To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Szkarłatna Brama - Karminowe Wrota

Mari - 9 Kwiecień 2017, 20:08


Strażnicy szybko zorientowali się, że nie są tam sami. Już mieli podejść, gdy ten, który był na przodzie zatrzymał pozostałych. Zaczęli się więc im przyglądać nie kryjąc rozbawienia.
Po dłuższej chwili, gdy mężczyznom zaczęły wypadać przedmioty z rąk, uznali, że jednak z nimi pogadają. W takim stanie szybko zwrócą na siebie uwagę, ale wyglądało na to, że nie chcą tam się dostać dla zabawy tylko, że znają Świat Ludzi. O ich decyzji przesądził jednak widok rudzielca, który zaraz puści pawia. Nie mieli ochoty na rozmowę z takimi.
Najstarszy ze strażników westchnął cicho i zamknął oczy. Przeszukał pijackie myśli przybyszów i szybko zanotował na kartce to co go interesowało - zostawcie ich, idą tylko odwiedzić jakiegoś swojego kumpla - powiedział tak, żeby pijacy nie usłyszeli - ale popatrzeć zawsze można, bo widok poprawił mi humor - zaśmiał się głośno, nie przejmując się, że cudaczna para może go usłyszeć. Czekali cierpliwie aż mężczyźni opuszczą Świątynię, nie zawracając im głowy. Zrobią to gdy będą wracać i będą w lepszym stanie.

Gopnik - 9 Kwiecień 2017, 20:43

Gopnik postanowił, że "cichutko" zacznie sam się kierować w stronę portalu. Szło mu nawet całkiem nieźle, gdyby nie to, że jego kroki można było usłyszeć z kilometra. Gawain najprawdopodobniej zachowywał się podobnie.
Nagle, niespodziewanie (któż by się spodziewał, przeciez byli cicho) usłyszał za sobą śmiech. Zdezorientowany rusek spojrzał się za siebie, gdzie zobaczył kilku strażników. Wtedy niemal otrzeźwiał (jednak jego umysł pozostał pijany). Szybko odwrócił się do swojego towarzysza i niemal krzyknął.
- Zauważyli nas! Szybko brachu, w nogi! - i złapał rudzielca za chabety, ciągnąc za sobą, kompletnie nie zdając sobie sprawy z faktu, że ci, którzy mieli pilnować przejścia i dokonać wywiadu, tak na prawdę nie mieli zamiaru użerać się i przepytywać dwóch pijaczków. Najprawdopodobniej też tylko z tego powodu udało się zarówno Gawainowi, jak i Gopnikowi, bezproblemowo uciec i przejść przez portal do Świata Ludzi.
ZT x2

Mari - 16 Czerwiec 2017, 15:00

Mari przywitała się miło z pozostałymi strażnikami i została dokładnie poinstruowana co ma robić. Słuchała pilnie, w sumie ciesząc się że ma jakieś zajęcie. Przynajmniej nie będzie ciągle rozmyślać na temat co robił jej ukochany, czy był na nią zły czy może jednak tęsknił za nią tak jak ona zanim....

Mari spędziła w Bramie tydzień. Codziennie siedziała od rana do wieczora na patrolu. Oczywiście zdarzały się śmieszne sytuacje. Na przykład, przyszła grupa pijanych Lunatyków, którzy przystawiali się do Mari, ale szybko zostali wygonieni ze Świątyni. Było zabawnie choć w pewnym momencie trochę niebezpiecznie, bo jeden z pijaków zaczął się przechwalać jakich to on mocy nie ma.
Raz pojawił się tam jakiś człowiek. Chyba naćpany bo mówił, że jakiś dobry towar miał bo widzi ludzi karty i jakieś koty i chyba białe myszki. Kazał nawet Mari za nimi biegać. Na szczęście chyba serio wierzył, że to tylko halucynacje, bo jak mu powiedziano, że jak się odwróci i przebiegnie przez to lustro wielkie to znajdzie się w Krainie pełnej smoków i innych dziwów to zaraz przeskoczył przez wskazane lustro. Oczywiście to, które prowadziło do Świata Ludzi. Bo woleli, żeby nie wytrzeźwiał w Krainie Luster. Bo chyba by nie wiem jak wychwalał potem swojego dilera.
Większość dni jednak minęła spokojnie. Gdy nikogo nie było, siedziała ze szkicownikiem, albo grała na flecie, żeby tylko nie siedzieć bezczynnie. Dużo też rozmawiała z pozostałymi Strażnikami, dowiadując się różnych nowinek i plotek z obu światów. Na pewno nie mogła narzekać na nudę. Ale przez to, że nie spała najlepiej coraz bardziej tęskniła do swojego białego Kruczka. Nie miała jednak odwagi, żeby zajść do niego i przeprosić znów za to, ze uciekła.

