To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Morze Łez - Muszlowy Zamek

Anastasia - 4 Marzec 2016, 23:39

Kolejna fala śmiechu wstrząsnęła jej ciałem. Znów niekontrolowanym i do szaleństwa kocim. Nie była szczęśliwa, choć ogarnęło ją uczucie spełnienia, absolutnego pozbawienia się nagromadzonych zatargów ze światem. Co z tego, że niczemu winny ślimak padł tego ofiarą? Bo może właśnie był winny?! Ślimak winniczek, nyaha. Ach nie. Ten nie miał muszli.
Ogon znów stał się pojedynczym, Ceset o dziwo jednak czekał w pobliżu liny, a Simon… No właśnie. Podeszła do niego chwilę po tym, jak uniknął buźki ślimaka.
- W porządku, nya? – Miała jedną wciąż sprawną rękę, więc wskazane było, aby mu podać i pomóc wstać. Jak partner partnerowi po walce w razie potrzeby. Tylko… Przecież nie było w niej nic z dobroci. Słodka Hebi tylko biegała gdzieś po myślach niekiedy spuszczana ze smyczy, lecz to wciąż wariatka Anastasia. Wariatka, która mimo wszystko dbała o siebie w przemyślany sposób.
Nie mogła zostawić mężczyzny na pastwę losu, nie mogła sama się go tutaj pozbyć, zniechęcić, tknąć w ten niewłaściwy sposób. Nie mogła, bo… Bo sama by miała problem z wydostaniem się z krypty. Brak kości nie wróżył dobrze, idiotyzm, którym się wykazała smagał ją po głowie dając nauczkę. Jak wciągnąć się po linie będąc niepełnosprawną? Te przeklęte liny, przeklęte wyjścia z przeklętych dziur. Przeklęta woda, która tu gdzieś jest i przeklęta meduza, właśnie uciekająca w siną dal i znów ogarniająca mrokiem wszystko dookoła.
- Chyba już po wszystkim. Nie zostawajmy tu ani chwili dłużej, nie wiadomo co jeszcze się czai w tych korytarzach. – Mówiła powoli, spokojnie, panowała nad drżeniem tonu świadczącym o zmianach zachodzących w jej nastroju. Grała. - Poszłabym przodem, ale… – Znacząco wskazała na rękę w temblaku. - Liczę na wybawienie, nyah.
Wedle woli Mistrza Gry, Anastasia nie mogła sobie pozwolić na wyjście bez Simona, toteż razem opuścili kryptę. Znaczy on pierwszy, później wciągając ją. Bo chyba dał radę, krzepki z niego mężczyzna! Bestia też się wydostała, a jakżeby inaczej.
Ruszyli więc w drogę powrotną tymi samymi schodami, którymi jeszcze niedawno tutaj zeszli, a wraz z osiąganiem wysokości robiło się coraz mniej wilgotno, cuchnąco oraz ciemno. Tym razem chyba towarzyszyła im większa cisza, może przerywana jakimiś urywanymi zdaniami, a w każdym razie kotka w tym momencie nie paliła się do pogawędek.
Niziołek, który ich wcześniej odprowadził nie znajdował się już w pobliżu. Ale chyba nie oczekiwali, iż padną niczym muchy, bo gdy tylko znaleźli się w sporej sali, gdzie to Topielica spotkała Simona, wyszedł im naprzeciw starzec. Ten sam, który to pomagał przy jej leczeniu, a w jego dłoni błyszczało coś, co Hebi rozpoznała od razu, bo… Przeszukała kieszenie.
- Mój kryształ. – Stwierdziła. I nie było w tym krzty negatywnego uczucia. Nie wiedziała jeszcze, jak wielką moc może on jej dać.
Tymczasem jednak kolejny malec wynurzył się zza filaru.
- Nasza gwarancja twojej prawdomówności, możesz zabrać. Zadanie wykonane, meduza pokazała.
- Nyah. – Żachnęła się teraz rozumiejąc po co całe zamieszanie z tym stworzeniem, które zniknęło tak samo niespodziewanie, jak pojawiło. I niosło pomoc, niby to bezinteresowną.
Straszka odebrała swoją własność, chwilę po tym zostając już sam na sam z człowiekiem. No i Schedelem. Nie bardzo wiedziała, czy wypadało coś powiedzieć, czy zwyczajnie rozejść się każde w swoim kierunku, dlatego nie czując niczego niezręcznego, co by miało między nimi ciążyć, wpatrywała się w jego twarz, doszukując się jakichś podpowiedzi lub wyczekując reakcji.



