Anonymous - 23 Sierpień 2013, 13:10 O nie, to ostatnie, co mógł zrobić. Dlatego przyszedł tutaj, bo wiedział, że pójdą za nim wszyscy, niemalże wszyscy tylko poza nią - wszyscy, by skopać mu dupę, rzecz jasna. Czuł się aż do tego stopnia ważny, by nawet po stronie krainy luster czuć się niebezpieczne? Może i przesadzał, może i wyolbrzymiał to, ale w końcu to nie jego wina - to przez ten strach, który odważył się po prostu paraliżować trzeźwy umysł, przejmując stery nad Dumą i zamieniając go w człowieka, który miał poczucie, że jest wiecznie prześladowany... Działał im na rękę. Pomimo że wcale nie chciał tego zrobić. Tak, rzeczywiście ludzie byli dziwni. I zarażali swoją nietuzinkowością. O, taki podatny chłopiec... Właśnie. Kiedy już skończyła, uśmiechnął się znowu. Coś za często się uśmiechał.
- Jak to było... ach. Dziękuję - jakie to było miłe i grzeczne ze strony Dumy, prawie o tym zapomniał! No, ale tak najwidoczniej wyglądała jego rehabilitacja - odwdzięczał się dla odmiany czymś miłym dla innych. A kiedy usłyszał o szpitalu, chwilę kiwał głową, ale po chwili nią pokręcił, kierując wzrok na swoje palce, które najpierw rozczapirzył, potem ściskając je w pięść. Cos ostatnio weszło mu to w nawyk, tak, jakby usiłował wmówić sobie, ze u niego działa wszystko prawidłowo... Udawało się.
- Najpierw muszę znaleźć broń - a nie tą srebrzystowłosą? Oj, daruj sobie. Broń. Jego broń była po trzykroć cenniejsza nawet od Laury. A fakt, że jeszcze spotka szklaną, poprawiał mu stanowczo humor - dwie pieczenie na jednym ogniu... - Ponadto, wolę z tobą porozmawiać. Na razie nigdzie się nie wybieram... chociaż to chyba dla ciebie niezbyt dobre. Jakiś Duma się do ciebie przyczepił.
Kiwnął krótko głową, a słysząc kwestię zapachu, znowu się zaśmiał, mrużąc zielonkawe oczy, które na powrót skierował na postać Koliber. Książki są wszędzie...? Teatralnie potoczył spojrzeniem po okolicy, zmrużył znowu oczy, jakby usiłował wypatrzyć czegoś w oddali, w końcu kończąc na postaci dziewczyny. Tak.
- Masz jakieś kieszonkowe wydanie przy sobie? - błazen. Pominiemy to.
A kiedy usłyszał o książkach, znowu pokiwał głową, sam nawet uśmiechając się szczątkowo.
- Stworzenie świata kompatybilnego ze światem ludzi to naprawdę ciężka rzecz. W ludzkim świecie powtarzają w kółko teorie darwinizmu, ale do nas ma się to trochę tak jakby... nijak. W końcu takie rzeczy w świecie ludzi były tylko na papierze i jakimś cudem przeniosły się tutaj... ale myślę, że co nieco o tym wiesz - ale nie powiedział tego bezpośrednio. Znowu mógłby sie zasłonić obrazkami, ale to akurat była jego prywatna opinia. Mimo tego, że do szkoły uczęszczać nie raczył, wiedział sporo. Ale nie miał zamiaru mówić o tym, jak siedział całe dnie w bibliotece, a pracująca tam persona była gotowa wieczorami wyganiać go, grożąc mu utratą zębów, czy, co gorsza, zgłoszeniem tego opiekunowi... A tego chłopak by prawdopodobnie nie przeżył.
- Przenośny wehikuł osiagający prędkość światła...? Co za problem wyobrazić sobie jeszcze na dodatek pasy bezpieczeństwa? No i... pytałem o ciebie, Koliber. Jak ty byś go sobie wyobraziła. Miniaturka? A może... coś bardziej skomplikowanego?
// chyba nie ma... ale jest za to aquapark! :33 i widze aptekę, ale z tego, co widzę, Maggie już nie gra.Anonymous - 24 Sierpień 2013, 10:21 Koliber skłoniła lekko głowę.
Jak to było - powiedział. Cóż, zabawny chłopak
- Broń? - spytała. - Jakiego rodzaju broń? Prawdopodobnie najprędzej znajdziesz broń w którymś z miast.
Powiedziała coś, co było oczywiste, ale może Duma nie wiedział, że w krainie luster są jakieś miasta?
- Moich nie kupiłam - podjęła temat, nawet nie zerkając na swoje miecze. - Znalazłam je. Ale cóż, to nie jest ciekawa historia. Grunt, że nie przywiązuję się do rzeczy i fakt, gdybym je zgubiła, byłoby mi przykro, bo to dobra stal, ale po prostu znalazłabym coś innego.
Wzruszyła ramionami. Uważała, że głupotą było przywiązywać się do przedmiotów, które są tak bardzo nietrwałe i w dodatku nie trudno je zgubić. I nie chodziło tutaj o kogoś konkretnego, po prostu takie osoby wydawały się Koliber niezmiernie zabawne. Ale, tak to już jest. Krótkowieczne istoty mają inne nastawienie do życia niż ona - małe, nieśmiertelne dla czasu bóstwo.
Machnęła ręką na jego stwierdzenie.
- Nie, nie narzekam - powiedziała. - Jest mi to obojętne. Gdybym nie spotkała ciebie, spotkałabym kogoś innego i to z nim prowadziłabym dysputy. A może walkę? Któż to wie?
