To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Wieża Zegarowa - Plac

Anonymous - 22 Lipiec 2012, 21:18

Arsene nigdy nie powiedziałby, że wszystkie stworzenia z Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani są milsze od ludzi. Dobrze wiedział, że tak nie jest, nie było i raczej nie będzie. Ba, większość magicznych istot wyglądało na miłe, a potem okazywało się, że tak wcale nie jest. Kotowaty wiele przeszedł, a konfrontacje z takowymi osobnikami można śmiało do owych przejść zaliczyć. Dodajmy, nieprzyjemnych przejść. Bardzo często robił za zwyczajny worek treningowy, ofermę, którą można po prostu pobić, pomęczyć, czy coś w tym guście. Dlatego miłe istoty tak bardzo podnosiły go na duchu. Dzięki nim chociaż częściowo odzyskiwał wiarę w przyszłość tego świata.
- Mieszkam razem z moją panią na obrzeżach, w małym domku. To bardzo spokojna okolica. Kraina Luster jest doprawdy wielka, ja sam nie znam jej dokładnie, ale zobaczysz, jest też naprawdę fascynująca. Na jej poznanie trzeba by poświęcić nie tygodnie, ale wręcz lata! - kończąc swą wypowiedź, zaśmiał się przyjaźnie. Ktoś mógłby pomyśleć, że podczas tylu lat spędzonych na wędrówkach po Krainie dogłębnie ją poznał. Otóż nie, nie poznał. I wcale się z tego powodu nie wstydził.
- Tak, urodziłem się w tej krainie. Tu jest mój dom, którego nie chcę opuszczać... - pacnął ogonem o brzeg ławki. Sam była względem niego taka miła! Wręcz nie mógł uwierzyć, że spotkał kogoś takiego na swojej drodze akurat dziś. Ostatnio dopisywało mu niewymowne wprost szczęście i nie chciał tego zmieniać.
- Oswoiłem Revisa stosunkowo niedawno, ale zdążyliśmy się już zaprzyjaźnić. - w odpowiedzi Grimm przytulił się do gładkiego policzka Arsene'a.
Po dłuższej chwili zauważył, że nad placem znów zbierają się chmury. Westchnął cicho, po czym uśmiechnął się lekko do Sam.
- Niestety muszę już iść, panienko, jednak mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy. - powiedział, po czym ukłonił się lekko i odszedł.
    [z/t]

Anonymous - 12 Sierpień 2012, 11:04

Wędrowała praktycznie bez ustanku, bez celu. Była niespokojnym duchem, który nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca, więc bez przerwy się przenosiła. Nie miała pieniędzy, nie miała też dachu nad głową, więc imała się przeróżnych zajęć, głównie w świecie ludzi, który znała najlepiej, i do tej pory jakoś sobie radziła. Ale przecież każdy ma swą granicę wytrzymałości. Kamelia była już zmęczona, zmęczona ciągłym podróżowaniem, ukrywaniem się, zmęczona strachem i niepewnością jutra. Nie do tego była przyzwyczajona. Nie chciała martwić się o kolejny dzień. Nie szukała wprawdzie stabilności, co jednak nie oznacza, iż jej obecny tryb życia był tym wymarzonym.
W Krainie Luster nie czuła się jeszcze jak u siebie, niemniej tu przynajmniej nikt nie miał jej za dziwaczkę. Spotykała przeróżne indywidua, które zdawały się ją akceptować bez zastrzeżeń. Tym razem kręciła się wokół wieży zegarowej. Zwabił ją tłum, lubiła być otoczona innymi istotami, choć jednocześnie stroniła od kontaktów z nimi. Ale tłum oznaczał dla niej schronienie, może jedzenie, prawdopodobnie także zarobek. Nie kradła, nie żebrała, ostatecznie (choć tego nie pamiętała) pochodziła z porządnej, arystokratycznej wręcz rodziny i takie zachowania były jej obce. Krążyła wokół fontann, z głową spuszczoną i wzrokiem wbitym w ziemię. Jak zwykle starała się zwracać na siebie jak najmniejszą uwagę.
W końcu Kamelka postanowiła dać sobie chwilę na odpoczynek. Przysiadła na jednej z ławek i dopiero teraz podniosła jasne jak niebo oczy, bystrym spojrzeniem ogarniając najbliższą okolicę. Włosy zgarnęła na jedno ramię, dłonie włożyła do kieszeni. Czuła się nieswojo. To dziwne - mieć do wyboru trzy światy i nie należeć do żadnego z nich, żadnego nie potrafić nazwać domem. Czy to się kiedyś zmieni?
Na placu wciąż był ruch. Kamelii zaświtała w głowie myśl, że gdyby zdecydowała się odświeżyć swoje wcale niezłe akrobatyczno-taneczne umiejętności, tu mogłaby zyskać niemałą publikę, a przy tym i trochę grosza. A jednak białowłosa nie była przekonana. Nie robiła tego odkąd... odkąd odeszła z cyrku. I nie chciała wracać do tamtych wspomnień.
Tak więc siedziała bezczynnie, nie planując przyszłości, nie wspominając przeszłości, nie starając nawet odnaleźć się w teraźniejszości. Potrzebowała jakiegoś punktu zaczepienia, jednak znalezienie takowego okazywało się dalece trudniejszym zadaniem, niż to sobie wyobrażała, gdy uciekała z ludzkie świata, by odnaleźć 'swoich'. Swoich, dobre sobie.

