Anonymous - 14 Czerwiec 2013, 19:11 - Kolejna fajna sztuczka! - Annie była szczerze zafascynowana. - Ale nie wbija ci się ten kijek? Jest dość... cieńszy niż ławka.
Pokręciła głową. Jakkolwiek niesamowitym trikiem jest balansowanie na tym czymś, jej nie byłoby wygodnie.
Na zgryźliwą uwagę odparła tylko:
- To BYŁ spacer, a teraz dotarliśmy do jego celu. Chyba że bardzo chcesz, możemy spróbować zgubić się w tutejszym labiryncie, tak w ramach chodzenia.
Jej tam było całkiem dobrze choćby i w tym miejscu. Po chwili jednak, ławka zaczęła ją ziębić.
- Skoro ty nie chcesz, ja skorzystam.
I przesiadła się na miejsce wcześniej oferowane zimnemu gościowi. W jej przekonaniu, usiadła na poduszce, leżącej tu już gdy przyszli, dość ubitej i oberwanej z jednej strony, ale nadal dobrze izolującej od kamienia. Stąd też, Cold mógł zauważyć, jakby dziewczyna nie dotykała ławki, a lekko unosiła się nad nią.Anonymous - 15 Czerwiec 2013, 11:24 Nie wbijał mu się ponieważ koniec zawijał się, tworząc 3/4 koła. Bardzo krótki ten spacer. Bardziej wyglądał na przejście z jednego celu do drugiego, a tego chyba nie można tak nazwać.
- Możemy tu chwilę zostać - odparł zrezygnowany.
Nie zrozumiał z czego skorzysta. To miejsce które mu proponowała było jakieś lepsze? Wyglądało na dokładnie takie same. Cała ławka nie wyróżniała się niczym. Jednak dziewczyna zmieniła miejsce. Usiadła w miejsce proponowane Coldowi. Jednak chyba nie do końca usiadła, trochę lewitowała w powietrzu. A to ciekawa moc. Bezużyteczna w mniemaniu chłopaka.
- Mmm... Dziwne. - stwierdził krótko, nie wiedział co mógł by powiedzieć na taką moc. Szybko dodał. - Jak masz na imię?
Zabrzmiało to tak jakby jej imię miało związek z dziwnością. A chyba nie miało, chyba, że było dziwne. To ciekawe, że dziwni ludzie często nie mają dziwnych imion.Anonymous - 15 Czerwiec 2013, 14:03 Słowo "dziwne" puściła mimo uszu, widać ten jego gburliwy sposób bycia zastępował jej określenie "fajna sztuczka". Ale żeby dziwić się własnymi umiejętnościami siedzenia na patykach? Dziwny ten człowiek.
- Annie - odparła krótko.
Takie imię sobie wybrała. Sama nie była pewna, czy zasłyszała je gdzieś, czy było to jej prawdziwe imię, ale podobało jej się. Nikomu też nie przeszkadzało, więc czemu nie miałaby go używać? Nazwisko jednak wybrała sobie sama, z jakiejś książki, która kiedyś wpadła jej w ręce. W laboratoriach nazywano ją numerem, a to nie było fajne nazwisko, było zdecydowanie za długie do wymawiania.
Nie pytała o imię nieznajomego, jeśli będzie chciał, sam jej powie. Zresztą był tak szorstki, że samo zadawanie jakichś pytań było ewidentnym naruszeniem jego małomówności i osobistą obrazą. Annie więc nie narażała się zbytnio.
Nie miała jednak jakiegoś planu, co czynić dalej. Spodziewała się, że chłodny brzuchomówca zaraz się znudzi i odejdzie. Zastanawiała się, jak jeszcze można by go zająć, jednak sama większość czas spędzała oglądając świat, albo korzystając z nietypowych przedmiotów znalezionych na ulicach. Bledziuch zapewne ich nie widział, ciężko by więc było oczekiwać od niego, by wybrał sobie jakieś zajęcie.Anonymous - 15 Czerwiec 2013, 15:52 I tak jak podejrzewał całkiem normalne i zwyczajne imię. Zwykle tak bywa. Ciekawe czy to jej stwórca takie wybrał, czy sama to zrobiła. Z wielkim trudem stwierdził, że wypada powiedzieć swoje imię.
- Jonnathan, częściej Cold.
