Yako - 31 Marzec 2018, 16:52 Zaśmiał się krótko - Gawaina nie ma, dlatego pewnie nawet nie wiedział, że masz zły sen- powiedział łagodnie, tarmosząc ryże włoski dziecka. Przyglądał się małym liskom, jak ze sobą rozmawiają, wyglądało to dość uroczo. Ciekawe o czym sobie tam gadali, ale cóż, pewnie nigdy się nie dowie.
Widział jak młodemu rzednie mina i już wiedział, że popełnił jakiś błąd. Po chwili wiedział już jaki. Za dużo mówił, używał za dużej ilości słów. No tak...nie miał pojęcia jakie słowa zna dzieciak, w końcu to Gaw spędzał z nim ostatnio czas, a nie Yako, więc nie miał pojęcia jak do niego mówić tak, by używać głównie tych, które zna. Ech...to będzie naprawdę ciężki dzień...i miał nadzieję, że tylko jeden bo nie miał pojęcia jak długo nie będzie Cienia w domu. Będzie musiał się zająć dzieciakiem, który nie dość, że nie umie mówić za bardzo to jeszcze nie rozumie co się do niego mówi. Może i Kris jak go adoptowali nie mówił, ale chociaż mniej więcej rozumiał o co im chodzi, a tutaj co miał zrobić?
Jak on miał mu wyjaśnić te słowa? Nie miał pojęcia -swoje, to znaczy, te, które Ty masz - pokazał na swoje zęby - moje - a następnie na jego buzię - twoje. Każdy ma swoje zęby.- miał nadzieję, że tym razem zrozumie, bo nie miał pojęcia jak z nim zrobić cokolwiek, żeby do niego dotarło cokolwiek.
No i oczywiście im dalej tym więcej słów. Naprawdę będzie musiał pogadać z Keerem jak wróci, bo tak być nie może, żeby nie wiedzieli czego drugi z nich nauczył malucha. Nie będą go przecież uczyć tego samego kilka razy, nie wiedząc, co już wie, a czego nie. Gawain zostawił go bez jakiejkolwiek wskazówki co umie ten smarkacz, a co nie.
Demon westchnął i usiadł na chwilę by mieć obie ręce wolne. To będzie naprawdę ciężki czas dla niego - patrzeć - zaczął powoli - to gdy masz skierowane oczy na coś- mówił, a gdy powiedział o oczach, wskazał swoje -ja teraz patrzę na Cośka, a Cosiek patrzy na Yako, tak? - upewnił się, że młody zrozumiał. Wyciągnął łyżkę - teraz patrzę na łyżkę - powiedział, wgapiając się w przedmiot. Po czym kontynuował - Ty i Gawain macie takie same oczy, prawda? - zapytał i wskazał na swoje -ale Ty i ja mamy już inne. - Wyciągnął jeszcze jedną łyżkę oraz łyżeczkę po czym porównał najpierw stołowe- te są takie same, a ta jest inna - wyjaśnił, na innym przykładzie.
- Gdy używasz noska - pacnął go palcem delikatnie w nos -czujesz zapach, każda rzecz u każde zwierze ma swój własny- sięgnął tym razem do lodówki by poszukać czegoś. Wziął dżem, oraz stare mleko -to ładnie pachnie - dał mu słoiczek otwarty by powąchał, ale wcześniej sam powąchał, ale cały czas trzymał przedmiot - a to brzydko - skrzywił się wąchając skisłe mleko -ładnie, czyli dobrze, brzydko, czyli źle- miał nadzieję, że wszystko mu wyjaśni jak należy i małemu mózg się nie przegrzeje od takiego natłoku informacji.
- Teraz uderzę w stół, nie bój się - powiedział po chwili i uderzył mocno w stół - uderzyłem mocno, a teraz zrobię to delikatnie- klepnął blat, po czym sięgnął po jego rączkę i przytrzymał lekko i delikatnie uszczypnął -gdy Cię uszczypnąłem delikatnie to nie bolało, prawda?- zapytał po czym zrobił to mocniej - a teraz zabolało - uśmiechnął się do niego. Nie miał pojęcia jak ma mu to wszystko wyjaśniać, ale miał nadzieję, że jak potem mu znajdzie zajęcie, to będzie miał chwilę spokoju.
- Ja jestem duży, ty jesteś mały. Ja jestem od ciebie większy, a Ty mniejszy ode mnie- wskazał na szczoteczkę - ta szczoteczka jest mniejsza niż ta, której używałeś u Gawaina, a pasta jest smaczniejsza i nie robi źle w buzi - pokazał na swoje usta - to jest buzia, w niej mamy ząbki i nią jemy. A żeby móc jeść i gryźć - ugryzł się lekko w rękę by zaprezentować o co mu chodzi - to musimy mieć zdrowe ząbki i musimy je myć. Bo bolą, a potem wypadają i ich nie ma - pokazał rękami jakby coś znikało.
- Furor nie wejdzie pod kanapę - wskazał na mebel - bo jest duży i się nie mieści. Ale Cosiek i Yuki już się zmieszczą i mogą się tam schować- poruszył swoim białym ogonem o czarnej końcówce. Powoli zbliżał się do końca. Mówił cały czas powoli i cierpliwie, w razie czego powtarzając to co trzeba. Chyba był za stary na takie zabawy, ale miał nadzieję, że coś dotrze do tej małej główki -jak jesz coś nowego, to to próbujesz. Sprawdzasz czy dobre. Próbować można też coś zrobić. Czy się uda czy się nie uda. Tak jak teraz chcę, byś sprawdził czy ta szczoteczka jest dobra czy zła tak jak tamta- wskazał ruchem głowy łazienkę. Gdyby mógł to by go tam zaciągnął siła, ale nie może stawać na złamanej nodze, więc opcja przeniesienia go tam i zamknięcia nie wchodziła w grę -tak. Dziś czyli dzień, który jest teraz - przytaknął mu głową.
Sięgnął znów po coś do jednej z szuflad - to moja dłoń - wskazał na dłoń -a to druga - pomachał nią przed Cośkiem - jak otworzę tę dłoń, to Ty zobaczysz co tam się kryje. Co tam chowam. Czyli pokażę Ci co tam jest- otworzył dłoń, a oczom Cośka pokazała się piłeczka ping-pongowa -wiesz co to polowanie? - zapytał i jeśli młody mu przytaknął kontynuował - gdy polujesz, łapiesz jedzenie. A to jedzenie to twoja ofiara. Chcesz być ofiarą? Czy chcesz pokazać, że się nie boisz i być odważny?- zapytał go.
Gdy ten mimo wszystko uznał, że nie myje zębów, a Demon usłyszał w drodze do łazienki jak coś się wylewa na podłogę, zawrócił i zawarczał groźnie. Jak teraz żałował, że nie może zmienić się w lisa, byłoby szybciej. Sprawdził co Kogiś nabroił i położył po sobie uszy. Szybko wyłączył gaz, żeby nic się nie zapaliło i uważał, żeby się nie wywalić. Ruszył na górę, a gdy dotarł do pokoju Małego Liska, zapalił mięso, które ukradł - Cosiek nie myje, Cosiek nie je - warknął na niego. On był tam alfą i szczeniak miał go słuchać - i teraz przez Cośka nie je też stado. A Yuki jest chory i musi jeść, ale teraz będzie głodny. Zrobię nowe jedzenie jak umyjesz zęby, inaczej będzie całe stado głodować. To twoje zadanie. Myjesz ząbki, wszyscy jedzą - powiedziawszy to, ruszył na dół, żeby choć trochę ogarnąć to co tam się rozlazło. Jedyne co mu przyszło do głowy to spróbować to spalić, ale nie był to dobry pomysł. Już wystarczy, że stracił dwie poduszki i prześcieradło, gdy spalił jedzenie, które Kogitsunemaru sobie zabunkrował. Nie ma tak łatwo, nie w tej Norze. Skoro grzecznie się nie dało, to może tak się uda. Miał tylko nadzieję, że młody nie spróbuje teraz nawiać, bo coś zrobił źle.Cosiek - 2 Kwiecień 2018, 13:45 -Gdzie Gawain?- Nieobecność rudzielca była dziwna. Nie jadł normalnego jedzenia, więc na polowanie chyba nie poszedł.
Małpował ruchy białowłosego powtarzając słowa, żeby łatwiej je zapamiętać. Strasznie dużo tego wszystkiego było, ale sposób tłumaczenia wiele ułatwiał. Patrzył uważnie na wszystkie sztuczki ze sztućcami, słoikami i butelkami. Był nieco zawiedziony, że nie dostał słoika z dżemem, ale nie miał teraz czasu tego roztrząsać.
Już otwierał usta, żeby zapytać co oznacza słowo "uderzę", ale bardzo szybko się dowiedział. Huk go przestraszył i w pierwszym odruchu malec chciał uciec. Nie spodziewał się tego, ale nie był zły. Yako próbował go ostrzec. -Nie bolało- Potwierdził. Po kolejnym uszczypnięciu spróbował wyrwać rękę z uścisku. -Nie!- Rozmasował bolące miejsce. Nie rozumiał czemu mężczyzna się uśmiecha. Bawiło go to, że chłopiec cierpiał? Miał wielką ochotę na ucieczkę, zwłaszcza że zbliżali się do tematu mycia zębów. Nie chciał jednak prowokować Dużego Lisa. Opanował się i pozostał w miejscu nieco naburmuszony.
