Cecille - 2 Wrzesień 2013, 21:33 Chciał, czy też nie, Law musiał być przygotowany na to, że Cecille jeszcze nie raz go zaskoczy i znając jej mistrzowskie wręcz wyczucie czasu, w najmniej oczekiwanym momencie. Swoją drogą, przyrównanie jej do cichej wody było całkiem nietrafne. Chociażby przez wzgląd na jej głośne i dla co poniektórych dość obcesowe zachowanie, wysyłające całemu światu dość jasny komunikat głoszący, że panna jednakowoż coś tam za uszami chowa. A on chciał ją studiować, tak? Powodzenia zatem, być może wpadnie za parę lat intensywnej medytacji, kiedy go za przeproszeniem, "oświeci” i odkryje jej wszystkie karty. Teraz jednak trzymajmy się realiów i tego że dopóki chciała i póki było to jej celem, sprawnie wcielała się w obraną postać prezentując mu wyborny pokaz kobiecego… idiotyzmu. W końcu ludzie żyli stereotypami i z łatwością kierowali się w relacjach towarzyskich właśnie nimi, odstawiając na bok intuicję, zdrowy rozsądek czy wewnętrzne przekonania.
Doskonale zdawała sobie sprawę, że użycie przez nią obcego języka, którym wydawało się, chciał wcześniej coś tam sobie, jej, albo całemu światu udowodnić, podwoi jego zainteresowanie jej osobą. To był jej cel, zaciekawienie go. Inna sprawa, że Francuski w jej opinii nie był językiem kochanków, w którym mogli swobodnie wyrażać swoją miłość i efemeryczne doznania z nią związane. Znacznie bliżej było mu do języka kłamców, w końcu próżno szukać drugiego dialektu, w którym tak łatwo zamaskować prawdziwe intencje i emocje, przerabiając je na górnolotną, a przy tym niesamowicie pochlebczą i równie trywialną paplaninę. Wróćmy jednak do sedna obecnej sytuacji. Kolejnym na liście było przyznanie się do kilku niewinnych kłamstewek, albo półprawd, jak wolała określać zdradzanie faktów częściowych i wybranych, przemawiających przy tym na korzyść własną. Ten zabieg miał na nowo wzbudzić w nim cichą, podskórną ufność, do której zapewne niechętnie by się przyznał, ale jak wiadomo mózg płata nam różne figle, a podświadomość to temat szeroki i długi, zbyt długi żeby się nad nim rozwodzić. A przynajmniej tak twierdzi zdecydowana część półgłówków, ignorujących znaczącą część własnego ja, która czasami działa całkowicie im na przekór.
Czego tak właściwie po niej oczekiwał Law? I czy w istocie mógł czegokolwiek oczekiwać? Przy kimś takim jak Cecille trudno było nastawiać się na cokolwiek, bo nigdy nie było wiadomo w jaki sposób sprawy się z nią potoczą, o ile potoczą w ogóle. Była istną niewiadomą, a może to była tylko kolejna z ról? Sama się już w tym gubiła, jak dziecko w stosie własnych zabawek, które z czasem przestaje rozpoznawać, a stos przecież ciągle się powiększa. Nie mniej, cała ta prowokacja coś jej uświadomiła, a mianowicie, była wręcz przekonana że wybrała odpowiednią osobę to realizacji swojego planu i w zasadzie wyłącznie to ją na daną chwilę obchodziło.
- Nie rozumiem Cię doprawdy, zachowujesz się tak jak byś był uprzedzony do mnie w jakiś sposób. Przyglądasz mi się tak podejrzliwie, że aż włosy jeżą mi się na karku, a przecież nie dałam Ci żadnego powodu żebyś mi nie ufał! Dlaczego jesteś taki oziębły?!
Ah ten stary, dobry dramatyzm. Uważała że zawsze nieźle pasował do sytuacji takich jak ta i pozwalał jej dostrzec wiele detali, które wcześniej były przed nią ukrywane. A teraz właśnie najbardziej chciała usłyszeć jego uzasadnienie, no bo niby czemu nie miałby jej ufać? Wygląd miała niewinny i niepozorny, a wypowiadała się w mało elokwentny sposób, co też stanowiło niejaką cechę młodego wieku i idącej za tym naiwności. Wszystko to sprawiało, że uznać ją można było za osóbkę niegroźną, przy której wiele mówić nie trzeba zważając na to że była mocno wygadana i co też czyniło ją wręcz idealnym kompanem w miejscu takie jak to. A przynajmniej tak jej się wydawało. Czyżby czegoś nie wzięła pod uwagę? A może to on miał jakiś boski dar węszenia kłamstw i niecnych zamiarów? W każdym bądź razie, przy jednej i drugiej opcji to ona wychodziła zwycięsko i tylko to tutaj się liczyło. No ale wracając do jej wywiadu, podobno głód prawdy jest zawsze silniejszy od pragnienia spokoju czy bezpieczeństwa i ta zasada dziwnym zbiegiem okoliczności sprawdzała się za każdym razem, niezależnie od tego jak wielkim introwertykiem był jej rozmówca. Jak się wkrótce okazało i Law nie miał szans okazać się wyjątkiem od tej reguły, zachowując się dokładnie w sposób, który przewidziała.
