Yako - 11 Marzec 2017, 12:57 Lusian postanowił pobiegać trochę po Malinowym Lesie. Nie chciało mu się wybierać na dalsze wycieczki. Po prostu dawno nie przebywał na dłużej w swojej oryginalnej formie i chciał wykorzystać samotność właśnie do tego by pomyśleć i może upolować jakiegoś zająca? Co prawda miał w domu jelenia, ale nie miał jeszcze do końca pomysłu co z nim zrobić, a zajączka zje nawet na surowo. Było ich pełno w lasach za równie po tej jak i po tamtej Stronie Lustra. Nie był to więc jakiś rzadki rarytas, nad którym trzeba się długo zastanawiać. Chciał wziąć od Caiusa jakiś przepis, ale ostatecznie nie było ku temu okazji. A szkoda!
Biegł truchtem, cały czas węsząc. Wmawiał sobie, że chciał uważać na potencjalne bestie czy myśliwych, którzy tylko marzyli by o upolowaniu tak wielkiego, czarnego lisa. Nawet w Krainie Luster nie był to przecież częsty widok. A futro Yako było mięciutkie, jak puch. Dawało ciepło. Kto by nie chciał takiego dywanika lub czapki ze wspaniałą czarną kitą? No kto!
Tak naprawdę jednak Lusian miał nadzieję, że w wyczuje zapach Cienia i dowie się, gdzie odszedł. Podejrzewał, że poszedł do swojego mieszkania, jednak nie mógł mieć tej pewności. Chciał dać Gawainowi więcej swobody, dlatego nie chciał się narzucać, czy to poprzez wtrącanie się w jego remont czy też poprzez kontrolowanie go. Keer był dorosły, mógł robić co chciał. Jednak demon miał nadzieję, ze będzie chciał do niego wrócić.
Lusian zamyślił się. Coś ostatnio mu się to często zdarzało, za często! I nawet nie zauważył, gdy znalazł się na ścieżce. To co go otrzeźwiło to zapach krwi. Świeżej! I to bardzo wyraźny. Rozejrzał się uważnie, jeżąc się jednocześnie, gdyż ten zapach mieszał się z zapachem drapieżnika. Tego samego, który czuł jakiś czas temu w Lesie Czterech Pór Roku. Ale ostatnio był on tam strasznie słaby. Widać, drapieżnik zmienił swoje terytorium i przeniósł się do Malinowego Lasu.
Węszył jeszcze chwilę, przystając na środku ścieżki, gotowy w każdej chwili uciekać. Nie miał ochoty na walki. W szczególności, że nie wiedział z czym ma do czynienia. Na pewno z kotem, ale z jakim? I po chwili go zobaczył, a raczej ją. Była to bowiem wielka samica kuguara, która wkraczała właśnie na ścieżkę. Wielkością dorównywała sporemu lwu. Lusian nie zamierzał jednak okazywać strachu, w szczególności iż widział, że kocica była ranna. A ranne zwierze jest najgorsze do powstrzymania.
Stanął na wyprostowanych nogach, unosząc ogon i wypinając pierś. Uszy miał postawione do pionu. Ucieczka może kuguara sprowokować. Postawa bojowa tak samo. Postanowił więc spróbować pokazać, że nie ma zamiaru walczyć, ale jednocześnie jej nie ulegać. Jego duma demona mu na to nie pozwalała.Lani - 11 Marzec 2017, 14:53 Ziewnęła przeciągle, pomrukując przy tym. Słońce grzało ją w futro, dzięki czemu było już prawie suche.
Słońce.
Dziwne toto z którym się widziała podawało się za dziecko słońca. Co jest absurdalnym pomysłem. Słońce : Słońce składa się zgorącej plazmy utrzymywanej przezgrawitacjei kształtowanej przezpole magnetyczne. Jest prawie idealnie kuliste, ma średnicę około 1392684 km, a jego masa to 1,989 ×1030kg. Około trzy czwarte masy Słońca stanowiwodór, resztę główniehel. Pozostałe 1,69% tworzą cięższe pierwiastki.
Wyrecytowała to w myślach. Wbrew temu co można sądzić o kimś kto wychował się w lesie, była inteligentna. Wiedziała bardzo dużo. I bardzo dużo pamietała. Gorzej z tym że nie zawsze rozumiała to co zapamietała. Ludzki język był dla niej ciężki. Wolała język natury.
Ten którego nauczył ją Kaki.
Tak więc jak toto w masce mogło być dzieckiem słońca? Kula gazu nie ma układu rozrodczego. Nie dzieli się ani nie rozsiewa.
Znowu ziewnęła. Słońce przebijajace się przez korony drzew grzało. Za bardzo. Rany przez to piekły diabelnie. Robiła się poirytowana. Jeszcze bardziej niż do tej pory. Dlaczego jak dzień zacznie się źle, to trwa źle i kończy się źle?
Gdy tak leniwie szła przed siebie gdy usłyszała z lewej strony szelest. Ledwie słyszalny ale jednak. Następnie węszenie. Stanęła i przykucnela. Końcówka ogona to się podnosiła to opadala. Uszy drgaly próbując namierzyc źródło dźwięku.
I oto samo się pokazało.
Najpierw myślała że to wilk. Widziała je już pare razy. Śmieszne drapieżniki . Nie potrafiące zadbać o siebie w pojedynkę. Śmierdzące i robiące mase hałasu wokół siebie. Juz nie mówiąc o ich potomstwie. Gdy jedno stado przebiegało przez jej teren, myślała że ogluchnie od tych piskow i skomlenia.
Jednak to co przed nią wyszło nie było czarnym wilkiem. Stanęło, wyprostowalo się i czekało.
Posiłek.