Koliber lubiła się bić. Była to jedna z tych rzeczy, które potrafiły zmienić ją z neutralnej spokojnej dziewczyny w pełnego gniewu i nienawiści potwora. Ale w tym momencie nie miała na to ochoty. Potrzebowała odpoczynku, relaksu. A rozmowa z Dumą właśnie w ten sposób na nią działała.
Błazen? Dlaczego? Przecież Koliber to baśnopisarka, zawsze ma coś przy sobie. Pogrzebała w torbie i faktycznie, wyjęła kieszonkowe wydanie "Baśni i legend w Krainie Luster". Tytuł może prosty i nieskomplikowany, ale Koliber lubiła wracać do tej książki, ponieważ było tu wszystko.
Najstarsza powieść Krainy Luster - pomyślała. - W nowym wydaniu.
- Proszę, może ci się spodoba - powiedziała. - Oczywiście, nie ja ją napisałam. Nie zajmuję się raczej bajkami. Ale jest w niej dużo prawdy.
Owszem, owe zasady nijak się miały do świata nieludzi. Tutaj nie było żadnych zasad. I dlatego też nie było naukowców. Bo kto to widział, prowadzić naukowe badania nad czymś, czego nie da się wyjaśnić? Głupota.
- Ach, moje wyobrażenie? - zaśmiała się uroczo. - Ja uwielbiam smoki. Więc byłby to po prostu smok, a rozmiarami taki, abym mogła usiąść na jego grzbiecie. Przyjmijmy, że byłby to młody smok. Młode smoki i tak często osiągają nieliche rozmiary.
Pokiwała głową w zamyśleniu.
- A ty? Jaki byłby twój wehikuł?
//Duma, nabrałam sobie na garb mnóstwo sesji, także nie wiem, jak to będzie z pisaniem postów fabularnych. Jak się nie będę mogła wyrobić, to po prostu sobie pójdę. Ale post dziennie będziesz mieć na pewno.Anonymous - 24 Sierpień 2013, 14:16 - Ja... ja muszę już iść - mruknął i czym prędzej zaszył się w gęstwinie herbacianych drzew.
// to ja nie przeszkadzam i uciekam ^ ^Anonymous - 24 Sierpień 2013, 14:58 Duma sobie poszedł. Strasznie szybko, nagle. Ale to nie miało znaczenia. Koliber pewnie i tak nigdy więcej go nie spotka. Ruszyła więc w swoją stronę.
[z/t]Anonymous - 23 Marzec 2014, 01:25 Zwabiły ją zapachy herbat, głównie miętowych, choć w dalszej części łąk dały o sobie znać także inne ich rodzaje. Cindy bardzo dużo czasu spędziła już w Krainie Luster, a i przebywała w tych okolicach wiele razy. A mimo to wciąż ta Kraina nie przestawała ją zadziwiać. Przechadzała się ścieżkami, co jakiś czas zbliżając dłonie do torebek herbaty i zajmując nos ich aromatem.
Trafiła na polankę, oddaną promieniom pełnego słońca, które przyjemnie ją otulały. Zakręciła się parę razy, pozwalając warkoczowi kolorowych włosów zaplątać się na jej ramionach. Skierowała wzrok ku większej skale, której kształt coś jej przypominał. Filiżanka! - wykrzyczała w myślach, z uśmiechem biegnąc ku niej i wskakując na jej krawędź. Ku jej zaskoczeniu, skała w swoim wnętrzu kryła pokaźną ilość wody, bardzo czystej. Zobaczyła w niej swoje odbicie i zajęła się poprawianiem włosów wzburzonych na wietrze, kiedy to nagle zatraciła równowagę i wpadła do wnętrza. Plusk rozległ się w okolicy wraz z piskliwym krzykiem Cindy.
Wygramoliła się z filiżanki na trawę. To był dla niej zdecydowanie zbyt chłodny i niespodziewany prysznic. Całe ubranie miała mokre. Japonki spadły z jej stóp i zostały we wnętrzu wielkiej filiżanki. Rękawy bluzeczki podwinęła i wycisnęła z nich wodę, która ugościła ją nieznacznym aromatem owocowej herbaty, którą ktoś chyba parzył jakiś czas temu w tej skale. Ściągnęła bluzkę, przetarła nią włosy i rzuciła gdzieś w pobliżu, zostając w spodenkach i białej podkoszulce. Woda lodowata nie była, to też żadne choróbsko jej nie groziło.
Po raz kolejny jej ciekawość poległa w walce z rzeczywistością. Ale i tak radość emanowała z jej twarzy - była wciąż pochłonięta urokiem tegoż miejsca, urokiem tych herbacianych łąk.Anonymous - 23 Marzec 2014, 01:48 Cóż, nie tylko Cindy tu się pojawiła. Przejściowo zjawiła się Arte, które również zwabiły zapachy różnych herbat. Wszak, przecie, była fanką ich. Usłyszała jakiś plusk, " Jasne, jakieś zwierzęta, czy Kapelusznicy tu grasują, przecież to ich okolice." - pomyślała. Ale nie mogła się oderwać od myśli, kto tam narozrabiał. Z ukrycia, patrzy, a tam młoda, kobieta, ba, jak nie dziewczynka. Zachichotała, nie ma jak to, na początek dnia dostać od wiatru "kopa" i wleźć do wody. Już by poszła dalej... Ale przecież chyba ją tak nie zostawi! A nóż się jej coś stało?
