Tyk - 22 Grudzień 2013, 22:42 Noritoshi mógłby łatwo pokonać psa, miał nad nim ogromną przewagę i może dlatego wszystkie, które były w zasięgu wzroku przebudzonego stały wpatrzone w niego z nadto uwidocznionymi kłami. Były trzy takie, przy czym tylko jeden na tyle blisko, że mógłby być rzeczywistą przeszkodą, pozostałe były na tyle daleko, że bez problemu można było się przed nimi obronić w razie ataku. Ten jeden, który wyszedł zza rogu był jednak na tyle blisko, że na reakcję pozostawało niewiele czasu. Dobrym pomysłem byłoby zatem się cofnąć, lecz i zza pleców Noritoshi dosłyszał powarkiwanie i kamienie poruszające się pod łapami zwierząt. Właściwie można powiedzieć, i to bez przesady, że biedak wszedł w całe stadko tych psów, które przypominały zwykłe, choć nieco wyrośnięte i brudne, psy domowe. Sytuacja była jednak dość problematyczna, tyle że psy raczej nie chciały atakować, a jedynie bronić terenu, na które Noritoshi wszedł bez ich pozwolenia.
Tymczasem nasz przebudzony mógł usłyszeć dźwięk, który bardzo przypominał słowo "Durniu" przy czym równie dobrze to gdzieś na ulicy mogła złamać się ręka jakiegoś marmurowego gargulca, czy jakiejś innej ozdoby zrujnowanych budynków. W zwykłych okolicznościach nie byłoby problemów, lecz Noritoshi nie do końca jest w normalnej sytuacji.Noritoshi - 16 Marzec 2014, 10:13 A kuku! Ha! Wystraszyłem Cię! Pobudka!
Był w czarnej, psiej, eee.. dziurze, po prostu. Za nim, przed nim i trochę dalej... Warczały, wymachiwały kłami i nie chciały z nim ludzkim językiem rozmawiać. Potrzebował czegoś na obronę, ale szabelką to zbyt dobrze przeciw stadzie nie powalczy - ich po prostu za dużo tutaj!
- Nie chcecie mówić? Więc chyba lepiej nic mówić już nie będę... - Dopowiedział sobie zrezygnowanym głosem i spojrzał na sufit. Zastanawiał się, czy one też potrafią latać, ale wyglądały na przywiązane tylko do podłoża. Stał w miejscu, niemal nieruchomo, wciąż dzierżąc ostrze w dłoni, gotowe do zamachu gdyby jakiś pysk chciałby go dosięgnąć.
Skupił się na zabraniu psom tlenu. Zaczął masowo unosić powietrze ku górze, pod sufit, zostawiając pustkę na wysokości metra czy też półtora - zależy jak też wysokie te czworonogi są. Tak, chciał je pozbawić tlenu, a w dalszej kolejności przytomności. A gdy padną po paru minutach, powietrze przywróci do odpowiedniego stanu i po cichu zakradnie się w dalsze części pomieszczenia. Uśpić psy... przez zabraniem tlenu. Cel tak zwariowany jak myśli Noritoshiego i całe to miejsce!
I w międzyczasie dosłyszał jakieś wołanie - "durniu" - jakoś nie bardzo owe wziął do siebie. Ale może powinien? Bo zdaje się w tej sytuacji idealnie pasowało.Tyk - 16 Marzec 2014, 22:53 Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie fakt, że Noritoshi nie był jedynym, który postanowił zaatakować. To prawda, większość psów przerażona tym, że coraz trudniej było im złapać powietrze zaczęła szczekać i gryźć powietrze, lecz nagle nasz przebudzony poczuł na swoich plecach łapy, a ponadto zobaczył jak jeszcze jeden pies nadbiega z lewej strony. Wszystko działo się tak szybko, że mężczyzna upadł na ziemię, nim zdolny był cokolwiek zrobić. Dokładniej wylądował na brzuchu, na plecach mając sporych rozmiarów zwierzę, które przez brak powietrza niezdolne było go zabić, choć swymi szczękami wbiło się boleśnie w jego ramię. Drugi pies natomiast już przygotowywał się do ataku, niewiele przeciwko niemu można zrobić. Ponadto nasz przebudzony pamiętać musi, że teraz i sam ma problemy niemałe z tym, żeby przeciwko swojej mocy skutecznie się obronić. Przez te kilka sekund wciąż jednak ma dość powietrza, choć już teraz nie może nawet chwili zwlekać, gdyż mogłoby to doprowadzić do zgubnych skutków. Z drugiej strony Noritoshi miał szansę pozbyć się psów, które już niewiele w tym stanie wytrzymają. Wszystko jednak wskazuje na to, że nasz przebudzony, o ile lubi psie mięso, nie będzie mógł na głód narzekać, albo wręcz przeciwnie - to psy najedzą się jak jeszcze nigdy.Noritoshi - 23 Marzec 2014, 20:39 Noritoshiemu trafił się nieprzyjemny balast na plecach i szybko został sprowadzony do parteru. Nie takiego scenariusza upatrywał w tym swoim planie, ale już nie raz praktyka pokazała jak bardzo różni się od teorii...
Wstrętne gady, pomyślał, odczuwając ból na ramieniu. Upadł na swoją katanę, którą teraz próbował wygramolić spod siebie i uderzyć nią po pysku wstrętnego gada. Przy tym kręcił się na boki, by jeszcze bardziej obić go o ostrze. Działał nieco na ślepo, ale bardzo się starał, bo nie chciał skończyć jako zagryziony przez uduszonego psa...
