Thorn - 28 Styczeń 2019, 22:10 Słowa Aerona trafiły na podatny grunt i Amias zrozumiał lekki przytyk. To dobrze, Upiorny nie miał teraz ochoty wdawać się w słowne utarczki ani tym bardziej atakować Lunatyka. Jego obecność była niespodziewana i nieco nietaktowna, biorąc pod uwagę porę, ale przecież ostatecznie został zaproszony.
Na szczęście maniery Poe'go były nienaganne. Thorn nie obawiał się z jego strony jakichś wybryków. Z resztą, nawet gdyby srebrnowłosy czegoś próbował, nie wyszedłby stąd cało. Pomijając, że nie znał topografii tego miejsca, w rezydencji było masę przedmiotów które pan domu ruszy niemal samą myślą, przy użyciu mocy. A służba, chociaż nieliczna, dobrze radziła sobie z intruzami.
Amias celowo nie mówił niczego wprost. Igrał z Arystokratą, a rogatemu... podobało się to. Przyglądał się mężczyźnie i uśmiechał, ilekroć tamten otwierał usta by wypowiedzieć kilka słów. Nawet wtedy, gdy przyznał się do zamiaru kradzieży, zrobił to w taki sposób, że na licu czarnowłosego zagościł uśmieszek. Podobała mu się ta zabawa a dodatkowe huczące w głowie procenty sprawiały, że Cierń nabierał ochoty na więcej. Więcej gierek, zwodzenia i półkłamstewek.
Rozmowa nie dotyczyła niczego specjalnego a jednak Gwardzista miał wrażenie, że jest przesłuchiwany. Kiedy padło pytanie o ziemie, zatrzymał się na chwilę i spojrzał na Pająka z góry. Uśmiech na chwilę zniknął z jego ust.
- Moje ziemie są dobrze pilnowane, Amiasie. - stwierdził fakt, ucinając rozmowę. Przecież nie po to Lunatyk tu przyszedł, prawda? Rozmowa o włościach mogła być ciekawa, ale nie o tej porze i nie kiedy Arystokrata jest wstawiony.
Na szczęście rozmowa została zakończona, przynajmniej na czas pobytu na korytarzu. Dopiero kiedy weszli do pokoiku i zajęli swoje miejsca, Aeron wyraził chęć kontynuowania, zaczepiając Po'ego o powód wizyty. Wysłuchał dokładnie co tamten ma do powiedzenia a kiedy jasnowłosy spojrzał na Abigail, Thorn uniósł nieznacznie brew.
- Chętnie zapoznam się z tym, co o mnie usłyszałeś. - podchwycił, posyłając rozmówcy blady uśmiech - Ciekawie jest poznać perspektywę innych, zwłaszcza, kiedy dotyczy nas samych. - dodał i podparł podbródek ręką. Był nieco znużony, ale starał się nie okazywać po sobie zmęczenia. Zwłaszcza, że naprawdę chciał poznać prawdziwy powód wizyty Pająka.
Lunatyk nie dawał oznak życia przez wiele lat. Właściwie, Aeron spisał go już na straty. Nie zapomniał o pięknolicym fircyku, którego miał wątpliwą przyjemność szkolić w wojsku, ale biorąc pod uwagę, że Poe jest typem... osoby delikatnej, młody Vaele zakładał, że najzwyczajniej zginął z rąk jakiejś zazdrosnej o urodę kobiety, albo co gorsza, urażonego mężczyzny któremu Amias wychędożył żonkę.
Kiedy Lunatyk zadał konkretniejsze pytanie, Aeron zamknął oczy i uśmiechnął się z błogością. Nie odpowiedział od razu, wyglądał tak, jakby delektował się tym co usłyszał. Półmrok panujący w sali i cienie rzucane przez poruszające się płomienie świec, dodawały jego męskim rysom twarzy ostrości. Nie bez powodu rogaci mieszkańcy Krainy Luster nazywani są Upiornymi.
Zaśmiał się cicho, nie otwierając nawet ust. Nosowo, ciemnym, głębokim głosem. Gdy uniósł powieki, spojrzał na mężczyznę wzrokiem który mógł mówić wszystko, ale też mógł nie mówić nic. Tylko od interpretacji rozmówcy zależy, co można w nich było ujrzeć.
- Cóż, drogi przyjacielu, odpowiedź jest bardzo prosta. - powiedział wypowiadając każde słowo bardzo powoli i uśmiechając się do niego tajemniczo - Zbliżają się czasy w których trzeba będzie zdecydować, po której stanie się stronie. Czasy historyczne, jeśli można ująć to w ten sposób. - dodał, obserwując reakcję Po'ego - Z pewnością wiesz, że ostatnio stałem się nieco... aktywniejszy politycznie. - ostrożnie dobierał słowa, robiąc między nimi pauzy i przydechy - Razem ze mną na arenie stają stare i możne rody, które pozostawały dotąd grzecznie uśpione. Na pewno znasz ród Venefici - stary Maxymilian niedomaga, plotkują o tym nawet dzieci na targach, a jego dwie, nieletnie latorośle starają się pod przykrywką psot napsuć krwi niejednemu w Krainie Luster, zdobywając przy tym informacje. Słyszałem też pogłoski, że Panna Aesher, dotąd cicha i wycofana, stara się odbudować majątek, który jej rodzina straciła podczas najazdu Ludzi. Szlachcianka staje się tym samym smacznym kąskiem dla każdego, niezamężnego Arystokraty. - Aeron ukazał zęby w uśmiechu - Nie jesteśmy jednak głupi, należy dać jej czas i obserwować jej ruchy. Nie powiem, sam jestem ciekaw co z tego wyniknie. Arcyksiążę umacnia władzę, to akurat nie jest tajemnica. A Lord Laraziron... - urwał i uśmiechnął się z dziwną czułością - To już zupełnie inna historia. Ciekawa, a jakże, ale wolałbym nie kłapać ozorem na tematy, w których nie czuję się pewnie. Nie chcę podpisywać na siebie wyroku. Sam rozumiesz, jak to jest, nieprawdaż?
Aura Upiornego miała w sobie coś władczego. Czy grał? Czy ukrywał prawdziwego siebie pod maską możnego pana i władcy na tych ziemiach? Któż to wie. Młody Vaele przez stulecia grał we własną grę, mamił swoimi kłamstwami. Cóż chciał osiągnąć, ktoś mógłby zapytać. Cóż, czas niebawem pokaże.
