Anonymous - 26 Luty 2012, 20:53 Nawet jakby chciała uciec, musiałoby dojść do nawiązania kontaktu wzrokowego, a dla niej to już było nieprzyjemne. Poza tym osoba, która większość czasu spędza z mordercą, co wszystkich by poszatkował, zmienia swoje przyzwyczajenia i reakcje na pewne rzeczy. Ale racja, lepiej w to nie wnikać.
Uśmiechnęła się z przekąsem. Dobrze się bawić? Pewnie gdyby ustabilizowała się ich sytuacja lub gdy znalazłaby się w tej krainie dawniej, jako człowiek, sama w głowie, to by tak robiła. Na razie jednak wszyscy byli zbyt zajęci szukaniem rozwiązania na ich obecną sytuację. Tak, bo mimo tego, że wiedzieli, że nie ma opcji, aby ich rozdzielić, pragnęli to zrobić. Czasem tak jest, że marzy się o czymś nieosiągalnym, oni wyjątkiem nie byli.
-To w każdej chwili możesz z nim porozmawiać, tylko powiedz.-Powiedziała z lekkim uśmiechem. Andrew tylko czekał, żeby się wydostać i rozprostować swoje kości. Od dawna nie był na wolności, raczej zajmował się kiełznaniem Monique. Dlatego zawsze cieszył się, gdy był 'wypuszczany'.
Uśmiechnęła się szczerze, choć jej oczy były wielkie ze zdziwienia. Nie wierzyła, że ktoś uznał jej imię za ładne.
-Dziękuję. Lepiej, żebyś ich nie poznał.-Powiedziała i zadrżała na wspomnienie organizacji. Nienawidziła ich, ale nazwa budziła w niej respekt. Tak samo zresztą jak w całej trójce, choć to ukrywali. Nie chcieli się przyznawać do strachu przed organizacją przez nich obrażaną.
Zaświeciły jej się oczy. Uwielbiała słuchać muzyki, toteż zaciekawiła ją osoba, która zapewne ją komponowała. Już miała coś powiedzieć, kiedy poczuła delikatne 'dotknięcie'. Westchnęła i spojrzała.
-Czekaj chwilkę.-Powiedziała i cofnęła się do miejsca, w którym wcześniej siedziała. Ukryła się za pudłem i przebrała się w koszulę w kratę i długie jeansy. Potem wróciła i uśmiechnęła się. Wyglądała odrobinę dziwnie w za dużych ciuchach, ale był to tylko chwilowy stan.
-Teraz zobaczysz coś dziwnego.-Powiedziała, po czym westchnęła. Jej twarz przeciągnęła się po czaszce i zniknęła pod włosami. Te skróciły się i zmieniły kolor na słomiany. Na czaszce pojawiła się nowa twarz z turkusowymi oczami i delikatnym uśmiechem. Ciało również uległo zmianie: zniknął biust a klatka piersiowa i barki się rozrosły. Urosło i bardziej się umięśniło. Po całej przemianie przed Andre stał wysoki chłopak.
-Witaj, nazywam się Andrew. Miło mi cię poznać. Chciałeś się ze mną widzieć, o ile się nie mylę.-Powiedział, kłaniając się. Maniery przede wszystkim. Zignorował też pogardliwe prychnięcie Monique i złośliwy chichot Jane. Uznał to za niewarte uwagi.Anonymous - 1 Marzec 2012, 16:54 Dziewczyna naprawdę jak na jego gust nie zachowywała się normalnie, nic tego niestety nie zmieni. Nie żeby on był do końca normalny. Westchnął tylko i kiwnął głową na tak. Zaczął się zastanawiać, ile musi ich kosztować ta cała dziwnie chora sytuacja. Zamrugał kilkakrotnie oczami starając uspokoić jeszcze galopujące serce.
- Właściwie to nie..
