Cosiek - 10 Marzec 2018, 21:26 Gawain z przekonaniem powiedział bardzo dużo słów, których Cosiek nie znał. Nie zamierzał się tym jednak w tej chwili przejmować, bo najprawdopodobniej dotyczyły wymyślonych istot. Żeby nie wzbudzać złości Cienia potakiwał głową w miejscach, które wydały mu się istotne. -Rude.- Powtórzył chwytając kosmyk swoich włosów i przyglądając mu się uważnie. -Ogon, ogony inne?- Zapytał zastanawiając się dlaczego niektóre wyrazy wypowiada się raz tak a raz inaczej mimo tego samego znaczenia.
-Gawain nie większy bo pije wino?- Może mężczyzna specjalnie ograniczał swój wzrost, żeby nie musieć więcej jeść, albo żeby mieścić się do norek. Może Cienie nie muszą być duże, żeby walczyć, ale lisy na pewno tak, więc po co Lusian hamowałby swój wzrost? Wniosek był jeden, Gawain znowu coś kręcił. Obrażony chłopiec poczłapał do kuchni.
Pan-Nie-Lis znowu się wściekł i szarpał chłopcem dając mu burę. A co niby takiego zrobił? Trochę się napił i tyle! I co z tego, że z podłogi? Znowu był ciągnięty do łazienki. -Gawain nie! Boli!- Darł się na całe gardło i zapierał rękoma i nogami o co się tylko dało. Nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. Przynajmniej pozbył się szelek i tuniki. Był wolny! Tylko co z tego skoro na zewnątrz szalał mróz. Patrzył jak mężczyzna przygotowuje kąpiel i tym razem udało mu się podpatrzyć jak działają kurki. Gdyby jeszcze Furor tu był to można by się było trochę pobawić. Wszedł do wanny i usiadł w ciepłej wodzie nadal obserwując Cienia. Zdjął golf i nałożył sobie pianę na twarz i szyję. Błeee! Potem wyjął skądś ostrze i chłopiec przestraszył się nie na żarty, ale mężczyzna przyłożył brzytwę do własnej szyi. Co on wyprawia?! Zeskrobał pianę razem z kawałkami sierści, czy Cosiek też będzie musiał tak robić? Jak szybko to rośnie? Chłopiec nie wiedział bo jego broda była gładka i pozbawiona włosków, ale być może poprzedni porywacz go odkudłacił kiedy lisek był nieprzytomny. Przeszły go ciarki na myśl, że ktoś mógł robić przy nim coś ostrzem. Zwłaszcza jeśli był przy tym bezbronny. -Cosiek pił wino i Cosiek nie chory.- Wykazał błąd w rozumowaniu.
Cieniowi chyba całkowicie przeszła złość bo wykazał chęć zabawy lekko ochlapując chłopca. Cosiek odpowiedział tym samym wysyłając potężną falę w mężczyznę. -Piana? Pływa?- Zapytał zaciekawiony nowymi zabawami. Na chwilę przestał chlapać, żeby mężczyzna mógł mu wytłumaczyć na czym polegały nowe rozrywki.Gawain Keer - 12 Marzec 2018, 10:35 Uhh... - to była jego jedyna myśl, ponieważ jego mózg odmawiał już współpracy. Zmęczenie dawało o sobie znać i najchętniej uderzyłby w kimę, lecz musiał mieć oko na małego nicponia oraz wszystkie niebezpiecznie przedmioty w jego zasięgu. Czyli prawie wszystko. Szkło, porcelana, rozgrzany kominek i noże. Choć raz musiał przyznać się do tego, że cieszy go brak elektryczności w Krainie Luster. Odpadały gniazdka do zabezpieczania.
- Zgadza się - odparł zobojętniały na rosnące postępy Kogitsunemaru. - Ogon jest jeden, ogony dwa, trzy, cztery... ale pięć ogonów. To się nazywa gramatyka i też się tego z czasem nauczysz. Będzie ci łatwiej, gdy będziesz znał literki i czytał - dodał, nie mając pojęcia jak się za to zabrać. Cierpliwość i dobre chęci to nie wszystko. Nie miał przygotowania pedagogicznego, które dawałoby mu wgląd w umysł dziecka, którym dawno przestał być i które pogrzebał pod grubą warstwą przykrych i gorzkich doświadczeń. Świadomość, że dzieci inaczej poznawały świat nie dodawała otuchy.
- Ja już nie urosnę bardziej, więc mogę pić. Ty też kiedyś przestaniesz rosnąć - odpowiedział lekko rozbawiony pytaniem. Dla Cośka pewnie byli olbrzymami, a ich dom, choć spory, wydawał się ogromnym zamczyskiem. Jednakże zabawny wydźwięk bladł przy fakcie, że pytanie sprowadza się do wina i jak się do niego na legalu dobrać.
- Cicho, bo obudzisz Lusiana! - warknął na dokładkę. Boli! Kurna, jeszcze ani razu nie dostał porządnie w rzyć a narzekał, że boli. Dopiero by zobaczył, gdy dostałby łapą tak wielką jak jego chudy tyłek.
Obserwował Cośka w lustrze i uśmiechnął się pod nosem, gdy chłopiec położył po sobie uszy wlepiając w niego rozszerzone w strachu oczy. Czyli potrafił rozróżnić ostry koniec od tępego. Dobrze. - Ech, bo nie wypiłeś dużo. Ale to i tak niezdrowe. I uzależniające. Im więcej pijesz, tym więcej chcesz, a młodziki, takie jak ty, często nie potrafią się opanować. - Czemu w ogóle ciągnął tę dyskusję? Myślał, że taką rozmowę odbędą za parę lat, a nie po paru dniach. Co z niego wyrośnie? Strach myśleć.
Na szczęście nowe pomysły na spędzenie czasu przepędziły temat alkoholu. Może zapomni i da temu spokój. - Mamy płyn do kąpieli. To inne mydło. Pokażę ci - powiedziawszy to sięgnął po butelkę i dolał do wody dość sporą porcję różowawej cieczy. - I teraz trzeba mocno wzburzyć wodę, o tak! - zaczął machać w wodzie nogami i rękami. Po chwili wokół nich pojawiła się gęsta piana. - Im dłużej będziesz mieszał, tym więcej jej będzie - I szybciej się zmęczysz. - No? To kto zrobi więcej? Ja czy ty? - uśmiechnął się do niego zawadiacko. - A potem sprawdzimy, co pływa, a co nie. Będziemy wrzucali do wody różne rzeczy - uspokoił malucha, by ten nie pomyślał, że zdążył już zapomnieć o drugiej propozycji.Cosiek - 13 Marzec 2018, 10:23 -Gramatyka? Literki? Czytał?- Pytania zdawały się nigdy nie kończyć. Tyle nowych rzeczy, których jeszcze nie znał i dziwnych sytuacji. Do tej pory nie mówił i jakoś mu to nie przeszkadzało, ale złożona komunikacja też miała swoje plusy. Musiał się jeszcze dużo nauczyć, żeby wpasować się w nowe stado.
