Anonymous - 23 Grudzień 2010, 09:42 Ostatni raz kiedy widział szczotkę na oczy było to jak był malutki i mama go czesała. Potem już nikt go nie czesał wszyscy jedynie mierzwili rude loki, które dzięki swym tendencją do plątania się tylko na tym skorzystały. Czy było mu zimno? Raczej nie zwłaszcza, że ubrany był w bardzo ciepły płaszczyk w którym podobnie jak w kapeluszu i torbie trzymał swoje skarby. Pozwolił by kapelutek znów opadł mu na oczy i uśmiechnął się wesoło. Cmoknął krótko Sven w usta a potem zaśmiał się i przytulił ją.
W tym momencie bardziej przypominał dziecko niż dorosłego mężczyznę, ale czy to nie było całkiem normalne jak na standardy nienormalnych kapeluszników? No raczej tak.
Pisnął cicho jakby o czymś sobie przypomniał i z kieszeni płaszcza coś wyciągnął a potem włożył do ręki Sven, nie pozwalając przez dłuższą chwilę zobaczyć co to jest. Potem cofnął swoją rękę i znów opadł na ziemię, unosząc się na łokciach.
Sven w rękach miała mały kapelusik-broszkę. Można ją było przypiąć do kurtki, bluzy, bluzki, koszulki. Do czegokolwiek i nosić. Zwłaszcza, że owa broszka zmieniała kolor zależnie od padania i ilości padającego światła. Uśmiechnął się radośnie.Anonymous - 23 Grudzień 2010, 20:03 Mógłby się postarać o ziemską adoratorkę w wieku od 6 do około 10 lat, która z nich nie chciałaby mieć takiej wielkiej lalki do czesania? W ich ojczystym świecie o wiele łatwiej o marionetkę naturalnych wymiarów, która zgodzi się dać rozczesać sobie włosy przez najmniejszych mieszkańców, tak zwaną przyszłość krainy, choć jej mieszkańcy żyli naprawdę długo.
Najpierw ją cmoknął, a potem przytulił, a ona z uśmiechem na ustach, takim radośnie szczerym, wtuliła się i dla żartu dmuchnęła mu w ucho. Ot, taka zaczepka do zabawy. Obojgu chyba wyraźnie ubywało lat w zachowaniu. Może na tym polegała tajemnica długowieczności? O zapomnieniu, że ciało jest już dorosłe, a pozostaniu umysłowym dzieckiem, które cieszy się życiem i widzi świat przez różowe okulary. Chociaż trzeba było przyznać, że to była tylko jedna strona medalu.
Przyglądała się jego poczynaniom zaciekawiona, próbując odgadnąć co trzyma w dłoni. Chłodne, o bardziej opływowym, aniżeli kanciastym kształcie. Rozwarła palce, gdy na to pozwolił i przyjrzała się prezentowi. Drugiemu dzisiejszego dnia, jakby nie patrzeć, a ona pozostawała samolubem i nijak nie zrewanżowała się, choćby w najmniejszym stopniu. Zerknęła an niego ukradkiem, a potem nachyliła się i pocałowała go w policzek, zatrzymując usta nieco dłużej, niż trwał poprzedni całus. Usiadła znowu prosto, mrugając oczkami. Na policzku pozostał lekko różowy, pachnący truskawkami ślad. Jednak to była dopiero połowa jej prezentu. Wpięła broszkę tuż po szyją, na koszuli, tak, by w razie czego zauważyć, jeśli ta by przypadkiem odpadła, nie daj boże. Ściągnęła kapelusz z głowy, obracając go otworem do góry. Włożyła rękę, tak jakby doskonale wiedziała, co wyciągnąć, w pełnej świadomości, że celowo znajduje się to gdzieś u góry. Użyła cienia własnej ręki, padającego na materiał kapelusza, żeby ukryć prezencik za osłoną cienia. Złożyła tuż przed nim ręce jak do modlitwy, ukrywając rzecz w ich wnętrzu, a gry je otworzyła, wychyliła się z nich smuga cienia. Chwile potem opadła, pozostawiając na lekkim wywyższeniu gwiazdkę. I to nie byle jaką, każde ramie złożone było z innego migoczącego szkiełka, maleńkiego kryształu, który został obrobiony tak, by zmieścić się do srebrnej ramki, tworzącej szkielet gwiazdki.Anonymous - 23 Grudzień 2010, 22:27 Mógłby, ale po co mu? Zwłaszcza, że wcale nie zamierzał długo tu zostawać. Szczerze mówiąc już naten tychmiast chętnie by wrócił do domu, do krainy Luster. Nie skarżył się, jedynie dziwił obcością tego świata. Próbował zrozumieć, czemu tak a nie inaczej. Mimo iż to przerastało jego zdolności, starał się zrozumieć, zrobić coś czego większość ludzi nie potrafi.
