Anonymous - 13 Marzec 2012, 23:28 Dała sobie wyjąć z paszczęki zarówno łapę jak i rękaw no i oczywiście jakoś niekoniecznie chcąc odkrywać prawdziwy powód wsadzenia ich w tamto miejsce, tylko uśmiechnęła się szeroko i odparła:
- Nie!- zaśmiała się, po czym po krótkim namyśle dodała jeszcze z tym samym bananem od ucha do ucha- Ja wsadziłam sweterek i koniec palca w s k a z u j ą c e g o, podczas gdy niemowlak włożyłby kciuk, ot co, Jaśnie Hrabio!- I była to jak najbardziej kwestia wypowiedziana głosem poważnym, mimo, że wesoła, rozradowana wręcz minka stanowczo temu przeczyła. No, ale było nie było, Ciel to dziwne dziecko. Aczkolwiek troskę Luisa o jej szczenięce zachowanie uznała za całkowicie normalną- Ale misie pluszowe są ładne.- dopowiedziała jeszcze po chwili, unosząc lekko głowę i mrużąc oczy od słonecznych promieni, gdyż te raczyły zawędrować do jej ślepek. To nic, że uwaga była całkowicie nie na miejscu, nie rozmawiali przecież o misiach. Ciel jakoś niezbyt się tym przejęła.
Zastanowiła się chwilę. Po tym zastanowieniu, którego przedmiotem było naturalnie to, czy zna jakąś dobrą ciastkarnię w najbliższej okolicy (a które to zastanowienie trwało dosyć długo, w sumie przecież ciastkarni jest dużo i nie zawsze da się zdecydować GDZIE iść, bo wybór jest zbyt duży), stwierdziła, że dobrych ciastkarni jest tak dużo, ze może dobrze (lub też najlepiej) zrobią, udając się do tej, którą wskaże im wyliczanka. Albo w ogóle mogą iść do pierwszej knajpki/ciastkarni/restauracji, w końcu chyba wszędzie są ciacha. A, fakt. Nie zawsze dobre. Teraz wymagało to JESZCZE głębszego przemyślenia. Tylko tym razem Ciel postanowiła nie tracić na nie czasu i tym samym nie przedłużać radosnej chwili milczenia, a po prostu podzielić się na głos swoimi myślami i w ten sposób przyspieszyć moment, w którym to nareszcie znalazłaby się w ciastkarni, z cicachem i już nie głodna. W sumie to może nawet była głodna. Ale tego to już tak nie była pewna do końca, bo głodu jako-takiego nie czuła, ale przecież głód na ciastka był zawsze i niezmiennie bez względu na wszystko. No to była głodna, czy nie...? Nie wiem. Tyle tylko, że ogromnie, ogromnie chciała zatopić kiełki w ciachu.
Kiedy zaś Luis zadał pytanie, popatrzyła na niego, jak na wariata, oczywiście żartem i z uśmieszkiem.
- No pewnie!- kto by prosił o to, o co ona raczej prosić powinna? W sumie przecież w tym momencie mógł to być raczej szczyt jej marzeń. Nie musi się męczyć, a w dodatku zyska kuupę fajnej zabawy i śmiechu.- Haaa!- zawołała z radosnym uśmiechem, obiegając Luisa, łapiąc go za ramiona i wdrapując mu się na plecy.
- No, coś tam zapewne znam. Chodźmy, zastanowimy się po drodze.- powiedziała radośnie, sadowiąc się wygodnie na ramionach Luisa i opierając mu podbródek na głowie. To ostatnie to zapewne tylko na chwilę, bo gdy zacznie iść, to może trochę trząść, ale chwila też dobra. I nie musi wysilać nóg, o! Lepiej to chyba być nie mogło.
[z/t]Anonymous - 15 Marzec 2012, 15:11 - Cichaj, to niepoważnie wygląda, i tyle, nie będę się prowadzał z niepoważną pannicą. Poza tym znieładnisz sobie rękaw - zabuczał wcale przyjaźnie, po czym pozwolił sobie na ostatnie potarganie grzywki Ciel. -Lalki lepsze - pozwolił sobie się nie zgodzić i niech nikogo jego zdanie nie zdziwi, wszak był marionetkarzem i nie widział nic dziwnego w tym, że jako dziecko bawił się lalkami (zanim zaczął się bawić Marionetkami - serce na chwilę mu się ścisnęło na wspomnienie jego pierwszego dzieła, Charlotte, ale odegnał szybko smutek - wspomnienie pierwszej Szmacianki było w jego pamięci już bardzo zatarte), a jak ktoś będzie miał jakieś wątpliwości, to najwyżej dostanie w ryj. Na tym punkcie był trochę przewrażliwiony, ale mało kto o tym, dzięki bogom, wiedział.
Poczekał chwilę, aż dziewczę usadowi się na jego karku, po czym spokojny krokiem, aby Ciel czuła się tak komfortowo, jak to tylko możliwe oraz po to, by przedłużyć przechadzkę, podreptał w kierunku miasta.
