Anonymous - 1 Luty 2011, 21:13 Stał tam, gdzie miał stać od dłuższego czasu i nie przeszkadzało mu to zwykle. Lubiał się w towarzystwie, ale nie takich natłoków - no przynajmniej nie aż tyle czasu. Obecnie czekał na jakikolwiek ruch lub wytłumaczenie, dlaczego został tu zaproszony przez jednego z zamaskowanych służących. Przez chwilę bujał się piętami w górę i w dół, w pewnym sensie udając glona. Był znudzony, tak to dobre słowo. Przynajmniej dopóki gospodarz nie rozpoczął swojego przemówienia. Chrząknął pod nosem i jakoś nie mógł dopuścić do siebie myśli, że właśnie stoi w miejscu z którego zaraz ma wyjść król balu. Jakoś tam mu to nie pasowało. Widział wśród zebranych wiele o wiele lepszych kandydatów, ale wyrok jest nieunikniony. Uśmiechnął się pod nosem, aż zobaczył spinającą się po schodach kotkę. Ah królowa? I jednocześnie prowadząca muzyczne tło. To na przykład był dobry i trafiony wybór. Widocznie źle się z tym czuła, ale wstyd jest rzeczą ludzką. Jeśli ktoś się nie wstydzi, to znaczy że jest z nim ewidentnie coś nie tak. Jednak to myślenie wielu księży z ludzkiego świata i choć niektóre ich twierdzenia były trafne to większość nie przypadała Blaise'owi do gustu. Ot, tak po prostu.
Kiedy dziewczyna stanęła koło niego uśmiechnął się delikatnie dodając jej otuchy. No bo cóż, bywa że trzeba się pogodzić z losem. Wprawdzie nie było tego widać, owe przeklęte maski, ale wesołe iskierki w oczach wynagradzały wszystko. Teraz tylko czekać na werdykt.
A może sam organizator zechce się zabawić i zmieni wynik w ostatniej chwili? A może po prostu zaniechać całego konkursu. Kto wie. Niektóre rzeczy są nieuniknione. Wracając do tematu, trzeba wracać do realizmu.Anonymous - 2 Luty 2011, 23:23 Vash uśmiechnął się do siebie. On fajny ? Cóż, gdyby dziewczyna wiedziała, jaki na prawdę jest mężczyzna, to raczej teraz bałaby się chociażby przy nim stać, a przynajmniej on sam miał takie przeświadczenie. Na prawdę nie rozumiał trochę rozumowania Neko. W końcu na dobrą sprawę jeszcze w ogóle jej nie zna, ani tym bardziej ona jego. Gdy nagle się do niego przytuliła Vash miał szczęście, że jego twarz w większości zasłania maska, gdyż pierwszy raz w życiu miał na twarzy rumieńce. Cóż, alkohol takiej reakcji o dziwo u niego nie wywoływał.
- Wiesz, już mówiłem, że raczej trudno Ci jest poprawnie ocenić, jaki jestem. Na dobrą sprawę nic o mnie nie wiesz ... ale może to lepiej dla Ciebie. Ten wasz świat jest dziwny, mam na myśli to, że raczej w świecie ludzi takie ładne dziewczyny jak ty raczej nie za chętnie zaprzyjaźniają się ze starszymi mężczyznami, bo wiedzą czym mogłoby to grozić. Przy okazji, wybacz że pytam, ale ile masz lat ? Bo zgaduję, że pełnoletnia na pewno nie jesteś. - mówił spokojnie. Właściwie to, czy Neko ukończyła osiemnasty rok życia było według Vasha tak samo ważne, jak to, czy teraz w świecie ludzi była kumulacja dużego lotka, bo w końcu i tak nie zmieniłoby to jego zafascynowania dziewczyną, której najwyraźniej się podobał.Anonymous - 3 Luty 2011, 10:13 A więc spytał ją o wiek. Neko nigdy nikogo nie okłamała, teraz też nie miała takiego zamiaru. Po chwili powiedziała :
-Jeśli myślisz, że jestem niepełnoletnia to masz rację. Mam tylko czternaście lat, mój wiek wyjaśnia dlaczego o tobie tak myślę. Skoro ja powiedziałam o swym wieku to ty też zdradź swój. Dobrze??
Miała nadzieję, że nie zmieni to nic w ich przyjaźni. Było bardzo późno, więc dziewczyna postanowiła się zbierać. popatrzyła na Vash'a i powiedziała :
- Jeśli twoje odprowadzenie mnie do domu jest nadal ważne to bardzo bym prosiła, żebyś mnie zaraz odprowadził. Mój dom jest niedaleko czekoladowego jeziora. (Temat : Nie ma to jak w domku.....)
