Anonymous - 17 Październik 2015, 21:42 Ostatni kęs nieco przesłodzonej drożdżówki niemal utknął jej w gardle, kiedy Sea bardzo subtelnie ukazała chęć dowiedzenia się czegoś więcej o umiejętnościach Nory. Nie był to temat najbardziej komfortowy, jakby na to nie spojrzeć, praktycznie większość sytuacji, w których Cyrkowa używała swoich mocy kończyły się albo źle, albo bardzo źle. Zgarnęła wszystkie emocje i przełknęła je razem z ostatnim kawałkiem drożdżówki, nie dając po sobie poznać najmniejszego zachwiania, budując opanowanie własnym spokojem. Twarz pozostała zwyczajna, lekko uniesione kąciki ust, wyćwiczona mimika nie pozwalała wymknąć się żadnej niepożądanej emocji.
Zastanawiała się przez chwilę, co może jej wyjawić, do czego jest w stanie się przyznać i co będzie wystarczająco rozsądne.
- Nie mam wiele do pokazania - zaczęła ostrożnie - szczerze mówiąc nawet nie jestem pewna czy sama jestem w stanie zrozumieć to, co potrafię - zmarszczyła brwi - ale mogę pokazać ci coś... z przeszłości. Na przykład coś, czego nie pamiętasz. Jeśli mi się uda. Częściej się nie udaje. Ale no. Tak.
Może i Norka potrafiła utrzymać pozory obojętności i opanowania angażując w to swoją twarz, ale kiedy z jej ust zaczęły wydobywać się słowa, można powiedzieć, że wszystko wręcz runęło - dźwięk niepewności, załamanie w głosie i to nerwowe skubanie końcówek włosów. Możliwe, że wiele ludzi nie zwróciłoby uwagi na coś tak nieistotnego, prawie niezauważalnego, o ile choć trochę nie wgłębimy się w całokształt. Jak będzie w tym przypadku?
Spojrzała na koleżankę, która po chwili ujawniła swój kolejny sekret, ukazując niewielkie różki wystające z jej włosów. Nie była specjalnie zdziwiona, w końcu już wiedziała, że Sea nie jest zwykłym człowiekiem i w tym momencie musiałaby zrobić coś naprawdę przekraczającego nawet normy panujące Po Drugiej Stronie, by wywołać na Cyrkowej większy szok. Mimo woli uznała, że są całkiem urocze, a sama sytuacja wyzwoliła w niej przyjacielskie uczucia, których jak dotąd nie była w stanie w większej części poczuć - przypominało to trochę wyjawianie tych "ważnych" tajemnic, które przyjaciółki zwykły nosić gdzieś głęboko w sobie, by potem o zmierzchu wyrzucić z siebie wszelkie troski.
Potem nastąpiła chwila, która nie dość, że wstrząsnęła biedną Cyrkową, to jeszcze przestała ukrywać jakiekolwiek oznaki zdziwienia - spojrzała szeroko otwartymi oczami na towarzyszkę, przez chwilę nie mogąc wydobyć z siebie żadnego słowa.
- Jesteś Cyrkowcem? - nie była w stanie powstrzymać pytania cisnącego jej się na usta, nawet nie zdążyła się zorientować kiedy właściwie wydostało się na wolność. - Udało ci się... uciec?
Czyżby pierwszy raz udało jej się spotkać kogoś, kto jest choć z niewielkim stopniu podobny do niej? O tej samej przeszłości, tych samych cierpieniach, myślach zaprzątających głowę w każdej wolnej chwili, strachem przed powrotem, uwięzieniem i brakiem wolności?
Nie miała pojęcia jak się zachować - w gruncie rzeczy była niezwykle zainteresowana, chciała wiedzieć więcej, zadać milion pytań, na które nie zawsze zna się odpowiedź, z drugiej jednak poczuła, a nawet zdążyła zauważyć, że nie jest to lekki temat i być może dziewczyna wcale nie chce o tym rozmawiać.
-Przepraszam, jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, naprawdę nie musisz odpowiadać - to chyba pierwszy raz, kiedy Nora wykazała się tak wielką skruchą, być może to pierwszy raz, kiedy była w stanie wczuć się w sytuację.Seamair - 21 Październik 2015, 14:51 Przysłuchiwałam się uważnie wypowiedzi Nory, wyglądała na podenerwowaną, może nie jakoś szczególnie, ale jednak. Czyżby jej moce ujawniły się dopiero niedawno i jeszcze nie zdołała w pełni opanować ich natury? Prawdę mówiąc nie wiedziałam jak ta kwestia maluje się u innych, moje własne moce ujawniły się, kiedy byłam jeszcze w wieku dziecięcym. Oczywiście poza tą dającą mi kontrolę nad bestiami, nienaturalna i uaktywniona przez eksperymenty będąca w mym posiadaniu dopiero kilka lat.
Oczy tworzyły mi się szerzej na wieść o jej zdolności, początkowo z przerażenia, po chwili jednak w tej sytuacji dostrzegłam szansę dla siebie. Zdecydowanie nie chciałam wracać myślami do tych wszystkich wspomnień związanych z swoją niewolą, obłudą ze strony ojca i Doriana ani też z dnia, w którym odkryłam prawdę… Jednak, skoro Nora mogła cofać się do zapomnianych wspomnień to czy mogłabym zwrócić dzieciństwo, które czas i trauma po porwaniu wymazały z mej pamięci? Czy mogłabym poznać twarze swoich bliskich, zobaczyć czy byłam szczęśliwa i co zostało mi odebrane? Przez swoje rozmyślania dopiero po chwili dotarło do mnie, że od dłuższego czasu panuję między nami cisza, a dziewczyna zadawała się oczekiwać odpowiedzi z mojej strony.
-Muszę przyznać, że zaintrygowała mnie Twoja zdolność. Ciekawi mnie do jak dalekich wspomnień jesteś w stanie trafić? Pozwól mi jednak chwilę się zastanowić, dobrze?
Zaproponowałam, ponieważ nie byłam pewna czy tego rodzaju wspomnienia nie będą dla mnie w pewnym rodzaju szokiem wszak nie wiedziałam, czego mogę się tak naprawdę spodziewać.
Kolejny moment ciszy, po którym Nora zadała bezpośrednie pytanie, moje spojrzenie o barwie intensywnej czerwieni, przez chwilę konfrontowało się z jej własnym. Przyznać było trzeba, iż oczy posiadała niecodzienne, kontrast czerwieni i fioletu miał w sobie coś niezwykłego. Skinięciem głowy potwierdziłam jej niepewność.
-Tak jestem jednym z nich. Choć nigdy nie byłam szczególną fanką tego określenia, brzmi mi ono jakoś zbyt wesoło… Ale mniejsza.
Zaskoczyło mnie, że w tej chwili udało mi się zdobyć na delikatny uśmiech, jaki pojawił się na mej twarzy po tym jak Nora wykazała się wyrozumiałością. Powrót do przeszłości nie był prostu, co więcej był bolesny i jeszcze nigdy nikomu nie mówiłam wprost o tym, co mi się przydarzyło. W głowie miałam plątaninę myśli jednak z pośród strachu i własnych sprzeciwów wygrała chęć próby otworzenia się przed kimś, a dokładniej przed białowłosą, która przez ten krótki czas zdążyła już zdobyć moją sympatię.
-Nie szkodzi… prawdę mówiąc nikomu o tym jeszcze nie opowiadałam.
Odłożyłam zgnieciony i wpół roztopiony kawałek czekolady by po chwili zacisnąć dłonie na kolanach, odetchnęłam głęboko starając się zapanować nad gamą negatywnych uczuć, które już za chwile powołam do życia.
-Przez długi czas nie wiedziałam w ogóle, że jestem obiektem eksperymentów, zostałam porwana w dzieciństwie. Trafiłam do pewnego człowieka, zamieszkującego stary zamek otoczony lasami, pustkowie z dala od reszty cywilizacji. Człowiek ten podawał się za mojego ojca i wmówił mi że jestem śmiertelnie chora, ale on jest w stanie mnie uratować… idealna przykrywka dla częstego brania mnie na stół operacyjny i faszerowania wszystkim co tylko wpadło mu do rak.
Przerwałam na moment zaciskając zęby ze złością, dłonie zaś ponownie zwinęły się w pięści. Na chwilę zamknęłam oczy i zaczerpnęłam powietrza, coraz chłodniejszego no, ale przecież zbliżała się noc, więc to normalne.