Nishinoya - 17 Czerwiec 2017, 21:39

Przechadzając się niedaleko terenów swojej posiadłości dojrzał duży kawałek błyszczącego szkła gdzieś między jednym, a drugim drzewem o wonnych kwiatach. Przypomniał sobie, jak to Mari mówiła, że jest to kawałek swoistej bramy, która może go przenieść do innej krainy – tej, w której ona żyła. Nishinoya nigdy co prawda nie przechodził przez takie przejście, ale słyszał, że wystarczy w nie wejść i pojawiasz się w innym świecie, gdzieś pomiędzy krainą luster, a światem ludzi. Był trochę niepewny tego, co miało zaraz nastąpić, ale zbyt tęsknił za swoją lubą, by teraz się wycofać! Zebrał się w sobie, rozluźnił mięśnie skrzydeł, poprawił ubranie oraz katane przy boku, a następie zrobił krok, a potem drugi, wchodząc w odłamek oraz przez niego przechodząc. Na te kilka sekund zamknął oczy, jeżąc piórka w niepewności. Gdy otworzył oczy, pierwszym co udało mu się zobaczyć była posadzka, która przypominała szachownicę, jednak gdy podniósł wzrok z podłogi, dostrzegł, że po przeciwnych stronach sali znajdują się dwa olbrzymie lustra pulsujące krwistoczerwoną poświatą. Były niesamowicie piękne oraz mroczne. Nie przypominały niczego, co widział do tej pory, a ten pulsujący kolor kojarzył mu się tylko ze zniszczeniem, destrukcją. Mimo to, był to jeden z jego ulubionych – tak wspaniały, tak szlachetny, tak żywy. Po chwili zauważył (najprawdopodobniej) strażników, którzy zmierzali w jego stronę. No tak, czy to w ogóle legalne? Potrzebuje jakiejś przepustki? Zamkną mnie za chęć spotkania z lwicą? Pomyślał wystraszony. Ogarnij się Nishi, bądź dzielny – powspierał się oraz próbował podnieść na duchu.
Mari - 17 Czerwiec 2017, 23:01

Dzień zapowiadał się równie nudno jak poprzednie. Może i były śmieszne lub ciekawe incydenty, ale zazwyczaj była to zwykła rutyna. Ktoś przychodził zadawano mu pytania, notowano wszystko, po czym kierowano w odpowiednim kierunku. Raz był to ten, którego szukał przybysz, a raz były to lochy lub droga powrotna, ogół jednak wyglądał cały czas tak samo.
Spojrzała znudzonym wzrokiem w kierunku Lustra prowadzącego do Krainy Luster i zamarła. Przez Bramę przeszedł nie kto inny tylko Nishi. Jej Nishi. Jej serce przyspieszyło, a na jej licu pojawił się wyraźny rumieniec. Pierwszy raz cieszyła się, że ma na sobie maskę. Dzięki temu pozostali Strażnicy nie mogli zobaczyć jak zareagowała na Opętańca. Chciała do niego podbiec i rzucić mu się na szyję, jednak w ostatniej chwili zreflektowała się, że przecież jest teraz w pracy i nie może nawet jemu powiedzieć czym tak naprawdę się zajmuje. Oboje mieliby przez to problemy.
Odchrząknęła więc i poprawiła mundur. Podeszła do przybysza i stanęła przed nim wyprostowana, leniwie poruszając swoim "ogonem".
- Witam, mam na imię Marionette i jeśli pan pozwoli zadam panu kilka pytań, zanim pozwolimy panu ruszyć dalej, ale spokojnie nie będzie miał pan żadnych problemów, no chyba, że uzna, że zrobi coś głupiego - powiedziała trochę znudzonym głosem. Starała się go modulować, żeby jej nie rozpoznał. Witając się, ukłoniła mu się delikatnie, w oznace szacunku. Starała się zachowywać jak najbardziej naturalnie. Udawać znudzoną urzędniczkę.
Jeśli wyraził na to zgodę, przywołała dłonią jednego z pozostałych Strażników, żeby notował to co Nishi odpowie. Wolała nie ryzykować, że rozpozna jej charakter pisma. Musiała uważać na każde swoje słowo i gest.
- Proszę mi podać swoje imię i nazwisko - zaczęła swoje przesłuchanie - patrząc na skrzydła wnioskuję, że jest pan Opętańcem, jeśli się mylę, proszę mnie poprawić, ale jeśli nie to od jak dawna znajduje się pan w Krainie Luster? - mówiła powoli nie poganiając go. Nie chciała, żeby czuł się osaczony, to tylko rutynowa kontrola i niestety musiał ją przejść tak jak każdy, a z racji, że jest Opętańcem, musiała mu zadać o wiele więcej pytań niż innym plus musiała pobrać próbkę jego krwi. Została przeszkolona jak to zrobić sprawnie, szybko i w miarę bezboleśnie tak, żeby nie wyrządzić nikomu krzywdy.
- Proszę też o podanie swojego celu podróży, czy trafił pan tu zupełnie przypadkiem - na odpowiedź na to pytanie czekała najbardziej. Widziała broń przy pasku albinosa i miała nadzieję, że wziął to tylko dla obrony, a nie po to, żeby ukarać lwicę, która wymknęła się z jego objęć ponad tydzień temu.

