Anonymous - 12 Czerwiec 2011, 13:38 Dziewczyna słysząc gruby męski głos przestraszyła się. odwróciła głowę i spostrzegła dwóch mężczyzn. Zapewne ochroniarzy, przecież to nie możliwe by taka ogromna i piękna posiadłość była samotna i nie zamieszkana. Przyglądała się chwilkę mężczyznom po czym opuściła głowę w dół, a jej włosy zakrywały lekko twarz. Nie wiedziała co ma zrobić w tym wypadku. Nie chciała być uznana za jakiegoś złoczyńce czy coś w tym rodzaju ale nie miała odwagi się odezwać. Chciała się spokojnie oddalić od nich ale jedyne co mogla to wpaść plecami na barierkę mostu. W końcu jednak postanowiła się odezwać, gdyż po głębszym zastanowieniu ich kolory umysłu nie były za ciemne. Widać było ze tylko wykonują swoją pracę dlatego podniosła delikatnie głowę. W jej ciemnoniebieskich oczach mogli zauważyć delikatny strach jednak starała się ukryć nieco swoje emocje.
-Nazywam się Relyla El`bracht.
Odpowiedziała krótko na pierwsze pytanie. Po głowie zaczęło jej chodzić nazwisko, które usłyszała. Czyżby ta osoba byłą właścicielem tej posiadłości. Pewnie tak.
-Ja tylko chciałam zwiedzić tą piękna posiadłość. nie znam osoby o której państwo mówią.
Wyjaśniła przyczynę dla której się znalazła. Nie kłamała, nie chciała robić sobie kłopotów większych.Tyk - 12 Czerwiec 2011, 13:43 Strażnicy nigdy jej imienia nie słyszeli, jednak na ich decyzję wpłynęły kolejne słowa. Prawie zechcieli ją wyrzucić. Tak, omal Relyla nie została po prostu rzucona na brukowaną ścieżkę przed domem. Jednak powstrzymały ich instrukcje sejmikowe wydane przez Agasharra, który zabronił niemiłego traktowania gości.
-Proszę nam wybaczyć, ale to teren prywatny. Zwiedzać go można tylko za zgodą właściciela.
Anonymous - 12 Czerwiec 2011, 13:58 Nagle oczy dziewczyny rozszerzyły się szeroko widząc w myślach jak kolory uczuć przyciemniły się. Bała się ich teraz bardziej i trudno było jej wymyślić coś sensownego by mogła zwiedzać tą posiadłość. Nie chciała robić kłopotu tym Panom jak i właścicielowi swa obecnością, ale jak widać nic nie wyszło Spojrzała za siebie by chwilę przyglądać się delikatnemu nurtowi rzecznemu. Miała ochotę wyciągnąć swój szkicownik i narysować to otoczenie. Po chwili swój wzrok przeniosła dalej, tak gdzie jeszcze nie dotarła. Nie miała ochoty spotkać się z właścicielem, gdyż nie wiedziała jaki on jest, ale także nie chciała opuszczać tej posiadłości gdy nie poznała jej całej. do jej nozdrzy dochodził delikatny zapach trawy jak i otaczającej jej przyrody. Słyszała ciche rozmowy ptaków przesiadujących w różnych częściach posiadłości. Tu było wręcz cudownie, a ona już miała opuszczać to miejsce. Nigdy wcześniej nie spotkała się z takim miejscem. W końcu wzięła głębszy oddech i spojrzała na mężczyzn stojących przed nią.
-Tak więc jeśli można, zaprowadźcie mnie do swego Pana. Dostanę zezwolenie od niego.
Nie była pewna swych słów, jednak jej ciekawość tym razem zwyciężyły ze strachem. Dodatku w jej głowie znów były słowa Asos`a, który zawsze ją wspierał i uczył jak dążyć do wybranego celu. Tym razem owym celem było poznanie posiadłości. Chciała znaleźć odpowiednie miejsce i uwiecznić ją w swym szkicowniku. Bała się poznania właściciela, ale ile można żyć w strachu? Musi go pokonać choć na tą chwilę. Miała nadzieje że to co robi nie przyniesie żadnych złych skutków. teraz stała i czekała tylko na reakcję ochroniarzy. Czy uda jej się choć raz to czego postanowiła? Oby.Tyk - 12 Czerwiec 2011, 14:03 Strażnicy początkowo niechętnie zareagowali na konieczność prowadzenia kogoś do Tyka tylko dlatego aby ktoś próbował zdobyć zgodę. Jednak mimo wszystko ruszyli. Najpierw minęliście dziedziniec. Znaleźliście się w ogrodzie pełnym wysokich krzewów, a po chwili byliście już w bibliotece, gdzie po jakimś czasie natrafiliście na Rosarium. Strażnicy powiedzieli jeszcze kim jesteś, po czym zniknęli. Anonymous - 12 Czerwiec 2011, 14:20 Rel kierowała się grzecznie z mężczyznami próbując za nimi nadążyć. Zazwyczaj jej kroki nie były tak szybkie jak owych mężczyzn którzy ja kierowali.
