To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Kwiecista Łąka - Wrzosowisko

Anonymous - 29 Luty 2012, 18:58

Też tak sądziłem, kiedy pierwszy raz o tym usłyszałem - odpowiedział machinalnie na wzmiankę o bajkach - I czasem nawet bajkę przypomina.
Przyglądał się ciekawie chłopcu. Jak na Cesara gust ze spinkami i tą całą resztą wyglądał dość dziwacznie, może nawet dziwniej niż on sam ze swoim ogonem. Ale tego mówić nie zamierzał. Każdy nosi to, co chce i innym nic do tego. Przez strój każdy w jakimś sensie przedstawia światu samego siebie. I wtedy padło życzenie. Dość ciekawe. Syou przed chwilą był w niezłym szoku, a teraz nawet go to ciekawiło. Zastanawiał się nad tym przez chwilę obserwując Rawnara. Ivan zaś podszedł do blondyna, zawahał się na moment, ale jednak pozwolił wziąć się na ręce. Widać łapki już mu zmarzły.
Cez zaś wysypał popiół z fajki i chowając ją do wewnętrznej kieszeni dotknął przez przypadek fletu. To mu podsunęło pewien pomysł.
Chętnie, ale może lepiej nie dzisiaj. Mam inny pomysł. - powiedział wyciągając instrument - Pokarzę ci, jak ja widzę te krainy
Nie czekając na odpowiedź przytknął instrument do ust i zaczął grać. Jak zawsze niewiele miało to wspólnego ze znanymi utworami, to była jego własna melodia pełna wizji. Korzystając z mocy Nocnego Muzykanta pokazał rówieśnikowi kręte ścieżki Malinowego Lasu, łącznie z tą prowadzącą do jego domku. Zaułki Odwróconego osiedla jakie widział z okna karocy, Białą Rezydencję i jej różany ogród. Lagunę nad morzem łez i klif, gdzie sięga las, nawet kryształowe pustkowie, jednak nie pokazał gdzie mieszka rodzina Ivana, szczurek sam go tam zaprowadzi jeśli będzie chciał. Wizja skupiała się na miejscach, które Cesar odwiedził do tej pory. Wolał nie pokazywać innych istot tam mieszkających. Mógłby pokazać je zbyt pozytywnie, a wtedy pewnie wyszedłby na kłamcę, jeśli chłopiec sam wybrałby się do Krainy i spotkał takiego choćby Veisa.
Pokazał mu również gdzie jest najbliższy stały portal i całą drogę od niego do własnego domu, jeśli Syou sam zechce go odwiedzić, dzięki temu nie zabłądzi.
Gdy skończył grę odczekał, aż Syou całkiem wróci do rzeczywistości. Takie sny na jawie nie kończą się od razu z muzyką.
Dachowców, którzy potrafią tak grać nazywa się Nocnymi Muzykantami. - wyjaśnił krótko - To najczęściej mój sposób opowiadania o czymś

Anonymous - 29 Luty 2012, 19:26

Nathaniel zawsze wyrażał się poprzez ubiór, w mniejszej części po tym co mówił. Swoją droga nie dawno mu tak dużo możliwości wyrażenia siebie od razu przyjmując, że jest dziwolągiem i nie warto z nim wdawać się w głębsze dyskusje. Niektórzy nawet brali go za niespełna rozumu chłopca z bogatej rodziny. Prawda jest jednak taka, że wcale bogaty nie był i nie jest. Ma kilkoro braci, matka ojciec pracują na państwowych posada. Nie można powiedzieć aby byli biedni, bo z tego co mają da się wyżyć, każdy z dzieciaków stara się dorabiać i jakoś wiążą koniec z końcem. Gdyby tylko Cesar wiedział do czego blondynek się posunął przez osoby, które go poniżały, znieważały i mieszały z błotem. Jednak świadomość tego, że Syou chciał popełnić samobójstwo nie jest mu dane. Wtedy też pewnie inaczej spojrzałby na pozornie wesołego gościa ze spineczkami we włosach.
Szczurek się zgodził wejść na ręce Nathaniela co niezmiernie go ucieszyło. Nawet wygiął usta w szerokim uśmiechu, przyglądając zwierzątku błękitnymi oczami. Położył dwa paluszki na jego główce i zaczął machinalnie głaskać. Zwierzak był taki cieplutki mimo tego, że był mróz, chociaż racja łapki mu zmarzły, to blondyn wyczuł. Na słowa Cesara uśmiechnął się i kiwnął głową.
- Mhm, w porządku
Wtedy popłynęła melodia, zbyt szybko aby mógł cokolwiek odpowiedzieć dachowcowi. Natomiast od razu na twarzy pojawiło się oszołomienie i Syou aż zamrugał oczami widząc obraz, którego nie miał prawa widzieć. Wszak byli na wrzosowisku i patrzył na dwóch rozmówców. Mimika jego co chwila się zmieniała. TE wszystkie miejsca były tak piękne, tak inne od tego co w życiu widział, że w momencie jednym, nawet jęknął z zachwytu. Cóż, to były wizje Cezara jednak nie umniejszało to faktu, że były zdaniem blondyna fantastyczne. Gdyby tak było można zatrzymałby je wszystkie aby móc zwiedzić ich każdy zakamarek. Domek ze ścieżką najbardziej przypadł mu do gustu. Domyślił się iż musiał to być dom Cesara. Tak przynajmniej spekulował. Czyżby ten zapraszał do do siebie. Zamrugał kilkakrotnie powiekami skupiając to na kolejnych obrazach jakie mu przekazywał chłopak poprzez muzykę. Kurcze, fenomenalne. Odbierało mu normalnie wszelkie odpowiednie słowa aby to ująć. Gdy melodia ucichła znikły też wizje. Wróciła szara rzeczywistość, która od razu uderzyła w polik blondyna. Lekko spochmurniał. Wiedział jak tam dojść samemu, znaczy do portalu, mimo wszystko jednak wolał iść z kimś.
- To było.. niesamowite, brakuje mi słów..
Wymamrotał i przyjrzał się szczurkowi z uśmiechem. - Jak mniemam też ci się tam podoba a Cesar musi być dobrym opiekunem skoro jeszcze nie poszedłeś własną droga..

Anonymous - 29 Luty 2012, 20:02

Już nauczono Cesara, by nie oceniał innych po wyglądzie, dlatego, mimo iż wydawało mu się dość osobliwe to, co widział teraz, wolał nie wysnuwać na tej podstawie wniosków. Zresztą jego zdaniem dziwacy są interesujący.Raczej to on wymaga opieki - odpowiedział szczurek uśmiechając się po swojemu i przerywając te rozważania.
ej no, nie moja wina - zaoponował kotowaty
Tego to się już raczej nie dowiemy - parsknął Ivan, Cesar zaś nagle posmutniał i drżącą ręką dotknął dzwoneczka na szyi. Wciąż ciężko było mu się z tym pogodzić i przychodziła mu ochota na... "Nie! Ani kropelki więcej!" - pokręcił głową odganiając to nagłe pragnienie.
Wybacz Cez - Rawnar zastrzygł wąsami - Nie powinienem...
W porządku. - kotowaty odwrócił głowę na moment by ukryć samotną łzę i wrócił do tematu - Kraina Luster jest równie piękna, co niebezpieczna. Tak jak i świat ludzi. Dobrze mieć za przewodnika kogoś, kto ją zna. Wątpię, czy nadawałbym się na kogoś takiego, ale zawsze możesz wpaść w odwiedziny do mojego domku w Malinowym Lesie.
Potwierdził przypuszczenia człowieka, choć nie był ich świadom, jedynie uważał, że należy wyjaśnić, dlaczego mu tę drogę pokazał. Spróbował się nawet uśmiechnąć, ale teraz, to mu jakoś nie wychodziło, dlatego szybko zrezygnował z kolejnych prób. Gapił się jak Syou głaszcze Ivana i nie bardzo wiedział co powiedzieć, chociaż wypadało by podtrzymać chociaż rozmowę. Gotów był nawet pobawić się w przewodnika, byle uciec od ponurych myśli.

