Anonymous - 16 Kwiecień 2011, 20:26 Dziwnie się czułam, gdy dziewczyna tak mnie obchodziła i obserwowała. Jakbym była jakimś niezwykle rzadkim eksponatem... w muzeum. Cóż, jeszcze do niedawna teoretycznie nim byłam, ale liczy się teraz. Teraz byłam sobą.
-Przez te oczy - tak. -odpowiedziałam. A potem zostałam podniesiona. Jeszcze dziwniejsze uczucie, ale mimo wszystko fajne. nikt mnie nigdy nie nosił. No, może tata, gdy miałam z cztery lata, ale to się nie liczy, bo tego nie pamiętam.
-Jeszcze nie. Udowodnij, że im jesteś. -poprosiłam, uśmiechając się lekko. -Na przykład... Pokaż swoja prawdziwą formę. No wiesz, z rogami i ogonem. -fajnie by było, gdyby była demonem. Może jako siostra by mnie przygarnęła? Nauczyła żyć w tych czasach?Anonymous - 16 Kwiecień 2011, 20:32 Jej wielkie kocie ego zostało połechtane. Poczuła się jeszcze fajniejsza, jakby teraz nie było wystarczająco wspaniała!
Odstawiła dziecinkę na ziemię.
- Pokazać swoją prawdziwą formę?
Złapała się za podbródek i zaczęła go gładzić, udając, że myśli.
- Nie. Nie będę się obnażać przed jakimś dzieckiem!
Zrobiła minę bardzo urażonej kobiety i odwróciła się na pięcie, tyłem do dziewczynki. Tak zaraz sobie stąd pójdzie i obrobi jakiś dom. Tylko niech mała za nią zawoła. Tak będzie dramatyczniej!Anonymous - 16 Kwiecień 2011, 20:47 -Tak, pokazać swoja prawdziwą formę. -powtórzyłam, pokazując jej język. Bardzo mnie ona ciekawiła, o ile rzeczywiście jest demonem.
-Nie jestem jakimśtam dzieckiem! -krzyknęłam z oburzeniem i tupnęłam nóżką. -Jestem Sintel Moore! -dodałam, dobiegając do niej i stając przed nią. -I jestem demonem! Zaraz Ci pokażę! -mówiąc to zaczęłam się zmieniać. Stałam się wyższa, powiększyły mi się piersi oraz pośladki, wcięcie w talii stało się wyraźniejsze. Już nie wyglądałam jak siedmiolatka, a co najmniej siedemnastolatka. Źrenice oczu stały się pionowe, wyrosły mi długie, smukłe rogi, kościsty ogon i nietoperze skrzydła. Zmienił się także mój strój. Sukienka zamieniła się w długi, czerwony płaszcz, który rozpięty obnażał mój brzuch, stanik i szorty. no i długie, gładkie nogi, zanurzone w kozakach do połowy ud. Zyskałam również rękawice bez palców sięgających łokci. No i przy moim boku pojawił się mój miecz. Oto ja jako demon.
-Widzisz? -powiedziałam już innym, bardziej dorosłym, aczkolwiek wciąż pięknym głosem, pochylając się nieco do przodu. -Teraz Twoja kolej. -rzuciłam, prostując się i krzyżując ramiona na piersi.Anonymous - 17 Kwiecień 2011, 12:45 Łubudubu Łubudubu- niech nam żyje prezes klubu! Odwróciła się i popatrzyła na transformację dziewczynki. Wydęła znowu usta w dziubek. No to kiszka, wątróbka i schabowy do tego. Się wplątała niewymownie. W trzeba było siedzieć cicho i nic nie robić.
Widziała nie widziała, może trochę na niej to zrobiło wrażenie, ale nie będzie się jak jakaś głupia obnażać przed obcymi.
- Nie...
Skrzyżowała ręce na piersi, a na usta znów powrócił usmiech.Anonymous - 17 Kwiecień 2011, 19:26 -Ha! Więc nie jesteś demonem! -Gdyby nim była, to by się pokazała. Przecież byłabym poniekąd jej siostrą. Do tego na pewno starszą. Czułam się jakby oszukana. Przybrałam swoja ludzka postać.
-A już myślałam, że znajdę tu..teraz jakąś rodzinę. -zasmucona usiadłam na ziemi. -Możesz mi chociaż powiedzieć, jaki mamy rok? -poprosiłam. Może dziewczyna będzie na tyle miła, że chociaż to mi powie.Anonymous - 17 Kwiecień 2011, 20:05 Udała, że myśli. Udała, że wie, który mamy rok. Koty potrafią dobrze udawać!
- Mogę. Mogę, ale nie muszę. No właśnie. Nawet nie poprosiła! Phi! Poza tym nie będę przed jakimś demonem latać w futerku!
