Anonymous - 22 Listopad 2012, 19:22 Niech to szlag!
Blondynek się przebudził!
A było tak pięknie...
Nawet nie zdążyłam jej podnieś.
- Nie! Ona jest moja! - krzyknął i mnie odepchnął
Wzrokiem zaczął przeczesywać pobliską trawę.
Wiedziałam czego szuka.
Podniósł swój nóż i zaczął oglądać muzykantkę.
- Dlaczego...Miało cię tu nie być! - krzyknął, zdenerwowany
O!! Co to to nie!! Nie wiem, jakie relacje łączą go z tą dziewczyną (właściwie sądząc po jej zachowaniu, na pewno nie bliskie), ale teraz przegiął!
Krew w moich żyłach zawrzała. On śmie mi rozkazywać!!
Złość i adrenalina to złe połączenie, miałam tego dowody.
Facet był na mnie nieźle wkurzony, podobnie jak ja na niego.
- Odejdź, albo...giń! - wykrzyknął
Cóż, może gdyby darował sobie swoje komentarze, miałabym jeszcze szanse na przeżycie...ale straciłabym tak dobrą zabawę, że aż mi było żal.
Postanowiłam go wkurzyć na maksa, a potem...hmm...coś wymyślę.
Czasami aż sama siebie zadziwiam.
Zauważyłam okrągłą dziurkę, wypaloną na jego ręce, którą rozdrapywał nożem.
- Musi go nieźle przypiekać. - pomyślałam. Wyszczerzyłam do niego moje piękne ząbki.
- Trzeba było nie palić, nie piekło by cię tak. - skomentowałam, ciągle
się złośliwie uśmiechając
- Ups, gdzie moje maniery. Mam na imię Victoria Iviona Raven Avra. Ale mów do mnie Vira. A ty jak się nazywasz?
Zachowywałam się tak, jakby to co zrobił z Dachowcem nie robiło na mnie wrażenia.
Proszę, proszę, zrobię karierę jako aktorka.
- A tak przy okazji, po co zatrułeś obecną tu dziewczynę?
No, wypadłam świetnie, jestem pełna podziwu. A gdzie oklaski?Noritoshi - 26 Listopad 2012, 21:38 Padła jak długa - znakomicie, jeden łżący problem mniej. Pozostał jeszcze jeden - krzykliwy, aktorski i uparty. No weź ją Panie reżyserze, ino wstyd i hańbę nam tu panoszy. Królowa Łąki się znalazła...
A tam już od razu "nieźle przypiekać" - taka tam drobna rana, swędząca jakby wataha wilków z niego mięcho wyjadała, ale to tam drobny szczegół.. Nożem rozdrapał ją sobie ładnie, a krew pociekła mu po nadgarstku i przedramieniu, skraplając się nad trawa i ciałem Miry.
- No... chodź tu, Victorio Lauro To-tamto Raven Srałem! - Zakpił z jej prezentacji swojej osoby - Jam Podły Ogrodnik Pożogi.
Ruszył w jej kierunku chwiejnym i niestabilnym krokiem, co było skutkiem promieniującego bólu z rany na dłoni, na która, co dziwne, nie reagował krzykami i wpatrywaniem się w pulsującą krew.
- No co, ty też nie przytulisz mnie? - Przytulić? Też? A to ciekawe... Doprawdy, jest się co zastanawiać nad jego wypowiedziami wobec tych dziewczyn, które momentami sugerują, ze są jego własnością.
- Jak już tak bardzo chcesz udawać, że jesteś na to obojętna, to możesz jej oszczędzić męki, Victorio...-coś tam dalej.
No proszę, jeszcze się będzie nią wysługiwał!
Zbliżył się do Viry bliską odległość, zostawiając Mirę. Swoją drogą, to ciekawe jak długo będzie nieprzytomna? Godzinę, dzień, miesiąc.. A co to za różnica?Anonymous - 27 Listopad 2012, 19:22 - No...chodź tu, Victorio Lauro To-tamto Raven Srałem! - wykpił moje (przyznaję, troszkę przydługie) imię i umiejętności aktorskie - Jam Podły Ogrodnik Pożogi.
