To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Osiedle Domków - Willa rodziny Foxsoul

Cosiek - 12 Październik 2018, 19:21

Przytulenie się trochę pomogło. Kołysanie też. Chłopiec może nie całkiem się uspokoił, ale przynajmniej przestał się trząść jak osika. Wysilił zgorączkowany umysł, żeby zrozumieć co mówi do niego Cień. - My nie w pudełko? - Zapytał. Tak bardzo chciał uwierzyć, że wszystko będzie dobrze, ale jakoś nie potrafił. - Lusian lis? Gawain Cień? - Upewniał się. - A Cosiek? - Może on też na powrót stanie się lisem? W głębi siebie wiedział, że to zbyt piękne by mogło być prawdziwe, ale nie chciał przestać o tym marzyć. - Dokumenty... - Niemal westchnął. Chciał się dowiedzieć czym się stał. Czym go uczyniono. Ale czy na pewno nie da się tego odkręcić? - Cosiek nie chcieć więcej niż lis. Cosiek lis. - Powiedział tak cicho, że gdyby nie trudność z jaką przychodziło mu mówienie, można by pomyśleć że mówił tylko do siebie.
- Żaluzje? -Kołysanie działało coraz mocniej i wracała mu zdolność jasnego myślenia. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak mocno był zamroczony strachem. Uważnie oglądał demonstrację ochrony szkła. Trochę przestraszył się brzęku rozbijanej szklanki i nerwowo obejrzał się na okno, ale było całe. Ci dwunożni potrafili być przemyślni. Tylko dlaczego nie chronili swoich norek cały czas skoro mieli taką możliwość? Niebezpieczeństwo mogło przyjść z każdej strony w najmniej odpowiednim momencie i mogli nie mieć czasu aby się zabezpieczyć. Nawet jeśli używanie tych "żaluzje" było męczące, to chyba warto podjąć ten wysiłek.
- Tak. - Usiadł spokojnie na blacie, stąd miał lepszy widok na wszystko. - Dziękuję. - Tak jak był uczony podziękował za kubek napoju. Sok został w sypialni, a po całej tej bieganinie i atakach paniki strasznie chciało mu się pić. Na razie nie chciał zostawać sam. Nawet jeśli budynek był chroniony, to lepiej żeby stado trzymało się razem.
- Film dalej! - Ucieszył się i już miał ruszyć się z kuchni, ale zaczepił go Lusian.
Ostrożnie upił łyk z kubka Dużego Lisa. Mimo, że herbata jaką dostał chłopiec była smaczna, to ta druga była o wiele lepsza. - Miodu. Słodkie. - Wyciągnął naczynie w stronę rannego mężczyzny. - Gips na głowa? Złamana? - Zaniepokoił się i wskazał na opatrunek.

Gawain Keer - 13 Październik 2018, 20:02

Lis niby zachowywał się normalnie, ale z jakiegoś powodu wzbudzał w Gawainie poczucie winy. Cieniowi zrobiło się okropnie głupio, miał wrażenie, że powinien zrobić więcej by uszczęśliwić Demona. Nie mógł się wykłócać o głupie krople do oczu i ktoś musiał zająć się Cośkiem, ale najchętniej rzuciłby wszystko w cholerę i poleciał do apteki. Dlatego jego odpowiedzią było proste i sztywne skinięcie głowy, jakby został oddelegowany sprzed oblicza gwardzisty. Jedynie jego napięta mimika wskazywała na stres i niepewność.
Na przyniesione przez Lusiana papiery tylko zerknął. Był ciekaw co tam takiego ma i chętnie by z nim na ten temat porozmawiał, lecz humor nie dopisywał żadnemu z nich. Dodatkowo pewnie odbiłby piłeczkę i zaczął wypytywać o charakter jego własnej pracy. Czasem zbierał się w sobie by mu powiedzieć. Chciałby, lecz teraz nie był przekonany co do słuszności tego ruchu. Burzliwy romans mógł się zakończyć w każdej chwili.
Kogitsune się uspokoił. Paradoksalnie kołysanie uspokoiło również dorosłego rudzielca. - Nie. To dom, norka. - wyszeptał spokojnie patrząc w duże oczy chłopczyka. Uśmiechnął się do niego samymi kącikami ust, gdy wspomniał o Lusianie i o nim, lecz zaraz przestał. Na jego twarz wstąpił grymas bólu. - A Cosiek... dalej Cośkiem. - wychrypiał z ciężkim sercem. Jak mu to wytłumaczyć? Jak sprawić, by się nie obwiniał, nie czuł gorszy od lisów czy innych dzieci? Odetchnął głęboko i spojrzał w sufit szukając słów. Oczywiście nikt nigdy ich tam nie wypisywał. Może gdzieś istnieje taki, który podpowiadałby ci na kartkówkach. - Nadal jesteś i lisem i dzieckiem. Nie ma w tym niczego złego. Ja też jestem trochę inny niż reszta Cieni. Mają zwykle ciemne włosy i czerwone oczy. Bez czarnego dookoła. Też chciałem mieć takie, ale nie można mieć wszystkiego. I wiesz co? Przestało mi to tak przeszkadzać. Lisów i dzieci jest pełno, ale Cosiek jest tylko jeden na całym świecie. - starał się go jakoś pocieszyć.
Mały pokaz ze szklanką odwrócił uwagę Kogisia od problemów. Zdawał się być nim pochłonięty. Ku wielkiemu zaskoczeniu rozumiał. Naprawdę rozumiał! - To dobrze. - mruknął z satysfakcją, solennie sobie obiecując, że będzie częściej korzystał z podobnych pokazów. Widać praktyka lepiej przemawiała do Małego Lisa i gdy Cień się nad tym zastanowił, nie znajdował w tym niczego dziwnego. Zapominał, że Cosiek tak naprawdę jest szczeniakiem, który ledwo co stanął na nogi. Jako lis nie miał problemu, ale zmodyfikowane ludzkie ciało nastręczało trudności.
Na moment zamarł w bezruchu. Dopiero teraz uderzyły go słowa Pardona. Słyszeć, a przyjąć je do wiadomości to zupełnie dwie różne rzeczy. Kogitsune... był kiedyś czyimś dzieckiem. Co z tego, że było bliskie śmierci, porzucone i zapomniane? Jeśli Pardon potrafił zrobić z niego dziwoląga, to równie dobrze mógł uratować mu życie. A może gdzieś jest jakaś matka rozpaczająca i zamartwiająca się o dziecko? Może jest jakiś ojciec, który mimo brania nadgodzin i dodatkowych etatów nie był w stanie zapewnić synkowi leczenia? Przecież Pardon mógł kłamać. To byłoby najprostsze wytłumaczenie, jeśli spartolił coś w trakcie lub specjalnie wyczyścił mózgownicę dziecka. MORIA robiła już nie takie rzeczy.
Pociemniało mu przed oczami, gdy serce obijało mu się o żebra. Oparł się o framugę, a Cosiek dostawał właśnie miodu. Przynajmniej miał krótką chwilę, by zebrać się w sobie. Było jasne, że mały nie może dowiedzieć się o tamtym dziecku. Już za późno. Stało się. Niczego nie zmienią. Obarczanie Kogisia wiedzą i odpowiedzialnością byłoby jeszcze bardziej samolubne niż akt Pardona. Do tego z prawdziwym obrzydzeniem i niechęcią w jednym zgadzał się z doktorem. Ktoś musi zająć się tym chłopcem.
Nie czekając na Cośka poszedł do salonu, włączył telewizor i znalazł odpowiednie ustawienia. Musiał wyszukać bajkę o smokach jeszcze raz. Szło mozolnie, bo piloty średnio nadawały się do wpisywania czegokolwiek z ekranowej klawiatury. Cholera, na starych komórkach litery były pod cyframi i dało się żyć, ale po co robić coś takiego dla pilota?! Lepiej klikać jak debil i czekać, aż telewizor załapie, że w ogóle chcesz coś zrobić. Dźwięk wybieranych liter niósł się po salonie. W końcu wpisał pełną nazwę i całe szczęście znalazł playlistę kreskówki o smokach. Chyba pociąłby się nożem do masła, gdyby miał w ten sposób wprowadzać tytuł każdego odcinka. Przewinął do momentu, w którym przerwano im oglądanie i czekał na małego. - Idziesz?! Smoki już czekają! - zakrzyknął, tępo gapiąc się na pastelowe stwory. Słodkie aż do porzygu, ale przynajmniej dostrzegał wartość edukacyjną. Postaci mówiły wyraźnie, trudniejsze i nowe słowa wypowiadały odrobinę wolniej, poruszały różne tematy. Przynajmniej Kogitsune będzie zbyt zajęty, by przeszkadzać Yako w pracy lub rozmyślać o swoim pochodzeniu.

