To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Lisia norka

Yako - 15 Kwiecień 2018, 19:59

- Zgadza się - pokiwał głową zadowolony. Widać Gaw mu o tym wspominał. To trochę ułatwiało sprawę - jeden ptaszek - poprawił chłopca. Reszta się zgadzała więc tylko machał swoim białym ogonem zadowolony. Cosiek szybko się uczył, a to dobrze. To dobrze wróżyło choć było też trochę straszne. No ale skoro wygląda na te kilka lat to dobrze by było, żeby dostosował się do poziomu dziecka w tym wieku. Będą mieli mniej to wyjaśniania jakby przyszło co do czego. Na przykład w Klinice. Zastanawiał się czy nie poprosić Gawa by poszli następnego dnia, bo naprawdę miał już dość tego gipsu. Wiedział, że nadal będzie go mocno boleć, ale nie będzie już aż takim inwalidą. Nie będzie potrzebował dwóch kul, jak już to tylko jedną.
Westchnął. No to z tym będą mieli problem - jak już to dwa koce, albo dwa kocyki - znów go poprawił. Dobrze kombinował, ale nogi i tak będzie miał gołe i ogólnie za wiele mu to nie pomoże, ale cóż. Jeszcze go do tego jakoś przekonają. Znajdą ubranie, które będzie mu pasować, bo nie mogą go przecież wyprowadzać na golasa.
Uśmiechnął się szeroko - okno, to ta przezroczysta ściana, przez którą widać - wyjaśnił spokojnie. Ale ucieszył się, że będą coś robić razem. Pewnie on zrobi sam karmnik, a Cośkowi da go pomalować, żeby miał też jakąś zabawę. Jak będzie kolorowy to ptakom nie przeszkodzi, a jednocześnie będzie bardziej kolorowo. Niech się młody też wykaże. No i będzie mógł się chwalić, że to on malował. Kogiś nie wyglądał na takiego, który się będzie krył z tym co robi, jeśli uzna, że jest to dobre.
Przytaknął głową na pytanie o lodówkę. Zamyślił się gdy padło kolejne pytanie - śnieg nie jest w sumie biały - powiedział ostrożnie - jakbyś zobaczył taki jeden płatek śniegu, to jest on przezroczysty, jak woda. Ale przez to, że jest go ta dużo, takich małych ziarenek, to wydaje się biały. Chodź pokażę Ci- powiedział i poszedł do zamrażarki, gdzie wyciągnął kostkę lodu i nóż - to jest lód, jest przezroczysty prawda? - pokazał kostkę dziecku i nawet jeśli chciało to dał do rączki. Po chwili jednak odebrał go - [b]a patrz teraz[/b] - zaczął ścierać jeden z rogów. Tworzył w ten sposób śnieg, chciał pokazać, że to nadal to samo, ale nie miał lepszego pomysłu jak to zrobić Miał nadzieję, że młody załapie o co mu chodzi.
Cosiek był dziś wyjątkowo grzeczny. Ciekawe co się takiego stało. Wystraszył się ognia aż tak bardzo? A może Keer mu coś powiedział. Nie miał pojęcia. Będzie musiał go o to wypytać jak już wróci. - dokładnie tak - uśmiechnął się i poczochrał malucha. Robił niezłe postępy, może nie będzie z nim aż tak źle?
Przytaknął głową - to jak będzie to Cię zawołam ale najpierw zrobię kakao - puścił Cośkowi oczko. Może do tego czasu zgłodnieje. Nie chciał go też karmić na siłę. W przeciwieństwie do Demona, Kogiś mógł przytyć, więc lepiej uważać. No i też chciał go karmić w miarę zdrowo. Nie tylko zdrowo, ale jak na razie wszystko było naturalne i w sumie domowej roboty, więc nie musiał się martwić. Póki Cosiek był zdrowy i nic go nie bolało to było dobrze.
Widział, że maluch coś kombinuje, ale nie zabraniał mu. Miał jeszcze jeden płyn do mycia naczyń, więc jak Lisek chce to wykorzystać to w porządku.
Gdy postawił już wodę na makaron, podgrzał mleko i zrobił chłopcu kakao. Wrzucił makaron do leciutko posolonej wody po czym poszedł do łazienki, sprawdzić co młody kombinuje. Widząc jak robi sobie wieelką zabawkę, zaśmiał się - jeśli będziesz chciał do tego wejść to zdejmij kocyk, żeby się nie zamoczył - powiedział mu, ale nie karcił. Wodę będzie trzeba i tak wypuścić dopiero gdy chłopczyk się wybrudzi farbą, bo to jest raczej nieuniknione - w kuchni na stole masz kakao. Niestety nie mam jak Ci go przynieść - pokazał, że ma zajęte ręce, po czym wrócił do kuchni. Zajął się sosem. Gdy ten się gotował, potarł żółtego sera do miseczki. Ustawił wszystko na stole - Kogitsune! Jedzenie - zawołał chłopaka, dał też lisom trochę jedzenia. Usiadł do stołu i nałożył sobie sporą porcję, a dziecku malutką - jak zjesz i będziesz chciał więcej to powiedz - wyjaśnił. Lepiej, żeby zjadł kilka porcji niż zostawił prawie nietknięte jedzenie. Wziął widelec do ręki i pokazał Liskowi jak jeść ten strasznie długi makaron. jak na pewno się wybrudzi, ale co tam. Spaghetti nie jest przecież zbyt czystym posiłkiem.

