To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Ogrody Rozalii - Anielska Fontanna

Anonymous - 27 Październik 2012, 19:42

Trudno być rozgadaną i nie mówić za dużo. Te dwie rzeczy się wykluczają. No, ale skoro dziewczyna już wspomniała trochę o sobie to niech gmera dalej. W końcu chłopak też zaczął podawać jej informacje na swój temat. Więc wracając do paplaniny dziewczyny. Zaczęła mówić o tym, że zapewne nieśmiertelność jaką ma podobno dawać dużo śmiechu może złamać jakiś wypadek na parkiecie. W końcu to jest ryzyko jej pracy. W sumie nawet nie takie duże. Odpowiedziała, więc wyjaśniając:
- Jestem tancerką! Często więc moim miejscem pracy jest parkiet, scena. Ewentualnie kawałek podłogi. Taniec to nie sposób na zarabianie, to sposób na życie!
Była podekscytowana, sama nie wiedząc czemu. Myślała dwa razy szybciej, jednak mówiąc nieco wolniej niż zwykle. Chciała by Agapit nadążał za jej tokiem rozumowania i potokiem słów. W końcu nie łatwo odpisywać, słuchać, odpisywać, słuchać. A zwłaszcza jak ktoś tyle gada. Jack zauważyła, że chłopak się śmieję. No może nie słychać było absolutnie nic oprócz jej paplaniny, ale samo ciało zdradzało tę czynność. Na śmiech trzeba mieć mocną przeponę, a na uśmiech wytrenowaną buźkę. Bo kiedy śmiejemy się długo i często brzuch zaczyna boleć tak samo jak policzki. Tym więcej się śmiejemy tym rzadziej to odczuwamy. Dlatego właśnie Jack śmiała się bez oporu i jak długo chciała. Za to dziewczyna uważająca się za realistkę wszędzie słyszała, że jest optymistką. Prawdą było chyba to, że jest optymistką, która nie zawierza wszystkiego szczęściu. Głupkowate miny to jej specjalność. Miała ich setki, ale za dużo ich nie używała ze względu na to, że niektórzy uważają to za nienormalne, a ona bardzo chciała być akceptowana. Zależało jej na tym. Zauważyła te zdezorientowanie pod uśmiechem u mężczyzny. Najwidoczniej nie był przyzwyczajony do osób takich jakie przedstawiała Jack. Spojrzała w ekran, kiedy to chłopak skierował go w jej stronę. No tak, wielu ludzi tego nie rozumiało. Ale co począć? Stać się zwyczajnym szarym człowiekiem, na wzór innych? Czy nie lepiej być bardziej oryginalnym od reszty? Każdy jednak jest wyjątkowy na swój sposób, więc jak tu myśleć rozsądnie. Rzuciła po chwili:
- Gdyby nie śmiech to ilu ludzi bym rozweseliła? Hm? A tak to nawet ciebie mi się udało. Uwielbiam bawić ludzi. Uśmiech na ich twarzach jest ich szczęściem.
Nie myślała w tym momencie wcale, że Agapit mógłby być ponury, ale w pewien sposób widziała go trochę jako osobę, która czegoś szuka i czasem zapomina czego. Dziwne wrażenie, ale za każdym razem gdy mężczyzna się uśmiechał to wrażenie chowało się gdzieś po za tok jej myślenia. Gdzieś gdzie w chwilach radości to nie wróci. I kolejne spojrzenie w niewielki ekran pozwoliły jej się przekonać, że jeśli my jesteśmy mili dla innych to oni są mili dla nas. Owszem było jej chłodno, więc odpowiedziała:
- A czy tobie nie będzie zimno?
Nie chciała bowiem, by mężczyzna przez nią marzł jak głupi. W końcu to jej wina, że nie ubrała się cieplej. Ach ten pośpiech. Tak jej się śpieszyło żeby wyjść, że aż zapomniała, że miała się cieplej ubrać. Zadała to pytanie z troską. Czułaby się głupio, gdyby przez nią mężczyzna się na przykład przeziębił. Bardzo głupio.
Owszem brak możliwości takiej czystej rozmowy jednak nie utrudniał konwersacji. Było to coś nowego w odczuciach Jack, ale odebranego pozytywnie. To naprawdę dobrze, że Agapit się stara i nie zamyka w sobie przez tę niewielką nie dyspozycyjność. Grunt to odnalezienie innego sposobu. Powiedziała z przekonaniem do własnych słów:
- To dobrze, źle bym się czuła gdybym cię w ten sposób obraziła. W ogóle jakikolwiek sposób.
Często się słyszy, że te co tak się ciągle uśmiechają mają najwięcej do ukrycia. Może i dziewczyna była skryta w niektórych sprawach, ale na pewno nie ukrywała niczego. Miała swoje małe sekrety, jak każdy normalny człowiek. Zaciekawiła ją informacja o pochodzeniu nowo poznanego. Zapytała:
- Polska? Czy dobrze kojarzę z Fryderykiem Chopinem? Muzyka klasyczna, naprawdę wybitny muzyk.
Niestety nie mogła pochwalić się jakąś dużą wiedzą na temat innych krajów. Miała pewne braki szkolne ze względów amnezji. Kto wie może kiedyś wiedziała dużo na temat Polski? Wracając jednak do chwili obecnej. Chwilę zajęło jej przemyślenie czy aby powinna się pochwalić tym imieniem. Za bardzo go nie lubiła. No, ale chyba niczym nie ryzykuje. Zaczerpnęła powietrza i powiedziała:
- Eve. Mam na imię Eve. Trochę głupie, prawda?
To imię wydawało jej się za słodkie jak na własne Jack’owe standardy. W końcu nie była jakąś słodziutką anielicą. W ogóle to coś w tym imieniu powodowało niepewność w jej głosie. Uśmiechnęła się szybko, by Agapit nie poznał skrępowania na jej twarzy.

