Anonymous - 13 Luty 2013, 21:43 Odpowiedzi i zachowania dwójki nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. Przyglądał im się jeszcze chwilę znużonym spojrzeniem, po czym powstał i stracił zainteresowanie przypadkiem. Niewdzięcznicy. Samotny wojownik próbował pomóc parce, a co otrzymał w zamian? Niewdzięczność i ignorancję. Ale skoro byli tacy twardzi, to niech sobie radzą sami. Może wkrótce pożałują swojej decyzji, kiedy będą na krawędzi śmierci, bo byli zbyt dumni, by zaakceptować pomoc. Slath jednak nie za bardzo się nimi przejął. Właściwie to nie tyle chęć pomocy go do nich przyciągnęła, co ciekawość. Okazali się jednak nudnym dla niego zjawiskiem, więc nie zostało mu nic innego, jak pójść swoją drogą.
- Wielka szkoda. Kolejni, którzy nie są w stanie zapewnić ani momentu rozrywki… - powiedział ciszej, jakby do siebie, ale słowa mogły być bez problemów usłyszane przez nich. Wprawne ucho mogło wyłapać w tych słowach delikatny smutek. Poluzował powolnym ruchem krawat pod szyją. Był zdania, że nie potrzebował nikogo innego by żyć tak, jak chciał, ale nie było to do końca prawdą. Tak naprawdę, swoje najlepsze chwile spędził właśnie u boku innych, chociaż nie zdawał sobie z tego sprawy. Przez myśl przeszło mu jeszcze, czy jakby spotkał ich w innych okolicznościach… czy zdołaliby spełnić wtedy jego oczekiwania? Szczerze w to wątpił i miał nadzieję, że ich drogi już nigdy się nie zejdą.
Ruszył powolnym krokiem w drugim kierunku, zostawiając ich w objęciach losu. Przez chwilę miał nadzieję, że spotkanie to nie było przypadkowe i okaże się początkiem czegoś większego… tymczasem – kolejne rozczarowanie. Coraz częściej przekonał się o tym, że nie pasuje do żadnego ze światów, a jedyne, co trzyma go przy życiu, to przyjemność, którą czerpał z walki z innymi.
[z/t]Anonymous - 13 Luty 2013, 22:04 Ciekawiło mnie w sumie do jakiej konwersacji dojdzie między tą dwójką. Ale po krótkim czasie nie spodziewałem się, że aż do takiej. No nie, to chyba jakieś żarty, prawda? Ale cóż mogłem poradzić w tej sytuacji, nie zamierzałem się wtrącać, bo najmniej miałem tutaj do gadania. Machnął tylko głową słysząc wypowiedziane słowa Light, bo po co odpychać każdą możliwą osobę i ustanawiać ją jako zagrożenie? Czyżby może jednak ten szermierz, przerażał? A może właśnie to słowa które wypowiedział uraziły jej dumę? Nie każdy może podchodzić, by niepotrzebne słowa po prostu zignorować bez zbędnego komentarza. Odprowadziłem wzrokiem odchodzącego osobnika i skierowałem z uwagą na moją rozmówczyni.
- Przywiązany?
Zerknąłem uważnie na ciuchy które miałem przy sobie odłożone na bok, podniosłem wyżej brwi. Zastanawiam się, czy dobrze zrozumiałem. No bo chyba tak? Wróciłem więc spojrzeniem do niej, a mój wyraz twarzy miałem wymalowany niezrozumieniem, pomimo zasłoniętych ust bandażami.
- Przecież to są tylko zwykłe ciuchy, nie przesadzasz może Panienko? Czy jednak dla zwykłych istot ma to jakieś dziwne mentalne znaczenie? Jeśli tak, wolałbym się o tym dowiedzieć, zdarzyło mi się już niewiedzą urazić.
W czasie jej opatrywania, w żaden sposób nie zamierzałem jej przeszkadzać, w tym czasie odsunąłem bandaże niżej, do szyi by póki co nie zakrywały niepotrzebnie tego miejsca. Zmarszczyłem uważnie brwi gdy zaczęła badać moje kości, w końcu odczuwałem jakieś nieprzyjemności, choć nie tak mocno odczuwalne. Za cholerę nie znałem się ani trochę na medycynie, więc mogłem tylko liczyć, że wie co robi. Drugą zdrową nogę, zgiąłem w kolanie, by miała więcej miejsca, dla tej wyprostowanej. Kość jak nic, była złamana z delikatnymi pęknięciami po bokach. Widać, że uderzenie przyjął dosyć porządnie, zapewne nawet znajdzie się już niezły siniak na skórze.Anonymous - 14 Luty 2013, 00:51 Dziewczyna po zbadaniu całej kości na chwilę się wyprostowała i wypuściła głośno powietrze z płuc.
-Złamana, no cóż nieźle się teraz dziewczyno pomęczysz.
Mówiła spokojnie do siebie, jednak w jej głosie było słychać lekkie zdenerwowanie. Zwróciła głowę w kierunku mężczyzny przekrzywiając ją trochę w prawą stronę.
-Nie do ubrań, tylko to ich kociej właścicielki. Gdyby była dla ciebie nikim raczej nie targał być ze sobą jej ubrań. Właśnie, przecież jeszcze się nie znamy, mów mi Light, miło mi jestem zielarką mieszkającą w pobliżu.
Powiedziała to, jednocześnie wyciągając przyjaźnie dłoń w stronę czarnowłosego. Raczej wypadało się przedstawić, skoro już trochę czasu spędzili razem. Jeśli uścisnął jej dłoń to zwyczajnie z uśmiechem wróciła by do poprzedniej pozycji nachylając się nad jego nogą by ją uleczyć.
Cóż nie było to łatwe i na pewno nie skutecznie w 100% jednak była to jedyna możliwość jaką posiadali. Lunatyczka położyła delikatnie na złamanym miejscu obie swoje dłonie po czym zamykając oczy skupiła się mocno. Po paru minutach z ziemi wypłynęło trochę wody, która zaczęła się formować w cienką niteczkę i wchodzić pod skórę na nodze mężczyzny. Prawdopodobnie każdy normalny człowiek poczuł by przeszywający ból w nodze, lecz nie wiadomo jak zareaguje na to cień. Mimo wszystko dziewczyna i tak kontynuowała by leczenie, nie zwracając uwagi nawet na pot ściekający z jej czoła ze zmęczenia. Po jakiś 8 minutach Kruk mógł poczuć ciepłą ciecz spływającą po jego nodze. To była piękna, błękitna, legendarna krew lunatyków. Lili trochę nadużyła swojej mocy i parę żyłek na jej rękach pękło. Jednak już po chwili odsunęła ręce kładąc je na kolanach, by zasłonić swoje rany i oddychała głęboko.
