To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Ogrody Rozalii - Altanka

Anonymous - 21 Marzec 2016, 10:59

//Człowieku, podziwiam cię za tą prędkość odpisów. xD

Najpierw nieco ją zatkało. Bo to był ten rodzaj zatykającej odpowiedzi, po której się nie wie co powiedzieć. No chyba, że umie się wystarczająco szybko myśleć i analizować, szczególnie w kontekście sytuacji. Wendy umiała. Sekundę później roześmiała się z ulgą, czysto, słodko i niezbyt głośno.
- Rozumiem, rozumiem - odparła w końcu, nieznacznie kiwając głową.
Uznała to za całkiem dobry żart. Całkiem dobre wyjście z sytuacji. I całkiem czyste określenie tego co po niej oczekuje - wydajności, nie tego by wyglądała... Konkretnie. No poza tymi kapciami. I pewnie sam by faktycznie wolał by w takim wypadku nie nosiła zbytnio wystających kolorów. Hm. To da się załatwić. Może nawet pracować w czarnych spodniach i białej bluzce, byle by to nie był strój francuskiej pokojówki. Ani inna falbaniasta sukieneczka. Nie żeby miała coś do falbaniastych sukieneczek, ale no wszyscy wiedzą, że to nie jest najwygodniejsza rzecz do pracy fizycznej. Znaczy wszyscy prócz tego kto wymyślił by wpakować w to swoje pokojówki. Sadysta.
Ale powoli zaczynała czuć, że się w tym wszystkim odnajdzie. Ewentualnie dostosuje. Sugestia monochromatycznego wystroju wnętrz zdecydowanie pasowała jej do tego mężczyzny - surowego, na swój sposób pięknego. Czy on zdaje sobie sprawę z tego jak jego ruchy działają? A jeśli tak... To zdaje sobie z tego sprawę bardzo czy bardziej? Czy on dokładnie wystudiował ten gest przeczesywania włosów? Może był modelem? Albo francuską modelką? Skarbnico wiedzy, nie, jaką francuską modelką. To, że wyglądał jakby dokładnie wiedział jak się zachować nie oznacza, że był kimś kto tego potrzebował w zawodzie. Może to u niego po prostu naturalne? I skończ już z tą Francją.

Z każdym kolejnym słowem, ruchem, mężczyzna coraz bardziej kojarzył jej się z mafią. Albo... Karcianą Szajką. I tym co o karciankach słyszała. Bo żeby aktywnie dało się zobaczyć ich akcje... Umm. Nope. Choć może to i lepiej. Jednak z drugiej strony... Caspian wydzielał ten typ aury, która podpowiadała, że gdyby dostał Szajkę w swoje ręce mogły by się zacząć dziać cuda. Takie nie cudowne cuda, ale takie cuda że hola hej, Czarna Różo, MORIO, cała reszta świata i panie co mianujesz się Arcyksięciem - obudźcie się, wreszcie macie z kim walczyć i po co się organizować! Bo jak na ten moment to wszystkie organizacje zdawały się tkwić w letargu, albo przygotowywać podstępne, mroczne plany gdzieś w ukryciu. Żadnych o nich ploteczek, żadnych wspomnień, nawet jak ostatnio odwiedziła rodzinę to nie usłyszała o żadnej ciekawej akcji. Tylko kolejni ludzie przypadkowo plątający się po Krainie Luster, meh. A kiedyś ponoć było ciekawie.
Nie to, żeby jakoś bardzo narzekała na to, że może spokojnie się pouczyć o Świecie Ludzi i być sobie tutaj spoko dziewczyną, ale jakoś brakowało jej choćby plotek o zasłyszanych dziwnych czynach, niesamowitych rzeczach, czy innych takich. Tylko jakieś trzęsienia ziemi i lokalne starcia między grupami nie większymi niż te dziesięć osób. Aż normalnie sama by powalczyła, mongenstern dawno w akcji nie był... Może mają gdzieś w okolicy jakąś sekcję walki wręcz, czy coś? Boks? Inna forma brutalnej rozrywki na którą będzie się mogła załapać? Cóż, ogarnie jak zacznie pracować. W końcu będzie ją stać nawet jeśli jedyne co znajdzie będzie płatne.
Ewentualnie skołuje maskę, czarne dresy i obije mordy kilku wandalom spod bloków, haha.