- Czy jest jeszcze coś, co chciałbyś wiedzieć? - zapytał nagle przymilnym tonem sięgając po filiżankę - Ostrzegam jednak, przysługa za przysługę. W stosownym czasie zwrócę się, byś spłacił swój dług. Ale nie musisz się niczego obawiać, przecież mnie znasz, drogi Amiasie. Bo znasz... prawda? - błysk zębów i lekkie zmrużenie oczu, prawie niewidoczne w półmroku. Ale Vaele był pewien, że Pająk jest spostrzegawczy. W końcu ktoś z tyloma parami oczu musi zauważać to, co dla każdej innej, pospolitej osoby, jest niezauważalne.Poe - 29 Styczeń 2019, 09:53 Nie liczył na szczegóły. Gra właśnie na tym polegała, by odrobinę się natrudzić nie okazując zmęczenia. Wyrywanie informacji siłą nie było dla Amiasa ani odrobinę pociągające. Wolał przyciągać i odpychać, wabić i odrzucać niczym w tańcu, który tak ukochał. Gadanie o majątkach arystokraty, znajdujących się gdzieś hen daleko, byłoby pokraczne i karykaturalne. Jednak gadka szmatka była potrzebna, by nieco przełamać lody i wyczuć humor rozmówcy. Po co miałby sobie strzępić język, jeśli Vaele ignorowałby jego słowa?
- Mówi się, że bratasz się z niższymi klasami i podejrzanymi typami. Niektórzy się na to krzywią i twierdzą, że nieczystej krwi nie zmieni nazwisko i bogactwa. Inni się dziwią, a jeszcze inni biorą to za dobrą monetę, znak, że czasy niemalże nieograniczonej władzy Upiornych dobiegają końca. Próbują cię wyczuć, ale motyw takich działań pozostaje dla nich niejasny. O twojej wychowanicy słowem nikt się nie odezwał. Jest bezpieczna. Co myślą inne rody? Czort raczy wiedzieć. Poza tym pamiętaj, że to tylko plotki i opinie. - odparł składnie niezrażony postawą Upiornego. Sam jednak go nie oceniał. Siedem lat było dla niego niczym, istoty dosłownie wiekowej, ale kto powiedział, że przez ten czas nie zmieniło się nic?
W świetle świec uśmiech Vaele zdał mu się złowieszczy, a rogi ostrzejsze. Trudno było opanować rosnącą wewnątrz ekscytację, dreszczyk emocji towarzyszący układom i cyrografom, w których jego towarzysz lubował się od dawien dawna. Rozbrzmiewający w saloniku śmiech sprawił, że każdy blady włosek na ciele Amiasa stanął dęba. Tęczowe spojrzenie wgniotło młodego Lunatyka w fotel, choć sądził, że nie da się już bardziej z nim zespolić.
Obserwował Upiornego szeroko otwartymi oczami i nie śmiał mu przerywać. Zresztą głos jaki zdołałby z siebie teraz wydobyć zdradziłby nie tylko podziw, ale i pożądanie. Nie żałował, że ustąpił miejsca na scenie Aeronowi ani przez sekundę i wręcz rozkoszował się tym, co dane mu było usłyszeć. Do końca przemowy sztywno trzymał spodek z filiżanką, by unieść się z oparcia i założyć swobodne pasma za ucho. - Venefici i Aesher nic a nic się nie zmienili. Za to Laraziron... - zacisnął zęby, co było zauważalne, gdy rysy Lunatyka wyostrzyły się na moment. - Ja również wolałbym nie zachodzić mu za skórę. - piękny i błyszczący ametyst odrobinę przygasł.
Laraziron i jemu podobni byli jego koszmarem. Mogliby z uśmiechem kazać mu pełzać w błocie, poniżać i ranić miesiącami pod groźbą stali w jego karku, a i tak nie mógłby przejrzeć ich planów. Za osobiste zniewagi płaciło się najwyższą cenę. Ucieczka była jedynym wyjściem i zastanawiał się, jaki też będzie jego los, jeśli Vaele postanowi połączyć z nim swe siły. Układy, umowy i honorowe obietnice będą liczyły się bardziej od znienawidzonego Lunatyka, którego jego "drogi przyjaciel" mógł zwyczajnie wykorzystać jako kartę przetargową. Znajdował się w trudnym położeniu, a zagrożenie napełniało go strachem każdego dnia.
Amias powiódł palcem po krawędzi filiżanki, ale zaraz podniósł wzrok na Aerona i upił łyk herbaty. - Ostrzegać nie musisz, wszak sam wysunąłem tę propozycję. A czy cię znam? Zapytaj sam siebie jak dobrze mnie znasz, a otrzymasz odpowiedź. - na piękną twarz ponownie wstąpił uśmiech, a sam Amias wręcz emanował buńczucznością. - Zdecydowanie starczy na dziś. - odłożył filiżankę na bok. - Korzystając z okazji, chciałbym cię zaprosić na mój występ w Skrzydłach Nocy. Chyba wiesz, gdzie to jest, prawda? - kącik jego ust uniósł się w zawadiackim grymasie. - Będę tańczył na szarfach, a przy okazji będziesz bezpieczniejszy niż w towarzystwie Cyrkowców. - wyjaśnił wygładzając ubranie.Abi - 30 Styczeń 2019, 19:33 Dziewczynka podczas przenosin spokojnie spała. Psiak który towarzyszył jej na korytarzu, sennym krokiem podążył za mężczyznami i swoją malutką przyjaciółką.
Dziewczynce tym razem się już nic nie przyśniło.
Gdy Aeron położył ją na fotelu, dziewczynka podkuliła nogi i drzemała jeszcze chwilę. Było jej trochę zimno.
Lulu zwinęła się w kłębek przy fotelu i niemalże od razu zasnęła.
Rozmowa dwóch mężczyzn działała na nią z początku jak cicha melodyjka.
Wybudziła się dopiero gdu usłyszała cichy brzdęk porcelany. Najpierw ziewnęła, a następnie niechętnie otworzyła oczka.
Przez chwilę, dziewczynka poczuła strach. Nie wiedziała gdzie i z kim jest. Zmarszczyła brewki i rozejrzała się wokół siebie. Gdy znalazła obok siebie Aerona, uspokoiła się.
- Dobry Wieczór- miała lekko zachrypnięty głosik od spania na podłodze. Policzki lśniły jej od zaschniętych brokatowych łezek. Przetarła oczka i wtedy dostrzegła obcą osobę i lekko się speszyła, ale się uśmiechnęła do nieznajomego i się przedstawiła.
- Mam na imię Abigail, a Pan?- obcy Pan był bardzo ładny. Jak laleczka i miał takie lśniące włosy jak jakaś nić pająka! Dziewczynka miała wielką ochotę ich dotknąć.Thorn - 3 Luty 2019, 20:41 Amias nie należał do wylewnych, ale kiedy przychodziło co do czego, dość łatwo dzielił się posiadanymi informacjami. Aeron do dziś, po tak wielu latach, nie wiedział do końca, czy Poe robił to przez wzgląd na ich relację, czy zwyczajnie Upiornemu zawsze udawało się dobić dobrego targu. Przecież gdyby nie chciał nic mówić, siedziałby cicho.
Uniósł delikatnie jedną brew słuchając potoku słów. Mniej więcej w połowie wypowiedzi uśmiechnął się delikatnie, lecz z każdym słowem jego uśmiech stawał się coraz szerszy.
- Czyli nic się nie zmieniło. - stwierdził w końcu - Nie wiem, czy powinienem się niepokoić, czy cieszyć. Jeszcze nie zdecydowałem. - dodał i udał zamyślenie - Cóż, czas pokaże. Jestem ciekaw co z tego wyniknie. Nawet jeśli to tylko plotki.