-Nie przemęczaj się jeszcze, tylko usztywniłam kość, bo nie jestem w stanie całkowicie jej wyleczyć.
Powiedziała to spokojnie patrząc się na coraz bardziej zachmurzone niebo.
-Chyba będzie padać.
Powiedziała zamyślona, bardziej do siebie. Cóż, wpadła w zamyślenie, co zdarzało jej się nadzwyczaj często i nie było u niej czymś nadzwyczajny,Anonymous - 14 Luty 2013, 11:56 Na słowo "Złamana" podniosłem tylko brew w pytającym wyrazie twarzy. Dlaczego? Bo nie bardzo rozumiałem, anatomia była mi tak szeroko nieznana, że nawet nie do końca wiedziałem, czy mówi o tym co sądzę. Więc co zrobiłem? Zignorowałem moje zastanowienie w tej kwestii i pozwoliłem jej działać dalej, choć zamiast tego mogłem usłyszeć dalsze, niezrozumiałe dla mnie wypowiedzi. Zerknąłem ponownie na kupkę ubrań i zaraz ponownie na moją rozmówczynie.
- Eh? Czy Ty nie przesadzasz? Masz na myśli, że biorąc jej ciuchy, stałem się jej jakimś podwładnym taszczącym bagaże? Wypraszam sobie, Panienko.
Było widać w moim spojrzeniu lekkie oburzenie, no bo co ona sobie myślała? Zresztą nadal nie rozumiem tej wymówki, mogłaby po prostu powiedzieć, że ich nie potrzebuje, prawda? A zamiast tego gada jakieś wymysły nie wiadomo skąd wzięte.
- Nazywają mnie Kruk, po prostu. Ja jestem...
Rozejrzałem się na pewien moment na boki, jakbym się zastanawiał czy aby z pewnością będzie trafne, to co powiem.
- Nowy... W tych okolicach. Można uznać, że na wycieczce.
Zerknąłem teraz uważnie na wyłonioną od niej dłoń, nie wiedząc jak przez chwile mam zareagować. Dachowiec raczej był zdziwiony jak zareagowałem na jej wystawioną dłoń, więc może teraz powinienem bardziej odpowiednio? Wystawiłem swoją rękę patrząc na jej dłoń, bez uścisku bo nie wiedziałem co powinienem zrobić. Opuszki palców tylko co najwyżej postukały do jej wewnętrznej dłoni, którą zapewne i tak zaraz zabrała.
- Nie sądziłam, że są sposoby naprawia zepsutych nóg, bez używania dziwnych środków czy maszyn.
Skomentowałem to krótko i po chwili zmarszczyłem brwi. Poczułem coś, co zamiast bólu, wytworzyło mi coś w rodzaju zdenerwowania. Tak jakby "zachowanie" nogi było dla mnie denerwujące. Z tego też powodu nie mogłem na niczym innym się skupić, do póki nie przestała. Dopiero gdy zakończyła, zwróciłem uwagę na jej dłonie.
- Mam sporo bandaży, na wypływającą krew zwykle idealne. Nie chce Panienka Light?
Gdy powiedziała że będzie padać, natychmiast się ocknąłem i zajrzałem do zabranych w kupce rzeczy. Wręczyłem jej własny parasol, jak i sztylet który rzuciła na samym początku.
- Twoje rzeczy również wziąłem. Tylko nie gadaj, że zaraz coś dla Ciebie znaczę i jestem jakimś cholera wie czym, bo wziąłem twoje rzeczy ze sobą.
Ciekawe czy to właśnie nie wyglądało komicznie? Przynajmniej dla mnie było to dziwne, mam nadzieje że ona w takim razie się nie oburzy. Ja w każdym bądź razie żadnego oburzenia nie okazałem, mówiłem to z spokojem. Machnąłem delikatnie nogą którą się zajmowała.
- Czyli, że nadal jest popsuta i nieposłuszna?
Ujawniłem jej swój niezrozumiały, pytający wyraz twarzy.Kejko - 14 Luty 2013, 18:38 Po przejściu jakiejś połowy dystansu ,który dzielił ich od celu czyli miejsca w którym to kotka wraz z Krukiem i jasnowłosą dziewczyną toczyli bój z wiedźmą , dziewczyna nagle zatrzymała się. Cały czas miała za sobą niewidomego łucznika i starała się utrzymywać płynne tępo ich wędrówki, jednak teraz dachowiec potrzebował chwili skupienia aby wytężyć swe zmysły. Wiatr a raczej znajomy zapach z nim niesiony … a zaraz potem niewyraźne jeszcze odgłosy rozmowy. Kocie uszy zastrzegły kilkukrotnie po czym udało jej się namierzyć źródło owych dźwięków. Na twarzy Kejko pojawił się uśmiech, zerknęła teraz w stronę ciemnowłosego.
-Wygląda na to że mamy szczęście i nasze poszukiwania dobiegły końca. Zmienimy teraz nieco trasę.
Powiedziała spokojnie ,w jej głosie można było wyczuć wyraźną ulgę. Zwróciła się w kierunku z którego nadchodziły odgłosy rozmów po czym znów ruszyła pociągając za sobą Velarinno. Mimo iż kotce było spieszno do towarzyszy to starała się nie dekoncentrować i dalej obierać ścieżkę tak by znajdowało się na niej jak najmniej przeszkód w postaci wystających korzeni czy też niepewnego podłoża na które to już mieli okazję natknąć się kilkukrotnie. Nie trwało długo a ich dwójka wyłoniła się za gęstwiny drzew zatrzymując się jakieś 2 metry przed cieniem i jasnowłosą. Jako że z ich rozmowy nie udało jej się usłyszeć za wiele , jedynie parę wypowiedzi cienia usłyszała wyraźnie, jednak nie znając całości ich rozmowy wolała nie ingerować w jej treść. Błękitne ślepia w pierwszej kolejności powędrowały na Kruka, by dokonać wstępnych oględzin jego stanu zdrowia. Widząc iż dziewczyna zajęła się najwidoczniej jedną z jego nóg, sama podejrzewała iż to właśnie z owymi kończynami dolnymi coś było nie tak. Kątem oka dostrzegła również iż płyn wydobywający się z rąk dziewczyny… Kocie uszy oklapły teraz co mogło wyraźnie ukazać jej zmartwienie. Poza jej nagłym pojawieniem się, mógł ich też zdziwić fakt że nie była sama a w towarzystwie łucznika. Na twarzy Kejko pojawił się niepewny cień uśmiechu po czym odezwała się w końcu.
