Anonymous - 14 Kwiecień 2012, 09:00 Odwrócił głowę w stronę dziewczyny, która przedstawiła się jako Lucy. Posłał jej miły uśmiech. Lucy wydawała się miła, a ta druga... E... No cóż, tak średnio. Zlustrował Lucy spojrzeniem od góry do dołu i z powrotem. Zatrzymał spojrzenie na jej twarzy.
-Miło mi Cię poznać, droga Lucy.
Powiedział i podrapał się po tyle głowy, szczerząc się od ucha do ucha. Spojrzał na dziewczynę, która usiadła niedaleko niego. Oczywiście,że rzuciła mu się w oczy jej sukienka, którą właśnie poprawiała. I.. Też na nią dłużej patrzył, ale po chwili pokręcił głową.
- Ee...Tak, tak. Witaj i Ty... Tajemnicza Dziewczyno, której nie znam imienia.
Rzekł do niej. Nie była człowiekiem, ani Kapelusznikiem ani tak jak Kate dachowcem... Może cień, albo coś w tym stylu? O tak, na pewno to ! Był tego pewien.. Co prawda nie na sto procent, ale dużo do stu nie brakowało. Tak więc... No. A ciotka mu kiedyś opowiadała o Krainie Luster i jej mieszkańcach. Więc mniej więcej wiedział na co musiał się przygotować.
Będę co jakiś czas wchodził i odpisywał! *Bonus <3*Anonymous - 15 Kwiecień 2012, 10:35 Przekrzywiła lekko główkę, gdy ten jej się przypatrywał. Jego twarz przyozdobił uśmiech, toteż Lucy też postanowiła to zrobić. Jej twarzyczkę rozświetlił ponownie uśmiech. Gdy ten tak wodził po niej wzrokiem, aż sama poczęła się sobie przyglądać. Jeszcze zabawniejsze było to, że starała się w tym samym momencie spojrzeć na to, na co on patrzył. Sharra opuściła jej bok i ruszyła do przodu by przykucnąć przy mężczyźnie. Lucy, lekko zdezorientowana, nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, lecz po chwili ponownie poczuła przyjemną jej woń. Och tak, Earl Gray, jej ulubiona herbatka. Podreptała gdzieś po przekątnej w stosunku do nich i nachyliła się ostrożnie nad jakimś krzakiem. Przymknęła powieki i cieszyła się chłeptaniem przez zmysł węchu jednej z ulubionych woni.Anonymous - 15 Kwiecień 2012, 17:33 Sharra nie wydawała się być zbytnio zainteresowana nowymi znajomymi. Usiadła przy kapeluszniku, bo usiadła i nie miała w tym jakiegoś większego celu jak jedynie odpoczynek po podróży. Dawno nie miała okazji zatrzymać się na chwile i odsapnąć z chociażby dziesięć minut. Można wręcz rzec, że ostatnimi czasy bywała wyjątkowo nad aktywna i nawet nie czuła jak bardzo była zmęczona, dopóki na chwilę się nie zatrzymała. Zsunęła torebkę z ramienia i postawiła ją przed sobą, rozpinając jedną z kieszonek. Usiadła plecami do wiatru i przy okazji nieco przyzwyczaiła się do zapachów panujących na polanie, a więc aromat herbaty nie był już tak wyczuwalny jak na początku. W ten sposób mogła skontrolować jakie torebki napoju zebrała. Wyciągnęła pięć torebeczek z kieszonki i po kolei przysuwała je sobie pod nos w celu zwęszenia jakiejś którą lubi. Malinowa. Malinowa. Earl Grey. Czerwona i najpewniej jakaś zielona. Może to i dziwne, ale nie sprawiało jej jakiejś wielkiej trudności rozróżnienie smaków po samych zapachach. Średnio lubiła herbatę, ale wroga należałoby znać dwa razy lepiej niż przyjaciela. Nie była zbytnio zadowolona ze swych łowów, ale też nie chciało jej się teraz szukać czegoś nowego, a więc po prostu zapakowała znowu torebki na swoje miejsce w torbie i przesunęła palcami po osamotnionym kosmyku włosów, który opadł jej na twarz. Mimo wszystko nie zaczesała go za ucho, a pozwoliła mu pozostać w nieładzie.