-Co gorsza nie byłam w tym wszystkim jedyną ofiarą. Eksperyment, jaki na mnie prowadził polegał na wszczepianiu mi organów… bestii z Krainy Luster. O wszystkich kłamstwach i intrygach dowiedziałam się przypadkiem.. wpadłam wtedy w szał i nie bardzo wiem, co się wówczas działo… wiem jedynie, że mój oprawca doczekał się kary. Od tamtego czasu uciekłam do Krainy Luster i tam wiodę życie. Anonymous - 25 Październik 2015, 23:40 Moce Nory były dla niej czymś bardzo nieoczywistym - sama nie do końca wiedziała jakie są ich ograniczenia, co faktycznie jest w stanie dzięki nim uzyskać. Dodatkowo, momenty kiedy wszystko szło zgodnie z planem, krok po kroku, według odpowiedniego algorytmu postępowania, można zliczyć na palcach jednej ręki. Fakt faktem, Cyrkowa niespecjalnie lubiła być w ich posiadaniu, a zwłaszcza z nich korzystać, bo nigdy nie miała pojęcia w jaki sposób to wszystko się skończy... a zwykle kończyło się po prostu źle.
Nadal nie była w stanie kontrolować ich tak, jakby tego chciała, nie mogła również określić ich dokładnych ograniczeń, bo z własnego punktu widzenia nigdy nie udało jej się wykorzystać ich w stu procentach według własnej woli.
Niepewność zaczęła kiełkować w myślach Cyrkowej, powodując pożałowanie podjętej decyzji. Być może nie powinna mówić o czymś, czego sama nie potrafi zrozumieć, może ta nagła wylewność jest tylko zwykłą, nagłą potrzebą. Mimo wszystko, kiedy jest się zmuszonym do życia wśród ludzi, periodycznie mając z nimi styczność, kiedy już nie chowa się w ciemnym zaułku opuszczonej ulicy - rodzi się potrzeba wysłuchania, zrozumienia, bez zbędnych pytań, bez litości i sztucznego wyrażania bólu.
Kiwnęła głową.
- Nie wiem. Wszystko wychodzi samo z siebie, jeśli w ogóle wyjdzie. Nie chcę żebyś była rozczarowana, dlatego mówię o tym od razu.
Oczywiście da jej czas. Czasami lepiej jest żyć w niewiedzy, nie mając pojęcia o niczym, być zwyczajnie nieświadomym, ale czy można to nazwać ukrywaniem i wypieraniem prawdy czy już zwykłym kłamstwem?
Prawda jest taka, że niektóre rzeczy są dla nas zbyt wielkim szokiem, na tyle dużym, że zajmują i nasze myśli, i nasze ciało. Wywołują niechciane emocje, zwłaszcza, gdy znajdują się w kryteriach, które postrzegamy za negatywne. Nie wiemy czego się spodziewać, los jest przewrotny, ale nawet najmniejsza wiadomość, która wydaje się nieznacząca jest w stanie przewrócić i życie, i sposób myślenia do góry nogami.
A więc miała rację - Sea jest Cyrkowcem. Wysłuchała całej opowieści nie odzywając się ani słowem, nie pozwalając by jej delikatny głos zniszczył monolog, przerwał historię, wydostając się z ust - bo w takiej sytuacji nawet najmniejsza rzecz może zniszczyć. Po raz pierwszy miała wrażenie, że spotkała kogoś, kto nie będzie próbował wnikać w suche fakty, które jest w stanie z siebie wykrzesać, a jest w stanie wczuć się w wewnętrzne rozterki i uczucia. Prawdopodobnie z powodu podobieństwa, w pewnym stopniu tych samych przeżyć - ale prawda jest taka, że właśnie kogoś takiego brakuje nam w życiu.
Ciężko było słuchać i przypominać sobie ten okrutny czas, okres, który w głównej mierze ukształtował jej osobowość. Momenty pragnienia autodestrukcji, zniknięcia i świadomości życia w zamknięciu. Tortury i dla ciała, i dla umysłu.
Przed długi czas nie widziała jak zabrać się do odpowiedzi, do stosownego komentarza, który podsumuje całość wypowiedzi. W pewnym stopniu czuła się rozbita, praktycznie przeżywając to wszystko na nowo, wraz z emocjami Seamair - nadmiar tego wszystkiego zaczął jej powoli doskwierać.
- Więc... posiadasz w sobie spore pokłady bestii. Przejęłaś jakoś ich moce? Bestie w Krainie Luster są różnorodne, tak mi się wydaje, więc zastanawiam się czy jesteś w stanie przyswoić sobie aż taką ilość. Chyba, że to tylko jeden, konkretny stwór.
Uśmiechnęła się krzywo, naciągając lewy rękaw koszuli na dłoń.
- Cóż, mogę powiedzieć, że żyłam dosyć podobnie - zaczęła odwracając wzrok - ale mam w sobie trochę więcej ostrych przedmiotów niż przeciętna istota.
Zastanowiła się przez chwilę, starając się wyłapać detale.
- Właściwie co robisz tutaj, skoro mieszkasz w Krainie Luster?Seamair - 30 Październik 2015, 03:49 Mimowolnie w głowie zaczęły mi się przewijać scenki z dnia ucieczki a dokładniej momentu, kiedy znalazłam się w gabinecie ojca. Dokumentacja medyczna zbierana pieczołowicie od wielu lat… nie tylko moja, ale i różnych bestii a także wielu ludzkich dzieci. Daty operacji, opisy komplikacji, powikłań aż w końcu i daty śmierci… Zbyt wiele istnień zakończyło żywot za murami zamku, niegodnie, w męce i tajemnicy przed światem. W tym cały nieszczęściu, jakie już od wielu lat sączyło się w tamtym miejscu, trzeba przyznać, że miałam wiele szczęścia skoro udało mi się ujść z stamtąd z życiem, nie tylko udało mi się przeżyć eksperymenty, ale i uciec zabierając ze sobą sporą grupkę bestii. Ponownie przypomniałam sobie o celu swojej wizyty w ludzkim świecie, wtedy jednak Nora zadała mi pytanie, więc skupiłam się przez chwilę by przywrócić swojemu głosu normalną barwę. Po chwili odezwałam się.
-Czytałam swoje akta, wiem, co chciano osiągnąć tworząc mnie. Tak mam w sobie sporo z bestii, moja aparycja też nieznacznie się zmieniła „dziczała”, ale to małe zmiany jak właśnie zęby czy zwężone źrenice. Ale w Krainie Luster to nic szczególnego, więc nie przejmuję się tym.
Zamilkłam na moment zastanawiając się czy aby na pewno powinnam odsłaniać przed dziewczyną kolejną kartę. To wszystko łatwo mogło obrócić się przeciwko mnie… Jednak i ona zdradziła o sobie coś nowego, wiedziałam ze to nie łatwe i że też się wahała. A więc i białowłosą doświadczył przykry los, i ona wpadła w łapska organizacji, która nigdy nie powinna istnieć… Na dłuższą chwilę utkwiłam szkarłat spojrzenia w różnobarwnych tęczówkach dziewczyny.
-To przykre…, ale można przyznać, że możemy się w tych kwestiach wzajemnie zrozumieć. Ale co masz na myśli przez „trochę więcej ostrych przedmiotów”?
Spytałam zaciekawiona, bo nie bardzo, o co chodziło, czyżby podczas operacji zaszyli w niej skalpel, szczypce albo inne medyczne ustrojstwa? Po chwili przypomniałam sobie, że sama nie odpowiedziałam w pełni na pytanie koleżanki.
-A, co do celów prowadzonych na mnie badań i eksperymentów, ich wynikiem miało się stać obdarzenie „obiektu” kontrolą nad bestiami. Przejęcie władzy nad ich ciałem i umysłem… potrafię to, potrafię się też bez większego problemu z nimi porozumiewać. Ale ja nie wykorzystuję ich a staram się pomóc. Stworzenie, o które pytałam Cię wcześniej jest właśnie celem mojej wizyty w tym świecie. Zdarza się, że bestie przechodzą do tego świata czy też są ku temu zmuszone, potem nie zawsze wiedzą jak wrócić do domu… nie chcę by skończyły w łapskach MORII, więc staram się znaleźć je pierwsza.
Wyjaśniłam dość zwięźle w między czasie uświadamiając sobie, że niedługo powinnam wrócić do poszukiwań. Nawet, jeśli często informacje, jakie miałam okazywały się błędne, to wolałam, chociaż się upewnić i tak w końcu poza patrolowaniem Malinowego Lasu nie miałam zbyt wiele do roboty. Najpierw jednak miałam zamiar wysłuchać cyrkowej panny, na pewno na długo zapamiętam to spotkanie tym bardziej, że to pierwszy raz, kiedy poznałam inną ofiarę MORII. W między czasie przypomniałam sobie o zdolności posiadanej przez Norę, oraz obiecanej próbie demonstracji. Tak jak mówiła dziewczyna brałam pod uwagę szansę niepowodzenia, mimo wszystko uznałam, że szkoda nie skorzystać z takiej okazji. Kto wie być może dowie się dzięki białowłosej czegoś o dawnej sobie?
