Anonymous - 1 Styczeń 2012, 21:48 Postać mężczyzny o pseudonimie Silvengard wkroczyła na plac Wieży Zegarowej. Naprężając mięśnie nóg, chłopak skoczył z ławki na drzewo, zasiadając na gałęzi po turecku. Popatrzył na dwoje osób stojących na placu. Przymrużył oczy, próbując sobie przypomnieć czy może którąś z tych osób kiedyś w swoim marnym życiu zauważył na swoje oczy. Niestety, nie dostrzegł ani jednego wydarzenia związanego z nimi, a wielka szkoda. Skoro ich nie znał to postanowił się nie wychylać. - Nie wszyscy są tacy sami. Proszę mi uwierzyć, madame. - powiedział do dziewczyny.Anonymous - 2 Styczeń 2012, 03:31 Strach, wkradający się w każdy zakamarek umysłu. Paskudne uczucie wywołujące paraliż, drżenie i o dziwo skrajną głupotę. Zdążył się już przekonać jakie te słowa są trafne. Czuł jej strach i mu to było na rękę. Z logicznego punktu widzenia to, że się nie szarpała było odpowiednie. Mimo wszystko na pewno na wiele by mu nie pozwoliła, czuł to, że gdyby dalej ciągnął swoją grę zapewne dziewczyna doznała by niemałego urazu psychicznego. Zmieniłaby zdanie o cyrkowcach na gorsze i miała takiego pecha, że Jou nie miał najlepszego humoru. Jednak szkoda, że sama nie raczyła pokazać pazura i widocznie musiał ją do tego zmusić. Z niej taka pacyfistka jak z koziej dupy trąba - marna. Przyglądał się jej oczom gdy tak wisiała i wcale mu mocno nie ciążyła. Straciła kogoś bliskiego? Tego nie wiedział i jakoś szczególnie go to nie obchodziło. Tak czy siak to co przeżył razem z bratem było czymś co miało inny kaliber. Zmiana świata, życia i stracenie całej rodziny to jest coś co może bardzo wpłynąć na drugą istotę. To z reszta widać na załączonym obrazku. Więc gdyby zaczęła mu opowiadać o żalu o tym czemu jest taka, delikatna z pozoru, zapewne zaśmiałby się. Gdy tak patrzył w te jej oczęta swoim świdrującym wzrokiem zaczęła podejmować jakieś akcje uwolnienia, aż się normalnie uśmiechnął a w jego oczach na nowo zalśniła zadziora. Jednak te próby nie do końca mu się podobały bo go dotykała. Niemal czuł na ogonie dotyk jej skóry i się ewidentnie wkurzył chwile nie też przez to nie zrozumiał co powiedziała. Po chwili jednak dotarło do niego, że nie były szczere, jej głos strasznie drżał i sprawiał, że cała wypowiedź była nie autentyczna. Już nawet mógł znieść ten cholerny dotyk! Chociaż wiedział, że ogon tak wyszoruje, że przez najbliższy czas będzie go bolał. To było tabu, dotknięcie go. Czarnowłosy reagował na to zwykle o wiele gwałtowniej więc i tak miała szczęście.
- Oh, bynajmniej ja nie mam kompleksu niższości, nie jest mi źle z tego powodu, że jestem cyrkowcem chociaż nie ukrywam, że ludzka natura jest.. no ludzka i bynajmniej mało ciekawa, żabko. Tobie jednak nie odpowiada pochodzenie, czujesz się w rzeczywistości gorsza.. Mam rację ? - Na usta wkradł się upiorny uśmieszek ukazujący jeden z jego kłów bowiem uniósł tylko jedną stronę wargi. - Nie podoba Ci się to, że traktują Cię jak kogoś mało istotnego. Nie lubisz gdy nazywają Cię słodką i traktują jak dziecko, złotko..
Zaśmiał się parszywie przybliżając do jej ucha a potem je delikatnie przygryzł, znowu śmiejąc. Naprawdę była urocza z ta swoją złością tym ocenianiem także jego. Fakt też to robił ale w trochę innej intencji jak widać ona tego nie skumała, jej problem nie jego. Po przygryzieniu polizał je i w końcu powiedział..
- Nie umiesz się z tym pogodzić i to Cię złości..
Te słowa powiedział specjalnie przeciągając wtedy nagle usłyszał męski głos i momentalnie się spiął. Niczym struna a jego reakcja była odruchowa. Szybko odwrócił w stronę głosu, jednak dalej trzymał ściśnięta ogonem dziewczyną i spojrzał na. Ku jego zdziwieniu Clowna, którego nigdy w życiu nie widział. Nie wiedzieć czemu też nagle przypomniał mu się jeden tekst Szybko zaskoczona mina powróciła do tej lekko nieokrzesanej i zanucił dosyć słodkim głosem spoglądając na Clowna.