-Zła!- Po co w ogóle miał ją wypróbowywać, skoro już wiedział. Nie było możliwości, żeby mycie zębów było znośne. Do tego to całe gadanie, że wypadną! Jakoś jeszcze się trzymały.
-Polowanie wiem.- Przytaknął. Nieco się rozchmurzył myśląc, że może trochę się pobawi. Szybko okazało się, że był w błędzie. Czyli naprawdę chcieli go zjeść! -Cosiek nie ofiara!- Krzyknął chcąc brzmieć na silnego i pewnego siebie, ale nie udało mu się ukryć strachu w głosie. Przez chwilę rozważał, czy nie zaatakować, ale zrezygnował z tego pomysłu. Yako był od niego zdecydowanie większy i silniejszy, za to z powodu kul wolniejszy. Cosiek przygotował się do ucieczki, ale nie ruszał się na razie z miejsca. Da radę nawiać jeśli zobaczy coś groźnego.
Odskoczył kiedy łup stanął w płomieniach. -Cosiek myje! Nie ogień!- Krzyczał przerażony próbując uspokoić mężczyznę. Nie wiedział jak Yako to robił, ale znowu jakoś rozpalił ogień na odległość. Wyminął białowłosego i pognał na dół do łazienki. Byle dalej od ognia. Znalazł korek i wcisnął go w odpływ wanny. Odkręcił kurek i odczekał, aż naleje się wystarczająco dużo wody i wszedł. Szybko wyskoczył. Woda była lodowata. Jak Gawain to robił, że była cieplutka? Chyba odkręcał też ten drugi kurek. Chłopiec szybko naprawił błąd, sprawdzając ręką czy temperatura jest już dobra. Znowu zanurzył się w wodzie, tym razem było idealnie. Zaczął się myć, nie chciał jeszcze bardziej denerwować przewodnika stada. Namydlił się najdokładniej jak potrafił i wpadł na genialny pomysł. Jeśli nie będzie używał szczoteczki to może mycie zębów nie będzie takie straszne. Wybrał najładniej pachnący szampon i zanurzył w nim palec. Pocierał tak długo aż każdy ząb był pokryty pianą z każdej strony. Wypłukał się cały, ale nie wyszedł. Postanowił na wszelki wypadek jeszcze trochę się pomoczyć, może pożar w tym czasie minie?Yako - 2 Kwiecień 2018, 19:22 Nie do końca wiedział co ma powiedzieć Cośkowi - nie wiem - wzruszył ramionami -jak wróci to go zapytamy, dobrze? - zapytał uśmiechając się. Sam się tak naprawdę zastanawiał gdzie wywiało tego rudego Cienia. Napisał co prawda, że idzie do pracy, ale nie wiedział jak miał to wyjaśnić. Co prawda mógł powiedzieć, że poszedł na polowanie, ale przecież nie przyniesie pewnie jedzenia dla lisów, więc potem będzie pytanie czy polowanie się nie udało czy nic nie znalazł? A może był beznadziejnym myśliwym? No cóż...wtedy to byłby problem Gawa, ale nie wiedział też w jakim stanie Dręczyciel wróci do domu, nie chciał go specjalnie męczyć. Ale możliwe, że wróci jak Cosiek będzie już spał...a przynajmniej miał taką nadzieję, że będzie mógł się nim zająć na spokojnie, a rudzielec odpocznie chociaż trochę nim młody go zacznie męczyć.
Cieszył się, że Kogiś podłapuje słowa, powtarza je za nim i miał nadzieję, że zaczyna je rozumieć. Miał też nadzieję, że uda mu się jakoś zmusić albo zachęcić do ubrania czegokolwiek na siebie. Nie przeszkadzało mu to, że dzieciak biega po domu nago, jednak lepiej, żeby jak najszybciej nauczy się, że powinien zakładać na siebie jakieś ubrania. No i dzięki temu będzie mniejsze prawdopodobieństwo, że się przeziębi jak pójdą z nim do sklepu bo to na pewno nastąpi. Nie wszytko da się kupić na oko.
Widział jak Lisek się wystraszył, ale jakoś musiał go uświadomić co oznaczają te słowa. Całe szczęście maluch nie uciekł od niego mimo iż uderzył w stół, a następnie go uszczypnął - widzisz? To znaczy, że bolało- powiedział, pokazując palcem na lekko zaczerwienione miejsce. Nie zrobił tego mocno i uważał na pazury, więc za kilka, góra kilkanaście minut nie będzie po tym nawet najmniejszego śladu. Pewnie zaraz nawet zapomni, że cokolwiek mu Yako zrobił.
Westchnął ciężko -skąd wiesz, skoro nie spróbowałeś? - zapytał, ale nie drążył tematu. Zaśmiał się jednak i poczochrał go po głowie - i dobrze, bo tu sami myśliwi, a nie chcemy, żeby ktoś Cię zjadł, prawda?- puścił mu oczko.
Nie wiedział jak Cosiek zareaguje na ogień, ale takiej reakcji się nie spodziewał. Otworzył szeroko oczy i śledził jak ten ucieka na dół, do łazienki. Czyli będzie musiał z nim postępować trochę jak z Lani? W porządku. Wziął pod pachę palące się poduszki i szybko wyrzucił je przez okno, które wcześniej otworzył. Tak samo dopalające się mięso. Nie chciało mu się czekać aż się wypalą, a tak nie będzie aż tak śmierdziało w domu niż jakby zostawił to samemu sobie.
W miarę szybko znalazł się na dole, sprawdzając co młody w ogóle wykombinował. Uśmiechnął się i pokręcił głową - nie musiałeś się cały myć - powiedział i wyszedł na chwilę po czym wrócił z pastą i szczoteczką. Widząc co ten kombinuje z mydłem wpadł na pomysł - nie myj tym zębów, bo brzuszek będzie bolał - powiedział i usiadł z trudem na podłodze. Sięgnął po rączkę i zmył mydło z palca, po czym nałożył na nią pastę, tę przeznaczoną dla dzieci -spróbuj, nie musisz używać szczoteczki, ale pastę tak - wrzucił szczoteczkę do umywalki, by pokazać, że nie musi jej używać. Niech na razie się uspokoi.
Po chwili podsunął się do ściany i krzywiąc się z bólu, wstał, łapiąc z kule -zaraz wracam- powiedział i wyszedł by wrócić do niego z koszulką Luci. Nie wzięli żadnych tunik zapasowych, więc to musiało wystarczyć - jak się wysuszysz, założymy koszulkę - pokazał mu przedmiot - żebyś nie był chory. Bo inaczej, będziemy musieli zrobić duużo ognia, żeby było ciepło- spojrzał na niego uważnie, mając nadzieję, że to zadziała. Wystarczy koszulka, na sam początek.Cosiek - 8 Kwiecień 2018, 19:33 -Dobrze.- Zgodził się chłopiec w myślach zwymyślając Cienia za niedotrzymanie obietnicy.
-Zła! Cosiek wie!- Uparł się. Mycie zębów było złe, więc każda rzecz do tego służąca też musiała być zła. -Cosiek nie jedzenie!- W dalszym ciągu udawanie pewnego siebie nie szło mu najlepiej.
-Cosiek myje nie ogień.- Ostatnio to pomogło w walce z pożarem, więc tym razem też powinno. Jeśli wykąpie się cały, to uratuje norkę i wszystkich domowników. A do tego był w najbezpieczniejszym miejscu w domu. -Duży Lis myje?- Cosiek odsunął się nieco robiąc mężczyźnie miejsce w wannie. To, że Yako nie bał się ognia jeszcze nie oznaczało, że ten nie mógł mu zaszkodzić.
Zamarł w pół ruchu kiedy znowu dostał zakaz umieszczania szamponu w ustach. Pozwolił umyć sobie palec i nałożyć na niego pastę. Podejrzliwie wpatrywał się w różową substancję. Pachniała nawet całkiem przyjemnie, owocowo. Po dłuższym namyśle lekko ją polizał i okazała się słodka, do tego nic go od niej nie piekło. Szczoteczka wylądowała poza jego zasięgiem wzroku, więc chwilowo chyba nie musiał się nią martwić. Wsadził palec do buzi i dokładnie umył wszystkie zęby, z płukania zrezygnował. Połknął pyszną pianę z wyraźnym zadowoleniem.