-Wracając do Twojej zdolności, zaglądania we wspomnienia… Wiem, że kiedy była dzieckiem zostałam uprowadzona z rodzinnego domu, od tamtego czasu nie pamiętam nic na temat swojego dzieciństwa. Myślisz, że jest możliwe odnalezienie tamtych wspomnień, spróbujesz? I nie przejmuj się, jeśli się nie uda i tak nie wiem, co tracę.
Na koniec posłałam tylko dziewczynie łagodny uśmiech na zachętę ku działaniu. Swoją drogą ciekawe jak to odzyskiwanie wspomnień wygląda z jej perspektywy.Anonymous - 1 Listopad 2015, 23:22 Przez dłuższą chwilę przypatrywała się towarzyszce kątem oka. Zdawało się, że rozpamiętuje przeszłość, od pewnego czasu jest nieco nieobecna. Prawdopodobnie w jej umyśle przewijały się podobne myśli, co w głowie Nory - z czystego przyzwyczajenia postanowiła nie wnikać głębiej w jej retrospekcje i wszelkie zainteresowanie zdusiła w zarodku z typowym dla siebie zobojętnieniem. Nie wszystko jest jej potrzebne, nie była to wiedza ani praktyczna, ani przyjemna - w końcu przeżyła dokładnie to samo, a za chwilę prawdopodobnie będzie musiała oglądać tę historię na nowo.
Zamiast skupiać się na tym, co niewidoczne dla oka, postanowiła zainteresować tym, co może usłyszeć, odpowiadając sama sobie na pośrednie pytania, które rodziły się w jej głowie. Czytanie akt byłoby niezwykle interesujące, najpewniej gdyby tylko miała okazję poczyniłaby to samo - rzecz w tym, że po pierwsze takiej okazji nie miała, a po drugie, nawet by o tym nie pomyślała. Nie do końca docierał do niej schemat samego działania organizacji - miała do czynienia jedynie z eksperymentami, obserwacją, ciągłym monitorowaniem i sprawdzaniem, natomiast to, co o niej wypisywali, co robili poza jej zasięgiem wzroku było do tej pory nieznane. Posiadała zwykłe, podstawowe informacje, jakie może mieć obiekt badań, ale gdyby wcieliła się w naukowca, prawdopodobnie dowiedziałaby się znacznie więcej nie tylko o sobie, ale całym procesie funkcjonowania.
Nie miała również pojęcia jak działa pojęcie jakiejkolwiek bliższej relacji, dla Nory było to jak zielone światło, którego źródła ciągle doszukiwał się Gatsby - być może nadchodzi czas, że zrozumienie stanie się czymś znacznie jaśniejszym i rozbłyśnie na tyle, by pozostać w Cyrkowej na dłuższy czas.
Cóż mogła powiedzieć - zaufała siedzącej tuż obok dziewczynie zupełnie w ciemno - ale fakt, że uzyskała od niej pomoc, a do tego usłyszała nieco historii z jej życia nie mógł być na tyle przypadkowy, by być czystym łgarstwem. Podejrzliwość uszła z niej całkowicie jak powietrze z balona.
- Właściwie mogę tworzyć ostrza z dowolnej części ciała - westchnęła ciężko, nie do końca będąc zadowoloną z tego pytania. - Wiesz, duże noże i takie tam. To dosyć... przerażające, ale przydatne w pewnych sytuacjach.
Zdziwienie wstąpiło na jej twarz po kolejnej wypowiedzi. Nora nigdy specjalnie do czynienia z bestiami nie miała, toteż nie do końca posiadała na ich temat większą wiedzę.
- Więc im pomagasz... tak po prostu - stwierdziła cicho. - Nie myślałaś kiedyś o zemście? Z taką mocą masz dosyć duże pole do popisu. Swoją drogą, możesz przejąć kontrolę nad kilkoma bestiami jednocześnie?
Nora nigdy nie oprowadzała nikogo po krainie swoich wspomnień - Sea robiła to jednak z wielką łatwością. Nie miała nawet większego problemu z tym, żeby poprosić ją o pomoc w odzyskaniu chociaż skrawka dawnego życia, załatania pustki w ciągu swoich retrospekcji.
Czuła się znacznie lepiej niż wcześniej - być może to za sprawą zaspokojenia głodu, a może zwykłego towarzystwa - kto wie, w każdym razie odwróciła się całkowicie w stronę koleżanki i odetchnęła głośno.
- Spróbujmy - powiedziała i chwilę potem przymknęła powieki, wysilając się na maksymalne skupienie. Trudno opisać uczucie, które jej towarzyszyło, zaczęła tonąć we wspomnieniach, pożerać krótkie wydarzenia, twarze i miejsca, wszystko oślepione blaskiem. Nie do końca potrafiła swobodnie dryfować i wyłapywać to co faktycznie chce, ale podążała dalej, zaciekawiona, głodna wiedzy. Sea mogła ujrzeć dokładnie to samo, w końcu to wszystko siedziało właśnie w jej głowie.
W tym momencie pojawił się starszy człowiek i dwójka dzieci, lekko rozmazani, ale od razu dało się wyczuć, że jednym z tych dzieci jest właśnie Sea, ze skupieniem słuchająca opowieści o młodym paniczu i panience, którzy wyruszyli na poszukiwanie magicznego kwiatu spełniającego życzenia. Pojedyncze słowa docierały do jej słuchu, aż obraz stał się zupełnie zamazany, sprawiając, że oczy Cyrkowej otworzyły się szeroko, a spierzchnięte usta zaczerpnęły głęboko świeżego powietrza.
Żadne słowo nie wydobyło się z jej ust, czekała, obserwując dziewczynę i próbując przypomnieć sobie, jak poprawnie powinno się oddychać.Seamair - 6 Listopad 2015, 04:18 Słuchałam z zaciekawieniem, ale i żalem, o tym, co zrobili z Norą. Jedynym plusem na jej korzyść był fakt, że nie miała na sumieniu żyć innych stworzeń. Za to pewnie mogła się pochwalić całkiem wysokim poziomem żelaza w organizmie. Była to jednak moc niebezpieczna, gdyby dziewczyna dobrze nad nią nie panowała w nieuwadze łatwo mogłaby skrzywdzić nie tylko innych, ale i siebie samą. Kątem oka dostrzegłam bliznę ciągnącą się po szyi dziewczyny. Uznałam jednak, że nie będę o nią pytać, za bliznami rzadko kryły się historie, do których szczęśliwie by się wracało. Zwłaszcza dla kobiet fakt ich posiadania był trudny do zaakceptowania, mężczyzna z bliznami prezentuje się inaczej.. jakoś nie koli to w oczy tak bardzo, zaś skazy na delikatnej jasnej skórze i owszem. W każdym razie tak było w moim wypadku, tyle, że moje pamiątki zakrywało ubranie, na pierwszy rzut oka ciężko dostrzec we mnie cyrkowca, w kranie luster na dodatek ktoś wciąż mylnie bierze mnie za arystokratkę, to drażniące, bo ludzie nie zachowują się wtedy przy mnie swobodnie. W przypadku Nory nie było takiego problemu.
-Rozumiem… ciężko było Ci opanować tą moc? Patrząc na to w odrobinie pozytywnych barw, nie będziesz nigdy musiała kłopotać się z przemycaniem broni.
Żartem starałam się nieco rozluźnić atmosferę, prawda była taka, że obie nie mogłyśmy już nic poradzić na to, jakimi nas uczyniono, mogłyśmy ten fakt jedynie zaakceptować.
-Tak, często lepiej czuję się w ich towarzystwie niż no w.. ludzkim. Poza tym mam poczucie winy, nawet, jeśli się nie prosiłam o dodatkowe organy to mimo wszystko… W tej kwestii moje możliwości są dość ograniczone…
Zemsta? Tacy jak my powinniśmy być jej żadni? Logika podpowiada, że tak, niestety mówi też, że stawanie w pojedynkę naprzeciw całej chorej organizacji to kiepski pomysł. Nawet nie wiedziałam gdzie te szumowiny się ukrywają, jaką siłą dysponują, takich informacji nie było w gabinecie ojca, pracę nade mną traktował, jako swoje prywatne osiągnięcie. To on był winny, On i Dorian, więc mogę uznać, że zemstę w własnej sprawie zrealizowałam już w znacznym stopniu. Uśmiechnęłam się gorzko i podniosłam spojrzenie na koleżankę.