Cóż, zmartwienie, jak i ciekawość wygrała. Powoli podchodząc do wody sprawdziła, czy nic tam nie zostawiła. Lekko się zaczerwieniła, bo dziewczyna zdejmowała bluzkę.. Zaraz, czym się tak denerwuje, przecież... A no tak.. Długo nie rozmawiała z ludźmi oraz innymi istotkami. Nieśmiałość zabrała jej cudny charakterek, który jest schowany w środku. Lekcja życia dała jej w kość, lecz się martwiła o innych.
- Witaj. - Powiedziała dość speszonym głosem. Powiedziała to w trakcie jak do niej podchodziła, przecież musiała się zorientować, czy się coś jej stało. Czy prosić o pomoc? Jednak okazało się, że jest zdrowa. Ulga..
Nie wiedziała co dalej mówić, czuła się jakby ją wypuszczono z pseudo psychiatryk, gdzie była w izolatce. Nie miała chyba, żadnego kontaktu, oprócz obrazów. Śmieszne, nieprawdaż? Rozmawiała z obrazami, a to ci los! Słońce, które było dziś wyjątkowo, hmm, piękne? Tak to chyba dobre słowo. Promienie owego słoneczka, padały na jej bialutką skórę. Wyglądała na niezdrową na pierwszy rzut oka, ale po oczach, po zwierciadle do duszy, widać że była zdrowiutka jak rybka.
- Jestem Artemisia, ale jak chcesz to mów Arte, będzie ci łatwiej. - Podała do niej rękę i usiadła obok niej. Chyba mogła, prawda? Zapach herbaty uspokoił i tak mocno bijące serduszko pod wpływem stresu. Wzięła bluzkę, owej dziewczyny i położyła na torebce, żeby się nie ubrudziła. Podmuch wiatru, bawił się długimi włosami Arte, błyszczały pod wpływem słońca, które są o dziwo, naturalnie białe.. To jeszcze bardziej na początku poznania, krępowało Arte o tym, że była inna, niż wszystkie dziewczyny.Anonymous - 23 Marzec 2014, 13:43 Nie sądziła, że nie jest tutaj sama. Spodziewała się odludnego miejsca, bo panujące wokoło wokoło herbata i roślinność zdominowały krajobraz. Ktoś jednak przybył, najwyraźniej speszony jej rozbieraniem się... ale to przecież tylko bluzeczka, pod którą miała jeszcze coś na sobie.
I żeby ktoś taki witał się i przysiadał jakby to był ktoś znajomy? Dla rzeźbiarki to raczej nie była codzienność... ba! Nawet nie lubiła spotkań z obcymi, co nie znaczy że także i nie lubiła obcych - po prostu jej psychika nie nastarczała na niezaplanowane ciągi wydarzeń. Pojawiła się w niej myśl, że to ktoś z Czarnej Róży, kogo nie poznała. Nie ukrywała jednak zaskoczenia, gdy śnieżnowłosa podeszła do niej. Spoglądała na nią z zapytaniem w oczach: "Ale skąd Ty się nawinęłaś?".
- Um, Witaj?... - Odparła równie niepewnie co i ona.
Podniosła się na rękach i rozejrzała wokoło. Pomyślała, że jej wybryk z filiżanką mógł być powodem do obaw.
- Witaj Artę... Ja jestem Cindy... Znaczy się Cynthia, ale mnie także możesz zdrobniale mówić. - Przedstawiła się, chwytając wyciągniętą dłoń.
Od tego zbyt szybkiego i gwałtownego powstania nieco jej się w głowie zakręciło. Położyła się więc powtórnie, przekręcając głowę w stronę Art. Jej białe włosy, blada skóra i zdrobnienie imienia, niezbyt aktualnie kojarzące się jej ze sztuką; tak właściwie nic jej nie mówiły. Spostrzegła że doprowadza jej część ubioru do porządku i zastanawiała się dość poważnie: po co to wszystko?
- Czy my się znamy? - Odparła w końcu.
Powstała ponownie, lecz tym razem dość asekuracyjnie. Mokre ubranie coraz bardziej ją irytowało, ale nie śmiałą dalej się go z siebie pozbywać.Anonymous - 23 Marzec 2014, 15:34 Cóż, jednak Arte potrafi zaskakiwać innych. Uśmiechnęła się delikatnie, lecz niepewnie. Nie wiedziała co miałaby ona tu robić. Chyba Cindy lubi rozrabiać, jak an pierwszy rzut oka, ale nie była pewna. Nie znały się, ale skoro już się nadarzyła okazja, to powinny.
Arte sama nie była przyzwyczajona co do widoku innych, a raczej innych kształtów dziewczyn niż jej same. Cóż, Arte jest nieśmiałą osóbką. Speszona jej biustem, cóż, jednak miała większy biust niż ona. Cóż widocznie, ona sama była nieśmiała. Zaśmiała się cicho, jednak nie jest sama. Artyści zawsze bywali sami, zwłaszcza Arte. Malarze nie mieli łatwego życia, często malowali by przeżyć. By mieć coś na tak zwany chleb.
Podniosła się na rekach, nawet była ładna, jak dla Art. Ciekawe, ciekawe. Cóż, nigdy się nie czuła się tak nieswojo, ale nigdy nie mówi się nigdy. Zawsze musi być ten pierwszy raz. Cindy, ładne imię. Urocze, lepsze niż jej imię, które znaczy sztuka z angielskiego. Arte wyglądała jak sztuka, według niej, by nie mieć, aż takich kompleksów, przecież kogo można zobaczyć w śnieżnych - włosach.
