Anonymous - 25 Luty 2016, 10:07 Po odpowiedzi dziewczyny, jak daleko zaszła wcale nie nabrał większych podejrzeń. Praca jako detektyw nauczyła go między innymi nie wyciągania pochopnych wniosków. Pobłądził szybko wzrokiem po okolicy, wydawało mu się jakoby coś usłyszał. Ja naprawdę jestem przewrażliwiony... - pomyślał sobie. Wrócił jednak myślami do rozmowy. Uznał, że potraktuje to jako miłą rozmowę, przy okazji nie zostawi takiej dziewczyny samej w tym mieście o tej godzinie...Jackson...Imię przeleciało mu przez myśl i odczuł na psychice odrazę, a zarazem przerażenie. Zorientował się, że coraz bardziej odbiega myślami od dziewczyny i rozmowy z Nią.
Niegdyś odkrył pewien trik. Will spojrzał na dziewczynę, podniósł powoli i stanowczo głowę odgarniając włosy z twarzy i spojrzał się jej prosto w oczy ukazując w nich swoją niecodzienność. Bez wątpienia, takie oczy to nie jest ludzka cecha, istoty z Krainy Luster często przypisują jego oczy magii, jakoby był jedną z istot magicznych - jednym z nich. Zdarzało się, że w momencie podkreślenia obecności takich oczu, u niektórych mieszkańców Krainy Luster, bądź Szkarłatnej Otchłani pojawiał się tik, który świadczył o trybiku, jakby zrozumieli z kim mają do czynienia. W tej sytuacji zrobił to całkowicie nieświadomie, nie chciał przytłaczać tym dziewczyny, przynajmniej z początku.
- Dość daleko?
Starał się zadawać krótkie i treściwe pytania, żeby wywołać w rozmówcy podświadomą chęć wypełnienia rozmowy dawaniem dłuższych odpowiedzi. Dzięki temu chciał dowiedzieć się, z kim ma do czynienia. Jeżeli to istota magiczna, mogła czyhać na jego życie. Nie raz spotkał się z najemniczymi dzieciakami, które miały zabójcze moce, jednak dzięki nauczaniu Willa-2 był w stanie chociażby uciec, kiedy nie miał żadnych szans. Włożył ręce do kieszeni żeby niezauważalnie rozciągnąć palce i z tych kieszeni, poluzował blokady kabur swoich pistoletów - przezorny, zawsze ubezpieczony. Cały czas kontynuował rozmowę ze szczerym uśmiechem.
- Witaj Alime, ja natomiast nazywam się William.
Powiedział i unosząc się z ławki podał dziewczynie rękę. Alime, hm ładne imię. Jej gestykulacja, mimika i charakter mowy utwierdzają mnie tylko w fakcie, że ma maksymalnie dwadzieścia lat. Piękne miejsce? William ponownie pobłądził wzrokiem po miejscu, w którym się znajdowali. Teraz jednak nie w celu sprawdzenia potencjalnego zagrożenia, ale zaobserwowania czegoś, co mógłby chociaż położyć obok pięknego, bezcelowo.
- Chcąc być z Tobą szczery, Alime. Nie widzę w tym miejscu nic nadzwyczajnego, aczkolwiek to miejsce pomogło mi się zrelaksować.
Odpowiedział dość wolno, bardzo przyjaznym tonem. Bez namysłu od razu jednak dodał.
- Może usiądziesz? - wskazał wzrokiem miejsce obok niego - Tak a pro po opinii, o którą mnie spytałaś. Nie uważasz, że takie miejsce o tej godzinie, szczególnie w tym miasteczku to nie miejsce dla takiej młodej dziewczyny jak Ty?
Bez wątpienia, Will trochę się zanadto rozgadał, żałował tylko tego, że gdy dziewczyna usiądzie to będzie miał na Nią o wiele mniejszy widok, co przeszkodzi mu w analizowaniu swojego rozmówcy. Cóż, słowo się rzekło, nie będzie płakać nad rozlanym mlekiem. Zobaczymy jak się sprawa potoczy.
Była jednak rzecz, która nurtowała Williama od momentu pojawienia się dziewczyny. Przeczucie nie dawało mu spokoju, zdał sobie właśnie sprawę, że poluźnienie kabur i rozprostowanie palców nie było wcale z powodu Alime, tylko ze względu na przeczucie, że coś jest nie tak.Anonymous - 25 Luty 2016, 13:19 Kiedy mężczyzna podniósł głowę dziewczyna wbiła wzrok w jego oczy - heterochromia. Ludzie rzadko mieli takie tęczówki co zastanowiło na chwilę blondynkę. Może jej rozmówca wcale nie był człowiekiem? Może tak jak ona przybył z drugiej strony bramy? Tego zapewne prędko się nie dowie... Wtedy musiałaby pewnie opowiedzieć trochę o sobie. A do tego nie ma zamiaru wracać - przynajmniej na razie. Uśmiechnęła się delikatnie by nie sprawiać wrażenia rozkojarzonej czy też jakiejś innej.
Na pytanie Alime kiwnęła lekko głową zmuszając się do choć krótkiego wytłumaczenia. Bo chyba wypada...
- To długa historia... Nie pochodzę z tego miasteczka.
