Anonymous - 7 Październik 2011, 21:15 Prawda, nie jest dobre. Nie istnieje z pewnością osoba całkowicie szczera, a jednak choćby szczypta uczciwości by się przydała. W ogóle, co do tego umacniania więzi mam pewne obiekcje. To coś na zasadzie podnoszenia sobie wskaźnika ego? Czy jest jakaś pewność co do tych "więzi", czy może osoba, z którą obgadujesz traktuje cię jedynie jako wspólniczkę od obmawiania? Uhm, nie mam siły myśleć. Za dużo dzisiaj miałam na głowie... Teraz mam już stuprocentową pewność, że szkolne imprezy to w większości kiepski pomysł. Taki na przykład dzisiejszy chrzest kota. Wszystko ładnie, pięknie, ale podkładu pod piosenkę nie ma i stanęło na trzynastu punktach na czterdzieści możliwych. Kochajmy odpowiedzialność kolegów z klasy, ya-hoo. Przynajmniej karton dla gościa przebierającego się za Vadera dotarł. I miło było zobaczyć kolegę w brudnożółtym szlafroku, wymachującego obklejonym zielonym, samoprzylepnym papierem kijem od szczotki. Cudowne. Zwłaszcza, kiedy musi się chodzić w ciuchach wyglądających, jakby dopiero co wyprało się je w Vanishu. Kochajmy rywalizacje międzyklasowe, tak, tak. Dopóki nie musimy w nich uczestniczyć.
To, że Yukio wyceluje w którymś momencie broń w Vondur trzeba byłoby sklasyfikować jako sytuację możliwą. Nieprzewidywalny gość = nieprzewidywalne ruchy, proste. Czysta logika.
Odpowiedzią na zirytowane zawołanie Odette był cichy chichot ze strony chłopaka czyszczącego broń. Nie starał się nawet go stłumić, zresztą efekt najpewniej byłby cokolwiek marny. A stwór? Cóż~ Coś jakby sarkastycznie rozbawione warknięcie. To coś takiego jest?Anonymous - 8 Październik 2011, 12:02 Cóż, to wszystko jest dość skomplikowane. Mimo wszystko sama się muszę przyznać, że nie dałabym rady nie obgadywać ludzi. Nie z moim charakterem. Gdybym ich nie obmawiała za plecami, mówiłabym, a raczej krzyczała im to wszystko w twarz. Wtedy oni pewnie obrażaliby się, a ja nienawidzę, jak ktoś jest na mnie obrażony. Dręczą mnie wtedy takie wyrzuty sumienia, że nawet jeśli pokłóciliśmy się z nie do końca mojej winy, to ja zazwyczaj przepraszam. Mam słaby charakter i po prostu uwielbiam żyć w zgodzie z innymi, a obgadywanie to według mnie dla mnie samej najlepszy na to sposób. Co do imprez klasowych lub szkolnych, chodzę do takiej placówki, gdzie takowe nie występują wcale. Nie było żadnego chrztu kotów - a szkoda, z chęcią bym coś takiego zrobiła. Dyskoteka raz miała być na Dzień Dziecka, ale odwołali. Najczęstszą 'imprezą' to są apele. I jeszcze dobrze, że chociaż pozwalają nam jeździć na zielone szkoły. Rywalizacje klasowe natomiast są. Na tzw. 'Frankofonii', gdzie każda klasa francuskojęzyczna przedstawia swoje przedstawienie do legendy lub piosenki frankofońskiej. Oprócz tego tradycyjne rywalizacje 'A vs. B'. I takie tam.
Cóż, Vondur nie stwierdziła, że pistolet nie mógł być w najbliższej przyszłości w nią wycelowany. Po prostu jak na razie nic takiego nie wystąpiło, więc się tym nie przejmowała, bo nie miała powodu - logiczne. Natomiast jeśliby coś takiego wystąpiło... Cóż, wtedy będzie się tym martwić, na razie była zbyt zajęta stworzeniem przed nią stojącym.
Odette usłyszała chichot. Dochodził on zza jej pleców. Obróciła się i zauważyła śmiejącego się Yukio. Trochę ją zdziwiło, że jeszcze tam był - przecież nie miał żadnego powodu, aby siedzieć w tym miejscu i obserwować co robiła. A może wykorzystywał ją jako aktorkę grającą w świetnej komedii? Ta myśl się nie spodobała się dziewczynie, zresztą chichot też nie.
-I czego się śmiejesz? A w ogóle, co ty tu jeszcze robisz? Po co tu siedzisz? Tylko przeszkadzasz.-Ostatnie słowa zaakcentowała tupnięciem nogą. Zachowywała się jak obrażone dziecko, ale przecież właśnie nim była. Może i wyglądała na starszą, ale w rzeczywistości dopiero wchodziła w wiek prowadzący do dorosłością, zwany dojrzewaniem. Więc była jeszcze dzieckiem.
