To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Misje - Dom Grozy

Simon Quinn - 1 Grudzień 2015, 22:19

Zanim Simon zdążył się porządnie ogrzać przy ogniu, który sobie tak przedsiębiorczo znalazł, ba, zanim zdążył odpowiedzieć tej ostatnio przybyłej istocie, która wleciała na Charlesie Belladonnie Verbascum do pokoju, znowu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Światło zgasło, co było dla Quinna bardzo mocnym sygnałem alarmowym. Nie to, żeby się bał ciemności, ale sytuacja, w której nagle, bez ostrzeżenia przestaje widzieć cokolwiek, była dla kogoś o jego wychowaniu i manieryzmach w najwyższym stopniu niekomfortowa. Simon wyciągnął ręce na boki i ugiął kolana, czując wibracje w ścianach.
Byłby pewnie wpadł do kominka i spłonął żywcem, ale kominka nie było. Podobnie jak wszystkiego innego. Zostały gołe, laboratoryjne ściany, jakieś trudno dostępne przyciski, świetliste dziury w rzeczywistości i sterta cholernych, pluszowych klocków tuż obok Simona. I mocne, dobrze zabezpieczone drzwi. Jakby mówiące "tędy nie wyjdziesz".
Zmiany były tak konfundujące, że aż prawie komiczne. Kojarzyło się to wszystko Simonowi z jakąś symulacją jajogłowych naukowców z MORII, testujących w kontrolowanych warunkach zachowania schwytanych w Krainie Luster istot albo domowej roboty Cyrkowców. Quinnowi zupełnie nie podobał się pomysł bycia podmiotem w czyimś eksperymencie.
- Zakładam, że żadne z was nie wie, o co tu chodzi - westchnął ciężko, odwracając się do reszty. Nie miał, póki co, ochoty na domyślanie się, o co chodzi z tym całym bajzlem dookoła. - Byłbym wdzięczny za zapewnienie, że się mylę. Że jednak ktoś wie.

Aaron - 1 Grudzień 2015, 22:59

Powstało zaburzenie kolejności w odpisach, wynikłe z niedopatrzenia MG, za co Was przepraszamy.
Jako że akcja nie ma zachowanej ścisłej ciągłości, przez co nie wymusza trzymania się kolejki, na tę i następne tury obowiązywać będzie poniższa kolejka:

  • Simon,
  • Charles,
  • Anastasia,
  • Lucy,
  • Falimir,
  • Elyan,
  • Otome.
    Queen, z racji nieobecności, odpisze wtedy gdy będzie mogła i wskoczy w to miejsce w kolejce, które akurat jej przypadnie.


Przypominam też, że wedle zasad jest 48 godzin na odpisanie, liczone od ostatniego postu w temacie (bądź jego braku w przypadku, gdy komuś kolejka przepadła).

Charles - 2 Grudzień 2015, 18:59

Charles, nie przejmując się nikim i ignorując wystawione na półkach odmiany herbat wyjął z zielonego cylindra Własną, Specjalną Mieszankę Herbacianą Rodu Verbascum™ i wrzucił ją do ukropu. Jeszcze chwilka i zmieni się w napój indyjskich bogów, którym raczyć się zaczną goście tego domostwa. Niestety, kiedy ostatni listek mięty opadł na dno gęstniejącego naparu, w pokoju zapanowały ciemności straszliwe i nieprzeniknione. Charles rozejrzał się, próbując w panice wypatrzeć źródło owego ściemnienia otoczenia i podłogi drżenia. Imbryczek zakołysał się w jego dłoniach gwałtownie, parząc go kilkoma kropelkami wrzątku. Po chwili światło pojawiło się z powrotem, Kapelusznik zaś doznał uczucia de-ja-vu.
Nie znał gry Portal, rzecz to oczywista, nie wiedział nawet, że komputery częstokroć wykorzystywane są do zabawy i rozrywki (nie mówcie mu o tym, drodzy czytelnicy. Gdyby dowiedział się, że można w ten sposób spędzać czas, zapewne umarłby z głodu przed komputerem parę miesięcy później). Jego skojarzenie było związane z czymś innym, mianowicie z ruchomym obrazem, znanym jako "Piła"...
Zaczął powoli cofać się w kierunku ścian, gdy nagle jego pięta natrafiła na coś miękkiego. Krzyknął ze strachu, płynnym ruchem odwracając się i wyciągając z kapelusza Dziurawca. Niestety, cel jego ataku, choćby nawet chciał, nie mógł już mu zaszkodzić - chłopak, którego uznał za służącego, był już martwy. Przynajmniej krzyk nie poszedł na marne.
- Mówię wam, widziałem takie coś w tej... telewizorni. Zaraz się otworzy taki ekran, i wredna, czarno-biało-czerwona pacyna każe nam się zabijać, bo inaczej przyczepią nam piły tarczowe pod głowy... - rzekł, jak na optymistyczną Oazę Spokoju przystało.