- Clown, zakochany Clown, on ma takie czułe serce.. Nie wiedzieć czemu dopiero w tej chwili przyciągnął znowu do siebie arystokratkę i bynajmniej nie miał zamiaru jej tak szybko wypuścić postawił ją przed sobą. Tym razem miał oparcie dla nóg po czym niespodziewanie objął ją kładąc głowę na jej ramieniu i uśmiechając a jego ręce znalazły się na brzuchu Ailis i lekko go pogładziły. Panie i panowie mamy niezłą szopkę.Anonymous - 2 Styczeń 2012, 22:31 Gorsze zdanie o cyrkowcach, akurat w obecnej chwili miała lepsze rzeczy do roboty niż zastanawianie się nad słusznością swojego światopoglądu, takie stanięcie na ziemi chociażby. Dla niej zresztą nie było ważne kto, co i jak wiele wycierpiał od ludzi, można to było znieść z podniesioną głową, lub zacząć szaleć, ona wolała postawić na to pierwsze rozwiązanie. Jaki on niezdecydowany, najpierw jest znudzony tym, że jego ofiara się nie broni, a następnie wścieka się, gdy wreszcie podjęła próby, przyjęcie jednego frontu bardzo ułatwiłoby tę i tak wystarczająco zagmatwaną sytuację. Nie lubił jak ktoś dotyka jego ogona? To może by go wszędzie nie pchał i wreszcie zostawił ją w spokoju, a nie najpierw unosi ją w powietrze, a potem ma pretensje.
-Nie mam żadnego kompleksu niższości! - powiedziała zła.
Cóż, musiała to zabrzmieć co najmniej głupio od osoby o jej wzroście, ale taka była prawda. Musiała sporo się napracować, by przynajmniej najbliżsi zaczęli ją doceniać, a wszystko co uważała za ważne zdobyła sama. Owszem, do ideału jeszcze wiele jej brakowało, jednak jeszcze nie widziała nikogo bez wad. Mimo wszystko na dalszą wypowiedź chłopaka musiała zagryźć zęby, bo wydałoby się, że zna kilka bardzo niekulturalnych słów. Zgoda, trafił w jej czuły punkt, ale chyba każdy jakiś ma. Jak widać jej nie wynikał jednak z jakiś wad charakteru, a właśnie ocenianiu jej jedynie po wyglądzie, każdy, kto choćby spróbował z nią porozmawiać od razu wiedział, że ma przed sobą kogoś dojrzałego, a nie małego szkraba. Na następne zachowanie chłopaka zwyczajnie oniemiała. Nie, jej się zdawało, przecież nikt nie zrobiłby czegoś tak skrajnie niestosownego, dwuznacznego i ohhh... czy on wyszedł właśnie z buszu? Dziewczyna nawet nie skomentowała jego kolejnych słów, gdyż to co działo się w niej doskonale odzwierciedlały jaskrawo wręcz czerwone policzki. Mimo to dostrzegła postać, która pojawiła się niedaleko, no pięknie, tego jej tylko brakowało, kolejnego cyrkowca, jakby jeden jej już nie wystarczył. Słysząc śpiew spojrzała zdębiała na Jou, wiele by się po nim spodziewała, ale na pewno nie tego. Ale mimo jakże niewiarygodnego koncertu, kiedy przyciągnął ją bliżej i objął przekroczył pewną granicę, której przekraczać nie należało.
-Puść mnie wreszcie do jasnej cholery! - wrzasnęła mu prosto do ucha.
Tak jak cyrkowiec nie lubił dotykania swojego ogona tak i ona nie znosiła tak skrajnego naruszania jej przestrzeni osobistej. Już kiedy była dzieckiem rodzice śmiali się, że jest "nietykalska", a z wiekiem jedynie się to pogłębiało.Anonymous - 3 Styczeń 2012, 07:51 - Puść tą panią, bo jak widać, nie chce dotknąć twoich brudnych rąk. - Powiedział do niego znudzonym głosem nasz Silvengard. Ale pomyślcie co się stanie jeśli weźmie miecz, czyli swą katanę. W historii było krwawo, ale czy tutaj ta sytuacja też coś wyniesie. - Znasz MORIę? byłem tam przetrzymywany dość długo by wiedzieć jakie ścierwa chodzą po świecie. Tacy jak ty i inni. - I wyszczerzył zęby. Potem zrobił coś dziwnego bo podszedł do nich, ściągnął łapy chłopaka z dziewczyny i ucałował jej rękę: - Przepraszam, za zachowanie osobnika mojej rasy. Ale nie skreślaj innych z mojej rasy, gdyż nie jesteśmy tacy sami jak on.Anonymous - 3 Styczeń 2012, 15:27 Oj tak sytuacja była zdecydowanie skomplikowana tak samo jak i cała osoba Jou. Chaos jaki często w nim panował był nie do okiełznania, momentami nawet przez niego samego. Co jednak poradzić, że jest taki a nie inny. to co go spotkało ukształtowało tak a nie inaczej, chociaż wbrew pozorom, tragicznie to jeszcze nie miał. Jednak przywiązanie do