Nie czuła się jakoś zobowiązana by odpowiadać na powitanie Chrisa i jedynie spojrzała na niego chłodno, w zwyczajnym odruchu kierując głowę w stronę źródła dźwięku, skubiąc jednocześnie pojedyncze źdźbło trawy jakie nawinęło się jej pod palce.Anonymous - 16 Kwiecień 2012, 15:30 Chłopak prychnął pod nosem i pokiwał głową z lekką dezaprobatą. Odwrócił się całkowicie w stronę Lucy, i podniósł się z trawy. Otrzepał spodnie i podszedł do niej. Tą drugą po prostu będzie ignorował, tak jak ona jego.
- Więc Lucy... Długo tu jesteś ? I co porabiasz na Arrromatycznej Łące ?
Zapytał, akcentując słowa "aromatycznej", przeciągając literkę "r". Uśmiechał się szeroko do Lucy. Typowe pytanie, niejedna osoba pewnie je już jej zadała, ale... Cóż. Tylko takie pytanie mu przyszło do głowy. Zresztą... I tak najczęściej się rozmowy zaczynały właśnie od tych pytań. A, że Chris nie należał do chłopaków którzy... Byli małomówni i nieśmiały. Wręcz przeciwnie -był aż za bardzo śmiały. Włożył ręce do kieszeni, obserwują ją z łobuzerskim uśmiechem na ustach.Anonymous - 17 Kwiecień 2012, 11:56 Przyjrzała się krzakowi i dotknęła paluszkiem wiszącej torebki. Ta się zakołysała. Oględziny przerwał jej Chris. Obdarzyła go niezbyt pojmującym spojrzeniem złotych oczu, po czym zamachała gwałtownie główką to w prawo to w lewo. Ciężko było stwierdzić, czy rozgląda się za adresatem jego słów, czy może nie wiedziała do tej pory jak zwykli zwać to miejsce. Otrząsnęła się jednak z tego stanu i skierowała na niego wzrok bardziej obecny. Zawiesiła się przy sklecaniu odpowiedzi. Spojrzała w niebo i postukała paluszkiem po brodzie. Chciała podać jakąś konkretną liczbę, lecz nie była w stanie. Zaniechała zatem dalszych rozmyślań i podała to, co w sumie pierwsze przyszło jej na myśl.
- Nie długo – odpowiedziała. Teraz przyszedł czas na kolejne pytanie. Przy nim się uśmiechnęła i ponownie skupiła na wiszących torebkach. Trąciła jedną z nich by wprawić w ruch.