Obrażony fuknął na Cienia, ale krzyczeć nie przestał. Gładka podłoga nie dawała dużych możliwości zapierania się, mimo to nie ustawał w wysiłkach.
-Gawain nie dał! Cosiek chce dużo! Dobre!- Czemu miałby się ograniczać? Przecież napój był słodki, więc był dobry! -Młodziki? Opanować?- Ciekawość jednak wygrała ze złością i Cosiek po prostu musiał zapytać.
-Inne mydło?- Z lekkim poirytowaniem patrzył jak Gawain znowu marnuje jedzenie. -Wzburzyć, mieszał, to samo?- W trakcie tworzenia piany Cień go ochlapał, odwdzięczył się tym samym. Czyli nie tylko z Furorem można się bawić w kąpieli. -Cosiek więcej!- Wykrzyknął i zaczął machać wszystkimi kończynami jak oszalały ochlapując nie tylko towarzysza zabawy, ale też podłogę wokół wanny. Trochę się przy tym opił wody i zalał sobie oczy, ale to nie było teraz takie ważne. Chciał wygrać i udowodnić, że jest w czymś lepszy. Gawain co prawda miał dłuższe i silniejsze kończyny i więcej doświadczenia, ale chłopiec nadrabiał entuzjazmem i determinacją. Już po chwili ciężko łapał oddech siedząc w rosnącej górze piany. Niesamowite! Z małej ilości mydła można go zrobić tak dużo! Ciekawe czy nadal jest smaczne? Wiedział, że Cień nie pozwoliłby mu na spokojne sprawdzenie tego. Podniósł się nieco i opadł płasko, twarzą w dół, na pianę jednocześnie otwierając usta. Szybko poderwał się do góry parskając na wszystkie strony. Nie dość, że smak okazał się nijaki to jeszcze piekły go oczy i nos. Chaotycznymi ruchami ocierał twarz próbując wypluć wszystkie bąbelki. -Już nie! Pływa?- Zapytał kiedy już nieco otrząsnął się po swoim wybryku. Zastanawiał się na czym ma polegać następna zabawa, bo słowo ją określające nic mu nie mówiło.Yako - 13 Marzec 2018, 10:47 Demon spał w najlepsze, nawet nie zauważając kiedy odpłynął. Całe szczęście, że udało mu się położyć wyżej nogę, zanim stracił kontakt z rzeczywistością. Leżał tak przez niezbyt długi czas, gdy obudziły go krzyki młodego. Usiadł i rozejrzał się zdezorientowany. Ziewnął przeciągle i wstał z łóżka. Sięgnął po kule i ruszył do łazienki, gdyż nie załatwił swoich potrzeb przed snem. Nie wiedział ile spał, ale skoro Gawain go nie budził to mógł spać dalej.
Gdy już załatwił wszystko w łazience, zszedł na dół, nawet nie zwracając uwagi na to, że Cień i Mały Lis są w łazience i się dobrze bawią. W sumie to nawet nie dotarło do niego co go obudziło. Poszedł do kuchni i wyciągnął z lodówki małą butelkę wody. Wsadził ją sobie pod pachę i powoli zaczął człapać do sypialni. Szło mu to bardzo opornie, bo nie dość, że był uwięziony w gipsie i musiał iść o kulach, to jeszcze praktycznie spał na stojąco.
Jakoś udało mu się dotrzeć do pokoju, choć wcześniej rąbnął ramieniem o za mało otwarte drzwi i przeklął po japońsku, jednak zaraz był już w łóżku. Postawił butelkę na szafce obok i znów ułożył się wygodnie w łóżku, by znów uciec od bólu i rzeczywistości.
W międzyczasie Yuki również się zmęczył. Myszkował dość długo, wędrował po całym domu, szukając kryjówek i rzeczy do zabawy. Chwilę nawet biegał z jakimś paprochem w pysku. W końcu jednak uznał, że trzeba iść spać. Widząc Furora podszedł do niego jednak jego uwagę szybko odwróciło legowisko przygotowane przez Cośka. Wszedł na nie ostrożnie, lekko poprawił koc łapką i zwinął się w kłębek, ciesząc się miękkością oraz ciepełkiem.Gawain Keer - 13 Marzec 2018, 12:04 To się nigdy nie skończy. Tortury. Katusze. Naucz dziecko mówić, ale nie naucz go trzymać gęby na kłódkę. Mógł sobie pogratulować. Pocieszeniem Gawaina była wizja wspólnego czytania i powolnego zarażania Kogitsune molem książkowym. - Litery to symbole, znaki - zaczął i nakreślił mokrym palcem "K" na kamieniu. - Te składa się w słowa, takie jak te, które mówimy - dopisał inne litery, cały ich rząd. KOGITSUNEMARU - głosił napis. Potem można je odczytać. Na przykład to jest twoje imię, a to moje - powiedziawszy to pod dołem napisał wielkimi literami "GAWAIN". Gdy znasz dużo słów, możesz składać je w zdania. To połączone słowa, razem, ale nie będą do końca zrozumiałe bez gramatyki. Dlatego nie można mieć jeden ogony a jeden ogon - tłumaczył, choć zdawał sobie sprawę, że wszelkie zawiłości pozostaną dla Cośka tajemnicą jeszcze przez długi czas. - Nie przejmuj się, że nie rozumiesz wszystkiego. Nauczymy cię - dodał i potargał rudą grzywę chłopaka.
A jednak temat wina nadal się ciągnął. Kurde. - Nie dał i nie da! Skończ! Chcesz, żeby Lusian był zły? - odparł zdecydowanym tonem. Ostatnia deska ratunku - Yako. Jeśli wizja wściekłego Dużego Lisa nie pomoże, to on już nie wie co. Westchnął i na moment spojrzał w sufit. Nigdy nie był niańką. Bardziej opiekunem. Odrobinę młodsze od niego osoby to nie problem, ale dzieci to inne bajka. - Młodzik, młoda osoba taka jak ty. Opanować się... zmusić się, żeby czegoś nie robić albo uspokoić się - przeczesał włosy dłonią. Czy wszystko wyjaśniał w prawidłowy sposób? Starał się jak umiał najlepiej, ale czy to starczy?