- Miło mi cię poznać. – Ujęła krótko, jej małe przedstawienie Cóż, widocznie ona tez jest zamknięta w sobie, jak Arte. Ale nie wiedziała, kto bardziej. Ona doprowadziła jej bluzkę do pełnego porządku. Może nie powinna, może nie życzy sobie tego. Westchnęła.
- Nie, nie znamy się, ale możemy się poznać. – Oznajmiła spokojnie. Widać jej niepokój wzroku. Wstała spokojnie, wyglądała tak spokojnie. Oczy, które się lekko błyszczały, ale wyglądały nad zwyczajnie spokojnie. Można wynieść z tego, ze nic ją nie zaskoczy.
- Spokojnie, nic Tobie nie zrobię. Proszę. – Wypowiedziała spokojnym głosem i przekazuje już wilgotną bluzkę. Zna się na tym, chyba dość dobrze. Malarze zawsze byli brudni i mokrzy od farb i innych rzeczy.
- Powinnaś coś ze sobą zrobić, będziesz chora jak tak dalej będziesz się wystawiać na wiatr, wiesz? – Powiedziała to nieco nutą troskliwością. Ale też spokojnością. Melodyjnie brzmiała, prawda, czy można wywnioskować, z jakiej jest rasy? Być może, może.. Wszystko się okaże.Anonymous - 23 Marzec 2014, 16:17 To wszystko było dla niej raz komiczne, a dwa niewygodne. Dwie skrajności, które odznaczały się w jej zachowaniu. Nie była zła na siebie za brak ostrożności, ale widocznie była zła na siebie, że zwróciła uwagę Art.
Ale po kilku chwilach dotarło do niej, że to tylko nieznajoma, całkiem niegroźna, którą już zna z imienia.
- Ach, ależ oczywiście!
Zgodziła się z poznaniem się. Już zdecydowanie poprawił jej się humor. teraz była znów zła na siebie, że taka z niej niezdara, ale za to przynajmniej kogoś nowego może poznać. Ależ dynamicznie zmieniająca się mieszanka odczuć nią kierowała!
- Dzięki...
Wzięła od niej bluzkę i zastanawiała się co z nią właściwie uczynić. Postanowiła położyć po swojej drugiej stronie. Położyła tam także torebkę w kształcie misia, tym samym tworząc więcej wolnej przestrzeni między nimi.
- Eee... ja, chora? W sumie masz rację... Ależ niezdara ze mnie, ale wiesz co, Arte? Fajnie było!
Może to i żyjąca długie stulecia kobieta, ale nie odczuwa tego, a teraz tego nawet wcale, a wcale nie pokazuje. Może i wygląda na czternaście lat, ale ma pojęcie o sprawach, którymi przeciętna czternastolatka się nie zwykła interesować. A do tego lubi zachowywać się jak dziecko, co wychodzi jej czasem bez specjalnego wysilania się. No bo co, ma ubierać się jak stara Panna tylko dlatego, że nie znalazł jej żaden mąż? Woli być dziewczynką, taką na jaką wygląda!
- Słońce powinno w moment wysuszyć moje ubranie, dlatego pozwolisz, że mu to ułatwię.
Nie wymagała chwili prywatności, wszak to tylko inna dziewczyna, się mogą czuć prawie jak na jakimś basenie, bądź w szatni. Przykucnęła, ujawniając wygniecioną mokrą trawę na której siedziała. Zdjęła spodenki oraz podkoszulek, wyciskając z nich resztki wody i przecierając nimi miejsca splątane jasną bielizną. Nakryła plecy bluzką, wraz z tatuażem kruka na gałęzi, który mógł się jej rzucić w oczy. Pozostałą część ubioru wystawiła na działanie promieni słonecznych, rozkładając je koło siebie. Atremisię mogło zastanawiać, dlaczego jej chłód wody nie przeszkadza, a odpowiedź była dość prosta - tyle już jej się krzywd działo, że byle chłodna kąpiel nie robi na niej większego wrażenia.
Cindy zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu klapek, ale w pobliżu ich nie widziała...Anonymous - 23 Marzec 2014, 16:40 Cóż, gdyby nie była to Arte, tylko groźny mężczyzna, nie ciekawie by było, prawda? Delikatna nie uwaga i byłby już kłopot jak na zawołanie! Przecież Cindy jest, nawet drobna, ale posiada okrąglejsze kształty. Cóż, Arte była chuda, nie zaprzeczajmy. Jakby miała zdjąć bluzkę, byłby bardzo delikatny zarys żeber oraz delikatnie, wręcz seksownie odstające bioderka. Właściwie, dużo jadła, ale ma dobry metabolizm plus stres. Nie łatwo się czasami odprężyć od słuchania obrazów i ich marudzenia.
- Niezdara? Nie wiem… Po prostu byłaś zbyt szokowana, żeby pomyśleć o tym, że jednak możesz być chora.
Powiedziała to nieco rozśmieszonym głosem. Dla Arte, Cindy po prostu zabiegana. Nic niezwykłego, przecież każdy ma prawo do tego. Przecież jest młoda, może sobie pozwalać na różne wybryki. Zmieniła właściwie, tylko miejsce bluzki i torebki. Było miedzy nimi pusta przestań, a nie… Jednak były kwiaty. Jak dla Arte tutaj było fantastycznie, malowniczo. Nie mogła się nadziwić tego widoku. Po chwili, dziewczyna postanowiła się rozebrać.
- Nie krepuj się.