Anonymous - 1 Marzec 2012, 13:12

To dobrze, że nie ocenia po wyglądzie. Bo jak wiadomo nie każda książką z piękną okładką ma taką samą treść. Czasem z pozoru osoba wyglądająca na dziwka może okazać się bardziej ogarnięta od osoby, która wygląda normalnie. Syou coś o tym wie.
Na słowa szczurka uśmiechnął się. Przekomarzanie to dosyć powszechne zjawisko u przyjaciół i towarzyszy życia. Tak przynajmniej zaobserwował blondyn, widocznie pod kątem i ta dwójka się nie różniła.
- Opieki potrzebuje każdy bez wyjątku, nie ma osoby samowystarczalnej..
Mówił przez pryzmat swoich przeżyć i jego braci również rzecz jasna. Cała ta gromadka potrzebowała nieustannej opieki. Pamiętał tamten felerny dzień, gdyby nie braci i ich opieka zapewne Cesar nie miałby teraz możliwości spotkać Syou, przeszedł by po prostu przez puste wrzosowisko, to wszystko. widząc nieco posmutniałą minę dachowca zagryzł wargę, nie wiedział jednak co powiedzieć, więc pozwolił mu się po prostu ogarnąć a gdy to nastąpiło usłyszał kolejne słowa, które wysłuchał z zainteresowaniem. Naprawdę cała ta Kraina Luster zaczynała go intrygować.
- Domyślam się, nigdzie nie jest tak naprawdę bezpiecznie.
Ucieszył go fakt, że zaprosił go do siebie. Na ustach pojawił się wielki i radosny uśmiech a oczy zabłyszczały. Radość - jednym słowem. Zamierzał oczywiście skorzystać z zaproszenia poznanego kolegi, no i tutaj wchodzi na scenę jego lekka naiwność. Nie znał Ceza na tyle by móc zaufać i pchać mu się do domu. W tej chwili jednak faktu tego nie zarejestrował, umknął mu jak wiele innych.
- Zapewne Cię odwiedzę, zrobimy sobie gorącą czekoladę, kubie kilka opakowań, znam jedną dobrą markę..
Zatrajkotał radośnie,. Odwiedziny u niego teraz krążyły mu po głowie, zapalił się do tego pomysłu, a jakże.

Anonymous - 1 Marzec 2012, 21:35

Tym razem uśmiech wyszedł Cesarowi bez problemu. Czas mijał beztrosko na wrzosowisku i robiło się coraz chłodniej. Jeśli jego rozmówca ma rodzinę mogą zacząć go szukać. Raczej nie ucieszą się widząc go z dachowcem. Oni mogą wiedzieć więcej od dzieciaka.
Potrafię nie tylko grać. Coś, czego podobno nikt inny nie potrafi. - powiedział wyciągając dłoń przed siebie. Po krótkiej chwili pojawił się na niej sztylet z żółtego kryształu. Prosty obosieczny o szerokim i trochę dłuższym od standardowego ostrzu. Jedyną ozdobą była krótka garda rzeźbiona w przeplatające się węże, ale żaden z nich innego nie gryzł. na końcu rękojeści zaś pojedyncza głowa węża. Rzucił broń o krok od Syou, ale tak by płasko leżał w śniegu.
Jest twardszy, a jednocześnie lżejszy od stali. Niedawno postanowiłem zacząć w ten sposób pracować. Tworząc broń. Z tym jednak zrób, co chcesz. - przy ostatnim zdaniu wskazał głową sztylet i skinął na Ivana. Szczurek dość niechętnie, ale zeskoczył, tym razem ostrożnie, z objęć blondyna i wspiął się po nodze kotowatego, który dla przyjaciela odchylił kurtkę.
Późno się robi. Bywaj - powiedział, gdy tylko Rawnar się ulokował i ruszył w drogę powrotną.

[z/t]

Anonymous - 2 Marzec 2012, 15:06

Dzień ów był jakże niesprzyjający dla wychodzących na spacery, zbieraczy runa leśnego, pracujących na leniwie posuwających się do przodu z powodu pory roku budowach czy przydrożnych prostytutek, zwanych czasem pieszczotliwie "ssakami leśnymi", których cienkie, patyczkowate nogi były tak dużym stopniu narażone na okrutne czasem warunki zewnętrzne. Te akurat w tym konkretnym dniu były po prostu nieprzyjemne, od chmur czasem roszących ziemię niezbyt gęstą aczkolwiek uporczywą mżawką, przez temperaturę oscylującą na poziomie minimalnie powyżej zera, po wiatr i wiatr przede wszystkim, to on bowiem wywoływał nieprzyjemne dreszcze i sprawiał, że od zwyczajnego kapuśniaczka można było całkiem solidnie zmoknąć bez odpowiedniego odzienia. Dostrzeżenie osób które by w takich warunkach spacerowały dla czystej przyjemności graniczyło więc z cudem, nie licząc osób naprawdę wytrwałych. Spośród takowych jeden, konkretny umysł wysnuć mógł prosty wniosek, że taka postawa... mogła naprowadzać na wiele wniosków, względnie przynajmniej je sugerować osobie dostatecznie spostrzegawczej.
Aria jednak, gdyż o niej była ta opowiastka, nigdy nie mogła jednoznacznie określić niczego poza tym, co w takim przypadku można by było dopasować do niej samej, własny umysł bowiem należał do tych najlepiej zgłębionych a jednocześnie najbardziej tajemniczych w swej istocie. Kobieta jednak pojmowała doskonale jakie był przyczyny dla których, pomimo pogody, zdecydowała się na taki krok i bynajmniej go nie żałowała. Można to wyjaśnić w prosty sposób: była odporna na stres ale komendant ją wkurwił. Długa historia, niewarta opowiadania, sprawiła jednak, że, aby przypadkiem nie skorzystać ze swojej szerokiej wiedzy tylko po to aby trafić w czyiś słaby punkt psychiczny (co swoją drogą by ją dość szybko pozbawiło pracy), z czystej dobroci dla otoczenia zdecydowała się od niego odciąć. Zarządziła sobie przerwę, miała tę wolność, że jako psycholog kryminalny nie musiała siedzieć bez przerwy w biurze i wypełniać kompletnie zbędnych dokumentów, mogła poużywać wolności na tyle, na ile chciała, byle się rozliczyć z miesiąca. Skorzystawszy z tego wkrótce znalazła się w swoim ciepłym wozie, który postawiła w jakimś przyzwoitym miejscu nieopodal i zadowolona, że wreszcie nie słyszała nad sobą wrzasków zmęczonego frustrata, poszła się przejść.
Nie była tu pierwszy raz, co to to nie. Odwiedzała okolicę niejednokrotnie, z większą chęcią jednak jesienią gdy wrzosy kwitły tworząc piękny, fioletowy dywan półpustynnego kwiecia. Przedwiośnie nie należało do najlepszych pór na odwiedziny tego miejsca, tym niemniej nic lepszego jej nie przychodziło na myśl na liście punktów jednocześnie w miarę bliskich, odludnych i obfitujących w zieleń bardziej aniżeli stara bocznica kolejowa. Długie, przysłaniane przez wąskie, ciemnoszare spodnie oraz wygodne choć kobiece półbuty nogi, poniosły ją w kierunku wrzosowiska nieomal niezależnie od samej świadomości, znała bowiem drogę na pamięć a i nawet nie zastanawiała się nad celem. Dłońmi, wciąż drżącymi z lekkiego podenerwowania, dopinała guziki dość długiego, czarnego, płóciennego płaszcza zapinanego pod szyję, wzrokiem już chłonąc otoczenie. Te okolice wyglądały za każdym razem inaczej, gdy promienie słoneczne w tak różnorodny sposób padały na pola, okoliczne lasy, wreszcie... na samo wrzosowisko. Wreszcie tam dotarła, poprawiła wtedy kapelusik o kroju wzorowanym na tychże popularnych wśród panów w latach trzydziestych i czterdziestych, wtedy też przystanęła, rozejrzała się i, uśmiechnięta, odetchnęła z nieopisaną wręcz ulgą. Miała wrażenie jakby ten oddech był pierwszym wziętym z pełną swobodą od ładnych kilku dni. Trudno sobie wyobrazić jaka atmosfera bywała na policji kiedy jakaś ważniejsza, medialna sprawa po prostu nie szła... Aria zerknęła na ziemię. Miała ochotę po prostu się położyć i na jakiś czas zapomnieć o świecie, lista konsekwencji jednak była za długa - od pobrudzenia ubrań przy konieczności powrotu do pracy w najlepszym wypadku tylko po papiery do wzięcia do domu, po solidne przeziębienie a jej organizm nie miał ponadprzeciętnej odporności. Nauczyciel wokalu tymczasem każde choroby przyjmował bardzo nieprzychylnie - śpiewacy chorowali trochę jak palacze, jeśli już to pełną gębą. Niestety. Stanęła więc i... sobie stała. Nie miała ochoty wchodzić nazbyt głęboko, kątem oka być może spostrzegła obcą osobę, jako introwertyczka jednak nic z tym faktem nie zrobiła ponad odczucie lekkiego, wewnętrznego spięcia związanego z byciem sam na sam z kimś kompletnie obcym. Z czasem jednak uznała, że należy coś ze sobą zrobić i wreszcie skonstatowała co byłoby dobrym pomysłem - z brązowej, dość dużej torby wyjęła zupełnie zwyczajny aparat cyfrowy, którym zaczęła robić zdjęcia. Robiła to okrutnie powoli, z jakąś pieczołowitością której to nauczyła się z czytanego w księgarni taniego poradnika fotograficznego którego koniec końców i tak nie kupiła. Tam jednak pisali coś chyba o wadze... kąta, czy... nawet nie pamiętała. Chwilowo jednak w stanie lekkiego zafrapowania kwestią umiejętnego robienia zdjęć wykonywała czynność bardziej starannie niż zwykle, kiedy robiła to aby mieć co rodzince mailem wysłać żeby pokazać, że żyła i miała się dobrze. No i, że robiła coś poza pracą. Na myśl o fakcie westchnęła ciężko, przykucając na tyle nisko, że znad wrzosów wystawały tylko jej barki i głowa. Potem zaklęła cicho od nagłego, przeszywającego podmuchu wiatru, który wywołał u niej nieprzyjemny dreszcz. Przejęła się takowym o tyle, że absolutnie zepsuł fotografię, wstrząsając i kobietą, i aparatem. Irytująca okoliczność była taka, że Aria także na chłód nie była ponadprzeciętnie odporna. Ot, zwyczajna kobieta wykonująca pracę umysłową. Miała silną przeponę. Wszystko.