-Moja prywatna zemsta dokonała się w dniu mojej ucieczki w każdym razie na jednym z głównych winowajców. Ale to, co robi MORIA… ta organizacja nigdy nie powinna istnieć i należałoby coś z tym zrobić, ale pójście w pojedynkę na pojedynek z całą organizacją to jak podpisać na siebie wyrok.
Tak też skomentowałam wzmiankę o zemście, rozmowa ta oraz spotkanie z inną Cyrkową podsycały żar nienawiści przeznaczony dla MORII, kto wie, kiedy na nowo rozpęta się z niego płomień, tak silny, że zmusi do działania… do szukania zadośćuczynienia. Budzenie pewnych wspomnień może okazać się niebezpieczne, podobnie jak i rozczarowującym może okazać się podsycanie nadziei. Tego drugiego starałam się nie czynić, nie chciałam wywierać żadnej presji na Norze, która zgodziła się zajrzeć do moich dawnych dziejów. Czy to, co zobaczę mi się spodoba? Rozczaruje mnie a może zrani? Wszystko jest możliwe i wszystko miało okazać się już za chwilę. Z zafascynowaniem przyglądałam się koleżance, sama będąc nieco zdezorientowaną, ponieważ nie wiedziałam jak zachować się w obecnej sytuacji. Czy i ja powinnam zamknąć oczy, skoncentrować się? Oddychać, nie oddychać? Czy to miało na to wszystko jakiś wpływ? Siedziałam, głowiąc się nad tymi wszystkimi wspomnianymi sprawami do czasu aż w mojej głowie nie zaczęły pojawiać się fragmenty wspomnień, niczym wyrwane kadry z jakiegoś starego filmu… Usta otworzyły mi się szerzej ze zdziwienia, kiedy zatrzymałyśmy się dłużej na jednym wspomnieniu, tym, które wydawało mi się nowe i obce. Miły głos starszego Pana zdradzający kolejne fragmenty bajki czytanej na dobranoc dwójce dzieci. Wiedziałam, czułam wyrazie, że byłam to ja, obok zaś białowłosy starszy chłopiec o szkarłatnych oczach i rogach podobnych do tych, które widniały na mojej głowie z tą różnicą, że jego były nieco dłuższe. Uśmiechał się, z przecięciem oczekując na dalszy ciąg opowieści o dzieciach szukających magicznego kwiatu. Bajka skończyła się dobrze, rodzeństwo odnalazło kwiat, dzięki czemu mogli uratować chorą matkę…
Nagle poczułam jak mimowolnie na mojej twarzy pojawia się uśmiech a w kąciku oka drobna łezka, szybko jednak starłam ją palcami nim została zauważona.
-Czy to możliwe… że to naprawdę był On?
Powiedziałam do siebie, w moich myślach pojawiła się sylwetka, naburmuszonego arystokraty, którego ostatnim razem wyzwałam od jąkały… zmienił się i to bardzo, jednak dalej wiele cech pasowało do tych, jakie widziałam u chłopca ze wspomnień.Anonymous - 9 Listopad 2015, 20:51 Och, Nora już zdążyła przekonać się, że używanie mocy nawet w dobrej wierze nie zawsze jest opłacalne i niekoniecznie kończy się dobrze, zwłaszcza, jeśli nie do końca ma się nad nią panowanie. Wzbogacona o doświadczenia powinna wynieść z tego odpowiednie wnioski, czasami jednak sytuacja na to nie pozwala, owocując czystym eskapizmem i bezbronnością wobec wszystkiego, niestety. Nie jest na tyle współczesna, by wyjmować w takich momentach żyletkę z nożyka to tektury, chociaż praktycznie rzecz biorąc, nawet można powiedzieć, że ma ją pod ręką.
Podobno trzeba próbować pokochać rzeczy, których się nienawidzi. Podobno ona cały czas do tego dąży. Podobno nie ma ku temu żadnych powodów.
Może nie skupiajmy się ciągle na negatywach, w końcu istnieją również pozytywy. Jak na przykład drożdżówka z czekoladą, którą zjadła kilka minut temu. Ławka, bo można na niej usiąść. Fakt, że udało jej się opanować na tyle swoją moc, że prawdopodobnie pokazała nowej koleżance coś interesującego.
Zdała sobie sprawę, że nie ma go tutaj. Powietrza.
Przez kilka dobrych sekund nieświadomie wstrzymywała oddech, aż w końcu zaczęła normalnie funkcjonować - przetarła oczy, poprawiła koszulę. Rutynowy przegląd otoczenia, szukanie wścibskich oczu, nadchodzących kroków. Nic niepokojącego.
Spojrzała na Seamair i uspokoiła się nieco, widząc na jej twarzy uśmiech. Zignorowała praktycznie wszystkie wcześniejsze wypowiedzi - nie dlatego, że miała taki kaprys, po prostu w tym momencie wszystko wyparowało jej z głowy. Musiała uspokoić myśli, trzymać w ryzach swoją nadpobudliwą ciekawość, zdusić w zarodku wszystkie cisnące się na usta zbędne i niezbędne pytania.
Określiła go mianem On, nie do końca wiedziała kogo, postanowiła jednak dać jej jeszcze chwilę na ogarnięcie, na zebranie wszystkiego co zobaczyła. Nie na co dzień widzi się skrawek swoich wspomnień, którego się nie pamiętało. On prawdopodobnie był kimś ważnym, kimś, kto pozostawia po sobie ślady butów na psychice, wywierca dziurę w brzuchu. Jeszcze chwilę, małą chwilę, wytrzymaj dziecko.
Na jej twarz wstąpił nieśmiały uśmiech, przekręciła głowę o dwadzieścia stopni w prawo i spojrzała w oczy towarzyszki.
- Tutaj wszystko jest możliwe. Wystarczy tylko uwierzyć.
Chwyciła w palce końcówkę włosów, zaplatając, tworząc kołtuny.
- Dzięki za jedzenie, czuję się dużo lepiej. Mam nadzieję, że spłaciłam dług - powiedziała wstając, naprawdę była jej wdzięczna za jedzenie. Kto wie, czy właśnie w tym momencie nie miałaby halucynacji albo ostrej fazy, gdyby nie spotkała Seamair. - Teraz tylko przydałoby się znaleźć jakieś miejsce do nocowania. Wolałabym nie spotkać nikogo w stanie nie spełniającym kryteriów trzeźwości, czy coś.
z/tSeamair - 14 Listopad 2015, 05:40 Przez chwilę rozmyślałam jeszcze nad tym, co stało się przed chwilą. Zastanawiałam się czy jakimś cudem dzięki przywróceniu jednego wspomnienia, może i z czasem reszta otrzymawszy dobry początek, zdecyduje się powrócić do mej pamięci. Choć i tak wspomnienia wieku dziecięcego mogły być ulotne, szczególnie, jeśli się ich odpowiednio nie pielęgnowało, co mi uniemożliwiła trauma po porwaniu. Mimo to starałam się być dobrej myśli, bo może uda mi się zaskoczyć samą siebie? Swoją drogę wyglądałam na grzeczne dziecko… ileż to się zmieniło od tych szczenięcych lat. Mniej jednak nurtowała mnie własna osoba a niżeli ta, która towarzyszyła mi w owym wspomnieniu. Czy naprawdę Pan Jąkała mógł okazać się moim bratem? Me wątpliwości były na tyle duże, że w głowie zaczęła mi świtać myśl, że będzie trzeba jednak ponownie odwiedzić jego rezydencję i… umówić się na spotkanie, a potem już tylko miesiąc czy dwa czekania. Tak… nie podobała mi się ta wizja, bo czy naprawdę pan szlachcic nie mógł znaleźć pięciu minut na luźną pogawędkę? Nie miałam do niego zbyt wielu pytań, właściwie teraz mogłam spytać jeszcze czy zna bajkę o rodzeństwie szukającym magicznego kwiatu. Już widzę jak pali się do rozmowy na ten temat… mimo wszystko, jeśli się nie upewnię to nie da mi to spokoju. Choć co zmieniłby fakt gdybyśmy naprawdę okazali się rodziną? Lecące lata przyniosły za sobą zbyt wiele zmian by od tak móc sobie wrócić na łono rodziny, która w rzeczywistości byłaby dla mnie obecnie jak obcy ludzie. Mimo to chciałam poznać swoje prawdziwe korzenie.
Ale dość snucia planów, ponieważ przez to ponownie na moment zapomniałam, że przecież wcale nie byłam tutaj sama. Uśmiechnęłam się życzliwie do koleżanki, po czym z wolna wstałam z zajmowanego przez siebie miejsca, przeciągając się przy tym delikatnie.
