To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto Lalek - Plac Zabaw

Anonymous - 9 Kwiecień 2011, 12:31

On mówił trochę za szybko, za szybko i za dużo na raz. Adelka nie zrozumiała połowy z jego wypowiedzi, ale ogólny sens do niej dotarł - druga wredna osobowość i w jednej osobie i imię: Sebastian. Nie pasowało trochę do niego, ale Adelce się spodobało.
- Jestem Adelka - skoro on się przedstawia to imię i ona może zdradzić. W sumie to nie jest to taka znowu tajemnica, nie ? - I jestem wiedźmą-kapelusznikiem - dodała po chwili. Swoimi zdolnościami zawsze można się pochwalić. Może by go to zainteresowało. w końcu wiedźm nie spotyka się na co dzień, kapeluszników już częściej - ale i tak dość rzadko.
Siedziała sobie na karuzeli - chociaż wcale nie było jej tam wygodnie - i tylko od czasu do czasu spoglądała na chłopaka, wzrok utkwiła w jakimś punkcie na horyzoncie, co by nikogo nie za ciekawił, a Adelkę zaintrygował.

Anonymous - 9 Kwiecień 2011, 12:46

- Miło mi! - powiedział wesoło. Adelka. Przyjemne imię. Na twarzy chłopca pojawił się rumieniec podekscytowania. - Kapelusznik Wiedźma? Super! - Jego dziecięca część się właśnie uaktywniła. Nigdy nie spotkał wcześniej Kapelusznikowej Wiedźmy, nawet o nich nigdy nie słyszał, ale sądząc po charakterze Adelki, one są naprawdę świetne!
- Cóż, ja jestem zwykłą Zjawą Deserową z rozdwojeniem jaźni. - Mówiąc to trochę zmarkotniał. Takich jak on to było pełno! Może niekoniecznie z dwoma osobowościami na raz, ale takich Zjaw to na pewno. Nic nadzwyczajnego. Ale co tam.
- Masz takie strasznie tęczowe ubrania - zauważył. Tak, zmartwienie nigdy nie trzymało się go długo. Sebastian zawsze znajdował coś, co odciągało jego uwagę od wszelkich trosk.
Chłopiec podparł się o parasolkę. Dzieci bawiące się nieopodal śmiały się i dokazywały, ale to dobrze. Na pewno lepiej, niż jakby miała panować cisza. Na przykład taka jak przed burzą. Brr.

Anonymous - 9 Kwiecień 2011, 14:12

Pewnie powinna była odpowiedzieć to tradycyjne "Mnie również", ale czy nie lepiej jest być oryginalnym ? Takim co się z tłumów wyróżnia ? Adelka wolała taka właśnie być.
- No, ja tam bym nie powiedziała że zwykłą zjawą deserową. w końcu nie każda ma rozdwojenie jaźni, nie ? Może i jest to męczące, ale czy nie oryginalne ? - Jak zwykle Adelkowa chce widzieć tylko te dobre strony. Bo optymistom żyje się na świecie lepiej, o.
Po jego kolejnych słowach lekko zdziwiona spojrzała na swoje ubranie. Bardzo dobrze pamiętała że rano ubierała się jakoś tak zwyczajniej... Nie przypominała sobie żadnej kolorowej sukienki, wyraźnie pamiętała tę czarną. Czyżbym znów zaczęła tracić panowanie nad mocą ? A może przez przypadek użyłam jakiegoś zaklęcia ? Nie no, jak to się mogło stać ?!
- Dziwne ... - mruknęła tylko. Widać było że nad czymś uporczywie się zastanawia. Jakby na zadane pytanie nie mogła znaleźć odpowiedzi. Ale to przecież musi się dać jakoś wytłumaczyć !