Yako - 13 Październik 2018, 20:36

Zauważył jak Gaw zerka na jego papiery. Nie miałby nic przeciwko jakby ten zaczął go pytać co takiego w ogóle robi. Ale wiedział, że nie jest to możliwe zwłaszcza teraz. Znów był samotny...nawet z Natalie nie rozmawiali o takich sprawach. Każdy miał swoją pracę, czasem tylko dzielili się opiniami, w końcu robili w sumie w tej samej branży, ale w innych dziedzinach. Zawsze był z tym sam, ale raczej nie miał co nawet marzyć o tym by to się zmieniło.
Słuchał uważnie, jak Gawain uspokaja Cośka. Póki byli w kuchni nie chciał się zajmować papierami. Nie wiedział co ze sobą zrobić, więc bawił się po prostu zawartością swojego kubka. Kogitsune był mały i nie potrafił za wiele. Jak mają się zająć takim smarkaczem? Demon musiał wrócić do pracy, Gawain też nie był kurą domową...będą musieli znaleźć kogoś kto się zajmie młodym, a jednocześnie go przypilnuje, żeby nic się nie stało. Nie podobało mu się zachowanie Cienia w Hali, więc na pewno będą musieli uważać dodatkowo.
Zaczynała go boleć głowa, ale nic nie pokazywał. Nie chciał martwić kochanka. Niech się zajmie dzieciakiem, teraz to powinno być jego priorytetem.
- Proszę - posłodził dzieciakowi napój i sam usiadł przy stole. Spojrzał na niego i przejechał dłonią po opatrunku - to nie gips, to bandaż - ujął dłoń dziecka i przyłożył do swojego oka - tylko nie uderzaj - uprzedził - widzisz? Jest miękkie, a nie twarde - odsunął się - moje oko jest chore i musi być zakryte, póki znów nie będzie zdrowe - wyjaśnił - a teraz uciekaj do smoków - pokazał mu na telewizor, który zaczął pokazywać kolorowe stwory. Niech się nacieszy, może padnie szybko. W Krainie nie ma takich atrakcji, a tutaj pewnie też nie będzie zbyt często przebywał.
Westchnął ciężko i początkowo tępo spoglądał na papiery, po czym jednak potrząsnął głową i zabrał się w końcu do pracy. Początkowo na nowo przeczytał wszystko, a dopiero potem zaczął od nowa, by zaznaczyć wszystkie zmiany. Robił to powoli i dokładnie, całkowicie się w tym zatracając i nawet jakby któryś z rudzielców pojawił się w kuchni, to o ile by go nie dotknął to pewnie nawet by się nie zorientował, że nie jest sam w pomieszczeniu.

