Cecille - 8 Lipiec 2011, 15:17 Planowany krótki spacerek okazał się być całkiem sporą przejażdżką, której to źródłem była niepozorna przechadzka po Drzwiowym Lesie. Chwilka nonszalancji, doprawiona szczyptą ciekawości i proszę, kto by pomyślał, że króciutkie muśnięcie błyszczącej gałki drzwi zaciągnie panienkę aż tutaj. Nie żeby ten incydent dostarczył jej powodów do zmartwień, skądże znowu! Ba, była to niemała niespodzianka, rozpościerająca przed dziewczęciem las zapachów i zachwycających niespodzianek. Doskonałym trafem okazało się wcześniejsze zaopatrzenie w niepozorny kosz, pierwotnie stanowiący błahy dodatek do aktualnie przywdzianej, karminowej sukieneczki, a który teraz przeistoczył się w przydatny schowek dla rychłych zbiorów. W końcu bogactwo tych lasów było jej dobrze znane, można by się nawet pokusić o stwierdzenie, iż właśnie owa niepozorna panienka o wyglądzie dojrzalszego Rotkappchena była tu stałym już bywalcem. Szybkim susem przeskoczyła powalony pień i minęła stadko uroczo dojrzałych purchawek, zawieszając na nich zachłanny wzrok. Zapach mięty niemal natychmiast uderzył w jej maleńkie nozdrza, napełniając je nieziemską wonią. Jeszcze jeden sus i była już przy krzewie, którego strąki uginały się od ciężaru dojrzałych już jeżyn. Ostrożnie odsunęła kolczastą gałązkę i zerwała kilka owoców, pośpiesznie umieszczając nowe trofea w koszu. Zbyt szybki ruch dłoni i niewielkie kły rośliny wbiły się w bladą skórę jej dłoni, jakby upominając się o swoje dziatki. Prychnęła cichutko, unosząc w górę dłoń, na której pojawiło się kilka drobin szkarłatnego płynu... cierpki zapach metalu natychmiast rozszedł się w powietrzu, drażniąc zapewne nie tylko jej węch.Anonymous - 8 Lipiec 2011, 16:07 Po dość długim pobycie w świecie ludzi, Lillian postanowiła wybrać się w jakieś miejsce, w którym jeszcze nigdy nie była. Trudno było jednak takie miejsce znaleźć, zważając na pochodzenie dziewczyny i jej zamiłowanie spisywaniem przeróżnych informacji. W takiej sytuacji pozostało tylko jedno wyjście - skorzystać z Lasu Drzwi. Wybór tych właściwych zajął dziewczynie około dwudziestu minut, gdyż większość z miejsc, do których prowadziły dane "wrota" albo już zwiedziła, albo najzwyczajniej wydawały się być zbyt mroczne i straszne, żeby tam teraz przesiadywać. W końcu jednak wypadło na Fusowy Gaj. Lil od razu urzekły rosnące tu drzewa. Mimo, że dość często bywała w takich miejscach, to zdążyła się już przyzwyczaić do szarości świata ludzi, gdzie drzewa iglaste mają... igły. Zaciągnąwszy się wspaniałym zapachem mięty, przeskoczyła zwalony pień i dostrzegła postać zbierającą jeżyny. Lillian uśmiechnęła się sama do siebie, usiadła na pniu i zaczęła coś skrobać w swoim notatniku. Znając życie, była to relacja z tego jakże niespodziewanego spotkania.Cecille - 8 Lipiec 2011, 16:31 Mieszanka satyny i bawełny, napełniona malinową wonią w postaci skromnej chusty opadła na skaleczenie, szybko pozbywając się natrętnych plam. Niewielka cena za kilka cennych, ciemnych kropel jeżynowego nektaru. Co sprawiło, że te wcale nie okazałe ponęty wprawiały ją w taki zawrót głowy i na domiar złego, wprawiły ją w stan przykrego kąsania uszkodzonej skóry? Nic ponad wyśmienity, herbaciany wywar, którego obietnicą były właśnie owe ślicznoty, wchodzące w skład jego przepisu. Dziewczę zapewne skuszone nadal ostałymi cudami lasu kontynuowałoby ich podboje, gdyby nie cichutki szelest, być może zgrzyt łamanej gałązki lub wtargnięcie stopy na niewielką kałużę niemal od razu sprowadziło ją do pionu. Szybki, stanowczo nazbyt pośpieszny ruch wprawił w falujący rytm blond pukle, które rozsypały się po ramionach Cecille. Wygląd jej w tym momencie przypominał obraz spłoszonej sarny, niż zalotnej acz poważnej panienki. Jeszcze chwila poświęcona na uważne spojrzenie w stronę dochodzących odgłosów i voila! Bladoniebieskim tęczówkom ukazała się filigranowa postać dziewczęca, zaopatrzona w parę uwagi godnych oczęt i kołyszącą się grzywę bujnych włosów. Przechylona głowa imbryka zasygnalizowała skomplikowany proces docierania impulsów z narządów zmysłów ku receptorom znajdującym się w główce złotowłosej, a kolokwialnie i niekiedy machinalnie nazywany - myśleniem. I to nie byle jakim, przez ułamek sekundy kilka wariantów przeleciało jej przez głowę, a większość z nich choć w cząstce zawierała kluczowe pytanie, brzmiące - Cóż to za istota?. Chwilę ciszy przerwał pełen rezerwy, acz ujmujący uśmiech, jaki nie omieszkał zagościć na jej twarzy.