Anonymous - 9 Kwiecień 2011, 14:39

- Twierdzisz, że rozdwojenie jaźni jest dobre? - zdumiał się. Sam raczej tak nie uważał, bo zły Sebastian zawsze wszystko mu niszczył. Chociaż, jakby się tak zastanowić... czasem trafiał przecież na takie stworzenia, dla których po prostu nie da się być miłym, a dobra osobowość chłopca inna być nie potrafiła. Wtedy zwykle na scenę wkraczało drugie usposobienie i swoim niewyparzonym językiem wszystkim ubliżało. No i bezwzględność drugiego ja, której brakowało "normalnemu" Sebastianowi... To chyba były jedyne dobre strony rozdwojenia jaźni.
- Cóż, możesz mieć trochę racji - stwierdził wesoło, gdy skończył się nad tym zastanawiać. Kiedy Adelka mruknęła coś do siebie pod nosem, Sebstian zapytał:
- Co jest dziwne? - Wpatrywał się ciekawsko swoimi pomarańczowymi ślepkami w dziewczynę. Chodziło jej o niego? A może... może sam nie wie o co. W każdym razie jego charakter nie pozwalał mu tego zignorować. Kazał się dowiedzieć, o co chodzi Adelce, o tak.
Niewinny uśmieszek wkradł się na twarz chłopca. Wydawał się teraz taki bezbronny i jeszcze bardziej dziecięcy, niż zazwyczaj. Ale niech nie zwiodą nikogo pozory, bo w każdej chwili słodki uśmieszek może przerodzić się w złośliwy grymas, a ta "bezbronność" w wredotę. Na szczęście póki co się na to nie zapowiadało. W każdym razie dopóki drugie ja Sebastiana nie stwierdzi, że zostało poniżone lub się na coś nie zdenerwuje.

Anonymous - 11 Kwiecień 2011, 07:24

- Dziwne ? - powtórzyła jak echo. Jakoś tak machinalnie i znowu bez zastanowienia. Jak zwykle, taki właśnie pytanie samo się wypsnęło. Popatrzyła na niego pytająco, a potem otwartą dłonią klepnęła się w czoło. Znowu te idiotyczne pytania ? Czy w ogóle da się od nich jakoś odczepić ? No jakoś wątpię, patrząc na tę barwną przeszłość pełną tych samych błędów co teraz.
- Wierz lub nie, ale doskonale pamiętam jak dzisiaj zakładałam czarną sukienkę - kolorowej sobie nie przypominam - westchnęła lekko. Ciekawiło ją, jak on na to zareaguje ? Ciekawe co ten prawdziwy dobry Sebastian na to odpowie. Byłoby miło z jego strony gdyby jej nie wyśmiał...

Anonymous - 12 Kwiecień 2011, 12:40

- Naprawdę? - zdziwił się. Cóż, on nie miał raczej problemu z zakładaniem nie takich ubrań, jak trzeba, ale do normalnych nie należał.
- Moich paranoj raczej nie przebijesz - powiedział żartobliwie. - Przynajmniej jesteś normalna - dodał po chwili. Nagle wbrew woli na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek. - Tak normalna, że aż nudna. - Zaśmiał się jeszcze swoim sarkastycznym i niemal demonicznym śmiechem. Tak, nie było wątpliwości, że to zły Sebastian się odezwał. Wredota jedna, nigdy nie wiadomo było, kiedy postanowi się wtrącić i obrażać. Ale ten atak nie był długi. Chłopiec szybko się opamiętał i natychmiast powiedział przestraszony:
- Przepraszam! Przepraszam, to nie ja to powiedziałem! - Drugą osobowość traktował jak inną osobę, brata, który siedział w jego umyśle i płatał mu psikusy. A potem to on obrywał. To nie było sprawiedliwe. Zero posłuszeństwa wobec dobrego Sebastiana. Oj, to nie była łatwa robota odkręcać jego docinki, zwłaszcza, jeśli rozmówca był niewtajemniczony. Ale Adelka na szczęście wiedziała o tym i istniała choć nikła nadzieja, że będzie w stanie mu wybaczyć te niekontrolowane odzywki.

Czekał spięty na reakcję swojej towarzyszki, ale gdy ta przez dłuższy czas nic mu nie odpowiedziała uznał, że się na niego obraziła. Westchnął cicho i spojrzał smutnym wzrokiem na Adelkę. To naprawdę nie była jego wina.
- Więc... ja już chyba pójdę. - Powiedział to cicho, niemal bezgłośnie. Było mu wstyd za złego Sebastiana.
Powoli odwrócił się w stronę wyjścia i ociągając się, wyszedł.