– Poznaje – tu też odpowiedź niezbyt wyczerpująca, lecz jej zdaniem wystarczająca. Uśmieszek nie schodził jej z twarzy, a ubaw doszedł do takiej miary, że aż zwęził on jej oczka wesoło. Z tym tez wyrazem skierowała swoje oblicze ponownie do chłopaka i zerwała jedną z herbatek. Szarpnięcie zdawało się nazbyt brutalne jak na taką słodką dziewczynkę, lecz ktoś z tak przyjaznym nastawieniem jak Chris raczej by się na tym nie skupiał.Anonymous - 23 Kwiecień 2012, 16:27 Westchnąwszy cicho, dziewczyna molestowała trawę źdźbło za źdźbłem. Szczęście, że jedynie je wyrywała i nie znęcała się jakoś zanadto nad matką naturą, jednakże jednocześnie szkoda, iż jednak w jakiś sposób musiała zając ręce i musiało akurat paść na coś co było najbliżej. W każdym razie zieleń zostawała powoli usuwana ze skrawka ziemi przed czarnowłosą, a ona sama najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy z tego co robiła. Był to już tak wyrobiony odruch, że najpewniej mogłaby to robić przez sen. Sny. Jak ona dawno żadnego nie nawiedziła. Była z tego powodu nieco rozzłoszczona, ale i dawało jej to pewną dumę. Duma brała się z tego, że w pewnym stopniu nad sobą panowała, a złość stąd, iż chętnie dorwałaby jakiegoś człowieczka i wreszcie się posiliła. Wraz z ponownym westchnieniem Nieczystości, wiatr porwał zniszczoną trawę, którą momentalnie rozniósł w różne strony. Dziewczyna dźwignęła się na nogi, otrzepując swoje ubranie z ziemi i piachu, po czym podeszła niespiesznie w stronę krzaczka umiejscowionego na opodal. Celem tego posunięcia było zabicie czasu. No bo cóż miała tu czynić? W większym towarzystwie, niż para, nie była zbytnio kontaktowa i pozostawało jej zajęcie się sobą. Zrywanie herbaty ją wciągnęło. Lubiła niszczyć czyjąś pracę, a jeśli takie niszczenie miało komuś odebrać przyjemność ze spożywania ulubionego napitku to jeszcze bardziej ją to radowało. Zerwała już pełną garść ciemnej herbaty, kiedy to zaczęła powoli rozrywać każde z opakowań, tylko po to aby wysypać zawartość i patrzeć jak ląduje na ziemi, jednakże dzieła nie dokończyła. Połowę garści wsunęła do torby i torebeczki puściła luzem, a niechże się walają.
Nie miała już ochoty tutaj przebywać. Czuła, że zdecydowanie lepiej byłoby jej w samotności, bądź innym towarzystwie, a skoro już się pojawiła chęć odejścia, to Sharra nie zamierzała się jej opierać. Bezszelestnie czmychnęła pierwszą lepszą ścieżką, jaką wypatrzyła w przerwie między krzakami.
[zt]Anonymous - 25 Październik 2012, 16:39 Temat postu: Herbaciana ŁąkaMira doszła do Herbacianych Łąk, dokładnie tak, jak chciała. Nudziło jej się nieco, a i towarzystwo jakieś by się przydało, więc znalazła się tutaj. W głębi duszy liczyła, że spotka jakiegoś Kapelusznika - jako w połowie kot kochała tajemnice, a oni zdecydowanie nie byli normalni czy przeciętni. Przez to ich szaleństwo właśnie wydawali się Mirze tacy interesujący. Oczywście, gdyby tylko zaczęło się robić niebezpiecznie, czmychnęłaby z niezwykłą zwinnością. No i od czego jest sztylet...
Wszak gdy poczuła miły aromat herbat naszła ją twórcza wena - nagle niczym grom z jasnego nieba. Miała świetny pomysł na utwór, oddający doskonale jej nastrój. Wyjęła więc skrzypce, nastroiła je i zaczęła grać w umiarkowanym tempie. Przymknęła oczy, a koniuszek jej ogona podrygiwał w rytm.Muzyka wywoływała dreszcz i mgliste wspomnienie czegoś miłego, jakby przyjemny sen, którego nawet treści nie jesteśmy sobie w stanie dobrze przypomnieć.Noritoshi - 25 Październik 2012, 22:56 MG:
Interesowność szaleństwem czasami towarzyszy braku jakiegokolwiek apetytu na monotonne mijanie straconego czasu, czego skutkiem jest rychłe zaciekawienie się w napotykanych, całkiem losowo, zjawiskach. Dość lakoniczna wiedza na temat takowych zjawisk sprzyja wplątywaniu się w zawiłe ich skutki, wśród których bytowanie przysparza kolejne kłopoty. To tradycyjny mechanizm poszukiwania czegokolwiek i fascynowania się tym, gdy codzienność robi się nudna. Gdy do tego dojdzie całkowite oddanie się nowo poznawanej sprawie i niewygodnym jej efektom, sprawa się komplikuje. Tak właśnie naradza się obłęd.
