Mari - 20 Lipiec 2015, 23:51 Mari zjeżyła się lekko. Wiedziała, że jest inna ale to nie oznaczało, że mają jej o tym przypominać co chwila. Automatycznie splotła ogony tak, aby nie rzucała się w oczy ich ilość.
- Nauczyła mnie - powiedziała cicho - chyba.....chyba za bardzo pochłonęła mnie zabawa - opuściła smutno wzrok i kucnęła pod ścianą oplatając nogi ramionami.
- Ale nauczyła mnie też, że nie wolno zostawiać potrzebujących....nawet jeśli samemu się jest w kiepskiej sytuacji. - Spojrzała na niego groźnie - moja przyjaciółka zginęła bo nikt nie chciał jej pomóc. Moja pierwsza prawdziwa przyjaciółka. - Wyprostowała się nagle - Nie chciałam się narażać tym, którzy ją zabili i nie popełnię już tego błędu. Obiecałam jej, nim odeszła, że pomogę, każdemu ... a przynajmniej spróbuje pomóc jeśli ktoś będzie w potrzebie.
Zamilkła. Patrzała uważnie na kocura. Nawet nie mrugnęła. Była całkowicie poważna. W oczach pewnie można było odczytać, że dobro innych jest ważniejsze niż jej własne.
Ona miała szczęście i znalazła dom. Ale zgodziła się na rezygnacje z ulicznego życia tylko dlatego, że mogło jej to ułatwić pomoc innym. Musiałą być w kondycji, którą niestety z dnia na dzień traciła z powodu poważnego niedożywienia.
- I mam zamiar pomóc temu dachowcowi i go odnaleźć. Z Twoją pomocą czy bez niej. Nawet jeśli miałabym tu błądzić sama całą wieczność. - mówiąc to odwróciła się w kierunku, z którego przyszło pokazując, że może w każdej chwili iść kontynuować swoje zadanie.Soph - 21 Lipiec 2015, 19:05 Gdy mówiła, machał nogami jak mały chłopiec. Gdy się na koniec odwróciła, poczekał chwilę czy prócz pokazówki, że idzie, zamierza faktycznie coś z tym zrobić, a potem bez względu na efekt w jednej chwili zeskoczył, lądując przed lub za dziewczyną miękko jak, cóż, kot.
Pacnął ją delikatnie po białej główce, zostawiając ciepłą dłoń pomiędzy uszami na czas, gdy mówił. Nagle mógł się wydawać stary, zupełnie jakby ton dodał mu kolejnych dziesięcioleci do tych trzech dekad, na które wyglądał.
– Niech cię nie zawstydzają twoje pochodzenie czy twoje odmienne atrybuty. Jestem bękarcim synem swojego ojca. Prześcignąłem rodzeństwo w umiejętnościach i miałem prawo przejąć tytuł Kota z Cheshire, choć nawet kotem jestem tylko w połowie. – Strzelił w powietrzu grubym, płowym ogonem. Potem znów odsunął się od Marionette i oparł o lustra, zakładając ręce na piersi po raz kolejny.
– Czego chcecie od Nicka? Czego chciała tamta kobieta?Mari - 21 Lipiec 2015, 20:42 Mari, nadal zirytowana, pomyślała chwilę.
- Prosiła by przekazać, że Luna się o niego martwi - powiedziała po chwili. - ]I nic więcej.
Spojrzała na kocura.
- Czyli go znasz - powiedziała spoglądając mu w oczy - skoro aż tak Cię interesuje powód dla którego go szukamy. - Przyglądała się mężczyźnie ale inaczej niż na początku. Tym razem było to wyczekiwanie połączone z zirytowaniem. Jeśli nie znał Nicka to chciała jak najszybciej wznowić poszukiwania.
Po chwili jednak coś przyszło jej do głowy - chyba, że to Ty jesteś tym całym Nickiem. - popatrzała na niego podejrzliwie - eśli się mylę to wyprowadź mnie z błędu...Soph - 22 Lipiec 2015, 11:57 Nawet nie zareagowała ani na jego rodzinne głębokie wynurzenia, ani na kontakt fizyczny. Mógł jej skręcić kark w mniej niż dwie sekundy. I taka osoba chce swobodnie chadzać po Upiornym Miasteczku.
Zamierzał się z kotką pobawić jeszcze chwilę dłużej, ale ta chęć pomagania innym i szukania obiektu pomocy była tak rozczulająca, że uśmiechnął się tylko półgębkiem, ukłonił lekko i przedstawił:
– Nicholas Cheshire, do usług. – Piwne oczy błysnęły. – Nie dziwisz się zatem, że interesuje mnie powód, dla którego mnie szukacie. – Potem uniósł jedną brew i mruknął w zasadzie do siebie: – Śliczną Kitty znów pokonała klaustrofobia, hę?
Potem odwinął dolną krawędź koszulki, ukazując pasek wszytych weń maleńkich ampułek na leki. Wyciągnął jedną i rzucił ostrożnie do Marionette.
– Masz, kocie. Za pomoc. – Wewnątrz fiolki była lśniąca pomarańczowa kropla wyglądająca jak kropelka miodu. Przy potrząsaniu lub obracaniu naczyńka zachowywała się jak woda, ale zawsze potem wracała do pierwotnej postaci. – Nazywa się Słoneczny Psikus. Dodajesz czar do herbaty, soku czy napoju osoby, którą chcesz rozweselić. Przez całą dobę będzie wolna od zmartwień, jeśli ją nękają, lub pijana szczęściem, jeśli po prostu ma gorszy dzień. Nie podawaj z natury wesołym osobom. – Uśmiechnął się szeroko, a potem zaczął się po prostu stawać przeźroczysty, aż pozostał tylko wiszący w powietrzu uśmiech. – Albo i podaj – powiedziały usta. – W końcu to Psikus. – Chichot. – Jeśli się spodoba, zapraszam do Perfumerii. I, nie daj się zabić, kocie – rzekł na odchodne, a potem zniknął i szeroki uśmiech.
/Dziękuję za fabułę.
Marionette: 1 czar Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku)
Sooi: twoją postać podczas całej następnej sesji będą nawiedzać wspomnienia z „dolnego” lustra. Prosimy o dawanie znać o nieobecnościach ;)Mari - 24 Lipiec 2015, 20:35 Spojrzała na prezent. Potem na kocura. Chciała go jeszcze zapytać o coś ale już nie potrafiła go znaleźć. Zniknął. Nawet nie wyczuwała jego obecności.
W końcu uśmiechnęła się do siebie i podziękowała w myślach tajemniczemu Nickowi. Cieszyła się, że mogła komuś pomóc.
Odetchnęła z ulgą, że udało jej się uniknąć walki, którą najpewniej by przegrała.
Zawróciła i ruszyła w głąb labiryntu. Pozwiedzała, jeszcze trochę przyglądając się lustrom.
Jednak dość szybko uznała, że ma już dość tego labiryntu. Bez problemu znalazła wyjście i ruszyła w dalszą drogę zastanawiając się nad tym co się tego dnia stało, czy kiedyś jeszcze spotka Nicka i przede wszystkim. Co teraz ma zamiar robić.