rodziny, jakie niestety wykazywał jako człowiek i separacja od Juna sprawiły, że zdziczał i gubił się w wielu sytuacjach. Nie jest łatwo stać się całkiem kim innym pamiętając swoje wcześniejsze ja. Owszem nie znosił gdy ktoś dotykał go gołymi rękoma, nie znosił gdy w ogóle ktoś go dotykał! Czuł się wtedy brudny . Nie znosił tego uczucia. Może to jednak efekt tego, że nie znosił tego kim się stał ? Cholera jedna go tam wie, bynajmniej rozpaczać z tego powodu nie miał zamiaru, oj nie. Słysząc jej słowa burknął coś pod nosem. No właśnie dobre pytanie odnośnie buszu odpowiedź wcale taka skomplikowana nie jest i nie odbieg od tego daleko. Jou trzymał się z dala od innych i to sprawiło, że zwyczajnie zdziczał, chociaż umiał zachować się po ludzku, zwyczajnie jak reszta. Ten moment jednak do takich się nie zaliczał. Gdy mu wrzasnęła do ucha od razu mięśnie się w nim spięły zirytował się. Nie musiała wrzeszczeć. Chciała aby ją puścił? Nie ten sposób proszenia czy też wymuszania. To sprawiło, że mocniej ja oplótł ogonem i nachylił się a potem boleśnie ugryzł, dając tym samym do zrozumienia jak cholernie nie spodobało mu się wrzeszczenie do jego i tak wrażliwych uszu. Nic znowu nie powiedział, go słowa były w tej chwili zbędne, przynajmniej w jego rozumowaniu. To, że też była "nietykalska" mało go obchodziło, miał na to wywalone, że tak ładnie ująć. Słysząc pytanie klauna na chwile przestał się interesować osoba Ailis aby skupić wzrok właśnie na tym niewydarzonym cyrkowcu. Jego pytanie było wręcz durne, odpowiedź niemal była oczywista. Jednak jak widać na przykładzie danego osobnika słowo "głupota" ma kilka znaczeń.
- To chyba oczywiste, ale twoje IQ musi być wyjątkowo niskie skoro zadajesz tak durne pytania.
Widząc jego wyszczerz miał ochotę zrobić jedną rzecz wręcz go świerzbiło aby to uczynić ale tylko czekał niech ten podejdzie. Widział jak sunie w ich stronę i bynajmniej jego plan już był gotowy bo nie zamierzał jego słów potraktować jak wiatr, czyli olać dokumentnie i pozwolić by gdzieś pofrunęły zapomniane. Dodatkowo dotknął jego ręce, co groziło wręcz śmiercią. Oczy Jou zaświeciły i puścił Ailis odpychając ją ogonem na odpowiednią odległość i ryknął na Cyrkowca.
- Nie dotykaj mnie brudasie jeden, łapy przy sobie śmieciu!
Reakcja czarnowłosego była natychmiastowa. Chwycił za rękojeść katany i ja wdyobył po czym szybko kopnął Silva w brzuch przewalając, raczej mógł się nie spodziewać czegoś takiego, chociaż kto go tam wie. Przydeptał do ziemi przytykając ostrze do piersi.
- Nie wtyka się nosa w nieswoje sprawy idź lepiej śmieszyć dzieci bo to Ci zapewne lepiej idzie..
Warknął patrząc z nienawiścią na cyrkowca. Niech dobędzie katanę o ile ją ma w ogóle ( nie masz tego zaznaczonego ani w wyglądzie ani w broniach w profilu). Pokusiłby się o walkę? Proszę bardzo ale jakoś wątpię aby udało mu się pokonać kogoś kto ma pierwszy dan i jest niemal mistrzem we władaniu ową bronią a nie jakimś tam samoukiem. Zna większość ruchów oraz sekwencji kata. Pod tym względem przykro mi ale chyba Clown nie podskoczy i raczej tylko sprawi źle dla siebie a nie Jou. Więc lepiej dla niego aby dalej nie denerwował niebieskookiego.Anonymous - 5 Styczeń 2012, 22:33 Chaos, ona nie była do niego przyzwyczajona, w jej życiu wszystko było idealnie zaplanowane i poukładane, nie było mowy, aby wydarzyło się coś niezaplanowanego, może też dlatego dziewczyna tak bardzo nie potrafiła odnaleźć się w obecnej sytuacji. Przez zaledwie parę minut złamano praktycznie wszystkie zasady, które dla niej były niepodważalne i dzięki którym wiedziała jak się zachować, bez nich czuła się jak rozbitek na środku morza, dla którego jedyną deską ratunku była improwizacja, w której kompletnie nie miała doświadczenia. To, że nie spodobał się mu jej wrzask prawdopodobnie nawet by ją ucieszył, gdyby nie wynikające z tego niezbyt przyjemne konsekwencje. Mocniej zaciskający się ogon zaczynał powodować ból, natomiast na ugryzienie zareagowała cichym piskiem bojąc się, co mogłoby spowodować kolejne podniesienie głosu.
