To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Osiedle Domków - Willa rodziny Foxsoul

Cosiek - 14 Styczeń 2018, 15:42

Widząc reakcję mężczyzny wiedział, że nie udzielił wystarczającej odpowiedzi na pytanie. Musi udzielić innej, żeby dostać jeść. Ale co miał powiedzieć? Nie wiedział czym jest. Musiał się bardzo skupić na rozmowie, bo obcy używał dużo nowych słów. Zaangażowanie sprawiło, że przestał płakać i bezwiednie starł ostatnie łzy z twarzy. Nie za bardzo wiedział co oznacza wzmianka o niechodzeniu, przecież oboje kucali patrząc na siebie.

-Ty Cień. Ty imię Gawain.- Powtórzył starając się zapamiętać nowe określenia. Dalej nie potrafił wymyślić jaka odpowiedź byłaby dobra- Ja coś. Ja to...- Przerwał zastanawiając się co powiedzieć. Musiał podać swoje "imię" cokolwiek by to oznaczało. Mężczyzna chyba wymyślił swoje, więc może on też może?- Cośku?- nie pasowało mu to brzmienie- Moje imię to Cosiek.- Dopowiedział nieco pewniej dumny że udało mu się użyć całego zdania i to chyba poprawnie.

Kiedy Cień wstał i ruszył w jego stronę chwycił mydło w zęby a ręce oparł na ziemi gotowy do ucieczki. Na szczęście rudy się zatrzymał i chłopiec wrócił do konsumpcji. Zdziwił go zakaz jedzenia, przecież dostał pozwolenie. Obietnica mięsa skłoniła go jednak do odsunięcia od ust pozostałej połowy kostki. Nie odłożył jej na wypadek, gdyby musiał uciekać, albo obietnica nie została spełniona.

Obserwował jak Gawain tyłem wychodzi z łazienki. Czyli jednak się bał! Chłopiec poczuł się nieco pewniej, ale ciągle pamiętał o wsuniętym za pasek nożu. Może Cień był taki jak porywacz i będzie go teraz trzymał w łazience i karmił. Jeśli będzie grzeczny i spokojny to stąd też uda mu się w końcu uciec. Wstał z kafelek, bo naprawdę zrobiło mu się już zimno. Słyszał dźwięki dochodzące zza drzwi, ale nie odważył się do nich podejść, a co dopiero zajrzeć co się za nimi dzieje. Zamiast tego wszedł znowu do wanny zakopując się w swoim posłaniu wlepiając spojrzenie w wejście.

Patrzył spokojnie jak mężczyzna rozkłada jedzenie na podłodze, a potem otwiera opakowania nożem. Czyli jednak narzędzie miało posłużyć do jedzenia, a nie ranienia Cośka. To, że Gawain wziął dla siebie kalafior i seler tylko utwierdziło go w tym przekonaniu. Mężczyzna był roślinożercą, więc na pewno nie będzie chciał zjeść liska. Pewnie boi się bardziej niż chłopiec. Do tego odsunął się pod ścianę i pozwolił mu jeść co chce.

Obejrzał dokładnie wszystkie produkty. Zgodnie z obietnicą było sporo mięska, ale całe strasznie słone. Po chwili zastanowienia zdecydował się na boczek, żółty ser i jakieś podłużne żółte owoce, których nigdy wcześniej nie widział. Porwał to wszystko do wanny i w zaskakująco szybkim tempie pochłonął białkową część posiłku. Z bananami nie poszło tak łatwo. Były dość twarde i gumowate na zewnątrz, ale za to jakie pyszne i słodziutkie w środku. Gdyby tylko można było pozbyć się wierzchniej warstwy... O jak się tu pociągnie to sama odchodzi. Wiedząc już jak się pozbyć skórki zjadł ze smakiem trzy owoce, więcej nie dał rady, bo w ustach miał już istną pustynię. Nic nie pił cały dzień. Na podłodze stało kilka butelek, które wcześniej zignorował. Pewnie znajdzie w nich coś do picia, a te z zieloną etykietą wyglądają jak woda z laboratorium. Chwycił jedną i spróbował odkręcić, ale ostry kapsel tylko rozharatał mu dłoń. Podszedł powoli do mężczyzny w wyciągniętych rękach trzymając butelkę. -Pić?- Zapytał żałośnie. Jeśli Cień otworzył butelkę to wypił jednym haustem. A przynajmniej próbował, bo napój w środku był gazowany i spienił się w gardle wypychając bąbelki przez nos zaskoczonego liska. Z trudem przełknął i pił dalej gorzkawy płyn ostrożniej. Napój nie był wodą, ale był smaczny i gasił pragnienie.

Po pierwszej butelce poczuł się spokojniej. Usiadł znowu na miękkim i przykrył się jednym z kocyków. Zrobiło mu się ciepło i błogo. Miał pełny brzuszek i nowy domek, a rudy chyba go lubił, bo dał mu takie pyszności. Był szczęśliwy. Choć napiłby się jeszcze trochę. Sięgnął po drugą butelkę, ale nie trafił. Spróbował ponownie i znowu nic. Chyba był za daleko. Trzeba wstać i pójść. Stanie na dwóch nogach okazało się za trudne i wyłożył się jak długi. Spróbował na czworakach i jakoś doczłapał do naczynia. Ponowił próbę chwycenia upragnionego przedmiotu, ale lisimi łapami nie dało się tego zrobić. Kiedy się zmienił? Nawet nie poczuł. Złapał szkło w zęby i idąc zygzakiem zaciągnął do jednego z dwóch mężczyzn siedzących pod ścianą. Jeśli mężczyzna go napoił chłeptał zachłannie płyn z butelki. Świat robił się coraz bardziej rozmazany i wszystko wirowało. Ale to nie było teraz ważne, było tak przyjemnie. Lis powoli zapadł w alkoholowy sen.

Gawain Keer - 14 Styczeń 2018, 17:55

Dzieciak przestał beczeć. Widocznie rozmowa i sam interlokutor zaabsorbowały go bardziej niż początkowo zakładał. Zapłakany i zasmarkany gapił się na niego. Jego niemalże bliźniacze spojrzenie posyłało ciarki wzdłuż pleców Cienia. Ile mógł mieć lat? Wyglądał jakby w przyszłym roku miał przekroczyć próg szkoły po raz pierwszy. Choć w jego przypadku byłaby to szkoła specjalna, bo on nawet porządnego zdania złożyć nie umiał. To są kurna jakieś jaja. Takie zbiegi okoliczności się nie zdarzają. Ktoś nas zna i skroił go pod nas. Albo pode mnie, bo przecież Yako znam ile? Niecały miesiąc!
Facepalm jakiego musiałby strzelić, gdy chłopiec uznał, że jego imię to Cosiek, oderwałby mu łeb. On naprawdę był głupi. Albo dziki jak Lani. Całe szczęście jego dało przekupić się zawartością lodówki, nie krzyczał, że ludzie głupie i zaraz go zje. Za to był prawie pewien, co powiedziałaby Lani widząc malca. "Dwa głupki, a ich szczeniak to największy głupek! Rodzina debili!" Miałaby rację. Jednak co z tego, że jego przyszywany brat, a może raczej sztuczny syn był niedoświadczony, skoro nadrabiał sprytem? Jakoś się tu dostał, zorganizował sobie legowisko i z braku laku wtrząchnął mydło. Radził sobie jak umiał.
Zresztą będą musieli udawać rodzinę, by wyciągnąć coś z małego nie wzbudzając podejrzenia otoczenia.
- Miło Cię poznać Cośku - odbębnił formułkę i zdobył się na najmilszy uśmiech na jaki było go stać, choć wyglądał jak większa kopia gotowego do skoku chłopca przed nim.
Gawain nie mógł zabrać Cośkowi pieniącej się kostki, ale chociaż nie zjadł jej całej. Lub dwóch i więcej. Najwyżej będzie bolał go brzuch, ale nic mu nie będzie. Był już dość duży, by organizm spokojnie zniósł takie traktowanie. - Czekaj tutaj - powiedział jeszcze cicho, gdy jego sylwetka znikała za drzwiami.