Cosiek - 17 Kwiecień 2018, 08:59

-Jeden ptaszek. Ile ptaszku?- Może przy większej liczbie przedmiotów występują jeszcze jakieś inne końcówki. A może każda nazwa ma swoją własną odmianę? I to różną w zależności jakiej formy słowa się użyje. Strasznie to wszystko skomplikowane.
-Okno- powtórzył za Dużym Lisem. -Otwierać ściana to okno?- Zastanawiał się czy przezroczyste wyjście na zewnątrz to też okno. Chyba tak, bo było częścią ściany i mógł przez nie patrzeć.
-Śnieg nie biały?- Zdziwił się. -Płatek? Ziarenka śniegu?- Czy śnieg to ziarenka jakiejś rośliny? Musiała być naprawdę wielka skoro jej nasiona spadały z góry, a pnia nigdzie nie było widać. A kiedy śnieg kiełkuje to wyrastają z niego kałuże a potem rzeki. Poszedł za Yako i rozdziawił buzię widząc, że ten wyciąga lód z szafki. Przecież w takiej temperaturze powinien stopnieć! Musiał dotknąć kostki, żeby się przekonać, czy nie jest oszukiwany. Przedmiot był bardzo zimny i zupełnie bez smaku. Ścierany lód robił się biały. Chłopiec wziął do ręki trochę sztucznego śniegu. Rozsypywał się i topniał dokładnie tak jak ten prawdziwy.
Skinął głową słysząc, że zostanie zawołany na posiłek. Przynajmniej nie będzie musiał siedzieć i czekać, żeby nie przegapić momentu na jedzenie.
Duży Lis nie zareagował gdy chłopiec przywłaszczył sobie mydło do naczyń, ale na wszelki wypadek poleciał do łazienki najszybciej jak umiał. Nie wiedział, czy białowłosy się nie rozmyśli, albo zdenerwuje.
Zapełnianie wanny trwało strasznie długo. Testowanie zabawki po dodaniu każdej porcji mikstury zabierało dużo czasu, ale przynajmniej miał pewność, że działa. Cosiek struchlał, kiedy Yako wszedł do łazienki. Spodziewał się wybuchu złości i już przygotował sobie odpowiedź na zarzuty. Przecież miał zrobić jedną zabawkę, nikt nie powiedział jak dużą. Zdziwił się, że zamiast reprymendy usłyszał śmiech. -Cosiek nie myje.- Po co miałby teraz wchodzić do wanny? Postanowił zrobić sobie chwilę przerwy i przyniósł kakao do łazienki. Upił trochę mlecznego napoju i znów wziął się do roboty.
Nie był nawet w jednej czwartej wypełniania wanny kiedy usłyszał wołanie na obiad. W kuchni zobaczył, że dostał porcję o wiele mniejszą niż mężczyzna na co chciał od razu się poskarżyć, ale zrezygnował. Po części dlatego, że może i chory, ale Yako był alfą w tym stadzie i należało mu się więcej jedzenia. Bardziej jednak podziałała na niego obietnica kolejnych porcji jeśli tylko będzie chciał.
Przyjrzał się jedzeniu. Na talerzu ułożono dużo strasznie długich robaków i polano czerwonym sosem. Spróbował nawinąć nieruchome dżdżownice na widelec tak jak robił to Duży Lis, ale zupełnie mu to nie szło. Nigdy nie potrafił opanować tego narzędzia, a dodatkowo ruch był bardzo trudny. Poddał się po kilkunastu próbach i wziął jedzenie w rączki. Robaczki były ciepłe, śliskie i w ogóle nie pachniały mięsem. Ugryzł jednego, okazał się mięciutki i smaczny. Jeszcze lepsze były z lekko kwaśnym mięsnym sosikiem. Zjadł ile był w stanie, ale naprawdę nie był jeszcze głodny, zwłaszcza po dwóch kubkach kakao. Na talerzu została połowa jedzenia i całkiem sporo na blacie dookoła, kocyku i twarzy chłopca. -Dobre. Cosiek zjeść później. Musi myć ręce?- Zapytał z nadzieją. Jeśli musiał, to umył, a potem poszedł do łazienki dalej mieszać.

Yako - 17 Kwiecień 2018, 11:16

Zamyślił się na moment. Jak mu to wytłumaczyć - ptaszku też jeden - zaczął ostrożnie - ale używa się tego w innym znaczeniu. Na przykład jak chcesz ptaszka zawołać to mówisz, ptaszku, ptaszku. Jak chcesz go zapytać czy mu smakuje jedzonko, to mówisz, ptaszku, dobre nasionka? - miał nadzieję, że Cosiek zrozumie. Nigdy nie był dobry w takim nauczaniu. Miał nadzieję, że jak Gawain będzie w domu to się tym zajmie, bo Demon nie miał do tego cierpliwości, ani pomysłów. Poza tym języków uczył się na własną rękę i pewnie też popełnia wiele błędów, dlatego tym bardziej nie widział się w roli nauczyciela. Co innego jeśli chodziło o same słówka.
Pokręcił głową - to są drzwi. Są one do każdego pokoju oraz mamy takie do wychodzenia z norki - pokazał też na główne drzwi, a potem na te na taras - te są po prostu przeszklone, czyli zamiast samego drewna - zapukał w ścianę by pokazać materiał - jest też szkło, czyli ta zimna, przezroczysta tafla. Używa się tego też przy robieniu okien. I okna też można otworzyć - uchylił delikatnie to w kuchni, ale tylko na moment, bo od razu do środka wdarło się zimne powietrze.
- Płatki to takie ziarenka, w kształcie gwiazdek i mimo iż jest ich niezliczona ilość to każdy ma inny kształt - powiedział, robiąc wielkie oczy - ale nie wyrasta z nich nic, to po prostu zamarznięte drobinki wody - dodał jeszcze, uśmiechając się delikatnie.
Powstrzymał śmiech, widząc reakcje Cośka na lód. No takie cuda. Lód w ciepłym pomieszczeniu. Ale chyba dał się przekonać, ze jest prawdziwy, bo nie kłócił się ani nic. Ba! Nawet sprawdził czy ten śnieg jest taki sam jak ten na zewnątrz. Nie ciągnął dalej tematu, więc Demon uznał że wszystko jest w miarę wytłumaczone.
Przytaknął mu głową. Czyli robił sobie wielką zabawkę, ale już widział ten płacz, jak będą musieli spuścić wodę. Tak długo nad tym będzie siedział.. - Cosiek, ale wiesz, że jak będzie trzeba się myć to będziemy musieli wylać zabawkę z wanny? Albo jak Gawain wróci? Bo pewnie będzie chciał się umyć porządnie - powiedział poważnie. Nie ta, by dzieciaka wystraszyć, ale, żeby dać do zrozumienia, że zabawka nie będzie tam tak długo aż ją zużyje tylko gdy wanna będzie potrzebna to będą musieli ją opróżnić. No, a na pewno będą musieli, po tworzeniu karmnika, bo wątpił, żeby Kogiś się nie usyfił cały farbą.
Przyglądał się zmaganiom dziecka. Ale nic nie mówił, gdy zaczęła jeść rękami. No trudno. Jeszcze się nauczy. Ważne, że próbował. No i oczywiście cały się uświnił. No cóż...takie życie.
- Tak musisz umyć rączki i buzię, ale buzie możesz samą wodą. I najpierw rączki - krzesło było cały czas przysunięte więc Lisek mógł spokojnie się na nie wdrapać. Ale Demon i tak postawił go na nim by nie wybrudził nic więcej. Buzię sam mu umył, po czym oczyścił kocyk na plecach dziecka - jak skończysz kakao to przynieś kubek. Zawsze jak coś zjesz lub wypijesz to przynoś i dawaj na blat - poklepał miejsce, gdzie dzieciak miał zostawiać naczynia - jedzenie zostawię Ci na później - obiecał i gdy tylko rudzielec zniknął w łazience, posprzątał makaron i wrzucił lisom do misek. Tyle im nie zaszkodzi, a szkoda, żeby się zmarnowało. Talerz Cośka przykrył drugim, tak samo zrobił z pozostałymi składnikami.
Gdy już wszystko było ogarnięte i pozmywane, zawołał Bestie i wypuścił je do ogrodu. Sam założył kurtkę i buty, po czym ruszył do szopy, z której przyniósł z trudem deski, gwoździe i narzędzia na karmnik. Został na tarasie i zaczął ciąć drewno na odpowiednią długość i po około godzinie karmnik był gotowy. Wybrał już nawet miejsce na niego. Dodatkowo ładnie go wyszlifował, żeby czasem dzieciak nie złapał jakiejś drzazgi po czym ogarnął wszystko na tarasie, odniósł to co trzeba było i wrócił do środka już gotowym karmnikiem, który miał trzy ścianki otwarte i jedną zabudowaną. Tę, która będzie się stykała ze ścianą budynku.
Poszedł na górę i przyniósł pędzle oraz kolorowe farbki. Co prawda plakatówki, ale się nadadzą. Wziął też stare wielkie prześcieradło i rozłożył na podłodze, żeby cały dom nie był w kolorach - Kogiś jak chcesz robić karmnik to chodź - zawołał go. Wpuścił też lisy, żeby nie zmarzły za bardzo.
Zrobił dwie owocowe herbatki z miodem bo musiał się rozgrzać, zdjął buta i krutkę, po czym przygotował farbki w miseczkach, by było łatwiej je nabrać na pędzel. Jeśli Mały Lisek chciał to od razu mu wyjaśnił co i jak ma robić i że ma wymalować każdy kawałek karmnika. Zarówno z tyłu jak i z przodu i oczywiście w środku.

