Ben - 5 Październik 2015, 19:22 O, znowu zmienił jej się kolor oczu! Tym razem na ten, z którym Ben ją poznał. Nie łapał tylko jednego: dlaczego Otome dowiaduje się o tej niezwykłej właściwości własnego ciała dopiero teraz? Nigdy w życiu nie stała przed lustrem? A może to jest widoczne tylko dla osób trzecich? Chociaż nie, wróć. Błędna teoria, bo przecież właśnie sama zobaczyła to w tafli wody. Wychodzi na to, że nigdy wcześniej nie miała przed sobą lustra.
Usiadł na ławce. Jak już wszyscy siedzą, to czemu on ma nie siedzieć? Nie skomentował tego, jak dziewczyna się przegląda... Szlag. Zarumienił się. Lekko, ale wciąż... Wziął głębszy oddech... I nagle poczuł na sobie spojrzenie zarówno Otome, jak i Charlesa. Serce w jednej chwili zaczęło szybciej bić.
- Um... Tak jakby... tworzę Marionetki i sam nią po części jestem. - powiedział lekko zawstydzony. Zbliżył sztuczną dłoń do ust i zębami ściągnął rękawiczkę, prezentując swoim rozmówcom sztuczną, porcelanową dłoń. Kulkowe stawy, ceramiczny połysk i w ogóle. Kiedy już się napatrzyli, Ben szybko założył na powrót rękawiczkę.Otome - 6 Październik 2015, 12:11 Zjawa nie zwróciła uwagi na reakcje mężczyzn wywołane przez jej ekshibicjonistyczne wybryki, nieświadoma jakie emocje może wywołać trochę odsłoniętego ciała. Nie poznała jeszcze jeszcze uczucia zawstydzenia, nie odczuwała też potrzeby bliskości. I z pewnością nie miała go poznać tego wieczoru w parku.
- Rodzice? - Otome zmarszczyła brwi starając się zrozumieć co Charles ma na myśli. Słowo "rodzina" z jakiegoś powodu tworzyła w jej głowie obraz czwórki ludzi o różnym wieku i płci. Po chwili przypomniała sobie że rodzice mają coś wspólnego z rodziną, ale o takim tworze jak rodzina Zjawa też niewiele wiedziała, bo i skąd skoro nigdy samej nie miała w Krainie Snów czegoś takiego nie było. Choć... gdyby pomyśleć o rodzinie po prostu jako o osobach sobie bliskich, to mogłaby być jedna osoba.
- Można by powiedzieć że Alice jest moim rodzicem. W końcu to ona mnie stworzyła. - Zjawa nie wysilała się na tłumaczenie kim jest Alice ponieważ najzwyczajniej w świecie nie pomyślała o tym, że oni tego nie wiedzą.
Gdy Ben ściągnął rękawiczkę rozważania na temat rodziny natychmiast wyleciały jej z głowy. Przyglądała się jego dłoni z zaciekawieniem. Co prawda w Krainie Snów widziała o wiele bardziej interesujące modyfikacje ciała czy też istoty zupełnie nie przypominające cokolwiek ze Świata Ludzi, tutaj jednak Ben był pierwszą osobą u której coś takiego zobaczyła.
- Nie spodziewałam się, że ludzie w tym świecie także mają takie ciała. Właściwie to na początku zdziwiło mnie że tutaj wszyscy wyglądają niemal tak samo. - Może to dlatego w Krainie Snów istniały takie niesamowite twory? Ponieważ ludzie, pod względem budowy ciała jednakowi, pragnęli mieć rogi albo trzy metry wzrostu i dlatego o nich śnili? Tak, to miało sens. Przynajmniej dla Otome.
Dziewczyna zwróciła także uwagę na nazwy których używali mężczyźni. Słowo "kapelusznik" wydawało się jej po prostu określeniem kogoś kto nosi kapelusz, oni jednak wymawiali te nazwy jak jakieś tytuły. O właśnie, tak samo jak przy Krainie Luster. To dlatego tak rzuciło się jej to w oczy, czy raczej w uszy.
- Nie wiem kim są ci Baśniopisarze. Nie rozumiem też o co chodzi z Kapelusznikami czy Marionetkarzami. Te nazwy nawiązują do waszych zawodów? - Tutaj spojrzała znów na Bena, przekręcając głowę na bok. - To znaczy, że produkujesz zabawki?Charles - 6 Październik 2015, 20:10 No dobrze... To było dziwne. Ton, z jakim dziewczyna mówiła o Alice sugerował, że jest to ktoś kogo powinni znać, a Charles żadnej Alice nie znał. Znaczy, jedną znał, wszyscy znali, ale ona raczej nie żyła od ładnych dwustu lat. I jakże dziwny dobór słów... "Ona mnie stworzyła" - tak raczej nie mówi się o matce. Charles zaczął znów powątpiewać, czy na pewno ma przed sobą człowieka. To skupienie, jakie wymalowało się na jej twarzy. Każdy się z kogoś rodzi, lub z czegoś. Za bardzo nie wiedział, jak ma to skomentować, dlatego nietypowo dla siebie postanowił zachować milczenie.