Anonymous - 2 Marzec 2012, 18:16

Słysząc kolejne słowa Cesara nieco zmarszczył nos i spoglądał na niego z zaciekawieniem. Co też dachowiec może jeszcze umieć niezwykłego po za faktem, że był istotą z kocimi genami. nie potrafił jednak sobie odpowiedzieć na te jakże frustrujące pytanie. Widząc jak ten wyciąga dłoń przechylił lekko głowę, różne myśli nasuwały mu się do głowy. Czekał jednak na to co się stanie. Widząc sztylet oniemiał. Zrobił szerokie oczy i przez chwile jak otumaniony gapił się. Jakby przynajmniej ducha albo coś w tym guście zobaczył. Niewiele z tego rozumiał, jak to do diabła funkcjonowało? Od pyk i ma sztylet. nie docierało to do jego blond czerepa.
Przez chwile ewidentnie był oszołomiony i słowa dachowca do niego nie docierały, starał się to jakoś sobie w głowie poukładać,. Upchać w odpowiednie szufladki i je podpisać.
- Bardzo interesujące, niezwykłe..
Zamrugał oczyma i kucnął aby chwycić broń. Była dosyć osobliwa, a te grawery takie dokładne. Cudo w oczach Syou. Badając fakturę był coraz bardziej zaskoczony. Rzeczywiście była bardzo lekka, Cesar nie kłamać. Podniósł na niego wzrok i nieco posmutniał. Facet ewidentnie się zbierał. Ivan sadowił się. Na usta jednak wpełzł blady półuśmiech, wiedział, że jeszcze się spotkają, na pewno. Na po.żegnanie tylko mruknął.
- Dzięki i do zobaczenia niebawem..
Gdy znikli mu z oczu, nie bardzo wiedział co ma ze sobą zrobić. Zagryzł dolną wargę i spojrzał jeszcze raz na broń od nowo poznanego osobnika. Nawet kątem oka zerknął na przewrócony kubek i sporą plamę czekolady, która wnikła już w śnieg barwiąc go na brązowo. Rozkopał ją butem i westchnął. Zmarzły mu dłonie,k co dopiero teraz zarejestrował. Chuchnął więc na nie a potem zaczął trzeć jedną o drugą z pieczołowitością, niemal zawziętością. Gdy się trochę ogrzały nałożył rękawiczki i się odwrócił, dostrzegł jakąś kobietę, tak mu się przynajmniej zdawało. Nie przywiązał do niej zbytniej uwagi. Musiał powoli wracać. Chociaż w domu czekała skrzekliwa matka, gderliwy ojciec i kupa braci, którzy byli zbyt opiekuńczy. Jednak czego się spodziewał po próbie samobójczej ? Pewno już siedzieli i obgryzali paznokcie gdzie to się podziewa. Sam nie planował tutaj tyle czasu przesiedzieć, miał tylko zerknąć i wracać. spotkał jednak kogoś niezwykłego i pobyt się trochę przedłużył.
Miał jeszcze notatki szkolne do przejrzenia, dokończyć jakiś bzdurny program, parę innych rzeczy do wykonania. Świat a zwłaszcza wykładowcy to okrutne stworzenia żerujące na wolnym czasie studentów, bezczelnie w dodatku.
Powoli ruszył w stronę dziewczyny, nie dlatego aby z nią rozmawiać, gdzieżby. Po prostu w tamtą stronę musiał iść aby dostać się do miasta, w porównaniu do niej był tutaj pieszo. Spory kawałek drogi więc go czekał, jak na taką porę może okazać się niebezpieczny. Nawet bardzo, ale kto by się tym przejmował?
Jedno chłopaka zaskoczyło pozytywnie, ona robiła zdjęcia. Gdyby nie fakt, że też jest zapalonym fotografem to by jej nie zaczepił a tak... Stało się i zatrzymał się przy niej.
- Nie lepiej by Ci było zdjęcie zrobić tak aby odpowiednio światło padało? Jest chyba trochę ciemne ..
Nie było to celowe dogryzienie, mówił szczerze i w dobrej wierze, dziewczyna wybrała niezbyt przychylny kąt padania światła, co ten od razu zauważył. Odwróć się o kilka stopni w lewo, dobrze radzę..
Na ustach Syou widniał przyjacielski uśmiech.