- Płyn do kąpieli. Po prostu wlewasz go do wody - odpowiedział odrobinę rozbawiony oburzeniem Kogitsune. No tak. Jak on śmie marnować jedzenie?! Może ma w sobie trochę z bestii. Prawie dorównuje Furorowi w psotach i foszkach.
- Nie. Mieszasz w ten sposób, a wzburzasz w taki - najpierw zakręcił ręką w wodzie, by następnie gwałtownie poruszać nią na boki odrobinę chlapiąc chłopca. - Osz ty! - zaśmiał się krótko, gdy oberwał od małego. Oddał z nawiązką, ale nie zalewał go całego, czym wyraźnie go rozhulał, bo zaczął rozchlapywać wodę na całą łazienkę. Piany też przy tym narobił, którą wydawał się żywo zainteresowany. Cień odetchnął głęboko i zwiesił ręce po bokach. - Wygrałeś! Zrobiłeś więcej! - powiedział i pozwolił Cośkowi cieszyć się wygraną. Nie spodziewał się, że Kogiś plaśnie do wody. Jaki był tego cel? Cholera raczy wiedzieć. - Co ty wyrabiasz... - westchnął i sięgnął po swój golf, po czym szybko obtarł nim twarz niesfornego Liska. I tak miał iść do prania, więc co mu tam. - No dobrze! - sapnął wstając. Chwilę się zastanawiał i zebrał losowe przedmioty, po czym wrócił do Cośka, choć przez chwilę zdawał się nieobecny. Yako musiał się przebudzić, bo znów poczuł, jak zasypia. Oby znów nie gorączkował. - Gąbka. Pływa czy tonie? - pokazał Kogitsune żółtą myjkę i wrzucił ją do wody. Sucha unosiła się na powierzchni - Pływa! - stwierdził zadowolony i popchnął gąbkę palcem w stronę chłopaka. Miał jeszcze w zanadrzu drewniany grzebień, szklaną zatyczkę od flakonika, wsuwki, których nawiasem mówiąc Yako miał całe multum, parę wacików oraz plastikowy, pusty pojemniczek. Cień podawał chłopcu przedmioty i wymawiał ich nazwy, jeśli ten sobie tego życzył. Kto nie lubił wrzucać rzeczy do wody, jak nie właśnie dzieci?Cosiek - 13 Marzec 2018, 15:19 Patrzył jak Gawain moczy kamień i w ogóle tego nie rozumiał, tak jak jego słów. Buzia chłopca ułożyła się w wielkie "O" kiedy dowiedział się, że jeden z maziajków to jego imię. Nie był w stanie zapamiętać układu linii, był zbyt skomplikowany i zdawał się nie mieć żadnego sensu.
-Cosiek nie chce.- Burknął. -Cosiek młodzik? Cosiek spokojny.- Dla zobrazowania tego ostatniego siedział zupełnie bez ruchu. Spokojnie.
Małpował ruchy mężczyzny starając się powiązać je z nazwami i zapamiętać. -Cosiek więcej! Cosiek wygrał! - Krzyczał śmiejąc się i pluskając wszędzie wodą.
-Tonie?- Kolejne nowe słowo do kolekcji. Patrzył jak gąbka ląduje na powierzchni wody. I się na niej unosi! Pacną ją ręką i kawałek się zanurzyła, ale zaraz znowu wypłynęła. Tym razem wystawała trochę mniej. Chwycił ją i wcisnął pod wodę, wypłynęły z niej malutkie bąbelki powietrza łaskocząc chłopca w palce. Po wyciągnięciu jej okazało się, że cała przemokła. Grzebień pływał, nie ważne jak mocno Cosiek próbował temu zapobiec. Tak samo plastikowy pojemniczek. Reszta prędzej czy później tonęła, a waciki się rozwarstwiły uwalniając białą watę. Chłopiec ją porozciągał i ułożył sobie na głowie. -Cosiek już nie rudy! Cosiek jak Yako!- Roześmiał się i zerwał watę z głowy -Cosiek jak Gawain!
Zabawa była fajna, ale trochę już trwała i woda wystygła. Małe ciałko próbowało się bronić drżeniem i gęsią skórką, ale bez lisiego futerka niewiele to dawało. -Cosiek iść, zimno- mówiąc to zaczął się gramolić z wanny. Miał nadzieję, że to namaczanie wystarczyło i nie będzie się musiał myć dokładniej. Chciał też opuścić pomieszczenie zanim Gawain znowu każe mu umyć zęby. Czego jak czego, ale tego doświadczenia nie chciał powtarzać. -Da kocyk suszone?- Poprosił o ręcznik.Gawain Keer - 17 Marzec 2018, 13:21 Uśmiechnął się pod nosem, gdy Cosiek rozdziawił buzię pełną drobniutkich, lisich ząbków. Litery i słowa wzbudziły zainteresowanie i zaskoczenie, pomimo trudności w zrozumieniu sensu i celu podejmowania podobnych wysiłków. Dla Gawaina był to jednak dobry znak. Kolejny sygnał, że z dzieciaka coś kiedyś będzie.
- Też będziesz tak umiał - ruchem palca zamknął otwartą buzię Cośka.
Groźba rozjuszonego Dużego Lisa również podziałała. Musiał przyznać, że zaliczał dziś jeden sukces wychowawczy za drugim. Nabrał również pokory i szacunku do swoich rodziców, których od dawna uważał za zmarłych. Mieli z nim pod górkę. Równie inteligentny, co problemowy syn, którego wiecznie rozpierała energia. Na wspomnienie swych wybryków aż zrobiło mu się wstyd. Natomiast w sercu czuł żal. Pewnie ucieszyliby się na widok Cośka, tak podobnego do ich ukochanego pierworodnego. Zwłaszcza jego matka, która mogła mieć tylko jedno dziecko, lecz podejrzewał, że musiałby mocno pilnować, by nie rozpuściła małego. Rodzina była czymś wyjątkowym na osi zaufania i podejrzliwości Gawaina. Możesz popełnić tyle błędów, wyrządzić ogromną krzywdę, ale i tak z czasem ci wybaczą i nadal będą wspierać. Zawsze go to zadziwiało. Tyle, że Kogitsunemaru nie był ich rodzonym synem, a z Yako z trudnością tworzyli coś na wzór Domu. Mocne fundamenty postawione na miałkim piasku. Ile przetrwa taka konstrukcja?