Ponownie usłyszała warknięcie. Tym razem była w nim nutka sarkazmu i rozbawienia. Dało to razem dość wyjątkową mieszankę. Mimo wszystko Vondur nie była z niej zadowolona.
-Ach, czyli teraz będziemy tak na siebie warczeć. Czy inteligentne stworzenia takie jak ty i ja muszą zniżać się do poziomu jakiś bestialskich jaskiniowców? Wierzę, że oboje znamy lepsze metody konwersacji.-Zwróciła się do stworzenia. Mówiła spokojnym głosem, mimo tego, że wewnątrz jej się gotowało. Po prostu zrozumiała, że w tym przypadku nie może ukazywać swojego zdenerwowania, bo to nic nie dawało. Zostało jej tylko udawać - zresztą jak zwykle.Anonymous - 8 Październik 2011, 20:00 W tym temacie chyba się nie dogadamy... No, nic, nie ma osób, które potrafią idealnie się zsynchronizować, przynajmniej nie na tym świecie, bo kto wie, czy w jakiejś innej, równoległej rzeczywistości nie istnieją takie przypadki? Chyba za dużo przeczytałam w życiu książek o podłożu fantastycznym i teraz mi skubańce spaczyły mózg. Ale na serio - może takie równoległy świat nie byłby taki zły? O ile nie powstałaby organizacja pokroju forumowej MORII, wszystko byłoby w porządku. A potem, tylko się bać... Hm, znając ludzi, pewnie i tak doszłoby do wojny. Przekichane mamy ze sobą, nie ma co.
Chrzest kota w naszej szkole nie był czymś wybitnym. Plus był taki, że zajęło to trzy lekcje i mieliśmy trochę spokoju przynajmniej. A tak? Parę konkurencji, podczas których ci, którzy się w nie angażowali, nudzili się niepomiernie, potem rozdanie nagród, a poza tym, to znajomy z klasy mnie cholernie zirytował. Na prawdę, chwała temu, że ma brata bliźniaka, który jest o niebo milszy. No, bo kto podczas, kiedy rozmawiałam z kolegą, odepchnąłby mnie i burknął z wyrzutem "spadaj"? A jego braciszek z kolei jest całkiem w porządku. Całkiem miły, może trochę za bardzo wygadany, ale i tak wprawia mnie w dobry nastrój, zwłaszcza swoimi reakcjami na widok pewnej naszej znajomej, która, notabene, jest hipnotajzin, w ogóle ma potenszjal i jest zajebista. Szkoda, że na opak. Taki niechlubny klasowy symbol, bwef.
Yukio z szerokim uśmiechem na twarzy i patykiem od lizaka wystającym z ust obserwował poczynania Vondur. Na jej odpowiedź tylko parsknął śmiechem - tym razem głośniejszym i dobitniejszym.
- Wdzięczność okazujesz ślicznie, nie ma co. Ach, tak, oczywiście, przeszkadzam ci w błaźnieniu się. Stresuję cię swoją obecnością, co? Aktoreczka ma tremę. Bwahahaha~! - tym razem zaśmiał się tak głośno, że aż z siadu przekiwnął się na plecy i teraz tarzał się po piachu z wariackim, trochę demonicznym śmiechem. Wariat. Lubię wariatów.
Phantom niestety nie miał możliwości porozumiewania się za pomocą innych środków, niż warczenie i temu podobne dźwięki, które zazwyczaj wydawały psowate. Niestety, Odette musiała coś wymyślić. W międzyczasie stwór tylko prychnął, jakby pytał, o jakich środkach mówiła.Anonymous - 9 Październik 2011, 14:49 Niemożliwym jest znaleźć dwie osoby o idealnie zgodnych charakterach. W równoległej rzeczywistości (jeżeli takowa istnieje) zapewne trudno byłoby to zrobić. I nawet lepiej, bo idealna harmonia w naszym świecie byłaby zjawiskiem zaiste nudnym. A skoro chrzest był taki beznadziejny, to może rzeczywiście lepiej, że takiego nie miałam. Szczególnie, że na początku roku niewielu ludzi, którzy absolutnie się nie znają, chce razem się bawić. Taki peszek.
Otwarty śmiech rozgniewał Vondur. A słowa Yukio tylko ją rozwścieczyły. Wdzięczność? Co to dla niej było? Nigdy nie była nikomu wdzięczna, zawsze ludzi wykorzystywała do swoich celów, a takie zjawisko wyklucza wdzięczność, przez którą musiałaby coś dla niego zrobić. Proste. 'Błaźnienie się' - może i chłopak miał rację, dziewczyna robiła z siebie błazna przez to, że zachowywała się w ten sposób. Ale chciała po prostu osiągnąć swój cel, obojętnie jaka to byłaby cena. Te wszystkie słowa Yukio rozwścieczyły ją głównie dlatego, że miał rację.