Amiasa nie poruszyły specjalnie informacje, które postanowił przekazać mu Arystokrata. Nie było w tym nic dziwnego, bowiem Upiorni, jako rasa długowieczna, mieli zwyczaj bardzo długo przeciągać swoje działania. Tak było kiedy, tak jest i teraz. Co prawda Venefici zaczynali stanowić problem, ale póki dzieci Maximiliana nie rozrabiały za bardzo, starszy od nich Thorn nie zamierzał tracić czasu na obserwowanie ich zagrywek. Jego myśli zaprzątała w tej chwili budowa zamku, na który zdecydował się po latach mieszkania w niewielkiej jak na możliwości Vaele rezydencji. Swój wkład w decyzję miały też rozmowy z Larazironem - właśnie przez pysznienie się Vyrona Cierń w ogóle zaczął myśleć o powiększeniu siedziby. Teraz, kiedy zamierza jawnie zacząć udzielać się politycznie i gospodarczo, powinien mieć domostwo godne szlachcica. Co poniektórym należy przypomnieć, że ród Vaelów, chociaż w tej chwili okrojony, nadal liczy się na arenie.
Gdy usłyszał głos Abigail wybudzonej ze snu, odwrócił głowę w jej stronę. Mała wyglądała na lekko wystraszoną, ale nie kuliła się, co dawało nadzieję, że w przyszłości pozbędzie się strachu. Aeron będzie się starał zrobić wszystko, by dziewczynka wyrosła na silną Upiorną, zdolną ponieść dalej krew rodu.
Pochylił się ku niej i poprawił kocyk, okrywając ją szczelniej by nie zmarzła. Jeśli udało mu się uchwycić jej spojrzenie, posłał jej delikatny uśmiech.
- Dobry wieczór, księżniczko. - powiedział formalnie i wycofał się, odchylając się na siedzisko.
Wstyd było przyznać, ale mężczyzna dopiero teraz zauważył błyskające ślady na policzkach. Czyżby płakała? Gdzieś wewnątrz serca zrobiło mu się głupio, że zostawił ją samą. Porzucił. Obiecywał sobie, że będzie ją traktował lepiej niż traktowali go jego rodzice... Piękny początek, Aeronie.
Abi dała pokaz manier, bo ładnie się przedstawiła nie ignorując Amiasa, po czym zapytała o jego imię, używając formy grzecznościowej. Wróciła też jej śmiałość. Czy to za sprawą tego, że był obok?
Ostatnie słowa Poe'go były interesujące i pachniały tajemnicą. Rogacz lubił, gdy ktoś rozmawiał z nim w taki sposób - gra w odkryte karty była zwyczajnie nudna.
- Faktycznie, chyba wystarczy na dziś. - przyznał rację, patrząc w oczy swojemu rozmówcy - Nie wyganiam cię, Amiasie, możesz zostać ile chcesz. Przez wzgląd na naszą długowieczną przyjaźń, zawsze jesteś mile widziany w moim domu. - dodał i wykonał ukłon w stronę Lunatyka, po części dziękując mu też za podzielenie się plotkami - Dziękuję za zaproszenie. Z pewnością przybędę, jestem ciekaw na ile zmieniły się twoje umiejętności przez te wszystkie lata. - przejechał spojrzeniem po jego sylwetce, jakby oceniał jej budowę po czym nagle zarumienił się lekko - Jeśli pamięć mnie nie myli, ostatnim razem kiedy miałem sposobność oglądać twój występ zachwycałeś swoją... gibkością. - Upiorny zmrużył oczy i powrócił spojrzeniem do fiołkowych oczu Amiasa. Hipnotyzujących, pięknych. Jak cały ich posiadacz.Poe - 4 Luty 2019, 22:01 Amias przyglądał się rozkwitającemu uśmiechowi Arystokraty i sam w miarę mówienia coraz bardziej szczerzył swoje białe ząbki. Milczał, póki nie padły słowa o czasie i jego mocy do obdzierania rzeczywistości z ułudy w jaką ubierali ją śmiertelni. - Cóż, to chyba zależy od ilości asów, które masz w rękawie, a przypadkiem się z niego wysypały. Cóż za niezdarność! Szkoda, dla nich, że wszystkie były znakowane... - zaśmiał się nisko, patrząc na Ciernia spod byka, dając tym samym do zrozumienia, że podobne zagrywki nie są mu obce. Nie wiedział tylko jakie podejście woli Cierń, kim jest. Manipulatorem, który sprawia, że widzisz to co chcesz widzieć? Kłamcą zwracającym obce oczy w przeciwnym kierunku? A może wolał pociągać za sznurki zza kulis, posługując się monetą i inkaustem zawsze rozbudzającymi nadzieję na więcej? W każdym razie nie był nikim dobrym. Uczestnicy gry niezmiennie dzielili się jedynie na lepszych i gorszych.
Podopieczna Aerona przebudziła się, ale wydała się Amiasowi przestraszona. Być może wielka, cicha posiadłość utrzymana w ciemnej kolorystyce ją przerażała. Dzieci, a już zwłaszcza pochodzące z Krainy Luster lub Otchłani, miały bujną wyobraźnię. Sam przez lata nie lubił gabinetu ojca. W zasadzie nigdy go nie polubił. Lekko wzdrygnął się na tę myśl i skrzywił się oblizując usta, jakby zrobiło mu się w nich gorzko. Całe szczęście dziewczę przecierało jeszcze oczy. Nic tak nie denerwowało jak troska małego donosiciela o spojrzeniu topiącym kamienne serca.
Pająk podniósł się ze swego siedziska, przyłożył dłoń do piersi i zgiął się w pół, pozwalając swoim włosom opaść srebrną kaskadą. Co prawda zachwiał się odrobinę, ale nie on tu wypił najwięcej, żeby być wytykanym palcami. Przeniósł fiołkowe spojrzenie na młodą Upiorną. - Amias Vernifer. To zaszczyt poznać panienkę. - wyprostował się, lecz nie czynił dalszych anonsów. Abigail miała być damą w każdym calu, a jakoś czuł, że ujrzałby własne serce na rapierze Thorna, gdyby ją rozpuścił. Ponieważ już siedziała i on mógł usiąść, chyba że miała dalsze pytania.