Anonymous - 12 Sierpień 2012, 12:06

"Cóż za smród towarzyszy temu miejscu..."
Te słowa krążyły w głowie arystokraty, było tutaj tak wielu biedaków i innych istotek z nizin społecznych. Niestety, ale miał taki kaprys by sobie posiedzieć między nimi, może spotka jakąś miłą duszyczkę którą w późniejszym czasie zrani boleśnie. Byłoby to na prawdę wspaniałe, nie ma co się oszukiwać. Zatem dumnie idąc z podniesioną głową wędrował po ścieżkach. Widząc pary, które standardowo się miziały, to go zadziwiało. Jak można się zakochać? Jest to chyba najgorsze uczucie na tym świecie... Miłość, w ogóle czym ona jest? Alessio nigdy tego nie zaznał i nie zazna, to samotnik od zawsze i na zawsze. Szczerze mówiąc to dobrze mu z tym, bardzo cieszy się z tego powodu. Można uznać, że to ma coś wspólnego z jego historią... Jego ojciec jakby go zranił zakochując się drugi raz, więc on unika tego, a nawet nie odczuwa potrzeby. Choć przyczyną tego może być co innego jak to, że jest diabełkiem.
Podczas swego dreptania po placu widział nawet biedaka siedzącego na trawce, śmierdzącego, brudnego, owiniętego jakimś poszarpanym kocem. Ukląkł przy nim, wymusił delikatny uśmiech po czym przewrócił ręką kubeczek postawiony przed biedakiem. Było tam kilka monet, najwyraźniej ktoś się nad nim zlitował, ale nie był nim wcale Al. Wręcz mu uprzykrzył życie. Gdy wstał, spojrzał na niego z pogardą. O dziwo nawet wystraszył tego żebraka swym spojrzeniem, choć było to tak na prawdę często spotykane. Niektórzy chyba tak reagowali na widok dwukolorowych ślepi tego potworka.
Nie stał przed nim wcale tak długo, gdy zrobił to co chciał to poszedł sobie dalej. Powolnym, leniwym krokiem, z podniesioną wysoko głową, widać było wielką dumę w jego postawie jak i wyrazie twarzy. Żadnego uśmiechu, co jakiś czas tylko mrugał co było normalne. Wszyscy mogli zauważyć różki na głowie więc starali się mimo wszystko delikatnie odsuwać gdy tylko był zmuszony przejściem przez tłum. Najwyraźniej nikomu nie chciało się walczyć o tej porze, oprócz paniczowi Aiaimo. No właśnie, chciał komuś rozwalić mordeczkę, jednakże nie miał żadnej miłej okazji. Nie będzie przecież bił się z jakimś chucherkiem, potrzebuje on mocnych wrażeń co łączy się z silnymi przeciwnikami. Dobra skończmy już o tym jak on to chcę wszczynać bójkę, zacznijmy rozmowę na jakiś miły temat. Zatem... Tak się rozglądając co jakiś czas na boki zauważył przygnębioną duszyczkę, aż chciało mu się jej dokopać jakimiś tekstami. Jednak była to kobieta, z twarzyczki dosyć atrakcyjna. Więc jak można się domyślić, nad uczuciami diabła zawładnęły uczucia prawdziwego casanowy i w kilka sekund pojawił się tuż za tą drobną istotą. Było to bezszelestne, wywołane czarem tego Czarnoksiężnika, mianowicie chodzi o teleportację. Widział, że jest na pewno mała, zauważył choć kawałek jej sylwetki, mimo wszystko nie przyglądając się tak bardzo. Delikatnie się nachylił do jej ucha wypowiadając kilka słów.
-Czemu taka istotka jak ty przesiaduje sama?
Teraz mogła poczuć delikatny oddech mężczyzny na swoim karku, oprócz tego głos mężczyzny wydawał się dosyć przyjazny. Gruby jak to przystało na takiego faceta, jednakże miły i pomocny. Na jego twarzy pojawił się wymuszony uśmiech, choć wyglądał naturalnie. Oprócz tego prawe oko miał zamknięte więc kobiecina mogła zauważyć jak już tylko lewe, piękne i błękitne.