Cosiek - 14 Październik 2018, 14:43

- Cosiek Cośkiem...? - Westchnął. Ton głosu Gawaina nie napawał otuchą. - Gawain czarny oczy i czerwony włosy. Cień w druga strona. - Zauważył. - Cosiek dwa noga i nie sierść. - Miał wrażenie, że mężczyzna chce go pocieszyć, ale wypowiedziane w dobrej woli słowa podziałały zupełnie odwrotnie. Gawain był podobny do innych Cieni, choćby i na odwrót, a Cosiek? Jak miał założyć stado jak był jeden jedyny? Nie ma na świecie samicy z którą mógłby mieć młode?
- Dziękuję. - Powiedział chwytając, teraz już słodki, napój. - Bandaż? - Ostrożnie odstawił kubek na stół i delikatnie dotknął opatrunku na oku Lusiana. Faktycznie był miękki, ale zaskakująco szorstki. Przez chwilę wydawało mu się, że miał kiedyś taki na sobie. Nie pamiętał tego dokładnie, bo wtedy jeszcze co chwilę zasypiał przymusowo. Nie chciał teraz o tym myśleć. To przyszłość się liczyła, a nie przeszłość. Porywacza już nie ma, za to jest stado i metalowe żaluzje. Skupił się jak mógł najmocniej na tym co teraz go otaczało, ale i tak przez chwilę widać było na jego twarzy strach i ból jakich doświadczył. - Lusian ma oko chore? Złamane? Będzie widzieć? - Zapytał z troską.
- Cosiek idę! - Zawołał do czekającego Cienia. Starając się wyprzeć z pamięci niedawne przebłyski wspomnień chłopiec był skłonny zająć umysł nawet gramatyką.
Usiadł wygodnie na kanapie trzymając kubek w obu rękach. Nogi skrzyżował po turecku, a ogony wystawały po jego obu stronach. Z fascynacją przyjrzał się ekranowi. Ten był większy i najwyraźniej nie składał się do postaci pudełka. Widok zastygłych w ruchu postaci napełnił go niepokojem. Gawain coś zrobił z trzymanym przez niego małym przedmiotem i smoki ożyły. Taka władza! - Smoki tu i w komputer. Jak? - Zapytał o ten dziwny fenomen. Jak to możliwe, że te same stworzenia znajdują się w różnych miejscach? A może to było okno, przez które da się je podglądać? Tylko dlaczego zatrzymują się kiedy nikt nie patrzy? I czemu zawsze widać je pod tym samym kątem niezależnie od pozycji widza? Nie chciał zadawać tych wszystkich pytań na głos, bo już pochłonęła go fabuła odcinka. Wstał i przeszedł się tam i z powrotem koło telewizora ani na chwilę nie spuszczając z niego oczu. Nieważne po której stronie był, ani czy bliżej czy dalej, obraz był zawsze taki sam. Zamyślony wrócił na swoje miejsce. Nie zadawał dużo pytań, bo na większość film odpowiadał sam, a reszta mogła poczekać. Senność jakoś na razie odeszła, więc kiedy odcinek się skończył poprosił o kolejny.

Gawain Keer - 15 Październik 2018, 18:48

Skrzywił się i stęknął, uciekając wzrokiem przed Kogitsune. Głupio wyszło. Mały miał rację. Po prostu trochę różnił się od innych przedstawicieli swojej rasy. Gdyby nie mógł już przemierzać Krainy Snów, a jego ciało rzucałoby cień, zapewne też poczułby się okradziony. Nie zamieniłby tych rzeczy na nic innego. Chciałby powiedzieć, że chłopak może pozostać w formie lisa do końca swoich dni, ale był jeszcze Yako. Obecnie Demon psioczył pod nosem, ale Dręczyciel wiedział, że jego żywiciel pragnie potomstwa, szczęśliwej rodziny i domu, którego najpierw nie miał, a potem w jednej chwili stracił. A Gawain nie miał zamiaru ryzykować rozstania. Dziecko pozostanie dzieckiem przynajmniej na razie, bo atmosfera była napięta niczym na wpół przetarta struna. - Cosiek może zamienić się w lisa, ale będzie mógł też robić to co dwunożni. Będziesz silniejszy i sprytniejszy! - najpierw napiął biceps, a potem postukał palcem wskazującym swoją skroń, po czym puścił mu oczko.
Keer początkowo nic nie mówił i uśmiechał się kpiąco. Nie dlatego, że Cosiek był jeszcze niedouczony i wszystkiemu się dziwił. Przypomniał sobie siebie. Był załamany, przestraszony i kompletnie zagubiony. Ludzie na ulicach nie byli zbyt pomocni przy założeniu, że w ogóle raczyli zwrócić na niego uwagę. Byli pochłonięci przez płaskie, świecące przedmioty. Rozmawiali do nich i początkowo sądził, że to ich chowańce, dopóki nie wsłuchał się w komunikaty wypowiadane pomiędzy łykami kawy i naprędce przełykanym kęsem hot doga, gdy spieszyli do szklanych pałaców. O ile zdjęcia nie robiły na nim większego wrażenia, to telebimy już tak. Do kogo mówili płascy ludzie? Czy to władca? A może herold? W końcu wszyscy patrzyli i słuchali z uwagą, a ci niezwracający uwagi pewnie poznali wieści o wiele wcześniej. Nie mając pojęcia, małpował ich zachowania, powtarzał powiedzonka, nowe słowa. Czar szybko prysł, lecz ciekawość nie wygasła. Szklane pałace po paru tygodniach były już tylko niedomytymi biurowcami, herold paplał o skandalach gwiazdeczek, a rozmowy telefoniczne stały się niezmiernie irytujące. Tym bardziej zazdrościł Cośkowi. Dzieci miały w sobie nieprzejednaną odwagę i upór, pojmowały wszystko w locie i brały świat jakim jest. Nie zadawały skomplikowanych pytań, które utrudniłyby im odbiór.
- Zaraz ci pokażę, ale muszę mieć na czym. Zaraz wracam. - wstał i zaczął szukać jakiegoś zeszytu lub pliku kartek oraz długopisu. W salonie trudno było o artykuły biurowe, dlatego Cień pofatygował się aż do gabinetu. O ile pamiętał, Yako raczej zwykł go zamykać, ale nie wnikał. To pewnie stąd przeniósł robotę do kuchni. Porwał zeszyt w kratkę i coś do pisania, po czym pospiesznie wrócił do dziecka. Ostrożnie usiadł na kanapie, by mały przypadkiem nie oblał się ciepłym i lepkim napojem i zaczął coś kryklać na papierze.
W tym czasie odcinek dobiegł końca, lecz Gawain zatrzymał odtwarzanie na czołówce kolejnego. Przysunął się bliżej Cośka. - To ludzik-patyczak. Jest narysowany, nieprawdziwy, tak jak smoki na ekranie. A teraz sprawię, że patyczak się poruszy. - obwieścił i wygiął zeszyt pod kciukiem pozwalając kartkom spod niego uciekać. Ludzik ożył. Zrobił kilka przysiadów, podskoczył i ułożył ręce na nieistniejących biodrach. - To animacja. Wygląda jakby ludzik się ruszał, ale tak naprawdę to po prostu dużo rysunków. Sam sprawdź. - przewertował parę stron i podał zeszyt Cośkowi. Każdy rysunek był podobny do poprzedniego, a jednocześnie ociupinkę się od niego różnił. - Twoje smoki też takie są. - wziął pilot i nastawił odtwarzanie na jak najwolniejsze. - Wydaje się, że się ruszają, bo kolejne rysunki są bardzo szybko puszczane jeden po drugim. A czemu są w komputerze i telewizorze? To ten sam film, ale można zrobić kopię, czyli zrobić drugi taki sam, żeby więcej osób mogło go zobaczyć. Albo puścić ten sam film gdzie indziej. Można go przenosić. - starał się wyjaśnić tę kwestię najprostszymi słowami. Czasem na moment się zacinał, bo musiał ostro się pilnować, by nie używać wyrażeń i słów takich jak nośnik danych, kaseta czy odtwarzacz. A kwestia internetu zrobiłaby z mózgu dziecka popcorn. Wznowił odtwarzanie na normalnej prędkości i oparł się o sofę.

