Yako - 19 Październik 2017, 22:03 - Postaram się- obiecał i delikatnie się uśmiechnął - przepraszam, że co chwila musisz mnie składać do kupy - powiedział jeszcze, wzdychając ciężko. Oparł się ciężej o drzewo i odchylił głowę na chwilę w tył. Zamknął oczy i powoli uspokajał swój oddech. Nie mógł przecież się już denerwować. Już było dobrze. Gaw już się nie gniewał, a przynajmniej tego nie pokazywał. Kochał go.
Zachichotał cicho - pewnie ja bym się musiał z nim użerać, bo Ty byś się gdzieś zamknął, albo kazał mi go wyrzucić bo co to za sprowadzanie obcych do domu- powiedział naburmuszonym głosem.
Przytaknął głową - chyba w ogóle wezmę prysznic, może mnie choć trochę ożywi - przyznał niepewnie. Wiedział, że wbił pazury dość głęboko i dlatego nie chciał, żeby Gaw je oglądał. Znów by marudził pod nosem, że demon w ogóle o siebie nie dba. Akurat teraz nie chciał tego słuchać. Jak lubił gdy Gaw się nim zajmował to nie chciał słuchać teraz marudzenia na swój temat.
- Furor?- zapytał spoglądając na poszarpanego zwierza. Sam schylił się i dał obwąchać swoją rękę, która nie była ubrudzona od krwi. Jeśli mu pozwolił poczochrał go po głowie -miło Cię poznać futrzaku - wyprostował się, krzywiąc lekko - to mówisz, że będę teraz robił za kucharza dla tego strzapatego stworzenia? - zapytał wskazując go brodą.
-Jakby miał czarne twardówki to by można zrobić kawał, że umiesz się w takiego stwora zamieniać - zaśmiał się i przyglądał co też lis wyprawiał. Szybko jednak przeniósł wzrok na swojego ukochanego - więcej lisów? - zapytał marszcząc brwi - a czy to lisie bóstwo powinno być o te inne lisy zazdrosne czy może je nadal na Ciebie nasyłać?- zapytał lekko mruczącym głosem. Był on jednak nadal trochę słaby. Nic na to nie mógł poradzić. Tylko przy Cieniu umiał się zachowywać naturalnie, nie grać. A to było w jego przypadku rzadkością.Gawain Keer - 19 Październik 2017, 22:49 Cień prychnął - Sam bym go wywalił za zbity pysk. Oczywiście jeśli nie chciałby wracać, bo takie przytarganie kogoś siłą do zakrwawionego domu, pewnie spotkałoby się z natychmiastową paniką - uśmiechnął się szyderczo. - Gdybyś to widział... wszystko w liściach i krwi, a ta mi jeszcze syczała nad uchem, że to bez sensu, bo na parkiecie i tak zostaną ślady - zdenerwowany machnął ręką. Chętnie dowiedziałby się, jak to się stało, że Lani tu siedziała, a poraniony przez nią Yako postanowił ją ucywilizować. Co za poroniony pomysł. On serio miał jakiś syndrom sztokholmski. Postanowił zmienić cały świat. Pomógłby mu w tym. Będzie dla niego zawsze i wszędzie, ale Cień byłby o wiele spokojniejszy, gdyby robił takie rzeczy z głową.
- Dobrze, tylko się nie wystrasz... i uważaj na porcelanę. Posprzątam wszystko i odkupię - pochylił głowę zawstydzony. Ostatnie dni były dla niego ciężkie. Same nowości w jego dotychczas nieszczęśliwym, ale poukładanym świecie.
- Jak złość. Jeśli nie dokazuje to warczy na wszystko - uśmiechnął się przepraszająco. - Nie musisz dla niego gotować. Dostaje dobre mięsko i poluje, gdy go wypuszczam. Najprawdopodobniej był przez kogoś trzymany. Ma jeszcze ślad po obroży - schylił się do lisa i odgarnął jego grzywę. Skóra była zdrowa, ale futro się wytarło. - O tutaj. Nie daj się nabrać tym patykowatym łapom. Jest dobrze odżywiony... aczkolwiek parę wskazówek, by mi się przydało. Nigdy nie miałem zwierzaka - zakłopotany podrapał się po karku. Robił, co mógł, ale nie znał się na lisach. Znał ich nawyki z obserwacji i paru programów przyrodniczych, lecz to niewiele, gdy ma zamieszkać z tobą lisia bestia wielkości wilka. - Hah. To prawda, ale nie chciałbym potem, żeby ktoś przychodził do mnie z pyskiem, że mu coś podwędziłem! No nie? Kto zwędził prowiant gwardzistom? - znów zwrócił się do Furora, a ten głupek tylko radośnie poszczekiwał, nie rozumiejąc o się rozchodzi.
- Hmmm... no jeśli wszystkie będą takie jak on, to dziękuję. Wystarczy jeden nadprogramowy - uśmiechnął się do Yako.
W domu zapytał bruneta, czy zrobić mu coś do picia w czasie, gdy ten będzie się mył, a potem zabrał się za przygotowywanie herbaty i ewentualnego napoju Kitsune. Zamiótł popiół, który został po spaleniu ręki i wziął się za kości. Przynajmniej te były zwierzęce. Wybielone przez słońce i dokładnie obgryzione były najmilszą częścią porządków. Skóry póki co, zostawił w świętym spokoju. Może Yako jednak którąś zechce. Nie co dzień można było wejść w posiadanie tygrysiej skóry. Do tego były wyprawione i w dobrym stanie. Wystarczyło je wyczesać i z powodzeniem mogły robić za dywan lub dobry płaszcz. Szkoda było się ich pozbywać. Ułożył je wszystkie jedna na drugą na tarasowych deskach i usiadł obok razem z Furorem, czekając aż Yako wyjdzie spod prysznica.Yako - 19 Październik 2017, 23:19 Opuścił znów niepewnie uszy -domyślam się. Tam śmierdzi jak w jakiejś starej masarni i to takiej, która robi na czarno - przyznał i skrzywił się na samą myśl -przepraszam, że musiałeś to sprzątać...sam bym się tym zajął, naprawdę- przyznał, gładząc go po boku głowy. Domyślał się, ze widok był naprawdę nieciekawy. W szczególności z tą ręką w roli głównej. Wyglądała obleśnie. Jak Lani mogła w ogóle wziąć coś takiego do pyska. Fuj!
Westchnął ciężko -nie musisz nic odkupywać. Spaliłem Ci mieszkanie, to nie mogę być zły na za to, że zdemolowałeś mi łazienkę. Miałeś prawo, a to co tam było nie należało do rzeczy z górnej półki, żebym jakoś ubolewał za stratą - przyznał z delikatnym uśmiechem na ustach - poza tym i tak skorzystam z tej na górze, nie będę musiał tyle chodzi po ubrania- przyznał przymykając na moment oczy.