Noc była jeszcze młoda, gdy pewien umysł (prawdopodobnie umysł, bo równie dobrze mogła to być dowolna inna siła wyższa) wykreował plan zemsty, którego doskonałość była równie nikła co jego wyjątkowość, ale wystarczająca, by mógł się udać. Niemniej jednak jego realizacja nie należała do najłatwiejszych, a kolejne części składowe w pewnych sytuacjach po prostu musiały zostać niespełnione.
Szelest kartek, muskanych powiewem wywołanym uchyleniem drzwi wybudził go z drzemki. Mętne oczy niechętnie wyjrzały na rozświetlany wschodzącym słońcem pokój. Dość szybko odnalazły postać, która przeciskała się przez framugę drzwi, bowiem te nie mogły się otworzyć szerzej z powodu kartonów ułożonych w nieładzie na podłodze.
- Znowu masz tu burdel... Czy choć raz nie mogę wejść bezproblemowo do twojego pokoju?!
Położyła herbatę na stoliku, a raczej na plik karteczek, pod którymi powinna się znajdować faktura ów mebelka.
Za każdym razem to przebudzenie nacierało na niego, gdy to zbyt długo się nad czymś zastanawiał. Jakby z przymusu chciało przekazać, że za długo wybiera miedzy czymś; za długo wpatruje się w coś bez namysłu lub, po prostu, za długo nie robi czegoś, co powinien.
Nogi poniosły go w kolejny cel jego ostatniej, kilkudniowej podróży wypełniającej stosy kartek, z której spora większość była pokreślona, a mimo to wciąż tkwiły tam ważne informacje z powodu którego (przynajmniej teoretycznie) nie tkwiły jeszcze w przepełniającym się koszu. Oto Aromatyczna Polana - tak przynajmniej niektórzy powiadają - byłą miejscem tkwiącym pod liczbą dzisiejszego dnia w jego kalendarzu, zapisana takim szlachetnym bazgrołem, że można by doszukiwać się tu tysięcy różnych wzorów logicznych, matematycznych, fizycznych... i cholera wie, czego jeszcze. Wpatrywał się już dłuższy czas w skałę znajdującą się w oddali, aż w końcu zdecydował się ruszyć, obrzucany kolejny raz słowami "Znowu masz tu burdel".
Trawa uginała się pod ciężarem najzwyklejszych trampków, których wygoda czasami dosłownie powalała na kolana - zmęczone dłuższym spacerkiem nogi nie miały siły iść dalej. Zatrzymały się w moment, jeszcze nieopodal krzaków otaczających polankę, gdy to rozbrzmiała muzyka z instrumentu osoby tu przebywającej. Wyciągnął ręce z kieszeni, wyjmując zapalniczkę i paczkę fajek. Kilka zgrabnych ruchów, świadczących o trochę trwającym już nałogu, i dym z papierosa unosił się na wietrze, wydobywając się z tutki tkwiącej w ustach, goszczących na bladej buzi, muskanej kosmykami blond włosów. Jest średniego wzrostu, wyglądający jak najnormalniejszy człowiek. Ubrany w typowe dla młodzieży jeansowe spodnie, koszulkę i bluzkę. Posiada ze sobą wspomniany nóż. Z twarzy wygląda na jakieś 15-17 lat.