Idąc tak jej wzrok wciąż kierował się na boki rozglądając się otaczającej krainie. Ta posiadłość była tak ogromna że jej wzrok nie mógł wszystkiego ogarnąć. Idąc ogrodem dłonią miała ochotę dotykać krzewów rosnących blisko ścieżki, jednak powstrzymała się by nie wzbudzić niepotrzebnych konfliktów. Tak, ona bardzo tego nie lubiła. Zawsze chowała się gdzieś w boku, obserwując wszystkich i wszystko co ją otaczało. Ale nigdy nie pozwoliła zbliżyć się nikomu do siebie. Bała się ich nagłej zmiany kolorów. W końcu została zaprowadzona do biblioteki. na jej twarz wszedł delikatny uśmiech widząc te wszystkie księgi i czując zapach starych kart. Pierwszy raz widziała tak wielki zbiór, ale cóż się dziwić dawno nie wychodziła poza krainę Otchłani. Mężczyźni odeszli gdy doszli do Rosarium. Relyla delikatnie się ukłoniła i cicho powiedziała:
-Dziękuję
Z początku stała grzecznie i czekała na wypowiedź panicza, wzrok miała spuszczony w dół. Domyśliła się że panem tej posiadłości musi być ktoś bogaty, nie wiedziała jak ma zachować się w obecności właściciela. Dlatego teraz w jej głowie przechodziły różne formułki grzecznościowe. Byłą prosta dziewczyną z małego domu, ale traktowano ją jako sługę i musiała znać zasady kultury. Cicho westchnęła obawiając się najgorszego. Dlaczego na to pozwoliła, czy na prawdę jej ciekawość musiała być aż tak silna. Stała w pomieszczeniu trzymając w dłoni swoją torbę i zaciskając na niej swoje drobne dłonie. nie chciała się odzywać pierwsza, nie wiedziała czy mogła. Teraz starała poczuć w sobie uczuć właściciela tego budynku i otoczenia. Nie chciała też przyglądać się jemu, gdyż nie wiedziała czy może.Tyk - 12 Czerwiec 2011, 14:37 Cóż za dziw! Przeszkodzono mu w zaczytywaniu się w dziele Dantego. Nie tyle jednak czuł złość co zdziwienie. Pamiętajmy, że białowłosy nie spodziewał się gości, a tutaj przybywa jakiś człowiek w towarzystwie dwójki strażników. Nie było jednak powodu by myśleć o najgorszym. Gwardia Rosarium nie prowadziłaby do niego włamywacza czy innego rodzaju przestępcy. Zważmy, że białowłosego drażniły takie rzeczy i wolał by wszystko kończyło się w lochach, gdzie miejsce wszelkiego rodzaju wyrzutków ludzkości. Jednak czy "Chęć zwiedzenia domu" nie była nad wyraz dziwnym powodem do przyprowadzenia kogoś do niego? To prawda, miał piękny dom. Jednak nie ma tutaj wystaw, wszystko żyje w przeciwieństwie do muzeów. Może jednak to właśnie działa na korzyść jego willi względem muzealnych pałaców? Białowłosy spojrzał na osobę, która do niego przyszła. Normalna istota, nie wyróżniająca się wcale spośród setek tysięcy. Agasharr ubrany w piękny, dziś błękitny strój z dodatkiem srebra, bieli i fioletu, odłożył książkę na stolik koło fotela, w którym się znajdował. Wstał też ze swojego miejsca i powoli ruszył w stronę okna, lecz zatrzymał się widząc, że jego gość patrzy się w ziemię jakby czekając. Taka skruszona postawa, jakby coś zrobiła. Oczywiście tak było tylko na pozór, co białowłosy szybko zrozumiał. Jednak przerwał w końcu nieznośną ciszę w słowach, które ułożyły się w takich dźwiękach:
- Witaj mój gościu. Mam nadzieję, że moje straże nie były zbyt nieuprzejme, chociaż skoro tu jesteś to nie mogło być aż tak strasznie. Jednak skoro trafiłaś tutaj przypadkiem zapewne nie jesteś świadoma gdzie się znajdujesz. Nic też dziwnego, że mój dom wzięłaś za muzeum, chociaż przyznam, że trudno ukryć rozbawienie jakie mnie ogarnęło gdy o tym usłyszałem. Po tych słowach rzeczywiście się uśmiechnął, jednak nie do Relyli, a do samego siebie, przecież jego rozmówczyni przyglądała się ziemi. Stanął u progu drzwi na balkon, gdzie jak się okazało w kolejnych słowach miał zamiar odbyć rozmowę.
- Nazywam się Agasharr Rosarium, o czym cię zapewne jeszcze nie poinformowano. Jeśli jednak się powtarzam to będziesz zmuszona mi to wybaczyć. Jednak wydaje mi się, że tymi drzwiami jest lepsze miejsce do rozmowy.
