Kejko - 18 Kwiecień 2015, 00:21 Mojej uwadze nie umknął fakt, iż dziewczynka posmutniała jednak nie znałam przyczyny zmiany jej postawy. Dopiero, kiedy zadała pytanie doszłam do wniosku, że być może zaczęły ją nachodzić obawy czy dwójka osób zdecydowanie odstających od niej wiekiem a prawdopodobnie i pochodzeniem, jest dla niej dobrym towarzystwem. Delikatnie pokiwałam głową na boki i utkwiłam spojrzenie w dziewczynce, podobały mi się jej oczy ich barwa była podobna do tej, jaką posiadały również moje własne tęczówki.
-Tego czy ktoś jest zły czy dobry nie da się tak łatwo określić, ale chyba najlepszy sposób to obserwacja, zachowania danej osoby mogą nam wiele o niej powiedzieć.
Uznałam, że to dobra rada czy też może wskazówka i miałam nadzieję, że dziewczynka ją zapamięta, choć i taka metoda nie dawała gwarancji skuteczności, od czego w końcu jest gra aktorska prawa? Westchnęłam mimowolnie zastanawiając się nad tym wtedy jednak mężczyzna naprzeciw mnie poderwał się z miejsca, dziwnie czymś ożywiony. Poczułam jak sierść zjeżyła mi się na uszach i ogonie, jako kotowata miałam to do siebie, że byłam dość płochliwa. Utkwiłam zaskoczone spojrzenie w mężczyźnie i przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, o co mu chodzi…, Gdy już zdałam sobie sprawę, czym też jest „Irak” uśmiechnęłam się mimowolnie i nie dość szybko powstrzymałam parsknięcie śmiechu. Co prawda żyłam trochę czasu w świecie ludzi, ale to dzięki siostrze oraz szwagrowi ludzkiego pochodzenia moja wiedza była hmm aktualizowana? Cóż wiedziałam, że Irak to państwo położone w pustynnych klimatach, dodatkowo dość nieprzyjemne ze względu na ludzką agresję. Nie wiedziałam, czemu akurat Irak miał stać się odniesieniem do Krainy Luster, ale w sumie było to nieważne, oboje w końcu wiedzieliśmy, o co chodzi.
-Tak zgadza się jestem z Iraku.. ale czasem lubię pokręcić się też tutaj. Lubię się błąkać swoimi kocimi ścieżkami. A co do naszej młodszej koleżanki mam wrażenie, że nie pochodzi z tak odległych stron, hm?
Zerknęłam na małą, która ponownie wydawała mi markotna, ciekawe na ile zdawała sobie sprawę z drugiego dna naszej dyskusji. Położyłam akcent na słowo kocimi, choć być może nie było to konieczne. Założyłam nogę na nogę i wygodniej ułożyłam się na krześle, zaczęłam bawić się słomką od milksheyka. Byłam ciekawa czy i ja dostanę jakąś wskazówkę, która upewni mnie, co do jego rasy, w końcu kapelusz, choć typowy dla Kapeluszników nie był nakryciem główmy się zarezerwowanym tylko i wyłącznie dla nich. Po chwili oboje zostaliśmy zasypani kolejną falą pytań płynącą z ust dziewczynki, ale tym razem tłumaczenie postanowiłam zostawić dla Kapelusznika, niech też się wykaże tym bardziej, że wybrał taką a nie inną lokalizację. Uśmiechnęłam się tylko znacząco i gestem ręki ponagliłam mężczyznę w kwestii wyjaśnień. Po tym jak oboje zdążyli mi się przedstawić skinęłam głową uśmiechając się życzliwie.
-Zatem miło mi poznać was oboje.