Simon, tak nagle mi zniknąłeś! Ale nie uciekam, bo czasu jeszcze troszkę jest, a i wiem, że fabułę ze mną robiłeś z innych powodów, niż ja z Tobą. Dlatego poczekam tu do ostatniej chwili, bo nie chcę, aby poszło to na marne. Ale chciałbym to niebawem mieć z głowy, więc zrób, co musisz. :)

Simon Quinn - 5 Marzec 2016, 10:29

Strasznie przepraszam, że tak nagle zniknąłem, ale miałem taki huk roboty ze szkołą i urodzinami że po prostu nie było czasu na nic. Powinienem był uprzedzić. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz ._.

Walenie w ślimaka ogonami z jakiegoś powodu skojarzyło się Simonowi z trzepaniem wielkiego, oślizłego i wyjątkowo paskudnego dywanu. Tak go to skojarzenie rozbawiło, że się aż trochę rozkojarzył i unik przed atakującym mięczakiem wykonał cokolwiek niezdarnie, wpadając po drodze na skałę i obijając się boleśnie.
- A niech to szlag...
Potwór zdążył już tego dnia Simonowi porządnie zaleźć za skórę, najpierw przygniatając go swoim ohydnym cielskiem, a teraz jeszcze to. Na szczęście były to już ostatnie podrygi maszkary; wkrótce skonała z odniesionych ran. Świat od ręki stał się piękniejszym miejscem.
- W porządku, żyję - skrzywił się, przyjmując podaną rękę i dźwigając się na nogi. - Do wesela się zagoi. Teraz oboje wymagamy rekonwalescencji...
W duchu zgadzał się z propozycją opuszczenia jaskiń jak najprędzej w stu procentach, o niczym innym bardziej nie marzył, ale nie mógł odpuścić sobie powiedzenia:
-Jak to? Przecież wtedy mielibyśmy więcej dobrej zabawy, jak wcześniej raczyłaś to ująć... Ale tak, zmywajmy się stąd czym prędzej.
Straszka na szczęście nie należała do ciężkich istot, więc obolały Simon poradził sobie z wywindowaniem jej na górę za sobą. Odetchnął, otarł z czoła pot i resztki śluzu, bardziej machinalnie niż skutecznie otrzepał ubranie. Wszystko do prania! Co za abominacja.
Z umiarkowanym zainteresowaniem obserwował interakcje Anastasii z mieszkańcami zamku, najwięcej uwagi poświęcając przekazanemu jej kryształowi. Jej własnemu kryształowi? To ci dopiero.
- Czyli... Wcześniej zabrali ci tą błyskotkę, żeby się upewnić, że zrobisz, co każą? Co za sprytne krewetki. Upewnię się, żeby nigdy nie zaciągać u nich długów, bo kto wie, co mi zechcą zabrać...
Zostali sam na sam, bez uciążliwego towarzystwa tutejszych stworzeń. Simon poruszył parę razy ramionami by upewnić się, że nic naprawdę poważnego sobie nie zrobił, potem spojrzał na swoją towarzyszkę.
- Mnie już będzie wypadało wracać do mojego świata, nie wolno mi tu zostawać na dłużej, a wybawiłem się dzisiaj za wszystkie czasy. Ale czy mogę, zanim się rozejdziemy, zadać ci jedno pytanie? Nie traktuj tego w kategoriach zapłaty za pomoc, zapewniam też, że pytanie nie będzie impertynenckie... Po prostu lubię zbierać odpowiedzi.