Anastasia - 2 Grudzień 2015, 20:29

Ciepło kominka ocuciło umysł kotki. Przestała się trząść zarówno z zimna, jak i ze strachu. Nagromadzenie ilości było jednoznaczne z nagromadzeniem się emocji. Te bojaźliwe można było zastąpić znaczniej odważniejszymi, szalonymi, dzikimi. Tak!
Światło zgasło. Światło zapaliło się ponownie.
A gardłowy chichot Hebi wypełnił pomieszczenie. Co tu się wyprawiało? Czy miało to większe znaczenie, kiedy i tak każdy z towarzystwa zajęty był sobą? Później pisk, przeraźliwy, że niemalże ją samą przekonał o zaangażowaniu prawdziwych, własnych uczuć. I żeby dodać realizmu temu przedstawieniu, wstała gwałtownie z miejsca i przylgnęła ciałem do pleców Simona, którzy przecież stał niedaleko, bo również przy… czymś, co chwilę temu było kominkiem. Wysłuchała słów Charlesa, to co mówił miało jakiś sens, więc w takim razie należało działać.
- Patrzcie, to trup! Mogę zabijać siłą woli, lękajcie się, nya! Nya! Nyahahaha! – Te słowa musiały przykuć uwagę reszty, szczególnie, że do tej pory milcząca i starająca się zlać z tłem, kotka wskazywała palcem na leżące ciało Michiego. I tylko puchate ucho oraz część twarzy wystawała jej zza męskiego ramienia.
Długo nie musieli czekać na kolejne jej kroki, bo chowanie się za Quinnem stawało się już nudne, musiała zaskoczyć czymś innym. Och, szokować, straszyć!
Chwyciła w pośpiechu dwie pluszowe kostki (bo cholery ponoć duże są), rozbudzona machając na wszystkie strony białym ogonem i przebiegła z nimi przez środek sali, przy okazji podziwiając nowo utworzony krajobraz. Warto wspomnieć, że nie zabrała ze sobą kostek bezcelowo, o nie! Kiedy nic godnego uwagi, nie przykuło jej wzroku, natychmiast przeniosła go na Falimira, mrużąc przy tym podle.
- Teraz kolej na was! BANG! – Wycelowała jedną z kostek we wcześniej upatrzonego człowieka. - BANG! – Lecz choć tym razem ostrzegawcze słowa padły z jej ust, w żadnym kierunku druga kostka nie poleciała, Anastasia mocno ją do siebie przytuliła, niczym kotka chroniąca kocię i z obawy, że ktoś je skrzywdzi, przyspieszyła kroku wbiegając do niebieskiego portalu w ścianie. - Pora na przycisk zagłady, który wysadzi w powietrze ten dom i wszystkich w nim zebranych, nyahaha!
Jak szczęście dopisze, może nawet na ten przycisk wpadnie. Jednak co szkodziło postraszyć resztę? Nuż ona jedyna ocaleje? Albo umrze! Też przecież była taka opcja.

Anonymous - 5 Grudzień 2015, 15:49

Nagła zmiana wystroju wnętrz jak i śmierć jednego człowieka postawiły go w stanie alarmowym. Dodatkowo utrata własnego prowiantu z lekka go wytrąciła z równowagi. Przecież to była taka dobra kiełbasa... Zastanawiał się czy aby to nie jeden z tych nieludzi nie dopuścił się tej zbrodni, rzecz jasna mowa o śmierci jednego z gości. Oczywiście broń miał w pogotowiu i nie zawahałby się jej w tym momencie użyć, ale w tej chwili co innego zwróciło jego uwagę.
- Co do...
W jego kierunku z maniakalnym głosem rzuciła się przedstawicielka rasy dachowców, a centralnie na twarz poleciała pluszowa kostka, która wdzięcznie odbiła się od mężczyzny. Ten zrujnowany postawą kobiety przez chwilę przyglądał jej się w zupełnej ciszy.
- Dobrze się bawisz?
Dodał, nie chcąc nawet wiedzieć dlaczego tak postąpiła.

Otome - 7 Grudzień 2015, 21:16

Zgasło światło, ziemia się zatrzęsła, a potem znów stała się jasność, ale nie było już jedzenia. A Otome nie zdążyła nawet wziąć sobie czegokolwiek do ręki. I cały jej trud związany z zagadywaniem faceta w czerni poszedł na marne. A potem wszystko jeszcze bardziej się pogmatwało - w kącie ktoś sobie leżał, a dziewczyna-kot zaczęła szaleć. W tym momencie u Zjawy włączyło się wyparcie - po prostu przestała zwracać uwagę na wszystkich w okół. Podeszła do stosu puchatych kostek i wzięła jedną z nich. Przyglądała się jej dłuższą chwilę, po czym jej wzrok skierował się na przycisk który znajdował się na jakiejś platformie. Podeszła do tego miejsca i próbowała rzucić kostką w przycisk, nic się jednak nie stało i kostka spadła na ziemię. Dlatego też zaczęła przenosić pod platformę resztę kostek i budować z nich dwa podesty - jeden malutki i drugi większy na który zamierzała się wdrapać aby dosięgnąć platformy.
Aaron - 8 Grudzień 2015, 22:43


Kiełbasa na podłodze pomieszczenia testowego - to jakiś absurd jest! Niszczą estetyczność tego obiektu, a to przecież kultury bakterii.
Moment… mamy tutaj dziewiątkę niezdezynfekowanych osobników. Część z nich przyśpieszyła ten proces, pozostali chyba wyczuli zagrożenie, bo biernie siedzieli bądź stali. Ale do rzeczy.


Otome nie zdołała celnie rzucić kostką na przycisk, a zrobienie z kostek podestu nie dużo lepszym pomysłem - tak jak puchate poduszki zwykle uginają się pod ciężarem, tak i te puchate kostki, choć ciężkie, potraciły swą stabilność. Otome poleciała na plecy z głośnym hukiem, lądując na podłodze i obijając swoje plecy i łokcie. Część kostek na nią upadła, ale większość zaczęła skocznie odbijać się od ścian, wpadając na inne osoby.

Anastasia wpadła przez portal w ścianie prosto na przycisk. Swoim ciężarem zdołała go nacisnąć, a tulona przez nią kostka wymykała się z jej łapek. Kotka za późno jednak zareagowała. Wywoływane przez kostkę ultradźwiękowe wibracje wprawiły szkło w tak silne drgania, że pękło na kawałki i zawaliło się na kotkę. Jej mięciutki towarzysz zwyczajnie eksplodował, z armatnim hukiem, w strzępach rozpościerając się na wszystkie strony.
Dziewczyna otrzymała liczne rany, a większe kawałki szkła wbiły się w jej skórę. Jeden podłużny skrawek przebił się przez policzek raniąc dziąsło. Krwi nie brakowało, bólu rozsianego po całym ciele także był nadmiar.

Gdy Falimir oberwał kostką w twarz, poczuł uderzenie o sile piłki lekarskiej. Ból zamiast tylko mrowić, zdawał się go wręcz pożerać. W rzeczy samej, tak właśnie było - na prawej części jego twarzy żrący kwas wywołał pojawienie się pęcherzyków. Skóra z zewnątrz poczerwieniała, im bliżej oka tym bardziej wypalona, piekła przy każdym grymasie. Kącik ust i policzek po tej samej stronie były sparaliżowane.