Nishinoya - 19 Czerwiec 2017, 14:16

Przypatrywał się podchodzącej do niego kobiety w mundurze, najprawdopodobniej strażniczki bądź urzędniczki z tego miejsca. – Witam – powiedział krótko, skinając jej głową oraz uważnie słuchając co ma mu dopowiedzenia. Odetchnął w duchu z ulgą, słysząc, że ta cała rozmowa oraz zadawanie pytań ma służyć tylko i wyłącznie jego legitymizacji. Zastanowiłby się pewnie dłużej czy skądś jej nie zna, gdyż jej imię Marionette mogło być rozwinięciem Mari, jednakże nie miał na to czasu. Musiał skupić się na słowach kotki, która machała ogonem. Tak bardzo chciałby, aby były to dwa lwie ogony, które za tak dobrze...Ale nawet gdyby były lwimi ogonami, to i tak na tej postawie nie mógłby wysunąć żadnego wniosku. – Oczywiście, nie widzę najmniejszego problemu – powiedział spokojnie, obserwując jak ruchem ręki przywołuje kolejnego urzędnika/strażnika oraz przenosząc wzrok na niego. Jednak nie trwało to długo, gdyż kobieta ponownie zwróciła się do Nishiego, toteż pokierował swoje spojrzenie ponownie nań. –Nishinoya Yuu – odparł – Yuu to imię, pochodzę ze specyficznego kraju, w którym najpierw podaje się nazwisko a dopiero potem imię –zafalował skrzydłami – Owszem, nie pyli się pani – uśmiechnął się do niej lekko – Myślę, że będzie to jakieś pięćdziesiąt lal – zamyślił się krótko – no, może z rok dwa więcej lub mniej, ale załóżmy, że pięćdziesiąt będzie dobrą liczbą. – Sam nie był do końca pewien ile minęło lat, od kiedy tak dokładnie znajduje się w tym fascynującym świecie. Nie był też pewien czy taka odpowiedź ich zadowoli, w końcu odpowiedzi powinny być raczej dokładne, a nie byle jakie. – Co do celu, to… Nie znalazłem się tu przypadkiem, to pewne, tyleże mój cel niekoniecznie jest sensowny… - aż mu się piórka lekko nastroszyły z tego zakłopotania – Szukam kogoś, kto powiedział, że tu mieszka i tyle – zmarszczył lekko brwi. Jego cel zdecydowanie nie był specjalny czy ważny lub sensowny. W przestrachu pomyślał przez chwile, że będą kazali mu wrócić, no ale tak się raczej nie stanie, prawda?
Mari - 19 Czerwiec 2017, 15:00