-Wybaczcie że zakłócam rozmowę… Jak wasze zdrowie ?
Zerknęła w stronę swego niewidomego kąpana po czym rozluźniła dłoń by ten wiedział mógł zabrać własną. Błękitne spojrzenie porozumiewawczo zetknęło się z tym szkarłatnym jak i fioletowym.
-Nie obawiajcie się go, nie jest on kolejną z postaci tej , która nas zaatakowała lecz ich losy były ze sobą powiązane… Anonymous - 15 Luty 2013, 18:13 Dziewczyna milczała przez chwilę, skupiona na leczeniu nogi. Jednak kiedy skończyła z tajemniczym uśmiechem na ustach postanowiła odpowiedzieć mężczyźnie.
-Nie służącym, by taka więź się wytworzyła trzeba zgody obydwu osób. Jednak to co się miedzy wami rodzi, ludzi nazywają "przyjaźnią". Jest to trochę dziwna, niezrozumiała i mało logiczna relacja między dwojgiem ludzi.-na chwilę zrobiła krótką pałze, by odpowiedzieć na resztę jego wypowiedzi.-Cóż widać, że jesteś nowy, twoje reakcje są dosyć specyficzne i ciekawe. Intryguje mnie ile z ludzkich uczuć posiadasz w sobie nie odkrytych.
Mówiąc to przybliżyła się do niego lustrując go dogłębnie fioletowymi, iskrzącymi jak gwiazdy oczami. Podniosła jedną dłoń i zbliżyła do jego twarzy wykonując ruch, jakby chciała ją pogładzić, jednak nie dotknęła go nawet opuszkami palców.
Nie zdążyła jednak dalej ciągnąć swojego monologu ponieważ pojawiła się Kejko. Lunatyczka szybko i z gracją wyprostowała się i powoli podniosła swoje ciało.
-Nie jest zepsuta spokojnie, jednak nie jest też do końca naprawiona, poruszanie się na niej może sprawiać ci coś na kształt uczucia mrowienia lub dyskomfortu. nie przeciążaj jej, bo znów będzie zepsuta. Dziękuję ci za zabranie moich rzeczy i spokojnie, między nami nie zrodziła się żadna zależność, mimo to muszę przyznać, że mnie zaintrygowałeś.
Lunatyczka była odwrócona narazie tyłem do Dachowca, i kończąc swoją wypowiedź uśmiechnęła się zawadiacko dyskretnie oblizując swoją górną wargę. Szybko i z gracją pochyliła się zabierając swoje rzeczy po czym podnosząc się odwróciła się do Kajko.
-Będzie zdrów, ze mną też jest w porządku, jednak jeśli was stan zdrowia się pogorszy zapraszam was do malinowego lasu, gdzie znajdziecie u mnie już znacznie lepszą pomoc medyczną.
Powiedziała to już wesołym głosem z delikatny, pogodnym uśmiechem na ustach. Spojrzała wysoko na niebo, które już prawie całkowicie zostało przykryte przez ciężkie, ołowiane chmury. Uśmiechnęła się na ten widok szerzej, dzięki nim mogła szybciej zregenerować swoje siły, które były na wyczerpaniu. Co prawda nie zamierzała tego przed nikim teraz ukazywać. Mogło to działać narazie na jej niekorzyść.
-Skoro już nie grozi wam niebezpieczeństwo, nie jestem tu potrzebna.
Light delikatnie zapowiedziała właśnie swoje odejście z owego miejsca, które miało nastąpić zdecydowanie wkrótce.Noritoshi - 15 Luty 2013, 23:18 Aktorstwo. Czyli ulec temu co widzialne, bo jest nazbyt urokliwe, by było tylko zwyczajne,a co zwyczajne nie jest godne uwagi tej klasy. Co nadzwyczajne jest szczególnie pamiętliwe, a na ironie nie może trwać wiecznie, bo to jest tożsame z pospolitością. Uciekanie z pospolitości w szlacheckie kręgi, gdy wyjdzie na jaw, staje się powodem hańby i zguby dla owego śmiałka, ale także i dowodem na uległość pozostałych. Czy zatem aktorstwo to nie jest najzwyczajniejsza próba ukazania jak bardzo niegodni jesteśmy dostąpić czegoś ponad niż mamy?...
Mamy... wspomnienia pokazują co już mieliśmy - rodzice - więcej, cała rodzina i ich zbiorowości - to wszystko to przeszłość. Patrzysz wstecz i wiesz co było - podjęcie decyzji to tez przeszłość. Patrzysz przed siebie swymi oczyma, będąc wrażliwym na fale światła widzialnego i co widzisz? Przeszłość. Krok w przód to krok w przeszłość - no chyba, że nie wiesz w co idziesz - wtedy to krok w nieznane, a chyba i nawet w teraźniejszość.
Postarać się nie zawieść próbuje każdy, na swój indywidualny sposób - jedni lepiej, drudzy nigdy, a trzeci pomyślą o tym następnym razem. Zawieść kogoś, kto nie ma już nic? Aktora z dala od widzialnych rzeczy, a może więcej - patrzącego inaczej, który swą innością nie utożsamia się z tym, co poznane? Jedno jest pewne:
- Miło to słyszeć.
Ujęty i prowadzony przez nią, niemal całkowicie poddał się jej zamiarom, których teraz nie wyczuwał - swą zdolność, jak wspomniałem, odłożył na regeneracje i zostało mu skupić się na stawianych krokach, co łatwe nie było. Parę razy zdarzyło mu się zatrzymać, bywał tez niepewny miejsca w którym staje, a momentami tracił równowagę, jednak szybki, nieprzemyślany krok załatwiał sprawę. Nieprzemyślany, to znaczy na chybił-trafił wydłużony o grunt z nieznanym podłożem. Udawało mu się - znał te lasy, chodził tędy wiele razy - wiedział po prostu czego się spodziewać i miał wyrobione odruchy na wypadek niespodziewanych zdarzeń.
