Anonymous - 10 Marzec 2013, 17:01 Dom. Jedno słowo a tyle myśli. Wręcz zaatakowały jej umysł... Przecież ona jest bez domu, więc jak niby by miała parzyć tam herbatę? Ale skąd marionetka miałaby o tym wiedzieć? Przecież Sofia dopiero wróciła. Ileż mogła już przebywać w Krainie Luster? Dzień? Dwa? Zależy jak liczyć, ale na pewno nie dłużej. Na pewno nie...
Choć sam pomysł na uzbieranie torebek jarzębinowej herbaty - która właśnie z domem rodzinnym jej się kojarzyła - nie był taki zły. Na pewno jej się kiedyś by przydały, a i przy okazji mogłaby nazbierać swojej ulubionej odmiany - herbaty cytrynowej. Postanowiła postawić na szczerość i powiedzieć wszystko, co jej na duszy leży:
-To znakomity pomysł - zaczęła, jednak zaraz spuściła wzrok i lekko się zarumieniła. - Ale ja nie mam domu... - dodała zdławionym głosikiem.
Czuła się jak to małe dziecko - w gardle urosła jej gula, niemożliwa do przełknięcia, a w oczach stanęły łzy. A jednak tylko stanęły. Nie dała im popłynąć, gdyż byłoby to złamanie obietnicy, którą dała jemu. A obietnica dana jemu jest świętością, której nie wolno znieważyć, o nie. To byłby zamach na pamięć o nim. To by podważyło sens aktualnego jestestwa Sofii.Anonymous - 13 Marzec 2013, 15:42 No cóż, wyglądało na to, że Granuaile musiała zaufać Sofii tak czy siak. Jakkolwiek bardzo obawiała się zaprosić obcą osobę do siebie na stałe, nie potrafiłaby zostawić nikogo, zwłaszcza wyglądającego na tak delikatnego, na pastwę losu. Zwłaszcza, że widziała cierpienie w porytych warstwą łez oczach dziewczyny. Wahała się jeszcze chwilę, jednak współczucie szybko wzięło górę nad ostrożnością i powiedziała:
- Przykro mi. Jeśli panienka chce, może zatrzymać się u mnie na jakiś czas. Dom mój może i skromny, ale przytulny i ciepły.
Przez chwilę stała w bezruchu, sama zdziwiona swoją wypowiedzią. Przełykała każde słowo, jak gdyby oferta była kierowana do niej samej, a nie do różowookiej. Po chwili położyła rękę na grzbiecie Eamona i zaczęła go głaskać, swój wzrok jednak wciąż skupiając na dziewczynie. Nie wyglądała groźnie, szczerze mówiąc wydawała się być kompletnie bezbronna i niewinna. Pozory mylą, bywa, ale nawet jeśli próbowałaby coś przeskrobać, Granuailemiała nad nią przewagę w postaci wzrostu, Eamona i łuku. Te rozmyślania uspokoiły lalkę i utwierdziły w przekonaniu, że dobrze zrobiła oferując Sofii schronienie. Uśmiech ponownie zagościł na jej twarzy i odwróciła się w kierunku, w którym mogły rosnąć drzewa herbaciane.
- W takim razie powinnyśmy się udać w tamtą stronę. - ruchem ręki wskazała odległą część polany. - Tam powinno nam się udać znaleźć rzeczoną herbatę.
Wypuściła Eamona z rąk, by mógł sobie pobiegać i sama powoli ruszyła naprzód. Nie wiedziała, ile już czasu spędziła nad rzeką, jednak słońce zaczęło już chylić się ku zachodowi. Niebo nabrało pomarańczowo-różowej barwy, wyglądało niemal magicznie. Choć widok był piękny, zwiastował niedługie nadejście zmierzchu, a Granuaile nie zamierzała błąkać się po Krainie Luster nocą. Dlatego odwróciła się w stronę towarzyszki, ponaglając.
- Chodźmy. - przyspieszyła kroku.Anonymous - 13 Marzec 2013, 21:37 Sofia nie wierzyła własnym uszom. Na prawdę ta wspaniała marionetka jej to zaproponowała? Mogła... u niej zamieszkać? Choć na jakiś czas? Nie do wiary...