Powiedziała cichym głosem, nie wiedziała dlaczego. Może, że nie widziała dość dawno „obcego” ciała. Nie chodziła na pływalnie, czy też nad morze. Kiedyś się dużo krępowała i się zajmowała malowaniem po jej niewypalonym życiu. Nie potrafiła zaakceptować faktu, że rodzina może skrzywdzić, na tyle mocno jak to możliwe. Przez to, stała się między innymi Baśniopisarką. Ale niestety nie wyglądała jak człowiek, bardziej jak Anielicę. Miała podobny głos do nich, taki melodyjny, przyjemny dla uszów. Odkąd się zmieniła, chciała być normalną dziewczynę, z normalnymi odcieniami skóry oraz odcieniem włosów. Wcześniej była zupełnie kimś innym niż teraz. Może by miała teraz chłopaka, swojego ukochanego, nie słyszała obrazów ani nic w tym stylu, byłaby normalnym człowiekiem. Ale to przeszłość, nic to nie odkręci, poza tym pogodziła się z losem. Położyła się na kwiatkach oraz na trawie, wdychając herbaciany zapach. Westchnęła.
- Pięknie tu, prawda? Uwielbiam herbatę, nawet nie wiem czemu..
Może po prostu się przypominają jej dawne czasy, gdzie była beztroskim dzieckiem, które piło herbatę na potęgę. Taaak, tęskniła za tym, ale nic na to nie poradziła. Ułożyła się wygodnie i zaczęła spoglądać na białe jak jej włosy chmurki. Zawsze się bawiła sama ze sobą, gdzie nikt jej nie widział, co chmura przypomina.
- Właściwie… Cindy… Po co tu przyszłaś, jesteś tu by podkradać herbatę? Czy się ukryć przed smutnym światem?
Co jak co, ale nikt Arcie nie zabronił być ciekawskim! Była również ciekawa, co tak naprawdę się jej przytrafiło, ze nawet zimna woda, czy też choroba nie ruszają ją. Powinna się martwić o siebie. Ale to nie teraz na taki temat. Odłożyła wszystkie ubrania. Odwróciła głowę w jej stronę. Uśmiechnęła się delikatnie. Jakby co, to jak zachoruje Arte może się zaopiekować młodą kobietą. Dowie się więcej rzeczy na jej temat, kto wie, może zostaną przyjaciółkami? Nie wiedziała co jej los tym razem przyniesie, oby nie ból, niedawno z tego wyszła!Anonymous - 23 Marzec 2014, 17:28 W spokoju mogła się ogarnąć, choć i tak obecność wciąż nieznanej jej osoby miała tutaj swój wkład, choćby na zbyt późno pojętą myśl, że przecież buty mogły spaść jej z nóg i pływać teraz w filiżance.
- A owszem, pięknie. - Zgodziła się z nią, oddalając się te kilka kroków w stronę skalnego kubka. Podniosła się na palcach i zajrzała do środka - jej buty leżały na dnie.
- Em, Artę, mogłabym cię prosić na chwilę? Przytrzymałabyś mnie, a ja bym sobie japonki ze środka wydostała... No chyba, że masz jakiś lepszy pomysł? - Zwróciła się do niej z pomocą. Gdyby była sama, najpewniej wskoczyłaby tam drugi raz, ale coś jej się zdawało, że Arte chętnie by - znów - jeszcze raz przypomniała jakże ważne jest dbanie o zdrowie. No, mogłaby ewentualnie pobawić się kijkiem w łowienie butów, ale nie lubi żmudnej roboty...
- Może uwielbiasz po prostu za jej prostotę, a jednocześnie wykwintny smak i aromat? Herbata to popularny wszak napój, taki niepozorny... Ale przecież przez to wcale nie traci na swojej wyjątkowości, którą za każdym razem da się odkrywać na nowo przy ponownym jej spożywaniu, prawda?
Ujęła w ładne słowa cały filozoficzny sens, jaki dla niej ten napój posiadał. Zapytana o podkradanie odwróciła się z podniesioną w zaskoczeniu brwią.
- Podkradać? Czemu niby? Po to rosną, by je spożywać, prawda? A zapasy zawsze dobrze zrobić!
Propozycja, że się ukrywa jeszcze bardziej jej nie pasowała, ale brzmiała dość normalnie. I musiała się w duchu zgodzić, że często jej się to zdarza czynić.
- Nie urywam się, chociaż... czasem chyba powinnam... - Ton jej głosu zszedł na niższy poziom. Nie zdołała ukryć przed nią, że smutny świat ją przytłacza. - Kolory tego świata nie zawsze mi odpowiadają... I wtedy uciekam poszukać zakamarka o bardziej odpowiedniej mi charakterystyce. A te Herbaciane Łąki są dla mnie właśnie takim zakątkiem! - Uniosła się w pocieszeniu, posyłając jej uśmiech. Pora chyba teraz o coś ją zapytać?
- A Ty co tutaj tak właściwie planowałaś porobić? Spacerowałaś tylko, póki co?Anonymous - 23 Marzec 2014, 20:39 Właściwie, zapomniała o tym, że ona szuka klapków, które rzekomo miała na sobie. Oczywiście Arte nie widziała nawet na oczy, więc wstała. Podchodzi za nią do skalnego kubka. Zajrzała wraz z nią. ”Hmmm, co za skleroza, i to nawet słodkie..”. Uśmiechnęła się w duchu. Taka słodka dziewczynka o normalnym wyglądzie. Nie chciała wykorzystywać swojej mocy, chciała się poczuć jak normalny człowiek, jak dziewczyna radząca sobie bez tego. Pokręciła głową, choć myślała nad tym długo nad tym.