[z/t]Anonymous - 19 Maj 2012, 17:47 Dzisiejszy dzień zaliczał się do tych wyjątkowych, kiedy Larissa miała zadziwiająco dobry humor. Zaledwie wczoraj odwiedziła dostawcę swojego ulubionego smakołyku, a ponadto odbyła dziś już swoją popołudniową drzemkę. Więc wyspana i najedzona, powolnym krokiem kroczyła po leśnej dróżce, otoczona zewsząd przeróżnymi gatunkami malin. Spojrzała w górę, z zapartym tchem przyglądając się niebieskiemu niebu, które zachwycało ją za każdym zrazem, kiedy tylko pojawiała się w Krainie Luster. Było tak inne od tego, które oglądała od najmłodszych lat i dziwiła się, czemu jej rodzice nie wybrali tego miejsca na dom, skoro było tu tyle kolorów. Z drugiej strony, obecnie dziewczyna nie była lepsza, a to za sprawą najzwyklejszego w świecie lenistwa, które nie pozwalało jej bawić się w długie i kłopotliwe przeprowadzki. W każdym razie, idąc już tak dłuższy czas, zapragnęła gdzieś usiąść. Nie można był tego zwalić na ból nóg czy zmęczenie, gdyż fizycznie nie było to możliwe. Po prostu, taka sobie zachcianka by na chwilę spocząć w jednym miejscu. Los czasem naprawdę jej sprzyjał, gdyż jakby na zawładnie, kilka metrów przed nią dostrzegła widocznie doświadczoną przez lata drewnianą ławkę. Och, czyż nie mogło być lepiej? Nieco przyspieszając, już po chwili stała przy wymarzonym siedzisku i nie czekając długo, wyjęła z torebeczki białą, materiałową chusteczkę, którą równiutko rozścieliła na drewnianej powierzchni, by zaraz wygodnie na niej usiąść. Ręką lekko otrzepała miejsce obok siebie, by tam posadzić swoją małą, porcelanową towarzyszkę. Poprawiła jej błękitną suknię i jasne, zadbane loki. Teraz mogła w spokoju posiedzieć, ciesząc się tym, iż słońce siedzi ukryte za chmurami i nie nęka jej swoją jasnością. Przymknęła więc lekko oko, odchylając nieznacznie głowę do tyłu i zaczęła rozmyślać o wszystkich, mniej lub bardziej znaczących rzeczach.Anonymous - 20 Maj 2012, 11:23 Alexis szedł powoli, z uśmieszkiem na twarzy, który wyłonił się na wskutek rosnącej satysfakcji z faktu, że chłopakowi udało się wymknąć z domu bez nadzoru Ainsleya i na razie nic nie wskazywało na to, by sługa go szukał (a gdyby tak było, arystokrata niedługo cieszyłby się wolnością). Wszelkie oficjalne dodatki ubioru pozostawił w domu, nie licząc pasa, który stał się już nieodłączną częścią wizerunku chłopaka. Szedł więc jedynie w białej, eleganckiej koszuli, byle jakich, czarnych spodniach i długich do kolan butach z małym obcasem. Rogów, oczywiście, nie mógł schować, ale nie przejmował się tym akurat dzisiaj, wszakże nie planował spotykać nikogo, a tym bardziej nikogo, kto z wiedzą o rasie Alexa mógłby uczynić coś złego. Inna rzecz, że on sam nie miał na to żadnego wpływu, ale wydawało mu się, że jest inaczej i może pozostawmy go w tej błogiej nieświadomości.
Las wydawał mu się atrakcyjnym miejscem do odpoczynku, szczególnie, że krokami Alexa kierowała tłumiona ciekawość, jak wygląda Kraina Luster - w życiu swoim zaznał pełni uroków jedynie Otchłani. Może i było to wygodniejsze, choć obecnie mieszkał w tej urokliwszej Krainie ze względów bezpieczeństwa, nie da się ukryć.
Hej! To miało też swoje wady! Na przykład, Kraina Luster była dla niego zbyt głośna i za mało czerwona. Podrapał się po głowie, starając to sobie wyobrazić, po czym - uznawszy podjętą czynność za wybitnie idiotyczną - potrząsnął głową i przyspieszył kroku.
Niedługo potem jego oczom ukazała się ławka. Nie skupił na niej uwagi, jako na obiekt otoczenia, którym mu się wówczas wydał. A samej ławce, cóż, pospolitości odmówić było nie sposób. Myśl ta wywołała w Alexie mały pokład radości, który jednak nie ukazał się na jego twarzy. Powiódł wzrokiem po otoczeniu - jego źrenice skurczyły się gwałtownie - i dostrzegł siedzącą na owej ławce dziewczynkę. Cóż, oczywiście nie mogło pójść tak, jak planował, nie mógł nie spotkać nikogo i wrócić wesoło do domu, nim ktokolwiek by się zorientował, że go nie ma... No, ale nie ma co o tym rozmyślać, rzecz się stała, teraz nic na to nie poradzi.