Śmierdziel miał szczęście, że nic nie kombinował. Gawain pozwolił sobie usiąść pod ścianą, bo przez ciągłe kucanie odezwało się jego udo, a Cosiek był zajęty jedzeniem. Oglądał każdy produkt, obracał go w rączkach, jakby nigdy wcześniej go nie widział lub nie miał okazji zbadać. Wykazywał typową dziecięcą ciekawość. Keer obserwował go spokojnie i notował swoje spostrzeżenia w głowie.
Nie myślał teraz o Yako, o tym kto, dlaczego, po co. Był tylko on i dzieciak przed nim. Nigdy nie zabił dziecka i nie wiedział, czy dałby radę. A takiego mydłożercę? Rudzielca z takimi samymi dziwnymi oczkami? Poczuł ciężką gulę w brzuchu, gdy wezbrało w nim obrzydzenie do samego siebie. Unikał dzieci, istot czystych, choć nie zawsze niewinnych. Widział w nich swoje stracone lata, odebrane szczęśliwe chwile. Przypominały mu, że mógł dokonać innych wyborów. Jako jedyne sprawiały, że zaczynał wszystkiego żałować.
Spoglądał na Cośka, który w błogiej nieświadomości tego, w czyim towarzystwie obecnie przebywa, jadł w wannie. Z kolei Gawain bawił się kalafiorem. Mimowolnie uśmiechnął się zauważając, że lisek nie ma pojęcia co zrobić ze skórką chroniącą miękkie i słodkie wnętrze owocu. Jednak problem był jedynie przejściowy. Cosiek pochłonął boczek, ser i trzy banany. Porządny posiłek i jak na dziecko zadziwiająco zbalansowany. Większości trzeba było tłumaczyć, że nie mogą jeść w kółko tego samego. Jego rodzice się nie certolili. Mały Gawain wiedział, gdzie jest jedzenie, a jak był głodny mógł jeść ile chciał. Po całym dniu boczenia się na marchewkę lub groszek organizm się poddawał. Jadł wszystko bez narzekań, bo robił to tak szybko, że nie miał nawet czasu, by wymyślać na znienawidzone warzywa.
Spiął się trochę, gdy dziecko wstało i podeszło do sterty jedzenia. Keer prawie wstrzymał oddech, gdy Cosiek sięgnął po piwo. Tak! Błagam! Wybierz piwo! Pliiis! No dalej! Chciałby już wziąć te cholerne dokumenty i Cośka i wracać. W Krainie Luster przynajmniej nie musiałby się bać, że mały na niego nakabluje czy coś.
Widział jak młode czółko marszczy się na moment, a buźka wygina w podkówkę, gdy Cosiek przeciął sobie dłoń, ale był dzielny. Nie zapłakał, choć przez moment Gawain myślał, że dziecko się podda. Jednak chłopczyk podszedł do niego z butelką wyciągniętą w jego stronę. - Tak. Gawain da Cośkowi pić - powiedział i sięgnął ku szyjce. Piwo miało odkręcane kapsle, ale dziecko mogło mieć problem z odpowiednim chwytem. Pewnym ruchem otworzył piwo i obrócił kapsel między palcami.
Patrzył jak chłopiec przechyla butelkę, a potem jego oczy robią się duże, a policzki okrąglutkie. Zaraz potem przez nos Cośka poleciały bąbelki. Gawain nie mógł powstrzymać salwy gromkiego śmiechu, która nim wstrząsnęła. Aż otarł niewidzialną łzę rozbawienia. - Pij tak - powiedział z uśmiechem i leciutko przechylił jego butelkę, by Cosiek nie obejmował szyjki butelki ustami całkowicie. Smok, nie lis. Rzekę by wypił - pomyślał. Teraz pozostało czekać, aż alkohol spełni swe zadanie. Dzieciak wyduldał piwo w zastraszającym tempie i chyba już odczuwał tego skutki. Próbował sięgnąć rączką, ale nie dał rady. Dojść do kolejnej butelki też było trudno. Zachwiał się i upadł, ale ośli upór kazał mu się podnieść.
Swoją drogą, co zwyrole widzą w dzieciach, że chcą je zatargać do łóżka? Beczy to, krzyczy, drapie, nos ma pełen szpików, a policzki mokre od łez. A to dziecko nawet ubrać się nie umiało! Trzeba być popierdolonym, by widzieć w nich obiekt seksualny. Według Gawaina nadawali się do odstrzału.
Dręczycielowi zrzedła mina. Lis! Ta poczwara zmieniała się zupełnie jak Yako! Zniknęły dwa z trzech ogonów, a ciałko obrosło mu futerkiem. Miał ładną ciemną pręgę ciągnącą się przez cały grzbiet, ale poza tym miał typowe umaszczenie. Kurwa... i jak tu nie wierzyć w klątwy? Cosiek próbował złapać butelkę, ale lisie łapy nie były chwytne, dlatego przyniósł mu ją w zębach. - Jeszcze pić? No dobrze - powiedział i wziął butelkę od zneutralizowanego bachora. Otworzył ją i napoił lisa jak potrafił najlepiej. Gdy połowa piwa zniknęła w jego pysku, w futrze lub trafiła na podłogę, podrapał go za uszami. Pijane zwierzę ledwo trzymało się na nogach, więc nie miał się czego bać. Upił z butelki parę porządnych łyków. Należało mu się po tym wszystkim. Spojrzał jeszcze na etykietę. Jasny gwint! To ma 5,6%! Nic dziwnego, że Cosiek padł.
Zakręcił butelkę i odstawił ją na bok, po czym wstał i otrzepał dłonie. Nóż dalej miał za paskiem, ale za dziesięć minut już nie będzie mu potrzebny.
Przeczesał włosy dłonią i westchnął zmęczony. Masakra. Co on powie Yako? Albo co Yako powie jemu? Miał nadzieję, że to nie był jakiś chory wymysł jego kochanka, choć jakoś by to przeżył. Tylko, że nie miał teraz czasu ani warunków na bachora. Yako był chory, do tego mieli dwie bestie i cisnęli się w małym mieszkaniu. Yako lubił swoje wypady, a on pracował dla SCRu. Ale co jeśli to nie pomysł Yako? Co wtedy? Musieli zdecydować, co począć z tym szkrabem.
Wziął liska i przeniósł go do wanny, gdzie opatulił go kocami. Niech śpi. Keer potrzebował paru chwil, by zebrać rzeczy z listy, ale czytanie wikipedii musiał dziś porzucić. A szkoda.