Blondynka zlustrowała go uważnie kiedy włożył ręce do kieszeni, niebawem i tamten się przedstawił przez co uśmiechnęła się szczerze. Kiedy wyciągnął do niej rękę bez żadnych podejrzeń wysunęła ku niemu swoją. Przynajmniej tyle - tak nie znosiła mówić do kogoś oficjalnie. " Co pan myśli o tym, co pan myśli o tamtym. " W jej mniemaniu było to uciążliwe, głupie i nie przyjemne... Cały czas musiała się pilnować by czasem nie powiedzieć na TY. Teraz będzie już dużo łatwiej.
Nic nadzwyczajnego? Nastolatka omiotła go zdziwionym i niedowierzającym spojrzeniem.
Widać od razu, że brak mu wyobraźni - pomyślała.
Postanowiła jednak nie wysuwać takich wniosków na głos by nie urazić Willa. Cóż... Dla niektórych wyobraźnia ma znaczenie, zaś dla innych nie.
- Ja natomiast widzę tu wiele pięknych i ciekawych rzeczy. - uśmiechnęła się pogodnie.
Po chwili jej rozmówca się rozgadał i Als poczuła wielką ulgę.
- Nie dziękuję, postoję. - roześmiała się, już po chwili dodała lekko poważniejszym tonem, lecz tylko troszeczkę - Nie czuję się zagrożona, czy w takim razie to miasteczko jest niebezpieczne? A ty? Co tutaj robisz?
Fiołkowe oczy odbiegły od stojącego przed nią na rozgwieżdżone już niebo. Blondynka poprawiła pelerynę i w tej chwili pożałowała, że nie posiada rękawiczek albo przynajmniej kieszeni. Czerwone zmarznięte po bitwie na śnieżki dłonie odczuwały zimno, i to nie małe. Teoretycznie mogłaby poszukać czegoś stosownego w kapeluszu ale... Ale wtedy jej rozmówca odkryłby, że jest istotą magiczną. A to może być nawet cenniejsze niż zdrowie.Anonymous - 25 Luty 2016, 14:13 Zauważył reakcję na jego oczy, poniekąd się udało, zastanowiła się nad tym. Nie wiedział, jakie wnioski wysunęła, bardzo możliwe, że okaże się niedługo. Długa historią, hę? No cóż, jeżeli jest człowiekiem, to rzeczywiście długa jeżeli nie zna Glassville, a się tutaj znalazła. Zaś jeżeli jest istotą magiczną, to nie długa, lecz może ciekawa? Zadawał sobie sam pytania w głowie, mając cichą nadzieję na odpowiedzi. To mógłby być nowy i dobry kontakt w Krainie Luster. Do tej pory znam stamtąd samych najemników, bądź rzemieślników, taka dziewczyna ma inny obraz na świat i interesują ją inne rzeczy, wymiany informacji mogłyby być ciekawe.
Zdawał sobie jednak sprawę z faktu, że będąc istotą magiczną mogła być śledzona przez kogoś stamtąd, bądź mogła być wykryta przez MORIĘ, czyżby stąd to uczucie? U Williama włączyło się uczucie, jakoby miał czuwać nad bezpieczeństwem dziewczyny. Jego praca polega na znajdowaniu sprawców, a ofiar niestety nie jest dane mu poznać od strony psychicznej. Alime wydawała mu się jedną z przyszłych ofiar, nie wiedział dlaczego, tak bardzo przypominała niektóre z dziewczyn, które widział w wielu aktach...Nie z wyglądu, z sytuacji, w jakich się znajdowały, z zachowania, przez które tak skończyły. To będzie długa noc..! - pomyślał wzdychając lekko, jednocześnie wyjmując ustnik spalonego właśnie do końca papierosa z ust i wyrzucił go pstryknięciem za siebie.
- Może Cię to zdziwi, ale zauważyłem, że nie jesteś stąd. Czytam książki, lubię długie historie, jednak zrozumiem, jeżeli akurat tę zechcesz zachować dla siebie.
Odpowiedź skwitował rozszerzeniem uśmiechu w prawym kąciku ust i lekkim przymknięciem oczu. Korciło go strasznie, żeby przyznać się do znajomości faktu, o istnieniu Krainy Luster. Wiedział jednak, że jeżeli się myli, a pro po jej pochodzenia to wyjdzie na paranoika, a jeżeli dziewczyna rzeczywiście stamtąd pochodzi, może wtedy wyjawić swoje prawdziwe cele...A do strzelania jakoś tej nocy mu się nie paliło.
- To jest ta zależność młoda damo, jedni widzą w czymś takim coś niezwykłego i pięknego. Natomiast są tacy, którzy widzieli już tak niewyobrażalne rzeczy, że takie coś nie robi na nim wrażenia.
No cóż, otwarcie nie powiedziałem nic specjalnego, jednak istnieją tacy, którzy od razu złapią o co chodzi. Zdziwił się trochę na odmowę Alime, spodziewał się, że usiądzie, a nie będzie tak stać naprzeciw i dziwnie się patrzeć. Mu to w sumie pasowało, widok na dziewczynę zapewniał mu dużą przewagę w ocenie sytuacji.