Dziewczynie oczy się świeciły, niczym setki gwiazd na niebie, a wieczorne słońce tylko potęgowało to wrażenie. Usta rozciągnęły się w olbrzymi uśmiech uwielbienia, a dłonie znów miała złożone niczym do modlitwy. Gdyby zmierzyć jej poziom szczęścia, zapewne wskaźnik przekroczyłby skalę i poszybował wyyyyysoko do góry.
-Dziękuję - odparła tylko cichutko, bliska łez, z tego olbrzymiego szczęści, które jej się przytrafiło.
Jednak już po chwili zrugała się w duszy: Dziewczyno! Masz już osiemnaście lat, a zachowujesz się jak dziecko! Uspokój się, choć trochę. Być może uda ci się zawrzeć kontrakt z tą marionetką, ale tylko, jeśli ją najpierw do siebie przekonasz...
Z kolei, gdy Granuaile wskazała miejsce, dokąd mają się udać po torebki herbaty, podreptała za nią niczym pies. Szybciutko za nią dreptała, małymi kroczkami w swoich ślicznych, choć wygodnych bucikach. A jednak jej kondycja była daleka od ideału. Dość szybko się zadyszała, lecz podążała dalej naprzód. Jak to mówią: ćwiczenie czyni mistrza.Anonymous - 17 Marzec 2013, 18:56 Widząc, że Sofia nie nadąża za jej szybkim krokiem zwolniła. Nie chciała zgubić jej po drodze, zwłaszcza, że zciemniało się dosyć szybko. Czuła się teraz odpowiedzialna za towarzyszkę. Nie miała pewności, czy było to spowodowane niewinnością dziewczyny czy tym, że zaoferowała jej schronienie, czy może tym, że miała w sobie coś dziwnie znajomego...
Po kilku minutach wędrówki dotarły do porośniętych herbatą krzewów. W powietrzu roznosił się mocny zapach liści, kwiatów i suszonych owoców, zapewne wypełniających torebki rosnące na krzakach. W tej sytuacji nos lalki nie zdawał się na nic, ze względu na niewielką już ilość światła oczy również nie były w stanie dostrzec różnic pomiędzy gatunkami krzaków. "W takich chwilach dobrze jest mieć zwierzątko." pomyślała.
*Eamon, bądź tak miły i znajdź dla mnie herbatę jarzębinową. O, i od razu różaną też, jeśli możesz* zwróciła się mentalnie do przyjaciela. Fretek zniknął w gąszczu roślin, by po chwili powrócić z uśmiechem na pyszczku.
*Znalazłem! Nazbierałabyś też dla mnie senchy? Proszę!*
*Jasne.* zaśmiała się w myśli. *Zaprowadź mnie do nich.*
Ruszyła za zwierzakiem między krzewy, ruchem ręki nakazując Sofii, by uczyniła to samo. Na szczęście wszystkie trzy z wymienionych herbat rosły stosunkowo niedaleko od siebie.
- Tu rosną torebki, których napar tak panience smakował. Proszę nazbierać sobie ich tyle, ile ma panienka ochotę. - powiedziała, nie schodząc z przyjacielskiego tonu głosu. Sama udała się głębiej, uklęknęła przy innej roślinie i zerwała z niej kilka porcji herbaty, uczyniła to samo przy kolejnym krzaku. Włożyła zapasy do wewnętrznej kieszeni peleryny i powróciła do miejsca, w którym parę chwil temu pozostawiła Sofię.Anonymous - 17 Marzec 2013, 21:09 Och, jak wspaniałomyślne było zwolnienie tępa przez Granuaile. Sofia była jej niezwykle wręcz za to wdzięczna. Nawet wydawało jej się, że lalka z minuty na minutę pokazywała coraz to lepsze swoje cechy, dzięki czemu stawała się jeszcze bardziej idealna - o ile to tylko możliwe.
Gdy tylko weszły do lasku marionetkarkę owiała mieszanina przewspaniałych aromatów. Sama nigdy by w tym gąszczu nie znalazła odpowiedniego krzewu, jednak na szczęście jej znajomej udało się bez trudu. Czy raczej zwierzakowi jej znajomej.
Jak to było, że marionetka nie odezwała się ani słowa, a jednak fretka ją posłuchała? Może telepatia...? Tak należy się jej o to spytać. Już miała to zrobić, już otworzyła usta i uformowała je tak, by wypowiedzieć pierwsze słowo, gdy marionetka powiedziała jej, że tutaj może nazbierać odpowiedniej herbaty, a sama udała się gdzieś dalej.