Ciągle myślała o tym czy Vash się nie rozmyślił, ale chyba taki nie jest. Czekała na jego odpowiedź. Miała nadzieję, że po drodze do jej domu nie zabije jej czy też nie zgwałci.
(Odpisz na mojego posta i z/t, napisz posta w temacie nie ma to jak w domku.....)Tyk - 3 Luty 2011, 17:22 Przemowa się zakończyła, choć nie wszyscy byli na jej koniec gotowi. Co prawda Blaise spokojnie mógł zostać ukoronowany, lecz Amry zapewne by się przewróciła gdyby jej skronie uwieńczone zostały przez koronę. Nie z powodu ciężaru owego przedmiotu! Przez chwilę jednak nie reagował, czekał, aż ta się uspokoi, była to jednak obłąkańca nadzieja i nic takiego nie nastąpiło. Blaise natomiast był osobą spokojną, jakże kontrastują ze sobą. Teraz powinien być rozległy i piękny opis ceremonii, lecz po prostu ze względu na zły humor i na niechęć do balu, który trwa miesiąc <kolejny będzie krótszy!> Dlatego też po prostu powiem, że Rosarium przez chwilę jeszcze przemawiał do ludu. Gdy skończyła się owa czynność odwrócił się do Amry i dłoń na jej główce położył. Co prawda nie było to konieczne, lecz dla lepszego efektu wolał jej dotykać, aby moc silniej działała. Namieszał tak biednej Amry w główce, że ta całkowicie zapomniała, że powinna się denerwować z powodu tłumu. Trwa to oczywiście tylko cztery posty, lecz bal tylko jeden potrwa, a więc wystarczy. Najpierw w jego dłoniach pojawiła się korona numer jeden, którą pierwszego ze zwycięzców przyozdobił, po czym doszło do drugiej persony. Gdy już wszystko było zakończone po raz drugi się odwrócił i przemówił.
<BAL SKOŃCZONY !>Anonymous - 3 Luty 2011, 20:04 Cassandra jeszcze raz zerknęła na odchodzącego chłopaka i katem oka dostrzegła jego twarz. nagle uświadomiła sobie, ze on sam przecież nie wie jak jego rozmówczyni wyglądała wiec mógłby jej nie poznać gdy ta do niego przyjdzie. Bywa.
Dziewczyna przywołała do siebie marionetkę która szybkimi krokami przybliżyła się do niej i widząc wyraz twarzy swojej pani podała jej szklankę z woda i jakimiś tabletkami. Cassa natychmiast chwyciła naczynie i jednym haustem wypiła całą zawartość po czym wzdrygnęła się lekko, nigdy nie lubiła smaku lekarstw a te było nadzwyczaj obrzydliwe.
- No Greto, widać musimy się już zbierać - mruknęła do lalki usłyszawszy słowa gospodarza i ruszyła w stronę wyjścia nie zwracając uwagi nawet na zwycięzców konkursu.
ztAnonymous - 3 Luty 2011, 20:38 No i tak bal dobiegł końca. Nie ma większego sensu opisywać jak kotka zmrużyła lekko ślepia pod maską, gdy Agasharr ułożył dłoń na jej głowie. W sumie zawsze to robiła, nie tylko w geście groźby, ale też przy drobnej dawce przyjemności. Tym razem jednak zamiast drapania za uchem doczekała się dawki pewności siebie, która bynajmniej nie była jej potrzebna. Przynajmniej tak twierdziła.
Blady uśmiech przemknął po jej wargach na widok Blaise'a, choć nigdy wcześniej go nie widziała na oczy, no, może mignął jej gdzieś w tłumie gdy starała się przebiec niezauważona, kto wie. Teraz jednak wyglądał jak oaza spokoju. Tak, tak, ona niby też była opanowana, nawet wypięła nieco pierś w dumnym geście, ale jakoś jej się tak w piersi kotłowało. Zapewne była to wina postaci która właśnie wychodziła. Choć sama była mało charakterystyczną postacią jeśli chodzi o wygląd, jej partner do tańca był dosyć łatwo rozpoznawalny nawet z maską - w końcu nieczęsto można znaleźć kogoś z włosami o podobnym kolorze.