Niebezpieczne miasteczko...Lepiej bym tego nie ujął. Biorąc pod uwagę fakt, że nie jest to jakaś metropolia, to na jego biurku lądują szalenie ogromne liczby akt spraw. Jeszcze świadomość, że znajduje się gdzieś MORIA, tutaj, w świecie ludzi - zgubić się i trafić tutaj to na prawdę, jak puszczone oczko od największego pecha. Co ja tutaj robię, hm...W sumie to z Nią rozmawiam. Trochę odbiegłem dzięki temu od codzienności, dobra moja. Coś mi jednak mówi, że ta noc skończy się bardziej niespodziewanie.
- Jak widzisz jestem już dorosłym facetem, nawet w takim niebezpiecznym miasteczku nocą potrafię o siebie zadbać. Siedzę tutaj i odpoczywam po całym dniu w pracy. A Ty, co zamierzasz teraz zrobić? Bo jak mniemam się zgubiłaś.
Cholernie mnie ciekawi, co ma zamiar teraz zrobić. Koniec, końców jestem policjantem, jak się zgubiła to mogę jej pomóc, w innych przypadkach także. Nie mam zamiaru od jutra ścigać jej mordercy, nie wybaczyłbym tego sobie. W tym czasie wyciągnął kolejnego papierosa, włożył do ust i podpalił.Anonymous - 27 Luty 2016, 20:04 Nawet istota magiczna może mieć długą historię. Cóż.. Przynajmniej tak mi się wydaje. Historia dziewczyny może nie była aż tak długa ale ta nie chciała do tego wracać. Na razie... Chciałaby opowiedzieć to wszystko komuś. Tak bardzo chciałaby. Ale na razie to niemożliwe, temu komuś musi naprawdę zaufać, być pewna, że osoba ta nie wyjawi tego nikomu, musi poznać ją naprawdę dobrze. Jeszcze nikogo takiego nie poznała, co może być zastanawiające. No znaczy... Kiedyś miała przyjaciela, bardzo bliskiego przyjaciela, ale była wtedy jeszcze dzieckiem. Później stało się to wszystko i kontakt się urwał. Lecz nie można powiedzieć, że żałuje - przecież dzięki temu jest prawdziwą sobą. Wie kim tak naprawdę jest i stara się z tego korzystać. Więc, po co tu przybyła? Trudno powiedzieć... Kobiety nie zrozumiesz.
Długowłosa słyszała coś tam o organizacjach ale jeśli chodzi o coś więcej... To o tylko jednej wiedziała więcej, naprawdę więcej. Nie bała się. Gdyby musiała się bać, że ktoś ją wykrył, śledzi lub jeszcze coś innego mogłaby wcale nie wychodzić z domu. Tak naprawdę mogłaby lękać się wszystkiego - ruszającego się pod wpływem kwiatka, a nawet własnego cienia. Szkoda życia... Tak samo jak na zły humor! Trzeba się cieszyć z tego co się ma! Przynajmniej w jej mniemaniu. Jak dobrze, że widzi świat przez różowe okulary. Gdyby musiała być realistką chyba by zwariowała! Na razie nie miała zamiaru się zmieniać. Co to to nie!
- Nie wątpię, że słyszałeś już podobne historię. - uśmiechnęła się lekko - Wybacz ale tę chciałabym na razie zostawić dla siebie.
Taak.. Cóż tu dodać? Alime starała się być grzeczna by nie urazić rozmówcy. Nie wiadomo jak niektórzy reaguje na słowa. Posłała mu przepraszające spojrzenie po czym po raz kolejny już w czasie ej rozmowy przesunęła blond kosmyki by nie zasłaniały jej widoczności.
- Są także tacy którzy widzieli już wiele cudownie pięknych rzeczy, ale każdą następną również się zachwycają. - stwierdziła z uśmiechem - Myślę, że i ja się do nich zaliczam.
Nie usiadła, może to być dziwne ale... Wolała stać. Głównie dlatego, że miała lepszy widok - widok na cudowny ogród z fontanną.
Cóż, mogła się tego domyślić. Odpoczywał w tym miejscu co wcale nie jest rzeczą dziwną.
- Zgubiłam? Czy ja wiem... - zaczęła zamyślając się na chwilę - Wolałabym określić to jako zabłądzenie. To brzmi... Odpowiedniej. Teraz jednak wiem, choć w małym stopniu gdzie się znajduję. Co zamierzam zrobić... Trudno powiedzieć... Ale chyba... Pozwiedzam.
I znowu nie mam co dodać. W sumie to nie powiedziała ani za dużo, ani za mało. Chyba w sam raz. Ale zapewne nie tyle by zaspokoić ciekawość mężczyzny. Och! Jak dobrze zna to uczucie! Tyle razy mu się podporządkowywała. Bo chyba można tak to określić. Może być to dziwne, będzie zwiedzać. Tak, to dziwne ale piękne. Jest inna.Anonymous - 28 Luty 2016, 12:04 No cóż, czego ja się spodziewałem. Nie jestem na przesłuchaniu, gdzie wyjawianie informacji jest dla dobra przesłuchiwanego, prowadzę normalną rozmowę...Z młodą dziewczyną. Will, ocknij się. Za dużo pracujesz, musisz sobie dać trochę więcej luzu, bo inaczej będziesz siwy przed czterdziestką.