Gdy mały już spał, wziął swój płaszcz i uprał go szybko w rękach. Musiało wystarczyć, ale nie było mowy by szlajał się obrzygany. Wrzucił go do suszarki i odpalił urządzenie. Dwadzieścia minut starczy. Zebrał jedzenie i zaniósł je do lodówki. Gosposia pewnie będzie niepocieszona, ale większe porządki sobie odpuści. Nóż wrócił na swe dawne miejsce.
Zadzwonił po taksówkę, a potem pobiegł do góry i dorwał się do sejfu. Wszystko było poukładane tak jak to zapamiętał. Dobra, dokumentacja! Znalazł teczkę i włożył ją do torby. Odjął również jeden banknot z pliku i zamknął sejf.
Musiał zabrać jakieś ubrania dla malca. Lis czy nie, jak się odmieni znowu będzie biegał na golasa. W garderobie Yako wybrał najmniejsze ciuchy jakie udało mu się znaleźć. Co prawda to były jakieś koszulki Luci, ale lepsze to niż nic. Zabrał jeszcze jakąś sportową torbę, pewnie Lusianową. Potem wrócił po Cośka i Kitsune miał tym razem szczęście. Cień pamiętał o jego magazynach, więc je również spakował.
Suszarka powoli kończyła swoją pracę, więc czas na głównego sprawcę zamieszania - zarzyganego Cośka. Owinął go w dwa koce i włożył do sportowej torby, po czym zapiął ją, zostawiając dziurę, by mu się dziekć nie udusił.
Urządzenie zapikało. Na płaszczu nadal była plama, ale nie śmierdział. Musiało wystarczyć. Za jakie grzechy? - pomyślał zrezygnowany i założył płaszcz. Przynajmniej był ciepły. Zabrał jeszcze swoje rękawice i był gotowy do drogi.
Taksówka już czekała.

Znał ten stary dom porośnięty bluszczem, zarośnięty trawnik pełen chwastów i skrzypiącą furtkę, na którą reagowały tylko bezpańskie koty. Zbiegały się do miski przy schodach, ale na próżno. Gawain nie przyszedł ich karmić. Przeszedł przez mokrą i zabłoconą karykaturę ogrodu i wszedł do lasku. Odłamek był częścią tej posesji. Dzieciaki raczej się tu nie zapuszczały. To osiedle było rajem geriatryków ubóstwiających wieczorną grę w bingo lub brydża. Spali już o 20, a wstawali o świcie.
Znalazł taflę czerwonego szkła, lecz musiał przedzierać się przez chaszcze. W końcu. Do domu.

Z/T x2

Yako - 15 Wrzesień 2018, 21:45

Pojawił się niedaleko swojej willi. Całe szczęście, że już się powoli ściemniało, bo mógłby mieć problem. Powoli poszedł do domu, rozglądając się uważnie. Wcześniej jednak zmienił formę. Włosy skróciły się i przybrały barwę kruczych piór. Były przydługie, ale jeszcze nie za długie. Oczy znów były błękitne, a lisie atrybuty zniknęły.
Gdy wszedł do domu, westchnął cicho. Napalił w kominku i nakarmił pływające w akwarium ryby. Jeszcze nikt ich nie wpuścił do oczka i dobrze, bo pewnie będzie musiał je wyczyścić. Tutaj też się dobrze prezentowały i nie były tak wielkie jak te w Krainie, więc nic im nie będzie jak pobędą w szkle przez jakiś czas.
Ruszył do swojego gabinetu, gdzie też zostawił kule i sięgnął po telefon. Wziął kilka oddechów, by się uspokoić. Wybrał numer do Pardona i czekał, aż odbierze - Hej Pardon! - przywitał się jak zwykle, jednak wbijał pazury w dłoń, by nie brzmieć podejrzanie - możesz do mnie wpaść? Mam ważną sprawę, zaś miałem wypadek, dość poważny i muszę z Tobą pogadać - powiedział, nie kłamiąc, bo przecież nie mógł, ale jakoś udało mu się zachować drugi powód dla którego go do siebie zaprosił. Pardon powiedział, że będzie do godziny, więc Demon przytaknął i się rozłączył. A więc miał trochę czasu dla siebie...ciekawe ile zajmie Keerowi dojście tutaj.
Westchnął i wziął z sypialni ubrania po czym poszedł się umyć. Musiał to w końcu zrobić, bo chyba zaraz go rozniesie. Wszedł jednak pod prysznic. Na razie musi mu to wystarczyć. Nie miał czasu na długie przesiadywanie w wannie i moczenie się, a prawdę mówiąc marzył o tym. Gdy tylko się osuszył, nałożył na swoje wyćwiczone ciało, czarne bokserki, ciemne jeansy, czarny, dopasowany, elegancki golf oraz granatową marynarkę. Na nadgarstku błyszczał srebrny Rolex, a włosy miał zaczesane do tyłu. Aktor z prawdziwego zdarzenia. Obroża została w sypialni, podobnie jak medalion. Byłby widoczny pod golfem, który odkrywał czy mężczyzna jest zadbany czy jednak woli wypić kilka głębszych.
Poszedł do sekretnego pokoju, wiedząc, że Pardon od razu się tam uda, zrobił sobie mocnego drinka i czekał na swojego gościa oraz kochanka z bachorem. Chciał to już mieć za sobą.
Poza tym nie zostało nic z tego co Gawain miał okazję zobaczyć jeszcze u siebie. Yako był w pełni opanowany, może nawet znudzony wszystkim. Wyprostowany i poważny. Taką postawą nie powstydziłby się największy Arystokrata. Biło z niego dostojeństwo i wyższość nad innymi. Co jakiś czas zerkał tylko na srebrny zegarek, sprawdzając godzinę i popijając drinka. Przed nim na stoliku leżały potrzebne dokumenty. Zupełnie jakby czekał na jakieś zwyczajne spotkanie służbowe. Dzień jak co dzień, ale czy na pewno?
Gdyby rudzielce przyszły przed doktorkiem, Lusian nawet posłał by im delikatny uśmiech, jednak jak bardzo był on prawdziwy? Z określeniem tego mógł mieć problem nawet Dręczyciel, tym bardziej bez Blaszki.

Deszcz Oczyszczenia 6/10

Gawain Keer - 18 Wrzesień 2018, 21:12

Mimo wiedzy, gdzie wyląduje, zawsze zapominał o parasolce lub choćby kapturze. Bo lało i to wiadrami. Zupełnie jakby brytole mieli mało wody wokół wysp. Trzeba było im dołożyć jeszcze porcję słodkiej, tak dla równowagi.
Rude włosy pokasztaniały, gdy chłodny deszcz w nie wsiąknął i przylepił je do pociągłej, bladej twarzy Cienia. Nie było również mowy o zakładaniu ciemnych okularów. To dopiero byłoby dziwne, chyba że robiłby za ślepca.
Nie łapał taksówki i unikał głównych dróg. Wlókł się jakimiś opłotkami. Grupki młodzieży oraz babcie, kryptostrongwomen z siatkami zakupów ciężkimi jak worki cementu, zostały w domach. Generalnie został pozostawiony sam sobie, nie licząc Cośka w swej torbie, który zresztą zasnął. Jako Dręczyciel nie mógł tego nie wyczuć. Nie miał jednak ochoty na wojaże w Krainie Snów. Wolał zachować czujność.
Lazł tak z pół godziny i w końcu było mu dane ujrzeć willę Yako. Wszedł do środka i nawet zaczął wycierać buty, lecz szybko z tego zrezygnował. Kapało z niego tak bardzo, że już po chwili stał w kałuży wody. Zdjął je tylko, tak samo jak płaszcz, po czym poszedł do łazienki. Po pierwsze musiał się choć odrobinę osuszyć, po drugie Cosiek znał to pomieszczenie. Odłożył torbę na bok i na start zużył trzy ręczniki. Ciuchy nadal nieprzyjemnie lepiły się do ciała, ale przynajmniej nie zostawiał za sobą wodnego śladu.
Z torbą udał się na poszukiwania kochanka. Nie było go w salonie. W sypialni znalazł jedynie obrożę i medalion. Rozumiał, a i tak zabolało. W gabinecie również nie zastał Yako, lecz ten z pewnością był w domu, bo pod prysznicem było mokro. Mógł być jeszcze w garażu, ale skoro pofatygował się na górę sprawdził jeszcze tajny pokój.
- H-hej. - bąknął na powitanie, bo prawie nie poznał Demona. Znów spoglądał na niego dawny, elektryzujący błękit, dodatkowo podkreślony przez czerń włosów i ubrań. - Mógłbyś być teraz bratem Ciernia. - stwierdził, średnio zadowolony ze zmiany wyglądu Kitsune i doboru fryzury. Delikatnie położył torbę na fotelu i rozpiął ją. - Hej, mały. Czas wstawać. - leciutko nim potrząsnął, po czym westchnął ciężko. - Kontaktowałeś się z nim? Ile mamy czasu? - od razu przeszedł do rzeczy. - Poszedłbym się chociaż ogrzać pod prysznicem i przebrać. - mówił i również zaczął przygotowywać sobie słabego drinka. Już miał sobie polać, gdy odwrócił się w stronę Yako z butelką w dłoni. - I chyba najważniejsze. Jakie on ma moce? Nie znam go, nie jestem w stanie przewidzieć jego reakcji, a chcę uniknąć każdej niespodzianki jakiej mogę. - dodał i nalał whisky do szklanki, po czym pociągnął mały łyk, wyczekująco spoglądając znad niej na odmienionego Lusiana.