- Witaj - przywitał się kulturalnie gdy tylko podszedł bliżej, kłaniając przy tym. Szybko omiótł niewielką postać wzrokiem. Była nie wyższa od niego, to na pewno, może nawet równego wzrostu? Szczupła, o niezbyt zdrowym wyglądzie. Alexisowi szybko przeszło przez myśl, że swoje musiała już przeżyć, podobne jak i on zresztą. Chwilę potem zerknął na towarzyszkę dziewczynki i jej niezwykłe loczki. Zrobiły wrażenie na detaliście, jakim był chłopak. Przypomniawszy sobie o swoich rogach pogodził się z faktem, że będzie to kolejna rozmowa nie należąca do tych najswobodniejszych... Z drugiej strony, miło jest się czasem pomylić. Przez tę myśl na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, odsłaniający białe zęby.Anonymous - 20 Maj 2012, 14:07 Tak jak usiadła, tak już siedziała przez dłuższy czas. O dziwo, owa czynność w żaden sposób nie nudziła dziewczyny, wręcz przeciwnie! Bardzo lubiła przesiadywać w miejscach tak spokojnych i cichych, a zarazem na tyle oddalonych od jej domu, by móc nieco zmienić otoczenie, na dodatek gdzie nie było żadnych istot żywych. Więc delektowała się tą słodką chwilą, rozmyślając i analizując przeszłe czasy, przy okazji zastanawiając się, co teraz dziej się w jej życiu, jednak nie przejmując się za bardzo tym co ja czeka. W końcu jak się głębiej zastanowić, wszystkiego, co ją kiedyś spotkało dało się uniknąć. Gdyby nie była tak ciekawskim dzieciakiem i nie chciała poznać reszty Szkarłatnej Otchłani, kto wie, jak jej życie wyglądałoby teraz. Może nadal żyłaby z rodzicami, swoje wędrówki ograniczając tylko do domowych korytarzy? Albo odeszła od nich, żyjąc nadal w krainie z czerwonym niebem, jako najzwyklejszy w świecie przedstawiciel Szklanych ludzi? Scenariuszy mogłoby być bardzo wiele, jednak czy był senes rozmyślać nad tym, co mogło się stać, a co nie stało? Przeszłości nie dało się zmienić, jednak całkiem inna sprawa jest, jeśli chodzi o teraźniejszość. Tu można mieć jeszcze wpływ na to, co stanie się z dalszym życiem. Chociaż trzeba przyznać, że codzienność Larissy zawiewała nieco nudą, już od dłuższego czasu nie poznała kogoś nowego. Nie żeby zależało jej na kontaktach z innymi ludźmi, chodziło raczej o zakradającą się coraz częściej do jej życia monotonię. A skoro nie jest się pewnym, co chce się zrobić chociażby następnego dnia, co tu dopiero planować dalszą przyszłość. Białowłosa zdając sobie sprawę z całkowitej bezsensowności swoich co niektórych przemyśleń, westchnęła cicho, nie będąc już pewna czy takie miejsca na pewno dobrze na nią działają. Mimo to, oczko nadal miała zamknięte, nie myśląc już o niczym. Wtem, usłyszała, iż coś się zbliża. Może to dlatego, że owe przymkniecie powieki już dawno w pewien sposób zmieniło się w sen, jednak nie zareagowała na usłyszane odgłosy. Nastąpiło to dopiero wtedy, gdy ktoś się grzecznie przywitał. Odchyliła głowę do przodu i otworzyła oko, dokładnie lustrując postać stojącą przed nią. Młody chłopak, zdaje się na pierwszy rzut oka z wyglądu młodszy od niej, jednak, kto go tam wie? Ona sama ma już swoje lata, nadal wizualnie przypominając małą dziewczynkę. Kontynuując jednak, chłopczyna raczej szczupły, podobnego wzrostu i… Mający rogi? Cóż, normalnie by się nie zdziwiła widząc przedstawiciela jego rasy w jakimś innym miejscu, ale tu? W lesie? Ciekawe, ciekawe. Chyba, że ktoś mu te rogi dodał i tyle? W każdym razie nie miała najmniejszego zamiaru pytać o owy dodatek na głowie, nawet nie wypadało. A skoro o tym mowa, zdała sobie sprawę, że nadal po tak długim czasie, nawet się nie przywitała.
- Witam. - powiedział, lekko spinając głową. Może dzisiejszy dzień stanie się jeszcze lepszy, lub wręcz przeciwnie - osobnik przed nią popsuje jej humor? Cóż, to się okaże. Zdziwiła się tylko, widząc pojawiający się nic z tego, ni z owego uśmiech na twarzy chłopaka, który według niej nie był niczym uzasadniony. W zasadzie nie było to nic dziwnego, chłopak przecież mógł uśmiechać kiedy tylko zechce.
- Może usiądziesz? - zapytała po chwili, dziwiąc się samej sobie, że proponuje to chłopakowi. Czyżby zwykłe siedzenie powoli zaczęło ją nudzić? Z drugiej strony, nie miało to już większego znaczenia, teraz tylko czekała na jego reakcje.Anonymous - 23 Maj 2012, 16:05 Jakże się w tym różnili... Dla Alexisa niewyobrażalne było siedzieć i zastanawiać się, co byłoby, gdyby. W jego wychowaniu wyraźnie, używając metod bolesnych i okrutnych, zaznaczono jak niebezpieczne jest patrzenie wstecz. Ostatecznie kiedy za często oglądasz się za siebie, ktoś korzystając z nieuwagi zaatakuje cię w żałośnie prosty sposób – od przodu. A wtedy porażka będzie trzy razy cięższa.
