To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Las Drzwi - Pagórki

Otome - 23 Marzec 2016, 21:40

Po tym jak została oddzielona od swoich towarzyszy, Zjawa błąkała się przez kilka godzin po Lewitującym Osiedlu próbując ich odnaleźć. jednak nigdzie nie było po nich ani śladu, do tego wszędzie kręciły się te nieprzyjazne osobniki. W końcu musiała pogodzić się z faktem, że została sama. Nie mając bladego pojęcia co ze sobą zrobić postanowiła wrócić do Świata Ludzi który wydawał jej się jej mniej skomplikowany i przerażający. Dobrze że zapamiętała całą drogę od Szkarłatnej Bramy... albo i nie zapamiętała. Ani trochę. Kompletnie się zgubiła. I w ten oto sposób trafiła kolejnego nowego miejsca w którym nie było niczego oprócz drzwi. Setek jeśli nie tysięcy drzwi. Rozciągały się w każdą stronę aż po horyzont. Musiała przyznać, że takiego krajobrazu to jeszcze w żadnym śnie nie widziała. Bardzo jej się tu podobało... tylko że nie pogardziłaby gdyby któreś z tych drzwi jadalne i smakowały jak kurczak. Była głodna i zmęczona a miała przy sobie tylko jakiś kubek instant, którego w tych warunkach raczej nie miała szans zjeść. No i trochę ciężko się tu chodziło bo trzeba było cały czas wymijać te drzwi żeby móc iść prosto. Mało tego, po jakimś czasie teren z płaskiego zaczął się zmieniać w coraz bardziej pofałdowany, więc musiała co chwila zbiegać z górki i włazić pod kolejną. Może nie było to łażenie po górach, ale wyczerpana Zjawa właśnie tak się czuła. Nagle, wspinając się na kolejny pagórek ujrzała jakąś osobę w czarnym stroju opierającą się o drzwi. Sama ukryła się za najbliższymi, wychylając lekko głowę za framugi aby poobserwować nieznajomego. Nie nosił na sobie stroju tych którzy wcześniej ją gonili. Minęła jakaś minuta... Otome zaczęła się niecierpliwić a tamten dalej sobie stał. Postanowiła więc do niego podejść. I tak stał na jej trasie, więc jak okaże się nieprzyjazny to po prostu pójdzie sobie dalej.
Pokonała kolejny pagórek i już była przy nieznajomym. Dopiero z bliska zauważyła, że nosi on maskę z wyszczerzonymi zębami. Może był bardzo wesołym człowiekiem, ale miał brzydki uśmiech i dlatego nosił właśnie taką maskę? Albo tak wyglądały w tym świecie klauny? Łuski na nogach chłopaka - tak przynajmniej się jej wydawało, choć pewności nie miała - nie zrobiły na niej większego wrażenia. Nie takie rzeczy widziała w Krainie Snów i dopiero w Lewitującym Osiedlu. Trochę jednak ją zaciekawiły. Czyżby to dzięki nim nie musiał nosić butów i spodni? Zaraz, zaraz... on nie miał na sobie spodni? I w dodatku ten płaszcz... czyżby trafiła na jakiegoś zboczeńca? Teraz maska nagle przestała się jej wydawać taka przyjazna. Na wszelki wypadek zatrzymała się więc jakieś 2 metry od nieznajomego, tuż obok jakichś drzwi za którymi mogłaby się w razie czego schować.
- Przepraszam! - Powiedziała głośno żeby zwrócić na siebie uwagę. - wiesz może jak dojść do... - Tutaj Otome zacięła się, nie mogąc przypomnieć sobie nazwy miejsca do którego chciała dotrzeć. Jak to Charles mówił? - ...do Świata Ludzi?