Przyzwolenie Aerona miało odwrotny skutek. Wyraźnie spłoszyło Lunatyka, który uniósł dłoń w obronnym geście. - Naprawdę to doceniam, ale nie śmiałbym nadużywać twojej gościnności. - mówił opuszczając dłoń. Po raz pierwszy od dawien dawna nie wiedział, co powinien zrobić, jak się zachować! Miał tylko nadzieję, że nie przesadził z reakcją. Słowa Upiornego stanowczo, acz elegancko wypraszały go za drzwi, podczas gdy jego spojrzenie i lekki rumieniec zachęcały by został. Gdyby teraz wyszedł, jego reputacja jako osoby nieugiętej i niepokornej runęłaby jak domek z kart, dlatego dalej siedział lekko pochylony w kierunku rozmówców. - Niektórym ciężko znieść jej widok, gdy wiszę dziesięć metrów nad sceną owinięty w jedwab. - lekko się wyprężył, widząc jak ciężko Aeronowi oderwać od niego wzrok. - Jednakże nie zaniedbałem twoich nauk. Z chęcią ponownie skrzyżowałbym klingi, gdy obaj będziemy... dyspozycyjni. - musiał ugryźć się w język, nie chcąc martwić Abigail stanem Thorna. Może i się upił, ale zszedł po schodach i przyniósł ją tu, zachowując pełnię swej godności.Abi - 6 Luty 2019, 16:27 Dziewczynka uśmiechnęła się radośnie, gdy Thorn poprawił jej koc. Teraz gdy przy niej był, złe sny nie przyjdą.
W domu, gdy coś brzydkiego jej się śniło, Nana do niej mówiła i wtedy wszystko było już w porządku. Bardzo jej się podobało, to jak kuzyn ją nazywał. Księżniczka! Jak z bajki, a on jest jej księciem, z tego co zapamiętała to nawet miał białego konia. Bardzo chciała się do niego przytulić, ale się odsunął, więc uznała że nie powinna tego robić gdy ma gościa. To niegrzeczne przeszkadzać dorosłym.
Nieznajomy ukłonił się i wyglądał przy tym przepięknie! Jakby mył włosy w żelu z księżyca. Baaaardzo chciała je dotknąć. Lulu słysząc głos swojej przyjaciółki przeciągnęła się i przewróciła na drugi bok, prychając przy tym noskiem. Abi zachichotała. Miała bardzo sucho w buzi i zastanawiała się czy Caius jeszcze śpi.
- Którą mamy godzinę?- zapytała dorosłych, od spania na podłodze bolały ją troszkę plecy. Jakby była taką starszą panią która chodziła ze śmieszną laską po targu w każdą niedzielę. Wyprostowała się i rozejrzała po pomieszczeniu, chyba jeszcze w nim nie była. Był równie ładny i duży co wszystko w domu Aerona!
Nie za bardzo rozumiała o czym mówią Amias i Aeron. Coś o giętkości, występie i przyjaźni i o zostaniu na długą wieczność i klingach i podwieszaniu.
- Pan Amias będzie z nami mieszkał?- do takich wniosków doszła dziewczynka. Wiedziała, że nie ładnie się wtrącać, ale nie mogła się powstrzymać tym razem!
To wszystko brzmiało dziwnie, jakby mówili o jakimś występie w cyrku, w którym główną rolę ma człowiek guma!
Wędrowała oczkami od Aerona do Amiasa, z szerokim uśmiechem oczekując odpowiedzi.Thorn - 7 Luty 2019, 23:00 Mimo, iż rozmowa z Amiasem po tylu latach była ciekawa, Aeron poczuł się lekko znużony. Nie spał tej nocy, no i kac zaczynał lekko dawać o sobie znać. Upiorny uniósł ręce i roztarł lekko skronie, chcąc się pozbyć narastającego ćmienia. Wiedział, że ból przyjdzie tak czy siak, chlanie nigdy nie kończyło się dobrze, ale chciał odegnać na chwilę dolegliwości, żeby miło zakończyć rozmowę ze starym przyjacielem.
Abi była szalenie grzeczna, co było naprawdę dobrym znakiem na przyszłość. Szczerze powiedziawszy rogaty nie wyobrażał sobie wychowywania jej. Nie uważał się za dobrego kandydata na ojca, czy nawet kuzyna kim w rzeczywistości był, bo zwyczajnie nie potrafił zajmować się dziećmi. O czym można z nimi rozmawiać? O broni? O polityce? Z chłopcami to może jeszcze, ale na pewno nie z dziewczynkami. Może powinien zainwestować w jakieś zabawki? Lalki, misie... No i ubranka. Sukienki, bo przecież mała ma być damą w każdym calu.
Podobała mu się reakcja Poe'go. Okazał jej honory, ukłonił się z gracją, nie tyle pokazując uległość co szacunek. Mimo, że Thorn nie wymagał bicia mu czy Abigail pokłonów, Lunatyk postanowił zachować się jak przystało. Udowodnił tym, że ma takt i klasę, bo uznaje wyższość pana domu i jego rodziny.
Kiedy tylko Amias wyprostował się, Aeron skinął mu głową na znak podziękowania. Może nie powinien tego robić, ale uznał, że wypada. Mały gest, nie kosztuje go wiele, a może zostać dobrze odebrany.
Prawdę mówiąc najbardziej ciekawiło go co sam srebrnowłosy myśli o młodym Vaele. Chętnie zapytałby go o to wprost, ale nie chciał robić tego przy dziecku. Już i tak obudzili ją swoimi rozmowami.
Kiedy wszyscy wrócili na swoje miejsce Upiorny wstał i podszedł do fotela w którym usadowił dziecko. Nie wiedzieć czemu poczuł ogromną potrzebę bliskości tej niewinnej, uroczej istotki. Jeszcze nie zdawał sobie sprawy z połączenia krwi i obowiązków jakie przez to nabył, ale już instynktownie czuł, że powinien zająć się dziewczynką. Chronić ją, nawet jeśli nie ma przed czym.
Pochylił się i wziął ją na ręce, oczywiście jeśli na to pozwoliła (jeśli nie, wrócił na miejsce) po czym usiadł w swoim fotelu sadzając ją sobie na kolanach. Sięgnął po kocyk i okrył jej kolanka.
W półmroku nie widział dobrze jej twarzy, ale coś mówiło mu, że dziecko poczuło się samotne i płakało, szukając kogokolwiek w rezydencji, do kogo mogłoby się przytulić. Dlaczego tak pomyślał? Bo on kiedyś był taki sam. Pamięta te czasy jak przez mgłę, a jednak potrafi wczuć się w sytuację małej.
Przytulił ją, obejmując ją szerokimi ramionami i przyciskając do swojej piersi. Z nią na kolanach poczuł się spokojny. Jej ciepło sprawiło, że stał się jeszcze bardziej senny.
- Jest późno, księżniczko. A może powinienem powiedzieć wcześnie? Za niedługo wstanie słońce, chcesz obejrzeć wschód? Ze mną? - zapytał, odgarniając włoski z jej czoła. Miała małe różki, ale z pewnością z odpowiednią pielęgnacją wyrosną na jej chlubę. Krew Vaele przenosiła ze sobą mocny gen wzrostu rogów, dlatego też wszyscy członkowie rodu mogli poszczycić się imponującym porożem. Ona też kiedyś będzie miała się czym chwalić.
Aeron podniósł oczy na Lunatyka, kiedy ten uniósł dłoń i odmówił pozostania w rezydencji. Zmrużył je lekko i posłał mu uśmiech, mówiący wszystko. Rozmowa z Pająkiem była frapująca, ale już chyba czas, żeby powoli kierował się ku wyjściu. Zmęczony Upiorny, to zły Upiorny a Cierń był już znużony.