Anonymous - 27 Październik 2012, 20:23

Wysłuchał uważnie tego, co miała do powiedzenia na temat tańczenia, ale tym razem postanowił się ogarnąć i powstrzymać odruch, jakim było uwieńczenie na twarzy grymasu zdziwienia. Skinął głową ze zrozumieniem, chociaż nie miał pojęcia o co może w ogóle jej chodzić. Zarabiała w ten sposób czy po prostu uważała siebie za tancerkę? Ten tok myślenia był bardzo pokręcony i Agapit chyba wolałby w niego się nie zagłębiać. Obserwując żywą reakcję dziewczyny stwierdził z całym zdecydowaniem, że to co wie, w zupełności mu wystarczy. Nie mógł jednak zostawić jej bez żadnej odpowiedzi i wystukał dość lakoniczną odpowiedź na specjalnie przymocowanej klawiaturze tabletu, która ułatwiała mu komunikację lepiej niż zwykły laptop.
„Nigdy nie spotkałem osoby, która w taki sposób by to odbierała.”
To właściwie musiało jej wystarczyć, bo tak naprawdę powoli gubił się w tym co chciał jej „powiedzieć” a o co zapytać. Owszem, mówiła dość wolno i klarownie, ale to wcale nie znaczy że bardziej zrozumiale dla niego. Wręcz przeciwnie – euforia, w jaką były obleczone każde słowa sprawiały, że zarażał się nią i nie był w stanie do końca zbyt logicznie rozumować.
Jego uwadze nie umknęło zaznaczenie, że nawet jego udało jej się rozweselić – czyżby zrobił wrażenie ponuraka na pierwszy rzut oka? Ta myśl wcale go aż tak bardzo nie zaskoczyła, ponieważ wiele osób twierdziło, że jest zbyt poważnym człowiekiem jak na swój wiek. On sam twierdził, że nie miał zbyt wielu powodów do radości a szczerzenie się jak głupi do sera, podczas gdy nie można wydobyć z siebie śmiechu mijało się zwyczajnie z celem. Agapit nieco inaczej postrzegał rzeczywistość i być może przeciwieństwo na tej płaszczyźnie przyciągnęło Jack do niego, popychając do rozpoczęcia rozmowy.
„Muszę przyznać, że jesteś nietypową osobowością. Tryskasz energią dookoła!!!”
Celowo dodał trzy wykrzykniki na końcu wypowiedzi, chcąc pokreślić wagę tych słów, które mogła śmiałoby odebrać jako krzyk. Przyczepiony do jego twarzy uśmiech podkreślał łagodność, której był właściwie przedstawicielem.
Kiedy odniosła się do jego propozycji, wzruszył ramionami i na moment przymknął tablet, odkładając go ostrożnie na miejsce między nimi. Tak było zdecydowanie bezpieczniej, ponieważ jeśli on nie zauważyłby jak się zsuwa – zawsze istniała możliwość, że ona go dojrzy i złapie w porę. W każdym razie chwycił za krawędzie kurtki i rozłożył je na bok, na krótki moment zatrzymując się i sugestią mimiki oraz brwi upewnił się czy nie ma na pewno nic przeciwko. On sam z pewnością nie będzie czuł się komfortowo, ale wychowanie rodziców nie poszło w cale na marne i uważał za ujmę na honorze, jeśli kobieta w jego towarzystwie ma marznąć, podczas gdy on się grzeje. Owszem, przeczyło to jego zasadom pierwszeństwa dobra i wrodzonemu egoizmowi, ale… w jakiś sposób zaczęło mu zależeć na tej dziewczynie. Dziwne. Głupie. Ale nie mógł się tych uczuć ot tak pozbyć.
Po chwili zsunął z siebie bawełnianą kurtkę przypominającą wyglądem jeans i przekazał prosto na ramiona Jackie, uśmiechając się przy tym łagodnie. Kurtka była wygrzana od środka i z pewnością stanowiła źródło ochrony przed wiatrem. W milczeniu chłopak sięgnął po pozostawiony przed chwilą tablet i wystukał w odpowiedzi kilka słów:
„Ty lubisz rozbawiać ludzi, ja wolę robić to na swój sposób. Na przykład ogrzewać piękne dziewczyny, kiedy jest im zimno.” – dodał z szarmanckim uśmiechem, jaki wpasowywał się doskonale w jego twarz i pomagał mu utrzymać grę uprzejmego i nieco zdystansowanego młodzieńca. Z reguły nie narzucał się nikomu, ale czasami trzeba było zrobić coś konkretniejszego.
Rozmyślenia Jackie na jego temat w pewien sposób były trafne. Agapit wiedział już co chce robić w życiu, ale wciąż nie potrafił znaleźć tego źródła ciepła zwanego przez niemalże wszystkich miłością. Szukał i czasem zapominał o celu, zajęty bieganiną wśród codzienności, między pracą a odwiedzinami rodziny bądź znajomych. Taki już był. Uważał, że nie można z niego czytać jak z otwartej księgi, ale przy niektórych osobach otwierał się. Być może za bardzo, będąc podatnym na atak, których tak bardzo chciał uniknąć.
Pokręcił przecząco głową i nakreślił kolejną odpowiedź:
„Jestem twardy. Trudno mnie obrazić. Musiałabyś zrobić coś naprawdę okropnego : )”
Nie mógł powstrzymać się przed tym, aby na końcu wypowiedzi wstawić uśmieszek. Czasami niektórych to bawiło, bo przecież gdy podnieśli twarz widzieli uśmiech Agapita – chłopak chciał mieć pewność, że ilekroć z kimś pisze, ludzie nie skupiają się tylko na słowach, ale w pewnych sytuacjach mają przed oczyma wyobraźni jego twarz z konkretną mimiką.
„Tak, dobrze skojarzyłaś.”
Kilka drobnych słów, ponieważ jego palce odzwyczaiły się od prowadzenia takiego typu rozmowy. Właściwie cały tydzień spędził w pracy i od tego czasu nie używał tabletu. Na moment zabrał jedną dłoń i zacisnął palce i rozluźnił i tak kilka razy, aby zmusić stawy do dalszej współpracy. W międzyczasie wysłuchał odpowiedzi dziewczyny na temat jej imienia, mając możliwość przyjrzenia się uważnie jej twarzy. Pokręcił przecząco głową, dość gorliwie. Może zbyt gorliwie jak na niego i wystukał kolejną serię liter:
„Kobiece.”
Pokazał jej ekran, ale po chwili domyślił się, że może źle odczytać jego intencje i cofnął klawiaturę dopisując kilka dodatkowych słów. Końcowy efekt był taki:
„Kobiece. W sensie subtelne i piękne. Nie odbierałbym go jako głupie.”