Tą odpowiedź, wpierw dziwnie przemyślał. Popatrzył się chwilę na dziewczynę, po czym skierował wzrok na księżyc, który świeci tej nocy wyjątkowo jasno. Może i nie widział w strukturze tego miejsca nic pięknego, ale ta noc na pewno mu się spodobała. Szczególnie z faktu, że to pierwsza od ponad miesiąca, kiedy mógł się chociaż trochę uspokoić - jednak dziwne przeczucia nadal nie dawały za wygraną.
- Nie ma tutaj czego wybaczać. Prawdę mówiąc, dziwie się, że chcesz ze mną rozmawiać. Historii? Masz rację, słyszałem wiele...Nawet zbyt wiele.
Może i był dobrym detektywem, ale doświadczenia życiowe pokazały mu, że nie można rzucać w rozmówcę brakiem szczerości i kłamstwami, pod warunkiem, że jest on przyjazny i sam odwdzięcza się tym samym. Ludzkie wartości były dla niego bardzo ważne. Wiedział, że odbieranie życia nie sprawia mu problemu i jest w tym naprawdę dobry, dlatego zdawał sobie sprawę, że musi się cholernie umoralniać, aby nadal pozostać człowiekiem.
- Hah... - uśmiechnął się znacząco spoglądając przed siebie - jak bardzo chciałbym patrzeć na to wszystko tak, jak Ty. Żyć, by widzieć piękno w ludziach i świecie...Ja niestety już chyba czysto instynktownie żyję aby przetrwać.
Powiedział, jakoby trochę się zamartwił tym faktem. Ja rzeczywiście żyję, by przetrwać - pomyślał. Bardzo ciekawa noc, poznanie tajemniczej dziewczyny, ciężkie przemyślenia. No, no Will, rozklejasz się. Chyba pora aby odwiedzić Willa-2, takie odwiedziny zawsze kończą się szkołą życia.
Zabładziła, hm? Pozwiedzać o tej porze, tutaj...Ona chyba naprawdę nie wie gdzie się znajduje. Szczerze mówiąc, dla istot magicznych, o ile Ona nią jest, tutaj jest mniej bezpiecznie niż w Krainie Luster, a już w szczególności takich, które nie wiedzą gdzie są i gdzie się udać.
- Pozwiedzasz? Uwierz mi, w tym mieście jest dość niebezpiecznie nawet za dnia. Wiem coś o tym. - mówiąc to, wyciągnął i pokazał prosto w stronę Alime swoją odznakę, na której dobrze było widać, że jest detektywem właśnie z wydziału zabójstw. - Nie chcę Cię niepotrzebnie straszyć, ale nie wyobrażasz sobie, jakie "istoty" - ten wyraz mocno zaakcentował - czyhają w tym mieście. Uwierz, nie spieszy mi się aby oglądać Twoje zdjęcia w aktach na moim biurku. Może pozwolisz, abym Ci potowarzyszył jak już tak bardzo chcesz pozwiedzać?
Miał ogromną nadzieję, że dziewczyna się zgodzi. Został tym, kim jest po to aby pomagać wszystkim, którzy tej pomocy potrzebują. Co prawda, jego praca najbardziej opierała się na łapaniu sprawców już po fakcie, ale brak takich na wolności także dużo pomagał społeczeństwu. Teraz jednak, miał szansę zadziałać jeszcze przed faktem. Czuł, że świadomość bezpieczeństwa dziewczyny poprawiłaby mu samopoczucie, szczególnie w tym okresie.Anonymous - 28 Luty 2016, 13:45 Dziewczyna także skierowała wzrok ku rozjaśnionemu przez światło księżyca niebo. Czyż ta noc nie była piękna? W sumie... Dla niej każda jest piękna, ale tą można zaliczyć do tych wyjątkowo pięknych. Uśmiechnęła się promiennie słysząc odpowiedź. Uf, nie gniewał się ani nic z tych rzeczy. Lecz jak zwykle, coś zwróciło jej uwagę.
- Czemu tu się dziwić? - spytała rozbawiona.
Zbyt wiele historii? Cóż... Każdy z nas słyszał ich z pewnością trochę. Blondynka nawet nie zdawała sobie sprawy, że mężczyzna stojący przed nią słyszał ich naprawdę sporo. Niedługo może się tego dowiedzieć. Tylko... Jak zareaguje? Niektórych samo wspomnienie tej nazwy odrzuca. Tak czy siak, na razie długowłosa toczyła rozmowę z detektywem w najlepsze.
- Jeszcze wszystko możesz zmienić! - stwierdziła z uśmiechem - Pewna istota powiedziała mi kiedyś, że Ci którzy nie mogą dostrzec jasnej strony życia powinni wypolerować ciemną. - zaśmiała się przyjaźnie po czym ponownie kontynuowała. - Staraj się a na pewno Ci się uda!
Na prawdę w to wierzyła, każdy może się zmienić. Czyż nie? Każdemu trzeba dać szansę. Owa istota była właśnie tą która pokazała Alime drugą stronę lustra, tą która uświadomiła jej, że wcale nie jest zwykła... Nie taka jak inne dziewczyny w jej wieku.