Zaciągnął się, niwelując herbaciane aromaty tego miejsca i ruszył dalej. Bez słowa, bez wyrazu twarzy, takiego, który zdradziłby jego zamiary. Szybki krok nieco zagłuszał cichsze brzmienia instrumentu, dobiegające do jego uszu. To, że miała ogon i pionowe źrenice ani na chwile go nie ruszyło, ani tez nie zastanowiło. Co jakiś czas zaciągnął się powtórnie papierosem, tak szybko jakby chciał go dopalić jak najszybciej. Znalazł się kilka metrów od nieznajomej i rzucił w powietrze jeszcze iskrzącym się szlugiem, po czym w mgnieniu oka (Błysk Światła*) znalazł się za plecami kociaka, ciskając w okolicę jej szyi zatruty, paraliżującym jadem pewnego zwierzęcia, szpikulec noża, którego dobył nim jeszcze pokaz jego szybkości się zaczął.
Tylko szybka i odpowiednia reakcja nieznajomej pozwoliłaby na możliwość uniknięcia tego niespodziewanego ataku. Gdy owy dobiegł końca, pozostało mu być w niemal całkowitym bezruchu, łapiąc w wolną dłoń rzucony, zapewne już zgaszony papieros. Jeśli się udało się ją zatruć, pozostaje mu stać tak jak kołek przez kilka minut i zająć się swoją ofiarą. Jak nie - no to coś będzie musiał wymyślić, by nie stać się jej ofiarą...
Myśli spoczęły na zgadywaniu czy papieros się jeszcze tli, czy już nie, przerwanym kolejnym napływem pokoju zagraconego papierami i kartkami.
* - Błysk Światła - potrafi przemieścić się z prędkością bliską prędkości światła na niewielką odległość, po czym wykonać proste ruchy (już z normalną szybkością) w czasie nie dłuższym niż jedną sekundę. Po tym czasie następuje silny paraliż całego ciała i postać jest niezdolna do poruszania się, co trwa kilka minut.Anonymous - 26 Październik 2012, 17:19 Temat postu: Łąki c.dGrała, pochłonięta w pełni przez melodię, nie docierało więc do niej do końca to, co działo się wokół. Nawet nie zauważyła, jak nieznajomy do niej podchodził.
Kątem oka zauważyła jakiś błyskawicznie szybki ruch. Jej oczy otworzyły się szerzej, gdy uświadomiła sobie, jak nikłe są jej szanse na uniknięcie ciosu tak szybkiego i tak precyzyjnego. Ale Mira nigdy, ale to nigdy nie poddaje się bez walki. Uskoczyła tak szybko, jak potrafiła, w grę bowiem wchodziło jej życie. Zacisnęła oczy, modląc się, żeby jej się udało.
Niestety, nie udało jej się, a przynajmniej nie do końca. Jedynie co, nóż nie trafił w szyję, a w ramię
Poczuła, jak ostrze noża głęboko rozcięło jej skórę i przeszył ją ból. Krzyknęła głośno. Ułamek sekundy później upadła na ziemię nieruchomo, sparaliżowana, wygięta pod dziwnym kątem. Ze zranionego ramienia ciekła krew.
-Nóż... był zatruty- uświadomiła sobie nagle Mira.
Chciała krzyczeć z bólu, jednocześnie wołać o pomoc, albo chociażby się ruszyć, ale nie mogła zrobić nic. Kompletnie nic. Jedynie co, to narastała w niej złość, że jest taka bezsilna, i ogromna obawa przed tym tak przeciętnie przecież wyglądającym mężczyzną, którego w gruncie rzeczy można było nazwać chłopakiem.
Rzeczą, którą muzykantka zauważyła z zaskoczeniem, było to, że nieznajomy także stał bez ruchu, jakby i on był sparaliżowany.Anonymous - 16 Listopad 2012, 17:15 Zamachnęłam się skrzydłami.
Nawet z dalekiej odległości wyczuwałam zapach herbacianych krzewów.
Uśmiechnęłam się i złożyłam skrzydła.
Spadałam w dół na złamanie karku.
Uwielbiam ten manewr - wiatr we włosach, szum w uszach...
Ale wiedziałam, że nie mogę sobie pozwolić na zbyt długą przyjemność.
Drzewa przybliżały się w zastraszającym tempie.