Z jej piersi wyrwało się ciche westchnienie, zabawa się skończyła. Korona na głowę, zapewne zrobiona z czekolady, i kurtyna może opaść. No właśnie, koniec balu, wypadałoby zakończyć wszystkie rozpoczęte sprawy, zaczynając od muzyków. Rzuciła im szybkie spojrzenie nim uścisnęła dłoń Tykowi, a potem nawet podeszła do per Króla balu. Dygnęła przed nim elegancko.
- Gratuluję wygranej, może w pańskim przypadku była uzasadniona.
W jej słowach nie słychać było wyrzutu, prędzej jakiś pośpiech, bo gdy tylko wypowiedziała ostatnią głoskę, odwróciła się na pięcie i niemal sfrunęła ze schodów jednym czy dwoma susami. Cicho obwieściła muzykom że mogą się rozejść, bal zakończony. Zapewne teraz rozpłynęli się wręcz po sali w poszukiwaniu resztek. Ot niemal setka nocnych muzykantów wyglądała jak plaga, tym bardziej że wszyscy mieli fraki, nawet kobiety.
Sama Amry oparła się o barierkę schodów, przyglądając się wszystkiemu. Burczało jej w brzuchu, a oczy pod maską zamykały się ze zmęczenia. Ale nadal dumnie nosiła koronę, czy też raczej diadem którym ją nagrodzono.Anonymous - 3 Luty 2011, 22:13 Vash uśmiechnął się lekko. Miał racje. Ale czternaście lat ? Sądził, że miała ona przynajmniej szesnaście. Oczywiście dla Vasha i tak to nic nie zmieniało. W końcu tak czy siak by ją odprowadził. Ci, którzy chociaż trochę znali mężczyznę zaczęliby się bać o bezpieczeństwo Neko, jednakże robiliby to niepotrzebnie. Vash dzisiaj nie miał zamiaru zabijać. Głosy milczały, co było dość miłą odmianą. Bal już się kończył. Gdy muzyka przestała grać i wszyscy spojrzeli na miejsce, gdzie gospodarz koronował zwycięską parę Vash wziął Neko za rękę i przepychając się wśród tłumu wyprowadził ją z budynku, który i tak za chwilę by opustoszał. Gdy wyszli mężczyzna ściągnął maskę i przeczesał włosy. Uśmiechnął się do dziewczyny i razem z nią udali się w kierunku jej domu.
( oboje z tematu )
// Brak weny T_T //Tyk - 6 Luty 2011, 19:47 Rosarium mówił jeszcze przez chwilę, wtedy to Amry oraz Blaise rozmawiali ze sobą przez krótki czas. Blaise jednak został pognany pewną obietnicą, którą miałem okazję złożyć, a o której mogę zapomnieć. Tak więc musiał już bal opuścić i zrobił to wesoły. Więc wszystko zostało już dopełnione, teraz jednak należy kotka uwolnić. Rosarium więc zwrócił się ku owej małej istotce, która wielce upodobała sobie czynność drapania za uchem. Oczywiście musiał ją jak najszybciej stąd wyprowadzić, by nagle nie znalazła się na środku, bądź nie zrobiła czegoś dziwnego w chwili, gdy nie musi się martwić swoją nieśmiałością. Dlatego właśnie do kotka postanowił się odezwać i przy okazji do pokoju odesłać.
-Kotku skoro bal już skończony, a twoja głowa przyozdobiona koroną, instrument nowy już poznany, to nie widzę sprzeciwu by dać ci odpocząć. Oczywiście najpierw kolacja, wszystko wedle twej prośby czeka już w pokoju. Mam nadzieję, że byłaś zadowolona z dzisiejszego dnia, a teraz chodźmy.
Gdy mówić skończył wysunął ku niej dłoń. Oczywistym było, że ją odprowadzi, skoro chciał aby ta udała się do swojego pokoju gdzie czeka kolacja. Oczywiście i tak idą w tym samym kierunku, jako, że Amry mieszka w jednym z pokoju, które są przy pokoju Tyka. Tak więc muszą pokonać schody. Jednak nim jeszcze się pożegnają musi spytać o pewną sprawę i nie chodzi tutaj o wszelkie fraszki, lecz o obronę. Tak, znane nam już nauki władania szpadą, jednak czy ona na to się zgodzi? Idąc po schodach spytał więc.