Nos Lani zadrgal a ona się oblizala. Niby nie była głodna. Niby chętnie poszła by spać. Ale czemu by sobie nie zabić lisa?
Tak. Był to wyjątkowo wielki lis. Zwykle te małe rude kity są denerwujące. Biegają szybko i te zakręty jak robią...
Ale ten był inny. Lisy zwykle widząc większego drapieżnika uciekają. Wtedy lani dopada je w paru susach i chaps. Kark złamany, brzuch pełny.
A ten stał. Puchaty ogon sobie zwisal. Ogony lisów są fajne. Lani w swoim legowisku miała ich pare. Dobrze grzały podczas zimniejszych nocy.
Pytanie tylko czy jej się chce. No niezbyt.
A skoro lis nie wykazał chęci ataku... Mrugnela powoli po czym po prostu usiadła na ścieżce. Uszy miała lekko położone. Jeśli pójdzie to go nie będzie gonić. Zaatakuje to ona go zje. Przekąski przed snem są dobre.
Na razie siedziała i wpatrywała się w niego swpimi złotymi oczyma.Yako - 11 Marzec 2017, 20:37 Lusian stał i przyglądał się kocicy. Początkowo prawie się nie ruszał, nie okazując jednak strachu. Puma przykucnęła co mogło oznaczać gotowość do ataku. Poruszająca się końców ogon oraz jęzor, którym się oblizywała. Czyżby miała ochotę go spałaszować? Miał nadzieję, że nie. Nie widziała mu się rola przekąski. W sumie zanim by do niego dotarła, mógł podpalić ściółkę pod jej łapami. Krzywdy jej tym nie zrobi, ale na pewno wystraszy.
Gdy jednak zauważył, że usiadła coś przykuło jego uwagę. Jej oczy. Były zbyt inteligentne jak na zwykłego kuguara. Do tego te rozmiary. Wiadomo, że to Kraina Luster, ale zwykłe zwierzęta nie przybierały tak wielkich rozmiarów. Widząc, że raczej nie ma zamiaru atakować, podszedł powoli. Jednak nie za blisko. Nie wykonywał gwałtownych ruchów. Szedł prosto starając się pokazać, że nie ma zamiaru jej atakować. Bo też po co? Nie miał ochoty na takie zabawy, ale w razie czego szybko przypomniał sobie o dziurze, którą mijał po drodze. Była ona na tyle duża, że mógł się do niej spokojnie schować ale na tyle mała, że kocica nie powinna go w niej dosięgnąć.
Usiadł w pewnej odległości od niej, otulając się ogonem. Siedział prosto z lekko uniesioną głową i przymrużonymi oczami. Oglądał ją sobie uważnie. Czyżby nie była zwierzęciem, a jakimś Dachowcem czy innym zmiennokształtnym?
Nie odrywał od niej swoich błękitnych oczu i co jakiś czas przekręcał lekko głowę. Poruszał uszami wyłapując otaczające ich dźwięki nie nie odwracał wzroku. Skanował ją dokładnie. Na pewno była większa i silniejsza, przynajmniej w tej formie, ale on miał przewagę szybkości i zwinności. Oraz rozmiaru, gdyż mógł się spokojnie wcisnąć w mniejsze dziury.
Węszył chcą wyczuć co jej w niej nie pasuje. Nie pachniała czysto kotem, ale zapach krwi trochę przeszkadzał mu w ocenie. Zerknął szybko na rany, oceniając je. Na pewno nie była w pełni sprawna. Wyglądało też na to, że trochę już krwi straciła więc, nie powinna sobie z nim poradzić. W końcu był właśnie w pełnej swojej formie i był najedzony i to aż za bardzo.
W międzyczasie wiatr zmienił kierunek, i zaczął wiać od lisa do kocicy. Dzięki czemu mogła poczuć wyraźnie jego zapach. On pozwolił na to, mając nadzieję, że jednak nie zaatakuje i wyczuje, że nie ma złych zamiarów. Nie opuszczał jednak łba cały czas pokazując, że wcale nie jest jakąś głupią omegą.Lani - 11 Marzec 2017, 21:02 W przeciwieństwie do czarnego lisa ona była rozluźniona. Może i była przygotowana na to by zaatakować ale nie spinala się jak ten psiarz.
Który swoją drogą podszedl bliżej i klapnal na zad. Z ogona zrobił se jakaś otoczke. Może mu zimno?
Ale żeby przy takim słońcu było zimno. To trochę dziwne. Nawet jak na ten świat.
Widziała jak węszy i wręcz czuła na sobie jego spojrzenie. Oczy jak górska rzeka. Równie zimne. Z początku analizowala. Na jakich polach miałby przewagę. Na prwno jak to lis ma niezłą zwrotnosc. Te skubance w lesie poruszają się diabelnie szybko. Za to ona potrafi poruszać się zarówno na lądzie, jak i w wodzie czy też na drzewach. W tym wypadku jednak niezbyt wiele jej to da. Gdyby nie wiedział że tu jest to może... Zasadzka czy coś. Ale tak to nie. Jednak ona miała siłę. Siłę tak wielka ze jakby zacisnela szczęki na jego karku zlamalaby go.
Nie była jednak głodna. Wszystko to były kalkulacje. Niezbędne kalkulacje.
I w tym momencie wiatr zawial. Najpierw poczuła przyjemny dreszcz. Ochlodzilo to jej rany wiec na chwile było fajnie. Jednak do jej nosa dotarł zapach lisa.
Zapach... Dziwny. Nie potrafiła go najpierw zidentyfikować. Przecież lisy tak nie pachną...
Z irytacja wbila pazury przednich łap w ziemie. Nie pachniało jak lis. Ani jak człowiek czy inna cholera. Pachniało zupełnie... Zupełnie jak ona.