Nagłe zamyślenie, chwila oderwania od rzeczywistości. Oczywistym było dla Wendy, że coś w jego głowie zaczęło się kotłować. A jakaś specyficzna intuicja Kolekcjonerki podpowiedziała jej, że to coś wartego uwagi. Tak silnie, silnie zapragnęła go dotknąć. Poczuć jego skórę, sprawdzić włosy, dotknąć ust... Tak bardzo chciała wiedzieć co siedzi tuż pod tą cienką granicą. Co jest dla tego mężczyzny istotne, co zajmuje jego myśli, co nim kieruje, co go kształtuje. Co przeżył, czego doświadczył, kim tak właściwie jest, co sprawia że jest... Taki. Chciała tego wiedzieć silniej niż jej się to kiedykolwiek ostatnio zdarzyło. Przejrzeć te wszystkie sprawy jakie w sobie nosił by później móc coś dla siebie zachować. Coś, czego nie miał nikt inny. Wiedziała, że coś takiego by u niego znalazła. Przecież już na wstępie ustaliła, że Caspian jest inny. Na tyle inny by pobudzić jej chciwą naturę i zmusić do myślenia jak by tu sprawić, by dał się dotknąć. Bo to nie będzie taka łatwa sprawa.
Przysunęła się do niego nieznacznie, tak jak on to zrobił chwilę wcześniej. Widocznie szykowała się do długiej wypowiedzi. Szeroki uśmiech nie schodził jej z twarzy, nawet jeśli wydawać by się mogło że nie było ku temu przyczyny. Poprawiła włosy, wciąż lekko opadające na twarz, a w geście tym było coś, co wskazywało na myślenie typu "mówisz i masz".
- No, za jakiś czas skończę dziewiętnaście lat, tak dokładniej to w lipcu. Mój brat nazywa się Eliot, pracuje w jednym z niewielkich warzywniaków na mieście, a w samym Glasville mieszka już od kilku lat. Przez jakiś czas mieszkał też tutaj mój drugi brat, Dakota, ale teraz już nie. Bo wiesz, mam na prawdę dużą rodzinę. Sporo tych braci i sióstr się znalazło, ale ja to jestem najmłodsza. Z tym, że prócz rodzeństwa było jeszcze kuzynostwo, młodsze, starsze, i trzeba było się nimi zajmować. W większości to robiłam ja, bo całkiem dobrze mi szło ich ogarnianie. Uczyłam się w domu, bo rodzice tak woleli i umieli uczyć, ale mieszkaliśmy... Na prowincji... Nie było w okolicy żadnych uniwersytetów, więc gdy oznajmiłam, że chcę studiować to i od razu znalazłam sobie miejsce i Eliot tak w sam raz tutaj mieszkał, więc się dobrze złożyło.
Chcesz cokolwiek więcej? Pytaj śmiało! Jakoś Wendy nie szło składanie w całość swojej rozwlekłej historii pewnej dziwnych zawirowań, szczególnie w momencie, gdy jak by na to nie patrzeć było w niej dużo magii i jeszcze więcej rzeczy które niekoniecznie spodobałyby się pracodawcy.
Ciekawe, jak by zareagował na jej tatuaże?

Wilk - 21 Marzec 2016, 13:14

Kolejny plus dla Wendy — jej śmiech w żaden sposób nie zraził go, wręcz przeciwnie — sam miał ochotę się roześmiać, ale tylko przez krótką chwilę. Wilk to taki typ... Człowieka, który niekoniecznie często się uśmiechał, a jeszcze rzadziej śmiał. Jako Ludożerca żył już ponad sto lat, mało rzeczy na tym świecie go bawiło. Może faktycznie w Krainie Luster znalazłby więcej rozrywki? Niewątpliwe, choć wykluczał osiedlanie się po drugiej stronie lustra. Nie tylko ze względu na brak ludzkiego mięsa — bo istot magicznych lubił pić tylko krew — ale głównie dlatego, że w Świecie Ludzi czuł się wystarczająco władczo. Słyszał o organizacjach istot magicznych, tak samo niewiele jak o organizacji ludzi — jego wiedza ograniczała się do nazwy i tego, że ludzie tam lubują się w eksperymentach. Sam był przecież nie tylko synem jednego z naukowców, ale również królikiem doświadczalnym. Przez głowę nawet przeszła mu myśl, czy przypadkiem nie zapytać Wendy o zakres jej wiedzy w tej sprawie. Szybko jednak odgonił od siebie te myśli — nagłe zainteresowanie organizacją MORIA mogłaby wzbudzić w niej podejrzenia. Bo o ile podejrzenia, że jest jakimś szemranym typem mu odpowiadały, tak wolał zachować tylko dla siebie (i ofiar) swoją prawdziwą tożsamość.