Anonymous - 27 Październik 2012, 21:13

Najwidoczniej próba wyrażania się jaśniej, powoduje, że słowa używane w ten prostszy sposób nabierają więcej znaczeń. Tym łatwiejszym językiem starała się mówić, tym bardziej zagmatwane to wychodziło. Chyba jednak będzie mówiła w swoim normalnym stylu, będzie obojgu łatwiej. Dużo łatwiej się dogadać. W końcu każda wypowiedz jest zaczepiona o tą poprzednią rozmówcy i tak się tworzy konwersację. A nagła zmiana tematu zbija z tropu jedną ze stron. Dlatego najlepiej zmieniać temat po woli, zamykając wszystkie otwarte wątki. Zastanowiła się jak powinna to zrozumieć. Czy na pewno te słowa są w dobrym znaczeniu? Mogło to znaczyć jednocześnie wszystko, ale i nic. Dobrą chwilę zajęło jej przemyślenie co chciałaby powiedzieć:
- Myślę o tańcu jak o pasji, a nie o pracy. To taniec jest moim napędem. Jak dla niektórych poranna kawa, tak dla mnie taniec. Same ruchy, połączone z muzyką i emocjami to bajka! Początkowy chaos i niepewność czynu można zamienić w coś pięknego, niepowtarzalnego, jeśli tego chcemy. Trzeba się dobrze nastawić i ciężko pracować. Bez pracy nawet największe chęci nic nie dadzą.
Odetchnęła z ulgą. Udało jej się to wszystko z siebie wyrzucić tak jak chciała. W sposób, który sama wybrała. Dużo słów i dużo sensu, ale to powinno być w miarę komunikacyjne. Trudno jej było wypowiedzieć się na tak ważny temat. Ale za każdy razem gdy o tym wspominała, czuła taką wewnętrzną siłę. Że ze wszystkim sobie poradzi i nic nie stanie jej na drodze do pełnego szczęścia. Taką wybrała drogę, teraz musi nią podążać. Chce nią podążać, aż do pełnego spełnienia życiowego. Tak, dokładnie. Dopowiedziała po chwili:
- Czasem tłumacząc coś komuś, tak naprawdę zaczynami rozumieć to co chcieliśmy przekazać. Układamy sobie w głowie nasze myśli, dzięki podzieleniu się nimi.
To dopełnienie było konieczne chyba tylko dla Jack, ale czy dla Agapita? Któż to wie. Musiała trochę uspokoić swój zapał w słowach, które wypowiadała. Jednak nie potrafiła być chłodna i mówić wszystkiego ze spokojem. Zbyt dużo emocji i myśli. Gdyby się tego nie pozbywać to zapewne mózg był jej eksplodował z nadmiaru informacji i myśli!
To nie moja zasługa, a ludzi, z którymi przebywam.
I w tym momencie na jej twarzy zagościł delikatny, wręcz nieśmiały uśmiech. Czyżby to był komplement czy zwykłe stwierdzenie? Odpowiedź na to pytanie siedzi pewnie gdzieś głęboko w Jack. Spoglądała na wstającego chłopaka, by zobaczyć co kombinuje. Na mimiczne zapytanie, odpowiedziała ciepłym uśmiechem. To jednoznacznie mogło znaczyć tak. Pozwoliła się opatulić kurką. Od razu poczuła przyjemne ciepło. Choć równie przyjemnym był zapach samej kurtki. Wszystkie rzeczy mają jakiś zapach, a większość z nich przejmuje zapach właściciela, zwłaszcza ciuchy. Zapięła się do połowy, gdyż powyżej nie było jej jakoś tak zimno. Podczas tego doglądała co jakiś czas tabletu, żeby przypadkiem nie spadł. W końcu to łącznik Agapita z innymi. Gdy mężczyzna usiadł przysunęła się trochę do niego. Jeszcze kilka centymetrów, a ich ciała zaczęły by się stykać. Pamiętała jednak, że ich znajomość jest bardzo krótka. Za krótka na poważniejsze kroki, za które mógłby odebrać mężczyzna. Zarumieniła się delikatnie czytając kolejną wiadomość. Odpowiedziała jednak wesoło:
- Jesteś naprawdę miły. Dziękuje.
To podziękowanie chyba było za kurtkę, dzięki której chłód jej nie straszny. A może i za komplement? Chyba jednak za oba, ale nie wnikajmy zbyt głęboko w myśli Jack. Kolejna wiadomość ją rozbawiła, od razu po jej przeczytaniu przeniosła wzrok na twarz mężczyzny. Tak, uśmiechał się. To nie tylko pusta emotikona. Zapytała pół żartem:
- A co jeśli tylko udaję taką miłą? Jeśli naprawdę jestem podłą osobą?
Hm, w żadnym wypadku tak nie było. Musiał by sobie naprawdę nagrabić by była dla niego złośliwa. No, ale czy takie pytanie może komuś zaszkodzić? Po prostu chciała dowiedzieć się jak na to spogląda towarzysz rozmowy. Liczyła, że zrozumie jej drobny żarcik. Miało to chyba na celu zmuszenia Agapita do konsternacji i jakiejś obiektywnej odpowiedzi na temat dziewczyny. Nie żeby wcześniejsze opinie były nieobiektywne, ale dziewczyna lubiła pytania co by było gdyby. No zapewne się nigdy nie sprawdzą, ale czasem ciekawie jest tak pomyśleć nad swoim życiem i zasięgnąć przy tym czyjejś opinii.


// Z dziebka przykrócone dla dobra dalszych postów. Żeby eseje na 5 stron w Wordzie nie wyszły xD //