- Bystry jesteś, ale to tylko dowodzi że nie pomyliłam się co do Twojej osoby… chociaż w jednej kwestii nie miałeś racji. Imię było prawdziwe.
Kąciki jej warg drgnęły delikatnie ku górze, kwitując tym samym rosnące w niej zadowolenie. Czuła jego wzrok na sobie, jednak nie zamierzała go odwzajemnić, błądząc spojrzeniem po całej sali.
- Jestem Charlotte Kenvetch i jak już zdążyłeś zauważyć nasze spotkanie nie było do końca przypadkowe. Widzisz, pracuję dla pewnego bardzo wpływowego człowieka, który pragnie zaoferować Ci propozycję, która z pewnością Cię zainteresuje… mówiąc bez ogródek, mój pracodawca chciałby, żebyś gromadził dla niego konkretne informacje i od czasu do czasu wykonał jakieś drobne zlecenie, rzecz jasna w zamian proponuje hojne wynagrodzenie.
Dopiero teraz na niego spojrzała, próbując ocenić reakcje mężczyzny na niewątpliwie kuszącą ofertę. O kłamstwie dotyczącym prawdziwego imienia czy chociażby o tym odnośnie jej rzekomego pracodawcy wiedzieć oczywiście nie mógł, ale nie musiała mu przecież zdradzać wszystkiego przy pierwszym rozdaniu, nieprawdaż? Swoją drogą, im mniej wiedział na jej temat tym lepiej dla niego. Nasyłanie zabójców było w końcu potwornie staromodne i równie nużące.
- W tej teczce są wszystkie potrzebne Ci informacje dotyczące tego jakie informacje masz pozyskiwać i co wchodzi w zakres reszty Twoich obowiązków, a także honorarium, które będziesz otrzymywał za swoje usługi.
W międzyczasie wyciągnęła z torby niewielki plik dokumentów i po chwili umieściła go na stole, dłoń jednak trzymając przez cały czas na okładce, tuż pod napisem “Trafalgar Law”. Gdy skończyła wypowiadać ostatnie słowa przesunęła teczkę po blacie w jego kierunku, żeby mógł zapoznać się z jej treścią i korzystając z chwilowego zajęcia jego uwagi, sięgnęła raz jeszcze to torebki, aby wydobyć z niej chustkę i wytrzeć dokładnie całą powierzchnię swojej szklanki. Lepiej dmuchać na zimne. Czekała na to jaka będzie jego decyzja, chociaż tak po prawdzie odpowiedź już dawno była jej znana. Jeszcze zanim złożyła mu tą ofertę. Zanim otworzyła drzwi White Door.
Nie musiała długo zwlekać, odpowiedź wydawała się oczywista. Zresztą gdyby tak nie było nawet nie zawracałaby sobie głowy mężczyzną i nie marnowała czasu na dyskusje, które niczego nie wnosiły i pozbawione były możliwości zysku. Zgodził się rzecz jasna. Dla niej było to tak pewne, że wręcz nie przyjmowała do wiadomości możliwości jego odmowy, a jeżeli nawet jakimś cudem wpadłby na szalony pomysł odmówienia jej, cóż... zapewne użyłaby nieco innych i mniej przychylnych dla niego argumentów, gotowa posunąć się niemal do wszystkiego, aby tylko osiągnąć upatrzony cel. Teraz jednak nie to w większości zaprzątało jej myśli. Czas płynął, a ona jak już zostało wspomniane nie miała zamiaru poświęcać mu całego popołudnia. Wspomnienie kilku istotnych spotkań goszczących w jej terminarzu z pewnością były wystarczającym motywem, aby aktualną rozmowę skierować ku końcowi.
- Nie muszę chyba dodawać, że obowiązuje Cię klauzula poufności.