Podczas szarpania się na boki, w pewnym momencie spróbował odbić się od pobliskiej ścianki ostrzem, by móc przeturlać się i pozbyć psiska. Gdy mu się w końcu udało pozbyć balastu, to po prostu powstał i nabrał orzeźwiającego powietrza znajdującego się nad nim, a następnie zamachnięciem kataną wykończył pobliskie agresywne psiska.Tyk - 4 Kwiecień 2014, 01:38 Zdarza się, że słowo potrafi mieć moc większą niż najpotężniejszy nawet oręż. Lepiej przekonują niż wprawny kat. Tylko skąd te dwa zdania wstępu? Z tego powodu, że niezwykły kunszt i piękno zdania "Działał nieco na ślepo, ale bardzo się starał," tak mnie zainspirował, że zmuszony byłem się nad nim dłużej pochylić z uśmiechem szerokim. Jednak mając nadzieję, że Noritoshi wcale tak bardzo działać na ślepo się nie starał, przyjmijmy, że jego odruchowe postępowanie nie wywołało skutku przewidzianego dla typizacji z art. 148 KK, która nie znalazłaby tu jednak zastosowania ze względu na brak znamienia podmiotowego, a szerzej brak w ogóle czynu, chyba że nauka poczyniła ostatnio postępy i uznała zwierzęta za ludzi.
Noritoshi w zadziwiający sposób postanowił zabawić się w małe dziecko w kołysce i zaczął kołysać się to prawo, to w lewo, a wszystko w celu wydobycia miecza, którego ostrze mogło przy tym zranić samego Noriego i tak też się stało, gdyż koło brzucha jego skóra została lekko rozcięta przez ostrze, czym jednak przejmować się będziemy później. Teraz trzeba powiedzieć, że ostatecznie udało się Noriemu wydobyć miecz, a pies przy okazji spadł z niego, straciwszy w końcu równowagę. (w końcu widział ktoś psa na huśtawce?) Nie było więc potrzeby uderzania ostrzem w psa, choć znalazły się trzy inne takie potrzeby, gdyż najbliższe psy ruszyły na pomoc (raczej nie Noriemu). Jeden z nich wgryzł się w lewą dłoń przebudzonego, drugi natomiast w bok, a trzeci zaatakował tę samą rękę co pierwszy, lecz upadł w drodze. Z drugiej strony sam Nori również nie jest już zdolny do tak skutecznego działania jakby chciał i pomimo, że psy wytrzymają jeszcze tylko 1 post, to sam Nori nie jest zdolny do przeżycia w takich warunkach dłużej niż 2 posty. Na razie jednak większym zmartwieniem są raczej rany odniesione w tej walce, niż realne zagrożenie ze strony psów, które z każdą chwilą są coraz słabsze. Nie trzeba oczywiście wspominać, że ze względu na wgryzienie się w dłoń, trzymającą miecz, nie było możliwe jego użycia na ścianie, a ponadto sam miecz upadł na ziemię, więc nie byłoby problemem złapanie go drugą ręką, która wciąż pozostaje wolna.Noritoshi - 6 Maj 2014, 10:17 Nieumiejętny z niego był bobasek, ze nie zdołał się pokręcić niczym w kołysce, tak wielce bajecznie, swobodnie; a zmuszony był rozciąć sobie skórę na brzuchu. Cóż, podejrzewam jednak, że czyn ten był zamierzony, ponieważ Noritoshi od nigdy nie chciał być brzuchomówcą. I właśnie po to sobie przypadkiem go rozciął, że wcale nie przypadkiem, a żeby po to, by być brzuchomówcą, którym być... nie chciał.
Widziałem raz psa na huśtawce!
Huśtał się na równowagi łasce!
Widziałem raz psa na huśtawce!
Merdał ogonem na swej głupawce!
Leżał i już się nie chwiał na boki tak bardzo, a właściwie wcale. Psy się w niego wgryzły, tak te cholerne psiska! Pewno huśtały się wcześniej na huśtawce, oszalały, dostały głupawkę i w powyższej postałce zaatakowały jego rękawice... No, miejsce, gdzie powinna się znajdować.
Zasyczał z bólu, chciał nawet skoczyć w górę,ale tylko kilka centymetrów się podniósł. W ręce istniały wcześniej nieznajdujące się kły, za to nie znajdowała się wcześniej w niej obecna rękojeść miecza.
Drugą dłonią w moment sięgnął po upadłą katanę i uderzył jej twardą krawędzią po głowach próbujących go zjeść psów.
- Aaaaa! gińcie! - Dodawał sobie odwagi, percepcji, adrenaliny, bólu i rozpaczy. Wszystko naraz w nim buzowało, niczym stos tabletek we wczorajszym odcinku pogromców mitów, którzy próbowali, czy tabletkami na zgagę da się wysadzić ścianę więzienną w celi więziennej z pomocą wytwarzanego dwutlenku węgla, który Noritoshi teraz produkował, a tlenu jeszcze nie mógł zgarnąć, bo leżał. Nie udało się, bo drzwi nie wytrzymały. Jemu też się nie udało siebie rozsadzić, bo ważniejsze było mu atakowanie, niż dźwięczne wymawianie ciągu literki "a".
//Nie ma w poście nic o tym, że Nori wstał, co zakładałem w poprzednim, więc uznałem, że dalej leży.Tyk - 6 Maj 2014, 20:52 Ostatnie warknięcie rozbrzmiało echem po resztkach pomieszczenia, właśnie wtedy gdy Noritoshi był już prawie pewien porażki. Z licznymi pogryzieniami, rozcięciem, a także kilkoma ranami mniejszej wagi. Bezbronny, przez ugryzienie, które zmusiło go do upuszczenia swej broni, którą drugi raz chciał uderzyć jedno ze zwierząt. Najgorsze z hiobowych wieści przyniósł jednak ogromny pies, który bez problemu mógł wgryźć się w twarz, czy szyję Noritoshiego, co byłoby o wiele gorsze niż wszystko dotychczasowe rany. Na szczęście zwierzę wydało ostatni swój dźwięk i padło na ziemię, uderzając swym pyskiem o twarz przebudzonego. Jednak i sam sprawca tego mordu, uczynionego na zamieszkującym to miejsce stadzie, mógł niebawem zginąć, jeżeli nie będzie na tyle ostrożny, by cofnąć swoją moc.