Cosiek - 19 Kwiecień 2018, 12:20

Przekrzywił głowę słuchając wyjaśnień. Nie rozumiał po co każde słowo ma mieć tyle różnych form skoro i tak wszystko jest zrozumiałe.
-Szkło? Przezroczysta? Tafla?- Patrząc na okno widział o co chodzi, ale nie wiedział które słowo opisuje konkretne właściwości przedmiotu. Zdziwił się widząc, że okna też można otwierać. Czyli to takie małe drzwi z klamką tylko w środku.
-Wylać nie!- Krzyknął i stanął pomiędzy wanną i Dużym Lisem. To jego zabawka i nie pozwoli, żeby ktoś ją zniszczył! Włożył naprawdę dużo pracy w stworzenie jej, a teraz dowiaduje się, że będzie musiał się jej pozbyć! Nie ma mowy!
Pozwolił się umyć, tak było szybciej. Pokiwał głową, że rozumie gdzie ma przynosić brudne naczynia i pobiegł dalej się bawić.
Był tak zajęty odmierzaniem i mieszaniem płynów, że nie zauważył kiedy Yako wyszedł z domu. Ze skupienia wyrwało go dopiero wołanie białowłosego. Wziął kubek z niedopitym, zimnym już, kakao i poszedł do największego pokoju norki. Znalazł wielki cienki kocyk rozłożony na podłodze a na nim drewnianą miniaturkę domu dwunożnych. Czyli to był ten cały karmnik?
Po wysłuchaniu tłumaczenia jak i po co używać farb zabrał się do ozdabiania małego domku. Każdy element postanowił pomalować na inny kolor, może to też będzie miało wpływ na to jakie ptaszki przylecą. Bardzo się starał malować równo i nie zabrudzić sąsiednich ścianek, to nie za bardzo mu szło. Pierwszy raz w życiu trzymał w dłoni pędzel i nie za bardzo potrafił zmusić go do malowania tam gdzie chłopiec chciał. To było jeszcze trudniejsze niż używanie sztućców.
Zajęło mu to sporo czasu, ale wreszcie skończył. Musiał wielokrotnie po sobie poprawiać, ale im dłużej malował, tym lepiej mu to wychodziło. Cały lisek był w wielokolorowe plamy, a zwłaszcza jego ręce. Co jakiś czas wycierał palce o leżący na ziemi materiał, żeby nie brudzić pomalowanych już elementów innymi kolorami. Jeżeli Duży Lis mu tłumaczył w trakcie to nauczył się nazw wszystkich używanych przez niego kolorów.
-Karmić ptaszki?- Zapytał kiedy skończył. Nie wiedział, czy trzeba coś jeszcze zrobić z karmnikiem, czy można już nasypać do niego jedzenia i wystawić na zewnątrz. Jeśli trzeba było poczekać to się nie kłócił, był trochę zmęczony po wszystkich dzisiejszych atrakcjach, a do tego od malowania strasznie już go bolała ręka.

