Anonymous - 19 Kwiecień 2012, 18:36 I chyba mówimy tu o Gabrielu, który stawał się względnie niebezpieczny, gdy jego emocje wychodziły mu spod kontroli. Wiadomo, jak to nastolatek - hormony i tego typu. Zresztą, u niego depresje i stany agresji były częste, pewnie dlatego, że nikt tak na dobrą sprawę nie okazywał mu uwagi. No dobra, miał aż trzy niańki, ale tylko jedną z nich tak naprawdę darzył uczuciem, jakie syn może żywić do matki. Była to kobieta, cóż... Miała zapewne już około 60 lat i opiekowała się Gabrysiem, odkąd był on malutkim szkrabem. Przychodziły różne inne opiekunki, jedne odchodziły wolniej, drugie prędzej... tylko ona jedna zostawała. Zawsze się nim opiekowała i cierpliwie znosiła jego nastroje. Był jej za to niezwykle wdzięczny, ale i tak nie mógł jej w pełni zaufać, choć wiedział, że był dla niej ważny. Nie umiał. Nie mógł, bo jednak była dla niego miła, bo jej płacili... prawdopodobnie. Gabryś nie zamierzał ryzykować, nie było po co. Zaufanie to bardzo krucha rzecz. Na te myśli zrobiło mu się smutno. Znowu to samo...
A przyjaciele? Lubili go, bo było warto. Kasa, najlepsze rozrywki, a do tego odważny, lojalny i gotowy bronić, gdy trzeba przyjaciel - czemu by się z nim nie kumplować?
Brakowało mu zwykłego, szczerego, czystego uczucia.
Gdyby zadać mu pytanie, zapewne nie umiałby zdecydować, czy gorsze jest nieposiadanie ojca, czy posiadanie takiego, dla którego nic nie znaczysz. W tym pierwszym przypadku przynajmniej nie musiałeś patrzeć na zimny, obojętny wzrok... ale i też nie zaznawałeś szansy przekonania się, czy kochałby cię, czy nie. To bolesne.
Dokładnie. Dla Gabriela nawet, jeśli i jego świat był ten normalniejszy, to na pewno nudniejszy. Dałby wiele za możliwość urozmaicenia sobie życia.
Zaczął więc słuchać kotołaka spokojnie, ledwo powstrzymując stopniowe rozszerzanie się oczu. To, co słyszał trochę przechodziło jego pojęcie. Choć i tak nie rozumiał, czym jest taka MORIA... Brak elektroniki? Mógłby przekazać, gdy było z kim gadać przez telefon, czy coś...
I wtedy usłyszał coś, co sprawiło, że serce zabiło mu mocniej.
Mógłby go tam zabrać?
To wszystko brzmiało coraz bardziej jak jakiś podły żart, a jednak tuż przed Gabrielem stał żywy (i zapewne niekiedy mruczący) dowód na to, że wcale żartem to nie jest. Nie wiedział, co o tym myśleć, wyszeptał tylko:
- Chcę. - Spojrzał głęboko w oczy Vanillia, zaciskając zęby. - Bardzo chcę. Jestem silny. - Gotów był tu wymienić mu pokaźną listę swoich osiągnięć w walce fizycznej i psychicznej z innymi, ale stwierdził, że to jednak bez sensu, bo nie o to chodzi. Niemniej... dla Gabriela, znudzonego życiem, byłoby to spełnienie marzeń. Ale... rozczarowanie byłoby jeszcze gorsze. Przełknął ślinę. Chyba warto będzie spróbować... Był silny, powrót do rzeczywistości (jeśli, załóżmy, za chwile się obudzi w swoim łóżku i okaże się, że to tyle, jeśli chodzi o jego przenosiny do innego świata) na pewno pójdzie mu szybko.
- Proszę... - dodał ciszej, pokorniej. - Bardzo proszę...
Nagle coś wpadło mu do głowy. Przechodzi się tam za pomocą lustra? Po plecach przeszedł mu dreszcz. Miał już podobne doświadczenia z lustrami (chyba do dzisiaj ma blizny na lewym łokciu, gdy wbił się w jedno, a konkretnie został na nie pchnięty).