Gdy usłyszała słowa drugiego cyrkowca nie mogła ukryć zdziwienia. On jej pomagał? Pominiemy to, że kompletnie jej nie znał, ale na dodatek wdawał się w spór z przedstawicielem własnej rasy, a było to wyjątkowo nieczęste zdarzenie. Kiedy nieznajomy zainterweniował z nieopisaną ulgą oddaliła się od swojego dręczyciela. Wreszcie brak tego koszmarnego ogona, no i nie bała się, że w każdej chwili może jej coś zrobić, teraz przynajmniej miała jakieś tam szanse ucieczki. Jej radość szybko jednak uleciała zmieniając się w strach, bo kto nie wystraszyłby się wściekłego, rozchwianego emocjonalnie cyrkowca z kataną w ręku. Dotąd był natrętny, odrobinę się z nią drażnił, ale właściwie większej krzywdy nie zrobił, widać jednak było, że sytuacja miała się diametralnie zmienić. I tak Ailis mogła prawdopodobnie nazwać swoje posunięcie jako "najgłupsza rzecz jaką w życiu zrobiłam". Dokładnie rzecz biorąc nie mogła patrzeć, jak jej obrońca leży na ziemi i weszła między niego a Jou rozkładając ręce.
-Uspokój się! Skoro uważasz się za tak mądrzejszego od niego to odpuść, każdy głupi potrafi wyciągnąć broń!
Jej przemówienie może lepiej by zabrzmiało, gdyby cała się nie trzęsła. Tym razem przynajmniej głos miała pewny, chyba przez to, że bardzo wierzyła w swoje słowa. Jak dla niej wszelkie walki były barbarzyństwem, nawet zwierzęta to potrafiły. Jedynie ludzie mogą rozmawiać i rozwiązywać problemy w inny sposób, jednak tylko ci, którzy mają jakieś argumenty i olej w głowie.
Przepraszam że tak długo, zawalili mnie w szkole robotą T.TAnonymous - 5 Styczeń 2012, 23:12 - Wybacz, po prostu nie chcę, by zniszczył opinię innych cyrkowców. - Powiedział unosząc się na jednej nodze, zanim ten mu sprzedał kosę. Przystawił do jego łba ostrze katany. Uniknął także jego ogona. - Słuchaj kmiotku, jeśli chociaż zobaczę kiedyś jak cie spotkam i będziesz chciał nachalnie coś zrobić kobiecie, to w tym miejscu na moje imię które brzmi Silvengard, mówię ci że twoje szczątki zostaną przywiezione w kawałkach. - Prawą ręką włożył katanę do pochwy na plecach, jeszcze raz zerkając na niego. Było w nim zero uczuć, czysta próżnia. - Chciałbym się zapytać, czy ten osobnik naprzykrza się szanownej pani - powiedział do dziewczyny.[/list]Anonymous - 6 Styczeń 2012, 02:21 Kurcze jaka szkoda, że nie przywykła do chaosu. Jou zaś często bywa taki właśnie. Ciężko z nim się dogadać, czy cokolwiek uzyskać. Czarnowłosy także nigdy nie przejawiał konkretnych schematów, zwłaszcza po tym jak został zamieniony w to coś. Nigdy nie przepadał ani za tym ogonem ani za szpiczastymi uszami. Prawda, przywykł do nich co nie znaczy, że je lubi. Przydatna rzecz ale oddał by ją za to by móc wrócić na drugą stronę lustra jako człowiek. Oddałby wszystkie swoje zdolności jakie nabył aby znowu zobaczyć Juna. Jego twarz, uśmiech i całego go po prostu. Jednak nie mógł. Wszystko to zostało mu odebrane. Te ciało stało męką, do końca życia. Nie pokaże się rodzinie w takim stanie. Chociaż chwila, wróć. Brat zapewne by go nie odrzucił bo jak by nie było zrobił to właśnie dla niego. Jednak 100% pewności nie było. Jedyną rzeczą jaką zachował z ludzkiego życia była właśnie owa katana przytknięta do piersi Silvera oraz kupa wspomnień. miłych, przyjemnych sprawiającym, że jednak w środku był dobrym gościem, który to chowa przed wszystkimi. Dlaczego? Z prostej przyczyny. Przestał komukolwiek ufać. Nie wierzy w to, że ktoś może polubić takie dziwadło jak on. Nie chce aby ktokolwiek dowiedział się co przeżył, dlaczego jest cyrkowcem. Jakie ma pobudki żeby walczyć z MORIĄ. Po za tym pewnych zachowań naprawdę nienawidził. Wtedy zobaczył jak ona staje między nimi, a twarz wykrzywiło zdziwienie. Wyglądał teraz naprawdę dziwnie. Jakby zatracony w szaleństwie, które pomieszane ze zdziwieniem dawało naprawdę ciekawą minę. Coś jak skarconego zwierzęcia za złe zachowanie. Czemu do cholery miał wrażenie, jakby widział Juna. Opuścił katanę i lekko rozchylił usta szepcząc jedno imię, którego nigdy nie zapomni. Może pochłonąć go zwierzęca natura lecz te krótkie trzy litery nigdy nie zostaną wytarte z jego pamięci chociaż by chował je najgłębiej a wszystkie wspomnienia szczelnie owijał i tak to w nim tkwiło.
- Jun..