Odwróciła się gwałtownie i podbiegła do chłopaka. Kiedy była już dość blisko niego, szybko wyciągnęła miecz z pochwy. Miała zaciśnięte usta i patrzyła na Yukio z góry.
-Co ty sobie wyobrażasz? Jak ty się do mnie odzywasz? Jesteś dla świata nic nie znaczącym robakiem, dlatego bądź tak miły i zamilcz.-Powiedziała, patrząc groźnie na chłopaka. W jej oczach pojawił się charakterystyczny błysk oznaczający coś naprawdę niemiłego.
Usłyszała prychnięcie. Kątem oka zauważyła, że wydał je Phantom.
-Zaraz do ciebie wrócę.-Warknęła, nie odrywając oczu od twarzy chłopaka. Musiała wymusić w nim szacunek, choćby siłą. A stwór - cóż, musiał poczekać. To było dla niej ważniejsze, każdy miał swoje priorytety.Anonymous - 10 Październik 2011, 15:35 Może to i dobrze, że nikt nie jest identyczny. Doprawdy, dziwnie byłoby rozmawiać z takimi osobami. Odmienność jest konieczna, by zachować szczątki równowagi na tym świecie. W innym przypadku już dawno zapanowałby totalny chaos. Ale, i tak jesteśmy na drodze do niego. Ludzie, edukujcie to społeczeństwo, bo nawet do grudnia 2012 nie dociągniemy! Chociaż... I tak będziemy mieli swój własny koniec świata. Nadal nie pojmuję, dlaczego akurat u nas ma być zorganizowane Euro... Przecież wiadomo, że nic z tego nie wypali. Polska taka już jest i koniec.
Koniec miecza znajdował się ledwie kilkanaście centymetrów od twarzy leżącego na ziemi Yukio, który bynajmniej zdawał się sobie z tego faktu nic nie robić. Przeciwnie, nadal szczerzył się jak głupi, choć jego uśmiech z wolna przybierał nieco bardziej niepokojący wyraz.
- Do ciebie? Mógłbym powiedzieć to samo. Nie wiem kim jesteś, ty zresztą też nie wiesz niczego o mnie. A wiesz... Twoja lekkomyślność kiedyś wpędzi cię w cholerne kłopoty, uświadom to sobie. Z niektórymi lepiej jest nie zadzierać - znów posłał jej ten dziwaczny uśmieszek, a za kilka sekund zniknął w delikatnym rozbłysku światła, pojawiając się za dziewczyną. Położył jej ręce na ramionach i zacisnął palce tak, by nie mogła się obrócić. Taka teleportacja to jednak dobra rzecz.
- Dogadamy się po dobroci czy siłą? - zachichotał, przekrzywiając głowę w lewą stronę. Jego uśmiech nie był już taki milutki, jak jeszcze chwilę temu.Anonymous - 10 Październik 2011, 18:18 A przecież nawet mimo tych różnic ludzie znajdują sobie przyjaciół. To oznacza, że nie różnimy się jednak aż tak bardzo. Zawsze znajdą się dwie osoby o jakichś cechach wspólnych. Dlatego nic się nie dzieje z tego powodu, że jesteśmy różni. Euro? To będzie jedna wielka porażka. Szczególnie, że wzięliśmy kredyt, niby na organizację, a wszystko poszło na budowy, które nie skończą się przed końcem świata? I jaki to ma sens? Żaden, jak zwykle zresztą w Polsce.
Vondur przystawiła koniec miecza tak blisko twarzy chłopaka, że mało brakowało, aby ją zarysowała. Chciała to zrobić, miała na to nieogarnioną ochotę, ale stwierdziła, że jej wychowanie na to nie pozwala. Nie mogła tak po prostu zniżyć się do przemocy, jak zwykły plebs. O nie!
Tę chwilę dumania najwyraźniej wykorzystał Yukio. Jak przez mgłę słyszała jego słowa, więc nie zwróciła na nie większej uwagi. 'Ocknęła się' dopiero, kiedy chłopak zniknął. Towarzyszył temu dziwny rozbłysk światła.
Odette drgnęła. Oczy zrobiły jej się jak małe talerze, opuściła miecz trochę niżej. Chwilę potem poczuła czyjeś palce na ramionach. Spróbowała się wyszarpnąć, ale nie dała rady nawet się obrócić. Wyrwanie się było naprawdę mało możliwe.
Na jego chichot, Vondur skrzywiła się.
-I znowu się śmiejesz.-Westchnęła znudzona tak, jak rodzic, który po raz tysięczny tłumaczy jedną rzecz głupiemu dziecku. Odwróciła głowę i kątem oka popatrzyła na Yukiego.