Kiedy mężczyzna wyszedł chłopiec sam zajął się zabawianiem siebie. Badał jak wysokie fale jest w stanie zrobić przesuwając się do przodu i tyłu. Odkrył, że jeśli zachowa odpowiedni rytm ruchów, to woda podnosi się coraz wyżej i wyżej. Kiedy białowłosy wrócił sztorm szalejący w wannie już wychlapywał się nieco na zewnątrz. Widząc co się święci chlusnął wodą w stronę koszulki. -Cosiek nie chory. Koszulkę nie suszona. Koc dobry.- Nie zamierzał zakładać na siebie tego dziwnego tworu. Dlaczego miałby nosić coś tak niewygodnego, jeśli mógł być po prostu zawinięty w cieplutki i mięciutki koc?Yako - 9 Kwiecień 2018, 21:49 Zaśmiał się krótko, ale w końcu odpuścił - no dobrze, może kiedyś się przekonasz, że nie jest taka zła- powiedział łagodnie. Miał nadzieję, że tak się stanie, no bo lepiej, żeby mył swoją paszczę. Wolał uniknąć sytuacji, gdy będzie musiał tłumaczyć, że nie umie znaleźć sobie samicy bo mu po prostu wali z japy i tyle. Tu niestety nie było tak wesoło jak w świecie zwierząt i nieprzyjemny zapach z paszczy nie był zbyt mile widziany. Wiadomo, zdarzały się wyjątki, ale to i tak bardzo sporadycznie.
Uśmiechnął się i przytulił go do siebie jedną ręką -oczywiście, że nie. Nikt nie będzie przecież jadł tak odważnego liska - powiedział i pogładził go po rudych, rozczochranych włoskach. Nie musiał wiedzieć, że w sumie to pierwszej nocy stał się posiłkiem Yako. Był również żywicielem Gawaina, choć o tym lepiej teraz nie wspominać, skoro taki był zły na Cienia, że ten nie zjadł jego złych snów. No ale cóż...przecież mówił, że wystarczy raz na tydzień, ale jak widać, będzie musiał jeść więcej, póki maluch się nie uspokoi i nie przywyknie do nowego domu. O ile tu w ogóle zostanie. Będą musieli iść do Pardona chyba zaraz z Kliniki, żeby nie musieć zbyt wiele kombinować co z tym małych wypierdkiem zrobić.
Pokręcił głową, zastanawiając się jak ma mu to wyjaśnić - Duży Lis mył zanim Cosiek wstał - powiedział, starając się, żeby brzmiało to jak najbardziej naturalnie. Nie powie mu, że nie może się myć przez nogę, bo jeszcze ten smarkacz coś wymyśli i też będzie miał nogę w gipsie. Co wtedy zrobią? Całe szczęście, że była ta cała Klinika, a w niej dwie osoby, które mogły leczyć samym dotykiem, bo chyba obaj z Gawem by ocipieli jakby mieli Kogisia pilnować, żeby nie zdejmował gipsu, póki noga się nie zrośnie, bo pewnie by mu się po jakimś czasie to po prostu znudziło.
Słyszał chlupiącą wodę i może nie było to mądre, żeby zostawiać malucha samego, jednak nie miał innego wyboru. Yuki jeszcze nie rozumiał praktycznie nic. Był jeszcze większym dzieciorem niż sam Cosiek.
Gdy wszedł do łazienki, w ostatniej chwili podkulił nogę, krzywiąc się przy tym lekko, żeby młody nie pochlapał mu gipsu. Zmrużył groźnie czy i z trudem powstrzymał się przed ostrzegawczym warknięcie. Odrzucił mokrą koszulkę na bok -ale jak masz koszulkę to masz też wolne rączki i możesz nosić inne rzeczy- wzruszył ramionami i pomachał dłońmi, pokazując, że dzięki temu iż ma ubrania, to jest mu ciepło, ale jednocześnie może robić coś jeszcze poza tylko trzymaniem kocyka, by ten z niego nie spadł. Wpadł mu do głowy pewien pomysł. Kogitsune i tak należała się nagroda za to, że umył ząbki, nawet jeśli połknął pianę oraz trzeba było go zmusić do ucieczki do łazienki. Ale może to pomoże -a może Kogiś chce kocyk, którego nie będzie musiał nosić bo będzie sam wisiał na Cośku? - zapytał, przekręcając lekko głowę i zastanawiając się jak zamontować mały koc na ramionach dziecka. Wyciągnął też w międzyczasie ręcznik, by Mały Lisek, mógł się wytrzeć jak tylko wyjdzie z wody.Gawain Keer - 11 Kwiecień 2018, 06:40 Wybiegany Furor zajrzał do środka. Kremową sierść na pysku miał umorusaną jakby od węgla, lecz intensywne oblizywanie się Bestii wskazywało na coś innego. Coś zeżarł i tylko jego brzusio wiedział co to było.
Lampił się chwilę, ale nigdy nie należał do cierpliwych. Jego lisie skuczenie i popiskiwanie było słychać wyraźnie nawet za tarasowymi drzwiami. - Wpuść! Wpuść! - piszczał, stając na tylnych nogach, by oprzeć się o szkło i umorusać je mokrą od rosy ziemią i trawą. Przestał na moment zauważając nadchodzącego Yukiego, który również podniósł larmo, bo skoro starsza Bestia tak robiła, to czemu on miał być gorszy? Furor, który normalnie ofuczałby go z góry na dół, znów zaczął ujadać. - Wpuść! Jeść! - domagał się śniadania i ciepła, a lisie łapki zostawiały kolejne smugi. Gdy jego wołanie pozostało bez odzewu, podjął próby samodzielnego otwarcia drzwi. Jednak ani drgnęły, choć przebierał łapami przy framudze jakby próbował wykopać w niej norę.
Co jakiś czas podnosił łeb by sprawdzić czy ktoś nie idzie w jego stronę i gdy tylko widział choćby końcówkę któregoś z ogonów domowników, kręcił się przy drzwiach jak opętany.Cosiek - 11 Kwiecień 2018, 21:24 -Zła!- Ile razy jeszcze będzie musiał to powtórzyć, zanim temat się skończy? Miał już po dziurki w nosie rozmowy o myciu zębów. Nie mówiąc już o rzeczywistym wykonywaniu tej czynności!
Wyobraził sobie wiszące oczy i zastanawiał się dlaczego Yako nagle o nich wspomniał. Domyślił się, że nie chodzi o dosłowne znaczenie zbitka słów, ale o coś innego. O co? To rozumiał dosyć mgliście, ale w tej chwili nie miał siły na analizowanie kolejnych odpowiedzi, więc nie zapytał. Zamiast tego powtórzył kwestię, za którą został pogłaskany -Cosiek nie jedzenie.- Rozmowa stała się z jego strony nieco monotonna więc dodał -Cosiek polować!
Zdziwił się na złość białowłosego o zalaną podłogę. Gawain nie miał z tym najmniejszego problemu. Ba! Nawet sam rozlewał wodę.
-Cosiek nie chce koszulkę!- Logika stojąca za noszeniem ubioru była ciężka do obalenia, ale i tak jakoś nie mógł się do tego przekonać. Ubranie było za blisko ciała, nieprzyjemnie je opinało i ocierało. Do tego skóra w nim nie oddychała, i chłopiec czuł się oblepiony potem. Nie czuł tego mając futerko. Dziwne. Nie zrozumiał wszystkiego z kolejnej wypowiedzi Dużego Lisa, ale sens chyba tak. -Koc tak.- Zgodził się na kompromisowe rozwiązanie.
Skoro nie wolno mu było pluskać wodą na wszystkie strony, to nie widział powodu by siedzieć w wannie dłużej. Pożar pewnie się już skończył ugaszony jego zabiegami higienicznymi. Wytarł się podanym mu ręcznikiem i nie widząc na razie żadnego kocyka wyszedł.
Był głodny, a jego śniadanie spłonęło, ale zostało jeszcze trochę orzeszków. Poszedł do swojego legowiska i wygrzebał z niego kilka smakołyków. Słysząc wydzierającego się Furora podszedł do szklanej ściany. Widział wcześniej jak się otwierała, ale nie wiedział jak dokonać tego cudu by wpuścić rudzielca do środka. Żując skromny posiłek przyglądał się framugom dookoła i wszystkiemu innemu co mogłoby się okazać zamkiem. Poddał się kiedy cierpliwość jego i marznących lisów była na wyczerpaniu. -Duży Lis!- Zawołał Yako -Yuki i Furor zimno i jeść.- Wytłumaczył zyskawszy uwagę białowłosego.Yako - 11 Kwiecień 2018, 23:23 - Jak nie będziesz uciekał, to Gawain pójdzie z Tobą na polowanie - obiecał małemu, uśmiechając się wesoło. Sam chętnie by się przeszedł na polowanie, ale nie wiedział jak długo jeszcze będzie musiał się wstrzymywać. Miał nadzieję, że niedługo, bo z młodym Gaw może bać się iść na polowania, w końcu mógł go trafić, a Kogitsunemaru mógł nie rozumieć, że musi tylko wytropić i wypłoszyć, a potem starać się nie stawać na linii strzału. W końcu lisy nie polują na odległość tak jak robi to Cień.
- No dobrze, dobrze - nie chciało mu się z nim kłócić. Jakoś go ubiorą jak będą musieli iść do Kliniki. Lepiej, żeby nie uznano, że się znęcają nad bachorem bo będą mieli problemy, a jak na razie mają ich raczej dość. W szczególności jeśli się okaże, że młody będzie z nimi mieszkał. To za szybko się rozwijało. Ledwo zaczęli być parą, a już mają dziecko i do tego wizualnie kilkuletnie.