-Żadnego długu nie miałaś. Ale jestem Ci wdzięczna za to, co zrobiłaś, być może to małe wspomnienie pomoże mi rozwikłać pewną zagadkę. Zatem to ja dziękuję.
Gdy poruszyła temat jedzenia przeciągnęłam spojrzenie o jego pozostałości, która była jeszcze rozrzucona na ławce.
-Dobrze to słyszeć a co do jedzenia, zatrzymaj też resztę, mnie na nic się nie zda, ponieważ i tak niedługo wracam do Krainy Luster i prawdę powiedziawszy przywykłam jednak do tamtejszych smaków, choć nie powiem, aby ziemskiej czekoladzie brakło smaku.
Przez moment w zamyśleniu ujęłam się za podbródek i przesunęłam po nim palcem wskazującym. Po chwili jednak westchnęłam cicho nie znajdując w głowie możliwie właściwej odpowiedzi.
-Niestety w tej kwestii nie jestem już w stanie Ci pomóc. Nie znam dobrze tutejszych okolic a tym bardziej noclegowni. Jednak gdybyś kiedyś odwiedziła Krainę Luster to z chęcią uczynię Cię własnym gościem. Liczę na to, że będziemy miały jeszcze sposobność ponownie się na siebie natknąć. Dlatego jeśli faktycznie się zjawisz odwiedź Malinowy Las, tyle powinno wystarczyć abym wiedziała o Twoim przybyciu. A teraz muszę już wracać do poszukiwań. Więc jeszcze raz dziękuję i życzę powodzenia.
Pożegnałam się z białowłosą, odchodząc w stronę, z której wcześniej przybyłyśmy. Muszę przyznać, że to spotkanie, choć nieoczekiwane, okazało się całkiem przyjemnym, wszak rzadko można spotkać kogoś, przed kim tak łatwo jest się otworzyć. To do mnie wręcz niepodobne, a jednak się stało, czyżby to świat ludzi w jakiś dziwny sposób na mnie oddziaływał? Któż to wie…
Zt.Wilk - 1 Marzec 2016, 17:46 Sam nie wiedział, jak i kiedy znalazł się przy altance. Z reguły ogranicza się do swojej posiadłości, miasta i ewentualnych miejsc spotkań z klientami. Wydając z siebie kilka cięższych westchnięć, oparł się o drewnianą altankę, rozglądając się dookoła. Dość dziwaczne miejsce na spotkanie wybrała dla nich Lunatyczka. Nie zamierzał tego w żaden sposób krytykować, ani komentować. Czasami dobrze jest odpocząć od miejscowej dziczy, budynków i warczących samochodów.
Odtworzył w myślach obraz, przedstawiający scenę, w której wrócił do rezydencji i to, że pokój Hebi był nadal używany. Nie mógł być pewny, czy przez nią, czy przez Tunride, choć tą drugą wykluczył tak szybko, jak o niej pomyślał.
Nie dziwiło go, że tam przebywała, w końcu sam zaproponował jej pokój - każdy właściciel powinien zadbać o dach nad głową swojego podopiecznego, tudzież pupilka. Dziwiło go, że mimo jego długiej nieobecności pozostawała wierna, o ile można tutaj mówić o jakiejkolwiek wierności. Możliwym było, że jedynie wykorzystywała fakt dostępu do jego rezydencji, pełny zapas pożywienia i warunki do normalnego, ba! Do luksusowego życia! Tylko czemu właściwie jego myśli krążyły wokół jakiegoś dachowca? Czyżby nie pozostawał obojętny względem Hebi? Niemożliwe! Jedynym wytłumaczeniem na jego dziwne zachowanie, było to, że nigdy wcześniej nie doświadczył wierności od jakiegoś innego, żyjącego stworzenia. Poczuł nagle zawroty głowy. Wszystko, czego nie rozumiał, wywoływało u niego zawroty głowy. A w takich momentach nauczył się, aby świadomie wykonywać każdy ruch i czynność.
Wsunął wolną dłoń do kieszeni w poszukiwaniu paczki z lekami przeciwbólowymi. Na jego nieszczęście żadnych nie znalazł. Czyli będzie musiał męczyć się na spotkaniu, nie tylko z nieznaną mu kobietą imieniem Wendy, ale bólem głowy i kulawej nogi - chociaż do tego drugiego zdążył już przywyknąć. Nawet gdy dawka leków przeciwbólowych była znacznie większa niż zalecana, ból powracał po jakieś godzinie - jedynym wyjściem było przyzwyczaić się do tego i w jakiś sposób uodpornić. Czasami zdarzało się, że brał je z przyzwyczajenia, co zwykło się nazywać uzależnieniem. Apropos uzależnień - całe szczęście, że miał jeszcze papierosy, wsunął jednego do ust, od razu go odpalając. Zaciągnął się mocno, mrużąc przy tym oczy. Miał tylko nadzieję, że kobieta się nie spóźni, nie dlatego, że nie miał czasu, ale cenił sobie na spotkaniach przede wszystkim punktualność. Jej brak i niezadowolenie z tego powodu można było szybko zauważyć w jego zachowaniu.
Zajął miejsce na jednej z drewnianych ławek, odchylając głowę i pozwalając sobie na chwilę relaksu. Bynajmniej do momentu, póki nie pojawi się tutaj jego potencjalna kandydatka na pokojówkę. Lubił rządzić i dawać rozkazy, musiał jednak przyznać, że szukanie ich, sprawdzanie ich kompetencji i zdolności było wyjątkowo męczące. Może powinien zatrudnić kogoś od tego?Anonymous - 5 Marzec 2016, 15:35 No, jakiś czas już w świecie ludzi sobie żyła. Spokojnie, dzień po dniu uczyła się nowych, chyba dość podstawowych rzeczy z zakresu wiedzy ogólnej, jaką powinien mieć typowy przedstawiciel rasy ludzkiej. Co najmniej tak jej się wydawało i była całkiem zadowolona mogąc to robić. Z tym, że braciak chyba nie do końca radził sobie finansowo. No wiecie, jeden warzywniak, dwie osoby... Także postanowiła go wesprzeć! I dodatkowo mieć jakieś fajne zajęcie. Znaczy fajne jak fajne, ale zajęcie i to płatne i to niekoniecznie bardzo wymagające.
Jej zapał był olbrzymi i nie dawał się zgasić nawet gdy po przejrzeniu niedorzecznej ilości ofert nie była w stanie znaleźć nic, co odpowiadałoby jej ujemnym kwalifikacjom. No serio, "zatrudnię opiekuna zieleni, wymagania siedem lat pracy w zawodzie, dostępność 24/7, a płacę tak mało, że nie dożyjesz do przyszłej środy"? Nie, ja to stanowczo podziękuję.
Ale w końcu się udało! Magia, cuda, dziwne rzeczy, tudzież zwykłe szczęście połączone z wytrwałością - znalazła ogłoszenie, zadzwoniła, umówiła się na spotkanie. Miała tylko nadzieję, że zostanie pokojówką nie wiązało się jednocześnie z wbijaniem się w te typowe czarno-białe kostiumiki, bo szczerze nie miała pojęcia, jak można sprzątać będąc ubranym... Tak.
Na miejsce spotkania zmierzała z sporym zapasem czasu. Nie lubiła się śpieszyć, ale lubiła być na czas, ewentualnie trochę wcześniej by móc ogarnąć miejsce. Jednak już z daleka widziała, że w miejscu które wybrała (dość na chybił-trafił, bo nie mogła sobie przypomnieć żadnej sensownej kawiarni) ktoś już siedzi. No proszę, nie tylko ona lubi punktualność!
Uśmiechając się szeroko przyśpieszyła trochę kroku. Miała ochotę pomachać (jeszcze)nieznajomemu ale zamiast tego ścisnęła tylko mocniej pasek brązowej torebki przewieszonej przez ramię. Buty na koturnie głośno stukały o ścieżkę, a zielona spódnica swobodnie falowała przy kostkach, nie pokazując, że pod nią znajdują się czarne rajstopy. Strój uzupełniały brązowa, o kilka tonów ciemniejsza niż torebka, skórzana kurtka, oraz równie zielona co spódnica arafatka, dość luźno oplatająca szyję.
Zaczesała jeszcze rude włosy za ucho, zanim weszła do altanki. Przystanęła koło wejścia i nie minęła nawet sekunda gdy udało jej się znaleźć słowa, którymi zaczęła rozmowę:
- Dzień dobry, to pan poszukuje pokojówki, prawda?
