To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Ogrody Rozalii - Anielska Fontanna

Anonymous - 18 Lipiec 2012, 19:41

Właściwie nikt nie lubi być przemoczony i to na dodatek w zimnej wodzie. Z dziewczyny dalej kapała woda jednak wcale się tym nie przejmowała. Bardziej przejmowała się nowym znajomym bo najwidoczniej nie lubił być bardzo mokry. Słysząc jego słowa lekko posmutniała nie chciała go urazić tym pytaniem i lekko spuściła główkę. W jego odpowiedzi dało się słyszeć, że niechętnie odpowiadał
- Wybacz
Powiedziała po chwili, ponieważ nie chciała go urazić. Podniosła lekko głowę i dostrzegła, ze poszedł w stronę ławki i usiadł na niej. Przez chwilę się nie ruszała, ale podeszła do niego i usiadła obok niego. Czuła jak na nią patrzył natarczywie jednak jej to najwyraźniej nie przeszkadzało. Oparła się delikatnie o ławkę. Nie uważała go za dziwaka! Nic z tych rzeczy, ponieważ traktowała go jak kogoś normalnego, a nie jak potwora
- Tak wyglądasz uroczo i ładnie się rumienisz. Nigdy nie widziałam kogoś bardziej urodziwego. Wyglądasz naprawdę nadzwyczajnie.
Zaśmiała się posyłając mu ciepły uśmiech i patrząc w jego stronę. Właściwie zarumieniła się delikatnie i pogłaskała po swojej główce przymykając delikatnie oczy

Anonymous - 18 Lipiec 2012, 19:54

Pokręcił głową.
- Ciekawość to nie grzech. Głupotą byłoby nie udzielać odpowiedzi, poznawanie świata jest najważniejsze. Teraz już wiesz, że to... - wskazał jednym palcem na swoje ucho.
- ... nie musi być od zawsze. - wbił w nią spojrzenie opierając policzek na swym kolanie. Jednym palcem podrapał się po nosie, po czym powrócił do poprzedniej pozycji. Zacisnął palce na swym nadgarstku jeszcze bardziej się skulając. Było cieplej. Jeszcze mocniejszy szkarłat pokrył, tym razem nie tylko policzki, ale całą twarz. Nie był przyzwyczajony do komplementów, bo i nie był przyzwyczajony do rozmowy. Zazwyczaj tylko milczał, inni mówili, sami udzielali sobie odpowiedzi na pytania, które przed chwilą sami zadali, a on... on po prostu był. To wystarczyło. Patrzył i słuchał. A słuchał jak nikt inny, nigdy nie przerywał, nie wchodził wpół zdania, nie reagował sarkastycznie... w zasadzie pewnie nawet nie wiedział co to sarkazm.
- D... dziękuję. To miłe... to ciepłe. Tutaj. - oparł dłoń na swym policzku. Był gorący i czerwony.
- Pewnie lubisz koty? Koty są piękne. - westchnął zerkając w niebo. Taaak, kochał koty. Wszystkie. Małe, dużo, średnie, włochate i mniej włochate, stare, młode, małe, rasowe i nie rasowe, w prążki, paski czy łaty. Dosłownie wszystkie.

Anonymous - 18 Lipiec 2012, 20:04

Właściwie dziewczyna nie była ciekawska ogólnie nie lubiła być jednak zadała takie pytanie. Przyjrzała się jego uszom i ogonowi były naprawdę urocze. Terra zawsze udzielała odpowiedzi nie ważne na jakie pytania po za tym była bardzo szczera aż do bólu. Patrzyła jak się skulił i wyglądała na to, ze jest mu lepiej. Delikatnie się uśmiechnęła. Było jej zimno, ale nic nie mówiła bo nie chciała go martwić. Zobaczyła, że zrobił się cały czerwony i lekko zachichotała
- Kocham koty. To co mówię mówię szczerze wyglądasz cudnie na prawdę. Jesteś słodki
Powiedziała patrząc jak jego twarz zmienia kolor. Delikatnie wyciągnęła dłoń i musnęła jego policzka i rzeczywiście był on strasznie ciepły. Uważała, ze koty są piękne i to bardzo. Właściwie wpadła nawet na pomysł jak odwdzięczyć mu się za pomoc jej. Delikatnie i szybkim ruchem pocałowała go w policzek i odsunęła się. Zaśmiała się patrząc na niego ciepłym wzrokiem
- Chyba tak mogłam się odwdzięczyć za pomoc
Powiedziała po chwili odgarniając włosy do tyłu i patrzeć w niebo. Właściwie to zawsze chciała mieć kotka.