- Wiesz, że zawsze ceniłem sztukę. Nie tylko wojenną. - powiedział patrząc z góry na siedzącą mu na kolanach Abi i unosząc dłoń, by przesunąć palcami po jej włoskach - Z chęcią obejrzę występ i ocenię, czy należę do tej większości. - dodał i spojrzał na mężczyznę - Uważaj tylko, by nie spaść. Nie chciałbym zdrapywać cię z podłogi. - posłał mu uśmiech - A propozycję sparingu przyjmuję, ale w stosownym czasie. - dodał ze śmiechem.
Abigail jeszcze nie wszystko rozumiała i jej pytania były rozczulające. Kiedy zadała kolejne, zaśmiał się szczerze i uścisnął dziecko, przytulając jej wątłe ciało.
- Nie, księżniczko, pan Amias nie będzie z nami mieszkał. Ale będzie nas odwiedzał. - wyjaśnił nachylając się ku niej - A jeśli go ładnie poprosisz... kto wie, może zostanie jednym z twoich rycerzy? - spojrzał na Lunatyka spod półprzymkniętych oczu i wyszczerzył zęby, ciekaw jego odpowiedzi - W lśniącej zbroi będzie mu do twarzy, prawda?
Mimo zmęczenia, nie mógł odpuścić. Przecież uwielbiał bawić się słowami i wpędzać nimi innych w zakłopotanie.Poe - 13 Luty 2019, 19:01 Na skinięcie głową uśmiechnął się jadowicie. W jego spojrzeniu próżno było szukać pokory. Amias tańczył jak mu grano i nie wydawał się skrępowany w towarzystwie dwójki Upiornych. Wszak lubił być w centrum uwagi, nawet jeśli miałaby obrócić się przeciwko niemu.
Aeron biorący dziewczynkę na kolana, odrobinę go zaskoczył. Dziewczynka nie wyglądała jakby potrzebowała nieskończonych wyrazów czułości. Nawet jeśli płakała przed snem, nie żaliła się i nie uskarżała na nic. Może to stary wyga tym razem potrzebował przytulenia się? Uroczy widok, zupełnie odmienny od Aerona w deszczu, umorusanego rozmiękłym błotem i raz za razem napierającego obnażonym ostrzem.
Scenariusz zawsze był podobny. Gdy po raz kolejny dostawał wciry od Aerona, a ten obracał się plecami by odejść, rzucał mu kolejne wyzwanie. Wypominał słabość, przywoływał plotki. Vaele był spokojny, opanowany i rozumny, ale tylko w towarzystwie innych Upiornych. Czasem go nosiło i zachowywał się jak dzikie zwierze. Gorzej, gdy naprawdę miał dość. Wtedy po prostu wyszarpywał mu broń swą przeklętą mocą i pouczał, by Lunatyk przestał się wygłupiać. Żadnej frajdy!
Szczęśliwi czasu nie liczą. W zasadzie dopiero po pytaniu Abigail, Amias zorientował się, że słońce powoli wychodzi naprzeciw uciekającemu księżycowi. Świtało, a szarość poranka przypomniała mu jak bardzo potrzebuje wypoczynku. - Nie będziesz musiał, zapewniam. - machnął ręką zobojętniale. - Może nie rozciągają siatki nad sceną, ale mam inne, skuteczniejsze środki bezpieczeństwa. - odparł spokojnie. Słyszał to już nie raz, ale co to by był za show gdyby widzowie nie czuli tego samego dreszczyku co ty?
Pytanie Abigail wywołało u Lunatyka niemałą wesołość. Parsknął cicho pod nosem, zakrywając usta dłonią, a drugą ocierał łzę rozbawienia. - Żeby panienka czasem nie wykrakała... - powiedział i wziął głęboki oddech, by się uspokoić. Odchylił się w fotelu, krzyżując z spojrzenie z Aeronem. - Pod warunkiem, że starczy jej na wszystkie osiem nóg. - odgryzł się. - Aczkolwiek wielce schlebia mi bycie porównywanym do rycerza. Wszak odznaczają się tyloma cnotami! - dodał z przekąsem, kreśląc zawijasy na oparciu. - Zakładając, że jednak myślisz o tym poważnie.... co panienka sądzi o byciu arbitrem przyszłego pojedynku? Wówczas sama mogłabyś zdecydować, czy w istocie jestem godzien miana rycerza. Oczywiście, jeśli tak brutalne sceny nie straszne są delikatnemu sercu. - nagle zwrócił się do Abigail, by zaraz samemu pokazać ząbki.
Cudem tłumił ziewnięcia, ale nie było mowy, by wycofał się teraz. Już szybciej zaśnie tutaj, w tym fotelu, przerzucając się z Vaele kolejnymi pięknie ukutymi wyrażeniami.Abi - 20 Luty 2019, 20:42 Abi była już dużą dziewczynką! Nie jakimś dzidziusiem. Mimo to dała się wziąć na ręce, z szerokim uśmiechem na buzi. Nana nigdy nie pozwalała jej siadać sobie na kolanach, więc tym bardziej cieszyła się z tego faktu teraz! Z racji, że dopiero co się obudziła, było jej trochę chłodno, więc podziękowała za kocyk.
Wtuliła się w kuzyna z cichym westchnieniem. Nie była już śpiąca, ale jak tak z nim siedziała to było jej tak fajniutko. Czuła się troszkę jak… w domu!
- Tak! Bardzo chętnie!- cmoknęła kuzyna w policzek. Nie była pewna czy wolno jej było, ale Nanie zawsze tak dziękowała. Bardzo polubiła Aerona, nigdy nie widziała wschodu słońca więc tym bardziej się podekscytowała!
Bardzo lubiła być głaskana po głowie, więc siedziała wtedy cichutko i zamknęła oczka. Poza tym nie wiedziała o czym dorośli mówią. Sztuka? To pojęcie kojarzyło jej się tylko z określeniem miary. Jak chodziła z Naną na targ to ta czasem kupowała na przykład, 5 sztuk pomarańczy, 1 sztukę kurczaka. W zależności od tego czy miały akurat pieniążki, to kupowały dużo albo mało! Bo wszystko miało całkiem inne ceny. Owoce były droższe niż takie ziemniaki, albo papryka była droższa od ryżu. Nana jej tłumaczyła, że to dlatego iż każda z tych rzeczy jest pozyskiwana inaczej, jedne rosną dłużej od innych i potrzebują innej opieki!
Spadanie i zdrapywanie kogoś z podłogi, nie brzmiało fajnie. Raczej boleśnie, dziewczynka więc spoglądała na mężczyzn zdziwionymi oczkami. Dorośli są dziwni jak mało kto! Można by pomyśleć, że mają taki swój własny świat i rozumowanie. Ciekawe czy ich mózgi też są jakieś inne, skoro inaczej rozumują.
Sparing? Nie znała tego słowa, brzmiało dla niej bardzo obco.
Trochę było jej przykro, słysząc że Pan Amias z nimi nie zamieszka, ale odwiedziny były również satysfakcjonujące!
