój teren, jak dla niej mógł wcale nie wracać. Malusi teren ale lepszy taki niż żaden. Jak... Jeśli Lucek wróci to Lani go zaskoczy. Teren będzie wtedy jej a nie jego. Tylko ogień zły... Trzeba będzie mu ręce odgryźć i to od razu.
Ma nie polować na ludzi? Nawet jej to nie w głowie. Ludzie śmierdzą jak dziki, mięso pewnie podobnie smakuje. Takie sobie. Czlowieki sa mniej ruchliwe wiec mają więcej tłuszczu. Zbyteczny wysiłek takie polowanie na człowieka. Lucek strasznie dużo gadał zanim wyszedł. Plinuj, czytaj atakuj, rób co chcesz. Jasne! Chętnie. Lani się przyciągnęła na ziemii a samiec sobie poszedł. Uszy jej drgnely, słyszała rozmowę na zewnątrz. Ludzie za dużo gadają. Gdy tylko przestala słyszeć jego kroki, wyskoczyła w górę i pognala na piętro. Przez pierwsze dwa dni poznawala każdy zakamarek nory Lucka. Czuła gdzie samiec przebywa często a gdzie prawie wcale. Dwa pokoje wyglądały prawie tak samo ale tylko w jednym Luckiem pachniało tak mocno. A jeden pokój gdzie było tylko stoło pudło prawie wcale nim nie pachniało. I w tym kiblu u góry nie było... Wanny a takie dziwne coś co Lani nauczyla się uruchamiać jakoś czwartego dnia, gdy przypadkiem ganiala po domu za wiewiórka z drzewa.
A na samym samym dole nory bylo miejsce w którym Lucek bywal bardzo bardzo często i sie tam wysilal. Jakoś nie polubila tam być. Najpierw wyjadla wszystko co było w norze. No wszystko co według niej dało się zjeść. O dziwo, dawala jedzenie rybom i ćwierkom Lucka. Trzeciego dnia zaczęła badać teren dookoła nory samca. Cały ogród i las poza nim. Nie omieszkala się z zaznaczeniem granic terenu. Zapach Lucka był tak nikły że trzeba było! Jeszcze by jej tu jakieś widziadła przyszły. Przy okazji zapolowala na dwa rysie. Jednego pochłonęła w lesie, drugiego przytaszczyla do nory, gdzie wieczorem pożarła go czytając jedną z wielu ksiąg. Czytanie zajęło jej cały następny dzień, przez co polowala w nocy. Niestety dorwala tylko dwie sarny. W tej okolicy było o wiele mniej drapieżników niz u niej w lesie. Piątego dnia biegała i ćwiczyła w lesie. Wspinala się, przeskakiwala przez drzewa, scigala się z przerażonym stadem jeleni. Które w kolejnych dniach wytepila. W norze z każdym kolejnym dniem robiło się coraz bardziej... Po Laniemu. Znosila tam swoje zdobycze przez co smród śmierci unosił się w powietrzu, przynosiła też suche trawy i liscie, by wraz ze skórami ofiar zrobić sobie leze na szafie w tym duzym pokoju. Nie lubiła Luckowych legowisk. Pfe. W ogrodzie rosly kupki kości a drzewo nosilo tu i ówdzie slady jej pazurów. Szósty dzień był kolejnym dniem czytanym, nie znaczy to że nie poszła na zwiady po całym terenie przy okazji go oznaczając.
Siódmego dnia stało się coś. Gdy Lani wróciła z biegania za mniejszym teraz juz stadem jeleni, w norze pojawil się obcy zapach. Do jej uszu dobiegł dźwięk upuszczanego przedmiotu na górze. Zostawiła zdobycz na tarasie i skradajac się, weszla na górę. Czula ludzki smród, bardzo ostry. Kierowana dźwiękami i zapachem stanęła w wejściu do biura Lucka. W środku był samiec ludzki. Ale nie Lucek. Ten tu był wyższy i bardziej duzo bardziej umięśniony. Taka kupa mięcha. Gdy tylko ryknela odwrócił się oszołomiony. Lecz było za późno, gora byla za wolna. Lani wyskoczyła na niego wgryzajac mu się w tępy ryj. Smaiec wrzasnal i próbował uwolnić się ze szczęk pumy. Nic jednak jego okladanie jej pięściami, uderzanie nią o ścianę mu nie dało. Lani tylko coraz mocniej się wgryzala, jednoczesnie wbijajac swoje ostre pazury w gardziel człowieka. Po chwili trucizna w jej pazurach zaczęła działać. Mężczyzna krzycząc w niebo głosy, przestawal się powoli ruszać. Kałuża krwi tylko się powiekszala. W końcu wydał z siebie ostatnie sapniecie i padł. Lani zawlokla jego truchlo do salonu, gdzie go po prostu zezarla. Zostawila jednak jedną rękę. Jako trofeum i by pokazać ją Luckowi jak wróci. Tak, niech wie że Lani pilnowała. Kości wyniosła jak inne do ogrodu.
Przez cały ten czas nie korzystala z tego kibla. Wolala wyprozniac sie w lesie jak zawsze. Ale o dziwo dwa razy się kąpała. Znowu zużywając cale butelki. Jej sierść po tych dziwnych plynach zrobila się bardziej miekka i lśniąca. Lani tak lubi.
Następna połowa tygodnia minęła jej jak dotychczas, z tą różnicą że obyło się bez wszelakiej ludzkiej ingerencji w jej życie. Nie myślała o tym ale nie raz przez jej głowę przeszła ulotna myśl, czy Yako zniknie jak Kaki?

