Thorn - 5 Marzec 2019, 22:03 Jej obecność przynosiła spokój, jakiego Aeron szukał latami, jeśli nie dekadami czy stuleciami. Jak dotąd nie był pewien, za czym gonił, co sprawiało, że miewał koszmary, czuł się gorszy. Stabilizacja. Gdy Abigail, jego mała kuzynka była obok, czuł się wartościowy. Nie był co prawda jej ojcem, ale budziła w nim iście ojcowskie instynkty. Czy to tak jest mieć córkę? Jeszcze nie tak dawno zarzekał się, że nigdy nie będzie posiadał potomstwa, nie skaże ich na los podobny do jego. Bo przecież w okrutnym świecie pałacowych intryg, fałszywych uśmiechów i chwiejnych układów nie ma miejsca dla istot zrodzonych z krwi bękarta. Nawet jeśli dzieci byłyby z prawego łoża, na zawsze przylgnęłaby do nich łatka "brudnej krwi".
Abigail była brakującym ogniwem, skarbem którego poszukiwał nie wiedząc nawet gdzie i kogo szukać. Pragnął miłości czystej, niewinnej i prawdziwej, jaką może dać tylko członek rodziny. Nie uzyskał jej od matki, nie uzyskał od ojca, nie uzyskał od dziadka, który po prawdzie zapewnił mu wychowanie, ale gardził nim do ostatnich swoich dni. Wszystkie romanse jakie nawiązał przez stulecia były płytkie i chociaż pozostawiały rysy na jego duszy, nie wiązał z nimi przyszłości. A Abi… przy tej małej, kochanej, rogatej istotce w której żyłach płynęła ta sama krew co jego, Aeron będzie czuł się spełniony. Kto wie, może nawet po czasie zyska jej miłość?
Upiorny Arystokrata przytulał dziecko tak, jakby bał się, że ktoś może je mu odebrać. Chłonął jej kojący zapach, słuchał jej spokojnego, słodkiego głosiku i uśmiechał się. Znalazł ją niedawno, w wyniku przypadku, ale już wiedział, że będzie jego oczkiem w głowie. Kto by przypuszczał, że młody Vaele tak łatwo kogoś pokocha.
- Nie musisz pomagać Caiusowi, da sobie radę. - powiedział z uśmiechem. Kiedy dotknęła jego włosów początkowo drgnął, nie spodziewając się takiego ruchu, ale już po chwili rozluźnił się i poddał małej Abi. Koiła jego nerwy, niosła spokój.
Zaśmiał się lekko zawstydzony, bo faktycznie był zmęczony na tyle, by prawie zasypiać w jej towarzystwie. O ile przy Amiasie wypadało zachować pozory, tak przy niej mógł być sobą.
- Masz rację, przed nami dużo wspólnie oglądanych wschodów i zachodów, tak jak dużo przed nami konnych wycieczek, wspólnej nauki i zabawy, posiłków, rozmów. - przyznał, lekko uchylając oczy. Czy była świadoma o długowieczności Upiornych Arystokratów? Jeśli nie, przyjdzie czas by i o tym jej opowiedzieć. Lord Laraziron obiecał, że przyśle godnego nauczyciela, a on nigdy nie rzucał słów na wiatr. Pytanie tylko jakiej ceny zażąda kiedy nadejdzie czas rozliczeń.
Cieszyło go to, że dziewczynka tak szybko złapała kontakt ze służbą. Byli jak rodzina, im jedynym Aeron mógł zaufać w pełni i na tyle by nie bać się zostawić małą pod ich opieką. Chociaż Caius bywał narwany i agresywny, nie jest głupi i wie, że jeśli Abigail spadnie chociaż jeden włosek z głowy, gniew Thorna będzie straszliwy. Alden, chociaż wycofany, chyba również ją polubił przez jej nienaganne maniery. O tak ktokolwiek wcześniej o nią dbał, wychował ją dobrze. Bianka kochała każdą małą istotkę i skrycie pragnęła dziecka, a że nie mogła mieć swojego, będzie mogła przelać miłość na Abi.