Anastasia - 5 Marzec 2016, 11:54

Nic się nie stało, ważne, że jesteś. ♥

Sama w myślach dociekała, kiedy to przyszło jej się rozstać z kryształem. Nie była zadowolona z takiego przebiegu spraw, ale chcąc nie chcąc powinna… Musiała przyznać, że było to z ich strony rozsądne posunięcie.
- Musieli to zrobić, gdy leżałam nieprzytomna. – To wielką tajemnicą nie było, przecież i jej stan wyraźnie wskazywał na to, iż pewien czas poświęcić musiała na lizanie ran. Ha! A śluzowa kuracja nawet się przyda, wszak nie raz słyszała o ich wielu regeneracyjnych właściwościach, nuż teraz opuchlizna i sińce szybciej zejdą. - Sama nie chciałabym tutaj już więcej, nya, trafić. Ale… Cóż takiego chciałbyś wiedzieć, człowieku? – Nazwała go tak nie dla podkreślenia w tym momencie swojej magicznej odmienności, a jedynie z przyzwyczajenia, gdzie każdego z uwielbieniem nazywała zależnie od jego hm rasy.
Wycisnęła z ogona resztki śluzu, ale z uwagą lustrowała Simona czekając na pytanie. Nie było przecież dziwnym, że jedna strona lustra zawsze była ciekawa tej drugiej. I póki… Póki ci ludzcy trzymali swoje brudne łapska przy sobie, nie hodowali sobie kociaków na własne potrzeby, doceniała to. Szczególnie teraz, kiedy nie miała broni wymierzonej we własną twarz, ale u swojego boku, celującą do ślimaka. Może będzie tego żałować, ale niech straci.

Simon Quinn - 5 Marzec 2016, 16:10

- Tak, ja też mam już chyba dość tego zamku... Jedna wycieczka wystarczy mi w zupełności, nie zamierzam tu więcej wracać.
Co prawda nie znalazł w środku niczego szczególnie ciekawego, oprócz monstrualnie wielkiego ślimaka, którego będzie musiał umieścić w raporcie, ale poza tym - nic. Tym bardziej poszczęściło mu się, że Anastasia zdawała się chętna do odpowiadania na pytania. Nakłonienie mieszkańców Krainy Luster do rozmowy potrafiło być niezwykle trudnym, a przy tym momentami irytującym zajęciem. Ale, całe szczęście, nie tym razem.
- Chciałbym dowiedzieć się wszystkiego, czego tylko mogę, na temat Anielskiej Klątwy. Możesz mi coś o niej opowiedzieć?
Miał nadzieję, że w Krainie Luster jest to wiedza powszechna, uczona w elementarzu razem z literami alfabetu, a nie wielki sekret znany tylko wtajemniczonym. A jeśli nawet prawdą było to drugie, to lepiej niech się okaże, że Anastasia się do tych wtajemniczonych zalicza. Szkoda byłoby tak urobić się po łokcie, a nawet wyżej, i nie wynieść z tego żadnych korzyści. Chociaż Simon na swój sposób również bawił się dobrze w ostatnich godzinach.

Anastasia - 5 Marzec 2016, 21:51

Nie wiedziała, czego spodziewała się po pytaniu, ale raczej nie tego, co właśnie usłyszała. Uśmiech momentalnie zrzedł jej z twarzy, o ile w ogóle wcześniej na niej gościł, a długa i coraz bardziej przedłużająca się chwila ciszy z jej strony mogła nie napawać powodzeniem tej misji.
Anielska Klątwa, no popatrz drogi Simonie, nya, a mogłabym ci dać taką, zapewne, niepowtarzalną okazję do spotkania z jednym nią dotkniętą. Nyahaha. Ale widzisz, masz to szczęście, że nie chcę cię mieszać w kłótnie… kochanków, człowiek nie wyszedłby na tym dobrze, zapewniam. Oszczędzę ci również widoku tego, co po spotkaniu z tej Klątwy zostanie. Przeklęty, przeklęty, przekl...
Westchnęła głośno, rozmasowała nasadę nosa, niby to się nad czymś skupiając, a w rzeczywistości pragnąc zatrzeć ten niesmak po jej milczeniu i przy okazji nie dać za bardzo po sobie poznać, że to w jakiś sposób nią wstrząsnęło.
- Masz na myśli to cudo, które jest w stanie zamienić jednego z was w jednego z nas? Chcecie się uodpornić, czy wręcz przeciwnie – opanować dla własnych korzyści? Nyah. Nie mój interes, nie odpowiadaj. – Bo i czemu by nie namieszać między światami, jeśli ma się ku temu idealną okazję? - Nie wiem, czy cię to zadowoli, ale nie jesteście uodpornieni na wszystkie dziwactwa Krainy Luster. Jest tu cholerstwo, zwane Anielską Klątwą, które was, ludzi, może bez problemu zainfekować. Wiesz chyba, co się później dzieje, nya? Przemiana, mutacje, dostaniesz skrzydła, jeśli oczywiście nyahahaha przeżyjesz. Niektórzy głupcy uważają, że warto. Czy ja wiem? Czy pchałabym się w paszczę śmierci, żeby mieć, co teraz posiadam? – Znów myśli zaczęły niepotrzebnie krążyć wokół własnych problemów, cierpień, które znosić już przez ten rok musiała. Ha! Rok czasu była Strachem… - Takim to niełatwo się u was żyje. Ale i tu… Niektórzy nieprzychylnie na nich patrzą, w końcu to ludzie pchający nosy, gdzie nie należy. Nie znam sposobu na wyleczenie, nie sądzę, że istnieje. – Jednak ludzie to cwane istotki, dysponują dużą technologią i wiedzą z różnych dziedzin, mogli coś szykować. - Czy to ci wystarczy, nya?
Bez względu na to, czy wystarczyło czy nie, nie mogła teraz pozwolić, by mężczyzna szybko jej uciekł. Zbliżyła się do niego o kilka kroków, nie ukazywała niczego złego w zamiarach, a i miała nadzieję, że Simon jej się nie wystraszy. Zanadto.
Pochyliła głowę z wyszczerzonymi ząbkami w jego stronę, a jeśli by nawet miała możliwość, to tuż umiejscowiłaby swoją tuż przy jego.
- Smacznie… pachniesz. Zapamiętam na przyszłość. – Zachichotała i odstąpiła, dając mu znów więcej przestrzeni.