Kraina fantazji, spełniające się sny i marzenia, cóż, co do snów od czasu znajomości z Krukiem wiedziałam, że są czymś więcej niż tylko zagubionymi myślami nawiedzającymi nasze głowy nocą, dla niektórych stanowiły źródło pokarmu. Ciekawe czy jest teraz głodny…. Szybko odpędziłam od siebie tę myśl i na powrót skupiłam się na swym towarzystwie.Charles - 18 Kwiecień 2015, 19:20 Młoda dachowiec wydawała się być spokojna i wyluzowana. Charles odetchnął z ulgą, widząc, że dobrze rozumiała jego aluzję. Wziął potężny haust lodowatej, pysznej wody. "Wesoło jest raz na jakiś czas porozmawiać z kimś normalnym... albo przyzwoicie szalonym" pomyślał. Wiedział, że jest kotką, więc ta aluzja nie była byt konieczna, ale skoro już i tak zainicjował tą rozmowę szyfrów, to równie dobrze może nadal się w nią bawić. Odstawił więc szklankę z wolno topniejącymi kostkami lodu i rzekł:
- Miło będzie się spotkać kiedy indziej, Kołysanko. Może na małym przyjęciu herbacianym? W taką pogodę najbardziej smakowałby mi chyba mrożony Earl Gray. Z piętnastoma łyżkami cukru. - rzucił jej krótki, znaczący uśmieszek. To chyba wystarczająco go demaskowało - jeżeli barman okazałby się przypadkiem nadgorliwym agentem MORII z karabinem, nie mieliby szans. No chyba, że zdołałby go ogłuszyć. "A nie. Przepraszam. Bateria właśnie mi pada." jęknął w myślach. Nagle pomyślał, czy aby przypadkiem nie zapytać ich o zdanie - panienka Kejko wydawała się być dużo bardziej obeznana w tym świecie od niego. Już brał oddech, kiedy mała eksplodowała pytaniami. Nie dosłownie - wtedy zapewne wszystko byłoby we krwi i pytajnikach, ale wystarczająco, aby go zagłuszyć. "Cóż" pomyślał "skoro nie zrozumiała aluzji, to pewnie jest jednak małą dziewczynką..." Zawiodło go to trochę, gdyż nadal nie mógł przez to rozmawiać w pełni swobodnie. Spojrzał w stronę dziewczyny z dachu, ale ta nie kwapiła się z pomocą. Przewertował więc w głowie wszystko, co wiedział o tym miejscu. Jedyne, co klarownie pamiętał, to zdjęcie jakiegoś smagłego osobnika o groźnej twarzy, odzianego w jakieś szmaty, trzymającego bazookę (jeden z jego znajomych bardzo lubił używać ziemskiej broni i bez przerwy o niej nawijał) na tle pustyni. Uruchomił więc swoją przesiąkniętą obłędem wyobraźnię:
- Widzisz, Matyldko, Irak jest bardzo dalekim krajem. Jest tam wielka pustynia i nigdy nie pada deszcz. Nieszczęśliwie, jego mieszkańcy... kochają się myć. Kąpią się praktycznie bez przerwy. Uwielbiamy to. Bo my z stamtąd jesteśmy. - Spojrzał kątem oka na Kejko - jej mina była bezcenna. Doskonale wiedział, że plecie głupoty, ale bawił się zbyt dobrze, żeby przestać. Uśmiechnął się tylko szerzej. - Ale, jak już wcześniej wspomniałem, tam prawie nie ma wody. Więc panuje tam wojna wannowa i wszyscy łażą z ręcznikami na głowach, aby się nie przeziębić. Jak jedni przejmują bazę drugich, zaraz urządzają sobie wielką kąpiel z bąbelkami. A potem uciekają z tymi ręcznikami na głowie, zostawiając wrogów z ich brudami. Możesz się spytać - ale co w takim razie piją? Otóż piją sok z wielbłądziego garbu. Mają tam taki kurek, oni go odkręcają i leci wielbłądzi sok. Smakuje jak kurczak i ananas. Słowem - wojna jest strasznie niewygodna, dlatego musieliśmy uciekać na Wyspy. Premier Cameron próbuje nas wyrzucić, ale to w sumie jego praca, więc nie mamy żalu. - zakończył, biorąc kolejny, potężny łyk. Musi to sobie gdzieś zapisać na potem i odsprzedać cyrkowcom. Zadowolony, zapytał:
- A tak odbiegając od tematu - któraś z was wie, gdzie naładować empetrójkę? Albo zdobić jakikolwiek prąd?Kejko - 21 Czerwiec 2015, 02:53 Zdecydowanie dał mi do zrozumienia, iż nie pomyliłam się, co do jego rasy, odwzajemniłam posłany mi uśmiech, po czym ponownie zwilżyłam usta swym lodowym napojem. Trzeba przyznać, że i w ludzkim świcie można natknąć się na niezłe przysmaki, do których tego rodzaju napoje bym zaliczyła. Z rozbawieniem przysłuchiwałam się historii jakże barwnie przedstawionej nam przez Charles’a, z każdym wypowiadanym zdaniem coraz trudniej było mi powstrzymać się od śmiechu. Brak fantazji to zdecydowanie coś, czego nie można było zarzucić mężczyźnie. Kiedy zmieniłam pozycję przekładając nogę na nogę przez przypadek zawadziłam stopą o leżący na podłodze plecak, kiedy pochyliłam się aby go podnieść nagle zauważyłam wystający z niego ogon, który jednak błyskawicznie znalazł się w wnętrzu plecaka jak i z resztą cała reszta dobrze znanej mi bestii. Moje zaskoczenie było odczuwalne nie tylko dla mnie ale i pozostałej dwójki siedzącej przy stoliku kiedy jego blat nagle zatrząsnął kiedy to uderzyłam w niego głową od spodu. Syknęłam z bólu i złapałam się za obolałą głowę, drugą ręką szybko zgarnęłam plecak i nie tracąc czasu zerwałam się z miejsca.