Szczególnie że jego myśli zaprzątała Niesamowita Ręka Marionetkarza Bena Zrobiona Z Porcelany. Z prędkością atakującej kobry doskoczył do protezy, badając ją ze wszystkich stron, oglądając, lekko gwiżdżąc pod nosem. Na chwilę rzucił Benowi krótkie, pytające spojrzenie, jakby chciał otrzymać jakieś przyzwolenie na coś, co zrobiłby tak, czy siak, po czym wrócił do obracania i dotykania sztucznych palców nawet intensywniej niż oczu Otome parę minut temu, a jednocześnie z większą delikatnością, pietyzmem.
- Świetna robota... - mruknął trochę do niego, trochę do siebie, a trochę do świata w swym ogóle - Potrafisz poruszać palcami? Czujesz coś w ogóle? Niektóre marionetki potrafią czuć. Ale w sumie co ja tam wiem... - po czym, olśniony genialną myślą, wyprostował się jak struna i zawołał:
- Wiesz, co dałoby się w nią wmontować? MIOTACZ OGNIA! Automatyczny, płomienie na życzenie! Taka sytuacja - jesteś sam, wokół pełno potworów i takich tam, a wtedy ty wyciągasz swoją rękę i robisz takie fziuuuuuuu! Nie dziękuj za pomysł, wystarczą alimenty do końca życia - dodał. Po chwili zauważył jednak, że Marionetkarz zbladł. Zdziwiło go to troszkę - To z alimentami to taki żart. Nie jesteś mi winien ani centa.
I znowu dziewczyna w szaliku powiedziała coś zastanawiającego. Charles spojrzał na nią z ukosa. No teraz to już miał pewność, że nie jest stąd. Żaden człowiek nie powiedziałby "w tym świecie", co najwyżej "w Anglii" bo tak krainę Ludzi zwali jej mieszkańcy. Ale w takim razie - skąd? Czy poza trzema światami istniał jeszcze inny, w którym ludzie mieli takie kolorowe, zmienne oczy? W takim wypadku wszystkie znane mu wymiary były dla niej kompletną abstrakcją. Ale... przecież nie wiedziała, kim sama jest, nie miała rodziców, nie znała swoich oczu. Cała ta sprawa robiła się coraz bardziej zagmatwana, żeby nie rzec wręcz "zdziwniejsza i zdziwniejsza". A dziwność fascynowała Charlesa od zawsze.
No i nic dziwnego że nie wiedziała, kim są Baśniopisarze. A wszelkie niejasności należało wyjaśnić.
- No cóż, mówiąc "Kapelusznicy" czy "Marionetkarze" nie mówimy tu o zawodzie, czy raczej - nie tylko o zawodzie. To bardziej działa na zasadzie nacji lub kast. Musisz się urodzić Marionetkarzem, aby nim być, tak jak Lunatykiem czy Dachowcem. Jest owych kast dwunastka ( niektórzy nazywają je rasami, ale wedle mojej opinii wszyscy jesteśmy ilepieni z tej samej gliny). Do tego dochodząrzecz jasna Ludzie oraz wywodzący się od nich Opętańcy, którzy są człowiekami naznaczonymi piętnem Anielskiej Klątwy. Ben, mógłbyś je wyliczyć? Zawsze zapominam o jednej...
Ben - 6 Październik 2015, 20:54 Chłopak raczej niewiele robił sobie ze słów Otome. Wyłapał jedynie to, że "Alice ją stworzyła". Jaka Alice? Czyżby chodziło jej o tą Alice? Choć z drugiej strony, to raczej niemożliwe.
Prawda?
- Niektórzy tak mają. Jak na przykład są po wypadku. - odpowiedział dziewczynie na jej słowa o "jednolitości" ludzi.
I nagle dobrał się do niego Charles. Gapiąc się na rękę chłopaka i zadając tyle pytań odnośnie możliwości artykulacji ową ręką. Miał rację co do tego, że Marionetki czują. Ale że jego proteza nie była połączona z jego ciałem w sposób inny niż "uprzężą" trzymającą ją na swoim miejscu. Choć miało to również swoje dobre strony. Jak - dajmy na to - uderzy się młotkiem podczas pracy, to nic nie poczuje. Wada: poszycie do wymiany albo do sklejenia. Zależy, jak mocno by uderzył.
Słowa o jakimś "miotaczu ognia" i o tym, jak mniej więcej działa, sprawiły, że Ben nie tylko zbladł, ale i w sekundę przesiadł się tak, że między nim a Charlesem siedziała teraz Otome. Ona przynajmniej nie będzie dawać takich "sugestii".
