To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Czekoladowe Jezioro - Żelkowa Plaża

Viper - 22 Grudzień 2011, 14:55

Viper zwolnił trochę po przekroczeniu granicy światów, ale jego chód wciąż był szybki i nasiąknięty nerwowością. Niemal czuł na swoim karku oddech wyimaginowanego pościgu. Oglądał się co jakiś czas, by upewnić się, że to faktycznie jedynie wytwory jego wyobraźni. Nie miał czasu zetrzeć z twarzy i dłoni szkarłatnych plam świadczących o niedawno dokonanym czynie. Z resztą, nie wstydził się go... Tak naprawdę. Bo w tym przypadku nie chodziło nawet o Anarchs i o całą ideologię. Skupił się przede wszystkim na obronie dwóch drobnych istot, których życie zostało zagrożone... Chociaż jakby nie patrzeć, gdyby nie znajdowali się w jego towarzystwie, na pewno nic podobnego by ich nie spotkało. A może wcale nie na pewno? Po chłopaczku widać było obcość. Pomijając już kwestie ogona, czy pary uszu, nie zachowywał się 'po ludzku'. Irvette? Irvette jeszcze mogła przejść jako ludzka dziewczynka, ale nie gdy komuś rzucą się w oczy jej drobne, arystokratyczne różki. Nie rozumiał dlaczego magiczne istoty tak masowo migrowały na drugą stronę lustra, gdzie mobilizowano przeciwko nim całe armie? Za grosz w tym rozsądku.
Przystanął dopiero, gdy para jego potężnych stóp zapadła się w masę żelków, które chyba powinny być piaskiem, skoro znajdował się nad jeziorem... No, ale to jezioro nie było byle jakie, było z czekolady. Czyli nici z obmycia się! Chciał trafić nad morze łez, musiał przypadkiem źle skręcić. Pomasował się po karku, pozostawiając na nim karmazynowe smugi. Westchnął lekko i rozejrzał się. Dostrzegł sylwetkę męską siedzącą całkiem niedaleko. Kilkanaście, może kilkadziesiąt metrów. Niechętnie i z wyraźnym ociąganiem ruszył w jego kierunku. Nie bardzo lubił uczestniczyć w jakiejkolwiek konwersacji, gdy wyglądał jak Kuba Rozpruwacz po dopiero co dokonanym postępku.
-Przepraszam.-mruknął dość niewyraźnie-Orientujesz się może którędy do morza łez?-w zasadzie, mógł udać się do Cyrku. Tam miał swoją przyczepę i możliwość wzięcia prysznica. Ale jakoś nie miał ochoty nikomu opowiadać o zdarzeniach niedawno minionych, a nie wątpił, że pozostali Anarchiści natychmiast zasypaliby go lawiną pytań na temat tego jaki znów sukces przypisze na ich konto. Bycie liderem potrafiło ciążyć.

Anonymous - 22 Grudzień 2011, 16:37

Z każdą chwilą zwierze było coraz bardziej spokojne, nawet już nie kładło po sobie uszu. Kwestia przyzwyczajenia do podłoża. Aidan zajęty kontemplacją otoczenia, jakże oryginalnego z resztą, chociaż nie dla niego takie widoki były raczej normalne, to istoty z krainy Ludzi mogłyby być zaszokowane. Panicza Blackwood'a nic już nie potrafiło zdziwić, nawet o zgrozo 2 i pół metrowy osobnik zakrwawiony jak jakaś bestia po posiłku zapytała go o drogę ku Morzu Łez. Jako, że człowiek z niego wychowany odwrócił twarz i spojrzał na niego fioletowymi oczyma, ku zgrozie mocno głowę musiał zadrzeć aby spojrzeć w oczy. Zdecydował się też wstać, czego wymaka dobra etykieta, tak został nauczony przez rodzicieli. Miał wrażenie, że też kiedyś słyszał o tym osobniku, jednak nigdy nie interesował się wojną między krainami, raczej, żyli w spokoju, od kiedy jego ojciec zachorował i zmarł tym bardziej starali się żyć cicho. Oczywiście byli znaniu w większym kręgu bo jak nie było on, Felix i Aloisy byli wyśmienitymi marionetkarzami, można powiedzieć, że dorównywali ojcu.
-Tak się składa, że znam drogę, dziwne, że wędrujesz tak daleko.. - Mruknął w jego kierunku i pogłaskał konia po szyi, jednocześnie przyglądając się rozmówcy...- Albo to ja zabrnąłem dalej niż przypuszczałem.. ale nie nie może być..
Westchnął i zmierzwił włosy. Właściwie to zastanawiał się czego owy osobnik chce od morza łez, przecież tam nic innego jak porty i inne mało interesujące rzeczy.. Chyba, że miał tam sprawę do załatwienia to opłacało się brnąc tak dla kaprysu, ghhr.. Aidanowi by się nie chciało. Potem po raz kolejny zlustrował wygląd osobnika i zapytał raczej bez krępacji..
- Niemiłe starcie z Moirą?
To, że w tym wszystkim nie uczestniczył nie zmieniało faktu, iż był poinformowany co się dzieje w krainie. Potem zaś wraz z tą myślą skojarzył kim może być ta persona. Wszystko było jasne, to był Viper..Na razie nie zdradzał się z tym, że wie kim on jest, zobaczymy co będzie dalej. Tymczasem podszedł do zapasów jakie zabrał ze sobą, wyciągnął jakąś ścierkę i wyjął trochę wody. Podał mu to nic nie mówiąc, nie będzie tłumaczyć, przecież taka osoba jak Rudy nie jest idiotą.