Anonymous - 19 Lipiec 2012, 18:07

Wpatrzył się w sunące po niebie szarawe chmury. Leniwe, wielkie, skłębione... nie zwiastujące nic dobrego. Chyba, że dla niektórych czymś dobrym był deszcz bądź burza. W każdym bądź razie kotowaty nie lubił ani jednego ani drugiego. Pamiętał, bądź wydawało mu się, że tak było, dzień, w którym umarł. Szalała wtedy burza, pioruny waliły jak oszalałe, a grzmoty sprawiały, że ciarki przechodziły po plecach. Drgnął na samą myśl. Kiedy wyciągnęła rękę odsunął się nieco w bok, byle dalej, wszak nie wiedział jakie ma zamiary. Zacisnął palce jednej dłoni na podłokietniku, drugą wsparł na siedzisku i już prawie spuszczał jedną nogę gotowy do ucieczki, ale... nie zrobiła mu krzywdy. Więc trochę się uspokoił. Wbił w nią spojrzenie ponownie przekrzywiając łeb na bok. Zupełnie nie spodziewał się kolejnego posunięcia dziewczyny, to i tym razem o mało nie zwiał. Serce waliło mu tak szybko i mocno, że o mało nie rozrywało piersi. Zapewne ze strachu, w końcu wszelkie czułości były dla niego czymś zupełnie nowym.
- Proszę, nie ma za co. - zupełnie beznamiętny ton powrócił, tak samo jak kamienny wyraz twarzy, lekko przymrużone oczy i powieki, które zdawały się być ciężkie.
- Co jeszcze lubisz? Oprócz kotów? - zapytał powracając do poprzedniej pozycji, podkulając nogi i obejmując je rękami. Najpierw patrzył na dziewczynę, aż w końcu, tak jak i ona, wgapił się w niebo powracając do obserwowania chmur i ptaków.

Anonymous - 19 Lipiec 2012, 18:18

Szarawe chmury..hmm Teraa nie lubiła kiedy pojawiało się wprost czarne niebo, było słychać grzmoty i błyski. Zawsze twierdziła, ze to wróży coś złego. Bardziej wolała spokojne chmury z których pada piękny deszcz. Przez chwilę wpatrywała się w niebo nic nie mówiąc tylko je obserwują. Spojrzała teraz na chłopaka wyglądał jak by nie chciał aby ktoś zbliżał się do niego jednak ona delikatnie uśmiechnęła się patrząc na niego
- Nie zrobię Ci krzywdy na prawdę...nie lubię krzywdzić i nie lubię być krzywdzona.
Powiedziała łagodnym i ciepłym głosem w stronę chłopaka, aby go uspokoić i przekonać, że nic mu nie grozi po za tym ona nie wyglądała na kogoś kto mógłby zrobić coś złego prędzej ona sama by wpadła w jakieś tarapaty. Popatrzyła na niego uważnie i przez chwilę zastanowiła się nad jego pytaniem
- Hmm...ogólnie kocham zwierzęta, ale najbardziej koty. Zawsze chciałam mieć kotka opiekowała bym się nim jak najlepiej wszystko bym zrobiła dla mojego małego towarzysza. Kocham czytać, lubię gotować i rysować.
Odpowiedziała mu znowu ciepłym głosem i delikatnym uśmiechem. Ona była raczej z tych co ukazują uczucia, troskę o innych. Starała się nie przestraszyć chłopaka czy coś i nie miała złych zamiarów. Zaczęła sobie coś nucić cicho pod noskiem

Anonymous - 20 Lipiec 2012, 09:01

Ziewnął szeroko otwierając usta i przymykając oczy. Nie pofatygował się, coby zasłonić gębę dłonią, tak jak przystało na młodego, dobrze wychowanego człowieka. W sumie nic dziwnego, w końcu, po raz, nie był młody, dwa, dobrze wychowany też nie i, trzy, z pewnością nie był człowiekiem. Przynajmniej na tą chwilę... Co w gruncie rzeczy wcale nie miało się zmienić. Jedynie kiwnął głową w odpowiedzi na jej słowa. Dobrze je rozumiał, ale i tym razem dodawanie czegokolwiek od siebie wydało mu się zbędne. Doprawdy czasem powinien wydusić coś więcej niż kilka powolnych gestów. Gdyby był tylko kotem, pewnie należałby do tych wielkich i leniwych, które nic nie robią tylko wygrzewają się na rozgrzanych dachach, a kiedy pogoda nie sprzyja wciskają się pod fotel. I mają wielką satysfakcję z tego, że właściciel odchodzi od zmysłów martwiąc się o swoje małe, bezbronne kociątko.
- Mhm... Jesteś twórcza prawda? - wbił w nią spojrzenie - Gotowanie, rysowanie... to wymaga kreatywności. Czytanie... podobno rozwija wyobraźnię. - sam nie był zbyt oczytany. Nie pamiętał, kiedy ostatnio miał w rękach jakąś książkę. Gotować też nie umiał, a do rysunku miał dwie lewe ręce. Za to nadrabiał talentem do muzyki. Uchylił wargi pewnie chcąc coś dodać, ale... przeniósł spojrzenie na jedno z drzew. Coś zaszeleściło między liśćmi, a może tylko mu się wydawało? W każdym bądź razie znowu odezwała się natura tchó... bardzo płochliwa i tam, gdzie przed chwilą siedział półczłowiek, teraz znajdował się zwykły kot. Ni to to ładne, ni brzydkie, zwyczajne. Ostatni raz zerknął na dziewczynę, po czym zeskoczył z ławki i uciekł znikając gdzieś pomiędzy tutejszą roślinnością.