Jej pionowe źrenice jakby się zwezyly. Skóra na jej pysku zmarszczyla się a z jej gardła wydobył się złowrogi pomruk.
Jakim prawem tak pachnie? Nie identycznie ale jednak. Tak podobnie. Tak jak długo żyje nigdy nie czuła by inny zwierz tak pachniał. Dlaczego więc ten samiec tak pachnie?
Schylila łeb i pokazała mu zęby warczac jak to wściekłe kuguary robią. Skóra na jej karku się zjerzyla a ogon się wsciekle wił.
Był to dla niej taki fenomen że nawet ból jej nie przeszkadzał. Nie rozumiała co się dzieje. Machnela przed siebie lapa z wystawionymi pazurami. Nie miała w głowie żadnych informacji na temat tego czym jest. Kaki mówił jej jedynie że jest wyjątkowa. Wybrana
Dlaczego więc ten tu też tak pachnie? Cofnela się wsciekle warczac jeszcze pare razy. Gdy odsunela się od niego na jakieś pół metra więcej, znowu klapnela na zadek. A co jeśli on naprawdę jest jak ona? Trzeba sprawdzić. A jak nie jest to go zje. Nie ma prawa tak pachniec!
- Dlaczego... Pachniesz... Jak... Ja? - słowa jak zwykle wychodziły ociezale a jej naturalna chrypka mogła powodować że lis mógł jej trochę nie zrozumieć. Nie zmieniała jednak swojej postawy. Uszy nadal miala plasko polpzone, sierść zjeżona a mięśnie napięte i gotowe do skoku.Yako - 11 Marzec 2017, 22:21 Widział jak kocica węszy. Nie ruszał się jednak z miejsca. Poruszał delikatnie swoją kitą. Siedział wyprostowany, przyglądając się jej reakcją. cofnęła się i cała najeżyła. Zaczęła na niego warczeć. To było na swój sposób urocze. Czyżby się go bała? A może w końcu się zorientowała, że nie stoi przed nią zwykły lis.
Wyglądała jakby chciała go przestraszyć. Ryła pazurami ziemię i wymachiwała przed sobą łapami. On jednak siedział niewzruszony. Nawet ziewnął szeroko w pewnym momencie i zamlaskał głośno. Pokazywał tym, że jej popisy w ogóle nie robią na nim wrażenia. Widział, że coś ją wystraszyło jednak nie wiedział co.
Gdy się odezwała zaśmiał się lekko - czyli jednak nie jesteś zwykłą kicią- powiedział głębokim głosem i przeciągnął się mocno, po czym wstał i zamieniła się w Lusiana. Spoglądał na pumę z góry, stojąc prosto i pewnie. Nie był spięty. Jego postawa była rozluźniona. Cały czas nasłuchiwał i był gotowy na reakcję w każdej chwili. Nie odrywał od niej wzroku.
- Pokaż kotku jak wyglądasz, bo zaraz się w tym futrze ugotujesz - powiedział rozbawiony, jednak w jego głosie nadal brzmiała dominująca nuta. - nie pachniesz jak zwykły kuguar i umiesz mówić, więc nie wmówisz mi, że nie umiesz też przyjąć dwunożnej formy - Mówił pewnie, lekko mrużąc oczy. Nie będzie dawał się zdominować jakiejś zdziczałeś kotce. To, że była większa, nie oznaczało, że miała mieć nad nim przewagę. Sam nie miał przy sobie broni.
Wsadził jedną rękę do kieszeni, przyjmując nonszalancką, lekko lekceważącą postawę i uśmiechnął się do niej drapieżnie. Nie pokazywał jednak po sobie chęci do walki. Raczej wyglądał na znudzonego tym, że musiał rozmawiać z jakąś kupką futra. Zainteresowała go jednak jej osoba. Nie, nie chciał jej zaciągnąć do łózka. I tak nie miał ochoty na igraszki, ale chętnie zobaczy co kryje się za tą kocią mordą.Lani - 12 Marzec 2017, 12:12 Dlaczego tak zareagowała? A dlatego że była to dla niej niezrozumiała nowość. Coś czego nie potrafiła ogarnąć. Choćby nie wie jak bardzo się starała nie potrafiła. Żyje już tak długo a dopiero teraz spotyka kogoś kto pachnie podobnie jak ona. Mimo że ten cholerny ptak mówił że jest wyjątkowa. Dlaczego więc lis pachnie jak ona?
Właściwie jest większy i to dużo większy niż lisy są przeciętnie... Ona jest wielkim kuguarem... Na prawdę może być taki jak ona?
Była poruszona i zagubiona. Prawie tak samo jak w momencie gdy dotarło do niej że las juz do niej nie należy.
Jednak gdy lis jak gdyby nigdy nic ziewnął i mlasnal ogarnęła się. Siedząc, zmruzyla gniewnie oczy.
Miała ochotę go połamać. Poszatkowac toporami, rozorać mu ten pysk, a z jego sierści zrobić sobie leże.
Jej przypuszczenia o dziwo się potwierdziły gdy psowaty się odezwał. Jakie irytujące!
Jej ogon znowu to się podnosił to opadal. Kicia... Tak ludzie mówią na te wymoczki zwane kotami domowymi. Tak. Koty, kotki, kociaki, kicie. Żałosne podróbki, małe szkodniki. Może i sama jest kotowatym nie zmienia to jednak tego że gardzi tymi wszystkimi udomowionymi wymoczkami. Zwierzętami które zatracily swoją pierwotnosc. Zwierzętami które zgodziły się być gorsze i zależne od ludzi.
Cofnela się fukajac gdy lis przemienił się w ludzkiego samca. Czyli naprawdę jest jak ona. Nie podobało jej się to.