Z jednej strony dobrze, że Wendy nie pokazywała swojego przesadnego zainteresowania jego osobą. Jeszcze ten zadufany w sobie pseudo Pan i Władca zażyczyłby sobie tego codziennie. Chociaż chwila, z drugiej strony — jaki pyszny władca nie dostrzegał w sobie atrakcyjności? Chyba tylko taki, który wcale nie był przepełniony pychą. W przypadku Wilka to oczywiste, że zdawał sobie sprawę z tego, w jaki sposób kobiety reagują na jego gesty, sposób mówienia, czy na widoczną niedostępność. Nie musiał się jednak do niczego zmuszać, wszystkie cechy charakterystyczne nabył żyjąc jako Ludożerca. Nie stał się jednak maszyną do zabijania, marzyło mu się coś więcej — nieograniczona władza. A dobry władca żeby utrzymać się na swoim stanowisku, powinien być człowiekiem mądrym, srogim lecz rozsądnym, dobrych — nagradzać, złych — zjadać. Przynajmniej w świecie ludzi chciał za takiego uchodzić. A do tego jeszcze spora, niekoniecznie trudna droga. Bo kto mógł mu stanąć na drodze? MORIA? Dla niego to tylko organizacja, która zajmowała się zbieraniem informacji na temat istot magicznych (niekoniecznie je w jakiś sensowny sposób wykorzystując). Reszta organizacji miała swoje szeregi w Karinie Luster, a skoro o nich niewiele słyszał to oznaczało, że nie powinien się ich obawiać. On chociaż w jakiś sposób działał — najpierw postanowił zająć się tym, co w świecie ludzi powszechne — brudnymi interesami. Chciał by wszystkie czyny społecznie szkodliwe, wpierw trafiały w jego ręce, tak, by nie znalazł się ktoś bardziej szemrany od niego. Wilczek o wszystkim pomyślał, póki co nie narzekał ani na brak obowiązków, ani na brak pieniędzy. A pieniądz miał w świecie ludzi o wiele większą władzę, niż mogłoby się wydawać.