Nagłe zatrzymanie Kejko nieco go zastanowiło. Oczekiwał że ruszy dalej, zastanawiał się czy czasem nie zgubiła się, a zaraz potem wiedział już wszystko.
- To wspaniale. Nie myślałem, że tak szybko się nam to uda.
Dalej podążał z nią, coraz intensywniej rozmyślając nad jej towarzyszami i co im jego była towarzyszka mogła uczynić. Wiedział o jej zdolności przemieszczania się za pomocą kompasu, znał jej praktyki podchodzące pod okultyzm. Była niebezpieczna - w wiosce była niewiele znaczącą, chorą na umyśle osóbką, ale wielu się jej bało.... Była poniekąd wrogiem wioski, ale też i jej częścią. To dzięki niej lekarz stał się niemal zbędny, a religijne rytuały nabrały wydźwięku. To dzięki niej także i te lasy dostały swoją wizytówkę niezbyt bezpiecznych.
I znaleźli się - aktywował swą zdolność, wyczuwając ich około-pokojowy,spokojny wydźwięk nastawienia. To, o czym wcześniej rozmawiali niezbyt było dla niego zrozumiałe, nawet jeśli skupić się tylko na słowach dających się usłyszeć. Ot zwykła rozmowa dwójki osób. Na myśl przychodziło mu opatrywanie ran, co jak później się okazało, było słusznym przypuszczeniem. Nie znał ich wyglądu, rozmiarów, cech twarzy - jedynie domyślał się, ze jeden z nich to mężczyzna, a po chwili był tego niemal pewny i poprawnie określił, który. Zabrał swa dłoń do siebie i rozejrzał się dookoła. Wróć, udawał rozglądanie się, by nie zapomnieć się i nazbyt nie wpatrywać się w jedną osobę. Najwyżej zostanie uznany za niezbyt kontaktującego, ale to nic dla niego nie znaczy. Udawane używanie oczu i spoglądanie na rozmówce nie weszło mu w nawyk.
- Witajcie... - Powiedział nieco cicho w stronę ich dwójki - Jak Kejko wspomniała, mam całkiem co inne do powiedzenia niż miała tamta osoba. Ją możecie uznać za mojego wroga, bo w sumie to na niewiele więcej się zdała.
Po chwili doszły go słowa Light, które mu trochę nie pasowały do sytuacji jaka miała mieć miejsce. Nie jest potrzebna? Nie grozi niebezpieczeństwo?! Obawiał się o rozwój sytuacji, przeto milczał i słuchał co mają do powiedzenia, a na wszelki wypadek... Obok spluwającej wzdłuż ciała ręki, miał nieopodal dłoni nóż w pokrowcu. Lekkie niezrozumienie rysowało mu się na twarzy, może nawet trochę bardziej dostrzegalne...
Velarinno Moce:
1. Obraz niebarwny:
"Słyszę, czuję... Ale łukiem trafić to jedynie nieruchomy obiekt i jak mam na to czas. Znalazłem go w ruinach budynków. Od urodzenia nie widzę, nie wiem jak to jest coś zobaczyć. Jakim sposobem celnie ci płaszcz rzuciłem? Co jakiś czas używam swej jedynej mocy, dzięki której dokładnie lokalizuje przeszkody w okolicy. Żywe istoty widzę jako ogniska energii, potrafię rozpoznać ich nastawienie, ale niekoniecznie prawdziwie. Ty zdajesz się mi nie ufać, odczuwać niepewność i trząść się z zimna. (...) Mam wiedzę, umiejętności... potrzebuję oczu, a najlepiej pełnego wsparcia. Będziesz mi nim, Kejko?"
Wiedźma:
Moce:
1. Pojemność – Postać potrafi przywłaszczyć sobie jeden dowolny rodzaj cieczy, wykorzystać za swoje ciało i dowolnie zmieniać jego parametry fizyczne. Ciężko ją całkowicie zniszczyć atakami fizycznymi, zwłaszcza że owa ciecz przypomina nieco parafinę – jest raz niemal ciałem stałym, a raz przelewającą się cieczą – w zależności od upodobań. Sprawuje nad cieczą pełną kontrole, a udoskonaleniem tej mocy jest kolejna:
2. Ciecz wokoło-pełzna – Kontrola nad dowolna cieczą, z którą postać wcześniej miała kontakt (była częścią cieczy z powyższej mocy). Może jej dowolnie „rozkazywać” i tworzyć rozmaite kształty. Kluczowym, defensywnym rozwinięciem jest pierścień blokady - utworzenie na ziemi pierścienia, ledwo zauważalnego, z wody, który po jakimś czasie emanuje w ciepło i wytwarza parę wodną, bardzo gorącą.
3. Rytuał – moc rasowa – Posiada własną księgę zaklęć, dzięki której jest w stanie nieco namieszać na polu bitwy:
a) Zatracenie – powoduje zanik świadomości i pamięci. Wymaga od ofiary niemal całkowitego bezruchu. Działa kilka postów.
b) Tkaniny rozpad – nasączenie posiadanego ubrania trucizną, która po kontakcie z ciałem wchodzi w reakcje (stąd też częsty efekt jej „topnienia”). Trucizna posiada silne miejscowe właściwości paraliżujące; rozprzestrzenia się na niewielkie odległości przez układ krwionośny. Działa kilka postów.
c) Absorpcja – wywołuje u celu niemal całkowitą pustkę – zanik kierujących nim emocji, uczuć, wspomnień i instynktów. Postać nie wie co robi, po co gdzieś przyszła – ot, urwał się film o długości ostatnich minut, na okres następnych kilku postów.
d) Przemieszczenie - Dzięki użyciu bursztynowego kompasu za miejsce przybycia oraz biegłości w magii potrafi przemieścić się w okoliczne miejsca w tempie niemal natychmiastowym. Rozrzut w jakim pojawi się względem planowanego miejsca zależy od odległości.
Umiejętności:
1. Głosy setek – niecodzienna umiejętność modulacji głosem, dzięki czemu ukierunkowuje fale dźwiękowe tak, jakby ich źródło było nawet kilkudziesiętną grupą osób, rozmieszczoną dookoła i nieco w oddali.
2. Pływanie – oj, gdyby startowała w zawodach z pewnością zdołała rywalizować z najlepszymi – opanowała wiele stylów pływania i potrafi idealnie dostosować swe ruchy do oporu wody – słowem: technika na wysokim poziomie, w parze z odpowiednimi mięśniami.