Prychnęła pod nosem jak przystało na prawdziwego kota i wspięła się z powrotem na murek.Anonymous - 17 Kwiecień 2011, 21:04 -A powiesz? -powiedziałam proszącym tonem. Z początku dziewczyna wydawała się w porządku, miła i w ogóle, ale teraz byłam pewna, że średnio ja lubię. Zadziorna, uparta, złośliwa. Zupełnie jak te niby wróżki na straganach w jakichś mniejszych wioskach. Skoro nie była demonem, to pewnie była potomkinią jednej z takich wróżek. Jakby jeszcze była stara i pomarszczona, to już w ogóle, jędza wypisz wymaluj. I tylko: 'Powróżę... powróżę... z dłoni, z fusów... powróżę...' Całe szczęście, że to było zakazane prawem króla i trafiały takie gdzieś tam do lochu czy na szubienicę....Anonymous - 18 Kwiecień 2011, 07:02 - A co za to mogłabym dostać?
Niestety od niej nie można było dostać nic za darmo. Co najwyżej kopa w mało szlachetną część ciała i kilka zadrapań. Przeciągnęła się dumnie (a przynajmniej miała nadzieję, że wyglądała dumnie) i zaczęła przyglądać się pazurom, które w tym momencie rozmowy mogły się wydawać bardzo interesującą rzeczą.
Co jakiś czas zerkała znad swojej "pracy" na dziewczynką, która okazała się demonem.Anonymous - 18 Kwiecień 2011, 19:34 -Nie lubię Cię. -powiedziałam prosto i krótko. -I tych czasów też nie. -u mnie przynajmniej ludzie potrafili być bezinteresowni. Jeśli wszyscy byli jak ta dziewczyna, to ja chcę z powrotem do siebie. A gdyby okazało się to niemożliwe, to się zabije i już, o!
-Ale skoro koniecznie chcesz coś dostać, to mogę to załatwić. Którą część ciała chcesz mieć poparzoną? -spytałam, wystawiając dłoń nieco w przód i wywołując nad nią płomień. Zazwyczaj nie byłam taka chętna do walki i krzywdzenia innych, ale ta mała niedemoncia po prostu zaczynała mnie denerwować.Anonymous - 19 Kwiecień 2011, 14:20 - Nikt mnie nie lubi, dlaczego mam być dla nich miła?
Wzruszyła ramionami. Starała się udawać obojętność. Starała, ale groźba ognia trochę ją rozkojarzyła. Jakoś specjalnie jej się nie śpieszyło do zostania szaszłykiem..
- Uważałabym z tymi mocami.- zrobiła dramatyczną pauzę.- Inaczej mogą cię spalić na stosie.
Może takich praktyk już dawno zaprzestano, ale kto wie co się dzieje w odległych miejscach. Może się dziecko trochę przestraszy? (wątpiła w to) Może zrobi wielkie oczy? Cokolwiek?Anonymous - 20 Kwiecień 2011, 14:16 Udałam zamyśloną.
-A pomyślałaś, że nikt Cie nie lubi, bo jesteś nie miła? Nawet jeśli ci 'wszyscy' zaczęli, to Ty powinnaś być mądrzejsza i skończyć. Poprzez opryskliwość odstraszasz tych, którzy być może chcieliby Cie lubić. Nie pomyślałaś o tym? -sposób myślenia oparty na schemacie: jak jedna osoba mnie nie lubi, to już każdy jest całkowicie bez sensu. To jakby: skoro jedno danie mi nie smakuje, to żadne i umrzeć z głodu.
-W moich czasach nawet nie próbowali. Wręcz przeciwnie. Wszystkich podejrzanych o czary palono na stosie, wieszano albo topiono, a mnie nawet nie próbowano. Nie pokazywałam swojej demonicznej formy, a resztę mocy używałam w pomocny sposób. Wiesz, jak ucieszony był kowal, kiedy mu się przegorący ognień rozpalał od tak? Prawda, królowi niezbyt się podobała moja obecność, ale mieszkańcy z zasady mnie lubili. -no co ja na to poradzę? W pogańskich wioskach byłam uważana wręcz za bóstwo, w Chrześcijańskich byłam nietolerowana tylko przez króla i duchownych. Ale i tak każdy pościg kończył się porażką. Po prostu za długo wychowałam się w puszczy, żeby nie umieć uciekać i chować się.
-To dowiem się jaki mamy roook? -narzekałam dalej.Anonymous - 24 Kwiecień 2011, 10:12 Słońce świeci, ptaszki ćwierkają, z domów nie odłazi farba, a przez ulicę, posępny jak cmentarny nagrobek, snuł się nie kto inny, jak Ian, i to we własnej, zajebiście zajebistej osobie. Po chwili przystanął, aby niezbyt delikatnie przesunąć jakąś damulkę, która ledwo utrzymywała się na swoich cholernie wysokich obcasach... Lecz zanim zdążył ją opieprzyć, że zajmuje więcej miejsca na ulicy niż wielki kawał surowego mięsa w rzeźni, jego uwagę przykuło coś innego. A konkretniej rzecz biorąc, ktoś inny.