Yako - 16 Październik 2018, 21:42

Przytaknął głową, by potwierdzić, że Cosiek dobrze zrozumiał. Czuł jak dzieciak dotyka opatrunku i przymknął drugie oko. Uśmiechnął się delikatnie - tak, jest chore - przyznał - ale nie jest złamane. Po prostu boli i nie lubi teraz światła - wskazał na światła na suficie, ustawione na niską jasność - musi odpocząć pod bandażem i znów będę na nie widział - uśmiechnął się delikatnie do dzieciaka i poczochrał go po rudych włoskach, którym swoją drogą przydałaby się mała wizyta fryzjerska, ale z tym chyba poczekają, aż wrócą do Krainy Luster.
Słuchał jak Gawain tłumaczy coś Cośkowi. Zerkał co jakiś czas w ich stronę, mimo iż był skupiony na pracy. Musiał w każdym miejscu zmienić, która noga była uszkodzona u jego bohatera. Zmieniał wszelakie dialogi, które wydawały mu się denne. Zaznaczał sytuacje, które po prostu średnio pasowały do całego filmu. Trochę tego było....był zirytowany, że dali mu pierwszą wersją, której w większości przypadków aktorzy nie widzieli na oczy, a nawet nie wiedzieli o jego istnieniu, bo nigdy nie podawało się pierwotnej wersji.
O dziwo zmian nie było jakoś wiele. Demon ignorował tylko literówki, bo one i tak nie miały teraz znaczenia, no chyba, że ktoś użył złego słowa w innym języku, to jeszcze poprawiał, żeby nie było zbytniego potem problemu.
Zerkał co chwila na rudzielce, oraz co takiego oglądają. Ta scena ciążyła mu na sercu. Chciałby do nich dołączyć, podokuczać obu, powygłupiać się, ale jakoś jednocześnie nie chciał teraz towarzystwa. Dlatego nie poszedł na górę. Bo jednocześnie chciał spędzić z nimi czas, ale jednocześnie chciałby być jak najdalej. Nie lubił takich sytuacji, gdy był w takim stanie, że sam nie wiedział co takiego ma zrobić...
W pewnym momencie wstał i tylko pokazał ręką Gawowi, że wszystko w porządku. Poszedł na górę, gdzie wziął swój telefon. Teraz dopiero na spokojnie mógł przejrzeć co kto od niego chciał. Westchnął ciężko i po dłużej chwili zadzwonił na jeden z numerów. Nie czekał długo, aż osoba po drugiej stronie odebrała.
Rozmawiał jakiś czas na piętrze po czym, nadal rozmawiając, zszedł na dół i ruszył szybko do kuchni po scenariusz. Wziął go i zakrywając mikrofon tylko przekazał kochankowi, że w razie czego będzie na górze i pokuśtykał do gabinetu, przepraszając, że osoba po drugiej stronie musiała czekać.
Nie dotarł jednak na górę, bo gdy minął połowę schodów, nagle się zatrzymał i wydarł - ŻE KOGO ZAPROSIŁEŚ? - było słychać, że to co usłyszał nie tylko go zdenerwowało ale również też zaskoczyło - CZY TY SIĘ Z WSZĄ NA MÓZG ZAMIENIŁEŚ?! - znów ruszył na górę i tym razem zamknął się już w gabinecie, by nie przeszkadzać rudzielcom na dole, a jednocześnie by móc w spokoju porozmawiać na temat pracy.