Historia jego imienia była krótka. Jakiś miesiąc temu przyśniła mu się matka i powiedziała, że tak ma na imię. Nic nie wspomniała o nazwisku. Przezwisko nadali mu szklani ludzie, którzy go znaleźli. Gdy go znaleźli myśleli że jest zamarznięty, był blady i siny. Poza tym nie dało go się dotknąć, był tak bardzo zimny. Próbowali go ogrzać co nie przyniosło żadnego skutku. Już myśleli, że go nie uratują gdy nagle się obudził. I wcale mu nie było zimno!
Pomajtał nogami. Zaraz się zbierze z tego świata. Ale nurtowała go jedna rzecz.
- Dlaczego jesteś tu, a nie w Krainie Luster?
Przekręcił lekko głowę zadając to pytanie. Nie rozumiał tego, jeśli można być w lepszej krainie czemu się tam nie jest?Anonymous - 15 Czerwiec 2013, 17:05 Przedstawił się grzecznie. Annie wstała więc, i dopełniając formalności, uścisnęła mu dłoń, potrząsając nią energicznie. Zrobiła to w miarę szybko, by nie odmrozić sobie palców.
Od razu odpowiedziała na pytanie.
- Nie wiem jak tam jest, a tu wiem, czego mogę się podziewać. Nie wiem jak tam trafić, choć przypuszczam, że nie jest to łatwe. Żyć tam będę tak jak tutaj, bez rodziny, stałego miejsca pobytu, pracy, czy jakiejś innej kotwicy. Podoba mi się tutejszy tryb życia. Czemu więc miałabym ryzykować, nawet nie znając drogi, i liczyć, że nie będzie tam gorzej niż tu, skoro tu mi dobrze? - popatrzyła na niego uważnie. - Rozumiesz? Namęczę się, mój standard życia się nie poprawi, a może wręcz pogorszyć. To mi się nie opłaca.
Klapła ponownie na poduszkę, założyła nogę na nogę i patrząc w przestrzeń namyślała się chwilę.
- Niby planowałam się tam dostać, ale tylko w ramach ciekawości, jeśli okoliczności się dobrze złożą. Nic na siłę, a tym bardziej nie "z nadzieją na nowe, lepsze jutro".
Ponownie popadła w zadumę, tym razem obserwując bladego jegomościa, Colda. Był blady, zimny, białowłosy, zimny, wiedział o Krainie Luster, zamrażał dotykiem i był zimny. To nie mógł być człowiek, nawet gdyby na siłę starać się zmieścić go w granicach norm ludzkich.
- Ty tam mieszkasz, prawda? Jesteś jednym z tych odmieńców, z którymi walczy organizacja.
Użyła słowa "odmieniec". Nie po to, by go urazić, a jedynie dlatego że przyzwyczaiła się do takiego nazywania tamtejszych stworzeń. Nie wiedziała nawet kogo mogłaby spotkać, zjawiając się w tamtej krainie, po prostu w jej wyobrażeniu istniał sobie inny kraj, zamieszkiwany przez jakichś nietypowych "odmieńców", których trzeba się pozbyć.Anonymous - 15 Czerwiec 2013, 17:47 Zdziwił się gdy ta wstała, nie miał pojęcia co chce zrobić. A Annie po prostu uścisnęła mu dłoń. Kolejny dziwny zwyczaj ludzi, którego nie rozumiał, ale odwzajemnił uścisk. Starał się zrobić to lekko by nie przymrozić jej palców.
Wysłuchał uważnie jej opinii. Dość bardzo się z nią nie zgadzał. Ale on miał inny punkt odniesienia. Znał oba światy i miał możliwość wyrobić sobie opinie o każdym z nich. Dziewczyna niby nie chce tam iść, ale przyznaje, że tu nie jest dobrze. Jest gorzej niż nie dobrze. Ludzie nie widzą niczego, tylko swoje potrzeby. Powoli niszczą tą planetę. Wszystkie ich działania są tylko i wyłącznie samolubne. Po za tym sprawiedliwość tu chyba nie istnieje. Pokiwał tylko przytakująco głową, na znak, że rozumie jej punkt widzenia.
Na następne stwierdzenie zmarszczył brwi. Nie znał na nie dokładnej odpowiedzi. Słyszał o tych organizacjach, ale czy im zależy na Szklanych Ludziach to nie wie.
- Nie wiem. Nie mieszam się w tą dziwną wojnę.