Jej słowa były bardzo mądre i wzruszające, czy zdawała sobie z tego sprawę? Brunet poczuł ścisk w sercu, bo po raz pierwszy od długiego czasu pozwolił swojej słabości wyjrzeć nieco poza twardą skorupę powierzchowności.
- Tak bardzo się cieszę, że cię znalazłem, Abigail. - powiedział cicho - Nawet nie umiem tego dobrze wyrazić. - dodał, z cichym chichotem bo poczuł się jak młodzieniec, któremu plącze się język gdy zaczynają nim targać emocje.
Puścił dziewczynkę i zsunął ją lekko z kolan. Wstał i odłożył koc na drugi fotel. Posłał jej uśmiech, wyciągając do niej dłoń i jeśli ją złapała, poprowadził ją do drzwi pokoju. Otworzył je przed nią i z dworskim ukłonem przepuścił rogatą, ale na korytarzu ponownie odszukał jej dłoń. Teraz gdy czuł się bezpiecznie, niełatwo będzie mu rozstać się z tym uczuciem.
- Moja księżniczko, czy zaszczycisz mnie swoją obecnością i bajką, gdy będę zasypiał? Chciałbym mieć cię u boku, przynajmniej do czasu gdy nie zacznę chrapać. - powiedział i uśmiechnął się do niej zadziornie, puszczając oczko - Oczywiście będę szczęśliwy jeśli zabierzesz ze sobą swojego wiernego obrońcę. Przy Lulu żaden koszmar nie będzie miał odwagi wkraść się do mojej głowy. - dodał rozglądając się za psiakiem.
Poprowadził w stronę skrzydła sypialnianego, gdzie znajdowała się jego sypialnia z przyległą komnatą łaziebną i garderobą. Oczywiście na czas korzystania z łazienki pozostawi Abi samą w jego pokoju, ale biorąc pod uwagę, że nigdy tam nie była, z pewnością Upiorna znajdzie sobie zajęcie na te kilka chwil.Abi - 11 Marzec 2019, 22:37 - Wiem, że nie muszę. Wielu rzeczy nie trzeba tak naprawdę robić, ale można. Chciałabym pomóc Panu Caiusowi i reszcie. W domu zawsze pomagałam Nanie i wam też bym chciała-głaskanie Aerona było bardzo milutkie. Jak głaskanie kotka, tylko że ten miał rogi i był bardzo śpiący. Zabawnie wyglądał, gdy tak bardzo starał się nie zasnąć. Bardzo chciała dotknąć jego rogów, by sprawdzić jakie są w dotyku, ale była nauczona że rogów pod żadnym wypadkiem nie wolno dotykać. Sama swoich nigdy nie dotykała, więc pewnie rogów innych też nie powinna. Nie chciałaby, by książę się na nią zezłościł, tak więc się powstrzymała.
Wycieczki, nauka, zabawa, rozmowy i jedzonko. Wszystko to brzmiało tak wspaniale! Serducho jej się radowało, gdy pomyślała, że jeszcze tyle ich czeka! Tyle wspólnych przygód księcia i księżniczki wraz z przyjaciółmi! Jak z jakiejś książki… Cudownie!
Była nauczona cierpliwości, co jakiś czas musiała się chować w domu na długo długo i po tym mogła wychodzić. Zabawne było to, że wtedy dzieci na targu były już inne. Czasem czekała dłużej niż wcześniej, Nana nigdy jej nie wytłumaczyła dlaczego…
Gdy Aeron zachichotał, zawtórowała mu. Jak byli obok nich obcy to był poważny i mówił o rzeczach, których ona czasem nie rozumie. Ale jak byli sami to wydawał się całkiem inny! Taki młodszy i lekki. Trochę jakby zakładał maskę, gdy ktoś spoza domu z nim rozmawia.