Sofii nie zostało nic innego, niż nazbierać trochę torebek z herbatą i zaczekać aż powróci Granuaile.
Czy wspominałam, że przez jej ramię była przewieszona torba z resztkami rzeczy, które zabrała z Świata Ludzi? No więc była i zawierała mnóstwo przegródek i małych kieszonek, tak, że nawet teraz gdy była wypchana prawie po brzegi Sofii udało się znaleźć wolną kieszonkę. Wsadziła tam kilka torebek i spokojnie poczekała na powrót dziewczyny. Lecz gdy ta na powrót przed nią stanęła spytała:
-W jaki sposób komunikujesz się z twoją fretką? Właściwie to jak ona ma na imię?Anonymous - 17 Marzec 2013, 23:15 Z kolei Granuaile była wdzięczna Sofii za to, że pod nieobecność lalki nie odbiegła w siną dal, czy, gorzej, głębiej w gąszcz. Z ulgą wymalowaną na twarzy wyprowadziła ziwerzątko i dziweczynę z gęstwiny i, już mniej spiesznym, acz wciąż żwawym, krokiem udała się w kierunku Miasta Lalek.Trawa szeleszczała przyjemnie pod jej stopami.
Na pytanie zadane przez marionetkarkę odwróciła głowę, zbierając przy okazji myśli i słowa. Nigdy nie tłumaczyła nikomu swoich zdolności i były one dla niej tak naturalne jak oddychanie. Nawet nie zastanawiała się nad tym co robi. Po kilku chwilach milczenia skleciła wreszcie odpowiedź.
- Mam dar dostrzegania nitek wychodzących z każdego organizmu i nie tylko. Dzięki tej umiejętności potrafię, dla przykładu, splatać ze sobą dwa umysły, by mogły się ze sobą bezgłośnie poozumiewać. - wyjaśniła. Nikt nie mógł tej wiedzy wykorzystać przeciwko niej, więc równie dobrze mogła ujawnić ten "sekret". Jednak wymienianie wad tej zdolności byłoby już skrajną głupotą, dlatego te postanowiła przemilczeć.
- Mój mały przyjaciel nazywa się Eamon. - odparła na kolejne pytanie. Słysząc swoje imię zwierz uniósł głowę i spojrzał na Granuaile, jednak nic nie powiedział.
Do tej pory lalka nie zwróciła uwagi na torbę zwisającą z ramienia znajomej. Teraz jednak zauważyła, jak bardzo jest ona wypchana rzeczami. Aż dziw, że jeszcze nie pękła. Zaczęła się mimowolnie zastanawiać, czy to jakiś magiczny przedmiot, jednak szybko odegnała te myśli od siebie. Bo nawet jeśli nie był on zwyczajny, to co?Anonymous - 18 Marzec 2013, 15:50 Sofia szybko oceniła dokąd się udają i o mało co nie stanęła jak wryta i powiedziała: "ja tam nie idę!". Ale jednak tego nie zrobiła i dalej spokojnie (choć lekko zdyszana) dreptała za laleczką. Dlaczego chciała tak powiedzieć? Dlaczego jednak tego nie zrobiła? Otóż wszystko sprowadza się do jej rodziny. Tam gdzieś na pewno znajdował się dom, który kiedyś do nich należał, a z którego została wyrzucona. Ale pamięć o rodzicach i o nim nie pozwoliła jej się zatrzymać. Wiedziała, że oni na pewno by tego nie chcieli.
Z kolei gdy usłyszała co Granuaile potrafi aż głośno westchnęła z zachwytu. Nigdy nie słyszała o takiej umiejętności, lecz opis który jej został podany brzmiał niezwykle! Nie to co jej umiejętności, kompletnie nie przydatne... Chociaż może nie aż tak bardzo nie przydatne? W końcu po coś są te umiejętności...
- Słodko - powiedziała, gdy marionetka przedstawiła swojego małego przyjaciela. Wyciągnęła rękę i pogłaskała stworzonko po główce.
A później znów się zamyśliła. Jaki może być dom Granuaile? Co tam się znajdzie? Jak będzie wyglądał ogród? Tyle pytań. A odpowiedzi dostanie dopiero gdy tam dojdą. Jak ona chciałaby już tam być...