Gawain Keer - 15 Październik 2017, 18:52

Cień szedł drogą i co jakiś czas rzucał Furorowi patyk. Ten radośnie leciał po niego i okrążał Gawaina kilka razy, by zaraz upuścić badyl i znaleźć sobie nowy, ciekawszy. Bawili się tak, dopóki Furor nie zobaczył kałuż, błota i innych rzeczy związanych z wodą. Był nimi żywo zainteresowany i nie było w tym nic dziwnego. W Szkarłatnej Otchłani nigdy nie padało. Niech poczeka na krople deszczu prześcigające się na szklanych taflach okien i szum przedzierającego się przez liście drzew deszczu.
- No, to jesteśmy w domu... mały - początkowo mówił z entuzjazmem, ale ten szybko przygasł, gdy Gawain spostrzegł, że z okien nie dochodzi do niego nawet nikły promień błękitnych płomieni. Może Yako poszedł się przejść albo postanowił urządzić sobie małe polowanie. Nie spał, bo by to poczuł. Wzruszył ramionami i włożył klucz do zamka, by otworzyć drzwi frontowe. Zamek był wyłamany, a on nie miał normalnej broni. Miał pieprzony nóż w pomidorki i kij. Nie miał czasu teraz grzebać w torbie, by szukać sztyletu Ciernia. Brawo! Prawdziwy pokaz umiejętności, Wain! Wszedł do środka. Zaraz po tym zatkał dłonią nos i usta. Furor aż położył po sobie uszy. Stał za nim i wyraźnie nie miał ochoty wchodzić do ciemnego pomieszczenia. Jego strach pewnie potęgowały przeżycia w kopalni. Sprawa włamania... chyba dawno została rozwiązana.
Kurwa, co to za smród?! Ścisnął trzymany przez siebie kij i złapał go oburącz. Był gotów uderzyć w każdej chwili. Parę kroków w głąb korytarza pozwoliło mu lepiej zobaczyć wnętrze.
Ściany i podłogi, meble i dywany, deski i kafelki. Keer był pewien, że reszta domu wyglądała tak samo. Cieszył się, że w mroku nie widzi kolorów tak dobrze, ale nie musiał sobie niczym świecić, by wiedzieć co to. Zaschnięta krew doskonale pokazywała, że do ręki, która gniła na środku salonu, była kiedyś przyczepiona reszta ciała. Chociaż drzwi na taras były otwarte. Inaczej porzygałby się już w progu.
Serce zabiło mu szybciej, a w głowie miał tylko jedną myśl. Błagam, niech to nie będzie Yako. Tylko nie on. Proszę. Powtarzał te słowa w swojej głowie i wydał z siebie ostry gwizd. W jednej chwili zniknął razem z Furorem, a ich niepewne kroki wyciszył sam. Musiał podejść i zobaczyć.
Stojąc nad ręką, szybko na nią zerknął. Pulsujące pod skórą robactwo sprawiło, że zrobiło mu się słabo. Ale to nie była ręka Luci lub Lusiana. Powstrzymał mdłości ostatkiem sił i mocno trzymał Furora za grzywę, żeby nawet nie podchodził do trupa. Przeniósł wzrok na taras. Na trawę, liście, futro i błoto, które tworzyły ścieżkę prowadzącą do szafy.
Cień zamarł, a nogi dosłownie wrosły mu w podłogę, gdy to zobaczył. Jebany górski lew tak po prostu spał se na na meblu. A może tylko czekał? Gwizd pewnie go obudził. Rudzielec w pierwszym odruchu zupełnie zapomniał, że go nie widać i nie słychać. Nadal jednak było go czuć, tak samo jak Furora. Ja pierdolę, co za szajs! Nie po to wyłaziłem z kopalni machając po drodze do Śmierci, żeby teraz pożarło mnie to bydle! Wypierdalam. Wypierdalamy. Już. Zaraz. Teraz. Zaczął się pospiesznie wycofywać w kierunku głównego wejścia, ciągnąc Furora ze sobą. Nie będzie tak przecież stał i czekał. Szedł tyłem, by nie tracić intruza z oczu i miał nadzieję, że uda im się uciec.
Zapomniał. Kurna, na śmierć o niej zapomniał. Przecież nawet kupował dla tej dzikuski książki i zajął się ranami Yako, jakie zostawiła mu na pamiątkę! Super, że ktoś w ogóle pomyślał o tym, żeby dać mi instrukcję radzenia sobie z niecywilizowaną pumą! Zacisnął zęby i przeklinał w myślach siebie, Yako i wszystko, na czym stał świat. Ciekawe, gdzie był jego ukochany demon, skoro nie zajrzał jeszcze do własnego domu. Przecież miał tylko uporządkować parę spraw i wrócić tutaj! Tyle było z jego obietnic, że będzie na niego czekał!