Anonymous - 28 Październik 2012, 09:25

Właściwie to nie powinien być zaskoczony, że dziewczyna chce się z nim podzielić swoim światopoglądem – skoro już zaczęła temat tańca. On nie postrzegał tego wszystkiego w ten sposób co ona, ale to z pewnością było związane z różnicą w wychowaniu i środowiskach, w jakich dorastali. Agapit nic o niej nie wiedział, ale to co mówiło przez dłuższy czas miało jakiś tam sens. Oczywiście on sam nigdy nie ośmieliłby się wyjść na scenę, ani też powiedzieć że umie tańczyć! Owszem, potrafił zatańczyć z partnerką i poprowadzić ją w miarę dobrze, ale często potrzebował naprawdę sporej przestrzeni.
„To, co ostatnie powiedziałaś chyba tyczy się każdej czynności, jaką robimy. Przynajmniej jeśli chodzi o coś, co chcemy robić naprawdę dobrze. W twoim głosie aż wibruje pasja!”
Musiał podzielić się z nią swoimi przemyśleniami, dając jasno do zrozumienia, że wyczuwa „klimat”. Tak, pojął co miała na myśli przynajmniej po części, ponieważ te wszystkie słowa odniósł do własnej pasji – gotowania, które było równocześnie jego wyuczonym zawodem. Perfekcjonizm nie pozwalał mu na zaniechanie ćwiczeń nawet przy tych daniach, które robił dobrze – zawsze starał się zrobić z nimi coś nowatorskiego. Niekiedy się udawało, a nie kiedy nie.
Kolejne dopełnienie myśli tym razem zbiło go całkowicie z tropu, czego nie pokazał po sobie, ale przykrył niezrozumienie łagodnym uśmiechem. Agapit musiał nauczyć się nakładać dobrą minę do złej gry, co bardzo często pomagało mu w kontaktach interpersonalnych. Nie miał ochoty rozmawiać na filozoficzne tematy i wcale nie chodziło tutaj o osobę Jackie. Musiał poznać nieco dokładniej daną personę, aby otworzyć się trochę bardziej przed nią i pokazać na czym zbudował swój świat. Owszem, z chęcią posłuchał tego co miała mu do przekazania, ale nie skomentował tego w żaden werbalny sposób – jedynie skinął lekko głową, pozornie zgadzając się z nią.
Odwzajemnił uśmiech, zauważając pewną nieśmiałość jaka wystąpiła na jej twarzy i zrozumiał, że w ten sposób starała się wypowiedzieć jakiś komplement. Koślawy i niezbyt klarowny, ale liczą się chęci. Ciszę przerwało ponownie stukanie w klawiaturę:
„Zatem otaczają ciebie sami fajni, pozytywnie zakręceni ludzie, co?”
Tak, była to pewnego rodzaju zaczepka aby wyprowadzić ją z tego tymczasowego zawstydzenia i pokazać, że może przy nim zachowywać się trochę bardziej swobodnie. A może po prostu chciał znów uciec od tematu? Kto go tam wie.
Pozbawiony kurtki, która zabezpieczała go jakoś tak bardziej od wiatru i gwarantowała dodatkową warstwę ciepła, niemalże od razu poczuł różnicę. Nie była ona jakoś bardzo znacząca, ale zapiął bluzę niemalże pod samą szyję i poprawił kaptur, którego jednak nie założył jeszcze na swoją głowę. Na to było jeszcze zbyt ciepło, ale Agapit zauważył w świetle ekraniku lekkie zaczerwienienie na knykciach swoich dłoni, co oznaczać mogło jednoznaczne obniżenie temperatury.
Odpowiedział jej uśmiechem, czując przemożoną potrzebę schowania rąk do swoich kieszeni i zaczął szukać odpowiedniej wymówki, aby mógł to zrobić. Obawiał się, że zaraz napotka pytanie ze strony Eve co mu się tak właściwie stało. Nie lubił tego pytania, ale po pewnym czasie musiał potwierdzić przypuszczenia rozmówcy, że jest niemową.
Na kolejne pytanie dziewczyny, Agapit uniósł obie brwi w górę, a wyraz jego twarzy nabrał lekkiego zdziwienia. Przez moment zastanawiał się co zrobić, ale po chwili zmarszczył oczy i przypatrywał się podejrzliwie dziewczynie, co jednak wyszło w dość zabawnym połączeniu z nieco szerszym uśmiechem.
„W takim razie, jesteś całkiem dobrą aktorką.”
Krótka odpowiedź, po której chłopak pochylił się nieznacznie ku dziewczynie i szturchnął ją w ramię, chcąc pokazać iż nie przejmuje się jej ewentualną „podłością”. Oczywiście w głębi duszy Agapit gryzł się z samym sobą i zaczął zastanawiać nad tym, co powinien teraz zrobić. Być może chciała go podchwycić i sprawdzić, zadała więc te pytania w formie testu. Tylko po co jej to było? Co chciała tym samym sprawdzić? Nie potrafił na nie odpowiedzieć, a to spowodowało, że czuł się coraz bardziej zdezorientowany. Nie, nie angażował się w tę znajomość, ponieważ ledwo co poznał tę dziewczynę. Była ciekawą osobą, ale nie byłby do końca pewien czy dałby radę wytrzymać z jej natłokiem słów po kilku tygodniach i niewykorzystaną energią, której nie mógł dzielić. Owszem, sam był osobą aktywną i lubił działać w wielu kategoriach, ale patrząc na Jack miał zupełnie inne mniemanie o sobie.
„Na moment odłożę tablet, odzwyczaiłem się trochę od pisania i muszę rozgrzać dłonie.” – pojawiła się kolejna wiadomość, po której Agapit cofnął ręce i schował do kieszeni bluzy, zwijając je w pięści. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że są naprawdę zimne i pojawi się problem w dalszej komunikacji. Oczywiście mogliby spróbować porozumieć się w inny sposób, ale Agapit szczerze wątpił, by dziewczyna potrafiła czytać z ruchu warg.


/eeee tam :D ja tam uważam, że im więcej tym lepiej. przynajmniej jest materialny ślad, że dobrze nam się pisze.