Spuścił głowę ale nagle właśnie w tym momencie klaun postanowił zrobić ruch. Zaatakował cyrkowca i to był błąd cholerny błąd w połączeniu z najgorszymi słowami, groźbą śmierci. znowu w oczach Jou zaiskrzyła nienawiść, do wszystkiego co chciało go pozbawić jednego celu w życiu. Zniszczenia MORI. Pokazanie tego jak bardzo nie podobało mu się to co zrobili z Junem, jego braciszkiem. Odwinął się do tyłu, oparł dłonie o ziemię unosząc jednocześnie dolną część ciała. Z całych sił kopnął go w brzuch tak aby odleciał a potem przechylił ciężar ciała do tyłu aby zrobić przewrót. Po nim stanął na nogi i schował katanę. Wystawił kły i zasyczał wrednym tonem.
- Nie składaj obietnic, jakich w życiu nie spełnisz. Przy następnym spotkaniu radzę się nie zbliżać bo, to twoje szczątki będą rozrywane przez kruki albo spoczywały pod ziemia i gniły, oblezą je czerwie. Nie wyciągnąłeś najwidoczniej żadnych wniosków ze spotkania z MORIĄ.
Dalej kipiała w nim złość i nienawiść do tej dwójki, do Clowna bo był wszystkim co nienawidził w cyrkowcach i do niej bo wyciągnęła wspomnienia, które tak skrzętnie ukrywał. Na nią teraz przerzucił swój wzrok, pełen o dziwo bólu. Takiego przeznaczonej dla niej. Co było dość sugestywne, jakby mówił. " Dlaczego to powiedziałaś". Niemy krzyk, jakby szukał pomocy i pokazywał, że jednak w środku jest inny i może się zmienić. Zakręcił ogon wokół tali, dało się słyszeć charakterystyczny świst jakby coś przecinało powietrze. Takim , jakże optymistycznym akcentem puścił się pędem czmychając w cień. Można powiedzieć, że uciekał przed klaunem a przynajmniej niech sobie wmawia facet, że go "wystraszył". Prawda była jednak inna, to ona była powodem jego ucieczki.
z/tAnonymous - 6 Styczeń 2012, 18:23 Cóż, ona przynajmniej nie miała tego problemu, że nie lubiła swojego ciała. Fakt,, chętnie dodałaby parę centymetrów, ale jakoś dało się przyzwyczaić, zresztą mogła powiedzieć "taka jestem, więc taka zostanę", z Jou był ten problem, że urodził się inny. Ona przyszła na świat z rogami i małym wzrostem, było to częścią jej i głównie dlatego mniej lub bardziej to akceptowała, natomiast cyrkowiec miałby duże problemy by powiedzieć, że to właśnie on. W końcu po takich zmianach można mieć uczucie, że nie jesteśmy już do końca sobą. Zresztą ona nie musiała ukrywać jaka jest naprawdę, no może odrobinę naginała zachowanie do etykiety, jednak nie były to aż tak diametralne zmiany jak u Jou, najwyżej ugryzienie się w język od czasu do czasu, czy ułożenie w odpowiedniej pozie. Miała przynajmniej ten komfort, że mogła liczyć na rodzinę, trzeba było przyznać, wystarczyła małą prośba, a jej rodzice stanęli by na głowie aby ją spełnić. Dodatkowo świadomość, że w razie problemów ma się do kogo zwrócić również dodaje otuchy.
Kiedy stanęła miedzy dwojgiem cyrkowców i uświadomiła sobie, że oboje mają broń dopiero chyba w pełni zrozumiałą co może jej się stać. Mimo to miny Jou nie dało się zignorować, gdyby nie obecna sytuacja dziewczyna pewnie by się nawet roześmiała. Zaskoczyła go, coś tam się jej jednak udało, zawsze lepiej takie efekt niż żaden, a przynajmniej na chwilę był spokój. Gdy usłyszała imię z ust cyrkowca nie była pewna, czy aby się nie przesłyszała. Bądź co bądź, na sentymentalnego to on na pewno nie wyglądał. Było już praktycznie po wszystkimi, kiedy jej uprzedni wybawca na nowo zaczął spór. Nie potrafiła ukryć złości, a było dobrze, po co znów się wtrącał? Kolejne słowa były absolutnie do przewidzenia, jak i ton, w jakim zostały wypowiedziane, jednak wzrok, którego zignorować nie mogła zrobił w jej głowie nie małe zamieszanie. Nie było w nim złości, buntu, kpiny, czy innych rzeczy, które spodziewała się zobaczyć. Smutek, żal, to do niego nie pasowało. Kiedy odbiegał nie byłą pewna co robić, niby wcześniej jego zachowanie było więcej niż karygodne, jednak po tym co zobaczyła jakoś nie miała pewności, czy dobrze oceniła cyrkowca. Zresztą nawet jeśli tak i był tak niezrównoważony i niebezpieczny to przecież nie pozwoli, aby biegał samotnie, jeszcze znajdzie kogoś, na kim będzie chciał rozładować emocje.
-Dziękuję panu bardzo za pomoc, chociaż nie była potrzebna. A teraz przepraszam, ale mam coś do załatwienia - powiedziała grzecznie do Silvengarda.