Wolała się upewnić. W ciągu pobytu w świecie ludzi naoglądała się też trochę telewizji i zobaczyła jakie dziwne rzeczy mogą wyjść z powodu niedoinformowania lub sprzecznych informacji, czy jeszcze jakichś innych, dziwnych zawirowań z wiadomościami związanymi. Ale w dalszym ciągu było to jednak bardziej jako luźny wstęp i zaczepienie rozmowy niż jak strachliwe upewnianie się, czy nie popełnia się właśnie jakiegoś strasznego głupstwa.Wilk - 5 Marzec 2016, 22:54 Kiedy tylko do jego uszu doleciał dźwięk zbliżających się kroków, a kątem oka (którym swoją drogą cały czas wypatrywał Lunatyczki) dostrzegł kobiecą sylwetkę, podniósł się z miejsca, odwracając się w jej stronę i chwilę przyglądając.
- Tak. – rzucił natychmiastowo, miał obojętny, może trochę chłodny ton głosu. To leżało już bardziej w jego naturze, niż obecnym nastroju. Wszakże nigdy nie podporządkowywał się pod nikogo, a już na pewno nie pod osoby, które miały stać się jego pracownikami. Wiele ludzi(i istot magicznych) tym do siebie zrażał, aczkolwiek nie miał w zwyczaju poznać smaku gorzkiego rozczarowania, nie uznawał niczego co robił za porażkę. Ot, jeżeli ktoś rezygnował, to tylko z własnej winy i braku kompetencji, nie jego gburowatego stylu bycia. Jeżeli komuś naprawdę zależało na pracy to był w stanie pominąć pewne aspekty, natomiast sam Wilk nie pozostawał obojętny dla tych, którzy dobrze wykonywali swoje zdania. Chociaż nie był (nie)człowiekiem, który głaskał każdego z osoba i dodawał otuchy, tak wynagrodzeniem, jakie dostawali jego pracownicy, wykraczało ponad przeciętną stawkę.
- Przejdźmy do konkretów, Panno.. – urwał, by zerknąć na swój telefon, odblokował go, przesunął palcem po ekranie i znalazł się w wiadomościach, w których zapisał sobie godność Rudej. – Wendy Wels. – dokończył w końcu, odrywając spojrzenie granatowych ślepi z urządzenia, by przesunąć nimi wzdłuż jej sylwetki i zlustrować ją dokładnie. Chociaż odbiegała od idealnego wyglądu kobiet, jakie przedstawiane były w różnych czasopismach, internecie, TV, czy teraz to już gdziekolwiek! Dla niego wszystkie te aspekty były nieistotne, dotychczas żadna kobieta nie wzbudziła w nim pożądania. Dostrzegał ich atrakcyjność, potrafił powiedzieć co jest ładne, a co brzydkie, chociaż z tym drugim można by było trochę polemizować. Mimo swojego surowego i dość krytycznego podejścia do każdego, niezależnie od płci, starał się zachowywać kulturę osobistą, a niekiedy nawet był uważany za dżentelmena. Nawet teraz, pewnie wiele innych osób na jego miejscu nawet nie podnosiła by się z ławki. On natomiast cierpliwie czekał (choć nie ukrywał, że chętnie usiadłby już teraz), aż rudowłosa zajmie miejsce na ławce pierwsza. A kiedy tylko ta takowe by zajęła, on również spocząłby obok.
- Pozwolisz, że zacznę. Nazywam się Caspian Grizzled. – mruknął obojętnie, pomijając dopisek Panno, również bardzo możliwe, że już się przedstawiał. Jak nie wspomniał o tym w ogłoszeniu, to pewnie przez telefon. A jak żadna z tych opcji nie miała miejsca, to teraz już miał to za sobą. Grzebiąc ręką w kieszeni, wyciągnął kolejnego papierosa, choć poprzedniego skończył palić chwilę temu, jeszcze kiedy się zbliżała pamiętał, że wstając mimochodem zgasił go o drewniany bok ławki. Tak czy inaczej, nie zamierzał odpuszczać sobie kolejnego, poza tym bolała go głowa i jedyne co miał pod ręką (a uważał, że mu to poniekąd pomagało) to papierosy. Odpalił go i zaciągnął się mocno, pozwalając sobie na chwilę żeby zastanowić się nad tym, jak nie rozgadać się za bardzo na temat zasad, bo warto zauważyć, że każdy z jego pracowników posiadał inne przywileje.
Odwrócił głowę w drugą stronę by nie razić jej dymem papierosowym, nie wykluczone, że zapach i tak do niej doleciał. Jego planem było zneutralizowanie go do minimum, po czym spojrzał na nią i zaczął:
- Dobrze, gdybyś zwracała się do mnie Caspian. Bez niepotrzebnych przydomków, ani niewinnych zdrobnień. Ja będę mówił do Ciebie tak, jak będę miał na to akurat ochotę. Mam również nadzieję, że jesteś pełnoletnia, jak nie – odpadasz. Możesz zadawać pytania, ale z umiarem. Często boli mnie głowa, wyglądasz na mądrą dziewczynę, więc pewnie domyślasz się, że w takich momentach lepiej mi nie przeszkadzać. Jak będziesz wiedziała kiedy boli mnie głowa? Cóż, uwierz mi, po prostu będziesz. – jego monolog zdawał się nie mieć końca. Poniekąd nadal miał jej jeszcze wiele do powiedzenia, ale przystał na tym, by nie tylko odpocząć, ale zaciągnąć się po raz ostatni. Otóż rozmowa zdawała się go wyjątkowo męczyć i irytować. Nie ze względu na towarzystwo rudowłosej, bo ta póki co w żaden sposób nie nadepnęła mu na odcisk, ale dlatego, że miał już dosyć tych wszystkich formułek (których był autorem), wypowiadaniach ich każdemu z osoba. Bo każde z osoba w ostateczności okazywało tchórzem, czy nieposłuszną jednostką, której on dał szansę na wzbogacenie się. W tym momencie, w jego myślach pojawił się obraz jasnowłosej Hebi, która odbiegała od stereotypowego pracownika, do których miał niestety nasz bohater pecha. Fuknął niezadowolony, widocznie walcząc z natłokiem myśli. Ten Dachowiec znowu panoszył mu się w głowie, nawet w takiej sytuacji. Nie zamierzał jednak pozostawać w tej ciszy na długo:
- Wyjątek stanowi Twoje bezpieczeństwo. Jeżeli ktoś by Ci grozi, czy nawet w najmniejszy sposób narazisz się komuś – masz mi o tym od razu powiedzieć. Nie ma wyjątków, nie zostawiasz tych spraw samej sobie. Od momentu kiedy podpiszemy umowę staję się nie tylko Twoim pracodawcą, ale jestem za Ciebie i za Twoje bezpieczeństwo odpowiedzialny. Wynagrodzenie będzie zależało od Twojej pracy, starań jakie wkładasz i możesz o nie poprosić najwcześniej tydzień od rozpoczęcia. Oczywiście jestem w stanie zrozumieć każdą sytuację finansową i rozsądnie pomogę w razie potrzeby. Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest Twoje posłuszeństwo. Nie zabraniam Ci mieć swojego zdania, aczkolwiek proponuję Ci nie podważać moich decyzji. Papiery zostały już przygotowane, podpisując je zgadzasz się na wszystko to o czym wspomniałem, a jeżeli o czymś zapomniałem, to reszta znajduję się w umowie. Masz jakieś pytania, prośby? Mów teraz, nie obiecuję, że na wszystko się zgodzę, ale zapewniam, że wszystko przemyślę i wezmę pod uwagę. – tymi słowami skończył, czuł, że braknie mu w płucach powietrza. Odetchnął ciężko i głęboko, zastanawiając się, czy nie powinien zapalić kolejnego papierosa.Anonymous - 12 Marzec 2016, 22:07 Była niejako podniecona tą całą sytuacją. Niesamowicie wręcz cieszyła ją możliwość poznania czegoś nowego, jak praca w Świecie Ludzi, nie wspominając o nowej znajomości. Po prostu to wszystko było takie… Aww. Pomimo wszystkich tych delikatnych niepokoi gromadzących się na dnie serca.
Mężczyzna zrobił na niej dość specyficzne wrażenie. Dopiero gdy potwierdził, że jest tym, z którym się umówiła, dokładniej się mu przyjrzała. Był ubrany wręcz niesamowicie elegancko, aż sama poczuła się z własnym strojem lekko nie na miejscu. Ale gdy pomyślała bardziej nie była w stanie sobie wyobrazić jego osoby w innym stroju. Po prostu sprawiał wrażenie, jakby się urodził do noszenia się elegancko i pewnie. Awww.