-Wygląda na to, że nie mam jak się uwolnić. I co ja teraz zrobię?-Powiedziała smutno. Wzrok miała zbitego psa. Jednak uważny obserwator mógł dostrzec w nim nutkę kpiny.
Po chwili zaczęła się zmieniać. Nie tak, jak wcześniej. Tym razem zachowała swój zwykły wygląd - włosy i oczy pozostały takie same. Po prostu można było powiedzieć, że ubyło jej lat. A wraz z nimi, odjęło jej również... Wzrostu. Potem spróbowała kopnąć Yukio i uciec.Anonymous - 11 Październik 2011, 16:45 Zadziwiające. Cóż, wszystko na tym świecie jest w jakiś sposób dziwne, a jeśli już jesteśmy przy tym wzajemnym uzupełnianiu się, to ja i moja przyjaciółka chyba jesteśmy na to dobrym przykładem. Ona jest trochę śmielsza, bardziej energiczna i wygadana. Właściwie, mówi to, co ślina jej na język przyniesie. Oceny póki co ma kiepskie, ale widzę, że się poprawiła. Ja - cóż, jestem raczej nieśmiała, nie lubię rozpoczynać rozmów z innymi, zachowuję się trochę spokojniej (lżejszy przykład angielskiej flegmy, która uwielbia herbatkę), choć w jej towarzystwie mam niekontrolowane napady głupawki. Z ocenami również jest dokładnie odwrotnie - zazwyczaj mieszczą się w przedziale cztery-sześć, ale jestem tak specyficzna, że zawsze, zawsze złapię jedną i tylko jedną trójkę na cały rok szkolny. Muszę to w końcu zmienić, bo nie wytrzymam nerwowo z moim rodzicami, którzy mają fisia na punkcie mojej edukacji. W pewnym sensie jestem im wdzięczna za to wszystko (przynajmniej nie wyrosłam na plastikową panienkę-pokemona), ale z drugiej - mogliby czasami trochę zwolnić i dać mi odrobinkę weekendowego luzu.
- A co, nie mogę? - zapytał Yukio z udawaną przekorą. Cóż, niezaprzeczalnie był specyficzną osóbką, nawet jak na lustrzane realia. Flegmatyk-psychopata. Dziwna mieszanka.
Przemiana Vondur zaskoczyła chłopaka. Wręcz wyśliznęła mu się z rąk, jednak nie był na tyle głupi, aby stać w miejscu, odskoczył, chwytając za pistolet. Póki co, nie wycelował. Jeszcze zdąży.
Phantom miał najwyraźniej z tego wszystkiego całkiem przedni ubaw. Siedział sobie tam, w cieniu, i tylko błyszczące nieprzerwanie ślepia zdradzało jego ciągłą obecność.Anonymous - 11 Październik 2011, 17:11 Ludzie są też tacy, że instynktownie wybierają osobę, która uzupełnia ich braki. Wszyscy się dziwią, jak to możliwe, a takich nas już natura stworzyła. Większość osób ma człowieka, który je dopełnia. Co prawda da się bez niego żyć (czego jestem świetnym przykładem), ale czasem jest trudno. Co do ocen... Podziwiam. Ja już dawno porzuciłam wszelkie nadzieje na dostawanie jakichkolwiek szóstek. Po prostu nie chce mi się godzinami przygotowywać do olimpiad. Jedyne takie oceny dostaję ze sprawdzianów z francuskiego, co jest dość łatwe. A rodzice? Cóż, moi są identyczni. Trója = szlaban na dwa tygodnie. Denerwuje mnie to, bo nie zawsze chce mi się uczyć. Ale muszę, niestety. Przynajmniej nie wyrosnę na pannę, która musi zarabiać stojąc pod latarnią. Mam taką nadzieję...
-Zanim coś zrobisz, zastanów się lepiej, czy to ma sens. Jaki jest powód Twojego śmiechu? I co Ci z niego przyjdzie? Masz jakieś korzyści?-Usłyszał Yukio w odpowiedzi na swoje pytanie. Vondur lubiła zasypywać innych kwestiami, które musieli rozwiązać. Tak więc nawet teraz w dość niekorzystnej dla niej sytuacji zrobiła to samo.
Ha! Chłopak wyraźnie nie przewidział jej przemiany. Dzięki temu udało jej się odskoczyć w bok. Nie ucierpiała przy tym, na szczęście.
A może trzeba było powiedzieć 'jeszcze nie ucierpiała'? Bowiem Yukio chwycił za swoją broń. Vondur podejrzewała, że jeżeli mu ponownie zagrozi, ten nie zawaha się jej wycelować. A pistolet dawał mu mimo wszystko sporą przewagę - on nie musiał do niej podchodzić, żeby ją zranić, ona przeciwnie.