- Hallihallöchen, meine holde Dame.
Rozpoczęła potokiem słów języku bynajmniej nie lokalnym, acz jak mniemała, rozpoznawalnym. Takową przynajmniej miała nadzieję. Krótkie przywitanie i równie szybkie spojrzenie na notującą kobietkę. No, no, ciekawym był ów leśny posłaniec, wielce interesującym, choć o tym akurat, rychło przyjdzie jej się w zupełności przekonać.Anonymous - 8 Lipiec 2011, 16:44 Lily bardzo uważnie obserwowała każdy, chociażby najciężej zauważalny ruch nieznajomej. Jeszcze chwilę skrobała w notatniku, kiedy wreszcie zamknęła go i odłożyła na pień. Raczej nic ani nikt nie powinien go stamtąd zabrać, a nawet jeśli, to nie będzie to jakąś ogromną tragedią, chociażby ze względu na to, że połowę zawartości tego przedmiotu dziewczyna miała w głowie. Resztę zapewne zdążyła już przepisać do swoich ksiąg z informacjami. Szare oczęta Lillian powędrowały znów na Cecille. Gdy ta odwróciła się i posłała do wrednie skradającej się obserwatorki miły uśmiech, ta nie miała innego wyjścia jak odwzajemnić go. Nie sposób pozostać obojętnym na taki ładny widok, jakim była blondynka. Styl, w jakim się ubierała, miał zostać przyjęty przez Lil, aczkolwiek ta woli ubierać się trochę mniej niecodziennie. Zwłaszcza dlatego, że większość swojego wolnego czasu spędza w świecie ludzi, a tam nie toleruje się zbytnio takich strojów.
- Witaj... - odparła Lily, chociaż nie zrozumiała ani słowa, które wypowiedziała Cecille. Tak czy inaczej, wypadałoby się przywitać, chociażby dla zachowania zasad kultury. W końcu i tak już je chyba złamała swoim skradaniem się.Cecille - 8 Lipiec 2011, 17:14 Kultura, czy też jej brak stanowiły tu akurat najmniej istotny element, a przynajmniej takie wrażenie wywarł pierwszy impuls, pierwsza reakcja na widok ciekawskiej persony. Kątem oka dotarła do niej wiadomość, iż ów tajemniczy ktoś jej się przygląda i o zgrozo, całkiem jej się to spodobało. I znów zapadła cisza, raz jeszcze przerwana nie takim niemym uśmiechem, choć tym razem stanowił on interesujący popis reakcji zwrotnej, ku cichej uciesze imbryka. A co do wyglądu jej samej, poniekąd nie stanowił nazbyt porażającego popisu ekscentryzmu, ot, niby elegancka, niby wiktoriańska, a nadal nie płosząca wzroku sukieneczka i proste, nie tłamszące całości dodatki. Ów zestaw przywodził raczej na myśl wielbicielkę baśniowych nastrojów, czy też pewnego konkretnego przełomu czasowego, przeskakującego pomiędzy londyńskim XVIII, a XIX wiekiem. Drobna ubiorowa dygresja, na tyle aluzyjna, aby zachęcić obserwatora i zarazem wystarczająca w swej skromności, aby nikogo nie urazić czy też nie zbyć. Wracając jednak do Panienki X, lub też Leśnego Dziewczęcia, jakim to została ochrzczona niemal chwilkę temu, rzecz jasna w myślach jasnowłosej.