/zt/

Anonymous - 25 Październik 2012, 18:44

Dzień pozornie należał do tych niekorzystnych, jednak dla Agapita był on niezwykle ciekawy i mógł przynieść ze sobą coś więcej niż zwykłe przeziębienie. Jesień powoli zaczęła górować nad resztkami lata, które były jeszcze czasem widoczne poprzez cieplejsze promienie słońca.
Młody mężczyzna zakończył zamianę wyjątkowo o godzinie 20, dzięki czemu mógł pozwolić sobie na chwilę dłuższego spaceru do pustego mieszkania. Kiedy tylko znalazł się w zasięgu terenów parkowych, od razu poczuł zmianę otoczenia – nie potrzebował nawet do tego zmysłu wzroku.
Szedł miarowym krokiem, który można byłoby uznać za całkiem powolny. Ale jemu przecież w ogóle się nie spieszyło! Był wystarczająco ciepło ubrany, aby przesiedzieć tutaj kilka dodatkowych minut, ciesząc się chłodem tego wieczoru i unoszącą się mżawką dookoła. Miał nadzieję, że nie rozpada się przez najbliższą godzinę, aby jednak mógł wrócić nieprzemoczony do domu.
W dodatku pod kurtką miał schowany cenny tablet, który był dobrym narzędziem do komunikacji z innymi ludźmi poza pracą – zawsze nosił go ze sobą. Prawda była taka, że czuł się o wiele bardziej komfortowo z tym drobnym urządzeniem.
Poprawił torbę, którą przewiesił przez swoje ramię i skręcił w jedną z rozległych uliczek, kierując się w stronę fontanny z aniołem. Był realistą, ale to wcale nie wykluczało tej romantycznej cząstki Agapita, który gdzieś tam wierzył w istnienie tej odpowiedniej dla niego kobiety.
Nieszczególnie przepadał za przedstawieniem aniołka jako zbyt niskiego człowieczka, ponieważ w jego artystycznej wizji powinna to być zjawiskowo piękna kobieta o długich, falowanych włosach i skrzydłach jaśniejszych od słońca. Mimo tego, przysiadł na jednej z ławeczek i wyciągnął z torby jedną z pozostałych kanapek, których nie zdążył skonsumować w pracy. Ściemniło się już porządnie, pojawiły się pierwsze gwiazdy, ale teren i tak był oświetlony przez miejskie latarnie.

Anonymous - 27 Październik 2012, 14:36

Wieczorny spacerek? Czemu nie? Powoli się ściemniało. Idealna pora by się przejść. Jeden z wolnych wieczorów po pracy. Jack postanowiła, że pójdzie do parku. W końcu świeże powietrze dobrze jej zrobi. Założyła na siebie buty oraz płaszcz. Nie chciało jej się już przebierać z czerwonej sukienki. Może i wygodniej byłoby w spodniach, ale chciała wyjść już, teraz, a nie za 10 minut. Opatuliła się czerwoną apaszką. Zanim wyszła podeszła do lustra. Czerwony warkocz dobrze się trzymał, więc go nie poprawiała. Ruszyła w stronę drzwi, zamknęła je na zamek i schodziła spokojnie po schodach bloku. Gdy otworzyła drzwi na zewnątrz poczuł lekki chłód i wiatr. Nie był to mróz i huragan, więc nie zważając na to, że jej policzki robią się czerwone z chłodu ruszyła w kierunku parku. Może i trochę to niebezpieczne krzątać się o tej porze po parku, ale w tym momencie Jack nie myślała o tym. Przeszła na drugą stronę ulicy i labiryntem ulicy po 10 minutach znalazła się przed parkiem. Było już ciemno, może nie do końca, gdyż lamy uliczne oświetlały drogi. Jednak delikatny blask gwiazd pięknie kontrastował z granatowym niebem. Spacerując do końca nie widząc gdzie, ot tak dla samego chodzenia trafiła pod fontannę z aniołem. Delikatny szum wody docierał do jej uszu. Gdyby nie spojrzała w lewo , myślałaby, że jest sama. Na pomysł wieczornego spaceru najwidoczniej wpadł też nieznany jej mężczyzna. Nieznajomy siedział na jeden z ławek. Ale czy powinna zagadywać tak nieznajomych? Chyba nie ma nic w tym złego. Postanowiła więc skierować się w kierunku nieznajomego. W końcu milej z kimś porozmawiać niż tuptać samemu, prawda? Szła dosyć spokojnie, małymi kroczkami, jak to trzeba na obcasach. Kiedy dotarła do mężczyzny, uśmiechnęła się ciepło i powiedziała wesoło:
- Dobry wieczór. Kolacja w parku?
Stanęła przed nim, z rękami w kieszeni. Spoglądała na jego twarz. Najwidoczniej przeszkodziła w posiłku jakim była kanapka. Ale mężczyzna raczej wybaczy jej ten podły występek. Nie zaszła go od tyłu, więc wnioskowała, że nie jest zaskoczony jej obecnością.