[zt]

Anonymous - 27 Sierpień 2011, 23:59

Candy spacerowała... Chociaż trudno to nazwać spacerowaniem, skoro właśnie miała zamiar usiąść na najbliższej ławeczce jaką tylko znajdzie... Bo Candy bardzo szybko nudziło się spacerowanie. Ale Candy właściwie bardzo szybko nudziło się dużo rzeczy... Właściwie wszystko.
Ale nawet takie spacerowanie jest lepsze, gdy nie ma się co robić. To akurat racja... A Candy nie miała co robić... Odkąd... Och, no właśnie. To jest przecież ten temat, o którym Candy nie rozmawia, prawda? Więc może go pozostawmy, a wróćmy do samej laleczki.
Candy szła powoli, z gracją, delikatnie stawiając swoje sznurowane, granatowe botki na obcasiku, na nierównej brukowanej ścieżce. Bo na takich wystających kamyczkach bardzo łatwo jest się potknąć i przewrócić, a na to Candy nie mogła sobie pozwolić. Wszak jakby wyglądała, gdyby ubrudziła sobie sukienkę? Albo co gorsza, gdyby ją ktoś zobaczył w momencie, gdy się wywraca? To niedopuszczalne.
Candy przystanęła przed drewnianym płotkiem placu zabaw, a potem przechylając lekko główkę, rozejrzała się dookoła. Czyżby wcześniej tutaj jeszcze nie była? Nie była. A przynajmniej o tym nie pamiętała.
Podeszła do małej furteczki i weszła na teren placu zabaw, bo przecież w domach także nie przechodzi się przez ścianę, więc przez płotek Candy przejść nie mogła, prawda?
Mimo iż obcasy trochę grzęzły jej w trawie pokrywającej plac, mimo wszystko z niezwykłą gracją, Candy doszła do jednego z okrągłych stolików i usiadła na małym krzesełku.
Delikatnie przygładziła falbanki na swojej sukience i odgarnęła brązowe loki do tyłu, a potem znieruchomiała, opierając dłonie na blacie.

Tyk - 28 Sierpień 2011, 00:44

Dość już było odpoczynku i bezcelowego siedzenia w domu. Dość jazdy po ogrodach i ćwiczeń szermierczych bo na nic to gdy zabawy brak. Zatem przybrawszy strój balowy wyruszył poza tereny posiadłości i skierował się do jednego z licznych miasteczek, tym razem nieco nietypowego, lecz gdzie lepsza będzie zabawa niż pośród lalek, tak często kojarzonych z dziecinnymi zabawami. To jednak w innym świecie, gdyż te tutejsze nierzadko były seryjnymi mordercami, lecz ten fakt pomijamy ostrożnie. Strój był oczywiście nie błahy, bo począwszy od koloru, królewskiej purpury, przez kwieciste dodatki widoczne, aczkolwiek wyważone tak aby nie było ich zbyt wiele i nie przyćmiły złota dodatków, które często też przybrały formę kwiatów jak przy guzikach, które złotymi były różami. Wszystko było uwieńczone szerokim kapeluszem tego samego koloru, lecz piórami pięknie karmazynowymi i długimi. Do tego nie zapomnijmy o masce, tym razem biała, całą twarz zasłaniająca. Tak przybrany miał okazję przybyć na plac zabaw tego miasta, szukając ciekawych osób, a może zabawek? Trudno stwierdzić, lecz skoro osobowość mają czemu odbierać im tytuł osoby? Zatem bez konia czy straży zbędnej pojawił się niedaleko i z dłonią jedną nad płotkiem szedł powolnym krokiem wzdłuż ogrodzenia. Nie dotykał niczego, może dlatego, że biel rękawiczki łatwa do zbrudzenia? A na niej przecież róże są czerwone. Gdy znalazł już przejście minął je i spojrzał na obecną tu osobę. W liczbie pojedynczej, lecz to nic! Nic, bowiem jeśli okaże się ciekawa nie potrzeba nic więcej, a jeśli nadzieję zawiedzie to porzucone miejsce zostanie zapomniane, a kroki skierowane w inne uliczki. Gdy już został zauważony, czy to będąc w połowie drogi, czy u jej kresu, czy też za ogrodzeniem, na to nie ważmy, podniósł dłoń swoją ku górze w geście powitalnym, nie machając, lecz tylko wznosząc i na pewno nie salutując. Jednocześnie usta jego za bielą maski skryte otworzyły się dźwiękiem ciszę odganiając głosem spokojnym i przy tym wyraźnym. Może tylko nazbyt teatralnym.
-Powitam cię niezwłocznie, skoro już się zjawiłem z nadzieję czasu nie brakującego. Nie mnie oczywiście, mój czas choć cenny jest wolny, lecz nie zawsze na to mogę liczyć z drugiej strony. Oczywiście pytanie, które rozsądnie będzie sobie zadać to kto liczyć tu przyszedł, a powiem ci, że nikt groźny, choć nie po to maskę przybierający by się przedstawiasz, czy wybaczysz mi niedopuszczalny czyn?
Oczywiście wybaczenia nie szukał, lecz i bezczelny nie był. Jedynie wypowiedział coś co miało ułatwić dalszą konwersację i pokazać, że tajemnicy karnawał musi być zachowany, nawet jeśli tylko jednostronnie odbywa się przyjęcie.