Yako - 19 Kwiecień 2018, 13:22

- Szkło to taki materiał, tak jak masz drewno, kamień, to jest też szkło- nie wiedział jak ma to wyjaśnić - możesz z niego zrobić szybę - postukał delikatnie w szybę - szklanki - wyciągnął jedną z szafki - przezroczyste to znaczy, że możesz widzieć co jest po drugiej stronie. Na przykład woda jest przezroczysta, a tafla to taka powierzchnia. Może być tafla wody na przykład. Coś co jest gładkie i błyszczące - miał nadzieję, że jakoś to wytłumaczył. Dużo chodził więc obie nogi, ręce oraz plecy mu się odzywały. Chyba faktycznie zaczynał się starzeć. Jak pozbędzie się gipsu i załatwią z Gawem wszystko to chyba pójdzie się wymoczyć długo w wannie. Strasznie mu tego brakowało, a do tego potrzebował bardzo relaksu.
A propos wanny, będzie musiał coś wymyślić, żeby umyć małego. Może uda mu się coś wmówić jak zaśnie i się wyleje jego zabawkę? Przecież nie mógł mieć aż tyle wody z mydłem. Przecież zanim zobaczy, że coś zaczyna ubywać to mu się to znudzi. Coś się wymyśli, ale będzie trzeba go mimo wszystko jakoś umyć po malowaniu. Miał nadzieję, że nie będzie tak źle, że umywalnia nie wystarczy bo nie miał siły z nim walczyć teraz o to, że powinien zwolnić wannę.
Przygotował też miskę z wodą, żeby mógł przemywać pędzel Cieszył się, że Cosiek wyciera rączki do prześcieradła, a nie do kocyka czy swojego ciała. Będzie mniej roboty. Obserwował uważnie jak dzieciak się stara. Uśmiechał się przy tym delikatnie, siedząc na kanapie. Zapytał czy Lisek zna jakieś kolory, z tych, które mu przygotował - jasno i ciemno niebieski, brązowy, czarny, biały, czerwony, żółty, fioletowy, zielony, pomarańczowy, różowy. Jeśli nazwał jakiś niepoprawnie to poprawiał go, ale z uśmiechem. Widział, że mimo wszystko mały rudzielec chciał się uczyć, a to było jednak ważne, żeby chciał, a nie był zmuszany do tego. Tak będzie o wiele proście dla ich wszystkich, w szczególności, jeśli młody miał z nimi zostać.
Gdy Kogiś już skończył, Demon pokręcił głową - teraz musi wyschnąć. Chodź umyjesz się dokładnie- zaprowadził go do łazienki i zdjął kocyk. Pokazał mu kabinę, ale najpierw włączył prysznic i sprawdził, żeby woda nie była za ciepła - umyj dokładnie rączki i ramionka, trochę buzię - powiedział i dał mu mydełko. Stał obok, ale uważał, by nie zmoczyć gipsu, oraz pilnował, żeby dzieciak się nie wywrócił. Gdy już był czyściutki, podał mu ręcznik, by się ładnie wytarł, po czym wyciągnął z szafki dwie szczotki. Założył Cośkowi kocyk - teraz wyczeszemy lisy, w końcu też muszą być ładne i czyste - puścił mu oczko i podał jedną szczotkę. Poszli do salonu i usiadł na podłodze z trudem i zawołał Yukiego, by pokazać Kogitsune jak to ma robić - nie za mocno i nie za szybko, żeby wyczesać cały bród i sierść, żeby nie mieć jej potem wszędzie w Norce - wyjaśnił po czym pozwolił młodemu robić to samemu - tylko Yukiemu nie można czesać ogonka. Bo nie ma tam sierści tylko piórka - pokazał na kolorowy ogon Schnee. Usiadł wygodnie i sięgnął po swoją herbatę. Podał też trzyogoniastemu. Przyglądał się jak ten pielęgnuje lisy. W ten sposób zacieśnią się ich więzi, ale też może Cosiek uzna, że będzie na coś potrzebny.

Cosiek - 20 Kwiecień 2018, 10:46

Też dotknął szyby, żeby lepiej zapamiętać. Nie tak delikatnie popukał w taflę, ale na szczęście nie pękła.
Dwunożni mieli nazwy nawet na różne odcienie tego samego koloru. Część barw już znał, więc nie miał z nimi problemu, resztę powtarzał, żeby lepiej zapamiętać. W skupieniu mazał drewno farbkami.
Niechętnie podążył za mężczyzną. Znowu musiał się myć! A całej reszcie wystarczało raz dziennie! Na szczęście poszli się myć gdzieś indziej i zabawka w wannie była na razie bezpieczna. Chłopiec rozdziawił buzię widząc maszynę robiącą deszcz. Wsunął rękę pod strumień wody spodziewając się zimna, ale mile się zaskoczył. Wszedł cały i przez chwilę cieszył się ciepłymi kroplami spływającymi po skórze. To byłoby całkiem przyjemne, ale dostał mydło i musiał się umyć. Do mycia reszty ciała już się jako tako przyzwyczaił, ale mycie buzi nadal nie należało do jego ulubionych. Zwłaszcza kiedy musiał użyć do tego mydła, które nadspodziewanie szybko znalazło się w nosie i oczach koszmarnie piekąc. Jakoś udało mu się je wypłukać dużą ilością wody.
Wytarł się i poprawił założony mu kocyk, tak by leżał wygodniej. Zdziwił się kiedy dostał szczotkę. Ta była inna niż te, które wcześniej widział. -Wyczeszemy?- Zapytał oglądając uważnie przedmiot. Tego chyba nie będzie trzeba im wkładać do paszczy, prawda?
Obserwował co robi Duży Lis mniejszemu lisowi. Yuki wydawał się zadowolony z czesania. Chłopiec usiadł i też zabrał się za pielęgnację futerka białej Bestii uważając by nie zahaczyć o ogon. -Yuki lis ptaszek?- Zapytał przyglądając się piórom. Może zwierzak mógł zmieniać się w ptaka tak samo jak Cosiek w dwunożnego. Do tej pory chłopiec nie myślał, że ten świat jest aż tak dziwny. Furor też przyszedł się poczesać. Jeśli bardzo domagał się pieszczot to Kogitsune pogłaskał go trochę po głowie i kazał czekać na swoją kolej. Kiedy dokładnie wyczesał Schnee wziął się za większego lisa. Przez pewien czas próbował nawet czesać oboma szczotkami naraz, ale to było zbyt męczące i zrezygnował z jednej.
Trochę czasu mu to zajęło, ale w końcu udało się skończyć czesanie i kubek herbaty. -Karmnik już suszone?- Zapytał z nadzieją. Z chęcią odpocząłby oglądając ptaki za oknem.