Gdy skończył zostawił Rel samą w bibliotece, wychodząc na balkon. Tam jak się okazało były ustawione krzesła, przy czym jedno z nich zajął właśnie Rosarium. Były to krzesła wygodne, drewno chociaż było budulcem to nie męczyło pleców, gdyż zostało odpowiednio pokryte. Nad czym teraz nasz arystokrata myślał? Czy czasem ostatnio nie jest nazbyt nudno i nie wyprawić kolejnego balu lub chociażby polowania.Anonymous - 12 Czerwiec 2011, 14:54 Relyla stała wciąż patrząc na ziemie. Nie żeby ona była ciekawa czy coś w tym rodzaju ale bałam się. Po woli w mej głowie zaczęły pojawiać się kolory. O dziwo nie były one ciemne. Wręcz odwrotnie. Widziałam ze postać mężczyzny jest czymś rozbawiona. Czyżby moja wizyta była czymś aż tak dziwnym, czy raczej powód. Nie wiedziałam tego, ale czułam że dowiem się więcej gdy wysłucham go dokładnie. Stałam grzecznie, nieco rozluźniając uścisk swych dłoni na torebce, jednak wciąż nie podnosząc głowy. Zdziwiłam się gdy usłyszałam, iż myśli on że jego posiadłość pomyliłam z muzeum. Czym było muzeum? Nie wiedziałam nawet, co to jest. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z takim miejsce. Jedyne miejsca jakie znałam to rynek i droga z niego do byłego domku. A także otoczenie mojego obecnego miejsca zamieszkania. Nigdy nie słyszałam o takim miejscu jak muzeum. Co w nim było, czyżby tam było podobnie. Nie wiedziałam, ale chciałam się kiedyś o tym dowiedzieć. póki co wciąż stałam, nie ruszając się nawet o milimetr. Po chwili usłyszałam ze mężczyzna kierował gdzieś. podniosłam głowę ukazując swoje oczy skierowałam się na taras jak mi kazał. Wychodzą na balkon, promienie słoneczne dosięgły mą skórę ukazując jej szklaną i delikatną strukturę. Stanęłam tuż przy Paniczu, na wprost niego. Nie siadałam stałam patrząc teraz na niego i jego ubiór. Może i nie powinnam ale jednak to zrobiłam.
-Miło mi. Ja jestem Relyla El`bracht.
Przedstawiałam się już wcześniej, jednak stwierdziłam ze powinnam ponownie to zrobić, przed samym właścicielem.
-Nie chciałam urazić Pana moim zachowaniem, jednak moja ciekawość zwyciężyła nad rozumem dlatego weszłam na Pańską posesje.
Wytłumaczyłam się po czym mój wzrok znów powędrował na ziemie. Delikatny wiatr który tu docierał, lekko rozwiewał moje jasne włosy. Dłonie wciąż zaciskały się na torbie, gdyż wciąż bałam się konsekwencji swych nie przemyślanych czynów.Tyk - 12 Czerwiec 2011, 15:26 Gdy już siedział wygodnie czując pod dłońmi wygodne oparcie, z tego samego materiału wykonane, który właśnie teraz dotykał również pleców Rosarium. Głowa jego była delikatnie odchylona do tyłu, tak iż oczyma widział odległe niebo, chociaż słońce było po drugiej stronie. Widać było stajnie, oraz część głównego budynku. Widział też, choć tylko kątem oka wchodzącą na balkon nieznajomą, która była przecież gościem Rosarium. Myślał dlaczego się tak zachowuj. Czy może straże ją czymś nastraszyły? Jednak,... znał strażników. Nawet jeśli nie są myli, to nie mają ochoty na żarty względem Rosarium. Zresztą uważają go za zbyt łagodnego, a przecież nie wiedzą o paleniu kotów. Białowłosy więc nie potrafił zrozumieć zachowanie nieznajomej, lecz słuchał jej uważnie. Znał jej imię, jednak czymś oczywistym było, że ta chce sama się przedstawić, skoro i on to zrobił. Tak przecież wypadało! Rosarium z delikatnym uśmiechem, nie wyrażającym ani pocieszanie, ani szczęścia przyglądał się rozmówczyni, która zamiast usiąść stoi. Nie przeszkadzało mu to jednak. Chociaż trzeba przyznać, że nieznajoma miała ciekawą skórę. Białowłosy słuchał jednak kolejnych słów, wciąż nie rozumiejąc jej ciągłego tłumaczenia się. A może właśnie doskonale rozumiał i tym więcej się dziwił?
- Mówisz o zwycięstwie uczuć nad rozumem i słuszne. Czymże byłby świat gdzie tylko rozum i pieniądz się liczy? Wszak bez nutki tajemnicy i uczuć świat jest tylko jednym wielkim mechanizmem, który działa i to tylko można o nim powiedzieć. Nie winię cię więc, że czucia słuchałaś odrzucając przy tym racjonalizm. Tym bardziej, że nie porywasz się z mieczem na góry, a po prostu chcesz patrzyć. Dlaczego też miałbym cię potępić?
Spytał się, chociaż po chwili zaczął się zastanawiać czy w ogóle powinien starać się jej pokazać, że nic jej tutaj nie grozi. Po cóż się starać. Niech będzie jaka chce, bo też czy Rosarium jest moralizatorem bądź kimś kto został powołany do pouczania? On nie chce zmieniać ludzi, jeśli błędy tych nie są wbrew jego przekonaniom. Strach przed tym miejscem i nim samym nie był czymś co mogło mu wadzić, tym bardziej, że strach ten nie jest połączony z nienawiścią, bo jak skoro go nie zna. Białowłosy zastanawiał się jednak nad tym dlaczego akurat wybrała to miejsce. Oczywiście musiał to być przypadek. Wędrowała i ujrzała? Może słyszała, że coś takiego jest?