Zaciągnął się mocno, chwilę trzymając w płucach dym i dokładnie wsłuchując się w słowa Lunatyczki, na razie nie zwracając uwagi na jej śmiałe przysuniecie się. Nie przeszkadzało mu tak długo, dopóki bezpośrednio nie stykała się z jego ciałem. On pierwszy musiał chcieć dotyku drugiej osoby, żeby na to pozwolić. W innym przypadku było to wykluczone.
Eliot i Dakota. Postanowił, że powtórzy sobie ich imiona kilka razy w głowie, tak dla własnej pewności, że je zapamięta. Nie, żeby wydali mu się jakoś specjalnie podejrzani, uważał, że o wiele szybciej będzie w stanie ją dzięki temu znaleźć, gdyby przypadkiem okazała się nieposłuszna. Zawsze planował i gdybał za wczasy. Wolał unikać nieprzyjemnych dla niego samego i jego interesów spraw. Przez chwilę nawet czuł, że mógłby odpłynąć myślami w miejsce, w którym często wyobrażał sobie jak potencjalny rozmówca, czy ktoś, kogo już znał, są poddawani jego sadystycznym popędom. Ileż przyjemności mogło mu dać zwykłe obdzieranie kogoś ze skóry, sprawdzanie smaku mięsa, czy zatapianie swoich wydłużonych kłów, w efekcie czego na jego języku pojawiłby się metaliczny posmak krwi. Powstrzymał się, gasząc papierosa i odwracając się ponownie w stronę Panny Wels. Ku jego zaskoczeniu i braku wcześniejszych obliczeń, nie przypuszczał, że znajdą się tak blisko siebie. Będąc odwróconym do niej bokiem bliskość miedzy nimi nie była aż tak odczuwalna, jak w tym momencie. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Nie czekając na reakcję ze strony Wendy — pochylił ramiona w tył, jedną ręką podtrzymując się o oparcie ławki. Nie śniło mu się jednak trwać w ten pozycji na długo, bo wymagała od niego sporego wysiłku, a ktoś taki jak on nie mógł się przecież przemęczać, prawda?
Rozumiem. — tylko tyle zdołał z siebie wydukać. Nie zawstydził się, ale czuł, że irytacja narastała w nim jak tylko zaczynał sobie wyobrażać dotyk Wendy. Nawet przez chwilę poczuł się brudny, że oddychają wspólnym powietrzem. Starał się jednak odgonić od siebie te myśli, a jedynym dobrym wyjściem z tego mogła okazać się dalsza rozmowa:
Właśnie mi się przypomniało.. — zaczął, robiąc krótką chwilę na zgaszenie papierosa. — W domu możesz się natknąć na inne osoby. Zarówno te, które znam prywatnie, jak i te, z którymi prowadzę interesy. Tym od tego drugiego masz zawsze proponować herbatę, albo kawę, ale w żaden sposób nie dając im sobą dyrygować. Tylko ja mogę Ci dawać rozkazy, innych w moim domu masz traktować z umiarkowaną grzecznością. Wyjątek stanowi Hebi — jest w kimś w rodzaju mojego... Ulubieńca, toteż w ten sposób ma być traktowana. Będziesz mogła ją rozpoznać po kocich uszach i ogonie. — zawiesił się, czując jak bicie serca z niewyjaśnionych powodów zaczyna przyśpieszać. A może wcale nie były takie "niewyjaśnione"? W końcu od ostatniej wizyty w posiadłości czuł, że chociaż na chwilę jego myśli muszą powędrować w stronę tego przeklętego Dachowca. Tak, zaczynał się zastanawiać, czy kotka nie rzuciła na niego jakiegoś uroku. Ale z drugiej strony niby kiedy miała to zrobić? Zaczął wariować dopiero kiedy wrócił z wyjazdu służbowego i doszedł do wniosku, że jest mu.. wierna? Sam już nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Na razie powinien się skupić na Wendy, tylko jak, kiedy w jego głowie pojawiał się obraz niewinnie wyglądającej Hebi? Mrużąc oczy, czuł jak nieodparta chęć jej bliskości narasta i wcale mu się to nie podobało. Poruszył się nieznacznie, wracając do rozmowy:
Oczywiście ich realistyczny wygląd może Cię trochę zaskoczyć, ale zapewniam, że nie ma w tym nic dziwnego. Ot, odkąd ją znam ubiera takie dodatki. To chyba dla niej pewnego rodzaju zabawa, sam nie wiem. — doprawdy? To chyba on powinien zostać nazwany fetyszystą.