Poczłapał po jakiś mały koc. Taki w sam raz dla Cośka i zastanawiał się czym go przymocować do szyi dziecka. W końcu wziął dwie wstążeczki i szybko przyszył je do krańców kocyka, tworząc w ten sposób prowizoryczną pelerynkę.
Wracał akurat na parter, gdy usłyszał wołanie chłopczyka -już im otworzę- powiedział, przewieszając sobie kocyk przez ramię i podszedł do drzwi. Otworzył drzwi zwierzają, na co te ochoczo znalazły się w środku i szybko tego pożałował, bo oba lisy były całe brudne. Ale nie miał teraz jak ich wyczyścić. O ile nie będą wskakiwać na kanapę czy na łóżka to trudno. Jakoś to przeżyją. Jakoś potem Gawowi wynagrodzi to, że będzie musiał wyczyścić te wszystkie łapki z podłogi.
Poszedł do kuchni i sprawdził zawartość gara. Coś jeszcze zostało. Westchnął i wziął dwie miski. Nakroił do nich trochę mięsa i zalał to chłodnym już rosołem, z którego wyjął też trochę jarzynek oraz gotowanego mięsa, choć nie było tego za wiele, przez pewnego małego rudzielca - Cosiek chodź tutaj - zawołał młodego przywołując go też gestem dłoni. Jeśli tylko do niego podszedł, podał mu miski -daj lisom na podłogę, tam pod ścianę- powiedział, pokazując głową w kierunku misek z wodą, mając nadzieję, że położy te miski obok nich - tylko nie jedz, za chwilę razem zrobimy dla nas - puścił mu jeszcze oczko i zaczął przygotowywać składniki oraz dał patelnię na palnik, żeby już się nagrzała. O ile Kogiś wykonał polecenie i wrócił, podsunął mu krzesło i powiedział, żeby umył łapki samą wodą. Żeby potem go brzuszek nie bolał. Miał nadzieję, że nie będzie się opierał. Następnie zarzucił mu kocyk na ramiona i zawiązał luźno. Tak by mu nie spadł, ale jednocześnie by się nim nie udusił - no i proszę. Kocyk, który nie spadnie - uśmiechnął się do młodego, po czym przysunął go razem z krzesłem do stołu.
- Zrobimy ciepłe jedzonko- powiedział i pokazał mu składniki - tutaj mamy jajka, bułkę, mięsko, serek żółty i pomidorka- pokazywał mu wszystkie składniki po kolei i wypowiadał ich nazwy powoli i wyraźnie, by wszystko zrozumiał.
Po chwili wziął miseczkę i wbił do niej trzy jajka, po czym porządnie wytrzepał widelcem. Na patelnie wrzucił trochę masła po czym podsmażył na nim mięsko, żeby się zazłociło delikatnie. Gdy już to ogarnął i zmniejszył płomień, podał Cośkowi kromkę bułki -a teraz trzeba to namoczyć - pokazał mu to na jednej kromce po czym wrzucił ją na patelnię. Wrzucił też kanapkę Kogisia i czekał aż się zarumieni po czym odwrócił, położył na nią wcześniej przygotowane mięsko, serek oraz plasterek pomidora i przykrył wszystko - teraz musimy chwilkę poczekać. Chcesz sok?- zapytał, spoglądając na dzieciaka. Jeśli Cosiek chciał to pokazał mu owoce - to zrobimy sok z banana, pomarańczy i jabłka- pokazał każdy owoc po czym obrał je, pokroił i wrzucił do ręcznej wyciskarki, po czym przelał sok do dwóch szklanek i podał jedną dziecku. Szybko dał też na talerz pierwsze kanapki - uważaj gorące - powiedział i podsunął mu talerz. Sam zrobił też kanapki dla siebie, chyba, że Cosiek, bardzo chciał moczyć kromki w jajku to mu nie zabronił, byleby za dużo nie bałaganił, bo Yako nie był w stanie tego sam sprzątać.Cosiek - 12 Kwiecień 2018, 05:40 -Gaw polowanie? Dlaczego? Cień polowanie sny? Gaw teraz polowanie?- Zdziwił się, bo tę możliwość nieobecności Gawaina już wykluczył. Po co niby miałby łapać zwierzynę, jeśli jej potem nie jadł. No chyba, że dla zabawy, czasami lisy tak robiły pomimo pełnych żołądków. -Duży Lis nie polowanie?- Układ kiedy nie jedzący polował dla jedzących był co najmniej dziwny. Co będzie jeśli zabraknie myśliwego i nienawykłe do zdobywania pożywienia istoty pozostaną same? Jeśli tak to tutaj wyglądało to Cosiek na pewno się przyda. -Cosiek polowanie- zapewnił i zerknął niepewnie na świat za oknem. Było zimno. Za zimno jak na jego chude ciałko, ale jak trzeba to trzeba. Jedzonko samo się nie złapie. Pomyślał o sposobach jakie wykorzystano do obu jego porwań, w każdym przypadku użyto jedzenia jako przynęty. Może gdyby poświęcić trochę jarzyn, żeby zwabić mięsko? Tylko do czego je złapać? Postanowił później rozważyć tę kwestię, musi wymyślić coś naprawdę dobrego żeby wyżywić całe stado.
Poczuł ulgę, kiedy uznano jego niechęć do ubrań. Może nie będzie się już budził w koszulkach i szelkach? Nie podobało mu się, że ktoś naruszył jego przestrzeń osobistą kiedy był bezbronny. Był też trochę dumny z siebie, że Duży Lis wziął jego zdanie pod uwagę. Najpierw nie musiał używać szczoteczki, a teraz koszulki, zdecydowanie był coraz bliżej dominacji w stadzie.
Patrzył uważnie na procedurę otwierania ściany starając się wszystko zapamiętać. Nie było to takie trudne jeśli już znało się sposób, więc w przyszłości powinien sam sobie dać z tym radę. Zastanawiał się czy da się to zrobić tylko z jednej strony, czy lisy po prostu nie potrafiły tego dokonać. Kiedy białowłosy gdzieś poszedł przećwiczył otwieranie i zamykanie, tak na wszelki wypadek. Zrobiło mu się strasznie zimno i zrezygnował na razie z oglądania ściany od zewnątrz. To mogło zaczekać na czas kiedy będzie cieplej, albo kiedy lisek będzie miał odpowiedni kocyk. Zawołany zamknął przejście, żeby nie wiało do norki i podążył do kuchni.
Dostał dwie miski i musiał się naprawdę postarać, żeby ich nie upuścić. Były naprawdę ciężkie, zwłaszcza dla jego cieniutkich rączek. Chwilę się wahał, ale posłusznie zaniósł je we wskazane miejsce. Zjadł już trochę orzeszków i za chwilę miał dostać jedzenie, więc równie dobrze mógł zapunktować u Bestii dając im śniadanie. -Spokojnie, poczekajcie chwilę, już wam daję.- Nie mógł ustawić misek przez kłębiące się obok niego futrzaste ciała. Kiedy zwierzaki się uspokoiły mógł je wreszcie nakarmić nie ryzykując rozlania rosołu.
Dlaczego miałby go boleć brzuszek od brudnych rąk? Przecież ich nie zje, jeszcze ich potrzebuje. Mimo takich myśli wszedł na krzesło i z lubością wsunął dłonie w ciepły strumień. Nagły dotyk na szyi nieco go przestraszył, ale szybko przekonał się, że chodzi o obiecany kocyk. Nie wiedział, jak mężczyzna go umocował, ale nie bolało i zrobiło się cieplej.
Przykucnął i uczepił się siedziska krzesła, żeby nie spaść przy przesuwaniu. To było nieco przerażające a zarazem zabawne doświadczenie. Nie wiedział, czy chce krzyczeć ze strachu czy się śmiać, więc wydał z siebie oba dźwięki naraz. Efekt był tak śmieszny, że zaśmiał się głośniej. Zażądałby więcej takich atrakcji gdyby nie zobaczył przygotowanego już jedzenia. Przyglądał się uważnie pokazowi, a potem pomógł moczyć kromki w jajku. Pierwsza wyprodukowana przez chłopca trochę się rozpadała, bo za mocno ją ścisnął, ale następne wyszły lepiej i prawie nie nakapał jajkami naokoło. Można się bawić jedzeniem, ale nie kiedy jest się głodnym.
-Pić tak- powiedział. Ciekawe czy sok też będzie ciepły jak herbata. Przydałoby mu się to by się szybciej rozgrzać. Okazało się, że ciepły nie będzie, ale na pewno pyszny. Nie miał pojęcia, że napoje można robić z czegoś innego niż woda. Co prawda marnowało się trochę z owoców, ale Duży Lis zdawał się tym nie przejmować. Najwyraźniej miał ich dużo i nie musiał oszczędzać. A ta papka pozostała po wyciskaniu też wyglądała i pachniała dość smacznie, pasowałaby do placków. Upił nieco soku, był tak dobry jak jego zapach. Jedzenie posiłków złożonych z więcej niż jednego składnika nadal było nieco dziwne. Smaki łączyły się i mieszały w całkiem przyjemny sposób.