Yako - 20 Kwiecień 2018, 12:11

- Nie tak mocno bo pęknie i będzie Cię bolało - upomniał małego, ale łagodnie, żeby się nie wystraszył. Musiał się nauczyć, że niektóre rzeczy są delikatniejsze. Czasem każdemu zdarza się się użyć za dużo siły, ale lepiej, żeby Cosiek nie pociął sobie łapek.
Dał się dziecku nacieszyć prysznicem, zanim podał mu mydło. Widział, że mu się to podoba, a nigdzie im się nie spieszyło, więc po prostu stał i obserwował małego rudzielca. Widział, że ten nie lubi się myć, ale szło mu to sprawnie. Nie musiał mu nic mówić. Szybciutko się ładnie wyczyścił z kolorowych farb. Nie płakał, ani nie krzyczał też jak mydliny naleciały mu do oczu. Dobry dzieciak. Z zadowoleniem zauważył też, jak Kogiś sam poprawia sobie kocyk na ramionkach.
- Tak, wyczeszemy - Cosiek przyglądał się szczotce, ale na szczęście nic nie kombinował z nią. Nie próbował wkładać jej sobie do paszczy, ani nic takiego. Podał chłopczykowi też siatkę, pokazując że ma do niej wkładać wyczesaną sierść. Było jej sporo, a nie chciał, żeby była wszędzie. Nie w większym stopniu niż do tej pory.
Pokręcił głową - Yuki to lodowy lisek. Umie robić takie lodowe kolce i strzelać nimi. Ale nie wiem czemu ma piórka - powiedział, uśmiechając się i popijając swoją herbatę. Z zaskoczeniem zauważył, że Furor pozwala Yukiemu być czesanym w pierwszej kolejności. Czyżby tak słuchał małego rudzielca? Bestie były grzeczne i widocznie podobała im się dodatkowa pieszczota.
Gdy Kogiś już skończył, Demon wziął od niego szczotkę i siatkę z futrem - dobra robota - pochwalił go i pogłaskał po ryżej główce - odniosę to i sprawdzimy - obiecał i odniósł szczotki na swoje miejsce, a siatkę wyrzucił do śmieci. Wziął też swój sweter i poszedł sprawdzić karmnik - myślę, że już gotowe - powiedział i podszedł do Liska, trzymając sweter za rękawy - założę Ci to na plecki tak jak kocyk i pójdziesz mi pomóc go zamontować - uśmiechnął się i jeśli dzieciak mu pozwolił zawiązał mu sweter na pleckach, rękawami pod brodą, żeby było mu cieplej, po czym wyniósł karmnik na zewnątrz. Położył go na ławeczce i wrócił po Cośka - wskakuj - powiedział i posadził go sobie na barana - trzymaj się - powiedział i ruszył ostrożnie na zewnątrz. Przechodząc przez drzwi, nie zapomniał, żeby się schylić, by nie zrzucić swojego pasażera. Stanął przy ścianie i chwycił w rękę gwoździe i młotek oraz podniósł karmnik. Przyklęknął i przystawił domek do ściany - trzymaj teraz mocno - polecił małemu i zaczął przybijać tylną ściankę do ściany domu. Gdy było już gotowe, sprawdził czy jest stabilne i postawił Kogisia na ziemi - przynieś miseczkę z ziarenkami - polecił mu, a gdy ten wykonał polecenie kazał mu to przesypać do karmnika.
Gdy wrócili do domu, przysunął fotel, tak by młody mógł oglądać ptaszki i odpoczywać - proszę, możesz oglądać - uśmiechnął się do niego - chcesz coś pić, albo jeść? - zapytał jeszcze, zamykając drzwi na taras. Zdjął mu też sweter z pleców, żeby nie było mu za ciepło.

Cosiek - 20 Kwiecień 2018, 15:08

-Szkło pęknie? Jak zabawka?- Pogładził szybę delikatnie. Zastanawiał się jakim cudem można wykorzystać tak delikatną rzecz jako materiał budowlany.
-Yuki kolce przezroczyste? Zimne?- Czesząc dotykał futerka lisa i nie wyczuwał nic twardego ani ostrego. Był ciekawy skąd te kolce wychodzą i czy to boli. I czemu lisek w ogóle miałby czymkolwiek strzelać.
Nie spodobało mu się, że Yako przyniósł sweter. Jednak skoro nie musiał go zakładać, to chyba było w porządku. Pozwolił sobie zarzucić ubranie jako dodatkowy kocyk. -Zamontować?- Wdrapał się na plecy Demona i próbował chwycić. Nie wiedział jak to zrobić, żeby jednocześnie nie ciągnąć mężczyzny za włosy albo nie poddusić. W końcu udało mu się uzyskać pozycję zapewniającą jaką taką stabilność.
Zgodnie z poleceniem trzymał karmnik mocno i starał się nim nie poruszać. Bardzo uważał, żeby jego palce nie dostały się pomiędzy ściany domku i domu. Przy pierwszym uderzeniu młotka prawie spadł bo przestraszył się hałasu tak blisko jego rączek. Udało mu się jakoś utrzymać i znowu właściwie ustawić karmnik. Kolejne uderzenia już tak bardzo go nie przerażały, ale nadal były strasznie głośno i blisko i chłopiec miał nadzieję, że zaraz się skończą.
Stojąc na ziemi oglądał karmnik. Bardzo dobrze im wyszedł i Cosiek był z siebie dumny. Biegiem poleciał po miskę ślizgając się na lodzie i śniegu. Parę razy o mało co się nie wywrócił, ale jakoś udało mu się zachować równowagę. Wsypał ziarenka do karmnika i już nie mógł się doczekać pokazu. W podskokach wrócił do domu i wspiął się na oparcie fotela, żeby lepiej widzieć. Kiedy siedział normalnie to widział tylko dach karmnika. -Kakao- poprosił o swój nowy ulubiony napój.
Przez dłuższą chwilę za oknem nic się nie działo i chłopcu zaczynało się nudzić. Możliwe, że wszystkie okoliczne ptaszki najadły się kiedy wcześniej zostawił miskę na zewnątrz. Już prawie miał się poddać, kiedy jakiś przyleciał. Był taki sam jak te, na które Cosiek polował. Przez chwilę rozglądał się uważnie, a potem zaczął jeść. Lisek aż podskoczył na fotelu i przykleił twarz do szyby. Nagły ruch spłoszył zwierzę, które jednak, widząc że nic złego się nie dzieje, po chwili wróciło. Podekscytowany chłopiec wgapiał się w każdy ruch skrzydlatego starając się zapamiętać jak wygląda spokojny, a kiedy będzie chciał odlecieć. Do jedzącego ptaszka szybko dołączyło więcej mu podobnych i Cyrkowiec miał już całkiem niezłe pojęcie jak na nie polować. Ale co z innymi? Lubą inne jedzenie, czy to nie ich pora dnia? Jeśli Yako nie było przy nim to go zawołał, żeby się zapytać i żeby też mógł sobie pooglądać.

Yako - 20 Kwiecień 2018, 15:54

- Tak. Tylko zamiast kropelek wody, posypią się na podłogę małe kawałki szkła, które mogę Ci zrobić krzywdę - wyjaśnił łagodnie, ale chyba dzieciak załapał o co chodzi. Lisek zaczął delikatniej dotykać szybę. To dobrze.
- Tak. Przezroczyste, zimne i bardzo ostre - powiedział - nawet sierść ma chłodną, w przeciwieństwie do na przykład Furora - powiedział i potarmosił rudy łeb Bestii. Cosiek dobrze się spisał, czesząc zwierzaki.
Złapał jedną ręką Cośka za nogi, żeby mu nie spadł, gdy się wystraszył, ale na szczęście odzyskał równowagę. Westchnął z ulgą. Starał się zamontować karmnik jak najszybciej. Żeby nie zmarzli, a jednocześnie, by nie straszyć dziecka zbyt długo. Czekając aż Kogitsune przyniesie jedzonko, sprawdził czy aby na pewno wszystko jest dobrze zamontowane. Karmnik był na tarasie, więc nie musieli się martwić o śnieg, dawał przed nim schronienie. Był też na tyle wysoko, by Bestie się do niego tak łatwo nie dobrało, ale też, żeby Cosiek mógł go sobie uzupełniać kiedy chce.
Poszedł do kuchni zrobić kakao dla dziecka. Będą musieli się zaopatrzeć w duże ilości mleka jak tak dalej pójdzie, bo powoli zaczynało się kończyć. Miał nadzieję, że im starczy, najwyżej jutro pójdzie do sklepu. Teraz nie mógł tego zrobić, póki Gawain nie wróci do domu. Przyniósł chłopcu napój i postawił na stoliczku obok fotela - nie martw się, za chwilę przylecą - pogładził go między uszkami. Poszedł pozmywać kubki oraz sprzątnąć ten ich mały warsztat artystyczny. Po prostu odgarnął wszystko na bok, żeby nikomu nie przeszkadzało. Musiał trochę odpocząć, bo noga mu się dawała we znaki. Poszedł na górę i wziął książkę, by następnie rozsiąść się na kanapie i zacząć czytać. Co chwila spoglądał na dzieciaka. Zajmował prawie całą kanapę, opierając chorą nogę o podłokietnik.
Słysząc jak dziwnooki go woła, zernął na niego znad książki - inne ptaszki? - zapytał i zamyślił się. Odłożył książkę i poszedł do kuchni. Po chwili wyszedł na taras. Powiesił na domku słoninkę, dosypał słonecznika i jeszcze kilka rożnych ziaren, pokruszonego chlebka. Dał też suszoną jarzębinę. Wróciła do domu i dorzucił do kominka trochę drewna - teraz powinno ich być więcej - uśmiechnął się i wrócił do lektury, kurtkę przerzucił przez oparcie, żeby nie musieć łazić po całym domu po nią.