Anonymous - 2 Marzec 2012, 19:01

Fotografia bynajmniej nie była jej mocną stroną. Abstrahując od skąpego zaznajomienia w temacie, wynikającego li tylko z przeczytania cokolwiek enigmatycznego wstępu oraz pierwszego rozdziału amatorskiej książki dla niezwykle początkujących adeptów sztuki zamykania obrazu na kliszy bądź w pliku komputerowym, pozostawała jeszcze sprawa naturalnego talentu. Aria nie mogła sobie, nawet przy swej... skromności, odmówić pewnych uzdolnień, tym niemniej do takowych z całą pewnością nie należało robienie zdjęć, co dało się dostrzec. Jej delikatny pedantyzm nakazywał co chwilę zmieniać kąt nachylenia aparatu, realizm w humanistycznym umyśle odpowiadał, że perfekcji i tak nie osiągnie, najlogiczniejszym kompromisem więc wydawało się robienie tylu zdjęć ile było możliwe aby zwiększyć szansę na uchwycenie choć jednego, dobrego kadru który by udowodnił, że kompletnym beztalenciem nie była. Arienne bowiem, cóż, tacy ludzie się rodzili, nie lubiła robić rzeczy dokładnie i absolutnie ŹLE. Nawet jeśli nie miała ambicji w kierunku robienia ich dobrze, kompletne chrzanienie sprawy chyba nie było w stylu osoby o wysokich wymaganiach wobec siebie. Podświadomie mogła się więc cieszyć, że nikt jej nigdy nie kazał zostać na przykład zostać kierowcą rajdowym...
Była jednak w takim nastroju, że nawet świadomość porażki była całkiem przyjemna bo łączyła się z cudownym wypełniaczem czasu którego, ach! nie spędzała w swoim dusznym biurze na komisariacie. Ile razy już prosiła o klimatyzację! Nie wspominając o tym ile razy prosiła ślepy los aby wrzucił komendanta pod samochód w trakcie jego krótkiej drogi między służbowym autem a budynkiem, ot, zupełnie przypadkowo... przymknęła powieki, na chwilę zawiesiwszy czynność aby ten obszar umysłu wyłączyć. Ponoć... ponoć takie myśli były całkiem normalne. To, że sobie człowiek wyobrażał sceny patologiczne, nawet ze swoim udziałem, nie świadczyło o skrzywieniu, dopóki wiedział gdzie była granica, gdzie należało przerwać i zrezygnować i... nie, nie, musiała przerwać! Potrząsnęła lekko głową marszcząc brwi, po czym wróciła do robienia zdjęć, zalewając zmęczony umysł lekkimi bo tylko technicznymi szczegółami sztuki, której nigdy nie opanuje - strzelania dobrych fotek, jak to chyba ujmowała młodzież. Nie, tu pewnie nie była za bardzo aktualna...
Zbliżająca się inna jednostka żywa stanowiła element drugorzędny. Dopiero gdy podeszła na tyle aby stanąć w zasięgu wewnętrznego radaru Arii, czyniącego z niej swoisty obiekt obserwacji natury analitycznej, kobieta poświęciła chłopakowi część uwagi, nie odwracając jednak wzroku a jedynie notując tyle, ile się dało spostrzec kątem oka. Na przykład był to prosty i oczywisty fakt, że nieznajomy nie miał zamiaru stanąć. Potem, ku własnemu zdziwieniu, spostrzegła jego zainteresowanie aparatem. Niczym alarm zabrzmiało w jej pękatej głowie ostrzegawcze "o nie, o nie, o nie...".
Arienne nie była najlepszą uczennicą typu "czepiaj się czego chcesz". Podstawową przyczyną tego faktu było to, że najlepiej sobie radziła kiedy uczyła się sama, nawet lekcje śpiewu nie niosły jej tyle co samodzielne ślęczenie w książkach a potem ćwiczenie przepony i modulacji. Od razu więc nastrój diabli wzięli, ba, zanieśli gdzieś daleko, ustępując lekkiej irytacji która wykreowała tyle sardonicznych ripost, że prawdopodobnie większość z nich by była bardzo, ale to bardzo zniechęcająca. Kobieta jednak, zerknąwszy nieco bykiem na przybysza, nie miała sumienia powiedzieć mu "nie no, spokojnie, jestem tu tylko żeby pokazać takim jak ty, że jeszcze istnieją amatorzy na tym świecie" z zabójczą ilością kwasu wylewającą się z samego tonu, miała jednak ochotę na bardziej szczere, gniewne przy okazji "pstrykam bo mnie szef wkurwia" co dodatkowo by wpędziło w zły nastrój. W myślach więc westchnęła i wypowiedziała wreszcie nader obojętne, spokojne w gruncie rzeczy:
- Nie wiem. Nie znam się.
Mało brakowało a ton byłby wręcz suchy, powstrzymała jednak swoją spontaniczność i się uśmiechnęła lekko. Chłopak nie miał niczego złego na myśli. To, że w przypadku większości osób zaczynanie rozmowy od krytycznych uwag stanowiło generalnie zły pomysł świadczyło nie o jego mało serdecznym usposobieniu a pewnym upośledzeniu w nawiązywaniu kontaktów międzyludzkich. Po tym jednak oceniła, że raczej nie był osobą otoczoną przez szerokie grono przyjaciół, gdyby bowiem tak było, oceniałby w większym stopniu na ile przypasują otoczeniu jego wypowiedzi. W jego głosie brakowało także tej siły i charyzmy, motywującej ewentualnie do naprawienia błędów, w przypadku Arienne więc jego uwagi mogły skłonić co najwyżej do jeszcze gorszego robienia zdjęć w ramach czystego, nieskrępowanego, ludzkiego antagonizmu. W jej przypadku dodatkowo odrobinę perfidnego gdyż na takie uwagi jeżyła się jak kot.
- Może pokażesz? - zaproponowała delikatnym, wysokim głosem. Zapytała o to po krótkiej chwili przerwy, jakby mocując się z potężnym, wewnętrznym sarkazmem, usiłującym się wydostać na zewnątrz w każdej koncepcji na uciągnięcie rozmowy. Chociaż, może tego nie powinna robi... za późno. Już mu podawała aparat, w swym kodzie niewerbalnym nie zdradzając choćby cienia negatywnej reakcji na jego wypowiedź. Była wprawną psycholożką. Na tyle przynajmniej aby pilnować siebie.

Anonymous - 2 Marzec 2012, 19:52

Nie można też powiedzieć by blondyn był jakimś mistrzem cykania fotek. Jego zamiłowanie wynikało tylko z tego, że to pozwalało mu się odprężyć, nerwy wtedy odpoczywały. Trzeba też powiedzieć, że zwykle cały czas były w strzępach. Społeczeństwo niezbyt przychylne jest dla takich ludzi jak on. Nic więc dziwnego, że trzymał się na uboczu i nie łazi za nim wianuszek przyjaciół. Nie ma jednak zwykle problemów z nawiązywaniem rozmowy, chociażby tak bezczelnymi słowami jak teraz. Widział błąd to go wytknął, niemniej starał się być przy tym delikatny. Nie przejmował się też tym zbytnio jak odbierze go dziewczyna, empatia do najmocniejszych jego stron nie należy, ba.. Właściwie to czy u niego istnieje coś takiego. Fakt, jakieś tam uczucia przejawia, jednak zwykle są tak poplątane, że w nijaki sposób nie da się ich posegregować, bynajmniej jeśli nie jest się cholernie dobrym psychologiem, który doszedł by do sedna sprawy takich a nie innych zachowań chłopaka. Nigdy nie miał w zwyczaju mówienia o tym co czuje, znaczy teoretycznie. Kiedyś pisał w pamiętniku, ale od kiedy go uratowali po samobójczej próbie przestał. Skupił się po prostu na tym by żyć i czerpać z tego garściami. Kładł przysłowiową "laskę" na wszystko co choćby mu uwłaczało, przechodził wtedy do ataku i nie przybierał w dostępnych środków. Czy byłby to słowa czy też zęby bądź paznokcie, nie ważne. Największym jego celem i tym co go satysfakcjonuje jest igranie z uczuciami innych. Robi to wręcz wyrachowanie, obmyślając kolejny ruch tak, by trafić w najczulszy punkt danej persony. Doszedł w tym do takiego kunsztu, że często już robił to instynktownie swoim zachowaniem.
Wracając jednak do kwestii zdjęć jak i obsługi aparatu to Syou trochę się już nauczył. Musiał w czymś znaleźć ukojenie, wyładowanie złości i frustracji jaka czasem się w nim gromadziła. Nie chciał w końcu wybuchnąć przy osobie, którą naprawdę cenił, a czasem zdawało mu się jakoby zatracił umiejętność rozróżniania i opisywania uczuć. Stara się to jednak wszystko poskładać do kupy, chociaż łatwo nie jest. Pewne rzeczy tkwią w nas głęboko i blokują, nie pozwalając odpowiednio patrzeć na świat. Nathaniel zaczął traktować życie jak grę. Toteż jego większość zachowań nie jest adekwartna do tego co czuje czy myśli.
Nie umknęło jego oczom to, że dziewczyna poświęciła mu tylko małą część swej uwagi, która generalnie skupiona była na aparacie i okolicy, którą fotografowała. Mógł po tym stwierdzić, że była zacięta, nawet bardzo. Nasuwał mu się wniosek iż musiała ona być wyjątkowo dokładna w tym co robi i nie pozostawia nic zrobionego na pół gwizdka. Trochę pedantyczna i zapewne dużo od siebie wymagała. To trochę jak i nasz blondynek, który we wszystkim co robił by dokładny, o z grozo nawet w dobijaniu i denerwowaniu innych, biorąc także pod uwagę fakt z jaką łatwością potrafił bawić się innymi starając pokazać, że jednak nie da sobą pomiatać jak dawniej. Można go uznać za pewnego rodzaju mściciela, osoby, która przywdziewała dwie maski, rzecz gustu jednak.
Student informatyki też radził sobie lepiej sam, gdy nikt nie stał mu nad głową i nie wytykał każdego nawet najmniejszego błędu. To by go zwyczajnie irytowało i dekoncentrowało, dlaczego więc sam tak postąpił, porzekadło pewne mówi przecież " nie rób drugiemu co tobie nie miłe". No właśnie więc co jest grane? Może tutaj chodzi o to, że trochę mu się spieprzył humor i musiał chociaż trochę dociąć komuś, nawet jeśli nie miał tego na celu bo nie dudniło mu w głowie - " Tak to jej podziałaj na nerwy". Jak już zostało wspomniane, takie zachowania weszły mu w nawyk i przestał uważać je za celowe, nawet jeśli były w pewien sposób wyrachowane, wnerwiające czy czasem o dziwo ordynarne.
- Rozumiem, to wcale nie jest takie łatwe jak się z pozoru wydaje..
Mruknął pod nosem i pogładził skroń starając nastroić pozytywnie, naszła go jakaś melancholia, lekki ćmiący ból w głowie i nawet nie miał zamiaru uśmiechając się sztucznie, robić dobrą minę do nieco złej gry.
Co do upośledzenia jego kontaktów międzyludzkich to trafiła w dziesiątkę. Syou nie należy do person co miały to opanowane. Wszak tyle przykrości i złych sytuacji przeżył, że musiało się to odbić na jego i tak delikatnej psychice. Nawet sam wygląd wskazywał na pewna inność chłopaka, względem reszty społeczeństwa. Na jej pytanie odpowiedział po prostu kiwnięciem głowy, odpowiadanie monosylabami wydawało mu się lekko bezsensowne.
Trzymając w dłoni aparat chwile pomajstrował biorąc jakiś kadr, patrząc rzecz jasna jak pada światło aby zrobić to wraz z nim a nie pod nie. Ustawił się tyłem do niego. Kilka kosmetycznych ustawień i zdjęcie było odpowiedni. Udało mu się uniknąć zniebieszczenia śniegu i zbytniego kontrastu. wtedy nacisnął odpowiedni guziczek i zdjęcie się uwieczniło. Mruknął coś pod nosem i podał jej efekt. Zdjęcie było niczym innym jak odzwierciedleniem tego kawałka krajobrazu na jaki brał kadr, nawet kolory były idealne, chociaż można było spostrzec subtelne różnice.