Viper - 23 Grudzień 2011, 14:54

Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony rozmówcy zarówno na jego wzrost jak i całokształt postaci przypomniał Viperowi w dość przyjemny sposób, że znalazł się wreszcie w domu. W miejscu, gdzie nikt nie wytykał go palcami i nikogo nie dziwił widok takiej, a nie innej sylwetki. Z resztą, w porównaniu do większości cyrkowców i tak wyglądał szokująco ludzko... Wzrost to mały pikuś w porównaniu z ogonem węża niczym u Nagi. Rudzielec przeczesał palcami miedziane kosmyki i lekko przekrzywił głowę, by przyjrzeć się sylwerce mężczyzny, z którym miał do czynienia. Był stosunkowo niewiele niższy od niego, bo przecież 195 cm a 250 to nie aż tak wielka różnica. W porównaniu z przykładowo Irvette, która sięgała mu pasa.
-Nie chcę być nieuprzejmy, ale to w żaden sposób nie odpowiada na moje pytanie. Skoro znasz drogę, to mi powiedz którędy mam iść, bo to gdzie ty wędrujesz gówno mnie za przeproszeniem obchodzi. To nie jest mój najlepszy dzień więc łaskawie proszę nie zawracaj mi dupy szlacheckimi problemikami-warknął nieco marszcząc brwi. Bo pochodzenie Aidana nie było trudne do odgadnięcia. Elegancki strój, koń, sposób postępowania i drobne gesty. Wszystko to wskazywało na staranne arystokratyczne wychowanie i ilość pieniędzy zdecydowanie większą niż przewidywała ustawa. Chcąc może niejako zademonstrować swoją niechęć w stosunku do burżuazji, Viper splunął niedbale na żelki... Na szczęście nie był na tyle bezczelny by ulokować owo splunięcie pod nogami swego rozmówcy, wybrał więc bliżej nieokreślone 'obok'. Uśmiechnął się parszywie i otarł usta dłonią pozostawiając na brodzie kolejną smugę krwi. Szlag by to.
-Można tak powiedzieć, ale wątpię by Fircyk Twojego pokroju mógł o tym mieć jakiekolwiek pojęcie. Siedzicie na swoich stołeczkach mając wszystko i wszystkich w głębokim poważaniu, a pojęcie 'zaangażowanie' oznaczać może jedynie rozpoczęcie kolejnej partyjki brydża, albo otwarcie kolejnej butelki 30-letniej brandy wartej prawdopodobnie tyle, co wszystko co posiadam razem wzięte-ton jego wypowiedzi wyraźnie rysował pogardę jaką darzył bierny tryb życia prowadzony przez bogaczy. Swoją drogą, Aidan miał prawdziwe szczęście, że Viper nie rozpoznał w nim obsydianowego twórcy, Aidana Blackwooda... Bo wtedy cała konwersacja mogłaby całkiem gwałtownie przerodzić się w coś znacznie mniej przyjemnego i sielankowego. Zwłaszcza, że jego poziom tolerancji był tego dnia wyraźnie zaniżony. Wszystko przez jednego, małego, niekontrolowanego smarkacza. Ironiczne prawda?

Anonymous - 23 Grudzień 2011, 16:03

Obserwował Vipera ze stoickim spokojem. Jakoś nie widział w nim zagrożenia dla siebie, przynajmniej chwilowo, bo sytuacja różnie się może rozwinąć. Może i różnica między nimi wielka nie była jedna na tyle spora, że Aidan mimo wszystko musiał zadrzeć głowę. Słysząc jego ton zmarszczył nos i brwi, co to miało być? No nie ważne, może i nie powinien tak powiedzieć co przecież nie oznacza, że Viper musi tak reagować. Tutaj widać różnice między owymi osobnikami.
- Wybacz przepraszam jeśli uraziłem, Viper.. Mruknął dalej ze zmrużonymi oczyma, nie był facet przyjemniaczkiem ale czego się spodziewać po takiej osobie jak ten Cyrkowiec no właściwie w ogóle po cyrkowcach to są wyjątkowo nieprzyjemne postacie. Czemu Aidan był miły, cóż wychowanie i z drugiej strony wpojony szacunek do drugiej istoty, oczywiście tylko i wyłącznie z tego wymiaru, bo ludzie mu zwisali i powiewali jak flagi na wietrze. Przechylił głowę przyglądając się dalej rozmówcy.
-Najpierw idziesz tą ścieżką i potem skręcasz w prawo potem dwa razy w lewo i znowu w prawo i potem po raz kolejny w prawo, stamtąd już będziesz widział morze, spory kawałek masz do przejścia wędrowcze..
Wplątał palce w grzywę czarnego konia a potem wsadził w odpowiednie miejsce to co proponował Viperowi jednakże on odmówił. Jak to się mówi " Nie miła księdzu ofiara to chodź cielę do obórki". Szlachcic nie miał zamiaru się narzucać ani nic z tych rzeczy. Kolejne słowa jednak zburzyły spokój twarzy Panicza Blackwooda i po prostu zacisnął usta spoglądając nieco wrednie.
-Nie obchodzi mnie co posiadasz a co nie i ile jest to warte, to twoja sprawa. Jednak nie należy oceniać książki po okładce, nic o mnie nie wiesz. Nie masz pojęcia jak wyglądało moje życie, nie masz prawa oceniać przez pryzmat szlacheckiego pochodzenia..
Warknął gardłowym tonem spoglądając spod byka na Przewodnika Rebelii, znalazł się kurne gagatek co myśli, że tylko on miał ciężko. Może gdyby wiedział wszystko o życiu Aidana Christophera Blackwooda, zmieniłby zdanie. Tak czy siak nie dowie się tego, przynajmniej nie od bruneta, który teraz na niego patrzył z pogardą? Lekkim obrzydzeniem? Ciężko jednoznacznie określić, jedno jest pewne facet stracił w oczach fioloetowookiego.