- Może… ja pójdę do środka, a ty tu poczekasz?
Nie chciałaby, żeby młoda została chora, a Arte i tak rzadko chorowała. Zdjęła bluzkę, ujawniając czarny stanik, który był lekko koronkowy. Plecy miała blade również, nawet koloru jej włosów. Nietypowe, twarz jednak miała bardziej opaloną. Po chwili zdjęła spodenki, czyżby to komplet był? Chyba tak, a jak nie na pewno. Arte może była ukrywająca swoje walory, ale bielizna nawet seksowna. Cóż, zdjęła buty i wskoczyła do wody. Sięgnęła po klapki. Woda, była nawet letnia, może po prostu Arte miała jak zawsze zimne ciało. Po chwili wyszła z wody. Była mokra, ale no cóż.. Podała jej klapki. Ubrała spodnie. Ale bluzka była w późniejszej kolejności. Musiała zawiązać włosy. Ale niestety nie miała gumki.
Po chwili, usłyszała temat na herbaty. Cóż, mówiła o jej prostocie i o niezwykłym smaku. Ciekawe.. Tylko, że Arte zawsze miała inne skojarzenia, niż jej towarzyszka. Smutne to było, bo Arte ma nawet szczęśliwe wspomnienia z herbata i jej rodziną… Która właściwie została zamordowana przez wujka. Lekko ścisnęła dłonie w pięść, była naprawdę zdenerwowana, ale po chwili się uspokoiła, by nie pokazać swojej słabości.
- No.. Masz rację. Są jak dla mnie wyjątkowe.
Cóż… Zamknięta w sobie, nie chciała mówić za co tak naprawdę herbatę. Proste pytanie, a więc tez jest prosta odpowiedź… Piękne wspomnienia. Spoglądała na jej twarz. Zabawnie wyglądała z jedną brwią unoszącą się ku górze. Uśmiechnęła się.
- Widocznie, NAPRAWDĘ potrzebujesz zapasów, przynajmniej nie musimy kupować ich.
Zaśmiała się. Cóż, może źle powiedziała, o ukryciu się przed światem. Nie miała pomysłu jak to powiedzieć inaczej, przez co głupio się jej zrobiło. Czerwona się zrobiła jak buraczek.
- Co masz na myśli?
Pomyślałaby, że to normalne, ale czemu.. ” Nie ukrywam się, chociaż czasem chyba powinnam… O co jej chodzi…” Cóż, zapytała sama siebie. Po chwili jej namysłu dokończyła, po jej dłuższym zdaniu, kiwnęła głową. Zrozumiała, ulubione jest to jej miejsce, pewnie przez to, ze się poznały! Nie no, żartuję, pewnie nie raz tutaj bywała.
-Ja…? Ja tu spacerowałam.. No raczej szukałam oszałamiającego miejsca na malowanie.
Jej duża torba, która pewnie skrywa liczne ołówki, kredki, może i farby podręczne, z niewielu barw jak i notesy i inne rzeczy wspomagające do rysowania, czy tez malowania. Cóż, to jej pasja, co mogłaby nosić, oprócz tego? Właściwie.. To nic, tylko w świecie ludzi potrzebujesz pieniędzy i dokumenty, że chyba się myli. Dawno tutaj nie było jej. Przyzwyczaiła się do szarości ludzi… Gdzie było mało niezwykłych rzeczy.Anonymous - 23 Marzec 2014, 21:27 Zdecydowanie nie potrzebowała tego rodzaju pomocy, wystarczyło przecież, by ją chwyciła w pasie gdy będzie się przekręcać i dłonią szukać swojej własności... No tak, mogłoby się okazać, że jej długości braknie, pochyli się i zacznie lecieć i tyle z tej asekuracji będzie...
- No ale przecież wystarczy już, że ja jestem mokra!
Nieco ochłonęła gdy zobaczyła, że Arte się rozbiera. Nutka złośliwości się w niej zapaliła, że teraz będzie mogła jej dokuczać o przeziębieniu się i tak dalej... A może przypadkiem jej buty raz jeszcze w filiżance wylądują? hihi!
Zadziwiło ją, że ta bladość sponiewiera jej całe ciało. Skojarzyło jej się z aniołami, których biel jest ujmowana w wielu dziełach o nich przekazujących.
I wskoczyła... z pewnością bardziej zgrabnie od niej. Chwilę posiedziała i wyłowiła klapki. W międzyczasie zaczęła zbyt uważnie przyglądać się jej kształtom, wychylając twarzyczkę nader krawędź ścianki skalnej filiżanki. Takie tam niepozorne podglądanie... Po prostu to blade jak z młyna ciało nie dawało jej spokoju. I wyszła z przemoczoną głową, prosto na ten od czasu do czasu dający sobie znać wiatr, a ona ukradkiem udała, że wcale na nią nie patrzyła.
- Super, teraz obie będziemy chore! - Odparła jakby to był żaden powód do zmartwień, a jedynie do pełni radości. - Jak myślisz, którą pierwszy złapie katar?
Ubrała się, nie dając sobie czasu na wyschnięcie... Może po prostu lubi mieć wilgotno? Może to jakaś Pani Grzyb? Kto ją tam wie...
W temacie herbaty jakoś dziwnie zareagowała... Ale nie chciała się zbytnio dopytywać.
- Kilka torebek, no może kilkanaście mi w zupełności wystarczy... Przecież nie będę lasu w torbie wynosić...
W kwestii ucieczki najwyraźniej się nieco zamotała, a zapytana o to, postanowiła klarowniej postawić swoje spojrzenie.