Cosiek - 21 Kwiecień 2018, 17:04

Chłopiec cofnął rękę od okna. Nie miał pojęcia, że szkło może być tak niebezpieczne. A mimo to dwunożni używali go tak wiele!
-Chłodną? Zimna?- Zapytał głaskając białego liska. Dla porównania pogłaskał też Furora. Rudzielec ledwo wytrzymywał już czekanie na swoją kolej, a pieszczotę odebrał jako sygnał na zamianę ról. Cosiek musiał jeszcze raz go uspokoić.
Oglądał ptaszki popijając kakao. Po dodaniu innych rodzajów jedzonka stopniowo pojawiało się coraz więcej różnych ptaszków. Niektóre były dość małe z żółtymi brzuszkami i niebieskimi główkami, inne były biało-szare i zdecydowanie większe. W karmniku zrobiło się tłoczno i ptaki musiały się przepychać w walce o pożywienie. Cosiek obserwował je bardzo uważnie, starając się zapamiętać wszystko co mogłoby się przydać. Był pewien, że będzie musiał spędzić tak o wiele więcej czasu, żeby nauczyć się zachowania wszystkich przekąsek na tyle dobrze by móc je zjeść. Ciepłe mleczko przyjemnie grzało w brzuszek, a powieki stały się dziwnie ciężkie. Chłopiec walczył z nadchodzącą sennością, ale powoli przegrywał. Wpatrując się który ptak lubi jakie nasionka nawet nie zauważył kiedy zsunął się na siedzisko fotela i zasnął.
Ziarenka pęczniały zmieniając się w orzeszki, takie jakie dostał od Gawaina. Cosiek już miał sięgnąć po jednego, żeby sprawdzić czy smakują tak dobrze jak pamiętał. Ku jego zdziwieniu smakołyki nie przestawały rosnąć i pęcznieć. Chwilę potem stało przed nim stadko grubych wściekle niebieskich ptaków. Każdy był ubrany w różową tunikę z falbanką na dole. Największy z nich wyciągnął z kieszeni fajkę i nabił ją środeczkami z kwiatów. Podpalił i pyknął kilka razy, a potem podał następnemu. Lisek nie wiedział jak i kiedy to się stało ale siedział w kręgu z wszystkimi ptakami, a fajka krążyła wokoło. Kiedy dotarła do chłopca poczuł zapach nektaru leśnych kwiatów.

Yako - 21 Kwiecień 2018, 22:00

- Takie prawie zimne - powiedział, starając się to jakoś dziecku przedstawić. Znów uspokajał Furora, bo ten bardzo chciał się dać wyczesać. Widać uznał to za pieszczotę. To dobrze. Yako znał psy, które nie były do tego takie chętne, ale na szczęście tutaj nie będą mieli widocznie takiego problemu. Po całym rytuale oba lisy traciły trochę na swojej puszystości, ale za to jakie były czyściutkie.
Obie Bestie skorzystały z okazji i pobiegły załatwić swoje potrzeby, gdy Demon poszedł dodać trochę innych smakołyków do karmnika. Chwilę mu to zajęło, więc wróciły razem z nim do środka.
Lis czytał sobie spokojnie książkę, co chwila zerkając na Kogitsune, jak ten analizuje zachowanie prawdopodobnych przyszłych ofiar. Gdy ten nagle zjechał, Lusian cały się spiął, ale westchnął z ulgą, widząc, że Cosiek po prostu zasnął. Podszedł do niego i przykrył go kocem, po czym wrócił na kanapę czytać.
Czytał praktycznie całą noc, co jakiś czas, sprawdzając czy mały rudzielec śpi. Lisy też poszły sobie spać. Lusian, ze dwa razy dorzucił do kominka. Nad ranem dopiero ruszył do łazienki, by się obmyć. Zostawił uchylone drzwi, żeby słyszeć czy chłopczyk się nie budzi. Usiadł na stołku, przy umywalce i obmywał się dokładnie i powoli, chcąc się dzięki temu się bardziej zrelaksować, no i kto by chciał śmierdzieć, czekając na powrót ukochanego?