Nie trzeba też podważać faktu, że nasz bohater leży właśnie na ziemi, wśród ciał psów i własnej krwi, która nieco nazbyt hojnie wypływa z jego ran. Głównie z pogryzionej nogi, którą trzeba ja najszybciej opatrzyć, a która poważnie utrudnia poruszanie się, a także z ręki, która jeszcze niedawno trzymała miecz i z rany tym mieczem uczynionej. Te dwie ostatnie mniej są groźne, lecz i na nie trzeba zwrócić uwagę.
Tylko czy nasz przebudzony ma przy sobie środki odpowiednie do choćby prowizorycznego udzielenia sobie samemu pierwszej pomocy?
Nadzieją mogło okazać się to pomieszczenie. W końcu co by nie mówić o niezbyt dogodnej sytuacji, to wszystko wskazuje, że znalazł się w dokładnej kopii Londynu, którą ponadto ktoś postanowił zniszczyć, a na dodatek w miejscu, w którym niemal na pewno znajdują się jakieś apteczki. Może nie są zbyt dobrze widoczne, może gdzieś leżą pod gruzami, lecz czemu miałoby ich zabraknąć jak w tym miejscu są nawet kartki - niektóre zapisane jakimiś obliczeniami, długopisy czy inne jeszcze rzeczy. Niedaleko Noriego, na stosie gruzu leżą nawet okulary z pękniętym prawym szkłem. Nieco dalej, w tym samym kierunku znajdowało się jakieś biurko, a obok niego leżało krzesło. Czy można było dostrzec tam coś ciekawego? Poza papierami i jakąś pieczęcią - leżącymi na ziemi, nie było tam nic wartego uwagi. Za to całkiem niedaleko od tego miejsca były ruiny schodów, po której dałoby się nawet wejść na wyższe piętro. Na przeciwko przebudzonego były dwa kolejne biurka, a przy nich całkiem sporo szaf, a jeszcze za nimi jakieś archiwa, sejf - coś co warto przeszukać. Natomiast na lewo była długa ławka i rozbita szyba, za którą niegdyś była tablica ogłoszeń. Obecnie jedynie kilka czarno-białych zdjęć leżało na ziemi. Ciekawe kogo przedstawiały? Z tej perspektywy Noritoshi nie mógł tego dostrzec. Jeszcze pozostało wejście, przy którym znajdowała się gaśnica, a także inna czerwona skrzynka, na której kiedyś były białe napisy, lecz zostały już zdarte przez czas.
Co było na górze? Tego Noritoshi nie był zdolny dojrzeć, lecz zapewne wyższe piętra budynku w tym samym stanie, co jego parter. Za to na zewnątrz nagle pojawił się deszcz, w którym było coś dziwnego. Powietrze nie stało się wilgotne od kropel, a charakterystyczny zapach nie dobiegał z zewnątrz. Może to przez stres, lecz jedyne co czuł przebudzony czuł od drzwi zapach zupełnie nie pasujący do wody. Do jego nosa docierały zapachy przywodzące myśli, które powiązać można raczej z ogniem.
Wszystko wyjaśniło się, gdy nasz przebudzony spojrzałby na zewnątrz i zobaczył, że krople po uderzeniu w ziemię, miast rozprysnąć się powodowały powstanie niewielkich płomieni, a co mniejsze ledwie iskier.
Oczywiście to dziwne zjawisko było niezwykle ekscytujące lecz racze nie zachęcało do wyjścia na zewnątrz, które mogłoby się nie skończyć dla przebudzonego za dobrze.Noritoshi - 19 Czerwiec 2014, 12:04 Noritoshi z trudem podniósł się, łapiąc się dłońmi za ranne miejsca na rękach i nodze. Powstanie okazało się da niego trudniejsze niż się spodziewał. Niemal się powtórnie wypieprzył, ale w ostatniej chwili złapał jako taką równowagę. Zasyczał z bólu i zaczął kuśtykać w kierunku biurka, bardziej ciągnąc za sobą ranną nogę niźli stawiając nią pseudo-kroki.
Teraz też mógł się na spokojnie bardziej przyjrzeć pomieszczeniu, choć wzrok mu trochę szwankował i nie pozwalał z dobrą ostrością przyglądać się dłuższą chwilę pojedynczemu miejscu. Dojrzał wspomniane biurko, dojrzał gruz w kształcie schodów jak i dane było mu usłyszeć bębnienie kropel deszczu o betony i asfalty, wylane miedzy nimi. Nie zaglądał jednak jeszcze na zewnątrz, bowiem teraz liczyło się dla niego usiąść i przyjrzeć się ranom.
Poszperał w szufladach, doglądając w nich czegoś przydatnego. Otwierał szafki z nadzieją zobaczenia czegoś bardziej przydatnego od pajęczyny tkanej przez dużego pajęczaka. Powoli wdawał mu się głód emocji, a te, które dostarczały mu minione zdarzenia były tak na prawdę niczym - stróżka wody bijąca z umarłego źródła, która pozwala oddalić agonię na dalsze godziny.
Jego ciało płatało mu figle, znikając częściowo na rzecz półprzezroczystości. Była to oznaka zmęczenia organizmu i uciekającej z ran krwi.
Szukał po szafkach apteczki. Powstał, udając się do pobliskich szafek. Wywalał na ziemie zbędne rupiecie, chwytając na dłużej w dłonie tylko te ciekawsze znaleziska. W końcu natknął się na apteczkę. Powrócił do biurka i usiadł przy nim, przemywając rany przeterminowaną wodą utlenioną, która coś tam trochę jeszcze swoich właściwości opartych o alkohol posiadała.