Która była bez sensu, ale oczywiście spowodowana przez ludzi. A jak że inaczej! To oni mają destrukcyjne pomysły i pewnie Krainę Luster chcieli wziąć dla siebie. Pewnie znaleźli złożą ropy czy coś co przyniesie im zyski. Samoluby pieprzone. Przyszło mu do głowy pytanie.
- A ty jesteś cyrkowcem nie?
Miał wątpliwości czy dziewczyna wie jakie są rasy w Krainie. Ale zapytać nie zaszkodzi.Anonymous - 15 Czerwiec 2013, 18:09 Uniosła brwi. Zapewne to wystarczyłoby za odpowiedź, ale dodała jeszcze:
- Nigdy nie byłam w cyrku. Słyszałam że mają tam kobiety z wąsami i psy chodzące po piłkach na dwóch łapach. I ludzi huśtających się pod dachem, albo takich skaczących z wysoka do baseniku z wodą. Ale ja ich nie widziałam.
Była mocno niezaznajomiona z wszelkimi rasami nie-ludzkimi, a tym bardziej nie zorientowała się kim mogą być cyrkowcy. Bo zasadniczo nazywano tak istoty, które mogły nie mieć nic wspólnego z cyrkiem, tak jak ona. Tak samo, nie każdy pracownik cyrku był cyrkowcem w rozumieniu Krainy Luster. To jednak pozostawało poza obszarem jej wiedzy, o Krainie Luster nie wiedziała dosłownie nic.
Nie mogła więc nawet przypuszczać, jaką istotą jest Cold, ani jakich cech "rasowych" się po nim spodziewać. Zresztą nawet gdyby wiedziała, zapewne nie robiłoby to żadnej różnicy w tym, jak się do niego zwraca.Anonymous - 18 Czerwiec 2013, 15:16 /przepraszam za długie nieodpisywanie/
Coldowi zrobiło się żal dziewczyny. Nie wiedziała nic o sobie, a jako cyrkowiec nie miała rodziny. Pewnie ciężko tak żyć. Ale zaraz przypomniało mu się, że do niedawna był w podobnej sytuacji. Właściwie to trochę są podobni: mało wiedzą o sobie i nie mają bliskich. Jednak każdy z nich poradził sobie z tym inaczej i dlatego mają tak odmienne osobowości.
Patrzył na nią z zmarszczonymi brwiami, po chwili uciekł wzrokiem i zamyślił się. Powiedzieć jej prawdę czy nie. Może powinna wiedzieć skąd jest, ale to może ją zranić. Nie wiedział co powiedzieć.
-Nie o taki cyrk mi chodzi. - powiedział tylko cicho.
Zamyślił się jeszcze na chwilę. Nie chce nosić tego brzemienia, nie powie jej może ktoś inny to zrobi. Wiedział, że może żałować, że jej tego nie powie, ale z własnych samolubnych pobudek nie powie nic. Musi się zwijać. Jest tu już stanowczo za długo. Zeskoczył z laski i skierował się w stronę wyjścia z altany. Chyba nie musiał mówić gdzie idzie. Zatrzymał się i obejrzał przez ramię.
- Nie idziesz?
To było bardziej stwierdzenie niż pytanie, na które on i tak znał odpowiedz.Anonymous - 18 Czerwiec 2013, 19:27 Odniosła wrażenie, że Cold coś ukrywa. Spodziewała się, że to nie ten ogólnie pojmowany rodzaj cyrku, bo raczej nie wyglądała na kogoś bujającego się na trapezie. Nie rozwinął tematu. Ostatecznie, nie powiedział ani kim jest, ani o co chodzi z tym cyrkiem, a że pochodzi z Krainy Luster dało się tylko wywnioskować z jego wiedzy na ten temat i nietypowej prezencji.
Zastanawiała się, czy jednak nie podpytać o jakieś szczegóły, jednak w tym momencie chłopak zeskoczył i ruszył na zewnątrz. Czyli, jednak nie miał ochoty spędzić z nią czasu. Ani nawet rozmawiać, sądząc po "rozwlekłych" odpowiedziach.
No dobrze, skoro tak mu się spieszy.
Zapytał czy idzie, bez jakichkolwiek wyjaśnień, czy choćby cienia zachęty. Wyraźnie wyłącznie z uprzejmości.
Annie nie wahała się zbytnio.
- Nie sądzę. Chyba że wybierasz się w jakieś wyjątkowo ciekawe miejsce.