- Ja się cieszę, że mnie znalazłeś książę! Smutno mi, że nie ma ze mną mamy i Nany. Pokochałyby was, tak jak ja!- uśmiechnęła się leciutko. Gdy o nich myśli boli ją w serduszku, ale Banuś powiedział… że tak to jest gdy się kogoś kocha.
Bez wahania chwyciła dłoń kuzyna i ruszyła razem z nim. Lulu szybko zorientowała się, co się wyrabia i niezgrabnie podnosząc ociężałą pupcie, ruszyła za nimi.
Odpowiedziała płynnym dygnięciem, gdy książę się ukłonił. Nana nauczyła ją i tego.
Buzia cała jej pojaśniała, gdy usłyszała jego propozycję.
- Bardzo chętnie! Znam dużo bajek- chwyciła z powrotem jego dłoń i rozmyślając o bajkach które mogłaby mu opowiedzieć, szła tuż obok niego. Zaś tuż za nimi, dreptała Lulu merdając ogonkiem i węsząc dookoła. Jak Aeron zaśnie, to weźmie ją do ogrodu. Musi jej się chcieć siusiu!Thorn - 20 Marzec 2019, 20:29 Przebywanie w pobliżu Abi mógłby porównać do odpoczywania przy kominku. Dziewczynka była tak ciepłą osobą, że Arystokrata instynktownie lgnął do niej by ogrzać się w tym cieple. Miała czyste serduszko, była łagodna i taka kochana. Czy każde dziecko, odpowiednio wychowane, jest takie samo?
Nie, mały Aeron nie był tak otwarty. Wychowywany twardą ręką bywał wycofany, nieufny i zamknięty w sobie. Nie lubił opowiadać o swoim życiu, o tym co porabiał, co widział, czego się nauczył. Żył we własnym świecie, mocno wierząc, że ktoś go jednak kocha. Wydawało mu się, że jego mama żywi do niego uczucie, ale pomylił się. Jak bardzo, o tym przekonał się gdy na jego oczach postanowiła odebrać sobie życie.
Traumę ukrył głęboko w sobie, wmawiając sobie, że przecież nie stało się nic złego. Powinien być silny, nie okazywać słabości. Inni nie mogą poznać jego bólu.
I tak właśnie przez stulecia budował swoją maskę istoty obytej, odważnej i stabilnej. Był w końcu poważnym Upiornym Arystokratą, obytym wśród szlachty ale i bywającym wśród stanów niższych. Powszechnie lubianym, bo przecież starał się być dla wszystkich miłym, sympatycznym mężczyzną na którym można polegać.
Jak bardzo był rozbity, wiedział tylko on sam.
Abigail była spoiwem. Słodkim syropem, który łagodzi ból i skleja ze sobą pokruszone kawałki serca. Czy ją pokochał? Nie mógł tego stwierdzić po tak którkim czasie znajomości.
Kiedy tak szli, niewiele się odzywał bo zwyczajnie był zbyt zmęczony. Miał wątpliwości co do tego, czy faktycznie jej mama by go pokochała. Nie był zbyt dobrym kandydatem na miłość, bowiem przed niewieloma istotami zdejmował maskę.
Gdy weszli do pokoju, poprosił by posiedziała chwilkę sama a on w tym czasie udał się do łazienki by się umyć i przebrać w ubrania do snu. Wyszedł po kilkunastu minutach, przebrany w czarne, bawełniane spodnie i czarną koszulę z krótkim rękawem. Całkowicie bezbronny i w pewnym sensie nagi, bo pozbawiony swoich eleganckich ciuchów. Ale może to i lepiej, że Abi już teraz zobaczy go w normalnej, nieformalnej wersji? W końcu mają razem mieszkać.
Opadł na łóżko bez życia i dopiero po chwili zagrzebał się w pościeli. Nie pozwolił jej odejść bo już po paru minutach, przyciągnął ją do siebie i tuląc zamknął oczy.