Gawain Keer - 21 Kwiecień 2018, 22:48

Jeszcze nigdy tak nie spartolił roboty. Dał ciała na całej linii. Cel został osiągnięty, ale opłacił go wstrząsem, wyrzutami sumienia, a teraz w jego głowie rozbrzmiewało jedno słowo - DEBIL. Bo był nim. Zaufał Kaevanowi w kwestii zlecenia, uwierzył w ckliwą historyjkę o pokrzywdzonym przez Dziwożonę mężczyźnie i jego zmarłym bracie. Do reszty tracił rozum. Przecież od lat brał się jedynie za ludzi, więc co go podkusiło zasadzać się na magiczne istoty? Wszystko wręcz w nim krzyczało, że podano mu stek bzdur, a on i tak wziął, polazł.
- Może się jednak do tego nie nadaję... albo się starzeję. Nic, tylko wypatrywać aż wypadnę z obiegu - nawiedzały go myśli ponure i ciężkie, niczym ołowiane chmury nad jego głową.
Przechodniom mógł wydać się rozzłoszczony, gdyż krok miał szybki, lecz prawdą było, iż spieszno było mu do domu, do Yako i średnio lubianego przez niego Kogitsunemaru. Martwił się, co zastanie w Norce, bo Kaevan wiedział, gdzie mieszkają. Może nie wyglądał, ale blondyn okazał się być mściwym typem, a Keer nie siedział mu w głowie, by wiedzieć co kombinuje. Do swojego mieszkania w Mrocznych Zaułkach wpadł tylko po to by przebrać się i zostawić niebezpiecznie substancje oraz obmyć Blaszkę z krwi Nishanta.
Jeden rzut oka na budynek z azjatyckimi akcentami pozwolił mu stwierdzić, że wstępnie wszystko jest w porządku. Drzwi było zamknięte, ale nie spodziewał się gorącego powitania. Po pierwsze Cosiek mógłby się wyrwać na zewnątrz, po drugie zostawił Yako karteluchę. Na bank będzie na niego zły.
Cień przełknął narastającą w gardle gulę i wszedł do środka. Wszystko było na swoim miejscu. Powitała go cisza, ciepło oraz uchylone drzwi łazienkowe. Bez wątpienia ktoś właśnie się mył i raczej nie był to Cosiek. Cień ostrożnie odstawił kuszę, odłożył torbę i sięgnął do kieszeni płaszcza, w której spoczywało sporawe, ozdobne puzderko, a w nim skórzana, czerniona obroża z tłoczeniami motywów roślinnych oraz soczyście czerwonym rubinem i połówką Blaszki zawieszoną zaraz pod nim. Gustowna i niekrzykliwa, by Demon nie wzbraniał się przed noszeniem tej odrobinę niecodziennej biżuterii. Dodatkowo nie była zbyt kobieca i regulowana. W końcu musiała pasować do wszystkich postaci Lisa. Gawain miał jedynie nadzieję, że zapach wyprawionej skóry i substancji użytych do zamienienia płachty w małe dzieło sztuki nie będzie drażnił jego wrażliwego nosa.
Poprawił ubranie, zrzucił rudy włos z ramienia i nieśmiało zajrzał do łazienki. - Wróciłem - jego chrapliwy głos poniósł się po pomieszczeniu. - Mogę wejść? - zapytał z czystej uprzejmości, by po chwili stanąć w progu z dłońmi za plecami. Mimo napięcia, smutku i żalu nie mógł powstrzymać narastającego w nim poczucia tryumfu. Widok przyjaciela, kochanka i żywiciela w jednym przysłonił zdrowy osąd. Był szczęśliwy. W końcu miał dla Yako coś wyjątkowego. Dla niego, który miał przecież prawie wszystko! - Jeśli Ci przeszkadzam, to zaczekam w salonie - bąknął z braku laku. Już dawno nikomu niczego nie wręczał. Znów poczuł się jakby miał te dwadzieścia lat i zabierał się za poważniejsze podboje. Może był już bardziej doświadczony, ale serce nadal miał tak samo naiwne i spragnione jak wtedy, choć teraz pełne nadziei.

Yako - 21 Kwiecień 2018, 23:43

Mył się spokojnie, starając się zrelaksować. Gdy usłyszał, że ktoś wchodzi, wyprostował się i postawił wysoko swoje lisie radary. Musiał pilnować, bo Bestie spały głęboko, a Cosiek za wiele by nie zrobił. Był na to za mały. Gdy jednak Cień wszedł do łazienki, westchnął z ulgą - witaj w domu - powiedział i uśmiechnął się do niego - tym razem jestem w domu - dodał jeszcze, żartobliwie.
- Jeśli nie przeszkadza Ci to w jakim jestem stanie to zapraszam - powiedział i zajął się myciem pleców. Kątem oka jednak obserwował jak rudzielec się do niego zbliża, by wyczuć odpowiedni moment - tylko się myję, bo jednak trochę się dzisiaj narobiłem, nie przejmuj się - wzruszył ramionami.
Gdy Gawain już do niego podszedł, Demon odwinął się i spoliczkował mocno ukochanego, ale uważał, żeby nie zranić go pazurami, po czym wstał i przytulił go mocno do siebie, nie zważając na to, że jest nagi i trochę mokry - jak gdzieś wychodzisz to masz mnie budzić. Co jakby Ci się coś stało? Albo jakby Cosiek wstał przede mną i postanowił uciec? Obecnie nie jestem w stanie się nim aż tak zajmować - w końcu się odsunął i obejrzał go dokładnie - wszystko w porządku? Nic Ci nie jest? - zapytał, trzymając go za ramiona. Patrzył mu prosto w oczy. Miał nadzieję, że nie zatai przed nim nic istotnego. Najchętniej to by zdarł z niego teraz te ubrania i sam sprawdził, ale nie chciał go denerwować. Dopiero co wrócił, niech sobie odpocznie bo wyglądał na dość zmęczonego. No i nie wiedział, kiedy on dokładnie wyszedł z Norki.
Po chwili przypomniał sobie o Kogitsune. Wyjrzał ostrożnie z łazienki, podpierając się o ścianę, a upewniwszy się, ze młody śpi, zasunął drzwi - lepiej, żeby się na Ciebie nie rzucił z pretensjami, że nie zjadłeś mu ostatniej nocy koszmaru oraz chwaleniem się, co on takiego nie zrobił w dzień...ja na przykład jego zabawka - wskazał na wannę pełną wody. Ciekawe jak wyjaśnią Cośkowi, że musieli to spuścić do ścieków? A może jakby mu coś wmówić? Że to traci swoje właściwości jak po jakimś czasie się tego nie zużyje. Ech...chyba się robił na to faktycznie za stary...

