Anonymous - 6 Styczeń 2011, 11:34 Chcąc tego czy też nie, marionetka musiała się jeszcze trochę poobijać w tej całej umysłowej grocie jaką przyszykowano na jej przybycie. No dobrze, może nie tylko jej, a całej zgrai, która nadal nie raczyła się pojawić. Phi, typowe. W tym momencie ważniejsze były jednak stawy, które chrupnęły nieprzyjemnie w kontakcie z kamieniem. Nadal trwały w jednym kawałku, na szczęście, ale przecież lalki też czują. Pogładziła więc stłuczony łokieć nim podniosła się z ziemi i wróciła do oglądania bram.
Otworzyły się, jedna błyszczała, druga raczej nie... ale to i tak nie była odpowiedź na jej pytanie bo nadal nie zgadła. Czemu? Bo powinna teraz paść odpowiedź tak lub nie. Na tak idziemy w lewo, na nie w prawo, a kamień zapewne spadłby jej z serca. Teraz miała przed sobą tylko hałaśliwie jasne oznakowanie jednych z wrót, które w dodatku chciały ją tam zaciągnąć zapewne siłą. Tak, to brzmi zaprawdę zachęcająco. Ale co jej innego pozostało? Zgarnęła z czoła wypłowiałe pasma włosów i ruszyła w stronę dłoni bez większego wahania. Ręce jej niestraszne, gorzej z tą feerią barw, raniącą nawet obumarłe szklane ślepia. Toż to okrutne! Pozostało jej dodać sobie otuchy wesołą melodyjką z czasów dzieciństwa, która teraz sunęła po jej wargach w formie nucenia.
London bridge is falling down, falling down...
Zachichotała cicho, drepcząc przed siebie. Destrukcyjne piosenki z czasów dzieciństwa, tego jej właśnie brakowało.
London bridge is falling down, my fair lady.
I weszła w to coś, co uważała za podświadomość ładnej panienki z kawiarni. Akurat na ścianę nie zwracała uwagi, bo po co? Była zbyt zaabsorbowana własnymi przemyśleniami rodem z gdybania.Anonymous - 6 Styczeń 2011, 15:12 Kiedy się obudził czuł ból głowy jakby się nawalił porządnie. No ale musi szybko dojść do siebie i zobaczyć gdzie się znalazł. Widząc wesołe miasteczko miał puścić pawia ale nie było ono takie jak inne o nie. Widząc krajobraz jak z horroru i, że wszystko jest opuszczone aż łezka mogła mu się w oku zakręcić, ponieważ była to sceneria jaką lubił. Mrok i to przeświadczenie, że zaraz coś może wyskoczyć na ciebie i mieć ochotę pozbawić cię życia była bezcenna. Odwrócił się w stronę swoich "towarzyszy" i czekał spokojnie aż pozbierają się z ziemi lecz nie długo. Ruszył w stronę miasteczka i zatrzymał się przy kasie biletowej zaglądając do środka, jakby spodziewał się zobaczyć trupa, czy inne paskudztwo. Nic takiego jednak nie było i przeżył lekki zawód ponieważ wtedy to miejsce byłoby prawie rajem dla niego. Oparł się o kasę i czekał spokojnie aż reszta się tu pozbiera.
//Wybaczcie słaby i pewnie nieco chaotyczny post//