To było dla niej jasne, choć wolała się upewnić, czy i dla niego również. Zresztą, jak już udowodnił nie był typem gaduły i był to jego niewątpliwy atut, a przy okazji niejakie potwierdzenie tego, że jednakowoż Trafalgar długim językiem nie grzeszył.
- Myślę, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy. W każdym bądź razie, masz czas do jutra na podjęcie decyzji.
Profesjonalnie chłodny i absolutnie rzeczowy ton zmącił nieco obraz jej dotychczasowego wizerunku. Był zupełnie niepodobny do tego, który mógł usłyszeć jeszcze chwilę temu, dziewczęcego, nieco zawyżonego i melodyjnego. Powróciła spojrzeniem raz jeszcze na jego lico, mrużąc przy tym nieznacznie przepełnione nieodgadnioną determinacją oczy. Ostatnimi słowami dała mu tym samym do zrozumienia, że rozmowę uznała za zakończoną. Podniosła ciało do pionu i bez słowa okrążyła stolik, kierując przy tym przepełniony pewnością siebie krok w stronę wyjścia z lokalu, aby ostatecznie opuścić to miejsce.
z/t
Po tygodniu nie doczekałam się odpowiedzi, więc uciekam z tematu.Anonymous - 20 Wrzesień 2013, 15:55 Nie mógł przyjąć tego wszystkie co mu zarzuciła kobieta na pozór dosyć dziwaczna, lecz wiedział że może się jej obawiać, teraz w sumie i tak już za późno było jak dla niego. Patrząc na zegarek ujrzał godzinę która mu się nie spodobała w tym momencie, aż zrobił się nieco blady na twarz w momencie ujrzenia tylko wskazówki na nieodpowiedniej cyfrze... ~ Wybacz, ale naprawdę mi się śpieszy. - odpowiedział cały roztargniony. Podniósł się do kupy, zebrał wszystko co miał ze sobą, i poszedł szybkim krokiem w stronę wyjścia. Gdzie teraz mógł pójść? Hmm... Najprędzej byłoby mu chyba teraz pójść do jakiegoś motelu, ale czy nie szkoda mu pieniędzy na to? W sumie jest to tylko jeden dzień w hotelu, to czuć się można na pozór dziwnie. Złapał się za głowę nie wiedząc co robić, lecz w końcu nastała cisza w jego głowie i mógł w spokoju zamówić taksówkę, i pojechać do hotelu w którym postanowił spędzić noc samemu.
z/tAnonymous - 21 Kwiecień 2015, 18:08 Niby to tylko środek wiosny, ale temperatury poważnie skaczą i nawet poza domem zaczyna być przyjemnie. Taka pogoda wywiera wyraźny wpływ na nastroje ludzi, wszyscy się uśmiechają, chętniej pokazują swoje ciała nad którymi pracują na siłowni, co stało się swoistą modą, żartują, spacerują, jeżdżą na rowerach czy motocyklach. Wszyscy się cieszą, tylko nie Alastair. Taki typ człowieka. Dla niego to nic niezwykłego, że słońce mocniej grzeje. Czasami zazdrości, że inni potrafią cieszyć się z takich błahostek, ale z drugiej strony, według niego, to trochę naiwne. Maszerował z neutralną, może nieco grymaśną miną, oglądając witryny sklepów i innych punktów. Jego ulubiony bar/restauracja został zamknięty, bo jakaś firma wykupiła budynek w którym się znajdował. Takie życie, pora znaleźć coś nowego, dodać trochę powiewu świeżości do rutyny. Nagle zatrzymał się zainteresowany. Nie był ani pijakiem, ani, już, studentem, żeby chodzić do tanich lokali, mógł sobie pozwolić na odrobinę wyższej-średniej klasy. - White Door..Mruknął pod nosem oglądając szyld. Warto spróbować. Wszedł do środka przepuszczając w drzwiach wychodzącego policjanta na którym zawiesił oko zastanawiając się co tu właściwie robił. Nie było zbyt wielu gości, bo to raczej godziny, w których uczciwi pracują, a nieuczciwi śpią. Jego zawód dawał mu na tyle wolnego czasu, że wręcz się nudził. Nie mógł już siedzieć w domu, bo spędził w nim ostatnie dwa tygodnie wychodząc jedynie dwa razy, po chleb tostowy. Zamówił swoje ulubione piwo, które, całe szczęście, było bardzo popularne w Glassville, rozsiadł się przy stoliku w rogu pomieszczenie i uruchomił laptopa, jak to miał w zwyczaju. Upijał raz po raz z kufla przeglądając internetową prasę. Był całkiem zainteresowany polityką, w której ostatnio kipi od skandali.Anonymous - 21 Kwiecień 2015, 19:01 Błądziła bez celu po Ludzkim Świecie, nie wiedząc co właściwie ma ze sobą zrobić. Wilk zamilkł, ona wciąż nikogo nie poznała, nie podobała jej się ta rutyna. Z każdym dniem stawała się więc coraz bardziej nerwowa i pochmurna, odstraszając potencjalnych rozmówców jeszcze bardziej niż zwykle. Westchnęła ciężko, odpalając papierosa i rozglądając dookoła. Świetnie, trafiła do samego centrum, którego tak się przecież bała! Szczęście w nieszczęściu, że pora była dość wczesna, a wszyscy szanujący się ludzie i nie-ludzie, mieszkający w człowieczym przybytku, siedzieli w pracy lub szkole. Ruch był więc zdecydowanie mniejszy niż w godzinach szczytu, dlatego Tunrida odważyła się na wyjście w bardziej gwarne miejsce.