- Ale czy ja mogę przejść przez lustro? - zapytał tonem, który, mimo absurdalnej na pozór treści, był tonem zmartwionego, ale na pewno nie głupiego człowieka.Anonymous - 20 Kwiecień 2012, 17:49 Rodzina, przyjaciele to osoby, które są w życiu potrzebne, ale czy niezastąpione. tutaj kot by się sprzeczał. Nigdy, ale to nigdy nie miał przyjaciół, nawet takich co lubiliby go za pieniądze, których nie ma. Tak więc jeśli chodzi o tę kwestię nie umiałby zrozumieć bólu Gabriela, bo najzwyczajniej go nie odczuwał. Kolejną kwestią jest rodzina, kochał matkę, ale i nie uważał iż jest mu potrzebna, właściwie to nie było jej przy nim tak często jak się zdanie. Z resztą nie miał czasu nad tym wszystkim się zastanawiał. Pokornie przyjmuje to co mu daje los i o nic nie pyta. Z drugiej strony za rodzinę bierze wszystkich, z którymi mieszka.
Brak ojca rzeczywiście może być bolesny, ale Vanillio przywykł, że go nie było. Nie znał, nie widział, nie słyszał i tak dalej, to równało się z tym, że i nie tęsknił, zwyczajnie nie miał za czym. Czasem nachodziły go różne myśli, gdy widział pełne rodziny, ale dotyczyły one trochę innej kwestii.
Kota ucieszył fakt, że najzwyczajniej w świecie zaciekawił blondyna, w końcu o to mu chodziło, co nie? Chociaż tak naprawdę mógł tego nie mówić, zignorować ten fakt, że wydał si chłopcu dziwny i iść w swoją stronę, ale jakoś tak zwyczajnie po prostu nie mógł, coś mu mówiło, że fajnie będzie poświęcić mu odrobinę uwagi, no i miła odskocznia od usługiwania komuś.
Widząc minę i reakcję chłopaka, oraz to jak spojrzał mu w oczy nie mógł się nie uśmiechnąć, to było odruchowe, no i fakt, że gdyby nie fakt iż sam Vani był dowodem na istnienie tej drugiej krainy to mogłoby to wszystko brzmieć niczym żart, niesmaczny z resztą. Ręka kotowatego uniosła się i zmierzwił swoje włosy sam, nie wiedział co przez chwilę dalej powiedzieć.
Jednak prośby chłopca go przekonały i położywszy po sobie uszka mruknął.
-Dobrze Gabrielu, prosiłbym jednak abyś mnie słuchał, to nie jest świat bezpieczny, naprawdę nie przepadają też za ludźmi..
Długowłosy chwycił za swoją reklamówkę by wyprostować się i ponownie wzrok skierować na młodego rozmówcę, jego pytanie go zaskoczyło, więc przez chwile miał dosyć "idiotyczną" minę. Skąd te pytanie u chłopaka się wzięło, nie miał pojęcia, jednak spokojnie odpowiedział dodając otuchy uśmiechem. Przechylił też głowę.
- Tak Gabrielu, każdy może przejść, nawet każde żyjące tutaj zwierzątko, tak samo jak i bestie oraz istoty z tamtego świata, są tak jakby kompatybilne, chociaż tak różne od siebie.
Przyjrzał się chwilę chłopcu taksując wzrokiem z góry do dołu i z dołu do góry. Miał nadzieję, że to nie przysporzy mu żądnych kłopotów, nie potrzebne mu one były. Koci ogon wywinął w lekkim zdenerwowaniu a z kocich ust wydostały się po raz kolejny słowa.
-Zatem chodź Gabrielu.. Idziemy na małą przechadzkę.
Ruszył w odpowiednim kierunku, wolno i bez żadnego pośpiechu, co chwila zerkając czy chłopak idzie za nim.