Gawain Keer - 22 Kwiecień 2018, 11:18

Keer uśmiechnął się delikatnie. - I tu masz szczęście! - wskazał na niego palcem. Nawet wolał nie myśleć, co by zrobił ani jakby się czuł, gdyby zastał dom pusty i zimny. W pierwszym odruchu chciał zdjąć buty, ale zdążył dostrzec narastający rozgardiasz. Będzie musiał posprzątać niezależnie od tego, czy pozbędzie się obuwia.
- Wiesz, że przeszkadza - odparł zbliżając się do Lisa. - Wolałbym Cię widzieć w dobrym zdrowiu. Bez tego cholernego gipsu - przystanął kawałek za nim, niepewny, co powinien zrobić. Yako nie wydawał się potrzebować pomocy. Z myciem pleców radził sobie świetnie. Keer poczuł malutką szpileczkę w sercu, bo lubił czuć się potrzebny. - A przejmował będę się już chyba zawsze... - westchnął i przeczesał włosy, podchodząc bliżej - Z Tobą nie da się ina-! - mówił, by nagle zobaczyć gwiazdy przed oczami. Dostał z liścia tak mocno, że w uchu dzwoniło mu jeszcze przez chwilę. Trzymając się za policzek spojrzał na Lisa z mieszaniną niedowierzania, wściekłości i niezrozumienia. Nie zdążył jednak wypowiedzieć głośno swojej gorzkiej myśli, że nieprzyjemne powitania u Yako to już tradycja, bo został przytulony. Białowłosy miał rację. Powinien się pożegnać, dać znać. Chyba naprawdę był tchórzem... - Przepraszam. Wiem, że powinienem był Ci powiedzieć... - szepnął skruszony, po czym odwrócił głowę w bok, gdy Kitsune zaczął go oglądać. - Weź przestań! Co najwyżej przybyło kilka siniaków i tyle. - burknął zawstydzony i mocno poruszył ramionami chcąc wydostać się z uścisku Kitsune. - Długo Ci tu jeszcze zejdzie? - zapytał i spojrzał na trzymane przez siebie puzderko, a potem prosto w oczy Lisa. - Wolałbym Ci to dać, gdy już się osuszysz i ubierzesz - stwierdził, po czym zawinął pakunek w płaszcz, gdy go już ściągnął. Zerknął na Yako dziwnie. To on już skończył się myć? - H-hej, możesz spokojnie dokończyć. Nie przejmuj się tym, co powiedziałem! - powiedział cicho zupełnie zbity z pantałyku. Gdzie on lazł taki mokry i z gołym tyłkiem? Dopiero, gdy Lis wyjrzał i zasunął drzwi, Cień zrozumiał skąd to dziwne zachowanie.
Oparł się o ścianę i parsknął pod nosem. - Był aż taki zły? - zapytał rozbawiony, jednak zaraz spoważniał. - Mam nadzieję, że nie dał Ci w kość. Straszny z niego uparciuch, a energia wręcz go rozpiera. I mam zamiar wykąpać się w tej wannie, więc nie wiem... powiem mu, że gdy spał do łazienki zawitał Pompas i wypompował całe mydliny, bo był głodny. - wzruszył ramionami - Po prostu pociśniemy mu kit. Poczekam na Ciebie w kuchni, by nie budzić reszty - dodał i w ciszy wyszedł z łazienki. Odwiesił płaszcz, zdjął buty. Nie chciał napychać głowy dziecka głupotami i nieistniejącymi dyrdymałami, ale wysłuchiwać jego płaczu, żalów i oskarżeń też nie miał ochoty.
Nie mając nic lepszego do roboty, zajrzał do salonu. Widok śpiącego Kogitsune oraz dwóch rozwalonych przed kominkiem bestii sprawił, że jemu samemu natychmiast zachciało się spać. Nie przeszkadzał im jednak. Tak jak powiedział, poszedł do kuchni, by zrobić sobie kawy. Siedział z kubkiem przed sobą martwiąc się, że Yako nie spodoba się prezent. To był głupi pomysł! Obroża... pewnie zapyta "Co ja? Pies?" i się na mnie obrazi. - uniósł wieko pudełka. - Może dam mu samą Blaszkę, a to gdzieś schowam? - patrzył na lśniący rubin i z roztargnieniem potarł nadal szczypiący go policzek. Odetchnął głęboko i zamknął wieko. Oparł się łokciami o stół i przycisnął palce do powiek. - Po prostu jestem zmęczony... - tłumaczył przed sobą własne obawy i pragnienia. Przecież nigdy nie będzie taki jak całkowicie ześwirowany Kaevan. Temu gościowi odjebało i tyle.

Yako - 22 Kwiecień 2018, 11:52

Zaśmiał się cicho, widząc wywalonego w jego stronę palucha. Zamrugał oczami i spojrzał na swoją nogę - ale mi chodziło o to, że jestem golutki - powiedział robiąc niewinną minkę. Nawet jak był zły to lubił się trochę podroczyć. Cień chyba faktycznie musiał być zmęczony, skoro uważał, że chodziło mu o gips. Przecież na to nic nie mógł poradzić.
Widział złość w oczach ukochanego ale nic na to nie mógł poradzić. Musiał mu pokazać, że mu się to nie podoba, a foszek nie był w jego stylu. Ani pod postacią Lusiana, ani Luci. Nie w takim wypadku - już dobrze. Po prostu nie znikaj mi tak. Wiem, że byłem bardzo zmęczony, ale są rzeczy ważne i ważniejsze - wyszeptał. Wywrócił oczami i zrobił chwiejnie krok w tył, gdy Cień się z leksza oburzył. Uśmiechnął się jednak z ulgą, że nic jego ukochanemu nie jest. Siniakami nie będzie się przejmował, ale skoro tylko na tym się tym razem skończyło to znaczyło, że zadanie nie było aż takie trudne. A to dobrze, miał tylko nadzieję, że nie będą mieli przez to jakiś większych problemów.
Pokręcił głową - jeszcze chwila i będę gotowy, a co? - przekręcił lekko głowę. Widząc ładne pudełko, spojrzał na kochanka pytająco, ale przytaknął głową, że rozumie. Zaciekawiło go mocno co takiego ma dostać.
Pokazał mu ręką, żeby był cicho i wyjrzał z łazienki. Wszystko smacznie spało, więc nie było większych problemów - nie wiem czy zły. Jak na moje to był oburzony, że obiecałeś zjadać złe sny i tego nie zrobiłeś. No ale jest możliwość, że o tym zapomniał, bo jednak miał dzień pełen atrakcji - westchnął ciężko. Usiadł znów na swoim krzesełku.
Pokręcił głową - ciężko zaczęliśmy, bo nie miałem pojęcia jakie słowa już zna - spojrzał na rudzielca z lekkim wyrzutem - tylko poranek był ciężki. Ponieśliśmy dwie ofiary w poduszkach i mamy trupa w lodówce, więc się nie wystrasz - powiedział poważnym tonem, choć w jego oczach czaiła się zadziorna iskierka - sam bym wylał ale nie miałem takiej możliwości. No i będzie mu smutno pewnie bo sam wypełnił wannę kubkiem po kubku, ale najwyżej będzie polował na coś co nie istnieje.
Przytaknął mu głową - jakbyś mógł mi nalać trochę soku, jest na blacie, ja zaraz przyjdę - obiecał i kontynuował mycie się. Po kilku minutach wyszedł w szlafroku już o kulach i poszedł od razu do kuchni - przepraszam, że zostawiliśmy bałagan, ale starałem się posprzątać ile mogłem - powiedział, uśmiechając się przepraszająco - to co takiego chciałeś mi dać? - przekręcił lekko głowę, a ogon lekko się poruszać. Widać nie mógł się doczekać na odkrycie tej wielkiej tajemnicy.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group