- Relylo skoro jednak przybyłaś tutaj by oglądać mój dom to powiedz mi może gdzie jest twój i jak się stało, że na mój próg trafiłaś. Mam nadzieję, że nie jest to jakąś tajemnicą, którą będziesz starać się przede mną ukryć.Anonymous - 12 Czerwiec 2011, 19:21 Wciąż stałam w danym miejscu nie ruszając się z niego ani o milimetr. Nawet nie zmieniałam nóg by im ulżyć nieco. teraz stałam już ładnie wyprostowana pokazując swą posturę jak i delikatną cerę i drobną twarzyczkę z pięknymi oczyma wyrażającym w tej chwili już tylko ciekawość. Nie bałam się już tak jak wcześniej, jego słowa których słuchałam dokładnie uspokoiły mnie nieco. Jednak największą ulgą były dla mnie jego kolory. Nie było w nich nic ciemnego. Co prawda nie często tak się zdarzało a jeśli już to kolory szybko ciemniały. Jednak miałam własne przeczucie że nie muszę się bać. W końcu czy arystokracie, jakim on był przystoi nagła zmiana swego charakteru? Może i tak, jednak wiedziałam też że nie jest to zawsze zależne od osoby. W końcu w przeszłości nie raz przyglądałam się obcym mi ludziom i ich kolorom. Dopiero gdy wysłuchałam jego drugiej wypowiedzi odezwałam się. Wcześniej tego nie robiłam gdyż osobiście wolę słuchać niż mówić.
-Znalazłam to miejsce przypadkiem, wracając z Fusowego Gaju. A mieszkam..
W tym momencie na chwilkę wstrzymałam swój głos. Nie wiedziałam czy mówić gdzie mieszkam. W porównaniu z nim byłam nikim ważnym. Jednak nie mogę go okłamać skoro juz pozwolił mi tutaj przebywać.
-Mieszkam w drobnym domku, w Szkarłatnej Otchłani.
Wyjaśniłam nieco rumieniąc się na policzkach z zawstydzenia. Mówiąc te słowa trochę bolało mnie że ja ktoś nieistotny rozmawia kimś tak wysoko postawionym. Mimo to postanowiłam znów się odezwać.
-Czy mogę o coś poprosić Pana?
Zapytałam patrząc na niego, jednak nie w oczy. uczono mnie że nie powinno się patrzyć w oczy, komuś kto jest wyżej postawiony ode mnie.Tyk - 12 Czerwiec 2011, 21:43 Białowłosy w spokoju wysłuchiwał się w każde słowo, które wysnute z ust rozmówczyni dochodziło do jego uszu. Przestał już jednak myśleć nad jej zachowaniem. Nie dlatego, że przestało go ciekawić, lecz temat, w którym zbyt długo się szuka odpowiedzi, co więcej poszukiwania są bezskuteczne, staje się tematem martwym. Kiedyś pytano czy bóg istnieje i dziś biorąc pod uwagę całą wiedzę posiadaną przez człowieka, ludzkość nie wie wcale więcej od starożytnych Egipcjan. Dziś jednak już się nie rozważa czy coś takiego istnieje, podobnie jak nie rozważano tego w średniowieczu przyjmując to za konieczność. Dziś tylko pewność bytu zmieniono na pewność niebytu. Dlatego też myśli Rosarium skierowały się ku niebu, oraz stojącej przed już tylko słowach stojącej przed nim postaci. Przypadek. To oznacza, że jej zamiary, o ile teraz nie kłamie, są czyste. Przecież ciekawość nie jest pierwszym stopniem do piekła jak się mawia. Ciekawość sama w sobie jest czystych prochem postępu i odkrywania. Człowiek gdyby nie był ciekawy świata to nie poznałby nic nowego. Tkwiłby w świecie, który nie tworzy, a to jest najgorszym dla istnienia zagrożeniem. Brak twórczości. Nawet bogacz, który przestaje zwiększać swój majątek stanie się żebrakiem. Zawsze trzeba tworzyć, a jeśli chodzi o dzieła sztuki ta konieczność jest warunkiem istnienia cywilizacji godnej bycia. Ciekawe jacy są ludzie ze szkarłatnej otchłani. Niewiele osób żyjących tam mieszkał, o miejscu słyszał, lecz nigdy nie miał chęci tam się udawać. Paradoksalnie jednak był tam i to dość często, lecz tylko jako podróżnik. Nie zatrzymywał się, lecz od razu kierował do świata ludzi. To za mało by poznać kulturę. To tak jak gdyby zatrzymawszy się na dworcu by przesiąść się z pociągu, powiedzieć, że poznało się miasto. Mimo wszystko zrozumiał, że nie ma przed sobą nikogo równego sobie. Nie miał też zamiaru jej traktować jak kogoś równego. Nie, pomimo, że był miły to wiedział, że jego głos jest tutaj o wiele ważniejszy i w odpowiedniej chwili był gotów to w pełni wykorzystać.
- Rozumiem, więc nie blisko jesteś. Jakaś podróż? Może odwiedziny znajomych. Nieistotne zresztą. Wiele osób dziś co dnia jest w innym miejscu.
Ostatnie słowa wypowiedział nieco innym głosem, refleksyjnym. Wypowiadał myśl, która nagle przyszła mu do głowy. Po chwili jednak zyskał pytanie o prośbę. Czy nie lepiej prosić zamiast oto pytać? Jednak z drugiej strony skąd ona mogła wiedzieć, że arystokracja to też ludzie. Co więcej ludzie, których należy prosić, bo rozkazywać nie wypada.