Anonymous - 28 Sierpień 2011, 01:25

Candy siedziała nieruchomo. I to zupełnie. Tak nieruchomo jak tylko nieżywa laleczka potrafi, chociaż nie można powiedzieć, by Candy sprawiało to najmniejszy problem, chociażby tylko z zasady, że jednak nieżywa wcale nie jest. I w prawdzie może się nie ruszała, swoje zielone oczy właściwie nie widząc wcale, wpatrzyła w jeden, niezbyt szczególny by był warty opisania, punkt, ale nic, co działo się dookoła nie mogło ujść jej uwadze.
Tak, więc, gdy mężczyzna podszedł do niej, Candy nawet kontem oka na niego nie zerkając, jakimś sposobem zaobserwowała (chociaż to nie do końca właściwie słowo) nawet ten dziwny gest jaki wykonał dłonią, a jaki jej mimo iż dziwny wydał się całkiem ciekawy, wszak wcześniej nie miała do czynienia z takim... Powitaniem?
Candy obróciła, więc główkę, spoglądając na niego spod długich, kruczych rzęs i mrugnęła, jak osoba, która właśnie została wyrwana z zamyślenia. I w tym momencie nie tylko gest dłonią wydał się Candy w nim ciekawy, ale... Wszystko?
Candy natychmiast zerwała się ze swojego krzesełka, jednak z gracją godną baletnicy, a może o wiele bardziej subtelną, bo zagraną, a przecież Candy grała nie tyle z realizmem, co z realizmem dosyć przesadnym. Dygnęła delikatnie, prawą nóżkę wystawiając lekko przed lewą i zginając kolanko tej drugiej, a dłonie trzymając jakby oparte na bokach sukienki. Candy tylko na chwilkę spuściła oczy z nieznajomego, żeby skłonić też główkę, z należytym szacunkiem, zdawać by się mogło, a potem znów wpatrzyła w niego zielone tęczówki.
-Och, to absolutnie oczywiste! Naturalnie, że wybaczę – zaszczebiotała swoim słodkim, ale obecnie nader poważnym głosikiem, wszak z takim gościem nie można się nie zgodzi. -Jednakże... Jeżeli pan... – w tym miejscu nastąpiła pewna pauza, pełna oczekiwania na pozwolenie, czy ewentualne poprawienie źle wyszukanego zwrotu, wszak Candy w myślach czytać nie umiała, nie mogła być, więc pewna jak ma się zwracać do mężczyzny – pozwoli, przedstawię się niezwłocznie. Candy... – laleczka znów dygnęła, a potem zerknęła na stół i wykonała w jego stronę zapraszający gest dłońmi. – Zapraszam do stołu. Czy życzy pan sobie by podać herbatę?
Candy najwyraźniej uznała, że mężczyzna będzie idealną widownią, wszak trochę się zna na pewnym rzemiośle... Jako, że wydał sie naszej laleczce niezwykle teatralny, a przez to nie mniej ciekawy, a może wręcz bardziej.