Anonymous - 16 Luty 2013, 11:08 Pomachałem sobie jeszcze nogą, a co tam. Niech się w końcu otrząśnie, bo nareszcie zamierzałem wstać. Jak zamierzałem, tak zrobiłem słuchając słów mojej rozmówczyni, a kierowała cały czas dosyć ciekawe. Zaraz po stanięciu na nogi, wyprostowałem każdą nogę i z odpowiednim naciskiem na ziemie. Nadal było delikatne, drażniące mnie uczucie, ale cóż mogłem zrobić? Zostaje to jakąś znosić i przeć dalej naprzód. Spojrzałem uważnie na moją rozmówczyni.
- Przyjaźń? Nie gadaj głupot, dajmy sobie z takimi znaczeniami spokój, te słowo z pewnością ma większe znaczenie, niż jest to wypowiadane, ale mnie ono nie obchodzi. A ludzkie uczucia? Czyja wyglądam ci na człowieka? Urażasz mnie Panienko.
Gdy podeszła, odruchowo wycofałem głowę do tyłu, nie byłem pewny tego co zamierza zrobić. Gdy wystawiła rękę, miałem w końcu ochotę ją ugryźć, czyżby się o to prosiła? Czyżby to jednak było jak najbardziej odpowiedni sposób? Nie wiem, bo zostało przerwane a ona sama nie przybliżyła jeszcze bardziej, bym mógł tego dokonać. Cóż, może jednak powinienem zastanowić się, czy właśnie tak powinienem witać ludzi i im podobne istoty. Wyszczerzyłem na moment kiełki do Light, co to miało znaczyć? A cholera wie, może tak lubię?
- Zaintrygowałem? Cóż, w każdym bądź razie, jestem wdzięczny za dokonanie, pomimo dziwnego drażliwego sposobu, naprawy mojej dolnej kończyny.
Gdy jej warga została zwilżona własnym językiem, po prostu podniosłem brwi do góry. No bo cóż miał znaczyć tak dziwny gest? Jeśli w ogóle to było w jakiś sposób kierowane, bo również mógłby być jakiś zwykły odruch, czyż nie?
Wszystko przybierało dosyć dziwny obrót. Dlaczego tak sądzę? Bo nie dość, że miałem szukać kota którego mi okradli, to nie dość że sam się odnalazł, to jeszcze zamiast przeciwników, wygląda że zdobyła sprzymierzeńca. Przynajmniej tak to wyglądało na pierwszy rzut. Ciekawe czy to jakiś jej stary znajomy, czy może nowa napotkana znajomość? Tego nie mogłem wiedzieć tak po prostu, ale nie wydawała się skryta to pewnie zdradzi i tą kwestie, prawda? Ale zastanawiało mnie, co miała przede wszystkim na myśli? Co by nie było, uważnie przyjrzałem się jej towarzyszowi, bez żadnych pytań. Wyszczerzyłem się tylko do Kejko w ramach słów "Witaj z powrotem." Póki nic nie mówili więcej konkretnego, nie wiedziałem cóż mógłbym orzec w tej całej sytuacji. Teraz nie muszę wyruszać na poszukiwaniu ogoniastej panienki, więc chyba jest wszystko w porządku, prawda? Ale teraz została kwestia pewnej dozy kultury, zostałem w końcu przywitany.
- Witam, zwijcie mnie Kruk. Mów zatem, nie wstrzymuj się.
Te krótkie słowa miały zakończyć moje aktualne wypowiedzi, by pozwolić wysłowić się innym. Tylko została pewna kwestia, ktoś nas chciał opuścić, skierowałem się na chwilę do Light.
- Cóż, nie będę więc trzymał Panienki, choć można jeszcze wysłuchać i ewentualnie przemyśleć, hm?
Ah, jakbym mógł zapomnieć! Rzeczy i ubrania, w końcu nie będę tego targał ze sobą! Zebrałem to co zostawiłem obok i podszedłem do Kejko, by całe zapomniane przez niej ciuchy oraz przedmioty, mogła zabrać odmnie.
- Możesz się więc już ubrać w swoją dogodną garderobę. Nie masz nic przeciwko, że przez tą chwile przytrzymałem?
Jak tylko odbierze ode mnie znaleziska, ustawię się obok niej, tak po prostu, patrząc to na nią, to na nowego nieznajomego. I to na tyle mojej odezwy.Kejko - 16 Luty 2013, 23:10 Skupiła się teraz na wypowiedzi dziewczyny na znak zrozumienia skinęła głową . Wyglądało na to ,że jej wcześniejsze przypuszczenia rzeczywiście się potwierdziły i owa panienka okazała się medykiem. Skoro Kruk mógł już się swobodnie lub też w miarę swobodnie poruszać znaczyło to iż udzieliła mu swej pomocy co też dało się przecież zrozumieć z jej słów. Kotka odwzajemniła uśmiech po czym ukłoniła się grzecznie przed jasnowłosą panienką.
-Dziękuję za to ,że wsparłaś nas kiedy zostaliśmy zaatakowani jak i za udzielenie pomocy memu towarzyszowi. Masz moją wdzięczność. Ah nie zdążyłyśmy się poznać, moje imię to Kejko. Nie chcę być niegrzeczna jednak jeśli możesz to chciała bym abyś została i wysłuchała tego co do powiedzenia ma mój.. znajomy. Jeśli jednak wzywają Cię inne zajęcia lub obowiązki to rozumiem i zatrzymywać nie będę. I tak nie powinnam prosić już o nic po tym jak bardzo pomogłaś nam do tej pory.
Po zakończeniu swej wypowiedzi zerknęła w stronę łucznika. Po krótkiej obserwacji mogła wywnioskować ,że mężczyzna czuł się niepewnie… Z resztą czy mogła mu się dziwić ? Sprowadziła go tu do całkiem obcych mu osób, nie miał w końcu pojęcia czy Ci raczą go w ogóle wysłuchać. Jednak Kejko uznała iż dołoży swych starań by tak też się stało, nie chciała w końcu by Velarinno pozostał na lodzie…dość już wycierpiał. Pytanie tylko czy miała prawo wciągać w to resztę? Z tą myślą jej spojrzenie przeniosło się w stronę cienia a widząc jego uśmiech sama nie powstrzymała się przed tym by ukazać swój własny. Kocie uszy wyprostowały się a ogon zamachał kilku krotnie na boki, kiedy to Kruk ruszył w jej stronę by zwrócić rzeczy ich właścicielce.