Ciało Michiego, zabitego przez jakąś nieznaną siłę - a może i przez samą Anę oraz jej złowrogie intencje – podniosło się, początkowo zdając się zwiastować zamglonymi oczami powrót do świata żywych.
Ale to były daremne nadzieje.
Niewidzialna siła rzucała nim po sali, łamiąc kości i wywołując wewnętrzne krwotoki. Bezwładne truchło wpadło na Lucy i krwią z rozciętej tętnicy zabryzgało jej twarz oraz górną część odzienia. Następnie, ciało powaliło Queen, a na koniec uderzyło o drzwi wejściowe z taką siłą, że blacha uległa wgnieceniu, a jedno skrzydło rozpostarło się, otwierając dostęp do holu…


Ale hola, hola! Nie tak prędko, moje drogie ofiary!
Pod ciałami Lucy, Otome, Falimira oraz Queen, jeszcze leżącymi na ziemi za sprawą odbywających się tu ceregieli, zapadła się podłoga. Wchłonęła ich do piwnicy i nawet nie na -1 poziom, a co najmniej -2. Gruz walącego się stropu i znaczna wysokość, a także stosunkowo mały otwór sprawiły, że zarówno dostęp do nich jak i ich wyjście z dołu, stały się niemożliwe – droga jest zablokowana gruzem. Porwani pod poziom ziemi zmuszeni byli uciekać przed nacierającym na nich gruzem, a nawet warstwami ziemi. Można więc spokojnie przyznać, że nie znajdują się już nawet pod pomieszczeniem testowym.

W Sali pozostali Simon, Anastasia, Elyan i Charles.
Pozostali, dobre sobie! Wybyli – to jest dobre słowo.
Bo choć powyżej wymieniłem faktycznie ten stan, który widać, to stan mózgowy był zgoła odmiennym. Gdy zapadlisko w pomieszczeniu testowym się unormowało, Falimir leżał w drobinkach szkła w ciele Anastasii. Zwyczajnie zamianie uległy ich umysły. W ciele Elyana pomieszkiwała Queen, mózgiem Simona sterowała Lucy, a w Charlesie tkwiła Otome.

Uwięzieni w podziemiach nie byli tymi samymi, co prawowici właściciele ich ciał. W Lucy tkwił umysł Charlesa, w ciele Otome był Elyan. W Falimirze znajdowała się Anastasia, zaś w Queen przebywał Simon.
    Ażeby nikt nie miał wątpliwości, poniżej dokładny wężyk prezentujący zmiany osobowości:
    Anastasia <-> Falimir.
    Otome -> Karol -> Lucy -> Simon -> Queen -> Elyan -> Otome.

Zamiana umysłów wiąże się z pewnymi komplikacjami. Inna waga, wzrost, niewygodny wedle upodobań ubiór (w tym brak lub obecność na przykład zbroi). Dodatkowe atrybuty ciała, gdzie ogony niekoniecznie mogły sprzyjać równowadze, a wręcz burzyć ją. Wyostrzone zmysły kocich ciał tak wyraziście odbierały otoczenie, że głowa w moment mogła rozboleć i dawać odwrotny efekt pojmowania bodźców z otoczenia – z czasem jednak polepszone zmysły okazują się przydatne. W ludzkich ciałach magiczne istoty odczuwały druzgocącą słabość, a w magicznych ludzie byli nadpobudliwi i przeceniali swoje możliwości.



Znajdujący się w podziemiach budynku czuli w powietrzu stęchliznę, zupełnie jakby miało setki, a może i tysiące lat. Na ścianach obecne były grzyby i pleśnie. Surowe cegły niedbale łączyła zaprawa murarska. Zamiast podłogi znajdowała się ziemia bądź skała. Miejscami ścianki murowane z kamieni zdobiły zacieki o dziwnych barwach. Cuchnęło nawet trupem, a pod ścianami leżały jakby resztki kości, przykryte grubą pajęczyną.

Z kolei znajdujący się w pomieszczeniu testowym najprawdopodobniej zmuszeni byli wydostać się stamtąd. Jeśli nie przez walącą się podłogę i skoczne kostki, których uderzenie bolało i zwiastowało kolejne zranienia, to przynajmniej dlatego, że jedyne wyjście stało teraz otworem.
No i przede wszystkim chęć powrotu na hol powinna ich zmobilizować do wydostania się.

Ale cóż to – drzwi wyjściowych w holu już nie ma, a te prowadzące do piwnicy wciąż zamknięte i ani drgną. Z kolei schody na piętro prowadziły także do źródła światła, którego wcześniej na górze nie było.
Wszystkie ściany, począwszy od pierwszych centymetrów przy metalowych drzwiach pomieszczenia testowego, nosiły znamiona zniszczenia. Tapaty są zadrapane pazurami, całymi płatami zwisają ze ścian bądź leżą na podłodze. Po żyrandolach zostały tylko stryczki. Lustra rozbite w drobny mak, kontakty ze ścian wyrwane – zostały po nich tylko wyciągnięte i nadpalone kable.
Wszystko uległo zdemolowaniu, w niektórych miejscach pajęczyny stały się nawet bardziej widoczne, a kurz cienką warstwą osiadał na podłodze.


Nie zapomnijcie, że nim ktoś pozna, że jest w innym ciele, najpierw musi poznać, że nie jest w swoim. A z natłoku zdarzeń tak łatwo o sobie jest zapomnieć!

Dwie kolejki:
(Kolejki idą niezależnie, bo każda ma swoją lokację.)
Góra: Lucy, Falimir, Otome, Queen
Dół: Simon, Charles, Anastasia, Elyan