- Rozumiem- przytaknął, słysząc tłumaczenie czemu akurat takie imię wybrał dla swojego podopiecznego - wiesz, że z tego mięsa co mu rzuciłeś zrobiłbyś co najmniej z pięć posiłków, które byłyby bardziej pożywne i dały mu też inne niezbędne składniki poza tymi, które są w mięsie? No i może uda mi się odżywić jego futro, żeby nie wyglądał jakby wypadł z jakiegoś rowu - zapytał go i dodał kilka słów od siebie. Nie karcił ani nic. Nie miał takiego zamiaru. Chciał mu tylko dać dobrą radę - może i miał właściciela ale zdaje mi się, że Ty mu bardziej przypadłeś do gustu - powiedział, klepiąc ukochanego po ramieniu - pomogę Ci się czegoś nauczyć. A przynajmniej się postaram- obiecał mu.
Zaśmiał się -no to mogłoby być kłopotliwe i to bardzo - przyznał. Zerknął na kochanka, gdy ten wspomniał o Gwardzistach. Gdzie on pracował, że lis miał do nich dostęp? Trochę mu to nie pasowało ale uznał, że nie będzie wypytywał. Skoro Gaw miał swoje sekrety to proszę bardzo. Jak będzie chciał mu je zdradzić to zrobi to z własnej woli. Yako nic do tego.
Uśmiechnął się tylko na słowa o lisach. W domu poprosił Gawaina o jakąś herbatę. Musiał się rozgrzać. Wszedł na górę i wziął z sypialni czarną koszulę oraz spodnie i bokserki. Na szczęście tutaj było choć trochę czyściej niż na dole. Siedział pod prysznicem długo. Usiadł na podłodze i pozwolił by krople bębniły mu o plecy. Musiał się do końca uspokoić. Serce nadal łomotało mu w piersi w nienaturalnym tempie. Ale miał wrażenie, że dopiero sen przy boku ukochanego pozwoli mu się tak naprawdę uspokoić.
Wstał i wytarł się dokładnie. Wziął z apteczki plastry i gazę i opatrzył okolice serca, tam gdzie wbijał swoje pazury. Założył na to czarną koszulę pod którą schował też medalion.
Ubrany zszedł na dół. Wziął swoją herbatę i dołączył do Cienia. Poczochrał przy tym mniejszego rudzielca.
Spojrzał na skóry - widzę, że Lani pozostawiła jednak coś przydatnego - rzucił upijając łyk herbaty, ale nie miał teraz nastroju na to, żeby przeglądać co tam ciekawego może znaleźć.Gawain Keer - 19 Październik 2017, 23:58 Zaśmiał się widząc jego minę. Yako wyglądał zabawnie, gdy się krzywił i szczerzył kły. -Zapach był najgorszy. I ta ręka. A tak, to tylko krew. Gabinet umyłem w połowie, ale tam jest najgorzej. Serio. To co widać w salonie, to nic - dodał machnąwszy ręką. I tak by to sprzątał, tylko mógłby się do tego lepiej przygotować. Przy Lani wolał robić rzeczy szybko. W końcu nie lubiła niezwierząt, leniuchów i idiotów. Igranie z nią nie skończyłoby się dla Cienia dobrze, toteż nie zastanawiał się nad tym dłużej, tylko wziął się do roboty.
- Nie spaliłeś go bez powodu... to tylko kubek na szczoteczki, mydelniczka i jakaś waza. No i taboret może się lekko chybotać - bąknął cichutko. Odkupi wszystko. Poza tym on też będzie korzystał z tej łazienki. Kto wie, może doda też jakiś akcent od siebie? W końcu takie okazje zdarzają się raczej rzadko. - Dobrze, jakby co to będę w ogrodzie - powiedział jeszcze.
Słysząc, ile posiłków dałoby się przyrządzić z tej sarniny, którą kupił dla Furora, całkowicie oniemiał. - To dużo... choć dzisiaj to była nagroda. Dobrze się sprawował i jeszcze wystraszył się Lani. Będziesz musiał mnie nauczyć wszystkiego, bo z nim nie wytrzymam - zerknął na czworonożnego rudzielca. Może teraz był grzeczny, ale to tylko pozory. Był zwyczajnie obżarty i senny. - Na to wygląda - westchnął ciężko. Nic nie mógł na to poradzić. Poza tym Furbo nie był aż tak kłopotliwy, jak przedstawiał to Cień. Nie niszczył mebli, nie paskudził dywanów. Jedynym utrapieniem był jego niepohamowany temperament i sierść na ciemnych ubraniach Gawaina. Był pomocny, zdecydowanie na siebie zarabiał. - Obiecuję, że będę pilnym uczniem - odparł dwornie, przykładając dłoń do serca i uśmiechając się leciutko.
Pił swoją herbatę i głośno westchnął. Przydałoby się jeszcze zagrabić liście i posiać trochę nowej trawy. Chociaż, gdy nakarmi Yako, jego ogród powinien wrócić do dawnej świetności. Wszystko przy nim kwitło. Rozbuchana przyroda przejmowała w posiadanie każdy skrawek ziemi w otoczeniu domu. Ciekawe jak Kitsune zareagowałby na świecące grzyby?
Z zamyślenia wyrwał go głos jego ukochanego. - Tak, jest nawet tygrysia. Tylko trzeba je wyczesać z sierści Lani, bo na nich spała - z roztargnieniem uniósł jedną z nich, po czym poklepał stosik. - Czujesz się już lepiej? - zapytał zatroskany, odgarniając kosmyk hebanowych włosów z twarzy demona, po czym delikatnie go objął i oparł czoło o jego ramię. - Dobrze, że jesteś... - wyszeptał uśmiechając się. Nadal był trochę zły na to wszystko i podejrzliwy w stosunku do ostatnich wyjść Yako. Zastanawiał się wcześniej, czy powinien iść tam sam, czy z nim, ale chyba będzie lepiej, jeśli skorzysta z obu opcji. No i stworzył sobie dobrą wymówkę. Powiedział, że będzie musiał iść do pracy i tak początkowo to sobie rozplanował, ale mógł ten czas wykorzystać nieco inaczej.Yako - 20 Październik 2017, 00:44 Westchnął ciężko i podrapał się w tył głowy. Nie podobały mu się te słowa -i tak będę musiał zrobić remont więc pewne gabinet też przerobię... - przyznał, spoglądając na swój dom ze smutkiem - może masz jakieś specjalne życzenia? Mam wrażenie, ze z gabinetu i tak Ty będziesz częściej korzystał niż ja - wzruszył ramionami. Nie chciał remontu, w szczególności, że do rudzielca był w trakcie jednego. Ale musiał się pozbyć tych wszystkich desek, które nasiąknęły krwią. Szybko się zapachu nie pozbędzie, w szczególności z jego nosem.