Prawda?
- Uh... Poza Marionetkarzami i Kapelusznikami są jeszcze Dachowce, Upiorni, Marionetki, Szklani, Cienie, Baśniopisarze, Cyrkowcy i Lunatycy. No i jeszcze Ludzie i Opętańcy. Chyba. Mam rację? Otome - 7 Październik 2015, 16:50 Zjawie zaczynało się już wszystko mieszać, sypać i zanikać. Nie miała bladego pojęcia czym są nacje lub kasty, do tego Ben zasypał ją falą nazw, których nie rozumiała, większość z nich natychmiast zapomniała. Najbardziej nie rozumiała jaki był sens wstawiania "ludzi" między te wszystkie grupy.
- Przecież wszyscy są ludźmi, czemu więc tworzą osobną "kastę"? Wy jesteście Kapelusznikiem i Marionetkarzem, ale też jesteście ludźmi. A tak poza tym to te wszystkie nazwy nic mi nie mówią... - Otome nie wiedziała do tej pory, że ludzie dzielą się na jakieś grupy. Zastanawiało ją czy należy do którejś z nich. Może do tych Baśniopisarzy, skoro miała takie oczy jak oni.
Rozmowę na ławce przerwało głośne burczenie dochodzące z brzucha dziewczyny. Właściwie to była już głodna już wtedy gdy przybyła do parku, a od tego momentu minęła już dłuższa chwila, do tego napływ nowych informacji i niesamowite spotkania pobudziły jej apetyt. Spojrzała smutnie na swój brzuch i przyłożyła do niego dłoń. W Krainie Snów nie miewała takich problemów, ale w tym świecie musiała się pożywiać. Do tego jednak potrzebne były te dziwne krążki i papierki, które dostawało się za "pracę". Miała mgliste pojęcie czym jest praca, ale nie wiedziała gdzie mogłaby ją znaleźć i co dokładnie miałaby w niej robić.Charles - 8 Październik 2015, 15:09 Charles zaniepokoił się reakcją Bena. Ciekawe, co znowu powiedział nie tak. Może jakoś obraził go, albo jego rodzinę? A może miał jakieś nieprzyjemne wspomnienia z potworami? Kapelusznik nie potrafił zauważyć w swej sugestii nic zdrożnego. I nie było powodu, aby jednoręki chłopak odsunął się od niego tak panicznie, jakby zaraz sam miał zostać spalony. Będzie musiał go jeszcze o to wypytać.
Charles przeliczył wszystkie nacje w głowie. 8...9...10. Brakowało dwóch, dlatego oznajmił to na głos:
- Chyba zapomniałeś o Parasolnikach, ale rzadko się o nich mówi - jest ich tak niewielu, ale powinno się o nich pamiętać. Albo nie, nie powiedziałeś nic o Strachach. O Parasolnikach sam zapomniałem, czyli będzie z trzynaście. O ile jeszcze żyją... Chyba nie masz nic przeciwko martwym? - dodał nagle z lekką urazą, jakże zwodniczo skacząc pomiędzy dwoma tematami, niczym pijany koń biegnący to lewą, to prawą stroną drogi - Taka śmierć każdemu się może zdarzyć! Strachy nie powinny nigdy opuścić krainy Luster, a jeśli nawet, to wraz z nimi powinny odejść Cienie - w końcu też okradają innych z psychiki. No ale Cienie mają za szerokie plecy, aby je po prostu wyprosić! - dodał z uniesieniem, spoglądając dzikim wzrokiem na okoliczne drzewa, jakby to one były winne wygnaniu Strachów. Po chwili jednak uspokoił się lekko. Chłopak w końcu nie był niczemu winien - Przepraszam, nie chciałem cię o nic oskarżać - . Na czym skończył? Ach tak... - I jeszcze jedna... była taka, rasa znikąd, ale weź mnie zabij nie pamiętam. Będzie mnie to teraz gryźć. - po czym zgarbił się mocno, sadowiąc łokcie na kolanach.