- Nie mam zamiaru zabronić ci składać do mnie próśb. Jednak czy ją spełnię... To nie zależy ode mnie. Nie chce ci mówić co takiego decyduje, bo też nie wiem czego pragniesz.
Oczywiście tylko głupiec by nie wiedział, że samo pozwolenie na proszenie nie oznacza, że prośba zostanie spełniona. Co więcej jeśli użyte słowa będą nieprzyjemne Rosarium to pewnym jest niemal, że miłym być przestanie. Jednak to jest taka oczywistość, że aż wstyd to stwierdzać. Z drugiej jednak strony czy była w ogóle iskra, która kazałaby Rosarium obawiać się tej prośby?Anonymous - 12 Czerwiec 2011, 22:07 Czy powinnam się odzywać na temat co robię w tej krainie? A właściwie czy miałam powód by tutaj być? Nie do końca. Chciałam po prostu w końcu wyruszyć poza obszar swego domu. Poznać to wszystko co jest mi nie znane i byłe zebrane w dzieciństwie. Nie znałam świata poza Otchłanią, choć wiedziałam że istnieje od mojego Nauczyciela. Tak to On jeden pokazał mi to czego nie znałam, ale to nie było wszystko. Za tymi lustrami, które spotkałam istniał inny świat. Świat pełen niespodzianek. A wiec czy to dlatego tutaj trafiłam? Czyżby i w tym wypadku moja ciekawość zwyciężyła. A może było coś innego. Może moim powodem było odejście Asos`a. Może tak na prawdę gdzieś głęboko chciałam go odnaleźć. Nie wiedziałam dokładnie co mną kierowało, jednak znalazłam się tutaj. W tej krainie, w tej posiadłości, w tym budynku przy tej osobie. W końcu jednak nie odpowiedziałam na jego wypowiedź gdyż dla mnie samej było to zagadką a jak zobaczyłam to on sam nie oczekiwał do końca mej odpowiedzi na to dlaczego zjawiłam się tutaj. nie chciała się też otwierać przed kimś kogo nie zna. Bo taka była prawda. Nie znała Agasharr`a. Nie wiedziała kim jest dokładnie, ani dlaczego ktoś taki jak on spędza czas samotnie w tej wielkiej rezydencji. Mimo to zapytała.
-Chciałabym zwiedzić twą posiadłość, tak więc czy mogę prosić Pana w oprowadzeniu mnie?
Wiedziałam że było to samolubna prośba, i że on mógł się nie zgodzić. Jednak co by było gdyby się zgodził? Nie wiedziałam, lecz w głowie miałam pewne domysły.
-Gdybym miała sama to zrobić, pewnie bym się zgubiła, i narobiła tylko więcej problemów. Nie mam złych zamiarów. Chcę tylko ujrzeć to piękno na własne oczy i móc to uwiecznić na swym szkicu.
Dodałam te kilka słów po chwili namysłu. Znów się tłumaczyłam. jednak nie chciałam nieporozumień. Zawsze byłam bezkonfliktową dziewczyną dlatego zastanawiało mnie dlaczego wiele istot które wcześniej spotkałam, było dla mnie osobami niemiłymi. Przecież nigdy nikomu nic nie robiłam. Co nie znaczy że nie mogłabym. Mój delikatny wygląd sprawiał że wydawałam się bezbronna jednak mój Nauczyciel nauczył mnie walczyć o swoje, oraz posługiwania bronią. Zapewne dziwnie to wyglądało delikatna kobieta z kosą w dłoni. jednak nie było okazji by się o tym przekonać. tylko Asos widział jak używam broni, nikt inny.Tyk - 12 Czerwiec 2011, 22:32 Sam? To nie prawda, że Rosarium był tutaj sam. Miał w swojej posiadłości wielu ludzi, którzy zawsze mogli dotrzymywać mu towarzystwa. Czemu był teraz sam? Czyż nie jest to oczywistym, że skoro chce wziąć książkę do ręki i zanurzyć się pośród wspaniałego świata, który choć zbudowany z czarnych znaków na białym tle nie tylko nie ustępuje światu prawdziwemu, lecz stokrotnie go przewyższa pod wieloma względami. Dlatego też trudno jest mu zarzucić, że siedzi tutaj i nic nie robi. Prawdę mówiąc każdy normalny człowiek, któremu dałoby się długowieczność doceniłby wagę poznania literatury czy też odpoczynku. To nie jest tak, że on nigdy nie opuszcza domu! Wychodzi, jednak robi to rzadko, tym bardziej ostatnio gdy jego kot trenował walkę, a on dla bezpieczeństwa nadzorował jej ćwiczenia. Później jeszcze była sprawa z pewnym krewnym. To wszystko zajęło czas, który normalnie byłby przeznaczony na wędrówki. Dlatego też Agasharr ostatnio tak rzadko z domu wychodził. Jednak to był jego dom, nie był on więc po nim przewodnikiem. Dlatego też zdziwił się gdy usłyszał jej słowa. To było oczywiste, że nie będzie chodziła po domu sama. Nawet nie dlatego, że mogłaby coś ukraść, choć oczywiście to również był powód. Drugim powodem był fakt, że zawsze są miejsca gdzie wejść nie można. Miejsca niedostępne nie bez przyczyny, a często niewarte zwiedzenia. Jednak gdy otworzył usta by jej to wyjaśnić usłyszał kolejne słowa, które były prośbą towarzystwo Rosarium? Przecież on już wiedział i nawet pomyślał o tym, że samej jej nie pozwoli chodzić. Choćby też dlatego aby nie wzięto jej za włamywaczkę, a jest to już kolejny powód. Zaciekawiła go jednak część i szkicowaniu. Nie, nie oznacza to, że zdjęć robić nie wolno. Nie jest to obiekt strategiczny, na dodatek każdy wie o przebywającym tu wojsku. Jednak czyżby miał przed sobą artystkę? Zabawne! Rosarium jednak mimo wszystko postanowił odpowiedzieć tak jak miał zamiar już wcześniej. Spojrzał na niebo i na chwilę zamknął oczy. Chciał wiedzieć, czy jego rozmówczyni nie chce jeszcze czegoś dopowiedzieć, po czym nie usłyszawszy niczego kontynuował.