Anonymous - 2 Marzec 2012, 20:35

Nie mogłaby ocenić po niczym więcej aniżeli kodzie niewerbalnym. Wprawdzie na studiach miała taki, cudowny jakże przedmiot, za pośrednictwem którego miała za zadanie ocenić cudze schorzenia psychiczne już na pierwszy rzut oka, jednakże takie analizy były tylko tak doskonałe jak umysł który je przeprowadzał, z perspektywy więc Arienne należały do raczej wadliwych i stanowiących bardziej wskazówki aniżeli wnioski końcowe. Coś więc jej łagodnie zasugerowało, że nie należał do postaci najbardziej empatycznych, z jego zachowania wynikało też, że z jakichś przyczyn utracił zaufanie do ludzi, jak i wypierał się części swojej osobowości, najprawdopodobniej niejako nią zawiedziony. Mrugnęła więc dostrzegłszy naprawdę prędko, że osoba, z którą miała do czynienia, nie była realną odsłoną chłopaka. Ów bynajmniej nie stanowił niezwykle rzadkiego przypadku, ale w tym momencie taka analiza ją relaksowała na tyle aby kobieta brnęła w nią dalej, skupiając się po pierwsze: na rozmówcy, po drugie: na tym aby mu flaków nie powyrywać, po trzecie zaś: aby jej zachowanie przypadkiem nie uchodziło za nazbyt sugestywne. W końcu, to ona należała do specjalistek od umysłu, potrafiła więc zachować się jak należy aby niezależnie od sytuacji zachować naturalność. Nie lubiła tego ale takie był wymogi społeczne. Raczej. Poza tym, jeszcze zaczęłaby jemu zaprzątać uwagę sobą.
Postanowiła sobie, że pomyśli nad tym nieznajomym przez kilka minut. To pozwoliło jej przetrzymać bezproblemowo uwagę na którą najchętniej by dała odpowiedź z serii "dziękujemy, kapitanie oczywistość, teraz zręcznie odegram zdziwienie, że potrzebuję tlenu do życia". Bywała naprawdę sarkastyczna. Świat sporo zyskiwał nad tym, że potrafiła się ugryźć w język w odpowiednim momencie. Wracając jednak do sedna sprawy, musiała odpowiedzieć, rzekła więc krótko aczkolwiek dość stanowczo aby pokazać, że należała do osób uprzejmych acz znających swoje miejsce:
- Wiem.
Potem delikatnie się uśmiechnęła, wciąż jeszcze trzymanym aparatem dość frywolnie zamachawszy.
- Jestem amatorką. Wiesz, ludzie z gatunku dla którego zdjęcia dzielą się na "ładne" i "nieładne".
Pstryknęła w palce po chwili. Podając urządzenie dodatkowo się więc przedstawiła:
- Arienne.
Wiedziała bowiem, że przy ciągnięciu konwersacji był to kurtuazyjny wymóg którego zaniedbanie mogłoby zdać się nienaturalne. Nie dla niej wprawdzie, ona co najwyżej mogłaby tego typu działanie uznać za sugestywne względem osobowości rozmówcy, w zależności od jego zachowania bądź w jakimś sensie nieuporządkowanej, bądź w pewnym sensie skrytej z takich czy innych pobudek. Tychże także mogła być mnogość. Chwilowo jednak głowę kobiety zaprzątało nieco odmiennej treści pytanie, czyli... dlaczego introwertyk miałby z taką lubością zaczynać konwersację od tego typu uwagi? Dopiero jej to w tamtym momencie przyszło na myśl. Chłopak z całą pewnością do ekstrawertyków nie należał, jego intonacja zdradzała lekki pedantyzm ale niewystarczający aby ot tak podchodzić do obcych ludzi i rozmawiać. Chciał więc porozmawiać, niekoniecznie o fotografiach, o czymś innym. Przypuszczalnie cierpiał na niedobór osób bliskich, z którymi mógłby poprowadzić zupełnie szczery dialog, tu ponownie wracamy do kryzysu zaufania. Zakładając, że miał rodzinę, najpewniej nie wierzył w zrozumienie z jej strony, wyglądał na osiemnaście lub dziewiętnaście lat, można było to więc sugerować nieco młodzieńczym podejściem do tychże spraw. Braki w empatii tymczasem były najpewniej bądź wyrobione, co poświadczyć mogłoby o traumie związanej z osobami z którymi już się zapoznał i na których wrażliwość liczył (a na której naprawdę gorzko się zawiódł, empatia nie jest czymś co łatwo stępić), względnie, co byłoby znacznie prostsze, była to cecha dziedziczona rodzinnie. To mogło tłumaczyć brak poparcia u rodziny, nie mogła jednak wysnuć w tej materii jednoznacznych wniosków, przynajmniej na razie. Była jednak pewna, że, wbrew raczej zamkniętej osobowości, łaknął rozmowy ponadprzeciętnie, instynktownie, nie zawsze o tym wiedząc, szukał osoby godnej zaufania i wystarczająco pozytywnej natury aby go pokrzepić. To było jednak oczywiste i bynajmniej nie niespotykane. Arienne jednakowoż nie mogłaby ocenić na ile ona podołałaby wyzwaniu, była psychologiem kryminalnym, jej typ osobowości pasował do prowadzenia nawet cięższych rozmów, ale... nie miała pomysłu aby takową zgrabnie sprowokować bez wywoływania dodatkowych wybuchów emocjonalnych u rozmówcy. Ach.
Ileż to myśli kreowało się w głowie w krótkiej chwili kiedy ktoś brał aparat, ustawiał odpowiedni kontrast, zoom (bo co więcej można było zrobić na prostym aparacie cyfrowym?) i cykał dokładnie jedną fotografię. Aria nieomal by o tym zapomniała, na swoje szczęście jednak była kobietą i miała tę podzielność uwagi, że dostrzegła fakt. Niestety, nie umiała robić zdjęć. Kiedy więc dostała aparat i obejrzała efekt pracy kogoś bardziej doświadczonego, zmarszczyła delikatnie brwi w lekkiej konsternacji, że nie potrafiła wykrzesać z siebie nic bardziej konstruktywnego aniżeli:
- Ładne.
Jej niewprawne oko, szczególnie na małym ekraniku ciekłokrystalicznym skromnego aparatu, nie widziało praktycznie żadnej różnicy między wytworami własnymi i tego chłopaka. Po prostu nie widziała tej subtelnej nuty profesjonalizmu bo miała nawet na to za mało umiejętności, pewnie dopiero zrzuciwszy to na komputer zrobi "uau". Ale to później. Na razie wzruszyła na to w myślach ramionami i rzekła:
- Dziękuję, to będzie chyba jedyne zdjęcie którego nie usunę z karty pamięci po powrocie do domu. Mocno interesujesz się fotografią?