Była tak zamyślona, że nie zauważyła kamienia, który leżał na jej drodze i się o niego potknęła. Jak długa upadła na ziemię, brudząc sobie sukienkę i boleśnie obijając prawe kolano. Syknęła z bólu i usiadła na ziemi, rozmasowując kolano.Anonymous - 29 Marzec 2013, 01:43 Skrzywiła się mimowolnie na słowa marionetkarki. Nie lubiła tego typu określeń, poza tym jej zdaniem imię zwierzaka było raczej dumne niż "słodkie". Nie skomentowała tego jednak w żaden sposób, szła w milczeniu. Podłoże pod jej stopami uległo zmianie, w miejscu trawy pojawiły się piasek i drobne kamienie. Czyli znajdowały się już na drodze, dobrej drodze, do domu. Lalka odetchnęła z ulgą. Wprawdzie nie było jeszcze nocy, jednak kolor nieba dawno już odbiegał od popołudniowego błękitu.
Trudno powiedzieć, co tak bardzo przeszkadzało Granuaile w mroku nocy. Z jednej strony jej dyskomfort był uzasadniony, według powszechnej opinii o tej porze doby ze swych kryjówek wyłaziły różne nieciekawe istoty, których spotkanie nie mogło skończyć się dobrze. Z drugiej jednak ciemność bywa kusząca; daje poczucie władzy, wyłączności, tajemnicy a niekiedy nawet ochrony. Jednak tego wieczora dla marionetki dużo bardziej pociągająca była wizja kubka gorącej herbaty pitej przy kominku i lawendowa kąpiel, a zaraz potem wciśnięcie się pod kołdrę do swego własnego łóżka.
Niestety, obraz prysnął jak bańka mydlana, gdy dziewczyna przypomniała sobie o swoim gościu. Nietaktownym byłoby umoszczenie jej na kanapie, podczas gdy gospodyni zajmie swoje wygodne łóżko. Nie, tak się stać nie może. Rudowłosa dorzuciła do swojej listy-rzeczy-do-zrobienia zmianę pościeli i parę innych czynności, które ponoć wykonywało się mając gości. Ona sama nigdy żadnych nie miała, więc trudno jej było ocenić, co powinna zrobić.
Z każdym kolejnym krokiem sceneria wokół dziewcząt ulegała delikatnym zmianom. Ubyła zdecydowana większość drzew herbacianych, ich miejsce zajęła wysoka trawa. Prawdopodobnie w świetle słońca miała energetyczny, zielony kolor, jednak teraz do złudzenia przypominała morze. Wiatr kołysał soczystymi źdźbłami, te płynęły lekko niczym fale. Zdawać by się mogło, że ścieżka, którą szły, jest mostem zawieszonym tuż nad wodą. Most, a na nim trzy małe postaci, niezdolne do zadecydowania o kierunku swej podróży, jednak prące dzielnie przed siebie, byle naprzód, byle do domu.Anonymous - 29 Marzec 2013, 15:02 Mimo, że kolano ją dalej bolało wstała i kulejąc dogoniła marionetkę. Nie chciała zostawać zbytnio w tyle, bała się, że się zgubi.
Kiedyś tu mieszkała, kiedyś znała na pamięć każdy szczegół tej okolicy. Ale kiedyś było kiedyś, i już przeminęło. Teraz jest inaczej, sporo rzeczy było niezmiennych, choć dużo się zmieniło. Jednak zamiast zajmować się rozmyślaniem na takie "błahe" w jej mniemaniu tematy, wolała zachwycać się pięknem okolicy i udawaniem, że kolano jej wcale nie boli, no bo niby skądże miało by ją boleć? Przecież jej nic nie jest!
Piękne drzewka herbaciane znikały na rzecz wysokie trawy, tak pięknie się układającej gdy wiatr porwał ją do tańca. Tyle pięknych dźwięków wokół niej! A jednak niektórzy powiedzieliby, że jest to cisza... Czyż to nie dziwne, że postrzegają oni tą cudowną muzykę natury, jako ciszę? Ciekawe więc jak postrzegają ciszę?