Anonymous - 12 Sierpień 2012, 12:39

Miłość jest rzeczywiście przereklamowana. Tylko raz w swoim życiu Kamelia poczuła cos więcej do mężczyzny, raz postanowiła uchylić przed nim rąbka tajemnicy, okrywającej jej duszę, i została na tyle boleśnie zraniona, ba, zdradzona, że w tej chwili miała dość na całe życie. Zresztą, nie potrzebowała nikogo. Świetnie sobie radziła, chyba nikt w to nie wątpił. Nie widziała potrzeby w otwieraniu się przed kimś, a słowo zaufanie zwyczajnie straciło dla niej sens. Serce Yasminy milczało, okryte kokonem obojętności, którym dziewczyna szczelnie się owijała, chroniąc te resztki uczuć, jakie w niej pozostały, przed kolejnym zranieniem. Tak było lepiej, tak było łatwiej. Nie potrzebowała nikogo.
Wodziła lazurowymi tęczówkami po otaczających ją stworzeniach. Dla zapełnienia czasu próbowała zgadywać do jakich ras należą, co umieją, czym się wyróżniają. Wciąż niewiele wiedziała, nawet o własnych pobratymcach. Lunatyczka zdawała sobie jedynie sprawę z faktu, iż w niewytłumaczalny sposób potrafi zajrzeć do ludzkiej duszy i przejrzeć ukryte w niej marzenia. To było fascynujące, zwłaszcza dla osoby obdarzonej nigdy niesłabnącą ciekawością życia. A jednak - gdyby tylko dostała możliwość - chętnie pozbyłaby się każdej ze swoich nadprzyrodzonych zdolności. To przez nie straciła dom, wszystko co znała, a prawdopodobnie także rodziców. Wciąż nie mogła zapomnieć wykrzywionych obrzydzeniem twarzy członków MORII, spoglądających na nią jak na istotę niższego rzędu, robaka, ledwie godnego zauważenia.
Zadrżała, ogarnięta nagłym chłodem, szybko jednak przypomniała sobie, że w centrum Krainy Luster nie ma prawa pojawić się żaden z tamtych ludzi. Była tu bezpieczna, przynajmniej do czasu, gdy znów postanowi udać się do ludzkiego świata w poszukiwaniu zajęcia, schronienia. Teraz jednak wiedziała już, czego nie należy robić. Wtapiała się w tłum, to akurat wychodziło jej nieźle. Stawała się częścią bezimiennej masy, łaknąc pozornego poczucia bezpieczeństwa, które jej to zapewniało. Cóż, z czegoś żyć musiała.
I kolejny raz zadumała się nad możliwością powrotu do tego, co umiała najlepiej. Jej spojrzenie wyostrzyło się. Teraz z uwagą obserwowała mijające ją jednostki. W większości nie były to z pewnością istoty zamożne, nie zarobiłaby wiele. Ale może... Wszak w Krainie nietrudno było o arystokratów, może któryś zatrudniłby wędrowną akrobatkę, zaintrygowany jej podniebnym tańcem. Wiedziała, że potrafi oczarować widzów. Może to jej lekka sylwetka, gracja ruchów, może białe włosy, mieniące się srebrzystymi refleksami. Bez względu na to, co przyciągało do niej wzrok, kiedy zechciała - potrafiła czarować.
Na powrót pogrążyła się w rozmyślaniach o wszystkim i niczym jednocześnie. Nie zwracała uwagi na to, co działo się wokół, do czasu jednak. Drgnęła, słysząc męski głos tuż przy swoim uchu, czując czyjś oddech na karku. Jej serce zabiło szybciej, ale Kam w myślach nakazała sobie spokój. Bezpieczna,l powtarzała jak mantrę, jesteś tu bezpieczna.
- Może chcę być sama - odparła wreszcie głosem czystym i pewnym, nie siląc się jednak na uprzejmość. Ton jej wypowiedzi jasno sugerował, iż ów skradający się za jej plecami osobnik nieproszony ingeruje w jej samotność.
Wiedziona ciekawością, odwróciła głowę, by przez ramię spojrzeć na mężczyznę. Zerknęła na niego uważnie, spod długich, czarnych rzęs, które tak kontrastowały z bielą jej włosów i nadawały spojrzeniu swoistej głębi. Tęczówki Yasminy powoli przesuwały się po obliczu nieznajomego, aż dotarły do oczu, zatrzymawszy się na jedynym otwartym. Nie umknęły jej uwadze rogi we włosach mężczyzny i automatycznie zaklasyfikowała go do odpowiedniej kategorii.
Ponownie spojrzała przed siebie, siląc się na obojętność i licząc, że nieznajomy osobnik straci zainteresowanie i odejdzie. Żadnych rozmów, żadnego nawiązywania znajomości, żadnych bliższych kontaktów. Takie miała zasady i dzięki temu udawało się jej przetrwać. A że w głębi duszy łaknęła towarzystwa i poczucia, że wie, co przyniesie jutro? To już inna bajka.