-Amry mam nadzieję, że do broni białej wstrętu nie czujesz, bo chciałbym byś nauczyła się nią władać, jeśli oczywiście sprzeciwu nie wyrażasz
Mógł ją zmusić, lecz z drugiej strony gdy chce grać tyrana... To czemu miałby uciśnionych poddanych sam uzbrajać?Anonymous - 6 Luty 2011, 20:23 Można powiedzieć że czuła się jak w niebie, ot taka radosna i lekka niczym ptak gotowy do lotu. Ona jednak nie tyle ku niebu co ku parkietowi by ruszyła gdyby znów się ktoś do niej nie odezwał. Zatrzymała się w pół kroku i przechyliła głowę, widząc przed sobą nikogo innego jak samego Agasharra. Korona zsunęła jej się na czubek nosa, więc była zmuszona ją unieść by móc spojrzeć mężczyźnie w oczy. Uśmiechnęła się nawet. Jaki ten świat jest cudowny gdy niczego się nie obawiasz, prawda?
Ujęła zatem wolną dłonią jego palce i ruszyła powoli po schodach, podskakując przy tym jak mała rozradowana dziewczynka którą się czuła. Hop, hop, hop... brakowało tylko żeby zaczęła liczyć stopnie które przemierza. To jednak innym razem. Teraz ważniejsza była kolacja. Kolacja! Pyszne pieczone mięsiwa i miseczka śmietanki z sokiem cytrynowym, prawdziwy raj dla kocich smakoszy. I nie tylko. Ząbki błysnęły gdy uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Już czuła te aromaty wydobywające się z pokoju w którym mieszkała. Zapewne czekał na nią na jej malutkim stoliczku przy którym leżała purpurowa puchowa poducha do siedzenia czy też wylegiwania się.
wielkie było jej zdziwienie gdy jednak zatrzymali się przed drzwiami jej zapracowanego dobytku. Nie zdążyła nawet zdać sobie sprawy, że chciał o coś ją spytać, bo właśnie to zrobił.
- Bynajmniej nie brzydzę się bronią. A skoro taka Twoja wola, to nie mam nic przeciwko.
I choć słowa były dość oficjalne, dziewczyna rozpromieniła się jeszcze bardziej przy lekkim skinięciu głową. Stroniła od walki, bo nie czuła potrzeby ranienia innych, ale ostatnimi czasy bezpieczniej jest nosić przy sobie trochę złomu tak na wszelki wypadek.
- Gdy lekcje będą gotowe proszę mnie po prostu zawołać. A teraz dobranoc.
Działanie Tykowego zaklęcia właśnie tutaj najbardziej się objawiło, bo kocia istotka wspięła się na palce i bez cienia strachu ucałowała mężczyznę w polik. Szybko jednak odwróciła się na pięcie i zniknęła w swojej izdebce. Trzeba było zjeść i odespać tę noc i kilka poprzednich które także nie wydawały się najprzyjemniejsze.
Posiłek przebiegł bez większych problemów. Naczynia zostały zabrane. W Willi wydawało się że zapanował Spokój, a Cisza przechadzała się korytarzami pilnując porządku. Amry wskoczyła z gracją na kamienny kominek, a raczej na poduszkę znajdującą się tam. Była przyjemnie ciepła, na co odpowiedziała wdzięcznym pomrukiem. Gdzieś po drodze zgubiła sukienkę i maskę, nawet nie wiedziała kiedy. Teraz zwinęła się w kłębek i zamknęła ślepia. Czarny ogon ułożył się u jej boku, po raz pierwszy pozostając przez dłuższy czas w bezruchu.