Najpierw zajął się raną na nodze, która nie miała szans się ani na moment zasklepić - co raz obijał nogę o gruz i szafki, co raz targał nią po podłodze. Czas upływał, a jemu w głowie się kręciło od tej krwi. Owinął rany bandażami, a część z nich była czerwona zanim jeszcze dobrze zaczęła trzymać się ciała. Siedział z wystawioną na blacie nogą przez dłuższą chwilę, uspakajając tętno i licząc, że ten postój pomoże krwi choć trochę skrzepnąć na powierzchni ran.
Powstał i przybliżył się ku oknom. Ujrzał ten deszcz padający ogniem na chodnikach. Nie podobało mu się to ani trochę, ani przez moment. Patrzył w ten deszcz i próbował użyć swoich mocy kontroli powietrza w celu zbadania właściwości fizycznych kropel przecinających połacie owej mieszanki gazów. Działał mocą na powietrze tuż przy szybie się gromadzące, próbując zrozumieć naturę tego opadu. Rany zaczynały go swędzieć. Po zbadaniu iskrzącego opadu, skierował się po swoją broń, owinął bandaże kolejnymi i przyjrzał się sejfowi. Uderzył go kilkukrotnie rękojeścią katany, licząc że jest przerdzewiały i prędko puści. Jeśli tak się stało, zbadał zawartość - jeśli nie, ruszył ku gruzowisku będącemu niegdyś ładnymi schodami. Chciał iść ku górze, bo jego lęki do ciasnoty nie sprzyjały zajmowaniu się schodzeniem w dół.Tyk - 23 Czerwiec 2014, 01:25 Nortishoi powoli wchodził po schodach, jego stan nie był zbyt dobry, lecz był zdolny do poruszania się i jego życiu nie zagrażało żadne zagrożenie, choć gdyby jakieś źródło takiego się pojawiło, miałby ogromne problemy z przeciwstawieniem się mu. Na razie jednak czekał go tylko spokój i deszcz niezwykle monotonny. Owszem ognisty, lecz z czasem i do tych maleńkich wybuchów przebudzony się przyzwyczaił. Wciąż nie wiedział gdzie jest, nie wiedział dlaczego pada tu ognisty deszcz, nie znał też przyczyny, dlaczego krople, które wyglądają na zwykły deszcz, często padający w Londynie, dotknąwszy tylko jakiejś powierzchni zamieniają się w ogień. Za to wiedział co między innymi jest przyczyną zniszczeń tego miasta, które tak bardzo wyglądało jakby było stolicą Zjednoczonego Królestwa.
Zbadanie sejfu, który okazał się być otwarty przyniosło jednak kilka ciekawych spostrzeżeń. Po pierwsze była tam gazeta, na której wielki nagłówek głosił "Przebudzeni przybyli poznać tajemnicę Toutvu", a pod nim zamiast artykułu zdjęcie przedstawiające sześcioro ciał leżących na łóżkach i przykrytych białym materiałem. Gazeta datowana była na dzień 01.14.01. Dalsza jej lektura doprowadzić mogła Noritoshiego do jeszcze trzech artykułów. Pierwszy z nich traktował o ognistym deszczu i był dość krótki.
Cytat:
Nad miastem znów pojawił się ognisty deszcz. W celu uniknięcia tego zjawiska zamieszczamy instrukcję postępowania. Mieszkańcy pamiętajcie, że deszcz jest zwiastowany przez czerwień chmur i spada po pięciu minutach. W wypadku zauważenia takiego zjawiska niezwłocznie udajcie się do miejsca, gdzie krople, nawet przy najbardziej niekorzystnym wietrze wam nie zagrożą. Deszcz nigdy nie pada dłużej niż pół godziny. Przez ten czas zabrania się wychodzenia z kryjówki.
Kolejny artykuł traktował natomiast o przestępstwie popełnionym przez "przebudzonego", który miał zabić policjanta, gdy ten starał się zaprowadzić go do zamku. Całe zdarzenie miało się rozegrać niedaleko Kryształowego Pałacu, czyli całkiem blisko od miejsca, w którym Noritoshi się znajdował. Przebudzony miał uciekać w stronę rzeki, lecz ostatecznie został złapany i zawieziony na posterunek. Ostatni artykuł był najdłuższy i opatrzony zdjęciem człowieka z wielkim wąsem, za to bez lewego oka. Podpis pod obrazkiem głosił: Burmistrz Décès podczas orędzia.
Cytat:
W proteście przeciwko słowom burmistrza i jego drakońskim prawom wprowadzonym w celu ochrony umierającego miasta, mieszkańcy zebrali się przed zamkową bramą i żądali wolności. Przez dwie godziny tłum krzyczał hasła, na które nie było odpowiedzi, lecz pojawiły się pogłoski, że burmistrz planuje użycia przeciwko protestującym wojska. Wściekły tłum próbował sforsować bramę i dostać się na dziedziniec, żądając głowy "tyrana". Jednak nie wojsko sprawiło, że protest się zakończył, a ognisty deszcz, który pojawił się po raz pierwszy miesiąc temu i spowodował katastrofę, która była przyczyną zaostrzenia prawa przez burmistrza. Według szacunków przed zamkiem zginęło sześciuset mieszkańców. Władze miasta zapowiedziały wygłoszenia orędzia, w którym miasto ma poznać dokumenty zebrane przez komisję do spraw Koszmaru Odbicia. Coraz częściej mówi się też o przebudzonych, nikt jednak nie wie kim są i jaka jest ich rola w tym wszystkim.
Poza tym w sejfie można było jeszcze znaleźć jakiś zegarek, pierścień i trochę banknotów.