Został ostrzeżony, a jednak musiał od razu chwycić jedzonko. Upuścił na talerz suszoną bułkę z jajkiem, żółtym serem, mięskiem i pomidorkiem. Strasznie długa nazwa. Choć może dwunożni mieli na to jakąś krótszą skoro wymyślali słowa opisujące nawet nieistniejące rzeczy. -Auuuu!- Krzyknął i wsadził sparzone palce do buzi. Czy to dlatego miał myć ręce? Ale mimo bólu nie zamierzał ich odgryzać, to byłoby głupie. Odczekał chwilkę, aż posiłek ostygł na tyle by go zjeść. Serek porządnie skleił całość, więc nic nie spadało z niezdarnie jedzonych kanapek. -Dobre- pochwalił szczerze. Palce zrobiły mu się tłuste od masła, więc je oblizał najdokładniej jak mógł. Jedzonko było bardzo sycące, więc chłopiec najadł się szybko, a potem dopił sok zostawiając po sobie opalcowaną szklankę i górę okruszków.
Wstał od stołu i poszedł poszukać jakiejś rozrywki. Nie za bardzo wiedział co może robić, żeby nie rozzłościć Yako. Oglądanie ptaszków w klatce na pewno odpadało, Gawain go o tym uprzedził. Usadowił się przy otwieranej ścianie i owinął kocykiem. Wpatrywał się w zimowy krajobraz zastanawiając w jaki sposób złapie dość jedzenia dla takiej zgrai. Na pomysł naprowadził go mały ptaszek szukający czegokolwiek do jedzenia w śniegu. Chłopiec zerwał się i pobiegł do kuchni. Chwycił talerz, którego używał i takim samym pędem wrócił do drzwi. Wystawił naczynie pełne okruszków na zewnątrz i czekał bez ruchu aż przyleci więcej skrzydlatych głodomorów.Yako - 12 Kwiecień 2018, 11:47 No i zaczęła się kolejna fala, ale ta nie była taka trudna jak poprzednia -Gaw poluje, bo lubi. I przynosi dzięki temu jedzenie dla każdego- zaczął powoli tłumaczyć -poluje na mięsko, nie na sny- uśmiechnął się na samą myśl o Dręczycielu biegającym za snami, żeby je złapać. To by na pewno było ciekawe - i teraz nie poszedł na polowanie. Naprawdę nie wiem gdzie jest - dodał jeszcze. No...może i Cień był na polowaniu, ale raczej nie takim o jakim myślał maluch.
Westchnął smutno, słysząc kolejne pytanie -Nie mogę teraz polować, bo jestem chory - powiedział smutno i wysunął zagipsowaną kończynę w stronę dziecka - nie mogę chodzić, więc nie mogę polować, ale kiedyś pójdziemy razem- puścił mu oczko, obiecując dobrą zabawę. W końcu Gaw nie nauczy go polować po lisiemu, a to też mu się na pewno przyda. Nie wiedział jaką funkcję pełnił w swoim stadzie, ale umiejętność polowania zawsze się przyda - za niedługo będę zdrowy to jak będzie cieplej to pójdziemy do lasu - wskazał za okna - ale uważaj, moje futerko też jest białe - zachichotał. Ciekawe jak młody zareaguje, tracąc z oczu Dużego Lisa. W ogóle ciekawe jaka będzie jego reakcja na lisią formę Yako, w końcu był masywniejszy od Furora, nawet jeśli trochę niższy. Był po prostu większy.
Cosiek był nawet w miarę grzeczny, nie licząc incydentu z samego rana. Przyszedł, dal lisom jeść i nawet pomagał przy zrobieniu śniadania. Trzeba mu było po prostu znaleźć zajęcie i tyle. Pokręcił głową, widząc co wyczynia Lisek - mówiłem, że gorące - powiedział z uśmiechem, ale skupił się na robieniu dalszych tostów. Zawsze można je potem zjeść na zimno, więc nie martwił się, że będzie ich za wiele. Najwyżej Kogiś zje jak zgłodnieje, albo na kolację, bo na obiad miał już pewien pomysł co zrobić.
- Cieszę się, że smakują Ci tosty- powiedział i sam ugryzł kanapkę, poruszając leniwie swoim białym ogonem. Jadł powoli, przyglądając się dziecku. Powinien mu dać sztućce, ale na to przyjdzie jeszcze czas. To mógł jeść palcami, jednak, gdy zobaczył, że dzieciak wstaje, złapał go delikatnie za rękę -najpierw umyjesz rączki, a potem możesz iść się pobawić - powiedział i znów przysunął mu krzesło do zlewu, czekając aż umyje swoje łapki. Nic więcej od niego nie wymagał. Po tym pozwolił mu zająć się sobą, a sam wysprzątał kuchnie po śniadaniu.
Widząc, że mały porwał talerz, zanim Demon zdążył go umyć, pokręcił głową. Wziął miseczkę, nasypał do niej okruszków z bułki oraz dodał nasion dla kanarków - Kogiś oddaj mi ten talerz. Tu masz jedzonko dla ptaszków - podał mu miseczkę. Nie wiedział po co chce karmić dzikie ptaszki, ale niech sobie karmi -i nie siedź na zewnątrz bo będziesz chory. Taki kocyk to za mało - dodał jeszcze.
Wziął talerz i umył go dokładnie tak samo jak szklanki. W trakcie wpadł na pomysł. Przeszukał szuflady i znalazł plastikowe słomki, które rozciął na końcu. Do dwóch kubeczków nalał płynu do mycia naczyń i wody, rozmieszał to porządnie, po czym sprawdził czy da się robić z tego bańki. Udało się! Mało tego. Od razu zwróciło to uwagę dwóch lisów, które postanowiły zjeść dziwne, latające cosie.
- Kogitsune patrz - zawołał dzieciaka i zaprezentował mu kilka baniek mydlanych. Ciekawe czy jego to zainteresuje czy też nie. Jeśli tak, puszczał je jeszcze przez chwilę, po czym pokazał mu jak ma dalej to robić, mówić by uważał, żeby nie wylać i pozwolił mu się pobawić z Furorem i Yukim. Będzie spokojniejszy i głodny przy obiedzie, więc pewnie zje wszystko o ile znów nie porwie czegoś, czego nie powinien.Cosiek - 13 Kwiecień 2018, 11:04 Ostrożnie dotknął chorej nogi Yako. Wyglądała jakby nałożono na nią coś twardego, ale mogła to być też jakaś dziwna choroba skóry. -Białe?-Pokazał na gips. To chyba była nazwa koloru, Cosiek chciał się upewnić czy dobrze zapamiętał. Zapukał w opatrunek-twarde - Tak czy inaczej sprawa wyglądała poważnie i Cosiek nie był tak pewien czy mężczyzna kiedykolwiek wydobrzeje. Z drugiej strony nie wiedział zbyt dużo o tym świecie, więc nie zamierzał się kłócić. -Kiedy Duży Lis zdrowy? Duży Lis polować z Cosiek?- Ucieszył się, że został wybrany do drużyny tak potężnego myśliwego. -Furor? Yuki?- Chciał wiedzieć czy zaszczyt spotkał tylko jego, czy po prostu pójdą wszystkie lisy.
W trakcie posiłku nic nie odpowiadał, bo był zajęty jedzeniem, a właściwie pochłanianiem. Jadł tak szybko jak mógł jednocześnie starając się zmarnować jak najmniej pożywienia. Przypieczona bułka przyjemnie chrupała, ale robiło się od niej strasznie sucho w buzi. Napije się później, zawsze tak robił. Tym razem przynajmniej nie będzie musiał iść daleko do wodopoju i miał pyszną wodę z owoców.
Nieco niechętnie, ale jednak umył rączki. Dwunożni strasznie lubili wszystko myć, czego zupełnie nie rozumiał. Ale może ich brzuszki są bardziej podatne na choroby i dlatego tak często bolą?
-Talerz?- Popatrzył na trzymane naczynie. Kolejna nazwa do olbrzymiej już kolekcji. Ile ich jeszcze mogło być? W oferowanej mu misce oprócz okruszków było jedzenie dla kolorowych ptaszków, pewnie zadziała lepiej jako przynęta. Zgodził się na wymianę. -Cosiek zdrowy.- Rzucił jeszcze i pobiegł sprawdzić swój genialny pomysł.
Postawił miskę w śniegu a sam przykucnął na progu, żeby stopy mu nie zmarzły. Mimo kocyka i tak było mu zimno, ale nie poddawał się. Miał misję, zadanie do wykonania. Bez ruchu obserwował co będzie się działo z jedzonkiem, mając nadzieję, że jego obecność nie wystraszy za bardzo ptaków.