[Jak możesz napisz posta w poście, że wyszli i przejdź przez bramę, potem ja też przejdę, o.]Anonymous - 30 Kwiecień 2012, 18:18 To było przykre, choć akurat Gabrysia by nie ruszyło, był w pewien sposób pozbawiony współczucia. Ludzie byli dla niego jak narkotyk; choć zawsze mówił, że poradzi sobie bez nich i tak wpadał w apatię, gdy za długo był sam. Dlatego właśnie łatwo było mu się do kogoś przyczepić i już za szybko danej osoby nie puścić... a miał w tym naprzykrzaniu się wiele swoistej klasy! Tak, Gab bez elegancji nie mógł się obchodzić, nawet, gdyby miała się ona przejawiać w najgorszych, najbardziej złych i najcharakterystyczniejszych dla moralnego dna rzeczach. A jak się postara, to nawet porażka wychodzi mu dobrze. Heh, takie talenty.
Pokornie przyjmować wszystko, co daje los? Tak chłopak nie potrafiłby żyć. Zawsze walczył, gdy coś nie szło po jego myśli, miał duszę wojownika i nigdy nie odpuszczał. Nigdy, przynajmniej, dopóki nie dostał mocno w skórę, czy coś... A nawet wtedy zostawała w nim chęć zemsty. Zawsze musiał być panem sytuacji - co zrobić?
Och, no tak, zawsze fajnie jest kogoś zaciekawić, chyba nikt się co do tego nie sprzecza. A jako, że Gabriel jest chłopakiem nadzwyczaj mocno ignorującym to, co powinno go interesować, można to uznać za nie lada osiągnięcie.
Gabriela niezwykle tknął gest, który wykonał Vanillio, gdy położył uszy. Chłopak w ogóle uwielbiał koty i ich gesty, lecz odczuł teraz szczególnie mocno, jak wpływa na niego połączenie przystojnego faceta z ulubionym zwierzakiem. Pomyślał, że chyba ze wszystkich ras, jakie mogły zamieszkiwać Krainę Luster, to właśnie te urocze kotołaki upodoba sobie najbardziej.
- Dobrze - powiedział szybko, z irracjonalnego powodu gotów odpowiedzieć tak na wszystko, co by mu w tej chwili powiedział Vanillio.
Rozbawiła go mina, którą na krótką chwilę przybrał mężczyzna, choć w niezbyt miły sposób, tak więc nie dał tego po sobie poznać. Och, jakże łatwo było mu szufladkować ludzi! Ale jednak akurat dla tego pana miał - przynajmniej chwilowy - szacunek, ponieważ zwrócił na chłopaka uwagę. Jak niewiele czasem potrzeba do szczęścia, nie? Abstrahując od faktu, że Gabriel segregował uwagę na miłą i niepotrzebną, w związku z czym nie dostrzegał ciągłej opieki, jaką roztaczały nad nim chociażby opiekunki i dalej użalał się nad sobą. Te nastolatki...
- Rozumiem - powiedział ze swoistą radością, choć kolejne słowo wypowiedział już spokojnie, głosem wypranym z emocji. - Prowadź...
Po czym podążył za kotołakiem, starając się trzymać równy odstęp jednego metra odległości.
Obaj zt. Anonymous - 1 Maj 2012, 01:33 Świat Ludzi był w miarę ciekawym miejscem, a sam Hathaniel uwielbiał go ze względu na jego mieszkańców. Jednak mimo wszystko nawet Baśniopisarz, który dostrzegał pozytywne strony we wszystkim, nie mógł przesadnie długo siedzieć w tej zwyczajnej krainie. Wypadałoby od czasu do czasu zajrzeć do domu, podlać rosiczki i takie tam. Tylko jak tam trafić? Portale uciekały przed Hathanielem jak zaczarowane, nigdy nie mógł znaleźć żadnego wtedy, kiedy tak naprawdę tego chciał. Teraz też miał drobne problemy i już od dwóch godzin błądził po okolicy, szukając przejścia do innego świata. A przecież był pewien, że je tu widział! Ostatnio, tu niedaleko, skręcał wtedy w prawo za wielką, charakterystyczną wierzbą. A może jednak skręcił w lewo? Albo w ogóle nie skręcał? Ostatecznie nie miał już nawet pewności, czy widział jakąkolwiek wierzbę. Możliwe, że wszystko tylko mu się przyśniło, a on jak zwykle wziął senne majaki za rzeczywistość. I już gotów był zrezygnować i poszukać schronienia na następną noc, gdy dostrzegł portal niecały rzut beretem od fontanny. Żegnajcie, ludzie, Wasz ulubiony Baśniopisarz wraca do siebie!