Znowu ten zwrot... Kotku. Mimo że był jak ona uważał się za lepszego. Gnojek jeden.
Patrzył na nią z góry tymi wodnymi oczyma. Kpił z niej. Samą plugawą mową uplasował ją na niższej pozycji.
I te ubrania... Czyżby nie był jednak jak ona? Czyżby żył z tymi swiniami? Jeśli żył by w lesie to na co mu ta kupa szmat?
Arogancja wręcz od niego biła. Nie brał jej za poważnego przeciwnika. Najbardziej nienawidziła właśnie tego. Jak ktoś się uważa za lepszego. Jak ktoś nie bierze jej na poważnie.
Dupek.
Nie lubiła się przemieniac. Ludzka forma była co najmniej niewygodna i krępująca.
W tym momencie jednak była wściekła.
Nagle wyskoczyła przed siebie. W locie zamieniając się w kobietę. Kobietę z dwoma toporami w rekach, bogato zdobionymi u nasady. Skoczyła by zaatakować. Samiec wysoki. Musiała więc się mocno wybic. Gdy była tuż nad nim, obróciła się i wylądowała na jego plecach. Ciasno oplotla jego biodra swoimi nogami. Jeden topór przyłożyła do jego gardła, drugi docisnela do jego brzucha. Były naprawdę diabelnie ostre. To ostrze nigdy się nie stępi. Tak powiedział Kaki.
Jej ogon strzelał niczym bicz. Była wściekła.
- Kim jesteś? - jej zachrypniety głos brzmiał donosnie. Jakby otaczał ich dwoje w ciasnym pomieszczeniu. Był to głos władcy lasu. Wściekłego władcy.Yako - 12 Marzec 2017, 13:40 Przyglądał się uważnie. Uśmiechnął się jednym kącikiem ust, widząc jak zareagowała na kicię. Nie znał jej imienia i póki się nie przedstawi, zostanie kotkiem. Gdy się na niego rzuciła, nie cofnął się. Może i było to głupie, ale nie czuł strachu przed tą kupką futra. Obserwował jak w trakcie skoku zmienia się w kobietę. Była od niego niższa i słabsza, jednak miała jedną przewagę - broń. Zrobił pół kroku w przód, gdy wylądowała na jego plecach. Warknął groźnie, czując jak przykłada mu ostrza do gardła i brzucha. Jak na ranną kicię, była bardzo sprawna. Pewnie działała nie nią adrenalina. W przeciwnym razie nie powinna być w stanie się tak poruszać.
Odwrócił lekko głowę i spojrzał na nią swoimi oczami, w kolorze bezchmurnego nieba. W jego tęczówkach nie mogła wyczytać ani krzty strachu. Raczej irytację i agresję.
- Jestem kimś, kogo nie powinnaś bez namysłu atakować i to w takim stanie - zawarczał poruszając zirytowany swoim czarnym ogonem. Zamienił się szybko w lisa, wyplątując się tym samym z jej objęć i o ile nie zareagowała wystarczająco szybko, to gdy wylądowała na ziemi, złapał ją mocno za jeden nadgarstek i wygiął rękę boleśnie w tył, starając się zmusić ją do tego by wypuściła z ręki broń. Drugą ręką złapał ją brutalnie za kark i ścisnął. Naciskał na rany, by sprawić jej ból i pokazać, że to nie ona tutaj dominuje. Jednocześnie zaczął pobierać jej energię. Wolał się zabezpieczyć jakby miała jakiegoś asa w rękawie.
Nachylił się do jej ucha i zawarczał ponownie, zaciskając swoje dłonie na jej ciele. Chciał ją jak najbardziej zdominować - a teraz Ty mi powiesz kim jesteś i z jakiej racji mnie atakujesz, będąc poważnie ranną i mając przed sobą, o wiele silniejszego i zdrowego przeciwnika - mówił donośnym, warczącym głosem, w którym jednocześnie grzmiała nagana. Cały czas jednak był opanowany. Mimo, że go zirytowała i można było wyczuć w nim agresję, panował nad sobą, by nie zrobić jej większej krzywdy. Mógł ją zabić bez problemu, nawet się nie męcząc. Wręcz przeciwnie! Zdobywając w ten sposób więcej energii.
Poruszał swoją kitą, ale uszy miał cały czas wysoko postawione. Nie miał zamiaru jej puszczać, nie póki kicia się nie uspokoi. Przynajmniej na tyle by na spokojnie porozmawiać, a nie rzucać się sobie do gardeł. Czekał cierpliwie aż odpowie. Nie luzując uścisku, ale też nie wzmacniając go. Jak na razie nie było takiej potrzeby. Ciepła krew spływała mu między palcami, ale nie zwracał na to większej uwagi, jeśli uda mu się jakoś z nią dojść do porozumienia to pomoże jej, a przynajmniej spróbuje. W takim stanie nie mógł jej zostawić samej w lesie, nawet jeśli nie była udomowionym Dachowcem, a dzikusem, potrzebowała pomocy. Przy trybie życia drapieżnika nie mogła sobie pozwolić na odpoczynek na tyle długi, żeby rany się zamknęły i w końcu zagoiły. Musiała polować i szukać pożywienia. A to nie było teraz dla niej najlepsze rozwiązanie.Lani - 12 Marzec 2017, 15:28 Rzeka podczas burzy. Takie miał teraz oczy samiec. Napełniało ją to satysfakcją. Nie miała zamiaru atakować. Jednak lisi mężczyzna ją sprowokował.
Fak faktem tej dzikusce wystarczył byle pretekst by zaatakować. Można czasem pomyśleć że ona wręcz szuka zwady. Gdziekolwiek się nie zjawi. Nie każdy jest idealny nie?