-Oh, dziękuję że je dla mnie przechowałeś. Mam nadzieję że nie będziesz miał mi za bardzo za złe iż nasza wycieczka przybrała taki a nie inny obrót…
Mówiąc ostatnie słowa uszy nieco opadły a ona utkwiła spojrzenie w swych rzeczach, które to już trzymała w rękach. Westchnęła niesłyszalnie po czym odezwała się ponownie.
-Cóż… to ja pójdę się ubrać a was chciała bym prosić byście w tym czasie wysłuchali tego co do powiedzenia ma Velarinn, ja zostałam już w ogół sprawy wtajemniczona.
Kotka uśmiechnęła się jeszcze do cienia po czym ruszyła w stronę lasu nie zamierzała się jakoś specjalnie oddalać. Odchodząc dotknęła delikatnie ramienia niewidomego mężczyzny po czym kilkanaście metrów od nich schowana na sporym drzewem zdjęła przemoczony już płaszcz i na powrót przywdziała swoje ubranie. Kiedy już garderoba znalazła się na swym właściwym miejscu dachowiec spokojnie ruszył przed siebie by dołączyć do pozostałych.Anonymous - 17 Luty 2013, 12:51 Lunatyczka uśmiechnęła się do Dachowca słysząc jej słowa, po czym delikatnie skłoniła głowę w jej stronę.
-Nie dziękuj, to mój obowiązek jako medyka. Zatem, jeśli oboje chcecie bym została uczynię tak. Jeśli chodzi o mój przydomek, zwą mnie Light.
Uśmiechnęła się, po czym pozwoliła dziewczynie się oddalić by ta się ubrała. Przyjrzała się nowemu przybyszowi, po czym skrzyżowała ręce na piersi i zwróciła się do niego.
-Z jakim problemem do nas przybywasz?
Mimo, że jej głos był spokojny i lekko zatroskany nie ufała temu przybyszowi. Jego wypowiedź zabrzmiała, jakby wykorzystał wiedźmę, lecz jego cel nie został do końca osiągnięty. Możliwe, że sama zmieniła plany i przeciwstawiła się mu, przez co została nazwana jego wrogiem. Jednak owa postać mogła mieć równocześnie dobre zamiary, mimo to Lunatyczka wolała zostać ostrożna.
Tymczasem chmury wiszące nad nimi zwolniły tworząc zwartą, ciężką i ciemnoszarą strukturę, z której lada chwila miał lunąć deszcz. Odczuwalna temperatura także spadła tworząc na skórze nieprzyjemnie zimny dreszczyk.
Teraz dziewczyna czekała aż istota zwana przez Kejko Velarinn wyjaśni im powód swojego przybycia.
//Nori idę tej postaci kojarzy mi się z tabletkamiNoritoshi - 18 Luty 2013, 17:51 //Z czym ci się kojarzy?
// Co do pogody i pory dnia, to ustaliłem w temacie z Kejko, że nastała noc, jak mnie pamieć nie myli. Tutaj zaś Light pisze o deszczu... Cóż, ustalanie tego jest kwestią MG, ale w porę tego nie uczyniłem.
Choć pozwolono mu mówić, to nie do końca był w stanie się wysłowić
- Cóż, problem jest...
Przerywały mu rozmowy o ubraniu, a chwile potem odejście Kejko od niego wgłąb lasu. Zdołał jednak zebrać w sobie wszelkie uczucia i myśli i dość szybko uporał się z przedstawieniem sytuacji.
- Kwestia tyczy się... spalenia wioski wraz z jej mieszkańcami. Sprawcą jest nie-wiem-kto/co, przywołane przez wiedźmę, choć nie wiem konkretnie w jaki sposób do tego doszło. Udało mi się ocalić tyłek od żywych, drapieżnych ogni, siejących wielkie zniszczenie. W wielkim skrócie, to wiedźma wyruszyła szukać kogoś z dobrymi umiejętnościami, by pomógł jej w walce z właściwym celem, ale... zamiast wypróbować czyjeś umiejętności, to z tego co mi wiadomo całkiem wrogie posiadła nastawienie. Nic lepszego zrobić niż stać i przyglądać się nie mogłem, bo po prostu od zawsze nie mam oczu - nie widzę nic poza tym co czuję i tym co wyobraźnia mi kreuje.
Pominął wiele kwestii, bo nie miał na nie czasu. Mówił z każdym kolejnym zdaniem coraz donośniej, akcentując pewne słowa. Ciężko mu było dźwigać ten ciężar syndromu ocalałego rozbitka, który stracił niemal wszystko. Kejko, będąc w lesie, mogła dosłyszeć niemal wrzaskliwe akcenty niektórych słów, potęgujące uczucie nienawiści a zarazem poczucie bezradności.
- Teraz... Planuję dostać się tam, gdzie dochodzą tylko legendy i plotki słyszane w nie odpowiednim miejscu o nie właściwym czasie i przez niewłaściwą osobę. I choćbym chciał, to nie wiem jaki będzie tego skutek, wiem tylko, że wioska kryje w okolicznych rzekach swoją historię. Są one budulcem wielu rzeczy, pewnie nie raz tylko zmyślonych, ale... wierze, że coś znajdziemy. Rzeki zdają się niewinne, ale ja wiem, że dno w nich płytkie nie jest. Mało kto to wiedział... ale legenda o Lazurach nie wzięła się z pewnością na darmo.
Mniej więcej teraz Kejko powinna wrócić z lasu, a Velarinno widocznie być zmęczony tym wszystkim ale i pochłonięty błyskiem wojownika, jak na mężów z jego wioski przystało. Zastanawiał się, czy pośród gruzów wioski znajda coś użytecznego... Może to właśnie stamtąd należy zacząć podróż do wód rzeki i to niekoniecznie rozumując to tylko przez zbadanie zniszczeń i plądrowanie sprawnych pozostałości, ale i tamtędy wiedzie może i słuszna droga? A może droga nie ma znaczenia, cel osiągnie się tak samo, tylko że z różną trudnością? Nie wiedział, oj nie. Był pewien jednego - tutaj jest coś więcej niż las, kilka cegieł, czasami kamień na kamieniu i ze dwie rzeki.