Wypatrzyłam przerwę pomiędzy drzewami i powoli rozłożyłam skrzydła.
Wyciągnęłam przed siebie ręce i przekoziołkowałam parę metrów.
Wstałam, otrzepałam się i ruszyłam przed siebie.
Naszła mnie chęć na odwiedzenie mojego ulubionego miejsca - Aromatycznej Polany. Uwielbiam siedzieć w cieniu drzew i oglądać inne istoty.
Usłyszałam melodię, graną bardzo umiejętnie na jakim instrumencie strunowym - nigdy nie potrafiłam rozróżniać tych fajnych rzeczy, z których wydobywają się dźwięki.
Podeszłam bliżej. Dziewczyna z rudymi włosami związanymi w dwa warkocze, stała na polanie i grała na skrzypcach, tak myślę. Miała ogon, a więc na pewno dziewczyna należy do rasy Dachowców.
To była piękna melodia.
Zauważyłam wysokiego mężczyznę, z blond włosami i długim, białym płaszczem. Nie wiem, czemu ale czułam, że ma złe zamiary. Podszedł do muzykantki zaskakująco szybko i chyba coś rzucił w jej kierunku.
Twierdzę to tylko po reakcji kotki, bo ja sama nic nie zauważyłam.
Artystka upadła na ziemię, zaczęła krwawić.
Ale blondyn się nie poruszył.
Nie wiedziałam, co mam zrobić.
Biec i ją zabrać? Nie, to nie wchodzi w grę. Nie dysponowałam żadną bronią, a szybkości nie brałam pod uwagę. Widziałam przecież, jak nieznajomy bezproblemowo położył Dachowca.
Cóż...
Pozostało mi tylko patrzeć się, co wydarzy się dalej.
Jestem pewna, że to mi się nie spodoba...Noritoshi - 19 Listopad 2012, 21:24
Zgaszony na wietrzej, jeszcze dymiący papieros spoczął mu na dłoni, Nie odczuwał jak jego końcówka spoczywa w części na jego skórze, przypalając ją - paraliż na to mu nie pozwalał.
Pod nim jak kłoda zwaliła się dziewczyna. Tylko po co było mu ją tak brutalnie obezwładniać? Po co to wszystko?
Trucizna działa dość prosto. Na początku ofiara czuje tylko i wyłącznie ból związany z samą raną. Dopiero po chwili może zauważyć, że ten ma charakter szczypiącego. Trucizna dostaje się wgłąb skóry, do mięśni i krwiobiegu. Nie jest jej wielka ilość, ale do celu jaki spełnia wystarczająca. Tam już rozkłada się się jak zawał - wchodzi w reakcje z hemoglobiną, zmniejszając jej chłonność w tlen. Tak, prawidłowym są domysły, ze jest zbudowana na bazie węgla. Wystarczy trafić w tętnice szyjną, a ofiara prędko padnie nieprzytomna, z niedokrwionym mózgiem. Ale nie dzisiaj - dziś trafiła tylko w ramie i minie sporo czasu nim doprowadzi do nieprzytomności - właściwie to sama z siebie do niej nie doprowadzi, ale powstała rana już prędzej.
Na jej nie- a jego szczęście, nie tylko to zadanie spełnia trucizna. jak już wspomniałem, ból narasta i ukierunkowuje się w chyba najgorsze z możliwych - szczypie jak cholera i odruchowo człowiek chce się podrapać, a jednocześnie boli tak, że nie wie gdzie się podziać. To na pewno zmniejszy jej chęci do bronienia się oraz zgubi uwagę pobliskich istot.
Właśnie, pobliskich. Póki co nie dostrzegał obserwatora - miał zbyt małe pole widzenia, a sam słuch na niewiele się zdawał. No ale przecież on nic złego nie zrobił, jeszcze jej nie gwałci ani nie zabija... czegóż więc miałby się obawiać?