- Oczywiście nie miałem zamiaru ci dać samej chodzić po tak sporym terenie. Nie tylko przez względny bezpieczeństwa, zresztą oto się nie martwię. Inaczej jest natomiast z tym co sama zaznaczyłaś. Mój dom dla nowej osoby może okazać się labiryntem. Nie musisz się wiec obawiać. Zajmie się tobą ktoś z mojej służby.
Tutaj przerwał na chwilę. Chciał powiedzieć, że poinformuje tą osobę by nie robiła problemu przy szkicowaniu czegokolwiek, jednak po chwili inna myśl okazała się ważniejsza.
- Zaciekawiła mnie twoja chęć uwiecznienia mojego domu. Czy wiesz jak powinienem na to odpowiedzieć?
Był wciąż spokojny, raczej nie dało się z niego wyciągnąć jakich złych emocji czy zamiarów. Chociaż czy można było zrozumieć co on tak naprawdę ma zamiar zrobić? Nie zapominajmy, że białowłosemu mogło chodzić o natychmiastowe wyrzucenie z terenu posiadłości prawda?Anonymous - 12 Czerwiec 2011, 23:13 "Zajmie się tobą ktoś z mojej służby" W głowie dźwięczały mi jego zdanie. To nie to czego oczekiwałam. Sądziłam ze ciężko będzie by to on mnie oprowadzał, ale jeśli już wolałam się nie ruszać z tego miejsca. Nie lubiłam towarzystwa, a i tak długo wytrzymywałam przy Panicza. Dlatego moje myśli kierowały się głownie ku niemu. Nie chciałam nikogo innego. Wiem że czułabym się za bardzo skrępowana, a poza tym czułam że to on zna najlepiej ten obiekt. W końcu tu mieszka, wiec pewnie mógłby powiedzieć o nim więcej niż nie jedna osoba z jego służby. Wzięłam kilka głębszych oddechów, gdyż moje serce mocno uderzało na myśl o innym towarzystwie. Moja twarz pokryła się czerwienią, zbyt wiele krwi napłynęło w to miejsce a to tylko na samą myśl o zbyt wielu osobach. Racja prośba jego o towarzyszenie mi było zbyt samolubne, on z wysokich sfer a ja nikt inny jak zwykły mieszkaniec który zajmuje się tym co lubi.
-Wiem że to samolubne z mojej strony, jednak chciałabym abyś to Ty był Panie mym towarzyszem. Wiem, że ty jeden znasz ten pałac jak nikt inny. Ciekawi mnie również twój ogród.
Powiedziałam co chciałam, ale to nie był koniec. Póki co chciałam sobie resztę poukładać w głowie. Musiało mi się jakoś udać by to on mi towarzyszył w poznaniu tej posiadłości. Jeśli się nie uda to pozostanę przy nim. Chciałam czuć się bezpiecznie. A czułam że przy jego kolorach jest to możliwe. W końcu po dłuższym czasie rozluźniłam się i zrobiłam kilka kroków do bariery by spojrzeć z balkonu na widok jaki mnie otaczał. tu również widać było piękno otaczającego dworu, ale dla mnie to było mało. Mogłam to narysować w ostateczności. Jednak wolałam oddać się rozrywce w jeszcze bardziej przyjemniejszym widoku.
-Moje szkice są głownie dla mojej rozrywki. Robię to co lubię i nie oczekuję od nikogo nic w zamian.powiedziałam opierając się delikatnie o barierkę i patrząc na panicza.
-Pańska posiadłość od razu mnie zachwyciła, dlatego chciałabym ja poznać dokładnie by później uwiecznić ją tak jak najładniej potrafię.
Dodałam po chwili i lekko przymknęłam oczy wdychając powietrze i słuchając różnych odgłosów.
-W innym Towarzystwie niż Pan czułabym się za bardzo skrępowana i nie sądzę bym mogła cokolwiek zdziałać.
nie wiedziałam dokładnie jak dobrać swoje słowa by wyjaśnić mu, powód dlaczego to musi być on a nie ktoś inny. Nie żebym żywiła do niego uczucia, to nie tak ja po prostu boję się kogoś nowego. Dla mnie towarzystwo nie może być zbyt nachalne a samo krążenie przy mnie też nie jest zbyt dobre dla mnie.