No ale było już za późno, Andrew został wypuszczony, powiedział, ze byłoby miło, ale nie mówił nic o tej chwili. Jednak wszystko to co widział było dziwne, jeszcze bardziej dziwne niż samo zachowanie dziewczyny. widząc chłopaka, niemal podobnego siebie westchnął. Cała ta sytuacja zaczęła przechodzić jego oczekiwania co do tej krainy, widział wiele dziwów, ale to.. nawet Tenebres zamachał ogonem niespokojnie, bardzo niespokojnie i mimo, że sytuacja była spokojna a Andrew był miłym gościem to coś mu się nie spodobało. Nie zważając na to, że mieli zacząć rozmowę chwycił ciuchy muzyka w zęby i zarzucił sobie na grzbiet. Dając do zrozumienia co Andre ma zrobić. Ten z przepraszająca miną burknął..
- Przepraszam, ale on chce iść nie mam innego wyjścia, niedługo przyjdę tutaj bez niego, to porozmawiamy..
Nie chciał wyjść na dupka ani kogoś w tym rodzaju. Na prawdę miał zamiar tutaj wrócić bez towarzystwa lwa. Tym razem jednak stworzenie ruszyło pędem bóg jeden raczy wiedzieć gdzie zabierając ze sobą człowieka.
z/tAnonymous - 23 Maj 2012, 20:03 Obudziłam się w dziwnym miejscu, dziwnie czystym i uporządkowanym. Wszędzie w przeźroczystych skrzyniach znajdowały się jakieś przedmioty. Kojarzyłam je, były to miecze, łuki, monety i narzędzia, ale jakieś dziwnie stare. Udało mi się opuścić to dziwne miejsce.
Długo chodziłam bez celu. Wszystko było inne, dziwne, straszne. Powozu bez koni, wielkie kloce jakby ze skały, światła na metalowych wysokich kijach. Nawet ludzie wyglądali inaczej. Do tego oglądali się za mną, jakbym to ja była dziwna.
Długo, oj długo tak łaziłam po tym dziwnym świecie, aż nie wiadomo kiedy wszystko wokół się zmieniło. Zrobiło się kolorowe, jakby we śnie, jednocześnie jakby nieco bardziej znajome. Wielkie skalne kloce zastąpiły domki. Po tej okolicy też dość długo się szfędałam, w końcu na końcu ulicy zobaczyłam jakiś namiot. Pamiętałam, że w takich urzędowali rycerze królewscy, zawsze byli mili. Postanowiłam tam właśnie się udać, oni na pewno mi powiedzą, gdzie jestem.
Weszłam do namiotu. Był inny niż pamiętałam, przypominał bardziej arenę, niż jadalnię, jak to zwykle bywało. Do tego nigdzie w okolicy nie było stajni ani mniejszych namiotów, gdzie rycerze zwykle spali. Coś tu było nie tak.
Stanęłam na środku areny.
-Halo, jest tu kto?Anonymous - 23 Maj 2012, 20:20 No cóż, ucieczka Andre była nawet Trio na rękę. Niebezpieczeństwo, że Monique się wymsknie zmniejszyło się do zera. Jak przejmie kontrolę w samotności, to nic się przecież nie stanie, prawda? A przynajmniej sobie poszaleje i będą mieli spokój. Ale nie można ukryć, że trochę ich to zabolało. Oznaczało ni mniej, ni więcej jak to, że nowopoznany się ich bał. Choć w sumie jakim cudem nie bać się takiego dziwoląga? To było całkowicie zrozumiałe.
Już mieli wypuścić na wolność Monique, gdy Andrew w ostatniej chwili zatrzymał dziewczynę.
Czekajcie, ktoś tu chyba jest.-Pomyślał chłopak i rozejrzał się. Tak, miał rację, na środku areny dojrzał jakąś dziewczynę. Wyglądała na zagubioną i niepewną, aż zrobiło mu się żal.
Nie podchodź do niej.-Powiedziała Jane. Andrew pokręcił głową z dezaprobatą. Pozwolił też sobie na pogardliwe prychnięcie. Aż sam był zdziwiony.