Wyobraziła sobie Pana Amiasa w srebrnej, lśniącej zbroi. Siedzącego na koniu. Akurat zdejmował hełm, bo było za gorąco! Potrząsnął głową i jego srebrne włosy, rozlały się na zbroję! Była przekonana, że gdyby Pan Amias sprzedawał wtedy cokolwiek, nawet wykałaczki to każdy by je kupił!
- Tak! Bardzo bym chciała. Uważam, że byłoby Panu bardzo dobrze w pięknej zbroi. Piękne rzeczy lubią pięknych ludzi! A pięknych ludzi lubią inni ludzie!- potrząsnęła główką, jakby chcąc dodać mocy temu co właśnie powiedziała. Lulu słysząc jak jej mała przyjaciółka się ekscytuje, obudziła się i leniwie ziewnęła.
Jej buźka wyraziła jasne niezadowolenie, gdy usłyszała o pojedynku.
- Nie wolno się bić. Celowe robienie sobie krzywdy jest przykre! To boli wszystkich, mnie też! - bardzo, bardzo, bardzo nie lubiła jak ktoś się bił.
- Nie wolno robić innym tego, czego my byśmy nie chcieli by ktoś nam to robił!- ustka wygięły jej się w podkówkę. Bardzo nie podobało jej się, że Aeron i Pan Amias chcą się bić. Po co chcą to robić?Thorn - 22 Luty 2019, 00:21 Ciepło Abigail działało na niego kojąco i usypiająco. Specyficzny zapach dziecka mieszał się z wonią samego Aerona, przez co rogaty czuł się prawie jak kiedyś, kiedy pozwalał sobie przesiadywać w gabinecie dziadka. Bardzo lubił grzebać w jego szufladach, podkradał mu pachnidła i przeróżne specyfiki, których tamten używał do zamaskowania męskiego zapachu. Bo przecież naturalnym jest, że każdy się poci, prawda?
Trzymając dziewczynkę na kolanach i przyglądając się Amiasowi czuł się panem sytuacji. Ukrywał zmęczenie i spowolnione ruchy za ciałem Abi, sam miał jednak czas by posyłać Lunatykowi leniwe uśmiechy i oceniać jego postawę.
Wszystko co zrobił i nadal robił, było zamierzone i było swoistym elementem Gry, którą młody Vaele tak ukochał i nieustannie brał w niej udział. Czy nie tak właśnie wyglądało życie każdego Arystokraty? Gra półsłówek, pozornie nieważnych gestów, uśmiechów. Nawet oddech się liczył.
Kiedy dziecko zgodziło się na jego propozycję, Aeron przytulił je mocno, przykładając usta do jej zaróżowionego policzka. Złożył na jej gładkiej skórze przelotny pocałunek, niewinny, braterski. Czemu więc gdy ją całował, jego spojrzenie uciekło ku Pająkowi a usta rozszerzyły się w drapieżnym uśmiechu?
Co chciał tym pokazać - to już zależało od interpretacji Poe'go. Cierń był na swoich włościach, Abi była jego podopieczną. Jego teren, jego zasady. A Gra toczy się dalej.
Zmęczenie sprawiało, że powoli zaczynał czuć irytację. Lekkie zniecierpliwienie malowało na jego licu pojedynczą bruzdę umiejscowioną między brwiami. I o ile początkowo była ona wywoływana celowo, tak teraz wryła się w twarz Upiornego jak niechciana rysa na kamiennej twarzy posągu. Spojrzenie rogatego stało się przez to twardsze.
Mimo to, kiedy Lunatyk wybuchnął śmiechem, również i Aeron wyszczerzył zęby. Abi przystała na pomysł, co dodatkowo go uradowało.
- Co tylko zechcesz, księżniczko. - powiedział cicho wprost do ucha dziecka i połaskotał ją lekko po boku. Była rozkoszna a on zaczynał dopiero pojmować, że to niewinne dziecko, mogło zapełnić wielką, ziejącą mrokiem lukę w jego życiu.
Może właśnie jej potrzebował i szukał instynktownie przez tyle lat? Czułego dziecka, które nie rozumie czym jest kłamstwo i jaką ma wagę, mówi wszystko co mu przyjdzie do głowy zaskakując szczerością.
Może potrzebował miłości. Czystej, bez skaz. Prawdziwej.
Słysząc reakcję Abi na propozycję Amiasa zmarszczył lekko brwi i spojrzał na nią z góry. Dzisiaj był zbyt zmęczony by tłumaczyć dziecku czym jest pojedynek i na czym polega sędziowanie mu. Najwidoczniej rogata nie życzyła sobie przemocy, nawet jeśli była ona wpisana w dziedzinę sportu.
Westchnął tylko i uśmiechnął się łagodnie, głaszcząc ją po włoskach. Słodka kruszynka. Trzeba będzie sprawić, by jej słodycz nie przemieniła się w naiwność.
- Oczywiście, masz rację Abigail. - powiedział ale przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu, który mówił coś zupełnie innego - Na twoim dworze, księżniczko, nikt nie będzie robił drugiemu krzywdy bez twojej zgody.
Nie bez przyczyny cały czas tytułował ją w jeden i ten sam sposób. Chciał by w umyśle dziewczynki miano to wyryło się mocno niczym imię. Tak jak lata temu w głowie Aerona zakorzeniło się słowo "Bękart", tak w jej główce ma królować słowo "Księżniczka". Bo tym dla niego była i już on zadba, by całe jej życie przebiegało w iście książęcych wygodach.
- Innym razem, Amiasie. - powiedział podnosząc na niego spojrzenie tęczowych oczu - Będę wyczekiwał dnia naszej próby. Po tylu latach... jestem ciekaw, jak to wszystko się potoczy. - dodał i skłonił się lekko, na znak szacunku ale już po chwili jego twarz stężała - Czas już na ciebie, drogi przyjacielu, chyba, że faktycznie chcesz skorzystać z tego, co cię tak zdziwiło, mianowicie z gościny w mym domu.
Przez chwilę, siedząc w zwykłym fotelu i z dzieckiem na kolanach, wyglądał jak władca zasiadający na tronie, patrzący z wyższością na poddanego, któremu łaskawie udzielił audiencji. Nie odezwał się już ani słowem, ale w jego oczach Poe mógł dostrzec nieznoszący sprzeciwu, aczkolwiek kulturalny nakaz opuszczenia rezydencji.
Dosyć Gry na dziś. Książę Kłamstw jest nią znużony.Poe - 22 Luty 2019, 10:16 Aeron brał Grę na poważnie i nikomu by nie przepuścił braku udziału w niej, ale dziś zachowywał się po prostu dziwacznie, żeby nie powiedzieć sugestywnie. Pocałunek, którym obdarował Abigail może i był niewinny, ale uśmiech już nie. - Zamierzasz odbudować ród? - wypalił, zakładając nogę na nogę. Nigdy nie potrafił bawić się w to zbyt długo. Te wszystkie tabu, którymi była obostrzona Gra, zwyczajnie go nudziły. Może Aeron cierpi na rodzaj kompleksu niższości? Mówiono o nim bękart, ale gdy rodzina staje się wystarczająco silna i wpływowa, podobne słowa cichną. Uznania pochodzeniem już nie zdobędzie, ale pozostawał wachlarz innych możliwości.