Trzeba szczerze przyznać, że nastolatka tego wszystkiego nie planowała. Przejście między światami odbyło się za pośrednictwem ciekawości, i to ona była głównym sprawcą tego niezwykłego na swój sposób czynu. A tutaj... Tutaj znalazła się przez przypadek. Szczery przypadek. Przy jego kolejnych słowach ujrzała odznakę. Detektyw... Wydział zabójstw. To... Policjant. Wysłuchała jego całej przemowy próbując ukryć zdziwienie. Zdecydowanie jej się to nie udawało ale.. Trudno! Powracając do teorii iż trzeba dać szansę każdemu postanowiła dać i mu.
- Istoty powiadasz... A na przykład jakie? - stwierdziła z zamyśleniem, lecz już po chwili uśmiech rozjaśnił jej twarzyczkę - Jesteś policjantem prawda? Nie spodziewałam się. - zaśmiała się całkiem uroczo by po chwili powrócić wzrokiem na rozmówcę. - Jeśli tylko chcesz. Nie mam nic przeciwko. Jak widzisz jestem sama, a zdecydowanie wolę mieć się do kogoś odezwać.
No co... Przecież taka była prawda! Rozejrzała się jeszcze raz po otoczeniu, po czym poprawiła kapelusz zsuwający się z blond czuprynki.Anonymous - 1 Marzec 2016, 23:24 Naprawdę wyglądam aż tak...Normalnie? Cóż, tego się rzeczywiście nie spodziewałem. Chwilę nad tym rozmyślał, no w końcu o tej godzinie, w parku młoda dziewczyna uznała, że nie ma się czemu dziwić w takiej sytuacji. Dość niespotykane... Co jeżeli widziała już straszliwsze rzeczy?
- Bo widzisz, w rozumowaniu większości nie reprezentuję przyjaznego nastawienia.
Taka prawda. Może i William ściśle dotrzymuje higieny i schludnego wyglądu. Ale to wychodzi z gestykulacji, spojrzenia i podejścia. Był dość groźny, ale tylko dla tych "złych", czuł się jakoby dziewczyna to zauważyła, bardzo go to cieszyło.
"Pewna istota"... Z jednej strony nic, ale kto opisuje ludzi poprzez "istoty"? Otóż zazwyczaj Ci, którzy pochodzą nie z tego świata...Co ja się tak tego uczepiłem? Staram się być miły, a w myślach łapię ją za każde słowo? No ale cóż. Rzekomy fakt, że jest istotą magiczną, coś by to zmieniło..?
Jakby tak o tym myśleć, tak zmieniłoby. Przede wszystkim, mógłbym Jej pokazać drogę powrotną do Krainy Luster. Po drugie, wiedziałbym aby wyostrzyć zmysły, Ona mogła być celem MORII...
- Obawiam się, że dla mnie już za późno na staranie się akurat o ten zestaw cech.
Powiedział krótko i zwięźle, tym razem dość chłodnym tonem. Był zażenowany tym co powiedział, głównie z faktu, że była to prawda. Wydaje się, że jak Will zdaje sobie sprawę z aktualnego stanu rzeczy to zmiana na lepsze byłaby łatwa. Nie w tym przypadku. Praca i styl życia, którym aktualnie żyje, tego nie można pogodzić z innym zestawem cech. William się po prostu przystosował psychicznie...
Zainteresowała się określeniem "istot", to jeszcze bardziej potwierdza moją tezę. Co mam Jej powiedzieć, jakie istoty? A może rzucić prosto z mostu?
- Najróżniejsze. Nawet takie, które nikomu się nie śniły. Niektóre z nich są przyjazne, inne jednak są nie tyle nieprzyjazne, co strasznie groźne.
Mówiąc to rzucił dziewczynie poważne spojrzenie, chciał aby zauważyła, że powinna wziąć to na poważnie.
Bardzo ucieszyło go, że się zgodziła. No cóż, patrząc w lustro też nie spodziewam się po sobie bycia gliną, bardziej najemnym zabijaką. Bycie policjantem to głównie pomaganie ludziom, to właśnie miał zamiar zrobić tej nocy - pomóc i tak jak myślał wcześniej, starając się nie doprowadzić do kolejnej teczki na jego biurku. Puścił szczery uśmiech do dziewczyny i powiedział.
- No to zapowiada się, że zdobyłem nową znajomą.
Spróbował rzucić lekkim żartem, po czym szybko kontynuował wypowiedź.
- Tak tylko Ci powiem, one - odkrył płaszcz odkrywając biodra i wskazał dwa pistolety w bocznych kaburach - służą mi tylko przeciwko zbirom, może nie wyglądają jak zwykłe pukawki, ale to tylko dlatego, że lubię szperać w broni, takie hobby.
Zrobił krótką przerwę, stanowczą przerwę. Jakby w dziwny sposób postarał się, aby te parę sekund były totalną ciszą, poważną i wyrafinowaną ciszą. Zaciągnął powietrze, lekko zmieszany podjętą właśnie decyzją szybko pociągnął dalej.
- Wierzysz w istnienie magii?
Od razu rozejrzał się wokół, w poszukiwaniu jakiejkolwiek reakcji potencjalnych osób, które mogły ich podsłuchiwać, w końcu teraz w razie ataku leży na nim obrona siebie i jeszcze młodej dziewczyny.