Cosiek - 20 Październik 2018, 12:36

Skinął głową i nie drążył dalej tematu. Chyba jakoś nikt nie miał teraz zbytniego nastroju do rozmowy i to chłopcu odpowiadało. Najważniejsze, że Duży Lis wyzdrowieje i znowu będzie widział. Mimo wszystko trochę przerażająca była myśl, że Porywacz nawet jemu może zrobić krzywdę, do tego w taki sposób, że chłopiec nawet nie zauważył kiedy to się stało.
- Jak młode jak Cosiek jeden? - Po co się w ogóle starać skoro nie może przedłużyć gatunku? Jak założyć stado?
Gawain obiecał tłumaczenie i gdzieś poszedł. Co najmniej dziwne, ale Cosiek nie protestował wgapiony w ruchome kolorowe obrazki. Oglądał w skupieniu, ale nadal za bardzo nie rozumiał o czym rozmawiają stworki w pudełku. I po co tyle gadają? Mówienie czasem było przydatne, ale przez większość czasu utrudniało życie.
Cień wrócił trzymając mały prostokąt podobny do tych, które chłopiec znalazł na regale i mały patyk. Lisek niezbyt zainteresował się tym co robi większy rudzielec.
Wygodne siedzenie i pyszna słodka herbatka sprawiły, że przestał czuć zmęczenie mięśni, a pochłonięty filmem i technicznymi kwestiami z nim związanymi umysł zupełnie się rozbudził. Ogarnęło go miłe ciepło i złe wspomnienia wyblakły i nie wydawały się takie straszne. Był w ciepłej wygodnej i bezpiecznej norce poznając kolejne fascynujące dzieło dwunożnych.
- Ludzik-patyczak? - Przyjrzał się kreskowemu tworowi. - Prawdziwy. Cosiek widzi. - Nie zgodził się. Skoro coś było widoczne, to przecież musiało istnieć. Jak inaczej mógłby to zobaczyć? Delikatnie dotknął kartki, ale rysunek był zupełnie płaski.
Uważnie przyglądał się przesuwającym się szybko rysunkom. Wyglądały zupełnie jakby się ruszały, ale każdy był osobny. Potrzeba aż tylu żyć ludzik-patyczków, żeby mogły się ruszać? - Jeszcze raz? - Poprosił, żeby móc się dokładniej przyjżać jak gryzmołki zmieniają się w film.
- Smoki dużo. - Stwierdził oglądając telewizor z boku. Jak tyle kartek miało się zmieścić do tak płaskiego urządzenia? I kto przesuwał obrazki? - Ludzik-patyczak cicho a smoki głośno. Jak? - Zapytał. - Ludzik- patyczak sam? Nie smutny?

Gawain Keer - 21 Październik 2018, 12:42

Gawain odnosił wrażenie, że gada z kosmitą nastawionym na konsumpcję, prokreację oraz sen. Mały wyglądał jak pomieszanie z poplątaniem, w środku sytuacja miała się podobnie. Pojmowanie faktycznie przedstawiał dziecięce, lecz poruszał poważne tematy, wymagające sporej dojrzałości. Jeśli wszystkie dzieci były podobne, to jedno całkowicie mu wystarczy. Mały ufok.
- Będziesz musiał znaleźć odpowiednią samicę. O ile sam jesteś zdolny do posiadania potomstwa, nie powinno być problemu. To da się zbadać, ale jak urośniesz, jak będziesz duży. – silił się na obojętny ton nauczyciela biologii. Jego samego zżerała ciekawość. Choć Kogitsunemaru był wynaturzeniem, również pod względem etyki okoliczności jego wytworzenia, nie można było odmówić mu wyjątkowości. Oby tylko Pardon przyniósł im dokumentację i to pełną. Tej jednej lektury nie przepuści nikomu.
Keer zaśmiał się nisko, przecierając twarz dłonią, lekko naciągając policzki. - Rysunek jest prawdziwy, ludzik nie. Chyba, że wiesz kto to. – wskazał dłonią na ludzika. - Co powiesz… na Lusiana? – wznów wziął zeszyt do ręki i ujął ołówek w drugą. Narysował koślawego Kitsune. Wyglądał koszmarnie. - Kiepski ze mnie rysownik. – przyznał. - Tylko nie mów Lusianowi. Ma gębę jak ziemniak. – prychnął pod nosem. - Więc, rysunki mogą pokazywać coś prawdziwego albo wymyślonego. – wytłumaczył na koniec i tak jak chciał tego mały, jeszcze raz sprawił, że patyczak wykonał prosty zestaw ćwiczeń.
- Tak, ktoś to musiał narysować. Są tutaj tysiące obrazków. A są głośno, bo dograli głosy. Myślę, że Lusian ci to wytłumaczy. Wie o filmach więcej niż ja. – To był świński ruch, ale niech Yako też ma swój udział w tej szopce. Mógł mu opowiedzieć jak wygląda plan filmowy, studio nagraniowe i tym podobne.
Zerknął na małego, gdy ten spytał jak czuje się ludzik-patyczak. Miał dużo empatii dla paru kresek na kartce. Objął go ramieniem i oparł o swój tors. - Chcesz dorobić mu stado, żeby już nie był sam? A może wcale nie przeszkadza mu, że jest sam? – zapytał. Chciał dowiedzieć się, co czuje Kogitsunemaru. Czy jest smutny i samotny, tak jak podejrzewa o to narysowanego patyczaka?
Cień westchnął cicho. Będzie musiał porozmawiać o tym z Yako. Muszą zdecydować, czy potrzebują pomocy specjalisty. Ktoś powinien obserwować dziecko i stwierdzić, czy jest ono w stanie samo rozprawić się ze swoją traumą.
Zaczął się również zastanawiać, czy nie zostawić koszmarów malucha w spokoju. Może Kogitsune potrzebował przypomnieć sobie wydarzenia z laboratorium Pardona. Dodatkowo sny skłaniały do refleksji. Nie oznaczało to, że nie będzie ich podglądał i notował, ale chyba musiał przejść na małą dietę.