Cieplutka, milutka. Wierzył, że nie zrobi mu krzywdy. Potrzebował ciepła bliskiej osoby a ona mogła mu to dać.
- Posiedź ze mną chwilę, Abi. - powiedział cicho, przytulając dziecko - Opowiesz mi co lubisz? - zagadnął, chociaż powieki same już opadały, dając sygnał, że czas na odpoczynek - Nie chcę być sam. Nie dziś. - wyznał cicho.
Może to zachowanie nie pasowało do twardego Arystokraty, ale w tej chwili miał gdzieś zabawę w kłamstwa i pozory. W tej chwili był sobą i chciał by jego kuzynka dotrzymała mu towarzystwa.
Od lat nie pragnął czyjejś obecności tak bardzo, jak teraz.Abi - 31 Marzec 2019, 19:10 Podczas gdy Aeron kąpał się, dziewczynka bawiła się na podłodze ze swoją przyjaciółką. Abi pokochała Lulu całym serduszkiem. Gdy ta lizała ją po dłoniach, zaczepiała do zabawy podszczekując, dziewczynka nie mogła się nie zaśmiać. Nigdy nie wolno jej było mieć zwierzaka w domu, Nana uważała to za zbędny luksus. Do tego zawsze mówiła, że Abi jest na to za mała! A to nie prawda, przecież jest już duża. Potrafi się też zająć pieskiem.
Dziewczynka mimowolnie zastanawiała się, co by powiedziała Nana gdyby ją teraz zobaczyła. Czy też by się śmiała? A może by na nią nakrzyczała? Czy dostałaby szlaban za to, że rozmawiała z obcymi i przygarnęła Lulu?
Nie miała czasu się nad tym dłużej zastanowić, bo przyszedł książę. Wyglądał całkiem inaczej niż dotychczas. Miał takie zwykłe ciuchy, nie takie książęce.
-Nawet tak wyglądasz bardzo przystojnie książę!- uśmiechnęła się szczerze, wstając z podłogi. Lulu rozłożyła się na dywanie brzuchalem do góry. Poczekała aż wgramoli się na łóżko i wtedy do niego dołączyła. Pachniał tak jak pachną dorośli panowie, łaskotało ją to w nos.
Ochoczo się w niego wtuliła. Przytulasów nigdy dość, a czuła że on bardzo bardzo teraz tego potrzebuje. Podkurczyła nogi, było jej bardzo fajnie gdy tak leżała.
- Lubię słońce z rana. Gdy wstaje tak szybko szybko, zanim inni wstaną to w lesie jest tak cichutko. Ptaszki pięknie śpiewają, robaczki już pracują bo wiesz? Robaczki są pracusiami. Cały czas coś robią! Liski wstają i pełne energii od rana przeszukują swoje tereny. Dziki chrumkając przekopują runo, dzięcioły leczą drzewka. Wszystko powolutku się budzi. Wtedy jest tam najpiękniej, jak słońce zaczyna wstawać zza drzew. Smyra mnie po buzi swoimi ciepłymi promieniami. Chodziłam wtedy na najwyższą górkę, niedaleko domu. Siadałam tam i razem z Panem liskiem obserwowałam jak miasteczko na dole, też powoli ożywa i nabiera ciepłych kolorków. Jest naprawdę cudownie- paluszkiem wskazującym, rysowała w trakcie na jego koszuli cały ten obrazek, uśmiechając się sennie. Mówiła cichutko, tak wolniej, tak jak zawsze robiła to Nana gdy chciała by Abi zasnęła. Cieszyła się, że poznała tych wszystkich ludzi w klinice, ludzi tu z domu, Aerona, te wszystkie zwierzaczki i miejsca. To wszystko było takie niezwykłe! Do tej pory nie wolno jej było, ruszać się dalej od domu niż na skraj targu. A teraz przeżyła tyyyle przygód! Nie mogła się doczekać jutra, pojutrza i popojutrza. Tych wszystkich wschodów słońca i czasu który spędzą wszyscy razem. Jak w jednej z bajek...Thorn - 8 Kwiecień 2019, 22:10 Nie spodziewał się komplementu z jej strony, zwłaszcza gdy ledwo trzymał się na nogach. Ukłonił się dworsko i podziękował z uśmiechem.