Gdy mężczyzna nagle skarlał była zdezorientowana na tyle że dala mu się zablokować po jego ponownej przemianie. Piekielny ból rozszedl się po jej ciele. Ten drań złapał i sciskal ją za szyje. Jej ranna szyje. Dotarło do niej że znowu nie pomyślała zanim zrobiła. Była ranna i ospała. Wskoczyła na wielkiego samca. A teraz on się wnerwił.
Przejechala językiem po swoich długich i ostrych klach.
Zirytowala ja jego odpowiedź. Nie była jednoznaczna z resztą sama już na to wpadła... Denerwował ją coraz bardziej. Jej ogon wściekle obijal się o jego nogi. Uszy miała położone płasko po sobie.
Ten jego władczy ton i postawa dolewaly oliwy do ogniska? Nie potrafiła sobie przypomnieć tego zwrotu..
Jeszcze to żądanie. Serio myślał że mu odpowie? Nie miała zamiaru strzepic swojego języka na kogoś takiego. Poza tym nie lubiła mówić w tym języku. Było to męczące. Musiała dokładnie się zastanowić jakie słowo powinna użyć zanim coś powie.
Czuła się senna. Senna i wściekła. Zabójcza mieszanka. Nie wiedzieć czemu coś jej nie pasowało. Jej organizm jak zwykle nieświadomie uruchomił jedna z jej mocy. Mianowicie podświadomie użyła Pola ochronnego. Prawie od razu poczuła że senność odeszła precz. Nie wiedziała jednak dlaczego. Była zirytowana sytuacja.
Pazury na jej wolnej ręce zamienily się w pazury pumy. I tymi właśnie pazurami zadrapala skórę swojego oprawcy. Tym samym wprowadzila do jego organizmu swoją Visam. Działała instyktownie. Zawsze walczyła do końca a ten osobnik wyjątkowo działał jej na nerwy.
- Jesteś... Bādhin̄cē- gdy była w nerwach przechodziła na język pierwotny. Automatycznie jej to wychodziło. Szarpnela się co wywołało fale bolu wiec przestala się ruszać.Yako - 12 Marzec 2017, 16:29 Widział jak kocica się denerwuje. Ale nie puszczał. Wolał nie ryzykować, że się na niego znów rzuci. Upuściła toporki, więc siłą odciągnął ją od nich. Nie miał zamiaru pozbawiać jej całkiem broni, ale wolał nie mieć z nią bliższej styczności.
Zdziwił się, ale nic nie powiedział, gdy wyczuł, że jego moc przestała działać. Pewnie miała jakieś pole ochronne. Nie pokazał po sobie tego, że coś się zmieniło. Aktorstwo jednak bardzo się mu przydaje. Nie był jednak wystarczająco czujny. Warknął z bólu, gdy poczuł jak jej ostre pazury, rozrywają jego spodnie oraz skórę. Wściekł się i pchnął kobietę mocno w przód, zmuszając ją by uklękła, a następnie położyła się na ziemi. Zrobił to dość brutalnie. Nie przejmował się, ze boli. Ledwo się wyleczył z jednej rany na nodze, a tu już następna. Miał już tego po dziurki w nosie. Przygniótł ją kolanem do podłoża i szybko zerwał z siebie koszulkę. Wygiął również drugą rękę kotki i owinął je materiałem, by nie miała jak go podrapać. Kolanem zdrowej nogi, przygniótł ją mocniej do ziemi, wbijając je w plecy. Jedną ręką przytrzymywał jej łapy, a drugą znów przeniósł na jej kark.
Dopiero teraz zareagował na jej słowa. Nie znał zbyt dobrze tego języka, może kilka słów, ale postanowił tego nie zdradzać. Miałby problem jakby zaczęła mówić tylko w tym języku.
Poprawił chwyt i wyczuł, że coś jest nie tak. Rana bolała zbyt mocno jak na zwykłe zadrapania. Spojrzał na nogę kątem oka, po czym ścisnął kark dziewczyny - co mi kocico zrobiłaś - zawarczał. Uszy miał płasko położone, a zarówno w głosie jak i w oczach można było zauważyć czystą złość, wręcz wściekłość.Lani - 12 Marzec 2017, 19:27 Naprawdę ten truteń próbował pokazać jaki to z niego alfa. Trochę ją to bawiło. Do czasu aż rzucił ją na ziemie, przyszpilajac kolanem. Pomijając fakt że nie widziała teraz co on wyczynia i miał przez to nad nią przewagę była zadowolona. Z jakiegoś powodu nie czuła już tej dziwnej senności i udało jej się nieźle go dziabnac pazurami.
Znowu ryknęla gdy wykręcił jej drugą rękę i związał czymś. Wnioskując po dźwięku to własnymi szmatami. Gdyby teraz próbowała się przemienić mogłaby to rozerwać ale on wtedy wbije się klami w jej pokaleczony kark. Była tego pewna. Miał w sobie coś co utwierdzało ją w tym przekonaniu.
Do głowy przychodziła jej masa przekleństw. Zarówno w języku pierwotnym jak i języku ludzi.
Rany zadane jej przez kradzieja coraz bardziej bolały. Już podczas zwykłej aktywności jakimi są bieg czy wspinaczka na drzewa było to problemem.
A teraz? Piach z drogi jak i nacisk brudnych łap samca powodowały że krew saczyla się mocniej i bardziej boleśnie. Szarpnela się pare razy nadal wsciekle mruczac. Pare razy kłapnęła zębami.
Słyszała w jego pytaniu złość. Wnerwila go! Tak! Tak! Tak!