Simon Quinn - 6 Marzec 2016, 13:05

Zaklął w myślach, widząc zmianę w zachowaniu Anastasii. Zagrał va banque bezpośrednim pytaniem i widocznie przeholował, ale teraz nie miał już odwrotu - położył karty na stole. Byle tylko udzieliła szczerej odpowiedzi, potem niech się dzieje, co chce... Po dzisiejszym widowisku Simon nie był pewny jak by się sprawy potoczyły, gdyby zdecydował się na wydobycie informacji siłą. Nie był nawet pewny, czy w ogóle by się na to zdecydował.
Na szczęście fortuna nie opuściła go do końca. Jego towarzyszka jednak zdecydowała się udzielić odpowiedzi która, ku uldze Simona, zgadzała się z tym, co usłyszał już wcześniej od innych istot z Krainy Luster. Widać taka klątwa rzeczywiście istniała, a jej właściwości wcale nie były przesadzone. Trudno mu było uniknąć konkluzji, że jako wtykający wszędzie swój nos w poszukiwaniu ciekawostek zwiadowca jest wyjątkowo narażony na to, że w końcu, w jakimś zamku czy innym miejscu, zostanie taką chorobą zarażony i wyrosną mu skrzydła. Wizja mocno nieatrakcyjna. Simona może i interesowały istoty i elementy świata po drugiej stronie lustra, ale nie aż tak, żeby chciał się stać jednym z nich, co to, to nie.
- Ludzie pchający nosy, gdzie nie należy... Zdaje się, że podpadam pod tą definicję - uśmiechnął się wymuszenie. - Ciekawe, że mówisz o mnie w liczbie mnogiej - "wy chcecie". Nie bierzesz pod uwagę możliwości, że ja tak z własnej ciekawości, nie dla dobra żadnego ogółu, gromadzę informacje o waszej krainie?
Jeśli nie brała, to i bardzo słusznie, bo taka możliwość nie była zgodna z prawdą. Simon robił to, co robił na polecenie, a jego ciekawość, choć zbieżna z celem, nie miała tutaj wiele do gadania. Ale Anastasia o tym wiedzieć nie musiała.
Drgnął nieznacznie, kiedy kotka zbliżyła się do niego, przekraczając granicę przestrzeni prywatnej. Oto, jak naruszyć spokojną postawę człowieka takiego jak on. Opanowanie opanowaniem, ale wyszkolone odruchy bardzo ciężko jest powstrzymać, a instynkty Simona w tej chwili wrzeszczały "Nie daj jej podejść!". Ale wytrzymał bez ruchu, chociaż spięty, śledząc uważnie wszystkie ruchy Anastasii. Włosy na karku stanęły mu dęba, kiedy jej głowa znalazła się obok jego własnej. Ale nie zbliżył nawet dłoni do żadnej z broni. Kwestia poglądu, czy to oznaka starzenia się, czy może jednak normalności.
- Doprawdy? - spytał, odzyskawszy spokój, gdy się cofnęła. - Spodziewałbym się zgoła czego innego po oblepieniu ślimaczym śluzem, brodzeniu w śmierdzącym syfie i innych przygodach. To chyba znaczy, że mam dobry dezodorant.
Zawahał się przed następnym pytaniem, ale jednak je zadał. Zbyt go zaintrygowała i zainteresowała ta istota, by mógł nie zadać.
- Bywasz czasem w świecie ludzi?