Mijała co rusz przeróżne witryny sklepowe i kawiarnie, zatrzymując się w końcu przy jednej, umieszczonej w całkiem ładnej kamienicy. Zmarszczyła czoło, wahając się przez chwilę. Cholernie chciało jej się pić i bynajmniej nie była to ochota na zwyczajną wodę, a wszystkie inne lokale, które mijała, wydawały się bardziej zatłoczone niż ten. Może dlatego, że tamte oferowały milion różnych rodzajów kaw, chociaż najmniejsza kosztowała równowartość dużego opakowania rozpuszczalnej w sklepie? No bo przecież to Starbucks! Tja, jak nie masz na co wydawać pieniędzy, zapraszamy - możesz zostawić u nas tyle kasy, ile tylko chcesz! Hejty hejtami, lecz powróćmy do fabuły.
Tunrida weszła do środka nieco niepewnie, nabierając bardziej pewnego kroku, kiedy podchodziła do baru. Zamówiła piwo, zapłaciła i ruszyła w stronę bardziej odosobnionego kąta. Minęła po drodze stolik, przy którym siedział jakiś jegomość z laptopem, przeglądający prasę. Mimowolnie zerknęła na treść jednego z czytanych artykułów, zatrzymując się nagle i ostentacyjnie czytając go znad głowy mężczyzny. Zupełnie zapomniała o tym, że tak po prostu nie wypada, lecz cóż zrobić - ciekawość wygrała, a sama publikacja po prostu ją zainteresowała. Ciekawe tylko jak wyjaśni to jegomościowi, który niechybnie uzna to za wścibstwo?Anonymous - 21 Kwiecień 2015, 19:22 Obserwował ją kątem oka jeszcze zanim przekroczyła próg, widział ją przez okno. Wydawała się być taka niezwykła w swojej zwykłości, biło coś od niej, jakby burza spotkała zamieć śnieżną, jakby oba te zjawiska pocałowały się delikatnie i zaraz rozpłynęły w eterze. To było dziwne uczucie, które wprawiło go w zamyślenie. Oczywiście niczego nie podejrzewał, bo skąd? Nie ma zielonego pojęcia o istnieniu innego, niż ten, który go tak męczy, świata. Myśląc tak, przestając śledzić kolejne nagłówki, poczuł to znowu, dotyk lodowatych ust na jego duszy, przeszywający mrok, ale jednocześnie spokój, bo te dwa słowa są dla niego synonimami. Co to takiego? To znowu przez nią? Gdzie ona jest? Dlaczego tak reaguje? Nasuwa się wiele pytań, bardzo dziwnych i niecodziennych, na które odpowiedzi nie mógł wynaleźć w tym właśnie momencie. Złapał głęboki oddech tuż przed kolejnym łykiem stouta, wtedy właśnie zauważył, że bladolica dziewczyna stoi obok niego i czyta, całkiem zaciekawiona, to, co on przed chwilą skończył. Odłożył kufel sięgając ze smakiem czubkiem języka do kącika ust. Nagle, jak piorun, trafił go dobry humor, co to się stało? Wypadałoby coś powiedzieć, jak już tak na nią spogląda.