Anonymous - 27 Październik 2012, 14:50

Odgłos miarowo bijących o betonowe podłoże obcasów zwrócił jego uwagę tylko na krótki moment, gdyż zazwyczaj za takowym podążały kroki jakiegoś mężczyzny. Agapit zerknął przelotnie na młodą kobietę odzianą od stóp do głów w czerwień i o mało co nie zakrztusił się, kiedy dostrzegł że jest sama. Czarny płaszczyk jaki miała narzucony na swoich ramionach dokładnie podkreślał jej talię, zaś czerwony warkocz nie pozwalał na odsunięcie wzroku ani na moment.
Zakrztusił się i nerwowo przełknął kolejny kęs kanapki, zaskoczony obecnością nieznajomej w takim miejscu o tak późnej porze. „Pewnie się z kimś umówiła” – przebiegło mu przez myśl, gdzie mógł ze spokojem rozmawiać z samym sobą i przekazywać słowa w bezpośredni sposób. Szkoda tylko, że nie posiadał żadnych mocy, jakie zakrawałyby o umiejętności telepatyczne. Życie wtedy byłoby naprawdę łatwiejsze.
Postanowił jednak zająć się swoim posiłkiem, opierając się wygodniej o ławkę i skupiając na dodatkach, jakie dodał do sosu. Z pewnością powinien dosypać jeszcze trochę pieprzu, ponieważ czuł lekki niedosyt – tak, będzie musiał nad tym popracować. Agapit był perfekcjonistą jeśli chodzi o przygotowanie potraf i jeśli jakaś nie zasługiwała na bardzo dobrą ocenę, ćwiczył naprawdę długo aby ją udoskonalić. Być może dlatego właśnie udało mu się uzyskać stopień kucharki w jednej z tutejszych restauracji – ze względu na upór.
Dźwięk damskiego powitania sprawił, że zastygł w połowie ruchu z zębami wbitymi w kanapkę i przyglądał się zaskoczony osobie przed nim. Nie, nie spodziewał się, że ktokolwiek dzisiaj do niego podejdzie, a tym bardziej – kobieta odziana w sukienkę (które Agapit szczególnie cenił!), której przyglądał się chwilę wcześniej. Końcówki warg uniosły się ku górze, a młodzian szybko dokończył gryz i odsunął posiłek od twarzy, podnosząc się na moment. Przesunął się w prawą stronę, aby zrobić więcej miejsca dla nieznajomej, zapraszając ją tym samym do pseudo-konwerasacji. Jak na razie miał pretekst z powodu konsumowanego jedzenia, jednak za moment z pewnością zada pytanie na które będzie musiał inaczej odpowiedzieć jak skinięciem głowy. Na pierwsze pytanie wystarczył przecież sympatyczny uśmiech i przytaknięcie odpowiednim ruchem, nic więcej.
Jakoś tak nagle zapragnął sięgnąć od razu do swojego tabletu, aby rozpocząć rozmowę z nieznajomą i dowiedzieć się jak ma na imię chociażby. Z bliska wyglądała naprawdę zjawiskowo, aż nie mógł oddalić od siebie fali gorąca zalewającej ciało.

Anonymous - 27 Październik 2012, 15:50

Czyżby jej ubiór był zaplanowany? Czy Jack wykorzystywała fakt, że większość facetów to wzrokowcy? Może podświadomie. Chociaż częściej jest tak, że kobiety stroją się dla innych kobiet. Chcąc z nimi rywalizować, nie chodzi już o samą nagrodę, ale o fakt, że są lepsze. Niestety jeden z przykrych kobiecych cech. No, ale i są oczywiście te, które chcą po prostu ładnie wyglądać, choćby dla siebie. Kłamstwem by było gdyby któraś z miłych pań odpowiedziała, że lubi nosić ciuchy, w których wygląda nieatrakcyjnie. Niektórym po prostu brakuje odwagi, tej pewności siebie, która pozwala na zabawianie się własnym wyglądem. Nie oznacza to oczywiście, że te odważne są puste w środku. Choć jednak są wyjątki. Jack uśmiechała się miło do każdej nowo poznanej osoby, w końcu była wesoła i życzliwa. To właśnie ta chwila, w której można najlepiej komuś się przyjrzeć. Ciemne dłuższe włosy mężczyzny przypadły jej do gustu. A ciemnoniebieskie oczy wydawały się oczami osoby inteligentnej. Twarz sympatyczna, która budziła sympatię Jack. Kobieta po prostu spoglądała zaciekawiona na nieznajomego. Ot zwyczajna ludzka ciekawość. Powiedziała po zobaczeniu uśmiechu mężczyzny:
- Smacznego.
Jako gaduła miała ochotę zacząć wyrzucać z siebie potok słów, jednak widząc, że jej towarzysz jest może trochę mało rozmowny uciszyła tę zachciankę na pewien okres. Odwzajemniając uśmiech usiadła obok nieznajomego. Oczywiście nie wpakowała mu się na kolana czy też nie siedziała na skraju ławki. Nie popadajmy w skrajności. Przycupnęła w małej odległości od mężczyzny. W końcu należy uszanować przestrzeń osobistą. Cały czas się uśmiechają zadała pytanie:
- Zawsze jest pan taki cichy?
Użycie słowa „pan” było może trochę nieadekwatne, gdyż mężczyzna nie mógł mieć więcej niż 25 lat, ale i wypowiedziane dosyć komicznie z wesołością w głosie. No, a dla niej właśnie liczył się ten komizm słowny. Dziwne poczucie humoru czy zaczepność? Najwidoczniej oba.
Jak ten świat się zmienia. Tablety, ipood’y, iphone’y .. nawet nie odróżniała drugiego od trzeciego. Sama mając stary telefon noszony raz na ruski rok. Nie było na czasie z technologią, choć jej rówieśnice mogą nie widzieć życia poza tym małym ekranem. O wiele bardziej lubiła rozmowy twarzą w twarz. Wydawały jej się bardziej szczere, spontaniczne. Może i pisząc email’e i smsy ma się więcej czasu na namyślenie i odpowiedzenie w jakiś tam wybrany sposób. Ale po co to wszystko? Czy nie lepiej poznawać się dzięki spotkaniom? Oczywiście nie miała nic przeciwko używaniu przeróżnych komunikatorów, ona po prostu za nimi nie nadążała. Może powinna się przedstawić, ale czy to nie byłoby zbyt oficjalne? Nie lepiej, żeby tak samo jakoś zaczęło wynikać z rozmowy, potrzeba poznania drugiego człowieka.