Westchnęła w duchu z ulgą, gdy Nishi grzecznie postanowił odpowiadać na pytania. Nie chciała z niego wyciągać informacji siłą, wyganiać go stąd lub tym bardziej wsadzać go do lochu jeśli okazałby się wobec niej czy innych strażników agresywny. Na szczęście zgodził się współpracować i odpowiedzieć.
Mężczyzna stojący za kotką, wszystko dokładnie notował. Zarówno jej pytania jak i odpowiedzi Opętańca. Sama jednak też dokładnie zapamiętywała wszystkie informacje. Nie sądziła, że Nishinoya to nazwisko Kruczka. Było to dla niej trochę dziwne, że przedstawiał się nazwiskiem. Ale skoro tak było w jego kraju to nie będzie się tego czepiać.
- Faktycznie dość oryginalny sposób przedstawiania się - powiedziała znudzonym głosem. Ponowne zaskoczenie przeżyła, gdy Nishi powiedział od jak dawna znajduje się w Krainie. Pięćdziesiąt lat? Przecież to ponad dwa razy więcej niż ona miała. Czyli...mógł być jakoś trzy razy starszy od niej! Trochę ją to zaniepokoiło. Nie chodziło o to, że on jest stary bo w ogóle jej to nie przeszkadzało. Nie w tej Krainie. Ale co jeśli on uzna ja za dziecko? Uzna, że nie chce być z kimś o tyle lat młodszym? W końcu on nie pochodził stąd, więc mógł zupełnie inaczej patrzeć na te sprawy. W końcu jednak tylko przytaknęła na podaną przez niego liczbę, dając do zrozumienia, że to wystarczy. W końcu tutaj bardzo często zapominało się o upływie czasu. Mógł też nie chcieć pamiętać ile dokładnie lat temu to było. Podana przez niego data wystarczyła całkowicie.
Przeszedł ją lekki dreszcz, gdy Nishi przystąpił do przekazywania jaki jest cel jego podróży. Szukał kogoś kto tu mieszka? Czyżby jednak szukał Mari? Uśmiechnęła się pod maską i przytaknęła ponownie głową.
- Dziękuję bardzo za odpowiedzi. Jeśli mogę to zaprowadziłabym pana jeszcze do budynku obok, gdzie pobralibyśmy próbkę krwi do badań - powiedział spokojnie i od razu przeszła do wyjaśnienia czemu to chcą zrobić - szukamy co dokładnie powoduje Anielską Klątwę. Chcemy w ten sposób pomóc przyszłym Opętańcom oraz dowiedzieć się czy jest sposób żeby to wyleczyć. W końcu pewnie większość z was chce wrócić do domu, do rodzin - przyznała, wzruszając ramionami i jeśli Kruczek się zgodził, wyprowadziła go ze Świątyni i zaprowadziła do budynku, który jej sąsiadował. Można to było spokojnie nazwać małą szopą. Bo w środku znajdowały się trzy pomieszczenie. Gabinet, gdzie pobierano krew, magazyn, gdzie przechowywano wszystko co było potrzebne do pobrania oraz łazienkę. Poprosiła albinosa, aby ten usiadł na specjalnym krześle i już po chwili przyszła pielęgniarka, która sprawnie zajęła się zabiegiem. Zrobiła to szybko i bezboleśnie, po czym przetarła miejsce wacikiem, a drugi podała białowłosemu, aby ten przytrzymał go przy miejscu wkłucia i zgiął rękę, zanim ranka się zagoi.
W międzyczasie kotka ponownie się odezwała - jak będzie już po wszystkim może pan iść do tej osoby, którą pan szuka - powiedziała trochę milszym głosem niż wcześniej - ewentualnie, jeśli powie pan kogo szuka lub gdzie ten ktoś mieszka mogę panu pomóc, bo akurat kończę już na dzisiaj prace - powiedziała obojętnym tonem, mając jednak w głębi serca nadzieję, że Kruczek się na to zgodzi. W końcu kto może lepiej wiedzieć, gdzie mieszka, niż sama kotka? No nikt!