- Są po prostu momenty gdy się zagubię i nie potrafię odnaleźć. Uciekam czasem, chcąc znaleźć schronienie w przyjemniejszym miejscu... Takie tam problemy życia codziennego.
Jej jednak problemy były dużo głębsze, a wciąż nie umiała ich z siebie wydusić. Ona z kolei szukała tylko miejsca do pomalowania sobie. A to ciekawe! I teraz zauważyła, że imię Artemisia ma z tym trochę wspólnego. A nawet dużo. Usiadła, opierając się o kamienną rzeźbę.
- Malujesz? Ale fajnie! Mnie też się czasem zdarza... Lubię poczynić jakieś drobne rzeźby, broszki i inne takie... Się dwie artystki pod filiżanką do herbaty spotkały... Obie aktualnie mokre...
Związku to z sobą raczej żadnego nie miało, ale dotyczyło ich to w równym stopniu. I pomyślała, że w sumie to mogłaby jej pozować do rysunku na tle tej skały.
- Może tą filiżankę namalujesz, ze mną znajdującą się w jakiejś ładnej pozie na jej ściance, na uszku? - Zaproponowała, choć po fakcie pomyślała, że raczej nie powinna. Wszak są malarze krajobrazów które im odpowiadają, jak i są tacy, co namalują cokolwiek... A wymuszać im i tak na siłę niczego się nie powinno. - Ale wcale nie musisz, to tylko luźna propozycja. - Zastrzegła sobie, by nie traktowała jej pomysłu zbyt poważnie. - Ja raczej nie mam warunków do rzeźbienia tutaj... Ale może kiedyś...
Było widać, że temat sztuki ją dość mocno pochłonął i że bardzo chciałaby się odwdzięczyć za ewentualny malunek.Anonymous - 23 Marzec 2014, 23:50 Ona się zaczęła śmiać. Lecz powinien zaniepokoić jeden fakt dla Cindy. Jakby przyjrzeć się, an ramieniu ma blizny, jakby się kuła. Może to fetysz? Nie, nie. Ona po prostu co noc, u wujka była eksperymentowana, okrutne, prawda? Nie dość, że zamordowali jej rodziców, i nie tylko, lecz i całą rodzinę, jakby miała być tylko jego do eksperymentów. Widocznie coś nowoczesnego znalazł, bo strasznie wolno się opalała. Mogłaby spędzać całymi dniami na słońcu, a nic jej nie będzie. Polubiła ją. Szczerze się uśmiechnęła do niej.
- To dziś będziemy we dwie mokre!
Zaśmiała się. Oszalały, dwie artystki po prostu oszalały, wchodząc ciągle do zimnej wody. Nawet lata nie było, a one jak idiotki wchodziły do wody, jakby nie miały u siebie wanny. Niestety, asekuracja Arte dla Cindy, wyszłaby, ze obydwie wylądowałyby w wodzie. Art. Nie jest najsilniejsza, ale jakąś siłę ma. Nie sugeruję, że Cindy jest gruba, ale Arte z jej chudymi rękoma… Emmm, wątpię by cos z tego wynikło dobrego.
- Hmm, co do kataru, nie jestem pewna. Ale chyba ty, ja raz na kilka lat choruje, jak nie rzadziej. Nigdy nie bywałam nawet u lekarza.
Może i była, ale nie pamiętała, a to chciała ukryć. Może eksperymenty dały moc, ulepszyły umiejętności, ale co z tego, że nie pamiętała takich drobiazgów.
- Dla mnie herbata to nie może być kilka torebek. Jestem nałogowcem herbaty.
Powiedziała niepewnie. Przecież kto by chciał się zadawać z osobą, która najpewniej pije, tylko herbatę, a od czasu do czasu inne napoje. Ale tylko wyjątkowo.
Rozumiała Cindy. Była zagubiona cały czas. Świat się szybko kręci, a jak dla Arte za szybko. Niestety przez to, że nie miała kontaktu z ludźmi, nawet nie wie, co jest modne związku z ubraniami. Kiwnęła Glowa, na znak, że rozumie i uważnie słucha każde jej słowo.
Była zdziwiona, rzeźbiarka? Akurat Arte najmniej to lubiła. U niej się złożyło, że nawet imię się łączy z jej pasją. Śmieszne, a zarazem przerażające. To tak, jakby ktoś wiedział z góry co będzie robić. Przecież wszak dużo nie malowała, jak była mała. Nawet z rodziców nikt nie malował. To ci rodzice, po prostu już od urodzenia, wiedzieli kim będzie.
- No widzisz, a to Ci przypadek.
Zaśmiała się pogodnie. Według niej, rzeźba oraz malarstwo dużo ma wspólnego ze sobą, przecież jak rzeźba się zepsuje, to malarz to uwieczni. Najczęściej ludzie z tych typów się dogadają. Nie wiadomo dlaczego. Ona zawsze przebywała z dziewczynami, gdzie muzyką się zajmowały, były tak zwanymi Muzami Wujka.
Arte nigdy nie była zmuszana do malowania. Zawsze ktoś jej sugerował. Ale ona nie widzi w tym problemu. Zawsze ma tak zwaną wenę. Więc usiadła sobie na trawce. Wzięła torbę i zaczęła wyjmować kredki, ołówki o różnych miękkościach oraz duży notes.
- Nie ma sprawy.