Anonymous - 12 Sierpień 2012, 13:08

Oczywiście mężczyzna czuł tą niechęć do niego. Nie ma co się dziwić, większość kobiet zareagowałoby dokładnie tak samo. Nawet nie tylko płeć piękna, również jest wielu strachliwych mężczyzn na tyle by pokazać im małego pająka, a spieprzają gdzie pieprz rośnie. Przynajmniej tak jest w Świecie Ludzi, z reguły u nas w Krainie Luster istoty są odważniejsze na tyle, by nie bać się małego szczeniaczka czy innego zwierzaczka. Z tych powodów Al gardził ludźmi, byli zbyt słabą rasą, choć podziwiał ich jeśli chodzi o pomysłowość. Musieli w końcu mieć jakieś szanse z magicznymi istotami więc broń palna im niezwykle pomaga w dorównaniu, wielkie brawa. Jednak chyba nie przypuszczali, że i Lustrzane istotki zdołają opanować tą umiejętność, a niektóre nawet lepiej strzelają niż niejeden człek. Więc tak czy siak są zbyt słabi...
Stracenie zainteresowania? To nie wchodzi akurat w grę, szkoda by było stracić taki smakowity kąsek. Może mu się dziewczynka przydać do różnych celów, choćby podawania składników do trucizn czy innych miksturek, albo do zamiatania podłóg. Ogólnie szukał pięknych, młodych pań do tego typu spraw, ale starał się po jakichś ogłoszeniach wiszących w mieście znaleźć odpowiednie osoby, a nie tak nagle widząc kobietę i nagle jej to proponować. Mimo wszystko był w miarę normalny.
-Cóż... Jeśli chcesz być sama to są lepsze miejsca do tego, a nie plac na którym zwykle jest pełno, biednych istot.
Musiał, po prostu musiał się wywyższyć mówiąc na te istoty "biedne". Nie ma co się oszukiwać, chyba właśnie taki był ten szatan. Choć faktycznie miał w pewnym sensie rację. Z reguły jak chciał pobyć sam to chował się w swoim pokoju w rezydencji, albo szedł gdzieś do lasu czy inne miejsca w których nie ma zbytnio tłoku. Nawet ten facet, który tak kochał znęcanie się nad innymi lubił usiąść sobie sam mimo, że nie pasowało to zbytnio do niego. Czasami rozmarzał nad spotkaniem swej młodszej siostrzyczki, brakowało mu jej. W końcu to właśnie dla jej dobra zabił rodzinę i zniknął do ludzkiego świata. To właśnie dla niej szkolił się coraz lepiej w sztuce walki, po to by ją bronić.
Wracając do teraźniejszości, prawą ręką zrobił szybki ruch, oczywiście na swojej głowie. Delikatnie poprawił swoje włosy, uważając na rogi. Tylna część ciała zaczęła go trochę uwierać, miał tam swój ogonek, który czasami mógł przeszkadzać mimo, że był posłuszny.