[zt]Anonymous - 17 Lipiec 2012, 16:17 Muzyka była najważniejsza w życiu Skrzypka. Nieważne czy wydobywała się z instrumentów, strun głosowych czy była tworzona przez Matkę Naturę. Potrafił usłyszeć ją wszędzie. Szum wody wypływającej z dzbana trzymanego przez aniołka był jedną z najpiękniejszych melodii, jaka tego dnia pieściła jego uszy. Cichy, dla wielu będący jedynie chlupotem, szmer, plusk, znowu szmer i plusk. Rytm. Uwielbiał rytm. Ciężki moment, gdy lecąca woda zderzała się z tą spokojną, delikatne szumienie, cichy chlupot, gdy wydobywała się z kamiennego dzbana. Zmrużył oczy, przymknął na moment powieki zatrzymując się bliżej fontanny. Kilka kropel plusnęło na jego twarz. Drgnął. O ile mógł do woli słuchać wyśpiewywanej przez wodę pieśni, o tyle wolał uniknąć z nią kontaktu. Koty nie lubiły być mokre. Przemoczone futro okropnie śmierdziało, a Skrzypek lubował się również w zapachach. Powoli, wręcz flegmatycznie uniósł dłoń, by nadgarstkiem przetrzeć policzek. Westchnął uchylając oczy. Ich intensywny kolor obijał się w tafli. Dwoma palcami odrzucił na plecy kosmyk jasnych włosów, które przed chwilą stargał silny podmuch wiatru. Pochylił się, by opuszkami palców dotknąć kamiennej płyty. Zimno wstrząsnęło jego, mogłoby się wydawać, kruchym ciałem. Tak, koty z pewnością były wyjątkowo ciepłolubne. Przekonywał się o tym nie raz, za każdym razem, gdy mimowolnie dotykał w zasadzie wszystkiego z czym miał do czynienia. Aż dziw, że nie odważył się polizać kamienia. Nieco się pochylił, a gdy kilka kolejnych kropel wylądowało na jego skórze, odskoczył niczym oparzony, a z jego ust wydobyło się ciche prychnięcie. Pokręcił energicznie łepetyną, ponownie wprawiając w ruch długie włosy. Raz jeszcze odrzucił je do tyłu, tym razem ciasno skręcając i wrzucając za kołnierz płaszcza. Powodził wzrokiem dookoła, po czym przysiadł na jednej z ławek. Splótł ze sobą palce obu dłoni wspierając je na kolanach. Obserwował, nie tylko fontannę, ale również to, co dzieje się wokół, ptaki, owady, sunące po niebie chmury. Wsłuchiwał się w duet wody i wiatru.Anonymous - 17 Lipiec 2012, 16:31 Właściwie była już nie raz w mieście i podziwiała jego piękno, jak ludzie byli zabiegani jak szybko życie toczyło się szybko...jednak czegoś jej brakowało i to bardzo. Czegoś co miasto nie może dać...miasto nie da Ci chwili ciszy, spokoju ani zbyt pięknych widoku i dlatego Terra przyszła do takiego miejsca jak to. Od razu poczuła piękny zapach, zapach kwiatów. Lubiła kwiaty. Szła powoli podziwiając urok tego miejsca i zachwycając się wszystkim wokół. Takie piękne miejsce to było coś dla niej. Delikatnie odgarnęła kosmyki włosów za ucho i stąpała swoimi obcasami powolnym i zgrabny krokiem. Nie lubiła się spieszyć. Przymknęła delikatnie oczy nasłuchując śpiewu ptaków.