Zaczynał już podejrzewać, że nic nie wyjdzie z polowania, kiedy podleciały dwa szare ptaszki. Przycupnęły na krawędzi miski i obrzuciły okolicę nieufnym spojrzeniem czarnych oczek. Chłopiec przygotował się do ataku starając się przy okazji nie poruszyć, by nie przepłoszyć zwierzyny. Uważnie przyglądał się podskakującym kąskom starając się przewidzieć każdy ich ruch. Obie ptaszyny, zbyt głodne albo głupie by zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo, zajęły się jedzeniem. Chłopiec uznał, że lepszego momentu nie będzie. Szponiaste dłonie wystrzeliły ku drobnym ciałkom tylko po to, żeby ledwie musnąć piórka ogonów. W pierwszej chwili Cosiek myślał, że już po wszystkim, ale przybysze nie chcieli tak łatwo zrezygnować z posiłku. Dwie pary czarnych paciorków obserwowały go z odległości kilku metrów. Nie miałby szans do nich dopaść i złapać, ale może jeśli będzie jeszcze przez chwilę cierpliwy... Przyciągnął do siebie ręce i udał, że patrzy w inną stronę. Kątem oka nadal widział miseczkę z ziarnem. Ptaki rzeczywiście musiały być głodne, bo zaryzykowały jeszcze raz. Tym razem chłopiec skupił się tylko na jednym, tym bardziej zajętym grzebaniem w ziarnie. Trudno, upoluje mniej, ale będzie łatwiej niż łapać oba. Znów wyrzucił przed siebie ręce. Tak! Tym razem mu się udało! Trzymał w dłoniach szarpiącą się zwierzynę. Dziób wyglądał na ostry, ale w żaden sposób nie mógł dosięgnąć dłoni chłopca, to samo dotyczyło szponiastych łapek. Dumny z siebie Cosiek stał trzymając mięsko. Tylko, że to mięsko było jeszcze żywe. Nie miał pojęcia jak je zabić pozostając w tej postaci, głowy mu przecież nie odgryzie. Zamiana w lisa też nie wchodziła w grę, bo wtedy nie mógłby trzymać zwierzęcia. Zastanawiał się jak mężczyźni by to zrobili. Yako podobno mógł się zmieniać w lisa, więc pewnie polował normalnie. A Gawain? Przypomniał sobie nóż, który rudzielec dzierżył kiedy pierwszy raz się spotkali i postanowił spróbować.
Zamknięcie ściany jedną ręką nie było łatwe, ale jakoś mu się udało. Najbardziej prawdopodobnym miejscem znalezienia noża była kuchnia, więc tam się udał. Na miejscu spotkał Yako mieszającego coś w kubeczkach. Znowu robił coś do picia? Za chwilę o to zapyta, najpierw ważniejsze sprawy. -Nóż?- Poprosił o narzędzie pokazując swoją zdobycz. Może nie było to dużo, ale zawsze troszkę mięsa.
Jeśli dostał nóż, to trzymając ptaka przy jakiejś płaskiej powierzchni uciął mu głowę. Wymagało to zdecydowanie więcej siły niż zakładał, ale w końcu mu się udało. Trochę rozchlapując krew zabrał się do wyrywania pierza z tuszki.
-Pić?- Zapytał wskazując na kubeczki Yako. Nie był spragniony i cały czas pamiętał o odłożonej na później herbacie, ale od przybytku głowa nie boli. Jednak okazało się, że płyn nie służy do picia, a do robienia wielokolorowych baniek. Chłopiec zaczął je gonić razem z lisami. Tęczowe kule okazały się być zaskakująco delikatne i rozpryskiwały się na malutkie połyskujące kropelki smakujące lekko mydłem. Po prostu musiał sprawdzić. Zafascynowany patrzył jak białowłosy je wytwarza i też chciał spróbować. Ostrożnie chwycił podane mu naczynie i zgodnie z instrukcją zanurzył słomkę w płynie. Wiedział, że jest słabszy więc musi mocniej dmuchać. Z całej siły próbował tworzyć bańki, ale z jego słomki wypływał tylko płyn, w najlepszym przypadku piana. Przyjrzał się jeszcze raz jak robi to Duży Lis i załapał, że musi dmuchać powoli i równo. Wyszło! Zaśmiał się wesoło przez co wytworzył całą masę malutkich banieczek. Skupił się na tym by nauczyć się robić jak największe i nawet nie zauważył kiedy mężczyzna zajął się własnymi sprawami. Puszczał bańki na wszystkie strony, żeby lisy mogły sobie za nimi pobiegać.Yako - 13 Kwiecień 2018, 16:34 - To taki kolor- pokazał na swoje długie włosy - są białe- pokazał mu swój ogon i wskazał na futro -białe - po czym wskazał końcówkę - czarne- skoro już ma taką możliwość to niech się uczy jak najwięcej słów. Im szybciej ogarnie tym lepiej, bo nie wiadomo jak długo wytrzymają, żeby pilnować go na każdym kroku, żeby nie zwiał lub nie zrobił sobie krzywdy przez swoją wrodzoną ciekawość. Dodatkowo jeśli ma w sobie ich geny to nie mieli pojęcia co po kim odziedziczył. To chyba będzie naprawdę wesoły okres dla nich.
Przytaknął mu głową, uśmiechając się. Dzieciak szybko łapał - to jest gips- powiedział i zapukał też w twardą skorupę. Bo czemu nie? Niech się dowie jak się nazywa ta substancja. Może kiedyś zrobią coś z gipsu, ale to już po remoncie i jak Cosiek będzie już bardziej oswojony, żeby nie musieli się martwić o to, że coś zje.
- Nie wiem Kogiś, mam nadzieję, że szybko, bo noga bardzo mnie boli - powiedział i pogładził dzieciaka po rudej czuprynie - oczywiście, że pójdę z Cośkiem- uśmiechnął się szeroko. Słysząc pytanie o pozostałe lisy zamyślił się i spojrzał na Bestie - Furor będzie polował z Gawem, a Yuki to jeszcze szczeniaczek. Za mały jest- powiedział przenosząc wzrok znów na dziwnookiego rudzielca - więc pójdziemy sami, dobrze? - przekręcił głowę i zastrzygł lekko uszami o czarnych końcówkach. Ciekawe jak to polowanie będzie wyglądać. Czy młody już polował jako lis czy raczej był tylko popychadłem. Będzie trzeba się przekonać ile trzeba go nauczyć.
Przyglądał się z uśmiechem jak maluch zajada. Tego było mu brak. Widoku zadowolonej twarzyczki, wypchanej tym co zrobił. Co prawda to nie było jakieś specjalne danie, ale i tak go cieszyło, że Cosiek je bez marudzenia i wyglądało na to, że mu smakuje. Sam nie jadł wiele, ale nie potrzebował tego. Cosiek musi rosnąć, żeby nie bali się go zdeptać, tak samo jak Yukiego, ale o tego drugiego się tak nie martwił. Schnee raczej unikał wszystkiego co się dało, a dodatkowo za niedługo to on ich będzie deptał, a nie na odwrót.
Widział niechęć dziecka do mycia łapek, ale musiał się nauczyć. Pewnie nie wytłumaczy mu, że inaczej wszystko będzie brudne, a tego bardzo nie chcieli. Wolał nie mieć tłustych plam na wszystkim co tylko się da. Już i tak większość podłogi była brudna od lisich łapek, ale jakoś muszą to przetrwać.
-Tak, to jest talerz - pokazał na przedmiot, który chciał, żeby Cosiek mu oddał -a to jest miska z ziarenkami - dodał jeszcze przesypując zawartość naczynia przez palce. Zaśmiał się i pokręcił głową, słysząc zapewnienie dziecka. Ciekawe jak długo utrzyma się taki jego stan. Czyli zanim się przeziębi. Ale skoro taki pewny siebie to w porządku, choć Gaw nie byłby zadowolony z tego, że Lusian pozwala Kogitsune wychodzić na taras w takim stroju.
Demon przyglądał się co kombinuje Cosiek i z zaskoczeniem odkrył, że ten postanowił sobie popolować na ptaszki. A to spryciarz. Przyglądał się młodemu, gdy ten wszedł ze swoją zdobyczą. Westchnął i poczochrał małego - nóż nie- powiedział i wziął drugą rękę dzieciaka i położył na małym łebku ptaszka -złap tutaj - powiedział łagodnie po czym wykonał swoimi rękami ruch, jaki dziecko miało powtórzyć - i zrób tak - powiedział tłumacząc jak skręcić ptaszkowi kark. Tak będzie mniej cierpiał i nie będzie tyle krwi. Gdy Kogitsunemaru wykonał polecenia, poklepał go po głowie, między uszkami -brawo, ładnie go upolowałeś - pochwalił go po czym jednak spojrzał mu surowo w oczy - ale nie poluj beze mnie lub bez Gawaina dobrze? Przy takim ptaszku nic Ci nie będzie ale nie chcę, żeby Cię coś potem bolało, dobrze?- zapytał go, mając nadzieję, że zrozumie.
- Nie pić. Zabawka z mydła - odpowiedział na pytanie. Widział, że bardzo mu się to spodobało. Dlatego swój kubek też postawił na stole, jakby zabawka się skończyła, a Cosiek by jeszcze chciał tworzyć bańki. Bawiła się cała trójka lisów, co było tylko na plus. Nie będzie konfliktów, a też sam Demon będzie miał trochę spokoju. Chętnie by się też powygłupiał, ale niestety przez swój stan nie był taki chętny do tego. Noga naprawdę mu nakurwiała i nie chciał przesadzać.