Simon Quinn - 10 Grudzień 2015, 15:37

Nawiązanie do Piły nie było aż tak absurdalne, żeby nie wydało się Simonowi niepokojące, ale co niektórzy z gości chyba nie podzielali jego obaw. Quinn nie bardzo wiedział, jak się zachować, gdy Kotka Czarna poszukała za jego plecami schronienia przed resztą świata; stał tam, gdzie stał, wykręcając głowę, by obserwować jej poczynania. Długo wykręcać nie musiał, bo Dachówce przyszły do głowy nowe figle, nie wymagające już pozostawania w ukryciu.
- Hej, zwolnij trochę... - spróbował ją mitygować, zanim będzie za późno, ale niestety już było. Czarnowłosa została przysypana gradem szklanych odłamków, obok niej coś - chyba pluszowa kostka, Simon nie miał pewności - eksplodowało z kłującym w uszy hukiem. Wcale a wcale nie wyglądało to przyjemnie, więcej - wyglądało to dość groźnie, toteż mężczyzna ruszył żwawo w kierunku miejsca nieszczęśliwego upadku. Zatrzymał się, gdy ciało martwego chłopaka - zabitego przez Kotkę Czarną czy też nie, trudno było orzec - uniosło się w powietrze. Nie wyglądało to zachęcająco. Simon po raz drugi tego wieczoru sięgnął pod płaszcz, po broń, ale zanim zdążył ją wyjąć, trup wystrzelił z miejsca jak pocisk. Simon skulił się odruchowo, gdy bezwładny jak tłumok Michi przefrunął obok, zatrzymując się dopiero na solidnej ścianie. Dźwięk przy zderzeniu był okropny; żebra z pewnością nie mogły czegoś takiego wytrzymać. A to nie był koniec. Trupem oberwało kilka osób oraz drzwi. To ostatnie wyglądało na długo wyczekiwany łut szczęścia po paśmie niepokojących fenomenów; blacha wgniotła się, a jedno skrzydło z hukiem otwarło na oścież. Simon ruszył z miejsca dopiero, gdy uzyskał pewność, że ciało uspokoiło się na dobre. Po chwili wahania zdecydował się kontynuować wędrówkę w stronę Kotki Czarnej, zostawiając otwarte drzwi na później.
Zanim jednak zdążył przejść choć połowę dystansu, jego uszy zaatakował kolejny złowrogi dźwięk, jakby coś pod jego stopami pękało i rwało się; cała sala drżała. W czasie kilku uderzeń serca podłoga załamała się i zapadła, zmieniając w kaskadę lecącego w dół gruzu - i ciał. Z tego, co Simon dostrzegł, trzy albo cztery osoby zleciały w dół, przynajmniej jedno piętro, jeśli nie więcej. To musiało strasznie boleć - tyle zdążył pomyśleć, a potem... No właśnie, potem.
Nie był pewny, czy urwał mu się film, czy po prostu zakręciło w głowie, dość powiedzieć, że nagle nie był na górze, wśród tych, którzy uniknęli upadku, ale wśród tych, którzy go doświadczyli. Uderzenie bokiem o ziemię ostro zabolało, a nadciągający z góry gruz oznaczał konieczność ucieczki. Simon przetoczył się parę razy, unikając części opadających odłamków, potem niezgrabnie podniósł się na czworaki i zwiększył dystans między sobą a gruzowiskiem. Dyszał ciężko, kręciło mu się w głowie, był bardzo, ale to bardzo zdezorientowany. Koszula też ucierpiała w upadku, rozdarła się na boku, odsłaniając bladą skórę. Zaraz... koszula? Kiedy zdjąłem płaszcz i marynarkę...?
Dalsze obserwację przechodziły jedna po drugiej: dłonie, włosy, wyczuwalne dotykiem kocie uszy... a wnioski były tak szokujące, że Simon Queen nie mógł ani się poruszyć, ani wydusić słowa. Niespodzianki niespodziankami, ale to...
- Co, do nagłej cholery... - zdołał w końcu powiedzieć, niepewnie i piskliwie.

Lucy - 11 Grudzień 2015, 18:44

Gdy wystój pomieszczenia (a w zasadzie ono całe) uległo zmianie, ciało kotki postanowiło wszcząć bunt przeciwko właścicielce, pozostając w bezruchu w ten irytując sposób znany z niskiej klas horrorów, w których bohater zamiast ratować się ucieczką, stoi jak słup i z przerażeniem obserwuje zbliżającego się k niemu napastnika. I pomimo, iż podobnie jak w przypadku autorki, która w takich momentach zaczyna wątpić czy reżyser wie czym jest instynkt samozachowawczy, w Lucy stopniowo narastała irytacja, dziewczyna nie była w stanie nic zrobić. Zresztą nawet nie widziałaby co mogłaby lub powinna uczynić. Owy stan nie był jednak spowodowany działanie żadnych sił nadprzyrodzonych, a jedynie szokiem wywołanym na skutek rozgrywających się scen, których nikt w pełni zdrowia psychicznego nie miałby ochoty być świadkiem.
Prędko jednak została za swą bierność ukarana, gdyż jako obiekt nie wykazujący zdolności do wykonania jakiegokolwiek ruchu, stała się doskonałym celem dla truchła jednego z mężczyzn, nad którym przejęła kontrolę niezidentyfikowana siła miotająca, działając na drobną Lucynkę z siłą, która mimo usilnych prób utrzymania równowagi, sprowadziła ją do pozycji leżącej. Krzyknęła zarówno z przerażenia jak i obrzydzenia, już po chwili zdając sobie sprawę, że ten pomysł nie należał do najtrafniejszych. Metaliczny posmak krwi Michiego przyprawił kotkę o mdłości. Odgłos łamanych kości odbijał się echem w jej głowie, sprawiając, że do oczy napłynęły jej łzy. Przecież każdy z nich mógł się znaleźć na jego miejscu, a czy ktokolwiek był w stanie zagwarantować, że Lu nie będzie następna?
Jak się okazało, nie był to jednak koniec niespodzianek. Ledwo jej uszu dobiegł dźwięk uderzającego o blachę ciała Michiego, poczuła, że jej ciało leci w dół, z nieznanych przyczyn pozbawione stabilnego podłoża. Tym razem jednak nie dała się zaskoczyć, zwinnie jak na kota przystało, przyjmując dogodną pozycję, umożliwiającą lądowanie w sposób bezpieczniejszy niż na plecach. Niestety, dość znaczna wysokość, z jaką przyszło jej się zmierzyć spowodowała, że podczas kontaktu z ziemią doszło do odnowienia dawno zapomnianej kontuzji kotki (baw się dobrze Charile). Ostanie co odnotowała, to rwący ból i…
W zasadzie to tyle, bo choć jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy, nie znajdowała się już we własnym ciele.
- Co do…
Rozejrzała się zdezorientowana. Dałaby sobie uciąć nogę tuż powyżej bolącej kostki, która właściwie już nie bolała, że jeszcze chwilę temu znajdowała się co najmniej kilka metrów poniżej tego dziwnego pomieszczenia, co zresztą w ostateczności mogło się okazać korzystniejszą opcją.
I co to za dziwny ucisk w spodniach… chwila moment, od kiedy mam na sobie spodnie?
Mimowolnie spróbowała poruszyć ogonem, którego w tym momencie nie posiadała! Po chwili odnotowała także brak puchatych, kocich uszu, które zostały zastąpione przez, zgrozo, takie zwykłe… ludzkie!
- Gdzieś w holu powinno wisieć lustro… matko jedyna!
Głos, który wydobywał się z jej (czy aby na pewno?) ust był niski, męski i zupełnie nieprzypadający kotce do gustu. Zastanawiając się co ujrzy w zakurzonej tafli lustra, podjęła próbę dotarcia do holu, co jednak okazało się niełatwym zadaniem, gdyż zdała sobie sprawę, e prawdopodobnie za sprawą zmęczenia, nie jest w stanie stabilnie stać na własnych (CZY ABY NA PEWNO?) nogach.
W holu czekało ją spore rozczarowanie Pomieszczenie nijak nie przypominało tego, w którym się wcześniej znajdowali. W dodatku było kompletnie zdemolowane. Niepocieszona odnotowała brak jakiegokolwiek lustra.
- I to by było na tyle…
Powłócząc nogami, powoli kierowała się w stronę schodów, nie widząc żadnego innego wyjścia z tej pułapki. Może na górze znajdzie całe lustro, a przy odrobinie szczęścia i okno, którym uda jej się opuścić to okropne miejsce.
A wszystko z powodu tego głupiego dzwonka?