Nieruchome źrenice szarych oczu wbijały się w plecy jednej z dziewczyn. Walker skrzywił się teatralnie, napawając tym, że mała istota jeszcze go nie zauważyła. Miał chwilę na podjęcie trudnej decyzji: podejść i sprawdzić, czy to rzeczywiście Anna lub olać sprawę i udawać, że nigdy ponownie jej nie spotkał. Ha, ciężki wybór, zwłaszcza, że niespecjalnie uśmiechało mu się wypełnianie przyjacielskich obowiązków. Właściwie to nigdy ich jakoś specjalnie nie wypełniał. Zresztą, już szybciej wolałby się miziać z tą ogromną szyną, która wciąż stała na jego drodze (Jakim cudem te obcasy nie załamały się pod jej gigantyczną masą ciała?). Poza tym, nie widział Anny - siostry swojego przyjaciela Arthura - od słynnych czasów średniowiecza - to znaczy od wtedy, kiedy ludzie myli się raz na rok. Czyżby tęsknił za tą małą paskudą? Ta, i może frytki do tego.
- Z drogi, befsztyku - warknął cicho, odpychając grubą damę tak, aby przecisnąć się przez chodnik i minąć obie dziewczyny bez mrugnięcia okiem. Że niby miał sprawdzić, czy odnalazł zaginioną siostrę swojego przyjaciela? Hahahah, i co jeszcze?
Pech chciał, że gruba baba zatoczyła się akurat w stronę dziewczynki. Szczęściem w nieszczęściu było to, że Walker stał obok małej panny i mógł uratować jej życie. W końcu śmierć przez zmiażdżenie na tak ruchliwej ulicy to nic ciekawego. Z drugiej strony, Młoda pewnie byłaby zadowolona, gdyby wywołała tak ogromne zamieszanie swoją małą i drobną osobą. Dlatego właśnie Ian szybkim ruchem położył dłoń na głowę dziewczynki, wbił kościste palce w jej czaszkę i sprawnym ruchem podniósł ją do góry. Kobieta przeturlała się pod ich stopami, po czym wstała z nie małym wysiłkiem, ciskając przy tym wyzwiskami na wszystkie strony. Och, ale to wzruszające. Walker teatralnie ją olał, po czym przekrzywił dłoń tak, aby dziewczynka popatrzyła mu w oczy i ze strachu przed jego przerażającym obliczem zrobiła siku w majtki. W końcu był starszy, silniejszy, przystojniejszy i bardziej zajebisty niż ona, co samo w sobie musiało wzbudzać respekt, no nie? A, i nie zapominajmy, że trzymał ją przed swoją cwaniacką twarzą, podnosząc gówniarę jedynie dłonią, a jej nogi bezwładnie fruwały w powietrzu.
Czarne źrenice Iana drgnęły, gdy zobaczył twarz dziewczynki oraz jej płomiennie pomarańczowe oczy.
- Do diabła, to faktycznie Ty, Anno. - Walker zmrużył groźnie oczy, a w jego głowie odbiło się echo pytania: "Gdzie ona, do cholery, była?". Zachował jednak pokerową minę, bo co się będzie przejmował jakimś tam dzieckiem.
Nawet, jeśli okazało się, że owe jakieś tam dziecko jest siostrą jego przyjaciela, o której słuch od czasów średniowiecza zaginął.Anonymous - 24 Kwiecień 2011, 10:58 Chyba jednak nie. Dziewczyna była wyjątkowo uparta, raczej małe szanse, że mi cokolwiek powie.
-Nie to nie i tak się dowiem. -rzuciłam jej z naburmuszoną miną. Ten świat jest taki dziwny, może data jest wypisana w jakimś widocznym miejsc, na przykład na rynku? Już chciałam się tam udać, gdy poczułam, jak ktoś wbija mi w czaszkę kościste paluchy i podnosi mnie.
-Ałaaaa! -wydarłam się, łapiąc za dłoń obcego jegomościa i próbując się oswobodzić. Moje źrenice stały się pionowe, co oznaczało, że jeszcze tylko chwila i zrobi się nieprzyjemnie. Oczywiście dla chłopaka, nie dla mnie.