Anastasia - 6 Marzec 2016, 15:42

- Nie, nie biorę, nya. A jeśli również ciekawi cię dlaczego, odpowiedź jest banalnie prosta – wychowałam się wśród takich. – Simon nie powinien dłużej drążyć tego tematu, bo o ile wspominanie o Skrzydlatym Panu Motylu była w stanie opanować, tak już myśli krążące wokół Elizabeth działały na nią niczym płachta na byka, a przecież tylko negatywne emocje wciąż w niej siedziały. Tym bardziej, że na staruszce nie miała w jaki sposób się odgryźć, zdechła zabita przez nieznanego kociego wybawcę. Tego też odszukać musiała, jednak… Sprawa się komplikowała, nie miała najmniejszego punktu zaczepienia, czegokolwiek od czego zacząć by mogła i czym się kierować dalej. Może już go kiedyś gdzieś spotkała?
Brew drgała jej nerwowo, dłoń ściśnięta była w pięść, ale nie ruszyła się ponownie, nic więcej w tym temacie nie odpowiedziała, czując jak jej gardło mocno zaciska niewidzialna dłoń. Dzień tak dobrze się zaczynał, a tu proszę. Widok sińców dołożył swoje, kolejno spojrzenie na prawą rękę pozbawioną kości… Nic już nie było dobrze. Ból wracał ze zdwojoną siłą. Atakował, dopadał, już nie mogła przed tym uciec, zająć myśli innymi czynnościami. Stała w miejscu mając przed sobą człowieka. I człowiek pytał ją znów, znów podsycał ogień. Nieświadomość bywała taka urocza.
Bo czy pytałby o to, wiedzą, iż Świat Ludzi przyprawia ją o bóle głowy? Tak skrajne i intensywne mieszanki emocji emanowały z każdego zakamarka. Chłonęła je doprowadzając się do jeszcze większego szału. Tego świata nienawidziła.
Nawet mając w nim jedną jedyną, jej własną, małą oazę spokoju. Dom.
- Cz-czasem. Szczególnie, gdy mam ochotę na kimś zaostrzyć swoje pazury. Nyaha. Kto wie, nuż nasze drogi się tam ponownie skrzyżują? – Smakowicie oblizała jedną z warg, ukazując następnie znacznie szerzej jedną połowę swojego uzębienia. Przystojny, odważny, apetycznie się zapowiadający, czegóż chcieć więcej?
Postąpiła o jeden ciężki krok w przód.

Simon Quinn - 6 Marzec 2016, 19:50

- Skoro wśród nas się wychowałaś, to rzeczywiście musisz wiedzieć, że jesteśmy istotami społecznymi... Co nie znaczy, że nie zdarzają się indywidualiści.
Po raz drugi zaalarmowała go zmiana w zachowaniu Anastasii, ale tym razem wyglądała na poważniejszą. Simon nie znał faktów z przeszłości kotki, nie miał pojęcia, że swoimi słowami ładuje się coraz głębiej w niebezpieczne bagno; mógł to zauważyć dopiero po fakcie, kiedy było za późno. Rozmawianie z innymi to sztuka znacznie trudniejsza niż strzelanie do nich. Tyle rzeczy może pójść nie tak, na tylu drobnostkach można popełnić fatalny w skutkach błąd... A do strzelania i tak może na końcu dojść, nikt nie mówi, że nie.
- Czyli bywasz w naszym świecie, jeśli masz ochotę zapolować... To urocze. A już miałem ochotę zaprosić cię na kawę.
Trochę żartował, ale też niezupełnie. Teraz myśli jego skupiły się na ruchach kotki, które obserwował po raz nie wiadomo który tego dnia, jednocześnie w myślach przypominając sobie szczegóły otoczenia, umiejscowienie drzwi i filarów, wszystko, co mogło okazać się kluczowe, jeśli ta istota zdecyduje się go zaatakować. Na razie jednak zachował spokój i kamienną twarz; nie cofnął się, gdy zrobiła krok do przodu. Widział ją już w walce i wierzył, że zdąży zrobić unik, jeśli będzie to potrzebne. Była bardziej poharatana niż on, szanse nie wyglądały aż tak źle. Ale na razie wolał starać się o uniknięcie konfrontacji, która tak nagle nad nimi zawisła.
- Może się skrzyżują. Kto to może wiedzieć? Ale, ale, czyżbyś chciała się już pożegnać? Tak miło się rozmawia...