Noritoshi po wejściu na wyższe piętro zauważył przede wszystkim, że wszystko jest tam jeszcze bardziej zrujnowane, jeden z rogów pomieszczenia był nawet pozbawiony kawałka ściany, a leżące kiedyś na biurku papiery, jak i zresztą samo biurko, były spalone - zapewne podczas poprzedniego deszczu. Na prawo od schodów były za to kraty prowadzące do trzech cel. W jednej z nich, jak się okaże, leży trup kapelusznika mającego na sobie szary płaszcz i tego samego mundur, a także biały kapelusz zdobiony literą T. Po odsłonięciu kapelusza oczywisty staje się sposób jego śmierci, chyba że z kulą w czole da się żyć (w filmach nawet trzy kule w czole nie są przeszkodą). Wracając jednak do drugiego piętra, w korytarzu utworzonym przez ścianę pomieszczenia z celami i okna posterunku było kilka metalowych szafek, które warto przeszukać, bo też co innego nasz przebudzony może robić, gdy wokół deszcz? Po drugiej stronie pomieszczenia była natomiast drabina na górę, najpewniej na dach, którą można wykorzystać do wyjścia, bez konieczności wracania, lecz aktualnie próba wejścia na górę mogłaby być zbyt niebezpieczna.Noritoshi - 23 Czerwiec 2014, 09:29 Sejf był otwarty - któż by się spodziewał? Otworzył mu się, gdy walnął w niego solidniej. Zajrzał do środka i wyjął te trzy artykuły, czy ile ich tam było. Przeglądał je po kolei, odkładając kolejno na pobliskie szafki. Każdy kolejny był dla niego coraz bardziej wyjaśniający obecną tutaj sytuację. Czy miał okazję oglądać film Matrix? Jako wielbiciel matematyki i fizyki, mógł mieć styczność z tym filmem, bo czemu nie? Tak ładnie przecież łamie się tam wszelkie prawa, choć on najpewniej kilka scen mógłby skrytykować... Dlatego też ta sytuacja skojarzyła mu się z Syjonem - jedynym ocalałym miastem, które najwyraźniej upadło. A reszta życia miała być sztuczna.
Uderzył pięścią prosto w ten sejf. Nerwy.
"Żadna siła nie wmówi mi, że to kłamstwo! Że nie poznałem tej przyjacielskiej mi Iskry i kilku innych osób! Ponoć umarłem, ale wszystko wskazywało, że tylko przemiana cielesna z tego wyszła!"
Doprawdy, czuł tą więź do ludzi i nie umiałby przyjąć takiej porażki na siebie. Gazety nie wyjaśniały dwóch istotnych dla niego rzeczy: co było dalej i dlaczego ludność zwano przebudzonymi.
Ruszył ku górze, po tych zmielonych zniszczeniem schodach. Ukazały mu się resztki papieru na jakby biurku, cele więzienne... I czuł, że nad nim już płonie rzęsisty deszcz. Kawałek ściany ktoś strącił, co zwiastowało wielką siłę z jaką objawia się tenże opad.
Trójkę cel zostawił do zbadania później, nawet wtedy, gdy zdawało mu się, że w jednej z nich leży ciało. Przeglądał te szafki, jedna za drugą, szukając czegokolwiek przydatnego. Jego ciało wciąż nie było sprawne i wszystko co czynił, przychodziło mu z mniejszym bądź większym trudem. Skrzydła zamigały niczym skaczący obraz w telewizorze, gubiącym sygnał z anteny.
Kolejno popatrzył po celach. Wszedł do tej z ciałem i przyjrzał się mu. Jakimś kawałkiem metalowego pręta, ewentualnie kawałkiem gruzu, usiłował zdjąć kapelusz z jego twarzy. Nie brzydziło go to ani trochę, ale nie chciał tego dotykać. Jeszcze się zarazi, a może i nawet ozdrowieje. Myśl jakoby miałby przez magię powrócić do życia wcale nie wydawała mu się niemożliwym zjawiskiem - było mu nawet całkiem prawdopodobnym. Kule w łeb, czyli bez zbędnego pierniczenia się zginął. Chyba...
Wyjrzał przez okno, przeglądając rzeczy znalezione w szafkach, o ile takowe były. Wyczekiwał aż obiecane pół godziny minie, bo chciał sprawdzić, czy to aby na pewno prawda. By sprawdzić czy deszcz jest w rzeczy samej taki potężny, nie miał odwagi sprawdzić, mimo iż wyjście na dach wpadło mu w oczy. Nie miał zegarka by odmierzać ten czas, dlatego też upływające minuty były dla niego męczące.Tyk - 29 Czerwiec 2014, 22:46 Stare, zakurzone i często niepełne akta spraw, które w ogromnej większości zawierały informacje typowe dla każdego miasta. Nie zabrakło zarówno ciężkich zbrodni, jak na przykład seryjny morderca, którego zdjęcia brakowało w dokumentach, ale najliczniejsze były zdecydowanie drobne wykroczenia. Akta zbierane były od pięciu lat, a najnowsze datowane są na ostatni tydzień. Przez ostatnie dwadzieścia dni prowadzenia kartoteki dość powszechnie spotkać można się ze zwrotem "nieprzewidziane trudności". Nie oznacza to jednak, że przebudzonemu nie udało się znaleźć nic innego. Nieco dalej, przy szafkach, miał okazję nie tylko skompletować cały mundur tutejszej policji. Dość standardowy: granatowy przyozdobiony srebrnymi guzikami, ze złotą gwiazdą na czapce, ale też znaleźć całkiem pokaźny stos rzeczy osobistych - zupełnie nie przydatnych do niczego i mających wartość jedynie sentymentalną. Najbardziej cennym znaleziskiem były natomiast trzy rewolwery, a także amunicja do nich. Był też notatnik, a na nim napisana liczba: 4729. Niestety nie było w nim nic więcej, za to mógł się przydać na później, wraz z długopisem leżącym kilka milimetrów od niego. I przy trupie nie było nic wartego uwagi, jedynie fakt, że w dokumencie zawierającym jego imię, opis przestępstw - kilka rozbojów, nic nadzwyczajnego i kilka innych mało istotnych danych, pod nazwiskiem znalazł się odręcznie dodany napis "Przebudzony".