Właściwie jeszcze nie skończyła mówić, a już odwracała się i szła w kierunku, którym popędził Jou.
z/tAnonymous - 18 Lipiec 2012, 08:32 Nad placem świeciło słońce, rozlewając po nim przyjemne ciepło i światło, jednak Arsene był do suchej nitki niemal przemoknięty. Kiedy tu szedł, złapała go intensywna ulewa. Nie lubił tych nagłych zmian pogody w Krainie Luster. Deszcz był krótki, ale cholernie silny. Kiedy już ustał, kotowaty zaczął machać ogonem i poruszać uszami, aby strząsnąć z nich krople zimnej wody. Wplótł też palce we włosy i zaczął je przeczesywać. Z ubraniami było gorzej. Musiał po prostu poczekać, aż wyschną. Wygrzebał z kieszeni trochę drobnych i w niewielkim sklepiku przy placu kupił sobie drożdżówkę. Przysiadł na jednej z licznych ławeczek, podciągając nogi pod brodę, a ogon owijając schludnie wokół nich. Lekko oblizał usta, po czym zaczął pochłaniać drożdżówkę. Zawsze był strasznie chudy, nieważne, ile zjadał. Podkreślały to dodatkowo noszone przez niego luźne ubrania, które teraz, pod wpływem deszczu, przykleiły mu się do ciała. Woda powoli z niego kapała, częściowo także wyparowując pod wpływem słońca. Nagle z tego samego kierunku, z którego przyszedł Arsene nadleciał niewielki, złoty Grimm. Chłopiec przełknął kolejny kęs ciasta i uśmiechnął się szeroko na jego widok.
- Revis! - zawołał, a stworzonko natychmiast przysiadło na jego lewym ramieniu, jeszcze przez chwilę trzepocząc skrzydełkami. Drobne, złote piórka łaskotały go w policzek. Zachichotał cicho. Nie miał wielu przyjaciół. Tylko swoją panią i Revisa właśnie.
Niebawem drożdżówka całkowicie zniknęła w jego brzuchu, a on sam, oparty w miarę wygodnie o twardą ławkę odchylił głowę do przodu, aby jak najbardziej wystawić buźkę na działanie ciepła. Wciąż lekko poruszał czarnymi, kocimi uszami, choć były tą częścią ciała, z której woda spłynęła zdecydowanie najszybciej, nie licząc oczywiście długiego ogona pokrytego futrem dokładnie tej samej barwy. Przymknął intensywnie złote oczęta. Całkowicie się odprężył. Od długiego czasu nie był tak spokojny.Anonymous - 18 Lipiec 2012, 20:00 Sam należała do tego typu ludzi, którzy od głośnego życia i towarzystwa woleli ciszę, spokój i samotność. Już jako człowiek żyła z dala od innych i nie potrzebowała nikogo do szczęścia. Dlatego też dzisiaj, nie zważając na deszcz za oknem postanowiła wybrać się na przechadzkę. To popołudnie było takim typem, jaki lubiła najbardziej - dosyć smutnym, sprzyjającym do rozmyślania nad przeróżnymi rzeczami. Ubrana w szarą kurtkę deszczową i czarne obcisłe spodnie przemierzała właśnie ulicę. Czasem tylko reagując wzdychaniem na ciągłe rozchmurzanie i zachmurzanie się nieba, szła powoli. Teraz, kiedy przeszedł deszcz, parasol jakoś jej ciążył, dlatego postanowiła odpocząć na najbliższej ławce. Po chwili znalazła już miejsce odpoczynku, ale, ku swojemu niezadowoleniu, stwierdziła, że jakieś stworzenie już ją zajmuje. Rozejrzała się wokoło. W zasięgu jej wzroku było jeszcze kilka ławeczek, jednak nogi odmawiały jej posłuszeństwa i zrezygnowana usiadła obok nieznajomego. Po chwili stwierdziła, że ma on uszy i ogon, co samo w sobie zaintrygowało ją na tyle, żeby zacząć rozmowę. Nie znała jeszcze żadnego przedstawiciela tego gatunku - ba, znała mało kogo! Nie miała żadnych znajomych, a co dopiero przyjaciół. Sama nie wiedząc dlaczego, ostatnio często odnosiła wrażenie, że potrzebny jest jej ktoś, ktokolwiek, kto mógłby z nią chociaż od czasu do czasu szczerze porozmawiać. Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że jej obecna sytuacja wynika jedynie z jej zachowania, a to jeszcze bardziej pogarszało jej stan.
Z zadowoleniem wystawiła twarz ku słońcu. Swoją parasolkę oparła o ławkę, a sama zajęła wygodne miejsce na niej. Ponownie spojrzała na kotopodobną istotę siedzącą obok niej. Po chwili przyłapała się na gapieniu się na niego, ale, że istota zaciekawiła ją, postanowiła przywitać.