Jej ciepło sprawiało, że stał się jeszcze bardziej senny a dziecięcy głosik, gdy mówiła tak cicho i spokojnie, sprawiał, że ciężkie powieki z trudem uchylały się, kiedy mężczyzna próbował utrzymać przytomność.
Kiedy ostatnim razem odpoczywał? Kilka dni zlało się w całość, nie tak dawno był w Klinice i doskwierał mu ogromny ból pleców. Dzisiaj miał okazję wreszcie zasnąć w swoim własnym łóżku, otoczony znajomymi zapachami i dźwiękami. I nawet Abigail, która była nowością w jego życiu, nie przeszkadzała mu w tej chwili. Pragnął zamknąć oczy i zasnąć, po czym obudzić się pełen sił i z dobrym humorem.
Czy i dziś będą mu towarzyszyły koszmary? Przyzwyczaił się do okropnych scen które podsyłał mu w czasie snu jego umysł. Wszelki stres i zmęczenie, lata doświadczeń i wiedza jaką zgromadził... To wszystko mieściło się w jego rogatej głowie i kiedyś w końcu musiało się mieszać, podsyłając wizje w których przeszłość łączyła się z tym czego się dowiedział, co przeczytał.
Czasami miał dosyć ale nie narzekał, należał do osób które w ciszy znoszą to, co ich w życiu doświadcza. Nie miał w zwyczaju żalić się, miał twardy charakter i mógł się nazywać prawdziwym mężczyzną. Nie pozwalał innym poznać swoich słabości.
Nawet teraz, przy Abi pilnował się by nie powiedzieć za dużo. Chciał, by dziewczynka czuła się przy nim dobrze. Nie wiedział jak wychowuje się dzieci, ale pamiętał swoją naukę z lat dziecięcych. Jeżeli odejmie od tego wszelkie przykrości jakie go spotkały, może uda się przygotować rogatą na to co ma do zaoferowania świat?
Przytulał ją i słuchał, jego oddech uspokajał się ale siłą woli powstrzymywał oczy by nie zamknęły się całkowicie. Było ciężko, ale nie chciał by poczuła się ignorowana.
- Tak pięknie o tym mówisz, księżniczko. - powiedział cicho, uśmiechając się. Jej dotyk na koszuli był przyjemny bo niewymuszony i Aeron chciał wierzyć, że dziecko w ten sposób okazuje sympatię.
- Opowiedz mi o swojej mamie i Nanie... - poprosił cicho, przytulając ją mocniej i zdając sobie sprawę z tego, że może prosi o zbyt wiele - Ale opowiedz mi o waszych szczęśliwych chwilach. Jak się bawiłyście, może razem gotowałyście? - pogłaskał dziewczynkę po włoskach - Opowiedz, jak cię kochały a ty je. Ale bez smutku, księżniczko, bo będą smutne, że mówisz mi o nich z żalem. Chcę je poznać, poznać twój świat. Jeśli mam być jego częścią, muszę go poznać.Abi - 15 Kwiecień 2019, 00:50 Zabawnie było tak, przyglądać się jak Aeron walczy z sennością. Jego powieki toczyły walkę same ze sobą, byleby się nie zamknąć! Uśmiechała się leciutko, opowiadając mu o wschodzie słońca. Nie mogła tego nie robić, to by wręcz niewykonalne!