/Wybacz za cholernie słaby odpis, ale jestem zmęczony, a nie chciałem drugi dzień bez posta zostawiać...Anonymous - 24 Marzec 2016, 13:35 <Z racji na długą nieobecność Alime, jestem zmuszony do ominięcia dalszej fabuły w tym temacie.>
Po jego słowach nastała niezręczna cisza, jednak nie na długo, albowiem dosłownie po chwili usłyszeli dzwonek telefonu Williama, służbowego telefonu.
Rozmowa trwała niecałą minutę, dzwonił komendant, po przebiegu rozmowy można było wnioskować o "przełomie w jakiejś sprawie". Pod koniec rozmowy William wezwał w miejsce, w którym aktualnie się znajdował radiowóz i powiedział do dziewczyny.
- Alime, zostań tu i czekaj na radiowóz, zawiozą Cię na komisariat skąd Cię potem odbiorę!
Nie czekając na odpowiedź dziewczyny pobiegł bardzo szybkim tempem w stronę komisariatu, podczas tego szepnął sam do siebie.
- Frank...W co Ty się wpierdoliłeś...
[z/t]Anonymous - 9 Kwiecień 2016, 16:09 < Przepraszam, niestety z powodu spraw osobistych, sprawdzianów i egzaminów nie byłam aktywna. Przykro mi, że tak wyszło. Przepraszam, że Cię blokowałam >
Dziewczyna przyglądała się mu w milczeniu. Cóż.. Chyba nie muszę się tu zbytnio rozpisywać. Na jego słowa zareagowała dość szybko. Niestety, było już za późno by mógł to ujrzeć. Odwrócił się i odmaszerował. A ona? Ona została stojąc i odprowadzając go wzrokiem. Pewnie ciekawi was jak zareagowała? Cóż.. Szybko pokręciła głową. Nie chce być od kogoś zależna, ale to nawet nie o to chodzi.. Po prostu, musi wracać. Chce wracać. ten świat chyba nie jest dla niej.. Jeszcze ktoś ją nakryje, zdemaskuje. I co będzie? Wbrew pozorom nie jest głupią gąską, która nie jest niczego świadoma. Poprawiła pelerynkę i rozglądając się jeszcze raz, ostatni mruknęła radosnym tonem.
- Miło było tutaj przyjść...
Po czym po prostu.. Bez ceregieli. Ruszyła w stronę, która wydawała jej sie chyba najodpowiedniejsza. A nuż znajdzie odłamek?
z.tL-05-t - 13 Listopad 2018, 00:41 Na ławce nieopodal fontanny siedział człowiek. Nie sprawiał dobrego wrażenia na pierwszy rzut oka, choć nie wyglądał też na tyle źle, by pomylić go z jednym z lokalnych bezdomnych czy żebraków. Miał na sobie ciemną bluzę z kapturem – który nasunięty miał na głowę mimo nienajgorszej pogody – oraz wytarte jeansy i jakieś tanie „adidasy”, które nawet nie stały obok rzeczywistego, firmowego białego paska. Wszystkie te ubrania były czyste i nieźle utrzymane, ale prawdopodobnie stare lub pochodzące z drugiej ręki.
Jego twarz była słabo widoczna spod kaptura – widać było jednak jego dłonie. Blade, wysuszone, poznaczone bliznami i dziwnymi, kolorowymi plamami – jakby znamionami lub śladami oparzeń lub chemikaliów. Wyglądały na dłonie starszej osoby, choć postura mężczyzny raczej na to nie wskazuje.
Długie palce poruszały się zręcznie – w jednej z dłoni człowiek trzymał niewielki nożyk, w drugiej zaś kawałek drewienka. Z którego to drewienka z każdym kolejnym ruchem i z każdą opadającą wiórą wydobywał się powoli kształt, choć ciężko było jeszcze stwierdzić, czym dokładnie ów kształt miał być. Szybkość i pewność ruchów mężczyzny zdradza jednak pewną wprawę i talent w tym rzemiośle, a jego oczy skupione są na kawałku drewna. Poza rękami reszta jego ciała niemal się nie porusza, jakby nie uważał tego za konieczne w chwili obecnej.Śpiący - 14 Listopad 2018, 16:04 Ostatnich pięć dni dla Doriana było ciężkim czasem. Po tym, jak padł nieprzytomny na ulicy, bał się wyjść z domu, dlatego albo siedział w pracowni malując sceny ze snu o zamordowanej dziewczynie, albo podejrzliwie łypał przez okno, wśród ludzi mijających jego dom wyszukując kogoś, kto wydałby mu się podejrzany. Przyłapał się na tym, że podświadomie szuka kogoś ze swojego koszmaru. Może zobaczy Jillian? Albo kelnera, który wraził ostrze w jej pierś? A może tamtą niemiłą parę...? Mógłby przysiąc, że co drugi przechodzień był jakiś dziwny i nieswój. To chore. Zaczyna wpadać w paranoję!