Anonymous - 24 Marzec 2016, 16:47

Stukając bosą stopą o powierzchnię na której siedział, trwał zamyślony, choć gdyby ktoś zapytał się go, nad czym tak duma, odpowiedziałby — nie wiem. W głowie miał tak wiele nowych informacji, że sam biedaczek nie wiedział, na której myśli powinien przystać i doszukać się podobieństwa między pozostałymi, bądź tego, które z nich się pokrywały. Z zadumy wyrwała go świadomość, że w pobliżu znajduję się inna jednostka. Początkowo nie zwracał na nią większej uwagi. Zerknął kątem oka i stwierdził, że nie ma póki co ochoty (mimo wrodzonej ciekawości) sam robić pierwszy krok i podejść. Skrywająca się za drzwiami Zjawa nie wydawała mu się też w żaden sposób podejrzana. Drgnął jedynie, gdy ta postanowiła zmniejszyć odległość między nimi. Nie bał się, ale wolał pozostać ostrożny, wszakże bliższy kontakt wzbudzał w nim niekontrolowane emocje. Nie potrafił ich nazwać, ani wytłumaczyć, wiedział tylko, że jako masochista wolał zadawać sobie ból, niż drugiej istocie, a niestety bliskość z drugą jednostką wzbudzała w nim podobne zapędy — tym razem zadając ból drugiej istocie. Na szczęście Otome nie zamierzała aż nader naruszać jego strefy, sama pozostając w bezpiecznej odległości. Bała się? Tego typu myśli zawsze z niewyjaśnionego powodu wywoływały w nim uczucie.. radości? Może to jego natura Koszmarnego Monstrum w ten sposób reagowała. Wychodził z założenia, że składał się z wielu osobowości zlepionej w jedną całość — Jhin'a. Jedna część lubowała się w strachu innych(jeszcze bardziej, gdy był jego powodem), a druga, ta bardziej ciekawska, pozostawała w sferze poznawania wszystkiego obserwacją.
Wracając jednak do naszych bohaterów, Otome nie musiała długo czekać na odzew ze strony Poczwarki:
Przepraszam! — powtórzył zaraz za nią, zmieniając barwę swojego głosu na damską. Miała niski głos, więc postarał się swój zmienić na podobny. Zawsze zaczynał w ten sposób swoją interakcję z innym tworem, nawet z tymi już martwymi. — Wiem jak dojść gdzie... Gdzie... Gdzie dojść? — powtarzał za nią niemalże każde słowo, zmieniając trochę ich formę. Dopiero kiedy dokończyła gdzie zamierzała się udać, pojawiło się w jego oczach widoczne zainteresowanie. Czemu ktoś, kto aktualnie znajdował się w Szkarłatnej Otchłani, chciał znać drogę do Świata Ludzi? Oczywiście, istniejąc głównie w Otchłani znał prawie każdy zakątek, tudzież Karminowe Wrota, prowadzące do wspominanego wcześniej przez Zjawę — ludzkiego świata. Może była tak zwanym — człowiekiem? Nie wykluczał tego, bo wyglądała dość... zwyczajnie. Zupełnie jak zwykła humanoidalna jednostka. Co jednak człowiek robiłby tutaj? Nie było tu bezpiecznie, a tym bardziej normalnie, zaś dziewczyna widocznie nie była zaskoczona krajobrazem wokół niej, dlatego jeżeli faktycznie była zwykłym ziemianinem to musiała sporo wiedzieć o magii, krainach i tego, czego powinna się tutaj spodziewać. A co jeśli nie? Co jeśli była, tak samo jak on, istotą magiczną? Jeżeli tak — to jaką? W głowie albinosa pojawiło się wiele pytań, które bezpośrednio chciał jej zadać, aczkolwiek najpierw powinien skupić się na pytaniu, które sama mu zadała, prawda? Bynajmniej tak postąpiłby ktoś kulturalny. Tylko chwila! Czy on na kogoś takiego wyglądał? Nie. Mimo swojego dziwnego, może nawet trochę karykaturalnie głupiego zachowania, był istotą, która żyła już — uwaga — 150 lat, domyślał się, że jeżeli teraz wskaże jej dobrą drogę, Otome ulotni się, a on straci szansę na poznanie nowych informacji, jak również odpowiedzi na pytania, które w tak krótkiej chwili zdążyły zrodzić się w jego białej czuprynie. A nóż czymś go zaskoczy! Wpierw jednak czekał na dziewczynę test. Test, dzięki któremu sam będzie mógł znaleźć odpowiedź na chociażby jedno pytanie — kim była? Może niekoniecznie dokładnie poznać rasę, jakiej była przedstawicielką, ale zdecydowanie wykluczyć lub potwierdzić możliwość jej ludzkich korzeni.
Kiedyś w Świecie Ludzi spotkałem kogoś... niezwykłego! — zaśmiał się głośno, nie zmieniając barwy swojego głosy, by każde wypowiadane przez niego słowo, odwodziło ją od przekonania, że był męskim tworem. Chyba każdy miałby mieszane uczucia, bo choć słowa pozostawały w męskiej odmianie(dodatkowo wyglądem przypominał młodzieńca), tak głos dawał zupełnie inne przypuszczenia o jego płci. Obojnak? Cóż, sam nie wiedział co to słowo może oznaczać, ale spotykał się z nim dość często.
Nim jednak wytłumaczył swoje wcześniejsze słowa, wyciągnął w jej stronę rękę, by zaraz mogła ujrzeć jak spod jego skóry, w mało przyjemny sposób, zaczynają wyrastać niewielkiej długości, o ciemnej barwie — kolce. Modyfikacja ciała nie wyglądała na przyjemną, aczkolwiek — w jego mniemaniu — niezwykle zabawną! Choć z deformowanych miejsc pojawiało się kilka kropel krwi, tak on sam, ból przy tym towarzyszący uważał za niezwykle przyjemne doznanie. Nic jednak nie mogło przebić przyjemności, jakiej doświadczał podczas wymierzanych przez jego Lorda kar.
Pobawmy się w zgaduj zgadula! — rzucił nagle, stwierdzając, że w ten sposób będzie więcej zabawy, tym samym pozwalając Sennej Zjawie na bezpośrednią interakcję z nim. Nie tylko głos, ale również jego zmienność upodobniała go trochę do płci pięknej.
Czym jestem? — zapytał, zniżając swój głoś jeszcze bardziej, na niemalże piskliwy, chwilami nawet łamliwy. Wraz z pytaniem zaczął przybierać pozycję mostka, spoglądając na jej twarz do góry nogami. Twoja kolej - Otome.