No i co miała teraz zrobić? Któryś już raz w swoim życiu była w sytuacji pozornie bez wyjścia. A wszystko to zaczęło się po przeprowadzce. Cóż, widocznie nie był to najlepszy pomysł, ale w końcu nie była to jej decyzja. Jej chorzy rodzice tak postanowili, a ona nie miała nic do gadania, niestety.
Odette schowała miecz do pochwy. Odrobinę jej ciążył, co skutkowało zsuwaniem się sukienki. Dziewczyna musiała ciągle ją podciągać. Spojrzała na chłopaka i zaczęła iść w jego stronę. Oczywiście, buty były za duże na obecną długość jej stóp, więc co chwilę się potykała i wykręcała kostkę. Cud, że jej nie skręciła.
Wreszcie była blisko niego. Popatrzyła mu prosto w oczy.
-Co nam to da? Nie wydaje mi się, żebyśmy przez to rozwiązali nasz konflikt. Porozmawiajmy.-Powiedziała spokojnie i stanowczo. Kiwnęła przy tym głową w prawo, czym chciała pokazać, żeby usiadł na ziemi. Oczywiście znając Vondur coś się za tym kryło. Ale co, to wolała zachować sobie na później.Anonymous - 11 Październik 2011, 20:07 Tak, jest trudne, nie zaprzeczam. Ale niekoniecznie musi być to osoba dopełniająca nasz charakter. Może być jakakolwiek, byle byśmy dobrze się z nią rozumieli, umieli pośmiać, pomartwić się, ogólnie - byśmy mogli z nią niezależnie od okoliczności spędzać czas. Streścić do jednego słowa? Przyjaciel. Tak to już jest, że przez życie przewija się mnóstwo osób, a tylko te kilka najważniejszych zapadają w pamięć na dłużej. Jest to po części dziwne, jak i niedziwne. Nie jesteśmy w stanie pamiętać wszystkich twarzy, choć niekiedy tego chcemy, ale podświadomie czujemy, że nie wszyscy na to zasługują. Taka natura ludzka i nic tego nie zmieni. Oceny? Moja metoda nauki jest dość... Specyficzna. Biologia - wystarczy mi przeczytać temat dwa razy, powtórzyć najważniejsze rzeczy i finito. Reszta przedmiotów - siedzę i kuję definicje, daty i nazwy. Jakoś biologia przychodzi mi łatwiej, mimo, że rodzice utrzymują, że metoda stosowana przy niej działa także w innych przypadkach (odliczyć polski, matematykę i angielski - przy tych nie uczę się w ogóle, a i tak mam piątki). Może to mi się coś uroiło i mam bezzasadny syndrom przedsprawdzianowej paniki. Zwłaszcza, że tatuś potem mnie odpytuje. Szczerze, to tym właśnie denerwuję się najbardziej. Dlaczego? Bo nauczyciel, w przeciwieństwie do taty, nie wlepi mi żadnej kary za złą ocenę. I ten wzrok, gdy mylę się po kilka razy... Ojejku, jej. Chociaż... Ci moi nie dają szlabanów. Dają za to wykłady. Wierz mi, to jest jeszcze gorsze, niż kara. Mam wtedy takie cholerne poczucie winy, brr.
- Wiesz co, nie widzę w tym sensu. - wzruszył ramionami na słowa Vondur. Korzyści ze śmiechu? Dobre sobie.
Słysząc jej propozycję, wydał z siebie dźwięk podobny do tsch. Takie ciche prychnięcie. Najpierw podchodzi do niego z mieczem, a potem proponuje rozmowę... Czego ona w końcu chce?
Cofnął się kilka kroków, tak, by Vondur nie mogła go swobodnie dosięgnąć mieczem. Nie wiedział, co jej chodzi po głowie i wolał być ostrożny. Skrzyżował ręce na piersi i przekrzywił głowę w prawo. Nie usiadł. Zrobi to, kiedy ona usiądzie, a nie - pakuje się w nie wiadomo co.
- No, to o czym chcesz rozmawiać? O moralności, o pacyfizmie? - zapytał lekko kpiącym głosem.Anonymous - 13 Październik 2011, 18:05 Tak, to nie jest trudne dla niektórych. Ja mam z tym niestety problemy, przez co jeszcze nigdy nie znalazłam osoby, przy której mogłabym być sobą i nie bać się, że zostanę wyśmiana. Czasem traktuję innych jako ważniejszych dla mnie, niż ja jestem dla nich. I co mi z tego przychodzi? Żal i rozczarowanie, kiedy okazuje się, że zbyt mocno przywiązuję się do osób, którym na mnie nie zależy. Nauka? U mnie wygląda to tak, jak u przeciętnych: czytam lekcję poprzednią na przerwie przed danym przedmiotem. Żadnego specjalnego kucia, czy powtarzania. Co do wykładów - mi też ich nie oszczędzają. Mam najpierw pogadankę na temat nauki, a potem wychodzi z niej dwutygodniowy szlaban, który w sumie nic nie zmienia, bo tylko odczekuję karę, nie ucząc się przy tym bardziej. Więc nic to nie daje.