Rozprostowała nogi i przyjrzała się swoim trampkom. Zauważyła poluzowaną kokardę, z której zaraz wypadną sznurówki, zabrała się więc do poprawiania węzła. Starała się nie zerkać na mroźnego brzuchomówcę.Anonymous - 23 Czerwiec 2013, 17:47 Jakiś mężczyzna przeszedł obok niego, dziwnie się na niego patrząc. Był ubrany w garnitur i krawat- dziwny wynalazek nowoczesnego świata, który miał dodawać elegancji stroju. Tak bardzo zniewolony był ten człowiek, przejmował się każdym słowem, nawet każdą myślą osób, których nie znał. Nie wiedział czym jest wolność, dlatego tak dziwnie się popatrzył na bosego Colda.
Uśmiechnął się pod nosem na odpowiedz Ann. Idzie do najciekawszej krainy jaka tylko istnieje. Sam jest na to dowodem, a ona jeszcze w to wątpi.
- Właśnie w takie miejsce się wybieram.
Odkręcił się i poszedł alejką w stronę przejścia. Szkoda, że nie poszła z nim, była ciekawa. Jednak nie będzie długo rozpaczał to nie w jego stylu. Nigdy też nie nalegał.
Oby strażnicy byli w dobrych humorach inaczej nie prędko wydostanie się z tego świata.
z.t.Anonymous - 29 Lipiec 2014, 10:14 Hm. Hm. Hm! Co to był za dzień! Dziwny. Zdecydowanie, z całą pewnością odstający od codziennej normalności. Nie działo się w nim nic zjawiskowego, nic przykuwającego ludzką, a co dopiero nieludzką uwagę. Nic, nic, a nic. Aż powodowało niepokój.
Idąc żwawym, nieociągającym się krokiem, zawieszał to tu, to tam swoje spojrzenie skryte za czarnym niby 'materiałem' maski. Nie poświęcał poszczególnym obiektom więcej, niż dwie sekundy, przenosząc źrenice na inny przedmiot. Prawdopodwodnie poszukiwał jakiejś żywej duszy w okolicy, choćby ona była zaklęta w jednym z kwiatów w tej altance, która sta-..
Ano. Altanka. Dawno tu nie bywał. Działo się to w związku z tym, że wolał bardzo zaludnione parcele, na których mógł spotkać się z wieloma osobistościami. Tu było tak cicho, odludnie.. samotnie. Nikogo. Szło zwariować. O ile bardziej się dało, haha!
- Tak, tak.. - potakiwał sobie prawie bezgłośnie, wskakując po schodkach na altanę, za plecami pochwyciwszy swój nadgarstek, po czym sam sobie pokiwał głową. Jakby nigdy nic się nie stało.
Będąc już na drewnianym podłożu, począł zataczać koła, chodząc blisko barierki budowli, a sprawiając pozór takiego, którego coś niezmiernie trapi. Jakby czekał na niechybnie nadchodzący koniec świata, a zataczał koła we własnej piwnicy-bunkrze. Tak. Brak ludzkiej obecności tego dnia nie służył mu. Ba, nigdy nie czuł się dobrze w odosobnieniu. Kiedy ktoś przy nim był, miał tę świadomość, że ten świat jeszcze nie zginął. Kiedy umierał On, świat powolnie znikał, popadał w ruinę, było w nim ciasno i duszno.. bez tlenu, bez żywej duszy.
Choć po zastanowieniu, nie było źle. Rześko, tak nazwałby to. Czy to oznaczało, że świat ten nie zmierzał ku zagładzie? Oby. Dajcie mu jakiś znak!Anonymous - 29 Lipiec 2014, 14:41 Amelka natomiast była typem samotnika, nie narzekała na towarzystwo, ale równie dobrze potrafiła zająć się samą sobą. Już nie mówiąc o tym, że najchętniej zamiast w Świecie Ludzi, odnalazłaby się bardziej wśród istot magicznych. Głupiutka, nie miała pojęcia jakie niebezpieczeństwa mogą tam spotkać taką małą, bezbronną dziewuszkę.
Zamyślona, nieco powolnym krokiem szła po ścieżce, powoli zbliżając się do bliżej niezidentyfikowanego miejsca, miała słaby wzrok, a zamiast temu w jakiś sposób zapowiedz, jakby zapomniała - założyła okulary na głowę, zaczesują dłuższe pasma włosów, opadających na bladą twarzyczkę. Pogoda przypomniała o sobie, czego efektem były rumieńce na piegowatych policzkach.