Otome - 25 Marzec 2016, 23:07

Odpowiedź Zamaskowanego wprawiła ją w... konsternację? Zakłopotanie? A czy te dwa określenia w ogóle się czymś różniły? Otome znała wiele słów odnoszących się do uczuć, emocji i stanów umysłu, ale większości z nich jeszcze nie rozumiała, ponieważ sama ich nie doświadczyła. Znać coś ale nie rozumieć... życie było naprawdę skomplikowane. Chciałaby wrócić do błogiego nie-życia w śnie. Na razie jednak musiała sobie jakoś poradzić z rzeczywistością która ją otaczała. No właśnie, z rzeczywistością. Otome na chwilę odpłynęła sobie myślami tym samym kompletnie się wyłączając, ale wyglądało na to że tamten także nad czymś się zastanawiał więc nic nie straciła.
Pomijając jednak jej problemy natury filozoficzno-psychologicznej a skupiając się na przyczynie dziwnych odczuć Zjawy, tym co ją zaskoczyło był damski głos osobnika. Czyżby jednak się pomyliła i miała do czynienia z dziewczynką? Cóż, nie znała się za bardzo na biologii ludzkiej i ludzko-podobnej więc mogła się pomylić. Drugą sprawą było to, czemu dziewczyna - bo tak w myślach zaczęła nazywać Jhina, bardzo nietrafnie zakładając że jego wzrost świadczy o młodym wieku - powtarza za nią każde słowo. Czyżby była niedosłysząca? Albo był to jakiś rodzaj żartu tudzież gry słownej, co potwierdzałoby tezę o klaunie.
Odnosząc się do spostrzeżeń Koszmarnego Monstrum, to nie do końca miał on rację. Z racji swojej natury Abstrakcji, o której Otome nie miała oczywiście bladego pojęcia, jej skóra była nieco... papierowa. Było to jednak widoczne tylko z bliskiej odległości i przy dobrym przypatrzeniu się, dlatego też mało kto, w tym nawet ona sama, miał okazję aby to spostrzec. I dlatego też mogła się spokojnie przemieszczać po Świecie Ludzi - w tłumie nikt nie zwracał na nią szczególnej uwagi. Było w niej jednak jeszcze coś niezwykłego o czym Monstrum miało się zaraz dowiedzieć.
Następne słowa jej rozmówcy nieco ją rozczarowały i zirytowały. Czyżby miał zamiar opowiadać jej jakąś historyjkę, nie udzieliwszy odpowiedzi na pytanie? Chyba był jednym z tych co potrafią ględzić i ględzić zamiast przejść do sedna. Ktoś z taki z całą pewnością nadawałby się do roli klauna. Z drugiej strony jednak zaciekawiło ją kim była ta niezwykła osoba, więc zdenerwowała się jeszcze bardziej gdy zamiast kontynuować historię nieznajoma zmieniła temat. Sprawiło to że tęczówki jej oczu zmieniły swą barwę na czerwoną. Całe to zamieszanie sprawiło, że Otome nie zwróciła w ogóle uwagi na męskie formy w wypowiedziach Jhina.
Uczucie złości zniknęło natychmiast gdy Ktoś w Masce pokazał jej jak z jego palców wyrastają kolce. Nie rozumiała jaki sens krył za sobą ten gest. Trzymając się domysłu, według którego dziewczyna była klaunem na co wszystko do tej pory wskazywało, pewnie była to po prostu jakaś sztuczka. Jednak gdzie w tym coś zabawnego? Chyba że Ktoś był tym złym klaunen którego bały się dzieci. Czyli jeśli nie odpowie na jego/jej zagadkę to zostanie zjedzona? To byłoby nie miłe, zwłaszcza że w tej chwili sama by coś zjadła. No tak, była zmęczona i głodna, a ten tu jej będzie zagadki robił! Postanowiła więc naśladować jego zachowanie (które polegało na naśladowaniu jej zachowania... czyżby zaczęli tworzyć koło bez końca?) i wycelowała w niego palcem.
- Czym jesteś? - Powtórzyła za nim. Po czym kontynuowała. - Przecież to żadna zagadka. W zagadce muszą być jakieś wskazówki, a ty zadałaś zwykłe pytanie! I skąd niby mam wiedzieć czym jesteś skoro nie wiem nawet czym ja sama jestem? Nie pamiętam nawet wszystkich nazw tutejszych ras. Spróbuję jednak ci odpowiedzieć: Jesteś Strasznym Klaunem, który straszy w koszmarach. - Właściwie to Otome była bardzo blisko prawdy, mimo że tylko sobie żartowała. Czy Jhin wyprowadzi ją z marginesu błędu? - A teraz skoro odpowiedziałam, chciałabym usłyszeć o tym niezwykłym kimś ze Świata Ludzi. - O drogę jednak już nie zapytała. Na tym polu Jhin odniósł sukces. Abstrakcja wciągnęła się w rozmowę i tak jak on nie chciała zbyt szybko odchodzić. Kolor jej oczu ponownie się zmienił, tym razem na srebrny. - Właściwie to ja też spotkałam kogoś niezwykłego. To on mnie tutaj przyprowadził. - Dodała jeszcze.

Chwile później znudziła się rozmową i zaczęła oglądać otaczające ją drzwi. Otworzyła jedne z nich, spróbowała przez nie przejść i... zniknęła.

[z/t]


(Drobna uwaga - napisałeś "Miała niski głos" w odniesieniu do Otome jak dobrze zrozumiałem. Niski głos to ten bardziej męski, płeć żeńska ma zazwyczaj wysoki ton. Chyba że chodziło o głośność jej wypowiedzi lub coś innego czego nie rozumiem.)