-Przepraszam ale muszę już was pożegnać, pewne okoliczności bardzo pilnie wzywają mnie do… Iraku.
Przeniosłam spojrzenie na dziewczynkę po czym delikatnie poklepałam ją po czubku głowy.
-Uważaj na siebie panienko.
Potem zaś odchodząc już od stolika skoncentrowała się na kapeluszniku, żałowałam że nie zdążyliśmy dłużej porozmawiać, sprawiał wrażenie intrygującej persony. Ale czemu od razu zakładać że to nasze jedyne spotkanie? Wszak świat a nawet trzy są mniejsze niż nam się wydaje a czasem losu można delikatnie dopomóc.
-Żałuję że muszę ominąć tak intrygującą opowieść o naszych rodzimych stronach, jednak… muszę już wracać.
Tak zdecydowanie musiałam, Lazur nie powinien tu ze mną być no bo co też mogło by się stać gdyby ludzie nad swymi domami zobaczyli szybującą ośmio metrową bestię z czaszką na pysku? Pewne jest jedno, dobrze by się to nie skończyło, dlatego też moja determinacja względem powrotu była tak silna.
-Jeśli będziesz miał kiedyś chęć wysłuchać Irańskich… kołysanek, często kręcę się w po Cukierkowej Ulicy. A teraz bywajcie.
Po tych słowach szybkim i zwinnym krokiem ruszyłam do wyjścia w progu jednak zatrzymałam się napięcie i rzucałam jeszcze na odchodne.
-A co do baterii…. Możesz je dostać w małym sklepie na rogu tej uliczki, na pewno trafisz.
Uśmiechnęłam się życzliwie, po czym pobiegłam przed siebie, gdy tylko udało mi się odnaleźć spokojne miejsce skorzystałam z swojego kompasu aby znaleźć się z powrotem w domu.
Zt.Charles - 23 Czerwiec 2015, 20:02 - Och... serdecznie dziękuje. Z pewnością udam się tam. I rzeczywiście, będzie miło się spotkać w bardziej dogodnym miejscu... Żegnam więc!
Drugim, szybkim haustem dokończył wodę - i był to zły pomysł, bo od lodu zmroziło mu zęby. No taak, sklepy. Pomysł, jakoby na całe to wielkie miasto mógł znajdować się tylko jeden sklep z takimi rzeczami jak baterie, był rzeczywiście idiotyczny. Spojrzał z ukosa na dziewczynkę - najwidoczniej była zbyt oszołomiona odpowiedzą, żeby cokolwiek powiedzieć. W sumie to dobrze, prawda oszołomiłaby ją bardziej. Powoli wstał, otrzepał się, rozejrzał i z powrotem zakrył kapelusz kapturem - niesamowite, jak łatwo mieścił się pod nim. Po czym uśmiechnął się do Matyldki:
- Kiedy następnym razem spotkasz ludzi z Iraku - pozdrów ich ode mnie! A teraz żegnaj, maleńka!
Po czym wyszedł wielkimi krokami z restauracji.
"Mam pieniądze? Jeszcze trochę mam..." pomyślał, klepiąc się po kieszeniach.