Pozwoliła by Morfeusz zabrał ją do Świata Snów. Ciekawe o czym śnią takie kotki?Tyk - 13 Luty 2011, 21:37 Nie wracając już do tego co zwierzątka w swych sennych marzeniach widzą, lub przed jakimi koszmarami w swej podświadomości się mierzą. Omińmy też długie godziny, które Rosarium na sen odłożył, oraz te, które przygotowania do ćwiczeń w walce poświęcił. Przenieśmy się do ważnego punktu, w którym przebrany, szedł do drzwi. Miał na sobie inny niż poprzednio strój, tym razem bardziej wojskowy, tak aby dopasować się do sytuacji. Jednak jak zawsze był to również strój ozdobny, niemalże z doby romantyzmu, choć założony na głowę kapelusz, to do typowego umundurowania dziewiętnastego wieku się nie zaliczał. Ozdób nawet nie warto wymieniać, choć kolorystykę podać należy. Dominowała czerń, choć wyraźnie zaznaczona była obecność czerwieni, wszystko to dopełnione zostało złotymi i srebrnymi ozdóbkami. Przy boku zawieszona tym razem nie szabla, lecz piękna szpada paradna, która jednak z tych rodzajów broni, co i na pokaz i do walki były zdolne. Tak jakby chociaż słynne husarskie szable. Tak to ubrany przeszedł przez próg drzwi, które chwilę wcześniej otworzył. Gdzie prowadziły? Do pokoju jego kotka, który spał już długo i czas aby ze snu został wyrwany i innymi sprawami się zajął. Niekoniecznie chodziło tu o machanie białą stalą, czy z czego tam jej szpada została wykonana. Od razu spojrzał na kominek, gdzie jak wiadomo Amry uwielbiała spać. Oczywiście nie to, żeby nie dał jej łóżka, a jedynie poduszkę, przecież jedno słowo, a mogłaby mieć tutaj taki mebel, co cały pokój by zajął. Amry po prostu lubiła nad ciepłym kominkiem odpoczywać, na swojej poduszce, którą kiedyś kupiła. Historia z tym była niezwykła, gdyż ujrzała ją podczas spaceru po mieście. Tak się jej spodobała, że przez pół godziny w sklepie siedziała przytulając ów przedmiot, a gdy chcieli zamykać to strajk uczyniła nie chcąc wyjść. Kotek potrafi być niezwykle uparty ot! Oczywiście ze sklepu została i tak wyrzucona, bo co taki mały kotek może? Dlaczego więc ją ma? Bo Tyk widząc swojego kotka smutnego piąty dzień, postanowił w jej główce pogrzebać i czego się dowiedział? Kotek drugiego dnia po tym haniebnym Tyka czynie, dostała zakupioną poduszkę. Teraz jednak wróćmy do tego, że Tyk musiał ją obudzić. Aby jednak podejść, musiał najpierw przebić się przez armię nut, w kartkowe regimenty ułożoną.
- Kotku obudź się, prześpisz dzień cały i noc całą, a przecież nie był bal takim męczącym, aby dla niego tyle czasu tracić.
Próbował jakoś minąć karki przez ostrożne stawianie kroków, nawet mu to wychodziło i kilka chwil później znalazł się już tuż przy kominku. Teraz też ułożył dłoń na jej główce, po uprzednim dotknięciu policzka palcami i pogłaskał ją w okolicach prawego ucha. Czuł oczywiście ciepło kominka, lecz nie przeszkadzało mu tak jak stosy kartek na ziemi porozrzucane. Amry powinna bardziej dbać o muzyczny porządek!Anonymous - 17 Luty 2011, 15:30 Sen nie był przyjemny. Właśnie dlatego poderwała się z miejsca gdy tylko poczuła czyjś dotyk na policzku. Włosy na uszach były zjeżone, nawet długa czarna czupryna wydawała się nieco podnieść w geście strachu czy choćby zabezpieczenia przed atakiem. Powietrze gwałtownie przepływało przez jej płuca z cichym świstem, który jedynie wzmagał unoszenie się klatki piersiowej. Para wielkich, przerażonych oczu wpatrywała się w Tyka jak w kogoś obcego przez dłuższą chwilę nim w końcu zakryły je powieki. Westchnęła raz, a porządnie i pokręciła głową.
- To musiał być zły sen. - Mruknęła cicho do samej siebie i w końcu wykrzesała blady uśmiech na równie białe lico. Nie powinna ukazać niezadowolenia, bo przecież takowego nie odczuwała. To tylko serce galopowało jak oszalałe w jej piersi. Nawet wydawało jej się że jego bicie usłyszą nawet głuche ściany.
- Fakt, bal nie był aż tak męczący. Dziękuję i przepraszam. Potrzebujesz czegoś?