Pokręcił głową - no to tym bardziej nie mam za czym płakać. Więc naprawdę, nie przejmuj się- powiedział i machnął na to ręką. Nie będzie płakać za takimi bredniami. W końcu nie kosztowało to majątki, a zaledwie jakieś marne grosze. Przytaknął mu, iż rozumie, że będzie czekał na niego w ogrodzie.
Zaśmiał się - nie mówię przecież, że to źle. Skoro zasłużył to tym bardziej powinien to całe dostać. Ale spokojnie wszystko Ci wyjaśnię - dodał jeszcze spoglądając na rudego wariata na ziemi. Zastanawiał się czy mu w ogóle takie gotowane jedzenie zasmakuje. Ale powinno. No i szybciej się naje niż samym mięsem. Nie będzie się trzeba martwić, że chodzi głodny, a do tego może w końcu przestanie podkradać innym jedzenie? Chociaż w to nie do końca wierzył. Skoro lis był łasuchem to nic go nie powstrzyma od podjadania między posiłkami.
Zaśmiał się wesoło - w to nie wątpię - powiedział i lekko poczochrał ukochanego po ryżych włosach.
Zerknął z zainteresowaniem gdy Gaw wspomniał o tygrysiej skórze. Skąd ona ją w ogóle wytrzasnęła? Nie wątpił, że dała radę takiego upolować, ale gdzie w ogóle go znalazła? Choć może lepiej nie wiedzieć - jakoś się je wykorzysta - powiedział, przenosząc wzrok na poranione drzewo. Westchnął smutno. Niby kocica uwielbiała naturę, a sama ją niszczyła. Mogła przecież ostrzyć pazury o filary na tarasie albo o ścianę domu, a nie o żywe drzewo. Przecież tym je raniła i to bardzo. Nie znosił czegoś takiego. Uważała się za lepszą od ludzi, a raniła naturę bardziej niż ta głupia młodzież co ryje nożem imiona zakochanych. Aż zawarczał myśląc o tym.
Słysząc jednak pytanie Cienia, od razu przeniósł na niego wzrok -jeszcze trochę mnie kłuje w sercu i rany trochę pieką, ale już jest lepiej - posłał mu słaby uśmiech. Kręciło mu się też lekko w głowie, ale wolał już nie zamartwiać ukochanego.
Gdy ten go objął, oparł policzek na jego głowie i pogładził go po jego licu - ja też się cieszę, że znów jesteśmy razem- przyznał, spoglądając na nocny ogród.Gawain Keer - 20 Październik 2017, 01:32 - Naprawdę chcesz wszystko wymieniać? - zapytał zdumiony, ale w końcu to dom Yako. Mógł robić z nim, co chciał. - Będę musiał nad tym pomyśleć, ale nie martw się. Jeśli już, to życzenia będą niewielkie. A moje mieszkanie powinno być wkrótce gotowe. Jeszcze parę dni i mogę się tam urządzać, więc będziemy mieli gdzie spokojnie spać - zapewnił Yako. Sam był ciekaw jak wygląda jego mała, piwniczna jaskinia. Próbniki to nie to samo co efekt końcowy, ale był pewien, że braciszkowie spisali się na medal. Ich usługi swoje kosztowały, lecz na takie rzeczy nie warto szczędzić grosza. Nie przewidywał żadnych poprawek.
Lis mówił, a on robił swoje. Przejmował się i zamartwiał. Znerwicowany zapominał, że nie jest już w pracy, a przy boku ukochanego. Czasem przestawienie się z jednego trybu na drugi nie było takie proste.
Podziękował z wyrazem ulgi na twarzy, gdy Yako obiecał mu nauki. Mało wiedział o lisach, nawet jeśli brunet był jednym. Z tym, że on rozumiał, co się do niego mówi i potrafił się sobą zająć. Gawain zrobił naburmuszoną minę i ułożył włosy, które kochanek zepsuł. Jednak zaraz po tym zaśmiał się wesoło - Nie myślałem, że będzie mi tego brakowało - przyznał zawstydzony i rozczulony gestem mężczyzny.
- Zawsze możemy je sprzedać albo dać komuś w prezencie, jeśli cię drażnią - odparł. Podążył ze westchnieniem demona i również przeniósł wzrok na drzewo. Keer doskonale wiedział, że Yako nienawidzi, gdy ktoś niszczył florę. I to na jego terenie! Przynajmniej nie miał nic przeciwko zielarstwu Cienia ani zbieraniu owoców, ale gdzieś tam z pewnością znalazłby się jakiś ekstremista w tej dziedzinie. Jakaś leśna nimfa, która obedrze cię ze skóry za źdźbło trawy.
Kiwnął głową. Atak potrafił trwać godzinę i okropnie męczył, więc nic dziwnego, że Yako był jeszcze obolały. Odsunął się od bruneta i zaczął rozpinać swoją koszulę. Nie była jakoś strasznie poplamiona. Zaledwie parę kropel. Namoczy i wypierze ją bez problemu. - Nakarmiony poczujesz się lepiej. Ty i to drzewo - spojrzał na niego porozumiewawczo. Odpiąwszy ostatni guzik zabrał się za ubranie kochanka. Zmarszczył brwi i zacisnął usta, widząc plastry. Zsunął mu koszulę z ramion i wyswobodził się ze swojej, po czym przytulił go mocno do siebie. - Nie martw się, jestem wypoczęty - powiedział jeszcze i przymknął oczy.Yako - 20 Październik 2017, 01:55 - Nie chcę mieć śladów i zapachu krwi w domu...nie bez powodu mam osobny budynek do zajmowania się zwierzyną - powiedział spokojnie. Może i był drapieżnikiem ale cenił sobie swoje miejsce. W szczególności, że tu tez polował ale w inny sposób, na inną zwierzynę. Mimo, że teraz miał Gawaina, nadal myślał nad tym co zobaczą osoby, które wejdą do jego domu. Chciał zrobić dobre wrażenie. W szczególności, że zaprosił tu Biankę, wolał jej nie wystraszyć na starcie.
Uśmiechnął się do rudzielca -ależ nie przejmuję się tym co będziesz chciał wprowadzić. Patrząc na Twoje mieszkanie, potrzebujesz takiego miejsca, więc chcę Ci he zagwarantować również tutaj. Możesz je urządzić jak chcesz. No poza wywalaniem okien- powiedział spokojnie.