- Jej...tu jest pięknie...
Była wprost zachwycona tym miejscem, aż okręciła się wokół własnej osi śmiejąc się cichutko pod noskiem. Szła tak i zaczęła sobie nucić głośno jakaś piosenkę przy tym lekko tańcząc. Szła tak z zamkniętymi oczami nie zważając na to, że zbliżała się do wielkiej fontanny na środku. Oczywiście nawet nie zauważyła, że ktoś tu jest, ponieważ była zajęta nuceniem piosenki i miała zamknięte oczy. Jednak idąc potknęła się lekko i szybko otworzyła oczy, ponieważ o mało co nie wylądowała w tej fontannie.Anonymous - 17 Lipiec 2012, 16:52 Drgnął, gdy kolejna melodia przerwała występ natury. Mimowolnie, trochę zbyt mocno wbił paznokcie w wewnętrzną część dłoni. Ponownie się obruszył i uniósł rękę przyglądając się zaczerwienionym śladom. Pewnie zająłby się tym dłużej, gdyby wciąż nie rozpraszało go czyjeś nucenie. Rozejrzał się dookoła zatrzymując spojrzenie na zmierzającej ku fontannie postaci. Przekrzywił łeb na bok przyglądając się jej tanecznemu krokowi i coraz bardziej wsłuchując w piosnkę. Na moment darował sobie koncert duetu, na który zapewne tu przyszedł. Nie zdążył nagrodzić ich brawami, czy dołączyć się do występu. Zbyt był zaintrygowany tanecznym krokiem dziewczyny. Jej zupełnym nie śpieszeniem się i bijącą energią, entuzjazmem. Był cicho, by nie wybić jej z rytmu, nie przeszkadzać, najlepiej by w ogóle go nie zauważyła, wszak należał do osób płochliwych, coby nie napisać tchórzliwych, nieufnych, wolał wtapiać się w tłum, niż od niego odstawać. Dużo bardziej odpowiadała mu rola szarej masy, niźli ekscentrycznego osobnika wychodzącego naprzód. Poprawił się na miejscu, nieco przesuwając, tym samym troszkę oddalając. Oparł jedną dłoń na ławce gotowy rzucić się do ucieczki, gdyby nagle kobieta okazała się niezbyt przyjazna, jednak zamiast tego... potknęła się. Otworzył szerzej oczy, zerwał się z miejsca. O dziwo wcale nie do ucieczki, wręcz przeciwnie, w razie wypadku chciał jej pomóc. Przytrzymać, by nie wpadła do wody, wyciągnąć gdyby było już za późno.
- Uw... - nawet nie zdążył dokończyć.Anonymous - 17 Lipiec 2012, 17:02 -Oh było blisko
Powiedziała sama do siebie karcąc się w tą śliczna główkę w myślach, mogła bardziej uważać jednak była zbyt zajęta nuceniem i tanecznym krokiem. Jednak po chwili cichutko się zaśmiała, ponieważ wyobraziła siebie jak by wyglądała w tej fontannie. Można było by zrobić miss mokrego podkoszulka. Ta cała sytuacja wydała jej się zabawna i dopiero teraz zobaczyła gdy ktoś do niej podbiegł i trochę się zawstydziła tym wszystkim. Nie miała pojęcia, że ktoś to widział. Delikatnie podrapała się palcem w główkę i spojrzała na osobę swoimi niebieskimi oczami
- Oh przepraszam nie zauważyłam, ze ktoś tu jest. Jestem Terra
Delikatnie uśmiechnęła się do nieznajomego. Tryskała pełną energią i jak widać dziewczyna była bardzo optymistyczna. Od razu mu się przedstawiła. Dziewczynę bawiła ta cała sytuacja, ale troszkę się zawstydziła bo wyszła na niezdarę. Cofnęła się lekko do tyłu zakłopotana. No i tu właśnie był błąd Terry. No tak bywała troszkę niezdarną osobą. I oczywiście nagle poleciała do tyłu prosto w tą wodęAnonymous - 18 Lipiec 2012, 18:07 Uniósł obie brwi, gdy mu się przedstawiła, a jego blade, wąskie usta wykrzywił delikatny uśmiech. Zdawała się być miła, przyjazna, nie wyglądała na osobę, która mogłaby zrobić mu krzywdę. Jakoś podniosła go ta myśl na duchu, ba, nawet odetchnął. Uchylił wargi, zamknął je i znowu rozchylił, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie za bardzo wiedział jak.