Tyk - 28 Sierpień 2011, 01:51

Zatrzymał się spokojnie i uniósł nieznacznie jedną dłoń opierając ją na rękojeści szabli, w pozycji, która oczywiście wykluczała jakąkolwiek agresję, bo i w postawie nie było nic niepokojącego. Druga dłoń luźno była opuszczona wzdłuż ciała, a on obserwował jak nieznajoma reaguje na jego powitanie. Dość zabawnie, zważywszy, że nagle wstała i wszystko zmieniła, jednak nie tak aby ją można było wyśmiać, lecz stwierdzić, że jest uroczązabawką posiadającą osobowość. Uśmiechnął się zatem delikatnie, chociaż nie mogło to być zauważone, a to ze względu na maskę. Właśnie ona stanie się powodem dla którego odmówi herbaty. Oczywiście napój ów uwielbia, lecz teraz przybył tu nie na zabawę, lecz aby poruszać szarymi liśćmi i przyozdabiać je setką barw, i do tańca podniebnego zapraszać. Na jej "pytanie" kiwnął tylko głową, chociaż nie wiedział o co takiego może chodzić to jakoś nie miał powodu by się obawiać. Gdy już jednak usłyszał po jakich torach się jej myśli poruszały bez najmniejszej zwłoki raz jeszcze odpowiedział, teraz już robiąc kilka kroków w kierunku stołu. Nie usiał jednak przy nim, a jedynie zatrzymał się kładąc dłoń na blacie i raz jeszcze spoglądając na lalkę, która umknęła karmazynowym oczom podczas pochodu.
-Skoro twarz twoja nieskryta to i imię nie musi być jawne, tak więc cieszy mnie poznanie imienia. Cieszy mnie również twoja propozycja, z której w normalnych okolicznościach bym rad był skorzystać, obecnie jednak zaistniały pewne okoliczności. Chociaż nie nieprzyjemne, bo jak zabawa może być udręką? Dlatego właśnie dziś odmówię, lecz nie oznacza to, że czas moich słów nie zmieni.
Teraz powinien usiąść, lecz jako, że bal trwać musi trwać musi, a siedzących wiatry muzyczne omijają, to niezwłocznie zrobił kilka kroków do przodu i nie zważając na pozwolenie chwycił dłoń rozmówczyni. Uniósł ją delikatnie w górę i położywszy na niej drugą głosem spokojnym i przyciszonym dodał kolejne zdanie.
-Wybacz mi listku złocisty, lecz jak wiatr o zgodę nie pytam by cię porwać w podróż,a raczej do tańca wśród niebios, czy też ziemskiego raju to bez różnicy. Tam wszakże raj gdzie zabawa, a więc bawmy się! - Zsunął swoje palce z jej dłoni i złapał drugą, po czym tak stojąc naprzeciwko niej czekał na reakcję, która wielce go ciekawiła. Czy uzna, że chce zatańczyć, czy podróżować? Czy może weźmie go za kanibala i wyrywając się ucieknie? Kto wie! To jest tajemnicą, a tajemnica pięknem karnawału.

Anonymous - 28 Sierpień 2011, 03:03

Candy uniosła główkę do góry, jako, że swoją wysokością metra sześćdziesięciu, a w obcasach nawet siedemdziesięciu i tak musiała zadrzeć podbródek, żeby móc mu spojrzeć w oczy. I zielone tęczówki wpatrzyły się w te karmazynowe, jako, że niestety tylko to mogła dostrzec przez zasłaniającą twarz nieznajomego maskę. I trzeba przyznać, że w tym momencie Candy srogo się zawiodła, wszak ani trochę nie podobało jej się to, że nie może zobaczyć jego ust, na których przecież mógł kryć się uśmiech, okazujący radość, a może zupełnie inny wyraz jakiegoś uczucia, który mogłaby potem powtórzyć. To niegodziwe odbierać jej aż tak wielką przyjemność!
Przedstawienie musiało trwać jednak dalej, nie prawda? Jak zareagowałaby publiczność, gdyby aktor nagle zszedł ze sceny?
Candy uśmiechnęła się kokieteryjnie, naturalnie grając, jak zapewne zawsze, gdy jej porcelanową twarz zdobi chociażby najmniejsze uczucie... Chociaż sama nie była pewna, gdzie dostrzegła ten uśmiech i co on dokładnie oznaczał, ale wydał jej się właściwy w owym wypadku...
Z prawą dłonią delikatnie ułożoną na jego, wszak jej dotyk, jako damy, powinien być zaledwie muśnięciem, który ofiarowała dżentelmenowi, Candy uchwyciła brzeg swojej sukienki i uniosła go delikatnie, dygając przy tym znów.
-Z przyjemnością przyjmę pana zaproszenie... Niestety jestem zmuszona obiecać panu dopiero następny taniec, jako, że ten darowałam już komuś innemu... – do jej szczebiotliwego głosiku wkradła się pewna, o wiele głębsza nuta, przez co i sama Candy wydała się o wiele poważniejsza, a może dojrzalsza, bo już nie jak dziewczynka udająca panią domu, ale jako najstarsza córka zamożnych gospodarzy, którą mieli nadzieję niedługo wydać za mąż?
Candy zgodziła się łaskawie na taniec, chociaż może nie do końca to miała na myśli, ponieważ mimo iż o zgodę wcale nie została zapytana to jednak nie wyobrażała sobie, żeby coś mogło zostać zrobione bez jej zezwolenia, prawda? Wszak... Ktoś, kiedyś, o kim się nie mówi, nigdy nie zrobił czegokolwiek zanim jej nie zapytał, mimo iż była tylko marionetką w jego rękach... Ale czy to takie ważne? Co robił on... Taki był świat Candy, który rządził się własnymi zasadami, mimo iż tych zasad było wciąż bardzo mało, bo Candy nie znała świata.
-Gdyby mógł pan tylko spełnić moją jedną, naprawdę malutką prośbę- Candy sięgnęła wolną dłonią do jego twarzy i porcelanowymi paluszkami delikatnie musnęła policzek maski. – Nie chciałabym odstępować od tradycji, wszak zasad nie powinno się łamać, prawda? Ale czy mogłabym, zanim ruszymy w podróż, ujrzeć pana twarz?