- Proponuje udać się do rzeki tudzież ruin Wioski. O ile w ogóle macie chęci mi pomóc. Nie wiem co nas czeka, wiem że bez czegoś tego się nie pokona. Czy atakuje już jakaś wioskę? Nie wiem, może zniknęło to w cholerę, ale... zdaje się że jej ogień czegoś w tych wodach szukał. Lazurowie to mitologiczne stworzenia, których związek z wodą nie jest w pełni jasny. Są ich stwórcami, pokarmem, a zarazem nierozłączną częścią.
Nim całkowicie ostatnie słowa wypuścił z ust, pojedyncze krople wody spadły mu na głowę i póki co tylko pojedyncze spadały na ziemie, rośliny i na zgromadzonych tutaj postaci. Niebo było pochmurne, nocne, a księżyc bliski pełni, dając sporo światła im wszystkim.
Anonymous - 18 Luty 2013, 23:44 Miałem okazję trochę przerwać na początku rozmowy naszego gościa, dlatego więcej nic nie dodałem, pomimo słów towarzyszki. Mój wzrok poszedł w kierunku drzewa za którym schowała się Kejko, by odpowiednio się przebrać. Ale szybko skierowałem w kierunku rozmówcy, oby wszystko było zrozumiałe, choć w sumie nie mógł chyba wiedzieć gdzie kieruje wzrok, prawda? Zaczęło się tłumaczenie, omawianie przez niego wszystkiego, czekałem aż z wszystkim skończy, by mógł się już z wszystkim wysłowić. Cóż, nawet nie przejmowałem, nie zastanawiałem się nad emocjami które mógłby wykazywać w trakcie swojego wypowiadania się. Gdy tylko wydobyła się za sporej roślinności, mój wzrok wrócił do Dachowca z podniesionymi brwiami, licząc że zaraz dojdzie u naszego boku.
- Nie mam aktualnie pytań co do tego, co trzeba wykonać, te konkretne zapewne zadam w trakcie poszukiwań, jeśli nie masz nic przeciwko.
Westchnąłem i szybko się wyprostowałem, mój wzrok na ten moment był bardzo przejrzysty. Bandaże zasunąłem po prawie sam nos, jak miałem w zwyczaju.
- Panienko Kejko? Jakie jest twoje zdanie w tej kwestii? Nie zamierzam bawić się w PPP, bez twojej intuicyjnej wypowiedzi, na temat twojego odebrania. Wszak dla mnie to wszystko z wiedźmą nie jest zbyt zapewniające, wręcz wyczuwam tutaj niejasności.
Odwróciłem się uważnie w kierunku Valerinno, wzrok przynajmniej miał wyglądać na przerażający, ale dałem sobie z tym spokój. Po co miałbym prowadzić takie intencje? Nawet te spojrzenie by zauważył? Głos nadal był spokojny, pomimo wypowiedzi które właśnie do niego skieruje.
- Co by nie było, jeśli panienki z twojej winy, doznają jakiejkolwiek szkody, nie ręczę za siebie. Nieważne czy będę nękał w snach, czy jakkolwiek w innych sferach. Wiedz, że nie puszczam płazem, a one mają u mnie swój dług wdzięczności. Musisz też zrozumieć słowa które poruszam, moje obawy powinny być jak najbardziej zrozumiałe, prawda? Ale jeśli Kejko uważa, że można spróbować udzielić ci pomocy, również się postaram być pomocny.
Te słowa miały już zakończyć moją działalność słowną, by dać czas na ich wypowiedzi, licząc że przynajmniej w trakcie moich słów, nikt się nie wtrącił. Light musi wykazać czy się tego podejmie, Kejko musi mnie zapewnić, przekonać do tego wszystkiego, a sam nasz ślepy łucznik, może najwyżej coś zapewniającego dodać. Ale jakkolwiek by nie było, wszystko zapowiada się jak dla mnie dosyć ciekawie, nawet jeśli dozna się tragedii, będzie ona pouczająca. Ciekawe co z wiedźmą, nie żyje? Zresztą jak rozumieć pojęcie śmierci? Cholera, takie rozmysły na inny moment.Kejko - 19 Luty 2013, 21:04 Kotka zatrzymała się tak by zając miejsce między cieniem a łucznikiem. Wsłuchiwała się dokładnie w wypowiedzi ,które przed chwilą padły z ust tu obecnych. Jej spojrzenie wędrowało to w stronę Valerinno a do spowrotem do Kruka. Lecz to właśnie na tym drugim zatrzymały się kocie ślepia kiedy to czerwonooki zadał jej pytanie. Kocie uszy opadły nieco a ogon , który prędzej poruszał się na boki teraz zatrzymał się całkowicie. To nie była łatwa sytuacja… ani prosta decyzja, a teraz to od jej słów zależało jak potoczy się to wszystko. Kotka milczała przez chwilę, przez ten czas poczuła również jak pojedyncze krople deszczu rozbijają się na jej skórze. Westchnęła cicho i zaciągnęła sobie na głowę kaptur kurtki po czym w końcu odezwała się.
-Masz rację iż w całej tej sprawie pozostaje jeszcze wiele niejasności… Jednak sądzę iż Valerinno postara się rozwiać tak owe na tyle na ile sam będzie w stanie.
Zerknęła teraz w stronę łucznika, cień miał racje cała ta sprawa zdawała się niejasna… jednak przez to i bardziej intrygująca. Kotka nie mogła zaprzeczyć ,że to wszystko o czym mówił Valerinno bardzo ją zaciekawiło. Niezwykła legendarna moc kryjąca się gdzieś w tych terenach, czy to nie brzmiało po prostu fascynująco ? Takie coś nie zdarza się na co dzień, szansa na tego rodzaju przygodę mogła już się nie powtórzyć. Jednak nie chodziło tu tylko o zaspokojenie swej ciekawości, był też w końcu człowiek który prosił o pomoc. Czy można było po prostu porzucić go na pastwę losu i w ogóle się nim nie przejąć ,wiedząc jaka tragedia go dotknęła ? Kejko wiedziała ,że ona nie mogła tak postąpić.. nawet mimo niepewności jaka ciągle jej towarzyszyła.