- V... Valentin. - w końcu zdobył się na zdradzenie swojego imienia. Nadal nie potrafił się z nim rozstać, choć minęło już dwanaście lat od jego... śmierci. Miła pamiątka po dawnym, spokojnym życiu. Nieco pochylił się w jej kierunku mocno wciągając w nozdrza powietrze, jej zapach. Jak to koty, lubiły każdego obwąchać, zanim zaczynały być bardziej ufne i mniej neutralnie nastawione. Pewnie był to błąd, tak jak i cofnięcie się dziewczyny. Może i instynktownie to złe słowo, ale w momencie wyciągnął ręce łapiąc ją za nadgarstki... co raczej też nie było zbyt mądre. Nie zdołał jej utrzymać i oboje wylądowali w fontannie. Psując jej koncert, doprowadzając do rozpadu duetu i przede wszystkim nagle oboje stali się bardzo mokrzy. Woda z dzbana poleciała prosto na jego głowę, co sprawiło, że odepchnął się obiema dłońmi od dna i wyskoczył z fontanny szybciej niźli się w niej znalazł. Drżał nie tylko z zimna, ale i ze strachu. Nie znosił być przemoczony, a tymczasem po prostu się z niego lało. Zacisnął palce na swych przedramionach, prychnął, a sierść na uszach i ogonie, choć mokra, zjeżyła się. Pokręcił energicznie łepetyną, potarł dłońmi o ręce i dopiero po chwili kątem oka zerknął na dziewczynę. Wyciągnął ku niej łapę, tym samym oferując swoją pomoc, słowa były zbędne.Anonymous - 18 Lipiec 2012, 18:17 Eh no cóż...miała nadzieje, że jej spotkanie z kim kolwiek w tym mieście będzie zupełnie inaczej wyglądało niż teraz. Ale Terra zawsze miała szczęście do tego żeby wpaść w kłopoty. Było jej wstyd w tym momencie, że tak właśnie skończyła i to w fontannie. Miała nadzieje, że chłopak zdąży ją złapać i tak się stało jednak chwycił ją za nadgarstki. Nie poczuła bólu jednak nie bolało w sumie i miała nadzieje, że to już koniec jednak myliła się i razem wpadli wprost do wody.
- A zimna zimna!
Z jej ust wydobyły się słowa niezadowolenia, że woda była jednak zimna czując jak wpadła szybko odbiła się od dna i teraz klęczała w wodzie. Zachowanie chłopaka jej wcale nie zdziwiło kto by chciał spędzać czas w zimnej wodzie. Jej całe ubranie było przemoknięte. Biała bluzka przyległa do jej ciała i wszystko zaczęło prześwitywać na szczęście prócz spodni. Jej włosy całkowicie oklapły a krople wody kapały z jej ciała wprost do wody. To był chyba najgorszy dzień jednak bardziej przejęła się chłopakiem. Klęcząc wciąż spuściła głowę
- Prze...przepraszam. Ja-ja nie chciałam, naprawdę mi przykro, że wpadłeś tutaj wybacz
Było jej bardzo przykro tym co się stało nie chciała, żeby to jego spotkało. Pewnie gniewał się na nią czy coś w tym stylu. Podniosła delikatnie główkę i ujrzała, że wyciągnął ku niej rękę, aby pomóc jej wstać. Zdziwiła się jednak po chwili uśmiechnęła i podała mu delikatną dłoń.Anonymous - 18 Lipiec 2012, 18:31 - To nie twoja wina. - ton jego głosu był... zupełnie beznamiętny. Wyprany z jakichkolwiek emocji, czy to gniewu, niezadowolenia, czy wręcz przeciwnie, radości z tej niespodziewanej kąpieli. Spokojny, może nawet uspokajający. Nie mówiący zupełnie nic o