Tak tajemnicą długowieczności i prawie że nieśmiertelności było zachowywanie się jak dziesięciolatek, pomimo tego że w rzeczywistości miało się trochę więcej lat. Właściwie powinny być podawane dwa rodzaje wieku, ten liczony od urodzenia i ten na jaki się ktoś czuje.
On tam lubił dawać prezenty, przy znów ich braniu zawsze czuł się głupio. W końcu wszyscy mu powtarzali, że lepiej jest dawać niż brać i tej zasady się trzymał. Zaśmiał się radośnie kiedy cmoknęła go w policzek. Jak już zostało wcześniej wspomniane, aktualnie znajdował się w trybie „małe dziecko” temu zachowywał się tak a nie inaczej. Dotknął miejsca gdzie zostawiła ślad, pachnący truskawkami, szybko jednak cofnął palce nie chcąc go zetrzeć. Spojrzał jak przypięła broszkę do koszuli a potem z wielkim zainteresowaniem oglądał sztuczkę, którą widział nie raz. Bowiem z kapelusza wyciągnąć coś umiał każdy kapelusznik. Rudzielec chwilę się zastanawiał czy dziewczyna nie wyciągnie stamtąd królika. Zaklaskał radośnie kiedy znów zrobiła sztuczkę z cieniem, a potem zaczął klaskać jeszcze głośniej kiedy zobaczył gwiazdkę.
-Iękna – powiedział z uśmiechem. Przez dłuższą chwilę obserwował z zaciekawieniem kolorowy przedmiot a potem zamknął dłonie dziewczyny w swoich. Po tym czynie przeniósł spojrzenie ze swoich i jej rąk na nią. Znów ją cmoknął, nie, tym razem pocałował. Uciekł jednak, trochę później niż poprzednio, ale mimo wszystko uciekł.
-Epraszam – mruknął uciekając spojrzeniem w bok. Nie rumienił się, nie był też speszony po prostu uznał, że zrobił coś czego nie wypadało zrobić.Anonymous - 24 Grudzień 2010, 00:30 Żeby powrócić, musieliby w pierwszej kolejności odnaleźć bramę. Jak to mówią, dla chcącego, nic trudnego, chociaż nawet z ich chęciami mogłoby to zająć nieco czasu. Jak miała okazję się przekonać, część portali była pilnowana, pozostałe wygasały, a kilka tych które pozostało było w różnych dziwnych miejscach. Prędzej czy później i tak by powrócili, jednakże uprzednio zapewne wpadli by na mnóstwo innych osób, tudzież istot i tak by się to przeciągało. Dom, ah, dom. Własny kącik, herbata, widok na Herbaciane Łąki, wieczna wiosna. To było ich życie.