Anonymous - 25 Grudzień 2011, 19:56

Bezimienna zawędrowała zupełnie bez celu nad Czekoladowe Jezioro. Traf chciał, że znalazła się na Żelkowej Plaży. Dosyć osobliwe miejsce, którego jeszcze nie widziała. Jej zdaniem miejsce to było o wiele za słodkie, tak że postanowiła nie brać nic stąd. Rozglądając się po niewielkiej plaży pełnej kolorów zauważyła trzy postacie. Z daleka można było już poznać, że byli to mężczyźni o bardzo wysokim wzroście i koń. Cóż, nie każdy mam metr sześćdziesiąt wzrostu. Dziewczyna postanowiła, że teraz porozgląda się trochę. Spacerowała ostatnio jakoś częściej, najwidoczniej potrzebowała tego. Bezimienna stanęła w miejscu blisko jeziora, przyglądając się mu z zaciekawieniem. Czekolada lekko falowała, gdyby dziewczyna była łasuchem zapewne już by siedziała w osobliwej cieczy, zasysając ją bez opamiętania. Bynajmniej dziewczyna nie należała do tego typu istot, więc nic tego typu się nie wydarzyło. Po dłuższej obserwacji czekoladowej cieszy ruszyła w stronę mężczyzn. Miała ochotę sobie porozmawiać. A, że natrafiła na żywą duszę, a nawet dwie to był świetny traf. Szła wyprostowana, z dumnym wyrazem twarzy, jak to zwykle, gdy nie wiedziała "na czym stoi". Gdy znalazła się w stosunkowo bliskiej odległości od mężczyzn, skusiła się na niezbyt oryginalny lecz skuteczny teks, który może pomóc w rozpoczęciu rozmowy. Po prostu zapytała:
- Mogłabym wiedzieć, która godzina?
Stanęła w odległości pół metra od rozmówców, spoglądając pytającym wzrokiem. Przyglądała się jednak bardziej samym mężczyzną, a nie ich reakcją na pytanie. W gruncie rzeczy było ono mało istotne. Nawet bardzo mało.

Viper - 27 Grudzień 2011, 15:26

Podchodzenie do osoby jaką był Viper z lekkością zapewne okaże się błędem dla każdego, kto w rezultacie nie zachowa wymaganej w stosunkach z tym osobnikiem rozwagi. Bo choć o Viperze powiedzieć można wiele, to na pewno nie należał do ludzi tolerancyjnych dla głupoty, czy nadmiernej arogancji. Z resztą, całość jego postaci była dość solidnie przygotowana do potyczek wszelkiej maści i zapominanie o tym mogło okazać się czymś więcej niż tyko niefortunnym faux pas. Bo różnice w charakterach, wskazującą na wymaganą ostrożność widać było już na pierwszy rzut oka. Rudzielec nawet nie próbowałby się nigdy wcisnąć w równie niekomfortowy strój zakładając, że byłoby go stać na szewca, który wykonałby dla niego coś szytego na miarę. Bo jakby nie patrzeć jego wzrost wykraczał poza ramy nawet XXXL, tym bardziej, że za nim nie szedł zupełnie rozmiar wszerz.
Zmrużone oczy współrozmówcy pozbawiły przeprosiny wszelkiej autentyczności. A nie można było nazwać rebelianta osobą przyjaźnie nastawioną do wszelkich konwenansów. Sztuczna atmosfera salonów przyprawiała go o mdłości.
-Daruj sobie-warknął-Niewiele mnie interesują Twoje przeprosiny-zakomunikował-Zwłaszcza, że dla Ciebie samego też chyba nie są warte zbyt dużo-dodał krzyżując ręce na ramionach. Jak tak dalej pójdzie, kolejną koszulkę będzie musiał wywalić, zakrzepnięta krew nie dopiera się tak łatwo, a przecież nie będzie paradował w poplamionej bez względu na absurdalne trendy... Mało to się dzisiaj widziało nastolatek w podartych portkach z odkrytymi brzuchami? Tak, czy owak może dobrze, że się nie przebrał, bo sam ton jaki Aidan nadawał swojej wypowiedzi sprawiał, że cyrkowiec miał ochotę odseparować jego głowę od korpusu. W chwilach takich jak ta przypominała mu się gra wideo, którą widział kiedyś na sklepowej wystawie. Przyciągnęła jego wzrok nie tylko tytułem, ale raczej zawartością. 'Mortal Kombat'. Dzieciaki 'w ramach zabawy' zarzynały drugą osobę, rozcinając na pół, rozszarpując... Dziwią się potem ludzie, że przemoc wkoło... Cóż, Viper jako dziecko podobne widoki miał na żywo i nie wyrosło z niego nic pożytecznego. Nawet w jego własnym mniemaniu.
-Spokojnie. Poradzę sobie i nie muszę w tym celu katować zwierzęcia-odpowiedział z lekkim uśmiechem-Co więcej, wątpię, czy mnie ten spacerek jakoś wybitnie zmęczy-dodał przeciągając się. Jego kondycja fizyczna nie podlegała żadnym wątpliwościom i w starciu z większością dzisiejszych 'wojowników' i tak miał pod tym względem sporą przewagę. Ludzie, którzy go otaczali obrastali w tłuszcz. On sam nie potrafił sobie odmówić codziennej dawki ruchu i ćwiczeń, co oczywiście przyczyniało się bezpośrednio do jego skuteczności w walkach wszelkiego rodzaju.
Zmarszczył lekko brwi słysząc słowa Aidana.
-Nie oceniaj? Cóż za hipokryzja... Nienawidzę czegoś takiego-odpowiedział jednocześnie zaciskając dłoń w pięść. No i kto wie jakby się to skończyło dla szlachcica i jego ślicznej twarzy, gdyby nie pojawiła się nagle dziewczyna, wcześniej przez nich nie dostrzeżona.
Rudzielec odwrócił się w stronę drobnej sylwetki. Była śmiesznie malutka. Bez trudu więc ogarnął spojrzeniem całość jej postaci. Dostrzegł też złączenia kończyn. Marionetka. Cóż za ironia. Ofiara i oprawca na jednej plaży, a jedynie osoba nie będąca w sposób bezpośredni częścią konfliktu miała ochotę wymierzać tutaj sprawiedliwość. Nie wypadało jednak całkowicie jej ignorować, nawet jeśli o panującej godzinie nie miało się pojęcia. Wzruszył lekko ramionami.
-Pewnie byś mogła, gdybym i ja wiedział, ale pytaj fircyka. On na pewno ma w kieszeni srebrny zegarek wysadzany brylantami-odparł posyłając Aidanowi kolejne spojrzenie pełne niechęci.