-Jeśli chcesz poznać moje zdanie… Chcę pomóc, a przynajmniej spróbować bo sama nie wiem na ile zdadzą się moje działania. Możliwość udzielenia wsparcia jak i moja własna ciekawość sprawiają iż ku takiej a nie innej decyzji się skłaniam… jednak… Wiem iż w trakcie tej wyprawy może grozić nam niebezpieczeństwo to też nie chcę w żaden sposób wymuszać na was podjęcie podobnej decyzji… Tym bardziej na Tobie, kiedy wiem że już ucierpiałeś a nie ukrywam iż czuje się za to odpowiedzialna bo w końcu to ja namówiłam Cię do wizyty tutaj…
Kejko ponownie zamilkła na moment a jej spojrzenie uciekło teraz gdzieś w głąb lasu. Gdy odezwała się ponownie jej głos był nieco cichszy, a jej uszy opadły jeszcze bardziej, jednak teraz nie było to widoczne dzięki kapturowi kurtki.
-Nie chce ściągać na was problemów, przez być może własny brak rozsądku…. Jednak jak już mówiłam zamierzam podjąć ryzyko i spróbować pomóc. Tak wiec nie będę miała wam w żaden sposób za złe jeśli zdecydujecie inaczej.
Kiedy to już powiedziała to co do powiedzenia miała , w głowie powtórzyła sobie ostatnią wypowiedź cienia. Uśmiechnęła się delikatnie i zerknęła na Kruka. Mimo iż nie chciała sprowadzać na niego nieszczęść , a powszechnie wiadomym iż czarne koty miały to czasem w zwyczaju…. , to liczyła jednak że będzie jej jeszcze dane cieszyć się jego towarzystwem. Co do Light nie miały w sumie okazji poznać się za dobrze, jednak Kotka wiedziała iż stanowiła ona wartościowe wsparcie. Z nieba dalej sypały się krople chłodnego deszczu… co przypomniało dziewczynie o płaszczu ,którego to użyczył jej łucznik. Rękę z płaszczem wyciągnęła w jego stronę tak by mężczyzna mógł wyczuć materiał pod swą dłonią.
-Dziękuję za użyczenie mi odziania, teraz jednak odzyskałam własne to też zwracam Ci Twoje.
Powiedziała spokojnie uśmiechając się przy tym delikatnie.Anonymous - 20 Luty 2013, 21:14 Dziewczyna słuchała spokojnie nieznajomego, po tym wysłuchała wypowiedzi Cienia jak i słów Dachowca. Zastanowiła się na chwilę, a raczej w pewnym sensie odpłynęła gdzieś niedaleko nie myśląc o niczym konkretnym. Jednak ocknęła się i po kolei przyjrzała się twarzą zebranych.
-Wybaczcie, jednak zużyłam zbyt dużo energii i niestety nie będę mogła wam za bardzo pomóc, prawdopodobnie zawadzała bym tylko, więc udam się w swoją stronę, mam nadzieję, że przyjdzie nam się jeszcze spotkać w milszych warunkach. Tobie nieznajomy życzę dojścia do swego celu.
Mówiła spokojnie z delikatnym, anielskim uśmiechem na ustach.
-Zostawię wam torebeczkę ziół, uśmierzających ból. Oby jednak nie były potrzebne.
Po tych słowach podała kotce mały woreczek, który do teraz był przywiązany do jej gorsetu. Zawiniątko wielkości piąstki dziecka zawierały wysuszoną roślinkę o małych fioletowych kwiatuszkach pachnących jak lawenda.
Kiedy Kejko przyjęła by zioła Lunatyczka skłoniła by się im delikatnie po czym opuściła polanę kierując się w stronę lasu. Po paru minutach jej sylwetka zniknęła między drzewami, a ona stałą się na razie tylko pojedynczym wspomnieniem i ich głowach.
[z/t]
//O ile Norito się zgodzi to zioła mają możliwość zniwelowania odczucia bólu na 2 posty. To tylko odczucie, więc nie leczą ran a po tym czasie ból powraca.Noritoshi - 22 Luty 2013, 01:02 //Na zioła pozwalam
Płaszcz wziął do ręki, zdjął łuk i przełożył rękawami wokoło szyi, zawiązując je i ponownie założył łuk. Był dość wilgotny, jednakże nie przeszkadzało mu to jakoś nadzwyczajnie, a nie miał co innego z nim zrobić.
- Ach, umie ktoś z was dobrze strzelać z łuku? Ja bez wzroku to tak niezbyt, ale mam na to swoje sposoby. Nie wiem czy nam będzie potrzebny, ale w dobrych rekach każda broń przydatna, prawda?
Nastąpił wątek najbardziej unikany przez niego ze wszystkich - kwestia ich bezpieczeństwa - nie chciał nikogo wysyłać na pewna śmierć, a taką właśnie widział,z rąk oprawcy którego chcą zlikwidować.
- Cóż, rozumiem wasze obawy. Nie zagwarantuje wam nic ponad to, że macie okazje powalczyć o niemały skrawek ziemi tej Krainy i istoty na nim mieszkające
Usłyszał słowa Light, z których wynikało, że osłabi ich drużynę, a jednocześnie wzmocni. Uśmiechnął się na wieść o tym - każda chęć pomocy jest mile widziana, a balastem powinny być plecaki, a nie inni tworzący grupę.
- To miły gest z twojej strony, zioła na pewno będą potrzebne w naszych skromnych ekwipunkach.
....grupę, własnie, czy ich będzie na tyle zwarta aby byli w stanie podołać celowi jaki na nich Valerinno zesłał?
- Niejasności są, to prawda, jednakże sam ich mam mnóstwo i myślę że z czasem sami dojdziemy ładu. Póki co dodam jeszcze tyle, że jedyne czego jestem pewny, to fakt, że dzisiejszej nocy Bogowie nam sprzyjają. Wiem to doskonale.
Usłyszał także o nieręczeniu Kruka za siebie - te słowa zrobiły na nim trochę małe wrażenie - podszedł do nich wybornie egoistycznie, bo nic z tego życia nie miał w tej chwili, nic do stracenia, mógł tylko zyskać.
- Cóż, w takim razie może ruszajmy. Kejko, zapamiętałaś chyba drogę, prawda? Pójdziemy tak samo. W drodze znajdziemy raczej z łatwością charakterystyczne drzewo - mijaliśmy je w te stronę - wyróżnia się gałęziami które pierw uciekają na boki równolegle do podłoża, a potem łagodnym łukiem rozrastają się ku górze. Drugiego takiego raczej na pewno nie ma. Stamtąd udamy się na południe i powinniśmy dojść do samego centrum wioski.
Plan prosty, ale gdzie prostota, tam zasadzka... i możliwość popełniania błędów.