Anonymous - 3 Marzec 2012, 09:01

Racja, mogła oceniać tylko na podstawie zachowania, które i tak nie do końca poznała, znają się zaledwie od chwili przecież, tak więc zbyt wielu gestów to nie wykonał. Psycholodzy jednak znani są ze swych umiejętności wyciągania przypuszczeń nawet po pozornie niedbałym ruchu. Niegdyś blondyn należał do bardzo empatycznych osób, jednak przez ludzi to się zmieniło, głownie przez ich zachowanie względem jego osoby. Nie ma więc w tym nic dziwnego, ze utracił zaufanie do społeczności, chociaż rodzinę mimo wszystko nadal ceni i przed nimi nie gra osoby, którą nie jest.
Czy warto jest dalej brnąć w ocenianie jego psychiki, chyba niezbyt, można się na niej za bardzo przejechać a to do przyjemnych by zaręczam, nie należało. Jako, że jest mało spostrzegawczy jeśli chodzi o to co może o nim sądzić dana osoba, nie zauważył faktu, takiego jak chęć wyprucia flaków przez rozmówczynię.
Syou też żył w błogiej niewiedzy z kim ma do czynienia. No bo jakim cudem miał przypuszczać, że trafił na panią psycholog, osobliwą z resztą. Zapewne gdyby jego podobna sytuacja spotkała nie umiałby się powstrzymać i wygarnąłby jej co myśli o całym zajściu. Aria jednak zachowywała się na tyle odpowiednio w jego oczach aby samemu nie zachowywać niczym typowy drań, który dla pogłębienia jej frustracji powytykałby jeszcze kilka błędów, których w rzeczywistości mogłoby nie być. Pohamowywanie się więc nie było w naturze blondyna, czasem popadał w nerwicę i to było widoczne. Na chwilę obecną jednak pani psycholog miała do czynienia z lekko nieprzyjemnym i zamkniętym w sobie chłopakiem, który gra kogoś kim nie nie jest. To smutne zachowanie, ale niestety trzyma go niejako przy normalnym funkcjonowaniu. Przestał mieć przynajmniej samobójcze zapędy i nie liczy z oceną innych na temat swojej osoby. to nie oznacza jednak, że w obronie swojej godności nie zechce skopać tyłka takiemu delikwentowi. Odpowiedź dziewczyny została przyjęta skinieniem głowy chłopaka, nie miał nic więcej pod tym względem do powiedzenia więc milczał. Po co się nazbyt produkować. Zgadzał się z tym co powiedziała, zatwierdził i to wszystko, nic dodać od siebie nie widział potrzeby. Jednak takiej kurtuazji jak przedstawienie się nie mógł pominąć, nawet jeśli był jaki był, po prostu nie wypada tego zignorować.
- Nathaniel, ale wołają na mnie Syou. w każdym razie imię jest chyba bez większego znaczenia..
Mruknął jakby pod nosem dalszą część wypowiedzi, tak więc usłyszała dobrze jedynie słowa do pseudonimu, łącznie z nim. Przechodząc jednak do jego pobudek, owocujących zaczepieniem dziewczyny to były one proste i nie wynikały z jego alienacji czy też konkretnych zamiłowań. to było bardziej przyziemne, no i zaskakujące w pewnym sensie. Nathaniel po prostu opóźniał swój powrót do domu, tyle. Proste prawda? Nie ma się tutaj doszukiwać czegoś więcej, a że Arianne była w pobliżu, to po prostu w pobliżu to naraziła na jego towarzystwo. Poza tym musi popracował trochę nad swoją komunikacją w sensie pozytywnym. Może starał się na nowo obudzić w sobie zaufanie do ludzi? Czort jeden wie naszego studenta informatyki. Czy chciał rozmawiać o czymś więcej? Nie, definitywnie nie. Zwykła konwersacja chociażby o zdjęciach mu wystarczała, chciał po prostu w miarę miło spędzić czas nim wróci do domu. Z jednym jednak pani psycholog się pomyliła, Syou wierzy w swoją rodzinę a bynajmniej braci, inna sytuacja jest względem rodzicieli, ale też dobra. No, ale skąd miała wiedzieć, że chłopak w domu zachowuje się inaczej? zmienia o 180 stopni i jest po prostu zwykłym wesołych chłopakiem? No, nie było możliwości aby była o tym uświadomiona. Może i łaknął rozmowy ponadprzeciętnie, ale sam sobie tym głowy nie zaprzątał, robił co chciał i nie zastanawiał w większości nad tym dlaczego tak a nie w inny sposób. Czasem jednak jego wnioski kazały mu się chwilę zastanowić a, że nie należy do dobrych psychologów zwykle nie dochodził do niczego konkretnego.
Ustawienia aparatu rzeczywiście były bardzo proste, ale sensowne na tyle by zrobić jakąś porządną fotkę. Co do jej jakości to można się przekonać tylko na komputerze, może rzeczywiście zrobić wow. pewnie sam Syou nie będzie miał okazji się o tym przekonać. wypowiedź dziewczyny nieco go zdziwiła, więc przechylił blond czuprynie i raczej chłodno na nią spoglądał. nie rozumiał co chciała mu tym oświadczyć i po co informowała. Przecież to było zdjęcie próbne, zrobi co chce jej sprawa.
- Miło słyszeć, chociaż nie wiem w jakim celu mi to mówisz..
Na jego ustach pojawił się subtelny uśmiech, może powoli mu wracał humor? Najwidoczniej tak, ale zobaczymy co dalej. Przez chwile zastanowił się nad odpowiedzią na zadane przez Arianne pytanie. Nie mógł odpowiedzieć ni mniej ni więc niżeli:
- Właściwie to ciężko powiedzieć czy mocno, po prostu fotografia jest czymś co mnie uspokaja i odpręża, lubię się robić zdjęcia, ale jakieś wielkie zainteresowanie to nie.
Wsunął dłonie w kieszenie kurtki spoglądając na nią, przez chwilę mu w głowie przemknęło pytanie "co ona tutaj robi". Blondyn niezbyt często spotykał jakiekolwiek osoby w takim miejscu o tej porze roku. Dzisiaj natomiast to już druga, trochę to zaskakujące. W końcu jednak i ów pytanie zniknęło w odmętach jego umysłu.