Anonymous - 27 Grudzień 2011, 20:27

Nikt nie kazał chłopakowi się wciskać w ciuszki jakie nosił Aidan, w końcu każdy ubiera to co komu wygodne. To, że Viper miał jakieś problemuy z osobą bruneta to już nie jego zapyziały problem. Skoro był uprzedzony jego spawa bynajmniej szlachcic taki nie jest aczkolwiek zachowania jakie prezentował rudzielec nie były przez niego akceptowane. Za kogo się uważał? Za kogoś ważnego, za kogoś komu nie można podskoczyć ? Żałosne. Marionetkarz starał się być w porządku a, że jego starania były źle odbierane nic nie mógł na to poradzić. Tak się składa, że atmosfera salonów działa i na nerwy paniczowi ale on sam nie był sztuczny, zachowywał się normalnie. Nie jego zaś wina iż Viper kieruje rozmową jak kieruje uprzedzając się tylko na podstawie wyglądu i pochodzenia brązowowłosego. Strasznie go to denerwowało.
- Tak więc daruj sobie te uszczypliwości bo raczej nie sprawisz, że zatańczę jak zagrasz. Nie na tą osobę trafiłeś..
Poprawił rękawiczki na dłoniach wzdychając powoli Viper zaczynał go drażnić, właściwie to już go drażnił ale nie wdawajmy się w precyzję bo .. po prostu. Przeczesał włosy ale kolejne słowa sprawiły, że fioletowooki uniósł brwi do góry i się zaśmiał. Jego dogadywanie było bardzo zabawne, naprawdę, jak przedszkolak dosłownie. Czy Przewodnik rebelii chciał mu coś udowodnić. Sprawić, że się wkurzy i mu przywali dając pretekst do czego? Bezsensownej bijatyki, nie moi drodzy nie z Marionetkarzem takie numery. Kolejne słowa Vipera spotkały się ze zmrużeniem oczu przez szlachcica i skrzywieniem ust. Komuś tutaj coś się chyba pomyliło.
- Dziwne, bo sam nim jesteś..
Wypowiedział te słowa spokojnie i fakt, nie zauważył dziewczyny,. Dopiero na nią spojrzał gdy się odezwała, na pierwszy rzut oka stwierdził, że to marionetka. Jak by nie było to jego profesja. Ocenił ją szybkim wzrokiem i westchnął. Tutaj Viper także nie miał racji bowiem Aid ze sobą, żadnego zegarka to nie miał. Dozna zdziwienia, rozczarowania czy czego z tego powodu? Fioletowe oczy były utkwione w dziewczynie.
-Nie nie mam zegarka, więc nie pomogę..
Po czym znowu spojrzeniem powędrował na rudego także posyłając nizbyt przyjazne spojrzenie. Uśmiechnął się złośliwie mrucząc.-Jeśli już chcesz dopiec to rób to umiejętniej na razie coś Ci to nie idzie..