Anonymous - 26 Marzec 2016, 22:50

To był ten moment w którym zazwyczaj osoby pijące herbaty i inne takie krztuszą się z zaskoczenia. Na całe szczęście Wendy nic nie piła, bo jej nagła reakcja mogłaby jeszcze zaszkodzić w dopiero co zawiązującej się relacji między nią a Wilkiem.
Zwyczajnie informacje o osobie noszącej bardzo realne kocie ozdoby, noszące je od zawsze i będącymi zadziwiająco prawdziwym zbyt szybko ułożyły się w jej głowie w spójną całość. A później zaczęły się układać jeszcze dalej. Szczególnie fakt, że mężczyzna tak przestrzega i ostrzega i tłumaczy… Wiedział? Nie wyglądał na takiego który dałby sobie wcisnąć taki kit. Zdecydowanie za to wyglądał na takiego co by ten kit wciskać mógł.
Ok, czyli Caspian ma w domu przytulankę i wmawia, że to tylko człowiek o dziwnych upodobaniach.
Wendy, czy ty aby nie wyciągasz zbyt pochopnych wniosków?
Nie no, skądże, przecież już od początku mężczyzna wydawał się jej zbyt dziwny by być tylko jakimś tam biznesmanem.
Ha, fajnie!
Znaczy… Niebezpiecznie. W pewnym sensie. Teraz facet wydał się jej jeszcze bardziej podejrzany. I, tak, zdecydowanie miała przez to jeszcze większą ochotę go dotknąć. Dotykać. Długo i namiętnie aż wyciągnie z tego pięknego ciała, zza fasady cudownej twarzy, wszystkie przegniłe i podejrzane wspomnienia opakowane paskudnymi uczuciami. Awww, to taka piękna wizja.
Sporo emocji przemknęło po jej twarzy w mikroekspresji podczas tej krótkiej chwili. Na tyle dużo, że dało się z tego odczytać tylko zmieszanie, mogące w sumie wynikać z wszystkiego. A ostatecznie zagościło na niej rozbawienie, które szybko postarała się ukryć pod maską zawstydzenia, spuszczając wzrok i uśmiechając się do siebie bardziej nieśmiało. No nie żeby coś, ale ten odchył zasługiwał na jakąś nagrodę. Nie do końca wiedziała jaką, ale któreś z rodzeństwa szybko by jej pomogło wymyślić. Bo „odchył roku” był zbyt prosty.
Nie odsunęła się tak od razu. Dała mu… Czas. Albo sobie. Cóż. No nie chciała by to wyglądało tak, że odsunęła się od razu gdy na jej akcję odpowiedziano nieodpowiednią reakcją. Raczej jak coś… Co wyszło niechcący. I przez co sama nie wiedziała jak się zachować. W końcu odchrząknęła, gdy Caspian skończył mówić, i sama powiedziała:
- Czyli… To chyba wszystko? Możemy przejść do podpisania umowy i wyznaczenia konkretnych dni i godzin mojej pracy?
Dopiero wtedy zaczęła się odsuwać, tak po troszku, troszeczku, ażeby Caspian nie musiał się tak fajnie bardzo odchylać i mógł spokojnie siedzieć jak wcześniej. No i jej się wydawało, że to właściwie już tyle. Bo co więcej było tu do dyskutowania?