Przestało w końcu padać i ogniste krople nie niszczyły już miasta, nie stwarzając zagrożenia ani dla Noriego, ani dla jakiegokolwiek innego mieszkańca tego lasu ruin. Noritoshi mógł wyjść na zewnątrz drabiną, lub w sposób w jaki dostał się do środka.
Miasto płonęło, choć przebudzony nie widział ognia, a jedynie dym unoszący się wszędzie, gdzie tylko spojrzał. Szczególnie widowiskowe było spojrzenie na to wszystko z pewnej wysokości, gdyż z ulicy dostrzec się dało jedynie ścianę dymu unoszącą się gdzieś za wciąż jeszcze wysokimi resztkami kamienic. Wciąż też nie było żadnych ludzi, chociaż Noritoshi wciąż miał wrażenie, że gdzieś jakiś cień się poruszył, jakby był żywą istotą, zbyt płochliwą, żeby wystawiać się na spojrzenia przypadkowych osób.
Pytanie jednak co teraz powinien uczynić nasz przebudzony? Udać się do Kryształowego Pałacu? Może powinien skierować się tam, gdzie znajdują się rządzący miastem? To była trudna decyzja, a jej podjęcie zajęło tyle, że nim jeszcze Noritoshi zdążył opuścić posterunek mógł usłyszeć donośny, mechaniczny głos rozbrzmiewający po ulicach miasta. Jego źródło łatwo dało się wypatrzeć - czerwony samochód terenowy z głośnikami zamontowanymi na dachu. Słowa natomiast brzmiały tak: Przebudzeni, nie ukrywajcie się, burmistrz już na was czeka! To jedno zdanie powtarzane było zawsze po trzech sekundach od ostatniego, a wszystko musiało być już wcześniej nagrane.Noritoshi - 13 Lipiec 2014, 17:24 Miał do przejrzenia pełno papierów i nie było dla niego dziwnym poczytywać szczegóły jednego z morderstw, bądź jednego z gwałtów, pisanych surowym, detektywistycznym sposobem - ciekawość pobudziła ostatnia data - raptem tydzień temu mająca swoje istnienie. Taka ciekawość zabija koty, zatem można twierdzić o niestabilnej sytuacji Noritoshiego zarówno w kontekście płonącego deszczu jak i nierówności psychicznych osiadających pod mózgoczaszką.
Deszcz ustał - równe 30 minut, ale dla niego był to "pewien odcinek" czasu, bo nie miał czym go zmierzyć. Oczywistym, że skorzysta z wyjścia na dach, ale przedtem jeszcze zabierze jeden z rewolwerów - ten wydający mu się najbardziej sprawnym (pokręcił nim sobie, by móc wychwycić jakieś usterki, o ile takowe były). Amunicją także nie pogardził - pochował ten zestaw defensywno-ofensywny w kieszeniach płaszcza. W ostatniej chwili zabrał zegarek, nastawiając go tak, by wskazywał równą godzinę i dodając zapasowe 2 minuty, sądząc, że tyle czasu minęło odkąd chmury się wypadały (czy też cokolwiek innego obarczało miasto niebezpieczną cieczo-ogniem). Nie jest wszakże zegarmistrzem, a już na pewno nie purpurowym, by chociaż co do minuty te niebezpieczne pół godziny odmierzać. Niektórzy potrafią ot tak mówić która godzina jest, ale jego inne niewytłumaczalne zjawiska cechują.
Wyjście na dach pozwoliło mu poczuć ogrom przestrzeni, rozerwać się, bo dotąd czuł się jak schwytany w dłonie motyl (a ostatnio takiego fajnego dało mi się uchwycić, tak ładnie drapał skrzydłami! <3). Zmierzył wszystko wokoło wzrokiem, ale prócz pochwyconego w dym lasu ruin, nie dostrzegał nic nadzwyczajnego. Przespacerował się po całej powierzchni najpewniej papy albo czegoś podobną funkcję pełniącego. Coś tam dojrzał, jak to majster od gry zapragnął zasugerować. Mówią, że najgorsza jest cisza pośród zniszczeń (tzn. w oryginale używa się słowa burza, ale tutaj było już po deszczu, także takie stwierdzenie średnio pasuje), ale najgorsze jest wrażenie, że w tej ciszy coś istnieje i stara się być w ukryciu.
Widział Kryształowy Pałac, Ratusz najpewniej też. Dokąd powinien iść? Cóż, wóz mu podpowiedział: Chodźcie do Burmistrza!"; dlatego też pójdzie tam... później!
Póki co skusiły go te liczne kryształy. Bardzo chętnie ujrzałby własnoręcznie wykonany wir z odłamkami szkła, to na pewno musi być wspaniały widok!
Furgonetka go nie zainteresowała - mechaniczny głos, sama jedzie... I sieje jakieś herezje! Dobra, prawdę, niech już ci będzie, ale Nori myśli swoje, nawet pomimo tego, że na Przebudzonego bardzo pasuje!
Poleciał tam, a jakże, obserwując ulice pod sobą, by zakończyć lot na kopule pałacu.Tyk - 30 Lipiec 2014, 08:51 Noritoshi wzbił się w powietrze nad posterunkiem i skierował się wbrew głosowi wydobywającymi się z jadącego pojazdu, w stronę Kryształowego Pałacu, który stracił jednak część swojej świetności, a liczne szklane elementy porozrzucane zostały wszędzie w promieniu dwudziestu metrów od samego budynku. Pozostał niemal bez wyjątku sam żelazny szkielet i tylko ognia brakowało, a przecież to ten powinien stać się przyczyną końca tej budowli.