Anonymous - 27 Październik 2012, 16:09

Skinął głową w podziękowaniu, ciekawy jej sposobu na rozmowę. Może po prostu chciała przysiąść i poczekać za umówioną osobą? Nie, zapewne chciała z kimś porozmawiać przez spotkaniem, aby się odstresować i swobodniej porozmawiać na randce. Agapit nie mógł jej tego niestety zapewnić, ponieważ większość osób stresowała się w jego obecności i co rusz spoglądała w stronę jego gardła doszukując się jakichś nieprawidłowości w budowie jego szyi.
Kiedy jednak mężczyzna przyglądał się nieznajomej, wydawała się być całkiem rozluźniona i wesoła, co przeczyło jego wcześniejszym podejrzeniom. Z reguły zawsze doszukiwał się jakichś podtekstów, dla których ktoś przysiadł się do niego i próbował nawiązać rozmowę. Wzruszył ramionami i prawie się zaśmiał, co można było zauważyć po całym jego ciele. Tyle że gardło jakoś tak nie wydało żadnych dźwięków. Skinął głową kilka razy ze wciąż obecnym uśmiechem, kończąc ostatnie kęsy kanapki jaka mu została. Oczywiście w torbie miał jeszcze jedną, ale nie wypadało jej teraz sięgnąć! W końcu miał obok siebie całkiem atrakcyjną młodą kobietę, z którą chciałby nawiązać jakiś dobry kontakt. Starał się nie oczekiwać zbyt wiele, ale jakaś nadzieja pozostawała. Swój pierwszy głód zagłuszył kanapką, dlatego teraz ze spokojem już mógł sięgnąć do wewnętrznej kieszeni kurtki.
Kątem oka uważał czy na twarzy dziewczyny nie pojawi się grymas oburzenia i gotowy był zatrzymać ją poprzez chwycenie dłoni, gdyby przyszło jej do głowy podnieść się i odejść stąd.
„Przepraszam za moje milczenie.” – pojawiło się na ekranie komunikatora, kiedy Agapit przekroczył dzielący ich dystans i przysunął się do niej. Owszem, cenił sobie swoją prywatność, ale pod wpływem czynników zewnętrznych takich jak późna pora i słabe oświetlenie, stwierdził że tak właśnie powinien zrobić. „Nie miałaby Pani nic przeciwko, gdybym tutaj zmieszczał swoje odpowiedzi?” Nie chciał od samego początku znajomości wyjawiać powodu, dla którego nie może odpowiadać wprost i bezpośrednio, ale za pomocą urządzeń pisarskich. Wolał poczekać aż ona sama zada to krępujące pytanie i dopiero wtedy udzielić odpowiedzi, przyzwyczajając ją do swojej obecności i formy rozmowy. Wtedy ryzyko szybkiego zakończenia znajomości malało – wiedział to z doświadczenia.
Tak, tak, celowo użył tutaj zwrotu „pani” podłapując tym samym styl, w jakim nieznajoma się do niego zwróciła. Wiedział, że nie wygląda na starego człowieka, a różnica między nimi nie była chyba aż taka wielka jak myślał na samym początku. Spodobał mu się sposób, w jaki rozpoczęła rozmowę, chociaż zdecydowanie chętniej usłyszałby kilka dłuższych wypowiedzi. Ze względu na swoją ułomność, Agapit lubił słuchać różnych osób i skupiać się na ich barwie głosowej, powtarzając sobie jej brzmienie we własnym umyśle.

Anonymous - 27 Październik 2012, 16:52

Mężczyzna chyba tak jak ona siedział tu sobie bez większego celu. Dla samego siedzenia. Ona osobiście lubiła sobie pogadać. To było miłe. Pomimo, że jest osobą aktywną wieczorami miała już mniej energii. Nie zastanawiała się raczej co myśli o niej mężczyzna, była pewna, że jeśli byłoby coś nie tak, to by ją o tym poinformował. Mężczyzna w pewnym momencie użył gestu nie wiedzy i jakby chciał się zaśmiać. Przynajmniej tak jak się wydawało. Ale nie usłyszała nic. Zastanawiała się przez chwilę, co może być tego powodem. Nie wydawała się głuchy, ale mógł być niemy. Postanowiła, że póki co nie zada tego kluczowego pytania. Mogło być one odebrane jako wścibstwo z jej strony. A nie chciała, żeby tak to wyszło.
Z ciekawością spoglądała jak mężczyzna wyciąga coś z wewnętrznej kieszeni kurtki. Wyciągnął on bowiem jakiś przedmiot. To się zapewne nazywa tablet, ale pewności nie miała. Ciekawość na jej twarzy przemalowała się na zdziwienie. Czy chciałby teraz do kogoś napisać? Trochę dziwne zwłaszcza, że właśnie z kimś rozmawia. Złe słowo. Że z kimś nawiązuje kontakt. Jednak nie wstała czy też nie odczuwała, że ją w jakiś sposób obraził. Po prostu spoglądała ze zdziwieniem na poczynania mężczyzny. Kiedy pokazał jej tablet, a na nim pojawił się napis, zrozumiała. Na jej twarz powrócił promienny uśmiech i odpowiedziała, już bardziej wylewnie:
- Nic nie szkodzi. Jestem gadułą to i tak mówię za dwie osoby. Oczywiście miło mi tu z panem pogawędzić. – wymawiając ostatnie słowo, wyciągnęła ręce z kieszeni i pokazała za pomocą gestu cudzysłowie. Po czym roześmiała się. – Niech pan nie zrozumie źle mojego śmiechu, bo ja zawsze się śmieję.
No i zaczęło się. Jack gaduła wkroczyła do akcji. Absolutnie nie przeszkadzał jej brak komunikacji werbalnej w założeniu słownej. Owszem istniała ona, tyle że w ciekawym połączeniu. On pisał, ona mówiła. W świecie gdzie prawie każdy potrafi czytać nie był to problem. Mężczyzna przysunął się no niej, nie zwróciła na to większej uwagi. W końcu było trochę ciemnawo i z bliska lepiej widać litery. Na pytanie zawarte na ekranie komunikatora odpowiedziała:
- W żadnym razie. Naprawdę nie przeszkadza mi ta nieco inna rozmowa. Miło mi, że w ogóle mam z kim porozmawiać. Nie myślałam, że o tej godzinie tutaj kogoś spotkam. A tu taka miła niespodzianka.
Nie, nie podlizywała się. Bo niby po co miałaby to robić? Nie miała przyczyn do tego. Po prostu jej dosyć miły sposób bycia nie pozwalał na odburknięcia czy pół słówka w odpowiedziach. W sumie jak kogoś bliżej zna to zachowuję się trochę inaczej. Ale, że nawet jeszcze nie poznała imienia towarzysza rozmowy. Właśnie. Chyba rozmowa powinna zostać urozmaicona o imiona konwersujących. Rzekła po chwili:
- Mówią mi Jack. Nie, spokojnie nie jestem chłopcem. A panu jak na imię?
Wytłumaczyła się od razu, bowiem już kilka razy przez tę ksywkę ludzie nie wiedzieli co jest grana. Przecież wygląda jak dziewczyna. A że jej pseudonim jest popularnym męskim imieniem to może być mylące. Zwracanie się do niej na per pani jest zabawne, no bo to on jest od niej starszy. Ale najwidoczniej mężczyźnie udzielił się humor dziewczyny.