Drobne gesty, buziaki, prezenciki. To wszystko mogłoby się skierować w pewną stronę, pociągając za sobą konsekwencje, jakkolwiek traktowała to jak typowo dziecięce wybryki, bez konsekwencji. Całe życie uciekała od większej odpowiedzialności, a obdarzenie kogokolwiek głębszymi uczuciami zdawało się pomysłem co najmniej absurdalnym. Mogła być przyjaciółką i nią poczuwała się w stosunku do Zielonego, chociaż znali się stosunkowo krótko. Dlatego nie była urażona, zła, czy też jakoś specjalnie zawstydzona. Patrzyła na to z przymrużeniem oka.
- Nic się przecież takiego nie stało. – Złożyła gwiazdkę w jego dłoniach i już miała powiedzieć coś więcej, kiedy ich uszu dobiegł dźwięk przypominający co najmniej upadek fortepianu z dużej wysokości, w akompaniamencie tłuczonego szkła. Zerknęła w górę, ponieważ to z jej kapelusza dobiegał ten dźwięk. Fuknęła coś, pstrykając palcem a rzecz natychmiast się uspokoiła. To był zegarek, przypominający o tym, o czym miała pamiętać. Gdyby jeszcze pamiętała! Lero jak do tej pory milczała, chociaż jej głównym zadaniem było robić Kapelusznikowi za sekretarkę i pilnować spraw. Dziewczyna podrapała się po głowie, wreszcie wstała, podając Zielonemu ręce, by też mógł wstać. – Muszę iść. Mam coś do załatwienia jeszcze w tym świecie. – Westchnęła i przytuliła go na pożegnanie, mówiąc też, by uważał na siebie. Trąciła palcem broszkę, mrugając przy tym po czym usiadła bokiem na Lero, poprawiając kapelusik. I odleciała, oglądając się jeszcze za nim, póki nie zniknął jej z przed oczu, a ona wleciała pomiędzy drzewa. Było jej żal tak go zostawiać, w świecie, który na swój ponury sposób wydawał się taki okropny i pozbawiony kolorów.
Zt
// w domu rozpoczyna się świąteczny armagedon, arbeit wcale nie macht frei, toteż nie chce cię blokować ._. //Anonymous - 25 Grudzień 2010, 13:42 Właśnie głównym problemem były te durne bramy, wrota między światami. Ciężko je było znaleźć zwłaszcza jak ktoś nie wiedział gdzie ma ich w ogóle szukać. Niestety Zielony nie miał pojęcia gdzie może takową bramę znaleźć, skazany był więc przez jakiś czas błądzić w tym świecie.
Zielony też nie miał ochoty na jakiś stały związek. Większość kapeluszników unikała odpowiedzialności, przez nią bowiem mogli stracić swą beztroskę i zmienić swe mało problemowe życie w prawdziwy chaos. Rudzielec również traktował Sven jak przyjaciela, chociaż można by tu też mówić o stosunkach brat-siostra. W każdym bądź razie nie było to uczucie skomplikowane. Proste, które zrozumieć mogłoby nawet pięcioletnie dziecko.
Wystraszył go trochę nagły hałas, ale kiedy zlokalizował już jego źródło wybuchnął wesołym śmiechem. Gwiazdkę schował w swej dłoni, potem zapewne ukryje ją albo w płaszczu a może w kapeluszu? Ciężko stwierdzić, w każdym bądź razie on na pewno będzie potrafił ją bez trudu odnaleźć.
Razem wstali a on wysłuchał dokładnie tego co miała do powiedzenia. Musiała iść, a co on mógł innego zrobić poza przytaknięciem. Niechętnie, ale zgadzał się na rozstanie. Chętnie się w nią wtulił i jeszcze chętniej obserwował jak odlatuje. Lero był zabawną zabawką. Patrzył w niebo aż w końcu Sven całkiem zniknęła mu z oczu potem cicho westchnął i rozejrzał się.
Mógł wrócić do tamtej kawiarenki, ale wtedy znów narazi się na dziwne spojrzenia i tym razem bez pomocy może zrobić komuś krzywdę. Mimo to ruszył przed siebie. Nie wiedział gdzie dotrze, ale szedł by iść.