- Zazdroszczę ci, że jesteś kobietą, zapewne nie odstaniesz listu z powołaniem do wojska. 'Testowa mobilizacja', akurat. Coś się szykuje. Powiedział nieco nerwowo, nie miał pojęcia czy ją w ogóle zainteresował, ale najwidoczniej chciał to uczynić, nawet takim mało znaczącym tematem. Oby nie pomyślała, że już się upił.. Anonymous - 21 Kwiecień 2015, 19:59 Czytała artykuł w ogólnym zamyśleniu, zapominając na tę krótką chwilę o bożym świecie. Pobór do wojska? Znów zmarszczyła czoło. Co ci ludzie wymyślają? Nie jest normalnym, aby do ogólnej informacji podawać fakt o mającym się odbyć poborze. Zazwyczaj był ku temu jakiś konkretny powód, nawet jeśli zapewniali, że zaciągnięcia do woja większej liczby ludzi to tylko dla dobra i bezpieczeństwa narodu. Nie wierzyła w takie bajeczki, lecz może była to po prostu jej natura wiecznie podejrzliwego zwierzątka, który nie potrafi zaufać nawet rodzinie? Cóż, miała do tego powody.
Śledziła więc kolejne linijki tekstu, gdy nagle do jej uszu dotarły czyjeś słowa. Zamrugała szybko i zwróciła zdezorientowane, jasne oczy na mężczyznę obok, jak gdyby zauważyła go dopiero teraz, co w sumie było niejako prawdą. Chwila konsternacji, przetworzenie danych... I już wciągnęła cicho powietrze, prostując się z zatrwożenia przez to, co dotarło w końcu do jej czarnej łepetyny. Nie powinna była tego robić, trzeba było odejść w spokoju, nie patrzeć, usiąść i pić to cholerne piwo, które zamówiłaś, idiotko!
- Jak zawsze nie umiesz się zachować przy ludziach, jakie to typowe! - zaśmiał się w jej głowie Madness. Coby jednak zupełnie nie wyjść na dziwadło, przemyślała szybko sens słów mężczyzny. Fakt, ona na pewno nie dostanie listu z powołaniem do wojska, chociażby przez fakt, że nie była tu w ludzkim świecie nigdzie zameldowana. Pomijała również to, że nie była człowiekiem, lecz w obecnych czasach chyba nawet trudniej było spotkać w ludzkim świecie prawdziwego człeka niż przedstawiciela innej rasy, co niegdyś było nie do pomyślenia.
- A ty dostaniesz? - zapytała cicho, wciąż stojąc obok mężczyzny nieruchomo. Nie przeszło jej przez myśl, aby dosiąść się do jego stolika, nigdy o to nie poprosiła ani też nikt jej do tego nie zachęcał. Była święcie przekonana, że gdy dostanie odpowiedź, na tym ich "rozmowa" się skończy, a ona przejdzie do innego stolika, pogrążając się w ponurych myślach - jak zawsze, zresztą.Anonymous - 21 Kwiecień 2015, 20:20 Trochę dotknęło go to, że jego rozmówczyni wyglądała na nieco wystraszoną. To on był straszny, czy ona była taka nieśmiała? Ale gdyby była, to chyba nie zaglądałaby w obcy ekran. On myślał, że to jakaś zaczepka z jej strony, najwidoczniej się mylił, zdarza się. Pomyłki to rzecz ludzka. W przypływie kolejnej fali dobrego humoru, wykrzywił swoją całkiem przystojną twarz w delikatny, zachęcający uśmiech i przeczesał włosy palcami zastanawiając się czy aby on dostanie takowe pismo.
- Myślę, że to mi nie grozi, państwo o mnie zapomniało, bo mieszkałem swego czasu w Norwegii. Przygryzł dolną wargę na ułamek sekundy oglądając ją ukradkiem. 'Ślicznotka..' Przemknęło mu przez myśl to słowo. Rzeczywiście, można było na niej zawieść oko, a w połączeniu z całkiem, o dziwo, dobrym nastrojem chciał ją poznać nieco bliżej. Przeczyło to jego ogólnemu nastawieniu do obcych, jednak każdy mężczyzna ma jakąś słabość do kobiet, inaczej mężczyzną raczej nie jest. Każde pół sekundy milczenia to mniej punktów znajomości. Podrapał się w tył głowy zakłopotany i wydukał w końcu.