Ty mogłaś rozmawiać z Andre, a ja nie mogę pomóc tej biednej dziewczynie?-Pomyślał. Od razu poczuł, jak Jane zrobiło się głupio. Wtedy wiedział, że wyraziła zgodę. Aż zdziwił się, że Monique się nie odzywała. Spróbował ją wyczuć, ale chyba wypoczywała. Była wyjątkowo spokojna i nie zamierzał jej prowokować.
Otrzepał spodnie i poprawił koszulę, po czym wyszedł zza skrzynki. Powoli podszedł do nieznajomej. Z uśmiechem stanął przed nią, ujął jej dłoń i złożył na niej pocałunek.
-Witam panienkę. Co tutaj panienkę sprowadza?-Spytał, a z jego twarzy nie schodził łagodny uśmiech. Nie chciał jej przecież przestraszyć. Wręcz przeciwnie - zapewnić, że nic jej nie grozi. No, może z wyjątkiem Monique, ale nad tym zapanują.
-Przepraszam, gdzie moje maniery! Nazywam się Andrew. A panienka?-Dodał pospiesznie. Braku dobrego wychowania nie można mu było zarzucić, o nie.Anonymous - 23 Maj 2012, 20:27 Kątem oka dostrzegłam jakiś ruch. Momentalnie odwróciłam się w tamtą stronę. W moim kierunku szedł jakiś mężczyzna w średnim wieku. Zdecydowanie nie wyglądał na rycerza, był ubrany tak samo dziwnie, jak ludzie na zewnątrz. Nie wyglądał groźnie, ale tyle lat żyłam zdana sama na siebie i tylu już przyjaźnie wyglądających ludzi okazało się rozbójnikami, że...
Nie zdążyłam zareagować, jak mężczyzna złapał mnie za rękę. Na szczęście nigdzie mnie nie ciągnął, wręcz przeciwnie, wykazał się wysokim poziomem kultury. Rzadko miałam okazje bywać na dworach, ale coś tam wiedziałam o wyższych sferach. Blondyn zdecydowanie musiał z nich pochodzić.
-Jestem Sintel, Sir Andrew. -odpowiedziałam, z lekkim dygnięciem. Przynajmniej imię miał normalne. W miarę.
-Cóż, trudno powiedzieć. -odpowiedziałam zakłopotana. -Chyba można powiedzieć, że nie jestem stąd... Jestem zupełnie nie stąd. Z Anglii. -to akurat można było stwierdzić po moim akcencie. Tak samo, jak można było stwierdzić po jego akcencie, że zdecydowanie z Anglii nie jest.
-Jaki to kraj? -spytałam, zdając sobie sprawę, jak głupio musi to brzmieć.Anonymous - 23 Maj 2012, 20:50 -Bardzo ładnie imię. Takie wyjątkowe. Nie wątpię, że do panienki pasuje.-Powiedział. Zaraz też usłyszał prychnięcie wewnątrz głowy. Co ty robisz? Cukrujesz siedmolatce?-Roześmiała się Jane. Ona nie rozumiała, dlaczego chłopak był dla niej miły. Na jego miejscu zwyczajnie by ją zbyła. Po co męczyć się z takim dzieciakiem? Na szczęście dla Andrew wyglądało to inaczej. Dla niego wiek nie miał znaczenia, trzeba było być miłym dla wszystkim. I starać się im pomagać, to wszystko.
-Anglia? Nie byłem tam nigdy. Kiedyś panienka mi opowie, jak tam jest, oczywiście, jeśli będzie miała ochotę.-Poprosił. Nie chciał się narzucać, więc nie sformułował tego jako tryb rozkazujący. Zresztą nigdy nie wydawał rozkazów, zawsze tylko prośby.
Na pytanie dziewczynki nie okazał zdziwienia. Wiedział, że ma prawo do niewiedzy. Każdy miał tę możliwość, szczególnie, jeśli pochodził z innego kraju. Do tego nie wiadomo czemu Andrew odczuł wrażenie, że Sintel nie była za bardzo zorientowana w realiach. Nie miał pojęcia czemu, wiedział jednak, że jeśli go o to zapyta, chętnie jej odpowie. Jak zwykle.