Czas mijał, minuta za minutą, minie ich jeszcze kilka nim zdoła się poruszyć. Idealna sytuacja by również uchodzić za ofiarę - przecież on tylko palił szluga! I jeszcze przez nią się oparzył!
Tak, właśnie takim myśleniem charakteryzuje się ten kilkunastoletni chłopak.
Anonymous - 20 Listopad 2012, 16:49 Temat postu: PolanaMijały minuty, a Mira wciąż nie mogła się poruszyć. Mało tego, uciążliwy ból ramienia z głuchego zmienił się przeraźliwe szczypanie, co utwierdziło ją w przekonaniu o zatrutym ostrzu. O ile wcześniej chciała krzyczeć z bólu, o tyle teraz mogłaby z tego powodu wyć. Ale wciąż nie mogła wykrzstusić ani słowa. Przemknęło jej przez myśl, że może ktoś jej pomoże. Zdawało jej się, że słyszała jakiś szum... Ale narastający ból szybko sprawił, że skupiła tylko na nim swą uwagę.
- Nie, nie - skarciła się w myślach - Nie wolno mi się poddawać. Myśl o czymś innym, myśl o czymś innym...
Mimochodem zauważyła, że trzymany przez przybysza papieros - o ile dobrze widziała z tej perspektywy - przypala mu rękę. Uśmiechnęłaby się złośliwie, gdyby mogła. I znów zastanowiło ją, czemu i on stoi tak i stoi.W dodatku nie wygląda na to, żeby zamierzał się ruszać. No chyba, że chce ją w tej niepewności trzymać godzinę albo dłużej... Oby nie. Naprawdę ciężko było wytrzymać to szczypanie połączone z okropnym, denerwującym swędzeniem. Mira pozwoliła wędrować swym myślom do woli, uznając, że ma dużo czasu. Od czasu do czasu jej myśli znów wracały na utarty tor - ból w ramieniu.Anonymous - 20 Listopad 2012, 18:48 Wdech, wydech, wdech, wydech...
Powoli zaczynałam wpadać w panikę.
Masz teraz szansę, aby uciec!!! Zwiewaj!!!No rusz się!!!
Mój instynkt samozachowawczy wrzeszczał na mnie, żebym uciekała, gdzie pieprz rośnie. Wiedziałam, że ma rację.
Nie wiem, dlaczego ten mężczyzna stał, jak sparaliżowany, ale faktem jest, że na pewno mnie zauważył.
Wracały wspomnienia...
Nieprzytomna dziewczyna...uratowana z laboratorium...
Nie pomogłam jej tak zostawić!
Dobra! Spokój!
Facet stoi w bezruchu, mam szczerą nadzieję, że jeszcze trochę postoi.
Dziewczyna - także.
Ale czemu się nie rusza? Zwykle ranne zwierzęta tarzają się po ziemi...
Skoro ona nie...
Może...trucizna??
Ach, cudownie, mam zwiewać z dziewczyną nieruchomą jak kłoda..
Dobra, w najgorszym wypadku skończy się moje interesujące życie.
Przynajmniej będę miała co wspominać.Taaa...
Uśmiechnęłam się i zrobiłam krok do przodu.
Nic. Żadnej reakcji.
Podbiegłam do nieruchomej muzykantki.
Nadal żadnej reakcji.
Szybko podniosłam ją. Nie jest aż taka ciężka. Ale lekka też nie.
Dam radę lecieć najszybciej jak mogę z jedną osobą przez kilka, góra kilkanaście minut.
A potem będę musiała gdzieś wylądować...
Trudno...
Zamachałam skrzydłami i wzniosłam się w górę.
Poleciałam w dal ze sparaliżowanym Dachowcem na rękach.
A raczej chciałam polecieć, bo on się poruszył.Noritoshi - 20 Listopad 2012, 22:56 Stał w bezruchu, aż w końcu zauważył ruch w pobliżu, kątem oka. Wiedział, co się świeci, ale nie, nie pozwoli na to, nie!