Zakołysał się na piętach, chcąc rozładować napięcie, które wspomnienie jego upadków wywołało w ciele. Utrzymywał jednak uśmiech, w końcu podobno był on zdrowy. Obserwując dziewczynę starał się wydedukować coś z jej wyglądu, ale oczy nie reagowały zbyt dobrze na dobrą pogodę. Ot, po prostu zbyt dużo światła oślepiało chłopaka. Okazywał to poprzez ciągłe mrużenie oczu. W innych warunkach byłoby to bardzo niebezpieczne, ale on akurat nie spodziewał się ataku.
- Dziękuję – powiedział uprzejmie, skłaniając lekko i na krótko głowę, po czym zajął miejsce koło Larissy. - Nazywam się Richie, a ty? - Przedstawił się wymyślonym imieniem, ponieważ w gruncie rzeczy nie odczuwał potrzeby zawiązywania bliższego kontaktu z dziewczyną, przynajmniej na razie. I nie zamierzał psuć swojej ucieczki wygadując na prawo i lewo, jak nazywa się naprawdę... Choć nie wypadało to dobrze przy bezpośrednim spotkaniu – zazwyczaj charakterystyczny wygląd i tak go zdradzał. Nie był szczególnie sławny, nie o to chodzi. Po prostu jeśli ktoś go szukał, to znajdował i niezależnie od podjętych środków ostrożności. O wiele z kolei bezpieczniejszy był w Świecie Ludzi, o przeniesieniu się do którego myśl zaprzątała jego głowę dość często ostatnimi czasy. Musiałby jednak spiłować sobie rogi do zera (w trakcie podobnej operacji przed jej zakończeniem zdążyłby umrzeć z bólu plus minus dziesięć razy) albo ukryć je za pomocą magii tudzież innych, podobnych środków. No, albo uchodzić za dziwaka. Żadna z tych perspektyw nie była zbyt kusząca,l szczególnie, że akurat tę część swojej aparycji lubił... nie była ona typowo dziecięca, jak reszta jego ciała, która jako istne przeciwieństwo, była głównym obiektem kompleksów chłopaka. Oczywiście, jeśli w jego przypadku można mówić o kompleksach. Zdarzało się, że coś mu się nie podobało, ale nigdy nie użalał się nad sobą; zawsze robił coś, by to zmienić. Akurat na wzrost niewiele mógł poradzić, ale i on bywał przydatny... Oho! Jego myśli zajęły się wyglądem na czas o długości nieprzystojącej twardemu facetowi, jakim mimo wszystko był. Stereotypy to jednak zło, tak więc nie warto się tym za bardzo przejmować.
Masochistycznym gestem skierował swoje spojrzenie w górę, ku słońcu, które – choć schowane za chmurami – i tak świeciło, zadając mu mały ból. Czasami szokowało, że w gruncie rzeczy Alexis wychował się „na słońcu” od zawsze. Choć nie da się ukryć, że w Otchłani warunki pogodę są troszeczkę inne... A zresztą... Jakie to ma znaczenie...?Anonymous - 29 Maj 2012, 22:42 Larissa nadal przypatrywała się osobie nieopodal, próbując wywnioskować coś z zachowania, czy chociażby wyglądu. Trzeba było bowiem przyznać, że chłopczyna nawet jak na tak dziwny świat, wyróżniał się za pomocą koloru włosów, jak i wcześniej już wspomnianych rogów. Koniec końców, białowłosa jedynce co ujrzała, to chwilowe bujanie się z nogi na nogę i widoczna niechęć do słońca. Cóż, to drugie niewątpliwie ich łączyło, gdyż ona sama za tym jasnym cudeńkiem nie przepadała. W końcu nie bez powodu ciągle miała przy sobie parasolkę i kapelusz, prawda? W każdym razie po chwili doczekała się reakcji chłopaka, który to zaraz uraczył ją swoją obecnością, siadając obok niej na ławce. Nie czekając długo, po chwili też zdradził swoje imię. Spojrzała na niego uważniej, jakby nie będąc do końca pewną, czy aby na pewno przedstawił się prawdziwym imieniem. Chociaż… Nie miało to większego znaczenia, nawet jeśli owe imię wymyślił na miejscu. Jakby na to nie spojrzeć, nie znali się nawet 20 minut, więc byli sobie najzwyczajniej w świecie oby i żadne z nich nie miało obowiązku zdradzać drugiej osobie, kim dokładnie są. Kontynuując jednak, sama Larissa postanowiła podać swoje prawdziwe imię , a przynajmniej te, które obecnie nosi, bowiem nadane przez rodziców zostało już dawno odrzucone.
- Larissa… – zaczęła powoli, nadal jednym okiem wnikliwie przyglądając się młodzieńcowi – Miło mi cie poznać. – dodała po krótkiej chwili, chcąc być miłą, gdyż przecież chłopaka tak naprawdę nie znała.