właścicielu, jakby sam kotowaty był szarym osobnikiem bez twarzy, bądź postacią jakich wiele. Co za okropna nieprawidłowość! Nie był ani szary, ani taki jak wszyscy... oczywiście w metaforycznym tych słów znaczeniu. Gdyby ktokolwiek wiedział, że ma do czynienia z samym wirtuozem!... Bądź co bądź Skrzypek wolał niczym się nie chwalić. Nieco mocniej niż ona zacisnął palce na jej dłoni. Wsparł jedną nogę na kamiennej fontannie i pociągnął, coby podnieść dziewczynę i pomóc jej wyjść. Wciąż się trząsł, kilkukrotnie prychnął i kichnął obnażając zęby, nieco bardziej zaostrzone niż u normalnego człowieka. Bo jakby nie patrzeć, z pewnością nie należał do rasy ludzkiej. Uszy, ogon, twarde, długie paznokcie, zęby i oczy. Przeraźliwie, wręcz nienaturalnie zielone, z paciorkowatą, kocią źrenicą.
- Przepraszam, może powinienem był reagować szybciej. - i znowu ten sam ton. Wbił w dziewczynę spojrzenie przekrzywiając łeb na bok. Pogoda nie nadawała się na kąpiele, tym bardziej w zimnej wodzie... Wciąż zaciskał palce na jej ręce.Anonymous - 18 Lipiec 2012, 18:43 - Masz piękne imię
Zaczęła od razu uśmiechając się do niego delikatnie. Była mu bardzo wdzięczna za to, że jej pomógł. Chciała mu się jakoś odwdzięczyć lecz nie wiedziała jak to zrobić. Cóż o tym pomyśli się później. Patrzyła na niego uważnie, bacznie mu się przyglądając na jego uszy, ogon był inny niż wszyscy. Przypominał dużego kota...była bardzo zdziwiona lecz starała się to ukryć. W tej chwili bardziej martwiła się o niego niż o siebie. Patrzyła na niego zmartwionym głosem. Gdyby mogła, a raczej miała przy sobie jakieś suche ubranie podarowała by mu
- Zimno Ci prawda? Gdybym tylko mogła oddała bym ci coś swojego aby było Ci cieplej. Naprawdę mi przykro... I Dziękuje Ci...
Powiedziała spokojnym głosem patrząc na niego uważnie i lekko się rumieniąc. Uśmiechnęła się do niego i lekko się ukłoniła w ramach podziękowania za próbę uratowania. Nigdy wcześniej nie widziała kogoś takiego z kocimi uszami i ogonem to było dla niej coś nowego. Słysząc jego słowa uśmiechnęła się delikatnie i ścisnęła delikatnie jego dłoń
- Proszę nie mów tak. To nie twoja wina. Dziękuje Ci za pomoc. Mogę wynagrodzić Ci twój dobry czyn?
Nadal trzymała jego dłoń i uważnie przyglądała mu się chociaż bardziej jej uwagę przyciągał jego niecodzienny wygląd. Starała się omijać te niezwykłe części ciała wzrokiemAnonymous - 18 Lipiec 2012, 18:57 W ramach podzięki za komplement skinął jedynie głową. Małomówny to za mało, on po prostu uważał, że milczenie jest złotem. Nie potrzebował słów, by się z kimś rozumieć, wystarczyły gesty, czy mimika, a i z tym było u niego kiepsko... przynajmniej na razie. Ta, powściągliwość to baardzo pozytywna cecha.
- Jak mniemam nie tylko mnie jest zimno. - uniósł nieznacznie jedną brew. Zmierzył dziewczynę wzrokiem. Wcale nie wyglądała lepiej od niego... jeżeli o przemoczenie chodzi, oczywiście. On przynajmniej miał płaszcz... Kolejne pytanie sprawiło, że druga brew powędrowała w górę, a kąciki ust drgnęły.