Anonymous - 27 Marzec 2016, 09:53

Gdyby tylko Monstrum potrafiło czytać w myślach. Nie miałby wtedy najmniejszego problemu ze znalezieniem w głowach swoich rozmówców, odpowiedzi na dręczące go pytania — co gorsza ilość ich narastała wraz z upływem czasu. Natomiast teraz, kiedy Otome z każdą kolejną chwilą utwierdzała się w przekonaniu, że Jhin jest klaunem, byłby wielce rad. Wszakże ci kojarzyli mu się bezpośrednio ze śmiechem, zabawą! Czyli wszystkim tym, czego doświadczał od początku swojego istnienia już poza krainą snów(bo tam ograniczał się tylko do straszenia). Toteż nie miałby nic przeciwko, gdyby jednak zdecydowała się tak do niego zwracać(swoją drogą wiele przydomków akceptował). Szkoda tylko, że sama Abstrakcja nie okazywała rozbawienia zaistniałą sytuacją, wręcz przeciwnie! Zdawała się emanować czymś w rodzaju.. rozczarowania? Irytacji? Czymś pomiędzy, czy co gorsza — ich połączeniem. Nie powinna się na niego gniewać — przecież chciał dobrze — obwiniać powinna samą siebie. Nic nie jest podawane na srebrnej tacy, nawet odpowiedzi na zwykłe pytania, albo to tylko w jego mniemaniu tak działa. Wyznawał zasadę oko za oko, jedynie podświadomie zmieniając reguły tak, aby były bardziej przychylne na jego korzyść. Chociaż, chwila! Właściwie to był kto, komu podawano wszystko na wcześniej wspominanej — tacy. Ale tylko wtedy, kiedy miało się do tego odpowiednich ludzi, kiedy było się Lordem! Bynajmniej przynależąc do Oleandra w ten sposób go postrzegał. Uważał, że tylko ktoś taki, jak jego właściciel miał prawo do takich wymogów. Chociaż mogło być to spowodowane tym, że usilnie utwierdzał się w przekonaniu, iż potrzebował być czyjaś własnością. Bez tego skończyłby niczym beznamiętny twór, który z własnego kaprysu, wydostał się ze snu. O ile już tak nie skończył. Zachowywał się bardziej jak bestia, niźli pozostała część służby. Był świadkiem wielu cielesnych kar, jakie zostały wymierzane, ale nigdy nie potrafił zrozumieć — czemu żadna z ofiar nie cieszyła się tym tak, jak on? Wychodził z założenia, że w ten sposób Oleander poświęca im swój czas, który uważał za niezwykle cenny. Ciekawe tylko, jak długo będzie trwać ta jego fascynacja. Czy ten gadający pies nauczy się kiedyś, że to jednostronne uczucie przywiązania?
Wsłuchał się dokładnie w jej głos, skupiał się na każdym wypowiadanym słowie wydobywającym się z jej ust, na które swoją drogą skupił wzrok dwubarwnych tęczówek.
Głupia! — Jhin odezwał się tym razem swoim prawdziwym głosem, ale nie zamierzał się wcale do tego przyznawać. Wolał pozostawiać ludzi w sferze domysłów o jego prawdziwej naturze, głosie, czy tak jak w tym przypadku — jego płci. — Nie tak się bawi w tą grę! Masz patrzeć, zgadywać, albo zadawać pytania, ale tylko te dotyczące tego, czym mogę być! — niemalże syczał. Zareagował, nawet jak na niego, wyjątkowo wybuchowo. Ewentualnie to znowu jedno z zachowań jakie praktykował, ale w głębi uważał zupełnie inaczej. Najwidoczniej podpatrzył to u kogoś i teraz w karykaturalny sposób starał się odegrać swoją rolę.Wrócił do swojej pierwotnej pozycji, odrywając się od powierzchni ziemi rękoma, by zaraz skrzyżować je na klatce piersiowej, ukazując tym samym powagę swoich słów i tego, jak bardzo był teraz niezadowolony. Oparł się plecami o framugę drzwi, spuszczając wzrok i wzdychając teatralnie, nawet nie raz, a kilka razy.
Dam Ci jeszcze jedną szansę. Ostatnią. O-S-T-A-T-N-I-Ą! — przeliterował dokładnie, chcąc zapewnić ją w przekonaniu, że nie dowie się niczego, jeżeli nie zacznie stosować się do jego zasad. Wyciągnął w jej stronę dłoń, którą nadal pokrywały niewielkie kolce, po czym uniósł głowę i spojrzał na nią z szerokim uśmiechem, którego jednak nie mogła dostrzec przez skórzany materiał, zakrywający połowę jego twarzy.
Mam kolce! Nie są duże, ale wyjątkowo bolesne! Kiedyś powiedziano mi: ,,Siedzisz obok mnie i chociaż bardzo bym chciała, nie mogę cię przytulić. Boję się, że mnie zranisz.” Czym więc jestem? — zdawał się kontynuować zabawę jak gdyby nigdy nic, nawet jeżeli dziewczyna postanowiła jednak osunąć się w cień i znaleźć sobie kogoś innego do pomocy. Choć wątpię by znalazła w tych terenach kogoś normalniejszego niż Jhin. Cóż, może faktycznie kogoś by znalazła. On jednak w porównaniu do innych, był niegroźny — tak długo, jak nie zmniejszała odległości miedzy nimi lub nie wytrącała go w równowagi, jak chociażby przed chwilą.
Tym razem graj według zasad! — kolejna przestroga, kolejna zmiana głosu oraz kolejne kaszlnięcie. Mimo iż modulacja głosu wychodziła mu wyjątkowo dobrze, tak zdarzały się chwilami jęknięcia, czy chrząknięcia, na które już od dłuższego czasu nie zwracał uwagi — jeszcze kiedyś zdarzało mu się tłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. A teraz? Nauczył się, że im więcej praktykuję, tym mniej błędów robił.

Prychnął głośno z niezadowolenia, reakcje dziewczyny w żaden sposób nie były ciekawe i nie przytrzymywały go przy niej. Z tego też powodu białko powoli przybierało kolor czerni, ale zjawa w porę się powstrzymała. Nie przepadał za potyczkami z innymi istotami, o wiele więcej przyjemności sprawiało mu okaleczenie siebie, coś wewnętrznie podpowiadało, że jeżeli teraz się nie wycofa może rzucić jej się do gardła.
Głupia! — po tym warknięciu zrobił piruet, ponownie wygiął swoje ciało w pozycji mostka i pobiegł przed siebie. Po chwili znikł z jej oczu. On, w porównaniu do niej, wiedział gdzie zmierzać, bo Szkarłatną Otchłań znał lepiej niż samego siebie. Do Karminowych Wrót, kapitanie! Niech to będzie dla niej kara za to, że nie chciała się bawić, ot co!

{zt.}

Nishinoya - 9 Sierpień 2017, 09:54

Z oddali widział drzwi zamiast drzew, jednak kiedy znaleźli się bliżej naprawdę docenił ten specyficzny wybryk natury. Niektóre z nich były ogromne, większe od przeciętnych drzew, jeszcze inne zwyczajne, a kolejne wyglądały tak niesamowicie, że gdyby nie kształt oraz klamka i sam fakt, że tu muszą być drzwi, nigdy by nie pomyślał, że są to właśnie drzwi. Piękne zdobienia oraz wspaniałej jakości drewno robiło na nim niesamowite wrażenie. Wylądował z kotką oraz psiną niedaleko przeciętnej wielkości drzwi, które wyglądały jakby było zrobione ze stopu złota i srebra. – Niesamowite miejsce – powiedział, gdy już porządnie się rozejrzał – Czy one wszystkie gdzieś prowadzą? Czy służą jako zamienniki drzew i produkują tlen, w zamian biorąc dwutlenek węgla? – zapytał zaciekawiony. Choć w jego sercu dalej był niepokój związany z wcześniejszym wydarzeniem, to ogólnie rzecz ujmując nie był już tak wystraszony oraz niepewny. Czuł się dużo lepiej, trzymając Mari za rękę, jednak jeśli kotka nie chciała, to trzymał się blisko niej, na wyciągnięcie skrzydła. Gdy kotka już mu odpowiedziała na wcześniej zadanie pytanie, to odpowiedział rzecz, która wydawała mu się najwłaściwsza i zaczął się uważnie przyglądać zdobieniom wykonanym na drzwiach – niektóre z nich są naprawdę dobrze zrobione – stwierdził, trochę zaskoczony – One zawsze tak wyglądają? Czy ludzie przychodzą i je ozdabiają? – to byłoby naprawdę ciekawe, gdyby jakaś uparta osóbka przychodziła do lasu i zajmowała się zdobieniem drzwi. Czy to z poczucia natchnienia, czy przez nudę, albo widząc w tym swoje powołanie oraz hobby – efekt na niektórych była naprawdę zachwycający.
Mari - 7 Październik 2017, 16:42