Poszedł zamknąć szczelnie drzwi, ale wcześniej przesunął miseczkę z jedzeniem. Stał chwilę na zewnątrz, wziął trochę ziarenek na rękę i pozwolił by wróble jadły mu z ręki. Pogłaskał jednego po brzuszku, po czym pozwolił odlecieć. Ptaszki znały go, więc były bardziej ufne, nie chciał jednak tego mówić dziecku. Niech się cieszy z tego, że udało mu się coś upolować. Pytanie tylko co zrobić z małym truchłem. Przyglądał się chwile pierzastym zwierzakom po czym wrócił do środka i ruszył do kominka. Dorzucił do niego trochę drewna, bo zrobiło się zimno. Cosiek jednak trochę za długo trzymał otwarte drzwi na taras. Ale biegał, więc szybko się wygrzeje. Na wszelki wypadek zrobił dla niego ciepłe kakao -jak Cosiek chce pić, to tutaj ma kakao - zawołał do Liska po czym sam zaczął się zastanawiać nad obiadem. Jeszcze mieli trochę czasu, ale lepiej pomyśleć zawczasu. Zastanawiał się też co zrobić z Kogisiem, jak ten już zje obiadek. Nie wiedział przecież jak długo nie będzie jego Dręczyciela. Spojrzał na zimowy krajobraz za oknem, ściskając medalion przez materiał koszulki - proszę...wróć cały - wyszeptał, tak by nikt inny go nie słyszał.Cosiek - 14 Kwiecień 2018, 07:00 -Gips-powtórzył oglądając twardą nogę Dużego Lisa nie mogąc pojąć w jaki sposób ma wyzdrowieć z tak ciężkiej choroby. A co jeśli ten gips będzie postępować? Jeśli cały Yako skamienieje i będzie go bolało wszystko?
Cały aż spęczniał z dumy na wieść, że został wybrany do najsilniejszej drużyny. Nawet Gawain nie chodził z Yako na polowania, a Cosiek będzie!
-Miska-z-ziarenkami- to było dziwne i długie słowo, ale uznał że może mu się kiedyś przydać.
Czekając aż przylecą ptaki wpatrywał się w pokarm dla nich. Ziarenka wyglądały dość smacznie mimo, że były strasznie małe. Ciekawe skąd się brały? Przypominały przerośnięte nasiona traw kiedy kończyła się ciepła pora. Lisek wspomniał jak smakowały mu jeszcze zielone kłosy, ale te żółte były już twarde i niesmaczne. Może tak samo było z tymi w misce? A może to jakiś jeszcze jeden nieznany owoc? Jeśli tak to na czym rośnie, drzewie czy krzaku? A może to faktycznie trawa? Jak wielka by musiała być, żeby dać takie nasiona? Nawet zwykła trawa rosła wielokrotnie wyższa od Cośka, a ta musiałaby być prawie wielkości drzewa. Chciałby kiedyś zobaczyć taki las. Rozważania przerwało mu przybycie zwierzyny.
Poczuł się zawiedziony, że nie dostanie noża. Upolował jedzenie i teraz nie będzie można go normalnie podzielić. Na szczęście Duży Lis pokazał mu w jaki sposób dokończyć łowy bez użycia narzędzi. Jaki on jest mądry! Cosiek będzie teraz mógł dostarczać mięsko bez problemów. Miał tak szeroki uśmiech, że aż bolała go cała twarz. Udowodnił, że będzie wartościowy na polowaniach i został pochwalony! Nie wiedział czemu nie może polować sam, ale to chyba nie dotyczyło wszystkich zwierząt, prawda? -Ptaszku?- Zamachał zdobyczą domyślając się, że nazwa opisuje jego gatunek. -Cosiek polować ptaszku sam?- Skoro były takie małe, to może chociaż je będzie mógł łapać. Ciekawe czy są jakieś króliki pod śniegiem?
Skoro miał karmić całe stado to musi zanosić mięsko w miejsce gdzie inni mogą je znaleźć. Jedzenie było trzymane chyba w tym dużym pionowym pudle. Otworzył drzwiczki i wionęło na niego zimne powietrze. W środku były półki z poukładanymi na nich produktami. Na najwyższej do jakiej sięgał ułożył ptaka i zamknął drzwi. Ciekawe jak działa taki pokój, który jednocześnie jest w środku i na zewnątrz. Kiedyś się dowie, na razie był zainteresowany miksturą w kubeczkach.
To nie picie, a obiecana zabawka! Początkowo uczył się robić bańki różnych rozmiarów, a potem sprawdzał czy może je na czymś położyć. Chciał zrobić kolekcję dużych, żeby móc je pokazać. Niestety mydlane twory bardzo szybko pękały opryskując wszystko mgiełką kropelek i chłopiec musiał się poddać. Bestie chyba miały już trochę dość, bo goniły z coraz mniejszym zapałem, aż wreszcie się położyły. Cosiek jednak dalej się bawił podziwiając bańki pod światło. Mimo, że były przezroczyste to i tak rzucały trochę cienia, dziwne. W końcu skończyły mu się oba kubeczki, a w głowie kręciło. Zastanawiał się przez chwilę czy nie poprosić o więcej, ale chyba już mu się nie chciało. Poszedł sprawdzić czym jest to zagadkowe "kakao".
Znalazł kubek ze słodko pachnącą zawartością i przywłaszczył go sobie. Naczynie było ciepłe i przyjemnie grzało w palce. Zapach przypominał to co czuł chowając się u Gawaina pod szafką, ale bez ostrej nuty. Wtedy nie miał okazji spróbować, to teraz może. Chciał wziąć mały łyczek, tak na spróbowanie. Napój okazał się zbyt dobry i chłopiec opanował się dopiero w połowie kubka. Kakao było nie tylko dobre jako źródło wody, nadawało się też na posiłek. Z pełnym brzuszkiem chłopiec był gotowy do kolejnego polowania. Nikt nie naje się jednym małym ptaszkiem.
Miska nadal stała na zewnątrz, choć w trochę innym miejscu niż ją zostawił. Nie było przy niej żadnego ptaszka, najwidoczniej już się najadły. Nici z polowania. Wziął naczynie do środka i ustawił koło wyjścia by móc później z niego korzystać. Przez chwilę jeszcze siedział oglądając świat na zewnątrz. Myśli o ucieczce coraz bardziej blakły. Zniesie trochę niewygód w zamian za ciepły kąt z miękkim łóżkiem. -Białe i czarne- powiedział na głos i sam się zdziwił, że opisał krajobraz w taki sposób. Do niedawna w ogóle nie potrzebował konkretnych słów, żeby wiedzieć jaki świat jest. Teraz wszystko zrobiło się o wiele bardziej skomplikowane.
Znudziło mu się siedzenie i patrzenie więc poszedł poszukać Yako. On na pewno wymyśli coś ciekawego do zrobienia. Może nawet zrobi mu więcej zabawki z mydła? Albo nauczy chłopca jak ją zrobić? Wtedy zrobiłby sobie jej całą wannę, rozmarzył się. Zrobi sobie pianę z bardzo dużych bąbelków i Gawain nigdy go nie pokona w tej konkurencji!
-Jak zabawka z mydła?- Przystąpił do realizacji swojego planu kiedy już znalazł białowłosego. Przytulił się do niego, bo Duży Lis chyba to lubił. Jeśli będzie zadowolony to pewnie chętniej spełni prośbę chłopca.Yako - 14 Kwiecień 2018, 11:08 - Tak- potwierdził, że dziecko dobrze powtórzyło - to jest miska - wskazał naczynie - a to są ziarenka. Czyli to jest miska z ziarenkami- uśmiechnął się oddając małemu przedmiot. O dziwo nie robił aż tylu problemów, myślał, że będzie gorzej, ale nie mógł stracić czujności. Nigdy nie wiadomo czy znów mu nie odbije lub nie będzie chciał znów współpracować. Na razie Demon cieszył się z relatywnie spokojnego dnia. W sumie nawet dobrze, że Cosiek tu był, bo by chyba wydeptał dziurę w podłodze, albo zajął się czymś czym nie powinien, żeby nie myśleć o tym gdzie podziewa się Gaw czy na pewno wszystko z nim w porządku.
Widział niezadowolenie w oczach dziecka, gdy nie zgodził się dać mu noża. Całe szczęście szczeniak nie naciskał i po chwili chyba był zadowolony, że nauczył się jak rozprawić się z ptaszkiem bez użycia jakiś narzędzi. Yako wiedział, że Cosiek nie złapał go dla zabawy, więc nie miał nic przeciwko. Gorzej jakby zabijał tylko dla zabijania. Aby nigdy tak nie skończył.