Zwiesiła nogi z kominka, pozwalając by ciepło płomieni pieściło jej kostki i zamachała nimi lekko. Nie zwykła się przeciągać po śnie i dlatego właśnie tego nie zrobiła. Zamiast tego mlasnęła kilka razy i zamiauczała na tyle głośno by struny głosowe odzyskały zwyczajną sprawność. Rozejrzała się po pomieszczeniu i dopiero teraz zwróciła uwagę na bałagan jaki tutaj panował. Nuty były wszędzie, dosłownie. Zapewne po nocy komponowania jeszcze przed balem nie zdążyła tego wszystkiego posprzątać. A może raczej żadna nadworna sprzątaczka nie raczyła się tu zbliżyć? Fakt, pewnie by ją zagryzła nim ta pomieszałaby jej partytury. Skuliła się więc w sobie, czekając na Tykową decyzję co do planu dnia.Tyk - 18 Luty 2011, 21:12 Cóż za zaskoczenie. Tyk już wiele razy w swej bezczelności budził kotkę, bo wszak nie zapominajmy, że nigdy się nie przejmował czy ta śpi, czy też nie. Może gdyby się zastanowił, to zapewne rzadziej wchodziłby ją zbudzić, lecz to nie jego wina, że on nad tym nie myślał. Jednak kotka nigdy nie reagowała strachem, czasem przyglądała mu się zaspana, niekiedy wstawała radosna, innym razem patrząc na niego jak na największego wroga, lecz rzadko się zdarzało by ta się bała. Toteż odsunął swoją dłoń, która otarła się o skraj ubrania. Zastanawiał się nad tym czy aby nie zmienił się przypadkiem w jakiejś upiora, choć to raczej można wykluczyć. Tak, bardzo szybko pomyślał, iż ta miała zły sen, bądź nie spała i nie chciała by ktoś ją zbudził. Oczywiście nie myśląc za bardzo nad tym musiał się zająć innymi aspektami spotkania, tak aby nie stać z oczyma utkwionymi w Amry jak jakieś zombi, które by chciało ją zjeść, on nawet nie był wampirem, a do zombi naprawdę bardzo mu daleko.. po pierwsze i najważniejsze to on wciąż żyje... ludzi także nie jada. Dodatkowo Amry wyjawiła mu prawdę swoimi słowami. Zły sen? Jakże to miewać złe sny? Tyk, który raczej snów nie miewał, albo jak wolą mówić inni, nie pamiętał, nie mógł sobie wyobrazić złego. Przynajmniej nie teraz, w dzieciństwie owszem, przeżywał takie. Było to kilka wieków temu, nie każmy mu pamiętać tak nieważkich szczególików. Jednak uśmiechnął się, że to nie ze swojego powodu przestraszył kotkę.
- Nie musisz za nic takiego przepraszać, chyba, że jest coś o czym nie zostałem jeszcze uświadomiony. Na przykład morderstwo osób, które nie zechciały tańczyć. Jednak sądzę, że takie oskarżenie można by skierować do każdego po za tobą.
Amry nie była mordercą! Nie dlatego, że była zbyt słaba, czy miała zły charakter. Powód był znacznie bardziej prozaiczny, choć tak oczywisty, że nie trzeba go wyjawiać. Pozostała jeszcze jedna część wypowiedzi kotki, w której pytała czy Tyk czegoś potrzebuje.
- Tak, owszem potrzebuje Ciebie, pamiętasz chyba, że obiecałem nauczyć cię nowej umiejętności, która co prawda nieco nie współgra z poprzednimi, lecz zawsze jest warta posiadania. Oczywiście warunkiem jest to, że jesteś gotowa, bo jeśli nie po prostu proponuje spacer.
W końcu nie każdy chce machać długim stalowym kijem w prawo i lewo w stanie uśpienia.Anonymous - 20 Luty 2011, 13:57 Jej stan uśpienia już dawno minął. Kiedy? Och, zapewne gdy Tyk wspomniał o mordowaniu nietańczących gości. Odpowiedziała na to szerszym uśmiechem, bo to przecież był dobry żart. Amry biegającą z tasakiem by rozczłonkować gości... Choć w sumie brzmi to nieźle. Nie, nie zrobiła tego jednak. Nie pomyślała nawet żeby potem ich wpakować do garnka i zrobić wyśmienitą ucztę.
Koszmar musiał mieć inne podłoże. Tylko jakie? Zwykle te niewyjaśnione zjawiska pozwalają świadomości wyzbyć się napięć. Czyżby było to związane z koroną która teraz spoczywała na klawesynie w kącie małego pomieszczenia? A może jednak to ten nieustający lęk przed stosem? Kto wie, kto wie... Musiała jednak zmienić teraz temat, bo nie chodzi tu o to żeby się nad snem rozchodzić, a rozpocząć ćwiczenia.
- Umm... no tak. Szermierka.
Pokiwała głową na zgodę i rozejrzała po raz kolejny po pomieszczeniu. Raczej nie będzie wymachiwała żelazem w balowej sukience, co to to nie! Jeszcze się biedna zniszczy. Dlatego też podleciała do swojego kufra ze strojami i zaczęła grzebać, ostrożnie odkładając na bok stroje które nie nadawały się do ćwiczeń.