No to bawimy się dalej.
Mój Podły Ogrodnik Pożogi zbliżył się do mnie chwiejnym krokiem, a z jego rany kapała krew.
- No co, ty też nie przytulisz mnie?
Biedny ogrodnik, nie ma go kto przytulić.
- Jak już tak bardzo chcesz udawać, że jesteś na to obojętna, to możesz jej oszczędzić męki, Victorio...
Ech, muszę to powiedzieć - facet jest niezły. Oj, trzeba się zacząć przyzwyczajać, że na tym świecie wszyscy mnie przewyższają.
Rozgryzł mnie. A niech szlag go trafi, go i ten jego przeklęty mieczyk.
- Przytulić? Ciebie? Chciałbyś. - powiedziałam poirytowana.
- I mów do mnie Vira. A co do męki...Co masz na myśli? - zaciekawił mnie tym zdaniem. Niby jak ja mam jej oszczędzić bólu?. Cudotwórcą nie jestem.Noritoshi - 28 Listopad 2012, 23:01 "Chciałbyś, chciałbyś..." - to ostatnie słowo echem odbiło mu się w głowie, Wydawałoby się to rzeczą oczywistą, ale nie zrozumiał, że Vira tą wypowiedzą mówi mu "nie", to też nie zareagował na to jakoś nerwowo.
Co ma na myśli? Oj, nie ładnie tak pytać - myśli to rzec zna tyle osobliwa, że ma jednego właściciela i jednego obserwatora, a w tym przypadku sprawdza się to niemal stuprocentowo. Wręczył jej nóż do dłoni.
- To mam na myśli.
Czy zamierzał zabić Mirę? To chyba rzecz oczywista, aczkolwiek... może nie zamierzał jeszcze całkowicie i bezpowrotnie kończyć z jej żywotem, w końcu tylko pozbawić ją cierpień...
Nie minęła chwila jak tajemniczy mężczyzna zaczął się oddalać od dziewczyn, krok za krokiem. Doprawdy, niezrozumiałe są jego czyny jak i zachowanie. Szedł powoli i zdaje się, że nic więcej nie ma do powiedzenia w sprawie dziewczyn - a może tylko chce takie odczucie u nich wzbudzić? Kto wie, kto wie...
Trucizna? A no jak to trucizna - działa. Jednakże po jakimś czasie (i ewentualnej pierwszej pomocy) powinna wrócić do siebie, do nieprzyjemnego bólu promieniującego z wciąż otwartej rany, która powoli, powoli się zasklepia...Anonymous - 30 Listopad 2012, 17:33 - To mam na myśli.
Do mojej dłoni włożył mi swój nóż.
TO ma na myśli? Zabić dziewczynę? (w sumie to myślałam, że chce to zrobić, bo niby po co miał ją truć?) - zastanawiałam się nad tym przelotnie, ale po chwili kolejna myśl przyćmiła poprzednią.
On dał mi broń......
Nie jestem bezbronna! Jej! Nareszcie! Mogę się obronić, nie muszę się ukrywać!!! Juhuu!!!
W porywie radości krzyknęłam jeszcze w stronę odchodzącego:
- Hej, nieznajomy! Dzięki za nóż!
Nie mam pojęcia, czy usłyszał, a jeśli tak - to na pewno pomyśli, że dziękuję mu za możliwość zabicia Dachowca.
Ale się tym nie przejęłam.
No tak, Dachowiec.
I co ja teraz z nią zrobię?
Hmm...
Zaraz...kiedyś zraniłam się głęboko w nogę. I w przypływie szaleństwa zbierałam wszystkie napotkane liście... i w końcu jeden przyniósł ulgę.
Duże, zielone liście, postrzępione brzegi...po zmoczeniu wodą przyłożyłam do rany...
Niedaleko polany jest Herbaciana rzeka.
No, komu w drogę, temu czas!
Nóż włożyłam w kieszonkę przy sukience i podeszłam do kotki.
Pięknie, zemdlała!
Podniosłam ją (jakoś) i ruszyłam w stronę rzeki.
Uff, ciężka jest, będę musiała robić przerwy.