Anonymous - 28 Grudzień 2011, 09:43

Czuć było tu napiętą atmosferę. Z daleka niezbyt wyczuwalna złamana wonią słodkiej czekolady i żelków. W tym momencie owy konflikt słowny był wręcz namacalny. Czemu spięcie powstało? Bezimienna nie mogła wiedzieć, bo przecież nie było jej w danym momencie, jest tu i teraz. Zwróciła większą uwagę na wygląd mężczyzn. W gruncie rzeczy nie chodziło już o wzrost, bo fakt, że jest ponad metr niższa tak na oko od bardzo wysokiego mężczyzny za dużo jej nie dawał. Za to drugi mężczyzna zapewne miał coś koło metra dziewięćdziesięciu z kawałkiem. Bynajmniej to nie było ważne, więc po co w to wnikać głębiej. Już po samym ubiorze można było wywnioskować coś o tych osobach. Mężczyzna niższy, ubrany elegancko, zapewne z pieniędzmi krucho nie było i jeszcze świetny koń, który na pewno do niego należał. Sam jego zadbany ubiór i maniery wskazywały na kogoś „z wyższych” sfer. Po nieokreślonym momencie przyglądania się, zwróciła uwagę na drugą osobę. Mężczyzna bardzo wysoki ubrany niczym ziemianin z drugiej strony lustra. Ot przeciętny ubiór. Można by pomyśleć, że takie przyglądanie się trwało stosunkowo długo do pobytu jej w tym miejscu. Jednakże tak nie było, bowiem to wszystko trwało parę sekund. Nie dużo, bo i niby jak, a raczej kiedy. Była świadkiem, zapewne jakiegoś przypadkowego przekomarzania, które i tak zapewne nie zapoczątkuje bójki, chociaż… nic nie jest pewne w tym świecie. Pierwszy odezwał się do niej rudowłosy, nie mówiąc nic z lekkim uśmiechem spojrzała na brązowowłosego, który jak stwierdził też nie posiadał zegarka. No i może jej pomysł na początek rozmowy szlak trafił, ale już tu była zauważona, więc nie jest źle. Odezwała się po chwili, mówiąc jakby bardziej do siebie niż kogokolwiek innego:
-Hm, a więc i czas mnie nie goni.
Trudno to jednak nazwać częścią rozmowy, brzmiało to bardziej jakby zamruczała coś pod nosem, nieco dosadniej niż powinna. Nie śpieszyło się jej, więc i iść po co nie miała. A nawet gdzie w danym momencie nie miała. Po skleceniu tego jednego zdania zamilkła na trochę, czekając aż wydarzenia potoczą się same. Nie miała w planie tylko jedynie słuchać, bo i może ma jakiś kiepski dzień, że za co bierze to i tak nie wyjdzie… przynajmniej tak jakby ona chciała. Niestety życie to nie bajka… no i reszta już bardziej mniej eleganckiego zwrotu, który jest jakoś mało rozpowszechniony. Może i prawdziwy, ale nie odnoszący się do wszystkich, chyba. Czekając tak na rozwój wydarzeń spoglądała wesołymi oczami na tu obecnych nowych, niepoznanych. Niby to mając dobry humor, niby to nie musiała się zastanowić co ona tu w ogóle robi. To było trochę jak sen. Gdy się przebudzisz nigdy nie pamiętasz początku, zawsze lądujesz w centrum wydarzeń i choć być chciała z całych sił nie przypomnisz sobie od czego się wszystko zaczęło. Bowiem jak tu trafiła pamiętała, ale z jakiego powodu tu się znajduje pozostało dla niej tajemnicą. Dziewczyna robiła tak dużo rzeczy impulsywnie, bez zastanowienia i automatycznie, że aż czasem można by się przestraszyć. To się bodajże leczy, ale w tym też pewności jej zabrakło. Jej spojrzenie było nieco nieobecne, jakby wpatrywała się w niestabilną tafle jeziora, patrząc jedynie na lekkie ruchy czekolady. Chociaż może jej wzrok kierował się dalej, hen za jezioro, którego końca stąd widać nie było. Sprawiała wrażenie zabawki, której dziecko wyciągnęło baterie. Bezimienna jednak pomimo nieobecnego w czasie i przestrzeni wyglądu, słuchała wszystkiego z zaciekawieniem. Wolałaby gdyby skupiano się bardziej na jej osobie - do tego przywykła. Szkoda, że niektórzy tak wolno odczytują intencje, nawet te lekko ukryte. Świat idealny nigdy nie był, więc i istoty w nim bytujące też takie być nie mogą. Odgarnęła ręką włosy z oczu, które zaczęły irytować już jej niewielką osobę. Spory kosmyk różowych włosów zakładając za ucho. Niby miękkie i puszyste, a jak wejdą w oczy to i wrażliwym łza poleci. Spojrzała już bardziej przytomnie to na jednego mężczyznę to na drugiego, zastanawiając się czy czegoś nie przeoczyła. Nigdy nie miała tej pewności, a szkoda.

Viper - 1 Styczeń 2012, 23:18

Cyrkowiec niespecjalnie przejął się dziewczyną. Z resztą, ona była chyba sama we własnym świecie i niespecjalnie angażowała się w cokolwiek co się działo. Tak, czy inaczej wręcz odwrotnie sprawy się miały w przypadku marionetkarza. Działał mu na nerwy, a dzisiaj ewidentnie nie był w najlepszym humorze. Przede wszystkim nie pasował mu ton tego kolesia... Z resztą nie chodziło o sam ton, nie pasowało mu w nim wszystko! Reprezentował sobą dokładnie to wszystko czego Viper w tym świecie nie znosił. Bogactwo, pogardę dla jakichkolwiek wartości, zadufanie w sobie... Zmarszczył nos gdy usłyszał wypowiedź tegoż właśnie gnojka, jednocześnie spinając mięśnie i zaciskając dłonie w pięści.
-Nie ja tu jestem dyktatorem.-zauważył-Nie mam też armii służących, którym wydaję polecenia. Mam jedynie przyjaciół i towarzyszy, ludzi którzy wyznają takie same jak moje idee. Coś o czym zapewne nie słyszałeś i wątpię, czy kiedykolwiek usłyszysz.-jednego Bezimienna mogła być pewna. Napięcie było i to wyczuwalne. Atmosfera pomiędzy mężczyznami gęstniała z każdym ostrym słowem i gestem. No właśnie. Czasami dobrze wiedzieć kiedy przestać, zwłaszcza gdy ma się do czynienia z dwu i pół metrowym okazem napakowanego mięśniami samca, obryzganego wciąż jeszcze krzepnącą krwią.
-Chcesz, żebym Ci umiejętnie dopiekł?-zapytał przez zaciśnięte zęby. Złapał za krawat eleganckiego chłopaka po to by za chwilę przyłożyć mu pięścią w jasną twarz. A cios był bez wątpienia bolesny i ten pewnie upadł w efekcie na kolorowe żelki. Jakby nie patrzeć, Viper miał wprawę i masę mięśniową wyrobioną od takich właśnie ćwiczeń i wybryków. Wyprostował się i spojrzał z pogardą na arystokratę.
-Dostatecznie Ci dopiekłem fircyku? Może spróbujesz mi oddać?-zapytał całkowicie zapominając o różowowłosej. Miał teraz sporo własnych problemów. A raczej, będzie miał jeśli Aidan podejmie walkę, a jakoś nie sądził by miał mu tak po prostu odpuścić ten atak... Chociaż nie wątpił we własną przewagę. W końcu jego zdolności były niezrównane.