Nie kazała mu długo czekać na stojąco. Dość szybko podeszła do ławki, przysiadła. Wciąż patrzyła zaintrygowana na mężczyznę. A on mówił, przedstawiał swoje wymagania, wypalał papierosy. Zaskakująco dobrze pasowały mu papierosy. Choć może fajka… Nie. Papierosy. Zostańmy przy papierosach i ich aromacie, który szybko wypełnił powietrze mieszając się z jego zimnymi igiełkami.
Nie przerywała. Czuła tę atmosferę, którą roztaczał mężczyzna. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że ona sama często roztaczała podobną gdy tylko postanowiła przejąć kontrolę. Choć z drugiej strony w jej atmosferze bardzo rzadko pojawiał się element niepokoju.
Mimo całego skoncentrowania na słowach Wilka sprawiała wrażenie nieco nieobecnej. Doskonale zdawała sobie sprawę, co też mężczyzna mówił, co wymagał, ale gdyby popatrzył na to ktoś z boku to może by uznał, że podążą bezkrytycznie za wymaganiami. Fakt jest taki, że właściwie już kiedyś podejmowała się pracy i to nie byle gdzie – na dworze jednego z szlachciców. Co prawda pomniejsza szlachta, ale mieli podobne wymagania, jeśli nawet momentami nie absurdalne. Jakoś… Przez to wydało jej się, że wymagania i wynagrodzenie Caspiana są… Rozsądne.
- Wydaje mi się, że wszystko jest jasne i rozsądne. Interesują mnie jeszcze wymiary pracy. Kiedy, jakie godziny? Widzisz, przygotowuję się do aplikowania na studia, więc na pewno nie będę dostępna cały czas – powiedziała miło choć stanowczo. Cóż, w tym właśnie momencie runęło ewentualne poczucie, że jednak nie słuchała. Widać było, że wie czego szuka, a szukała konkretów.
Poprawiła nieznacznie kosmyk włosów wpadający do oczu. Z jakiegoś powodu nagle zatęskniła za przyjaciółmi i wspólnym włóczeniem się po okolicy oraz całonocnymi imprezami. Zdecydowanie powinna poszukać czegoś więcej niż tylko pracy…Wilk - 12 Marzec 2016, 23:27 Gdyby nie fakt, że Wilczasty przechodził przez to samo już któryś raz z kolei, pewnie również odczuwałby niejakie podniecenie. W tym wypadku jedyne co czuł to ból głowy i zmęczenie, a to połączenie towarzyszyło mu prawie zawsze. Chwila. Czegoś tu brakuje. Odwrócił głowę i spojrzał się przed siebie, nerwowo szukając czegoś w kieszeni - wysunął z paczki (której zawartość z każdą chwilą malała) papierosa, wcisnął go do ust, niezauważalnie robiąc nakłucie na filtrze jednym ze swoich wydłużonych kłów - przez które swoją drogą musiał bardziej uważać na to jak mówi, byleby tylko nie zostały zauważone. Odpalił go i zaciągnął się, chwilę trwając w zamyśleniu zaraz po słowach Rudej. Właściwie to nie zastanawiał się wcześniej nad tym, jak często powinna pojawiać się w rezydencji. W porównaniu do Hebi nie proponował jej wspólnego mieszkania i chociaż mogło się to okazać idealnym rozwiązaniem dla ich dwojga, nie zamierzał wprowadzać do swojego życia jeszcze większego chaosu. Wystarczy mu świadomość, że wpuścił do swojego mieszkania Dachowca, o którym właściwie nie tyle co niewiele wiedział, ale nie miał pojęcia gdzie się teraz znajduję. Mógłby to uznać za pewnego rodzaju nieposłuszeństwo, a w głowie już zrodziła mu się scena w której delikatna, niewinna(?) Hebi zostaje poddana jego sadystycznym popędom. Aż uśmiechnął się na samą myśl o tym, wypuszczając dym nosem. Musiał jednak skupić się uważniej na swojej rozmówczyni, bo odnosił wrażenie, że powoli traci nią zainteresowanie, jak jego myśli zmierzały w zupełnie niepożądanym kierunku.
- Twoja codzienna obecność mogłaby okazać się wyjątkowo problematyczna na wspomniane wcześniej bóle głowy. Jak dla mnie możesz wykonywać swoje obowiązki raz na tydzień, ważne by w rezydencji panował sterylny porządek. Jeżeli jednak z jakiś osobistych powodów potrzebowałabyś więcej wolnego czasu, wystarczy, że zadzwonisz i mnie o tym poinformujesz. - rzekł nader spokojnie. Przedstawiał się teraz z zupełnie innej strony niż zazwyczaj. Nie dogryzał, nie zwracał uwagi, nie ponaglał, nie narzekał na wszystko i wszystkich, pokazując tym samym, że w samotności czuje się o wiele lepiej. Co prawda grymas niezadowolenia chyba nigdy nie opuści jego twarzy, aczkolwiek już sam fakt, że hamował(?) swoje niepotrzebne komentarze był zaskakującym wydarzeniem. Co spowodowane było najprawdopodobniej natłokiem myśli, który tylko w niewielkim procencie dotyczył Wendy.
Odwrócił w końcu głowę w jej stronę i zbliżył się do niej nieznacznie, nadal jednak zachowując granice dobrego smaku, choć dla dziewczyny taki nagły ruch ze strony mężczyzny mógł okazać się kłopotliwy. Nie zwracając kompletnie uwagi na jej reakcję, spojrzał jej głęboko w oczy, ściągając brwi jeszcze bardziej. Nagle zaczął odczuwać dziwne wrażenie, że z dziewczyną jest coś nie tak. Ni to ze względu na jej zachowanie, ni to ze względu na jej wygląd. W jej obecności nie odczuwał głodu co mogło oznaczać tylko jedno - albo faktycznie nie był głody, a wcześniejszy posiłek wydał się wyjątkowo syty, albo dziewczyna wcale nie była zwykłym człowiekiem. Lub co gorsza - jego wilcze zmysły przestały oddziaływać na jego ludzką formę. Niemniej jednak nie zamierzał się zagłębiać w ten temat, dobrze znał reakcję zwykłych ludzi kiedy tylko wspominał o istotach magicznych, w efekcie czego musiał pozbawiać im życia. W tym wypadku wolał uniknąć takich scen - w końcu dopiero co zwerbował ją na swoją pokojówkę, serce by mu pękło - o ironio - gdyby miał się z nią już pożegnać raz na zawsze! W końcu nie każda istota magiczna chodziła w świecie ludzi z wymalowanym na czole napisem, że jest mieszkańcem KL. On sam już nie pamiętał kiedy ostatnio zaszczycił swoją obecnością drugą stronę lustra - wypadałoby w końcu się tam wybrać i dowiedzieć się o innych istotach nieco więcej, dla własnego bezpieczeństwa i zaspokojenia ciekawości.
Nie zauważył nawet jak długo trwał w takiej pozycji, widocznie zamyślony, choć spojrzenie jego ślepi nadal spoczywało na zielonych tęczówkach Wendy.
- Chcesz mi coś o sobie powiedzieć? - rzucił nagle, umyślnie modulując swój głos tak, by wydawał się bardziej przekonujący.Anonymous - 20 Marzec 2016, 00:03 Potraktowała uśmiech jako dobry znak. Zdecydowanie dobry. I ładny. Jak ten facet cudownie złowieszczo wygląda z uśmiechem na twarzy. Absolutnie cudownie. I już nawet mniejsza o to z jakiego konkretnie powodu się uśmiechnął - choć nie wątpiła, że chodzi o coś dotyczącego jej samej - wciąż ją to cieszyło. Szczególnie że cały czas był dość sztywny i... Protokolarny? Czy to to słowo czy chodziło jej o jakieś inne? Hmm... Raczej to.
Kolejna dawka sensownych informacji. Raz w tygodniu? Za taką stawkę? Z zapewnieniem ochrony? O najwyżsi bogowie i skarbnico wiedzy, czy ten mężczyzna zdaje sobie sprawę z tego jaką właściwie mają wartość pieniądze? Aż się zaczęła niepokoić, bo w końcu... To coś sugerowało. Dużo cosi, niekoniecznie dobrych cosi. Od prostych rzeczy pokroju "ten gość jest zamieszany w szemrane interesy" po te które niepokoiły ją bardziej osobiście jak "...a co jeśli jest jakimś fetyszystą?". Na to ostatnie aż poruszyła się niespokojnie, bo przypomniała sobie te wszystkie wyglądające MEGA niewygodnie stroje pokojówek jakie widziała w internecie. Ughr, błagam, nie.
- Tak, to całkiem sensowne i dość... Wyrozumiałe, stwierdziłabym nawet. Za to w drugą stronę sądzę, że gdyby przyszła potrzeba byłabym do dyspozycji i częściej, oczywiście w razie potrzeby. Tylko jeszcze pytanie... Nie wymagasz konkretnego rodzaju stroju do pracy, prawda?