-Dlatego proszę jeszcze raz, abyś to Był ty Panie nie kto inny.
Dodałam lekko chyląc swą głowę jak i uginając kolana. Po chwili wyrotowałam się eksponując znów swoją delikatna posturę i oczekując jego odpowiedzi.Tyk - 14 Czerwiec 2011, 17:18 Spytać trzeba o co tak naprawdę chodzi. Czy zważywszy na wielką dobroć Agasharra można zarzucić mu nieodpowiednie dobieranie służby? Czy zbyt łaskaw jest i jego oko przymknięte na nieprzyjemności? Czy może zarzuca mu, że wszyscy ją jak wojsko regularne będą traktować. Jednak skąd ona mogła wiedzieć, że białowłosy nie jest najmilszą osobą w tej posiadłości, a niekiedy i lepiej jest być przy każdym tylko nie przy nim. Przecież to on gdy się zdenerwował potrafił ludzi na stosie palić!, choćby była to najbardziej uroczy żywot po ziemi chodzący. Czy może chodzi o fakt, iż wampir jako gospodarz powinien najlepiej znać każdy zakamarek domu. Znał, chociaż oczywiście nie pomieszczenia dla służby czy choćby kuchni kąty. Znał jednak wszystkie tajne przejścia i komnaty ukryte, co nawet najwierniejsza służba nie poznała. Te jednak miejsca na pewno nie zostaną wyjawione Relyli, bo czemu to osoba, która tylko tu na chwilę przybyła. Nie ujmując jej potulnej postawy nie zrobiła nic aby móc jej zdradzić najskrytsze z sekretów tego domu. Dlatego też białowłosy nie znalazłszy odpowiedzi wysłuchał jej kolejnych wypowiedzi. Czy chodzi tutaj o jej zwykłą zachciankę? Mimo, że sama tak stwierdziła w swej wypowiedzi łatwo jest to odrzucić i przesadą nazwać. W jej słowach zawarto też odrzucone poprzednio rozwiązane, lecz wciąż niejasne. Białowłosy wciąż dumał nad tym dlaczego tak na niego nalega, wiedząc, że ten nie ma żadnego powodu by ją oprowadzać nawet po samym balkonie. Dopiero kolejne chwile wybijane rytmem najdłuższej ze wskazówek zegara rozjaśniły całą sytuację, przynajmniej jeśli szczerą była osoba przed nim, chociaż czy jej słowa były szczerymi. Nigdy tego pewnym być nie można, nawet najlepsi przyjaciele, którzy niegdyś ramionami się złączyli by wrogom stawić czoło, są gotowi zdradzić. Zmienić dawnych przyjaciół we wrogów i już nie chronić, lecz ciąć ramię druha im przychodzi. W końcu dowiedział się zatem o co w końcu chodzi, lecz czy to zmieni jego postawę? Czy jest aż tak miłosierny aby plany swoje zmieniać i na spacer wychodzić? Nie! Co też w wypowiedzianych słowach zawarł bez zwłoki.
- Rozumiem cię. Więc obawiasz się innych i jak sądzę mnie również. Jednak wybierasz mniejsze zło prosząc o oprowadzenie mnie. Ja jednak wierny swym słowom wciąż mówię nie. Jednak nie każę ci chodzić z nikim ze służby, a inną propozycję złożę. Nie będę cię oprowadzać, jednak pozwolę ci sobie towarzyszyć. Zwiedzisz przy tym niemało, chociaż pozwolę sobie na pewną zwłokę, bo jeszcze balkonu opuszczać nie chcę.
Ostateczna odpowiedź. Nie ma sensu się kłócić, a i tak jest zbyt łaskawy zważywszy, że po prywatnych domach się nie oprowadza nieznajomych. Chyba, że ci mają zamiar kupić posiadłość. Jednak nawet gdyby białowłosy zechciał swój dom sprzedać, to skąd jego gość znalazłby tyle pieniędzy by ją zakupić. Ogród w istocie był przecudny, zarówno część ozdobna, jak i labirynt, w którym najpewniej by się zgubiła zaraz po wyjściu z biblioteki. Ten sam ogród zresztą pod ich nogami rósł. Agasharr jednak wciąż pamiętał o jej odmowie przyjęcia wynagrodzenia. Teraz właśnie klasnął w dłoń i raz jeszcze postanowił usta otworzyć by powietrze wzruszyć dźwiękiem mowy spokojnej.
- Mówisz o nieprzyjmowaniu żadnej zapłaty, lecz zapominasz, że tutaj panują moje zasady. Jako jeden z nielicznych mecenasów tych ziem muszę dbać o artystów. Nie chodzi tutaj tylko o pieniądze, niektórzy lubią żyć skromnie i po cóż takim fortuna? Jednak każdy czegoś potrzebuje, nikt nie posiadł jeszcze w całości swych pragnień, które bez końca rosną. Człowiek nigdy nie jest zaspokojony, jeśli tak sądzi to tylko pozorne to złudzenie. Tak więc nie odmówisz wynagrodzenia za uwiecznienie mojego domu.