Cień uniósł ręce w poddańczym geście - Wygrałeś! Wygrałeś! - zaśmiał się razem z Kogitsune, zasłaniając się przed wodą. - Możemy urządzać więcej różnych konkursów. Może będziesz szybszy od Furora albo silniejszy od Yukiego? Musimy sprawdzić - podsunął pomysły na kolejne wyzwania. Niech dzieciak się próbuje i wzmacnia ciało, bo rósł pewnie będzie jak na drożdżach.
- Jak idzie na dno, to tonie - odparł i patrzył jak Cosiek rozciąga watę w małych dłoniach. Nie będzie miał dużo sprzątania. Wytrze podłogę, pozbiera rzeczy i będzie spokój. Chwilę siedział w ciszy i bawił się przesuwając wsuwki stopą po dnie wanny, gdy Kogitsune zakrzyknął, że nie jest już rudy. A potem zdjął watę z głowy i znów był.
Keer nie uśmiechał się, lecz patrzył na chłopca urzeczony tym spektaklem i jego wylewnością. Chyba właśnie tak czuli się ojcowie. Dumni z pociech. Nie pamiętał, kiedy ostatnio zrobiło mu się na sercu tak ciepło i zapragnął, by Pardon potwierdził ich przypuszczenia. By przyznał, że to faktycznie jego syn. Może brakowało mu przerwy, chwili dla siebie i swych ziół oraz zakurzonych tomiszczy, lecz w zamian zyskał coś zupełnie nieoczekiwanego i radosnego. Nawet jeśli dopiero odnajdywał się w nowej roli i bał się tego, co przyniesie przyszłość, to uśmiech na twarzy Yako i Kogitsune był wart wszelkich starań. Czuł się przy nich potrzebny, kochany, porządany. Przestał być cieniem samego siebie, który krył się po kątach, niechciany i zahukany.
- Heh, zgadza się, przystojniaku - zaśmiał się krótko po chwili i wyszedł z wanny widząc, że chłopiec zaczyna drżeć. - Mnie też jest zimno. Woda zupełnie wystygła - przytaknął i pozwolił wodzie spłynąć. - To ręcznik, nie koc - mruknął jeszcze, podając Kogitsune tak upragniony w tej chwili przedmiot i sam zaczął się wycierać. Oczywiście szło mu o wiele sprawniej, więc zanim mały uporał się z zadaniem, zdążył odłożyć wszystko na swoje miejsce. - Ogrzejesz się przed kominkiem i dziś również dostaniesz szlafrok, bo same koce nie wystarczą - wytłumaczył i pomógł dziecku z osuszeniem ogonów oraz włosów. A potem przyniósł pastę, kubek z wodą i szczoteczkę do zębów. Dla siebie też miał. - No, szoruj i idziemy się położyć - zakomenderował spinając się w środku, gotując na kolejną batalię.Cosiek - 19 Marzec 2018, 12:33 Szaleńczo świętując wygraną usłyszał tylko drugą część wypowiedzi Cienia. -Cosiek szybszy, silniejszy!- Czuł się teraz niezwyciężony, w końcu bez problemu pokonał kilkakrotnie większego od siebie mężczyznę. Nie czuł się jednak na tyle silny by wdawać się w walkę, ale trochę się pobawić nie zaszkodzi.
-Dno?- Zapytał dotykając jednocześnie kamienia pod sobą. Częściowo chciał się upewnić czy dobrze zrozumiał, a częściowo ułatwić zapamiętanie nowego pojęcia. Ostatnio pojawiało się ich tyle, że Cośkowi zaczynało się od tego kręcić w głowie.
-Zgadza się? Przystojniaku? Zupełnie? Wystygła?- Znowu się zaczęło. Jak on ma się czegoś nauczyć w takim tępie? W dodatku tłumaczenia zazwyczaj bardziej komplikowały niż ułatwiały. -Ręcznik.- Przynajmniej to było łatwe. Mógł dotknął i obejrzeć dokładnie ten konkretny rodzaj kocyka, a nie jakieś tam pojęcia które można opisać tylko słowami. Dlaczego dwunożni mieli nazwy na nie istniejące rzeczy? Jak w ogóle można wpaść na tak niedorzeczny pomysł? -Ogrzejesz? Kominkiem? Wystarczą?- Zarzucał Gawaina kolejnymi pytaniami, kiedy ten go wycierał.
-Cosiek nie szoruj! Cosiek już się mył!- Odmówił wzięcia udziału w zabiegu i udał się do drzwi. Które. Były. Zamknięte. Nie ważne jak mocno ciągnął i uwieszał się na klamce. -Cosiek nie chce!- Nie ma mowy, żeby znowu przez to przechodził! Nie dostał wina, był wszędzie włóczony i jeszcze na dodatek miał grzecznie sam poharatać sobie dziąsła! Co to, to nie!Gawain Keer - 24 Marzec 2018, 19:05 Jego gadanie na nic się nie zdało. Zaczynało brakować mu języka w gębie. Może tak zainwestować w fiszki z piktogramami? Nauczyć się migowego? Jakaś pantomima? Ktoś? Coś? Kończyły mu się pomysły, tak samo jak i siły. Sen bezlitośnie się o niego upominał i Cień ziewał z coraz większą częstotliwością. Zakrył usta dłonią, a drugą poklepał chłopaka po plecach. - Dokładnieee - powiedział ziewając głośno.
- Tak, dno - potwierdził dodatkowo skinieniem głowy i powoli mrugnął, gdyż oczy same mu się zamykały. Dno to właśnie osiągnąłem przekwalifikowując się z zabijaki na niańkę. Kurwa, niech mały idzie już spać... - pomyślał zirytowany.
- Kogitsune - powiedział powoli i westchnął głośno, po czym przetarł twarz dłonią - Starczy tych pytań na dzisiaj - jego ton był niemalże błagalny.
Poddał się. Coraz bardziej dochodził do niego sens istnienia szkół i przedszkoli. Wysyłasz tam bachora, a ten męczy innych dorosłych w zamian za garść srebrniaków. Jeśli Cosiek z nimi zostanie, to faktycznie będą kogoś potrzebowali. Już nawet nie chodziło o pracę, a psychiczny komfort. Bądź co bądź ani on, ani Yako nie byli materiałem na normalnych rodziców. Ich pierwsza randka to szycie ran, a kolejna to sfajczone na popiół mieszkanie. Zakładając, że mały ma ich geny to mieli pod dachem rasowego terrorystę. Podgryzanie kostek, codzienna kradzież pożywienia i milion pytań w zestawie.