Charles - 11 Grudzień 2015, 21:15

Są w życiu takie chwile, kiedy wszystko dzieje się w tempie ekspresowym i później musisz długo zastanawiać się, czasami miesiącami, a czasem całymi latami, co w sumie się stało. Jeśli jednak Charlesowi w jednych z możliwych przyszłości udałoby się przeżyć tą wisielczą noc, ułożyłby to sobie mniej więcej tak:
1. Czarnowłosej kotce odbiła szajba
2. Podejrzanie-znajoma bawiła się klockami
3.CHAOS ZAMIESZANIE I WRZAWY WIELORAKIE
4. Separacja gości -> więźniów dziwnego domu
5. Ciemność (?)
Jako że dwa pierwsze punkty były stosunkowo jasne i klarowne w analizie, przejdźmy od razu do punktu trzeciego, czyli do C.Z.I.W.W. Najpierw domniemany trupek postanowił sobie polatać - a może to któryś z gości posiadał moce podobne tym, którymi władał Kapelusznik - w tym wypadku rozwrzeszczana terrorystka byłaby głównym podejrzanym, jednak kiedy Charles zdołał spojrzeć w jej stronę, leżała pod warstwą drobnych odłamków szkła. Panika jego dochodziła do punktu, w którym u kogoś innego zakończyłaby się spazmatycznym atakiem histerii. Nie dziś, mon amis, nie w tym wypadku. Jedynym efektem całego zamieszania był z lekka histeryczny, lecz nadal przytomny rechot, kiedy to gromadzone rezerwy pozytywnego myślenia przepływały do mózgu, urwany niestety w połowie.
W tym momencie nastąpił punkt piąty, kiedy wszystko naokoło znikło. Ale nie całkiem - do nosa Charlesa doszedł potworny odór zgnilizny. Fuj! Po chwili pojawił się ból, jakby właśnie przeturlał się po stercie kamieni, apotem dostał jeszcze paroma prosto w nerki. Tępy, wszechobecny i pulsujący. Co jest? Co to za miejsce? Charles poczuł kolejną rzecz - jego wargi były czymś splamione. Szybko przejechał po nich małym, różowym języczkiem. Metaliczny smak krwi. Chyba nie jego.Przynajmniej wróciło mu czucie w członkach. Powoli podniósł się na kucki i uniósł się do pozycji pionowej. Jego ciało drżało. Ale to nic, nic. Wszystko będzie jeszcze świetnie - wystarczy tylko znaleźć wyjście. I zignorować ból, atakujący wszystkie nerwy. Czy to na pewno nie była jego krew?
- Uch, wszyscy mają się dobrze? Przynajmniej tak w miarę? - zapytał rozglądając się po brudnym pomieszczeniu. Czuł się dziwnie, pomijając te niezwykłe przeniesienie. Czyż nie powinien przecież być w tej białej sali? I z kim to przyszło mu zostać? Nie - znajoma, kapral Drapak oraz ta białowłosa kotka.
- Coś się stało? - zapytał równie wysokim głosem co ona

Anonymous - 11 Grudzień 2015, 21:33

- Aaaarrgh! Ty suko jedna! Co żeś mi uczyniła...!?
Słowa skierowane gniewnie ku kobiecie, która potraktowała go miękkimi kostkami. Z początku jedynie mrowienie, a z czasem ból stawał się tak nieznośny, że jego myśli nie mogły się w tym momencie na niczym innym skoncentrować.
- Kurwa... mać...!
Zrozumiał jak bardzo sytuacja była krytyczna kiedy to w okolicy ślepego oka utworzył się ból porównywalny do palenia żywcem. Na ile wszelakie dziwne zdarzenia umknęły jego uwadze ze względu na ból tak po chwili wiedział, że dosłownie utracił grunt pod nogami. Bezradny, bezwładnie zaczął spadać w dół, aż w końcu zderzył się kością ogonową o posadzkę.