W każdym postąpieniu trzeba było odnaleźć sens. Jeśliby się robiło coś, co według danej osoby nie miałoby sensu, byłoby to w ogóle nielogiczną stratą czasu. Przynajmniej tak to widziała Vondur. A śmiech? Podobno poprawiał humor i wzmacniał niektóre mięśnie brzucha. Więc poniekąd miał jakiś ukryty sens, którego pozornie nie było wcale. Taka to już natura rzeczy martwych.
-Skoro nie widzisz w tym sensu, po co to robisz? Nie warto robić tego, w czym według nas samych nie ma logiki.-Powiedziała dziewczyna, odrzucając włosy i oglądając paznokcie. Ach, ten Yukio chyba w ogóle nie myślał o tym, co robił. Przecież każde nasze posunięcie powinno być przemyślane. Pff.
Być może było to dość dziwne. W końcu nie wszyscy, a może raczej nikt nie proponował rozmowy zaraz po krótkiej bitwie spowodowanej z jego powodu. Tak, mogło to oznaczać pewnie odchyły w psychice, ale co z tego? Najwyraźniej dziewczyna miała w tym jakiś sens.
Chłopak zrobił kilka kroków w tył. Vondur uśmiechnęła się pod nosem. Czyżby była dla niego niebezpieczeństwem? Szczerze? Ani trochę by jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, byłoby to dla niej swego rodzaju komplementem.
Widząc, że chłopak krzyżuje ręce i nie siada, dziewczyna westchnęła. Sama usiadła i miała nadzieję, że Yukio zrobi to samo.
-Co cię dręczy? Czy masz jakieś urojenia, problemy? Skąd pochodzi to twoje zachowanie?-Zapytała prosto z mostu. Mogło to wyglądać na zapowiedź rozmowy o podłożu psychicznym, niby u psychologa. Ale Odette miała w tym jakiś cel. Dlatego to robiła, choć niezbyt jej się chciało. Poza tym w ten sposób odzyskiwała siły, które ewentualnie mogłaby użyć potem.Anonymous - 13 Październik 2011, 19:32 Właściwie, zawsze, kiedy muszę się uczyć, brakuje mi motywacji. Z tego mogę wywnioskować, że ten tydzień będzie po prostu cu-do-wny. Sprawdzian z historii, polskiego, biologii, i jeszcze zapowiedziana kartkówka z chemii. Na samą myśl robi mi się niedobrze... Tak, to będzie cudny tydzień. Dobrze, że jutro mamy wolne, juhu. I że skończyłam we wtorek to durne opowiadanie na polski. Boję się. Może nie ma czego, ale i tak się boję. Ten typ tak ma.
Szczerze mówiąc, Yukiego rozmowa z Vondur zaczynała naprawdę poważnie nudzić. Właściwie, nie rozmowa. Coś pomiędzy nią kłótnią. Ona była podirytowana, mimo, że tego nie zdradzała; on był spokojniutki, a jednak cholernie znużony przebywaniem z dziewczątkiem na poziomie rozwoju pięciolatka i z mottem "jestem panią świata, padnijcie na kolana, bo dosięgnie was kara". Po prostu miał już jej serdecznie dość. Jej głosu, jej widoku. Jej całej. Nie miał siły tłumaczyć jej swoich powodów, i tak wyszedłby na tego głupiego. Z dziećmi się nie dyskutuje.
- O, pardon. Nie widzę sensu w twoich słowach - parsknął z lekką irytacją. Widać opacznie go zrozumiała. Cóż, to tylko świadczy o tym, że tylko próbuje udawać mądrą. No i - wybacz, ale mam doszukiwać się ukrytego przesłania w zabijaniu much, ścieleniu łóżka albo jedzeniu zupy? Dziękuję, postoję. Filozofia jest fajna do pewnego momentu. Jeszcze jedno - od kiedy śmiech jest rzeczą martwą?
To nawet nie była krótka bitwa. Ona pomachała mieczem, on nawet nie wycelował. Chyba nawet nie można tego zakwalifikować jako rozgrzewki przed potyczką... Co przypomina mi, że muszę iść czytać "Krzyżaków". Chyba zbyt dużo rzeczy zaczęło mi się z nimi kojarzyć.