Deszcz oczyszczenia - 9/10

Yako - 19 Wrzesień 2018, 08:47

Podniósł wzrok, widząc jak Gaw wchodzi do pokoju, z torbą na ramieniu. A więc udało mu się wsadzić do niej Cośka. Torba była większa niż powinna, więc pewnie młody przytaszczył tutaj swojego Pingwina. No tak...dzieciaki, a to jego pierwsza zabawka. I jak na razie jedyna, pewnie się z nim nie będzie za bardzo chciał rozstawać. No cóż... raczej nic na to nie poradzą, a Demonowi to powiewało.
Zmarszczył brwi - żebym chciał nim być. Nie mam zamiaru mieć rogów - powiedział niezbyt zadowolony z tego stwierdzenia. Wywrócił też oczami, pokazując, że potraktował to jak żart jakiegoś nastolatka. Nie miał zamiaru upodabniać się do tego Upiornego. Tak jakoś wyszło. Czuł potrzebę, żeby ubrać się tak jak na bogacza przystał. Brakowało tylko cholernie drogiej i niepraktycznej biżuterii.
- Owszem - powiedział, mieszając drinka w swojej szklance po czym spojrzał na zegarek - jakieś...dwadzieścia, dwadzieścia pięć minut o ile się nie spóźni - powiedział znudzonym głosem. Widać było, że już się uspokoił, ale nie zachowywał się też tak jak zazwyczaj. Był zbyt poważny jak na Yako, którego do tej pory miał okazję poznać Gawain. Wzruszył ramionami na plany kochanka - ale lepiej nie zostawiaj swoich rzeczy na widoku, żeby się nam nie spłoszył - dodał jeszcze, pouczająco. No cóż. Teraz już nad tym aż tak nie panował.
Spojrzał znów na rudzielca - telepatia, ale nie umie czytać w myślach, leczenie, które nie jest tak przyjemne jak Julii czy Bane'a - upił łyka, żeby przypomnieć sobie -i chyba jakaś iluzja, która niszczy Twoje marzenia. Ale widziałem to tylko raz, więc nie wiem na czym to polega dokładnie - powiedział znudzony - ale raczej nie będzie miał okazji tego użyć, a nawet jeśli to pożałuje tego - odpowiedział na pytania rudzielca. Wstał. O dziwo nie kulał za mocno, choć Keer spokojnie mógł domyślić się, że Demon teraz tylko gra silnego i pewnie robi to nawet nieświadomie.
- Polej też młodemu. W lodówce są soki i cola oraz woda, więc dla niego też się coś znajdzie, a lepiej, żeby na razie nie schodził na dół - dolał sobie i przygotował szklankę i składniki na drinka dla Pardona. Wiedział co ten lubi, a nie chciał go od razu spłoszyć, póki nie wejdzie tutaj. Zaczął coś klikać na telefonie. Ale po chwili go odłożył i sprawdził jeszcze raz godzinę - jak chcesz Kogitsune coś jeszcze pytać to lepiej się spiesz, bo wolę, by Pardon dowiedział się o nim jak już nie będzie miał gdzie uciec.

Deszcz Oczyszczenia 7/10

Cosiek - 21 Wrzesień 2018, 22:31

W torbie było ciasno i ciemno. Niby trochę powietrza wpadało przez niedomknięte zapięcie, ale i tak było duszno. Przynajmniej Pingwin nie musiał oddychać, więc więcej zostało dla chłopca. Najgorsze ze wszystkiego było kołysanie, mały lisek musiał walczyć ze swoim żołądkiem żeby zachować posiłek.
Po poprzedniej takiej podróży czuł się okropnie mimo, że ją przespał. Jakoś nie potrafił połączyć jednego i drugiego z zawartością zielonych butelek, bo niby czemu?
Ułożył się najwygodniej jak się dało i zamknął oczy. Był senny, a może to faktycznie pomoże? Kiedy nauczył się już rytmu kroków Gawaina kołysanie tak bardzo nie przeszkadzało, a pluszak ofiarnie przyjmował na siebie uderzenia o biodra Cienia.
Przespał większość drogi budząc się tylko na chwilkę kiedy poczuł chłód. Torba zupełnie przemokła, ale futerko nie. Nie, żeby lubił przebywać w takich warunkach, ale nic złego się nie działo więc zasnął znowu.
Obudził się w cieplejszym miejscu, ale otaczający go materiał nadal był mokry. Pod sobą wyczuwał podłogę, ale jakoś nikt nie kwapił się by rozpiąć torbę. - Wypuść mnie stąd. Tu jest mokro i zimno! - Zażądał, ale zamiast upragnionej wolności dostał więcej kołysania. Niepewny co robić przycisnął nos bliżej rozpiętego kawałka. Pachniało znajomo i lisek doszedł do wniosku, że jest w norce w której poznał Gawaina. - Jesteśmy na miejscu? - Zapytał nie oczekując odpowiedzi, bo mężczyzna od jakiegoś czasu nie reagował na słowa Cośka.
Zaczął się wiercić i rozpychać nosem zapięcie. Chwilkę mu to zajęło, ale wreszcie udało mu się wystawić głowę na zewnątrz akurat żeby zobaczyć Lusiana. Pachniał w porządku, ale wyglądał jakoś dziwnie. Miał krótsze czarne włosy, a jego ogony i uszy zniknęły.
Wygrzebał się z torby najszybciej jak potrafił starając się nie panikować. Dużemu Lisowi stało się coś strasznego i już nie był Lisem! Całkowicie zmienił się w dwunożnego! - Lusian! Co ci się stało? Ciebie też dorwał? - Pytał gorączkowo skacząc wokół nóg mężczyzny i wąchając go dokładnie. Może jeszcze się uda wyczuć zapach napastnika, a potem go wytropić i przepędzić. Nie mógł pozwolić, żeby jemu stadu przytrafiło się coś złego! A przynajmniej nie znowu.