Gdy wylądowali od razu puściła Lunę, żeby ta mogła sobie pomyszkować. Przechadzała się przy boku ukochanego, przyglądając się jak ten zachwyca się widokami. Sama się rozglądała, leniwie ruszając swoimi ogonkami. Jej łapy nie wydawały żadnego dźwięku gdy spacerowała, ale nawet tego już nie zauważała.
Słysząc pytanie, uśmiechnęła się do Kruczka - każde drzwi prowadzą w inne miejsce - wyjaśniła - jedne do Krainy Luster inne do Świata Ludzi, jednak nie wiadomo, które gdzie mogą Cię wynieść. W ten sposób można podróżować omijając Bramę oraz Strażników - powiedziała, przytulając Nishiego od tyłu, wtulając się w jego miękkie skrzydła - niektóre są opisane, ale nie wszystkie...może któreś prowadzą do kraju, z którego pochodzisz? - powiedziała zamyślona, łasząc się do białych piór.
W końcu jednak puściła go i stanęła obok. Ochoczo chwyciła rękę ukochanego, zaciskając lekko palce, jakby bojąc się, że zaraz zniknie. Tak bardzo się bała do niego wrócić. Tak się bała, że przez to iż tak uciekła straci go na zawsze, że ją odtrąci. On jednak przyszedł jej szukać, chciał z nią spędzać czas. Szła lekko zarumieniona ze szczęścia. Uszy miała lekko położone, co świadczyło o tym, że jest zrelaksowana.
Słysząc kolejne pytania, zamyśliła się - niestety nie umiem Ci odpowiedzieć na to pytanie - spojrzała na niego przepraszająco - nigdy nikogo takiego tu nie spotkała, ale też w sumie rzadko kiedy tu bywam - przyznała, drapią się zakłopotana po tyle głowy - mogę poszukać legend. Czy drzwi się tu pojawiają już takie, czy ktoś je ozdabia - powiedziała obiecując, że jak tylko będzie mogła to się tym zajmie. W końcu w Wieży muszą być jakie archiwa dotyczące historii tej Krainy, a przynajmniej jakieś mity i legendy.
Nadal trzymając rękę ukochanego, otarła się o jego ramię policzkiem i zamruczała zadowolona. Był taki ciepły i tak przyjemnie pachniał. Czuła się przy nim trochę dziwnie. Chciała się z nim przytulać, całować go. Chciała być jak najbliżej. Chciała....
Potrząsnęła głowa i oblała się rumieńcem przypominając sobie do czego prawie doszło gdy ostatnio była u Kruczka. Ale czy on nadal tego chce? Czy Mari była na to w ogóle gotowa?

Nishinoya - 7 Październik 2017, 21:45

- Czyli to takie drzwi, które prowadzą wszędzie i jednocześnie jakby donikąd? Bo skoro nie wiadomo, gdzie można trafić, to czy nie można się spodziewać jakiegoś totalnego odludzia w jakimś nigdzie? – miał nadzieje, że lwica zrozumiała w jakiś sposób te jego straszną wizję przejścia przez drzwi i zostania uwięzionym bóg wie gdzie. – Chociaż, gdyby takie drzwi prowadziły do sypialni pewnej kotki to, chyba bym zaryzykował – uśmiechnął się zadziornie, czując przyjemny dreszcz na piórach – ocierająca i przytulająca się do nich lwica również mogła to poczuć. – Jeśli jakieś prowadzą do mojego kraju, to chyba powinienem ich poszukać, w końcu chciałbym pokazać Ci te wszystkie różowe płatki wiśni, które kwitną na wiosnę, tradycyjne budowle i masę innych rzeczy – chwycił jej dłoń i delikatnie pogłaskał jej wierzch kciukiem.
- Nie musisz przepraszać, przecież nie oczekuje, że jesteś wszechwiedząca – pogłaskał ją delikatnie po głowie – Jeśli będziesz miała ochotę, to może razem poszukamy tych legend, a w między czasie porobimy inne, fajne i szalone rzeczy, co? – uśmiechnął się radośnie i odetchnął świeżym powietrzem. Tak się cieszył tą wycieczką, która była naprawdę bardzo przyjazna, no może poza jednym elementem, ale skoro jego lubej nic się nie stało, to nie ma co się martwić.
Otulił Mari pierzem, kiedy ta wtuliła się w jego ramię i zamruczała – Ale z Ciebie pieszczoszek – rzucił rozczulony oraz lekko rozbawiony. Wiedział, że kotka lubi się przytulać, sam to również uwielbiał, ale teraz wydawała się bardziej skora do pieszczot niż wcześniej. – O czym tak myślisz, piękności? – spojrzał na nią ciepło, następnie całując w czoło.

Mari - 7 Październik 2017, 23:56

Spojrzała na niego i przekrzywiła lekko głowę w bok - można tak powiedzieć. W szczególności, że jeśli chcesz wrócić to już nie wrócisz drzwiami. Po drugiej stronie ich nie będzie. Będziesz musiał znaleźć odłamek, by wrócić tutaj - powiedziała trochę zasmucona. Zaśmiała się jednak, słysząc jego kolejne słowa i zamruczała głośno - do tej sypialni prowadzą tylko jedne tajemnicze drzwi w domku na drzewie - puściła go i stanęła przed Nishim - ale klucz do niej ma tylko jakiś taki bialy Kruczek z dalekich stron...znasz może jakiegoś? - zapytała zalotnie, poruszając swoimi białymi ogonami.
Uścisnęła mocniej jego dłoń - na pewno byś znalazł - powiedziała unikając jego wzroku - ale co jakbyś trafił gdzieś, gdzie nie powinieneś i Cię złapią? - zapytała wyraźnie zmartwiona tą perspektywą. Nie chciałaby go stracić, w szczególności, że poznali się dopiero nie dawno, że nie mieli tak naprawdę czasu się sobą nacieszyć. Co prawda perspektywa zobaczenia kraju, z którego pochodzi Nishi była bardzo kusząca, to jednocześnie przerażająca. Nie znała tamtego świata. No może z opowieści, jednak nie wszystkie były takie kolorowe jakby się tego chciało. Nie dziwiła się jednak Kruczkowi, ze chce znów zobaczyć dom. Mimo wszystko kotce zrobiło się trochę smutno, bo sama nie miała pojęcia skąd pochodzi. Została sprzedana jako kociak i nie pamiętała rodziców. Nie miała więc pojęcia gdzie się urodziła. Ale czy w ogóle chciała to wiedzieć? Czy zależało jej na poznaniu rodziców? Sama nie umiała odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Uśmiechnęła się do niego nieśmiało, gdy pogłaskał ją po głowie - możemy poszukać razem - przyznała i przymknę oczy. Otworzyła jedno z nich, a Opętaniec mógł w nim dostrzec zadziorny błysk - a co takiego byśmy mogli robić? - zapytała mrucząc cichutko, puszczając mu zalotnie oczko.
Zamruczała głośnie, gdy otulił ją swoim skrzydłem. Zamknęła oczy i zaśmiała się - bo ja jestem specjalnym kotkiem, który zmusza swoje ofiary do głasiania i pieszczenia. Upolowałam Cię i teraz już nie masz wyjścia - powiedziała rozbawiona i znów się połasiła tym razem jednak do mięciutkiego skrzydła.
Otrząsnęła się i zarumieniła jeszcze bardziej słysząc pytanie. No przecież się nie przyzna, o czym myślała, w szczególności, że nie było to zbyt przyzwoite - o niczym takim - powiedziała i dała mu całusa w policzek.