Cosiek - 26 Październik 2018, 13:55

Przez chwilę zastanawiał się nad znaczeniem słów Cienia. - Cosiek jeden samiec? Samice więcej? - Zapytał chcąc potwierdzić prawdziwość swojego wniosku.
- Jak rysunek prawdziwy i Lusian w rysunek to Lusian nie prawdziwy? - Próbował pojąć nowe prawa przyrody. Patrzył jak Gawain dość rysuje Dużego Lisa. Może i wizerunek nie był idealny, ale i tak był o wiele lepszy niż wszystko co Cosiek potrafiłby zrobić z papierem i rysującym patykiem. Kiedy Cień skończył chłopiec zerwał się na nogi i pobiegł do kuchni. Chciał sprawdzić czy Lusian faktycznie przeniósł się na papier i nie był już prawdziwy. Lisa nie było! Zostały po nim dokumenty, które wcześniej przeglądał. No tak, rudzielec ich nie narysował. Już biegł do salonu, żeby poinformować o swoim odkryciu kiedy natknął się na białowłosego schodzącego z góry. - Lusian prawdziwy. - Przytulił go i już spokojnym krokiem wrócił przed telewizor.
- Cosiek nie powiedział Lusian o rysunek. - Ucieszył się, że nie zaczął się od razu tłumaczyć Dużemu Lisowi. - Dograli? Głos też rysunek? - Zaczął zadawać pytania, ale zdał sobie sprawę, że będzie musiał poczekać na odpowiedzi.
- Cosiek nie wie czy ludzik przeszkadza, że jest sam. W stado bezpiecznie. - Przytaknął. Ludzik może i nie czuł się samotnie, ale mógł być zagrożony i dlatego potrzebował wsparcia. - Co jeść ludzik? - Zainteresował się.

Gawain Keer - 27 Październik 2018, 10:47

Zmieszany podrapał się po karku. Brakowało mu doświadczenia w podobnych kwestiach. Swojego ojca znał głównie z widzenia. Jeśli już z nim przebywał to w lesie na polowaniu, gdzie rozmowy przyjmowały postać jednosłownych instrukcji. Nigdy nie przeszedł męskiej rozmowy. Matka próbowała, ale przeważnie kończyło się to monologiem zmartwień i narzekań i ostatecznie musiał ją pocieszać, że przecież kogoś sobie kiedyś znajdzie.
- Nie znam innego Cośka. A samic jest dużo. Musisz wiedzieć jak zrobić, żeby cię jakaś chciała. - odparł dość ogólnikowo, mając szczerą nadzieję na zakończenie tematu. Kogitsunemaru i tak był za smarkaty na samice. Co najwyżej mógł próbować podglądać dziewczyny i dawać buziaki w policzek stojąc po kolana w piaskownicy.
Już otwierał usta, by zaprzeczyć, kiedy malec niespodziewanie zerwał się z miejsca i pobiegł do kuchni. Gawain obrócił się na kanapie, przekładając ramię przez oparcie i czekał na powrót Cośka. Mały szybko wrócił do salonu. Szeroko otwarte oczy świadczyły o jakimś szokującym odkryciu, jednak jego małe stópki zmieniły kurs, gdy Lusian znalazł się w zasięgu wzroku i potuptały właśnie do niego.
Widok Kogisia tulącego Yako rozczulił go na tyle, by poczuł się niezręcznie wzruszony. Odetchnął krótko i odwrócił wzrok. Poprawił się na kanapie, gdy Cosiek do niego wrócił. - Co ty nie powiesz? Myślę, że i tak cię słyszał. - prychnął jakby czymś zirytowany, mieląc mankiety koszuli w palcach.
Nie powinien się przyzwyczajać, a tym bardziej nie pozwalać im przyzwyczajać się do niego. Marzenia o rodzinie i spokojnych wieczorach przed kominkiem nie były przeznaczone dla takich jak on. Nie uważał, że na to nie zasługuje, ale nie mógł pozwolić, by to go ogłupiło. Wiedział, że gdy przeszłość lub obowiązek w końcu się o niego upomną, będzie musiał ulec i najprawdopodobniej ich zostawić.
Wyciągnął komórkę z kieszeni i chwilę szukał dyktafonu. - No dalej. Powiedz coś, a potem puszczę ci nagranie. - podstawił telefon bliżej ust dziecka i czekał. - Po prostu powiedz coś o sobie. - wzruszył ramionami. Spoglądał na niego, lecz był nieobecny duchem.
- Stado bezpieczne, jeśli całe stado silne. - mruknął smutno i pochylił głowę, gapiąc się na swoje splecione palce. Najprawdopodobniej był najsłabszym ogniwem i sprawiał najwięcej problemów. Yako oczywiście mu tego nie powie, a dla Kogitsune pewnie był super herosem.
- A co chcesz, żeby jadł? Możesz wymyślić, a ja narysuję. - wziął od niego zeszyt i oczekiwał dalszych instrukcji. - Może jeść różne rzeczy. Mięso, rośliny, jaja innych zwierząt. Albo wszystko naraz. - zaproponował od niechcenia.

Yako - 28 Październik 2018, 23:57

Skupiał się już na pracy. Chciał tylko zabrać dokumenty z kuchni i schować się w Gabinecie, gdzie będzie mógł na spokojnie rozmawiać, nie przeszkadzając rudzielcom. O mało co się nie wywrócił, gdy Cosiek nagle go przytulił. W ostatniej chwili się powstrzymał żeby na niego nie warknąć. Zamrugał zaskoczony i odprowadził go wzrokiem, po czym spojrzał pytająco na ukochanego. Do tego jeszcze tekst o jakimś rysunku. Chyba będzie musiał spytać Cienia o co chodziło. Teraz nie miał na to czasu.
Potrząsnął głową i ruszył znów do Kuchni, gdzie szybko porwał papiery i wrócił na piętro, po drodze komentując głośno wybór osoby, z którą rozmawiał przez telefon. Widać było, że bardzo mu się nie spodobał, bo prawie wydarł się na swojego rozmówcę. Szybko jednak uciekł do Gabinetu i tam kontynuował rozmowę.
Przekazywał uwagi, dyskutował na temat wyboru aktorów i nie tylko. Bardzo angażował się w to co robił. Na chwilę tylko jeszcze wyszedł do sypialni i tam zabrał laptopa, by dalej kontynuować rozmowy, starając się teraz skończyć jak najszybciej i umawiając się od razu na konferencję, gdy jego goście pójdą już spać.