Deszcz oczyszczenia 6/10

Gawain Keer - 22 Wrzesień 2018, 13:24

Brew Cienia drgnęła w irytacji na pokazy Yako. Czyli on po prostu tak miał. Zlewał wszystko i wszystkich. - Lis z rogami mógłby być ciekawym widokiem. - droczył się z nim na swój sposób. - Bardziej chodziło mi... o ogół. - wskazał na niego dłonią i zakręcił nią. Ubiór, fryzura, postawa i ton. Bardziej znudzonego już nie mógł grać. - Dobra, uwinę się w mig. - machnął ręką i już miał chwytać za torbę, po prostu jeszcze brał łyk ze szklanki, gdy Yako znów zaczął utyskiwać, widocznie nie mogąc tego powstrzymać. Nie upił whisky. Z cichym stuknięciem odłożył szklankę na blat. - Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, obojętnie czy mówisz to z czystej złośliwości, czy po prostu masz mnie za dzieciaka. - odparł zraniony i zły. - Tak, jesteśmy! - warknął do Cośka nie spuszczając Demona z oczu i chwycił za torbę. Wtedy właśnie Mały Lis wyrwał do przodu, a Gawain zaraz za nim. Złapał go mocno za skórę na karku i odciągnął. - Przestań skomleć! Nic mu nie jest! Musimy się na moment schować. Lepiej zmień się w chłopca. Dostaniesz coś dobrego do picia. - mówił i wyciągnął Kogitsune z pomieszczenia. Zamknął go w sypialni razem z Pingwinem, wziął suche ciuchy, po czym szybko poszedł pod prysznic. Wrócił dosłownie po niecałych dziesięciu minutach.
- Chcesz soku albo herbaty? - zapytał trąc ręcznikiem o włosy. - Wiem, że film też chcesz, ale filmy są głośne, a my musimy być cicho jeszcze przez jakiś czas. - mówił nadal zirytowany podejściem Yako. A więc było tak jak sądził. Demon miał go po prostu za głupiego szczyla. Tyle było z gadki, że różnica wieku nie gra roli, że są równi. Gdyby faktycznie tak było, Kitsune nie traktowałby go tak protekcjonalnie. A może też był jedynie robactwem. W końcu życie jest bardzo ulotne.
Odrzucił ręcznik na oparcie łóżka i usiadł przy chłopczyku. Potarł skronie. Nie powinien teraz myśleć o Nim, a o Pardonie i jego wizycie. Nie miał najgorszego zestawu mocy, więc nie ma się czego szczególnie bać. Chyba. Nie miał wielu marzeń. W zasadzie jedno, które teraz siedziało przy dokumentach w ukrytym pokoju i całym swoim jestestwem pokazywało jak niewiele jest wart. Bez niego naprawdę znów byłby nikim. Wziął obrożę w dłonie i zaczął ją w nich obracać. Czy warto tyle poświęcać dla marzenia? Nie potrafiłby teraz przestać, po prostu się zatrzymać, powiedzieć stop i wrócić do dawnego, samotnego życia, więc odpowiedź na to pytanie była bez znaczenia. - To jak? Czego byś sobie życzył? - zapytał cicho, nadal wpatrzony w Blaszkę i lśniący rubin.

Deszcz oczyszczenia - 10/10

Yako - 22 Wrzesień 2018, 16:08

Wywrócił zirytowany oczami, gdy usłyszał o lisie z rogami. Zmarszczył brwi na jego kolejne słowa, ale już ich nie komentował. Szkoda jego słów i nerwów. Pomasował sobie nasadę nosa. Zaczynała boleć go głowa, jednak zrzucał to na cały stres związany z tą sytuacją. Zawarczał na kochanka, gdy ten postanowił wtrącić swoje dwa grosze. Ale nie odezwał się na ten temat. Dopiero jak rudzielec wychodził, mówiąc coś do małego, którego chwilę wcześniej Demon całkowicie zignorował, zwrócił się jeszcze do Cienia - weź lepiej swój telefon bo nie będę się darł na cały budynek - powiedział jeszcze, spojrzał na zostawioną przez kochanka szklankę. Westchnął ciężko. Czuł się źle i fizycznie i psychicznie ale nadal nie na tyle, żeby uznać, że jest chory, po prostu musiał mieć dość już tego wszystkiego.
Wziął z lodówki sok pomarańczowy i szklankę oraz drinka kochanka i zaniósł do sypialni, gdy Rudzielec wyszedł z łazienki - skoro mam Cię nie traktować jak dziecko to nie zostawiaj śladów, że nie jestem tutaj sam - powiedział i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Powycierał podłogi i wrócił tajnego pokoju. Nie musiał czekać długo aż przyjdzie ich gość.
Pardon zadzwonił do drzwi, ale nie czekał na odpowiedź tylko od razu wszedł. Rozejrzał się po salonie i nie znajdując tam Lusiana, poszedł od razu na górę. Wszedł do pokoju uśmiechając się - co takiego żeś znów wybaranił? - zapytał stając w drzwiach po czym zaśmiał się i podszedł do Demona - ale dobrze, że jesteś w jednym kawałku.
Lusian również się uśmiechnął i wstał by przywitać serdecznie szwagra, ściskając go mocno i klepiąc po plecach - zostałem wplątany w jakieś cholerne igrzyska śmierci i na koniec postrzelony prosto w piszczel - odpowiedział zgodnie z prawdą.
Pardon zaśmiał się na to - a tak nie chciałeś brać udziału w tym filmie - powiedział i zajął swoje miejsce i od razu zajął się dokumentami, gwiżdżąc z podziwem, widząc zdjęcia, a Yako w tym czasie zrobił mu drinka. Sięgnął też po telefon, zapraszając do pokoju Gawaina i Cośka. Wyglądało to jednak tak, jakby po prostu odpisał na jakąś wiadomość. Postawił drinka przez lekarzem i położył mu ręce na ramiona. Pardon dopiero teraz zorientował się, ze coś jest nie tak, ale było już za późno - coś...coś nie tak? - zapytał, nie ruszając się z miejsca. Yako tylko się drapieżnie uśmiechnął - papiery mogą poczekać. Najpierw wyjaśnisz mi skąd w moim domu wziął się pewien mały, rudy, eksperyment - zacisnął lekko dłonie na ramionach szwagra - ja ... ja nie wiem o co Ci chodzi - Marionetkarz cały się spiął - na pewno? - zapytał Demon, spoglądając w kierunku wejścia do pokoju, a jego gość podąrzył tylko za nim wzrokiem.

Deszcz Oczyszczenia 8/10

Cosiek - 22 Wrzesień 2018, 17:31

Nic nie zrobił sobie z tonu Cienia. Nie obchodził go humor mężczyzny, jedyne co było teraz ważne to to, że ktoś skrzywdził Lusiana. Chciał się jak najszybciej dowiedzieć kto to i się go pozbyć. Wyrzucić go ze swojego życia. Tym razem skutecznie. Obiecał sobie, że tym razem się nie przestraszy i nie ucieknie, choćby nie wiem co.
Uchwyt na karku sprawił, że przestał się ruszać, ale ujadać nie. Wisiał z ręki Gawaina i nadal uświadamiał świat o swoich podejrzeniach.
Wyciągnięty z pokoju i zapewniony o nagrodzie posłusznie zmienił się w chłopca. Poczłapał za Cieniem już na swoich nogach.
Pomieszczenie urządzone było w ciemnych tonach i wyraźniej niż w innych miejscach widział zapachy zarówno Gawaina jak i Lusiana. No tak, było tu łóżko, więc była to pewnie sypialnia dla stada. - Soku. - Przytaknął rozglądając się. - Film głośne? - Nie był pewien jak mógł przegapić coś ruchliwego i hałaśliwego, ale niedługo się dowie. Może to było coś co już znał, ale inaczej nazywał. Może chodziło o te pływające za szybą ryby? Ale one przecież były ciche.
Gawain wyszedł, prawdopodobnie po sok, co dało chłopcu szansę zbadania pomieszczenia. Najpierw ułożył Pingwina na łóżku, żeby było mu wygodnie, a potem udał się na rekonesans. Przy ścianie stał mebel służący najwyraźniej do przechowywania jakiś kolorowych prostokątów. Z trudem wyjął jeden z tajemniczych przedmiotów. Był czarny i z trzech stron obłożony czymś co wyglądało jak czarna skóra dwunożnego, jednak chłopiec się nie przestraszył. Jeśli chcieliby z niego zrobić prostokąt to już dawno by to zrobili. Oklejone skórą deseczki dało się rozchylić a w środku było dużo niesamowicie cienkich kawałków pokrytych tymi dziwacznymi znakami. Gawain nazwał je chyba literami. Dla chłopca nie znaczyły zupełnie nic więc szybko znudził się odkryciem i pomaszerował dalej.
Zajął się badaniem metalowego pudełka leżącego na stole. Cicho buczało i było przywiązane sznurkiem do ściany więc nie był pewien czy bezpiecznie jest go dotykać. Ostrożnie je powąchał i właśnie miał spróbować je otworzyć kiedy wrócił Cień. Chłopiec obejrzał się niespokojnie niepewny czy wolno mu dotykać tego przedmiotu. Nie chciał dostać kolejnej bury. - Co to? - Zapytał wpatrując się w znalezisko.
Zaraz potem wszedł Lusian z napojami. Cosiek zdecydował, że zwiedzanie może poczekać, a picie nie i przyssał się do szklanki. Nie uszło jego uwadze, że Gawain dostał coś innego, ale nie kłócił się o to teraz, soczek pachniał ładniej.