- Cicho - syknął pod nosem, zaciskając powieki i krzywiąc się jakby zjadł cytrynę. - Zaraz zobaczysz, tylko już o nic mnie dzisiaj nie pytaj. Jestem zmęczony - burknął pod nosem. Puścił Małego Lisa, a gdy ten zaczął się drzeć, po prostu gówniarza wyciszył, a potem otworzył drzwi. Niech mu będzie. Nie będzie dziś mycia zębów. Nie będzie ubierania. Niczego, kurna, nie będzie. Pierdzielić to. Wzruszył tylko ramionami, wskazał dłonią kierunek marszu i szybko umył zęby sam. Ubrał szlafrok i zdjął z siebie mokre bokserki, pozwalając im schnąć na wieszaku.
W końcu mógł porwać koc i położyć się na kanapie przed kominkiem, chyba że Cośka nie było jeszcze na jego prowizorycznym legowisku z papieru toaletowego. Furor grzecznie drzemał, tak samo jak Yuki nieopodal. Tyłek Schnee nawet nie wystawał na podłogę, ale pomieści się razem z Cośkiem. Ważne, że nikt nie wymarznie, a jeśli Kogitsune tak bardzo chce poznać niewygody, które łączą się ze spaniem na twardym, to proszę bardzo. On sam spał w lesie, na dachach, w wannach i innych dziwacznych, zdawałoby się, miejscach i żyje. Niech śpi i doceni proste wygody oraz osiągnięcia cywilizacji, takie jak materac.
Jeśli Kogitsune jeszcze nie było, poszedł go poszukać, by następnie zaprowadzić go przed kominek.Cosiek - 26 Marzec 2018, 16:41 Krzyczał i szarpał za klamkę co powinno powodować straszny hałas, ale nie słyszał zupełnie nic. Ogłuchł. Osłupiały szarpał się z uszy i wyginał je w każdą możliwą stronę w nadziei, że się zatkały. Dalej nic. Odskoczył jak oparzony kiedy Gawain otwierał drzwi. Nie słyszał kroków mężczyzny, więc jego wyłaniająca się znienacka ręka była nie lada zaskoczeniem. Kiedy wreszcie mógł wyjść już nie myślał o przyjemnym wylegiwaniu się przed ogniem, chciał się ukryć. Leżenie na środku tak dużej przestrzeni nie wchodziło w grę kiedy uszy nie mogły go w porę ostrzec przed niebezpieczeństwem. Rzucił się biegiem do piwnicy, schowa się w kątku i poczeka aż wszyscy pójdą spać, wtedy będzie mógł poszukać lepszego miejsca i może odzyskać papier. Po kilku krokach się zatrzymał. Znowu słyszał. Dziwne. Wsłuchał się w swój przyspieszony oddech i oba serca, nie wiedział że może mu aż tak brakować tych dźwięków. Cały dom lekko skrzypiał, normalnie nawet by tego nie zauważył, ale w łazience nadal było cicho. A przecież powinna spływać woda z wanny. Podszedł do drzwi i zajrzał do pomieszczenia. Gawain właśnie się przebierał, w zupełnej ciszy. Chłopiec odszedł kawałek i dźwięki wróciły. Stał tak przez chwilę rozmyślając co mogło być przyczyną zjawiska. Znowu ogłuchł. Przycisnął się do ściany i obserwował otoczenie. Z łazienki wyszedł Cień w specjalnym kocyku i poszedł do salonu. Kiedy mężczyzna już nieco się oddalił chłopiec znowu zaczął słyszeć. Czyli przyczyną nagłej głuchoty był Gawain. Może chłopiec wyczerpał jakiś limit na rozmowy i nie był w stanie przyswoić sobie więcej informacji? Tak czy inaczej nie miał zamiaru zasypiać w pobliżu źródła problemu. A co jeśli straciłby słuch na stałe?
Poszedł na dół i znalazł sobie przytulny kąt. Podłoga była dość chłodna, ale trudno, zdarzało mu się spać w gorszych miejscach. Zwinął się w kulkę najciaśniej jak mógł i zamknął oczy czekając na sen. Zamiast odpoczynku nadszedł jednak Gawain razem ze swoją ciszą. Wyśliznął się mężczyźnie i pobiegł na piętro. W tej części domu jeszcze nie był i nie za bardzo wiedział gdzie może się schować. Przeszedł przez drzwi wybrane na chybił trafił zamykając je za sobą. Pod ścianą stał ogromny mebel przypominający legowisko w domu Cienia. Chłopiec wdrapał się na niego i zakopał pod poduszkami, żeby ciężej było go znaleźć. Było mu wygodnie i mięciutko, a bieg sprawił, że ciepło. Nie zamierzał jednak tak szybko zasypiać. Leżał z otwartymi oczami i nasłuchiwał.
Jeśli znowu przestałby słyszeć zerwałby się i uciekł.Gawain Keer - 28 Marzec 2018, 13:35 Cisza, tak upragniona w końcu nadeszła niosąc ze sobą ukojenie i spokój ducha. Keer spojrzał na malca z wyższością. Tryumfalny uśmiech wykrzywił bladą twarz. Kogitsunemaru odrobinę panikował, ale póki nie robił sobie krzywdy, on panikować nie musiał. Niech mały biegnie. Dom może i był spory, ale Cosiek jeszcze dobrze go nie poznał. Ile może być kryjówek, o których nie pomyślałby Gawain?
W spokoju robił swoje przygotowując się do snu. Dostrzegł jak Mały Lis zagląda do pomieszczenia. Widać pokonał strach i postanowił sprawdzić co jest przyczyną niezrozumiałego przez niego zjawiska. Gdy Cień opuścił łazienkę, nie znalazł przy niej Cośka. Czyli jednak skubaniec postanowił się schować.
Stał chwilę w miejscu i rozglądał się po domu, myśląc gdzie poszedłby na jego miejscu. W pamięci śledził jego wędrówkę od chwili, gdy przybyli tutaj dzisiejszego wieczoru. Był w salonie, kuchni i piwnicy. Na pierwszy rzut oka nie znajdował się w pobliżu kominka lub kanarków. Kilka kroków pozwoliło mu stwierdzić, że w kuchni również go nie ma. Została więc piwnica, do której niezwłocznie się udał.
Zastał dziecko skulone na podłodze. Właśnie zasypiało, ale nie było mowy, by pozwolił mu spędzić noc w tak zimnym miejscu bez okrycia i ubrań. Nie spodziewał się jednak takiej czujności z jego strony. A chciał być delikatny. Niech to szlag.