Anonymous - 12 Sierpień 2012, 13:38

Niechęć Kamelii, jeśli ta istotnie była wyczuwalna, brała się z pobudek zgoła innych, niż aparycja niebieskowłosego. Och, widywała już istoty dalece groźniejsze na pierwszy rzut oka, nauczyła się jednak nie oceniać nigdy książki po okładce. Pozory bardzo często myliły, a wygląd zewnętrzny był tylko tym, co rzucało się w oczy przy pierwszym spotkaniu. Tak i w przypadku Yasminy można było popełnić kilka błędów - jej jasna, ufna twarzyczka, drobna sylwetka i uroczy uśmiech, rodzący się z wolna w kącikach warg - to wszystko sprawiało mylne wrażenie nastolatki, nienawykłej do trudów życia. Tymczasem białowłosa swoje już przeżyła, umiała o siebie dbać, w razie potrzeby obronić się, a nawet zabić. Skoro sama była najlepszym przykładem stwierdzenia, że pozorom jednak nie należy ufać, tym bardziej nie pozwalała sobie na żadne domysły względem nieznajomego. Zachowywała jedynie właściwą sobie ostrożność, być może nawet oziębłość, starając się zniechęcić Arystokratę do swej zacnej osoby.
Przyglądała się mu przez chwilę, okazując lekkie zainteresowanie, zaraz jednak odwróciła się ponownie, wbijając spojrzenie w bliżej niezidentyfikowany punkt naprzeciw siebie. Z pewnym niezadowoleniem skonstatowała, iż nie udało się jej pozbyć nieznajomego, który wykazywał chęć na kontynuowanie rozmowy. Cóż, może to nic złego? Przecież wokół kręciło się mnóstwo magicznych stworzeń. Poza tym, jakie istniało prawdopodobieństwo, że ten niebieskowłosy rogacz pracuje skrycie dla MORII? Nikłe, otóż to. Dlatego właśnie, miast milczeć zawzięcie (na co, gwoli ścisłości, miała ogromną ochotę), odezwała się ponownie.
- Można być samotnym także w tłumie - zauważyła rozsądnie, spozierając nań kątem oka. Uniosła lekko brwi, poddając analizie słowa mężczyzny. Najwyraźniej cechowała go spora pycha, skoro nawet w zwyczajnej wymianie uwag z nieznajomą dziewczyną nie potrafił się powstrzymać od podkreślenia swojego statusu majątkowego, czy też swego rodzaju niechęci do biedoty.
- Skoro towarzystwo ubóstwa tak cię mierzi, nie powinieneś tracić czasu na mnie - poradziła mu w dobrej wierze, licząc, że tym razem się go pozbędzie. Nie powstrzymała jednocześnie lekkiego uśmiechu, który pojawił się niespodziewanie, rozświetlając jej blade lico. Może i na pierwszy rzut oka nie wyglądała na ubogą, wszak ubrana była porządnie, a i jej sylwetka nie zwracała uwagi zbytnim wychudzeniem. Niemniej, jak inaczej określić osobę, która zwykle nie ma nawet gdzie spać?
Fakt, ten stan rzeczy nie odpowiadał Kamelii. Pracując w cyrku tancerka zarabiała mnóstwo ludzkich pieniędzy, będąc gwiazdą, znaną nie tylko w Rosji, ale i na terenie całego kontynentu. Życie przyzwyczaiło ją do luksusów, na które teraz nie mogła sobie pozwolić. Nie chciała wracać do Zwiezdy. Cyrk dawno przestał być jej domem, nie potrafiłaby się tam odnaleźć.
Całą siłę woli włożyła w to, by nie drgnąć ponownie, gdy mężczyzna wykonał nieco gwałtowny, jej zdaniem, ruch ręką. Udało się, nie zareagowała. Mimo to, wyrzucała sobie w duchu, wiedząc, iż jest stanowczo zbyt przewrażliwiona, a zachowując się niczym strachliwe zwierzątko tylko ściągnie na siebie uwagę, zamiast jej odwracać.

Anonymous - 25 Grudzień 2013, 22:28

Po stwierdzeniu, że szkarłatnej otchłani za często odwiedzać nie można, Cold udał się tu. Nie lubił dużych tłumów, ani dużej przestrzeni. Betonowe płyty też nie należały do ulubionego podłoża 'bosych stóp'. Ale tu nie było tak źle. Gdy nie odbywał się żaden jarmark miejsce ział pustką. Jedynie parę osób przecinało plac, zmierzając by załatwić swoje sprawy.
Cold udał się w kierunku fontanny. Zawsze zastanawiał go sens stawiania takich urządzeń. Wcale to nie było przydatne, a walory estetyczne plasowały się gdzieś pomiędzy butami a biżuterią - całkowicie zbędne. Żeby jeszcze można było coś z tym zrobić. Może jedynie ochłodzić się w upalny dzień. Właśnie. Cold zadarł głowę do góry. Było już późne popołudnie, ale dla niego i tak za ciepło. Przydało by się jakoś ochłodzić. Rozejrzał się czy nikt nie zwraca na niego szczególnej uwagi. Szczególnej, bo i tak wyglądał dość osobliwie w tak cywilizowanym miejscu. Zwykle omijał je z daleka. Usiadł na murku okalającym zbiornik z wodą i przerzucił do niego nogi. Zapomniał o podwinięciu nogawek i chociaż był w rybaczkach to i tak udało my się je zamoczyć. A mokre tak łatwo podwinąć się nie chciały. Przewrócił oczami z poirytowania na swoją głupotę. Zawsze tak jest - najpierw robi potem myśli. Położywszy swoją laskę obok siebie, zajął się zwijaniem mokrych nogawek.