Deszcz oczyszczenia 7/10

Gawain Keer - 22 Wrzesień 2018, 18:38

Skoro miał wziąć telefon, to wziął. Dobrał się do sejfu i włączył urządzenie. Przypomnienie sobie PINu trochę mu zajęło, bo używał tej komórki zaledwie parę razy.
- W zasadzie można puścić je ciszej. - wzruszył ramionami. Czemu nie? W końcu pomieszczenia były dość dobrze wygłuszone. Nie zawadzi odpalić małemu jakiejś bajki. Odłożył obrożę na bok.
Yako przyniósł sok. Drinka również. Miał ochotę chlusnąć mu nim w twarz albo wypić duszkiem i cisnąć szklankę przez cały pokój. Ale to też zapewne byłoby odebrane jako dziecinne. Zresztą jak wszystko co ośmielił się zrobić lub powiedzieć. - Dzięki. - mruknął tylko w odpowiedzi, tłumiąc złość i żal. Powrót do bezpiecznej skorupy bolał, po tym jak zaznał odrobiny wolności. Było tam pusto, bo był w niej tylko on i żadne wołania, błagania i pokazówki nie potrafiły go z niej wyrwać. Odprowadził odmienionego Yako wzrokiem i pozwolił drzwiom zamknąć się z cichym kliknięciem zamka. Czy tak ma to teraz wyglądać?
Zerknął na płaski przedmiot, od którego zaaferowany Cosiek nie chciał się odkleić.
- To? Komputer. Chodź, pokażę ci. - zabrał laptopa i ułożył go sobie na kolanach. Gestem przywołał Kogitsune do siebie i otworzył urządzenie. Nie znał hasła Yako, dlatego zalogował się jako gość. Dodatkowo, gdyby Cosiek postanowił coś poklikać przynajmniej nie będzie siał spustoszenia na dysku, więc ta opcja była bezpieczniejsza.
- Uhh.. cholerny Mac. - napsioczył na pudło pod nosem, przegrzebując interfejs. Zdecydowanie nie kupiłby sobie takiego. Odpalił przeglądarkę i wklepał adres, po czym wybrał pierwszą lepszą kreskówkę. - To są filmy. Nie wszystko na nich jest prawdziwe, więc się nie denerwuj. Dużo z nich to zupełnie wymyślone rzeczy. - wyszeptał i odpalił kreskówkę o kolorowych smokach. Uniósł głowę, gdy usłyszał dzwonek, ale nie zamykał laptopa. Musiał poczekać z małym, aż Pardon wejdzie do góry. Dopiero wtedy zatrzymał kreskówkę i pociągnął Cośka ze sobą. - Pamiętaj. Gości zawsze należy powitać. - uśmiechnął się do dziecka, ściskając jego rączkę, lecz w dziwnych oczach widać było jedynie rządzę mordu. Wyszedł z nim na korytarz, prowadząc go przodem. Dłoń zacisnął na drobnym ramieniu, by mu się nie wyślizgnął.
- Trochę za późno na udawanie Greka. - Cień mówił spokojnie i wyraźnie, lecz unikał kontaktu wzrokowego z kochankiem. Podprowadził dziecko bliżej. - Prawda, że jest zaskakująco podobny? Prawie jakby mógł być moim synem. - ostatnie słowa cedził przez zaciśnięte zęby.

Yako - 22 Wrzesień 2018, 19:17

Pardon zrobił wielkie oczy, widząc jak dwa rudzielce wchodząc do pomieszczenia. Patrzał to na dziecko, to na Cienia, aż w końcu odskoczył jak poparzony od Demona, który mu na to pozwolił. Przy drzwiach stał Gawain, który na pewno go nie puści, więc Marionetkarz nie miał jak stąd zwiać. Stanął w pewnej odległości od mężczyzn i dziecka. Przełknął ciężko ślinę - to ... to nie tak jak myślicie - powiedział na głos, podnosząc ręce w obronnym geście. Nie miał żadnych mocy pomocnych w walce, więc nie miał teraz za bardzo jak się bronić.
Wyglądało jednak na to, że Demonowi nie spodobało się to zachowanie. Zrobił krok w jego stronę i cały się najeżył - a jak myślimy? Może nam to łaskawie wyjaśnisz? - skrzyżował ręce na piersi. Jego włosy wydłużyły się, pojawiły się uszy i ogon. Teraz nie musiał się martwić o widownię, więc też nie musiał się kryć. Jego włosy i futro było białe, oczy krwistoczerwone. Jedyna różnica była taka, że za lewym uchem przebiegało czarne jak noc pasmo, które mocno wyróżniało się na tle śnieżnobiałych włosów. Oczy pałały chęcią mordu, a ogon poruszał się na bok jakby nigdy nic.
Pardon spojrzał na niego przerażony - jak widzisz, trochę się zmieniłem i naprawdę nie mam humoru na żadne gierki. Więc lepiej gadaj, zanim Cię rozszarpię, tak jak te dziwki, przy mojej ostatniej wizycie - warknął i zrobił kilka kroków w przód, odcinając całkiem Marionetkarzowi drogę ucieczki. Ten praktycznie stał już pod ścianą - więc wyjaśnij mi skąd Kogitsune znalazł się w mojej Willi - powiedział jeszcze raz z naciskiem.
- Lusian proszę...pogadajmy sami...na spokojnie. Wszystko Ci.... - zaczął telepatycznie ale zaraz obok jego głowy posypał się tynk, gdy wkurzony Demon walnął pięścią w ścianę - masz mówić głośno i wyraźnie, bo drugi raz nie spudłuję - warknął, czekając na jakąś odpowiedź, albo kolejne pytania ze strony rudzielca jednak Marionetkarz uparcie milczał.