Takie oto myśli po jej głowie chodziły, gdy obie kobiety i fretka zbliżały się powoli do Miasta Lalek. Krok po kroczku, coraz bliżej i bliżej, aż w końcu doszły do domku Granuaile.
2x[zt]Anonymous - 2 Maj 2013, 13:09 Zadowolony chłopak wracał właśnie z kolejnej ze swch przechadzek. Będąc w okolicy Miasta Lalek, rozglądął sie wokół, szukajac za kimś z kim mógłby porozmawiać. Właśnie nadszedł jeden z dni, w których owy chłopak nic nie robił. Przysiadł na herbacianym drzewie. Piękny zapach herbaty napełniał jego nozdrza przy każdym, nawet najmniejszym powiewie wiatru. W końcu było to coś czego chłopak potrzebował. Filiżanki dobrej, słodkiej herbaty. Z przeogromną chcęcią napił by się takiej, ale nie miał z kim. Odsapnął tylko po cichu, po czym spojrzał na dróżkę. Może ktoś będzie się tędy przechadzał?Anonymous - 14 Sierpień 2013, 22:14 No wiedziała, po prostu czuła, że ten dzień nie będzie dobry. Gdyby uważniej obserwowała otoczenie, może zauważyłaby znaki dawane jej przez Wszechświat, który dążył do uświadomienia jej, że powinna dziś zostać w domu. A zaczęło się od braku mleka w lodówce, bułek w szafce i kawy w puszce. Teoretycznie fakty te można by wytłumaczyć tym, że powróciła do Krainy Luster zaledwie parę godzin temu i nie zdążyła zrobić porządnych zakupów, ale na coś musiała zwalić swoje kiepskie samopoczucie i całe to niepowodzenie. Była zmęczona po podróży, nalatała się w Świecie Ludzi niesamowicie, przez co ledwo mogła ustać na nogach. A to wszystko przez zlecenie, jakie otrzymała od pewnej upiornej arystokratki, która w zamian za kilka informacji, miała otrzymać trochę złotych, błyszczących monet. Do tego jeszcze wpadła w złe miejsce o niewłaściwym czasie i niemalże została pozbawiona swoich cennych kluczy. Oczywiście panom, którzy odważyli się tknąć jej własność, należała się kara w postaci kilku siniaków, złamań i amnezji. Do tego wszystkiego musiała biegać w tą i z powrotem w poszukiwaniu zgubionej brożki dla jej głównego informatora, po czym i tak niczego się od niego nie dowiedziała. Zlecenie zawaliła, pieniędzy nie dostała, a nogi wciąż bolą ją cholernie.
Jedynym plusem tego dnia było to, iż powróciła do swojego zasyfionego domku w ojczystej krainie. Mogła dopisać coś do swojej nowej powieści, przygotować trochę słodkości oraz zaopiekować się różanym ogródkiem i grobem jej matki. Oczywiście nie zapomniała napisać również krótką notę w pamiętniku, a żeby rodzicielka wiedziała, co też się u córki dzieje.
Po skończonej pracy postanowiła pobuszować trochę po Krainie Luster, zaczynając od Herbacianych Łąk, gdzie udała się najszybciej, jak tylko potrafiła, zabierając ze sobą jedną z książek swojej matki. Chciała trochę odpocząć po nieudanym dniu, a cisza jaka panowała w tamtym miejscu była wręcz lekarstwem na jej niewyobrażalną złość. Do tego te wszystkie zapachy, które unosiły się w powietrzu... Czegoż więcej chceć?Anonymous - 14 Sierpień 2013, 22:37 Zadowolenie przepełniające ciało, umysł i duszę pewnej kapelusznicy bardzo trudno było opisać słowami. Jednak jakby ktoś bardzo się uparł mógł próbować to zrobić bazując na jej zachowaniu - podskakiwała lekko przy każdym kroku, w dłoniach trzymała swój kapelusz (który nie dość, że jednak dość niestandardowy nawet jak na normy tego przedziwnego świata, to jeszcze dość dobrze współgrał z resztą jej stroju), uśmiechała się od ucha do ucha, a wokół niej, czy to przypadkowo czy też nie, latało parę różnobarwnych motylków. Wyglądało to niemalże tak, jakby chciały jej dotrzymać towarzystwa i czerpać z pozytywnej energii które przepełniały tą drobną istotkę. Pomogła komuś! I to zupełnie obcemu i z obcych stron! Gdyby nie ona zapewne ta osoba zgubiłaby się tutaj, otruła czymś (Nigdy nie pochwalała wkładania wszystkiego co popadnie do ust!) i zmarła, a tak to sprawnie i ze smakiem odprowadziła go do najbliższej... przyjmijmy, że tak właśnie było... no ale na pewno była to ścieżka! A skoro była, to zapewne gdzieś prowadziła. Na sto procent!