Muzykantka jest mi winna ogromne: dzię - ku - ję!! Anonymous - 30 Listopad 2012, 18:12 Temat postu: C.d.Mirę ogarnęła ciemność. Cudowna ciemność, nie mająća końca ani początku. Nareszcie nie czuła bólu, w ogóle nic nie czuła. Nie wiedziała, gdzie się znajduje, ale nie miało to w tej chwili znaczenia. Trwała tak w błogiej nieświadomości....
... do czasu, aż ktoś ją nieszczególnie delikatnie (a przynajmniej tak to odczuła) podniósł.
Otworzyła szeroko swe kocie, bursztynowe oczy.To tamta dziewczyna, którą wcześnej widziała, ta z fioletowymi oczami, ją niosła. Mira postanowiła jednak, że przemilczy to niedelikatne podnoszenie, bo wyglądało na to, że skrzydlata dziewczyna przepłoszyła nieznajomego.
Gdy tylko zdała sobie z tego sprawę, z całą mocą odczuła ból promieniujący z ramienia. Odzyskała jednak częściowo - o dziwo - czucie, i chyba mogła już mówić. Najwyraźniej trucizna przestawała działać. Nareszcie. Ten ból był paskudny.
- Khe, khe - odkaszlnęła lekko Mira - Doką y dziemy? - wymamrotała w końcu, po paru próbach. Miała nadzieję, że dziewczyna zrozumiała, co oznaczało pytanie Miry.
Usadowiła się trochę wygodniej, wykorzystując tę siłę, która jej pozostała i zastrzygła leciutko uchem.Anonymous - 30 Listopad 2012, 18:37 No, miło. Dziewczyna się obudziła.
- Dokąd idziemy? - zapytała, a raczej wyrzęziła przez zaciśnięte gardło.
- Zabieram cię nad Herbacianą Rzekę. Zrobię ci okład z liści, a ty będziesz mogła się napić. Sądząc po twoim głosie, czujesz się trochę lepiej. - opowiedziałam - I mam na imię...
Zawahałam się przy imieniu, w końcu nieznajomy wykpił ich nadmierną ilość.
- ... Vira. Ten facet sobie poszedł, nie wiem czy wróci. A teraz zamknij oczy, powiem ci jak dotrzemy.
Powoli zbliżałyśmy się do rzeki.
Nie ma co, dzień mam pełen wrażeń.
Mam nadzieję, że nad rzeką znajdę te liście.
Uśmiechnęłam się na myśl, że napiję się herbaty.
Lubię herbatę.
[z/t]Anonymous - 14 Grudzień 2012, 18:00 Wbiegłam na polanę, rozglądając się nerwowo.
Są!!
Szybko podeszłam.
Leżą sobie, tak jak je Muzykantka zostawiła. Trawa złagodziła upadek, więc nic im się nie stało.
Przycupnęłam koło nich, dysząc.
Odpoczywałam sobie tylko parę minut.
Wstałam i przeciągnęłam się. Delikatnie ujęłam skrzypce i pobiegłam w stronę, gdzie odpoczywała i nabierała sił ich właścicielka.
[z/t]Anonymous - 27 Grudzień 2012, 16:30 Dzisiejszy dzień był dla niej koszmarny. Zgubiwszy sakwę z pieniędzmi, miała nadzieje, że szybko znajdzie kogoś naiwnego kto "pożyczy" jej parę monet. Niestety nikt się taki nie pojawił. Mijała różnych dziwaków, zakochane pary, osoby do których nie miała ochoty podejść, ale nie było nikogo,kogo z łatwością mogłaby okraść. Emanuella rzadko kiedy klęła, ale ta okazja była wyjątkiem. Powiedziała parę wulgarnych słów, lecz i to nie przyniosło jej ukojenia. Nim się zorientowała trafiła w to miejsce. Zaskoczona przeleciała wzrokiem polane i westchnęła cicho pod nosem.
-Nienawidzę herbaty-mruknęła, po czym zadrżała.
Nie, nie było jej zimno. Nie odczuwała zmiany pogody, gdyż była tylko marionetką. Mimo to odziana była w gustowny kożuszek, który idealnie pasował do jej nowych brązowych kozaczków.