Anonymous - 28 Październik 2012, 10:52

Każdy ma jakąś pasję, coś co uwielbia robić i tylko to tego kogoś decyzja czy będzie ją rozwijał. Choćby składanie modeli samolotów. Jack na przykład nie wysiedziałaby tyle dłubiąc przy niewielkich kawałkach. Brak jej chyba na to cierpliwości. Zmieniła lekko kierunek tematu z własnej osoby na towarzysza:
- A co jest twoją pasją?
Zadała pytanie dosyć spokojnie, na chwile zwalniając z obrotów własnych myśli i dopowiedzeń. Może łatwiej by było dowiedzieć się czegoś o rozmówcy zadając pytania podobne jak w ankiecie: Jak się nazywasz? Gdzie mieszkasz? Co lubisz robić? Czym się zajmujesz? – ale czy rozmowa nie jest czymś więcej? Wymienianiem opinii, światopoglądu czy mniej ważnych, bardziej przyziemnych rzeczy co ktoś właściwie lubi. Niektórych rzeczy można się domyślić, bez słów, dzięki samym gestom i mimice twarzy. Lubując się w jakimś zajęciu najczęściej oddajemy się mu całkowicie, dopracowując najdrobniejsze szczegóły by całość stała się czymś niepowtarzalnym. Ile to nocy trzeba poświęcić? We śnie ujrzeć klucz to tego ideału. Ciężko pracować i się nie poddawać. Chyba każda pasja zawiera to w sobie. Uśmiechnęła się cieplej, chyba tak zupełnie bez powodu. Dla samego uśmiechu, spoglądała cały czas na Agapita ukazując zainteresowanie na temat jaki się „wypowiada”. Każdy ma coś do przekazania, kłamstwem jest, że własne zdanie jest najważniejsze. Do czasu oczywiście. Robiąc coś złego nie raz się usprawiedliwiamy jakimiś błahostkami, które można traktować z przymrużeniem oka. Jack może i czasem bredziła od rzeczy, nie potrafiąc do końca poukładać myśli i próbować to pominąć. Mówiąc tylko o niektórych wątkach swoich przemyśleń. Dzisiaj, w ten chłodny wieczór chyba lepiej skupić się na rzeczach przyziemnych. W końcu zmęczenie działa swoje. Odpowiedz na pytanie mężczyzny była naprawdę prosta, ale Jack nie była by sobą udzielając jednowyrazowe odpowiedzi na jakieś pytanie. W końcu naprawdę jej otoczenie składało się z ludzi wesołych, nieco ekstrawaganckich i kreatywnych. A taki nastrój się udziela każdemu. Trudno być smutnym, pogrążonym w własnych problemach, kiedy najlepsi przyjaciele zapraszają cię do zabawy. Może i trochę dziecinie, ale co począć? Odrzekła więc po chwili:
- Mając wokoło tak wspaniałych ludzi, nie potrafiłaby siedzieć w koncie bezczynnie. Jak o nich myślę to mi się od razu na sercu cieplej robi.
Podkreślając swoje ostatnie stwierdzenie położyła rękę na swoim sercu na kilka sekund. Owszem, myślenie o przyjaciołach i o wspólnych wygłupach, śmiechu, ale i trudniejszych sytuacjach musiało zawsze u niej wywoływać rozchodzące się ciepło. Czasem zastanawiała się skąd się bierze tyle emocji w jej niewielkiej osobie.
Założyła lewą nogę na prawą i zaczęła nią delikatnie huśtać, taki dziwny tik. Raczej nie nerwowy, ale przyzwyczajenie. Rozanieliła się nam trochę Jack, na to wspomnienie. Na chwilę aż przymknęła powieki, tonąc w błogim szczęściu wspomnieniem. Nie trwało to jednak zbyt długo, ponieważ musiała się skupić na czym innym, niż tylko własnymi przeżyciami.
Spojrzała na dłonie Agapita, które lekko poczerwieniały z chłodu. Zrobiło jej się trochę głupio, że pozbawiła go dodatkowej warstwy ciepła. Jednak w końcu to była jego decyzja. Złączyła swoje dłonie, by zacząć je o siebie pocierać wewnętrzną częścią. Kiedy jeszcze to czyniła, to powiedziała:
- Na zamarznięte dłonie to pomaga. Może nie na długo, ale od razu robi się cieplej. Najlepiej by pomógł kubek gorącej czekolady. Szkoda, że o tej godzinie nigdzie nie można go dostać.
Przestała pocierać swoje dłonie i schowała je do zewnętrznych kieszeni pożyczonej kurtki. Trochę żałowała, że już o tej godzinie, żadna kawiarnia nie jest otwarta. Ale co poradzić? Ludzie mają rodziny oraz własne sprawy i nie będą przecież siedzieć w pracy, dla dwójki innych, którym się zachciały wieczorne spacery.
Dziewczyna zupełnie nie zastanawiała się już co takiego przytrafiło się Agapitowi, że nie mówi. Jednak z jej perspektywy mogło się to wydawać w obecnym momencie nieistotne. W końcu ta wiedza i tak by niczego nie zmieniła. A trochę głupio jej było zapytać. Zapewne był to dosyć krępujący temat dla mężczyzny. Wolałaby jednak dowiedzieć się tego w bardziej pośredni sposób. W odpowiedzi na innej pytanie, niż: Dlaczego nie możesz mówić? – czy czegoś w tym rodzaju.
Spoglądając na reakcje na pytanie o tym co by było, gdyby jednak była tą złą i nie cacy nie powstrzymała się i zaczęła się chichrać, starając się zatkać dłonią usta. Mina ta była naprawdę śmieszna, trochę rozbroiła dziewczynę. Po chwili mogła przeczytać odpowiedź na swoje pytanie. I poczuć delikatne szturchnięcie w ramie. Roześmiała się po raz kolejny i odpowiedziała:
- Nie bój się, żartowałam. Aktorka to ze mnie jest marna. Nie lubię wyuczonych dialogów, wolę jak się wszystko dzieje spontanicznie.
Na jej twarzy wystąpił uśmiech numer pięć. W końcu jako zupełnie szczera osoba musiała się przyznać do tego podchwytliwego pytania. Po co je zadała? A żeby po prostu zobaczyć reakcje Agapita. Nie był to jakiś test czy inne cholerstwo. Nie, to po prostu takie pytanie. Po Jack można się spodziewać najróżniejszych pytań i najdziwniejszych odpowiedzi. Ale czasem też zdawała się ogólnie przeciętnie normalna. Ale tylko czasami. Jack zazwyczaj się nie angażowała na samym początku. W ogóle to najpierw chciałaby kogoś dobrze poznać. A krótka rozmowa tego wszystkiego nie daje.
Delikatna mżawka zaczęła przekształcać się w wieczorny deszcz. Coraz to więcej kropel wody leciało na ziemie. A na chodniku zaczęło się pojawiać więcej mokrych plam. Jack była jednak przygotowana na taką ewentualność. Ach ten wodoodporny tusz. Bo w końcu nie chciała wyglądać jak panda czy inny łatek.
Kolejna wiadomość pojawiła się na ekranie. No cóż, trochę to hamowało ich rozmowę. Trudno. Odpowiedziała więc:
- Nic nie szkodzi.
Spojrzała w górę, by ujrzeć jak niebo delikatnie faluje pod wpływem deszczu. Dziwne zjawisko. Zbyt szybko poruszające się rzeczy pozostawiają po sobie ślad jakim jest delikatny ruch. A że kropelek było już sporo to i Jack zaczęło wydawać się, że niebo faluje.