Nishinoya - 19 Czerwiec 2017, 20:00

Zaśmiał się lekko pod nosem, gdy swoim znudzonym tonem odpowiedziała, iż to faktycznie oryginalny sposób przedstawiania się – Jeśli była Pani kiedyś w Świecie Ludzi to może słyszała pani o Japonii? Tam właśnie panuje taki zwyczaj, taka tradycja, że zwracamy się do siebie po imieniu gdy znamy się od wielu długich lat, jesteśmy zamężni bądź rodziną czy po prostu parą od jakiegoś czasu – wyjaśnił, ponieważ oczami wyobraźni widział zdziwioną minę kotki. Znaczy nie dokładnie jakiś konkretny obraz twarzy, gdyż jej zakryta była (tak jak notującego jegomościa) masą, ale jakoś tak… po prostu wiedział, że u wielu istot czy osób budzi to zdziwienie i niezrozumienie. – Krew? – popatrzył na nią z pewną obawą oraz wyraźnym niezrozumieniem widocznym na twarzy. Na szczęście strażniczka w porę wyjaśniła mu całą sytuację, ponieważ wystarczyłaby jeszcze chwila do tego, żeby zaczął snuć dziwne teorie lub wpadać w panikę, albo obracają wszystko w naprawdę nikomu (nawet jemu) niezrozumiały żart przez co pogrążyłby się w oczach tych „ludzi”. – Anielska klątwa..? – westchnął cicho, wypowiadając te słowa – Tak to tutaj nazywacie? – zapytał, kiwając lekko głową na znak, że się zgadza i podąży we wskazanym kierunku. – Nie wiem jak inni, ale ja… Myślę, że nie chce wracać tutaj jest dobrze, no i większość mojej rodziny i przyjaciół już nie żyje, ale tutaj… Jest ktoś, kogo mogę nazwać mi bliskim – sam do końca nie był pewien czemu w ogóle to mówi, ale jakoś tak nie mógł się powstrzymać. Miał wrażenie, że może zaufać tej kotce i nie ważne co powie, nie odbierze tego za gadaninę jakiego wariata, który chce się wygadać obcym ludziom, bo jego bliscy mają go gdzieś.
Usiadł we wskazanym miejscu i patrzył jak pielęgniarka szybko wbija igłę w jego rękę, a w następnej chwili już ją wyciąga. Poszło szybko oraz bezboleśnie czyli inaczej niż się spodziewał – dawno temu na jednym z badań w swoim świecie kobieta, która pobierała mu krew nie mogła sobie trafić w żyłę i ruszała tą cholerną igłą przez kilka minut! Na samo wspomnienie o tym dostawał dreszczy. Kiwną głową, przytykając wacik do rany tak, jak poinstruowała go pielęgniarka, a następnie przeniósł wzrok na kobietę w masce. Bardzo ucieszył się z jej propozycji w pomocy odnalezieniu Mari, dlatego uśmiechnął się doń przyjaźnie – Bardzo chętnie skorzystam z pani pomocy – powiedział, wstając z krzesła – Szukam kobiety, dachowca o dwóch lwich ogonach, która jest tak samo albinosem jak ja. Nigdy nie usłyszałem pełnego brzmienia jej imienia, jednakże przedstawiła się Mari, wie pani może o kim mówię? O i mieszka jeszcze w domku na drzewie. No i tak właściwie to nie chciałbym sam jej szukać w tej nieznanej mi jeszcze krainie – przyznał szczerze, mając nadzieję, że niewiaście jakoś uda się mu pomóc.