Zbliżyła się do jednego drzewka i zamaszystym ruchem zrzuciła kilka herbat. I tak ich nie piła, więc nie było jej żal.
W końcu znudziło jej się przebywanie w tym miejscu, dlatego czym prędzej je opuściła.
<z tematu>Anonymous - 11 Luty 2013, 19:35 Kraina Luster była naprawdę zakręcona. Trzeba było jednak przyznać, że jeśli chciało stać się silniejszym, kraina ta znacznie bardziej się do tego nadawała. Nie dość, że istoty je zamieszkujące były znacznie bardziej sprytne i przebiegłe od ludzi, to posługiwały się przeróżnymi zdolnościami, a Slath chciał wszystkie je poznać. Czyżby sądził, że ludzki rozwój jest czymś ograniczony? W żadnym wypadku - wiele razy przekonywał się o tym, że potrafią być bardziej waleczni od magicznych istot. Ich uporczywość, dążenie do celów, niepoddawanie się i wszechstronność była czymś, co godne było podziwu.
Po raz kolejny się zgubił. Czasami wątpił, czy jest jakiś logiczny sposób, by spamiętać te wszystkie drogi. Nie przejmował się jednak tym za bardzo i w takich sytuacjach najzwyczajniej ruszał przed siebie. Prędzej czy później, będzie musiał dokądś dotrzeć. Bacznie przyglądał się swojemu otoczeniu, jednak na pewno nie w celu podziwiania pięknych widoków, ale dla własnego bezpieczeństwa. Podróżując przez tą krainą nauczył się jednego – nigdy nie opuszczać gardy niezależnie od wyglądu otoczenia. Prawdę powiedziawszy, wszelakie zapachy herbaty trochę drażniły go w nos, ale nie był typem osoby, która narzekała na cokolwiek. Ruszył przed siebie wzdłuż drogi do momentu, aż nie natrafił na dziwnie wyglądający głaz przypominający filiżankę. Podniósł lekko brwi i postanowił przyjrzeć się nieco bliżej zjawisku. Obszedł go z każdej strony, nie znajdując jednak nic interesującego w związku z nim… wykorzystał go, jako podpórkę, na której oparł nogę, aby poprawić wiązanie butów. Skończywszy to robić, wyprostował się, przeciągnął nieznacznie i obrzucił spojrzeniem miejsce dookoła.Anonymous - 11 Luty 2013, 20:13 Miałem akurat okazje do tego miejsca trzymać kobietę, która była ubrana... W samą bieliznę, ale cóż ja nigdy nie czułem związku z tym dyskomfort dlatego spokojnie wyruszyłem z dala od herbacianej rzeki. Dlaczego? Nie chciałem by coś znowu mnie zaatakowało, zwłaszcza że moja towarzyszka pozostała wyczerpana, a ja sam nie byłem w stanie podjąć się odpowiednim działaniom. Kulejąc z powodu jednej nogi, która spowita jest łańcuchami, doszedłem z drugiej strony do głazu, przypominającego filiżankę. Trochę zdenerwowany sytuacją, nie zauważyłem, że ktoś znajduje się po jego drugiej stronie. Zresztą ciekawe, jakby mógł sobie wyobrażać taka istota, nosząca tak gołą istotę? Raczej niewiele, bo ta jest niezmiernie wykończona, co było widać bez większego namysłu. Położyłem ją spokojnie opartą plecami o owy dziwny filiżankowaty obiekt. Sam przysiadłem tyłkiem na trawie, wyprostowując swoje nogi. Miałem ochotę powiedzieć jakieś niedogodne słowa na temat niezadowalającej sytuacji. Ale tak, powstrzymałem się od takich odezw, by po prostu odetchnąć z spokojem. Miałem tylko nadzieje, że moja towarzyszka szybko dojdzie do siebie, ocknie się. Przydałby się też ktoś, kto zna się na medycynie, ale takich to ze świecą szukać.Anonymous - 12 Luty 2013, 21:07 Dziewczyna, czuła, że jej ciało jest niesione. Nie wiedziała gdzie i przez kogo, jednak postanowiła nadal udawać nieprzytomną puki nie staną gdzieś. Wyczuwała przez ruchy, że istota ją niosąca kuleje, wiec podejrzewała, że jest to ten czarnowłosy mężczyzna, któremu miała zbadać nogę. Kiedy położył ją na trawie spokojnie i powoli otworzyła oczy rozglądając się w koło.