Tyk - 28 Sierpień 2011, 03:53

Maska mogła denerwować, lecz tylko wtedy gdy ktoś chciał poznać wyraz twarzy rozmówcy i w nim szukać odpowiedzi. Czy biedna laleczka nie zawiodłaby się gdyby ujrzała twarz kogoś tak przyzwyczajonego do udawania, że zdolną do wielu oszustw i takiej mimiki jaka potrzebna będzie? To nawet nie aktorstwo, bo przecież i w polityce przydatnej, a tę każdy magnat musi znać, nawet jeśli nie jest do tego chętny. Jednak czy miał zamiar ukazać swoją twarz? Dowiem się na samym końcu, a teraz przejdźmy do tego co uczynił gdy już stał naprzeciwko swojej rozmówczyni. Nie unikał jej oczu, a jedynie oczyma spokojnymi spoglądał na zabawkę, która tak ładnie tutaj grała, a przecież oczywistością było, że jeśli o tę chwilę chodzi to nikomu tańca nie obiecała, a jeśli tu na kogoś czeka to nic to! Nawet i lepiej bo im więcej osób tym lepsza zabawa. Nie zbyt dług zwlekał z odpowiedzą, a tylko odwrócił się, trzy kroki zrobił. Nie więcej! Liczył, po czym w dłonie klasnął i ponownie ku niej się kierując, a przy okazji mówiąc od początku w dłonie klasnął.
-Jak sądzę wszystko zostało już przygotowane, choć muzyka nie nadała odpowiedniego rytmu. Na nic nam jednak jej dźwięki prawda?
Nie, on wcale jej nie ignorował, po prostu swoje mówił, a jej słowa przyjął, choć niezbyt się nimi przejął. Jeśli się zdenerwuje może i lepiej, jeśli gra to czemu jej nie zmusić do wysiłku? Tyk natomiast był inny on często o zgodę pytał, lecz ostatecznie i tak wszystko jak chciał robił. Chęć jego była największym wyznacznikiem, zatem gdy znów zbliżył się już dłonie miał jej złapać i jakiś krok wykonać, jakby o prawdziwym tańcu mówił, a tu już dłoń dotknęła jego maski. Nie poczuł to, lecz kątem oka ujrzał. Słyszał słowa, na które tylko się uśmiechnął. Jedną ręką chwycił delikatnie jej dłoń i opuścił na dół po czym spokojnym głosem zdanie jedno lub dwa wypowiedział. Było to dziwne, gdyż ton nie był dobrze dobrany do sytuacji, lecz czy specjalnie? Może popełnił błąd?
-To prawda, że zasad łamać nie wolno, ale czy zasada naszego balu pierwsza nie brzmi, że to co tajemnicą okryte zagadką zostanie aż do czasu gdy zabawa się zakończy?
Po tych słowach tak właściwie przestał grać i jasno wyraził się czego od niej chce, lecz z drugiej strony wiele w jego słowach było nieścisłości, a ton pozostał niezmienny, lecz pochylił się tak, że biel jego maski była tuż przy uchu lalki.
-Nie skrywam jednak kości wapnem bielonych, ani twarzy zbrodniczej co krwi pragnie, krwistej kąpieli. Zasad trzymać się muszę, wedle twoich słów wszakże, zatem zacznijmy bal, a gdy rytm mu godny nadasz to i twarz moją zobaczysz.