Ostatnie słowo mogło mieć charakter pytania, jednak z głosu trudno było wyczytać czym tak naprawdę jest jego zdanie wypowiedziane na sam koniec. Po twarzy Rosarium trudno było wyczytać czy ten zabieg był celowy. Jego spojrzenie pozostało spokojne i ciepłe zarazem, a usta wciąż w delikatnym uśmiechu były uniesione. Jednak to nie był koniec tego co Agasharr miał do powiedzenia. Bowiem skoro chciała coś naszkicować oznaczało to, że ma przy sobie wszystko co potrzebne. Miała tylko jedno miejsce gdzie mogłaby skryć wszystkie potrzebne przybory, choć czy skryła tam również jakieś poprzednie prace? To właśnie zaciekawiwszy gospodarza pchnęło go do ponownego wzburzenia powietrza, które już nie tylko łagodnym wiatrem było poruszane.
- Jak się domyślam wszystko co potrzebne do szkicowania masz przy sobie, skoro wyraziłaś chęć tworzenia. Jeśli się mylę tym lepiej.Dlaczego? Bowiem chciałbym zobaczyć jakieś inne twoje prace.
Na tym zakończył, a jego dłonie ponownie opadły na przeznaczone dla nich miejsce na krześle. Rosarium wciąż był bardzo spokojny, a jego karmazynowe oczy skierowane były w dal, gdzie na niebie widać było horyzont. Spojrzenie jego nie było jednak zamyślone. Czekał na odpowiedź oddychając spokojnie. Właściwie przez całą rozmowę wyraz twarzy białowłosego nie zmieniła się nawet odrobinę.Anonymous - 15 Czerwiec 2011, 19:16 Stałam cierpliwie wysłuchując wypowiedzi Agasharra, pana tego domu. Czy na prawdę było tak łatwo mnie rozgryźć? Czy po tych kilku wymienionych zdaniach już widać że boję się innych ludzi i istot? Nie wiedziałam jak to jest rozmawiać ze mną ale wiedziałam że taka była prawda. Boję się każdego kontaktu z innymi. Obawiam się ich reakcji, ich nagłych zmian uczuć. Bałam się tego co mogą mi zrobić. Każdy nawet najmilszy może stać się najgorszym. Wystarczy zniszczyć jego marzenia, i cele do których dążył. Skąd to wiem? Kiedyś , gdy jeszcze żyłam ze swymi rodzicami widziałam jak dążyli do swego szczęścia niszcząc innych. Widziałam jak biel zmienia się w czerń. Tak samo może być z tym który jest przede mną. Ten Panicz, który pozwala mi jeszcze tu być pomimo mych śmiałych próśb może stać się dla mnie kimś kogo bym chciała unikać. Ale tak miał on racje, wybierając jego wybieram mniejsze zło. Nie dziwiło mnie też że nie chce wciąż zgodzić się na moją prośbę.
-Być może jest w tym trochę prawdy, zapewne boję się obcych mi ludzi. Jednak to związane jest z mą przeszłością która próbuję w końcu pokonać.
Powiedziałam a w myślach przeleciało mi jedno zdanie Jedno Zdarzenie, a zmienia tak wiele -I przykro mi tu mówić, jednak uważam że nie byłby to dobry wybór gdybym miała towarzyszyć Panu.
Takie było moje zdanie. Mówiąc te słowa w końcu usiadłam na krześle. jednak nie opierałam się. Siedziałam na krańcu trzymając na kolanach torebkę. Wciąż się bałam, a jednak udało mi się wyrazić moje zdanie które krążyło w mej głowie. Nie często udawało mi się powiedzieć co myślę. Jednak to nie był koniec mej wypowiedzi. Gdyż Pan domu zainteresował się mymi szkicami jak i zapłatą. Czy to było odpowiednie przyjmować zapłatę za chwilę radości i czy dobrze zrobię pokazując mu moje szkice? Myślę że pokazanie tego to była mała podzięka za pozwolenie na przebywanie w tej cudnej posiadłości. Delikatnym ruchem wyciągnęłam ze swej torby szkicownik A4 i położyłam na stoliku.
-Jeśli chcesz mi Panie zapłacić za naszkicowanie tego miejsca, oprowadź mnie. Tylko taką zapłatę przyjmę.
nie byłam kimś wielkim, wręcz przeciwnie a jednak wciąż stawałam przy swoim. Nigdy w życiu nie miałam aż tyle odwagi by mówić co myślę. Jednak teraz to robię. Co mną powodowało, czyżby to rzeczywiście była chęć zwiedzenia? Pewnie tak, zawsze moja ciekawość była ogromna. Odkąd pamiętam chciałam poznawać świat i go uwieczniać w mych szkicach. nie były to wielkie dzieła. ukazywały codzienność ludzi w Szkarłatnej Otchłani jak i krajobrazy. Ostatni skzic był nie dokończony. Ukazywał Fusowy Gaj, z którego w końcu uciekłam przed tłumem jaki mnie tam znalazł. Wszystkie szkice były rysowane delikatną dłonią , ukazując wspaniale światłocienie. Nigdy wcześniej nimi się nie chwaliłam czy nie pokazywałam ich na światło dzienne. Jedyną osobą jaka znała moje dzieła był Nauczyciel, które również kiedyś uwieczniłam. Asos był zajęty praca a ja siedząc na trawie rysowałam go. Chciałam go zapamiętać i to mi się udało.