Anonymous - 25 Grudzień 2013, 23:03

Przybył tu bo... Bo... W sumie całkiem dobre pytanie, dlaczego tutaj, a nie gdzie indziej. Właściwie mógł trafić gdziekolwiek, jednak wybrał się tutaj, bo tu go przyniosły nogi. Nie planował, że przejdzie właśnie tutaj, o tej godzinie, by spotkać tę osobę... A właściwie, to kto to był?
Już z daleka zauważył jakąś postać, siedzącą na skraju fontanny, zanurzającą stopy w wodzie. Czemu ten ktoś to robił? Przecież wcale nie było gorąco... Ale cóż, różne bywają stworzenia na tej ziemi, szczególnie, że to wcale nie była Ziemia, tylko dziwna Kraina Luster - po tutejszych istotach nie należy spodziewać się normalnego zachowania.
Szedł powoli, z ponurą (jak zawsze) miną, nawet nie próbował zbliżyć się do owej postaci, którą zdążył zaklasyfikować jako przedmiot sugerujący płeć męską. Zerkając na coś usiadł na ławce i wyciągnął z torby przypadkowo wyglądającą książkę. "Cień Hegemona" nosił tytuł, a książka była otwarta gdzieś w okolicach strony pięćdziesiątej trzeciej. Jednak była to tylko przykrywka, by móc obserwować okolicę i przede wszystkim postać.
Mori już dawno upewnił się, że nie ma na sobie nic, co mogłoby zdradzić jego powiązanie z MORIĄ. To by mogło zniweczyć jego plany, więc wolał tego nie ryzykować... Cokolwiek co mogło go zdradzić to przenośny zestaw do pakowania i badania próbek, doskonale schowany w torbie, którą teraz postawił na ławce obok siebie. Cóż, teoretycznie mógł wyglądać jak wędrowiec, który postanowił trochę odetchnąć czytając książkę przy szumie wody. Lecz jak zostanie postrzeżony? To już zależy od istoty.

Anonymous - 25 Grudzień 2013, 23:27

Podwinąwszy nogawki, Cold ocenił je fachowym okiem. Oczywiście zrobił to krzywo. Stwierdził też, że tak właściwie nie wyschnął. Zirytowany wyjął nogi z wody, która zaczynała być już zimna. Zirytowany odwinął znów nogawki, przeklinając w duchu fontannę. Chociaż ta nie była niczemu winna, Cold kogoś oskarżyć musiał, a duma nie pozwoliła obrażać samego siebie. Z zemsty, o ile można to tak nazwać, schylił się do tafli wody i ją zamroził. Tak po prostu. A niech ma za swoje! Teraz będzie mu przyjemnie zimno i będzie mógł suszyć te nieszczęsne nogawki.
Wyciągnął swoje blade, bose nogi i z niechęcią pozwolił słońcu ogrzać je. Na szczęści zamarznięta woda sprawiła, ze beton na którym siedział nie nagrzewał się tak łatwo i nie groziło chłopakowi przegrzanie. Podparł się z tyłu rękoma, więc naprawdę wyglądał jakby się opalał. Co gdyby naprawdę robił mogłoby go zabić. Począł się rozglądać po zebranych. Od razu jego wzrok przykuł chłopak, który siedział na ławce. Jeszcze przed chwilą go tu nie było. Uwagę zwracały szczególnie jego włosy. Cold z braku zajęcia postanowił podzielić się tą uwagą. Przekręcił lekko głowę.
- Niezłe włosy - powiedział nie otwierając ust.
Chłopak był dość niewielki, co ciekawie kontrastowało z jego ubiorem, który był dość poważny. Cold stwierdził, że to pewnie jakiś biurokrata. Szkoda mu ich było. Cały dzień siedzą w zamkniętych pomieszczeniach, z dala od natury. On by tak nie mógł.

Anonymous - 26 Grudzień 2013, 16:36

Białowłose dziewczę powoli wyłoniło się zza drzew, niepewnie przyglądając się otoczeniu. Nie przepadała za zatłoczonymi miejscami, dlatego po akcji z Shinrą zamieszkała w lesie. Bezpieczniej czuła się w miejscu pełnym drzew i zwierząt, niż wśród ludzi.
Zgarnęła delikatnie włosy z twarzy, i denerwujące ją kosmyki zagarnęła za ucho. Jej celem miała być fontanna. Nie miała pieniędzy, najbliższe jezioro o wiele za daleko. Chciała ugasić pragnienie, i ruszyć w dalszą drogę.
Po raz kolejnym zmierzyła wzrokiem wszystkie postacie. Białowłosych chłopak z dziwną laską i chłopaczek w garniturze. Nie tak źle, może iść.
Wyłoniła się zza drzew. Miała na sobie niebieską, mocno poniszczoną suknię, która kiedyś była do kostek, ale teraz jest do kolan. Na to długi, brązowy, podszywany futrem płaszcz, z dwoma dużymi dziurami, przez które przebijały się jej opętańcze skrzydła z szkła. Do tego jej nogi, tak jak ręce, były skrzętnie obandażowane, i ukryte w wysokich, czarnych kozakach. Przy pasie znajdował się miecz, i jej cukrowe berło.
Nie wyglądała jak zwykły mieszkaniec miast. W jej ubraniu, a nawet ruchach było coś niecodziennego, może nawet trochę dzikiego. Z pewnością stawiała kroki, chcąc jak najszybciej napić się i ruszyć dalej.
Jakież było jej zdziwienie, gdy stanęła przy fontannie.
Gdy się przy niej znalazła, już przygotowywała ręce, by nabrać w nie trochę wody, gdy nagle spostrzegła, że woda jest zamrożona.
Pierwsze na jej twarzy można było odczytać zdziwienie. Następnie niedowierzanie, a na samym końcu złość. Woda zamrożona! I po co tu szła!?
- Cholera! krzyknęła, uderzając zabandażowaną pięścią w lód, jakby miał się rozbić. Następnie odwróciła się szybko, i i zaczesała włosy do tyłu.
- I co teraz...? Trzeba znaleźć inną fontannę... - powiedziała sama do siebie, szukając w zasięgu wzroku jakiejś innej fontanny.