Anonymous - 3 Styczeń 2012, 14:21

Tak samo i marionetkarz niezbyt przejmował się osobą Bezimiennej, nie wnosiła nic konstruktywnego do rozmowy. Została zauważona bo tak wypadało, ot. Przynajmniej ze strony Aidana tak wyglądało. Aidan był ucieleśnieniem nienawiści elementów co Viper nie znosi? Jak miło bo u Marionetkarza sytuacja ma sie tak samo. Nie przepada za ludźmi pokoju rudego. Jak to się mówi " Najbardziej szczekające pieski są najmniej groźne", chociaż drugą część tej maksymy można by wziąć pod lupę i zbadać dogłębnie czy tak pasuje. Niemniej jednak. Cały czas u szlachcica widać spokój. Nie złościł się ani nie burzył. Spokojne niebieskie morze. Tak, oaza spokoju. Nie miał pojęcia co cyrkowiec swoim zachowaniem chce osiągnąć. Na razie cała jego nienawiść w oczach Aida wyglądała jak jeden wielki absurd, ni w gruchę ani pietruchę gościa nie rozumiał.
- Nie wiem o czym chrzanisz Viper i szczerze, nie interesuje mnie twoje zdanie. - mruknął pod nosem i westchnął. - Chcesz dyktatora? Szkoda, że nie mogę zapoznać z moim ojcem, dopiero byś poznał co to znaczy być "dyktatorem"
Chłopak tracił ewidentnie panowanie nad sobą, co chciał osiągnąć, zagadka. Chciał wkurzyć Aida? Powodzenia w takim razie życzę. Jak na razie nie zanosiło się na to. Zaś Viper był chyba bardzo zdenerwowany, nonses jakiś. Gdy ten zaś przyciągnął go za krawat tylko zmrużył oczy patrząc w tęczówki Przywódcy Rebelii. Cios jaki na niego spadł był do przewidzenia ale myślał, że, cyrkowiec okaże się mądrzejszą istotą. Jednak okazało się inaczej. Upadł na żelki z warknięciem, trzymał przez chwilę za twarz, bolącą z resztą. Szybko ją zbadał, nie odzywając się po czym wstał. Spojrzał w oczy rudemu i poprawił okulary. Zmarszczył lekko nos i powiedział.
- Jesteś troszkę zbyt pewny siebie, to Cię zgubi kiedyś.
Co do jednego miał wielkolud racje. Arystokrata nie zamierzał tego zostawić bez odzewu. Miał z lekka plan pokazać mu, że bynajmniej nie tylko on jest silny. Chociaż używanie siły nie leżało w naturze Aida to jednak miał swoje zdolności, przydatne z resztą i zamierzał je wykorzystać. Wzrok utkwił w nim i powiedział.
- Te rączki za bardzo Cię świerzbią warto byś obmyślał opcje trzymania ich przy sobie..
Burknął nieprzyjemnie. A miał go naprawdę za inteligentną istotę, która wbrew pozorom nie jest taka zła. Nie rozumiał nienawiści Rudego do swej osoby. Co z tego, że brązowowłosy był szlachcicem, to nie czyniło z niego zimnego rasowego dupka dyktatora, przede wszystkim Aid nie był zapatrzony w siebie jak w obrazek. No ale koniec dyskusji na ten temat. Cyrkowiec mógł teraz odczuć mrowienie na dłoniach i zobaczyć jak powoli się zmieniają maleją i robią jak u dziecka a na sam koniec znikły całkiem. Fioletowe oczy dalej wpatrywały się bez emocji na oblicze Vipera. Masz babo placek, trzeba było nie fikać. Aidan walki nie chciał, jednak jeśli się go do tego prowokuje to trudno się dziwić, że jednak ja podejmie.

Viper - 10 Styczeń 2012, 21:47

Nietrudno się domyślić, że na chwilę obecną, Viper niespecjalnie miał ochotę odpowiadać. Pomijając już samą kwestię faktu, że z natury nie należał do typów najbardziej rozmownych to już na pewno nie skupiał się na gawędziarstwie w obliczu wiszącej w powietrzu potyczki. Z całą pewnością, niczym innym jak zwykłą głupotą byłoby założenie przez obsydianowego twórcę, że Viper jest szczekliwym, niegroźnym stworzeniem. Miał na rękach więcej krwi niż ustawa przewiduje i z całą pewnością był sprawnym zabójcą nauczonym bardzo wiele i tego jak radzić sobie z niektórymi, zaskakującymi sytuacjami. Jakby nie patrzeć, jeszcze zanim został Cyrkowcem i w jego zanadrzu znalazł się spory arsenał dodatkowych zdolności był wyszkolonym asasynem, posługującym się bardzo sprawnie bronią białą, jak i swoim własnym ciałem.
W związku z powyższym, zabieg dokonany na jego ciele przez Aidana nie zdziwił go nadto. Przywykł do podobnych sztuczek jak i do faktu, że ich działanie było raczej krótkotrwałe. Zamiast tego, marionetkarzowi udało się dodatkowo go rozgniewać, co też nie było szczególnym wyzwaniem. Rudzielec umiał jednak nad sobą panować. To była podstawowa zasada w walce, nie dać się ponosić emocjom. Wyprostował się, bo do tej pory nieco się pochylał... Jakby nie patrzeć, Aidan wciąż nie dorównywał mu wzrostem. Sztukmistrz był dostatecznie rozciągnięty by w tej chwili nawet bez dłoni przywalić mu w twarz... Przy pomocy nogi, co też błyskawicznie wcielił w życie, komentując to jedynie zadziornym uśmiechem.
-To wszystko na co Cię stać?-spytał z pogardą. Teoretycznie, był dość szybki by wykonać podobny manewr, a Aidan raczej nie był w stanie go uniknąć... No, ale to już do decyzji sędziego, czy się udało czy nie. Jeśli zaś się udało, arystokrata bez wątpienia wylądował boleśnie na żelkowym podłożu. Rudowłosy asasyn zbliżył się więc i usiadł na nim, kolanami przygniatając ramiona. W ten sposób raczej dość solidnie utrudniał mu poruszanie się. Następnie przy pomocy lodu 'dorobił' sobie rączki... Z tym, że to nie były tradycyjne dłonie. Nie. Z miejsca, w którym normalnie powinny znajdować się odebrane przez machlojstwa Aidana dłonie wyrosły dwa lodowe ostrza, obecnie wycelowane w gardło arystokraty. Jeśli ten atak zakończył się sukcesem, rudy wyszczerzył się lekko.
-Daj mi jeden powód, dla którego miałbym Cię nie zabić-powiedział spokojnym, zimnym tonem wpatrując się w niego oczyma barwą przypominającymi lodowe sople wycelowane niebezpiecznie we wrażliwy punkt na jego ciele. Wystarczyłby jeden nieostrożny ruch, a tętnica szyjna mogłaby zostać przerwana. Byłaby to niewątpliwie wielka strata i bez wątpienia dość traumatyczne przeżycie dla różowowłosej. Viper siewca traumy... Bo to byłaby trzecia osoba, której by takową zafundował... A to tylko jedno popołudnie.