-Gdzie jesteśmy? Co się stało?
Jej głos był delikatny i melodyjny, trochę nawet senny. Podniosła się powoli i przyjrzała swoim białym dłonią z widocznymi pod skórą malutkimi błękitnymi żyłkami. Już odzyskała siły więc mogła zbadać i w miarę możliwości pomóc mężczyźnie. Odsuwając się od skały uklękła koło niego.
-Czy mogę zbadać twoją nogę? Jestem zielarką i może mogła bym ci pomóc w wyleczeniu ran.
Mówiła spokojnie patrząc w oczy mężczyzny. Jeśli nie będzie chciał jej pomocy nie będzie w stanie niczego zrobić. Zresztą bez odpowiednich medykamentów wyczerpie na leczenie bardzo dużo mocy i będzie zdana na jego łaskę. Nawet jeśli wróciła by czarownic lub ktoś inny nie miała by nawet siły by się obronić. Mimo wszystko była lekarzem, powinna nieść pomoc rannym bez względu na zagrożenie swojego życia.Anonymous - 13 Luty 2013, 11:25 Wracając na trakt, którym podróżował do tego czasu, natrafił na nie lada zjawisko. Dwie kontrastujące istotki – mrocznie wyglądający mężczyzna i urocza kobieta. Nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu wywołanego przez ten widok. Żadne z nich nie wyglądało jednak najlepiej. To mogła być zasadzka i Slath był na to przygotowany, ale wrodzona ciekawość nie pozwoliła mu tego zignorować. Gotowy na konfrontację i błyskawiczne dobycie broni, ruszył wolnym krokiem w kierunku dwójki. Nie był do końca przekonany czy ich obrażenia były prawdziwe, czy może szykowali jakiś podstęp. Zbliżywszy się już dość blisko, zatrzymał się w miejscu i obrzucił spojrzeniem parkę. Wszystko wyglądało raczej realnie, ale było jeszcze za wcześnie na obniżenie gardy.
- Co my tutaj mamy? Zabłądziliście? – zapytał bezpłciowo. Nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów żeby ich nie zaalarmować i nie okazać wrogich intencji. Założył ręce na klatkę piersiowej. Po chwili jednak kucnął i w bezpiecznej odległości zbadał wzrokiem pobieżnie rany każdego z nich. Właściwie to nie miał obowiązku im pomagać, ale dlaczego też miałby tego nie robić? Wprawdzie nie był z niego żaden uzdrowiciel, a wiedział co nieco tylko o pierwszej pomocy, ale może parka była przez kogoś ścigana, a jeśli o walkę chodziło, to nie cofał się przed niczym.
- Co tutaj zaszło? I czym właściwie jesteście? – Zadawał kolejne pytania. Nie miał zamiaru pomagać nikomu dopóki nie poznał choć trochę ich intencji. Zróżnicowanie istot zamieszkujących Krainę Luster było tak ogromne, że nie mógł mieć pewności, do jakich ras należeli. Pomimo tego, że w obrębie jednej rasy potrafią istnieć zupełnie odmienne charaktery, to jednak było chociaż kilka cech wspólnych, które je łączyła. Zanim cokolwiek postanowił, chciał znać odpowiedzi przynajmniej na te pytania.Anonymous - 13 Luty 2013, 11:46 Podniosłem tylko brwi gdy ta wręcz nagle się obudziła, jak tylko ją postawiłem na trawie. Czyżby aż tak mało delikatnie ją ułożyłem? A może już wcześniej nie była wcale aż tak nieprzytomna? Odbieram że raczej ta druga opcja, ale tak jakby to było tak bardzo ważne. Patrzyłem na nią przez chwilę, wnioskując po słowach że rozpiera ją bardziej energia niż jest to możliwe. Niektóre istoty to mnie wręcz czasem zadziwiają, ale zostaje mi to po prostu pominąć by zachować trzeźwy umysł. Ale moje jakże wrażliwe instynkty poczuły kolejną zbliżającą się istotę, czyżby to nie koniec zabaw?