-----


Po chwili wszystko ustało. Niczym za sprawą czarodziejskiej różdżki ból ustąpił. Złapał się za głowę, a na ciele czuł okaleczenia. Poza tym jednak nie odczuwał zupełnie nic. Czyżby umarł? Rozejrzał się dookoła i stwierdził, że ta opcja byłaby jak najbardziej realna. Szybko dostrzegł, że widzi drugim okiem co jeszcze bardziej dawało mu więcej do myślenia. Dotknął swojej twarzy dla pewności. Nie wyglądało to na iluzję, a spojrzawszy na swoją rękę przekręcił głowę na bok.
- Zaraz...
Oprócz tego, że miał długie paznokcie i całkiem odmienny głos to nie czuł w środku zupełnie nic. Nic, a nic. Spojrzał w dół, a na klatce piersiowej dumnie wystawały piersi. Gdyby jego emocje funkcjonowały normalnie to pewnie by się nimi zainteresował, lecz on z zimnym spojrzeniem spoglądał na nie jak gdyby nigdy nic. Zainteresował się odłamkami szkła, które najpewniej poraniło go, aczkolwiek pamiętał zupełnie inny powód jego cierpienia. Instynktownie zaczął układać kawałki szkła dla uchwycenia lepszego wyrazu własnego siebie. Coś mu nie grało, ale ciężko było mu cokolwiek czuć. Refleks i ruchy ciała były nienaturalnie szybkie, a zajęło mu krócej niż minutę na ułożenie szkiełek niczym puzzli w jedną całość. Nie wszystkich rzecz jasna. Zdecydowanie jego forma fizyczna uległa ogromnej poprawie, aczkolwiek za cenę własnych uczuć. Zaczął tęsknić za tym, a cała ta sytuacja... nie miał kompletnie o niej zdania. Rzucił jedynie spojrzeniem w stronę ułożonej nierówno szyby, a tam ujrzał kobietę, która jeszcze nie tak dawno zrobiła mu nie lada kuku na głowie.
Teraz był nią. Najpewniej to ona stoi za całym tym zamieszaniem, a skoro miała moc stworzenia chaosu to powinna też być w stanie to odczynić. Pytanie tylko jak. Klęcząc i patrząc prosto w swoje nowe ręce, a właściwie nowe ciało, o dziwo nie panikując jak wydawałoby się powinien to robić, próbował odkryć usilnie moc jaką ona mogłaby dysponować.

Anastasia - 12 Grudzień 2015, 15:09

Wszelkie słowa kierowane pod jej adresem, obelgi czy też zdania zupełnie z nią niezwiązane, ignorowała, dalej świetnie się bawiąc. Nie zarejestrowała także, co wyczyniła rzucona kostka w Falimira, choć miała nadzieję, że zasieje większe spustoszenie, niż pluszowy miś. A po dotarciu do celu – guzika – uświadomiła sobie, że szkody z chwili na chwilę wzrastają i dotykają również jej samej.
Dźwięk pękającego szkła, to pierwsze, co umysł odnotował. Później już tylko przeszywający ból całego ciała, w które drobne kawałki zaczęły się wbijać. Chciała krzyczeć, wrzeszczeć ze złości i cierpienia ile tylko miała siły, lecz odłamek tkwiący w dziąśle ranił przy każdej próbie ruszenia ustami. Zwinęła się w kulkę, zaciskając kurczowo powieki, by w ten sposób odgonić od siebie rzeczywistość.
I tak się stało.
Ból ustąpił, odszedł, po prostu go nie było! A przynajmniej nie w tych samych miejscach. Pieczenie na twarzy przybrało zupełnie inny rodzaj i jakoś tak ciężej jej się oddychało. Coś chyba na niej leżało, coś przygniatało, a inne wypalało skórę. Natychmiast otworzyła zaciśnięte oczy, ale obraz nie wracał, choć ból jednego oka się nasilił. Czy szkło przebiło jej gałki? Nie, nie, nie. Musiało zrobić się ciemno!
Obolałe ciało nie chciało posłusznie reagować, z trudem zrzuciła kawałek podłogi, który ją przygniatał… Zaraz. Czemu coś ją przygniotło i nawet nie zauważyła kiedy? Czyżby zebrani nudziarze się odegrali?
- To fasza…!Co? To nie mój głos, nya! Paraliż połowy ust również dał o sobie znać. Dłonią powędrowała do miejsca, gdzie znajdować się powinien ogon, później wybadała swoje uszy… Nie było ich! Nawet zęby miała obrzydliwie ludzkie, psia mać!
To znaczyć musiało, że znajdowała się w innym ciele, tego obrzydliwego osiłka, który oberwał kostką. Hm. Czuła złość na samą siebie. Czuła przerażenie, nie wiedząc czy uda jej się jeszcze wrócić do własnego ciała. Czuła radość, że jednak wybryki nie pozostały niezauważone. Tyle czuć! Jak kiedyś!
Całe zamieszanie miało też swoje plusy – mogła śmiało dalej mącić i nikt się o tym nie dowie!
- Byfało koszej. – Odparła twardo, starając się pozbyć kociego akcentu. - To na pefno splafka tej faliatki. Do diapła s niom, musimy sie poliszyć! – Chyba to pasowało do takiego wyglądu? Teraz jednak, nie potrafiąc zapanować nad nowym ciałem, na czworaka postanowiła odszukać jakąś ścianę i po niej w tych ciemnościach poszukać wyjścia. Obrzydliwa, obślizgła, fe! Na szczęście to nie jej ciało, nyahaha!