Anonymous - 13 Styczeń 2012, 23:10

Nie określono mi czy walczycie do śmierci jednej ze stron.
Piszcie posty dalej, będę wtrącał uwagi gdy zobaczę, że stoczyliście się z jedynej słusznej ścieżki realizmu. Opisujcie również działanie mocy bo nie mam zamiaru się ich doszukiwać. Przewidujcie swoje ruchy i zaznaczajcie wszystko w trybie niedokonanym. Różne opcje, różne drogi, różne możliwości... Starajcie się nie myśleć o jednym, a o kilku ruchach na raz.

Będę obserwował walkę i wtrącał się gdy uznam to za koniecznie. Po każdym Waszym poście (obu stron) dam moją informację czy ingeruję czy możecie sami sobie wszystko określić. Spróbujcie to teraz zrobić, sami stwierdzać rany itp. Nie liczy się wygrana lecz dobra zabawa.

Anonymous - 16 Styczeń 2012, 13:22

Może i miał pełno krwi na ręka, może i był groźny. Jednak w oczach Aida zachowywał się jak dzieciak, który swojej wartości dowodzi tylko siłą. Uważa, że jego przekonania, jego słowa są najważniejsze, to co zaś mówią inni niewarte wzięcia pod uwagę. Był ograniczony, bardzo nieelastyczny. To nie tak, że szlachcic go nie lubił, czy nienawidził. Po prostu cyrkowiec swoja osoba pokazał, że ocena marionetkarza była błędna. Swoja drogą to normalne, że jak ktoś okazuje Ci swoja niechęć też to robisz, zaatakuje to się bronisz. W każdym razie, oboje się chyba co do oceny pomylili i bynajmniej chyba, żaden nie zamierzał odpuścić. Jeśli chodzi o walkę brązowowłosy też nie był samoukiem. Umie panować nad ciałem i bronią białą. Wiadomo, nie był szkolony na mordercę, jednak nie można powiedzieć aby był beznadziejny. Bo jednak wielu nawet tego nie umiało. Nigdy też do tego specjalnie się nie zapalał. Spokojny z niego typ nielubiący walki. to, że urodził się w rodzinie jakiej urodził to już nie jego wybór. Stało się ale to nie znaczy, że ma być oceniany przez pryzmat statusu rodziny, czy chociażby wyglądu. Ta dwójka różniła się jak ogień i woda. Rudy był nerwowy, sprawiający wrażenie "zaraz Ci skopię tyłek bo mnie wkurzasz" co bynajmniej było postawą godną dziecka a z drugiej spokojny szlachcic z trochę innymi poglądami niż reszta tego społeczeństwa, paskudnego z resztą w oczach szatyna. To można nawet dostrzec w zachowaniu wobec braci, a nie w chwili obecnej niezłe spory się między nimi toczyły. Fioletowooki zawsze żył w cieniu, nic od niego nie zależało i takie słowa jak "dyktator" czy "paniczyk" strasznie go drażniły chociaż tego nie okazywał. Panowanie nad nerwami opanował do perfekcji, życie to na nim niestety wymusiło. Plusem jednak było, że w tym momencie przywódca Rebelii uspokoił się, to przynajmniej świadczyło o tym, ze w pojedynku nie działa chaotycznie, że zasługuje na miano jakie dzierży. Fakt, kopnięcie mu się udało, co raczej było oczywiste. Tak więc szlachcic zrobił dwa kroki do tyłu zanim się przewrócił. Cios był mocny, ale jeszcze do przeżycia. Chociaż trzeba przyznać, że w głowie to mu się zakręciło i nie tylko. Z nosa pociekła malutka stróżka krwi, która została przez niego zlizana. nim jednak zdążył zareagować ten już się na niego pakował z kolanami. Nie udało mu się jednak unieruchomić rąk, bo je w porę uwolnił przed zgubnym wpływem kolan rudzielca. następnie stara się go chwycić za nadgarstki spoglądając na twarz. Co widział cyrkowiec? Hard minę, oczy bez emocji. Chociaż nie, było w nich coś na rodzaj zawziętości. Dopiero teraz postanowił się dopiero odezwać.
- Nie uważaj się za boga, bo nim nie jesteś. Gadasz o lojalności, przyjaźni a zapewne te cechy są Ci obce Nie pokazujesz abyś był wart czegokolwiek.]