Kiedy odezwała się Otome, Charles spojrzał na nią z lekkim politowaniem:
- Ludzie? My mielibyśmy być ludźmi? Paradna myśl. Lustrzanie i Ludzie to dwie zupełnie inne rasy. Wyglądamy podobnie, fakt, ale pochodzimy z innych światów. To - rzekł, unosząc lekko dłonie, jakby chciał chwycić niebo - jest świat Ludzi, świat ładu i zasad. My... jesteśmy ze świata chaosu, świata zmienności i szaleństwa. I uwaga, nie mylmy chaosu ze złem, tak jak ładu z dobrem. To dwie różnie rzeczy. - widząc niezrozumienie w jej oczach, postanowił podejść do tematu od innej strony - Inaczej. Tutaj jak rzucisz kamień, spadnie, bo tak działa grawitacja. Nie odleci, nie zmieni się w skowronka, nie odbije się od tamtego budynku, bo trzyma się zasad. W krainie Luster też raczej spadnie, ale tam nie ma już takiej pewności, bo zawsze może zrobić jedną z wymienionych wcześniej rzeczy. Nie musi trzymać się zasad - i na tym polega chaos. - dodał, ignorując głośne burczenie w brzuchu dziewczyny. W końcu jest na tyle duża, że powinna sama skombinować sobie jakieś jedzenie.Ben - 8 Październik 2015, 16:45 Tak, bał się ognia. Panicznie. A jak ktoś tak namiętnie o nim opowiadał, to jeszcze zaczynał trochę bać się tego kogoś. Ale chyba nie powinien winić za to kapelusznika. W końcu tak jakby jest sobą.
- A, no tak. Jeszcze oni. Chociaż sam się ze Strachami nie spotkałem. W ogóle najczęściej widywałem Marionetki. - poprawił się cicho Ben, usłyszawszy słowa Charlesa. Ugh... Gdyby był Dachowcem (albo przynajmniej kotem), już by się nastroszył, spanikowany od tonu głosu Kapelusznika. - N-nie, nie mam...
Niemniej, Charles bardzo dobrze mówił. No może poza tą bardzo ciężką niechęcią wobec Cieni i Strachów. Chłopak wiedział co nieco o ich niemiłej działalności, ale uważał, że od razu wykluczanie przedstawicieli tych ras tylko ze względu na to, kim są, jest trochę zbyt skrajne.
Usłyszawszy dość donośne burczenie w brzuchu Otome, Ben przypomniał sobie o swoim drobnym prowiancie. Z chęcią się z nią podzieli. Sięgnął dłonią do wewnętrznej kieszeni swojej kamizelki, w której ewidentnie - sądząc po wybrzuszeniu - coś się znajdowało. Wyciągnął przezroczysty woreczek z kruchymi ciasteczkami z pudrem. Trochę się pokruszyły, ale to nic. Pokazał je dziewczynie.
- Chcesz się może poczęstować? - zapytał, po czym zerknął pytająco na Charlesa. Może też by chciał?Otome - 13 Październik 2015, 13:50 Otome słuchała rozmowy między mężczyznami, w której padały nieznane jej nazwy. Parasolnicy byli zapewne spokrewnieni z Kapelusznikami, musieli być więc całkiem mili. Natomiast istoty takie jak Strachy i Cienie nie brzmiały zbyt przyjemnie, do tego ci Cienie kradli psychiki. Nie wiedziała za bardzo o co chodzi z kradzieżą psychiki ale postanowiła zapamiętać sobie te nazwę aby trzymać się od nich z daleka.
Wyjaśnienia Charlesa wprowadziły trochę ładu w myśli dziewczyny. A więc Kraina Luster była innym światem, tak jak Kraina Snów, a ich mieszkańcy nie byli wcale ludźmi. Tutaj pojawiał się jednak problem, bo skoro "ludźmi" byli tylko ci ze Świata Ludzi, to w takim wypadku nie mogła być Baśniopisarzem czy też zwykłym człowiekiem.
- W takim razie do jakiej ja przynależę rasy? W końcu nie jestem ani stąd ani z Krainy Luster. - Otome zapomniała, że nie poinformowała jeszcze Charlesa iż pochodzi z czyjegoś snu. Gdyby o tym wiedział pewnie mógłby jej pomóc, no ale skąd Zjawa miała wiedzieć żeby mu o tym powiedzieć? Wiedział za to o tym Ben, ale on też nie kwapił się aby wspomnieć o tym Kapelusznikowi.
Miała zadać jeszcze jakieś pytanie, ale cała jej uwaga skupiła się na ciastkach które podsunął jej Ben. Na widok jedzenia jej oczy po raz kolejny stały się złote. Natychmiast wzięła sobie kawałek i połknęła niemal w całości. Na moment jej tęczówki stały różowe, gdy poczuła słodki smak, po chwili jednak cały jej entuzjazm opadł i stały się smutnie szare. Po pierwsze słodycz jakoś nie do końca jej podpadła, poza tym nawet gdyby wyjadła Benowi wszystkie ciastka, to i tak by nie starczyło.
- Tym się nie najem. - Stwierdziła smętnie po czym wyjęła z torby zeszyt i zaczęła w nim coś rysować. Po zaledwie krótkiej chwili pokazała mężczyznom bardzo precyzyjny rysunek przedstawiający pizzę z olbrzymią ilością mięsa. Sam rysunek sprawiał że ślinka ciekła. - Chciałabym zjeść coś takiego.