Anonymous - 4 Marzec 2012, 00:15

"To oznacza zaburzenie poczucia tożsamości, powodowane brakiem akceptacji w grupie w trakcie okresu dojrzewania. Powiedz, czy jesteś gejem?" Tak... prawdopodobnie by właśnie odpowiedziała na kwestię o imieniu, gdyby nie wiedziała na czym tak naprawdę polegała jej praca. Rzeczywiście jednak z pewnym rozbawieniem przypomniała sobie, jak bardzo ludzie byli nieostrożni nie znając jej zawodu, a jak bardzo nierzadko się spinali kiedy słyszeli, że pięć lat studiów spędziła na zgłębianiu technik wychwytywania takich mruczanek i na samej ich podstawie sporządzania listy przypuszczalnych zaburzeń emocjonalnych. Co więcej, sam wygląd był tak cudownie sugestywny, że... cóż, przez chwilę Aria nawet pożałowała, że nie była mężczyzną, wtedy bowiem mogłaby tak naprawdę go przetestować - jego wewnętrzną sprzeczność, strach przed odrzuceniem i pociąg do osób tej samej płci który, dla niego naturalny, otoczeniu wyraźnie utrudnił akceptację jego osoby. Tak! To było takie logiczne.
Syou nie miał co liczyć na to, że czegoś by nie wychwyciła. Nie okazując ponadprzeciętnego, nachalnego zainteresowania, kobieta bowiem potrafiła dostrzec najdrobniejsze omsknięcia palców i słów, pozornie niewyczuwalne zmiany w nastroju... to było połączenie naturalnego talentu wyostrzonego przez czasy samotnicze w liceum, dające jakże cudowną okazję do obserwacji ludzi kompletnie z boku, jak i - oczywista sprawa - wykształcenia wyższego, dającego pewne podstawy teoretyczne. Arienne więc wysnuwała wnioski co do których nie była zawsze pewna czy aby obiekt jej zainteresowania już był na takim etapie samopoznania, nie wspominając o aktualnych myślach. Czy to pozwalało na przewidywanie jego działań? Raczej nie - nie miała dość pewności siebie aby udawać jasnowidza, tymczasem jej zdolności umysłowe skupione były na analizie i tworzeniu rysów psychologicznych, nie zaś praktycznym ich wykorzystaniu. Kobieta, pomimo predyspozycji teoretycznych, nie była więc zręczną manipulantką. Ocena tego z kim miała do czynienia, przyszła jej do tej pory z mniejszym problemem niż się spodziewała, choć - to musiała przyznać - zazwyczaj tego typu osób nie spotykała. Była to jedna z przyczyn, dla których się na tyle chłopakiem zainteresowała, choć dość ważna była też kwestia wykorzystania informacji jakie mogła zdobyć. Jeśli Nathaniel, jak się przedstawił, chciał porozmawiać, nadarzyła się okazja i to by sprawiło, że poczułby się lepiej, nikogo poza Arienne nie było w pobliżu tymczasem kobieta dość szybko dostrzegła, że był problem i to natury dość osobistej. Na tyle aby stępił empatię. Wedle samej definicji bowiem tej cechy nie można było utracić, co najwyżej mogła ona ulec przytłumieniu lub zwyczajnie posłużyć innym celom w wyniku pewnej zmiany w systemie wartości. Jeżeli takowa nastąpiła, co łączyło się w znacznym stopniu z wcześniejszymi wnioskami, najpewniej chłopak borykał się, wbrew temu co mógłby pomyśleć, z dużym problemem natury osobistej którego obejść nie umiał.
"Czy myśli samobójcze wracają?" Kolejne niezbyt przyjemne pytanie jakie mogłaby zadać. Ta myśl sprawiła, że Aria w głowie usprawiedliwiła jego oczywisty nietakt, wzruszyła lekko ramionami i swobodnie odparła:
- Chciałam.
Był to udany kompromis między tłumaczeniem się, czego chciała jej bardziej nieśmiała część psychiki oraz niezwykle obraźliwą ironią której niemalże żądała rosnąca w siłę irytacja, czekająca tylko na sygnał do ataku i podszeptująca podstępne "przecież nie jesteś w pracy". Mistrzyni opanowania stępiła nerwy jednak i zdecydowała się odnieść do dalszych wypowiedzi w sposób możliwie w najmniejszym stopniu prowokujący takie wypowiedzi. Dlatego chyba wylądowała na policji... pacjenci w zwyczajnym gabinecie spowodowaliby, że sama by potrzebowała terapii. Komu by się bowiem chciało myśleć ile sam psycholog musi wytrzymać? Ech, to nieważne.
O, jego ostatniej odpowiedzi by zaprzeczyła na całej linii.
- Przykładasz się do szczegółów technicznych jednak w większym stopniu niż na przykład ja. Jest różnica między kimś kto o dowolnej porze dnia idzie pstrykać fotki niekwitnącego wrzosu i kimś, kto zwraca takiej osobie uwagę na nieodpowiednie oświetlenie.

Anonymous - 7 Marzec 2012, 00:14

Może i cierpi na zaburzenia tożsamości, a bynajmniej ma jej zaczątki. Jednak z całą pewnością nie jest to daleko posunięte, chyba.. Rzeczywiście, niewiedza Syou co do zawodu dziewczyny pozwalała mu się zachowywać naturalnie, no w miarę. Mimo, że sam fakt zaczepienia, jej nie był dla niego normalny. Tego jednak nie mogła wiedzieć, na tyle dobrze nie miała okazji go poznać. Co do wychwytywania mruczanek, to musiała mieć dobry słuch skoro wychwyciła co powiedział, to był naprawdę mało zrozumiały bełkot. No, ale to tylko dobrze świadczy o jej umiejętnościach, co się chwali. Prawda, jego wygląd jest bardzo sugestywny, sam blondyn zaś nie miał o tym aż tak wielkiego pojęcia. Ubierał się jak ubierał, miał świadomość iż inaczej niż reszta społeczeństwa.. Nie uważał tego jednak za coś złego, tym samym nie myślał nad tym jak mogą go odebrać inni. Co do testowania, to Aria bardzo mogłaby się zdziwić. Mimo iż Nathaniel wygląda na takiego co zapewne zapomniałby języka w gębie to pozory mogą mylić, bardzo mylić. Chłopak wcale nie jest taki nieśmiały jak się wydaje. Wręcz przeciwnie, czasem bywa zbyt bezczelny, sarkastyczny czy ironiczny, nawet jeśli wygląda słodko.
Gdyby miała możliwość obserwacji życia szkolnego blondyna to zaobserwowała by ciekawe rzeczy. Momentami zapewne włosy by się jej na karku zjeżyły, była by też na mur beton zniesmaczona. Nastolatki, to wyjątkowo ciekawy obiekt do wysnuwania psychoanalizy. Jakiej by wiedzy nie posiadła, jakich szkól nie skończyła, pewności co do trafności swych wniosków mieć nie może. Zawsze znajdzie się coś, co może zburzyć całą koncepcję, choćby jeden najmniejszy gest, z pozoru błahe słowo. To nie też tak było, że chłopak zatracił empatię, bo tej nie można całkiem stłumić. Tylko stara się ją trzymać w ryzach, nie ukazywać zewnętrznie aby nie dać innym satysfakcji. Nawet jeśli by się uśmiechał z pozoru pogodnie, wesoło i przyjaźnie to w duszy może grać całkiem co innego. Dużo bardziej odmiennego od wrażenie jakie sprawia zewnętrznie. Myśli samobójcze wracają, częściej niżeli taka osoba by tego chciała. Syou przydarzyło się to raz czy dwa, relatywnie mało razy. Tutaj jednak chyba zadziała fakt, że postarał zmienić się swoje dotychczasowe zachowanie, brać przykład z innych poniekąd. Znalazł cel, który sprawiał, że już nie miał zamiaru umierać.
- Chciałaś?
Nieco zmarszczył brew zastanawiając. Mało kto mówił mu coś bo po prostu chciał. Zwykle dopatrywał się ukrytego celu. Taki już po prostu jest i ów dziewoi to nie ominęło. Jakoś nigdy specjalnie nie zastanawiał się nad psychiką psychologów i na co są narażeni. Chociaż miał świadomość, że niekiedy trafiają się im tragiczne przypadki, gorsze jak on. Sam stosunkowo się podniósł z tego co go dotknęło, inni niestety tyle szczęścia nie mieli. Z resztą może pozornie było prawdą to, że udało mu się z tego wyplątać. Wszak zaburzenia jakie sobą przedstawia nie do końca o tym świadczą.
- różnica może jest, przykładam się jednak w większym stopniu do innych rzeczy. Jak mówiłem to moje hobby, wiele rzeczy robię już automatycznie, nie przykładając się do nich. To tak jak z jazdą na rowerze, coś co raz się nauczysz nie zapomnisz.
Zmierzwił blond czuprynę i uśmiechnął się. spojrzał pod nogi i widząc większą bryłkę śniegu odkopał ją gdzieś na bok. Jakoś nie miał pomysłu na kontynuację dialogu. Zrobiło mu się głupio i lekko poliki poczerwieniały. to był jeden z tych momentów gdy niejako wahał jak ma dalej się zachować.