Anonymous - 28 Październik 2012, 11:20

Przez dłuższy moment musiał się zastanowić, aby odpowiedzieć jednoznacznie Jack. W końcu jednak znów jego palce dotknęły klawiatury:
„Można powiedzieć, że wszystko po trochu. Największa to chyba gastronomia, bo pracuję zawodowo jako kucharz.”
Nie była to żadna tajemnica, chociaż czuł się nieco dziwnie informując ją o tym, zaraz po zakończeniu swojej zmiany. Agapit nigdy nie miał kontaktu z klientami, ponieważ zawsze siedział w swoim pomieszczeniu z dwójką innych kucharzy i wzajemnie wymieniali się danymi zamówieniami. Jeden był lepszy w tym, drugi w tym, a trzeci jeszcze w czymś innym, dzięki czemu restauracja miała naprawdę wysoką renomę i nikt nie musiał martwić się o swoje zarobki. Chłopak marzył o otwarciu własnego biznesu, ale to odchodziło jak na razie na dalszy plan działania, dopóki nie odłoży dość sporej ilości oszczędności. Nie był ryzykantem i być może dlatego jeszcze nie spróbował zrealizować swojego małego marzenia.
Nie czuł się zbyt dobrze ze świadomością, że miał jeszcze jedną pasję o równej sile, jednak informowanie o tym nieznajomej było po prostu zbędne. Była to ich pierwsza rozmowa, a on nie czuł się wystarczająco swobodnie w jej towarzystwie, aby ujawnić swoje dodatkowe umiejętności. Kto wie, może w przyszłości dane mu będzie przyznać się do tego przy innych okolicznościach?
„Miło słyszeć, że masz oddanych przyjaciół.” – dość krótka odpowiedź, ale zupełnie w stylu Agapita, który w przeciwieństwie do Jack, lubił milczenie. Być może w dzieciństwie musiał je zaakceptować i zrobić z niego swoją zaletę, stosując nieco lakoniczne, ale dobrze przemyślane odpowiedzi na jakiś temat. Miało to w sobie coś logicznego i sensownego, dzięki czemu młodzian czuł się naprawdę dobrze z samym sobą. Nie każdy przecież musi być wygadany, a on był osobą nad wyraz spokojną.
Przyglądał się przez moment jej sposobie rozgrzewania dłoni i uśmiechnął się, kiedy uświadomił sobie, że to już zna. Owszem, pomaga na chwilkę i potem można wsunąć dłonie do kieszeni, ale jemu osobiście to nie dawało zbyt wielkiego komfortu. Wolał od razu schować schłodzoną część ciała pod materiał i tam się grzać stopniowo. Dziewczyna wyraźnie przejęła się tą małą niedogodnością, która go dotknęła, ale na szczęście nie przyszło jej do głowy oddawać kurtkę. Agapit wiedział doskonale jakie będą tego konsekwencje, zaś dłonie.. no cóż, wychłodziłyby się nawet wtedy kiedy miał na swoich ramionach zarzucony gruby koc.
Przez myśl przeszło mu zaproszenie do własnego mieszkania na kubek gorącej czekolady, ale dziewczyna mogłaby to opatrznie zrozumieć. Nie chciał ryzykować, aby poczuła się uwodzona czy coś w tym stylu, dlatego też milczał w oczekiwaniu na kolejną dawkę informacji z jej strony. Próbował przebiec umysłem po znanych mu miejscach i rzeczywiście – nie było żadnego, w którym mogliby spokojnie posiedzieć i porozmawiać.
„Na dworcu jest maszyna z gorącymi napojami : D”
Przekazał tę informację z szerokim uśmiechem na twarzy, na całkiem krótki moment ukazując na światło latarni białe, acz niekoniecznie równe zęby. Wiadomość, którą przekazał przemyślał przez moment i im dłużej się nad tym zastanawiał, tym mocniej wierzył w logikę swojego pomysłu. Może nie będzie to uroczy spacer po parku, ale zawsze coś, dzięki czemu będą mogli się chociaż na moment rozgrzać.
„Jeśli nie masz oczywiście nic przeciwko. Wydawało mi się z początku, że za kimś czekasz.”
Pokazał jej ekran tabletu po raz kolejny, ujawniając tym samym niejako myśli, które miał po ujrzeniu kobiety po raz pierwszy przy fontannie.
Śmiech jaki znów wstrząsnął dziewczyną sprawił, że zaczął odczuwać spięcia na wysokości przepony. Z powodu braku głosu, chłopak rzadko trenował dany mięsień – mimo znajomości prawidłowego oddechu i tych wszystkich pobocznych informacji. A śmiech? Miał mało powodów do szczerego śmiechu, uchodził zazwyczaj za sztywniaka i tajemniczego gościa w towarzystwie bliższych znajomych.
Agapit miał to do siebie, że zawsze szukał drugiego dna zadanego pytana, przyczyny dla której jego odpowiedź mogła dać jakieś konkretne wiadomości o nim samym dla drugiej osoby. Można było nawet posunąć się o stwierdzenie, że był chorobliwie podejrzliwy, zachowując wszystkie wątpliwości tylko i wyłącznie dla siebie.
„Ufff…”
Krótka odpowiedź i stosowna mimika odzwierciedliła jego ulgę, po której pokręcił głową ze śmiechem i oparł się wygodniej o ławkę. Dopiero potem zdał sobie sprawę, że pogoda z każdą minutą zaczyna się pogarszać i za moment może lunąć całkiem konkretny deszcz. Jemu oczywiście to niezbyt przeszkadzało, ale pojawiające się krople na ekranie tabletu mogły uszkodzić urządzenie. Dlatego po twierdzącej odpowiedzi Jack, zamknął go w odpowiednim etui i wsunął do torby, przynajmniej na jakiś czas – dając tym samym odpocząć swoim nieco skostniałym palcom.
Podniósł głowę do góry, idąc za przykładem Jakie i wpatrywał jak krople spadają prosto na jego twarz. Jego wąskie usta ułożyły się w całkiem przyjemny uśmiech, podczas gdy włosy coraz bardziej zaczęły przyczepiać się do jego ciała i bluzy.
Milczenie.
Tak, Agapit lubił milczenie.

Anonymous - 28 Październik 2012, 12:36

No, no Jack poznała kucharza, czyli kolejną osobę, która mogłaby ją zagiąć swoimi umiejętnościami pichcenia. Nie żeby było to coś złego, ale ile to osób lepiej gotuje od niej. Ale od kogo by się tu uczyć? Jej kumpel, z którym dość długo mieszkała potrafił nawet spalić zwykłą jajecznice.
Jack chciała tańczyć dla większej publiczności, nie chodziło jej o sławę czy pieniądze. Po prostu lubiła być doceniana. Chyba jak każdy. Brała udziały w różnych konkursach, zabawach czy po prostu dla siebie. Własny biznes? To chyba trudne w jej zawodzie, lepiej rozwijać się pod czyimś pilnym wzrokiem. Odpowiedziała po chwili:
- Musisz naprawdę uwielbiać swoją pracę. Łączysz swoją pasję ze sposobem na życie. Kiedyś mi coś ugotujesz, nie?
Zadała pytanie w bardziej żartobliwy sposób, w sumie to nie liczyła, żeby ktoś chciał jej ją zrobić dobrego do jedzenia. Ale czemu by pół żartem pół serio nie zapytać?
W stosunku do przeszłości Jack, która była pozbawiona ¾ historii sama nie wiedziała jak jej się udało wyjść z tego bagna, w którym siedziała. Chyba wkroczenie w dorosłość, w pracę i obowiązki pozwoliły jej wyzwolić w sobie tę odrobinę chęci niesienia szczęścia. Kiedyś taka nie była. Często myślała jaka była jako dziecko, kim byli jej rodzicie i co się właściwie stało. Najwcześniejszym wspomnieniem, a raczej czymś co pamięta był pewien dziwny sen, który już wielokrotnie się jej przyśnił. Dziwne, do dziś nie rozgryzła co mógł on oznaczać. Wracając do chwili obecnej.
Nie chciałaby wypytywać Agapita o życie prywatne. Może i dla niej jest problemem podzielić się paroma informacjami ze swojego życia, ale może z perspektywy mężczyzny był to poważny krok ku znajomości. Odkrycie siebie, ku jeszcze prawie, że obcej osobie. Ludzie różnie patrzą na tę zjawisko. Wszystko głownie zależy od osoby. Jack była najwidoczniej przeciwnym typem niż nowy znajomy. Gadając dużo, potrafiła jednak nie wypowiadać się dokładnie o sobie. Omijając niektóre wątki, w pewien sposób nawet ich nie ukrywając. Taka była, co poradzić? Po spojrzenie w ekran, rzekła swobodnie:
- Przyjaciele to najlepsze wsparcie.
Cóż, wielu by powiedziało, że jeszcze rodzina, a nawet że rodzina jest ważniejsza. Ale w przypadku Jack to się nie sprawdzało. Nie miała rodziny, a może miała tyle, że nie potrafią się odnaleźć? Eh, to jeden z tych tematów niczym rzeka, które można ciągnąć do samej śmierci. A co z tego będzie? A no w sumie nic. Chyba właśnie przez ten brak rodziny tak bardzo ceniła sobie przyjaciół, bo bez nich była by zupełnie sama na tym świecie.
Dziewczyna doszła do wniosku, że chyba to oczywiste, że nie otrzymała kurtki na pięć minut. Nie zamierzała sobie rzecz jasna jej przywłaszczyć. Kiedy ich spotkanie dobiegnie końca to i kurtka zostanie zwrócona właścicielowi. Tak to zazwyczaj wygląda, choć i są wyjątki.
Dziewczyna też przez chwilę pomyślała, żeby zaprosić do siebie, ale byłoby to trochę nieodpowiedzialne. Owszem, polubiła Agapita, ale to chyba jeszcze za szybko na spotkania w domu. Przynajmniej tak uważała. Wszystkie kawiarnie jakie znała zamykano najpóźniej o godzinie siódmej wieczorem. A otwierano zazwyczaj o dziesiątej z rana. Mało kto w godzinach wczesne porannych czy późno wieczornych ma ochotę gdzieś wychodzić z domu. Może tylko ci, którzy pragną rozprostować nogi po dniu spędzonym przy biurku w pracy. Choć gdy jest ładna pogoda to wiele osób spaceruje sobie dla wypoczynku. Jack po prostu miała taki kaprys, żeby się jeszcze przewietrzyć, a później przyszykować do snu. A jak było z Agapitem? Nie wiedziała tego.
Dworzec wcale nie był tak daleko, a przejście się nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Odpowiedziała więc od razu:
- Mi pasuję. To co idziemy?
Uśmiechnęła się na samą myśl o ciepłym napoju. W taką pogodę to właśnie jest najlepsze zaraz po gorącym prysznicu i zakopaniem się pod kocem. Dziewczyna była już trochę zmęczona, także i energia ją trochę opuszczała. Nie chciała po sobie dać tego poznać, więc stwierdziła, że spacer też jej pomoże trochę się „przebudzić”. W końcu siedząc tak w jednej pozycji można by przysnąć, gdyby nie to, że coraz bardziej zaczęło padać. Jak tak dalej pójdzie to będzie niezła ulewa. Odwzajemniła uśmiech.
Może by się wydawać, że na kogoś czeka najprawdopodobniej przez jej ubiór, taki bardziej wyjściowy niż spacerowy. Więc nie zdziwiło ją to, że Agapit mógł podejrzewać, że na kogoś czeka. Skomentowała to krótko:
- Nie, tak się wyszłam przejść.
Dziewczyna, wręcz przeciwnie była uznawana za śmieszkę i panią zabawną. Prawie nic nie traktowała na serio. Taki już jej urok. Nie dla niej smutna mina. Chyba, że w chwilach kryzysu, ale zawsze trzeba próbować go jakoś rozwiązać, a nie użalać się nad swoim życiem. Dorzuciła po przeczytanie kolejnej wiadomości:
- Nie no co ty, musiałbyś mi podpaść.
Wstała na chwilę by zatupać obcasami, z naburmuszoną miną. Po czym usiadła i roześmiała się. No tak. Komiczna Jack zawsze do usług. Nie lubiła być ponura, a rozśmieszanie nawet i przypadkowo spotkanych ludzi było czymś zabawnym.
Woda zaczęła powoli spływać po twarzy dziewczyny, znak, że szykuje się coraz to większa chmara deszczu, a może nawet ulewa? Nie mówiąc już o włosach Jack. Jak wróci do domu to idzie się wymoczyć w ciepłej wodzie. Taki miała plan.