Głucha cisza 1/4
Niewidzialność 1/3

Lani - 15 Październik 2017, 23:36

Leniwie oblizala pysk, przeciągając się na posłaniu. Niewiele dziś zrobiła, mięso z wczoraj starczyło na dziś więc nie polowała. Była na obchodzie terenu, poczuła jakiś nowy dziwny zapach w północno zachodniej części więc wzmocniła zapach. Nakarmila te bezużyteczne ryby i ptaki Lucka. Dlaczego on je tu trzyma? Ani to smaczne ani użyteczne. Ludzie są dziiiiwni. I nudni. Miał wrócić zaraz a zniknął. Jak Kaki. Więc nie wróci, na bank. Bo gdzie by poszedł na tak długo? Terytorium nie wolno od tak zostawić! Lani je bierze. Teraz jest jej a jeśli jednak Lucek wróci ti będzie z nim walczyć. Pomimo tego że Lucek umie ogień. Lani jest teraz władcą terytorium. I będzie walczyć z każdym kto się tu przypałęta!
Usłyszała ich grubo przed tym jak podeszli pod drzwi. Nie ruszyła się jednak z legowiska. Czuła człowieka i jakieś zwierzę. Nowe zapachy, nie zna ich. To nie Lucek. Kolejny kradziej przyszedł. A tych Lani może jeść. Tak. Oblizala pazury lewej łapy. Czas na nowe jedzenie.
Nie reagowała nawet jak weszli. Wrrr tacy głośni! I cuchnacy! Zwierz śmierdział lisem więc nie był dla niej ciekawą zagryzką. A jednal, słyszała i czula wszystko. Tylko ze nikogo nie widziała. Normalnie nienormalne. Warknela wściekle tak że meble i szkło zadrżały. Przestała też słyszeć po jakims gwiździe. Czary, jak nic czary! Przebrzydle ludzie! Paskudne tchórze! Rozpruc! Rozrzucic flaki a kości zakopać w łajnie! Tylko na to zasługują! Jej ogon wściekle się wił. Gdy zapach zaczął się oddalać, zaskoczyła z szafy i aż podłoga zadrzala pod jej ciężarem. Wsciekle porykiwala, oblizujac pysk raz po raz. Czary, cholerne czary! Jak tak się bawicie to prosze! Wydala gardlowy pomruk. Intruzi mogli poczuć uderzenie ciepła. Lani utworzyla pole ochronne, które uniemożliwiało ataki magiczne. Tak więc rudy człowiek i jego lis byli teraz widoczni. Zaryczała przeciągle uśmiechając się po kociemu. Powoli zmierzala w ich kierunku.

pole ochronne 1/2

Gawain Keer - 15 Październik 2017, 23:59

Brakowało tak niewiele, gdy Gawain poczuł falę ciepła przechodzącą przez jego ciało. W jednej chwili jego i Furora znów było widać. Mieli przesrane. Lis mógłby spróbować uciec, skryć się w jakiejś norze, ale on? Pumy nie przegoni na swoich dwóch nogach. Nie z dopiero co zabliźnionymi ranami. Wyciągnął przed siebie kij, ale nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów, jedynie cofał się ku drzwiom. Furor już dawno przy nich był i skomlał cichutko. Myśl, kurwa, MYŚL!
Szeroko otwartymi oczyma spoglądał na zbliżające się zwierzę. Nie, Dachowca dzikusa. Czy dogadanie się z nią jest głupim pomysłem? Zapewne. Ale Yako się udało, więc jemu też musi, bo nie miał szans w starciu z nią. Zdjął swą barierę dźwięku. Musiała go słyszeć, a on nie ufał teraz swoim strunom głosowym. Jak ona miała na imię?! Oddychał szybko i próbował zebrać myśli. Do tego zapach nadal zwalał go z nóg, drażnił nozdrza i sprawiał, że oczy chciały łzawić. Yako pojebało... kupował jej książki, a przydałby się kaganiec lub kojec!
- Ja tu mieszkam... iii... eee... mam mięso! Tu! W torbie! Czujesz, nie? Wyciągnę je teraz! Powoli! Tak, żebyś widziała! Żadnych sztuczek i tak zdążyłabyś mnie zagryźć! - gorączkowo wyrzucał z siebie potok słów, powoli sięgając do torby. - Czujesz, że je mam, prawda? - jego głos stał się wyższy, bo zaciśnięte gardło nie pozwalało mu na nic innego. Przełknął ślinę. Otworzył torbę i kurczowo chwycił papier, w które było owinięte mięso. Czy ona chociaż rozumie, co mówię? Czy słucha? Ja pierdolę.. co robić?! Powoli zaczął wyciągać porcję - Poza tym pan tego domu będzie bardzo zły jak mnie zabijesz. Wściekły! I wtedy on zabije ciebie! Należę do niego! Pa-patrz! - rzucił mięso przed nią i sięgnął po medalion. Był w nim pukiel włosów Yako. Pewnie jeszcze nim pachniał. Wyciągnął go przed siebie, zawiesił na kiju i delikatnie przysunął go w jej stronę. Dyndał na łańcuszku. - Sama sprawdź! - powiedział jeszcze. Nie wiedział, co robić. Kończyły mu się pomysły i opcje. Powstrzymywał się ze wszystkich sił, by nie rzucić wszystkiego i nie spróbować uciec. Głupi instynkt, który skazałby go na pewną śmierć.