Nishinoya - 9 Październik 2017, 18:36

- A to podstępne drzwi – stwierdził, marszcząc brwi – zwabiają cię ładnym wyglądem czy naprawdę fajnym miejscem po drugiej stronie, ale gdy chcesz wrócić to okazuje się, że nie masz jak, a jeśli będziesz mieć pecha to umrzesz w jakimś egzotycznym miejscu, w którym spędzisz całą wieczność – zdecydowanie nie podobała mu się wizja utknięcia na zawsze w jakimś miejscu. Znaczy jasne, były odłamki, ale przecież nie każdy jest dość duży, by można było przez niego przejść oraz nie wszędzie można takie małe draństwo odnaleźć.
Uśmiechnął się, udając jednak zamyślenie, przyłożył wolną rękę do brody i zaczął bawić się niewidzialnym wąsem oraz kręcić nosem i ustami – Myślę, że nie znam żadnego białego kruczka… Choć to dziwne, zważywszy na fakt, że znam wiele kruków… Czyżby jakiś biały odmieniec mi umknął? – zapytał, robiąc zdziwiony wyraz. Niestety długo nie wytrzymał, parskając po chwili śmiechem – Zdradzę Ci tajemnice – pochylił się lekko – Drzwi to mojego domu i sypialni są zawsze otwarte dla pewnej białej, słodkiej kotki z dwoma ogonkami – wyszeptał do jej ucha – Znasz może taką? Bo jestem przekonany, że chciałabyś ją poznać. Każdy chciałby ją poznać i każdy, ale to każdy, by mi jej zazdrościł – ujął w dłoń jeden z kosmyków włosów lwicy – jej uroda przyćmiewa nawet blask księżyca, miękkie futerko nie posiada nawet odpowiednika, tak jest delikatne, a jej oczy – westchnął lekko – niczym gwiazdy na niebie albo i jeszcze piękniejsze – to powiedziawszy, ucałował srebrzyste włosie, które w dalszym ciągu tkwiło w jego dłoni.
- Cóż, jakoże nie tak łatwo będzie wyjść, to będę musiał naprawdę porządnie wysilić pamięć i po porostu namalować wszystko to, co chciałbym Ci pokazać, gdybyśmy się znaleźli w moim kraju – wzruszył ramionami, ściskając trochę mocniej dłoń ukochanej. – Nie martw się, nie zamierzam ryzykować naszym życiem dla kilku widoczków – uśmiechnął się pokrzepiająco do lwicy, czując, że pewnie myśli o takich czy podobnych głupotach. Przecież nie był tak głupi – pokazać kraj swojej miłości, a potem skończyć (w najlepszym wypadku) w jakimś cyrku, ukrywając się przed Morią? Czy może żyć spokojnie ze swoją lubą tutaj, w miejscu równie pięknym i wspaniałym? Zdecydowanie skłaniał się ku tej drugiej opcji.
Dostrzegł ten specyficzny, figlarny i zadziorny błysk w jej oku – Jak to co? Piec ciasto, parzyć herbatkę… Pozbawiać pierza poduszek, biegać razem po ogrodzie, rysować coś, całować i wiele innych, wiesz, grunt to kreatywność – odpowiedział figlarnym tonem, puszczając jej oczko oraz zadziornie się uśmiechając.
- W takim razie musisz pamiętać też o jednej rzeczy – zrobił dramatyczną pauzę – Ja też cię upolowałem – to powiedziawszy, szybkim ruchem złapał lwicę w tali, podniósł ją tak, że jej głowa była trochę ponad jego i wtulił się w jej szyję oraz resztę ciała – Nie puszcze – stwierdził hardo, jednak po chwili postawił lubą na ziemi.
Uniósł do góry jedną brew, jednak nie chciał drążyć tematu – Skoro tak twierdzisz – zafalował skrzydłami na znak rozluźnienia i zrelaksowania. Był naprawdę szczęśliwy, że mógł zwiedzać te nieznaną mu krainę, mając u boku swoją miłość.