Anonymous - 28 Październik 2012, 16:43

To, co powiedziała na temat pasji było właściwie potwierdzeniem tego, co mówiła o tańcu – przynajmniej tak się wydawało Agapitowi, który nie do końca jeszcze podążał za tokiem rozumowania dziewczyny. Za swój sukces zawodowy musiałby podziękować rodzinie, która wspierała go na każdym kroku i dawała wielkie możliwości wyboru. Może właśnie przez to, że był trochę rozpieszczany przez wszystkich po trochu sprawiło odnalezienie tej właściwej drogi. Kolejny stukot klawiatury i po chwili mogła odczytać odpowiedź:
„Z niebywałą chęcią! Masz jakieś specjalne upodobania?”
Tak, postanowił podchwycić się tego tematu, ponieważ był w tym naprawdę dobry i jeśli chodzi o podrywanie dziewczyna na swoje wypieki – nie miał sobie równych. Wstrzymał się jednak z propozycją dotyczącą dzisiejszego wieczoru, ponieważ mimo wszystko był zbyt zmęczony na kolejne godziny stania przy maszynce gazowej. Potrzebował snu i odpoczynku, ale nie natychmiastowego oczywiście. Rozmowa z Jackie (tak, Jackie, a nie Jack) była naprawdę ciekawym doświadczeniem dla spokojnego Agapita i jakoś nie mógł zmusić swoich nóg do tego, aby skierować je w stronę swojego domu.
Reakcje, jakie prezentowała dziewczyna były naprawdę powalające w pewnych momentach, dlatego też co jakiś czas kręcił z uśmiechem głową z lekkim niedowierzaniem. Jakim cudem udało mu się zaciekawić swoją osobą taką radosną iskierkę? Kiedy podniósł się w końcu i przerzucił torbę przez ramię, wskazał ręką w kierunku najbliższego skrętu z parku. Deszcz zaczął padać coraz mocniej i gwałtowniej, przez co oboje lada moment przemokną całkowicie. Już teraz widział czerwone włosy przyczepiające się w uroczy sposób do karku dziewczyny oraz sukienkę nabierającą wody.
Jemu samemu robiło się coraz chłodniej, ale oczywiście nie zamierzał o tym oznajmiać. Ciepły napój był najlepszą alternatywą, jaką mogli teraz obrać i co ważniejsze – kontynuować rozmowę. Ze śmiechem wymalowanym na twarzy przyglądał się naburmuszonej dziewczynie, aby ta zaraz się szczerze roześmiała. Przypominała mu w pewnych momentach dziecko, które musiało przedwcześnie dorosnąć i radzić sobie w tym ponurym świecie.
Popędził gestem Jackie, wskazując na najbliższe zejście do podziemi.

[zmiana tematu oboje]

/pozwoliłem sobie skrócić nieco swoją odpowiedź :D napisz pierwsza gdzieś na jakimś peronie czy coś :P

Anonymous - 30 Lipiec 2014, 22:17

Po jakiejś godzinie (nie spieszyło mu się zbytnio) dotarł do miasta. Mieszkańcy dość dziwnie na niego patrzyli. W końcu nieczęsto mijasz na ulicy ubranego na niebiesko gościa w cylindrze, ze świecącymi oczami, nie? Wheatley jednak niezbyt się tym interesował. Skupiał się wyłącznie na drodze. A gdzie się kierował? Zapewne gdzieś, gdzie mógłby posiedzieć w spokoju.
W końcu dotarł do parku, a dokładniej w okolice fontanny. Dopiero teraz postanowił zerknąć, gdzie dotarł. Uniósł cylinder, a na jego twarzy zagościł lekki uśmiech.
- Odludne miejsce, ładna pogoda, zero potencjalnych ofiar mojego pechowego dnia... - wyliczył. - Chyba wreszcie nic się nie stanie.
Usiadł na ławce i założył ręce za głowę. Po chwili jednak się wyprostował i ściągnął cylinder. Z jego wnętrza wydobył piękne hebanowe skrzypce. Skoro nikogo nie ma w pobliżu, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby sobie poćwiczył. Po względnym upewnieniu się, że instrument jest nastrojony, zaczął grać spokojną, miłą dla ucha melodię...