Zaśmiała się. Usiadła wygodnie, pod jakimś drzewem, oparła się. I zerkała. Zaczęła szkicować.. początkiem były różne kwiaty, który wydawał się każdy inny, każdy był wyjątkowy, nie było takich samych, które SA przedstawione w delikatnym ruchu przez wiatr. Gdzie nie gdzie, był ich cień, który był nakierowywany przez Słońce. Po dłuższym czasie, zabrała się za Cindy, która jest ubrana, tak ubrana. Szczęśliwa, lecz było widać, że jest nuta smutku, który się ukrywa. Ułożyła ja w pozie stojące, patrząca na niebo, z uśmiechem, trzymające wianek na głowie, by jej nie odfrunął. Obok stała kamienna filiżanka, otoczona licznymi pnączami i kwiatami. Dalej, znajdowały się drzewa herbaciane, a na górze, piękne niebo, z delikatnymi chmurkami i słoneczkiem. Po pół godzinie, zajęła się dokładnym cieniowaniem, a po tym zaczęła dopełniać tym wszystkim kolorami. Art odpłynęła w swój świat. Była, aż za bardzo skupiona. Gdy skończyła, oderwała powoli kartkę, by nie poniszczyć i jej podała. Miała nadzieje, że się spodoba. Każdy mówił, że lepszych od niej, nie ma.
- Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Obraz zaczął coś szepcze, ale Arte nie była zainteresowana nim. Wolała posłuchać głosu Cindy, niż rozmawiać z obrazem. Oczywiście, patrzyła na obraz, słuchała jednym, a wypuszczała drugim, a to po niej było widać, jakby coś obraz mówił…
Oczywiście, po dłuższym czasie, obrała bluzkę, bo włosy jej wyschły. Całe szczęście.Anonymous - 24 Marzec 2014, 22:02 Cindy nie miała zbyt dogodnych warunków na obserwacje każdego cala jej ciała, to też jakoś w tej, nader wszystko, nie trwającej zbyt długo chwili nie zdołała dobrze zapoznać się z jakimiś śladami po igłach. Z ciałem Cindy też nie bywało najlepiej - gdy ta zła przejmowała władzę w tym umyśle, nie dbała o ciało, nieraz rozbijając je na wiatrakach. Oddawała posiniaczone, wymęczone, wygłodniałe, a biedna, dobra Cindy musiała się odnajdywać w urwanym filmie.
Ano oszalały, zgadza się. Prawdopodobnie, w wyniku takiej nieudolnej asekuracji, skończyłoby się tak nieciekawie, jak i urokliwie - wszak obie by się rozchorowały, a na pewno na jedną z nich by padło. Ale czy nie byłoby to warte zachodu?!
- Mnie się nawet chorować zdarza. Ba! Czasem zupełnie bez powodu... Budzę się ot tak, chora.
Jeszcze się okazja na szaloną kąpiel nadarzy. Tymczasem chyba jeszcze bardziej zapewniała Art, że jej troska była zupełnie właściwa - kto wie, jak bardzo zadarłaby ze swoim zdrowiem pod jej nieobecność?
- Nałogowcem? To da się herbatę spożywać, eee... litrami?! Mnie takie napady nie nękają, chociaż... Dobra, przyznaje się! Czasem wstanę w nocy i pół garnka mleka jestem w stanie wypić z pajdą chleba... Ale to chyba jedyne co w sporych ilościach umiem przyswoić...
Miała takie różne, dziwne odpady smakowe. Nieraz zamówiła u kelnera sprzeczne w smakach zestawy obiadowe, zajadając się nimi nadzwyczaj smakowicie, że gdyby się dało, to uszy by się jej trzęsły.
Lubiła rzeźbić, bo to pozwalało jej przenieść kształt z wyobraźni. Na papierze da się zamieścić tylko jedną perspektywę, a w rzeźbie nie ma granic w tym aspekcie. W odróżnieniu od Arte, jej nie przypadło mieć imienia związanego ze sztuką, a przed swoim opiekunem dość dobrze ukrywała swoje zdolności artystyczne. Gdy ten się o nich dowiedział to cóż... przeleciał niedługo potem przez balkon. Nie pogodziła się nigdy z byciem winną jego śmierci, bo do dziś dnia widzi go czasem, nieopodal siebie, tak wyraźnie, jakby nadal istniał, nadal żył. Bywa i tak, że uważa to za dowód jego ciągłego istnienia.
Chętnie zechciała ją namalować, to też usadowiła się wygodnie na trawie, na tle filiżanki. Chwyciła kilka kwiatów w dłonie, zrywając je i oplatując je wokoło ramiączek stanika. Bluzką nakryła się, bo średnio się jej widziało zostać namalowaną w skąpej ilości ubrania. Po pewnym czasie takie leżenie znudziło ją. Oczy jej się po prostu zamknęły i zdrzemnęła się na kilkanaście minutek.
Przebudziła się, słysząc, że już skończyła:
- Um, dziękuję ci bardzo.
Ziewnęło jej się i zatrzęsła się. Gęsia skórka wyskoczyła wraz z poczuciem zimna. Cóż, nieco się rozespała. Wzięła obrazek w dłonie, odnajdując w nim bardzo duży wkład. Umiała docenić czyjąś sztukę, bo wiedziała ile ona sama trudu musi włożyć w powstawanie dzieł.
- Wygląda bardzo ładnie. Bardzo niezwykle...
Pomyślała, że może ona również jest baśniopisarką, ale jakoś nie miała odwagi spytać. Walczyła z tą ciekawością, aż w końcu nie wytrzymała, urzekając się trzymanym w dłoniach obrazkiem.
- Też należysz do baśniopisarzy? - Spytała wyraźnie nieśmiało.