Walcz uczciwie tchórzu! Przemien się to i ja się przemienie! A wtedy wbije kly w ten twój wątły karczek! Tak! Tak! Tak! No juz! Dawaj!!
W głowie miała mase sposóbow na zadanie mu bólu. Jego pytanie wywołało u niej gardlowy śmiech. Brzmiało to trochę jakby jakiś kot się dusił albo astamtyk zaczął rechotac...
Co mu zrobiła? No co? Co?
Będziesz cierpial! Tak! Tak! Tak! Ładnie Kaki prawda? Bardzo ładnie. Lani zdolna.
Tak.
- A żeby Cie Merupu hatya! - wywarczala. Przestala się rzucać. To i tak nic nie da. Myśl! Myśl! Lani rusz głową!
Czego on chce? Niech idzie! Już! Precz! Won!
Skoro żyje z ludźmi musi być jak oni. A oni wola gadać niż robić...
- Puść mnie- wysyczała lodowatym tonem. Jej ogon bił go po plecach. Kamienie ze ścieżki wbijaly się w jej opalone ciało. Durne szmaty w niczym nie pomagają! Nigdy.Yako - 13 Marzec 2017, 00:47 Dziwny ból zaczynał się rozchodzić dalej, na pozostałe mięśnie. Noga prawie zdrętwiała mu z bólu. Czuł jak nieprzyjemne uczucie przelewa się dalej, w szczególności, gdy próbował się poruszyć. Zdenerwowało go to jeszcze bardziej.
Jednak coś mu nie pasowało. Kobieta pod nim nie panikowała. Wydawała się zadowolona. Więc to na pewno jej sprawka. Przycisnął ją mocniej do ziemi. Oddychał głębiej, czując ból. Jednak był on jak na razie w miarę znośny choć już bardzo irytujący. W normalnych warunkach pewnie wyklinałby cały świat za ból, jednak teraz nie był w normalnych warunkach. Miał pod sobą drapieżnika i to nie do końca takiego jak Kitsune. Kocica byłą dzika i nie chodziło tu o to, że była żywa w łóżko oj nie! Ona pochodziła z lasu, z dziczy i było to widać w jej zachowaniu.
Lani mogła wyczuć, że pazury Yako wydłużają się i bez problemu powoli przebijają skórę. Lusian jednak jeszcze nie sprawiał kotu nowych ran. Na razie jeszcze nad sobą panował.
Ból stawał się coraz gorszy. Nie tylko pazury Yako się wydłużyły ale także jego kły, ukazując w pełnej krasie jego demoniczne uzębienie. Na szczęście ogon miał nadal tylko jeden.
Słysząc jej polecenie zaśmiał się, a w jego głosie nie było już złości. Była czysta żądza krwi. Roztaczał wokół siebie również demoniczną aurę. Nie panował nad tym. -a z jakiej racji miałbym Cię wypuścić? - zapytał głębokim głosem, lekko się do niej nachylając, przez co mocniej na nią napierał -zaatakowałaś mnie i zraniłaś. Widziałem jak się oblizywałaś na mój widok, ale role się odwróciły i teraz to Ty jesteś ofiarą - na potwierdzenie swoich słów zacisnął mocniej dłoń na jej nadgarstkach oraz wbił lekko ostre jak sztylety pazury. Z trudem powstrzymał się od sapnięcia z bólu, który rozszedł się po ciele nawet mimo tak minimalnego ruchu.Lani - 13 Marzec 2017, 18:20 Mężczyzna zesztywnial a jego serce trochę przyspieszyło. Visam działała. Rozprzestrzeniala się w jego ciele jak bakteria. Mnozyla się i robiła coraz silniejsza. Zaraz będzie moment szczytu. Zaraz go zaboli. Za to że ośmielił się ją tknac.
Czuła jego złość. Wręcz z niego wyciekala jak te ludzkie macki. Może to jakaś mutacja? Co jeśli żył z człowiekami tak długo że nimi przesiakl? Co jeśli tq złość to tak naprawdę macki? I te macki ją teraz oplataja? ZARAZ JĄ DOPADNA.
Szarpnela się mocniej niż dotychczas. Mężczyzna najprawdopodobniej się zachwiał. Czuła jak wbił mocniej pazury w jej kark. Pazury lisa. Ludzie nie maja pazurow. Tylko dziwne i nieprzydatne płaskie imitacje. Na co im one? Nie mają w końcu żadnej roli. Po prostu są. Ludzie są dziwni.
Zasyczała. Boli. Boli
Boli.
Czuła jak krew jej spływa. I na nowo poczuła senność. Żeby to wszystko cholera strzeliła! Krew kapie. Oczy ciężkie. On silny. Jeśli się teraz podda przegra. Nie ma nawet jak uciec. Ale... Skoro Visam ma teraz moment końcowy. Tak. Szarpnij się mocno. Niech zaboli wielkoluda. Niech kwiczy. Niech klnie. Niech boli!
A Ty wtedy skorzystaj. Tak. Ucieknij. Nie. Nie uciekaj. Uciekaj. Nie. Tak. Nie.
Nie wiedziała juz co robić. Nigdy nie uciekala. Śmierć albo wygrana. Ale dziś już raz zwiala. Wiedziała że latający kradziej miał zbyt duża przewage. I ją zranił. Wiec nie miała większych szans. Uciekla. Tchórz. Tak. Dlatego teraz nie wolno. Nie. Nie. Nie.
Laniiiiii. Laniiiii. Dagasssslaniii. Jestes krolowa. Panią natury. Panią kotów. Panią życia. Walcz. Tak. Dokładnie tak. Wyswobodz się o rozerwij go na strzępy. Ale on jest jak ja... Chce go poznać... Niech to! Nie. Walcz. Musisz walczyć.