Pobiegł w ślad za małymi stópkami, które czmychały przed nim. Ta mała zabawa w berka zagoniła Cośka do drugiej sypialni. Strzał w dziesiątkę. Od początku planował go tam położyć. Stanąwszy w progu Cień wyzbył się ciszy. Dźwięki do niego wróciły. Szybsze od biegu bicie serca, szelest pościeli. - Spokojnie. Nie jestem zły - powiedział cicho, by jego głos nie wydał się zbyt ogłuszający dla chłopca. - Tutaj masz miękko i ciepło. Ja też będę spał na łóżku, w drugim pokoju. Dobranoc - dodał, lecz nie podchodził do przestraszonego, skulonego pod poduszkami Kogitsune. Dość się dziś stresował. Zasunął za sobą drzwi, lecz zostawił wyraźną szczelinę, by mały nie miał problemu z wyjściem w razie nagłej potrzeby.
Zadowolony wślizgnął się do sypialni Yako. Jego ukochany spał jak zabity. Zanim położył się obok niego ubrał piżamę i zrzucił z siebie szlafrok. Uśmiechnął się pod nosem, gdy Lis wymruczał coś niewyraźnie przez sen i wtulił się w niego. Zawsze tak robił i teraz też tak było. Pieszczoch. Tylko ten cholerny gips był twardy i niewygodny...
Cień zamknął oczy i pozwolił sobie na sen. Ten nadszedł szybko i nagle, jakby ktoś go kamieniem w łeb walnął, jednak nie dano mu się wyspać. Ktoś wściekle tłukł w drzwi, a Yako w życiu nie dobiegłby na dół w odpowiednim tempie z gipsem na nodze, dlatego ubrał szlafrok, po czym poszedł otworzyć drzwi uzbrojony w nóż. Nie spodziewał się, że jego dzień zacznie się od zlecenia. Dziwnie. Nietypowo. Ale z pewnością ciekawie. Wyciągnął dłoń po czarną kopertę. Szykowało się coś specjalnego.
Zanim przygotował się do wyjścia napisał jeszcze list, by zostawić go na poduszce. Lepiej, by jego ukochany wiedział, co się z nim dzieje.
Cytat:
Yako,
Wiem, że będziesz zły i zaniepokojony, gdy nie znajdziesz mnie w domu.
Dostałem zlecenie. Najprawdopodobniej jednostrzałowiec, więc powinienem wrócić szybko. Nie przychodź do Mrocznych z Cośkiem, mieszkanie może nie być do końca bezpiecznym miejscem przez ten czas.
Unikaj kłopotów.
Kocham Cię najmocniej w świecie,
Gawain
Z/T -> "Jeden miły wieczór"Yako - 28 Marzec 2018, 17:11 Gdy Cień do niego dołączył, Demon wtulił się do niego, zadowolony jego bliskością. Odkąd był z nimi Cosiek nie spali razem, więc tym bardziej było mu przyjemniej, gdy czuł ukochanego zaraz obok siebie. Jego sen od razu się uspokoił, bo nadal troszkę gorączkował, ale było o wiele lepiej niż do tej pory. To znaczy, że mu się poprawia, a to dobry znak.
Gdy ktoś zaczął walić do drzwi, warknął coś niezrozumiale, pewnie jakieś przekleństwo i schował głowę pod kołdrę. Nawet nie zwrócił uwagi, że jego rudzielec uciekł od niego, żeby móc otworzyć drzwi. Widać naprawdę potrzebował tego snu bo naprawdę nie chciał wstawać, a wcześniej miał takie plany wielkie, że pośpi tylko godzinkę. Widać to było dla niego za mało. Mimo iż nie potrzebował snu to i tak wymęczony, gojący się organizm, wymagał tego od niego.
Obudził się dopiero jakiś czas po tym jak Cień opuścił Norkę. Ziewnął przeciągle i wyciągnął łapę, żeby przytulić swojego rudzielca, ale nie umiał go w łóżku znaleźć, więc otworzył oczy. - Gaw? - zapytał zaspany, ale znalazł tylko kartkę na poduszce. Sięgnął po nią i przeczytał. Westchnął ciężko i zmusił się do tego, żeby wstać. Skoro Gawaina nie ma to oznacza, że to Yako musi się zająć Cośkiem, a nie wiedział nawet czy młody jeszcze śpi czy już nie.
Schował list do szuflady i sięgnął po butelkę wody. Będzie musiał podziękować rudzielcowi za to, że chociaż zostawił mu coś do picia, bo strasznie mu wyschnęło gardło przez sen. Jednocześnie będzie musiał go opieprzyć, że go nie obudził. A co jakby Kogiś wstał przed nim i postanowił zwiać? Cholera szybko się uczy, a Lusian nie był teraz w stanie polować na jakiegoś pokurcza.
W końcu sięgnął po kule i ruszył w końcu z sypialni. Musi najpierw sprawdzić gdzie jest Cosiek i co robi. Wyczuł jego zapach na piętrze, a dokładniej w drugiej sypialni. Po cichu zerknął do pokoju i tylko usłyszał jego spokojny oddech. A więc śpi, to dobrze, bo musi pomyśleć co zrobić smarkaczowi na śniadanie, bo pewnie będzie głodny jak wilk.
Zszedł na dół i przywitały go głodne i spragnione lisy. Przywitał się z nimi i dał im miski z wodą. Gdy futrzaki piły on ubrał się i wyszedł do ogrodu wypuszczając do niego Bestie, by nie musiał potem męczyć się ze sprzątaniem podłogi.
Poszedł do szopy na mięso i zebrał kilka pasów oraz większy kawałek mięsa. Dla ludzi już był średni, ale Bestiom starczy. Poszedł też do szklarni bo warzywa oraz zerwał kilka owoców z drzew. Mimo iż była zima to i tak jeszcze jakieś były. Jego rośliny były silne, więc nie musiał się o nie martwić, w szczególności przy tej zmiennej pogodzie jaka była w Krainie.
Wrócił obładowany i wyrzucił wszystko na blat i dopiero wtedy zasunął drzwi. Lisy niech sobie pobiegają, potem znów pewnie będą grzać tyłki przed kominkiem, a musiał im coś przygotować do jedzenia.
Dla futrzaków postanowił przygotować rosół na później i od razu postawił wodę i dodał wszystkie potrzebne składniki (oczywiście bez przypraw), a na śniadanie pokroił im mięso i dodał trochę świeżych warzyw, żeby miały smaczny i pożywny posiłek, który zapewni im również trochę witamin.
Gdy woda powoli się gotowała, zrobił dla Cośka sok, ze świeżych owoców. Dodał do niego jabłka, cytrusy oraz trochę banana, którego wziął od Gawaina z domu. Gdy koktajl dla dzieciaka był gotowy trzeba było zabrać się za śniadanie, tylko co by mu tu przygotować? Będzie trzeba kupić pewnie jakieś płatki, może formę na gofry? Widział takie w Krainie więc czemu by nie.