Trzeciego dnia przeżywał kryzys. Nie jadł nic, nie wychodził z łóżka, ale prawie całą dobę i tak nie zmrużył oka myśląc o tym, że jest chodzącym trupem – dosłownie, bo Dorian czuł się martwy. Odkąd starsza para obudziła go w tamtej uliczce, nie mógł pozbyć się myśli, że umarł, a fakt, że ciągle było mu zimno i nie pomagał nawet alkohol czy zimowa pościel tylko utwierdzał go w tym przekonaniu. Obiecał sobie, że jeśli kolejny dzień będzie wyglądać tak samo, zgłosi się do terapeuty, ale na szczęście nazajutrz poczuł się lepiej. Złapał trochę snu i dał radę co nieco zjeść, nie myślał też cały czas o koszmarze. Poczucie bycia nieżywym zrzucił na szok – w końcu nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się stracić przytomności na ulicy, a za siniak na szczęce obwinił uderzenie o ścianę. Dał sobie jeszcze jeden dzień na odpoczynek, ukojenie nerwów i upewnienie, że nagłe wyłączenie zasilania nie stało się nowym hobby jego mózgu.
Szóstego dnia postanowił skonfrontować się z lękiem przed wychodzeniem z domu. Był dobrej myśli, nie spodziewał się żadnych ekscesów, pomimo tego napisał znajomym dokąd idzie i na jak długo, ot, w razie czego, gdyby znów się źle poczuł. Zabrał wygodnie składaną, aluminiową sztalugę, którą schował do plecaka razem z akrylami oraz pędzlami, pod pachę wziął spore podobrazie i wyszedł z domu. Ubrany był w swój ulubiony szary prochowiec, który teraz nosił na sobie parę niebieskich plam farby – Dorian uznał, że nie wyrzuci płaszcza, nawet kiedy wyjął go z pralki z prawie tak samo intensywnymi plamami jak przed praniem. Bazgraczowi takiemu jak on przyda się coś, czego nie będzie bał się pobrudzić. Pod prochowiec założył czarną bluzę z kapturem, ciemne jeansy i ulubione pantofle.
Zaszedł do parku w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca, zaczął spacerować prawie pustymi uliczkami, dopóki nie natknął się na jakiegoś obcego mężczyznę siedzącego na ławce i strugającego z drewna... coś. Dorian był za daleko, żeby widzieć szczegóły i właściwie chciał, żeby tak pozostało. Szeroki kadr na fontannę, krzewy, klomby, ławki i na rzeźbiarza, to mu się podobało. Gdyby sam zobaczył taki obraz pewnie uznałby, że nie jest on współczesny albo był pozowany, bo w końcu kto obecnie wychodzi do parku, żeby rzeźbić w drewnie? Tym bardziej chciał mieć szansę uwiecznić tę scenę. Rozłożył sztalugę i zamontował podobrazie, wyjął paletę i już miał sięgać po tubę z pierwszą farbą, kiedy nagle coś go tknęło. Przecież, nawet jeśli Dorian chciałby, żeby było inaczej, ten ktoś go widzi i może mieć pretensje, że wbrew własnej woli stał się modelem dla jakiegoś obcego bazgracza. Myśl o tym, że powinien podejść i spytać nieznajomego o zgodę wywołała u Leammiele'a dyskomfort. Spojrzał na czyste płótno, potem ukradkiem wyjrzał na rzeźbiącego mężczyznę. Cholera, widzi go, na pewno! Chowanie się za sztalugą i udawanie, że scena maluje się sama nie jest zbyt dojrzałe... Westchnął pod nosem, odłożył paletę z powrotem do plecaka i ruszył w stronę swojego potencjalnego modela w głowie układając słowa.
– Przepraszam... Dzień dobry. Czy mógłbym wzorować na panu mój obraz? – Machnął dłonią w stronę jeszcze niezaczętej pracy. Mówił niskim i spokojnym głosem, spokojniejszym niż by się po sobie się spodziewał. – Bardzo pasuje mi pan do tej scenerii.L-05-t - 15 Listopad 2018, 17:44 Rzeźbiarz prawdopodobnie zwrócił uwagę na nadchodzącego szybciej, niż ów na niego samego. Gdy tylko usłyszał dźwięk zbliżających się kroków przerwał pracę, by unieść nieco wzrok i rozejrzeć się czujnie. Drewienko pozostawił obok na ławce, a nożyk ścisnął mocniej w prawej dłoni.
Patrzył na drugiego mężczyznę dłuższą chwilę, w milczeniu. Gdy ten zaczął rozkładać sztalugę, rzeźbiarz przechylił nieco głowę - wciąż jednak się nie odezwał. Po prostu patrzył. Spod kaptura błyszczały ciemnoniebieskie oczy - nieco zapadnięte i zmęczone. W końcu, gdy Dorian zwrócił się do niego, człowiek, wciąż przekrzywiając nieco głowę, poruszył dłońmi.
Dłonie te wyglądają staro - są wysuszone i poznaczone licznymi defektami. Mimo tego nie widać na nich zmarszczek, a sam człowiek nie ma postury osoby w podeszłym wieku. Ułożyły się w znaki angielskiej odmiany języka migowego.
Nie mówię.