-Jesteśmy teraz w Krainie Luster. W odróżnieniu do Świata Ludzi, gdzie jak mniemam znajduję się Anglia, istnieje tutaj wiele różnych stworzeń, często niebezpiecznych. Nie zawsze są to jednak dzikie zwierzęta. Tutaj nawet sąsiad może okazać się złowrogim stworem rodem z mitów. Ale niech panienka się nie martwi, dopóki panienka tu będzie, zadbam o nią i nie pozwolę, by coś jej się stało.-Oznajmił i zapewnił. Nie chciał, żeby dziewczynka się go bała. I tu znów usłyszał prychnięcie.
Nie chcesz, żeby się ciebie bała, hę? Przecież i tak się przestraszy, gdy dowie się czym jesteśmy.-Usłyszał w głowie głos Jane i poczuł lekki smutek. Faktycznie, będzie musiał o tym poinformować. Ale jeszcze nie teraz.Anonymous - 23 Maj 2012, 20:59 Uśmiechnęłam się i lekko zaczerwieniłam. Nie byłam przyzwyczajona do komplementów. Nie miałam nikogo, kto mógłby mi je prawić. Znaczy, kiedyś byli rodzice, ale potem wiele lat żyłam sama. Dziwne to było... Pamiętać tyle lat życia, ale jednocześnie mieć tylko siedem lat. Przynajmniej nie bylo to aż tak uciążliwe i nie rozrywalo mnie od wewnątrz.
-Jeśli znajdziemy trochę czasu, to z chęcią. -odpowiedziałam. Nie wiedziałam, czy dam radę, nikomu nigdy o niczym nie opowiadałam...
Krainie Luster? A cóż to takiego? Pierwsze słyszę.
-Bardzo dziękuję za ofertę ochrony. -Chyba poradziłabym sobie sama, przecież walczyłam ze złodziejami, rozbójnikami, strażą królewską, smokami, trolami... Potem jednak przypomniałam sobie, że jestem w zupełnie nowym miejscu, gdzie czyhają zapewne nowe zagrożenia.
-Pan wybaczy to pytanie, Sir Andrew, ale kim Pan właściwie jest? Czy należy Mości Pan do straży lub armii królewskiej? Anonymous - 24 Maj 2012, 18:36 W przypadku Andrew prawienie komplementów nie było niczym wyjątkowym. Oczywiście robił to ze szczerego serca, a nie by kogoś zbałamucić, czy coś w tym stylu. Ale robił to dość często, przez co powoli zaczynał popadać w rutynę. Na szczęście każdemu trzeba było mówić coś miłego, przez co stawało się to wyzwaniem. A nagrodą była radość, którą widział w twarzach innych. To mu wystarczało. I co z tego, że dziewczyny uważały go za żałosnego? Nie przejmował się tym.
-Z przyjemnością wysłucham wszystkiego, co panienka będzie mi miała do powiedzenia. Bardzo ciekawią mnie inne światy.-Powiedział. Akurat tutaj była to całkowita prawda - jako Lunatyk miał wrodzoną ciekawość i chęć poznawania innych okolic. Ciągle pragnął dowiadywać się więcej, zarówno o Krainie Luster, jak i o Świecie Ludzi. A że obydwa były wielkie, nie miał jak się nudzić. Co prawda jak na razie mu się to nie udawało, bo Jane i Monique stanowczo sprzeciwiały się dalekim podróżom, ale wierzył, że kiedyś mu pozwolą. Co z tego, że się przeliczał.
Zapewne gdyby Andrew wiedział, że Sintel nie była siedmioletnią dziewczynką, na jaką wyglądała, nie martwiłby się o nią. Oczywiście, że tak czy siak zaproponowałby opiekę, ale nie miałby problemu z zaakceptowaniem odrzucenia. Tymczasem gdyby okazało się, że w tych okolicznościach dziewczyna nie zechciałaby skorzystać z pomocy, zdziwiłby się bardzo.