Zaśmiał się razem z ukochanym i wyciągnął znów rękę - mogę tak robić caałą noc- powiedział z tajemniczym uśmiechem ale nie czochrał go już. Cofnął rękę. Wiedział, że Gaw za tym nie przepada, ale sam uwielbiał go tak drażnić. Jednak co za dużo to niezdrowo. Nie mógł przesadzać, bo jeszcze mu się znudzi i co wtedy?
Pokręcił głowa - nie przeszkadzają mi, po prostu nie mam teraz ochoty myśleć o tym co z nimi można zrobić - powiedział. Nadal był zły na kocice za to co tu zrobiła. Zadomowiła się aż za bardzo. Zmieniła jego Norkę w pobojowisko, a on tego nie tolerował. Ciekawe co by zrobiła jakby poszedł do jej legowiska i ułożył je po swojemu.
Spojrzał na Cienia, gdy ten zaczął się rozbierać -co robisz? - zapytał, nie do końca jeszcze kontaktując. Usłyszawszy jego słowa, westchnął tylko ciężko. Spoglądał jak rudzielec rozpina jego koszulę - sam potrafię to zrobić- zamarudził, ale nie przerywał mu. Opuścił lekko uszy, widząc minę kochanka - wiem, że sam zrobiłbyś to lepiej, ale to i tak tylko na chwilę - westchnął.
Przytulił rudzielca mocno do siebie, chowając nos w jego włosach i wdychając jego zapach. Tak bardzo za nim tęsknił. Gładził go po tyle głowy i jednocześnie zaczął pobierać energię. Nie za dużo i nie za szybko. Tak by być sytym, ale jednocześnie by Gawain mógł spokojnie dojść jeszcze do Zaułków -pokojówka Ciernia obiecała, że przyniesie mi Kryształowe Róże- powiedział spokojnym głosem, nie odsuwając się od niego - jak myślisz? Gdzie moglibyśmy je zasadzić? - Nie chciał tego robić w ciszy. Chciał się nacieszyć rudzielcem na tyle na ile to było możliwe.Gawain Keer - 20 Październik 2017, 02:26 Nie kłócił się z nim o remont. Tak naprawdę, po cichu, Gawain liczył, że będzie mógł tu spędzić swój urlop zdrowotny. A tak? Będzie musiał pożegnać się z wielką wanną za już parę dni. Niech to szlag trafi. U siebie nie miał tyle miejsca na taką, a do pieca musiałby porządnie dołożyć, by ogrzać tyle wody. Z tym, że wtedy ugotowałby się w sypialni i pokoju nawet w środku zimy przy otwartych oknach. Oczywiście mógłby wynająć sobie większe lokum, podnajmując własne komuś innemu, ale było mu to nie w smak.
- Hej! U siebie też mam okna! Są tylko do wietrzenia, bo światła w Mrocznych Zaułkach wiele nie uświadczysz, ale to nie znaczy, że mam żyć jak kret w jakiejś norze! - popchnął go lekko z figlarnym uśmieszkiem. Humor wracał mu z każdą chwilą, zupełnie jakby demon odganiał wszystko, co złe. Odchylił się od nadciągającej ręki, ale Yako sam ją zabrał. Uff. Był bezpieczny. Na tę chwilę.
Zrobił kwaśną minę, słysząc nutę złości w głosie ukochanego. Ups. Chyba powinienem się zamknąć. Te rzeczy mogą poczekać. Lepiej było zabawić czymś Yako. Odwrócić jego uwagę od dzisiejszych wydarzeń i zmartwień.
Zerknął na niego pytająco. - Tak będzie szybciej - wzruszył ramionami, robiąc swoje. Na marudzenie tylko spiorunował go wzrokiem. Żadnych sprzeciwów! Nie po ataku. Zaraz jednak się rozluźnił - Tylko wbiłeś pazury. Nawet nie ma czego szyć. Po prostu dbaj o rany i tyle - powiedział spokojnie. Tylko się o niego martwił. Brunet był jego oczkiem w głowie. Zawsze będzie o nim myślał i o niego dbał, nawet jeśli to wymaga czasem kopniaka w dupę i paru niemiłych słów.
Odetchnął cicho, czując delikatny dotyk i ciepły oddech w swoich włosach. Trwali tak przez moment w milczeniu, gdy demon nagle wspomniał o swojej wizycie u Ciernia. Nie miał ochoty tego słuchać! A jednak musiał. Każda informacja była na wagę złota. Nawet tak głupia. Zawsze było o czym rozmawiać, bo nie spodziewał się, że Upiorny od razu przejdzie do rzeczy. Lubił te swoje gierki. - Kryształowe Róże mówisz... może przy mostku? W ogóle jak udało im się je wyhodować w tamtejszych warunkach? To wymagające rośliny - mówił, bo braku zainteresowania okazać nie mógł. Demon wyraźnie lubił towarzystwo Ciernia, a o niego nie chciał się sprzeczać z ukochanym. Do tego Kryształowe Róże! Rany, koniecznie będzie musiał wypytać o nie tę pokojówkę! Każdy, kto je hodował, chwalił się własnym sposobem na to lub wręcz przeciwnie, zazdrośnie strzegł sekretu. Ta roślina była bardziej kapryśna niż jakikolwiek storczyk.
Poczuł upływ energii, lecz nie przeszkadzało mu to. Jedynie oddychał odrobinę szybciej, ale poza tym czuł się dobrze. Gładził Yako po plecach i karku. Najchętniej zasnąłby teraz w jego ramionach. Był przyjemnie ciepły. - Ładnie pachniesz... - mruknął czując miłą woń. - Wyperfumowałeś się? To raczej delikatny zapach - dodał jeszcze i posmyrał go nosem po szyi.Yako - 20 Październik 2017, 10:05 - Wiem wiem, tylko się droczę- podniósł ręce o obronnym geście. Widział jednak, że Gaw coraz bardziej się rozluźnia i cieszyło go to. Każdy zasługiwał w końcu na odrobinę odpoczynku. A z tego co jak na razie usłyszał o jego misji, to naprawdę go potrzebował. Bardziej niż sam Kitsune.
- Dobrze, panie doktorze- powiedział ulegle. Nie było co się kłócić. Gaw lepiej się na tym znał, więc Yako postanowił zdać się na niego. Nie chciał mu dokładać roboty. Nawet nie zauważył kiedy wbił sobie pazury. To po prostu tak bardzo bolało, że chyba podświadomie chciał zastąpić to uczucie innym bólem. Bardziej mu znanym, przez co też bardziej znośnym.