Anonymous - 27 Grudzień 2013, 16:45

Zerknął na chłopaka znad książki. Zdecydowanie nie lubił tych wszystkich dziwadeł z krainy luster. No pomijając jego siostrę, ale to jakby oddzielny gatunek jest. Jego samego też irytowały skrzydła i fakt, że został pechowo "opętańcem". Beznadziejna sprawa, ale i jakieś tam korzyści z niej są... Co prawda niezbyt wielkie, ale jakieś. Jakby nie mogło to być coś innego, niż zabawki...
-Miło - mrukną w odpowiedzi, lustrując istotę człeko podobną.
Jakiej mógł być rasy? Wyglądał tak delikatnie, tak... jakby ze szkła. Więc może to szklany człowiek? Możliwe, możliwe. W końcu niezbyt wiele o nich wiadomo, jednak ten chłopak wpisywałby się w standardy ich wyglądu.
Już chciał udawać, że wrócił do książki, gdy na plac weszła dziewczyna o szklanych skrzydłach. Opętaniec, jak on. Czyli była kiedyś człowiekiem... Ciekawe, co o tym wszystkim myśli. Ale! Ale nie podejdzie przecież od tak i nie spyta. Nie ma wsparcia. Gdyby miał, to by może to zrobił (a później złapał, zamkną i zaczął robić eksperymenty), ale sam nie będzie się wychylać, ograniczy się do obserwowania. Właśnie dlatego podążył wzrokiem za dziewczyną, jak by nie było dość dziwnie wyglądającą w tym płaszczu. Co ona tu robiła? Wyglądała jakby uciekła z lasu... Nie, to złe wyrażenie. Raczej jakby żyła w lesie, do tego nie jako drapieżnik, lecz jako wiecznie uciekająca zwierzyna...
...inną fontannę? Starał się nie pokazać zdziwienie, które zostało wywołane przez dziwną reakcję dziewczyny. Nie, raczej żadna reakcja nie odbiła się na jego twarzy. To dobrze, lodowe spojrzenie padło na białowłosą jakby chciał ją napomnieć za to, że przeszkadzała mu w czytaniu. Jednak tak na prawdę ją obserwował, był ciekawy, co z tą wodą nie tak. W końcu jedynym, kto mógł na to mieć wpływ był tu obecny białas, więc to zapewne jego sprawka. Jednak pytanie wciąż pozostaje takie samo: co zrobił?

Anonymous - 27 Grudzień 2013, 19:01

Cold już miał coś dodać o ubiorze małoletniego, ale jego uwagę zwróciła postać idąca żwawym krokiem w jego stronę. Zaniepokoił się myśląc, że osoba chcę go zaatakować. Jeszcze gorszą sytuacja się okazała, gdy rozpoznał w postaci kobietę. Ostatnio miewa z nimi nie przyjemne przygody. Okazuję się, że potrafią być nieprzewidywalne i dość nieprzyjemne. Gdy tylko zrozumiał, że to kobieta, poderwał się gwałtownie chwycił laskę i cofnął się parę kroków. Nabył doświadczenia, że płci żeńskiej lepiej ustępować z drogi. Z tego wszystkiego nawet nie zwrócił uwagi na jej ubranie.
Zmarszczył mocno swoje białe brwi gdy dziewczyna uderzyła o lód, klnąc przy tym. I co miał rację. Kobiety są n i e p r z e w i d y w a l n e, a czasem dziwne. Potem brwi Colda powędrowały w górę, gdy tamta poinformowała niewiadomo kogo, że trzeba poszukać innej fontanny. Chyba zdenerwowało ją, że woda jest zamarznięta. Chłopak nie wkładał dużej mocy by ją zamrozić więc zaraz powinna wrócić do pierwotnego stanu. Lepiej poinformować tą miłą osóbkę.
- Spokojnie, zaraz powinna się odmrozić.
Nie podszedł jednak bliżej, tylko oparł się na swoim kiju, będąc stale czujny.