- Wiesz, nie mam ochoty bawić się z tobą w szukanie powodów tego czy tamtego. Niektóre rzeczy nie muszą mieć podłoża psychologicznego. Może kiedyś to zrozumiesz - oznajmił chłodno, wzruszając ramionami. Nagle wyciągnął z kieszeni marynarki czerwoną różę. Skierował ją w stronę Vondur tak, jakby była pistoletem. Jego palec wskazujący leżał na jednym z cierni jak na faktycznym spuście broni.
- Bang, bang. Adieu, mon cherie - szepnął odrobinę złowieszczo, po czym ścisnął kwiat w palcach. Kiery otworzył dłoń, na postać Vondur opadły z wolna pojedyncze płatki. Yukio tylko uśmiechnął się nieco bardziej upiornie, niż zamierzał, po czym zniknął w tym samym rozbłysku światła, co wcześniej. Tyle, że tym razem zniknął na dobre.
Phantom... Phantom siedział w tym samym miejscu co wcześniej, co było odrobinę dziwnym zjawiskiem. Wpatrywał się teraz w Vondur jednym ślepiem, jakby pytał: "I co, zadowolona?"Anonymous - 21 Październik 2011, 20:35 Motywacja? U mnie występuje jej totalny brak. Nigdy się nie uczę - no, może przed biologią, bo nauczycielka jest okropnie ostra i strasznie się czepia. Ewentualnie do jakiś trudnych sprawdzianów, czy kartkówek, ale to rzadko - wystarcza mi wiedza nabyta przed lekcją. A w ogóle to można mieć maksymalnie dwa sprawdziany tygodniowo, w tym jeden na dzień. Ale to tak w ramach informacji.~
Vondur była, jaka była. Nie miała zamiaru się zmieniać - według siebie była przecież idealna. Jeśli kogoś denerwowała, to on miał problem. A przynajmniej do czasu, kiedy jej nie zagrażał. Cóż, życie zapewne jeszcze ją nauczy, że nie jest pępkiem świata, ale dotychczas nadal trwała w tym przekonaniu, choć już zdarzały się impulsy mu przeczące.
To, że Yukio nie widział sensu w słowach dziewczyny, było jego sprawą. Vondur nie miała zamiaru mu tego tłumaczyć - byłaby to tylko strata jej cennego czasu. A poza tym, to że ktoś ma inny pogląd na świat, nie oznaczało jeszcze, że nie jest mądry.
To była krótka sprzeczka, która mogła się skończyć z niemiłymi konsekwencjami, nic więcej. Czasem takie są potrzebne, żeby osiągnąć spokój duchowy. Można w ten sposób przecież wyładować swoją agresję, prawda?
Większość rzeczy miała podłoże psychiczne, ale Vondur nie chciała się już kłócić z Yukio. Najwyraźniej po prostu nie chciał do siebie dopuścić prawdy, że ma problemy z osobowością. Przynajmniej tak było według dziewczynki. Zresztą i tak nie miało to znaczenia, bowiem po chwili chłopak zniknął w dość zaskakujący sposób.
Oszołomiona patrzyła na Phantoma i nie wiedziała, co zrobić. Na razie nie miała żadnych pomysłów - zniknięcie ją zbyt zaskoczyło.Anonymous - 22 Październik 2011, 09:13 Mnie za motywację służy tatuś. To, jak się na mnie patrzy, kiedy nie umiem powiedzieć jakiejś daty albo definicji jest... Przytłaczające. Zresztą, daję radę. Co mi przypomina, że muszę iść czytać. Wiersz i cztery książki. Czas - trzy tygodnie. Nie wiem, kto mnie zmusił. Byłam w dwóch bibliotekach, ale nigdzie, nigdzie nie było ani jednej książki, której potrzebowałam. Na szczęście jeden utwór okazał się właśnie wierszem, jeden załatwiła mi koleżanka mamy, a pozostałe będę czytać w formacie pdf. Hell yeah. Operacja podbicia kolejnej szkoły rozpoczęta. Pal sęk, że będę miała cholerną konkurencję i nawet nie dostanę się do rejonowego, a co dopiero wojewódzkiego etapu. A nawet jeśli, to będzie cud nad Wisłą...
Taak? Nam zawsze wpajali, że można mieć trzy. Jak to nikomu nie można wierzyć! No i fajnie, w tym tygodniu znowu dwa plus kartkówka ze znienawidzonego EDB. Kocham to gimnazjum. I trzeba jeszcze gdzieś wcisnąć pierwszy rok przygotowań do bierzmowania. A, tak. Za dwie godziny ta cholerna msza. Gdyby kościół był taki, jak w "Ao no Exorcist", to chociaż miałabym jakąś motywację, a tak? Wczoraj na przykład wynudziłam się na różańcu, mszy i koronce do Bożego miłosierdzia.