Głaskał go delikatnie i przytulał do siebie. Miał zamknięte oczy i niespiesznie pobierał energię. Poruszył temat kwiatów, by odwrócić uwagę rudzielca od tego co się działo. Pamiętał jak się stresował karmieniem. Dziś jednak zrobił to bez większego stresu, dlatego też Lusian nie kłócił się, że nie jest głodny. Wiedział, że potrzebuje energii, że poczuje się lepiej. Tak samo jak lepiej poczuje się jego ogród gdy kocicy nie ma, a gospodarz wrócił i znów będzie oddawał im życiodajną energię.
Zamyślił się na moment - to dobre miejsce - stwierdził na mostek. Słysząc dalsze pytanie, spojrzał w bok, jednak rudzielec nie mógł tego zauważyć - wyrosła gdy byłem tam ostatnim razem, po tej nasz kłótni po polowaniu - zaczął niepewnie - Bianka jest naprawdę sympatyczną dziewczyną. Jest jedyną kobietą w tej Rezydencji i widząc jak bardzo się cieszy, że w końcu wyrosła nie mogłem jej lekko nie pomóc - przyznał i znów bardziej wtulił nos we włosy ukochanego - nakropiłem ziemię w doniczce odrobiną swojej krwi i powiedziałem, że ma ją przesadzać razem z ziemią z tej doniczki i nie uwierzysz - zaśmiał się krótko - z tej jednej, wątłej, ledwo żywej roślinki wyrosła cała alejka, a ta pierwsza góruje nad pozostałymi. Naprawdę pięknie wyglądają przy zachodzie słońca - westchnął jeszcze rozmarzony, przypominając sobie te wszystkie barwy, którymi lśniły rośliny -jednak mimo mojego daru Bianka naprawdę musiała o nie dbać. Inaczej nie rozrosłaby się aż tak bardzo - dodał jeszcze poprawiając ręce na nagich plecach ukochanego.
Zerknął na ukochanego gdy ten skomentował jego zapach - dziękuję... - odpowiedział niepewnie. Nie do końca wiedząc jak powinien na to zareagować. Pokręcił głową -nie używam perfum. Potem się denerwuję, że wszędzie czuję ten sam zapach - skrzywił się lekko - u innych mi to nie przeszkadza ale sam nie przepadam - przyznał - to pewnie pachnie mydło...albo to mój zapach - westchnął. Był jednak zbyt leniwy, by sprawdzać czy pachnie mydłem czy nie.
- Dziękuję - wyszeptał po chwili - już starczy bo zaraz mi tu zaśniesz - zaśmiał się ale jakoś nie spieszyło mu się do tego, żeby wypuszczać swojego ukochanego z objęć. Zupełnie jakby miał go zaraz stracić. Jakby miał zniknąć gdy tylko demon wypuści go ze swojego uścisku.Gawain Keer - 20 Październik 2017, 14:48 Wyobraził sobie Kryształowe Róże przy mostku. Jak łapią srebrne promienie w jasną, księżycową noc i rozszczepiają je nad taflą wody. Gawain lubił świecące się rzeczy. Gwiazdy, kryształy, kawałeczki luster wplecione w kolorowe sznurki, które migotały powiewając na wietrze. Za dnia takie rzeczy go irytowały i boleśnie oślepiały, ale nocą mógł tak siedzieć z kubkiem kawy i oglądać ten spektakl aż do brzasku.
Odsunął się lekko od Yako, gdy ten wspomniał o swojej krwi. Delikatnie pogładził go po policzku - Cały ty... zawsze, gdy ktoś potrzebuje pomocy ty ją oferujesz. Lepiej, żeby pani Bianka trzymała swoje usteczka zamknięte, bo inaczej będziemy mieli najazd hodowców i ogrodników żądnych twojej krwi - pacnął go palcem w nos. - Myślę, że Bianka ochoczo da ci sadzonki. Tylko zima idzie. Myślisz, że ją przetrwają? - zapytał odrobinę smutno. Chciałby je zobaczyć i pomóc Yako w ich pielęgnacji. - Nie czuje się samotna? Wiesz, każda potrzebuje dobrej przyjaciółki, której mogłaby się zwierzyć i ponarzekać. - powiedział zamyślony. Gdy demon znów się w niego wtulił, Cień złapał go oburącz za głowę i zaczął wąchać mu włosy. Faktycznie czuł tylko mydło. Chyba coś mu się przywidziało i tyle. - Wolałbym twój... - westchnął cicho. Stęsknił się za wszystkim, co łączyło się z Yako chociaż w najmniejszym stopniu. Jego przytyków, droczenia się i upierania się przy swoim. Lisich swawoli.
- Nie drażni cię mój zapach? Wiem, że przez ponad połowę czasu pachnę albo olejkami, albo ziołami - zapytał zaciekawiony. Nos bruneta był czuły nie mniej niż psi, a on nie musiał brać takich kąpieli codziennie. Choć był to jego ulubiony rytuał. Wtedy brakowało mu tylko książki i lampki wina.
Odsunął się od ukochanego i włożył swoją koszulę. - Lepiej? - upewniał się, po czym zasłonił usta rękawem i ziewnął. Pora była wczesna, ale drenaż zawsze go męczył. Naprawdę zasnąłby, gdyby dalej się tulił.
- Poznałeś jeszcze kogoś ciekawego? - rozłożył się na tarasie, opierając o skóry i powoli dopijał letnią herbatę. Po tym jak obracał kubek w dłoniach widać było, że jest czymś zmartwiony albo zestresowany. W istocie tak było. Nie lubił chodzić do nieznanych sobie miejsc. Oni wszyscy się znali, a on znów będzie na świeczniku. To nie bal lub klub, gdzie mógł bez problemu zniknąć w tłumie. Do tego nie wiedział, czemu Cierń wysłał mu coś tak drogiego. I ta tajemnicza wiadomość. Wizja ich spotkania zmyła mu sen z powiek.Yako - 20 Październik 2017, 16:03 Prychnął i rozmasował nos - prosiłem ich, żeby nikomu nie mówili, bo będę miał problem z fanatykami roślin i mam nadzieję, że mogę im na tyle zaufać, by nikomu tego nie wygadali - powiedział robiąc nadąsaną minę -poradziłem jej też w jednej sprawie i obiecała mi ich sto- zaśmiał się - ale powiedziałem, że jednak całkowicie mi wystarczy. I tak się rozrośnie w tym naszym buszu - powiedział spoglądając na ogród - a sadzonkę możemy przez zimę przechować w domu. Potem będzie się ją zabezpieczało i tak będzie to trzeba zrobić z dużą częścią roślin w ogrodzie - dodał jeszcze zamyślony.