Wtedy stało się coś, co było zaskoczeniem także dla samej Zjawy. Rysunek zaczął się świecić fioletowym światłem, po czym wypłynął z zeszytu w postaci mgły która skłębiła się na kolanach Zjawy, po czym rozwiała się ukazując im średniej wielkości pizzę na talerzu. Otome była tym zjawiskiem zszokowana jeszcze bardziej niż kapeluszem Charlesa, jednak głód był tak wielki, że pozostawiła zostawić dziwienie się na potem i od razu zaczęła pochłaniać jedzenie. Pizza była zimna, gumowata i nie aż tak dobra jak się spodziewała, ale wydawała się idealna do zaspokojenia głodu. No i była za darmo.Charles - 13 Październik 2015, 20:08 Charles nie był specjalnie głodny, dlatego tylko pokręcił głową. Nie jadł w sumie śniadania, ale jego organizm nieczęsto domagał się posiłków, zadowalając się raz na jakiś czas bombą kaloryczną w postaci herbacianego przyjęcia, jak na Kapelusznika przystało. W sumie, to dawno kogoś nie zapraszał do siebie - wolał się wpraszać do innych. Bo w sumie, czy nie było to jego świętym prawem? Chodzenie tak wszędzie naokoło i poszukiwanie herbaty, którą można byłoby wypić. A w sumie... w sumie to dawno nie było go w Otchłani. Parę godzin temu mijał ją i nawet przez chwilę myślał, aby się tam wybrać - teraz to uczucie rozdęło się w nim, zmieniając się w palącą potrzebę. Odetchnąć jeszcze raz lodowatym, krwistoczerwonym powietrzem, stąpając po skałach wyzutych z siły ciążenia! Odwiedzić Lewitujące Osiedle i Ogród Strachu! Rozejrzał się nerwowo, czując, że musi się pożegnać, bo jeśli nie znajdzie się tam zaraz, to po prostu... eksploduje! Wykrzyknikami!
Rozglądając się tak, zdążył w samą porę, aby ujrzeć fioletową mgiełkę zmieniającą atrament z długopisu w kawałek włoskiego ciasta. Na talerzu. Na ten widok poderwał się jak oparzony (co, stałoby się tak czy siak, biorąc na wzgląd ekscytację, w jakiej się znajdował) i wlepił w Otome, po raz trzeci z resztą, swe oczy wielkie jak kołpaki.
- Nie wspominałaś, że znasz się na sztuce trahentemacji! - zawołał, a w jego głosie można wyczuć było oskarżycielską nutę. - Nikt cię nie uczył, że głupim jest... No tak. Jesteś tu po raz pierwszy. A ja nie wiem, skąd! - nachylił się nad nią, starając się wyglądać i brzmieć uspokajająco, choć, Króliku Miły, on również potrzebowałby się uspokoić. Rzekł do niej głosem, jakim zazwyczaj dorośli mówią do psotnych dzieci trzymających w śliskich łapkach urnę z prochami babci - Nie używamy czarów w świecie Ludzi. Sprowadza to kłopoty. Kapelusz i twoje oczy to nie są jeszcze prawdziwe czary. TO tak. Jeśli chcesz używać ich bez przeszkód, to możesz udać się do Krainy Luster. Albo Szkarłatnej Otchłani. I tak właśnie chciałem się tam wybrać, więc możesz mi towarzyszyć. A poza tym, to miejsce pełne bibliotek Lunatyków - tam z pewnością dowiesz się wszystkiego co chciałabyś wiedzieć o naszym wesołym świecie. Ben - zwrócił się w stronę jednorękiego Marionetkarza - czy zechcesz nam towarzyszyć? Głupio byłoby zostawić cię tak samemu, a to zawsze raźniej iść we trójkę...
Po tych słowach wyprostował się, spoglądając na dwójkę i wyczekując ich odpowiedzi, nerwowo przytupując nogą.
łac. trahentem - rysunek. Chciałem, aby zabrzmiało to tajemniczo Ben - 13 Październik 2015, 20:27 - Wow! - nie miał pod ręką lepszego komentarza na to, co właśnie ujrzał. Otome po prostu narysowała sobie jakieś... chyba ciasto z serem i mięsem, a to nagle się pojawiło! W dodatku z talerzem! Oczywiście nie obyło się to bez komentarza Charlesa. Trahenternacja? Więc tak to się nazywa? Nie można było nazwać tego prościej jak, nie wiem, magiczne rysowanie?
Wtedy rozpoczął się wykład Kapelusznika na temat tego, dlaczego nie powinno się używać tutaj magii. Z pewnością to zapamięta. W końcu chciałby tutaj kiedyś zamieszkać. Jak nie na stałe, to może na jakiś czas. Chciałby po prostu zobaczyć, jak tutaj mają się sprawy.