Deszcz Oczyszczenia 9/10

Cosiek - 22 Wrzesień 2018, 21:07

- Komputer? - Patrzył jak Gawain odczepia sznurek od pudełka, było to łatwiejsze niż chłopiec sądził. Urządzenie po otworzeniu zabuczało głośniej. Na dolnej połowie miało dziwny motyw z kwadracików i prostokątów pokrytych literami, a na górnej... Chłopiec aż rozdziawił buzię z zaskoczenia. Jak to było możliwe? Górna połowa świeciła i wyświetlała obrazy. Lisek zerwał się na równe nogi i obszedł pudło dookoła, ale z tyłu wyglądało zupełnie jak wcześniej. - Okno? - Zapytał, choć wiedział, że nie. To co pokazywało się w magicznym świetle nijak nie przypominało pomieszczenia w którym się znajdowali. Gawain coś ponaciskał i obraz znowu się zmienił. Cosiek nadal patrzył jak urzeczony. Wiedział, że dwunożni potrafią kontrolować światło za pomocą specjalnych miejsc na ścianie, ale nigdy nie pomyślał, że takie cudo jest możliwe.
- Komputer imię Mac? - O ile się nie przesłyszał tak właśnie do pudła zwrócił się Cień. Jak zahipnotyzowany śledził pojawiające się i znikające prostokąty. I wtedy się zaczęło. Na początku nie wiedział do końca na co patrzy, ale szybko to rozgryzł. W magicznym pudełku mieszkali mali dwunożni, choć zupełnie niepodobni do tych których już widział. Mógł zrozumieć, że mają inne kształty i kolory, ale dlaczego nie mają zapachu?
Przez większość czasu coś do siebie gadali, ale chłopiec nie zwracał na to uwagi. Nie było do niego więc czemu miałby się przejmować? Roześmiał się na głos kiedy mała parka zrzuciła na siebie wielkie pudło, ale chyba go nie usłyszeli. Chwilę potem znaleźli tajemnicze pudełko, a po jego otworzeniu przenieśli się do innego świata zamieszkanego przez dziwne stworzenia. Były duże w stosunku do dwunożnych, ale dla Cośka malutkie. Skupił się na chwilę na słowach dochodzących z komputera i już wiedział jak się nazywają. - Smoki? - Wskazał na cukierkowo kolorowe latające kreatury. - Prawdziwe? - Dopytywał widząc jak dobrze radzą sobie z rozniecaniem ognia. - Lusian smok? - Zaczął zasypywać Gawaina pytaniami. - Co to fontanna? Śpiewa? Smoki ma norka? Co to szkoła? - O ile na większość pytań film odpowiadał sam, to na ostatnie nie zdążył, bo Cień go zatrzymał.
- Gości? Powitać? - Pytał marudnym tonem niezadowolony, że odciągnięto go od podglądania wesołych stworzonek nieświadomych jego obecności. Będzie musiał później sprawdzić czy są smaczne.
Został wepchnięty do pomieszczenia, z którego wcześniej go wytargali. Jeśli chcieli, żeby tam był to po co go wyganiali? Już miał im to wygarnąć kiedy zauważył Jego. Porywacz siedział sobie jak gdyby nigdy nic, a Lusian trzymał mu ręce na ramionach.
W pierwszej chwili chłopiec zbaraniał. W następnej zesztywniał ze strachu i złości. A potem przerażenie wzięło górę i nie bacząc na wcześniejsze obietnice lisek zerwał się do ucieczki. Pewnie by mu się udało gdyby Gawain go nie trzymał jednocześnie blokując sobą drzwi. Podkulił ogon i położył po sobie uszy.
Nie słyszał konwersacji, krew za mocno szumiała mu w uszach. Chyba go nie oddadzą, prawda? Przecież są teraz stadem! Nie zdradzą go! A jeśli jednak?
Serca waliły mu tak mocno, że bał się o swoje żebra. Zrobiło mu się słabo i wszystko było jednocześnie bardzo jasne i ciemne. Nie zauważał niczego oprócz najgorszego zła jakie miał nieszczęście spotkać. Może i porywacz się bał, ale czy miał czego? Przecież już raz dorwał Cośka, a teraz pewnie Lusian go odda w zamian za swoją wolność. Bo kto inny mógł go pozbawić uszu i ogona.
Nie mogąc uciec ani zaatakować chłopiec zamknął oczy w nadziei, że jak je otworzy to będzie już po wszystkim. Ale potwór nadal tam stał. Zaraz? Czy on przed chwilą nie siedział? Może to wszystko to tylko sen? Zły, ale jednak sen. - Gawain! Cosiek zły sen teraz! Ty jeść! Już! - Zawołał rozpaczliwie szarpiąc Cienia za nogawkę. Nie zwracał uwagi na swoje szpony i niechcący roztargał materiał. Ale to nic, zniknie jak się obudzi. - Cosiek nie chce! Sen koniec już! - Rozpaczał nadal, ale nic się nie zmieniało. Nieważne jak bardzo chciał się obudzić dwunożny o różnych oczach nadal tam był.

Deszcz oczyszczenia 8/10

Gawain Keer - 22 Wrzesień 2018, 23:28

- Tak nazywa się to urządzenie. - wskazał na przedmiot. Cosiek był zafascynowany. Oglądał laptopa z każdej możliwej strony. Cień pokręcił głową na kolejne pytanie i o dziwo jego przecząca odpowiedź spotkała się ze zrozumieniem dziecka. - Podoba ci się? - zagadnął, ciekawy podejścia dziecka. Młode umysły charakteryzowało świeże spojrzenie na zagadnienia, które dorośli przerobili już wzdłuż i wszerz. Dodatkowo Gawain sam zachodził w głowę, jak on sam zareagowałby na podobne cuda, będąc w jego wieku. Pewnie rozłożyłby komputer na śrubki i próbował pojąć na co właściwie patrzy i jak to jest wszystko zorganizowane. Działa. Ale czemu? Miałby zajęcie na długi czas.
- Można tak powiedzieć. To tak jak z kolorami. Masz czarny, niebieski, czerwony. A to jest komputer. Ten to MacBook. A są jeszcze inne. Na przykład Asus lub Dell. To nie imiona, a marki, nazwy. - mówił, szukając pierwszego odcinka kreskówki.
Początkowo Cosiek po prostu patrzył. Bardziej interesował go ruch, dźwięki i kolory. Strzygł uszami na wszystkie strony. W tym czasie Keer prawie nabawił się próchnicy. Słodycz aż biła po oczach. Czuł, że mózg mu się kurczy. Ale czego się nie robi dla chwili spokoju. Tak, chwili, bo został zalany pytaniami.
Kręcił lub kiwał głową lub po prostu pomrukiwał. Nie mógł jednak odpowiadać w ten sposób na każde pytanie. - Te smoki żyją w jaskini. Z kamienia. Norki są w ziemi. - odparł i ziewnął krótko. - Nie marudź. Dokończymy potem i będziesz mógł oglądać dalej. Jest tego więcej. - dodał niepocieszony. Czy ostatnio wszystko musiało być problemem?

Mocno zaciskał dłonie na ramionach Cośka. - Patrzcie! Przypomniał sobie! - zaśmiał się gorzko. Wtedy Kogitsune zaczął panikować, ale nie mógł go teraz puścić. Znów uciekłby niewiadomo gdzie. Choć najpewniej znalazłby go w kiblu. - To nie sen, ale nie masz się czego bać. Ten pan ci już nic nie zrobi. - powiedział i zaczął przepychać małego. Dobrze, że podłoga była śliska. Po prostu przesunął Cośka do pomieszczenia. Nacisnął parę rzeczy na panelu i poczekał aż drzwi się zamkną, po czym puścił dziecko. Nogawką się nie przejmował. Ważne, że nie był ranny. Przycupnął na oparciu fotela i spojrzał na Pardona zza rdzawej grzywki.
- Ciekawe czy pamiętasz też wypadek swojej siostry. Mam nadzieję, że wiedza, którą posiadłeś była warta jej tragicznej śmierci. Jakoś nie wierzę w zbiegi okoliczności. W pijanych kierowców wjeżdżających prosto w nią i Krisa, akurat w radosny dla rodziny dzień. I nie mów, że był to dla ciebie szok. - wycelował w niego palcem. - Nie da się po prostu ot tak przestać pracować dla MORII, bo ci się znudziło. A po twoim dziele widać, że masz do tego tego niemałą smykałkę. Aż żal wypuszczać takiego naukowca, prawda? - pozwolił pytaniu wryć się w umysły zebranych. - Trzeba było jakoś zapłacić. Nastraszyć cię, żebyś nie zaczął sypać. Ale to pewnie bujda, więc myślę, że gdy obejrzymy twój gabinet, to wszystko się wyjaśni. Poza tym z pomocą Kogitsune, nie może się nie udać! - zakończył prawie wesoło, lecz w środku aż go skręcało. Wiedział, że to drażliwy temat i pewnie rani tym Yako, ale to był dobry punkt zaczepienia. Okładanie Pardona po mordzie raczej nie zadziała, jeśli widok rozjuszonego Demona go nie ruszał.