Anonymous - 27 Październik 2012, 17:17

Na szczęście, dziewczyna okazała się zdziwiona a nie zniesmaczona, kiedy na jego kolanach pojawiło się urządzenie. A to już był jakiś plus, że nie jest osobą, którą łatwo urazić czynami. Obrał to więc za dobrą kartę i pokazał jej swój dość krótki zapis, przyglądając się reakcji i zmianom na twarzy nieznajomej. Na jego twarzy pojawił się szerszy uśmiech, kiedy ukazała cudzysłowie i wstawiła w nie odpowiednie słowo.
Śmiech, jaki zabrzęczał w jego uszach był całkiem przyjemną odmianą po dniu spędzonym na odbijanych talerzach, smażących się potrawach i plotkach kelnerek. Skinął głową i wcisnął odpowiednie klawisze, wystukując dzięki temu stosowny napis:
„To bardzo dobrze! Ponoć śmiech przedłuża życie.”
Pokazał go jej poprzez przechylenie ekranu w jej stronę, zaciekawiony przyczyną jej optymistycznego podejścia. Wydawała się naprawdę wesołą osobą, czująca się swobodnie przy każdym – nie mógł się wybyć takiego wrażenia, kiedy przyglądał się jej gestykulacji oraz zmianom na mimice twarzy.
Z ulgą przyjął jej słowa dotyczące zaakceptowania takiej niekonwencjonalnej rozmowy, jaką mógł zaoferować. Kolejny stukot na klawiaturze i dodatkowa informacja:
„Nie pozostaje mi nic innego, jak cieszyć się z tego powodu.” – w tym momencie na jego twarzy można było dostrzec lekki uśmiech, który przyczepił się do niego zaraz po tym, jak oznajmiła swoim zachowaniem że zostanie przez najbliższy czas i porozmawia z nim.
„Fakt, jest późno, ale kilka osób lubi spacerować po parku o tej porze.” – Po przekazaniu jej tej informacji, położył dłoń na jej chcąc zwrócić uwagę, aby podążyła wzrokiem za ręką. Na jednej z dalszych alejek można było zobaczyć spacerującą grupkę nastolatków, którzy najprawdopodobniej szli na jakaś zabawę. Gdyby tancerka spojrzała na jego twarz, mogłaby z pewnością dostrzec widniejące na niej rozbawienie.
Prawda była taka, że w obrębie kilku metrów znajdowali się tylko w dwójkę, z powodu unoszącej się w powietrzu mżawki i ogólnego chłodu. Większość ludzi zazwyczaj siedziała w ciepłych domach i piła herbaty czy kawy, z myślami biegnącymi już ku wiośnie. Agapit był ciekawy z jakich powodów dziewczyna postanowiła przełamać ten utrzymujący się stereotyp i wyjść w taką pogodę do parku. Nie śmiał jak na razie o to spytać, ponieważ sam rzucający się w oczy kolor jej włosów mówił o nieco buntowniczej postawie tej osóbki.
„Trudno byłoby pomylić panią z chłopakiem!” – kiedy pierwsze słowa pojawiły się na klawiaturze, chłopak odczuł jakieś mrowienie w okolicach palców. Zazwyczaj nie miał problemów, aby poflirtować z jakąś dziewczyną. Ale teraz… jakby miał blokadę jakąś.
„Agapit. I śmiało możesz mi mówić po imieniu. Wątpię, abym był od ciebie dużo starszy!” – kolejne zdania, podkreślone kolejnym łagodnym uśmiechem z jego strony. Oczywiście chwile wcześniej gościł tam wyraz zdziwienia, ale dopiero po chwili stwierdził iż warto o to zapytać:
„Jack? A dlaczego tak… oryginalnie?”
W sumie, chłopak powinien przyzwyczaić się do takich imion. Pozostałości z Polski były jednak wystarczająco mocno zakorzenione, że wciąż się dziwił gdy ktoś przedstawiał mu się damskim imieniem – a był facetem, bądź na odwrót.