Viper - 29 Styczeń 2012, 12:31

Ta sceneria w jakiś sposób wpływała na pogłębienie irytacji Vipera. Sam nie był pewien dlaczego. Może wynikało to z faktu, że przyszedł tutaj, by odczuć bezpieczeństwo i przyjemny powiew wolności, wypływający z każdego powiewu wiatru w tej pięknej Krainie? Zaraz potem jednak sprowadził go na ziemię jakiś żenujący fircyk. Nie miał wątpliwości, że to marionetkarz, a tych nie darzył sympatią. Zdarzały się wyjątki, ale ten niczym nie różnił się od pozostałych. Był doprawdy żałosnym przedstawicielem swojej rasy i rudowłosy naprawdę chciał zrobić z niego przykład. Wypruć mu flaki i rozciągnąć je po całej żelkowej plaży, tak by zleciały się kruki i wrony, które pożrą jego wnętrzności tak jak na to zasługiwał. Cyrkowiec skrzywił się. Brutalność jaką mu zaszczepiono, gniew, który w nim pałał... Wszystko to zaćmiewało mu zdrowe spojrzenie na świat. Miał tego pełną świadomość, a jednak nie umiał przestać nienawidzić. Zastanawiał się dlaczego ludzie podążali za nim. Czy dlatego, że rozumieli jego idee? A może po prostu zaspokajał drzemiącą w naturze żądzę krwi i walki? Nie miał pojęcia, że był jedynie szachową figurą w czyichś rękach, a nawet gdyby wiedział, czy to zmieniłoby jego postępowanie?
Aidan nie pozwolił się przygnieść, jednak co z tego? I tak był niebywale szybki więc lodowe ostrza znalazły się tuż przy krtani szlachcica. Ostatecznie, nawet jeśli zdążył go złapać, to czy mógł się równać z siłą kogoś, kto bez wytchnienia każdego dnia trenował? Z resztą, nawet jeśli jego ręce były powstrzymywane przez dłonie marionetkarza, Viper po prostu wydłużył lodowe ostrza tak by znalazły się na styku ze skórą przeciwnika. Na dobrą sprawę nie musiał się nawet poruszyć by go zabić. Wystarczyło tylko przedłużyć szpikulce by przebiły napiętą skórę i rozerwały znajdującą się w okolicy tętnicę.
-Niespecjalnie mnie obchodzi co Ty myślisz na mój, czy w ogóle jakikolwiek temat. Jednak ktoś kto posiada zdolność odebrania komuś kończyn nie powinien zabraniać innym uważania się za boga. A może po prostu boli Cię fakt, że Twoje życie, jak na ironię znalazło się w rękach? Tych samych, które próbowałeś mi odebrać?-uśmiechnął się lekko-Nie jesteś wart śmierci-zakomunikował w końcu-Powinna do Ciebie przyjść z jakąś weneryczną zarazą, nie od wojownika... Bycie zabitym w walce niesie ze sobą namiastkę honoru, na który nie zasługujesz-cofnął ostrza i podniósł się z ziemi. Spojrzał na czekoladowe jezioro po czym po prostu odwrócił się i ruszył w stronę morza łez. Najwyraźniej niespecjalnie przejęty faktem, że na odzyskanie dłoni będzie jeszcze musiał poczekać. Pod nosem uśmiechał się delikatnie, zadowolony z siebie. Wyszedł zwycięsko z tej potyczki. Pokonał tego frajera, a takie zwycięstwo zawsze poprawiało mu humor.
[zt]
(wybacz, że uciekam z tematu, ale dalsze pisanie pewnie tylko bardziej blokowałoby Ci postać, ostatnio piszę na zbyt wielu frontach więc wycofuję Viperka)

Anonymous - 30 Styczeń 2012, 11:13

To już nie wina Aidana, że Viper był uprzedzony, jego sprawa. W każdym razie to jego zachowanie było bardziej żenujące niżeli szlachcica. Szatyn jest osobą tolerancyjną. Nigdy nie pchał się w konflikty ani nikim nie bawił. Zawsze jasno wytyczał stanowisko a, że niektórym się to nie podobało, to oni niech się tym martwią a nie on. Wychowanie nie pozwoliło mu jawnie gardzić innymi, aczkolwiek Vipek złamał zdanie okularnika i sprawiło, że to o dziwo był zirytowany jego zachowaniem. Tak, uważał go za niegodnego niestety zainteresowania dłuższego jak to konieczne. Nie miał też zbytnio ochoty walczyć ale skodo rudowłose stworzenie zaczęło, to nie będzie się stało jak kołek na wydanie albo coś w tym guście. Taka niestety smutna rzeczywistość. Co do uczucia nienawiści, Aidan takie uczucie także przejawiał ale nie względem cyrkowca. Miał kogoś innego kogo nienawidził z całego serca a jednocześnie kochał z poczucia obowiązku Ojciec - istota znienawidzona i kochana zarazem. Patrząc na to co robi rudzielec raczej wystraszony nie był. Cały czas ta obojętność wymalowana na twarzy, sprawiająca iż nie wiadomo było co fioletowooki czuje naprawdę. Oczywiście, że cyrkowiec mógł wydłużyć owe szpikulce i byłoby cienko a marionetkarz wcale by się tym nie zdziwił. Po prostu był taki, że zawsze odpowiadał na atak. Taka logika, po prostu.
- Powiedzmy fircyku lecz myśl sobie co chcesz. Mało mnie interesuje twoja opinia, więc wychodzi na to, że mamy te same podejście do siebie nawzajem.
Kolejne słowa jednak sprawiły, że oczy Aidana zmrużyły się i zalśniły złością. To co powiedział Viper było.. Po prostu nie spodobało się szlachcicowi , włożył więc w swoje czynności troszkę więcej siły ale mimo wszystko to i tak było za mało.
- Choroby wenerycznej raczej się nie nabawię, nie jestem typem dziwki, jakby nie było..
Zaśmiał się po czym podniósł i poprawił okulary na nosie. Spoglądał chwilę na niego z jakąś namiastką wesołości i rozbawienia. ciekawy osobnik z tego przywódcy rebelii, szkoda tylko, że miał trochę spaczone spojrzenie na świat. Hm.. Może właściwie to szatyn miał nieodpowiednie. To jednak zostawmy bez większych analiz. Po prostu się różnią, tyle.
- Co do honoru, to co możesz o nim wiedzieć, nie znasz pewnie nawet znaczenia tego słowa.
Widząc jak ten odchodzi, zajął się swoimi ciuchami, doprowadzając je do porządku. Musiał już wracać do posiadłości. Zapewne zastanawiali się gdzie się podziewa. Podszedł więc do konia i klepnął go w szyję uśmiechając delikatnie. Po czym sprawnie wskoczył na jego grzbiet. Cmoknął jednocześnie piętami uderzając w jego bok. Po chwili już go nie było a koń nawet nie był zdziwiony już podłożem, jakby przywykł.
[z/t]



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group