Podeszła do nich dość blisko, a wtedy palce jego wyciągniętej dłoni się poruszyły, chwile potem nadgarstek, a papieros spadł na ziemie. Poczuł piekący ból z niewielkiej, ale jednak, rany. Potraktował ją wyplutą śliną i przeniósł zainteresowanie na dziewczyny - jedna drugą chciała zabrać.
- Nie! Ona jest m o j a ! - Krzyknął, popychając tą skrzydlatą postać gdziekolwiek, byleby jak najdalej od Miry. - Jak śmiesz!
Wzrokiem prędko próbował odnaleźć swój nóż - znalazł go po kilkusekundowej, nerwowej penetracji trawy, porastającej tą polanę.
Podszedł do rannej Miry i oceniał postęp trucizny, co zapewne zaczęła mu powtórnie przerywać Vira.
- Dlaczego... Miało Cię tu nie być!
Kolejne słowa oburzenia, pokazujące jak bardzo jest niezadowolony z przebiegu wydarzeń. A wszystko sobie przecież zaplanował... Niewątpliwie jego psychika jest dość specyficzna, a on sam pokojowy nie jest.
Palce solidnie zacisnął wokoło rączki ostrza, będąc w gotowości do jego użycia. jedną moc już pokazał - Błysk Światła - czy potrafi coś jeszcze? Jakiej rasy jest tak właściwie, czy to jeszcze człowiek? Na pewno na takiego wygląda.
- Odejdź, albo.. giń! - Posłał kolejne krzyczące słowa w kierunku skrzydlatej. Działała mu na nerwy, na tyle bardzo, że dostąpił samookaleczenia - ostrą częścią noża (al e nie szpikulcem) zaczął drapać się po ranie powstałej od papierosa, na tyle mocno, ze tylko pogarszał jej stan.
Anonymous - 21 Listopad 2012, 18:40 Temat postu: c.dMira usłyszała jakiś szelest, a następnie kroki, ale nie potrafiła określić z której strony one dobiegają. W tej chwili mało ją to w gruncie rzeczy interesowało. Miała pewne problemy z uporządkowaniem swoich chaotycznych myśli. Czuła się dziwnie, jakby wszystko odrobinkę wirowało...
Raptem dostrzegła jakąś dziewczynę, która ku niej biegła. Elementem, który niewątpliwie rzucał się w oczy, były jej ogromne, pierzaste oraz zaskakująco białe skrzydła. Cyrkowiec, pomyślała. Dziewczyna pochyliła się nad nią i wtedy Mira dostrzegła rysy jej twarzy. Miała proste, brązowe włosy związane w kucyk po lewej stronie głowy, fioletowe oczy, mały nosek oraz wąskie usta. Mira dostrzegła w jej oczach pobłyskującą inteligencję oraz szczerość i to jej wystarczyło.
- Jakie to irytujące, gdy nie można mówić. Wykrzyczałabym cały ten ból z siebie. - rozmyślała Mira, czując ogarniającą ją wściekłość na tego nieznajomego, który ją zatruł. Tym samym wściekłość pomogła jej odzyskać - przynajmniej częściowo - jasność myśli.
Usłyszała krzyk tamtego i zobaczyła, jak skrzydlata postać jest odpychana. Co on krzyczał?...Ona jest moja?... Ona jest moja?! Cóż za...!!! Nie, na to brakuje słów!...
W Mirze aż się coś zagotowało, ale bolesne szczypanie przywróciło ją do porządku. W tej chwili raczej nic nie zdziała. Może tylko pozostać obserwatorem.
Niestety, jej pole widzenia stanowczo się ograniczyło, gdy zemdlała z bólu wywołanego przez ramię. Zdążyła jeszcze tylko zobaczyć, jak ten chłopak do niej pochodzi, ale wtedy zrobiło jej się wszystko jedno.