Tak, musiała spytać. Tak, wahanie w głosie było dostrzegalne, w sumie tak samo jak i napięcie w całym ciele. Wręcz błagała o odpowiedź w stylu "byle byś nie brudziła zamiast sprzątać". Nie była pewna czy wycofałaby się w takim wypadku z tej posadki... W końcu była tak bardzo kusząca... Ale wiele na to wskazywało.
Nie ruszył jej nagły gest mężczyzny. To nagłe wpatrywanie się już nieco bardziej. Miał świdrujące oczyska. Ładne ale świdrujące do głębi duszy... Dobra, przesadzała, ale serce biło jej szybciej i to niekoniecznie z niepokoju. Ale czymś to starała się przykryć. Choć troszkę. Nieco tęskniła za ostatnim chłopakiem... Ale nie na tyle, by się zakochiwać od pierwszego wejrzenia. Czy coś. Nie w typie co wygląda jak spod ciemnej gwiazdy. Dlaczego Caspian wygląda jak typ spod ciemnej gwiazdy? Dlaczego ma takie fajne imię? Dlaczego jest tak intrygującym połączeniem? Mózgu, staph, błagam, staph. Ughrrr... Za późno.
- Co? - spytała zdziwiona nagłością pytania Caspiana. Szeroko otwartymi oczami wgapiała w jego oczy starając się nie przesunąć wzroku nieco niżej, na usta. - Ah, tak, mogę nieco o sobie powiedzieć. Nie jestem w mieście zbyt długo jeszcze i nie bardzo je znam, ale myślę, że trafię do ciebie. Mieszkam aktualnie z bratem, no i planuję studiować biologię, o - dodała z sporą dumą. Anie jej w głowie ani w nogach, że pytanie mogło dotyczyć tego czy przypadkiem jest człowiekiem. Jakoś też nawet nie śmiała pomyśleć, że Caspian też może nie być człowiekiem. Po prostu.. No przecież była w świecie ludzi, no. I mieszkają tu ludzie, no. I nie wiedzą o istnieniu magi i tych sprawach, no więc nie będziemy ich o tym uświadamiać bo dla większości to może być dość traumatyczne przeżycie. Choć, co zaskakujące, stwierdzenie, że jest lunatykiem u większości ludzi wywołałaby rozbawienie i współczucie, ale zdecydowanie nie zrozumienie dla jej błękitnej krwi.Wilk - 20 Marzec 2016, 12:50 Przyglądając się jej uważnie z każdą chwilą dochodził do coraz to nowych stwierdzeń. Wyróżniała się nie tylko posturą na tle innych panien jakie spotkał, ale posiadała niezwykle ciekawą urodę. Chociaż preferował bardziej trójkątny kształt twarzy, z wyraźnie widocznymi kościami policzkowymi, jej okrągła buzia bardziej do niej pasowała i pomimo starań nie potrafił wyobrazić jej sobie w innej odsłonie. Kolejnym kluczowym elementem Rudej były piegi. Zwrócił na nie uwagę trochę dokładniej, zaczynając od oglądania ich na jej policzkach, a potem schodzą stronę niżej, by w ostateczności spocząć na jej dekolcie, choć ten ku jego niezadowoleniu przysłonięty był arafatką. Nie ukrywał w głowie, że odczuwał nieodpartą chęć by odsunąć materiał i zobaczyć w jakiej ilości piegów została pokryta jej skóra w tamtym miejscu (o ile w ogóle). Po krótkiej chwili namysłu powrócił do zielonych tęczówek Wendy, znowu patrząc w nie tym samym głębokim spojrzeniem.
Stroju?
— Jak dla mnie możesz nawet sprzątać nago. — rzucił bez namysłu, mrużąc oczy i przeczesując wolną ręką (w której nie trzymał laski) swoje ciemne włosy. Pewnie gdyby nie rękawiczka, skórę między jego placami musnęłyby miękkie i przyjemne w dotyku kosmyki włosów. Niewątpliwie poprawiłoby mu to humor, choć trudno określić czy w jego zachowaniu cokolwiek by się zmieniło. Był zadufanym w sobie egoistką, który wiedział o swojej atrakcyjności, ba! Nie tylko cieszył oko innych, ale przyglądając się samemu sobie potrafił w pewnym momencie dojść do stwierdzenia, że sam sobie nie potrafiłby się oprzeć. Toteż nie dziwota, że wiele kobiet (jak nie wszystkie, które spotkał) zwracały wpierw uwagę na jego wygląd, bo mimo tego partner z niego byłby marny. Płeć piękną traktował na swój sposób dobrze tak długo, jak nie działała mu na nerwy i nie miała stać się właśnie jego kolejnym posiłkiem - w tym wypadku kierował się jedynie instynktem i w bestialski sposób zaspokajał swój głód. I chociaż podczas przyrządzania potraw z ludzkiego mięsa starał się zachować dokładność, tak zabijanie w subtelny sposób nie miało dla niego większego sensu. Polował w postaci wilka, a wtedy stawał się po prostu wygłodniałym zwierzęciem.
— Jedynym wymogiem są kapcie — znajdują się w koszu przy drzwiach frontowych. Dobrze gdybyś podczas swoich wizyt nie zapominała ich uprać, tudzież zaopatrzyć kosz w nowe. Aczkolwiek akceptuje tylko neutralne kolory - czarny, biały i szary, najlepiej z twardą podeszwą. Żadnych różowych, czy innych gryzących się z wnętrzem kolorów. — sama dojdzie do takiego samego wniosku, gdy już zawita w jego posiadłości, że jakiekolwiek inne kolory będą raziły w oczy na tle czernie i bieli.
— Gdybyś miała problem z trafieniem wystarczy, że zadzwonisz i od razu każe wysłać po Ciebie samochód. — powiedział niemalże automatycznie po tym jak skończyła mówić. Chwilami działał właśnie w taki sposób — nie potrzebował dłuższej chwili, by wiedzieć, co odpowiedzieć. Pewnie gdyby nie jego wiecznie niezadowolony (ale jakże przystojny) wyraz twarzy, pewnie zostałby nie raz porównany do robota.
Brat. To słowo huczało tak głośno, że musiał przymknąć na chwilę oczy, poddając się walce swoich myśli, tworząc tym samym niezręczną ciszę. W głowie pojawił się obraz jego zmarłej siostrzyczki, chociaż nie reagował już na to tak mocno jak kiedyś, nadal potrafił dokładnie przypomnieć sobie każdy szczegół. To jak jej złote pukle włosów opadały kaskadą na jego klatkę piersiową, przysłaniając drobną, poplamioną od krwi buzię, kiedy niósł jej martwe ciało. Dziecięcy płacz, łamliwy głosik błagający o pomoc. Z natłoku myśli wyrwało go dopiero stuknięcie laski, którą poruszył nieumyślnie, uderzając jej boczną powierzchnią o ławkę. O bogowie, całe szczęście, że jej nie zapomniał w innym wypadku ciężko powiedzieć, kiedy i czy w ogóle przerwałby odtwarzanie obrazów z tamtych chwil.
Oparł się plecami o drewniane siedzenie i spojrzał przed siebie, dopiero teraz podniósł aż nader ciężkie powieki. Znowu zmęczenie? A może wcale nie radził sobie tak dobrze z własnymi myślami, jak by to sobie wyobrażał? Nim jednak znowu miał się pogrążyć we własnych myślach, przemówił:
— Spodziewałem się większej ilości informacji na Twój temat. Takich jak chociażby dokładny wiek, co robiłaś zanim się wprowadziłaś do brata, to kim on jest i czym się zajmuję. Wiesz.. Jesteś teraz moją własnością, drażni mnie myśl, że niewiele mi o sobie mówisz. — bo chociaż dziewczyna przytaknęła, nie dowiedział się niewiele więcej niż sam się domyślał. Jedynie wzmianka o bracie wydawała się zapowiadająca.
Formalnie jego wcześniej wspominaną — własnością — stanie się dopiero jak podpiszę umowę, o której nawet on sam na chwilę obecną zapomniał. Nie miała wstępu do posiadłości dopóki nie zobaczy jej podpisu na kartce. Ale wszystko w swoim czasie — póki co nie śpieszyło mu się do domu tak długo, jak nie odczuwał głodu. Poza jutrzejszym spotkaniem z Queen nie miał żadnych planów, ani obowiązków. Dobrze jest być własnym szefem i szefem innych, przynajmniej chwilami może sobie pozwolić na odpoczynek. Oczywiście nie mogło w takiej chwili zabraknąć odpalonego papierosa, którego dym ponownie zaczął drażnić ich nozdrza.