Yako - 23 Wrzesień 2018, 09:57

Yako spojrzał na Młodego, gdy ten zaczął panikować - widać, że nawet nie umiałeś go nic nauczyć - powiedział wrednie, jakby rozbawiony. Zbliżał się powoli do lekarza, poruszając powoli, leniwie swoim ogonem. Uszy miał lekko położone, mimo, że w jego oczach było widać furię, to jakoś udawało mu się opanować na tyle, żeby nie rozszarpać drugiego mężczyzny na miejscu, zostawiając tylko wielką, czerwoną plamę.
Słuchał uważnie słów Cienia i coraz trudniej było mu nad sobą panować. - To był wypadek! MORIA nie mała z tym nic wspólnego! - Pardon też przestawał nad sobą panować. Zacisnął dłonie w pięści i powstrzymywał łzy. Nie zdążył nic więcej powiedzieć bo Yako nagle się zmienił o wiele bardziej niż wcześniej i przyszpilił go do ściany. Miał teraz lisi pysk, cały był pokryty czarnym futrem, nie licząc kilku elementów. Miał białe łapy jedno z uszu oraz cztery z dziewięciu ogonów. Gdzieniegdzie pojawiały się też pęki białego futra. Jedno oko miał czysto błękitne, drugie krwistoczerwone. Ubrany był tylko w luźne spodnie. W pomieszczeniu pojawił się prawdziwy potwór.
- Wyjaśnij mi to doktorku, bo nie ręczę za siebie - powiedział Lisołak, jednak jego głos również się zmienił. Brzmiało to bowiem tak jakby Lusian i Luci mówili jednocześnie. Do tego brzmiał jakby zza światów - tłumacz się co zrobiłeś Natalie! - wrzasnął na niego, podnosząc go lekko w górę, nadal przyszpilając do ściany.
- Ja... - zaczął Pardon ale widać było, ze jest przerażony, chyba zrezygnował z udawania, że nic nie wie - to...to prawda, że pracowałem...dla MORI - zaczął mówić, a Demon nie odrywał od niego wzroku - ale...nie pracuję dla nich...gdy..gdy zobaczyłem co... robią w trakcie Wojny...po prostu...sfingowałem swoją...śmierć. Zmieniłem wygląd....nazwisko...wszystko! Żeby mnie nie znaleźli! Myślisz, że łatwo mi było?! - skierował słowa do rudzielca - nie jestem Człowiekiem! Dlatego byłem tylko odrobinę wyżej w hierarchii niż Cyrkowcy! Gdyby mnie znaleźli to by się nie bawili! Tylko od razu wzięli mnie do swoich ulubionych podziemi! - powiedział, a z jego oczu zaczęły płynąć łzy - Na...Natalie zginęła w wypadku! Kris też... - zaczął łkać - MORIA nie miała z nimi nic wspólnego....[/color]
Widać było, że ledwo się trzyma, cały się trząsł. Był przerażony. Yako za to wydawał się zbyt spokojny - chcesz powiedzieć, że nas okłamywałeś, przez cały ten czas, że leczyła mnie jakaś wsza z MORII? - zapytał Lis, zaciskając mocniej łapę na gardle mężczyzny i wyraźnie przygotowując się by zrobić coś więcej, ale czekał aż dowie się wszystkiego - a co z tym małym! Bo cholerę Ci bachor, skoro nawet nie wiesz co się na niego składa! Skoro nawet nie umiesz go nauczyć podstaw! - wydarł się na niego, a jego lisie wargi były cały czas uniesione, ukazując mordercze, białe kły.
Pardon jednak nie chciał chyba więcej mówić....

Deszcz Oczyszczenia 10/10

Cosiek - 23 Wrzesień 2018, 11:37

Pokiwał energicznie głową zbyt zaabsorbowany, żeby wymyślić lepszą odpowiedź. Fascynowały go migające światełka i kolory.
- Komputer różne kolor? - Zapytał niezbyt rozumiejąc tok myślowy Gawaina. Czy przy takich możliwościach pokazywania fantastycznych obrazów kogoś mogło interesować jak wyglądało urządzenie? Jak reszta w ogóle mogła się oderwać od oglądania tego? -Jaskini nie norka? - Przecież to co widział bardzo przypominało norkę, trochę taką zwykłą a trochę dwunożnych, ale norkę.
Trząsł się tak bardzo, że jeszcze trochę i zacząłby podskakiwać. Zacisnął mocno zęby, żeby nie bolały od stałego obijania się od siebie nawzajem i nawet nie zauważył kiedy zaczął płakać. Wielkie grochy łez spływały mu po policzkach rozmazując obraz. Nie zauważał ich. Gardło bolało i piekło od powstrzymywanego szlochu. - Sen... - Słabo powiedział do Cienia próbując go przekonać. To musiał być sen bo nie zniósłby gdyby to była rzeczywistość. Wtedy porywacz wiedziałby gdzie mieszkają i nic by go już nie powstrzymało. Nawet jeśli nie dałby rady wszystkim naraz to wystarczyłoby, żeby poczekał aż zasną. W zasadzie nie musiał nawet czekać, chłopiec wspomniał jak tracił przytomność kiedy tylko mężczyzna tego chciał.
- Cosiek nigdzie nie iść! Cosiek teraz w stado! - Chciał krzyczeć, ale wyszło mu raczej mamrotanie. Częściowo dlatego, że miał zaciśnięte gardło, a częściowo bo przyciskał twarz do trzymanej mocno nogi Gawaina. Nadal próbował zaprzeczyć temu co się działo, ale rozmowa powoli zaczynała do niego docierać. Nie słowa, na to był jeszcze zbyt wstrząśnięty, ale dźwięki, głosy. Głos Lusiana mocno się zmienił, zachował swój, ale dodał też drugi. Porywacz brzmiał nieco chrapliwie i jakby był naprawdę przestraszony. Czyżby Lusian wygrywał? Chłopiec zaryzykował spojrzenie w tamtą stronę.
Widok wielkiego dwunożnego lisa powinien go wystraszyć jeszcze bardziej, ale tak się nie stało. Bestia była wyraźnie po jego stronie i Cosiek dał radę trochę się opanować. Powoli puścił nogę Cienia i na nogach jak z galarety podszedł do teraz naprawdę Dużego Lisa. Cieszył się, że mężczyźnie udało się odzyskać lisie części, ale na rozmowę o tym przyjdzie czas później. Na razie chłopiec stanął blisko, ale tak żeby nie przeszkadzać. Zebrał się w sobie i najeżył. Groźny warkot, który posłał w stronę Porywacza, sporo go kosztował, ale chciał pokazać że się już nie boi. Że różnooki nigdy mu już nie zrobi krzywdy, a jeśli spróbuje to chłopiec będzie walczył i wygra.
- Cosiek nie lis. Cosiek nie dwunożny. Czym jest Cosiek? - W środku nadal się cały trząsł, ale nie pokazywał tego po sobie. Był z siebie dumny, że zabrzmiał pewnie pomimo bólu gardła. Chciałby już to wszystko zakończyć, ale najpierw musiał się dowiedzieć czym uczynił go jego oprawca. Spoglądał groźnie na mężczyznę oczekując odpowiedzi.

Deszcz oczyszczenia 9/10



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group