Westchnął - na ptaszki możesz, ale nie te co są w Norce - pokazał ruchem głowy na kanarki - nawet jak będą latać sobie po pokoju- pouczył go. Po chwili coś mu przyszło do głowy i zastanawiał się czy to podziała - i póki na zewnątrz jest zimno, to jeśli chcesz iść polować, to musisz mieć ubranie. Wiem, że teraz Cosiek zdrowy, ale jak będzie długo na zimnie to będzie chory, a wtedy Gawain będzie zły i ja też - spojrzał na niego uważnie. Miał nadzieję, że choć trochę do niego to dotrze. Nie mogą go zabrać do Kliniki w samym kocyku. Bo jeszcze dostaną opierdziel, że się źle dzieciakiem zajmują i pewnie wymyślą tysiąc sposobów na ubranie bachora, ale żaden na tego szczyla nie zadziała. Trzeba było jednak spróbować wszystkiego i może w Klinice popyta o jakieś rady. Może i miał syna, ale nie był on aż takim dzikusem i rozumiał więcej, dlatego też nie do końca mógł sobie radzić z Kogisiem. Ale miał nadzieję, że jakoś się to ułoży.
Nagle wpadł na pewien pomysł - Kogiś co Ty na to, żebyśmy po obiedzie, po jedzonku zrobili karmnik dla ptaszków? - zapytał młodego - będziesz mógł patrzeć na ptaszki jak jedzą i dowiedzieć się co najbardziej lubią, żeby wiedzieć jakie jedzonko później na polowaniu dawać, żeby łatwiej złapać? I wtedy będziesz mógł siedzieć w ciepłej Norce i oglądać je za oknem- ciekawe czy rudzielec załapie o co mu chodzi. Fajnie by było. Mieliby jakieś wspólne zajęcie, a coś mu mówiło, że Gawain też byłby z tego zadowolony.
Nowa zabawa całkowicie pochłonęła Małego Liska. Bestie odpadły najedzone i poszły się zdrzemnąć przed wesoło strzelającym kominkiem. Serio musiały sobie odmrozić kupry. Ale w sumie to po części wina Cośka. Gdyby grzecznie zrobił to co mu kazano, to pozostałe lisy szybciej by wróciły do środka. Ale cóż...nie zaszkodzi im. Teraz jak się wygrzeją i zjadły ciepły posiłek to nic im nie powinno być.
Yako zaśmiał się, widząc reakcję młodego na kakao. Widać, zasmakowało mu, bo wyduldał prawie wszystko na raz, ale się w porę opanował - możesz wypić całe, zrobię więcej - powiedział, uśmiechając się do niego. Chyba zaczynał lubić tego malucha. No jak na razie chociaż z tym jednym nie było problemów. Z jedzeniem. Zjadał praktycznie wszystko co mu dali.
Zaskoczyło go to, że dziecko wsadziło ptaszka do lodówki. Nie spodziewał się czegoś takiego. Ale cóż...widać chciał go na później. Wziął jedno pudełko z pokrywką i klepnął Cośka lekko w ucho -wsadź go tutaj i potem do lodówki - powiedział, podając mu plastikowy pojemnik. Lepiej, żeby w razie zapomnienia o ofierze, nie zasmrodziła im całej lodówki, ale nie zabroni mu, póki nie będzie wypełniał całej lodówki myszkami, królikami i ptaszkami. Ale niech ma i niech się pochwali potem Rudemu Cieniowi, że sam coś upolował. Całkowicie sam, bo przecież Yako mu nawet nie powiedział o przynęcie. Myślał, że chce popatrzeć na ptaszki, więc dał mu coś smaczniejszego dla nich, więc tym bardziej Wain powinien być pod wrażeniem.
Zerknął w stronę drzwi, gdy te znów się otworzyły, ale na szczęście ogoniasty szybko je zamknął. Chciał tylko wziąć miskę. W porządku. Słysząc jego słowa uśmiechnął się - w zimie zawsze tak jest - powiedział mu łagodnie, zaczynając wyciągać składniki do obiadu - śnieg jest biały, a drzewa zazwyczaj ciemne, czarne - wzruszył ramionami. Postawił wodę na gazie, żeby ugotować pomidory na sos, po czym wyciągnął maszynkę do mielenia mięsa i zajął się nim. Szło mu to sprawnie, ale nie zapominał by spoglądać co maluch kombinuje.
Stanął jak wryty, gdy Kogiś go przytulił. Zamrugał szybko i pogłaskał go po rudych włoskach - przynieś kubeczki, które wcześniej dostałeś to Ci pokażę- wskazał ręką na pojemniczki, w których wcześniej przygotował mieszankę. Gdy Cosiek przyniósł przedmioty, Yako znów przysunął mu krzesło do zlewu i pokazał płyn do mycia naczyń - dodajesz trochę tego ale nie dużo bo inaczej bańki będą szybciej pękać - pokazał mu ile na jednym kubeczku po czym podał mu naczynie -a teraz dodaj wody - zalał to letnią wodą i wymieszał po czym puścił kilka baniek - i gotowe - zaśmiał się i odstawił swój kubek poza zasięg rączek dziecka - ale na razie tylko jedna zabawka, bo za niedługo jedzonko. Jesteś głodny? - upewnił się, bo Cosiek trochę się nabiegał za bańkami i miał nadzieję, że zje trochę makaronu. Najwyżej zje trochę i resztę odgrzeje mu później.
Gdy dziecko skupiło się na zabawie, Demon postawił wodę na makaron, ale nie solił za mocno. Zajął się sosem i mięsem oraz potarł sporo sera. Szło mu to sprawnie i pogwizdywał sobie w trakcie zadowolony, co jakiś czas sprawdzając co robi ich nowy lokator. Gdy przyszła kolej na gotowanie makaronu, zastanowił się jakiego użyć i uznał, że wybierze ten najdłuższy, metrowy. Specjalny do Spaghetti, sprowadzony prosto z Włoch.Cosiek - 15 Kwiecień 2018, 17:46 -Ptaszku, ptaszki? Gramatyka?- Upewnił się, że cały czas rozmawiają o tym samym. Gawain mówił mu, że dwunożni czasami różnie wymawiają te same nazwy- jeden ptaszku? Dwa ptaszki? Pięć ptaszków?- Wysilił pamięć, końcówek było naprawdę dużo. Zazwyczaj znając podstawowe słowo potrafił zrozumieć co mówią inni, ale samodzielne stosowanie zasad mowy było bardzo trudne. -Ubranie nie. Jak zimno to Cosiek dwa kocy!- Był dumny, że odmienił słowo "koc". Zdecydowanie mówił coraz lepiej. -Cosiek zdrowy!- Ile razy można tłumaczyć to samo?
-Karmnik...- Już miał zapytać co to jest, ale dalsza część zdania wszystko mu wyjaśniła-karmnik tak. Dobrze- pochwalił pomysł obserwacji. Jeśli dowie się jakie ptaki lubią jakie jedzenie to będzie mógł polować tylko na te najsmaczniejsze. -Oknem? To...- Zastanowił się przez chwilę, jak ująć w słowa bezbarwność- Ściana widzieć? Oglądać za ścianą?
Słysząc zapewnienie, że dostanie więcej dopił kakao do końca. Zaniósł pusty kubek Yako, żeby ten przypadkiem nie zapomniał o obietnicy.
-Lodówka?- Wskazał na zimną od środka szafkę. Wsadził zdobycz do pudełka i ustawił je na półce.
Zima była dobrą nazwą na zimną porę, od razu wszystko było jasne. -Dlaczego śnieg biały, woda nie?- Wyglądanie na zewnątrz natchnęło go do rozmyślań. Wiedział, że śnieg zmienia się w wodę pod wpływem ciepła, bo czasami go jadł kiedy chciało mu się pić.
Przyniósł wskazane naczynia i wdrapał się na krzesło przy zlewie. Tym razem na szczęście nie kazano mu umyć rąk. Starał się zapamiętać wszystkie ruchy i słowa białowłosego.-Pękać?- Złożył dłonie formując z nich kulkę, a potem odsunął od siebie imitując rozsypujące się we wszystkie strony kropelki. Zrobił swoją miksturę w pustym kubeczku i przetestował tak jak Yako. Pozostały mu dwa problemy do rozwiązania: jak ukraść mydło do kąpieli naczyń i w jakich proporcjach zmieszać je z wodą, żeby zrobić całą wannę zabawki. -Ja nie głodny ale jeść.- Postarał się odpowiedzieć ładnym zdaniem, takim jakie ułożyłby normalny dwunożny. Jak na razie taktyka robienia tego co Duży Lis chciał się opłacała, więc może jak pokaże, że się stara to będzie mógł wziąć mydło. Ustawił bańkotwórczą mieszankę i jej koncentrat na brzegu blatu i zeskoczył z krzesła.
Jeśli Yako pozwolił mu wziąć obie rzeczy to poszedł z nimi do łazienki. Jeśli nie, to wziął tylko kubeczek i i tak poszedł mając zamiar spróbować z szamponem.
Zatkał wannę i wlał do niej zawartość pojemniczka. Następnie nalał do naczynka dokładnie tyle mydła ile pokazał mu białowłosy i dopełnił wodą. Starannie wymieszał i wlał do wanny. Ten sposób produkcji zajmie mu dużo czasu, ale proporcje będą na pewno dobre. Następnym razem po poziomie specyfiku w butelce będzie mógł oszacować ile go wlać na całą wannę. Co jakiś czas puszczał bańki, żeby sprawdzić czy wszystko robi dobrze.