Mari - 10 Październik 2017, 14:55

Przytaknęła mu na temat drzwi. Naprawdę były podstępne bo nawet jeśli wiedziało się dokąd prowadzą, to jeśli tam nie było żadnego odłamka, to nie było szans, żeby znów wrócić w miejsce, z którego się zaczęło. Faktycznie utknięcie w nieznanym miejscu nie bardzo jej się uśmiechało, a tym bardziej jakby przez to miała stracić swojego ukochanego.
Zachichotała cichutko, gdy powiedział, zamyślony, że nie zna żadnego białego kruczka - bo widzisz one są rzadkie i widać, nie miałeś szczęścia go poznać - powiedziała i zbliżyła się bardziej do niego. Przytuliła go i wyszeptała na uszko - jest niezwykle przystojny - pogładziła go po piórach delikatnie - jego pióra lśnią w słońcu milionami kolorów i są miękkie, jak puszek małego króliczka - mruczała mu do ucha zalotnie - włosy ma białe jak świeży śnieg, a oczy - spojrzała mu w nie - jak zmiennokolorowe fiołki, wychylające swoje płatki po pierwsze, wiosenne promienie słońca - to powiedziawszy ucałowała go czule.
Gdy postanowił zdradzić jej tajemnice, spojrzała na niego jak na wariata - kotek z dwoma ogonka? Ty to masz wyobraźnie - zaśmiała się, a w jej oczach błądziły zadziorne iskierki.
Gdy zaczął ją opisywać, początkowo otwierała szeroko swoje dwubarwne oczy po czym oblała się takim rumieńcem, że cała była czerwona. Położyła po sobie białe uszka i otuliła się ogonkami. Nikt nigdy tak o niej nie mówił. Zawsze była po prostu dziwna bo miała dwa ogonki i kocie łapki. Nigdy nie uważała się za jakąś atrakcyjną, przez co pod tym względem była nieco zamknięta w sobie i wycofana.
- Na..naprawdę tak o niej myślisz? - zapytała cichutko. Unikała jego wzroku, a uszka nadal miała płasko położone.
Westchnęła z ulgą i przytuliła się do niego - dziękuję - wyszeptała. Tak bardzo nie chciała, żeby coś mu się stało - na pewno sobie poradzisz, jesteś zdolnym Kruczkiem - wymruczała wtulając się w niego i delikatnie łasząc. Jej ogonki znów zaczęły wesoło falować, nie musiała się martwić, że pójdzie tam i jej nie powie. Miała przynajmniej taką nadzieję. Jednak ufała mu całkowicie.
Słysząc co takiego mogą robić, zaśmiała się - można robić też coś innego - powiedziała i puściła jego dłoń, a gdy go mijała przejechała pędzlowatym ogonem po jego torsie, brzuchu...i w okolicach rozporka. Choć tak to możliwe, że przypadkiem. Chociaż...patrząc na jej zalotne spojrzenie raczej nie był to przypadek. Oraz na rumieńce na jej policzkach.
Miauknęła głośno gdy ją chwycił - puszczaj wariacie - zaśmiała się. Gdy to zrobił pacnęła go łapą po głowie i ... uciekła. Znowu. Chyba uwielbiała to robić. Schowała się za białymi drzwiami ozdobionymi w kwieciste wzory. Jednak nie uciekała dalej. Gdy tylko Nishi do niej podszedł, rzuciła się na niego tak, że musiał wylądować na plecach. Usiadła na nim okrakiem i pocałowała mocno i namiętnie. Mrucząc przy tym głośno - co Ty na to, żeby po kolacji, skończyć to co nam ostatnio przerwano? - zapytała, po czym znów się trochę speszyła. To było do niej niepodobne, ale tak chciała być jak najbliżej niego, tak chciała być dla niego wszystkim, że nie mogła się powstrzymać. Ufała mu i chciała mu to pokazać całą sobą.

Nishinoya - 12 Październik 2017, 05:03

- Powiadasz zatem, że to wyjątkowy i rzadki zwierz? - udał zamyślenie – w takim razie to zrozumiałe, że go nie spotkałem – kiedy kotka go przytuliła, objął ją, miło się uśmiechając oraz lekko zawstydzając, gdy zaczęła prawić m te wszystkie komplementy. Oczywiście białowłosy słyszał je co jakiś czas, ale kiedy powie to ukochana osoba – jest jakoś magiczniej, bardziej wyjątkowo oraz niezmiernie przyjemnie.
Oddał jej czuły pocałunek, gładząc kotkę przy okazji po plecach. – No wiesz! Jak w ogóle możesz kwestionować istnienie tej perfekcyjnej istoty? - zrobił oburzoną minę, udając urażonego brakiem wiary w jego słowa.
Dostrzegł jak bardzo zaczerwieniła się, kiedy prawił jej komplementy – uśmiechnął się zatem zadowolony z siebie, stwierdzając, że to najsłodszy widok, jaki przyszło mu oglądać w tym świecie. A przecież obudził się na brzegu czekoladowego jeziora! Więc to stwierdzenie nie było byleczym.
- Oczywiście, że to wszystko jest prawdą – uśmiechnął się do niej czule – Nie śmiałbym nawet kłamać w tej kwestii – zapewnił, kiwając głową, by umocnić swoje słowa.
Zatrzepotał skrzydłami rozbawiony – jego wybranka serca zdawała się bardzo lubić uciekać i chować. Oczywiście nie miał nic przeciwko takiemu zachowaniu – sam był psotnyn stworzeniem. Ruszył za kotka w pogoń, łapiąc ją już przy pierwszej kryjówce. - Mam cię – wykrzyczał uradowany, nie spodziewając się ataku z jej strony, tym bardziej, że już miał coś powiedzieć. Syknął, kiedy oboje polecieli na ziemię. Nishi wylądował na skrzydłach, które zgubiły kilka piórek, a one z kolei zatanczyły w powietrzu. Na szczęście nie mógł narzekac, gdyż okrakiem siedziała na nim pewna wspaniała kotka. – Wiesz, że tak – wymruczał podekscytowany.

Mari - 12 Październik 2017, 10:56

Wtulała się w niego, mrucząc cichutko. Cieszyła się z jego bliskości.
Gdy odpowiedział jej na pocałunek i zaczął głaskać, położyła lekko po sobie uszka. Była taka szczęśliwa. Nie sądziła, żeby kiedykolwiek kogoś takiego poznała. A tu proszę. Znalazła swoją drugą połówkę. Przeszedł ją przyjemny dreszcz, gdy Kruczek powiedział, że mówił całkowitą prawdę. Spojrzała mu w oczy, a w jej własnych lśniło nieopisane szczęście. Naprawdę nigdy wcześniej nie była taka szczęśliwa jak teraz, gdy odnalazła swoją drugą połówkę.
Zaśmiała się, gdy uznał, że ją złapał - nie kochany, to ja mam Ciebie - wymruczała zalotnie. Spojrzała w oczy ukochanemu, gdy ten powiedział, że będą kontynuować. Przeszedł ją przyjemny dreszcz, a jej ogony falowały leniwie, lekko uniesione w górę. Nagle jednak zamarła - tylko ja nie mam aż tak kotożernych kocyków w domu. Przed czym mnie obronisz? - zapytała niewinnym głosikiem. W końcu wszystko zaczęło się właśnie od tego, że schowała się pod koce, po czym uznała, że ten chciał ją zjeść, a odważny Nishi ją przed nim obronił i uratował jej marne, kocie życie.
W końcu jednak wstała i pomogła wstać lubemu - chodź, pokażę Ci coś śmiesznego - powiedziała i trzymając go za rękę, poprowadziła ją wgłąb lasu. Mijali drzwi o przeróżnych rozmiarach, kształtach i kolorach. Jedne były stare i poniszczone, inne budzące grozę, a jeszcze inne zachwyt. W końcu jednak się zatrzymała.
- Powiedz mi najdroższy - zaczęła - jak ktokolwiek może przez to przejść? - zapytała lekko oburzona, ale w jej głosie dało się wyczuć nutę rozbawienia. Wskazała białą, puchatą łapką na maleńkie drzwi, przez które ledwo przecisnęła by się nornica - no patrz na to. Nawet jakbym umiała zmieniać się w kota, to to przecież nawet ogon mi przez to nie przejdzie - zaśmiała się i przykucnęła na miękkiej trawie, chcąc obejrzeć maleństwa z bliska.