Westchnął smutno - raczej nie ma nikogo takiego. Za Przyjaciółkę całej ich gromadki uważa Luci- powiedział, spoglądając w niego - i Lusiana tak samo. W sumie....byłem tam w tej postaci i wygadała się co jej leży na sercu - wzruszył ramionami - wyglądało na to, że bardzo tego potrzebowała - przyznał.
Otworzył szerzej oczy - Gaw co Ty wyczyniasz? - zaśmiał się, gdy Cień zaczął wąchać jego włosy. Uśmiechnął się. Zrobiło mu się miło, słysząc te słowa - to będzie trzeba kupić jakieś bezzapachowe mydło i szampon, żebyś mógł sobie mnie wąchać zboczuszku Ty - zaśmiał się wesoło prostując, gdy Cień w końcu go puścił.
Tym razem on wtulił nos w jego włosy i wciągnął powietrze - nie - odpowiedział - nie jest aż tak drażniący. Jest przyjemny - przyznał i odsunął się do niego -poza tym pachniesz naturą, a nie jakimiś tonami perfum - przeszedł go widoczny dreszcz na samą myśl - lubię jak tak pachniesz, choć czasem miło by było poczuć też Twój naturalny zapach - przyznał przekręcając lekko głowę w bok i uśmiechając się do niego miło.
Sam sięgnął po swoją koszulę - lepiej...ale nabrałem ochoty na banana- powiedział, zamyślając się na moment. Zapiął koszulę, ukrywając pod nią plastry i sięgnął po swój kubek by dopić herbatę.
Zerknął na rudzielca i pokręcił głową - nie...ale chyba wiem więcej o życiu Służby Ciernia niż ich Pan - zachichotał wrednie po czym znów spojrzał w gwiazdy i popijał spokojnie napar.
Widząc, że jego ukochany jest jakiś zdenerwowany, szturchnął go lekko w nogę - ej...coś nie tak?Gawain Keer - 21 Październik 2017, 02:25 Gawain nie uważał tego za dobry ruch. Jeśli nie jesteś czegoś pewien lub nie jesteś w stanie za to ręczyć, to tego nie robisz i tyle. "Mam nadzieję" Yako było mało zadowalające, ale musiało wystarczyć. Mleko już się rozlało. Uniósł brew słysząc o stu sadzonkach. To zakrawało o hurtowe zamówienie, a nie koleżeńską obietnicę. - Też mam taką nadzieję. A sto sadzonek to lekka przesada. Nie prowadzisz ogrodu botanicznego... choć to byłby nowatorski pomysł na tych ziemiach - przyznał bez ogródek. Nie przeszkadzałaby mu taka praca, ale zdawał sobie sprawę, że Kraina Luster miała większe zmartwienia. MORIA zazdrośnie wkradała się i zagrabiała to, co nie należało do niej. Edukacja bez politycznej stabilizacji nie miała prawa zaistnieć, gdyż nie stanowiła priorytetu.
- Tak podejrzewałem. Trzeba będzie załatwić słomę od rolników i kupić z pięćdziesiąt metrów sznura, żeby to wszystko zabezpieczyć - stwierdził. Ogrodnictwo nie było mu obce. Jeśli nie polował i nie oprawiał skór z ojcem, to pomagał matce przy obejściu, zielarstwie i w ogrodzie. Starał się być taki jak tato, ale to z mamą spędzał więcej czasu. To od niej nauczył się opatrywania ran, zastosowania olejków i innych rozmaitości, których nie był teraz w stanie zliczyć.
Pytanie, które zadał dało mu dużo informacji. Tak, jak tego oczekiwał. Demon był tam dwa lub więcej razy, ale w obu postaciach. Cień zakładał, że nikt nie zna prawdziwego imienia bruneta, a nawet jeśli tak, to wyjdzie na osobę dobrze utrzymującą tajemnice, jeśli go nie wypowie. - Masz talent do wyciągania z rozmówców ich sekretów i marzeń - zachichotał nisko, gładząc go czule. - Ale nie dziwię jej się. Przez lata gadałem z obcymi. Chciałem im tyle powiedzieć i wiesz... może to śmieszne, ale było jak w filmach... jeśli bym im powiedział, to musiałbym ich zabić - mruknął z nostalgią i smutkiem, lecz nie tęsknił za tamtymi czasami. Teraz był tutaj, przy Yako i tylko to się liczyło.
Gdy został nazwany zboczuszkiem, prychnął pod nosem oburzony. - Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale twój zapach jest dość intensywny. Nawet olejki i mydła go nie maskują. Nie mówię, że to źle... ale chyba bym oszalał, gdyby nic go nie przykrywało. W pozytywnym sensie - odparł i obdarzył lisa całusem w czoło.
Nie wiedział czemu, ale początkowa krępacja wywołana tą samą płcią, prawie zupełnie zanikła. Cień nadal nie był gotowy na pójście na całość, lecz skąpienie czułości i słodkich słówek Lusianowi nie mieściło mu się w głowie. Zrobiło mu się tym bardziej miło, gdy usłyszał, że roślinne wonności nie przeszkadzają lisowi nawet w najmniejszym stopniu. - Skoro tak, to możesz mnie dorwać po sparingu. lub treningu. A ten drugi zwykle obejmuje bieganie po lesie, pływanie i strzelanie oraz ćwiczenia ogólnorozwojowe - wzruszył ramionami, lecz propozycja pozostawała otwarta. Chciał go niuchać, niech niucha. Dla Keera to zrozumiałe. Yako był psowatym, więc nie spodziewał się niczego innego.
Słysząc o bananie zaśmiał się głośno - I to mnie nazywasz zboczuszkiem? Wiesz, zawsze mam jednego, jeśli tego właśnie chcesz - zmrużył oczy i połaskotał Yako. Mógłby być na górze. Oczywiście przy zachowaniu odpowiedniej higieny. Inaczej odpadało. Ale to później. Może kiedyś. - Dobrze, dostaniesz bananka, skoro tak bardzo chcesz. W Mrocznych Zaułkach sklepy będą otwarte - powiedział już poważniej. Dla ukochanego wszystko. Nawet banan w środku nocy.
- Nie to, że mam złe zdanie na temat Arystokratów, ale mam wrażenie, że większość z nich żyje w swoim świecie - mruknął pod nosem i opróżnił kubek.