- Czy nietaktem byłoby pytanie, cóż takiego napisała Panienka na mój temat?
Przewrotność ponad wszystko, tak jak i niejaki instynkt, dopingowany oczywiście niejakim ubytkiem w skromności Cecylki powiódł ją do zadania pytania. Notatnik, o który się rozchodziło był niemniej interesujący od dziewczęcia go dzierżącego, nie dziwnym więc wydawał się fakt, iż ów przedmiot przykuwał znaczną cześć jej uwagi.Anonymous - 8 Lipiec 2011, 17:23 Pytanie zadane przez Cecille nieco zbiło Lillian z tropu. Czy to naprawdę aż tak widać, kiedy Lil coś o kimś pisze? Może jest jakiś charakterystyczny gest, wyraz twarzy, czy cokolwiek innego co naprowadza obserwatora na taki wniosek? Cóż, sama Lily tego nie wiedziała, ale będzie musiała to jakoś sprawdzić. Teraz jednak musiała zastanowić się nad odpowiedzią, żeby nie wyjść na nie wiadomo kogo.
- Och... Tylko kilka pochwał na temat Twojego stroju... - odparła po dość długiej chwili namysłu. Dziewczyna doszła do wniosku, że jednak nie ma sensu zmyślać, więc powiedziała prawdę. Nie chcąc utrzymywać blondynki co do swojego własnego imienia, podeszła do niej i wyciągnęła dłoń.
- Jestem Lillian. - powiedziała i uśmiechnęła się ponownie.Cecille - 8 Lipiec 2011, 17:39 No i proszę, czy nie fascynującym był moment, kiedy to zaledwie garstka słów była zdolna do wywołania różnego rodzaju emocji, od zachwytu, przez przerażenie, a niekiedy nawet i zauroczenie. Istne skrajności, a wszystkie wprawione w ruch za pomocą jednego bodźca. Prawdziwie fascynujące. Jednak czy faktycznie zauważenie pewnych detali i sprawne ułożenie ich w puzzlany obraz było aż tak wielkim wyczynem? Wystarczyła logika, zmysł obserwacji, a zjawienie się dziewczyny, jej zatrzymanie akurat w tym, konkretnym miejscu, rozpoczęcie zapisywania pewnych uwag dopiero w czasie następującym po ujrzeniu pasjonatki owoców leśnych, a także jej baczna obserwacja były dość jednoznacznymi wyznacznikami takiego, a nie innego wniosku. Czy było to zadanie karkołomne? Gdzieżby znowu. Chwała spostrzegawczości i pilnej pracy neuronów w ciele, a jakżeby inaczej.
- Doprawdy? Być może uchylisz mi rąbka tajemnicy i zdradzisz nieco więcej szczegółów... kiedyś.
Odparła i raz jeszcze posłała dziewczęciu łagodny uśmiech. Cel był prosty, wszak wzbudzenie zaufania było całkiem pomocną drogą w osiągnięciu zamierzonego celu, a którym to teraz okazać się właśnie miał ów kaligrafowane drobną dłonią literki. Niespodziewany tor toku myślowego został w nieco brutalny sposób przerwany, oczekiwanym, choć odwlekanym zbliżeniem się jej gościa.
- Lillian, fantastycznie! Moje imię to Cecille.
Nieco przejaskrawiona reakcja, choć jakże charakterystyczna dla tejże osóbki, zwłaszcza, gdy jej towarzystwem były młode i grzeszące urokiem dziewczęta. Wyśmienicie, można by rzec. Zaróżowiona dłoń szybkim pędem uchwyciła w niemal nieodczuwalnym uścisku dłoń ciemnowłosej, zatrzymując się na niej na nieco dłuższy moment.Anonymous - 8 Lipiec 2011, 17:58 Lil nigdy nie sądziłaby, że kogoś tak bardzo mogą zaciekawić jej notatki. W sumie były to tylko bardzo drobne szczegóły, jak na przykład kolor oczu dziewczyny, jej wzrost, czy tez znaki szczególne, których poza ubiorem w sumie nie było. Może po prostu kryły się pod ubraniem, kto wie.