- Może usiądziesz? O ile.. chcesz, oczywiście. Chyba nie tylko ona miała problemy z zachowaniem społecznym. Można jedyne wzdychać i oglądać ten teatrzyk.Anonymous - 28 Kwiecień 2015, 13:19 - Aha... - mruknęła tylko na odpowiedź chłopaka, przyglądając mu się badawczo, może nawet zbyt przeszywająco jak na kogoś, kto właśnie przed chwilą zaglądał ci przez ramię i ostentacyjnie czytał coś z twojego laptopa. Tunrida nie panowała nad tym. Była wprost wyuczona swojej podejrzliwości i czasem zbyt zimnego patrzenia na innych, nawet jeśli tak naprawdę nie miała nic złego na myśli. Cóż, nikt nigdy nie powiedział jej, aby to w sobie zmieniła, dlatego wciąż nieświadoma, obdarzała ludzi nie całkiem miłym wzrokiem i zaciętą miną.
Niemal wyczuwając zapadającą między nimi ciszę, Tunrida westchnęła w duchu i poczęła już odwracać się ku stolikowi, do którego pierwotnie chciała podążyć. Odwróciła jednak głowę ku nieznajomemu, gdy znowu się odezwał, a słysząc jego propozycję, zamarła. Niby głupia propozycja zwykłego dołączenia do stolika, ale dla dziewczyny, która zawsze chowała się w cieniu niezauważana, było to niemal jak zapytanie czy chce się z nią zaprzyjaźnić. I może nie był to zbyt trafny przykład, lecz całkiem błogie uczucie, które zaczęło rozchodzić się po zimnym ciele Tunridy jednoznacznie dawało jej do zrozumienia, że... cieszy się z tego pytania. Może faktycznie nie była aż taka straszna? Albo to może chłopak był w jakiś sposób szalony? Nie stój jak słup soli, powiedz coś! Zamrugała więc szybko, aby nawilżyć oczy, które od jakichś paru sekund wbijała zaskoczona w nieznajomego, kiwnąwszy delikatnie głową. Postawiła piwo na stoliku i usiadła naprzeciwko chłopaka, pesząc się nieco. Dobra, usiadła... Co teraz? Trzeba jakoś zacząć rozmowę, przecież nie będzie milczeć przez cały czas.
- Kim jesteś? - co za trafne pytanie! Oscar się należy za ogarniętość, ale i tego może zbyt obcesowego pytania Tunrida nie zarejestrowała jako coś specjalnie złego. Ot, zwykłe pytanie, prawda?Anonymous - 28 Kwiecień 2015, 13:52 Odetchnął z ulgą. Usiadła. Nie wystraszyła się aż tak jak się tego spodziewał. Pierwszy krok za nimi, siedzą obok siebie przy piwie. Czy to już randka? Jeśli tak, to niezbyt romantyczna. Przymknął laptopa, a po chwili napił się nieco. Jakoś dziwnie zaschło mu w ustach. Aura, którą czuł wcześniej, wydawała się odrobinę cieplejsza. Albo coś się zmieniło, albo się przyzwyczaił, nie był do końca pewien. 'Kim jestem?' Filozoficznie brzmiące pytanie. Dotknął palcem dolnej wargi przesuwając nim po niej raz po raz.
- Chyba jeszcze człowiekiem.. Chłopcem, bo do faceta mi daleko. Westchnął cicho, jednak po dosłownie sekundzie odchrząknął prostując plecy wyraźnie niezadowolony z tego, co przed chwilą wydukał.
- Mam na imię Alastair. Al. Po raz kolejny spróbował się uśmiechnąć, lecz momentalnie jego myśli zaszły ciemnymi, burzowymi chmurami, które do opadów napędzała ogarniająca go pierzyna chłodu. Z jednej strony był zapatrzony w kobietę, dziewczynę, zafascynowany jej wyglądem, jednak z drugiej wpadł w refleksję i melancholię. Często mu to się zdarzało, nienawidził tego w sobie. Spojrzał na nią swoimi błyszczącymi oczami. Wyglądały, jakby zaraz miały wybuchnąć histerycznym płaczem, ale to tylko pozory.
- A ty? Wyglądasz jak płatek śniegu, ale jednak nim fizycznie nie jesteś? Jak to jest? Podparł brodę na łokciach nie spuszczając z niej wzroku. Kolejna faza jego psychicznego charakteru.Anonymous - 28 Kwiecień 2015, 14:45 Ściągnęła nieco brwi. Tak jak myślała, miała przed sobą żywy, człowieczy dowód na to, że ludzie jeszcze faktycznie istnieli w swoim świecie, jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmiało. W pewien sposób ulżyło jej, że spotkała na swojej drodze właśnie taką rasę, a nie innego dziwoląga jej pokroju. Chyba była przesycona ich obecnością. Gdzie się nie ruszyła - tam magiczna istota. Ludzie wydawali jej się tak cudownie prości, niewymuszenie naturalni, no i (wydawać by się mogło) mniej niebezpieczni od pokrak z supermocami. Tak, obrażała w pewien sposób i siebie, lecz momentami nachodziły ją myśli, że wiele by dała za prostolinijne życie człowieka, który nie wie o niczym. Niewiedza jest czasem zbawienna.