Widząc, jak brunet mu się przygląda poprawił się na skórach - Nic takiego. Jestem zmęczony i tyle - odpowiedział wymijająco, lecz równocześnie zgodnie z prawdą.Yako - 21 Październik 2017, 03:23 Zaśmiał się - nawet nie wiem jakby je tutaj przytaszczyła. Nawet jakby jej cała trójka panów pomogła to i tak by nie dali rady- powiedział z uśmiechem na ustach - pomysł ciekawy, to byłby chyba najbardziej urodzajny ogród w obu światach - przyznał z namysłem. W sumie to kłębił mu się po głowie jeden pomysł, ale nie wiedział czy będzie mu się go chciało realizować, dlatego jak na razie nie mówił o tym nic Gawowi.
Przytaknął ukochanemu - będzie trzeba. Dodatkowo trzeba też owinąć to drzewo, bo tak poranione może nie wygoić się do zimy nawet z moją pomocą - westchną smutno i znów spojrzał na rozoraną korę. Lani miała potężne pazury, więc wbiły się głęboko w drewno.
Podrapał się zakłopotany po głowie - wiesz...moja aura nie tylko zaciąga innych do łóżka- powiedział spoglądając na Gawa - i przez to spędziłem cały wieczór próbując doradzić Kucharzowi i Pokojówce jak mają się zachować, żeby oboje byli z tego zadowoleni bo ich do siebie strasznie ciągnie - zaśmiał się. Wiedział, że może Cieniowi zdradzić te słowa. I tak pewnie by to kiedyś zobaczył w jego snach. Często śnił po prostu o tym co było. Choć często mieszało się to z teraźniejszością, albo po prostu z jego wyobraźnią.
Spojrzał na rudzielca uważnie - mnie też chcesz zabić, za to, że coś tam o Tobie wiem? - zapytał, mrużąc lekko oczy. Nadal się jednak delikatnie uśmiechał.
Spojrzał na Gawa zaskoczony, gdy ten pocałował go w czoło - naprawdę aż tak intensywnie pachnę?- zapytał. W końcu nikt nie czuje zapachu swojego ciała. No chyba że się spoci i zacznie wąchać pod pachami, ale to już inna sprawa. Yako lubił się spocić na treningu, jednak zawsze potem się dokładnie szorował, żeby nie rozprzestrzeniać aromatów.
Zamerdał delikatnie ogonem - to może kiedyś poćwiczymy razem? - zapytał z nadzieją w głosie. Chciał móc coś robić z ukochanym, ale nie do końca wiedział co takiego by to mogło być. A teraz rudzielec sam podsunął mu pomysł. Może uda im się jeszcze w ten sposób zacieśnić więzi.
Spojrzał na niego i lekko się skrzywił - chcesz, żebym pogryzł twojego banana? No ja wiem, że lubisz na ostro ale...no ... wiesz...- przeleciał go wzrokiem od głowy po stopy i z powrotem. Westchnął jednak z ulgą, gdy Gaw powiedział, że kupią bananka jak będą w Mrocznych Zaułkach - dziękuję - uśmiechnął się.
Sam dopił swoją herbatę i odłożył kubek na bok. Zaczął głaskać Furora, drapiąc go po karku i za uszami.
Wzruszył ramionami - mają swoje sprawy. A Cierń dodatkowo teraz ledwo się rusza to tym bardziej nie patrzy na to co robi Służba. Z resztą z łózka to raczej trudno to kontrolować całkowicie - uznał i zaczął się zbierać do wstawania. Nadal kłuło go w piersi przez co się lekko skrzywił ale dał rade i wyciągnął rękę do Gawa - to chodź. Lepiej już się zbierajmy bo nas dzień zastanie - powiedział uśmiechając się. Nie potrzebował snu, ale był zawsze dobry na nerwy oraz gdy był obolały. Przynajmniej na chwilę mógł od tego bólu uciec.Gawain Keer - 21 Październik 2017, 11:52 Również uśmiechnął się na pomysł przytargania tutaj stu sadzonek. Już nawet nie chodzi o to, ile wysiłku to wymagało, ale o to, że wtedy w ogrodzie nie rosłoby nic innego. Przy energii Yako rośliny trzeba było wybierać ostrożniej niż w normalnym ogrodzie. Wystarczy jeden ekspansywny gatunek, by móc zapomnieć o ogrodzie, a dostać pole kwiatów lub co gorsza kolczastych krzaczorów. - Gdybyś uzbierał wystarczająco dużo gatunków, może udałoby ci się uzyskać patronat Arcyksięcia. Choć myślę, że wpierw musiałbyś zaopatrzyć się w cierpliwość na bankiety dla bogaczy, którzy byliby zainteresowani projektem - mówił, a w swojej głowie już widział sektory odpowiadające poszczególnym regionom lub strefom klimatycznym. Przypadła mu do gustu ta wizja.
- No, bo jeszcze jakieś szkodniki wejdą i je zniszczą - przytaknął. Drzewo było naprawdę w opłakanym stanie. - A co z dziurą po uschłym drzewie? - zapytał. Trzeba jakoś zagospodarować to miejsce, bo tylko szpeciła ogród. Nic tam nie wyrośnie, ale zawsze można zrobić drugi staw lub postawić jakąś ładną altanę.
Słysząc, jak Yako spędził wieczór, lekko bodnął go łokciem - No co ty?! Robiłeś za swata? Udało ci się coś zdziałać? - dopytywał się rozbawiony. Jak nieśmiałym lub niezdecydowanym trzeba być, by nawet nie próbować zagadać? A może to skomplikowana sytuacja trzyma zakochanych od siebie? Dobrze, że Lusian był wygadany. Cień nie potrafił tak doradzać. Sam był teraz w swoim pierwszym prawdziwym związku. Co miałby powiedzieć? Weź w nią z kuszy strzel, u mnie zadziałało?
- Wiesz, że nie - mruknął niepocieszony pytaniem demona, ale widział, że ten tylko się zgrywa. Sam zmrużył oczy i nachylił się do niego - A może jednak? Taka mała śmierć, by nam nie zaszkodziła - powiedział niskim i mrocznym tonem, by zaraz się uśmiechnąć. - I tak, pachniesz dość intensywnie, ale nie drażniąco. Nie wiem jednak, czy potrafiłbym opisać twój zapach... oglądałeś lub czytałeś Pachnidło? - zerknął na bruneta. Jego charakterystyczna perfuma potrafiła przyprawić Cienia o miły zawrót głowy.
Kiwnął głową - Z chęcią. Wolałbym nie wyjść z formy - podrapał się po karku - Tylko będziesz musiał nauczyć mnie podstaw, nigdy nie trzymałem naginaty w rękach - przyznał, ale to chyba nie było nic dziwnego. Trening i ruch uspokajały ich obu, więc to niegłupi pomysł. Gdy dodać do tego jeszcze jakiś zakład, mogłaby to być niezła zabawa, a Lis uwielbiał gierki i współzawodnictwo.