Anonymous - 28 Sierpień 2011, 04:27

Candy nie mogła powiedzieć, że podobała jej się odpowiedź mężczyzny, nawet w najmniejszym stopniu. Nie. Nie podobała jej się wręcz i to nawet bardzo, a jak. Wszak to czego zażądała ona miałoby zostać niespełnione? Jej życzenie? Cała sytuacja zaskoczyła Candy tak bardzo, że nie miała pojęcia jak zareagować... Nie miała przygotowanej żadnej z wyszukanych póz, po za absolutnym oburzeniem rozpieszczonej panienki... Trochę takiej jaka była Anna, może też właśnie od niej Candy się tego nauczyła? A co tak bardzo ją zaskoczyło? To, że jeszcze nikt jej się nie sprzeciwił... Ale może to tylko dlatego, że dla Candy nie było nikogo po za... Nim.
Jednak musiała ustosunkować się do zasad... Jeżeli Marionetkarz mówił: Laleczko tańcz, Candy udawała, że kręci się jak figurka z pozytywki, jeżeli ten, który miał kluczyk prosił o herbatę, Candy parzyła ją najlepiej jak umiała i tak jak lubił... Tylko, że... Przecież Marionetkarz zawsze robił dla niej wszystko... I właśnie dlatego była mu posłuszna...
Ale teraz swój kluczyk miała ona... I Candy nie miała komu być posłuszna...
Cofnęła się o krok, może dwa i zgrabnie wykonała obrót wokół własnej osi, z dłonią wyciągnięto w jego stronę tak, jakby to on trzymał ją za dłoń i to on ją okręcał. Jak w tańcu, nie prawda? Krótka sukieneczka, bo zaledwie do kolan, zakręciła się ładnie wokół jej bioder, ukazując uda aż do miejsca, w którym pas przytrzymywał koronki pończoszek, ale Candy nie wyglądała jakby się tym szczególnie przejęła.
Wręcz przeciwnie, Candy przytupnęła obcasikiem bucika, unosząc prawą dłoń do góry, a lewą opierając na biodrze, jak w tanecznym pasodoble, rzucając mężczyźnie spojrzenie spod rzęs, które bynajmniej nie pasowało do tej zwykłej słodyczy jaką raczyła sobą prezentować. A potem zaśmiała się czysto i bynajmniej nie wymuszenie, aczkolwiek to tylko gra aktorska, bo Candy wcale nie było do śmiechu.
-Wspaniale pan tańczy!- zaszczebiotała, klaszcząc w porcelanowe dłonie, jakby utwór właśnie się skończył i delikatnie się ukłoniła, w zaledwie delikatnym ruchu podbródka, zapewne dziękując za taniec.

Tyk - 28 Sierpień 2011, 14:22

Wyśmienity pokaz i zacna próba oszustwa, na tyle rozważna i kreatywna, że ognia unikająca. Nie po to przecież tu białowłosy przyszedł żeby palić laleczki, bo też nie widział żadnego w tym celu. Toteż tylko się uśmiechnął widząc jak ta gratuluje mu tańca, lecz nie wiedziała, że tym samym ściągnęła na siebie nie koniec, lecz subtelną karę, która będzie wymagać tego aby troszkę sobie pobiegała, bądź też o twarzy zapomniała. Zabawne jest jak coś skrytego może stać się tak ciekawym, gdy normalnie twarz rzadko jest czymś tak pożądanym, ale może dlatego, że widząc ją można dostrzec, że oglądania nie jest warta? Bo jakie uczucia może wyrazić twarz jeśli dusza pusta i choć pozornie stanami wypełniona to bez wyrazu. Może jednak tym bardziej trzeba szukać ruchu warg tych co przepełnieni treścią. Białe dłonie złączyły się trzykrotnie w bezgłośnym klaśnięciu, a białowłosy zrobił kilka kroków w prawą stronę. Odwrócił się i uniósł dłoń tak jakby miał ściągnąć maskę, lecz tylko po bieli ust przesunął palcem. Gdy opuścił dłoń, wciąż stojąc tyłem powiedział co sądził o jej przedstawieniu.
-Wspaniały pokaz i próba, choć nie na tyle aby mgłę rozwiać i wszystko odsłonić. Na tyle jednak udana, że szansę zyskałaś, czy jednak zdolna jesteś podjąć się wykorzystana? Czy też wycofasz się z pola uprzednio je zdobywając.
Odwrócił się i teraz, gdy było już jasne, że nie zamierza ściągnąć maski, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Gdy znalazł się już bardzo blisko niej wciąż spokojnym głosem kontynuował. swoją wypowiedź.
-Zatem żeby nie trzymać cię już w niepewności co jest szansą powiem, że proponuję grę, w której postawię moją maskę, a gdy ty włożysz swój wkład wyjaśnię ci zasady oraz wszystko co wiedzieć musisz by zwyciężyć.
Gdy skończył wyciągnął dłoń przed siebie, jednocześnie drugą podnosząc drugą na twarz i chwytając w palce maskę. Było to zaproszenie, oraz pokazanie jednocześnie co może zyskać, a przecież to nie gra o życie gdzie po jednej stronie staje w trójząb zbrojny, a naprzeciwko niemu innego jeszcze rodzaju wojownik. Tutaj stawka była niewielka, chociaż i lalka swoje dopiero proponowała, lecz wybredni nie bądźmy.