Cosiek - 3 Listopad 2018, 01:52

Gawain się od niego odwrócił. Czyżby był zazdrosny, poczuł się odrzucony? - Gawain smutno? - Zapytał starając się spojrzeć w twarz Cienia. Zrobił coś nie tak? Chodziło o Lusiana? Przecież nic mu nie powiedział. - Cosiek nie powiedział! Czemu Gawain zły? - Przez chwilę zastanawiał się czy nie przytulić mężczyzny, ale zrezygnował i zajął swoje wcześniejsze miejsce.
Rudzielec wyjął z kieszeni kolejny pudełkowaty przedmiot. Zaświecił się mały ekran i Cosiek zastanawiał się czy tym razem będą tak oglądać smoki. Wydawało mu się to bez sensu skoro mogą mieć taaaki duży obraz. - Nagranie? - Nawet specjalnie nie zdziwił się na kolejne nowe słowo. - Cosiek powiedzieć coś o Cośek? Czemu? Gawain znać Cosiek! - Wypalił zaskoczony. - Cosiek lis i nie lis. Cosiek lubi kakao. - Zastanawiał się przez chwilę, czy powiedział dość. - Cosiek w stado. I Cosiek zrobić pułapka na ptaszek. Dużo kolorów.
- Cosiek nie wiedzieć co lubić ludzik. Mięso? Okruszki? - Patrzył z zastanowieniem na rysunek. Patyczak był taki mały, pewnie nie potrafił zbyt dobrze polować. - Zielone? Trawa? - Mocno pokiwał głową na propozycję Cienia. - Wszystko! - Radośnie wykrzyknął. - Ludzik zjeść co chcieć i później my wiedzieć. - Przysunął się bliżej, żeby lepiej widzieć poczynania bazgrołka.

Gawain Keer - 3 Listopad 2018, 21:18

Lusian wyżywał się dziś na każdym, kto śmiał wejść mu w drogę lub przeszkodzić w jakikolwiek sposób. Wydzierał się do słuchawki tak głośno, że Gawain zastanawiał się jaki uszczerbek poniósł zmysł słuchu rozmówcy po drugiej stronie. Rozzłoszczony Lis i jemu działał na nerwy. Chciał odpocząć lub się wyszaleć, a nie spędzać wieczór przy wrzaskach i ogólnym zgiełku.
- Po prostu zmęczony. - zapewnił Cośka i pogładził go między uszami, gdy nachylił się by spojrzeć mu w twarz. - Nie jestem zły na ciebie. Przeważnie jestem zły. Nie myśl tak i nie przejmuj się. - dodał odrobinę raźniej. Nie chciał martwić małego, choć ten doskonale z niego czytał. Trudno było mu ukrywać emocje po spotkaniu z Kaevanem i Pardonem. Cierń był nimi żywo zainteresowany, a zwłaszcza jego żywicielem. Eksplozja w starej kopalni nadal zdawała się odbijać echem w jego głowie. Tego wszystkiego było po prostu za dużo w zbyt krótkim czasie. Do tego dochodził mu poraniony Yako, zagubiony Kogiś, stado lisów i na koniec codzienne obowiązki. Potrzebował chwili dla siebie.
Z jakiegoś powodu zaskoczenie, które wymalowało się na twarzy chłopca szczerze go rozbawiło. Nie potrafił powstrzymać krótkiego parsknięcia i drżenia dłoni. Przygasł szybko, iskra radości w jego oczach zniknęła pochłonięta przez przytłaczające poczucie beznadziei. Cosiek mówił o sobie i tym co robił ostatnio. Zdania były krótkie, ich gramatyka okropnie kulała, ale przynajmniej zachowywały sens.
Keer ponownie postukał w płaskie, świecące pudełko i puścił Cośkowi nagranie.
- Po prostu powiedz coś o sobie.
- Cosiek powiedzieć coś o Cosiek? Czemu? Gawain znać Cosiek!
[...]
- Cosiek lis i nie lis. Cosiek lubi kakao. Cosiek w stado. I Cosiek zrobić pułapka na ptaszek. Dużo kolorów.

Wyłączył dyktafon, by nagranie nie odtwarzało się w kółko i odłożył telefon na stół. Dziwnie było usłyszeć samego siebie. Naprawdę brzmiał tak szorstko? I co powiedziałby na miejscu Kogitsune? Pewnie nie wiele więcej niż on. - To był twój głos. - wyjaśnił. - Głosy smoków też ktoś tak nagrał i puścił razem z obrazkami. - starał się pokazać i wytłumaczyć jak najwięcej, póki umysł dziecka wykazywał jeszcze jakąkolwiek chłonność.
- Okruszki? Co je okruszki? - tym razem to on był odrobinę zaskoczony. - Trawa to też roślina. Tak samo jak drzewa, krzewy, owoce, warzywa. Też jadłeś rośliny, wiesz? - odrobinę go podpuszczał. Ciekawe czy wie, że naleśniki nie rosną w ziemi. Mądrala się znalazł! - Heh, dobra! Niech będzie wszystko. - przytaknął, po czym powstrzymał się, by ostentacyjnie nie walnąć się zeszytem w czoło. "Zjeść, co chcieć". Teraz czeka go pół godziny rysowania patyczaka, który coś je i jeszcze musiał wymyślić co to będzie.
- No dobrze, zobaczmy co takiego lubi ludzik, a ty oglądaj dalej. - westchnął i puścił kolejny odcinek smoków, po czym zaczął rysować. Nabazgrał jabłko, królika i jajka w gnieździe. Bazgrał tak strona za stroną i prawie by skończył, gdyby nie to, że oczy same zaczęły mu się zamykać. Kanapa była miękka, a hałas nie przeszkadzał w takim stopniu, by powstrzymać nadciągającą falę senności. Rudy czerep uniósł się jeszcze parę razy, zanim opadł na dobre. Ołówek sturlał się z rozchylonych palców Cienia i zakończył krótki lot na tapicerce.
Sen zupełnie zawładnął Keerem.