Ciekawość walczyła u niej z tym co wbił jej do głowy opętany kruk.
Tak i nie w niej walczyło. Rządza krwi jak i poznania nowego.
Głos lisa. Taki fajny. Przypominal głos Kakiego. Tak. Kaki jak miał zrobić jej ból to wtedy tak mówił. Wielki ból. Bardzo boli. Nie ma jak się chronić bo bolalo od środka. Czy on tez... Tez tak potrafi?
Oblizala się. Tak. Zawsze to robi w obliczu wyzwania. To się nazywa jakos dziwnie. Jak potwierdzenie... Czytala. Czytala. Przypomnij sobie. Juz. Juz. Juz. TIK. Tak! Ma tik.
Czuła jego pazury wbijajace się w jej ciało. Boli. Ale nie tak bardzo.
- Bo jestes jak ja! Stado. Trzyma razem. - stada są fajne. Ale nie wilcze. Wilki są slabe. A takie stado lani podobnych? Byłoby silne! Wladaloby! Opanowalo by wszystko! Pozbyli by się ludzi. Tak. Nie niszczyli by juz nic.Yako - 13 Marzec 2017, 19:39 Ból był coraz silniejszy. Gdy kobieta się szarpnęła, Lusian zawarczał groźnie, a jego kolano zsunęło się z jej pleców. Usiadł na niej ciężko, nadal nie ruszając rąk ze swoich miejsc. Trzymał ją nadal w żelaznym uścisku. Nie miał zamiaru jej puszczać. Była zbyt groźna, żeby pozwolić jej teraz swobodnie biegać, nie gdy Lusian ledwo mógł się ruszyć.
Nagle poczuł najgorszą falę bólu, chyba nigdy tak się nie czuł. Zacisnął mocno ręce na ciele kobiety. Mogła wręcz usłyszeć jak kości jej nadgarstków trzeszczą. Lusian cały się spiął. Jego źrenice zwęziły się jak u kota i zapłonął w nich gniewny ogień. Bolało jak cholera, jakby każdy jego mięsień był rozrywany. Zacisnął powieki i zagryzł wargę. Mogła wyczuć jak jego pot skapuje na jej ciało oraz jak każdy mięsień mu drży. Nie zwalniał jednak uścisku. Instynktownie przyciskał ją mocniej do ziemi. Zawsze gdy kogoś coś boli stara się coś ścisnąć w dłoni, lub zagryźć mocno szczęki. Miał ochotę wgryźć się w jej kark i poczuć tę ciepłą krew, która wypływała z jej ran. Poczuć się tak jak dawniej, panem życia i śmierci. Bogiem, który decyduje czy przyszła już czyjaś kolej czy nie. Ale nie mógł sobie na to pozwolić! Już nie był tym żądnym krwi demonem! To już nie był Yako!
Słyszał odpowiedź kobiety jednak w tym momencie przyszła najgorsza fala. Lusian cały spiął się mocno, co spotęgowało jeszcze ból. Nagle odchylił głowę o wydał z siebie wrzask, ryk, wycie? Nie wiadomo co to było. Nie było podobne to żadnego dogłosu wydawanego przez zwierze. Brzmiało jak jakieś stworzenie zza światów. W czasie krzyku jedno z pobliskich drzew zapłonęło błękitnym płomieniem.
Nagle wrzask ustał. Nastała dziwna cisza. W Yako coś pękło. Mur, który stawiał przez te wszystkie lata, by móc normalnie funkcjonować wśród ludzi, a potem wśród mieszkańców Krainy Luster.
Z gardła Demona wydobył się złowieszczy śmiech, który zapewne zjeżyłby włos na niejednym karku.
-Chcesz, żyć w stadzie, a gdy jesteś ranna to zamiast szukać pomocy u kogoś podobnego sobie to go atakujesz? - zapytał mrocznym, cichym głosem - nie puszczę Cię, nie pozwolę Ci uciec ani mnie ponownie zaatakować - wywarczał jej do ucha. Nadal go wszystko bolało, ale miał to już gdzieś. Wrócił Yako! Władca Błękitnego Płomienia! Pan Rozkosznej Śmierci! Prawdziwy Demon z krwi i kości.
Pot kapał na ciało dziewczyny, a on dyszał ciężko. W jego głosie jednak nie było już gniewu, była czysta chęć zdominowania kotki.
Po chwili, podpalone drzewo runęło jakieś dwa metry przed twarzą kocicy -jak dalej będziesz niegrzeczna to skończysz tak jak ta biedna roślinka - powiedział cicho. Wyczuł, że znów może się pożywiać, więc od razu z tego skorzystał, jednak nie spieszył się zbytnio. Powoli delektował się jej pyszną energią.
- To jak będzie kiciu? Przedstawisz się ładnie? Czy nadal będziemy tu sobie tak siedzieć o odliczać czas, aż Twoja przepyszna krew cała wsiąknie w ziemię? - zaśmiał się upiornie i pochylił do niej - ja mam czas - wysyczał.
Cały czas trzymał ją mocno, powstrzymując się tylko na tyle, aby nie zmiażdżyć jej kości ani jej nie udusić. Chętnie się jeszcze z nią pobawi, w szczególności teraz, gdy wrócił do siebie.Lani - 13 Marzec 2017, 21:43 Czuła drganie jego mięśni. Kompletnie oslupiala gdy się wydarl. Było w tym coś zlego. Złe. Złe. Złe.
Przestała się szamotac. Nie z bólu przez to ze samiec coraz mocniej ja dociskal... Normalnie jakby chciał by ziemia ją pochłonęła czy coś..
Nie dlatego że się wydarl. Mimo że zrobilo jej się od tego dziwnie zimno i uszy zabolały. Głupek. Głupi Głupek.