Anonymous - 29 Sierpień 2011, 02:20

Candy przestała klaskać i opuściła swoje porcelanowe rączki, by zaraz przyjrzeć się swojej sukieneczce, a dochodząc do wniosku, że po tym całym tańcu wygląda nieporządnie, przygładziła dłońmi gdzieniegdzie odstające falbanki. Dopiero, gdy uznała, że wygląda wystarczająco schludnie, mogła na nowo podnieść swoje zielone oczęta na mężczyznę. Candy nie chciała być niegrzeczna. Nie, nie, dla Candy bardzo ważne są dobre maniery. Ale nasza laleczka po prostu już taka jest, że nic nie liczy się dla niej bardziej niż wygląd, naturalnie jej własny. Można jej rzeczywiście przyznać, że jest troszkę próżna. A mimo wszystko Candy wciąż uroczo się zawstydza, gdy ktoś powie jej komplement. To zadziwiające...
Candy chyba trochę zaczynała się nudzić, bo nie wyglądała na skupioną na słowach nieznajomego, jej uwaga wydawała się raczej rozproszona, gdy prawą dłonią bawiąc się zegarkiem zawieszonym na jej szyi, na zmianę to odpinając, to zapinając srebrną klamereczkę, rozglądała się dookoła. Jednak Candy słuchała naprawdę bardzo dokładnie, bo może miała podzielną uwagę, a może to, że rozmowa jakby przestała ją interesować miało być znów tylko grą?
Candy jednak zaraz znów spojrzała na mężczyznę, przyglądając się najpierw jego oczom, potem masce i niektórym częściom garderoby, na czas dłuższy zatrzymując wzrok na jego dłoniach w białych rękawiczkach, a potem uśmiechnęła się uroczo.
-Cóż takiego musiałabym zrobić w pańskiej grze? – spytała wreszcie, najwyraźniej po długim namyśle.
Candy z wielką chęcią zgodziłaby się by wciąż udział w zabawie, wszak ta mogłaby okazać się bardzo ciekawa. Ale gra proponowana przez mężczyznę już teraz wydawała się Candy niezwykle długa i nużąca, a Candy nigdy nie miała serca do takich zajęć. Wszak nawet wodzie na herbatę kazałaby gotować się szybciej, gdyby tylko mogła. Bo Candy mimo wszystko była dosyć niecierpliwą osóbką. Trzeba było dużo by zainteresować ja na tyle, by nie znudziła się wszystkim po pięciu minutach. To było trochę denerwujące w jej zachowaniu, jako, że Candy wciąż i wciąż potrzebowała uwagi, jak małe dziecko, gdy trzeba pilnować by to nie wymyśliło jakiejś głupiej i niebezpiecznej zabawy, stwierdzając, że po prostu śmiertelne znudziło się starą.
Candy znów delikatnie się uśmiechnęła, a potem odwróciła do mężczyzny i lekkim krokiem ruszyła w kierunku bramki. Candy nie miała zamiaru odejść bez słowa, raczej liczyła na to, że nieznajomy podąży za nią, bo Candy chciała się tylko przejść, ile można stać w jednym miejscu.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group