Trzeba przyznać że miejsce zamieszkania kotki było nietypowe. Nie mówimy tu już o dwóch kolumnach wyznaczających jego granice, ani o sklepieniu krzyżowym nad jej głową. Po prostu nic tu do siebie nie pasowało. Każdy przedmiot miał w sobie szczery sentyment, a nie wzgląd na estetyczność i odcienie pasujące do całości. dlatego też wyżej wymieniona poduszka była beżowa, a kufer czerwony, z wymalowanymi na wieku czarnymi smokami. Gdzieś w kącie czaił się intensywnie niebieski fotel o wysokim oparciu, zaś na jego kolanach spoczywała lalka o fioletowych włosach. Instrumentów nie da się wyliczyć, bo było tutaj wszystko co można nazwać mniejszym. Altówki, skrzypce, fagoty, flety, fletnie i fujarki, liry, małe harfy, bębenki, werble i nawet srebrny trójkąt o krystalicznym dźwięku. Jedynym większym obiektem był klawesyn, który został upchnięty w rogu sali. Musiała się z nim zaprzyjaźnić, a w dodatku wolała nie spuszczać z niego oka. Przynajmniej na razie.
Po tym jakże długim wstępie, w końcu odnalazła to czego szukała. Nie był to może idealny strój do szermierki, a raczej przebranie do jazdy konnej. Brązowe elastyczne spodnie i jasna koszula z bufiastymi rękawami trzy czwarte, wiązanymi przy przedramieniu. Z toczka zrezygnowała. Nie będą się przecież pojedynkować konno.
- Za chwilę będę gotowa. Czy ma pan jeszcze jakieś szczególne życzenia? Tyk - 24 Luty 2011, 16:13 Mordowanie niewinnych gości jest zajęciem niezwykle kuszącym dla miłej i uśmiechniętej kotki, która jedyne co potrafi uśmiercić to ciszę. Na to sposobów ma wiele, lecz żaden z nich nie działa na ludzkie istnienie. Przynajmniej o ile informacje posiadane przez Tyka są słuszne. Nie wynajmował nigdy detektywów by śledzili Amry. (Co prawda słowo nigdy jest tutaj względne. Kilku faktów jednak pod uwagę brać nie wolno.) Na dodatek nie było mowy o tasaku. Pod uwagę brać należy na przykład rapier, który dla kotki byłby bronią dwuręczną. Inna opcja to wielki fortepian na lince, albo raczej linach bądź łańcuchach, w końcu troszkę to waży. Dlaczego fortepian? Nawiązujemy tutaj do licznych bajek, w których jedna z postaci zrzuca ów przedmiot na drugą, powodując tym samym dziurę w ziemie w kształcie ofiary, oraz guza na głowie. W realnym świecie niepozorny instrument może być jednak bronią zabójczą, choć użycie nie jest łatwe. Możliwe jednak, ze Amry chciałaby zamówić chorągiew kozaków rejestrowych. Oni jak wpadną tak wyjadą. To co zastaną różnic się będzie od tego co zostawią. Oczywiście w sali balowej nie ma miejsca na pale, więc porzućmy już ten temat płodny lecz marny aby do konkretów istotniejszych się przenieść. Ćwiczenia są w istocie bardzo ważne, choć nikomu do nich nie śpieszno i odwlekać można. Może jednak należy do tego przejść jak najszybciej i wyciągnąć odpowiednią przyjemność? Szablą władanie, czy szpadą machanie nie jest nieprzyjemne. Możemy zaliczyć szermierkę do tego typu zajęć jak na przykład taniec. Oczywiście sytuacja zmienia się gdy po drugiej stronie jest żądny krwi naszej przeciwnik. Nie ma jednak nic strasznego zarówno w drapiącym za uszkiem Rosarium, jak i mruczącą Amry. Dlatego też uśmiechnął się gdy z ust kota uznał nazwę dziedziny, której ćwiczenia rozpocząć się ma z chwil następnych nadejściem.
Oczywiście Tyk miałby pewną hipotezę skąd koszmar kotki nadszedł. Natchnieniem były przecież horrory, które ta za często ogląda. Nawet jeśli nie sama kotka to przecież pisarka jej. Bo przecież w pokoju nie było przedmiotów, które mogłyby wywołać strach. Chyba, że brak porządku. Był to jednak pozór. Są bowiem dwa rodzaje bałaganu. Pierwszy taki, który jest chaosem, wszędzie porozrzucane rzeczy bez ładu. Drugi również jest chaosem, lecz o wiele groźniejszym. Drugi typ występuje na przykład na wysypisku śmieci, gdzie nikt nie dba o rzeczy. Kotka natomiast nie przeżyłaby instrumentu zniszczenia. Teraz jednak grzebała w kuferku, a Rosarium postanowił już odejść. Zamyślił się jednak czy zaczekać na nią w pokoju, czy też o wiele lepiej będzie wyjść już do miejsca gdzie ćwiczyć będą. Krótka chwila, niby nic, jednak dało kotce czas na wybranie stroju i zadanie pytania. Białowłosy uśmiechnął się tylko z zamyślenia wyrwany i odpowiedział.