-Ależ nie ma za co. Cała przyjemność po mojej stronie. Martwiłbym się, gdyby panienka miała włóczyć się po Krainie Luster sama.-Powiedział z powagą.
Pytanie go zdziwiło. Zaraz też zaczął się zastanawiać, co jej odpowiedzieć. Czy zdradzić jej prawdę? Nie potrafił inaczej, nie mógł ukrywać faktów. Zawsze był prawdomówny, nigdy nie kłamał. A przynajmniej starał się tego unikać. Nie mógł teraz tak złamać swoich zasad.
-Nie, ja jestem zwykłym Lunatykiem, mieszkańcem tej Krainy. No, może nie aż takim zwykłym. Ale na pewno nie mam żadnych znajomości tam na górze.-Powiedział z łagodnym uśmiechem, klepiąc ją delikatnie po głowie. Zaraz potem rozejrzał się i ujrzał skrzynkę, za którą wcześniej się chował.
-Chodź, usiądziemy tam.-Powiedział, wskazując głową 'mebel' i wyciągając rękę do Sintel.Anonymous - 24 Maj 2012, 18:50 Inne światy? To zabrzmiało tak... tajemniczo? I dziwnie. Chociaż z drugiej strony... Po tym co widziałam - chyba rzeczywiście znalazłam się w jakimś innym świecie. Te wszystkie dziwne rzeczy, ci ludzie tak odmiennie ubrani.
Tak, to w sumie nie byłby najlepszy pomysł spacerować samej po ulicach zupełnie nieznanego miejsca. Do tego miejsca tak dziwnego, jakby wyjętego ze snu tęczowego maga. Oj, oni to byli ostro pokręceni...
-Zwykłym lunatykiem? Znaczy się, że chodzi Sir w trakcie snu? -nie było to takie znów zwykłe. To było straszne. Przecież można wpaść do studni albo do rzeki. Brrr!
Jak na kogoś, kto nie ma kontaktów z królem, to był zadziwiająco dobrze wychowany. No i ten język... Na pewno bywał w zamkach. Może tak jak ja był rozbójnikiem i tak jak ja bywał w takich miejscach tylko czasami, ale mimo to podchwycił zachowania i sposób wysławiania się?
Wzięłam go za rękę i dałam zaprowadzi do skrzyni, na którą od razu wskoczyłam.
-Więc... -zaczęłam i chwilę zastanawiałam się, jak r? skończyć. -Czym się zajmujesz na co dzień, Sir? -spytałam w końcu. Może jest chłopem albo rozbójnikiem czy bandytą, wtedy możnaby sobie oszczędzić tego całego dworskiego języka. Ona pewnie tak zaczął, bo byłam ubrana jak mała księżniczka.Anonymous - 24 Maj 2012, 19:49 Pytanie Sintel rozbawiło go. Dla niego dziwnym było, że ktoś tak mógł pomyśleć. Natomiast Jane nie widziała w tym nic śmiesznego. Dla ludzi normalnym było lunatykowanie. A to, że jakaś rasa nazywała się podobnie, to już nie była wina chorych na tę chorobę. Przypuszczenia dziewczyny byłyby poprawne, ale nie w tym przypadku.
-Nie, w Krainie Luster Lunatycy są swego rodzaju rasą. Jesteśmy najlepiej poinformowanymi istotami w okolicy. Ciągle w biegu, wciąż zdobywamy nową wiedzę. No, u mnie teraz zaszły pewne zmiany.-Wyjaśnił, a przy ostatnich słowach uśmiechnął się z zakłopotaniem.
Wstydzisz się nas?-Usłyszał pytanie Jane. Czuć było, że ją to odrobinę zabolało.