Uśmiechnął się do Abigail - Dla przyjemności panienki jestem gotów ją przywdziać. - wymruczał nisko, mile połechtany komplementem, lecz słowo "dziękuję" nie przecisnęło się przez jego gardło. Jakby dla podkreślenia swoich walorów, odrzucił srebrne włosy do tyłu.
Zachichotał słysząc sprzeciw młodej damy, lecz zaraz spoważniał i a na pięknej twarzy uwidoczniła się zaduma. - Szkoda, że wszyscy tak nie myślą. Wtedy świat byłby mi milszy. - dodał tęsknie.
- Skoro tak sobie życzysz. - wzruszył ramionami. - Nic nie ucieknie, chyba że ktoś dopadnie mnie wcześniej. - posłał mu blady uśmiech i wstał z fotela. - Nie, Aeronie. Widzę, że jesteś już znużony, a to nie ja powinienem wystawać nad łóżkiem, gdy oddasz się objęcia Morfeusza. Oczywiście przysłowiowo. - mówił wygładzając ubranie i poprawiając kołnierzyk. Lekko przechylił głowę w bok, badawczo przyglądając się przyjacielowi z dawnych lat, po czym wyprostował się i nabrał powietrza w płuca. - Niech wam się wiedzie. Do następnego spotkania, Abigail, Aeronie. - lekko skłonił się wymawiając ich imiona, po czym zwyczajnie zniknął.
[Z/T]Abi - 27 Luty 2019, 23:40 Siedzenie na kolanach u Aerona, okazało się bardzo miłe! Było to całkiem inne, niż siedzenie obok niego na fotelu. Tak jakby widziała trochę pewniej i czuła się ważniejsza! Jakby była już większa i mogła na równi z nimi rozmawiać!
Abi nie była głupiutka! Wiedziała, że jest dzieckiem i siedzenie na kolankach tego nie zmieni. Ale fajnie było tak sobie powyobrażać, że jest starsza i może rozmawiać z dorosłymi jak to oni robią!
Uśmieszek nie schodził jej z buźki. Lulu parsknęła i podniosła pupę z podłogi i jeszcze raz się przeciągnęła i ziewnęła, by następnie merdając ogonkiem podejść powolutku do Pana Amiasa. Abigail obserwowała ją uważnie, bo nie chciała by jej przyjaciółka narozrabiała. Byłoby bardzo niefajnie, a Anduś powiedział że jest teraz odpowiedzialna za Lulu, więc musi ją pilnować!
Jeśli to było możliwe, to gdy Aeron dał jej całusa, stała się jeszcze weselsza! Lubiła buziaki, na równi z głaskaniem włosów i robieniem fortów w błocie!
Zachichotała, była bardzo wrażliwa na łaskotki, a kuzyn to wykorzystywał! W szpitalu też tak robił! Śmiejąc się, pogroziła mu palcem, usilnie próbując zrobić przy tym poważną minę.
Kompletnie nie zrozumiała o co chodziło Panu Amiasowi z odbudowaniem rodu. Coś się zawaliło i trzeba to odbudować? Ale przecież ród to rodzina. Jak można ją odbudować? Przecież to nie budynek!
Naprawdę chciała zobaczyć nowego znajomego w srebrnej zbroi. Może by się razem wtedy pobawili w zamek? Zawsze chciała to zrobić z dziećmi z targu, ale Nana jej nie pozwalała bo gdy Abi się zapominała, to było za duże ryzyko, że kapturek jej spadnie i wszyscy zobaczą jej rogi.
Bardzo była zadowolona, słysząc że tutaj nikt nie będzie robił sobie krzywdy. Kiwnęła główką, a zadowolenie było szczerze wymalowane na jej buźce. Tak właśnie powinno być!
Było jej trochę smutno, że Pan Amias musiał już iść. Polubiła go i chętnie by z nim trochę jeszcze pogawędziła! I pokazała mu piękny ogród!
- Będę wyczekiwać naszego następnego spotkania!- użyła sformułowania które usłyszała już kilka razy od dorosłych. Uznała, że ładnie brzmi. Tak dorośle.Gawain Keer - 28 Luty 2019, 00:07 Powoli świtało, więc nadszedł czas na dostarczenie poczty, która nie wymagała pokwitowań czy opłaty za przesyłkę. Młody Dachowiec, jak to kot, bez problemu trafiał pod odpowiednie drzwi. Zresztą nie trzeba było długo szukać posiadłości znanego Vaele. Przypominająca miniaturowe, ponure zamczysko znacząco wyróżniała się na tle siedzib innych możnych.
Chłopaczyna nie stukał we frontowe drzwi. Te były przeznaczone dla gości, on natomiast był zaledwie listonoszem. Korespondencja zawsze trafiała w ręce Aldena, który budził w nim pierwotne instynkty. Miał w sobie coś ptasiego. Te ruchy głowy, czujne spojrzenie i wiele znacząca małomówność zachęcały zarówno do pogoni, jak i ucieczki. Jakimś dziwnym i niewytłumaczalnym zrządzeniem losu zawsze wybierał drugą opcję.
Zakołatał i odczekał chwilę, a po chwili znajomy z widzenia czerwonowłosy lokaj otworzył drzwi. Słowo poczta, wciśnięcie koperty, uchylenie czapki i tyle go widział.
Sz.P. Aeron Vaele
Szacowny przyjacielu,
piszę, żywiąc nadzieję, iż ten list zastał Cię w dobrym zdrowiu i humorze.
Chciałbym upewnić się, że zaproszenie, które z powodzeniem zostało mi przekazane, jest rzeczą jak najbardziej realną i nasze przybycie nie zakłóci spokoju Twego domostwa. Wiedząc, iż spodziewasz się gościć nie trzy, a dwie osoby, pozwól mi przybliżyć Ci sylwetkę nieznajomego.
Cosiek, lecz proszę zwij go Kogitsunemaru, jest żwawym chłopcem o niepowtarzalnym uroku i ośmielę się stwierdzić, że zdobędzie Twoją pełną uwagę, gdy ujrzysz go na własne oczy.
Ambrozje Caiusa, o których słyszałem wiele dobrego, okraszone znakomitymi przyprawami mogłyby nie przypaść mu do gustu, stąd moja pokorna prośba aby ten gust uszanować. Zabieram go ze sobą, wierząc, że nasze spotkanie będzie dla niego nie tyle przygodą, co wartościową nauką.
Pokojówka natomiast przykuła moją uwagę, gdy doszły mnie słuchy o jej umiłowaniu do roślin i hodowli kryształowych róż. Nieskromnie korzystając z okazji, chciałbym obejrzeć owe kwiaty oraz osobiście powinszować Biance wymagającego wielkiego kunsztu dokonania.
Gdy nadejdzie pora spotkania, pojawimy się, ale na ten czas będziemy wyczekiwali Twej odpowiedzi z niemałą podnietą.