Phantom znów błysnął ślepiem, po czym wolno wynurzył się z cienia. Vondur mogła zobaczyć go teraz w całej okazałości, jednak ten tylko posłał jej wzgardliwe spojrzenie. Czekał.Anonymous - 26 Październik 2011, 15:29 Ja już dawno zdołałam się uwolnić od odpytywania przez rodziców. Ufają mi na tyle, żeby nie sprawdzać, czy się uczę. Skutkuje to tym, że w ogóle tego nie robię. Odrabiam tylko zadania, a te, które pewnie będą mieli koledzy, robię tylko pobieżnie. Do zeszytów nie zaglądam, raczej robię to przed lekcją. Po napisaniu zadań schodzę na dół i następuje stała formułka '-mogę zagrać na komputerze? -a odrobiłaś lekcje? -tak. -to możesz.' po czym zanurzam się w świecie Internetu. Jest to z jednej strony bardzo wygodne, bo nie muszę się niczym przejmować. Z drugiej jednak czasem wolałabym, żeby mnie pytali. Miałabym motywację do nauki.
Bierzmowanie jest o-krop-ne. Zaczynam właśnie trzeci rok formacji polegający na cotygodniowych spotkaniach w poniedziałek o osiemnastej. Beznadziejna godzina, nic nie mogę zrobić. No ale cóż - mówi się trudno, żyje się dalej. Do tego 'przygotowuję się' do konkursu z francuskiego. Co prawda nie wiem, czy przeszłam, bo akurat w dniu podania wyników byliśmy na zielonej szkole, ale wszyscy wierzą, że dalej poszła cała klasa. No, może z nielicznymi wyjątkami.
Vondur zauważyła ponowne błyśnięcie ślepiem, po czym Phantom postanowił jej się pokazać w całej swojej okazałości. Było to naprawdę niesamowite stworzenie. Mimo tego, że wiele osób jej o nich opowiadało, jej wyobrażenie nie było precyzyjne. A teraz okazało się, że zupełnie błędne. Przez to zaskoczenie dziewczyna nie zauważyła wzgardliwego spojrzenia. A może zauważyła, tylko je zignorowała?
Odette podeszła bliżej stwora i ukłoniła się.
-Nic dziwnego, że ukrywasz się w cieniu. W innym przypadku twoje piękno oślepiałoby wszystkich wokoło. Majestat, wdzięk i powaga w twoich ruchach jest naprawdę ponad ludzkie wyobrażenie.-Powiedziała z uniżeniem. Co więcej, mówiła to poniekąd szczerze. Pierwsza część nie była prawdą, jednak druga już tak. Jego ruchy oraz wygląd rzeczywiście były niewyobrażalne.Anonymous - 28 Październik 2011, 17:40 No, przynajmniej mam jakąś motywację, żeby się uczyć, bo wiem, że w innym wypadku mnie zabiją, ot.. Robię to zazwyczaj w weekendy, co sprawia, że jednocześnie je uwielbiam i ich nienawidzę, ale to nic. A zadania staram się robić na bieżąco. Zazwyczaj mi to wychodzi, pfu. Ale i tak uczę się z podręcznika. Pytanie się rodziców, czy mogę włączyć komputer? Praktykowałam z przymusu, kiedy jeszcze mieszkaliśmy tam, gdzie mieszkaliśmy i komputer stał w salonie, a ja byłam młoda i głupia (korekta - nadal taka jestem). Teraz, po przeprowadzce, rodzice postawili sprzęt u mnie i przynajmniej mam spokój, mogę słuchać muzyki bez zagłuszania im telewizora i nie muszę pytać, czy mogę odpalić kompa. Jak to mówi moja cudowna klasa z talentem do zrażania do siebie nauczycieli, lajtowo. Serio, oni są niesamowici... I zaniżają średnią. Dlaczego przydzielili mnie akurat tu, nie mogę tego za nic rozwikłać.
Nie, błagam, nic nie mów! Chcę żyć w błogiej nieświadomości. No, a ja przygotowuję się do konkursu polonistycznego. Jeszcze tylko przeczytać półtorej książki i będzie okej. Póki co, to tylko etap szkolny i nie chcę się nawet łudzić, że przejdę choćby do rejonowego, a co dopiero do wojewódzkiego. O, to były cud nad Wisłą. Mimo, że akurat tutaj Wisła nie przepływa, ale co tam! Szczegóły, szczegóły.
Phantom tylko przekrzywił łeb, ponownie spoglądając na Vondur, jakby chciał powiedzieć, że się błaźni. No, a teraz niech ktoś mi powie, że się nie błaźniła! To było odrobinkę... Śmieszne. Yukio, gdyby tu był, zapewne turlałby się po ziemi, wyjąc ze śmiechu wniebogłosy.