Spoglądała na twarz Alastaira dość niewzruszenie, dostrzegając wszelkie zmiany w jego mimice twarzy. Znów ten głupi nawyk przyglądania się, strasznie denerwujące, prawda? Błyszczące oczy Al'a wzbudziły w niej pewną dozę ciekawości, lecz nim zdążyła o cokolwiek zapytać, ten odezwał się pierwszy. Jak płatek śniegu? Mimowolnie spojrzała na swoje dłonie, trzymające wysoki kufel. No tak... Mimo, że nie posiadała rogów, ogona czy wymyślnie kolorowych włosów, wydawała się zdecydowanie bardziej krucha od przeciętnego człowieka, pomijając dręczącą Tunridę niedowagę. Sama jej skóra przypominała kolorem mąkę, a gdyby bliżej się jej przyjrzeć, była prawie przezroczysta. Zasznurowała usta, myśląc jak ująć to w możliwie jak najbardziej przyswajalny dla ludzi sposób i tak, by nie zdradzić, że faktycznie jest inna. Al najwidoczniej nie wiedział o istnieniu "drugiego świata", a przynajmniej tak wydawało się Szklanej Pannie.
- Mam niedowagę... I chyba anemię. Może to przez to. Nikt wcześniej nie porównał mnie do płatku śniegu. - wzruszyła delikatnie wątłymi ramionami, podnosząc znów oczy na Al'a. - Jestem... Tunrida. - przedstawiła się nieco niepewnie, a żeby zakryć nadal kotłujące się w niej zmieszanie, upiła parę łyków piwa.
- Dlaczego siedzisz w barze o tej porze? - spytała znów. Cóż, siedzenie przy piwie niedługo po wybiciu południe nie było względnie normalne - chyba. Nie powinnaś się odzywać, Tun, bo sama tutaj siedzisz!Anonymous - 28 Kwiecień 2015, 16:45 Obejrzał ją calutką po raz kolejny, może wyglądało to trochę dziwnie, bo zrobił to bardzo widocznie, ale właściwie nie zwrócił wcześniej uwagi na jej posturę. W sumie jest drobniutka, coś ich łączy. On też przecież jest bardzo chudy. Nie działa to negatywnie na jego zdrowie, zawsze lubił swój szybki metabolizm, że nie tyje, że wygląda stosunkowo pociągająco, że łatwo mu wyćwiczyć mięśnie, choć z panem Sportem spotyka się sporadycznie. Jej kolor skóry był bardzo niecodzienny, jemu przypominał właśnie śnieg. Taki miękki, norweski śnieg, który spadł na ziemię jakiegoś grudniowego poranka. Delikatny jak puch, jednak ciągle zimny. Chciał ją dotknąć, chociażby jej dłoni. Chciał sprawdzić i upewnić się czy to ona jest taka zimna. Powstrzymywał go jedna strach przed tym, że ucieknie i nigdy więcej jej nie spotka. Nabrał powietrza w płuca szykując się do wypowiedzi.
- Wyglądasz dobrze. Moim zdaniem nic ci nie brakuje. Ja też mam niedowagę, powiedziałabyś? Nawet w Norwegii kobiety nie mają takiej bielutkiej skóry jak ty. Wypił końcówkę piwa oblizując usta ze smakiem. Zastanawiał się czy zamówić jeszcze. Nie chciał wyjść na jakiegoś alkoholika. W sumie.. wyszedł, bo jest ledwo po południu, a on pije piwo. I to nie pierwsze dzisiaj, bo w nocy pocałował jeszcze jedno. Tunrida.. Zapamięta je na długo. Takiego imienia się nie spotyka codziennie.