- Specjalne życzenia? - Mimo, iż wiedział dobrze co chce odpowiedzieć zrobił pauzę, tak jakby myślał. - Nie, nic specjalnego, jedynie miejsce muszę wskazać. Jak już będziesz gotowa za domem zaczekam, tam też ćwiczyć będziemy.
Oczywiście za domem to dość ogólne stwierdzenie, lecz ona, jak i Rosarium wiedzą gdzie się to miejsce znajduje. Chodzi mianowicie o polanę za domem. Oczywiście można uznać, że jest to miejsce rozmiarami spore, lecz płaskie i z końca jednego osobę widać na drugim krańcu. Na pożegnanie obdarował jeszcze główkę kocią dwukrotnym głaśnięciem palcami od ucha jednego do drugiego. Dłoń cofnąwszy się dała sygnał do wyjścia. Obrócił się, drzwi otworzył i za nimi zniknął. Od razu też ku miejscu się skierował, lecz to już w poście następnym opisze.Anonymous - 24 Luty 2011, 19:17 Ta sytuacja wydawała się więcej niż dziwna. Kot jej wymiarów wymachujący kawałkiem żelaza... no proszę Was, czy to jest logiczne? Bynajmniej. Agasharr jednak postanowił, Amry musi spełnić nieważne czy pomysł jej się podoba czy nie. Ten jednak przypadł jej do gustu, trzeba przyznać. Ile to już razy wpadła w kłopoty bo ktoś potrafił uniknąć jej muzycznych sztuczek? Niestety nie wszyscy mają muzyczny słuch i nie docenią dobrej tonacji, a co dopiero magii niektórych jej sztuczek.
Właśnie dlatego musiała się oddać intensywnemu kursowi szermierki pod nadzorem osoby którą nazywała Panem. Chwyci szablę i stanie twarzą w twarz z ostatnią osobą jaką chciałaby zaatakować. Wolała mu nie odpłacać za stos, za obrożę, czy za jego sztuczki przez które traciła kontrolę nad własnym umysłem w niektórych momentach. Nie, bo na drugiej szali znajdował się dom, jedzenie, poduszka, instrumenty, a także głaskanie i drapanie za uchem bez którego żaden porządny Dachowiec nie powinien przetrwać.
Gdy tylko Tyk opuścił jej pokoik, prędko wskoczyła w swoje przebranie. Nie było wyszukane, a wygodne. Na to dziś stawiała - na jak największą wygodę ruchów. Właśnie dlatego spodnie i koszula. Musiała jeszcze przycupnąć przy niewielkim rozkładanym lusterku by dokładnie zgarnąć wszystkie włosy w koński ogon. Uśmiechnęła się do własnego odbicia, a potem wydęła poliki. Nie, nie, groźny przeciwnik się tak nie zachowuje. Przechyliła więc głowę i zmarszczyła brwi, patrząc na swoje odbicie spode łba... i parsknęła niekontrolowanym śmiechem. Takich momentów było niewiele, sama o to zadbała, w końcu okazywanie rozbawienia jest czymś niemoralnym dla osoby jej pokroju. Ha, banialuki.
Zatrzasnąwszy wszystkie szuflady wyleciała z pokoju, pozwalając by kilka kartek poderwało się z podłogi w dzikim locie. Nie mogła tego zauważyć, bo drzwi trzasnęły za nią donośnie niczym wystrzał na start wyścigu. I ruszyła! Biegiem przez korytarz, najpierw w lewo, potem w prawo i prosto, cały czas prosto by wpaść na drzwi i pchnąć je jednym szybkim ruchem. Slalom był zbędny, bo wszyscy sami usuwali się z jej drogi aż do równiny na której umówiła się z nauczycielem.
Równie szybko jak wyrwała do biegu, zatrzymała się. Nie oddychała zbyt gwałtownie, choć rumieńce wskazywały że nieco się zmęczyła. Nie chciała żeby czekał. Dlatego po kilku głębszych wdechach wyprostowała się dumnie i spojrzała Rosarium prosto w oczy, czekając na pierwsze wskazówki. No i broń. Jej nową szablę.