Lani - 16 Październik 2017, 12:59

Każdy krok Lani w przód, równał się krokowi w tył intruza. Lisa nie brała nawet pod uwage. Tchórz piszcząc zwial pod drzwi. Świetna zabawa! A już myślała że będzie nudno. Wyszczerzyla zęby co miało być chyba uśmiechem. Trudno ocenić.
Mieszka tu i ma mięso? Pociągnęła nosem. Faktycznie czuła jakieś tam mięso, ale nie pachniało jakoś obiecująco. Pewnie jakas dziczyzna czy inny śmieć. Dlaczego nitk nie je kotów? A maja takie dobre mięso... Takie mieso z tygrysa... Mmm.
Zrobila klapen dupen. Jej ogon wściekle majtał na boki. Przyswajała informacje. Nie lubiła mówić, ugh tak bardzo. A ludzie gadają zawsze dużo. Położyła uszy po sobie słysząc według siebie komplement. Jasne że bym zdążyła! Zmarszczyla pysk gdy rudzielec grzebal w tej swojej całej, jak to nazwał, torbie. Nie chciała mięsa. Była ciekawa, jak to ona. Zaciekawisz ją czymś a już jest całkiem inna... No ale mięso straciło na wartości. Lucek będzie zły? Zabije ją? W głowie miała ogień Lucka. Ryknela wściekle. Powachala to dziwne coś co miał na kijku. Lucek. Jej źrenice się zwęziły. Jak to nie ona, zamieniła się w człowieka. Jak zwykle była naga. Siedziała na klęczkach, z przekrzywiona głową.
- Lucek... Wraca? Głupek! Durny Lucek! Poszedł precz dawno dawno i wraca?? Idiotaaa! Ty też! Pożrę Cię jak będę chciała! Kiedy wraca? I skąd wiesz? Dlaczego Cie tu nie było jak ja byłam? Idiota! - mówiła z tą swoją chrypką. Efektem tego że za rzadko mówi, i ogólnie za rzadko zamienia sie w człowieka. Jak dla niej to i tak za często. Syknela pokazując wydłużone kły.

Gawain Keer - 16 Październik 2017, 18:00

Na rzucone mięso, tylko spojrzała. Sarna nie przypadła jej do gustu lub puma była najedzona. A nawet jeśli brzuch miała pełny, to była kotem. Przerośniętą kulą futra uzbrojonego w zęby potrafiące łamać kości i ostre jak brzytwa pazury. Zwierzęta lubiły się bawić. Gonić i polować dla zabicia nudy i sportu. Siedziała jednak i wpatrywała się w niego wielkimi ślepiami. Prawie dorównywała w tym Gawainowi, który dalej lampił się w nią, jakby mrugać zapomniał. A może bał się, że gdy tylko zamknie oczy, to zwierz rzuci się na niego i tyle go widzieli. Ryk skutecznie go o tym przekonał. Zeżre mnie! Wkurwiła się i na pewno mnie zeżre!
Nagle zmieniła postać na bardziej humanoidalną. Zupełnie naga i nieskrępowana zaczęła głośno wyrażać swoje niezadowolenie. Gorzej, że zadawała pytania. Mnóstwo pytań, na które Cień nie znał odpowiedzi. Nie mogłeś mi dać mniej informacji, co? Przełknął ślinę i zabrał medalion z powrotem, by zawiesić go sobie na szyi. Wsparł się lekko na kiju. Było mu słabo od zapachu i emocji. Przynajmniej nie zjadła Yako, bo sterta kości w ogrodzie mogła skrywać więcej niespodzianek niż salon.
- Miał wracać! Obiecał, że będzie tu na mnie czekał! - powiedział spanikowany - Już dawno powinien tu być! - obrzucił dom nienawistnym spojrzeniem, lecz w jego głosie zabrzmiał smutek i rozczarowanie. - Lepiej tego nie rób! Wiem, bo go znam. Mieszkam z nim! Nawet kupiłem książki dla ciebie na jego polecenie. Da ci je jak wróci... - kontynuował, ale jego ton stawał się suchy i nieobecny. Jeśli wróci... Zaczął się wyłączać. Każda kolejna sekunda ciągnęła się w nieskończoność, a on zapadał się w sobie. Puma rozwaliła wejście, jak mnie nie było i pożarła mojego ukochanego! Mieliśmy się spotkać gdzie indziej! Tyle czekałam, ale jego nie było! - Cień słyszał głos aktoreczki. Faktycznie był idiotą. Mógł się tego spodziewać. Tak naprawdę o Yako nie wiedział prawie nic. Nie potrafił powiedzieć, kiedy gra i udaje, a kiedy mówi szczerze i od serca. Demon nawet w snach nie przyznawał się do tego, że potrafił kochać. A on, ostatni dureń, się przed nim otworzył. Czy to właśnie był jego gwóźdź do trumny? - Byłem w Świecie Ludzi, za czerwonym lustrem. Daleko, w ważnych sprawach. Potem... Lucek też tam był. Ze mną. Ale masz rację, powinniśmy być tutaj. Dlatego tu jestem - znów spojrzał jej w oczy. Oddychał już spokojniej, przestał się tak trząść. Był po prostu zmęczony. Śmiertelnie. Powinienem... i nie było mnie. A teraz jestem. I dupa. Nieważne. Widać tak miało być - Czyja to ręka? - zapytał, by zmienić temat i wskazał ramię leżące na środku salonu. Nie patrzył tam jednak. Miał dość widoku krwi. Przytłaczającego, słodkiego odoru gnijącego ciała. Trupów i kości. Nie odwiedzał cmentarzy, bo nie musiał. To one chodziły za nim.