Przeszukał lodówkę i postanowił zrobić dla niego francuskie tosty z mięskiem oraz żółtym serem. Dodał też pomidorki koktajlowe. Miał tylko nadzieję, że młodemu zasmakuje i zje to. Wyciągnął też jego małą szczoteczkę i pastę dla dzieci. Domyślał się, że to będzie katorga, ale może jak nie będzie mógł zjeść póki nie umyje ząbków to uda mu się go do tego nakłonić. Teraz pozostało tylko czekać aż zejdzie, a w międzyczasie przygotować kilka tostów. Przecież sam też musiał udawać, że potrzebuje jedzenia.Cosiek - 29 Marzec 2018, 09:04 Czuwał, ale zagrożenie nie nadchodziło. Rozszalałe serca uspokoiły się nieco, a oddech zwolnił przechodząc w szum lasu. Drzewa kołysały się leniwie, sennie. Promyki słońca przedzierały się przez gałęzie oświetlając młode jasnozielone liście. Było ciepło, choć wietrzyk chłodzący bose stopy sugerował, że wiosna nie nadeszła jeszcze na dobre. Chłopiec beztrosko biegł podskakując radośnie a czasem robiąc małe kółeczko wokół co cieńszych drzew. Dotarł do niewielkiej polany skąpanej w słonecznym blasku. Na samym jej środku dostrzegł dziewięć lisów. Dwa z nich leżały spokojnie wygrzewając się a pozostałe bawiły się z malutkim dwunożnym chłopcem.
Nagle zaczął widzieć wszystko z innej perspektywy. Był pośród swojego rodzeństwa, rodzice drzemali nieopodal. Niby było przyjemnie jeszcze raz pobawić się z resztą lisów, ale coś było nie tak. Spojrzał na swoje nogi. Były łyse. W dodatku stał tylko na dwóch. Gdy to sobie uświadomił cała jego rodzina zaczęła uciekać. Przestraszyli się go? Ale czemu? Może wyglądał inaczej, ale wciąż był tym samym sobą. Odwrócił się by ich zatrzymać. Przekonać, że nic się nie zmieniło. Usłyszał za swoimi plecami groźne warczenie. Powoli, przerażony i niemal sparaliżowany ze strachu obejrzał się w tamtym kierunku. Od strony drzew zbliżały się dwa wielkie czarne... wilki? Nie był pewien, jeszcze nie widział takich stworzeń. Były większe niż jakiekolwiek drapieżniki z lasu. Miały kręconą błyszczącą sierść i dość krótkie ogony. Widząc ich ostre obnażone kły chciał uciekać, ale stopy się nie poruszyły, jakby wrosły w ziemię. Wyłożył się jak długi i przykleił do trawy. Dopiero teraz zauważył, że cały jest wymazany czymś bezbarwnym i okropnie śmierdzącym. To właśnie ta substancja nie pozwalała mu ruszyć z miejsca. A teraz był unieruchomiony już cały, mógł tylko leżeć i czekać na swój los. Jak w zwolnionym tempie widział kapiącą na źdźbła ślinę drapieżników. To już koniec?
Ale to nie był koniec. Z lasu wyłoniło się jeszcze jedno zwierzę, potężny lis. Furor? Przyszedł go uratować! Wielkie wilki uciekły gdy Bestia zaszarżowała. Mogły uciec bo zamiast je gonić lis podszedł do chłopca i położył się koło niego. Ich serca były tak blisko. I biły jednym rytmem! Teraz Cosiek widział, że to nie Furor. Lis wstał i następując na malca zaczął wąchać jego twarz.
Małe lisie nóżki uwierały go w klatkę piersiową, a zimny nosek okropnie łaskotał w twarz. Zrzucił z siebie białą Bestię i ziewnął przeciągle. Miał zły sen, a Gawain obiecał je zjadać. Zaraz mu nagada! Ześliznął się z łóżka i razem z Yuukim zszedł do kuchni. Strasznie chciało mu się pić, ale były tylko dwie miski, do których od razu dorwały się lisie lisy. Spojrzał na Yako i zapytał -Pić?- Nie czuł się jeszcze na tyle pewnie, żeby przytulić mężczyznę, a nie za bardzo wiedział jak inaczej mógłby się przywitać.
Zadrżał kiedy drzwi zostały otwarte, było strasznie zimno. Niby miałby teraz szansę uciec, ale co potem? Jak przetrwać samemu w takich warunkach? Jeszcze nigdy nie widział aż tak ostrej zimy.
Cienia nie było już w salonie więc mógł wejść nie martwiąc się o swój słuch. Usiadł przed kominkiem i sięgnął po pozostawioną tam herbatkę. Dzięki ciepłu ognia nie ostygła tak bardzo, ale nie była tak rozgrzewająca jak miał nadzieję. Mimo to trochę się napił i wygrzebał kilka orzeszków. Wysypały się z miski więc ktoś spał w jego łóżeczku. Nie miał problemu ze stwierdzeniem kto, zapach białego liska był bardzo wyraźny. Nie miał o to pretensji, w końcu znalazł sobie lepsze.
Poszedł za Dużym Lisem do kuchni nie spuszczając wzroku z niesionych przez niego wiktuałów. -Suszone mięso? Cosiek jeść.- Zapytał najuprzejmiej jak potrafił. Skrzywił się na widok szczoteczki, ale ta przynajmniej była mniejsza. Zawsze była też możliwość, że białowłosy nie będzie go zmuszał do tego samego co Gawain.Yako - 29 Marzec 2018, 11:26 Słysząc kroki na schodach, odwrócił się i uśmiechnął przyjaźnie do Cośka - dzień dobry Kogiś. Jak się spało?- zapytał i poczochrał malucha po włoskach, tarmosząc go przy tym nieznacznie. Nie za mocno, by go nie spłoszyć, a by mógł to uznać za pieszczotę, przynajmniej taką miał nadzieję, że tak to odbierze, bo przecież nie chciał go do siebie zrażać. Wystraszone dziecko tylko by wszystko utrudniało, a tak to może nawet im pomoże trochę w domu? Zajmie się lisami. Dodatkowe ręce do pomocy zawsze się przydadzą.