- Może znasz jakieś ciepłe miejsce, gdzie można się wysuszyć? - to zdanie zapewne wiele go kosztowało. Tyle słów, tyle sylab!... Zatrzymał wzrok na ich złączonych dłoniach i wreszcie wypuścił jej rękę. Zebrał z policzków mokre włosy odrzucając je na plecy, wyciągając spod ubrania. Otrzepał się jak kot i oblizał, po czym rozejrzał dookoła. Jego ciałem znowu wstrząsnęło, ale dzielnie się trzymał jak na kogoś, kto nie znosi być mokrym...Anonymous - 18 Lipiec 2012, 19:11 - Oh! Nie przejmuj się na prawdę zaraz wyschnę. Widzę, że nie przepadasz za byciem mokrym. Tak mi przykro...
Jednak uważała dalej, ze to jej wina jak chłopak skończył. Nie chciała tego, ale stało się. Nie była rozgadaną dziewczyną, ale lubiła z kimś porozmawiać o ile ten ktoś chciał. Ciekawiły ją jego uszy i ogon. Miał długie pazury...była ciekawa jak to jest. Chciała by ich dotknąć, ale wiedziała, ze nie powinna bo to nie ładnie tak. Spojrzała na swoją bluzkę całą przemoczoną no tak prześwitywała dziewczyna nie lubiła takich sytuacji. Nie mogła jej przecież zdjąć nawet.
- Przepraszam nie znam tu za wielu miejsc. Em...powiedz czy urodziłeś się z tymi uszami i ogonem? Przepraszam, ze pytam nie odpowiadaj jeśli nie chcesz
Zapytała, ale po chwili odwołała swoje pytanie bo może nie życzył sobie, aby wypytywać się o takie prywatne rzeczy. Spojrzała na niego uważnie i lekko się ukłoniła w ramach przeprosin patrząc na niego uważnie. Uważnie przyglądała się co robi i uśmiechnęła się delikatnie pod noskiem
- Wyglądasz uroczo...
Stwierdziła tak cicho mówiąc pod samym noskiem ponieważ naprawdę była zafascynowana jego wyglądem.Anonymous - 18 Lipiec 2012, 19:30 - Nie znam wielu osób, które lubią być przemoczone. - jeszcze przez moment jego twarz sprawiała wrażenie kamiennej, aż w końcu kąciki ust powoli uniosły się ku górze. Uśmiechnął się. Pytanie dziewczyny sprawiło, że ponownie spoważniał. Nie lubił mówić o sobie, o swojej przeszłości, o tym, kim był wcześniej, przed tym całym, trochę groteskowym, jak zauważył z biegiem czasu, wypadkiem.
- Nie... to jakoś... samo przyszło. - wzruszył delikatnie ramionami. Postąpił kilka kroków w kierunku ławki, najpierw oparł na niej jedną dłoń, później drugą, aż w końcu zdecydował się usiąść, wyjątkowo flegmatycznie. Zgarbił się i ugiął nogi w kolanach zakładając je na siedzisko. Objął je zarówno ogonem, jak i rękami, splatając ze sobą palce obu dłoni. Wbił spojrzenie w swą towarzyszkę, bardzo natarczywie, pewnie chcąc ją tym zaprosić, by usiadła obok niego. Doprawdy czasami sam miał wrażenie, że niektórzy patrzą na niego jak na dziwaka, ba, czasem wcale się nie dziwił... Stwierdzenie, które padło z jej ust sprawiło, że na jego blade policzki wpłynął rumieniec.
- Uroczo?... - zapytał, kto wie, może uda mu się dowiedzieć nieco więcej na ten temat. Chyba pierwszy raz usłyszał coś takiego. Z pewnością mu to nie przeszkadzało, ba, poczuł, że jego brzuch wypełnia jakieś przyjemne ciepło niewiadomego pochodzenia. Dziwna sprawa, będzie musiał dokładniej się nad tym wszystkim zastanowić, jak następnym razem będzie sam.