Wśród zniszczonych sklepów i wystaw można było jednak dojrzeć kilka co ciekawszych okazów, jak na przykład bardzo rzadką, niemal nie do spotkania w Świecie Ludzi, kolekcję woskowych głów wszystkich wielkich kapitalistów wiktoriańskiej Anglii. Prawda, że każdy chciałby taką mieć, co by niewidzialna ręka rynku mogła go straszyć po nocach, gdy przypadkiem spojrzy w oczy jakiegoś burżuja. Te i wiele innych skarbów było na wyciągnięcie ręki, lecz nagle głośny huk wystrzału i kula, która wbiła się w lewe ramię przebudzonego. Szybkie spojrzenie w stronę, z której dźwięk dotarł i już widać troje ludzi, dwóch uzbrojonych w krótką broń i jednego z karabinem, z którego kula wbiła się w staw Stracha, uniemożliwiając mu tym samym korzystanie z lewej ręki.
Noritoshi po postrzale spadał przez kilka sekund w dół, znajduje się teraz na wysokości strzelców, stojących na jednym z dachów. Najbliższym schronieniem mogą być ławki poniżej, lecz one raczej nie zapewnią zbyt dobrej ochrony. Pozostają jeszcze budynki zarówno za jak i przed Noritoshim, przy czym mieszkańcy tych drugich raczej nie przepadają za latającymi mężczyznami. Budynki wykonane były w stylu klasycystycznym, a w tym, na którego dachu znajdowali się strzelcy pochodziła najpewniej jeszcze z renesansu i była bardzo starą kamienicą, na której dolnym piętrze widać było napis "fryzjer"
Opis miejsca
Ulica nad którą znajduje się Noritoshi jest reprezentatywną aleją niegdyś otoczoną białymi brzozami, dziś już tylko rzadko stojącymi na swych dawnych miejscach, w większości powalonych i nadpalonych. Za drzewami, a pomiędzy budynkami, po obu stronach znajduje się chodnik szerokości trzech metrów, po obu stronach ozdobiony ulicznymi latarniami i drewnianymi, raczej prowizorycznymi ławkami z prostych desek. O dziwo jednak ławki nie są przesadnie zniszczone i tylko kilka z nich jest lekko nadpalona. Pomiędzy drzewami mamy jeszcze dwanaście metrów drogi dla samochodów, która kończy się na rozległym parkingiem przed Kryształowym Pałacem, który znajduje się po lewej stronie Noritoshiego. Budynek, na którym stoją strzelcy jest trzypiętrową kamienicą, zakończoną ozdobną attyką z płaskim dachem, zdobioną rzeźbami przedstawiającymi lwy i inne egzotyczne zwierzęta. Tuż obok znajduje się prosta, niebieska kamienica, z takim samym dachem i oddzielona od poprzedniej szeroką na półtora metra boczną uliczką. Jeszcze dalej jest żółta kamienica, a następnie romański kościół, przed którym znajduje się niewielki placyk. Za Noritoshim znajduje się natomiast ceglany budynek przypominający szkołę, czy jakiś urząd wysokości dwóch pięter z licznymi oknami, Pomiędzy kolejnym budynkiem znajduje się szeroko na około dwa metry uliczka, na której można nawet dostrzec kilka zepsutych samochodów. Nieco dalej jest zrujnowana fabryka, której dach zapadł się i pozostały tylko ściany, w których pozostały tylko dziury, bo jakiś wandal zapragnął wybić wszystkie szyby. W środku poza gruzami nie ma nic wartego uwagi. Jeszcze dalej jest jakiś pałacyk z kolumnami korynckimi przy fasadzie.
Utworzony na szybko schematNoritoshi - 20 Listopad 2014, 18:49 /Trzeci rok eventu trwa od równo dwóch miesięcy, super!
/Nie rozumiem, czemu nie wziąłem w końcu tego zegarka z sejfu, z którego wziąłem artykuły… Ale kij tam z czasem!
Popełniał błędy równie często co zbrodnie. Miał możliwości tak ograniczone co żyjący jeden dzień motyl. Śmierć nad nim zwisa, nocy może nie dojrzeć. Tajemnica deszczu oraz tego, czy jeszcze jakieś ciepłe słońce za chmurami się kryje, czy już jest to tylko jałowa, blaknąca kula... a jej liche promienie światła, którymi stygnie, pozwalając cokolwiek oczom dojrzeć, są cedzone przez zwiastujące klęskę chmury kłębiaste. Te niewiadome także nie są w zasięgu jego dłoni. Skrzydła co prawda pozwalają zwiedzać świat, ale ile można go zobaczyć, mając kulę w ramieniu?
Ile ujrzysz, ćmo, światła, pchając się na oślep do żarówki (jałowe słońce), a rozbijając się na kloszu (chmury ciemne), by powtórnie zacząć lot bądź na moment osiadając na ścianie (budynku)?
Chciał te kryształy, te drobinki szkła, rozsypane wokoło Kryształowego niczym biżuteria na jego ukochanym, nocnym i bezchmurnym niebie. Pragnął powrotu do świata ludzi. Zwłaszcza teraz, gdy przeszył go ból i pozbawił koncentracji wymaganej do lotu. Upadał z marnym optymizmem, bo na ręce, ale postarał się o wykończenie nieoczekiwanego spadku pikowaniem z pomocą skrzydeł. Ale chyba uczynił to zbyt późno i w konsekwencji dorobił sobie parę otarć. Mimo wszystko, obstawałbym za tym, że w spadku był mniej bezradny niż samolot pozbawiony silników jednego z dwóch dużych skrzydeł.