[/zt]Anonymous - 16 Marzec 2011, 20:56 Przylazłam do parku o kuli. Czemu takie to ważne? Bo w zasadzie powinnam przyjechać na wózku, jak zalecił lekarz. Wbiła mi się ostatnio drzazga w kikut i od razy wielkie halo, ze powinnam jeździć tym krzesłem z kółkami. Używałam go jedynie dwa tygodnie po wypadku, nie miałam zamiaru więcej. rzez niego czułam się jeszcze bardziej kaleką, niż jestem w rzeczywistości. No i kula była wygodniejsza.
Powoli nadchodziła wiosna, co bardzo mnie cieszyło. Miałam już dosyć mrozów i swojej zimowej kurtki. To samo tyczyło się ciężkich zimowych buciorów. W zimie lubiłam chyba tylko gwiazdkę i wieczory. Nie miałam kominka, przy którym mogłabym je spędzić, ale kaloryfer i Tommy też nieźle grzali.
Usiadłam na jakiejś wolnej ławce i rozejrzałam się dookoła. Było dość wcześnie, więc po parku nie szwędało się sporo ludzi. ja sama tez powinnam być teraz w szkole, ale... Dziś luźne lekcje, nie będzie dużo do nadrabiania. No i nauczyciele nie mają mi tego za złe, bo przecież jestem niepełnosprawna, bla bla bla. To akurat mnie wkurzało, nie lubiłam, jak ludzie traktowali mnie ulgowo. No dobra, pomińmy sprawę zaliczeń z biegania na W-Fie. Prawie ogólnie sprawę W-Fu pomińmy.Anonymous - 16 Marzec 2011, 21:31 Do Parku przyszłą dziewczyna o długich różowych włosach. Wiatr rozwiewał jej grzywkę, tak samo jak włosy. Zatrzymała się na chwilę, aby spojrzeć która godzina. gdy zobaczyła, zaczęła iść przed siebie. Jej uwagę zwróciła pewna dziewczyna, podeszła do niej. -Cześć.- powiedziała na przywitanie.Anonymous - 16 Marzec 2011, 21:41 -Cześć. -odpowiedziałam nieznajome z uśmiechem. Ogólnie sytuacja była dosc nietypowa, ktoś ot tak sobie do mnie podszedł i przywitał się, jakbyśmy znali się od zawsze. A pierwszy raz widziałam tą dziewczynę na oczy.
Wstałam opierając się o kulę i wyciągnęłam rękę na przywitanie. Zdecydowanie lubiłam poznawać nowych ludzi. W sumie nie tylko ludzi. Lubiłam też nowe miejsca, przedmioty, zwłaszcza, jak chodzi o jakieś nowinki techniczne. To chyba można by wręcz nazwać takim moim niejakim fetyszem.
-Bikko. -przedstawiłam się. Dziewczyna miała niesamowity kolor włosów. Ciekawe, czy róż był naturalny, czy farbowany... Ha,z nalazłam się kurcze. Moje białe włosy też nie były do końca normalne. Gdyby chociaż były siwe, to można by myśleć, że osiwiałam przez stres w szkole, ale nie, one są białe jak śnieg. Mozę moja mama lubiła kąpać się w wybielaczu gdy była w ciąży? A to czarne pasemko wzięło się stąd, że pierwsza kąpiel odbyła się w beczce ze starym olejem. Heh, brat zawsze twierdził, że mam zbyt bujną wyobraźnię.Anonymous - 17 Marzec 2011, 06:13 Wystawiła rękę do dziewczyny i uścisnęła jej dłoń. -Miło mi Cię poznać, Bikko. Ja jestem Kiyomi.- przedstawiła się,z uśmiechem i usiadła niedaleko dziewczyny Ona również lubiła zapoznawać się z nowymi ludźmi, poznawać nowe rzeczy i tk dalej. Spojrzała na chwile w górę, pierwszy dzień a już jej się podobało. -Ach.. podobają mi się twoje włosy, mają fajny kolor i tak dalej. Farbowane?- zapytała. Na jej włosy zawsze zwracano uwagę. Niektórzy mówili, że są ładne, inni krytykowali ich kolor. Ale co na to poradzić? Już takie były, jej się podobały, innym nie musiały.Anonymous - 17 Marzec 2011, 20:05 Kiyomi? A więc japonka. Albo może jej rodzice mieli jazdę na anime? Albo przegrali zakład. No, nieważne.