Lani - 16 Październik 2017, 18:16

Lani jak to ona ignorowala każde słowo intruza. Albo rzeczy Lucka. Własności? Tak powiedział? Tak, chyba tak. Ziewnela ale! Nagle się ożywiła. Padło magiczne słowo.
- Książki? Masz książki? Dla Lani? Książki! Daj! Daj daj! - obróciła się za siebie, rudy cuchnal zaloscia i strachem. Nie ma zagrożenia z jego strony, przyglądała się pomieszczeniu. Wyglądało teraz bardziej jak jej świątynia niz nora Lucka. Źle, skoro jednak głupek wraca! Wkurzy się. I będzie ogień. Dużo ognia. Zmarszczyla wściekle nos, strzelajac w powietrzu ogonem. - Nie wiem. Trzeba zmienić to tu. Bo Lucek będzie ogniem robił... Zrobisz to, Lani nawet zrobi coś tam. Tak? Tak! Skoro głupek ma wrócić tego nie może być. Bo będzie... Ogień! Rozumiesz głupi człowieku? OGIEŃ. - kiwala głową. Dlaczego on nie rozumie ze to będzie ogień? Ogień jest zły. Bardzo zły, gorszy niż noc i rzeczy co się dzieją nagle... Te no... Niespodziewanki? Tak? Popatrzyła na niego jak na dziwaka i szaleńca. Ludzie sa nienormalni.
- jaki inny świat? Jest tylko jeden! Kłamco! Rozpruje Ci flaki! - zasyczala. Gdyby była w postaci pumy, to by pewnie go dziabnela łapą. - Lucek to dziiiiwak. Ludzie są dziwni, niegodziwi i destrukcyjni! A Lucek to mistrz dziwakow. I poszedł sobie tak o. Terytorium nie można tak zostawiać! Był tu kradziej to go zjadlam. A rękę zostaw jak będziesz naprawial to pomieszczenie! Dam ją Luckowi! - majtnela ogonem i wstała. Szła trochę chwiejnie, długo nie była w tej formie. Ludzie to dziwaki. Nie chciała wynosić stąd skór i lisci i gałęzi ale trzeba. Bo Lucek zrobi inaczej ogien... Będzie wtedy źle. Bardzo.