- Ach.. - jęknęła cicho, przecierając czoło dłonią. - Muszę odwiedzić dziś babcię. - dodała sama do siebie, ze smutkiem w głosie. Ile to już dni minęło od ostatniej wizyty?
- Cztery dni, co ze mnie za wnuczka. - trzeba przyznać, że gaduła z niej niezła, o ile rozmówcą jest ona sama.
Kiedy już znalazła się wystarczająco blisko altanki, rozejrzała się wokół, sprawdzając, czy aby na pewno nikogo w pobliżu nie ma. To dobre miejsce na przelanie ilustracji w głowie na papier. Wygrzebała ospale niewielki zeszyt i ołówek, upewniając się na swojej dłoni, że jest wystarczająco ostry do kontur. Był? Nie. Niestety nie miała przy sobie temperówki, więc będzie musiała zadowolić się tym co ma. Dziewczyna była tak zajęta szperaniem w tobie i sprawdzaniem ostrości ołówka, że nie zauważyła, iż nie jest tu sama. Wpatrzona w zeszyt, kartkując go i przeglądając dokładnie, weszła na altankę.
- Aaaah! - ziewnęła głośno, zaciskając powieki i wyciągając w górę ręce ze sprzętem, aby się rozciągnąć. Również w tej pozycji, jej niebieskie ślipia otworzyły się, a przed nią stał.. zamaskowany? No właśnie, kto to? Otworzyła szerzej oczy czy aby na pewno dobrze widzi, bezmyślnie pochylając się do przodu w stronę nieznajomego. Maska na twarzy chłopaka wydawała się dziwnie znajoma, jej kształt. Zamrugała kilka razy, rozchylając różowe, suche od braku wody - usta. Nie, nie miała zamiaru niczego mówić. Prawdę mówiąc zastygła w dość komicznej pozycji. Nie dość, że wkroczyła na teren, który widocznie okazał się być zajęty, bez jakiegokolwiek wstydu ziewając głośno, a do tego wpatrując się w niego z uniesionymi do góry kończynami.
Powoli, jakby z obawy na jakąkolwiek reakcję ze strony chłopaka, opuściła dłonie wzdłuż ciała. Gdzie ona u licha wylądowała? Czy to aby na pewno nie jakaś ukryta kamera? Nieczęsto spotyka się kogoś, kto nosi maskę. Zaraz, zaraz. Przemknęło jej przez głowę. Jest tu sama. Jest tutaj z nim sama. On ma na sobie maskę. Ukrywa się? - To bandyta. - szepnęła cicho na głos nie odrywając od niego wzroku. Czy ona kompletnie postradała rozum? Nawet jeśli to prawda, nie powinna bawić się w zgadnij kto to, a już na pewno nie ogłaszać tego na głos! Okradnie ją. Okradnie i zamorduję! Mogłaby uciec. Och doprawdy? Jest za wolna. Jedyna co mogła teraz zrobić to...
- Przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś tu jest. - powiedziała szybko, choć jak zawsze jej głos wydawał się niezmiennie spokojny. Spuściła głowę w dół z wyraźną skruchą, niczym zbity pies, któremu prawdopodobnie jeszcze raz się oberwie. Wpatrywała się w swoje drżące ze strachu(?) dłonie, nie wiedząc kiedy pozwalając okularom spaść z jej głowy. Powinna się teraz modlić o to, aby to wszystko okazało się żartem, albo podejrzany puścił ją wolno. Nie odważyła się nawet podnieść okularów z ziemi, a co dopiero głowę, by ponownie wymienić się z nim spojrzeniem.
- Jeżeli przeszkadzam, a na pewno tak jest, to ja zaraz odejdę. - dodała jeszcze, przełykając głośno ślinę i przygryzając dolną wargę, z wyrytym na twarzy zdezorientowaniem. Po co ona w ogóle otwiera dziób, mogłaby bez słowa odwrócić się na pięcie i opuścić to miejsce szybkim krokiem, z którego nie często korzystała. Całe szczęście, że nie onieśmieliła się podnieść głowy, nie lubiła nigdy jak ktoś dostrzegał na jej twarzy jakiekolwiek emocje, prócz obojętności, czy znudzenia. Nie jest też typem człowieka, który lubi dużo mówić, o czymkolwiek, po prostu w tej sytuacji nie miała jak się inaczej zachować. Powinna być zdziwiona tym, że w tak krótkiej chwili, wypowiedziała na głos(!) tyle słów. Choć w myślach miała ich setkę, nie lubiła się nimi dzielić.