Nie, nie, oczywiście, że nie. Po prostu nie mogę wieść takiego życia, jak kiedyś. Ale nie mam nic przeciwko wam!-Zapewnił ją. Mimo tego wiedział już, że dziewczynę uraził. A przecież tak nie chciał tego zrobić! Choć trudno było ukryć, że sytuacja nie była zbyt komfortowa. Ale przecież się już trochę przyzwyczaili. że też musiał palnąć cośtakiego, och!
Cały ten dialog chwilę trwał, przez co w drodzę do skrzynki chłopak mógł wydawać się zamyślony i zapatrzony w pustkę. Ale skończyło się to akurat w chwili, gdy Sintel usiadła, więc Andrew zrobił to samo.
-Hm. Trudno mi panience na to pytanie odpowiedzieć. Jak już mówiłem, należę do rasy, która podróżuje po obydwu światach i zbiera informacje. Dotychczas tak żyłem, ale ostatnio zwyczaje się trochę zmieniły. Teraz raczej unikam innych i zamieszkuję ten tutaj Cyrk. Czasem wystawię coś, aby zarobić, ale to niezbyt często.-Odpowiedział, machając nogami.
Używasz liczby pojedynczej.-Niemal widział smutną minę Jane. Nie wiedział, co odpowiedzieć, jej wyrzuty miały pokrycie w rzeczywistości. Ale nie mógł tak po prostu przywitać się i powiedzieć 'Cześć, jestem Cyrkowcem, w mojej głowie mieszkają jeszcze dwie osoby'. I znów popełnił błąd, bo przecież tak właśnie zrobiła niedawno białowłosa. Gdy poczuł, jak skula się i załamuje, stwierdził, że nie będzie się już odzywać i skupi się na Sintel.
-A panienka czym się zajmuje?-Spytał uprzejmie.Anonymous - 24 Maj 2012, 20:17 Spojrzałam na niego bystro.
-Więc jesteś szpiegiem? -spytałam, świdrując go wzrokiem. Chyba troszkę się zapomniałam, ale skoro był szpiegiem i nie służył koronie, to można powiedzieć, że był taki, jak ja - wyjęty spod prawa. Więc chyba mogliśmy przejść na 'Ty'.
Dobrze, że ma taką rozległą wiedzę, nie powinien mieć problemów z wyjaśnieniem mi, co to za cudaczne miejsce. Przynajmniej tak przypuszczałam.
-Cyrk? -spytałam zdziwiona. -A cóż to takiego? -cyrk. Dziwne słowo. Cyrk, cyrk. Trochę jakby pasikonik dawał koncert. Cyrk, cyrk.
-Ja? -zeskoczyłam ze skrzyni. -Podróżuję, rabuję i kradnę! Jak trzeba to i zabijam. Ścigam, łapię, dostarczam. A poza tym robię co mi się żywnie podoba. A właściwie powinnam użyć czasu przeszłego, bo teraz to jestem zdezorientowana i zagubiona... -olśniło mnie. Czas. Czas!
-Który mamy rok?! -krzyknęłam, z nutą przerażenia w glosie.Anonymous - 24 Maj 2012, 20:43 -Niekonieczne szpiegiem... Co prawda tak nas nazywają w czasie wojny i można powiedzieć, że wtedy nimi jesteśmy. Jednak dla nas to normalne i nikt nas za nie ściga.-Wyjaśnił marszcząc brwi. Miał wrażenie, że Sintel uważała go za jakiegoś przestępce, nie wiadomo dlaczego. A dla niego zbieranie informacji nie było niczym dziwnym, ot zajęcie codzienne. Choć nie mógł ukryć, że rzeczywiście podchodziło to pod szpiegowanie. Ale na pewno nie w złym tego słowa znaczeniu!
-Obecnie znajdujemy się w namiocie cyrkowym. Występują tutaj Cyrkowcy, jest to rasa stworzona przez MORIĘ, organizacja ze Świata Ludzi, gdzie prawdopodobnie jest Anglia. Swoimi występami zabawiają ludzi. Znajdzie się tu Ludożercę, Połykaczy Ognia, Klaunów i inne zdeformowane istoty. Wszyscy zbierają się tu i zabawiają publikę swoimi umiejętnościami.-Wyjaśnił, patrząc w dół. Pośrednio opowiadał też o nich, ale nie chciał jeszcze uświadamiać w tym Sintel. Później jej powie, na pewno!