Po wypowiedzeniu tych paru, krótkich słów, zapadła cisza. Czy była niezręczna? Cóż, to już zależy od osoby, w każdym razie dla Larissy nie była ona niczym nadzwyczajnym, w końcu jest całkiem przyjemna. Siedząc tak, nagle słońce wyszło zza chmur… Można by powiedzieć, jak na złość, akurat tym dwóm osóbkom, które za jasnymi promykami nie przepadają. Teraz, już nawet kapelusz nie był wystarczającą ochroną i wprowadzić trzeba było nieco cięższy sprzęt. Białowłosa nie czekając długo, sięgnęła jedną z rąk po czarną parasolkę, którą po chwili rozłożyła. Fakt, była ona mała, jednak w zupełności wystarczała i w pełni wypełniała swoją powinność, chroniąc przed jasnością zadziwiająco dobrze. Zerknęła na chłopaka, swój dopiero co rozłożony sprzęcik, trzymając nie tylko nad sobą, ale i również nad swoim nowym towarzyszem. Może będzie mu to odpowiadać, może nie, jednak widząc jego wcześniejszą reakcję, obstawiała to pierwsze. W razie jednak, gdyby w jakiś sposób mu to nie odpowiadało, oczywiście nie będzie nalegać, tylko zabierze znad jego głowy parasolkę. Postanowiła jednak przestań rozmyślać nad tak błahymi i nieistotnymi rzeczami, w końcu miała pewien poważny problem i to nad nim powinna się dokładnie zastanowić.
- A więc co sprowadza cię do takiego miejsca, gdzie nie ma praktycznie ludzi? – zapytała po jakimś czasie, chociaż pytanie wydawało się co najmniej dziwaczne, bowiem chłopak mógłby zapytać ją dokładnie o to samo. Zacząć mimo wszystko jakoś trzeba, nawet takim zwykłym pytaniem.
Cóż, może również przyszedł porozmyślać nad czymś lub po prostu wyszedłna spacer? Być może zaraz dostanie odpowiedź.Anonymous - 1 Czerwiec 2012, 17:23 Założył nogę na nogę, jednak po męsku, opierając kostkę prawej nogi o kolano lewej. Wyciągnął się też wygodniej na ławce. Nie da się ukryć, że chyba zanadto przyzwyczaił plecy do zamkowych wygód (lub im przybliżonych), skoro siedzenie na zwykłej ławeczce było dlań trochę męczące. Przymknął oczy.
No, nie wymyślił tego imienia tak znowu na poczekaniu, posługiwał się nim jakiś czas. Nie ukrywałby też tożsamości, gdyby nie pewne zmuszające go okoliczności... Tak, to odpowiednia nazwa dla mojego problemu, stwierdził w myślach.
Obcy czy nie, tak naprawdę kultura wymagała podania prawdziwego imienia. Zasady te Alexis respektował, a jakże, ale po prostu miał własne priorytety. Słysząc imię dziewczyny - pomińmy już kwestię jego prawdziwości - uśmiechnął się, zaś na kolejne słowa skinął głową w wyrazie "mi również".
Dla Alexisa cisza nie tyle nie była niezręczna, co wręcz mile widziana i pożądana. Nie był to gadatliwy typ... Nie widział potrzeby, nie znajdował przyjemności. Nikomu to nie wadziło (nie licząc osób, które nie lubiły niezręcznych cisz, ale skoro ich tu nie było, to nie miały nic do gadania).
- Dziękuję - powiedział spokojnie, czując faktyczną wdzięczność za osłonienie jego niewinnego ciała przed okropnym działaniem promieni słonecznych. Cóż, nie całkowicie, ale dla chłopaka i tak miało to nie lada znaczenie. W końcu w tych czasach nikt o zdrowym rozsądku nie liczył tak po prostu na dobrą wolę ludzi, prawda? A może... może to ja jestem po prostu pesymistą...? - zapytał sam siebie w myślach chłopak. Szybko odrzucił jednak tę myśl. Był realistą, rozważał wszystkie możliwe
Słysząc jej pytanie, uśmiechnął się delikatnie.
- Być może właśnie to, że ich nie ma? - na poły stwierdził, na poły zapytał, tak czy siak Larissa odpowiedź otrzymała. Taka była prawda, nie okłamał jej, bo i nie miał po co. To, że nie powiedział całej prawdy (tak... tej o uciekaniu własnym służącym) było rzeczą kompletnie innej natury, niezbyt ważną, należy nadmienić. A przynajmniej Alexis nie uważał, że byłaby ona ważna dla Larissy, jego nowej, chwilowej (prawdopodobnie) towarzyszki.Anonymous - 6 Czerwiec 2012, 22:03 Słońce było wyjątkowo okrutne, nie zważając na nic i na nikogo świeciło coraz to mocniej! I jak tu nie pomóc chłopaczkowi obok, którego jaśniutka skóra błagała wręcz o odrobinkę cienia? Faktem jednak było, że rzeczywiście dobrowolna pomoc w tych czasach zdarzała się nader rzadko, co ja się nad tym głębiej zastanowić jest nieco przygnębiające. Pytanie "co będzie dalej?" napawa grozą, gdyż ludzkich zachowań przewidzieć się nie da i wraz z upływającymi latami są one coraz to gorsze. Wracając jednak, Larissa skinęła tylko głową, słysząc podziękowanie chłopaka. Siedziała sobie spokojnie, głowę odwracając i nieco przechylając w stronę swojej ukochanej lalki, która pusty wzrok skierowany miała na jakimś bliżej nieokreślonym obiekcie. Wszak, za dużo różnorodności tutaj nie było, w końcu zewsząd otaczały ich ogromne krzaki i umieszczone na nich maliny. Pomińmy już mniej znaczące owoce, jednak roślinność dookoła sprawdzała się świetnie, jako coś chroniącego przed oczami zbyt ciekawskich ludzi.