Amelia najwyraźniej stchórzyła, bo za sobą zostawiła tylko zapach waniliowych perfum.
[zt.]Anonymous - 4 Sierpień 2014, 09:42 Oddech. Zasysać powietrze, pozwalać mu swobodnie uciec z płuc. Tak, Zorro, nie zapominaj o byciu ludzkim. Dotleniaj Twój umysł, by ukoić skołatane nerwy. O! Czy nie lepiej?
Odetchnął cicho, aczkolwiek swobodnie, nie zaprzestając krążenia po tejże Różanej Altance. Jakby został zaprogramowany przez jakiegoś tutejszego programistę! Może znowu zbłądził w snach? Zdarzało mu się to kilka razy, skutki były co najmniej dziwne, nie do opisania! Choć śmieszne. Lecz śmieszniejsze były przypadki, kiedy nie trafiał do świadomych snów artystów, a.. ekhem.. do ludzi nieuzdolnionych plastycznie. Ta! Zbrodniarzy sztuki! Zabójców wszelkiego smaku i artyzmu! Co prawda, nie wszyscy z tych, których odwiedział Zorro, byli tacy źli w tej dziedzinie. Byli też ci, którzy sie starali. Chociaż nawet starania nie pomogą, kiedy ma się oko w okolicach krzyża. Jak za starych, dobrych, kubistycznych.. przerażających czasów! Brrr.
Przetarł twarz dłońmi, poklepał się po policzku na przebudzenie, ponieważ uznał to za sposób, który poskutkuje i powróci go na Planetę Ziemię. I to w odpowiedniej chwili, jak się okazało! Do jego aparatu słuchu doszedł odgłos.. ziewania. Cóż, powitanie zatem nastąpiło w dosyć nietypowy, acz ciekawy sposób!
Odwrócił zamaskowaną twarz w stronę czterookiej panienki, która pozwoliła mu na odzyskanie spokoju ducha. Znieruchomiał, zachowując niezburzoną niczym ciszę, nie spuszczając oka z jasnowłosej białogłowej, która też zastygła w tymczasowym w bezruchu. Haha! A w jakiej pozie! Kto inny byłby zdziwiony, lecz Luciano takiego nie przypominał. Ah, taki żart. Ale z całą pewnośnią - nie był zły na dziewczynę, która przerwała jego samotność. Przeciwnie! Choć niestety, kiedy ma na twarzy maskę, jego mimika ograniczona jest jedynie do poruszania kącikami ust! I chociaż w tej sekundzie konfrontacji uniósł leciutko ów prawy kącik, chyba nie dostarczyło to powodów kobietce, by zinterpretowała intencje Hiszpana, jako pokojowe. A szkoda!
Chwilka, chwilka. Coś szepnęła - tylko co takiego? Coś na temat Zorra. Co konkretnie? Ano, tego już Abstrakcja nie usłyszała. Jedno z uch przyczepionych do maski drgnęło znacznie, podskakując lekko. Ooo, tego nie było w planach. Zorro, powstrzymuj się czasem! I zapanuj nad sytuacją, przyjemniaczku. Przestraszyłeś tę młodą damę!
- A, nic się takiego nie stało! Wiesz, z nieba mi spadłaś. Myślałem, że ten świat umarł! Już się bałem, że to koniec! - odpowiedział bez niepotrzebnego owijania słów w bawełnę, aczkolwiek.. za późno przypomniał sobie o swojej porannej przysiędze odnoszącej się do niestraszenia ludzi opowiastkami o swoich przeżyciach wewnętrznych; w trakcie całej swojej wypowiedzi, przybrał teatralną pozę, w której jednak nie było szczypty kłamstwa, przybliżając lewą dłoń do czoła.