Anastasia - 7 Marzec 2016, 12:09

Niby to parsknęła, niby zaśmiała się w ten dość specyficzny sposób, ciężko było określić nawet jej samej. Czuła, że wiele nie traci, gdy koło nosa przechodzi jej zaproszenie na kawę, bo i takowe napoje, czy inne powszechnie rozumiane jedzenie nie figurowało w Strachowym jadłospisie. Mogłaby więc co najwyżej mu potowarzyszyć, ale z tego chyba sobie sprawy nie zdawał. I kotka nie chciała usilnie z błędu go wyprowadzać. W końcu, jeśli miałaby ochotę – bo i czemu nie? - sama porwałaby go na lekką przekąskę. Szczególnie jeśli to Simon miałby nią być!
- Kawa to nie jedyny sposób spędzania czasu po drugiej stronie. Jeśli będę w odpowiednio dobrym humorze, z chęcią pokażę ci więcej. Nyaha. – Nie, żeby była jakaś chętna na ponowne spotkania, jednak z doświadczenia wiedziała, że z człowiekowatymi można również… ciekawie spożytkować wizytę. Ymel o dziwo nawet włos z głowy nie spadł, a i polubiła tę smarkulę.
Jakimś nietypowym sposobem, pewna postawa mężczyzny działała na nią kojąco, a przynajmniej nie namawiała do dalszych działań. Chyba odbywało się to na takiej samej zasadzie jak spotkanie z mało przyjaźnie nastawionym psem – zaczniesz uciekać, będzie cię gonił. W tym przypadku Anastasia dostrzegała także swoje umniejszone o stan zdrowotny szanse, lecz nie byłaby na tyle głupia, aby sama się do takiej roboty pakować. Schedel chętnie by jej pomógł, mogąc przy tym posilić się nową ofiarą. Tylko po co?
- Niestety i w Krainie Luster posiada się pewne obowiązki. I widzisz, mam do załatwienia pewną sprawę niecierpiącą zwłoki, nyah. – Simon nie zobaczył, Simon mógł co najwyżej usłyszeć cicho obijające się o kamienną posadzkę łapy niewidzialnej bestii. I jak się chwilę później okazało i kotki już przed jego oczami nie było. Następnie chichot i rozbawiony głos. - Do zobaczenia, mam nadzieję.
Nie pozwoliła mu w ten sposób za sobą podążać, ani też rozdrabniać się z pożegnaniami. Bądź, co bądź nie mogła mu ufać, tak samo jak on jej.
Ceset niewzruszony pozostał na miejscu, dopóki kotka swobodnie nie opuściła zamku. Później niespiesznie ruszył sam.

zt

Simon Quinn - 27 Marzec 2016, 17:15

- Wyglądam zatem z niecierpliwością dnia, w którym humor bardziej ci dopisze - parsknął, również sposobiąc się do odejścia. - Obowiązki, coś takiego... W życiu bym nie pomyślał.
Skinął niedbale głową, maskując zaskoczenie, kiedy nagle istoty przed nim przeszły w stan niewidzialności. Nie wiedział co prawda, że chodziło o niewidzialność; dla niego po prostu wyparowały. Po raz kolejny ludzkie zmysły nie są w stanie pojąć wszystkiego, co postawi przed nimi Kraina Luster... Snajper, poobijany i zmęczony, opuścił zamek, udając się w kierunku bliżej nieokreślonym, szukając miejsca, z którego będzie mógł ruszyć w powrotną drogę do domu.