Anonymous - 27 Październik 2012, 18:12

Rozmowa zaczęła się rozwijać. Duży postęp, który napawał zadowoleniem dziewczynę. W jej dniu jak zawsze jest pełno muzyki, tańca no i alkoholu. Ale kto powiedział, że to ona pije? Ano nikt, więc dobrze. Spoglądała chłopakowi przez ramię, kiedy ten pisał nieco przechylając się w jego stronę. Może i wydawać się to zbyt ciekawskie, ale przecież te wiadomości są adresowane do niej, więc jaka różnica czy patrzy teraz czy kilka sekund później? W sumie to tylko taka jak szybko to zobaczy. A ciekawość dziewczyny nie pozwalała jej czekać. Przeczytała wiadomość, po czym wyrzuciła z siebie, dławiąc się prawie śmiechem:
- No to chyba jestem nieśmiertelna. O ile nie zabiję się na parkiecie, to będę żyć wiecznie!
Mogłaby zachichotać, gdyby nie to, że prawdziwy śmiech całkowicie ją opanował. Po chwili uspokoiła się. Jej radosne odruchy niedługo zwabią tu innych, zastanawiających się co jest takiego zabawnego w tym przestronnym parku. Nim znowu spojrzała w ekran, pojawiło się na nim kolejne stwierdzenie mężczyzny. Powiedziała cały czas rozbawiona:
- Trzeba się cieszyć z drobnych rzeczy, wtedy świat wydaję się mniej ponury!
Podniosła obie dłonie do twarzy. I palcami wskazującymi uniosła policzki w górę. Taki chomikowy uśmiech. O ile chomiki mogą się uśmiechać. Po chwili spuściła dłonie swobodnie na swoje kolana. Lubiła sobie tak wesoło pogadać. A taka rozmowa jest inna, w pewien sposób coś pociągało w tym rodzaju konwersacji. Wychyliła się znowu w stronę chłopaka, wpatrując się w ekran, który emanował światłem. Nie było to całe szczęście jakieś silne światło, dzięki czemu nie miała problemu z odczytaniem wyrazów. Gdy już przeczytała, chciała się odezwać. Ale przerwał jej dotyk ciepłej dłoni na jej zmarzniętych dłoniach. Już po chwili spojrzała w kierunku pokazywanym przez towarzysza rozmowy. W oddali szła gdzieś grupka nastolatków, pewnie nie wiele młodszych od niej. Zapewne impreza czy też inne zabawy. Wróciła wzrokiem do twarzy mężczyzny, na której widniało rozbawienie. Pogoda, która właśnie panowała nie była może cudowna. No, ale jak to często bywa w przypadku Jack to nie zauważyła owej mżawki. To że było chłodno to odczuwała. Sukienka dawała niestety spore przewiewy. Latem, gdy jest ciepło to całkiem pożyteczne. Ale jak robi się chłodno to już trochę mniej. Znów spojrzała w ekran tabletu, w żartach zarzuciła lekko warkoczem i robiąc minę typowej podrywaczki, powiedziała:
- No mam nadzieję kochanie. - pół sekundowa przerwa i znów nastał śmiech dziewczyny. – Przepraszam nie mogłam się powstrzymać. To było silniejsze ode mnie.
Oczywiście, że żartowała. Ale jej wyraz twarzy wrócił do normalnego w znaczeniu jej radosnej wersji normalności. Agapit? Nigdy nie słyszała takiego imienia. Nie wiedziała skąd mogło pochodzić. A co zrobić jak się czegoś nie wie, ano wystarczy zapytać.
- Nigdy nie słyszałam takiego imienia. Agapit skąd pochodzisz?
Chciałaby użyć jeszcze „pan”, ale nie wiedziała jak to odmienić. Nie była pewna czy dobrze wnioskuje, a nie chciała popełnić jakiejś gapy. Zdziwienie w momencie poznania jej nieco niedobranej ksywki często malowało się na twarzy odbiorcy. Byłaby zawiedziona, gdyby i w tym wypadku i nie mogła wyłapać choć krzty zdziwienia. Jednak Agapit jej nie zawiódł. Spojrzała w ekran, by zacząć gadać jak najęta:
- To trochę dziwne, ale jeszcze jako małolata zachowywałam się jak chłopak. W pewnym sensie to nawet chyba myślałam, że nim jestem. ..Już mi przeszło, żeby nie było. – roześmiała się rozbawiona, by po chwili dokończyć – I tak się zdarzyło, że ktoś nazwał mnie Jax, a jeden z geniuszy ją źle zrozumiał i krzyczał przez pół miasta za mną Jack! Potem zaczęło tak mówić do mnie więcej osób. Na początku mnie to denerwowało. Ale się przyzwyczaiła. Choć wiele osób nie rozumie czemu nie używam prawdziwego imienia.
A się rozgadała. A jak! Oczywiście, żywa gestykulacja rozwinięta maksymalnie.