Nana też jej mówiła, że dużo gada, ale ładnie. To samo mówił Pan z targu, brodaty George. Lubił słuchać, jak opowiadała mu o liskach, lesie i o Nanie. Opiekunce nie mówiła, że rozmawia z tym panem. Byłaby zła i to bardzo, gdyby się dowiedziała. Nie wolno jej było w zasadzie z nikim rozmawiać, a i tak co i rusz wymykała się z chatki by pobawić się z dziećmi na skraju targu, lub by porozmawiać z piekarzem Georgem o jego pracy, albo o tym co robiła danego dnia. Wszystkie te osóbki były dla niej miłe!
Mama i Nana. Kocha je i nigdy się to nie zmieni. Mimo tego, że jak o nich mówi to czasem boli ją w klatce i nie rozumie dlaczego. Ma czasem ochotę płakać gdy o nich myśli, ale wie że nie powinna. Gdy się płacze za tymi którzy są w niebie, to jest im przykro...
- Mamy nie pamiętam za dobrze. Poszła do nieba, gdy miałam trzy latka. Nana mówiła mi, że mama uciekła ze mną od Taty i jego rodziny, bo nie była jak oni. Też miała rogi, ale nie miała tak dużo pieniążków jak oni i nie była tak ważna. Nie podobało im się to, więc tata mnie ukrywał, ale mama nie chciała bym tak żyła. Więc gdy skończyłam roczek, mama mnie zabrała w nocy i uciekła. Los chciał by poznała Nanę! Nana to taka większa babeczka z małymi skrzydłami i zabawną miną. Mama ma włosy jak ja. Czekoladowe loki, dołeczki w policzkach, anielski uśmiech i szkarłatne oczy. Nana mi powiedziała, że mama przez dwa lata jak z nią żyła, bardzo podupadła na zdrowiu, jakby więdła w oczach... Nie jestem pewna co to znaczy - wiedziała, że jak roślinki skończą pewien czas w swoim życiu, to więdną, obumierają. Ale mama nie była roślinką, Abi mimo że była inteligentna dziewczynka, nie wszystko jeszcze rozumiała i nie wstydziła się do tego przyznać.
- Mama i Nana bardzo mnie kochają, wiesz? Obie są wspaniałe i takie ciepłe. Nana się mną ładnie zajmowała. Uczyła mnie czytać, pisać, przynosiła do domku duuużo książek na różne tematy. Kocham czytać!
Nie wolno mi było się nigdy oddalać od domku, ale czasem się wymykałam na wzgórze w lesie, do Pana liska, a czasem na skraj targu by pobawić się z innymi dziećmi. Za każdym razem jak tam do nich przychodziłam, to były inne dzieci. Większe i większe, a potem całkiem inne.- do tej pory nie za bardzo wiedziała, dlaczego tak się działo. Może te dzieci wszystkie, się nagle przeprowadzały? Albo nie wolno im było za długo się z nią bawić?
- Jaka wychodziłam z domku, to musiałam mieć zawsze ukryte rogi pod kapturem. Nana mówiła, że są przyrządami diabła i nie wolno mi ich nikomu pokazywać, ani mówić jak się nazywam. Zawsze bardzo tego pilnowała, mówiła że źli ludzie mnie szukają i muszę być ostrożna. Nana w nocy głośno chrapała wiesz?- zachichotała cichutko, tak by nie rozbudzić księcia przypadkiem. W końcu miał zasnąć! Był bardzo, bardzo zmęczony.
- Nana dużo się modliła do Boga. Bardzo go lubi wiesz? Mówiła że ma z nim sekretny układ! Nigdy mi nie powiedziała o co w tym chodzi...- mówiła coraz ciszej, aż w końcu zamilkła. Zasnęła, wracając wspomnieniami do ciepłych dni. Wypełnionych śmiechem i marudzeniem Nany.Thorn - 30 Kwiecień 2019, 01:07 Słuchał uważnie co mówiła dziewczynka. A raczej starał się słuchać, bo powieki miał już tak ciężkie, jakby na rzęsach wisiały mu ołowiane ciężarki. Uśmiechał się delikatnie i kiwał głową.