Położyła delikatnie dłoń na porcelanowej główce z uczuciem gładząc jasne loki.
- Rozmiem… - powiedziała, gdy dostała odpowiedź na swoje wcześniejsze pytanie. Zadziwiające, tutaj również byli zgodni. W końcu chodziło jej głownie o ciszę i spokój, a tam gdzie przebywa więcej niż dwie lub trzy osoby, utrzymanie tego błogiego stanu jest niemożliwe, gdyż zawsze znajdzie się ktoś, kto w jakiś mniej lub bardziej kłopotliwy sposób będzie przeszkadzać. Że też wpadli akurat na siebie, nie chcąc nikogo spotkać. Doprawdy, czy los był naprawdę na tyle kapryśny, by robić wszystko na odwrót?
- Trzeba przyznać, że brak tłumów jest jedną z niewielu pozytywnych cech owego miejsca. - przyznała po cichu, nadal intensywnie przypatrując się swojej lalce. Poprawiła jej sukienkę, a głaszczącą dłoń opuściła nieco niżej, by mieć możliwość małej zabawy, w formie nakręcania pojedynczych kosmyków na mały palec. Nie wiedziała, co miałaby dalej powiedzieć, więc milczała. W końcu lepiej nie mówić nic, niż trajkotać niczym katarynka na całkiem pozbawione sensu tematy. A zresztą, oboje przebywających tu ludzi cisza w żaden sposób nie krępowała, więc chwila bez wydawania żadnych dźwięków nie wydawała się specjalnie straszna, a wręcz przeciwnie! Uspokajała.Anonymous - 24 Czerwiec 2012, 09:24 A Alexis czuł narastającą w nim irytację na tę nieznośną gwiazdę. Czuł się potraktowany niesprawiedliwie, a jednocześnie wiedział, że musiał być głupi, żeby wychodząc na dwór dać się zaskoczyć przez słońce. Prychnął cicho.
Pokierował jednak swoje myśli nieco innym torem, mianowicie: skupił się na zauważonej czynności, którą wykonywała Larissa. Zaczęło go trochę intrygować to, z jaką czułością głaskała swoją lalkę. Oczywiście nie wyglądała najstarzej, ale i nie zachowywała się jak dziecko, tak więc chłopak zakładał, że lalka siedziała u jej boku jedynie w charakterze ozdoby, bądź milczącej towarzyszki.
Odpłynął na chwilę myślami w przeszłość. Nigdy nie spał z lalką czy pluszakiem... Nie miał takich zabawek. Jedynymi przedmiotami, z których mógł czerpać rozrywkę, były książki. Na początku był z tego powodu wściekły na wszystkich dookoła, ale potem dojrzał i uczynił je swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Gdyby to się nigdy nie stało, prawdopodobnie byłby innym człowiekiem, niż jest teraz... fascynujące, nieprawdaż?
Alexisa uspokajało to, że dogadywał się z Larissą. Nie był typowym człowiekiem konfliktu, a już zupełnie nie teraz. W końcu przybył tu, by odpocząć.
- Dorzuciłbym do nich powietrze. Ładnie pachnie - stwierdził dość oczywistym tonem. - Z kolei uważam, że bez żyjących owadów gatunków wszelakich byłoby tu o niebo milej - warknął, zrzucając z ramienia bezbronnego robaka, którego pojawienie się było powodem powstania wcześniejszej myśli.
On w ogóle nie lubił bliskości, a owady pozwalały sobie aż na za dużą. Poza tym, to, jak chodziły po skórze przyprawiało arystokratę o prawdziwe dreszcze. Nie, po prostu nie! Pomijając to, Alexis poszedł w ślady towarzyszki i również zamilkł, racząc się wcześniej przez siebie wspominanym zapachem, jaki miało tu powietrze.
/ Przepraszam, że musiałaś czekać tak długo.Anonymous - 3 Listopad 2012, 18:13 Cóż, fakt faktem, przed słońcem uciec się nie dało. Chcąc swobodnie poruszać się na zewnątrz jedyną możliwością jest nałożenie kapelusza i marsz pod osłoną materiału parasolki. Mając jedno i drugie, dyskomfort spowodowany światłem słonecznym jest minimalny. Można ewentualnie liczyć na łut szczęścia, w nadziei odnalezienia cienia. Jednak koniec na temat słońca, w końcu ile można?
Lalka siedząca u jej boku, faktycznie była czymś w rodzaju milczącej towarzyszki. Czasem słowa są zbyteczne, sama obecność wystarcza w zupełności. Zastanawiające jedynie mogło być to, co spowodowało takie przywiązanie do czegoś, co dla większości jest zwykłą zabawką? No własnie, może własnie to. Zaczęło się od zwykłej zabawy, następnie poprzez kolekcjonowanie, kończąc na fizycznym podobieństwie do tych porcelanowych piękności. Lalki są już nieodłącznym elementem jej życia, czy tego chce czy nie. Na szczęście, póki co w jej przypadku sprawdzała się opcja pierwsza.