/zt

Anonymous - 3 Maj 2016, 22:19

"A więc to jest to miejsce o którym opowiadała tamta sprzedawczyni. Wygląda raczej tak, jak je opisywała." - Pomyślała sobie królicza służka po dotarciu w pobliże twierdzy. Oczywiście całą drogę pokonała na nogach. Taki spaceryk dobrze jej zrobił, poza tym miała trochę wolnego czasu. Na szczęście udało się jej dotrzeć drogą lądową, nie chciało się jej teraz zbytnio pływać. Znalazła jakąś wyrwę w ścianie na tyle dużą, że była w stanie się przecisnąć (Co nie było zresztą aż tak trudne) i wślizgnęła się do środka budowli. Rozejrzała się naokoło siebie, jednak nie dostrzegła niczego fascynującego. Miała nadzieje, że nie przyszła tu na marne. W sumie słuchanie na poważnie jakiegoś targowego babska nie była jakąś koniecznie dobrą koncepcją. Czasem jednak zdarzało się, że z takich niewinnych opowiastek można wiele zyskać. Kto wie, może znajdzie tutaj coś ciekawego, albo dowie się czegoś interesującego. A zawsze to mogło jakoś wspomóc mistrza. A przecież najważniejszym zadaniem służby jest bycie pożytecznym. Poza tym lubiła dłuższe spacery, no a to miejsce ją zdecydowanie intrygowało. Nagle do jej uszu doleciały jakieś ciche niezidentyfikowane dźwięki. Zatrzymała się na krótki moment nasłuchując. Zapewe twierdza była zamieszkana. Nie robiło to jednak na Doll zbytniego wrażenia. Ruszyła na spokojnie środkiem korytarza, nawet nie próbując kryć swojej obecności. W końcu niby z jakiego powodu miałaby niby tak robić. Od mieszkańców mogła wyciągnąć w końcu jakieś ciekawe informacje. Ponadto nie bardzo się bała. Na tym święcie istniała naprawdę bardzo niewielka lista rzeczy, których się obawiała. A jakieś stworki z muszelkowego zameczku, zapewne nie zostały na tą listę wpisane. Po niezbyt długim okresie czasu zresztą, natknęła się na dwójkę karzełkowatych stworzeń. Zatrzymała się i spokojnie wyjęła swój notesik. Słysząc klasyczny pytanie: "Kim jesteś, co tu robisz?", zaczęła pisać odpowiedź. Przedstawiła się im bez najdrobniejszego wahania. Krasnoludowate stworzenia wymieniły ze sobą kilka uwag, z czego jedna przykuła uwagę Doll. A mianowicie - "Coraz dziwniejsi ci obcy". Dziewczyna od razu zaczęła pisać karteczkę z pytaniem. Po nie długim momencie podała im karteczkę.
"Byli to jacyś inni obcy poza mną? Co tutaj robili?"
Stworzenia nie potwierdziły. Zaczęły ze sobą gderać na temat obcych takich jak ona. Doll zastanowiła się co może w miarę pokojowo przekonać stworzenia do rozmowy. W końcu z westchnieniem zaoferowała zapłatę za podanie informacji. Targowanie chwilę potrwało, i zdecydowanie krasnoludowate stwory wygrały. A króliczej służącej przepadła zapłata za dwa tygodnie roboty. Super. Dziewczyna przez najbliższy czas słuchała historii odnośnie tego, co się tu wydarzyło.
" Kocia dziewczyna i człowiek z jakąś dziwną włócznią? Ubicie potwora?" - Myślała zaintrygowana. Wypytywała o szczegóły i cierpliwie oraz uważnie słuchała odpowiedzi.
"czarnowłosy dobrze zbudowany męszczyzna ubrany elegancko? Kocica o złotych oczach i czarnych włosach?
Kiedy poznała już całą historię, postanowiła się rozejrzeć pobieżnie po tym miejscu. Podziękowała stworkom, pożegnała się, i pospacerowała po budowli. Niedostrzegła już nic interesującego w tym miejscu, więc powoli zaczęła zawracać. Troszkę minęło, aż wydostała się na powierzchnie. Przeciągnęła się lekko i spojrzała na kieszonkowy zegarek. Powinna wracać, i to już. Nie goszcząc tego miejsca nawet jednym ostatnim spojrzeniem zaczęła się powoli oddalać drogą powrotną. Wizyta w tym miejscu zdecydowanie jej nie zachwyciła. Nie poznała nic wartego uwagi. No cóż, tak bywa. Ma przynajmniej jakąś ciekawostkę dla swojego Mistrza.


Z.T



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group