-Nie, naturalne. -odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. -A Twoje? -po mojemu też nie farbowane, ale nigdy nic nie wiadomo. A tak ogólnie to niezła schiza. Ja gadam o włosach. Jak jakaś tapeciara czy tam blachara... Zdecydowanie wolałam inne tematy, bardziej męskie, ta myślę. No, na pewno te związane z muzyką. Mogłabym słuchać kogoś, gdyby mi opisywał budowę klarnetu i tak by mi się podobało.
W każdym razie fajnie, że Kiyomi nie zwróciła uwagi na nogę i kulę. Albo chociaż przynajmniej tak udawała. Zazwyczaj jak ktoś mnie zaczepił, to zaczynał od pytań typu 'Co Ci się stało w nogę?'. Ewentualnie polecali mi jakieś szpitale czy sklepy, gdzie można sobie sprawić protezę. Co bardziej bezczelni próbowali nawet mi takową sprzedawać. Ciekawe, czy nadal próbują, po utracie zęba...Anonymous - 26 Marzec 2011, 11:34 Pogoda była całkiem całkiem, toteż Rocky nie wstrzymywał się od pójścia na trening. Ubrany w czarny dres i oczywiście z bandażami na rękach biegał sobie to tu, to tam, aż dobiegł do Ogrodów Rozalii. Nie zwlekając wiele pobiegł w kierunku fontanny. Kiedy już znalazł się przy ów obiekcie usiadł na jej brzegu oddychając głęboko - no bo kto by nie oddychał w ten sposób po godzinie biegania - i otworzył bidon. Jako, że był pusty, podstawił go pod tryskającą wodę i napełnił w całości. Chwilkę później oczywiście napił się. Wtedy też zauważył, że oprócz niego są tu dwie dziewczyny. Szczególnie jedna z nich rzucała mu się w oczy swoim nietypowym wyglądem. Przypominała jakby świeżą po wypadku, w dodatku nie miała jednej nogi. To musiało przeszkadzać w życiu codziennym. A on tymczasem, pogrążywszy się z rozmyślaniach, rozsiadł się wygodniej i postanowił jeszcze trochę odpocząć.Anonymous - 26 Marzec 2011, 12:15 Kiyomi nie odpowiedziała. Wyglądała na zamyśloną. A co, nie będę jej wyrywać z zadumy, sama też tego nie lubiłam. Rozejrzałam się po parku. Niespecjalnie się tu coś działo. Ciekawiło mnie, jak to wygląda w tym drugim świecie, Krainie Luster. Dużo o nim słyszała, ale nigdy tam nie byłam. Dlaczego? Cóż, już wiele razy widziałam szkarłatną bramę, ale za każdym razem jakby trochę bałam się do niej wejść,z a co za każdym razem byłam na siebie wściekła i obiecywałam sobie, ze wejdę następnym razem. A następnym razem, wiadomo, znowu trochę się bałam. I tak w kółko. Chyba byłoby mi łatwiej, jakbym szła z kimś. Tylko z kim? Ludzie z klasy... No właśnie, byli ludźmi. Nie pójdzie, bo nie chce, bo mama mu nie pozwala, bo się boi... O proszę, i sama też wpadłam w zamyślenie. Tylko jak już się zorientowałam, to jednocześnie się z niego wyrwałam, ale trudno.