- Może kiedyś... - mruknęła i prawie niezauważalnie kiwnęła głową. Dotknięcie dłoni Cecille wprowadziło Lillian w niemałe zadowolenie. Jej skóra była taka miła w dotyku, że ciemnowłosa nie mogła znaleźć słów na opisanie jej. Żeby jednak wyrwać się z tego kłopotliwego zauroczenia, dziewczyna zabrała powoli swoją dłoń i zaczęła ostrożnie przyglądać się twarzy swojej nowej znajomej. Dłuższą chwilę wpatrywała się w jej błękitne oczy, które zupełnie jak skóra Cecille wprowadziły lunatyczkę w stan zauroczenia. Być może to kolejna dziewczyna, do której całymi dniami będzie wzdychać Lily? Nigdy nic nie wiadomo...
- Masz bardzo ładne imię. - wykrztusiła wreszcie Lil, a na jej twarzy zarysował się delikatny rumieniec. Niedoszła pisarka na pewno nie chciała, żeby ktoś taki jak ta blondynka stojąca przed nią jak anioł, który zstąpił z nieba specjalnie po to, aby omamić swoją urokiem niewinną lunatyczkę, dostrzegł ten rumieniec, dlatego spojrzała gdzieś w bok, czekając na reakcję Cecille.Cecille - 8 Lipiec 2011, 18:48 Powody nieprzyzwoitego wręcz zainteresowania mogły być różne. Czy to już wrodzona, czy też nabyta cecha, ciekawością lub wścibskim nosem nazywana, czy może nadmierne zastanawianie się nad cudzą opinią i własnym wizerunkiem w oczach obserwatorów, a może tak jak zaistniało w przypadku imbryczka, machinalnie zakorzeniona potrzeba gromadzenia wszelakiej wiedzy na wszelaki temat, podłoże swe najpewniej biorąca z rasy kobietki i odwiecznie do niej przypisywanej łatki - skarbnicy wiedzy.
- A więc w niecierpliwości będę wyczekiwać ów radosnego dnia.
Kontra słowna wymierzona była z nieco obcojęzyczną naleciałością. Francuski? Może Hiszpański wydźwięk akcentu, który niespodziewanie wydarł się spod drobnych usteczek, nie tyle co dzięki nieuwadze, ile poprzez niejakie gry słowne, którym tak miłowała się poddawać. Niemal zachichotała słysząc barwę własnego tonu, powstrzymana jednak, dzięki uniesionej ku wargom brzoskwiniowej połaci własnej dłoni, dotąd uwięzionej w splocie ich uścisku. Nim jednak dosadnie stymulujący bodziec został przerwany, drobne wgłębienia i wypustki, najdrobniejsze zmarszczenia czy koryta sieci misternie ułożonych żyłek na jej dłoni... cały ten kordon szczegółów tworzył precyzyjny obraz ulotnej chwili w jej głowie. Kolejne zamiłowanie, chwytanie rzeczy ulotnych, ich fotograficzna rejestracja i późniejsze rozpamiętywanie, smakowanie raz za razem każdego wspomnienia. Uwielbiała to. Czy i zauważenie reakcje dziewczyny także nie umknęło bystrym, błękitnym oczętom? A, cóż to za pytanie?!
- Tak sądzisz? Dziękuję, przyjemnie to słyszeć, nie zaprzeczę.
Świergot uleciał niczym słowik wydobyty z drzewnej kryjówki i przyjemnie rozbrzmiał w powietrzu. Blady róż widniejący na policzkach towarzyszki, jarzący się teraz i niemal proszący o zwrócenie na niego uwagi stał się ostoją dla jej oczu. Ciekawe zjawisko, czyżby wywołała aż takową sensację? Miłe muśnięcie ega było niejakim niebezpieczeństwem, mogło wszak nazbyt poruszyć jej pewność, a tego wszak nie pragnęła, w żadnym wypadku!Anonymous - 8 Lipiec 2011, 18:58 Temat postu: ....Eluś popatrzyła na niego wielkimi oczami i wyszczerzyła zęby tak, że uśmiech prawie wychodził poza twarz. Wzruszyła ramionami i pomachała mu na pożegnanie, tuląc do siebie czerwoną poduszkę, która ni stąd ni zowąd znalazła się nagle na jej kolanach. Siedziała tak jeszcze przez parę chwil, po czym wstała i podskakując i nucąc jakąś melodię ruszyła do..... Dokąd? A no właśnie......