A dlatego ze stała się magia. Straszna i zła magia! Piekne wielkie drzewo stanęło w niebieskim ogniu. Serce dachowca zamarło na chwile. Wszystkie jej mięśnie się spiely najbardziej jak potrafily. Jej umysł konpletnie opustoszal. Wpatrywala się w ogień i drzewo które umieralo.
Bolał ja ten widok. Dlaczego? Dlaczego ranisz to drzewo? To przez to jego darcie! Napewno! Tak! Tak! Tak!
ZŁY LISI SAMIEC.
I ogień... Pewnie gdyby kolor był normalny to by zemdlala od razu. Senność nie dawała jej spokoju. Tak jakby jakiś komar się do niej przyssal i zamiast brac krew brałby jej wyspanie!
Nie mogła się ruszyć. A tak bardzo chciała! Ogień jest zły! Zly! Groźny! Boli! I straszy. Bardzo.
Jak w lesie wybucha ogień to je wszystko! I zostawia za sobą tylko noc. (tutaj Lani ma na myśli kolor. Mianowicie pogozeliska sa czarne zupelnie jak noc)
Jej ogon drgnal. Tak jak nogi. Probowala się nimi zaprzec. Oczy odzyly. Widać w nich było strach. Panike. Chęć ucieczki.
Żyć w stadzie? Kto tak powiedzial? Ona chce stado. Ale nie życie z nimi. Chce mieć jak to ludzie mówią... Armię. Tak. Swoją armie pierwotnych.
Życie w stadzie to nuda. Nuda i oznaka słabości. A lani jest silna!
Nie trzeba jej pomocy! Nie! Nie! Nie.
Ona chce tylko sobie iść. Niech jej da. Będzie miła. Nie zje go. Naprawdę.
I wcale ze nie zaatakowala! Tylko obezwladnila! To on zaczął! Tak. Lani niewinna.
Nie pusci. Nie da uciec. Zły lisi samiec! Paskuda! Gnojek! Naprawdę będzie mila. I już tak naprawdę naprawdę go nie zje. Niech puści...
Coś kapalo na jej plecy. Zapach samca wręcz ją oblepial. Dlaczego tak? (Lani nie wie czym jest pot). Czyżby próbował zaznaczyć teren? Ale ze w ludzkiej powłoce? To możliwe? Na chwile z jej oczu zniknął strach a pojawila się ciekawość. Która prysla niczym dziewica przed zboczencem w momencie gdy drzewo zrobiło głośne TRACH.
Lani nie chce się spalic! Lani nie chce mieć na sobie ognia. Nie! Nie! Nie!
Co znaczy przedstawisz się? Chce by powiedziala mu rase? A może ile ma lat? Albo albo czym jest? A może imię? Tak? Tak. Pamięta. Z książki. Imię?
Jej ogon majtnal a ona niezadowolona powiedziała :
- Lani jest pumą. I nie chce ognia. Ogień zły - samiec mógł pomyśleć ze w tym momencie kocia kobieta próbuje się jakby pod nim schować.
Źle. Nie chce tak. Chce do lasu... KakiiiiiYako - 13 Marzec 2017, 22:34 Wyczuł jak Kocica się spina, gdy zobaczyła ogień. Nie chciał ranić drzewa. Musiał jakoś się wyładować. Lepiej, żeby to zrobił na drzewie niż na pumie, która leżała pod nim.
Zrozumiał, że bała się ognia i uśmiechnął drapieżnie. Nie mogła jednak tego zobaczyć. wiedział jednak, że ma nad nią przewagę. W końcu kobieta nie miała pojęcia, że ten ogień nie zrobi jej krzywdy i dobrze!
Ból powoli ustępował, ale nadal nie był przyjemny. Słysząc, że kotka w końcu powiedziała jak się nazywa lekko popuścił uścisk, krzywiąc się przy tym nieznacznie.
- Grzeczna dziewczynka - powiedział głębokim głosem - do mnie możesz mówić Lusian - przedstawił się - jeśli będziesz grzeczna i nie spróbujesz się zmienić lub uciekać to puszczę Cię i nie użyję na Tobie ognia - powiedział, widząc jak puma próbuje się pod nim schować -a o inne drzewa się nie martw, ogień nie zaatakuje, póki mu nie rozkażę - dodał, domyślając się, że Lani reaguje na cierpienie natury tak samo jak on sam.
Jeśli się zgodziła, puścił ją i uniósł się nieznacznie, tworząc ze swojego ciała klatkę. Mogła się pod nim schować, a jednocześnie jeśli będzie coś próbowała zrobić, będzie mógł na to w miarę szybko zareagować.
Gdyby na niego spojrzała, zobaczyłaby zwężone źrenice, wystające z ust ostre kły, nastroszone włosy oraz futro. Był cały mokry, zlany potem. Jego mięśnie nadal drżały, a on oddychał głęboko. Dyszał. W oczach jednak czaiła się determinacja. Nie miał zamiaru się poddać, nie okazywał słabości. Mimo bólu nie miał zamiaru ustępować.
Nie dotykał jej, więc nie pobierał już energii. Nie odrywał od niej wzroku. Czuł, że kocica jest już wyczerpana. Straciła sporo krwi, była blada. Daleko nie zajdzie. Nie upoluje nic, a jeśli będzie tak agresywna, nikt jej nie pomoże.
Lusian trwał więc tak, czekając na to jak się zachowa. Czy okaże skruchę czy jednak uzna, że będzie dalej walczyć. Druga opcja byłaby bardzo głupia. On może i był obolały, ale nadal był pełen sił. A ranny drapieżnik jest najgroźniejszy o ile ma jeszcze siły walczyć.