Yako - 5 Listopad 2018, 21:49

Nie darł się zbyt długo. Był jednak podenerwowany, bo czuł się jak gówno, powoli zaczynał się pocić i pojawiały się pierwsze dreszcze. Wiedział, że to nie skończy się dobrze, ale teraz nie mógł sobie pozwolić na to, żeby paść i już nie wstać. A naprawdę miał na to ochotę, tylko nie wiedział, gdzie by mógł się udać, ponieważ obecnie w żadnym ze Światów nie miał pewności, że będzie miał chociaż trochę spokoju by dość do siebie, a dodatkowo nie chciał martwić Gawaina, bo i tak sam nie dawał mu odpocząć, po tych wszystkich jego przygodach, ale co miał poradzić. Nawet jego organizm potrzebował odpoczynku. Ja nie snu to chociaż takiego czasu gdzie może się zrelaksować i nie robić nic konkretnego.
W końcu skończył rozmawiać na temat pracy i przeczesał włosy. Na czole pojawiło się kilka kropi potu, więc pozbył się ich i zabierając telefon na wszelki wypadek ze sobą, wróciła na dół - wybaczcie, to było pil... - spojrzał na ukochanego, widząc go w dość nietypowej pozycji, westchnął ciężko. Spojrzał na Cośka i odłożył telefon na stolik - chodź zaniesiemy go do łóżka, bo jest naprawdę zmęczony z tego co widzę - podszedł do kanapy i zabrał Cieniowi wszystko po czym odłożył to na stolik. Wziął go ostrożnie na ręce i spojrzał na Liska. Pokazał mu ruchem głowy, żeby poszedł na piętro i poprowadził go do sypialni. Tam poprosił, żeby chłopczyk odsłonił kołdrę i położył Dręczyciela. Zdjął mu buty i przykrył go. Nie dawał mu jednak całusa na dobranoc, nie chciał go przeziębić.
Wyprowadził dzieciaka z pokoju i po cichu zamknął drzwi za nim. Przeczesał lekko wilgotne włosy dłonią i spojrzał na Kogisia - co robiliście z Gawainem? Może chciałbyś coś zjeść? Zrobimy razem coś dobrego....z jajek? Co Ty na to? - zapytał i jeśli chłopczyk wyraził zgodę, zaproponował, że będzie mógł mu opowiedzieć co ciekawego się nauczył w trakcie robienia jedzonka. Zszedł na dół i instruował co ma wyciągnąć i mu przynieść. W sumie były to tylko jajka, cukier i miska. Resztą się zajął. Oczywiście wszystko mu tłumaczył co jest czym i gdzie to znajdzie. Chciał też spędzić jakoś czas, a wzięło go na coś słodkiego. Oczywiście nie będzie unikał odpowiedzi na pytania, o ile da radę się skupić odpowiednio...

Cosiek - 8 Listopad 2018, 00:10

- Przeważnie? Co to? Czemu Gawain zły na przeważnie? - Ucieszył się trochę, że to nie on był powodem złości. Później znajdzie to przeważnie i je upoluje i wszyscy będą mogli być zadowoleni.
Rozdziawił buzię. Rozpoznał głos Cienia, ale ten drugi brzmiał dość obco, jakieś dziecko go przedrzeźniało. - Głos Cosiek? - Zapytał z niedowierzaniem. - Cosiek teraz w pudełko? Dwa Cosiek? - Chyba znalazł sposób jak nie być całkiem sam. Nie chciał pozostawać jedynym ze swojego gatunku, a ten mały samczyk z pudełka mógł mu dotrzymać towarzystwa, ale na pewno nie zagrozić. - Smoki prawdziwe? Jak ludzik? Głos nie, jak rysunek? Smoki za duże do bajka? - Drążył temat starając się wszystko zrozumieć najlepiej jak potrafił.
- Ptaszek je okruszki. - Wytłumaczył dumny, że wie coś więcej niż nauczyciel. - Cosiek wie, że je rośliny. Rośliny dobre. - Uśmiechnął się. - Mięso bardziej dobre.
Zatracił się w oglądaniu pastelowych ruchomych obrazków i nawet nie zauważył, kiedy Gawain zasnął. Dopiero po chwili zauważył, że patyczek upadł. Podniósł go i powąchał. Drewno i Gawain. Przygryzł na próbę, ale nie okazał się smaczny. Delikatnie wyjął zeszyt z dłoni śpiącego mężczyzny i zabrał się do rysowania. Ciekawe czy Cień zniknie choć na chwilę jeśli powstanie jego podobizna? Kilka minut zajęło mu nabazgranie portretu, ale nic się nie stało. Może dlatego, że rezultat był jeszcze gorszy niż widniejący już na kartce Lusian? I tak nic się z tym więcej nie dało zrobić, bo szara końcówka patyczka się złamała i przedmiot stał się bezużyteczny. - Nie rysunek. - Pokazał Dużemu Lisowi złamany ołówek.
Poszedł pomóc i otworzył wskazane drzwi. - Kołdrę? - Patrzył na łóżko nie bardzo wiedząc co z nim zrobić. Kiedy białowłosy mu wytłumaczył to wykonał polecenie, a potem zaczekał przy drzwiach.
- Oglądać bajka! - Zamachał rękami zaaferowany. - Lusian wie, że smoki nie żyć w norka? Smoki żyć w jaskinia! - Zdeterminowany, by opowiedzieć o cudach jakie widział streścił kreskówkę w zrozumiały tylko dla niego sposób. - Cosiek jeść. - Podreptał do kuchni. Podał wszystkie zamówione delicje starając się dokładnie zapamiętać gdzie są trzymane i wymyślić awaryjne plany zdobycia ich jeśli tylko najdzie go kiedyś ochota. Obserwował też uważnie sposób przyrządzania nowej potrawy. Wyglądało na to, że tym razem jedzenie będzie surowe. Super!



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group