Faktycznie, Larissa dogadywała się z chłopakiem obok nadzwyczaj dobrze. Nie żeby była specjalnie konfliktową osobą, lecz rzadko bywa by być zgodnym z kimś w tak wielu kwestiach. Cóż, tak czy inaczej nie narzekała.
Po chwili do jej uszu dotarło stwierdzenie, z którym - proszę, proszę - ponownie się zgodziła! Zapach był faktycznie przyjemny, nieco słodkawy, ale nie mdlący. Dopiero teraz zwróciła na tą uwagę. Może to własnie przez tą woń zbiera się tu własnie tyle owadów? W końcu każde miejsce ma plusy i minusy, a to miało zdecydowanie zbyt dużo pozytywnych stron, więc dojście do tych negatywnych jest tylko kwestą czasu.
- Zgadza się, do pełni szczęście wystarczy tylko pozbyć się tych nieszczęsnych owadów... - powiedziała, zrzucając małego pajączka ze swojej sukienki. Po chwili, gdy zapadła cisza, nagle poczuła znane jej pragnienie. Skoro i tak nie robiła tu nic konkretnego, tylko siedziała i rozmawiała, doszła do wniosku, że nic nie stanie się, jeśli opuści to miejsce i powróci do domu, by... pożywić się. Nie czekając długo, podniosła się i wzięła swoją lalkę na ręce, otrzepując jej i swoje odzienie. Spojrzała na chłopaka, i gdzieś w kąciku jej ust przemknął cień uśmiechu.
- Na mnie już pora, do widzenia. - powiedział uprzejmie i ruszyła w tylko sobie znanym kierunku.
[z/t]Anonymous - 30 Listopad 2014, 22:09 Nareszcie.
Czy można poczuć tak wielką ulgę na widok zwykłej ławki? Najwidoczniej tak. Kiedy jesteś wycieńczony, poobijany i w bardzo złym nastroju, wcale nie marzy ci się łóżko. Marzy ci się cokolwiek, co nie jest jakoś bardzo niewygodne.
Rana na nodze, choć wyczyszczona w napotkanej po drodze rzeczce, nadal lekko krwawiła i uniemożliwiała sprawne chodzenie. Udało jej się również wyczyścić szczątki - tak, to zdecydowanie dobre określenie - swojego zniszczonego swetra. Opadła na siedzenie z westchnięciem i było to najlepsze uczucie jakiego doznała od kilku ostatnich miesięcy. Przymknęła oczy i stwierdziła, że mogłaby spędzić na tej ławce kolejne kilka lat. Aż w końcu porządnie się wyśpi.
Wzięła do ręki jeden ze skrawków swetra i zastanawiała się czy użycie go jako bandaża będzie na pewno dobrym pomysłem. Może lepiej będzie wybrać się do Świata Ludzi i tam poszukać pomocy? Wiedziała gdzie może się udać - znała większość miejsc, gdzie można coś zjeść, umyć się i dostać parę groszy. W końcu po pamiętnej ucieczce miała dużo czasu, żeby nauczyć się jak przetrwać. Odłożyła materiał na bok.
Najpierw koniecznie trzeba odpocząć.Anonymous - 30 Listopad 2014, 23:11 Mijał kolejny dzień jego wędrówki. Kolejny równie bezsensowny, co poprzednie.
Z każdym zachodem słońca zdawał sobie sprawę z pustki, jaka rządziła jego światem. Dzierżąc w ręku parasol przemierzał kolejne krainy, ale było to bezowocne. Od paru dni nie udało mu się spotkać ani jednej żywej duszy, nie wspominając już o Parasolniku. Czy kiedykolwiek jeszcze jakiegoś zobaczy?
Oczywiście nie dawał za wygraną. Był to jego cel. Coś, co zmuszało go, aby budził się, co rano i dawało siłę iść dalej. Jednak przecież kojarzył fakty i myślał racjonalnie.
Powoli godził się z faktem, iż jedyna odpowiedź na to pytanie jest prawdopodobnie negatywna.
Krocząc tak niespiesznie, zauważył w oddali bliżej nieokreślony obiekt. Uchylił parasol i przyjrzał się dokładniej. Być może to jakieś stworzenie z racji tego, że się poruszało… Od dawna nie miał okazji rozmawiać z nikim innym niż Giselle, więc bez pośpiechu zaczął zbliżać się w tamtym kierunku.
- Bądź gotowa na wszelki wypadek. – mruknął cicho do parasolki.
Z każdym krokiem był coraz bliżej i mógł się lepiej przyjrzeć. Udało mu się już zauważyć, że znajduje się tam ławka, na której spoczywa jakieś stworzenie. Przystanął, kiedy znalazł się na kilka metrów od tej osoby. Była ranna i wyraźnie zmęczona.Anonymous - 1 Grudzień 2014, 15:43 Na ten moment, Nora mogła w zupełności stwierdzić, że nie potrzebuje nic więcej oprócz swojej nowej przyjaciółki - ławki. No dobrze, pierwszej prawdziwej przyjaciółki. Dobra, jedynej jaką ma.