Anonymous - 28 Grudzień 2013, 15:08

Gdyby sama miała określić, kim tak naprawdę jest w lesie, nie mogłaby dokonać stuprocentowej odpowiedzi. Raczej wahała się między płochym zwierzęciem a drapieżnikiem.
Ale lepsze to niż jej dotychczasowe życie.
Zauważyła, że jej wejście smoka zbudziło mieszane uczucia- szklany chłopaczek wyglądał, jakby Jeanne miała się na niego rzucić i zjeść na obiad, a księgowy z hipsterską grzyweczką najwyraźniej obraził się za to, że przeszkodziła mu w czytaniu książki. Smuteczek.
Ignorując mrożący krew w żyłach wzrok czarnowłosego, spojrzała jeszcze raz na wodę, i w końcu usiadła na brzegu fontanny, by poczekać na upragnioną wodę. Nie było to może przyjemne, w końcu męczyło ją pragnienie. Nie ma zamiaru żebrać o pieniądze, a kraść ze sklepów tym bardziej, ma jeszcze trochę honoru, czy jakiejś tam jego imitacji.
Spojrzała na chłopaka z laską, który chyba serio przejął się jej przybyciem. Poprawiła niesforne włosy, zaciągając je za ucho, i zapytała spokojnie:
-Coś się stało?
Nie miała przecież złych zamiarów, Jezu. Może zamarznięta woda wkurzyła ją nieco, ale przecież nie będzie ona wszystkich z tego powodu zarzynać. Po prostu... troszkę ją poniosło. Troszkę. Troszeczkę.
No, i może dlatego, że ostatni kontakt z ludźmi lub innymi istotami miała chwilę temu. Długą chwilę temu.

Anonymous - 28 Grudzień 2013, 22:41

O, czyli zamroził wodę. Ciekawe, czy przed, czy po jego przybyciu. No i podstawowa rzecz, jak to zrobił, i jak by można temu zapobiegać, względnie przeciwdziałać. Względnie jak to zniszczyć. Na ostatnią opcję najlepsze by było coś przywołującego ciepło, jakiś miotacz płomieni... ale to za proste. Na pewno mógłby wymyślić coś ciekawszego, lepszego, niż tandetny miotacz płomieni. Tak, na pewno.
Pewnie by się wkurzył, że jego wzrok został zignorowany, gdyby nie fakt, że się zamyślił. Od tak stracił kontakt z rzeczywistością na kilka minut właśnie wtedy, gdy dziewczyna go zignorowała. Mówi się trudno i żyje się dalej. Będzie miał jeszcze wiele okazji by się wkurzyć, a zapewne też wiele okazji, by pokazać, że się wkurzył.
Spuścił wzrok i udawał, że czyta. Ba, nawet przewracał kartki! W odpowiednich odstępach czasu, teoretycznie regularnych, choć czasami udawał, że to, czy tamto czytał dłużej. A tak w rzeczywistości słuchał, co wywiąże się z rozmowy dwójki nieznajomych. Chłopak wyglądał na poruszonego obecnością dziewczyny. Miało to związek z jej rasą, wyglądem, a może z tym, że jest płci przeciwnej? Okaże się. A dziewczyna wyglądała na wyczerpaną. Co mogłaby zrobić? Teoretycznie niewiele, a w praktyce, to się okaże.

Anonymous - 29 Grudzień 2013, 14:09

Dziewczyna się najwyraźniej uspokoiła. Jednak Cold nie był do końca przekonany o jej intencjach. Na jej pytanie wzruszył ramionami.
- Niecodziennie ktoś wścieka się na fontannę.
Przyganiał kocioł garnkowi, przecież przed chwilą Cold też 'zemścił' się na wodzie. Ale o tym nie powie. Jedynym świadkiem mógł być młody urzędnik. Zerknął na niego. Z miejsca na ławce pewnie jest słaby widok na wodę. Nie miał też najwyraźniej ochoty wdawać się w pogawędka. Teraz zajmował się czytaniem książki, chociaż Cold miał wrażenie, że ciągle jest obserwowany. Wrócił wzrokiem do dziewczyny. Dopiero teraz zwrócił uwagę na jej włosy. Były prawie takiego samego koloru jak jego. Uśmiechnął się na myśl, że ma coś z nią wspólnego. Po czym otrząsnął się, dziwiąc się dlaczego się cieszył, że ma z tą kobietą coś wspólnego.
Odganiając od siebie te dziwne myśli, podszedł do fontanny. Zmierzył lód fachowym wzrokiem. Za chwilę powinien się rozpuścić. Można też mu pomóc. Podniósł swoją laskę i lekko uderzył w taflę. Lód jak by za sprawą magicznego narzędzia roztopił się, a woda zaczęła znów płynąć. Spojrzał na dziewczyną patrząc po co u licha była jej sprawna fontanna.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group