Słysząc, czym zajmuje, a raczej zajmowała się dziewczyna, Andrew zrobił wielkie zdziwione oczy i pokręcił głową z dezaprobatą. Okropną dla niego była myśl, że takie dziecko było już zdeprawowane. Przecież tak nie można! Trzeba ją będzie sprowadzić na właściwą drogę, oj tak!
-To potworne! Przecież tak nie można. Dlaczego to robisz?-Spytał, a w jego głosie można było usłyszeć nutkę oburzenia. Żeby przeżyć.-Mruknęła Jane. W sumie miało to sens. Przecież oni też nie postępywali za dobrze, a wszystko po to, żeby jakoś egzystować. Co prawda na razie została im resztka środków, które dostała Jane od swojej matki, ale te też się kończyły. Trzeba będzie się gdzieś zatrudnić.
-Teraz? Zapewne 2012. A co się stało?-Powiedział, patrząc na nią troskliwie. To jej przerażenie mu się nie podobało. Chyba oznaczało coś niedobrego. Żeby ją pocieszyć, pogłaskał ją delikatnie po głowie.Anonymous - 24 Maj 2012, 21:00 Pokiwałam głową. No tak, jak to się mówi w branży: 'Dobry szpieg nie jest szpiegiem'. Andrew nie powiedziałby mi, że nim jest. A wymówka z wojną była dobra. To właśnie w ich trakcie szpiedzy mają najwięcej roboty. No i najciekawszej. Śledzenie armii wroga i rozgryzanie jej strategii jest o wiele ciekawsze, niż dociekanie, z kim żona zleceniodawcy go zdradza.
-Ciągle mówisz coś o tych rasach. O co z tym chodzi? I co to ten MORIĘ? -to chyba z Francuskiego... Przeklęte żabojady!
O, ubaw. W końcu coś, o czym miałam pojęcie. Nieraz widziałam błaznów, czasem nawet dla nich pracowałam.
-Dlaczego nie? Dużo ludzi tak robi. To znacznie bardziej opłacalne i przyjemniejsze, niż bycie zwykłą chłopką i zajmowanie się polem. A do armii królewskiej nie przyjmują kobiet. -skrzyżowałam ręce na piersi. -A tak jestem sama sobie Panią. Robię co chcę. No i ucieczki przed strażnikami są takie ekscytujące. Kiedyś wpakowałam jednego na wóz z łajnem! -rozpłynęłam się we wspomnieniach. Andrew wydawał się być coraz dziwniejszy. Był szpiegiem nie na usługach króla, ale kradzież była dla nim czymś potwornym? Co to za jeden?
-Dwa... Dwa tysiące? -wydukałam. -O wielki Avonie... -aż mi się zakręciło w głowie i usiadłam na ziemi. Spałam w tym mieczu ponad pięćset lat? Zawsze byłam raczej leniwa i lubiłam spać, ale bez przesady...
-Co się stało? -powtórzyłam zszokowana. -Tragedia! Jeszcze wczoraj był 1475! -byłam bliska płaczu. Nie wiedziałam co robić. Co prawda rok wyjaśnił wiele spraw, te wszystkie dziwne rzeczy, ale to nie zmieniało faktu, że moje życie odeszło na zawsze. Nie miałam rodziny ani przyjaciół, więc nikt po mnie nie tęsknił ani ja nie miałam za kim tęsknić, ale... Może nie jest tak źle? Może nadal po miastach chodzą strażnicy, może jeszcze się z nimi poganiam? Może jeszcze żyją jacyś magowie, wiedźmy? Trole, ogry, gobliny? Może gdzieś stoją zamki, do których mogłabym się włamać, może stoją stragany, z których mogłabym kraść jabłka?Anonymous - 26 Maj 2012, 13:15 Problem był raczej w tym, że Andrew nie był żadnym szpiegiem. Informacje zbierał dla siebie, z własnej ciekawości. Nie miał zleceniodawców, ani nie był do wynajęcia. Po prostu ciekawił go otaczający go świat. No, ale chyba tego Sintel nie da rady wyjaśnić, ona wiedziała, co wiedziała.