Mari - 19 Czerwiec 2017, 21:06

- Nigdy nie byłam w Świecie Ludzi i raczej się tam nie wybieram - wzruszyła ramionami i spojrzała na notatki swojego towarzysza - tu jest dobrze jak jest - dodała. Zastanawiała się jednocześnie czy ona kiedykolwiek będzie mogła do niego powiedzieć po imieniu czy zawsze zostanie Kruczek i Nishi. Nie chciała być nachalna, sam musi to zaproponować, jednak miała nadzieję, że kiedyś będzie mogła się do niego zwracać również Yuu. Uśmiechnęła się do swoich myśli i po raz kolejny cieszyła się, że jej twarz jest zakryta maską i szkarłatnym szalikiem.
Słysząc jego pytanie przytaknęła głową - Anielska Klątwa, ponieważ z tego co się orientuję, skrzydlate istoty w Świecie Ludzi są nazywane Aniołami, mam rację? - zapytała spoglądając na białowłosego. Nie tłumaczyła jednak dalej. Poprowadziła go spokojnie do budynku obok i przyglądała się całemu zabiegowi. W międzyczasie przygotowała też etykietkę na próbówkę, którą następnie nakleiła na odpowiednie miejsce pielęgniarka.
Cały czas po głowie chodziły jej słowa, że Nishi nie chce wracać do Świata Ludzi, ponieważ ma tutaj kogoś bliskiego. Miała taką wielką nadzieję, ze chodzi mu o nią. Westchnęła w duchu, słysząc, że Kruczek chętnie przyjmie pomoc. Gdyby nie ona pewnie by nigdy nie trafił do jej domku. Gdy tylko byli gotowi, podziękowała pielęgniarce i wyszła z budynku, tam poczekała na albinosa.
Gdy już wyszedł, ruszyła w odpowiednim kierunku - nie jestem pewna czy dobrze wiem o kogo chodzi - zaczęła spokojnie, zamyślona - Niedaleko stąd jest domek na drzewie i zamieszkuje go jakaś białowłosa kotka - zerknęła na swojego towarzysza - nie poznałam jej jednak nigdy więc nie wiem czy ma dwa lwie ogony oraz czy ma na imię Mari - wzruszyła ramionami.
Szła przez chwilę w ciszy, zbliżając się do przejścia na następna wyspę. Nagle jednak zatrzymała się i zajrzała do swojej torby. Westchnęła ciężko - niestety musi mi pan wybaczyć, ale zostawiłam ważne dokumenty w Świątyni. To to miejsce z Lustrami. Muszę po nie wrócić, żeby zdać dzienny raport - wytłumaczyła się pospiesznie - ale niech się pan nie martwi. Przejdzie bądź przeleci pan na tę wyspę - pokazała przed siebie - i pójdzie pan jakieś pięć minut przed siebie. Minie pan wielki budynek, przypominający trochę zamek i po lewej stronie zobaczy pan coś na kształt ogrodu. Tam znajdzie pan domek na drzewie - ruszyła w drogę powrotną - mam nadzieję, że to będzie to czego pan szukał, jeśli nie to zawsze może pan wrócić, Strażnicy na pewno panu pomogą - powiedziała jeszcze na odchodne i pomachała mu miło na pożegnanie, po czym ruszyła szybkim krokiem do Świątyni. Naprawdę zapomniała tam papierów. Z tego wszystkiego o mało nie wpadła by w tarapaty, że nie wypełniła raportów. Ale przynajmniej teraz wiedziała gdzie znajdzie Nishiego. Był tutaj! I zmierzał do jej domku! Będzie musiała się przebrać w Wieży, ale nie będzie to problem, miała tam kilka swoich ciuchów. Szybko się przebierze i pójdzie do niego. Tak bardzo się stęskniła za tym biały wariatem.

ZT

Nishinoya - 20 Czerwiec 2017, 11:00

- Rozumiem – przyznał, słysząc, iż kobieta nie była nigdy w świcie ludzi. Rozumiał też, że nie miała ochoty tam się wybrać, no bo w końcu nie każdy musi mieć takie pragnienie. Z resztą, tam nie było nic specjalnie ciekawego czy rozrywkowego – co prawda były różne atrakcje turystyczne w różnych państwach, gdyż różnią się one kulturowo, ale prócz tego to… Nic fascynującego. Piękne widoki można zobaczyć również w krainie luster, ba! Nawet piękniejsze niż wszystko, co do tej pory widział w ludzkim świecie! – Szczerze to wcale się nie dziwie, że nie zamierza pani odwiedzić świata ludzi… Jest dla większości magicznych istot po prostu nudny – bo jaki mógłby być dla kogoś, kto potrafi latać czy rozmawiać ze zwierzętami lub władać jakimś żywiołem?
Pokręcił lekko głową – Nie wszystkie, niektóre z nich nazywane są demonami. To istoty, które są przesiąknięte złem, krzywdzą ludzi, ale… Na pewno mają swoje powody. Tak jak teraz myślę, to część stworzeń z krainy luster mogłaby być nazwana przez ludzi demonami przez rogi wystające z głowy czy straszne ogony oraz przerażający wygląd – wzruszył ramionami – Anielska Klątwa brzmi bardzo szlachetnie, miło, zatem niech i tak pozostanie – skończywszy, ruszył już za kotką.
Ruszył za strażniczką, słuchając jej słów – Rozumiem, ale i tak bardzo dziękuje za wszystko, moja droga – skłonił się lekko, zatrzepotał skrzydłami i wzbił się w powietrzę – Życzę miłego dnia i do następnego – posłał jej ostatnie spojrzenie, a następnie poleciał we wcześniej wskazaną stronę, gubiąc przy tym dwa malutkie piórka. Gdy owe pierze spadło na ziemie, on już dawno zniknął z pola widzenia urzędniczki.
z/t