Anonymous - 11 Marzec 2012, 00:08

Ludzie bardzo, ale to bardzo często błądzili w przekonaniach o sobie samych. Przekonani mylnie o własnych cechach osobowości, wydumanych w jakiś sposób z bajek opowiedzianych przez innych lub wyobrażonych po odnalezieniu ideału persony jaka byłaby odpowiadająca tak ze strony konformistycznej, jak i poprawnej społecznie. Trudno było w trakcie wstępnej analizy ustalić skąd u danej osoby taki syndrom, zakłamanie, zatracenie wręcz w tym fałszu się brało, każdego jednak dotykało w większym lub mniejszym stopniu, czasem czyniąc zderzenie z rzeczywistością niezwykle trudnym.
Aria na przykład wmawiała sobie, że nie cierpiała rodzynek. Kiedyś kupiła sernik z takowymi i zjadła go chętnie a gdy odkryła swoją hipokryzję, nie mogła spać przez pół nocy z wyrzutów, że... z takim smakiem wtryniła ciasto.
To jednak sprawiało, że praca psychologów była tak trudna, no i tak potrzebna. Jak jednak odkłamać jednocześnie człowieka, pocieszyć go w trudnych chwilach i jeszcze zasugerować rozwiązanie jego problemów, nie robiąc jednak nic konkretnego za niego? To bywało ciężkie i - tak szczerze powiedziawszy - Arienne nigdy jakoś nie wyobrażała sobie siebie w roli postaci która byłaby w stanie zrobić cokolwiek tego pokroju. Dlatego zajmowała się tworzeniem profili psychologicznych, brała udział w przesłuchaniach i ewentualnie uzupełniała papierki w podaniach o badania psychiatryczne. Co więc jeszcze mogła powiedzieć o Syou? Cóż, na pewno to, że od pewnego czasu wiedziała o niecodzienności tej rozmowy także dla niego (wynotowałam to kilka postów temu), no i, że nie uważała go za nieśmiałego ale na pewno obarczonego wystarczającą masą kompleksów aby one same go czasem blokowały w kontaktach społecznych. Tą czy inną drogą - czy chodziło o kwestię zwykłej rozmowy, czy też głębszych kontaktów międzyludzkich. Nie warto już wspominać o takich błahostkach jak zaburzone poczucie przynależności do społeczeństwa, które jeszcze nie przeszło jednak w formę skrajną albowiem osobnik nie zachowywał się jak człowiek z autyzmem. Co go jednak od tego stanu dzieliło? Nie wiedziała. Co go trzymało na górze? Musiałby zdradzić, fotografia bowiem była nazbyt słabym czynnikiem. To jednak trudno było wyczytać z twarzy postaci w tak oczywisty sposób pokazującej, że coś ją trapiło, a nie... że był tu jakiś pozytyw. No, ale po co być optymistą w świecie ludzi dołujących. Prawda?
Pokiwała lekko głową, powstrzymując uśmiech satysfakcji, kiedy udało jej się w takim stopniu go zaskoczyć. Starała się zachować spokój choć, musiała przyznać, niewiele spraw cieszyło ją bardziej niż wybijanie innych z rytmu podczas konwersacji. Nie do końca się bowiem tego spodziewała, a udało jej się tak cudownie go wprawić w lekkie wymieszanie z poplątaniem, jakie to satysfakcjonujące. Bardzo też pocieszające w robocie w której albo dostawało się depresji albo znieczulicy... A, no i bardzo pocieszało w kontekście prostego faktu, że kobieta kompletnie nie pojęła co miał na myśli w następnej wypowiedzi. Ilekolwiek razy by sobie tego w głowie nie powtarzała, nie widziała nic poza jednym wielkim znakiem zapytania, zrobiła więc na początku takie krótkie "uhm" ażeby udawać, że rozumie, po czym się przymknęła na dobrą chwilę.
- Nie zarzucasz mi chyba na wstępie, że jestem osobą niedbałą? To nie najlepsza strategia w zawiązywaniu znajomości - rzekła wreszcie z żelaznym spokojem wiedząc, że taki ton mógł mieć w sobie więcej wyrzutu aniżeli taki nacechowany emocjonalnie. Syou o kwestię bezczelności martwić się nie musiał - osobę która wyskakiwała od początku z takimi tekstami Aria, zdrowo już wkurwiona na swojego szefa, błyskawicznie zakwalifikowała do kategorii skrajnie wręcz bezczelnych.

Anonymous - 12 Marzec 2012, 14:37

Co prawda to fakt. Ludzie bardzo często błądzą w przekonaniu o swoim charakterze, który w gruncie rzeczy jest całkiem inny. To istoty, które mają tendencje do mówienia jakim jest patrząc przez pryzmat tego jakimi chcieliby być. Nie to, że Syou robił to z premedytacją, rzeczywiście mylił się niekiedy i błądził, nie robił jednak tego z pełną premedytacją. Błądzenie to wszak rzecz ludzka lecz nią już nie jest tkwienie w nim i twarde obstawanie. Z resztą bycie upartym, niezmiennym także ma swoje dobre strony, atuty, które można wykorzystać. Jednak czy zakłamanie nie ciąży nam potem na duszy, wżerając głębiej i głębiej? Czy nasz blondynek taki był ? Chyba po części tak, tyle, że akurat jego nikt nie chciał z tego stanu wyrwać, sam się starał. Przejawiał pewne małe chęci zmiany, lecz gdy nikt Cię w tym nie wspierał ciężko dalej się zmieniać. Swoją droga syndrom zakłamania jest częstym zjawiskiem u ludzi w obecnych czasach. Hipokryzja także na stałe zagościła w charakterach ludzkich i nie tylko. Aria i jej rodzynki pod tym względem były idealnym przykładem, nawet jeśli potem żałowała zjedzenia ów ciasta. Co poradzić.. Odnośnie Syou to także osoba poniekąd dotknięta tą cechą charakteru, tylko iż mu ona nie przeszkadzała, była sposobem na uniknięcie zranień a bynajmniej niedania drugiej osobie chorej satysfakcji z wyrządzenia mu krzywdy. Najgorsze jest jednak w tym wszystkim, że świat dotykało zanikanie norm moralnych, obyczajowych jak i społecznych.
Po próbie samobójczej jaką na jaką się odważył sprawiła, że miał trochę do czynienia z psychologami. Poniekąd znał ich sposoby na wyciągnięcie danych informacji, jak także o tym co robili by nie stracić poczucia normalności. Bo jak nie było przebywanie wśród ludzi, którzy cierpią na wiele schorzeń psychicznych takich jak psychoza, rozdwojenie osobowości, czy chociażby wspomniany autyzm. Swoja droga do tego stanu blondynowi wiele, ale to baardzo wiele brakuje. Wszak nie siedzi jak milczek pogrążony we własnym świecie, normalnie mówi i myśli także trzeźwo, tylko iż nieco innymi kategoriami niż kiedyś. Niecodzienność rozmowy rzeczywiście jest. Przecież Syou nie należy do osób, które od tak z kimś gadają, kto się napatoczy. Zdecydowanie też nigdy sam nie zaczyna rozmowy, to nie leży w jego obecnej naturze,
Rzeczywiście jej zachowanie i słowa go zaskoczyły. Nikt nigdy nie zachowywał się w taki sposób wobec niego, bynajmniej szczerze. Chociaż tutaj można by spekulować czy pobudki pani psycholog takowe są.
Rzeczywiście Aria mogła mieć małe problemy ze zrozumieniem jego przesłania, nie zamierzał jednak tłumaczyć nawet jeśli by o to poprosiła, to nie ten typ osoby, nie lubi się powtarzać, ani tym bardziej wyjaśniać, bo dyskutant z niego kiepski. Nawet bardzo. Jak widać z resztą, a raczej słychać. W każdym razie nie na długo zastanawiał się nad tym co ona mogła o tym pomyśleć bo sama poniekąd powiedziała. Reakcją na to było ni wiecej ni mniej jak po prostu wzruszenie ramionami i raczej obojętny ton.
- Nie, swoją drogą w jednej rzeczy można być dbałym lub nie. Bardziej chodziło mi o fakt, że w tym kierunku możliwe, że posiadasz mniejszą wiedzę ode mnie. Chodzi mi o fotografię..
Skrajna bezczelność niestety u niego jest normą. Tak więc nawet gdyby jej szef wcześniej tego nie zrobił, to zapewne spotkanie ze Syou wywołało by taki efekt a nie po prostu jego pogłębienie. Blondyn z westchnięciem i lekko czerwonymi polikami zagrzebał glanem w śniegu odsłaniając czarną ziemię, mocno zmarzniętą. Nawet gdyby próbował dalej, skończyło by się to tylko zezłoszczeniem a gleb by mocno nie ucierpiała.
z/t



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group