Pod jego nogami zakręcił się Yuki ~ Yuki przyprowadził! Pogłaszcz! Pogłaszcz!~ podszczekiwał sobie, choć oczywiście Yako mógł tylko zgadywać co mówi do niego lis. Schylił się z lekkim trudem, żeby utrzymać równowagę i potarmosił też malucha -grzeczny Yuki, a teraz pójdziemy się z Furorem wysikać, co Ty na to?- zapytał rozbawiony, na co lis zamerdał pierzastym ogonem i od razu pobiegł do drzwi, choć nie do tych co powinien - w te stronę maluchu- zaśmiał się demon podchodząc do drzwi na taras, najpierw jednak podał Cośkowi szklankę z wodą, żeby ten ugasił poranne pragnienie. Sam wiedział jak to jest, gdy trzeba wstać, a nie ma po co sięgnąć, bo po prostu zapomniało się o tym, żeby coś sobie dać obok łózka.
Załatwił wszystko co miał załatwić, i szybko wrócił, zostawił jednak lisy na zewnątrz by trochę się wybiegały. Pewnie będą też rozrabiać potem w domu, ale chociaż część tej energii, której na pewno miały teraz za wiele przeleją na coś, co nie będzie utrudniało Yako życia. Nie mógł się z nimi teraz bawić, a nie miał też jakoś ochoty by uważać na każdym kroku na to co robią maluchy by znów nie wylądować na podłodze. To nie było zbyt przyjemne uczucie tak wyrżnąć sobą.
Widząc reakcję Cośka na jedzenie, uśmiechnął się tajemniczo - będzie jedzonko, ale zrobię je jak ładnie umyjesz swoje ząbki - powiedział pokazując mu szczoteczkę i pastę do zębów dla dzieci, po czym otworzył tubkę - popatrz, ta ma inny kolor i nie pachnie tak mocno. Jest delikatna, żeby Cię buzia nie bolała, a szczoteczka jest mniejsza, żeby Ci się mieściła w buzi - starał się jakoś mu pokazać, że nie jest tak źle. Nie mógł umyć tą samą pastą paszczy, bo przecież na niego ta miętowa i tak już nie działa. Nie był dzieckiem, więc ostry smak nie przeszkadzał mu ani trochę -jak będzie bolało lub będzie źle to możesz mnie ugryźć dobrze?- zapytał, przekręcając głowę - tylko spróbuj, bo jak nie to nie będzie dziś jedzenia- miał nadzieję, że to go przekona do tego, żeby chociaż spróbować nowej pasty i tego jak się nią myje zęby, bo jak tak dalej pójdzie to będą mieli trzy niezbyt ładnie woniające paszcze, a wolałby tego uniknąć, w szczególności ze swoim czułym węchem. W końcu to, że jest psowatym, nie oznacza, że musi lubić nieładne zapachy.
Jedzenie schował wysoko, żeby młody się do niego nie dostał, po czym poszedł do łazienki - to jak będzie? Pokażesz, że jesteś odważny i silny czy będziesz się krył jak jakaś ofiara? - domyślał się, że Cosiek nie wszystko zrozumie, ale jak co to mu to jakoś wytłumaczy, a przynajmniej się postara. Teraz on musiał się nim zająć, tak jak Gaw robił to wcześniej i miał nadzieję, że podoła temu zadaniu. Może i był wcześniej już ojcem, ale nie oznaczało to, że czuł się pewnie w tej roli.Cosiek - 30 Marzec 2018, 00:36 -Dzień dobry Duży Lis- powtórzył po mężczyźnie dodając trochę od siebie.- Zły sen Gawain nie jeść!- Poskarżył się. Na Yako nie był obrażony więc dał się pogłaskać, co było dość przyjemne. -Co najwyżej obudziłeś, za co serdecznie dziękuję. To był prawdziwy koszmar.- Powiedział po lisiemu nieco niezgrabnie drapiąc Yukiego za uszkami. Resztę słów białowłosego zignorował, nie były skierowane do niego.
Początkowo wziął uśmiech za dobrą monetę, ale zaraz mina mu zrzedła. Potok słów był oszałamiający. Tyle pytań pchało się na usta, ale odpowiedzi byłoby pewnie więcej niż mógłby spamiętać. -Ładnie? Swoje?- Prezentacja sprzętu do tortur nie zrobiła na nim dobrego wrażenia. Na dodatek w ogóle nie wiedział po co miałby się tak męczyć.-Popatrz? Inny? Pachnie? Mocno? Delikatna? Bolała? Boli?- Potok słów niemal zapierał dech w piersiach. Sam nie widział do końca jakim cudem je wyłapuje i jest w stanie powtórzyć. -Mniejsza? Mieściła? Buzi? Spróbuj?- Wyrzucał z siebie pytania mając nadzieję że jakoś spamięta odpowiedzi. Nie pamiętał już połowy słów które wypowiedział, nic ,u nie mówiły. Ale od tego zależało czy dostanie jeść czy nie. -Cosiek jeść!- Nie zjedli go jeszcze i na dodatek chcieli w swoim stadzie, więc chyba nie pozwolą mu umrzeć z głodu. Pocieszył się myślą o odłożonych orzeszkach obserwując bacznie garnek na kuchence. Yako nie skończył na tym swojego wywodu -ugryźć? Spróbuj? Dziś, dzień?- Jeden dzień bez jedzenia przetrzyma, nie ma problemu. Chociaż może uda się załatwić coś po cichu.
Smutny patrzył, jak wszystkie frykasy znikały poza jego zasięgiem. -Będzie? Pokażesz? Odważny? Krył? Ofiara?- Czy to się kiedyś skończy? Chłopiec myślał, że Gawaina było trudno zrozumieć, ale dzisiejszy dzień zaczął się wyjątkowo ciężko. Trochę bał się zadawać tyle pytań istocie, której Gawain okazywał tyle respektu, ale chyba jeszcze gorzej byłoby nie zrozumieć jej zamiarów. -Cosiek nie myje!- Miał swoje zasady i zamierzał się ich trzymać pomimo strachu. Nie widział powodu by poddawać się torturom.
Został w kuchni sam z gotującym się rosołem. Całe pomieszczenie wypełniał cudowny aromat jelenia. Choć trochę inny niż ten, który lisek pamiętał. Nie przeszkadzało mu to, tyle rzeczy ostatnio się zmieniło i drobna różnica w zapachu go nie odstręczała. Garnek był w zasięgu jego rączek, więc niewiele myśląc sięgnął po niego. Gorące uszka trochę poparzyły mu palce, ale wiedziony doświadczeniem przechylił naczynie i wylał jego zawartość. Odskoczył szybko by uniknąć kontaktu z wrzącą strugą. Nie wiedział ile dokładnie ma czasu więc porwał od razu parujące mięso i pobiegł na górę, do pokoju w którym dzisiaj spał. Mimo niemiłosiernego pieczenia palców schował posiłek pod poduszkę.