-E, um, dzień dobry.- Odchrząknęła poprawiając włosy. Był to swego rodzaju jakby tik nerwowy, pojawiający się często, kiedy była w kłopotliwej sytuacji. -Nazywam się Sam. Jestem tu od dość niedawna... - dodała, jakby chcąc się usprawiedliwić i, ku swojemu zdziwieniu, uśmiechnęła się szeroko.Anonymous - 19 Lipiec 2012, 16:15 Przychodząc tu, miał nadzieję na jak największe odprężenie, lekkie oderwanie się od rutyny. Po prostu odpoczynek. Nie lubił zgiełku, duże skupiska ludzi przyprawiały go o natarczywy ból głowy. Z dwojga złego, wolał życie przepełnione rutyną, niż niebezpieczne, brawurowe, można rzec, że z jego perspektywy nawet nieco przerażające. Z natury był strachliwy i przede wszystko cenił sobie swobodę. Jeszcze bardziej niż niebezpieczeństwa nie lubił skupiać na sobie uwagi otoczenia. Trochę bał się ludzi, toteż za naturalną reakcję obronną można uznać fakt, że zawsze ubierał się w ubrania o ciemnych, niewyróżniających się kolorach. Nigdy nie pragnął rozgłosu. Jedynym, czego pragnął, było ciepło i świadomość, że ktoś go potrzebuje. Że nie jest na tym padole tak całkiem sam. Bezwiednie uniósł rękę i zaczął gładzić wciąż lekko wilgotne, czarne futro pokrywające jego prawe ucho. Dodatkowa para organów słuchowych była tak błogosławieństwem, jak przekleństwem. Prawda, słyszał nieco więcej, jednak przebywanie w nadmiernym hałasie było dla niego prawdziwą katorgą. Najpiękniejszymi dźwiękami były dla niego świergot ptaków, melodie z pozytywek i... cisza. Tak zwykle odpowiadał, kiedy ktoś spytał go o preferencje muzyczne. Zazwyczaj rozmówca robił wtedy minę co najmniej skołowaną, a Arsene uśmiechał się najbardziej niewinnie, jak umiał.
Opuścił rękę i chciał ją właśnie ułożyć na kolanie, kiedy ktoś obok niego odezwał się. Nie miał wątpliwości, to było do niego. Głos brzmiał zdecydowanie zbyt blisko. Dla pewności otworzył oczy i rozejrzał się. Zgodnie ze swoimi nieścisłymi przewidywaniami ujrzał obok gapiącą się na niego może w nieco zbyt bezczelny sposób dziewczynę. Zamrugał gwałtownie, ale, dzięki Bogu, udało mu się nie zarumienić, jak to miał w zwyczaju. Był niewiarygodnie wrażliwą i nieśmiałą istotką.
- Dzień dobry. - odpowiedział uprzejmie. - Arsene, miło mi. Mogę... w czymś panience pomóc? - zapytał uprzejmie. Widział, że dziewczyna jest trochę zagubiona, a jej lekkie zdenerwowanie i sama wypowiedź potwierdzały jego przypuszczenia. Odwzajemnił uśmiech, chcąc dodać Sam nieco otuchy. Odwrócił się bardziej w jej stronę, ot, bo było mu wygodniej. Revis wciąż siedział na jego ramieniu, co jakiś czas lekko machając zakończonym kolcem ogonem.Anonymous - 19 Lipiec 2012, 17:05 Widząc delikatną twarz rozmówcy dziewczyna momentalnie się uśmiechnęła. Poczuła przypływ radości i poczuła chęć, a nawet potrzebę rozmowy z ową istotą. Kolejną rzeczą, która wyjątkowo rzuciła się w oczy Sammy był ogon i para słodkich uszek. Mimo, że zauważyła je już wcześniej, teraz ich widok stanowczo ją urzekł. Chłopiec wydawał się taki uroczy. Chętnie przytuliłaby go do siebie, ale za nic nie potrafiłaby tego zrobić, chociaż kruchość i delikatność dachowca rozczulały ją do granic możliwości. Nigdy nie należała do tego typu dziewcząt, które na widok małych dzieci rozklejały się i zaczęły popiskiwać z podniecenia. W końcu zdała sobie sprawę z tego, że złote oczy wpatrują się w nią oczekując odpowiedzi.
- O! Jak ładnie. - Uśmiechnęła się i przechyliła delikatnie głowę. -Nie, dziękuję, jedyne co możesz zrobić to trochę porozmawiać ze mną.
Z zadowoleniem zauważyła, że chłopiec jest o wiele niższy i prawdopodobnie również waży mniej niż ona. Jego ubrania dosłownie przyklejały mu się do ciała, przez co Sam zauważyła, jak bardzo jest chudy.
Przeniosła wzrok na Grimma, który zajmował wdzięczne miejsce na ramieniu Arsena. Stworzonko zaintrygowało ją. Chociaż niewiele o nich wiedziała to musiała przyznać, że były dość interesujące. Do tej pory żadnego nie widziała, ale otarło jej się o uszy trochę wiadomości na ich temat.