Nie tracił czasu na myślenie o tym, czy korzystniejsze jest malowanie kamienicy na niebiesko naprzeciw żółtej oraz jaki sens ma umieszczenie szkoły w pobliżu fabryki, a tej przy dwóch placykach. Zwyczajnie stwierdził, ze architekt miasta miał problemy psychiczne, umieszczając znane mu budowle w nadzwyczajnej bliskości.
Biegł, w wypatrzoną jeszcze podczas spadania, wąską alejkę pomiędzy dwiema kamienicami. Z dachu strzelać tu do niego to wyzwanie straszne! Bo trzeba podjeść do krawędzi dachu, a Noritoshi wierzył, że akurat trafiłby im się pod stopami fragment naruszonej ścianki. Najlepiej takiej, która go przysypie gruzem.
Bo, oczywiście, on ma to inne szczęście: rzucające mu kłody pod nogi. Dlatego nie zdziwi go zastanie kolejnych facetów, strzelających do niego z ostrej amunicji jak gdyby mieli jej unlimited w dolnym prawym rogu ekranu, a celownik sam kierował się na Norito.
A wracając do jego możliwości dalszego postępowania, to z pewnością chciałby przedrzeć się do wnętrza budynku. Czym mniejsza przestrzeń i więcej napotkanych taktycznych przeszkód, tym łatwiej uniknąć ostrzału z rąk przewagi liczebnej. I nawet szanse na eliminacje wrogów rosną! Zwłaszcza wtedy, gdy któregoś weźmie za grdykę jako żywą tarczę, mierząc mu z rewolweru, a potem odda się szybkie strzały w pozostałą dwójkę, zakładnika zostawiając na sam koniec.
Ech, chyba za dużo The Last of Us.
Ale trudno nie dojrzeć małych podobieństw między tamtym światem, a słowem Tyka!
Okno, drzwi, niestabilna ścianka, właz do piwnicy... W takiej kolejności skorzystałby, gdyby miał wybór. Gdyby nie, weźmie co pierwsze mu się rzuci w oczy. Byleby uciec z przestrzeni. Tak! Ten pierwszy jedyny raz ucieka ze swojej domeny - przestrzeni - bo się wystraszył latających kul, a obolałe ramie nie napawa go wielkim optymizmem, choć z tego zawsze ciężko go wyciągnąć.
Kuźwa, co za debil, się stracha!
Jednakże… może w alejce zaskoczy go coś i wówczas znajdzie inny sposób na ratunek od pchania się do wnętrza nieznanej budowli?
Ale to nie uczyni z niego niebojącego się Stracha, tak jak jedna jaskółka wiosny nie czyni.Tyk - 21 Luty 2015, 16:41 Nori, który nie wiedział do końca czy rzeczywiście jest Norim, czy może już zupełnie inną istotą zrodzoną w rozerwanych wnętrznościach Mahometa w jednym z kręgów piekieł, bądź też czymś znacznie lichszym i nie budzącym tak powszechnej niechęci, jak na przykład motylkiem, względnie biedronką - stając się celem podróży licznych rzesz studentów żądnych rządu kuchnią i łupów bogatych z półek i stoisk zdobytych - znalazł się w sytuacji niezwykle trudnej i niebezpiecznej.
Sytuacja mg jest natomiast o tyle inna, że na życie piszącego nie czyha żadne straszydło ani dziwo niewyjaśnione zaopatrzone w karabiny. Podobny jest jednak fakt trudności, które spotęgowały się przez długi czas, w którym nawet myśl o pobudce nie przemknęła przez głowę mistrza gry, nie mówiąc o domniemanej bezprzedmiotowości tego eventu. I piszę o tym wszystkim z tego właśnie powodu, że nie do końca wiem o czym powinienem pisać.
Najłatwiej byłoby napisać - zacznij Tyku od początku - lecz rada ta, choć zwykle przyjmowana z wielką aprobatą, dziś nie może być stosowana, ze względu na bytność w samym środku strzelaniny. Wychodzi więc, że powinniśmy zacząć od środka. Dokładniej środka przystanku, w którego ceglanych ścianach Nori schronił się przed biegnącymi za nimi strzelcami. Spytacie zapewne skąd ten przystanek się tam w ogóle wziął? Wyrósł Noriemu magicznie, w chwili, gdy ten myślał, że już został zgubiony, gdy uciekając wybiegł na rozległą aleję bez żadnych innych schronień. Na nieszczęście w pogoni za nim biegli już nasi kochani bandyci, którzy zbliżali się teraz wolnym krokiem, w sposób niezwykle marnotrawny wystrzeliwując pociski, które nie były zdolne przebić się przez mur, za którym schronił się nasz przebudzony. Nie wiedział ilu jest przeciwników, lecz po strzałach wnioskował, że co najmniej czterech. Wiedział to nie ze względu na różnicę pomiędzy odgłosem wystrzałów poszczególnych broni, nie ze względu na uderzenia o ściany swojego schronienia, a dlatego że chowając się zerknął w ich stronę. Wydawało się, że sytuacja jest beznadziejna. Musiał walczyć, pomimo odniesionych już ran i krwawienia.
Chyba że zobaczy żółtą strzałkę unoszącą się magicznie w powietrzu - której w istocie nie ma, a jest jedynie wskazówką MG - wskazującą na pobliski kanał, który znajduje się w samym środku przystanku, niedaleko całkiem uroczej ławeczki z brzozy. Oznaczało to jednak rezygnację z lotu i znaczne pobrudzenie. Może więc lepiej jednak zmierzyć się z przeciwnikami lub spróbować ich zaskoczyć i im odlecieć?
Ostatecznie jednak i tak wszystko sprowadza się do tego, że nasz drogi przebudzony zginie lub przeżyje. W tej alternatywie zamyka się cały event i może rzucimy monetą? No dobrze, to byłoby zbyt nudne!