- Do nieba? - zapytał nie bardzo rozumiejąc o co dziecku chodzi. Nie rozumiał dlaczego Abi tak nazwała śmierć. Podejrzewał, że jest to związane z wiarą w jakiegoś boga, bo trochę o tym czytał, ale jako osoba niewierząca, nie mógł sobie wyobrazić na czym polega odchodzenie do nieba. Postanowił zapytać o to w najbliższym czasie, ale najpierw poczyta, żeby nie wyjść na ignoranta. Z opowieści dziewczynki wynikało, że wiara miała w jej życiu ogromne znaczenie, dlatego nie chciał sprawić jej przykrości.
- Ach tak... Nie miała pieniążków... - westchnął. Doskonale wiedział o co jej chodziło. Majątek miał dla Upiornych Arystokratów naprawdę duże znaczenie i to właśnie na podstawie jego wysokości zawierano małżeństwa. Wyglądało więc na to, że Abigail, podobnie jak Aeron, była niechcianym dzieckiem. Thorn nie pamiętał dobrze rozmów z wujem, wszystkie sceny z nim okryte były swoistą mgłą niepamięci. Ale pamiętał swojego dziadka, a powiedzenie "Niedaleko pada jabłko od Jabłoni" prawie zawsze się sprawdzało. Nie dziwne więc, że matka Abi zabrała córkę i postanowiła z nią uciec.
Zmarszczył brwi słysząc określenie, którego dziewczynka nie rozmiała. Czy powinien wytłumaczyć, co Nana miała na myśli? Prędzej czy później rogata i tak pozna znaczenie tych słów. Jako Upiorna Arystokratka, istota długowieczna, będzie obserwowała jak jej przyjaciele innych ras starzeją się i w końcu odchodzą, zostawiając ją samą.
- Abigail, "więdła w oczach" to określenie na szybką utratę zdrowia. Kiedy ktoś jest chory i czuje się i wygląda coraz gorzej, to mówi się o nim, że więdnie w oczach. - powiedział cicho - Jak kwiat, który po zakwitnięciu, szybko pochyla się i traci płatki. - dodał i pogłaskał dziewczynkę czule - Kwiaty są delikatne. Dlatego my mamy w herbie ciernie. Ciernie wytrzymają wszystko. - stwierdził na koniec, już niezbyt przytomnie bo był bardzo senny.
Fragment o książkach bardzo go ucieszył, bo on sam również lubił czytać. Teraz, gdy otrzymał od Anomandera pozwolenie na zagłębianie się w jego księgozbiór, Aeron był spokojny, bo wyglądało na to, że może ze sobą zabrać Abi. Jutro pokaże jej swoją Bibliotekę, nie tak wielką jak van Vyverna, ale mimo to imponującą.
Następnie pojawił się kolejny trudny temat który musiał zostać wytłumaczony. Im szybciej dziecko pozna odpowiedzi i rozwieje wątpliwości, tym lepiej.
- Księżniczko, ty i ja... Jesteśmy Upiornymi Arostokratami. Rasa którą reprezentujemy należy do najbardziej poważanych ras w Krainie Luster i Szkarłatnej Otchłani. Jesteśmy elitą, rządzimy i jesteśmy długowieczni. Czy wiesz co to znaczy? - otworzył zaspane oczy i spojrzał na nią trzeźwo - Żyjemy dłużej niż inni. Starzejemy się wolniej. - wyjaśnił - Więcej opowiem ci jutro. Oczywiście jeśli tylko będziesz chciała. Już teraz jednak powiem ci coś bardzo ważnego: Nigdy nie wstydź się swoich rogów. Są twoim skarbem, chlubą i największą ozdobą. Z pewnością urosną, możesz je ozdabiać. Dla przykładu, Lord Laraziron lubi okuwać je w srebro lub złoto. Jego rogi wyglądają naprawdę zjawiskowo. - uśmiechnął się, oczami wyobraźni widząc Viridiana - Nie ukrywaj ich, noś z dumą. Przy mnie nigdy nie stanie ci się krzywda a jeśli kiedyś nie będzie mnie w pobliżu i jej doświadczysz... Zrobię wszystko by znaleźć tego, który ci ją wyrządził i spotka go straszliwa kara.