Żadnej żywej duszy w ostatnich dniach? Przedstawiamy zatem prawie nieżywego Cyrkowca o iście intrygującym wyglądzie - w końcu nie zawsze jest dane widzieć oczom ludzkim coś, co prawie w całości jest kompletnie białe. Jedyne kolorowe oczy odznaczają się choć trochę na bladej twarzy, która uniosła się ku górze, kiedy tylko usłyszała zbliżające się kroki. Typowy wyraz konsternacji pojawił się chwilę później, kiedy już zrozumiała, że nieznajomy przystanął i jak gdyby nigdy nic po prostu się w nią wpatruje. Bez przesady, Nora nie jest eksponatem, który można oglądać, a tym bardziej podziwiać.
Sama jednak postanowiła bardziej przyjrzeć się towarzyszowi i na tę chwilę mogła określić, że jest on od niej zdecydowanie starszy i... dużo wyższy. Sama jak na dziewczynę posiada całkiem pokaźny wzrost, ale porównując ją do osobnika stojącego kilka metrów dalej, jest po prostu maleńka.
Jeszcze ten parasol. Spojrzała na chwilę w górę, jakby spodziewała się, że za chwilę poczuje na skórze chłodne krople deszczu, ale na nic takiego się nie zapowiadało.
Zauważyła, że mruknął coś do siebie pod nosem, ale stał zbyt daleko, żeby mogła cokolwiek usłyszeć. Może lubi mówić do siebie. Może planuje brutalne morderstwo, zwłaszcza, że zaistniała sytuacja całkiem mu sprzyja. A może jest po prostu szalony, jak reszta mieszkańców tej uroczej krainy?
Nie wiedziała, czego może się spodziewać, w końcu całkiem niedawno, tak po prostu, zaatakowało ją stado dziwnych zwierzątek. Przez chwilę pożałowała, że oddała Dumie swój nóż - była zbyt zmęczona żeby radzić sobie z trochę większym ostrzem.
Mimo to, starała się sprawić wrażenie przyjaźnie nastawionej. W końcu na ławce jest miejsce, może usiąść, opowiedzieć co go trapi, a Nora wysłucha to z uwagą na twarzy i będzie pocieszać, dopóki nie zrobi mu się lepiej.
Trzeba być optymistą!Anonymous - 1 Grudzień 2014, 16:33 Przypatrywał się drobnej osóbce, aż w końcu udało mu się pochwycić jej uwagę. Poczekał chwilę lustrując jej poczynania, lecz nie sprawiała wrażenia groźnej, albo choćby nieprzyjaźnie nastawionej. Tak jak on, jedynie przyglądała się.
Nie zauważył broni w rękach dziewczyny, ani choćby jakiegoś przedmiotu, którym mogłaby się posłużyć. Podszedł, więc bliżej nie widząc przeszkód. Istniało wiele możliwości, dla których mogła tu siedzieć.
Z wyglądu była interesująca, aby nie powiedzieć czarująca, bo przecież mu nie wypada. Jednak nie, co dzień spotyka się osobę, tak zatopioną w bieli jak ona. Skóra, włosy… jedynie oczy odznaczały się swoją nasyconą barwą. W każdej tęczówce inną. Nie mógł dopasować jej do żadnej rasy, więc wydawała mu się zarazem niebezpieczna i fascynująca.
Wprost niesamowity widok.
Skracając między nimi dystans, z każdym krokiem zastanawiał się, czy w ogóle wypada mu odezwać się do tej tajemniczej persony. Być może była tu sama, na kompletnym odludziu, gdyż nie życzyła sobie towarzystwa? Jednak była ranna i nie dało się nie zauważyć, że brakowało jej jakichkolwiek atrybutów, którymi mogłaby opatrzyć rany. Svart bił się z myślami, nie wiedząc, co począć, ale w końcu zdecydował się przystanąć naprzeciwko dziewczyny. Z bliska lepiej mógł zauważyć rany jak i blizny zdobiące jej ciało gdzie niegdzie. Uchylił parasol odsłaniając twarz, a co za tym idzie - dwa szkiełka, zwane oczyma. Mimo to wątpił, iż będzie zdawała sobie sprawę, z kim ma do czynienia.
- Khm. Wybacz panienko, jeśli przeszkadzam. Wydajesz się strapiona. Czy mogę ci jakoś pomóc? – wypowiedział słowa szybko z charakterystycznym dla siebie tonem.
Nie było, nad czym tu się rozwodzić. Gdyby ktoś spotkał jego pobratymca w potrzebie, udzieloną mu pomoc traktowałby z uznaniem. Poza tym nie warto szukać sobie wrogów bez powodu, a atakowanie dziewczyny było bezsensowne. Oparł parasolkę o ramię i wyczekiwał spokojnie odpowiedzi. Miał nadzieję, że dziewczę jest na tyle rozważne, aby go nie atakować, choć biorąc pod uwagę wątpliwy stan jej zdrowia, było to prawie pewne. Chyba, że to jednak była zasadzka. To by jedynie utwierdziło Svarta w jego nieufności.