- Um... Tak jakby dopiero co tutaj przybyłem, ale chętnie. Zawsze miło zobaczyć, co "w domu". Dziękuję. - to powiedziawszy, posłał Kapelusznikowi i Zjawie delikatny uśmiech.Otome - 14 Październik 2015, 17:02 Pizza zniknęła w ustach Zjawy równie szybko co wyleciała z zeszytu. Nie była aż tak dobra jak być powinna, nie była też tak sycąca jak prawdziwe jedzenie, wystarczyła jednak by brzuch dziewczyny przestał burczeć i żeby była w stanie myśleć nad czymś innym niż głód. Gdy tylko skończyła jeść talerz zmienił się w fioletową mgłę która natychmiast się rozwiała.
- Trahe... co? - Nie zrozumiała, nie po raz pierwszy, co powiedział do niej Charles. No właśnie, było tak dużo niewiadomych... a do tego teraz wspominali jeszcze o jakiejś Otchłani. Czy był to kolejny świat? Ile ich w ogóle było? ilość wiedzy jaką dziś otrzymała o raz myśl o tym ilu rzeczy jeszcze nie wiedziała przyprawiała ją o zawroty głowy. A może to odwodnienie? W końcu prawie nic dziś nie piła. Gdy mężczyzna zaproponował jej podróż do tych innych światów, twierdząc, że tam może zdobyć potrzebną jej wiedzę, zgodziła się natychmiast. I tak chciała się tam przecież wybrać, a po zwlekać? I tak oto cała ich trójka opuściła park i ruszyła gdzieś ku portalowi.
[zt x3]Anonymous - 23 Luty 2016, 22:31 Noc była jeszcze młoda, zaledwie parę godzin temu zapadł zmrok. W dużej ilości okien jeszcze paliło się nie osłonięte przez zasłony światło. William wyszedł z komisariatu, bo wiedział dobrze, że więcej do spraw już dzisiaj nie wniesie. Był za bardzo zmęczony i zdekoncentrowany najważniejszą z nich.
Był to zdecydowanie ciężki dzień w pracy. Cztery nowe sprawy pojawiły się na jego biurku jeszcze przed dwunastą, a to wszystko gdy jego partner Frank zaginął, a właśnie ta sprawa była dla Huntera najważniejsza.
Po zatrzaśnięciu się za nim drzwi doznał lekkiego chłodu, tego właśnie potrzebował. Od ostatnich paru dni na komendzie roi się od zabieganych ludzi, zapachu potu, a zapach nadmiaru spalonych papierosów czuć pewnie w całym Glassville. Nie wiedział co począć. Zdawał sobie sprawę, że potrzebuje odpoczynku, ale na pewno łatwo nie zaśnie przy tylu sprawach, a tym bardziej tej związanej z Frankiem.
Przechadzał się trochę po mieście, ciągle rozmyślając.
-Kurwa Frank, gdzie Ty jesteś? Oby nie w...
Wiedział dobrze, że tego lepiej nie mówić bez rozeznania w terenie. Nie wiadomo kto go słucha, a podejrzewał, iż możliwym jest fakt, że MORIA ma na nim oko. Od ostatniego miesiąca samotnej pracy ciągle rozmyśla, jego umysł prawie w ogóle nie ma spokoju. To głównie dlatego, że sam siebie o tą sytuację obwiniał, myślał, że to przez fakt iż opowiedział Frankowi dużo o istnieniu innych światów i o samym sobie. To mogło stworzyć dla Franka potencjalne zagrożenie.
Chodził tak jeszcze jakieś pół godziny, całkowicie bez celu, aż w końcu uznał, że uda się na przechadzkę do Ogrodów Rozalii, miał nadzieje, że to pozwoli mu się wyciszyć.
Idąc dość wolnym krokiem zauważył w końcu Ogrody, w tym samym czasie sięgnął po papierosa, włożył do ust i go zapalił. Jak przystało na Willa, szedł trzymając ręce w kieszeniach swojego płaszcza, przestawił papierosa z lewego kącika ust do prawego i poluźnił krawat na szyi, przy tym odpinając najwyższy guzik koszuli.
Był już na terenie Ogrodów. Ta nastająca nagle cisza, to wydaje się wręcz...Magiczne. - myślał sobie wyciszając wreszcie swój umysł, chociaż trochę, chociaż na chwilę. Chodził tak paręnaście minut, aż nagle natknął się na mały placyk z ławeczkami i fontanną na środku.
-Ni to ładne, ni to brzydkie. Zdecydowanie wolę obrazy...
Odezwał się, jakoby puszczał pogardę wprost do kamiennego aniołka. Pokrążył chwilę wokół fontanny, starając się dostrzec coś, co mogłoby go jednak w owym posążku zaintrygować - bez szans.