Thorn - 28 Luty 2019, 22:30 Gdy Amias zadał niegrzeczne, dosadne pytanie, którego nie powinien wypowiadać na głos w takiej sytacji, przy Abigail, Aeron posłał mu groźne spojrzenie. Nietaktowne zachowanie Pająka świadczyło o tym, że naprawdę powinien już wyjść.
Odsunął się od dziecka i spojrzał na niego z wyższością. Mimo, iż był zmęczony i lekko już, ale nadal pijany, wyglądał teraz wyjątkowo władczo.
- Może, któż wie. - powiedział przyglądając mu się długo - Ród Vaele jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Miej się więc na baczności i uważaj, z kim zawierasz sojusze, Amiasie. - dodał z kamienną twarzą - Cenię ciebie jako swojego przyjaciela, ale nie zawaham się, jeśli zaczniesz... prowadzić podwójną grę. Nie daj mi nigdy pretekstu. - dodał i na koniec posłał mu nieco wymuszony uśmiech.
Nie groził mu, naprawdę bardzo go lubił, mimo że ich znajomość usiana była zarówno miłymi chwilami jak i przykrościami. Pająk był trudny z charakteru, ale może właśnie dlatego tak pociągał Aerona. Upiorny miał słabość do istot, które były według niego interesujące.
Pożegnanie było formalne i bardzo spodobało się Arystokracie. Co jak co, ale Poe miał klasę. Nawet jeśli strzelił w rozmowie jakąś gafę, oddalał się z godnością i zachowując wszelkie zasady dobrego wychowania. Aeron czasami zastanawiał się, gdzie Lunatyk nabrał dworskiej ogłady, ale nigdy nie miał okazji zapytać o to wprost. Nie znał całej historii błekitnokrwistego, co tamten porabiał po szkoleniu w wojsku, gdzie zaniosła go ta jego przeklęta teleportacja.
Był też bardzo zadowolony z małej Abi, bo dziewczynka była bardzo grzeczna. Przestawał żałować, że postanowił się niż zając - może nie będzie to aż tak trudne jak mu się wydawało? Czas pokaże.
- Wszystkiego dobrego, Amiasie. - powiedział szczerze i posłał mu serdeczny, ale nieco zmęczony uśmiech - Do następnego spotkania, jeśli nie wcześniej, to na twoim pokazie. - skłonił się jak przystało i pożegnał Lunatyka.
Dziecko zaskoczyło go zwrotem które użyło na koniec spotkania, tuż przed teleportacją Amiasa. Thorn spojrzał na dziewczynkę i przez chwilę po prostu patrzył w milczeniu. Gdy Poe zniknął Arystokrata lekko dźgnął Abi w bok.
- To jak? Obejrzymy razem wschód? - zapytał, wtulając się w małą i chłonąc jej dziecięcy zapach, który koił jego zszargane nerwy i przywodził na myśl jego własne dzieciństwo. Czasy, kiedy wszystko było łatwiejsze mimo bólu, który sprawiał mu jego dziadek.
Aeron westchnął zamykając na chwilę oczy i układając głowę na jej ramieniu.
- Książę jest bardzo zmęczony, dlatego jeśli tylko pozwolisz, księżniczko, udam się po wspólnym oglądaniu wschodu na spoczynek. Muszę chwilę pospać. - powiedział cicho po czym uniósł głowę i jedną ręką roztarł oczy - Jeśli chcesz, możesz zabrać swojego psiaka i pobawić się w ogrodzie z Bianką, ale mam wrażenie, że ty też jesteś troszkę zmęczona, prawda? Przepraszam, że cię zostawiłem. - wtulił się w nią, chowając twarz w jej włoskach - To nie powtórzy się nigdy więcej. Już nigdy nie będziesz sama. Obiecuję.
W międzyczasie Alden odebrał pocztę, wśród której znajdował się list zaadresowany bezpośrednio do Thorna, w ciemnej kopercie. Kamerdyner przyglądał się długo temu jednemu, ale w końcu postanowił zanieść go swojemu panu. Cokolwiek to nie było, Arystokrata będzie wiedział co z tym zrobić. W końcu to jego pełne imię i nazwisko widniało na wierzchu przesyłki.Abi - 1 Marzec 2019, 21:38 Była tylko dzieckiem, ale wiadome nie od dziś jest, że dzieci mają dobry instynkt. Tak było i tym razem. Mimo, że Abigail niewiele rozumiała z tematyki rozmowy dorosłych, to wyczuła od razu jak atmosfera się zmieniła, po dziwnym pytaniu Pana Amiasa.
Aeron cały się spiął i się od niej odsunął!Zmartwiła się tym bardzo. Nie dość, że mówili o biciu się to przez dziwny temat o naprawianiu rodziny się zdenerwował. Nie wiedziała jak ich pogodzić i czy wolno jej się wtrącać. Nana nie mówiła jej nigdy o takich sytuacjach, nie była przygotowana na coś takiego…
Wiedziała jedynie, że podwójna gra jest czymś niedobrym. To jest taka sytuacja gdy mówisz komuś coś, a innemu komuś coś ale innego i przez to te dwie osoby się nie lubią. Czyli dzieje się naprawdę coś niefajnego…
-Tak! Chodźmy! A potem się położysz, a ja Ci opowiem bajkę i się prześpisz. A wtedy ja i Pan Caius zrobimy Ci coś dobrego do jedzenia.- odpowiedziała radośnie. Nie była pewna czy Pan Caius się zgodzi, ale wydawało jej się to miłą wizją. Ludzie lubią przecież robić miłe rzeczy i jak innym jest miło. Dziewczynka pogłaskała go po włosach, gdy oparł się o jej drobne ramię.
- Musisz być bardzo zmęczony. Może pójdź spać od razu? I wtedy razem zobaczymy zachód?- nie chciała by robił coś jeśli nie chce i jest za bardzo zmęczony.
- Przed nami dużo wschodów słońca, zdążymy ich obejrzeć razem duuuużo- uśmiechnęła się do niego, kiwając główką. Naprawdę tak myślała.
- Jestem dużą dziewczynką, nie musisz się o mnie książę martwić! Pan Caius, Pan Alden i Bianka byli dla mnie wspaniali! Pan Caius nosił mnie na barana i był ze mną w ogrodzie. Są bardzo fajni!- głaskała go po głowie, wracając myślami do dnia wczorajszego. Dużo się działo, dużo się zmieniło, ale dzisiaj czuła się dobrze. Gdy Aeron był przy niej czuła się spokojniej. Czuła, że przy nim koszmary już nie wrócą!
- Teraz mam was, a wy mnie. Nikt nie będzie sam.- mówiła teraz ciszej. Odnosiła wrażenie, że książę jest bliski zaśnięcia. Nie miała nic przeciwko. Sama poczuła się senna, gdy tak do niego mówiła. Lulu chodziła po pokoju i węszyła, za oknem ćwierkały ptaszki i wznosiło się senne słoneczko.
Było jej teraz naprawdę fajnie.