Otome - 12 Grudzień 2015, 23:35

Pluszowe kostki, mimo że ciężkie, jak się okazało nie były zbyt skore do pomocy. Zbudowany z nich podest strasznie się chwiał, a kostki w ogóle się siebie nie trzymały, co skończyć mogło się w tylko jeden sposób - cała konstrukcja zawaliła się pod niewielkim ciężarem Zjawy, a ona sama poleciała do tyłu, prosto w twarde i nieczułe objęcia podłogi. Spędziła tam dłuższą chwilę, gdyż tępy pulsujący ból całkowicie odebrał jej zdolność ruchu i myślenia, nie wiedziała więc co dzieje się w okół niej. I gdy pierwsza fala bólu minęła i Otome już zaczęła dochodzić do siebie, nagle podłoga na której leżała jakby zniknęła i dziewczyna zaczęła - po raz drugi w ciągu jakichś dwóch minut - spadać. Ogarnęła ją ciemność, krzyki... po czym nagle całe jej ciało się szarpnęło. Znacie to uczucie gdy śni się wam, że spadacie i tuż przed uderzeniem w ziemię naglę się budzicie? Cóż, Otome go nie znała bo nigdy nie śniła, ale mniej więcej tak się właśnie czuła.
Ciemność która dopiero co ją otoczyło w ułamku sekundy zamieniła się w światłość, a ona straciła równowagę i upadła na kolana. Upadając poczuła jak coś zsuwa się z jej głowy, ale nie dostrzegła jeszcze co to. Najpierw po prostu łapała oddech. Potem zorientowała że zniknął ból pleców. Mimo tego czuła się bardzo dziwnie... jakoś nie gabarytowo i ciężko. Spojrzała na swoje ręce, na których wciąż się podpierała. Jej dłonie zrobiły się dziwnie duże, nie zgadzało się też ubranie. Otome przeszła z pozycji klęczącej do siedzącej, dzięki mogła zobaczyć wszystko od klatki piersiowej w dół. Teraz nie mogła już samej sobie zaprzeczyć - jej ciało kompletnie się zmieniło. Czyżby to była kolejna z jej mocy? Zjawa odkryła już że posiada jakieś zdolności, wciąż jednak do końca ich nie rozumiała. Ta w każdym bądź się jej nie spodobała... wolałaby wrócić do wcześniejszej postaci.
Nagle jej wzrok padł na lezący przed nią przedmiot - kapelusz który wcześniej spadł jej z głowy. Wzięła go w dłonie, obejrzała dokładnie... i wtedy sobie przypomniała. Przecież ten kapelusz, jak i zresztą całe ciało, należało do jednej z osób z którymi tu była. Nie zwracała na niego uwagi dlatego nie zorientowała się od razu, ale teraz nie było już wątpliwości. Rozejrzała się w około, ale nigdzie tegoż osobnika nie widziała. Zobaczyła zamiast tego dziurę w miejscu gdzie wcześniej upadła podczas próby dostania się na platformę. Wciąż jednak nie rozumiała co się dzieje. Wpadła do dziury i sekundę później znalazła się w obcym ciele? Co zatem z jej własnym ciałem? Czy był w nim ten Kapelusznik? Nie miała bladego pojęcia, a najlepszą metodą aby uzyskać odpowiedzi na te pytania było odszukanie swojego ciała. Założyła kapelusz na głowę i spróbowała się podnieść, zakończyło się to jednak klapnięciem na tyłek. Dlatego też zrezygnowała ze wstawania i na czworaka podczołgała się do dziury. Nie mogła jednak niczego zobaczyć ani usłyszeć... niedobrze. Trzeba było zatem jakoś tam zejść...
Dopiero teraz zwróciła uwagę na inne osoby które znajdowały się w z nią pomieszczeniu. Szalona Kotka przyglądała się sobie w rozbitym lustrze. Cóż, kto by tam zrozumiał koty... większą uwagę zwróciła na mężczyznę w czarnym płaszczu, tego z którym wcześniej próbowała porozmawiać. Zobaczyła jak wychodzi do holu, więc podniosła się aby ruszyć za nim. Przyszło jej to z niebywałym trudem, ale jednak się udało. Teraz trzeba jeszcze było się przyzwyczaić do chodzenia... miała uczucie jakby jej ciało wydłużyło się o jakieś pół metra, a kroki stawiała dwa razy dłuższe niż powinna. Idąc kiwała się na wszystkie strony. Ale jednak szła. I udało się jej nawet dogonić ubranego na czarno mężczyznę, gdy ten dotarł do schodów. Była na nim tak skupiona - no i oczywiście na kontrolowaniu nowego ciała, tak by się nie przewrócić - że nie zwróciła uwagi na zmianę w holu. No i nie pomyślała, że powinna iść w dół... ale skoro drzwi dalej były zamknięty to nawet i dobrze, zaoszczędziła swoją głupotą trochę czasu.
- Zaczekaj! Wiem że nie wyglądam, ale jestem tą dziewczyną spod kominka, Otome. Nie wiem co się stało, ale muszę znaleźć swoje ciało. Wiesz może jak dostać się na dół? - Było to na pewno bardzo mądre pytanie, biorąc pod uwagę, że zaczęła się razem z nim wspinać po schodach prowadzących na górę. No i oświadczanie że jest się kimś, na kogo wcale się nie wygląda raczej nie było zbyt mądre, bo mężczyzna mógł ją potraktować jak szaleńca i uciec. Niestety Otome nie mistrzynią w mówieniu i myśleniu, bo zawsze wykonała te dwie czynności w złej kolejności. Czasami jeszcze w ogóle pomijała myślenie.

-

Queen - 13 Grudzień 2015, 13:07

Na początku wszystko było dobrze, ale ta złudna chwila spokoju minęła wraz z nagłą ciemnością i wstrząsami. Zachwiała się lekko i przymknęła powieki, a gdy je otworzyła – wróciło światło, cały wystrój się zmieniła, a na środku pokoju leżał martwy chłopak. Spuściła uszy i nie rozejrzała się, tak jak miała w zwyczaju, tylko przegryzła wargę i spoglądała na zwłoki chłopaka, zastanawiając się, czy aby na pewno musiało się to tak skończyć. Przecież osoba przed nią leżąca miała przyszłość, a teraz została mu ona odebrana. Zaraz jednak ta myśl opuściła ją, a w zamian pojawiła się nowa – Czy stanie się on Strachem? W takim przypadku byłoby to niekorzystne, bo Raven doskonale zdaje sobie sprawę, jak to jest wpaść w szał mordowania, a białowłosa nie chciała skończyć tej namiastki życia. Namiastki, bo przecież była martwa i życia, ponieważ nie można było zaliczyć jej do istoty nieżyjącej.
Pokiwała szybko głową, chcąc zapomnieć o tych dziwnych przemyśleniach. Dopiero teraz rozejrzała się po pomieszczeniu i przyjrzała się poczynaniom innych. Królowa nie chcąc się wtrącać, w żadną z rzeczy – odsunęła się trochę i złapała gon dłońmi, przymykając powieki. Jej demon miewał się świetnie, a Straszce nie zależało na wpadnięciu w szał, ba! Ona chciała tego uniknąć, więc starała się skupić na jednej i bardzo prostej myśli „Dam radę”, którą powtarzała jak mantrę, pod nosem.
Potem coś trzasnęło ją mocno, powalając przy tym na ziemię. Zdezorientowana otworzyła fioletowe oczy, w których czaiła się czerwona smuga, i spróbowała zlokalizować owe „coś. Bardzo szybko udało jej się zidentyfikować to „coś”, które okazało się być martwym chłopakiem. Jakaś tajemnicza siła pomiatała nim jak jakąś szmacianą lalką. Kotce napuszył się ogon, dokładnie w chwili, w której poczuła jak zapada się podłoga. Zacisnęła powieki, lecz nie poczuła bólu, a jedynie usłyszała trzask. Otworzyła oczy i ze zdziwieniem zorientowała się, że stoi sobie spokojnie kawałek dalej. A mogłaby przysiąc, że leżała na ziemie i to właśnie pod nią, zapadła się podłoga. Niezgrabnie podrapała się w głowę i spróbowała machnąć ogonem. Spróbowała, ponieważ owego ogona nie posiadała, a wśród białych włosów nie poczuła swoich kocich uszu. Lekko spanikowana spojrzała w dół i odkryła, że ma całkowicie inne ubranie – bardziej męskie. Dla pewności wymacała jeszcze raz głowę, ale na próżno. Wzięła swoje włosy w dłoń – były białe. Nie rozumiała co się dzieje, ale kiedy postanowiła postawić krok przed siebie, zrozumiała, że nie jest w swoim ciele. Nie było ono tak lekki jak jej, a zmysł równowagi, jak i inne zmysły, były słabsze niż powinny. Przeanalizowała swoją sytuację i podbiegła do dziury w podłodze, chcąc zobaczyć coś na dole. – Oddajcie moje ciało! – krzyknęła, ale jej głos stał się męski i nie brzmiał w ogóle, tak jak jej. Białowłosej przeszło przez myśl, iż ciało w którym się znajduje musi należeć do białowłosego Elyana - tak przynajmniej wykrzyczała lisica, kiedy się z nim witała.