Kiedy na ziemię opadł ostatni popiół z papierosa przed ustnikiem, William instynktownie wypluł resztkę przed siebie, prawie trafiając do wody w fontannie. Czuł, że obecność tutaj mu pomaga, dlatego rozsiadł się na ławce, wyciągnął i zapalił kolejnego papierosa wpatrując się w nocne niebo.Anonymous - 24 Luty 2016, 12:08 Czy noce nie są piękne? Alime z radosną miną przemierzała ulice Świata Ludzi rozglądając się i wpatrując w niebo, było dość zimno. Przynajmniej dla niej - delikatnej istoty z Krainy Luster... Dobrze, że pomyślała o pelerynce i narzuciła ją jeszcze przed przejściem! Jednego była pewna, nie w tym miasteczku niegdyś mieszkała. Kierowała swe kroki przed siebie, gdybym stwierdziła, że się zgubiła to... Po części byłaby to prawda. Nie wiedziała dokąd zmierza. Widząc piękne ogrody skierowała tam swe radosne kroki. Chodziła, chodziła, oglądała kwiaty układające się do snu... Wszystko było takie piękne... Natknąwszy się na fontannę przyglądnęła się jej zanurzając w jej wodzie czubki zmarzniętych rąk. Zimna.. Można było się tego spodziewać. Trochę nienaturalne fiołkowe oczy skierowały się w stronę ławki na której ewidentnie ktoś się znajdował. Że też dopiero teraz to zauważyła! Zbliżyła się więc kilka kroków do owej postaci, a jej delikatny, lekko rozśmieszony i zarazem pewny siebie głos przeciął powietrze.
- Palenie jest nie zdrowe..
Nie chciała być wścibska czy też dokuczyć w ten sposób Williamowi. Przecież sama robiła wiele dziwnych i niekoniecznie bezpiecznych rzeczy, Uśmiechnęła się pogodnie w jego kierunku poprawiając pelerynkę.
- Dzień dobry... A raczej dobry wieczór.
Bo dobranoc brzmiałoby przecież głupio! To trochę dziwne.. Siedzieć po zmroku w tym miejscu? Choć gdyby się zastanowić.. Ona też tutaj była, więc nie powinna się tak nad tym zastanawiać. Blondynka postanowiła dowiedzieć się czegoś więcej.
- Przepraszam, że przeszkadzam ale.. - tutaj zatrzymała się na chwilkę - Gdzie jesteśmy? Co to za miasteczko?
/ Nie umiem wchodzić - wybacz ^^Anonymous - 24 Luty 2016, 16:54 Siedział tak wpatrując się w niebo, aż usłyszał nieopodal kroki. Pojedyńcze, osoba, która się zbliżała nie była zbyt ciężka, dawał jej maksymalnie dwadzieścia lat.
- Chyba jestem przewrażliwiony...
Powiedział cicho sam do siebie i lekko się uśmiechnął strzepując trochę popiołu z papierosa. Po chwili zauważył osobę, którą przed chwilą słyszał. Ukazała mu się dość chuda osóbka z bardzo długimi blond włosami. Zdał sobie sprawę, że chyba go nie zauważyła, bo podeszła do fontanny i zaczęła w niej najprawdopodobniej grzebać.
Dość nietypowo ubrana, jeszcze ten kapelusz...Nastolatki nie zwyknęły nosić czegoś takiego. - Pomyślał sobie przyglądając się dziewczynie. Nie słyszał nikogo wokół, byli tutaj sami. Wydawało mu się dziwne, że taka dziewczyna jest o tej godzinie sama w tym mieście. Wiele razy w aktach spraw widział zdjęcia ciał podobnych do niej, dużo z nich właśnie przez takie przechadzki kończyło tak, a nie inaczej.
W końcu go zauważyła, wydawało mu się to dość niezdarne...Ona do mnie idzie?
- Niezdrowe? Wskaż mi teraz coś, co jest dobre, a zdrowe.
Odpowiedział momentalnie na słowa dziewczyny. Pokazując, że jej słowa całkowicie do niego nie trafiają, pociągnął dużego bucha z papierosa i wypuścił dym nosem. Dziwne, że się mnie nie boi. Chyba nie wyglądam na zbyt przyjaznego, a szczególnie o tej godzinie w takim miejscu. Mawia się, że istnieje coś takiego jak skrzywienie zawodowe, jak najbardziej. Pracując na co dzień jako detektyw nie da się podejść do jakiejś rozmowy normalnie. Na każdym kroku człowiek analizuje wypowiedź i zachowanie rozmówcy, wszystkie czynniki i inne rzeczy mające wpływ na relację. Nie inaczej było w tym przypadku, Will od momentu gdy zauważył dziewczynę, zaczął ją analizować.
Gdy usłyszał przywitanie, jego mina wypogodniała, jak i jego podejście. Intuicja podpowiadała mu, że dziewczyna nie jest zagrożeniem dla niego, ani dla nikogo innego. Zauważył, że jeżeli dojdzie do dłuższej rozmowy, będzie ona odbiegała od wszystkich prowadzonych na co dzień, poczuł także, że to pomaga mu spełnić cel, dla którego tutaj przyszedł - wyciszyć się i nie myśleć o Franku i pracy, chociaż przez chwilę.