Ale jedna rzecz mimo to nie dawała jej spokoju, pomimo tego wspaniałego poczucia dumy. Zapytał się, czy była kiedyś w świecie ludzi. I jak tak sobie pomyślała... to nigdy nie wychodziła poza krainę luster. Podobno ze strony ludzi dość trudno się tutaj dostać... znaczy, tym dziwnym, delikatnym istotkom. Ale ile ciekawych rzeczy tam musi być! A ile gatunków owadów~! Będzie musiała się tam czym prędzej przejść... tylko którędy... kiedy ona znalazła się przy rzece?! I dlaczego ktoś sobie tutaj chodził... i nie był kapelusznikiem? Oh! Nie może tak tego zostawić!
-Heyooo~!-Zawołała głośno machając ręką w stronę nieznajomej. Czym prędzej też do niej podbiegła i dygnęła lekko, cały czas trzymając kapelusz w jednej dłoni-Chwała dla Wielkiego Szu i jego inkarnacji, dużego Czu~! Czyżby się panienka zgubiła? Ten strój nie przypomina mi niczego miejscowego... chyba, że to jakaś nowa moda? Takie czarne... masz żałobę? A nie, jest trochę białego, to chyba nie...-Dziewczę zatonęło przez chwilę w swoich przemyśleniach, z których nie wynikło nic ciekawego, a przynajmniej konstruktywnego. W międzyczasie jeden z motyli usiadł na czubku kapelusza... który to zaraz wylądował na jej głowie.
-Zatem? Wyglądasz na co najmniej ponurą. Co się stało? Mogę pomóc?-Pamiętała jeszcze Colda. On też niby był cały czas taki... nijaki, ale ostatecznie dało się z nim pogadać. Miała nadzieje, że tutaj będzie podobnie. Na razie znowu uśmiechała się od ucha do ucha.Anonymous - 21 Sierpień 2013, 23:01 Kiedy An była zirytowana lub zdenerwowana - co zdarzało się nader często, zawsze wybierała się na spacer. Spacer tak długi, że nogi zaczynały ją boleć, a mięśnie rąk od machania powoli zapadały w stan apatii. Krok za krokiem, ku przyszłości, ale przy okazji nauka zachowywania równowagi. W końcu rzeka niedaleko, a chodź smak herbaty kochała nader życie, to wolała potem nie zmieniać ubrania...
W spodniach brzęczały klucze, motyle latały wokoło niczym szalone, a oddech dziewczyny był płytki i szybki. Nie biegła, ale szła bardzo szybko - jakby się gdzieś śpieszyła. Osoby wokoło pewnie myślały różnie - może do ukochanego, może na randkę, może do domu, może na pogrzeb... Szybko pokręciła głową, odsuwając tą myśl. Nie, żeby była zła, ale myślenie o pogrzebach było trochę dziwaczne. Zwłaszcza w tej pięknej okolicy.
Zamknęła oczy, napawając się czystym powietrzem... A potem nastąpił upadek. Krzyknęła ostrzegawczo, zamachując rękami niczym nowy wiatrak i spadła. W wodę. Wodę o zapachu różanym i potrafiącym przeszyć węch wskroś... A może to herbata? Słodki smak wpadł jej w usta, kiedy próbowała złapać oddech. Rzeka nie była głęboka, ale jej upadek był dosyć mocny - fala rozeszła się wokoło, a woda podskoczyła o parę metrów w górę. Jak w jakiejś dziwnej kreskówce...Anonymous - 23 Wrzesień 2013, 11:14 Nora od kilku dniu walczyła ze zmęczeniem. Parę nieprzespanych nocy dawało o sobie znać, ale nie mając własnego domu co można począć? Może i większość swojego czasu spędzała w Krainie Luster, ale to nie oznaczało, że miała swój własny kąt. Miejsca, w których spała nie należały do najprzyjemniejszych, mianowicie często było to po prostu jakieś odludne miejsce na trawie, pobliskie drzewo. Wlekąc się po raz kolejny bez celu, zawędrowała na Herbaciane Łąki. Przynajmniej ich widok poprawił jej choć trochę humor. Urwała źdźbło trawy i obracała je w palcach, aż doszła do pobliskiego drzewa, by zerwać trochę herbaty. Swoją drogą - herbata na drzewach? Dziewczyna doszła do wniosku, że nic jej więcej nie zdziwi.