Gawain Keer - 16 Październik 2017, 19:07

Zmarszczył brwi. - Lucek ma twoje książki! Dlatego wiem, że wróci! - odpowiedział zirytowany. Nie był zły na kocicę, ale na Yako. Zostawił go samego, był nie wiadomo gdzie. Słysząc o ogniu, Gawain trochę się ożywił. Więc w ten sposób demon ujarzmił Lani, bo tak kobita miała na imię. - Tak, zrobię to. I wiem, ogień. Niebieski. Lucek spalił mi dom, prawie spalił mnie, a jak się wkurwi to pewnie spali to wszystko razem z nami w środku - mówił tak jak Lani. Odłożył torbę i kij. Zamknął drzwi wejściowe. Furor został za nimi, ale chyba się z tego cieszył. Za jakie grzechy... Zdjął płaszcz. Już miał przejść koło niej, gdy syknęła groźnie - Daleko. Lucek da książki, to Lani zobaczy. Są tam obrazki i dużo mądrych rzeczy - powiedział, choć sam nie wierzył już w swoje słowa. Ta... za mądrych na ten mały móżdżek. Gdy już pozwoliła mu przejść, poszedł do kuchni, nalał wody do wiadra i wziął szmatę, szczotkę i mydło. Szkoda, że nie miał rękawic, fartucha, czegokolwiek, co chroniłoby go przed tym syfem. Jeden wielki biohazard. Czuł na sobie spojrzenie Lani. Został jej zakładnikiem.
- Kradziej? Więc to on zepsuł drzwi. Do-dobra Lani! - wysilił się i szeroko uśmiechnął - Zostawię ją w spokoju, więc będziesz mogła ją pokazać! - dodał. Masakra. Ta laska to faktycznie dzikuska, choć ktoś ją gdzieś uchował, nauczył mówić i chyba czytać, bo czemu by się tak dopytywała o książki? Szkoda, że o ubraniach nie słyszała. A jak Yako zobaczy tę gnijącą kończynę... wolał nie wiedzieć, co zrobi demon. Chciał stąd iść. Miał to wszystko gdzieś. Medalion ciążył mu niczym głaz, ale chyba uratował mu życie. Przynajmniej na ten moment. No i był potrzebny, a więc opłacało się go nie zabijać. - Zacznę od podłogi - poinformował. Wolał wszystko ogłaszać, bo Lani jeszcze pomyśli, że coś kombinuje i będzie po nim.
Otworzył okna, by wpuścić nieco świeżego powietrza, po czym uklęknął i zaczął szorować deski, choć wiedział, że ślady nie zejdą. Do tego musiałby zeszlifować wierzchnią warstwę parkietu. Wszystko pewnie wgryzło się w napuchnięte od wilgoci słoje. Najwyżej przesunie meble, da na to dywan albo chociaż głupi ręcznik, jeśli kocica się na to nabierze. Byleby "naprawić pomieszczenie".
Starał się nie myśleć zbyt dużo o tym, co tu się wydarzyło. - To tylko brązowa farba... - powtarzał w myślach. Może zabijał, ale nie sprawiało to, że magicznie stawał się niewrażliwy na gnijące flaki, ręce i co tu jeszcze przyjdzie mu znaleźć. Co innego świeża krew i ciepłe ciało. To go jakoś nigdy ruszało. Do przyjemności było temu daleko, ale nikt nigdy nie kazał mu babrać się w starych trupach. Co on? Grabarz? Pracownik prosektorium albo nekromanta? - Potem wyniosę kości do lasu. Lucek nie może ich zobaczyć - powiedział, wkładając w szorowanie tyle sił, ile mógł.

Lani - 16 Październik 2017, 19:43

Lucek to zły złol. Spalił nore rudego i prawie go zabił. - Ogień jest zakazany. Dlaczego wy sie go nauczyliscie? I tak wam nic nie dal! Nadal jesteście tacy jacy byliście. Jaskiniowcy bez poszanowania dla natury. Wszędzie stawiacie te swoje ohydne kwadraty... Na co to komu? Tylko zabieracie miejsce. A ogień to zło! Zabiera wszystko... - prychnela na koniec. Nienawidzi ludzi. Oj tak. - Nie spali, nie spali. Kto normalny pali swoją nore? To byłoby aż za głupie. No chyba ze postanowi zostać tym całym rolnikiem. Podobno palenie ziemii, ja jakoś uzyznia. Ale Lucek rolnik... Śmiesznie - probowala sie uśmiechnąć jak jej to Lucek mówił. Ale wyszedł z tego krzywy coś. A śmiech brzmiał jak wtedy. Ha ha haaa. W połączeniu jej dziwna mina efekt był dość śmieszny. - Nie lubie tych bohomazów w książkach. Zabierają niepotrzebnie miejsce które mógłby wypełnić tekst! - warknela wsciekle ale nie na rudego. Raczej na obrazki i samą ideę ich istnienia. - Jasne że zostawisz. Inaczej musiałabym Ci twoja odgryźć. Prawo Hammurabiego. Oko za oko. Noga za noge. - powiedziała to tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Bo jest nie? Nie? Tak.
Rudy sprzątal krew to ona wyniosła skóry do ogrodu. Jakby sie przyjrzał to by zobaczył ze to skory dzików i dzikich kotów. Nawet jedną tygrysią. Kości ulozyla na skorach. Ogród ogólnie wyglądał jak kiedyś. Tylko drzewo miało pociętą kore od jej pazurów. Ryby nakarmione te ćwierki w domu też. Po co one komu. - jak liście stąd zabrać? - miala nadąsany głos. Nie lubi pytać. Oj nie, nie o takie rzeczy. Ale musi bo inaczej Lucek wszystko spali. I tak będzie zły bo krew... - Na próżno to myjesz! Drewno jest chłonne więc pewnie już to wszystko wypilo. - pokręciła głową. Głupek. Nadal miała ochotę go rozszarpać.