- Dobry wieczór.
Odpowiedział pogodnym głosem, wysilając się na uśmiech.
Oho...Coraz więcej faktów do siebie pasuje, a to dopiero początek rozmowy. Nie jest stąd, wiadome było od pierwszego spojrzenia, ale aż z tak daleka? - myślał, zdając sobie sprawę, że dziewczyna może nie pochodzić z tej strony bramy. Dużo czasu przebywał w Krainie Luster, a pracując jako detektyw musiał wyostrzyć pewne instynkty. Nie miał pewności, czy dziewczyna jest istotą magiczną, ani czy chociażby przybywa z innego świata, dowiedzieć się tego stało się jego małym celem krojącej się zaraz rozmowy. Nie chciał jednak tego robić z nieprzyjazną myślą. Zdawał sobie doskonale sprawę, że Krainę Luster zamieszkuje mnóstwo przyjaznych istot, taką też wydawała mu się stojąca przed nim dziewczyna, która możliwe też, że okaże się człowiekiem. Nie miał wątpliwości, żeby kontynuować rozmowę.
- Nie przeszkadzasz, jak pewnie zauważyłaś siedzę tutaj sam, to nawet dobrze móc z kimś porozmawiać. - kontynuował ciągle z uśmiechem, szczerym. - Jesteśmy w mieście zwanym Glassville, a dokładne miejsce, w którym się znajdujemy nazywa się Ogrodami Rozalii.
/ Co tutaj wybaczać? Przecież dobrze jest :D.Anonymous - 25 Luty 2016, 09:17 Cóż... Alime przemilczała pierwsze pytanie teoretycznie nieznajomego. Gdyby pomyśleć to większość rzeczy które lubimy i używamy nie zaliczają się do zdrowych. Uśmiechnęła się więc tylko wbijając w rozmówcę radosne ale zarazem z nutą tajemnicy spojrzenie.
Blondynka nie była stąd, nie była też z miasteczka leżącego nieopodal... Ani z innej części tej krainy. Nie była z tego Świata. Na razie William mógł snuć tylko podejrzenia,jako takich dowodów nie miał. A przecież dowody to podstawa jego pracy! Drugą stronę bramy zamieszkują też niebezpieczne stworzenia czekające tylko na odpowiedni moment by zabić swoją ofiarę, lub po prostu się nad nią poznęcać. Nastolatka wprawdzie na groźną nie wyglądała ale przecież bestie ukryte w niewinnych i pozornie bezbronnych ciałkach są najgorsze!
Chyba...
Jednak na razie zostawmy to gdybanie bo przybyszka nie pokazała na razie żadnych groźnych cech.
Jeśli chodzi zaś o kapeluszniczkę - bo de facto to właśnie jej rasa - nie miała zamiaru kończyć rozmowy i odchodzić. W tym przekonaniu utwierdziła ją wypowiedź detektywa. W pełni się z tym zgadzała, czasem dobrze porozmawiać z kimś i zapomnieć o wszystkim. A nuż ten ktoś okaże się " Bratnią Duszą " ? No dobra... Als raczej nie przypuszczała by William mógł się nią okazać i między nami nawet o tym nie myślała.
- Glassville. No, no.. To dość daleko zaszłam. - mruknęła bardziej do siebie.
Trzeba przyznać, że strój mężczyzny zaintrygował długowłosą. Garniturowiec? Ktoś ważny? Może wracał z jakiegoś balu? Och, oby nie! Chyba nigdy by sobie nie wybaczyła gdyby przepuściła jakiś bal. Ale z drugiej strony... Jeśli był to bal garniturowców to zabawy dobrej na pewno nie było. Omiotła spojrzeniem ogród by po chwili wrócić nim na mężczyznę. Podnosząc jasny kosmyk włosów który akurat spadł jej na twarz - Że też zawsze muszą spadać nie w tych momentach, przy czesaniu nie są posłuszne.. - pomyślała - uśmiechnęła się lekko.
- Jestem Alime. - przedstawiła się dość pewnie. - Czy nie uważa pan, że to miejsce jest piękne?
Dobrze, że ten kto wymyślił przedstawianie się nie kazał dodawać do tego przynależności do miasta czy też krainy.. Wtedy byłoby co prawda łatwiej rozróżnić kto może być człowiekiem ale... Dla istot z Krainy Luster przebywających w Ludzkim Świecie mogłoby być to... Niefajne. Tak, nastolatka widziała świat rzez różowe okulary, i wieele rzeczy uważała za piękne. Tym razem jednak wiedziała, że musi zobaczyć to miejsce za dnia! Musi!