Anonymous - 27 Październik 2012, 18:52

Zaraz po napisaniu pierwszego zdania, Agapit nie mógł powstrzymać się, aby spojrzeć przez ramię i zacząć przyglądać się radosnej twarzy nieznajomej. Do prawdy, musiała urodzić się z jakimś wrodzoną potrzebą śmiechu albo była od niego uzależniona – na obecną chwilę nie widział innej opcji wytłumaczenia jej zachowania. Emanowała wręcz szczęściem, które potrafiło zarażać. Przynajmniej chłopak zaczął już po chwili odczuwać mięśnie między policzkami a wargami, kiedy jego uśmiech zmieniał się na szerszy i bardziej szerszy.
„Na parkiecie?”
Wystukał krótkie pytanie, kiedy dziewczyna dławiła się jeszcze swoim śmiechem i zarażała go nim. Tak, widać było chociażby po unoszących się ramionach i poruszającej klatce piersiowej, że jej śmiech jest w pełni zaraźliwy.
Stwierdzenie, które wypowiedziała po chwili niósł ze sobą pewną dawkę beztroski, jakiej zdecydowanie brakowało Agapitowi. Chłopak podchodził do życia realistycznie – przynajmniej tak on uważał. Dla innych był po prostu zwykłym przewrażliwionym pesymistą, który doszukiwał się w każdym wad i podtekstów wytykających mu ułomność. Tak naprawdę, chłopak nigdy nie pogodził się z tym, że nikt nie usłyszy jego głosu czy śmiechu, jeśli odnieść do zaistniałej sytuacji.
Niemniej, słowa tej rozweselonej panienki sprawiły, że poczuł on niejakie pociągnięcie do rzeczywistości, która zaczęła się od niego odsuwać w momencie rozpoczęcia rozmowy. Kolejny stukot klawiszy, jednak został w połowie przerwany z powodu miny, jaką dziewczyna postanowiła zrobić. Jego twarz wyrażała czyste zdziwienie, no … może trochę zamieszania i dezorientacji, przy usilnych próbach ukrycia tego pod uśmiechem. Wcześniej nie miał problemów z ukrywaniem uczuć czy poszczególnych emocji, ale ta dziewczyna była wręcz rozbrajająco dziwnie urocza.
Nie dokończył swojej wypowiedzi, wymazując słowa „Masz rację, ale nie można zapom…” i zamiast tego wystukał:
„Masz w sobie tyle pozytywnej energii, że aż trudno to pojąć.”
Problem w takiej pisanej rozmowie był taki, że czasem Agapit nie nadążał za swoimi myślami i nim je przekazał na tablecie, tor rozmowy przechodził w inną stronę. Na szczęście, zdążył się już do tego przyzwyczaić.
Nie umknęło jego uwadze, że dłonie których dotknął były zmarznięte. On sam wyszedł niedawno z pracy i ubrany był w miarę ciepło, dzięki czemu miał pewność, że go nic nie przewieje. W dodatku, palce wciąż poruszały się po klawiaturze i rozgrzewały stawy.
„Coś mi się wydaje, że jest ci zimno. Jeśli nie masz nic przeciwko, mogę poratować kurtką. Zawsze jakaś dodatkowa warstwa ciepła.”
Przekazał jej swoje myśli czekając najpierw na reakcję, a dopiero potem zabierając się za realizację pomysłu. Było to dość śmiałe posunięcie z jego strony, jednak niosło to ze sobą pewien dreszczyk niepewności: czy dziewczyna doceni jego troskę czy też ostudzi go tekstem, że poradzi sobie sama.
Wyraz jego twarzy kiedy zarzuciła kokieteryjnie warkoczem i modulując głos na bardziej zmysłowy, był po prostu nie do opisania. Pokręcił z uśmiechem głową, niedowierzając zmianom jakie następowały po sobie w tej dziewczynie. Dziwne, ale czuł się naprawdę swobodnie w jej towarzystwie i nic nie wskazywało na to, aby milczenie w jakiś sposób przeszkadzało.
Powrócił do ekranu, który okazał się teraz całkiem dobrą ucieczką od dezorientacji.
„Nic nie szkodzi.” – krótka informacja, ponieważ pustka w głowie uniemożliwiała mu dopisanie czegokolwiek! Nie potrafił rozgryźć tej nieznajomej, przebić się przez jej maskę i odkryć drugie dno. To go irytowało, ale jak na razie to uczycie było znośne.
„Przyznam szczerze, że ja nigdy nie spotkałem osoby, która miała takie imię. Moi rodzice mieli dość.. wybujałą fantazję. Agapit to połączenie jakiegoś greckiego słowa, które.. no cóż.. oznacza nie więcej niż użyty przez ciebie zwrot : „kochany”. Nie wiem skąd im się to wzięło, bo pochodzę z Polski.”
Przez moment musiał skupić się na tym, co chciał jej przekazać, dlatego też patrzył głównie na monitor. Owszem, próbował kątem oka chociaż ogarnąć jej kolejną, niespodziewaną reakcję, ale nie był w stanie wszystkiego dokładnie zarejestrować.
Teraz już nie miał żadnych wątpliwości co do stwierdzenia, że Jack jest gadatliwa. Tak, z pewnością nie były to słowa rzucone na wiatr, aby zainteresować rozmówcę. Na szczęście miała przyjemną barwę głosu, dzięki czemu z chęcią jej słuchał.
„Całkiem ciekawa historia. Chociaż.. nie umniejsza to wcale temu, że z chęcią poznałbym twoje imię. Wiesz, sam nie posiadam żadnej ksywki, więc uznajmy że jestem tradycjonalistą!”
Pod koniec wypowiedzi uśmiechnął się w jej stronę, ciekawy jak na to odpowie.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group