Gawain Keer - 16 Październik 2017, 20:21

- Większość nie ma grubego futra, które chroniłoby ich przed zimnem. I można na nim gotować, a to zabija zarazki i pasożyty. Wtedy ludzie nie chorują. Do tego ogień odstrasza dużo groźnych zwierząt. Ludzie nie mają takich zębów i pazurów jak Lani, musieli nadrobić to sprytem - mówił myjąc plamę po plamie. Tak jak myślał. Ślady zostaną. Yako ją rozszarpie. - Rolnik? Heh...- Zaśmiał się niepewnie, ale musiał to zrobić. Każdy śmieje się z żartów tyranów i psychicznie chorych w nadziei na łaskę. Nie mając innego wyboru, Gawain robił to samo. - Ale mógłby ją spalić. Jak Lucek wściekły to nie myśli. Tylko pali- odparł. Kwestię bohomazów i starożytnych władców zostawił w spokoju, choć dziwiło go, że Lani tyle wiedziała na różne tematy. Szkoda, że nie rozumiała. Zerknął na nią, gdy zaczęła ciągnąć skóry. Była nawet tygrysia. Yako nie miał takich rzeczy, więc musiała zdobyć ją sama.
- Liście trzeba zamieść. A-ale mogę się tym zająć! - szybko zaproponował. Jeśli Lani chciała dał jej miotłę. - Tak wypiło trochę, ale dalej będzie śmierdziało Luckowi. A on tego nie lubi. Przesunę meble lub to czymś przykryję i powiem, że tak ma być - bąknął i przeniósł się trochę dalej. Omijał rękę. Nie żeby chciał być blisko niej.
Metodycznie pozbywał się każdej plamy. Zostały schody i pewnie korytarz i któryś pokój u góry. Wodę wymieniał często. Latał z mopem i szmatą. Gdzie ty do diaska jesteś?! Ścisnąłby medalion, ale całe dłonie miał umazane. Przygryzł wargę i odetchnął ciężko. Chciał, żeby to wszystko dobiegło już końca. Żeby Lani go puściła. Wszędzie indziej było lepiej. Tylko nie tu.

Lani - 17 Październik 2017, 19:03

Prychnela, słuchając wyjaśnień rudego. - Bujdy mi tu prawisz! Jako jaskiniowcy, zabijaliscie zwierzęta z futrem i zyliscie. Nawet w epoce lodowcowej! Zwierzęta też żyją z pasożytami. Słabi odpadaja, taka kolej rzeczy! Tak funkcjonują prawa natury od zarania dziejów! Chroniły was dzidy i inne takie. Mnożycie się jak jakieś króliki... Ogień nie jest niezbędny. Tylko niszczy. Was też zniszczył. Jesteście leniwi i wszystko rujnujecie! Żyjecie w przekonaniu że jesteście panami świata, skoro tak to o niego dbajcie! To co do nas należy, powinno być dla nas najcenniejsze. A co jest najcenniejsze dla Ciebie, brzydka małpo? - warknela. Nie znosila tyle mówić. Język ją bolał. Wzdrygnela się na myśl o płonięciu. Ogień nigdy nie przynosi niczego dobrego! Powinna rozszarpac go i jego lisa za samo mówienie tyle o ogniu! Brr. Zamiatanie liści? Nigdy tego nie robiła. - Ja! Ja zrobię liście! - zasyczala wściekle na jego pomysły. - Ale Ty jesteś głupi! Nic nie przesuwaj. Lepiej żeby widział teraz niż kiedy indziej! Poza tym Lucek to nie aż taki idiota! Nie ma Cie bardzo długo, nagle jesteś i robisz inaczej w pomieszczeniu? To conajmniej podejrzane! - zmarszczyla nos, pokazując kły. Ci ludzie naprawdę są jacyś nieteges! - Dużo krwi jest w pokoju na górze. Takim z biurkiem. Bo tam go dorwalam! I wziuuu krew wszędzie. Nawet na ścianach! Miał jej dużo ale nie była za smaczna. Jadłes kiedyś tygrysa? Niebo w gębie! Wy smakujecie jak dziki, nawet trochę gorzej. - wytknela jezyk, machajac ręką na niego, jakby chcąc sie pozbyć smaku. Wzięła miotle i w zastraszajaco szybkim tempie zabrala wszystkie liście na dwór! Ha! Lani najlepsza! Napuszyla się cała, patrząc tryumfalnie na rudego.
Gawain Keer - 17 Październik 2017, 19:50