Wilk - 27 Marzec 2016, 18:14

To chyba wszystko? Chyba? Na pewno. Nie ukrywał, że lunatyczka zaskoczyła go. Jej reakcja w żaden sposób nie wyglądała tak, jak to sobie jeszcze przed chwilą wyobrażał. Nie miała żadnych pytań? Nie wydało jej się to podejrzane? Może nie była wcale taka zwykła, na jaką wyglądała? Mózg Wilka w tym momencie zaczął wszystko to powolutku przetwarzać, nic więc dziwnego, że dziewczyna zamiast umowy, dostała jedynie puste spojrzenie mężczyzny. Jedyne co przyszło mu na myśl to — obserwacja. Powinien dokładnie sprawdzić ją w świecie ludzi, upewnić się że jest tylko nastoletnią Wendy Wels, za jaką się dotychczas podawała. Jedno było pewne — stał się w stosunku do niej podejrzliwy. Do cholery, żył wśród ludzi ponad sto lat, znał ich reakcje niemalże na pamięć, wiedział jak reagują na nietypowe zjawiska, na kocie uszy, czy inne udziwnienia, których normalny człowiek nie posiadał. Mimo mętliku w głowie, nie planował tego w żaden sposób po sobie pokazywać, wyraz jego twarzy pozostawał tak samo niezadowolony, jak chwilę temu, choć niezadowolony to on był od początku spotkania, jak nie całe swoje życie. Tylko mimochodem przez jego twarz przemknęło zdziwienie, w efekcie czego ciemne brwi ściągnęły się jeszcze bardziej, marszcząc nieznacznie skórę między nimi.
Umowa. Tak, czas na umowę i czas na niego. Nie był głodny ale czuł, że świeże, ludzkie mięso dobrze mu zrobi. Jeżeli nie uda mu się nikogo znaleźć w odosobnionym od miasta środowisku, pewnie będzie musiał skorzystać z zapasów w zamrażalce. Doprawdy, Wilku, trzymasz ludzkie mięso w swojej lodówce? Cóż, gdzieś trzeba.
Zerknął w bok, odrywając w końcu spojrzenie od, swoją drogą, wyjątkowo kolorowej istoty przed nim. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że rude kudły, zielone ślepia i wyjątkowo kolory ubiór mogą zniszczyć harmonię w jego posiadłości. Może jednak powinien zastanowić się nad strojem, w jakim wolał ją widywać? Albo namówić chociażby do farbowania włosów na bardziej korzystny.. Dla niego. Tak szybko jak o tym pomyślał, tak równie szybko odgonił od siebie te myśli. Po pierwsze, nie miał czasu na tego typu dyskusję. Po drugie, nie wyobrażał jej sobie w czarnych, białych, czy szarych włosach. Jakoś przeboleję tą rudość na tle jego czarno—białego wnętrza posiadłości.
Podpisz tutaj, tutaj, tutaj i tutaj... — wskazywał jej po kolei miejsca, w których winna złożyć swój podpis.
Zakładając, że wypełniła każdy kolejny podany jej papierek, uznał, że pora na niego. Nie tylko ze względu na wcześniej wspomniane plany odnośnie pożywienia się, ale dłuższe spotkania zwyczajnie go nudziły. Zwłaszcza takie, w których musiał wykonywać te same czynności: Formułki, zasady, umowa, plus ewentualne odpowiadanie na pytania. Podniósł się z ławki, zerkając w dół na siedzącą jeszcze(?) lunatyczke.
Zostawię Ci numer telefonu do jednego z moich pracowników, nie robi za taksówkarza, ale dzisiaj wyjątkowo — bo mam dobry humor — pozwolę mu Ciebie zabrać w jakie tylko będziesz chciała miejsce. — ojej, jaki on dobroduszny, powinien mieć częściej taki dobry humor! Jak powiedział, tak zrobił — wyciągnął z kieszeni niewielką karteczkę, na której wydrukowany były dwa numery. Podał jej do ręki i sięgnął po papierosa, chwilę jeszcze lustrując jej sylwetkę wzrokiem. — Jeden numer jest do mnie, ale tylko dla klientów. — Zaciągnął się mocno, wydmuchując dym w przeciwną stronę, tak, by nie dosięgnął dziewczyny. — Ten drugi to Twoja dzisiejsza taksówka. — mówiąc to połasił się nawet na blady, wyglądający bardziej jak grymas, uśmieszek. Bez pożegnania ruszył przed siebie, najprawdopodobniej do swojego naturalnego Wilczego środowiska — lasu. Szybko znikł z pola widzenia, pozostawiając Panną Wels samej sobie.

{ zt.
Wybacz, że nie czekam na to, aż sama napiszesz, że Wendy wszystko podpisała. Myślę, że tak jest korzystnie dla nas obojga, bo sesja i tak miała się skończyć, a nie widzę potrzeby rozkładania zwykłego podpisywania umowy na dwa dodatkowe posty wyjściowe. ( : }

Anonymous - 30 Marzec 2016, 22:25

Podpisała tutaj, i tutaj, i tutaj. Przy okazji czytając... Co nieco. Właściwie większość już wiedziała, nie widziała nigdzie żadnego małego druczku, wszystko było przedstawione czarno na białym. I to było tak fajnie ekscytujące! Już odcinając się od wizji zagłębienia się w wspomnienia Caspiana i zbadania dokładnie każdej jego części, to piękna wizja zarobków była piękna. I już całkiem realna. No, i miała też nadzieję, że nie zostanie wylana przy pierwszej możliwej okazji, za najdrobniejsze przewinienie. Trzeba się będzie starać. Bardzo mocno starać.
Zabrała numer, wysłuchała wszystkiego, pożegnała się i podziękowała. I była tak cudownie szczęśliwa, że miała ochotę iść na ciastko. Ale tak samemu... Meh. No ale jest brat. Pochwali się bratu. To dobra myśl. Tylko trzeba go będzie najpierw znaleźć. Ale to w sumie może po drodze kupić ciastko. Dla obojga.
Zadzwoniła po obiecaną taksówkę i gdy tylko takowa się zjawiła poszła czynić swoje plany stanem realnym.

//zt



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group