Dla pewności powtórzył jeszcze gesty w bardziej łopatologiczny sposób, po prostu wskazując palcem na swoje usta i kręcąc zdecydowanie głową. W końcu skinął w kierunku sztalugi rozłożonej przez człowieka i wzruszył pytająco ramionami.Śpiący - 15 Listopad 2018, 21:32 Dorian, pomimo tego, że zauważył ogólną kondycję nieznajomego, nie pomyślał o nim nic wiążącego się bezpośrednio z oceną – ot, widział po prostu człowieka, do którego miał jakąś sprawę. Chciał ją załatwić szybko i możliwie bezproblemowo.
Odruchowo spojrzał na dłonie rozmówcy. Zmarszczył brwi na moment, ale pojął treść przekazu jeszcze zanim obcy zdążył skończyć tłumaczenie migowego na bardziej zrozumiałe gesty.
Rozumiem, proszę mi wybaczyć – odpowiedział szybko również migając po angielsku i racząc nieznajomego grzecznym, acz przelotnym uśmiechem. Najwidoczniej uznał, że ma do czynienia z głuchym, ale to też nieszczególnie przykuło jego uwagę.
Tak, tam chcę malować – dodał widząc skinięcie w stronę sztalugi. – Myślałem o tym, żeby uwiecznić tę scenę z daleka, bez skupiania się na szczegółach, tylko na wrażeniu. Wręcz impresjonistycznie. Nie sądzę żeby ktokolwiek pana poznał... – przerwał na razie pozostawiając resztę do domysłu swojemu rozmówcy. Zamierzał pociągnąć temat dopiero jeśli mężczyzna będzie miał wątpliwości i nie będzie chciał się zgodzić na pozowanie.L-05-t - 15 Listopad 2018, 23:15 Mężczyzna patrzył na drugiego jeszcze przez chwilę, nieruchomo. W końcu znów poruszył dłońmi. Słyszę. Wzruszył ramionami. Możesz malować. Bez szczegółów twarzy. Pokaż mi potem. Człowiek wydawał się niespecjalnie przejęty całą sytuacją, czy to na minus, czy na plus. Jeśli cokolwiek, był może nieco zdziwiony - przez moment patrzył jeszcze na malarza z przekrzywioną lekko głową.
W końcu wrócił do strugania - jego wychudzona, blada dłoń poruszała się szybko, gdy operował trzymanym w niej nożykiem, a kolejne drewniane wióry zaścielały ziemię. Tym razem jednak niemowa nie poświęcał się jedynie pracy - co jakiś czas, regularnie, czujnie i nieco podejrzliwie łypał na malarza.Śpiący - 16 Listopad 2018, 01:51 Słyszy? Krótko kiwnął głową ze zrozumieniem. Leammiele'owi przez myśl przeszło, że może jego matka i ten nieznajomy cierpią na podobną przypadłość, to pchnęło go do uważniejszego, bardziej świadomego przyjrzenia się mężczyźnie, choć dalej nie zamierzał się na niego gapić jak na muzealny okaz.
– Jasne, pokażę, chociaż muszę uprzedzić, że to może potrwać dłuższą chwilę – ponownie odezwał się na głos, bo tak forma komunikacji wydawała mu się bardziej intuicyjna. – Idę – rzucił jeszcze i wedle obietnicy odszedł kierując się z powrotem do sztalugi.
Dorian szybko ponakładał na paletę kolory, których zamierzał użyć i zaczął malować specjalnie od tej strony, po której nie było nieznajomego, jakby potrzebował chwili, żeby oswoić się z faktem, że maluję żywą osobę. Ciężko mu było sobie przypomnieć, kiedy na którejś z jego prac występował ktokolwiek, kto mu się nie przyśnił. Może ponad pół roku temu rysował portret swojej znajomej...? A może nawet w tej chwili śni, tylko jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy? Cóż, w taki sposób wolał nie myśleć, żeby bezsensownie się nie niepokoić.
Im bardziej zapominał się i skupiał na malowaniu, a nie na otaczeniu, tym ciemniejsze kolory wybierał. Topił świat w brązach i szarościach, co w miarę pogodny jesienny dzień czyniło pochmurnym, posępnym. Wrażenia dopełniał fakt, że Bazgracz postanowił oddać rzeczywistość niezbyt precyzyjnymi pociągnięciami, pracując jak najbardziej spontanicznie.
Po niewiele ponad godzinie oderwał się i zamiast jak poprzednio jedynie rzucać okiem na swojego modela, tym razem zaczął mu się bezczelnie przyglądać. Wcześniej spostrzegł, że mężczyzna rozglądał się niespokojnie, siedział w jakiś dziwny sposób i ogólnie sprawiał wrażenie... niespokojnego. Doriana to od razu zaciekawiło, ale i zaniepokoiło. O co mogło chodzić...? Z kim właściwie ma do czynienia?
W duchu wzruszył ramionami, otarł dłonie z farby kawałkiem materiału, schował umazaną paletę w nieprzepuszczalną torbę, po czym niedbale wrzucił do plecaka. Niespiesznie podszedł do nieznajomego w drodze prostując obolałe ramiona i przecierając powieki dłonią. Cholera, szczypały go oczy i wcale nie był wyspany.
– Co rzeźbisz? – spytał kiwnięciem głowy wskazując drewno. Na razie nie chciał poruszać tematu obrazu.