Tyk - 3 Sierpień 2014, 19:15

Znacie tę ciszę, w której każdy, nawet najlichszy dźwięk, wydaje się być głośny niczym wystrzał z armaty? Tę ciszę, w której każdy krok zbliżającej się osoby jest dobrze słyszalny, uderzenie buta o kamienie tworzące ścieżkę. Usłyszeć można nie tylko szelest ubrań, ale nawet oddech zbliżającej się osoby. Takiej ciszy jednak nie było, gra, która do reszty pochłaniała Wheatleya nie pozwoliła mu spostrzec, że dopiero co zbliżył się do niego jakiś mężczyzna. Nieznajomy był raczej niski, ledwie półtora metra, ubrany jakby dopiero wyjęto go z egipskiego grobowca, cały niemal poza głową w bandażach, których pierwsza warstwa ściśle przylegała do ciała, trzy kolejne luźno obwijały mężczyznę, a ostatnia była ledwie rzuconymi byle jak kawałkami materiału.
Człowiek ten rozpoczął od głośnego kaszlnięcia, który to nie było raczej zamierzone, bo "mumia" zatrzymała nagle swoje kroki, na cztery metry przed kapelusznikiem i rozejrzała wokoło.
- Wracam właśnie z niezwykłego miejsca, pozwoli pan, że się dosiądę i wszystko opowiem, a może i zainteresuję i będę mógł złożyć całkiem korzystną ofertę.
Po tych słowach, nie czekając nawet na odpowiedź, zajął miejsce na ławce obok kapelusznika i uśmiechnął się szeroko, co mogło przywieźć skojarzenie z klaunem, czy też szaleńcem, który nie mogąc dobrze rozpoznać rzeczywistości wybucha nagle niepowstrzymanym śmiechem. Nic jednak takiego nie nastąpiło, a usta tworzące półksiężyc, odkrywające nie całkiem zadbane zęby mogły odstraszać potencjalnego rozmówcę.

Anonymous - 3 Sierpień 2014, 19:27

Ile już mu zeszło na grze? Kilka minut? Kilkanaście? Może godzina? Te skrzypce są takie zajmujące!...
Wtem usłyszał czyjś głos, mówiący dokładnie do niego. Kapelusznik przerwał w połowie melodii i zerknął na mężczyznę, który się do niego dosiadł. Wzdrygnął się, widząc, w jakim był stanie.
- Yyy... Proszę bardzo. - powiedział lekko skołowany, nieco się odeń odsuwając. Odłożył skrzypce na kolana, poprawił kapelusz tak, by nie dało się zbytnio ujrzeć oczu, i odwrócił się do przybysza. - Tak więc słucham...

Tyk - 3 Sierpień 2014, 19:44

Może kilka dni? Może lat? Czym jest bowiem czas, jeżeli jego upływ, choć stały i niezmienny, tak różnie się objawia w zależności od tego w jakim człowiek znajduje się stanie. Podczas ciekawego wykładu, można godzinę, czy nawet dwie godziny stracić w mgnieniu oka, a oczekując na coś, sekundy wydają się nie poruszać na tarczy zegara, a dwie godziny wystarczą na milion myśli, snucie tysiąca planów i stukrotne zirytowanie zaistniałą sytuacją.
Nie czas jest jednak warty uwagi, a wszystko poza nim. Jak często zdarza się, że w środku pojedynku szermierze tnąc powietrze szpadami spoglądają na zegarek? Człowiek, który odezwał się do Wheatleya był dziwny, żeby nie powiedzieć, że jego obecność mogła wzbudzać pewien rodzaj niepokoju, związany z trudnością z prawidłową kwalifikacją rozmówcy. Jego słowa jednak nie miały w sobie nic złowrogiego.
- Wracam właśnie z krainy niezwykłej, pełnej życia i świateł. W tym miejscu można znaleźć wszystko, a ponadto wszystko działa według opisanych zasad, zostało stworzone, a nie po prostu zaistniało. Możesz sam zobaczyć to wszystko o czym tu mówię, lecz w zamian chciałbym, żebyś przyniósł mi pewną rzecz, której zdjęcie Ci przekażę. Jesteś może zainteresowany?

Anonymous - 5 Sierpień 2014, 19:08

Niezwykła kraina? Pełna życia i świateł? Gdzie można znaleźć wszystko? - myślał Wheatley, słysząc słowa "mumii". Czyżby właśnie rozmawiał z mieszkańcem Krainy Luster? Jakby nie patrzeć, opis do niej pasował. Niemniej jednak odrzucić taką okazję? Co z tego, że przed chwilą tam był? Ale najpierw...
- Pewnie! Tylko... Mam jeszcze pytanie co do tej krainy. - powiedział spokojnie Kapelusznik, zdejmując kapelusz i wkładając do środka skrzypce. - Czy w tej krainie mieszkają ludzie potrafiący zmieścić pół pokoju do kapelusza?

Tyk - 5 Sierpień 2014, 21:28

- Kapelusznicy to najmniejszy spośród rozlicznych dziwów, które czekają na Ciebie w tamtym świecie, a wszystko to za jedynie drobną, wręcz symboliczną przysługę, a więc czy przyjmujesz moją propozycję?
W ten oto sposób dość specyficznej urody mężczyzna, dla standardów ludzi bardziej bezpośredni po prostu brzydki, ubrany w bandaże, jakby robiąc za żywą mumię, zapragnął wysłać kapelusznika do Krainy Luster. Może on był białym królikiem?
- Nie mówię też o najzwyklejszych zakątkach tego świata, lecz o najwspanialszym miejscu, jakie w nim można spotkać. Jedno słowo, a znajdziesz się w miejscu, do którego nawet najznamienitszych się wpuszcza z niechęcią.
Po tych słowach wyciągnął przed siebie dłoń, jakby już zapraszając do zaakceptowania jego oferty, chcąc nie tracić czasu i jak najszybciej zawrzeć tę przewozową umowę, której celem będzie powrót Kapelusznika do swych ojczystych ziem.

Anonymous - 5 Sierpień 2014, 21:50

- Niby właśnie stamtąd idę, bo JESTEM jednym z Kapeluszników, ale w sumie czemu nie? Od tego szukania Wrót aż nogi bolą...
W spokoju wysłuchał tego, co "dziwny pan w bandażach" ma mu do zaoferowania. Ciekawe, czy wreszcie zdał on sobie sprawę z tego, że na 80% gada z krajanem? Jednym ze sposobów, by się o tym przekonać było oczekiwanie, aż wreszcie zaświeci mu się w mózgu taka mała, czerwona lampka.
- Miejsce, do którego nawet najznamienitszych wpuszczają niechętnie? Mowa o prywatnych kwaterach Arcyksięcia? - spytał z wyraźnym uśmiechem. - Musiałem... - dodał, po czym uścisnął mu dłoń. - Jeszcze jedno pytanie: będzie możliwość, bym przeniósł się tu w jakiś szybszy od Wrót sposób?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group