Uwaga, uwaga. Usłyszał jakieś uderzenie o drewniane podłoże. Na ten dźwięk zareagował przybraniem normalnej pozy, po czym uniósł brew, czego za maską niestety widać nie było. Spojrzeniem powędrował za parą okularów, któa leżala na drewnianych deskach altanki. Podszedł bliżej, zachowując jednak bezpieczną odległość, chwilowo ignorując słowa płynące z ust dziewczyny, później schylając się po okulary leżące pod stopami nieznajomej. Podnosząc je, chuchnął na nie i obejrzał je, czy nie zarysowały się - zarysowane okulary to podobno nieprzyjemna sprawa dla noszącego! Sam Zorro nie miał zdania w tym temacie, miał iście sokoli wzrok. Bez słowa oddał ostrożnie posiadaczce okularów jej “zgubę”, przystawiając ją do jej rozdygotanych rąk. Czego ona się tak bała? Zorro nie skrzywdziłby komara - a to już jest opanowanie zasługujące na oklaski!
- Upadły Ci. Nie, nie przeszkadzasz. - dodał, patrząc w dół na kaskadę jasnego blondu włosów, które opadały na twarz dziewczyny.Anonymous - 16 Sierpień 2015, 14:48 Z ciężkim westchnięciem, bo subtelnym, kobiecym dźwiękiem tego nazwać nie można, usiadła na jednej z ławek, która ku jej radości znajdowała się lekko w cieniu. Poprawiła okulary przeciwsłoneczne znajdujące się na jej nosie i oparła wygodnie plecy oddając się chwili relaksu. W końcu to jeden z tych dni, który dostarczał jej nieco wolnego czasu.
Już jakiś czas siedziała w Świecie Ludzi dorabiając za marne grosze, byleby tylko jakoś przeżyć, dodatkowo pomieszkując gdzie tylko się da. Nadal chuda jak patyk (zwalmy wszystko na metabolizm albo tarczycę), ze związanymi, białymi włosami i zmarszczonymi brwiami praktycznie nic się nie zmieniła. Spojrzała w niebo, niezwykle czyste, chociaż słońce zaczynało już powoli zachodzić, z tej perspektywy wyglądało jakby tonęło, a promienie słoneczne wołały o pomoc, próbując jeszcze przez chwilę zostać na powierzchni. Wygładziła białą koszulę wciśniętą w spodnie, ot zwykły, ludzki nawyk... tak, teraz jest czas na śmiech.
Gorące powietrze sprawiało, że czuła się okropnie zmęczona, więc szybkim ruchem podniosła się z ławki, chcąc ruszyć gdzieś, gdzie znajduje się woda, fontanna, deszcz - co z tego, że nigdzie tego nie znajdzie, od czego jest wyobraźnia - i pożałowała tego w momencie kiedy zaczęła upadać na posadzkę. Z medycznego punktu widzenia to spadek ciśnienia, z jej punktu widzenia - to wszystko wina tego cholernego słońca.
Uderzyła głową o ławkę, na jej szczęście na tyle lekko, że pozostał przytomna i natychmiast złapała się za czoło. Uniosła się lekko i siedząc przed ławką mamrotała obelgi, których powstydziłby się nawet częsty bywalec barów. Obrażenia? Najwidoczniej będzie miała siniaka wielkości własnej głupoty.Anonymous - 19 Sierpień 2015, 17:14 Co zobaczył Samael wchodzący właśnie do altanki? Ano dziewczynę tuż po zaliczeniu bliskiego kontaktu z ławką. Ewidentnie niechcianego kontaktu z ławką. Niczym ten biały książę na koniu podbiegł do niej by sprawdzić czy nic się nie stało.
Choć zarówno do księcia jak i bieli było mu daleko. No, cerę miał jasną, ale to tyle. Czarne, klasyczne dla niego ubrania, zdecydowanie nie pasujące do europejskiego stylu mogły się co najwyżej kojarzyć z księciem na wielbłądzie. Albo jeszcze lepiej - księżniczką. Długi, czarno-niebieski warkocz mógł tylko pogłębić to wrażenie. Na szczęście sylwetkę i twarz zdecydowanie miał już męskie. Ale prochowiec to mógł sobie darować na taką pogodę... Ale tego nie zrobił. Klasyka dziwacznego wyglądu w wykonaniu Samaela!
- Wszystko w porządku? - spytał przyklękając przy dziewczynie. Co prawda to było dość... Głupie, ale mogło być gorzej. Cóż...
Nie zwrócił uwagi na przekleństwa bo słyszał już wiele, wiele takich... I co tam, że zazwyczaj z ust mężczyzn - kobietom też wolno. Równouprawnienie, czy jakoś tak.
Wyciągnął ku niej ręce jakby chciał jej pomóc wstać, jednak nie dotknął jej czekając na reakcję.