Pod fontannę przybiegł jakiś chłopak. Był starszy ode mnie, na pewno. Ale ciekawe, że ktoś w tych czasach jeszcze dba tak o formę. Takich ludzi było coraz mniej. No, ale cukier i benzyna drożeją, więc zapewne będzie coraz więcej.
Nasze spojrzenia się spotkały, ale tylko na chwilę, jak to często bywa. Idziemy sobie ulicą, z naprzeciwka idzie fajny chłopak, ewentualnie dziewczyna, wymieniamy się spojrzeniami i idziemy dalej. Przynajmniej w większości przypadków.Anonymous - 26 Marzec 2011, 13:39 Upił jeszcze łyk z bidonu, po czym rozejrzał się. Park jak zwykle tętnił życiem - ptaki śpiewały i latały tu i ówdzie, można było dostrzec w oddali nawet króliki czy tam zające. Przeciągnął się i spojrzał na dziewczynę. Ich spojrzenia spotkały się, jednak na krótko. Dlaczego? Nie wiedział. Po prostu tak już było. Tymczasem wstał i przeciągnął się, po czym zaczął wykonywać jakieś lekkie ćwiczenia rozciągające ręce. Kiedy już je skończył, za cel obrał jakiś stary i spróchniały krzak. Podszedł do niego i zaczął tłuc go jak worek treningowy, pięściami oczywiście. W oczach można było dostrzec zapał. W końcu po kilku mocniejszych ciosach krzak się złamał z trzaskiem. Widać, że korniki obrały go już sobie za cel odrobinę wcześniej.Anonymous - 26 Marzec 2011, 14:02 Czyżby bokser? Ciekawe... Zawodowy czy amatorski? Trudno było mi stwierdzić, bo niezbyt się tym sportem interesowałam. Ogólnie nie interesowałam się sportem, kojarzyłam tylko tych najbardziej znanych zawodników. Zdecydowanie wolałam muzykę.
Wstałam, wzięłam kule i podeszłam do chłopaka. Chwilę za nim stałam, aż w końcu popukałam lekko w ramię.
-Ja bardzo przepraszam, ale czym ten krzak zasłużył sobie na takie podłe traktowanie? -spytałam, gdy bokser się odwrócił. Nie, żebym była jakimś zapalonym ekologiem, ale chciałam jakoś zacząć rozmowę. Takie po prostu 'cześć' było, jakby to nazwać... banalne, dziwne, nie w moim stylu? No, coś koło tego.
Patrzyłam na niego bystro swoim niebieskim oczkiem. Chłopak był nawet ładny. No, ale wygląd to nie wszystko, co nie? Szkoda, że zostawiłam opaskę w domu, teraz będę straszyć gościa swoimi bliznami... A co tam, to w sumie jego problem. Poza tym pewnie nie takie widoki oglądał.Anonymous - 26 Marzec 2011, 18:50 Zaraz po tym jak krzak ze średnią głośnością obalił się na ziemię, a właściwie na trawę, Rocky poczuł stuknięcie w ramię. Odwrócił się zaskoczony. Odruch warunkowy nakazywał mu uderzyć, ale powstrzymał się widząc dziewczynę, którą obserwował wcześniej. Niestety nie dosłyszał, co mówiła, gdyż miał małe słuchawki w uszach, z których sączyła się muzyka. Wbił zaskoczone i zdezorientowane spojrzenie w dziewczynę, po czym uświadomił sobie, że istnieje coś takiego jak zasady dobrego wychowania. Ściągnął słuchawki i szybko wepchnął je do kieszeni, po czym z lekkim uśmiechem zwrócił się do dziewczyny.
- Yhm, cześć, coś się stało? Przepraszam, nie słyszałem...
Odruchowym gestem potarł dłonie zaciśnięte w pięści i skryte w bandażach, jakby go bolały.