Gopnik - 18 Lipiec 2017, 22:13

Po pożegnaniu z Gawainem wszedł w odłamek zwierciadła. Chwila, moment i znów był w krainie skąpanej w bezkresnej czerwieni. Odczucia podobne do tych, gdy po raz pierwszy wracał do siebie. Wtedy jeszcze co prawda nie znał tego uczucia, jak to jest, co temu towarzyszy, więc był bardziej nerwowy w porównaniu z dniem dzisiejszym, gdy był spokojny i wyluzowany. Jedyne, czego mógł się obawiać, to konfrontacja ze strażnikami, tym bardziej, że pewnie wcześniej z Gawainem nieźle ich podrażnili.
Teraz jednak wrócił, można powiedzieć, do siebie. Szachownica, wielkie, magiczne zwierciadło i kompletnie odmienna atmosfera od tej, jaka była w Świecie Ludzi. Tu czuć było w powietrzu magię.
Powoli już planował, co zrobić potem, układał sobie w głowie listę rzeczy do zrobienia. Na pewno będzie musiał poprzemieniać sporo wody w spirytus - wszak Klinika go potrzebowała. Druga sprawa to ogarnięcie domostwa, w takim burdelu nie dało się prowadzić biznesu. Trzecią sprawą było jednak przygotowanie zaplecza z produktami do sprzedaży. Musiał mieć porządne alkohole, jeżeli chciał coś zarobić. No i wpaść na wizytę do doktora Bane'a na wizytę kontrolną, ale to przy okazji przekazania spirytu. Teraz jednak musiał przejść kontrolę. Nie wiedział, czego się spodziewać, gdyż do tej pory udało mu się tego jakoś uniknąć, ale był wśród swoich, czyż nie?
Stał tuż przed zwierciadłem, spokojnie, uśmiechając się ironicznie, tupając czubkiem jednej ze stóp i oczekując, aż któryś ze strażników do niego podejdzie, by przeprowadzić z jego personą wywiad środowiskowy.

Mari - 18 Lipiec 2017, 22:20


Strażnicy szybko zauważyli przybysza. Jednak żaden z nich nie podszedł do niego. Przyglądali mu się przez chwilę, po czym zaczęli o czymś szeptać widocznie rozbawieni jego pojawieniem się. Czyżby wiedzieli o incydencie sprzed kilku dni? A może po prostu to oni byli tego dnia na służbie, albo któryś z nich. Ale czy to ważne.
- Witam z powrotem - odezwał się w końcu jeden i podszedł do niego. Przyjrzał mu się użnie i uśmiechnął rozbawiony - na trzeźwo wyglądasz lepiej - zaśmiał się trochę szyderczo. Widać naprawdę go rozbawił tamten incydent.
- A teraz powiedz jak się nazywasz. Domyślam się, że jesteś Kapelusznikiem, nie mylę się? - zapytał, a jeden z jego kolegów wyciągnął notes, gotowy zapisywać odpowiedzi nowo przybyłego bruneta - Dodatkowo wyjaśnij czemu tak wędrujesz z jednej strony na drugą, a potem Cię puścimy - uśmiechnął się trochę milej i spokojnie czekał na odpowiedź dziwnie ubranego Kapeluta. Nie spotykało się tutaj takich strojów, na pewno nie były one z Krainy Luster, ale skoro przyszedł ze Świata Ludzi to może wziął je sobie na pamiątkę. Kto go tam wie....Kapelusznicy są jednak dziwni.
- A i jeszcze jedno - dodał szybko - radzę nie kłamać, bo może Cię to wprowadzić w poważne kłopoty, a zdaje mi się, ze tego byś nie chciał, prawda? - posłał mu kpiarski uśmieszek. Widać Gopnik trafił na dość wrednego strażnika. Jak pech to pech.