- To widać muszę serdecznie podziękować moim przodkom za uczynienie mnie słabszym - prychnął niezadowolony, nie zastanawiając się nad tym, czy Lani zrozumie sarkazm. Prawa natury. Ludzie już dawno wyrwali się im za pomocą nauki. Gdyby nie ogień być może nigdy nie zostaliby dominującym gatunkiem na Ziemi. - Najcenniejsze jest moje życie. Mogę mieć kwadratową norę i dużo innych rzeczy, ale to tylko dodatek. Natura zabrała mi pierwszy dom, a drugi właśnie ogień. - odpowiedział bez zastanowienia. Na co byłoby mi to wszystko, gdybym był martwy? - pomyślał jeszcze, ale nie dzielił się tym z Lani. Jeszcze uznałaby, że wybije wszystkich jak leci, by móc pozbyć się cywilizacji.
Jej charczenie zaczynało działać mu na nerwy, a tych miał coraz mniej. Wolał myśleć, jak się stąd wydostać i nie zginąć realizując swój powoli układany plan.
- Dobrze, dobrze! Nie będzie przesuwania! - odpowiedział, usiłując ostudzić tą gorącą głowę. Tylko syczała mu nad głową. Dał jej miotłę. Nie gapił się na nią ani nic. Trochę kobiet już w życiu widział, ale ta była dla niego zdecydowanie zbyt ostra. Wysportowana i zabójcza. Miss Lasu i zdobywczyni Orderu Dzikuski. Na jego nieszczęście była również inteligentna i przebiegła. Nie mogło być gorzej. Najprawdopodobniej nigdzie się nie wybierał.
Kiwnął głową na znak, że rozumie. A więc gabinet. Cały we krwi. Cuuuudownie.
- Nie jadłem nigdy, ale sądząc po twojej minie, jest całkiem smaczny - Boże, proszę, tylko nie każ mi go potem jeść. Dobrze, że humanoidy jej nie smakowały. Była jakaś szansa. Może Lani w końcu się zmęczy i zaśnie, a wtedy stąd pryśnie. Furor... będzie musiał sobie poradzić. Nie chciał go tak zostawiać, fajny i słodki był z niego zwierzak, ale wiedział, że nicpoń da sobie radę.
- Szybko ci poszło! Niestety mi zostało jeszcze trochę - powiedział będąc już na schodach. Wkrótce dotarł do gabinetu. Ciężko oparł się o ścianę. Tu przynajmniej nie było skór, kości, flaków. Tylko krew, którą umazane było prawie wszystko. Scena jak z horroru, ale sam wielokrotnie takie po sobie zostawiał. Ważne, że tu tak nie śmierdziało. Wymienił jeszcze raz wodę i zabrał się za szorowanie. Nie potrafił zobaczyć każdej zaschniętej kropli krwi, a ognia nie mógł rozpalić, dlatego po prostu mył wszystko jak leci. I tak tylko grał na zwłokę, choć nie mógł się zbytnio ociągać, by nie zdenerwować Lani. Lani srani! Zazgrzytał zębami. Szorował jak wściekły, bo taki właśnie był. Mogłem spokojnie iść do siebie, zobaczyć jak remont, a potem kupić lub zamówić kuszę, ale nieeeee... ja musiałem iść prosto tutaj! Debil, po prostu debil!

Yako - 17 Październik 2017, 23:43

Szedł do domu dość szybkim krokiem. W jednej ręce ściskał medalion. Był bardzo niespokojny. Wypożyczył nawet konia z pobliskiej stadniny, choć właściciel nie był zbyt zadowolony z pory, którą lisowy wybrał na wycieczki. Chciał po prostu iść spać i mieć święty spokój. Jednak widząc ile brunet chciał mu za to zaoferować zaraz dał mu najszybszego konia. Powiedział też by potem po prostu puścił go wolno. Wróci samodzielnie. Lusian tylko przytaknął i ruszył galopem do domu. Dzięki temu znalazł się przy Norce o wiele szybciej.
Gdy dotarł już na miejsce, zeskoczył z konia i klepnął go mocno w zad, na co ten zarżał niezadowolony i pognał do domu. Lusian zrobił to samo, tylko w przeciwnym kierunku. Bardzo nie podobał mu się smród, który otaczał całe to miejsce. Do tego ten wyłamany zamek. Wszedł do środka, zapalając od razu wszystkie pochodnie i lampy jakie miał w domu. Pewnie rozpaliłby też w kominku, gdyby było tam jakieś drewno. Jednak pozostał tylko popiół. Szybko omiótł wszystko wzrokiem i zawarczał groźnie. Zauważył też torbę, która pewnie należała do Gawaina. Swoją rzucił na ziemię i chwycił w rękę Naginatę.
- DAGASLANI!! - wydarł się na całe gardło, a jego głos wydawał się jednocześnie wściekłym rykiem. Nie czekał jednak na jej odpowiedź - czemu tu tak śmierdzi i co to za trup na podłodze! Co tu się wyrabia! - nadal ryczał wściekły. Tak dbał o tę Norkę, a teraz jakaś kocica postanowiła sobie zrobić z tego swoją jaskinię? Niedoczekanie - i co najważniejsze, co do cholery zrobiłaś z Gawem! - przy tym ostatnim zrobił kilka kroków w przód. Uszy miał płasko położone, ogon wściekle machał na boki. Cały był najeżony i spięty. Gotowy w każdej chwili do skoku, albo też uniku, w zależności co będzie bardziej potrzebne. Był wkurzony i to bardzo, przez co nie zwrócił uwagi, że poza kocicą znajduje się tam jeszcze jedno źródło energii. Tej energii, którą tak bardzo umiłował. Energii Keera.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group