- Masz bardzo ładne imię, nigdy takiego nie słyszałem. A co do bycia tutaj.. mam bardzo otwarte godziny pracy, a od dawna nie wychodziłem z domu. Wiesz, nie lubię tego za bardzo. Machnął ręką na kelnera, zamówił szklankę szkockiej z lodem i colą. Chyba jednak trzeźwy stąd nie wyjdzie.Anonymous - 1 Maj 2015, 23:58 Faktycznie, gdyby tylko Al zdobył się na odwagę, aby jej dotknąć, najprawdopodobniej Tunrida wyleciałaby z baru... albo zaatakowałaby człowieka. Nie cierpiała kontaktu cielesnego z drugą osobą, napawał ją nie tyle wstrętem, co zwyczajnym lękiem. Jak to mówią, "zły dotyk boli przez całe życie" i bynajmniej nie chodziło tu o sferę seksualną, jednak pewien uszczerbek w czarnej główce Szklanej Panny pozostał, mimo upływających lat i kto wie, czy nie zostanie z nią już na zawsze.
Na odpowiedź chłopaka, znów upiła parę łyków piwa. Może powinna była mu powiedzieć, że jest albinosem? Nie, to bez sensu, albinosi są CALI biali, a jej czarne włosy skutecznie niwelowały taką możliwość i szansę na to, że chłopak jej uwierzy.
- Och... - wyrwało jej się cichutko. - Nie wiem przez co jest to spowodowane. - odpowiedziała w końcu, uznając iż jeśli w taki sposób zakończy temat, Alastair nie będzie już dociekał, a przynajmniej taką miała ku temu nadzieję. Kiwnęła delikatnie głową na komplement, zakładając nerwowo kosmyk włosów za ucho. Co zaś się tyczy picia piwa po południu, nie osądziła chłopaka już jako uzależnionego od alkoholu, sama również po coś przyszła do tego baru. Wydawało jej się to jednak nadal dość dziwne w przypadku innych osób, gdyż nie podejrzewała, że ktoś wpadnie na podobny pomysł. Nie było to w końcu zbyt normalne, chyba że miało się faktyczny problem, jak ci panowie spod dworca, proszący o pół piwa. Nic tylko współczuć, mhm.
- Dlaczego? - dopytywała dalej, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że może to być już denerwujące. Chodziło jej oczywiście o słowa Al'a odnośnie nielubienia widywania się z innymi ludźmi, co w sumie skądś znała. Może, w pewnym sensie, znalazła jakąś bratnią duszę tu, w Ludzkim Świecie? Doprawdy, świat się kończy.
***
Niedługo po chłopaku wyszła i ona.
[z/t]
Anonymous - 3 Maj 2015, 12:03 Szybko otrzymał swoje zamówienie. Złapał za szklankę i kręcił nią aby alkohol szybciej się ochłodził. Po chwili zamoczył usta drinku lekko się krzywiąc. Trochę zbyt mocne. Pytanie 'dlaczego' to bardzo mądre pytanie. Pozwala nam zrozumieć otaczający nas świat. Dobrze kojarzone jest z dziećmi, bo to one poprzez pytania chcą dowiedzieć się co jak działa. W każdym jest odrobina dziecka i ciekawości. Zawsze.
- Nie czuję takiej potrzeby, nie lubię obcych i hałasu. Brzmi to absurdalnie, bo w sumie cię zaczepiłem, ale mam takie okresy, kiedy ta niechęć odchodzi w niepamięć. Gdybym był takim kosmitą bez przerwy.. nie wiem czy jeszcze bym żył. Ostatnie słowa wypowiedział zdecydowanie ciszej biorąc kolejnego łyka, o wiele większego niż poprzedni. To właśnie kwintesencja jego charakteru. W ciągu minuty zmienia się on kilka razy. Najpierw wali chamskie dowcipy i głupio się uśmiecha, aby zaraz trzymać w ręce stryczek i mieć ponure myśli.
- Rozmawiam z ludźmi rzadziej niż raz w tygodniu. Oczywiście chodzi mi o rozmowę twarzą w twarz. Więcej czasu spędzam w internecie. Nie mam nikogo, nie odwiedzam rodziny ani oni nie odwiedzają mnie. Mieszkam tu jakiś czas, ale nie znam nikogo. Westchnął cicho smutno spoglądając w blat. Brakowało mu dotyku, miłego słowa. Wchodził w taki okres, gdzie miłość i bliskość drugiej osoby były bardzo, bardzo ważne..
~*~*~
Zadzwonił telefon. Na śmierć zapomniał! Jutro deadline. Westchnął donośnie. Spojrzał na Tunridę z wyraźnym niezadowoleniem z zaistniałej sytuacji.
- Muszę się zmywać.. mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy, Tunrido. Mruknął pakując laptopa. Zapłacił za nią i za siebie, po czym wyszedł. Machnął ręką na pożegnanie oglądając ją jeszcze moment zza okna. Wracał do domu, trzeba dokończyć to zapomniane zlecenie.