- Niedaleko od miejsca zajścia, lepiej było nieco się oddalić od rzeki.
Odparłem do niej za nim jeszcze owa osoba dotarła do naszego towarzystwa. Póki nie alarmowało mnie, że ma wrogie zamiary, po postu siedziałem patrząc na niego z poważnym wyrazem twarzy. Wyglądał jak osoba, która szuka zaczepki, po prostu groźnie. Ale czy ja sam nie wyglądam lepiej?
- Jak niegrzecznie...
Wypowiedziałem się krótko na słowa mężczyzny, który jedyny od czego zaczął, to od pytań bez słów przywitania. Może moja rozmówczyni zechce mu odpowiedzieć, ja nie odnalazłem tego entuzjazmu w sobie, by go tym uraczyć. Machnąłem po chwili nogą patrząc na nią oburzony, jakbym chciał powiedzieć "Czemu się nie słuchasz?". Dla niektórych, mogłoby to całkiem komicznie wyglądać, prawda? Nie mogłem niestety odpowiedzieć Light, gdyż ktoś nas odwiedził, a nie wiedziałem czy może się mną zająć przy jego towarzystwie. Ale mogła być pewna, że w żaden sposób nie zamierzam odmówić jej propozycji.
Ale... Była jeszcze jedna kwestia za nim coś zamierzają wykonać. Jaka? Wyciągnąłem ubrania należące do Kejko, ale jej nigdzie nie było, to cóż można było poradzić?
- Nie jest ci zimno, Panienko? Sądzę, że nie obrazi się jak weźmiesz jej ciuchy. Chyba, że jesteś istotą która nie ma z temperaturą problemów, to przechowam je na później.
Odparłem w taki o to krótki dialog, w końcu była ona w samej bieliźnie. Nie przeszkadza mi w żaden sposób, może dlatego że kiepski ze mnie społecznik.Anonymous - 13 Luty 2013, 20:37 Light spojrzała tylko przez chwilę na nieznajomego, po czym jej rozmarzone oczy wzniosły się ku niebu. Chmury powoli zbierały się na jego malowniczym błękicie. Z zamyślenia o prawdopodobnie nadciągającym deszczu wyrwał ją kruczy mężczyzna. Spojrzała na niego swoimi błyszczącymi, fioletowymi oczami po czym uśmiechnęła się delikatnie.
-Nie trzeba, zresztą widzę, że jesteś do niej bardzo przywiązany.
Odwróciła głowę w stronę nowo przybyłego, dalej uśmiechając się delikatnie.
-Wybacz mi panie moją nieuprzejmość, jednak czy mógłbyś się przedstawić? Nie musisz się martwić o nasz los, sami sobie poradzimy.
Mówiła spokojnym, melodyjnym głosem jednak posiadała szczerą nadzieję, że nowo przybyły nieznajomy zrozumie jej aluzję, by odszedł od nich. Jednak nie czekając na jego odpowiedź spokojnie pochyliła się nad swoim towarzyszem, i delikatnym ruchem zaczęła odwiązywać łańcuchy z jego nogi, by ją zbadać. Nie zamierzała się jakoś szczególnie przejmować obecnością obcego. Dla niej wyglądał jak małolat na siłę szukający zaczepki, a im problemy nie były potrzebne. Ona sama nie miała zamiaru tracić energii na zbędną awanturę, a jej towarzysz, którego imienia jeszcze nie znała raczej z ranną nogą nie mógł sobie pozwolić na branie udziału w jakiś awanturach.
Odwinąwszy metal z jego kończyny przejechała od kolana w stronę stopy po kości piszczelowej bardzo powoli delikatnie przyciskając by wyczuć miejsce pęknięcia. Naturalnie nie był to najdelikatniejszy zabieg, ponieważ delikatnie naciskała na jego kości, jednak dzięki temu będzie mogła w najbliższym czasie odpowiednio go opatrzyć.