Spojrzała w prawo i ujrzała wręcz idealne miejsce dla siebie. Tuż nad rzeką, dosyć ciemne, bo zasłonięte przez drzewa. Podeszła i spojrzała w taflę wody. Nachyliła się i musnęła ją palcem, psując jej stonowany rytm, zaburzając jej spokój i ciszę. Może i była to tylko chwila, ale czasem nawet chwile wiele znaczą. Usiadła i oparła się lewym bokiem o stojące tuż obok drzewo. Przymknęła oczy, rozkoszując się melodią tego miejsca, wszystko wydawało swoje własne dźwięki, jakby chcąc stać się tym najważniejszym. Lekko uniosła powieki, tylko po to, by jeszcze raz spojrzeć na rzekę. Była tak czysta, bez skaz, niezależna. Nora uniosła dłoń do swojego policzka, wyczuwając na nim znienawidzoną bliznę. Bez skaz, powtórzyła w myślach i poczuła, że chciałaby być kimś innym. Chciałaby się cieszyć i żyć, nie myśląc o niczym, zakopać wspomnienia głęboko w ziemi, utopić w rzece swoje uczucia. Ale nie jest aż tak źle, prawda? Momenty, kiedy może spokojnie usiąść i nic nie robić, a nawet ma szansę napić się herbaty z Herbacianej Rzeki, są.. dla niej czymś czego brakowało jej przez całe nędzne życie.
Poczuła na skórze lekki wiatr, za długie włosy muskały jej twarz. Odsunęła je ręką, co niewiele pomogło, bo chwilę później znów powróciły, zasłaniając jej widok. Zrobiło się ciepło, a Nora nagle zapragnęła ściągnąć z siebie ten ciężki płaszcz, ale wiedziała, że i tak tego nie zrobi. Chcieć a móc to dwie różne rzeczy. Blizny i szwy na jej ciele nie były czymś, czym powinno się chwalić. Za to najdziwniejsze było to, że cały czas miała zmarznięte dłonie, jakby nigdy nie mogło do nich dojść jakiekolwiek ciepło. Była tym faktem okropnie zirytowana i miała nadzieję, że jeśli chwilę tu pobędzie, to jej dłonie wchłoną choć trochę ciepła. Ale, nadzieja matką głupich, tak?Anonymous - 23 Wrzesień 2013, 16:07 Przypadki chodzą po ludziach - w tym przypadku na plecach Dumy stupięćdziesięcio kilogramowy pan Przypadek żwawo tańczył kankana wraz ze swoimi pomocnikami, Nadzieją i Niekonwencjonalnością... Lunatyk delikatnie zmrużył swoje szmaragdowe ślepia, wpatrując się czujnie w płynącą sobie wesoło rzeczkę - herbata... malinowa, tak? Niewiele myśląc sam także skończył przy rzece, nie badając biegu wody - on po prostu złożył swoje ręce, by nabrać w dłonie wody i ugasić pragnienie, które, po spróbowaniu napoju, powróciło ze zdwojoną siłą - organizm natychmiast przypomniał Dumie, jak dawno nie pił i natychmiast przekonał do tego, by spróbować hebarty jeszcze raz... I jeszcze. I jeszcze. I jeszcze. Nooo... Przynajmniej już czuł się lepiej, ale i tak potrzebował chwili, by rozum zauważył mimochodem, że nie jest sam - dlatego natychmiast odwrócił się w kierunku Nory, patrząc na nią niemal ze zdziwieniem w oczach - ona? tutaj? Nie... to mało prawdopodobne. Ale przynajmniej miał na sobie koszulkę. Workowaty t-shirt bez rękawów, ale... dalej się liczy.
Uśmiechnął się blado.
- Ty - mruknął, do przesady parodiując ich poprzednie spotkanie... a uśmiech nasilił się.