- Ma jakieś imię?- Spytała wskazując palcem na stworzonko. Sama od dawna myślała, że fajnie byłoby mieć jakiegoś towarzysza, ale to na pewno nie należało to do najłatwiejszych zadań. Poza tym takie rzeczy zawsze wiążą się z dodatkową odpowiedzialnością, a dodatkowych obowiązków ani nie potrzebowała, ani nie chciała.Anonymous - 19 Lipiec 2012, 21:26 Niejedną osóbkę w swoim życiu już rozczulił swoim wyglądem. Nie dało się zaprzeczyć, był po prostu słodki. Co życzliwsze osoby, widząc jego posturę, decydowały się go od czasu do czasu czymś dokarmić, choć w domu swojej pani żywił się całkiem nieźle. Cóż miał poradzić, że metabolizm trafił mu się akurat taki, że wszystkie kalorie błyskawicznie spalał i mógł wyglądać na osobę z poważną niedowagą? Żeber co prawda nie można było mu jeszcze policzyć, poza tym, nawet pomimo mlecznobiałej niemal skóry, upstrzonej tylko gdzieniegdzie nieśmiałymi rumieńcami, wyglądał całkiem zdrowo. W każdym razie, nie musiał żebrać na ulicy, a to, że wciskano mu różne rzeczy z powodu czystego współczucia (czasami całkiem bezzasadnego), to już nie jego wina! W każdym razie, zawsze dzielił się owymi rzeczami ze swoją panienką, choć szczerze, to wolał jednak nie zwracać na siebie takiej uwagi. Jak zwykle w takich sytuacjach, czuł się onieśmielony i w większości przypadków ledwie udawało mu się wykrztusić "bardzo dziękuję". A potem już tylko pędził dalej, zmieszany i nieco skołowany. Nie spotykał takich ludzi codziennie i napawali go trudnym do zdefiniowania uczuciem radości, ale wolał, żeby skupili swoją uwagę na osobach, które jednak bardziej tego potrzebowały. Bo w końcu nie przedstawiał sobą aż tak beznadziejnego przypadku.
- Dziękuję. - odpowiedział, machając przyjaźnie długaśnym ogonem. - Jeśli tylko panienka tego sobie życzy. - dodał jeszcze, a z jego gardła wydobył się krótki, miły dla ucha śmiech. Dawno nie spotkał osoby, która chciałaby z nim po prostu zwyczajnie porozmawiać. Lubił takie chwile.
Luźne ubrania kotowatego powoli schły na intensywnym słońcu, które przyjemnie grzało jego wychłodzoną skórę. Niczym prawdziwy kot znów przymrużył oczy i delikatnie poruszył uszami. Ciepło było, zaraz po herbatce i serniku, tym, co najbardziej uwielbiał.
- Tak, ma na imię Revis. - odparł. Grimm na dźwięk swojego imienia oderwał się od jego ramienia, okrążył Sam i na chwilę przysiadł na jej głowie, po czym znów wrócił na jego ramię. Arsene znów się zaśmiał. Doprawdy, jego towarzysz był tak ciekawski, że kiedyś chyba miało go to wpędzić w kłopoty! Zresztą, jego właściciel był niewiele lepszy, choć potrafił powściągnąć emocje.Anonymous - 21 Lipiec 2012, 19:36 Szczerze mówiąc nie myślała, że chłopak tak szybko się zdecyduje i, że jego odpowiedź będzie pozytywna. Z własnego doświadczenia wiedziała, że na takie pytania ludzie zazwyczaj reagują dość zaskoczonym wyrazem twarzy, ale może tutaj jest nieco inaczej? Sam niejednokrotnie zaczepiała nieznajomego, lub zagadywała osobę siedzącą na tej samej ławce w parku co ona i próbowała nawiązać jakiś kontakt. Nieczęsto udawało się porozmawiać, bo po wymienieniu się spostrzeżeniami dotyczącymi pogody temat urywał się, a rozmówca wstawał i z przeprosinami wymalowanymi na twarzy lub tłumacząc się, że jest spóźniony, odchodził. Wdzięczna i uśmiechnięta z zapałem pokiwała głową i przechyliła się nieco w stronę Arsena. Przez chwilę zastanawiała się gorączkowo o czym powinna zacząć mówić. Chciała wiedzieć o chłopaku jak najwięcej, ale nie wydawało jej się, żeby było to zbyt grzeczne, dlatego postanowiła zacząć od dosyć standardowego pytania.
- Wobec tego, gdzie mieszkasz? Bo jak już mówiłam, jestem tutaj od niedawna i niezbyt orientuję się w tutejszych atrakcjach i podobnych rzeczach. - Urwała na chwilę, gorączkowo wpatrując się w oczy Dachowca. Były one jego niewątpliwą ozdobą. - A jeśli mogę zapytać... Skąd się tu wziąłeś? To znaczy... jesteś tu od urodzenia?
Przechyliła głowę tak, żeby widzieć lepiej słońce i po chwili raczyła się jego delikatnymi i ciepłymi promieniami. Uśmiechnęła się, czując, że czuje się naprawdę dobrze i miło, czego dawno nie doświadczyła.
- Ładnie. Skąd go masz? - Spytała po chwili, wskazując na Grimma.