Nishinoya - 19 Październik 2017, 18:16

Prychnął rozbawiony, udając oburzenie, kiedy lwica stwierdziła, że to jednak ona ma jego. Normalnie typowa męska duma pewnie poczułaby się urażona, na szczęście Nishi nie był typowym samcem, więc jego duma miała się wyjątkowo dobrze.
Zamyślił się lekko. Przed czym będzie ją chronić..? – Może przed kotożernym, białym krukiem, który wydaje się mnie unikać – powiedział niby hardo, jakby wyzywał tegoż to kruka na jakiś pojedynek, jednak zaraz uśmiechnął się przyjaźnie – Gdybym mógł, to schowałbym cię w objęciach, zakrył skrzydłami i strzegł niczym anioł stróż do końca naszych żywotów – uniósł lekko skrzydła, tak, jakby miał zaraz jednym z nich ją faktycznie objąć. Jednak był to jedynie stan gotowości, w końcu nigdy nie wiadomo czy jakaś kotożerna istota nie będzie chciała zaraz rzucić się na Mari.
- Coś śmiesznego? – zapytał lekko zdezorientowany, kiedy wstawał z pomocą lubej. Nie był pewien co może być śmiesznego w drzwiach… Jakieś wzorki lub napisy znajdujące się na nich? Nie dociekał jednak, obserwując uważnie wszystkie drzwi, które mijali, wchodząc coraz bardziej w las. Powiedzenie „im dalej w las tym ciemniej” w tym przypadku zdecydowanie nie mogło być użyte, gdyż drzwi nie miał gałęzi pokrytych liśćmi jak drzewa, zatem jedyny cień, który dawały to sam ich kształt.
Rozejrzał się, kiedy byli na miejscu, w pierwszej chwili niczego nie dostrzegając – Chyba widzisz coś, czego ja nie widzę – stwierdził zdezorientowany. Na szczęście białowłosa po chwili wskazała przedmiot, na który obecnie mieli patrzeć – Szczerze powątpiewam czy jedno z moich większych piór by się zmieściło – opuścił skrzydła w geście zrezygnowania. Dosłownie skrzydła mu opadły, przez co teraz końce białego pierza dotykały podłoża.
Usiadł na trawie obok kotki – Może to dla mrówek? – przekręcił lekko głowę w bok – Albo dla jakiegoś cyrkowca czy innego stworzenia, które potrafi zmienić się w coś równie małego/jest równie małe, co moje piórko – wyrwał ze skrzydła jedno z mniejszych piór i postawił obok drzwi. Białe pierze było niewiele mniejsze nić drzwiczki.

Mari - 19 Październik 2017, 21:12

Zrobiła przerażoną miną i opuściła nisko uszy - to on je kotki? Ale jak to? - zamiauczała żałośnie - przecież ja go wpuszczam do domku, a on chce mnie zjeść! - skrzyżowała łapki na piersi. Zrobiła naburmuszoną minkę, jakby była na tego kruka straszliwie obrażona. Machała też zdenerwowana swoimi ogonami.
Rozpłaszczyła się na nim, łaszcząc do niego delikatnie - a ja bym z tego ukrycia z Twoich miękkich piór nigdy nie chciała wyjść - wymruczała przymykając oczy i wsłuchując się w jego oddech oraz bicie serca. W końcu jednak musiała wstać i i pomóc ukochanemu. Widząc jego niepewną miną, zachichotała ale nic nie powiedziała. Musi się sam przekonać.
- Skarbie bo patrzysz nie tam gdzie trzeba - powiedział i wskazała mu malutkie drzwiczki. Zastanowiła się głośno przyglądając się jego piórom i drzwiom. Faktyczne by się nie zmieściły. Zbliżyła się do ukochanego i oparła mu głowę na ramieniu zastanawiając się - a może to te no ... krasnoludki? - zapytała, spoglądając jak piórko delikatnie faluje na wietrze.
Po chwili jak na zawołanie pojawiły się malutkie ludziki, w kolorowych czapeczkach. Mari postawiła wysoko uszy i patrzyła na to oniemiała. Niosły baaaaaardzo długi patyk, miał co najmniej dwa metry. Przechodziły po kolei w drzwiczki niosąc go. Jeden koordynował wszystko. Gdy zauważył piórko zaczął je uważnie oglądać. Piskliwym głosikiem zawołał dwa inne skrzaty w nieznanym Mari języku i te wzięły piórko. Ten główny odwrócił się do siedzącej pracy, zasalutował im i sam zniknął za drzwiami.
Kotka wpatrywała się w nie jeszcze jakiś czas - em...kochanie? Czy tu właśnie przeszły krasnoludki wielkości żuków czy jednak mam już halucynacje i powinnam iść natychmiast do łóżka?- zapytała nie odrywając wzroku od drzwiczek.
Po chwili jednak potrząsnęła głową, dzwoniąc swoimi kolczykami w uchu i klasnęła w dłonie - Nishi mam pomysł! Może pójdę zrobić jakieś grillowe zakupy i spotkamy się wieczorem u Ciebie w domku i zrobimy sobie ucztę? Co Ty na to? - zapytała, machając wesoło ogonami - tam jest o wiele ładniej niż tutaj i będziemy się cieszyć spokojem - dodała jeszcze i jeśli tylko się zgodził, pocałowała go żarliwie i porwała Lunę, by pobiec do domku po torbę i pieniądze - to do wieczora - zawołała jeszcze i pomachała ukochanemu, po czym pobiegła w sobie tylko znanym kierunku.

ZT



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group