-Dobrze. To na spokojnie, od początku.-Westchnął i odgarnął grzywkę. Najwyraźniej dziewczyna nie wiedziała o absolutnie niczym. Na szczęście mieli dużo czasu i mógł jej to wszystko wyjaśnić.-W naszym świecie, to jest w Krainie Luster istnieje wiele różnych istot. Większość z nich jest bardzo podobna do Ludzi mieszkających w Świecie Ludzi. Odróżniają nas głównie moce magiczne. Jednakże w pewnym momencie ujawniły się wśród nas cechy charakterystyczne, przez co utworzyły się grupy nazywane rasami. Istnieją takie, jak Kapelusznicy - ich główną cechą jest wielki kapelusz, Cyrkowcy - oni są bardziej skomplikowaną sprawą, Cienie - przerażająca rasa żywiąca się snami, Dachowcy - połączenie kota i człowieka, Marionetkarze i ich Marionetki, Baśniopisarze i Szklani Ludzie. MORIA natomiast jest organizacją, która porywa istoty magiczne, przeprowadza na nich różne eksperymenty, bada ich właściwości. Ogólnie traktują nas jak przedmioty, zabawki. W efekcie tych eksperymentów powstają Cyrkowcy. Określa się tak istoty zdeformowane, połączone, często po traumatycznych przejściach.-Powiedział, po czym zorientował się, że wypowiedź była dość chaotyczna. Westchnął ponownie.-Mam nadzieję, że trochę ci to wyjaśniłem..
Cóż, usprawiedliwienie Sintel dla swojej bezprawnej działalności zdumiało chłopaka. Przecież w tych czasach nie było zajmowania się polem. No, może na jakiś małych wsiach, ale tam też zdarzało się to rzadko. Kobiety teraz normalnie pracowały, zarabiały, robiły karierę i rozwijały umiejętności wraz z zainteresowaniami. Wyjaśniło się to jej późniejszymi słowami. Co prawda trochę do Andrew zszokowało, ponieważ wydawało się całkiem nieprawdopodobne, ale stwierdził, że na jego przypadku potwierdzała się teza 'nie ma rzeczy niemożliwych'.
-No już, spokojnie.-Uklęknął przy Sintel i położył jej rękę na ramieniu. Uśmiechnął się do niej pocieszająco i odchrząknął.-Nie wiem, co się stało, ale mogę ci pomóc odnaleźć się w dzisiejszym świecie. Oczywiście jeśli chcesz.-Zaproponował z łagodnym uśmiechem.Anonymous - 27 Maj 2012, 19:15 Słuchałam Andrew z uwagą. Nic nie wiedziałam o tym świecie i właśnie była okazja czegoś się dowiedzieć.
-Sporo tego... -rzuciłam tylko. Zastanawiałam się, jakiej ja jestem rasy. Jakoś opis tych, które mi przedstawił do mnie nie pasował.
Pewnie jak chodzi o ten nowy świat, to rasy są pewnie dopiero początkiem. Będzie cała góra pytań. O te kloce, o powozy bez koni, o te dziwne ubrania ludzi i dlaczego chodzą z jakimiś deseczkami przy głowie i gadają do siebie. Albo te sznurki zwisające im z uszu.
-Spokojnie?! -zerwałam się na nogi. -Jak mam być spokojna? Przespałam pięćset lat i na zawsze straciłam swoje życie. -teraz już płakałam. Następnym zdaniem Andrew trochę mnie uspokoił. -Naprawdę? -spytałam, ocierając łzy. Przydałby się ktoś taki. Ktoś kto zna ten świat i pomógłby mi się w nim odnaleźć.