[NMMT]Anonymous - 9 Lipiec 2011, 13:13 Lil cały czas miała nadzieję, że Cecille nie będzie się patrzyła na rumieniec, który niedawno zagościł na bladej twarzy lunatyczki. Dostrzegłszy niedaleko jakąś dziewczynę, przez chwilę chciała do niej podejść i zagadać, chociażby po to, aby przerwać tą jakże niemiłą i wstydliwą chwilę namysłu. Niestety, nieznajoma już zdążyła zniknąć w szeregu drzew.
- Widziałaś? - rzuciła nagle Lillian, pokazując palcem w stronę miejsca, gdzie zniknęła Elois. Tak bardzo chciała, aby blondynka odwróciła głowę i zaczęła wręcz przewiercać wzrokiem coś innego niż policzek ciemnowłosej, wtedy ta miałaby szansę aby zabrać swój notatnik wraz z ołówkiem i uciec do domu. Nie zebrałaby się jednak na to, gdyż nie przywykła do takich nagłych ucieczek.Cecille - 9 Lipiec 2011, 19:57 Nowy przymiot jej uwagi okazał się mieć swe źródło w jednym, jakże konkretnym punkcie, choć spojrzenie mroźnych tęczówek na niego rzucanie nie było ani natarczywe, ani odstraszające, skądże znowu! Wręcz przeciwnie. Zaszczycało spokojem i było żywym i bosko błyszczącym przykładem łagodnej propagandy. Speszenie, zażenowanie, a później usilna próba wyrwania się z tego trwożącego napięcia, wybrnięcia z przykrej i mimowolnej reakcji jaka drobnymi piąstkami łomotała w lustro jej oczęt była niemal nie do zniesienia dla samej odbiorczyni amatorskiego spektaklu. Wracając do Cecille, cóż za pełne niecnot myśli przechodziły przez malowaną główkę opatrzoną w złote loki? Cóż takiego zastanawiającego ujrzała w dziewczęciu, aby skupić na nim całą swoją uwagę? Lillian wydawała się istotką drobną i kruchą, a nader wszystko nijak nie przypominała zwierzęcia mogącego napsuć nieco krwi temu światu... i chyba po części to było jedną z przyczyn bacznej obserwacji i jakże nadmiernego ożywienia panny Tichy.
- Cóż takiego, Lillian?
Odparła, w mgnieniu oka wybudzając się z hipnotycznego transu. Lica dziewczęcia mogły wówczas poczuć niejaką ulgę połączoną z nagłym odrzuceniem zbędnego balastu towarzyszącemu zejściu ze świecznika. Zapewne była bardzo z siebie zadowolona, wprowadzając imbryka w tak chytry plan odwrócenia jej uwagi. I niestety, kobietka wpadła w zaplanowaną pułapkę, pośpiesznie pędząc wzrokiem w kierunku wskazywanym przez uroczo drobny paluszek. Przez moment, niemal ułamek sekundy smukła postać dzierżąca, jeśli wierzyć jej oczom, poduszkę zniknęła w gąszczu pieńków. Ciekawe co też robiła tu owa istota i czemuż do licha wcześniej nie raczyła poinformować o swojej obecności?!Anonymous - 11 Lipiec 2011, 14:54 Co prawda Lillian jeszcze nikomu nie przedstawiła swojego drugiego oblicza, wiecznie przebywającego w cieniu tej drobnej i kruchej istoty, nieraz porównywanej do anioła. Ciemna strona dziewczyny po prostu od zawsze czeka na dobrą okazję, aby o sobie znać. Nie wiadomo jednak, czy to silna wola Lil zapobiegała w wielu sytuacjach wybuchnięciu wściekłością i rzuceniu kimś o ścianę, mimo że i tak nie dałaby rady go podnieść? Lunatyczka zawsze chciała się komuś wygadać o swoich wrednych myślach, o przeróżnych pomysłach na tortury, o pakowaniu postaci ze swoich opowiadań w najgorsze możliwe sytuacje... Jednakże nigdy nie spotkała kogoś, kto byłby na tyle godny zaufania. To dlatego Lily ciągle szuka. Nie poddaje się, tylko poszukuje tej jednej, jedynej osoby, która wysłucha przerywanego łzami potoku słów, który zapewne ją odstraszy, ale tylko po to, aby potem powróciła i pomogła zagubionej w sobie dziewczynie odnaleźć sposób na pozbycie się tego strasznego uczucia zadowolenia, które towarzyszy jej przy sprawianiu komuś cierpienia.