-Anno? Nie jestem żadna Anna, jestem Sintel! -wydarłam się. Chłopak ciągle mnie trzymał sprawiając ból. -Puść mnie Ty świrze, to boli! -szarpałam się, ale po chwili przestałam, bo to tylko pogarszało sprawę. Jegomość był uparty, więc postanowiłam sama się wyswobodzić, parząc mu dłoń. Nie chciałam być taka okrutna jak on, więc nie użyłam wysokiej temperatury. Tylko takiej, żeby odruchowo mnie puścił. Dość twardo wylądowałam na ziemi, rozmasowywując głowę. Spojrzała na chłopaka. Wydawał się jakby... znajomy. Jakbym już gdzieś kiedyś go widziała. Ale to przecież niemożliwe, to jest już jakiś inny świat.
-Coś za jeden? -spytałam. Zastanawiało mnie trochę, skąd zna imię mojego zwierzaka, ale w sumie... to mogło być imię kogokolwiek.Anonymous - 24 Kwiecień 2011, 11:19 Krzyki dziewczyny odbiły się od ścian domów, przyprawiając Walkera o dzwonienie w uszach. Co za cholernie niewdzięczny pomiot szatana; nie dość, że uratował jej życie, to ta, zamiast podziękować, drze mordę jakby łamał jej kości w palcach. Ojoj, dziecko się zdenerwowało? Jakże nam przykro, że Ian chciał okazać odrobinę miłosierdzia! Hmph.
- Jasne, że jesteś Anna, te twoje ślepia rozpoznałbym po ciemku - chłopak sarknął ironicznie, odrobinę wzmacniając uścisk. No co? Że niby był brutalny? Bardziej chodziło mu o to, żeby dziewczyna w końcu przestała się wydzierać. Może gdyby trochę bardziej ją bolało to wreszcie przymknęłaby swoje...
- Szlag! - Krzyknął, gdy tylko poczuł nagłe ciepło, buchające z jego ręki. Momentalnie puścił gówniarę, która obiła swoje zacne cztery litery o twardy chodnik. Ian popatrzył na dłoń, przez którą biegła blada szrama po poparzeniu, a na jego twarz wypełzł mroczny uśmieszek à la Pan Ciemności. Właściwie to nigdy nie był jakimś super ekstra rozrywkowym optymistą, ale cóż, takie życie. A że dziecko akurat pałętało się pod jego nogami, to miało pecha, a co.
Walker skierował obojętne stalowe oczy w stronę dziewczyny, z którą nie chciał mieć nic wspólnego. Nie dość, że gówniara, to w dodatku irytująca gówniara. Z zasady jednak dzieci i kobiet nie bił, tak więc już miał się oddalić, gdy ta wredna, mała, skubana... to znaczy, gdy Anna zaczęła trajkotać.
- Fakt, w sumie byłaś gówniarą, gdy widziałem cię po raz ostatni, ale powinnaś mnie pamiętać - rzucił z bezczelnym uśmieszkiem gdzieś w kącikach ust. Schylił się, aby mieć twarz na wysokości jej młodego oblicza. Chciał ją przestraszyć? Niewykluczone, ha. - Zadałaś złe pytanie, Słońce. Prawidłowe pytanie powinno brzmieć jakoś tak: Co ja tutaj robię, skoro zniknęłam ze swojej rodziny, która żyła.. a, no tak, w średniowieczu?
Właściwie to mało obchodziła go odpowiedź na to pytanie. W ogóle cała ta nieznośna Anna przyprawiała go o mdłości - bo przecież małe dziewczynki są takie słiTt, urocze, niewinne i różofFe. Ian miał ciekawsze rzeczy do roboty niż niańczenie cudzych sióstr. Zwłaszcza, że ta wyżej wspomniana siostra nawet nie ma biustu.Anonymous - 24 Kwiecień 2011, 11:29 -Nie jestem żadna Anna. -dalej protestowałam. -Jestem Sintel. Chyba wiem lepiej, jak się nazywam, prawda? -co za bezczelny typek. Co on myśli, że jest jakimś mistrzem umysłu i potrafi innym wmawiać najróżniejsze rzeczy? Pff.
Wstałam i otrzepałam swoje siedzenie z brudu. Potem spojrzałam chłopakowi prosto w jego stalowe ślepia. Nie bałam się go, mimo,że był starszy i większy. Był, ale ja byłam demonem. To on powinien się mnie bać.
-Wiesz, mam dziwne wrażenie, jakbym Cie gdzieś widziała, ale wątpię, żeby rzeczywiście tak było. -no bo jak już mówiłam - skąd? Raczej bym zapamiętała to zimne i puste spojrzenie. No i chamski charakter.
-Moja rodzina zmarła na czarną zarazę kiedy miałam siedem lat. -rzekłam. Skąd miałam wiedzieć, że to była moja przybrana rodzina? Nigdy mi tego nie powiedziano. -I co to za dziwne czasy, to średniowiecze, hm?-tak, tego też miałam prawo nie wiedzieć. Przecież tą nazwę nadali tej epoce historycy w... no jakoś później.