Zarumienił się lekko, gdy Yako wspomniał o gryzieniu go, ale w tamtym miejscu to mogło być bolesne - Weź! Au! Czy możemy... przestać gadać o bananach? Kupię ci, z ręką na sercu!. - zaśmiał się i patrzył jak Furor wije się i pręży pod dotykiem Yako. Skuczał i popiskiwał wesoło w swoim lisim języku.
Więc Cierń leżał w łóżku? Cholera... Odwiedziny chyba muszą poczekać. - Bardzo z nim źle? - zapytał szczerze. Zrobiło mu się trochę głupio, że tak naskoczył na Yako za tę wizytę. Demon martwił się o wszystkich, których polubił. Czuł się odpowiedzialny i Gawain widział, jak źle się czuje, gdy jest bezradny.
- Racja! A wtedy nici z twoich owoców - parsknął pod nosem i wstał. Skóry przesunął do środka, by nie zamokły i zabrał kubki do umycia.Yako - 22 Październik 2017, 16:37 Zamyślił się na moment - w sumie nie głupi pomysł. A co do bankietów - spojrzał mu w oczy - pamiętasz, że w Świecie Ludzi jestem celebrytą, prawda?- uśmiechnął się delikatne i złożył delikatny pocałunek na jego licu - jestem przyzwyczajony do nudnych bankietów - powiedział i dopił swoją herbatę. Westchnął też cichutko, zastanawiając się czy na jego pomysł by w ogóle ktoś się zgodził. Czy byłby ktoś w ogóle zainteresowany odwiedzaniem takiego miejsca? Może tak, a może nie...tego się nie dowie, jeśli nie spróbuje. Ale raczej ogród botaniczny zakładany w zimie nie jest za mądrym pomysłem. Owszem można go tak zaprojektować by był w szklarni, albo znaleźć kogoś kto jakoś by pomógł ogrzać to miejsce, jednak nie miał teraz do tego głowy.
Przytaknął głową, na słowa o szkodnikach. Taka niestety była prawda. Ranne drzewo jest bardziej podatne na zagrożenia z zewnątrz. A nie chciałby stracić pięknej rośliny przez jakiegoś durnego kocura - dziura nadal jest. Drewno ułożyłem razem z drewnem na opał, bo spalić je się jeszcze da. Ale jeszcze nie do końca myślałem co zrobić z tą dziurą - przyznał, wzruszając ramionami. W sumie to nie miał na to zbyt wiele czasu.
Uniósł zaskoczony brew, gdy Gaw szturchnął go łokciem - no chyba można tak powiedzieć - zaśmiał się - z tego co mówili to spróbują, ale nie wiem czy już są jakieś postępy. Nie mogłem poczekać do rana i ich zapytać bo musiałem takiego jednego rudzielca ratować z paszczy lwa - powiedział jakby mówił zupełnie o kimś innym niż jego ukochany.
-Co rozumiesz przez małą śmierć?- również powiedział to niskim, ale mruczącym tonem. Prychnął słysząc o swoim zapachu - jakoś nie miałem okazji ani na czytanie ani oglądanie- przyznał. Udawał jednak fochniętego na Cienia, za to iż ten przyznał, że zapach Yako jest dość intensywny. W sumie demon podejrzewał czemu tak jest. Miał kusić, ale nie tylko wyglądem i zachowaniem, ale również zapachem. Dużo osób się tym kieruje w łóżku i nie tylko.
Przytaknął ochoczo głowa - zaopatrzę się w dwie ćwiczebne, żeby się przy tym przypadkiem nie pozabijać - widać było, ze bardzo się ucieszył. Jego ogon bił deski tarasu dość intensywnie - a ja Cię wszystkiego nauczę, ale może...Ty nauczysz mnie jak się posługiwać sztyletami i innymi scyzorykami?- zapytał przekręcając lekko głowę - nożem umiem się posługiwać tylko kuchennym, ale w walce raczej słabo by mi szło - przyznał lekko zawstydzony tym, że jest coś czego nie potrafi robić. A jest to dość przydatna umiejętność.
Zaśmiał się i poklepał rudzielca po ramieniu - sam zacząłeś. Ja tylko powiedziałem, że mam na takowego ochotę. To Ty tu masz jakieś skojarzenia i teraz masz za swoje - pokazał mu język. Ucieszył się jednak, że mimo wszystko dostanie upragnionego owocka. Nagle się jednak zamyślił -jak myślisz...czy bananowiec by się przyjął u nas w ogrodzie? - zapytał, drapiąc się w bok szczęki.
Westchnął ciężko -ma złamaną rękę i pełno siniaków na torsie i plecach - powiedział, spoglądając gdzieś w dal -podejrzewam, że ma obite żebra i pewnie coś z kręgosłupem, bo co chwila krzywi się, jakby mu dokuczało coś...pewnie plecy- przejechał dłonią po twarzy - do tego idiota zamiast pójść do Kliniki, pije w kółko jakieś przeciwbólowe toniki, które w dużych ilościach już nie są takie bezpieczne - pokręcił głowa po czym jednak wyszczerzył się - dałem jednak Caiusowi, jego kucharzowi ważną misję i powiem ci, że jej podołał. Namówił Ciernia, by ten ruszył te swoją dumną dupę i w końcu udał się do Kliniki- spojrzał Cieniowi w oczy -wiesz co ten idiota chciał zrobić? Uznał, że w takim stanie pójdzie za dwa dni do pracy, a jak już się zgodził na Klinikę to chciał pojechać sam. Konno! - wyrzucił ramiona w górę -nawet ja nie jestem tak lekkomyślny - zaśmiał się i przeciągnął mocno.
Słysząc o owockach zerwał się na równe nogi, ale zaraz się zatrzymał i zamknął oczy bo trochę mu się zakręciło w głowie - no to zbierajmy się! - zarządził i ruszył do drzwi wejściowych by zabrać torbę i schować Naginatę do piwnicy. Gdy wrócił, obejrzał dokładnie zamek i westchnął ciężko. Rozejrzał się uważnie po czym zniknął w ogrodzie. Wrócił z siekierą i rozejrzał się po poplamionej podłodze. Nagle wziął kilka rozmachów i oderwał od podłogi spory kawał deski i porządnie zaryglował drzwi - musimy wyjść ogrodem, bo taras da się od zewnątrz zamknąć, a drzwi w ogóle - powiedział i powyciągał książki i ubrana z torby. Zostawił kubek od Gawa w kuchni, zostawił też mundury. Kocyk postanowił wziąć ze sobą.
Gdy był już gotowy, przewiesił torbę, która była o wiele lżejsza niż wcześniej przez ramię i czekał cierpliwie na swojego ukochanego.