- Dałabym sobie głowę uciąć, że ktoś tam był. - mruknęła Lillian z wyraźną ulgą w głosie. Rumieniec zapewne już powoli znikał, a to oczywiście za sprawą zdjęcia jakże wielkiego ciężaru, który przynosił ze sobą wzrok Cecille. Rzeczywiście, ciemnowłosa była bardzo z siebie zadowolona. Taka mała, sprytna intryga, a jak skutecznie zadziałała.
- Najwyraźniej tylko mi się zdawało. - powiedziała po chwili Lil i spojrzała na pieniek, gdzie powinien być jej notatnik wraz z ołówkiem. O dziwo, wszystko było na swoim miejscu. To dobrze. Przynajmniej nie będzie musiała przepisywać wszystkiego do jednej z ksiąg. Tak, przynajmniej nie dzisiaj.Cecille - 11 Lipiec 2011, 15:15 Błogie spojrzenie modrych oczu przez jeszcze dobrą chwilę wwiercało się w punkt, w którym to przed ułamkiem minuty mignęła ów niepokojąca sylwetka, znikając zaraz w gąszczu kory. Ciekawe kim była ów osóbka i w jakim celu wybrała się na spacer w tym miejscu. Kto wie, może i ją zachęciło bogactwo tutejszej flory, a może po prostu skusiła możliwość zdobycia równie smakowitych ponęt, jak i Cecille? Cóż, ta możliwość nie napełniała jej zadowoleniem, kogóż w końcu radowałaby myśl, iż jego dawno upatrzone, otaczane opieką i miłością, rajskie owoce skończą w gardle jakiegoś podłego bytu? Wielce nieprzyjemna wizja, czyż nie? Odsuwając jednak chmurzące czoło myśli, należałoby powrócić do panienki, której towarzystwo raczyła teraz smakować, nieprawdaż?
- Oh, zapewne był to jakiś omam, mein Mädchen.
Wyświergotała i spojrzała na odwróconą główkę dziewczęcia. Co prawda była nieco niższa od niej, jednak filigranowe ciało i przyjemny widok mlecznej skóry wprawiał ją w niejaką nonszalancję. Uśmiechnęła się kącikami warg, dawno już przejrzawszy sprytny podstęp istotki i w ramach drobnego przypomnienia o swej dalszej obserwacji, subtelnym ruchem musnęła ciemne pukle jej włosów, tuż przy lewym płatku ucha. Ot, niemal nieodczuwalny gest, który jak mniemała pośpiesznie skupi jej uwagę.
- ...las potrafi płatać różne figle.
Dodała do poprzedniej wypowiedzi i ufając, że dziewczę lada chwila odwróci się, reagując na sugestywny gest, czym prędzej wyminęła ją z prawej i nim ta zapewne zdążyła zauważyć, siedziała już na pieńku, pozbawionym speszenia wzrokiem wertując wypełniony uroczo koślawym pismem notatnik. Diablik pod postacią anielicy? Niewątpliwie nim była.Anonymous - 11 Lipiec 2011, 16:05 Lillian była lekko zszokowana poczynaniami Cecille, a gdy już się odwróciła, przez chwilę tylko stała nieruchomo, powolutku analizując wydarzenia. Blondynka właśnie przeglądała jej notatnik.
- Oddawaj! - zawołała i natychmiast sięgnęła po swoją własność, od razu wyrywając ją towarzyszce z rąk. Nikt nie miał prawa czytać tych notatek. Zupełnie nikt. Chyba że miał pozwolenie od Lil, ale niestety żadna poznana przez nią osoba tak bardzo nie została wyróżniona. Na szczęście lunatyczka w porę się opanowała, bo mogło się skończyć na zepchnięciu Cecille z pieńka, uderzenia jej w głowę czy czegokolwiek innego. Ciemnowłosa przycisnęła czarny notatnik do klatki piersiowej i odwróciła się plecami do tej wrednej diablicy.
- Nie pozwoliłam Ci... - mruknęła i zaczęła podążać w nieznane. Oczywiście wyjście z Fusowego Gaju było z drugiej strony, ale przechodzenie teraz obok blondynki nie było czymś, co Lillian chciała teraz zrobić. Można powiedzieć, że najzwyczajniej strzeliła focha. Ale czy to takie dziwne? Ten notatnik był częścią duszy dziewczyny, zapisywała tam wszystko, dosłownie wszystko. To tak jakby ktoś próbował ją zabić poprzez cios w najczulszy punkt.