Gopnik - 18 Lipiec 2017, 22:50

- Priwiet, panie Strażniku. Chciałbym powiedzieć to samo, że wyglądacie Państwo lepiej, gdy patrzę trzeźwym wzrokiem, jednak nie za bardzo pamiętam okoliczności tamtych wydarzeń, he he. - rzekł żartobliwie. Próbował stworzyć luźną atmosferę. Nie miał nic do ukrycia, toteż nie za bardzo się przejmował tą kontrolą. Ot, czysta formalność.
- Gopnik Skadowski, z Ulicy Cukierkowej. Istotnie, nie myli się Pan. - odpowiedział na kolejne pytanie. Co prawda dodał trochę od siebie, ale w sumie, czy to źle, że uzupełnia swój katalog o dodatkowe dane? Dla tych biurokratów to tym lepiej. Oni chcą wiedzieć wszystko. Łatwiej będzie onym go śledzić. Haraszo dla onych.
- Czemu? A to akurat błaha sprawa. Jak zapewne widzieliście, bo nie wierzę, że przemknęliśmy niezauważenie, wcześniej szedłem w kierunku Karminowych Wrót z tawariszem. Taki, rudy, ubrany chyba w płaszcz, zresztą nie wiem, nie pamiętam, nie mam pamięci do ubrań. W każdym razie rudy. Otóż owy jegomość, szanowny mój znajomy, zaprosił mnie na popijawę do Świata Ludzi w willi jego przyjaciela. No i co, popiliśmy, pośmialiśmy się, ale na mnie już czas, musiałem wrócić. Interesy, drodzy panowie strażnicy, interesy. - odrzekł szczerze, jednak nieco nazbyt się rozgadując. Ot, jego kapelucia przypadłość, niektórzy zmieniali zdanie co pół minuty, on za to paplał ozorem jak nakręcony. Nie wspominał jednak o ranie na barku, zresztą o to go nie pytali, po pierwsze, a po drugie, pod koszulką i tak nie było jej widać.
- Jasna sprawa, po co miałbym łgać. Mówię, poniósł mnie melanż, ot co, ha ha. Zresztą, jeszcze żebym robił jakieś dziwne rzeczy, a tu zwykłe chlańsko było. A w piciu, to kto jak kto, ale ja jestem dobry. Mówię panu! - powiedział swoim energicznym, śmiesznym tonem. - To jak, jestem wolny, czy macie jeszcze jakieś pytania? Na każde odpowiem, he he. - rzekł na koniec swoim wesołym głosem, nie chciał jednak, by ta kontrola się przedłużała. Miał robotę do wykonania.

Mari - 18 Lipiec 2017, 22:58


Zapisywali każde słowo Kapeluta. Przytakiwali mu głową, dając znać, że go słuchają - nie dziwię się, ze nic nie pamiętasz - zażartował strażnik, który postanowił go przesłuchiwać.
Nie zaczął wypytywać o rudego towarzysza. Kiedyś musi wrócić do Krainy to jak przejdzie przez Bramę to wypytają i jego o szczegóły, a jeśli coś się nie będzie zgadzać to po prostu poszukają bruneta, który właśnie stoi przed nimi. W końcu mają ludzi, którzy się w tym specjalizują do tego Bestie tropią i już po Kapeluszniku.
- To wszystko, dziękujemy - powiedział spokojnie i posłał mu uśmiech - już spadaj robić te swoje interesy, ale lepiej nie przyłaź tu znów tak pijany, bo następnym razem trafisz do lochów, póki nie wytrzeźwiejesz, a nie gwarantuję, ze będziesz miał celę tylko dla siebie. Różne istoty się spotyka w tym świecie.
Zaśmiał się jeszcze i wskazał Gopnikowi Lustro po drugiej stronie Świątyni. Życzył mu jeszcze miłego dnia, czy raczej wieczora i udał się dalej patrolować Świątynię oraz jej okolicę.

ZT - Gopnik

Ira - 2 Wrzesień 2017, 18:43

Ira wmaszerowała w przejście między światami z typową dla niej werwą i pewnością siebie graniczącą z bezczelnością - jakoś rzadziej zatrzymują jak człowiek się nie wacha.
Na plecach plecak - nowy, kupiony specjalnie na urlop w Krainie Luster. Mechaniczny zegarek z wiecznym kalendarzem by nie przesiedzieć urlopu. Reszta raczej typowa dla Iry - po prostu praktyczna.
- Dobry! Ja na urlop w rodzinne strony, nie przeszkadzajcie sobie. - przeszła obok strażników nawet nie zwalniając. Jak będą chcieli ją przetrzymać to to nic nie zmieni, a jak nie to przejdzie między bramami trochę szybciej.
Są przyjemniejsze i ciekawsze miejsca do zatrzymywania się.
- Za jakieś dwa tygodnie będę wracać, bo nie chcę stracić roboty. Jak nie będzie mnie tu wtedy to pewnie coś mnie zjadło.

Jak nie zatrzymają to szybko przejdzie, jak zatrzymają to wysucha kazania bądź odpytki i będzie współpracować w lekko złośliwy sposób.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group