I znowu pojawił się temat boga. Aeron był mocno zainteresowany wierzeniami i tym, co wpojono w małą Abi ale obecnie był tak padnięty, że zaczynał przysypiać z otwartymi oczami. Mózg nie funkcjonował już na tyle dobrze, by przyswoić nową wiedzę.
Również Upiorna zaczęła po chwili mówić ciszej aż w końcu zamilkła i wtulona w Aerona, zasnęła. Pogłaskał ją i z uśmiechem zamknął oczy. Chciał odpocząć by kolejny dzień przywitać z nową energią. Zasnął bardzo szybko, snem sprawiedliwego.
Pierwszy raz od długiego czasu nie śnił koszmarów. Może sprawiła to jej obecność? Któż to wie.
z/tAbi - 1 Maj 2019, 17:49 Abi obudziła się chwilę po tym, jak Aeron zasnął. Drzemka dobrze jej zrobiła. Nie chcąc budzić kuzyna, najbardziej cicho jak potrafiła wyśliznęła się z łóżka, wzięła Lulu na ręce i wyszła z pokoju. Aeron był bardzo zmęczony gdy przyjechał, aż dziwne że nie zasnął na fotelu gdy rozmawiali z Panem Amiasem! Ona sama miała ochotę tam zasnąć. Ale dorośli byli bardziej wytrzymali niż dzieci. A na pewno bardziej niż ona! Wczorajszy dzień i noc były bardzo zajmujące! Tyle się działo, że Abi przez chwilę myślała, że to wszystko to tylko sen ... Odejście Nany, klinika, ludzie stamtąd, Aeron, ludzi stąd... Z domu... Lulu... Tyle się działo, poznała tyle nowych i ciepłych osób! To wszystko było tak niezwykłe... Jak w tych wszystkich książkach, jakie dostała od Nany.
To co powiedział książę zanim zasnął, było smutne. Jej mama więdła w oczach. Jak kwiatek... Widziała kwiatki które więdły... Mama odeszła jak kwiatek. Była tak samo delikatna i wrażliwa jak kwiatki. Świat był dla niej zbyt okrutny przez co odeszła i teraz patrzy na nią z nieba. Z jednej strony miło było, gdy pomyślała że jej mama była jak kwiatek. Z drugiej strony było jej bardzo przykro, że nie ma jej już z nią...
Abi jest upiorną arystokratką. Nie bardzo wiedziała co o tym myśleć. Miałaby kimś rządzić? Nie chciała. Chciała się ze wszystkimi zaprzyjaźnić. Czy tak nie byłoby lepiej?
Nie lubiła chować swoich rogów, więc bardzo jej ulżyło gdy Aeron powiedział, że nie musi ich ukrywać a może nawet je ozdobić. Brzmiało to jak dobra zabawa!
Razem z Lulu poszła do swojego pokoju. Jakoś udało jej się tym razem nie zgubić. W nocy wszystko wyglądało jakoś inaczej...
Umyła się i ubrała. Potrafiła to sama robić! Była już duża! Lulu zaczęła piszczeć, po brzuszku Ani widziała że jej przyjaciółka musi iść na dwór. Dlatego poszukała jakiejś karteczki i napisała na niej:
Dzień Dobry wszystkim!
Mam nadzieję, że się wyspaliście i macie dobre humorki! Wykąpałam się i wzięłam Lulu na spacerek. Bardzo potrzebowała już na dwór! Nie martwcie się, nie odejdę daleko.
Wasza kochana Abi
Następnie wzięła Lulu i wyszła z nią z domku, kierując się w stronę lasu. Raczej niedobrze by było, gdyby Lulu nasiusiała gdzieś w tym pięknym ogrodzie...