Mari - 15 Grudzień 2015, 00:56

Osoby, które są w piwnicach, proszone o odpisywanie w tym temacie.

Parter
Queen (w ciele Elyana) i Falimir (w ciele Anastasii)

Sytuacja była kontrastowa. Falimir znajdował się w ciele, które otrzymało wiele ran. To jak i szok spowodowany otrzymaniem ciała istoty magicznej, zaburzał nieco zdrową ocenę sytuacji oraz zdolność reakcji. Na domiar złego, jego własne ciało zniknęło z zasięgu wzroku. Queen była w bardziej komfortowej sytuacji, gdyż Elyanowi nie stała się żadna krzywda. Jego ciało było nietknięte, lecz z pewnością przysparzało problemów nowemu właścicielowi.

Falimir, dzięki wyczulonym zmysłom kotowatej, jako pierwszy mógł usłyszeć niepokojący odgłos syczenia. Dobiegało z dołu. Mogłoby się wydawać, że to któryś z waszych towarzyszy. Gdy podeszliście do krawędzi, by zobaczyć czy to rzeczywiście oni, nie dostrzegliście żadnej z osób, które pochłonęła podłoga. Udało wam się jednak dostrzec źródło potwornych dźwięków. Były to ogromne pająki, które po zauważeniu was, zasyczały głośno, plując gęstą czerwoną wydzieliną. Sprawiały wrażenie drapieżnych i głodnych, a że w okolicy nie było nic lepszego do schrupania, uznały was za łatwą zdobycz. Trzy pająki zaczęły wspinać się po ścianach dołu, a jeden wystrzelił pajęczyną w sufit, by podciągnąć się na niej. Ten z pewnością będzie zdolny dopaść was najszybciej.

Piętro

Lucy (w ciele Simona) i Otome (w ciele Charlesa)

Gdy tylko Lucy dotarła na górę, znalazła swoje wymarzone lustro. Znajdowało się ono na piętrze, na samym końcu zakurzonego korytarza. Wielkie, antyczne zwierciadło w pozłacanej, rzeźbionej ramie. Przy drewnie trochę zamglone, jednak nadal nadające się pokazujące tego, kto przed nim stoi. A może nie tylko jego?
Gdy tylko kotka zajrzała w zabrudzoną taflę, zobaczyła w niej mężczyznę w garniturze. Człowieka. Nie miała już ani uszu ani swojego puszystego ogona. Była najzwyklejszym w świecie człowiekiem. Zmienił się także jej głos oraz ostrość zmysłów. Nie słyszała już tak wyraźnie jak wcześniej. Tylko zupełnie normalnie. Lucy jednak mogła odnieść wrażenie jakby wszystko było przygłuszone. Jakby napchała sobie czegoś do uszu.
W trakcie wizualnego poznawania swojego ciała mogła zauważyć za sobą pewną postać. Białą kobietę o krwistych włosach, która przechadzając się nie wydawała żadnego dźwięku. Nawet stare deski pod nią nie trzeszczały. Ubrana za to była w piękną, jakby barokową suknię. Z dużą ilością falban. Postać wydawała się przezroczysta. Ale może to tylko złudzenie?
Gdy kotka odwróciła się, nikogo już tam nie było. Jeśli zdecydowałaby się podejść do miejsca gdzie owa zjawa jej się ukazała, nie zobaczyła by żadnych śladów na zakurzonej podłodze, a drzwi w których zniknęła kobieta były lekko uchylone, a przez szczelinę biło przyjemne światło, które aż zapraszało do środka.

Otome w pościgu za ciałem Simona omal nie wpadła na jakąś dziewczynkę, która nie wiadomo skąd pojawiła się nagle na schodach. Wyglądała na bardzo smutną.
- Czemu mnie zostawiłaś? – zapytała tylko cicho, niezależnie od tego czy Senna postanowiła się zatrzymać czy tez zignorować postać. Jednak jeśli uznała za stosowne odpowiedzieć na pytanie, rozpoznałaby w zjawie swoją stwórczynię, Alice. Tę samą, z którą kiedyś spędzały miłe chwile w Świecie Snów i tę samą, którą zostawiła w szpitalu.
- Proszę wróć do mnie. – mówiła Alice – nie zostawiaj mnie.
Powtarzała te słowa w kółko, jednocześnie przenikając przez drzwi naprzeciwko schodów. Gdyby Otome postanowiła za nią iść, drzwi okazały by się otwarte. Pokój znajduje się zaraz obok pokoju, w którym zniknęła zjawa, którą zauważyła wcześniej Lucy. Jedne z kilku, które się tam znajdują, jednak te konkretne zajmowały centralne miejsce ściany i były większe od pozostałych.

Kolejność:

2 niezależne od siebie kolejki.
Parter - Queen i Falimir
Piętro - Lucy i Otome

Bardzo prosimy aby na początku posta napisać w jakiej lokacji znajduje się postać.

Piwnica oraz parter z piętrem są niezależne od siebie i podlegają od teraz innym MG.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group